sobota, 28 listopada 2015

Informacja!

Hejka ;)

Tak to ja. Wiem, że sporo mnie tutaj nie było za co przepraszam. Większość pewnie myśli, że porzuciłam bloga. Ale jeżeli ktoś tutaj jeszcze jest i czeka na nowe notki, to informuje, że planuje (ale mi się rymnęło ;) ) od nowego roku, nie wiem dokładnie kiedy, będę wstawiała kolejne notki. W opowiadaniu jeszcze dużo się wydarzy i to takich rzeczy o jakich Wam nie przyszło nawet do głowy hehe Jednym słowem trochę się podzieje, żeby nie było nudy, że tak powiem. Wiec zapraszam na dalsze losy Rose i Michaela od nowego roku ;)
Do zobaczenia wkrótce :)

sobota, 19 września 2015

Mamy ponad 100 tyś odwiedzin!

Kochani! Wciąż nie mogę w to uwierzyć, ale blog ma już ponad 100 tyś odwiedzin ;) W życiu się tego nie spodziewałam i bardzo Wam dziękuje, bo to Wasza zasługa i tego, że jesteście i czytacie moje wypociny :) Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuje i mam nadzieje, że wciąż będziecie wpadać ;)

Co to opowiadania, ponieważ pytacie. Blog nie jest zawieszony, ale póki co niestety wena mi uciekła i nie wiem kiedy wróci. Mam nadzieje, że szybko i będziecie cierpliwi ;) Chyba nie wszyscy wiedzą, że mam drugi blog, chociaż o tym pisałam i możecie sobie poczytać. Serdecznie zapraszam :) Oczywiście o Michaelu ;) 

http://michael-and-betty-story.blogspot.com/


Do zobaczenia mam nadzieje wkrótce :)

sobota, 15 sierpnia 2015

Bad Girl 63

Witajcie!
Jednak mi się udało wstawiać notki co tydzień ;) Zobaczymy na jak długo. Mam nadzieje, że się cieszycie. I, że nikt się jeszcze nie roztopił przez te upały hehe No to chyba tyle. Już nie przynudzam tylko zapraszam na kolejną notkę, a za tydzień zapraszam na TLISU ;)

