sobota, 29 czerwca 2013

Bad Girl 16

Na początek odpowiem na komentarze:
Daria to miłe słowa, ale uwierz mi, że są dużo lepsze blogi, a ja piszę tak sobie.
Kasiulka rozśmieszyłaś mnie swoim komentarzem. Ja mam napisać książkę? To żart, tak?
UnknownYou myślałam, że tylko dla mnie jest ideałem mężczyzny i ciesze się, że nie tylko ja tak myślę :) Masz rację ten mój sen to był znak i czuje się okropnie z myślą, że nic z tym nie zrobiłam :(
Postanowiłam, że notki będą się pojawiały co sobota. Wena mnie nie opuszcza, a wszystkie wydarzenia mam poukładane w głowie, ale najgorzej z ich opisaniem. Kolejna już się pisze ;) Na razie nie będzie słodko, ale to się niedługo zmieni. Bądźcie cierpliwi. Bardzo się cieszę, że mam dla kogo pisać. Zapraszam do czytania i komentowania.

*******************************

Minęły dwa dni i bym chciał powiedzieć, że stan Rose się polepszył, ale nie mogę. Co chwilę miała atak i już nie wiedziałem co robić. Nic nie jadła, ale nie byłem zdziwiony. Wtedy, gdy myłem jej plecy, powiedziała, że zachowuję się jakbym nigdy nie widział kobiety i miała rację. Nie mam na myśli ciała kobiety bo takie widziałem mnóstwo dzięki mojego tatusiowi i nie jestem z tego dumny, ale mówię o ciele kobiety, którą kocham i chciałbym jej to udowodnić, ale wiedziałem, że nie mogę się posunąć do tego stopnia, dlatego nie za bardzo chciałem przebywać z nią w łazience, wiedząc, że pod tą pianą jest zupełnie naga. Moja wyobraźnia zaczęła działać, starałem się nie myśleć o niej w takich kategoriach, ale słabo mi to wychodziło.
- Może powinienem do kogoś zadzwonić.
- Nie! Wezmą mnie za ćpunkę.
- Nie mogę patrzeć jak się męczysz. Muszę coś zrobić – wstałem i podszedłem do okna – Już wiem … zadzwonię po tego lekarza co mnie leczył w szpitalu. Może będzie wiedział jak Ci pomóc – nie czekając co odpowie wykręciłem do niego numer.
- Słucham?
- Dzień dobry. Z tej strony Michael Jackson, pamięta mnie Pan?
- Dzień dobry, Oczywiście, że tak. Coś się stało, że Pan dzwoni?
- Tak.
- Znowu się Pan bił? – zaśmiał się.
- Nie, nie chodzi o mnie. To nie jest rozmowa na telefon. Mógłby Pan przyjechać do hotelu Beverly Hills?
- Teraz mam dyżur w szpitalu.
- Proszę, to naprawdę bardzo ważne.
- Hmm no dobrze, ale mogę przyjechać dopiero wieczorem.
- Może być. Dziękuje i do widzenia.
- Do zobaczenia.
- Będzie wieczorem – zwróciłem się do Rose.
- Mówiłam, że nikogo nie chcę.
- Myślałem, że sam Ci pomogę, ale widzę, że potrzebny jest lekarz – odwróciła głowę w inną stronę. Nie wiedziałem, dlaczego tak bardzo nie chcę pomocy lekarza. Bo to co powiedziała, że nie chcę, żeby wzięli ja za ćpunkę jest wymysłem. Niedługo miałem się dowiedzieć o co tak naprawdę chodzi. Telefon stacjonarny zaczął dzwonić – Halo?
- Panie Jackson jakaś Pani chcę wejść. Podaje się za Pana znajomą – to była recepcjonistka.
- Jak się nazywa?
- Sally Stone.
- Proszę ją wpuścić.
- Oczywiście – rozłączyłem się.
- Sally przyjechała.
- Super – wychyliłem głowę za drzwi. Dała mi znak, żebym wyszedł przed pokój. Zamknąłem drzwi i poczekałem na nią.
- Cześć, stało się coś? - zapytałem.
- Cześć, nie. Miałeś rację … nie powinnam jej zostawiać samej. Przyznaje się do błędu.
