czwartek, 24 października 2019

Bad Girl 75


Jakoś nie potrafiłem się skupić w pracy. Ciągle myślałem o tym jak przekonać Rose aby do mnie wróciła, a raczej do naszego domu. Robiliśmy postępy, ale to nadal nie było to. Czułem to. Czekało mnie trudniejsze zadanie niż mi się wydawało. Chociaż nasze ostatnie spotkanie skończyło się bardzo dobrze. Ale czy łączyć ma nas tylko łóżko? Nie chcę tak. Wiem, że Ona również tak nie chce. Wiedziałem, że się nie poddam. Zbyt dużo nas łączy i za bardzo się kochamy. Postanowiłem do niej zadzwonić, ale nie odbierała. Pewnie sobie jeszcze śpi. Później do niej podjadę jak będę wracał z pracy.

                                                            *****

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy i … naga?! Zajrzałam pod kołdrę i doznałam szoku. Rozejrzałam się. To nie był pokój u Sally ani mój. Złapałam się za głowę i chciałam się jakoś ogarnąć. To pokój Erica! Ale jak ja się tutaj znalazłam?! Co się stało po tym jak straciłam przytomność?! Niech tylko pojawi się na oczy! Jak na zawołanie wszedł i się uśmiechnął.
- No nareszcie kotku się obudziłaś. Wyspana?
- Słucham?! Co to ma znaczyć?! Jak ja się tutaj znalazłam i czemu jestem naga do cholery?! - bardziej naciągnęłam kołdrę na siebie.
- Jak to? Skarbie naprawdę nie pamiętasz tej nocy? Było wspaniale. Jak dawniej.
- Nie! - prawie się wydarłam – Kłamiesz draniu! Nigdy bym się z Tobą nie przespała! Nie po tym wszystkim!
- Oboje tego chcieliśmy. Inaczej przecież byś nie była naga.
- Lepiej powiedź, że kłamiesz!
- Rozbierałaś mnie jak szalona hehe. Widać brakowało Ci tego – chciał mnie pocałować. Nie pozwoliłam mu i dałam w pysk.
- Mylisz się! - wstałam okrywając się kołdrą i zaczęłam zbierać swoje ciuchy – Mam narzeczonego i to z nim się kocham!
- Jeszcze masz – spojrzałam na niego.
- Coś mówiłeś?! Tylko spróbuj mu cokolwiek powiedzieć! - poszłam do łazienki i szybko się ubrałam. Wyszłam – Zapłacisz mi jeszcze za to! Wykorzystałeś mnie gdy byłam nieświadoma niczego! - wyszłam z pokoju i trzasnęłam drzwiami. Chciało mi się płakać. To nie może być prawda. Szybkim krokiem dotarłam do domu Sally i poszłam do siebie. Słyszałam jak za mną wołała, ale chciałam jak najszybciej znaleźć się pod prysznicem. Rozebrałam się i tak też zrobiłam. Puściłam wodę i zaczęłam się wręcz szorować gąbką aby zmyć z siebie jego dotyk, którego na szczęście nie pamiętałam. Po chwili jednak zjechałam po kafelkach i się rozpłakałam. Boże. Co ja powiem Michaelowi? Przecież nie będę mogła spojrzeć mu w oczy za to co mu zrobiłam nieświadomie, ale jednak. Nie wybaczy mi tego. Wiem o tym. Ja sama sobie nie mogę wybaczyć, że coś takiego miało miejsce. Nie wiem ile tak spędziłam czasu, ale usłyszałam, że Sally dobija się do drzwi pytając czy wszystko w porządku. Nic nie jest w porządku. Zakręciłam wodę, wytarłam się i ubrałam w luźne ubranie.
- No nareszcie. Zaczynałam się martwić już – wyminęłam ją i usiadłam na łóżku – Rose? Co się dzieje? - usiadła koło mnie – Tylko nie mów, że nic – spojrzałam na nią i znowu się rozpłakałam.
- Zrobiłam coś okropnego .. - przytuliła mnie.
- Ma to związek z tym, że nie było cie na noc? - potwierdziłam głową – Gdzie byłaś?
- U .. Erica .. - bardziej się rozpłakałam.
- Co?! Chyba żartujesz!
- Chciałabym. Sally .. nie wiedziałam o tym .. rozumiesz? Urwał mi się film po tym drinku i to wykorzystał. Obudziłam się u niego .. naga. Powiedział, że się z nim przespałam chociaż ja nic z tego nie pamiętam .. nawet odrobinę .. - popatrzyłam na nią.
- Wierzę Ci. A to drań! No zabiję Go! Niech Go tylko spotkam! Jak śmiał w ogóle!
- Tylko proszę Cie .. nie mów Michaelowi ..
- To oczywiste.
- Eh .. i tak się dowie .. prędzej czy później, a wtedy to będzie koniec z nami ..
- Nie mów tak ..
- Sally .. znam Go najlepiej .. nie wybaczy mi zdrady .. nawet nieświadomej .. ja sama sobie nie mogę wybaczyć, że nie wyszłam razem z Tobą .. co ja bez niego zrobię ..
- Ej! Ale nie wiesz jeszcze jak będzie, ok? Może się mylisz. Nie chciałaś tego, a to najważniejsze.
- Coś postanowiłam … wracam do domu … nie wiem ile jeszcze zostało nam wspólnych chwil, dlatego chce się jeszcze tym nacieszyć – podeszłam do okna.
- Początek mi się podoba co postanowiłaś, ale dalsza część nie bardzo, bo pewnie się mylisz.
- Obyś miała rację – zaczęłam się pakować – Zawieziesz mnie?
- Wiesz, że tak. Chcesz mu zrobić niespodziankę, co?
- Tak i wcześniej pojedziemy do centrum. Muszę coś kupić – kończyłam się pakować.
- Czyżby bieliznę jako część niespodzianki? - wyszczerzyła się i spojrzałam na nią nie odpowiadając – Wiedziałam. Oj ucieszy się.
- Ty się lepiej nie wymądrzaj, tylko się szykuj, bo jestem spakowana.
- Oj no już – poszła się ubrać do wyjścia. Zniosłam walizkę na dół i już na nią czekałam. Po chwili wyszłyśmy. Dałam walizkę do bagażnika i wsiadłyśmy. Mimo wszystko przez całą drogę myślałam o tym co się stało. Chyba nigdy nie zapomnę.
Trochę pochodziłyśmy po sklepach aż w końcu wybrałam seksi bieliznę. Sally też kupiłam sobie parę rzeczy. Po zakupach odwiozła mnie do domu.
- Tylko Sally jak by dzwonił do Ciebie to nic mu nie mów, ok?
- Tak wiem wiem. Pamiętam.
- Dzięki – zabrałam walizkę, pożegnałam się z nią i weszłam do domu. Trochę widok mnie przeraził, bo spodziewałam się, że nie jest idealnie czysto, ale było trochę gorzej – Dom bez kobiety tak właśnie wygląda – zaniosłam walizkę do naszej sypialni. Tu wcale nie było lepiej – Oj Jackson – zabrałem się najpierw za porządek w sypialni. Zaniosłam brudne rzeczy do pralki i włączyłam. Później pozbierałam rzeczy z salonu i zaniosłam na razie do łazienki. W kuchni za to ujrzałam puste pudełka po jedzeniu na wynos – No chyba zwariowałeś – posprzątałam wszystko. Zajęło mi to parę godzin, ale było czysto i schludno jak powinno być. Poszłam się jeszcze rozpakować. Usłyszałam swój telefon i poszłam odebrać.
- Halo?
- Cześć kochanie. Jesteś u Sally? Niedługo kończę i pomyślałem, że przyjadę.
- Wiesz .. może dziś sobie darujmy hm?
- Ale .. dlaczego? - wyczułam smutek w jego głosie, ale musiałam – Chce Cie chociaż zobaczyć .. na 5 minut chociaż .. proszę ..
- Przełóżmy to na jutro, dobrze? Jutro Ci nie odmówię.
- No dobrze – westchnął.
- Jedź do domu i odpocznij po pracy.
- Wolę odpoczywać przy Tobie, ale nie jest mi dane.
- Tylko dziś. Obiecuję – po chwili się pożegnaliśmy. Było mi przykro, gdy słyszałam Go takiego smutnego, ale musiałam jeżeli chciałam aby niespodzianka się udała. Miałam jakieś 40 minut do jego powrotu. Poszłam się szybko odświeżyć pod prysznic. Ubrałam tą nową seksi bieliznę i na to satynowy szlafroczek. Delikatnie się umalowałam tylko. Spojrzałam w lustro – Idealnie. Spodoba Ci się Tygrysku – popryskałam się jeszcze perfumami. Na sam koniec rozpaliłam świece w sypialni. Pozostało mi jedynie czekać. Nie wiem czemu, ale czułam lekki stresik.