**********************************


Następnego dnia byłam umówiona z dziewczyna na zakupy. Musiałam sobie kupić kilka nowych ubrań i strojów kąpielowych, bo jak Mike powiedział, nie mogę zabrać tych, których mam. Mówiłam mu, że zawsze je brałam. Okazało się, że teraz nie mogę, ponieważ jestem jego kobietą i nie życzy sobie aby jacyś kolesie się na mnie gapili. Podobała mi się ta jego stanowczość. Był wtedy taki męski. Uważałam, żeby się nie zapomnieć, a mało brakowało, gdy patrzył się na mnie tymi oczami. Byłam twarda i się mu nie dałam.
Chodzimy już dobre trzy godziny, a ja nie kupiłam najważniejszej rzeczy. Bikini.
- Rose zdecydujesz się w końcu na jakiś? - zapytała po raz setny Sally, gdy oglądałam stroje.
- To nie takie proste.
- No naprawdę. Masz mnóstwo do wyboru. Ja nie wiem co Ci się w nich nie podoba.
- Nie chodzi o mnie, bo wszystkie mi się podobają, ale chodzi o Michaela.
- Mogłam się domyślić – przekręciła oczami.
- Oj no jest zazdrosny.
- Jak zawsze – wtrąciła Janet – Weź jaki Ci się podoba i powiesz mu, że innych nie było – spojrzałam na nią – No tak z nim taki numer nie przejdzie.
- Właśnie. Wiecie co? Chodźmy do kolejnego sklepu może.
- No dobra – wyszłyśmy ze sklepu.
- O chodźcie do tej ciastkarni. Mam ochotę na ciacho.
- Jedno ciacho już masz – spojrzałam na Janet – A może tak nie jest? - uśmiechała się. Nie odpowiedziałam – A jednak miałam racje.
- Nie gadam z Tobą – usiadłam przy stoliku. Sally i Janet zrobiły to samo. Złożyłyśmy zamówienia.
- A jak Mike?
- A co ma z nim być? Cieszy się, że też leci z nami.
- Nie o to pytała – tym razem Janet się odezwała. Patrzyłam się na nie ze zmarszczonym czołem, bo nie bardzo wiedziałam o co im chodzi – Nie rzucił się jeszcze na Ciebie? - łobuzersko się uśmiechała.
- Janet!!
- No co? Jak bym Go nie znała. W ogóle to już wie o przerwie?
- Jeszcze nie i chyba dzisiaj się dowie.
- Oj będzie bardzo szczęśliwy. Uważaj lepiej, bo będzie się na Ciebie czaił jak przyczajony tygrys – śmiała się. Sally jej wtórowała.
- Ostatni raz pojechałam z Wami na zakupy. Tylko jedno Wam w głowie.
- A może Tobie nie?
- Nie tylko – w końcu też się zaczęłam śmiać – Dobra spokój, bo ludzie się gapią.
- A co tam – Janet nic sobie z tego nie robiła.
- Hmm .. niektórzy to mają non stop celibat – spojrzałam wymownie na Sally.
- A … może mi się tak podoba?
- Ależ oczywiście. Nie ma to jak celibat – spojrzałam na Janet.
- Odezwała się, ta która nie ma celibatu.
- W ogóle o czym my rozmawiamy – w końcu Janet się uspokoiła i przy okazji spaliła buraka. Jedliśmy ciasto, gdy zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Halo?
- Cześć kochanie. Gdzie jesteście?
- Właśnie jesteśmy w cukierni.
- Sama musi osładzać sobie życie – powiedziała Janet, żeby usłyszał.
- Niech taka mądra nie będzie, bo ja chce Ci je osładzać i może dzisiaj to zrobię – nie chciałam mu mówić o mojej decyzji przez telefon.
- No zobaczymy, czy dzisiaj.
- Oj nie licz na to – znowu się odezwała.
- Sally weź ją zaknebluj – powiedziałam.
- Jestem jak najbardziej za i tak szybko jej nie uwalniajcie.
- Nie ma sprawy – śmiać mi się chciało.
- Ej! Nie obgadujcie mnie.
- Postaramy się – nie mogłam z niej i się śmiałam. Zrobiła udawanego focha – Mike muszę kończyć.
- Dobrze. Wracaj szybko. Kocham Cie.
- Ja Ciebie też – rozłączyłam się.
- Oh ''Ja Ciebie też'' – Janet mnie naśladowała, a po chwili zaczęła się śmiać.
- Janet … a chcesz, żebym się zemściła? - zapytałam.
- Hmm … może … oby coś oryginalnego.
- Masz jak w banku – dokończyliśmy jeść, wypiłyśmy sok i poszłyśmy dalej robić zakupy. Wciąż nie mogłam się na nic zdecydować. Przechodziłyśmy koło sklepu z sutannami.