- Na całe szczęście nic się nie stało. Wejdź – przepuściłem ją w drzwiach.
- Cześć Rose – przywitała się z nią – Jak się czujesz?
- Okropnie, a jak mam się czuć?
- Wieczorem przyjdzie lekarz – powiedziałem – Może coś pomoże bo już nie wiem co robić.
- Mam nadzieję – Rose nie miała humoru. W ogóle się nie odzywała – To ja już pójdę. Wpadłam tylko na chwilę przed pracą. Trzymaj się Rose – pożegnała się i wyszła.
- Nareszcie poszła – powiedziała Rose.
- Nie cieszysz się, że przyszła?
- Nie – przykryła się kołdrą i odwróciła. Po paru minutach zasnęła. Wykorzystałem ten czas na dokończenie szkicu. Nie wiedziałem, czy pomoc Rose w sprawie koloru kurtki jest nadal aktualna bo ciągle miała zmienne nastroje. Po godzinie miałem skończony szkic. Byłem zadowolony z efektu końcowego. Rose się obudziła z kolejnym atakiem. Podszedłem do niej i usiadłem na łóżku. Boże, tak strasznie cierpiała. Jej ciało po chwili wyprostowało się jak struna. Zaciskała zęby z bólu. Gdy trochę jej przeszło, objąłem ją. Poczułem jak zaciska dłonie na moich plecach.
- Połóż się przy mnie – bez wahania, zrobiłem to. Zaczęła płakać – Michael ..
- Tak?
- Nie pozwól mnie zamknąć.
- Co ty mówisz?
- Nie daj im mnie zamknąć w szpitalu psychiatrycznym – uważnie na nią popatrzyłem.
- Nigdy bym na to nie pozwolił … dlatego nie chciałaś, żeby lekarz Cię obejrzał? - pokiwała głową. Skąd mogło jej to przyjść do głowy.
- Nie chcę tam znowu trafić – przytuliła się do mnie. Nie wiedziałem co o tym myśleć.
- Nie bój się …. Rose?
- Tak?
- Czy twoja propozycja dotycząca pomocy w wyborze koloru kurtki jest nadal aktualna?
- Tak .. czemu pytasz?
- Bo właśnie skończyłem szkic i chciałem się upewnić.
- Ja zawsze dotrzymuje słowa – leżeliśmy tak, aż w końcu znowu zasnęła. O godzinie 19, usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć.
- Dobry wieczór. Jestem jak się umawialiśmy – był to lekarz.
- Dziękuje, że Pan się zgodził.
- Nie ma sprawy. Więc co jest takiego pilnego? - wpuściłem Go do środka.
- Chodzi o Rose – spojrzał na leżąca Rose, a potem na mnie – Niedawno była w klubie i ktoś podał jej narkotyk.
- Dawno temu?
- Niecałe cztery dni temu.
- Czy to był pierwszy raz?
- Tak, ale ma wszystkie objawy uzależnienia: gorączkę, dreszcze, drżenie rąk i ataki bólu.
- Zbadam Panią – wyciągnął z kieszeni małą latarkę i zaświecił Rose w oczy i coś sprawdzał – Wiadomo co zostało podane?
- Nie, ale Rose mówiła, że to była jakaś ciemna substancja.
- No tak brudna heroina – moje najgorsze myśli okazały się prawdą – Czysta heroina jest biała i droga.
- Co teraz? - zapytałem.
- Najlepszym sposobem jest odesłanie Pani na odwyk.
- Wykluczone – od razu powiedziałem.
- Panna Rose miała kontakt z narkotykami tylko raz, więc by wyszła po paru dniach.
- Nigdzie nie pójdę – powiedziała.
- Panie doktorze może jest inny sposób.
- Można spróbować samemu, ale to będzie trwało dłużej i nie gwarantuje, że nie będzie Pani cierpieć.
- Proszę mówić.
- Pojadę po kroplówki i tabletki. Postaram się szybko wrócić.
- Dobrze – wyszedł – Widzisz .. - usiadłem przy Rose – Nie pozwoliłem Cię zabrać, ale na pewno wolisz być tutaj i cierpieć?