Jechałem już do domu. Było mi przykro, że nie chciała mnie dziś widzieć. Może faktycznie to dla niej za szybko, ale co ja poradzę, że chce z nią spędzać jak najwięcej czasu. Chyba jutro wezmę sobie wolne i spędzę z nią cały dzień. Jeżeli będzie chciała w ogóle. Jakoś nie chciało mi się wraca od pustego domu. Do nikogo się odezwać ani nic. Dojechałem, zaparkowałem i po chwili wszedłem do domu. Zapaliłem światło i spojrzałem na salon – Hmm? - zdziwiłem się co tutaj tak czysto. Bardzo dziwne – Jutro się nad tym zastanowię – poszedłem na górę i otworzyłem drzwi sypialni. Aż nie wiedziałem co powiedzieć, bo takiego widoku się nie spodziewałem.
- Będziesz tak stał?
- Na razie zastanawiam się czy mam przewidzenia – wstała i podeszła do mnie zmysłowym krokiem. Zarzuciła mi ręce na szyi.
- Nic z tych rzeczy kochanie. Jestem jak najbardziej realna – pocałowała mnie. Oczywiście odwzajemniłem i objąłem ją w pasie.
- To ja może pójdę się szybko ogarnąć do łazienki i ..
- Teraz Cie nie puszczę – patrzyła na mnie z tymi iskierkami w oczach.
- Ale muszę się ogolić ..
- Nie musisz. Wyglądasz męsko i sexi. Hm więc zajmiesz się tym? - złapała sznurki szlafroka – Czy sama muszę?
- Z chęcią się zajmę – rozwiązałem jej szlafrok i zmierzyłem wzrokiem – Wiesz co lubię .. - miałem do niej kilka pytań, ale to nie była odpowiednia chwila. Pozbyłem się jej szlafroka. Sama zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli aby po chwili jej się pozbyć. Złapałem ją w pasie i podniosłem. Oplotła mnie nogami. Zacząłem iść w stronę łóżka namiętnie ją całując. Położyłem ją i przeniosłem pocałunki na szyję.
- O tak … mmm … - dobrze wiedziałem jak lubi i co. Na chwilę przerwałem aby pozbyć się jej stanika – Czekały na ciebie – więc się nimi zająłem najlepiej jak potrafiłem składając czułe pocałunki. Poczułem jak wplotła palce w moje włosy.
Ta noc była wyjątkowa długa. Ale kto by patrzył na zegarek w takiej chwili. To była nasza chwila i nikt nam nie mógł tego zepsuć. Około 5 nad ranem leżeliśmy wtuleni w siebie. Nie chciałem tego psuć, ale musiałem wiedzieć parę rzeczy. Oby to niczego nie zepsuło.
- Kotku? Czemu powiedziałaś przez telefon, że dziś się nie spotkamy?
- A bo chciałam Ci zrobić niespodziankę właśnie. Przepraszam, bo wiem jak się poczułeś – spojrzała na mnie.
- No wiesz .. zbyt miłe to nie było, ale odkupiłaś swoje winy. Więc domyślam się, że ten porządek to Twoja sprawka ..
- Musiałam, gdy to zobaczyłam.
- W sumie to nie musiałaś, ale wiem, że powiesz, że chciałaś – musiałem zadać ciężkie dla mnie pytanie – To .. kiedy wracasz do Sally .. ?
- Ani dziś .. ani jutro .. ani nigdy .. - popatrzyłem na nią uważnie.
- Czyli ..
- Tak skarbie – dała mi buziaka – Zostaję już na dobre – aż sam ją czule pocałowałem.
- Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę. Już myślałem, że ta chwila nigdy nie nastąpi. Ale co się stało, że tak nagle zmieniłaś zdanie?
- Czy to, że Cie kocham to zbyt mały powód?
- Oczywiście, że nie .. po prostu niedawno nie chciałaś o tym słyszeć.
- Bo byłam głupia. Musimy się wspierać, a nie uciekać od siebie.
- Ja o tym wiedziałem od zawsze.

                                                                 *****

Minęło kilka dni od mojego powrotu i od tego cholernego zdarzenia. Nadal miałam okropne wyrzuty sumienia. Nic się nie zmieniło. Starałam się aby nic nie zauważył i do tej pory mi się udawało. Mike jeździł do pracy, ja zajmowałam się domem. Jak wcześniej. Jeszcze nie wiedziałam co chce robić w życiu. Mike powiedział, że wystarczy abym przy nim była i była matką jego dzieci. Ale ja jednak chciałam coś więcej prócz tego. Byłam pogrążona w swoich myślach, gdy usłyszałam swój telefon.
- Halo?
- Cześć kotku. Pogniewałaś się na mnie? - myślałam, że Go zabiję przez ten telefon.
- Odwal się ode mnie człowieku! - powiedziałam cicho, ale przez zęby, żeby Mike nie usłyszał. Wyjrzałam z kuchni, czy aby nie słyszy, ale na szczęście nie.
- Lepiej bądź dla mnie miła.
- Chyba sobie jaja robisz. Nienawidzę Cie.
- Powiedziałaś mu? Pewnie nie, bo jeszcze Cie nie wyrzucił z domu. Uważaj, bo niechcący ktoś się może wygadać.
- Grozisz mi? I tak by Ci nie uwierzył.
- Słowom pewnie nie ..
- Słucham? Dobra nie będę z Tobą gadała – rozłączyłam się. Przestraszyłam się jego słów. Czyżby miał jakieś zdjęcia? Mam ochotę Go zabić.

                                                                 *****

Pewnego wieczoru wracałam dość późno do domu. Mike wiedział, więc się nie martwił. Weszłam po cichu do domu, żeby Go nie obudzić. Zobaczyłam, że w salonie świeci się mała lampka. Poszłam tam. Siedział w fotelu.
- Skarbie? Myślałam, że śpisz .. - spojrzał na mnie pustym wzrokiem – Mike? Co się stało? - podeszłam, ale wstał. Rzucił jakąś kopertę na stolik. Spojrzałam na nią i na niego. Przełknęłam ślinę, bo się domyśliłam co jest w środku. Musiałam się upewnić. Wzięłam kopertę i wyciągnęłam zawartość. To były zdjęcia … moje .. z Ericem w łóżku ..
- Miałaś zamiar mi powiedzieć? - nawet na mnie nie patrzył.
- Mike .. - głos mi się łamał i łzy poleciały same.
- Wiesz …. nawet przez chwilę myślałem, że to było jak jeszcze z nim byłaś .. chciałem, żeby to była prawda … ale zdradził Cie jeden szczegół .. - spojrzał na mnie – Pierścionek na palcu … - zobaczyłam pogardę w jego oczach. Nigdy tak na mnie nie patrzył – Jak mogłaś?
- Ale .. to nie tak...
- Przestań! Zdradziłaś mnie!!- w końcu wybuchł – Kochałem Cie! Nigdy nawet nie spojrzałem na inną! Byłem Ci wierny jak pies! A Ty co zrobiłaś?! Poszłaś do łóżka z ćpunem! Wróciłaś aby mnie zdradzić?! A może najpierw to zrobiłaś i dopiero wróciłaś?! - milczałam – Odpowiedź! - tylko na niego spojrzałam zapłakana – Nie! Nie wierzę! - podszedł do okna i oparł się dłońmi o parapet ze spuszczoną głową. Podeszłam do niego i niepewnie dotknęłam jego ramienia – Nie dotykaj mnie! - odsunął się – Niedobrze mi jak sobie pomyślę, że kochałem się z Tobą po tym ćpunie!
- Ja tego nie chciałam …
- Przestań kłamać! To koniec! Nie mogę nawet na Ciebie patrzeć! - poszedł w stronę drzwi.
- Mike nie .. - pobiegłam za nim – Tylko Ciebie kocham … zostań ze mną … chce to naprawić ..
- Dlatego wróciłaś! Inaczej byś nie wróciła, prawda?! Wiesz co? Nawet nie musisz odpowiadać! Zostań albo się wynieś! Wszystko mi jedno! Ja mam gdzie mieszkać! - wyszedł trzaskając drzwiami.
- Nieee! - rozpłakałam się. Nic nie mogłam zrobić. Straciłam Go. Byłam złamana i jednocześnie wściekła. Wyszłam, wsiadłam do auta i pojechałam do Tego sukinsyna. Teraz myślałam tylko o zemście i nic nie było w stanie mnie powstrzymać. Dojechałam i nawet nie wyłączyłam silnika, wysiadłam i zapukałam, ale po chwili po prostu weszłam do środka – Jak mogłeś!! - rzuciłam się na niego z pięściami – Wszystko zniszczyłeś!! - złapał mnie za nadgarstki.
- Hehe a co? Zostawił Cie? Niemożliwe – drwił.
- Wykorzystałeś mnie i jeszcze zniszczyłeś mój związek!! Wiosną mieliśmy brać ślub!! - próbowałam się wyrwać – Puszczaj sukinsynu!! - kopnęłam Go z całej siły w krocze. Puścił mnie i się skulił.
- Było warto – wybiegłam stamtąd. Nie mogłam na niego patrzyć. Wsiadłam i odjechałam. Cały świat mi się zawalił. Płakałam i ledwo widziałam drogę, ale jechałam dalej. Spojrzałam na swój pierścionek. Wszystko się skończyło. I to w sekundę. Co ja bez niego zrobię. Wiedziałam gdzie może być. Pojechałam do jego rodzinnego domu. Otworzyła mi wściekła Janet.
- Czego tutaj szukasz?!
- Michaela .. muszę z nim pogadać .. proszę ..
- Wynoś mi się stąd! Nie chce Cie widzieć! On też nie!
- Janet .. nie rozumiesz ..
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami! A Ty wywinęłaś taki numer mojemu bratu! Kochał Cie jak głupi! - chciała mnie uderzyć, ale Mike akurat podszedł i złapał jej rękę.
- Nie Janet .. wróć do środka .. - spojrzała na mnie ostatni raz i poszła – Już Ci wszystko powiedziałem.
- Ale ja nie. Mike .. eh … ja tego nie chciałam .. to nic dla mnie nie znaczyło i nawet nie byłam świadoma ..
- Wystarczy mi, że wiedziałaś po fakcie i mimo to nie przyznałaś się.
- Bo bałam się … bałam się, że Cie stracę .. wiesz jak bardzo Cie kocham ..
- Coś jeszcze? - był strasznie oziębły. Patrzyłam na niego, ale straciłam nadzieje. Spojrzałam na swoją dłoń. Ściągnęłam pierścionek i włożyłam mu w dłoń.
- Nie chce Go ..
- Ja też nie. Nie zasługuje na niego .. ani na Ciebie .. - czułam jak oczy mi się szklą od wzbierających łez. Patrzyłam mu w oczy – Zawsze będę Cie kochała .. - stanęłam na palcach i pocałowałam Go ostatni raz. Ominęłam swój samochód i szłam chodnikiem. Nie widziałam już sensu dalszego istnienia. Zobaczyłam z daleka jadący samochód. Poczekałam i wkroczyłam na ulicę, gdy byłam pewna, że nie zdąży zahamować. Miałam rację. Nie zdążył. Tylko przez chwilę czułam okropny ból całego ciała. Na szczęście szybko przestałam cokolwiek czuć.