- Wole cierpieć niż tam być – po pół godzinie wrócił lekarz.
- Trochę to trwało, ale mam wszystko co potrzeba.
- Więc jak to będzie wyglądało?
- Dzisiaj podam tylko leki, żeby ataki nie były takie silne, ale proszę się nie spodziewać cudów po pierwszej dawce. Jutro z samego rana przyjdę i podłączę Pannę Rose do kroplówki i jutro wyjaśnię resztę. Proszę to połknąć – podał Rose jakieś tabletki, a ja podałem wodę – Kroplówki i leki zostawiam, żeby z tym nie jeździć. Gdyby w nocy była potrzeba to może Pan podać dodatkową tabletkę nie więcej niż jedną.
- Dobrze .. rozumiem.
- To wszystko.
- Doktorze, czy to może zostać między nami?
- Obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Proszę być spokojnym. Muszę już iść.
- Jeszcze raz bardzo Panu dziękuje i dobranoc.
- Do jutra i proszę się nie martwić – wyszedł.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytałem.
- Nie … czy to normalne, że ciągle bym spała?
- Tak .. to kolejny objaw. Mam nadzieję, że tabletki pomogą.
- Oby były silne. Idziesz już spać?
- Za chwilę, ale ty już śpij.
- Dobrze – wyszedłem na balkon, odetchnąć świeżym powietrzem. Zastanawiałem się o co chodzi z tym szpitalem psychiatrycznym. Czyżby już tam była? Ale dlaczego? Miałem tyle pytań. Mój telefon dzwonił. Wszedłem do pokoju i Go odebrałem.
- To ja Sally.
- Sally? Jesteś zdenerwowana? - mówiła nerwowo.
- Tak. Był tutaj ojciec Rose. Zdenerwował się, gdy zobaczył, że jej nie ma.
- Co mu powiedziałaś? - Rose się na mnie spojrzała.
- Nie będziesz zły?
- Mów.
- Musiałam wymyślić, że chcieliście pobyć trochę sami, żeby sobie wszystko wyjaśnić. Nic innego nie przyszło mi do głowy.
- Ok, ale nie powiedziałaś nic więcej?
- Nie.
- To dobrze. Dzięki za uprzedzenie – rozłączyłem się.
- Kto to był? - zapytała.
- Sally .. był u niej twój ojciec.
- O nie.
- Spokojnie. Powiedziała, że chcemy sobie wszystko wyjaśnić i takie tam.
- Uwierzył?
- Chyba tak. Czemu nie śpisz?
- Obudził mnie telefon – w tym momencie zadzwonił stacjonarny.
- Co jest? - podniosłem słuchawkę – Halo? - zapytałem już lekko zdenerwowany.
- Panie Jackson, Pan Richard Baker chcę wejść. Mam wpuścić?
- Co?! A yyy … tak. Niech wejdzie – szybko się rozłączyłem – Twój ojciec tutaj jest.
- Co? I co teraz? Nie mogę pokazać mu się w takim stanie. Od razu się domyśli, że coś jest nie tak.
- Dasz radę się ubrać?
- Chyba tak – podałem jej jakieś ciuchy. Schowałem do szafy kroplówki i tabletki – Podasz mi lusterko? - podałem jej – O Jezu! Wyglądam okropnie. Podaj mi kosmetyczkę i ręcznik – owinęła ręcznikiem głowę – Może zdążę.
- Pójdę Go na trochę zatrzymać – wybiegłem z pokoju i czekałem przy windach – Dobry wieczór.
- Dobry wieczór. Czekasz na mnie?
- Tak. Chciałem z Panem porozmawiać.
- Słucham.
- Może chodźmy dalej – wyszliśmy na klatkę schodową – Wie Pan dlaczego tutaj jesteśmy?
- Sally mi powiedziała.
- To był nasz wspólny pomysł. Do niczego Rose nie zmuszałem.
- Domyślam się. Gdyby nie chciała to, by się nie zgodziła. Znam swoją córkę – zaśmiał się.
- Chcę, żeby Pan wiedział, że nie mam złych intencji w stosunku do Rose.
- Przecież wiem. Po co mi to mówisz?
- Bo może Pan słyszał na mój temat jakieś inne rzeczy – oczywiście miałem na myśli Josepha.