Pozwoliłem jej na ten ostatni pocałunek mimo złości. Serce mi pękało, ale nie potrafiłem jej tego wybaczyć. Może gdyby mi powiedziała od razu. Sam już nie wiem. Patrzyłem za nią jak się oddalała i czułem, że coś straciłem. Miałem już zamykać drzwi gdy ..
- Rose!!! - szybko do niej podbiegłem. Twarz miała całą zakrwawioną i była nieprzytomna – Nie!! Błagam Cie!! - zobaczyłem, że kierowca wysiadł – Dzwoń po pogotowie!! Szybko!! - patrzyłem na nią i modliłem się aby z tego wyszła – Dlaczego to zrobiłaś?
Pojechałem za karetkę. W szpitalu dałem znać jej rodzicom i Sally. Czekałam na nich i na jakieś wieści od lekarza. Miałem nadzieje, że dobre. Czemu ten samochód musiał jechać. Wszyscy zdążyli przyjechać zanim wyszedł lekarz. Powiedziałem im co się stało, chociaż było to dla mnie bardzo trudne. Sally próbowała jakoś ją wytłumaczyć, ale nie chciałem tego słuchać. Czekałem, tylko na lekarza, żeby wiedzieć czy z tego wyjdzie. Na szczęście okazało się, że przeżyję. Miała wstrząs mózgu, stłuczone żebra i zwichniętą rękę. Na chwilę do niej wszedłem i podszedłem do łóżka.
- Mogliśmy być szczęśliwi .. - patrzyłem na nią – Ale i tak chcę abyś była kiedyś znowu szczęśliwa .. żałuję, że nie ze mną .. - położyłem pierścionek na szafce nocnej, który mi oddała – Jest Twój .. był przeznaczony wyłącznie dla Ciebie .. - pocałowałem ją w czoło. Spojrzałem na nią ostatni raz i wyszedłem. Sally chciała abym się nie wygłupiał i został. Dał jej szansę. Ale nie potrafiłem.

                                                                *****

Po dwóch tygodniach wyszłam ze szpitala. Czułam się do niczego, ale nie fizycznie. Cierpiałam, że Go straciłam. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić ani gdzie się podziać. Najpierw pomieszkałam trochę u Sally, ale nie czułam się jak u siebie. Wróciłam do rodziców, ale też to nie było to. Z Janet w ogóle nie miałam żadnego kontaktu. Nie chciała mnie znać i się nie dziwię. Musiałam podjąć inne kroki. Postanowiłam wyjechać. Daleko. Zarezerwowałam bilet lotniczy i zaczęłam się pakować. Akurat przyszła Sally.
- A co Ty robisz?
- Pakuję się.
- Naprawdę? Nie zauważyłam.
- To po co pytasz? - pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi – przerwała mi pakowanie – Uciekasz? To jest rozwiązanie?
- Nie uciekam. Muszę zacząć żyć od nowa, a tutaj nie potrafię. Za dużo wspomnień.
- Ehh gdzie lecisz?
- Daleko .. nie mogę Ci powiedzieć, bo się wygadasz.
- Musisz mi powiedzieć. Inaczej Cie nie puszczę.
- Sally … gdy już będę na miejscu i się ustatkuję, to napiszę do Ciebie list. Wtedy się dowiesz, gdzie jestem.
- Nie podoba mi się ten pomysł z tym całym wyjazdem.
- Potrzebuję zmiany. Nie zrozumiesz tego. Obiecuję, że będziemy w kontakcie – poszłam do łazienki po resztę rzeczy i też spakowałam – Odwieziesz mnie na lotnisko?
- Eh wiesz, że tak.
Pożegnałam się z rodzicami. Mama płakała i prosiła, żebym zmieniła decyzję, ale ja postanowiłam. Ojciec trochę się na mnie obraził. Widziałam to, ale trudno. Przejdzie mu. Sally czekała ze mną do końca aż nie zaczęła się odprawa. Nie lubiłyśmy pożegnań i nie obyło się bez łez. Było nam ciężko się rozstać.
- Mam jeszcze prośbę – wyciągnęłam z kieszeni pierścionek – Oddaj go Michaelowi – wzięła ode mnie.
- Pewnie nie będzie go chciał.
- Trudno. Już mu wtedy powiedziałam, że nie zasłużyłam sobie aby go mieć – schowała – Dzięki.
Wsiadłam do samolotu. Zajęłam swoje miejsce. Po chwili samolot wystartował. Zaczynam wszystko od nowa.


                                                                  *****

I mamy zakończenie pierwszej części opowiadanie. Ale nie uciekajcie. Jeżeli nadal chcecie dalej czytać, to zapraszam jeszcze w tym roku na drugą część. Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy, ale chce w tym roku zacząć. Dziękuje osobom, które mimo wszystko zostały i czekały na nowe notki. Dla Was chce dalej pisać.
Do zobaczenia :)

niedziela, 4 sierpnia 2019

Bad Girl 74


Znowu zamknęłam się w sobie chociaż próbowałam z tym walczyć. Wszystko przez Eryka. Przypomniał mi o tym wszystkim. Mike to widział, ale udawał, że nic się nie dzieje. Naprawdę próbowałam żyć normalnie.
- Kochanie? Może jak wrócę z pracy to pojedziemy na kolacje?
- A możemy to przełożyć? Nie czuje się dziś najlepiej – podszedł do mnie i wziął w łapki moją twarz.
- Chcesz, żebym został w domu?
- Nie .. nie musisz. Jedź już.
- No dobrze. Dzwoń jak coś – ubrał się do wyjścia.
- Ok – przytuliłam się jeszcze do niego – Co chcesz na obiad?
- Ciebie – uśmiechnęłam się tylko – A tak serio to co zrobisz będzie dobrze – dał mi buziaka – Dam znać gdybym musiał zostać dłużej – pożegnaliśmy się i wyszedł.
I zostałam sama. Nawet dobrze, bo nie musiałam udawać, że jest w porządku. Poszłam zająć się domowymi obowiązkami aby nie myśleć. Gdy robiłam pranie, usłyszałam telefon. To była Janet. Ma przyjechać niedługo z Sally. No tak. One jeszcze nic nie wiedzą o wizycie Eryka, która miała miejsce dwa tygodnie temu. Myślą, że jest już dobrze. I było na chwilę. Wyciągnęłam pierwszą partię prania i władowałam drugą. Rozwiesiłam pranie i poszłam do salonu. Miałam wilgotne dłonie i nie pomyślałam o tym, podłączyłam odkurzać do kontaktu. To była chwila jak upadłam i straciłam przytomność.
- Może wyszła?
- Jak mogła wyjść jak wiedziała, że przyjedziemy. Idę zobaczyć wejście z tyłu.
- A ja zajrzę przez okna.
Tak też zrobiły jak powiedziały. Niestety tylne wejście też było zamknięte. Jednak Janet takiego widoku się nie spodziewała po zajrzeniu przez jedno z okien w salonie.
- Sally!!! Szybko!!!
- Co się tak wydzierasz? - przyszła.
- Sama zobacz!!!
- O cholera! Musimy tam jakoś wejść! - pobiegła do auta, żeby czymś wybić szybę i wróciła – Odsuń się Janet – po chwili zbiła szybę – Dobra Janet właź tam i otwórz mi drzwi.
- Czemu ja?
- Bo jesteś mała i się zmieścisz.
- No wielkie dzięki.
- Nie ma teraz czasu na przekomarzanie się.
Po chwili obie już były w środku.
- Nie Janet. Nie dotykaj jej.
- Czemu?
- Zobacz – wskazała na kabel – Idę wyłączyć korki w razie czego – poszła i wyłączyła. Wróciła – Rose? - sprawdziła puls.
- Żyje?
- Tak. Dzwoń po pogotowie – przewróciła ją na bezpieczną pozycje.
- Już jadą – schowała telefon – Boże … co się jej mogło stać?
- Eh nie wiem, ale mam nadzieje, że nic jej nie będzie.
Po paru minutach przyjechało pogotowie. Dziewczyny powiedziały co podejrzewają. Zabrali Rose na sygnale. Pojechały za karetką.


                                                     *****

Jakoś nie mogłem się skupić na pracy i wszyscy zwracali mi uwagę, żebym bardziej się skupił. Łatwo im mówić. Martwiłem się o Rose. Chyba jednak powinienem zostać dziś w domu mimo wszystko. Usłyszałem, że dzwoni mój telefon. Spojrzałem i zobaczyłem, że to Janet. Nie odebrałem, bo nie miałem czasu za bardzo. Jednak po chwili zobaczyłem, że dzwoni Sally.
- Hmm … - jednak odebrałem – Halo?
- No czemu nie odbierasz?! - była zdenerwowana.
- Nie mogłem. Coś się stało?
- Rose jest w szpitalu ..
- Co?!
- Prawdopodobnie prąd ją poraził.
- Ale .. co się stało?
- Musiałyśmy z Janet wejść oknem bo leżała nieprzytomna. Wzięli ją na badania właśnie. Przyjedziesz?
- Tak już się zbieram właśnie – rozłączyłem się. Powiedziałem, że muszę koniecznie jechać i nie czekając na ich zdanie wyszedłem. Cholera jasna. Jednak miałem rację, że niepotrzebnie pojechałem do pracy. Wsiadłem do auta i odjechałem. Całą drogę myślałem co się mogło stać, lecz musiałem się skupić też na drodze, żebym i ja nie wylądował w szpitalu. Chyba los uważa, że za mało przeszliśmy i dokłada nam coraz to nowych ''atrakcji''. Dojechałem i wysiadłem. Na korytarzu zobaczyłem, że już wszyscy są – Gdzie jest?
- Na badaniach jeszcze – Janet się do mnie przytuliła.
Oczekiwania na lekarza dłużyły się niemiłosiernie. Zacząłem coraz bardziej myśleć, że nad Nami wisi jakaś klątwa, tylko dlaczego.
Chyba po godzinie wyszedł lekarz z sali. W tym czasie zdążyli przyjechać rodzice Rose.
- I co z nią? - zapytałem.
- A Pan kim jest?
- Narzeczonym.
- A my rodzicami. Niech Pan w końcu mówi.
- Więc na całe szczęście porażenie nie wpłynęło na serce. Jedynie co to ma poparzoną lekko dłoń. Nawet się już obudziła.
- Chce ją zobaczyć.
- Za chwilę będzie Pan mógł.