- Nie, nie słyszałem. Długo zamierzacie tutaj być?
- Tydzień może trochę dłużej.
- Yhy to chodźmy już – miałem nadzieję, że zdążyła się ubrać. Chciałem jak najdłużej przedłużyć drogę do pokoju – Dlaczego idziemy tak wolno?
- Lekarz zabronił mi się forsować.
- A no tak. Dobrze, że operacja się udała. Narobiłeś nam niezłego strachu, ale już w porządku?
- Tak, ale muszę na siebie uważać i wziąłem miesiąc wolnego – stanęliśmy przed drzwiami pokoju.
- Nie wejdziemy? - Rose mam nadzieję, że jesteś gotowa. Wszedłem pierwszy. Stała przy łóżku i trzymała się poręczy – Cześć – objął ją.
- Cześć tato.
- Dawno Cię nie widziałem. Wiesz dużo pracy.
- Jak zawsze, ale nie mam pretensji.
- Niezły apartament – zaczął się rozglądać. Widziałem, że Rose źle się czuje. Miałem nadzieję, że nie dostanie teraz ataku. Podszedłem do niej.
- Wytrzymaj – szepnąłem, żeby nie usłyszał – Usiądźmy – przytrzymałem dyskretnie Rose, żeby nie upadła i usiedliśmy.
- Więc … jak tam wasze relację?
- Coraz lepiej – odpowiedziała.
- Naprawdę?
- Tak .. powoli się dogadujemy – powiedziałem.
- Cieszę się z tego powodu.
- Ale niczego sobie nie obiecuj – powiedziała.
- Ja? Skądże .. nie powinienem wybierać Ci chłopaków. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
- Masz rację nie powinieneś, ale już dawno Ci wybaczyłam i muszę Ci podziękować, że poznałeś mnie z Michaelem – zaskoczyła mnie tym.
- Chciałem dla Ciebie jak najlepiej, ale nie pomyślałem co ty czujesz. Dziękuje, że mi wybaczyłaś.
- Gdybym miała młodszą siostrę to by tak nie było.
- Masz rację i powiem Ci, że ja chciałem jeszcze jedno dziecko, ale mama mówiła, że mamy jeszcze czas, a teraz już nie ma o czym mówić – czułem się nieswojo, słuchając ich prywatnych spraw.
- Przepraszam, ale może chcecie zostać sami?
- Nie wygłupiaj się – odpowiedział – Nie mogę się doczekać, aż zostanę dziadkiem – kontynuował.
- To jeszcze poczekasz.
- A ty Michael?
- Yyy ja?
- No chcesz mieć dzieci?
- Oczywiście, tylko głupiec nie chcę być ojcem.
- Miło mi to słyszeć. Słyszałaś Rose?
- Tato! Znowu to robisz.
- Niby co? - ja też wiedziałem o co mu chodzi. Zaśmiałem się.
- A co u mamy? - zmieniła temat.
- Martwi się o Ciebie.
- Powiedź jej, że niepotrzebnie. Nic mi nie jest.
- Sama będziesz mogła jej to powiedzieć.
- Jak to?
- Jutro Cię odwiedzi.
- O której?
- Nie wiem. To ja się już będę zbierał. Trzymajcie się dzieciaki i bądźcie grzeczni – pocałował Rose w policzek, a mnie podał dłoń i wyszedł.
- Mało brakowało – odetchnąłem.
- Tak .. muszę zmyć makijaż.
- Sama nie dasz rady – wstałem razem z nią i poszliśmy do łazienki. Wzięła waciki i zaczęła zmywać z twarzy makijaż. Stałem za nią i trzymałem ją w pasie, żeby nie upadła. Patrzeliśmy oboje w lustro, które wisiało nad umywalką. Przez cały czas patrzyłem się na nią, ale była zajęta i dopiero po chwili to dostrzegła.
- Możesz przestać?
- Ale co?
- Nie patrz tak.
- Czyli jak?
- Tak jak teraz.
- Normalnie patrzę – nadal udawałem, że nie rozumiem.
- To się odwróć.
- Dlaczego?
- Chcesz mnie wkurzyć? Bo mało brakuje – lubiłem się z nią drażnić
- Nie wiem o co Ci chodzi, ale jeżeli tak bardzo chcesz to mogę patrzeć normalnie.