                                                    *****


Po paru dniach wypuścili mnie do domu. Chciałam wcześniej, ale wiadomo. Nie pozwolili.
Mike przyjeżdżał codziennie. Tego się po nim spodziewałam. Zawsze się troszczył. Nawet gdy nie byliśmy jeszcze razem.
Właśnie wracałam z nim do domu. Siedziałam w milczeniu, bo nie miałam zbytnio humoru przez to wszystko. Od razu po przyjeździe poszłam do sypialni. Czułam jego wzrok na sobie, gdy szłam po schodach. Wzięłam prysznic i się położyłam mimo wczesnej godziny.
Przez parę dni po powrocie myślałam nad czymś. Nawet nie wiedziałam jak o tym powiedzieć Michaelowi, ale musiałam w końcu się przełamać. Sama nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, ale już postanowiłam.
- Mike? Możemy porozmawiać?
- Zawsze skarbie. O co chodzi? - usiadł przy mnie.
- Bo … sporo ostatnio rozmyślałam o tym wszystkim ..
- No rozumiem ..
- Chyba nie do końca .. - wstałam i podeszłam do okna.
- Więc mów dalej – nie było sensu kręcić.
- Muszę się wyprowadzić .. przynajmniej na jakiś czas ..
- Co?! Możesz powtórzyć? - aż wstał.
- Eh .. proszę Cie .. musisz mnie zrozumieć ..
- Mam zrozumieć, że już nie chcesz ze mną być? Od tak po prostu?
- Nie powiedziałam, że chce się z Tobą rozstać.
- To jednoznaczne – widziałam, że był zły.
- Posłuchaj mnie. Dobrze? - podeszłam do niego – Kocham Cie i chce być z Tobą. To nie uległo zmianie, rozumiesz? Chce na jakiś czas wynieść się do rodziców. Potrzebuję odetchnąć od Tego miejsca ..
- I ode mnie, nie?
- Przestań!
- Myślałem, że jestem dla Ciebie wsparciem, ale widać .. myliłem się.
- Przecież wiesz, że jesteś. Ile razy mam Ci to tłumaczyć.
- Więc zostań.
- Eh .. nie mogę ..
- Więc co? Już nie mam nic do powiedzenia, tak? Postanowiłaś za nas oboje.
- Przecież możemy się spotykać …
- Heh .. zabawne .. chyba zapomniałaś, że jesteśmy zaręczeni i oboje postanowiliśmy o wspólnym mieszkaniu. Znudziło Ci się?
- Nie .. to nie tak … dlaczego nie możesz mnie zrozumieć? Przez to wszystko co mnie spotkało ..
- A mnie nie?! To było też moje dziecko! Myślisz, że skoro chodzę do pracy i staram się żyć normalnie, to o nim nie myślę?! Codziennie myślę! - patrzyłam na niego i bałam się odezwać. Dawno nie był taki zły.
- Nie ma sensu się kłócić – wyciągnęłam walizkę i zaczęłam się pakować. Czułam, że patrzy na to co robię.
- Proszę bardzo! Wyprowadzaj się! Mam to gdzieś, tylko potem się nie zdziw, że mieszka tutaj inna! - przerwałam pakowanie i odwróciłam się do niego.
- Słucham?! Już myślisz o innej?! - zrobiło mi się przykro i dałam mu w pysk – Będziesz tego żałował!
- To nie ja się wyprowadzam!
- Widzę, że i tak nie zrozumiesz mnie! Jednak słusznie postanowiłam! - dokończyłam pakowanie i zamknęłam walizkę. Zniosłam ją na dół i ubrałam się do wyjścia. Miałam już wychodzić, ale poczułam, że złapał mnie za nadgarstek. Nie chciałam się odwrócić.
- Przepraszam – usłyszałam. Odwrócił mnie w swoją stronę – Proszę Cię … - zauważyłam, że ma łzy w oczach – Zostań .. Tak bardzo Cię kocham i nie wyobrażam sobie, że będę tutaj sam … bez Ciebie .. jeżeli chcesz to wyniosę się do pokoju dla gości .. tylko zostań ..
- Mike .. to nie chodzi o sypialnie .. już Ci mówiłam … potrzebuję chwilę aby wszystko sobie poukładać w głowie … próbowałam, ale nie wyszło .. może zmiana miejsca mi pomoże. Naprawdę to nie ma nic wspólnego z Tobą … jesteś wspaniały i wiem, że mogę na Ciebie liczyć, ale tym razem muszę sama sobie z tym poradzić.
- Wrócisz? - popatrzyłam mu w oczy.
- Wrócę .. obiecuję – pocałował mnie i poczułam jego łzę na moim poliku – Nie płacz, bo i ja zacznę … muszę iść … - nie chciał puścić mojej dłoni – Kochanie … widzisz to? - pokazałam drugą dłoń, na której miałam pierścionek – On nie zniknie z mojego palca .. nigdy.
- Chociaż tyle. Wiesz, że i tak z Ciebie nie zrezygnuje. Jeżeli chcesz to sprzedam ten dom i kupimy nowy ..
- Nie. Szkoda by było. Przywiązałam się do niego.
- Więc pamiętaj, że będziemy czekać aż wrócisz – pogłaskałam Go po policzku.
- Muszę iść – wyszeptałam bo robiło mi się coraz bardziej smutno. Puścił moją dłoń. Wyszłam i wsiadłam do samochodu. Dopiero gdy odjechałam, rozpłakałam się – Wrócę do Ciebie skarbie. Za bardzo Cie kocham.
Dojechałam do domu rodziców. Mamę uprzedziłam telefonicznie, więc się nie zdziwiła, że przyjechałam. Ojca jeszcze nie było. Po prostu poszłam do swojego pokoju. Nawet nie miałam siły się rozpakować .. albo nie chciałam. Popatrzyłam na swój pokój. Tak dziwnie było tutaj wrócić. Tyle wspomnień. Tych dobrych jak i tych … złych. Przez to drugie zdałam sobie sprawy, że tutaj też mi się nie poprawi. Zadzwoniłam do Sally, czy bym mogła u niej trochę pomieszkać. Zdziwiła się, ale oczywiście zgodziła się. Wyjaśniłam mamie i pojechałem do domu Sally.
- Mam nadzieje, że wiesz co robisz.
- Nie praw mi kazań. Nie po to tutaj przyjechałem.
- Nie myśl sobie, że będę popierała Twój chory pomysł.
- Sally .. daj mi spokój albo idę sobie stąd – chciałam już iść do wyjścia.
- Dobra zostań. Już się zamykam, ale szybko zobaczysz, że Ci Go brakuje – poszła do siebie.


                                                         *****


Minęło dopiero kilka dni, a ja tęskniłem za nią jak nie wiem. Nawet nie miałem ochoty jeździć do studia. Wymyśliłem, że źle się czuje i na razie mnie nie będzie. Snułem się bez sensu po domu i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Rodzinie też nic o tym nie powiedziałem. Chociaż czułem, że Janet prędzej czy później się dowie. Akurat było już późno i ciemno. Wyszedłem z domu aby się trochę przejść. Nogi zaprowadziły mnie do miejsc, w których oboje byliśmy. Eh te wspomnienia. Czułem lęk, że jednak to już koniec mimo, że się kochamy. Miałem nadzieje, że się mylę.
Następnego dnia postanowiłem, że pojadę do niej. Dzięki Sally wiedziałem, że jest u niej. Sama przecież by mi nie powiedziała. Po drodze kupiłem kwiaty. Całą drogę myślałem, czy to dobry pomysł, ale co mi tam. Dojechałem i wysiadłem. Zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła.
- Cześć – uśmiechnąłem się.
- Co Ty tu … a no tak. Sally Ci powiedziała?
- Czy to ważne? Mogę wejść? - wpuściła mnie – To dla Ciebie – wręczyłem jej kwiaty.
- Dziękuje, ale nie musiałeś – już miałem odpowiedź – Tak wiem, chciałeś – wyszczerzyłem się.
- Znasz mnie na wylot. Jak nikt inny – patrzyłem jej w oczy – Tęsknisz? Bo ja bardzo.
- Mike …
- Po prostu pytam. Nadal jesteś moją narzeczoną .. prawda?
- Tak .. jestem. Nie chce abyś naciskał.
- Nie mam zamiaru. Chciałem Cie zobaczyć. Nic więcej.
- Chcesz coś do picia? - poszła do kuchni. Czułem, że chce mnie unikać. Poszedłem za nią.
- Wiesz .. spacerowałem wczoraj po naszych miejscach .. - oparłem się o futrynę.
- Chcesz soku, kawy, herbaty, wody?
- Słyszałaś co mówiłem? - podszedłem do niej – Skarbie?
- Przestań!
- Mam przestać Cie kochać? Przykro mi, ale to niemożliwe.
- Czemu to robisz? - odwróciłem ją do siebie.
- Spójrz mi w oczy ..
- Nie ...
- Czego się boisz? Że nie będziesz w stanie się oprzeć? Że odżyją uczucia? - wziąłem w łapki jej twarz – Te uczucia nigdy nie wygasły. Nie wmówisz tego sobie, a ja już na pewno nie mnie – nie mogłem się już dłużej powstrzymać i pocałowałem ją czule. Na początku się broniła przed tym, lecz szybko się poddała. Nie miałem zamiaru przerywać. Nie chciałem. Poczułem jak zarzuciła ręce na moją szyję. Objąłem ją w pasie łapkami i uniosłem sadowiąc na blat. Przeniosłem pocałunki na szyję.
- Mike … Boże … nie wiem czy powinniśmy …
- Ćśś … ale chcemy … czuję to … - wziąłem ją na ręce i poszedłem do jej pokoju. Położyłem ją na łóżku. Później było tylko przyjemniej.
Patrzyłem na nią i całowałem po dłoni, gdy leżała wtulona we mnie. Tak bardzo chciałbym ją zabrać do domu.
- Jesteś okropny ..
- No wiesz? Myślałem, że niezły.
- Hehe akurat ja nie o tym. Jesteś okropny, bo nie można Ci się oprzeć.
- Hm tak naprawdę to gdybyś nie chciała ..
- Oh zamknij się – pocałowała mnie – To Twoja wina i tyle.
- Niech Ci już będzie. Moja. Ale jakoś wcale nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia – wyszczerzyłem się.
- Właśnie widzę – uderzyła mnie lekko w ramię. Usłyszeliśmy szczęk otwieranego zamka – Sally wróciła.
- Jestem! - krzyknęła od progu – Rose jesteś u siebie? - nie zdążyła odpowiedzieć, bo weszła – Ooo .. no cześć Michael – uśmiechała się – Kto by się spodziewał.
- Spadaj cholero! - rzuciła w nią poduszką.
- Uważaj, bo zaraz się odsłonisz, golasie – Sally nabijała się z niej. Rose się zawstydziła i przykryła kołdrą po sam czubek głowy – Oj no dobra. Już wychodzę – tak też zrobiła.
- Poszła sobie?
- Yhym – odkryła się i spojrzała w stronę drzwi. Po czym spojrzała na mnie.
- A Ty z czego się śmiejesz?
- Bo mam ochotę.
- Ach tak?
- Tak – dałem jej buziaka i pogłaskałem ją po twarzy – Brakowało mi Ciebie.
- Eh .. Mike?
- Oj źle się zaczyna.
- Tylko nie zrozum mnie źle .. - nie musiała kończyć.
- Czyli zostajesz tutaj – bardziej stwierdziłem.
- Na razie tak ..
- Powiedz .. co mam zrobić abyś zmieniła zdanie?
- Nic. Bądź cierpliwy … proszę …
- Masz szczęście, że tak Cie kocham, ale i tak wydaje mi się, że powinienem zabrać Cie siłą do domu i tyle.
- I może jeszcze przywiązać do kaloryfera?
- Żebyś wiedziała – przytuliłem się do niej.