- Było, by dobrze – zrobiłem zeza – Przestań!
- Tak też źle? To już nie wiem jak mam patrzeć – po chwili jednak zaśmiała się
- Najlepiej w ogóle.
- To jest niemożliwe.
- Dlaczego?
- Bo na Ciebie nie da się nie patrzeć. Poza tym muszę Cię trzymać.
- Ale mnie to krępuje. Jeżeli MUSISZ mnie trzymać to zamknij oczy – zamknąłem. Wytrzymałem tak chwilę i otworzyłem jedno oko – Widziałam. Daj mi jeszcze chwilę – ponownie zamknąłem i czekałem – Gotowe – otworzyłem – Widzisz jakąś zmianę?
- Hmm – przyjrzałem się jej twarzy – Nie masz kolczyka w nosie.
- Właśnie … postanowiłam, że nie jet mi potrzebny.
- Też tak uważam, a w ogóle to po co go robiłaś?
- A jak myślisz?
- No tak … na złość ojcu i wzorowałaś się na … Eryku – nienawidziłem tego imienia – Mogłaś mnie nie powstrzymywać.
- I co by to dało? Cofnęło by czas?
- Musi za to zapłacić. Nie miał prawa Ci tego zrobić.
- Nie wracajmy już do tego.
- Nie wiem co zrobię, gdy Go zobaczę … naprawdę. Czuje taki gniew jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Nie pozwól się wyprowadzić z równowagi.
- Za późno.
- Obiecaj mi, że nic mu nie zrobisz.
- Zrobię dla Ciebie wszystko, ale nie to. Przykro mi. Zapłaci za to wcześniej, czy później, ale nie bój się. Nie będę Go szukał.
- Chociaż tyle.
- Ale dlaczego Go tak bronisz? Nie rozumiem tego.
- Nie bronię, ale nie chcę, żebyś miał przez to kłopoty.
- Kochasz Go?
- Co?
- Odpowiedź.
- Znowu zaczynasz?
- To proste pytanie.
- I osobiste. Po co chcesz wiedzieć?
- Bo zastanawiam się, czy można kochać kogoś takiego – odwróciła się do mnie.
- Nie … nie można.
- Tak myślałem – już o nic nie pytałem. Domyślałem się tego.
- Znowu – powiedziała i dostała ataku. Ten był lekki. Chyba leki działały. Oparła głowę o mój tors.
- Zaraz minie – głaskałem ją po plechach. Nie czekałem, aż jej przejdzie. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka.
- Przeze mnie dostaniesz przepukliny.
- Nie żartuj.
- Dasz mi tabletkę?
- Niedawno dostałaś.
- Proszęęę.
- Nie ma mowy. Dam Ci później.
- To znaczy kiedy?
- Później. Pójdę się przebrać i idziemy spać – poszedłem do łazienki przebrać się w piżamę.
- Naprawdę zrobisz dla mnie wszystko? - usłyszałem wychodząc z łazienki.
- Tak – widziałem jej cwany uśmiech – Ej, co ty kombinujesz?
- Ja? Tak tylko zapytałam.
- Dobra dobra – położyłem się do łóżka – To co śpimy?
- Za chwilę – tak naprawdę to nie chciało mi się spać, a Rose chciała chyba porozmawiać.
- Więc, słucham.
- Nie zapytałeś mnie o ten szpital psychiatryczny.
- Jeżeli będziesz chciała to sama mi powiesz.
- Chcę Ci jeszcze o czymś powiedzieć …. nie jestem już z Erykem.
- Ja myślę .. po tym co zrobił ..
- Nie … nie rozumiesz ….. już od dawna z nim nie jestem – spojrzałem się na nią zdziwiony.
- Jak długo?
- Dzień przed tym jak do Ciebie przyjechałam do domu.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz?
- Nie chciałam bo byś próbował mnie zdobyć.
- A, kto powiedział, że teraz nie będę? - poruszyłem brwiami.
- Daj spokój.
- Cieszę się, że to zrobiłaś, ale to i tak Go nie powstrzymało. Właśnie tego się baliśmy. Mam na myśli twoją mamę i mnie.
- Stop! Nie wracamy już do tego … nigdy.
- Postaram się.