                                                          *****


Mike przyjeżdżał co kilka dni i chcąc nie chcąc każdego dnia coraz bardziej tęskniłam. Lecz to nie był jeszcze odpowiedni czas abym wróciła. Jeszcze trochę. Muszę poukładać sobie wszystko w głowie do końca.
Dziś Sally zaproponowała abyśmy wyszły do klubu. Jakoś nie byłam do tego przekonana, ale oczywiście nie chciała słyszeć odmowy. Wróciła z pracy i zaczęłyśmy się szykować.
- Tylko załóż jakąś niezłą kieckę.
- Przecież nie idę na podryw – przebierałam sukienki w szafie.
- Wiem wiem. Już masz swojego księcia – szturchnęła mnie łokciem.
- Żebyś wiedziała i nie zamierzam Go zamienić na innego.
- Oj rozumiem Cie bardzo dobrze – rozmarzyła się.
- Sally .. uważaj lepiej, dobra? To mój facet.
- Tylko się droczę.
Już gotowe pojechałyśmy taksówką do klubu. Miałam nadzieje, że to będzie spokojny wieczór i nikt nie będzie nas zaczepiał.
- Tylko mi się nie upij – ostrzegłam ją.
- Ja? No skąd.
- Taa jak bym Cie nie znała – wyszczerzyła się.
- Oj no będę grzeczna. Przekonasz się.
Usiadłyśmy przy barze. Rozejrzałam się czy nie ma kogoś znajomego. Nawet nie było takiego tłoku jak zwykle bywało. Zamówiłyśmy drinki i rozmawiałyśmy w tym czasie. Już miałyśmy wziąć po łyku, gdy nagle zadzwonił telefon Sally.
- O nie .. nie odbieraj lepiej – spojrzała na wyświetlacz.
- Ehh … z pracy ..
- Wiedziałam. Super – widziałam, że nie chciała, ale musiała odebrać. Sama wzięłam łyka i słuchałam co mówi.
- Muszę ..
- Jechać – dokończyłam.
- Przepraszam. Muszę zastąpić koleżankę, bo dziecko jej zachorowało.
- No trudno.
- Nie bądź zła. Nadrobimy jeszcze to. Obiecuje.
- Ok.
- Jedziesz też z powrotem?
- Zostanę z godzinę. Dokończę drinka i wrócę.
- Tylko uważaj na siebie – po chwili wyszła. Popatrzyłam za nią. Wymarzony wieczór. Nie ma co. Nie uśmiechało mi się samej tutaj siedzieć, ale chciałam dokończyć drinka. Bawiłam się słomką, gdy zobaczyłam kątem oka, że ktoś się przysiadł. Spojrzałam i tej osoby się nie spodziewałam.
- Eric?!
- Cześć kochanie.
- Nie mów tak do mnie! – wzięłam drinka i poszłam się przesiąść. Jeszcze jego tutaj brakowało. Zobaczyłam, że znowu się dosiadł – Nie dociera do Ciebie?!
- Po co się denerwujesz? Sama przyszłaś? - nie miałam zamiaru mu odpowiadać – Czyżby książę się nie sprawdził i Go rzuciłaś? - spojrzałam na niego wściekle.
- Takiego faceta jak On się nie rzuca! Weź się odwal!
- To czemu przyszłaś sama? - miałam Go dość i nic nie docierało do niego.
- Dasz mi spokój?! Mike pracuje w przeciwieństwie do Ciebie! - nie miałam zamiaru mówić mu prawdy.
- To po co Ci taki facet, który nawet wieczorem nie ma czasu. Daj sobie z nim spokój.
- A Ty nadal jesteś zwykłym palantem widzę – wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam w swoje odbicie. Jeżeli wyjdę to dam mu tą satysfakcje. Nic z tego. Dokończę drinka i dopiero. Wyszłam i wróciłam na miejsce. Niestety jeszcze tam siedział. Usiadłam i traktowałam Go jak powietrze. Czułam na sobie jego spojrzenie.
- Ładnie wyglądasz, wiesz?
- Mam lustro, więc się zamknij z takimi tekstami. W ogóle się zamknij najlepiej – napiłam się. Prawie kończyłam na szczęście.
- Zamówić Ci jeszcze? - udałam, że tego nie słyszałam. Dopiłam i wstałam aby wyjść, ale od razu z powrotem usiadłam, bo zakręciło mi się w głowie – Wszystko w porządku?
- Tak. Daruj sobie. Po prostu za szybko wypiłam.
- Więc dobrze, że tutaj jestem.
- Przeciwnie. Sama sobie poradzę – niestety z każdą chwilą czułam się gorzej. W pewnej chwili zobaczyłam tylko jego twarz i odleciałam.

piątek, 15 marca 2019

Michael Jackson INNOCENT


Aż nie wiem od czego zacząć.
Nie chciałam poruszać Tego tematu, bo myślałam, że to chwilowe, ale jak się okazuje to zabrnęło za daleko. Nie muszę mówić co się ostatnio dzieje na temat Michaela przez pewien ''film''. Człowiekowi się aż nóż otwiera w kieszeni jak czyta te kłamstwa. Nagle ''ofiarom'' przypomniało się co Im robił. Bardzo dziwne, ale to się stało już normą po jego śmierci. Najłatwiej jest oskarżać osobę, które nie może się już obronić. Dlatego rodzina i MY fani. PRAWDZIWI fani musimy pokazać, że nie wierzymy w te brednie wyssane z palca. Michael został UNIEWINNIONY
i to mi wystarczy. Każdy wie, że prawo w Stanach jest bardzo surowe i jeżeli ktoś jest winny to idzie siedzieć albo dostaję jakąś karę. To nie Polska, że przestępcy są wypuszczani. Jakoś dziwnym sposobem pewna sławna osoba w Stanach po tym jak została oskarżona, poszła siedzieć. Bo był WINNY i Go wsadzili. Proste. Nie będę pisała o kogo chodzi, bo może się domyślacie. Teraz wiadomo dlaczego pojawiają się coraz to nowi ''poszkodowani''. Bo czują kasę. Wiedzą, że za każdą bzdurę jaką wypowiedzą, zarobią. Na tej szmirze co wyszła też zarobią. Jest mi wstyd, że żyję w czasach, w których liczą się, tylko pieniądze, a nie człowiek i prawda. Już wiem co czuli fani w 2005. Byłam wtedy dzieckiem. Ale teraz niestety mam okazje poczuć to co czuli wtedy, bo znowu scenariusz się powtarza. Ja mam tylko nadzieje, że osoby, które tak kłamią zostaną ukarani. Ale nie przez ludzi, tylko przez Boga, gdy przyjdzie na to czas.
Na dodatek na fejsie przeczytałam coś takiego:

My,polscy fani Michaela Jacksona prosimy Was o pomoc.
W dzielnicy Warszawy,Bemowo,gdzie 20 wrzesnia 1996 roku odbył sie wspaniały koncert Michaela,jest amfiteatr jego imienia,a takze tablica pamiatkowa.
Komuś to chyba bardzo przeszkadza,bo dzisiaj ukazał sie artykuł w jednej z gazet pod tytułem " Bemowo wstydzi się Michaela Jacksona.Zmienia patrona amfiteatru ? "
To nieprawda,to tylko głupi pomysł jakiegoś urzędnika.
Pod artykułem jest ankieta z zapytaniem , czy Michael powinien zostać nadal patronem amfiteatru ?
Proszę pomóżcie, klikajcie na odpowiedź "tak" ... po polsku pisze sie to "tak" .
Liczymy na Waszą pomoc,za która z góry dziekujemy.
To wszystko dla Michaela , love .

(przepraszam za błędy, ale skopiowałam oryginał)

Zróbmy to. Pokażmy, że nie zgadzamy się na coś takiego i kliknijmy TAK. Ja już to zrobiłam. Czas na Was kochani.
Michael byłby nam wdzięczny.
Ankieta znajdują się na samym końcu ''artykułu''.

Ankieta - Bemowo


sobota, 12 stycznia 2019

Jakie pomysły na rocznicę?

Mam do Was pytanie.
Jak wiecie (albo niektórzy nie, wtedy zapraszam do zakładki Filmik) 5 lat temu zmontowałam filmik aby uczcić piątą rocznicę śmierci Michaela. Coraz bliżej jest dziesiąta rocznica. Te pół roku szybko zleci. Macie może jakieś propozycje jak by mógł wyglądać kolejny filmik na dziesiątą rocznicę? Cały czas się zastanawiam i na razie pustka w głowie. Piszcie pomysły w komentarzach lub wysyłajcie mi na maila.