- To teraz możemy już spać – powiedzieliśmy sobie dobranoc i Rose zamknęła oczy. Chciałem jej powiedzieć o ty co zamierza zrobić Joseph, ale nie chciałem jej dodatkowo martwić. Jakoś sam to załatwię. Gdybym wiedział wcześniej, że nie jest już z nim i mam wolną rękę to bym o nią walczył i wszystko by wyglądało teraz inaczej. Tej nocy, Rose miała kilka ataków, ale słabszych niż wcześniej. Dałem jej tabletkę tak jak obiecałem.

17 komentarzy:

  1. Cześć.
    Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, że dodałaś nową część. Serio. Jest ekstra. Cieszę się, że Rose powoli się otwiera przed Michaelem. Nie mogę doczekać się nowej notki.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Superrrrrrrrrr notka czekam na kolejną


    Pozdrowienia Kasiulka084

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER SUPER SUPER!!!!!!!!
    MYLISZ SIĘ TWÒJ BLOG JEST NAJ NAJ NAJ LEPSZY!!!!
    PROSZE TYLKO NIE PRZESTAWAJ PISAĆ

    POZDRAWIAM
    DARIA

    Ps. NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEJ NOTKI!!!! ;-);-);-);-);-);-)

    OdpowiedzUsuń
  4. O wiele lepiej się czyta, kiedy Rose nie jest taka kapryśna i nie chce uciekać. Michael jak zawsze wykazuje się odpowiedzialnością, rozsądkiem i troską... Rose nawet nie zdaje sobie sprawy, jaki skarb ma przy sobie :)))))
    Pozdrawiam i życzę, aby wena Cię nie opuszczała!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! :D
    Dzięki za komentarz u mnie.
    Żałuj, że nie widziałaś mojej miny, jak przeczytałam, że ojciec Rose przyjechał do niej i Michaela!
    Takie: UUUOOOO o.0 o.0
    A jak poszedł to takie: Uufff udało się... :D
    Musiałam śmiesznie wyglądać. Na serio. ;D
    Masz taki ciekawy styl pisania, że już nie mogę doczekać się nn! Kobieto, jak ty to robisz??

    Dobra, nie ględzę tyle, bo ci się czytać odechce... :P

    Pozdrawiam, Jacksonowa

    mjteam.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubie czytać długie komentarze ;) Ale co masz na myśli pisząc, że mam ciekawy styl pisania? Bo nie rozumiem.

      Usuń
    2. Może się źle wysłowiłam. Czasami ciężko mnie zrozumieć. Chodziło mi o to,że tak ciekawie piszesz, że nie można się oderwać. Później chce się tylko więcej i więcej. :D
      Gratuluje talentu.

      Pozdrawiam, Jacksonowa ;D

      Usuń
  6. Łoł! Znowu notka mega ciekawa i już nie mogę doczekać się następnej :) Podziwiam Cię za to, że dajesz radę wstawiać notki co tydzień, bo ja miałam na początku taki plan i nawet przed ok. 10 notek mi się to udawało, ale teraz jakoś nie mogę nadążyć z pisaniem i ledwo wyrabiam się co dwa tygodnie... ;/ Także naprawdę masz u mnie szacunek i mam nadzieję, że dalej będzie Ci się to udawać :)
    Pozdrawiam, http://susie-theme.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe dzięki, ale tak naprawdę to kolejną mam już prawie skończoną i bym mogła nawet wstawić we wtorek, ale postanowiłam, że co sobota będę wstawiała. Wcześniej rzadko wstawiałam, ale teraz dostałam takiego kopa weny, że bym siedziała i pisała ;)

      Usuń
  7. wow świetna notka.. :D oni są naprawde zwariowani..:D z daleka widac że ciągnie ich do siebie..że to tylko chwilaka i wreszcie i jedno i drugie otworzy się na tyle że powiedza co noszą w sercach..:D Czytając to co rodzi się wtwoim serduszku jestem pewna że Mike jest dumny i bardzo szczesliwy że ma taką niesamowta fankę ,która odnajduje w nim to co najpiekniejsze ..co najlepsze.. Pisz dalej czekam na dalszy rozwuj akcjii i mama nadzieje że Rose wkońcu zazna odrobiny szczęścia..co ja mówie że obydwoje zaznaja szczescia bo na to zasługują...

    Przesyłam buziaki :***** Dzwoneczek

    OdpowiedzUsuń
  8. JA PIEPRZE! KTOŚ JESZCZE PROWADZI BLOGA O MJ'u? WOOOW! MUSZĘ PRZECZYTAĆ!! JEAH JEAH ! JEAH JEAH!
    NIe wiem czy mnie pamiętasz. TUŚKA Z http://shaye-michael.blog.onet.pl/ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe pewnie, że Cię pamiętam. Mam Cię nawet w kontaktach GG, ale chyba zmieniłaś nr. Jak przeczytasz to napisz co sądzisz. Ja u Ciebie też nadrobię ;)

      Usuń
  9. Hej :)
    U mnie nn, wpadaj :D
    http://susie-theme.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. http://michaelandwe.blogspot.com - to link do bloga którego niedawno założyłam z moją koleżanką. Wiem, że już dawno minęła moda na zakładanie blogów o Michaelu, ale my musiałyśmy do tego dojrzeć, gdyż chcemy pisać z głową. Dopiero się rozkręcamy, ale zachęcam do śledzenia go! Zapraszam fanów Michaela Jacksona i nie tylko.:) Chcemy jakoś wkręcić się w świat i ludzi, którzy blogują o Michaelu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Obiecuję, że dłuższy komentarz dodam na samym końcu, dobrze? A co do tej części. Czyżby wszystko wracało do normy i miałoby być tak pięknie?

    OdpowiedzUsuń