- O Rose coś dla Ciebie – wskazała Sally – W tym na pewno będziesz mogła chodzić po plaży i Mike nic nie będzie miał przeciwko – obie wybuchły śmiechem.
- Haha ale śmieszne. Miałyście mi pomagać, a nie.
- Oj no dobra. Chodźmy do tamtego sklepu – po długich przymierzaniach w końcu wybrałam dwa. Niestety inne były zbyt wyzywające, jak by to powiedział Mike. Zazdrośnik z niego jak nie wiem. Dziewczyny namówiły mnie, żebyśmy poszły do działu z kąpielówkami – Weźmiesz mu jakieś?
- Sama nie wiem .. - zaczęłam je oglądać.
- A pamiętasz rozmiar? W ogóle ciekawe, czy mają taki – spojrzałam na Sally.
- Weź, bo Janet się zgorszy.
- Jeszcze bardziej?
- Zejdźcie ze mnie, ok? Ja się wcale nie zgorszę. Mam przecież chłopaka – niby też coś tam oglądała, ale się speszyła i nie patrzyła na nas.
- No proszę .. ktoś tutaj się zawstydził.
Po długich godzinach łażenia po centrum handlowym, w końcu wracałyśmy z powrotem. Oczywiście jechałyśmy moim autkiem. Mike chyba z dziesięć razy prawił mi kazanie abym uważała na drodze. Jak bym od dzisiaj miała prawko. Czekał przed domem przy aucie. Jego stosunki z moimi rodzicami nie uległy poprawie. Miałam nadzieje, że niedługo to się zmieni.
- No w końcu jesteś – przywitał się ze mną buziakiem.
- Jesteś? A my to co? Powietrze? - oburzyła się Janet, ale wyglądało to śmiesznie.
- Hm no wiaterek dzisiaj nawet fajny jest.
- Michael!
- Oj no dobra. Cześć Sally i cześć Potworku – walnęła Go w ramię.
- Ej za co?
- Nie gadam z Tobą.
- Uf .. było warto – znowu spojrzała się na niego wściekle.
- Oj Mike daj już spokój – mało nie parsknęłam, ale dobrze mi szło udawanie. Wszyscy weszliśmy do domu.
- Co tam ciekawego kupiłaś? - chciał zajrzeć do siatek, ale mu nie pozwoliłam.
- Nic dla Ciebie – wytknęłam mu język. Dziewczyny posiedziały z nami do wieczora. Rodzice do mnie zadzwonili, że nie wrócą na noc, bo pojechali za miasto. Nawet się ucieszyłam. Spędzę z Michaelem więcej czasu i cały dom będziemy mieli dla siebie. Po obejrzeniu filmu, poszliśmy do mojego pokoju – Hmm … zostaniesz ze mną dzisiaj?
- A mogę?
- Wiesz przecież, że boję się zostawać sama .. zwłaszcza w nocy.
- No dobrze .. z przyjemnością – dałam mu za to buziaka i poszłam się przebrać w piżamkę do łazienki. Przebrana wyszłam. Podszedł do mnie wolnym krokiem – Hmm … ładnie Ci w niej, ale bez jeszcze piękniej – zaczął całować mnie po szyi. Czułam przyjemne dreszcze.
- Mike … nie dzisiaj – niechętnie Go powstrzymałam. Spojrzał na mnie.
- Ale .. dlaczego? Myślałem …
- Myślałeś, że skoro chciałam, żebyś został to będzie coś więcej?
- No .. tak .. tęsknie za Tobą i Twoją bliskością.
- Ja też, ale mówię poważnie – pogłaskałam Go po policzku i dałam krótkiego buziaka – Chodź do łóżka – położyłam się. Spojrzał na mnie i tylko westchnął. Widziałam to w jego oczach, że bardzo tego chciał, ale postanowiłam być nieugięta. Też się położył w samych bokserkach – Będziesz musiał mieć tutaj piżamkę.
- Dobrze wiesz, że nie lubię.
- Ale przy moich rodzicach będziesz musiał. Zwłaszcza przy mamie.
- A co? Boisz się, że mnie Ci odbije?
- O to akurat jestem spokojna.
- To dobrze, bo chce tylko Ciebie – położył się na boku w moją stronę i patrzył mi w oczy. Już wiedziałam co mu wciąż chodzi po głowie. Też się patrzyłam. Otworzyłam usta, żeby powiedzieć dobranoc, ale niespodziewanie mnie pocałował. Na początku odwzajemniałam, ale gdy poczułam, że wkłada łapkę pod moją piżamę, przerwałam.
- Mike .. nie dzisiaj. Już Ci o tym mówiłam.
- Eh .. ale dlaczego? - nie dawał za wygraną i przeniósł pocałunki na moją szyję. Strasznie na mnie działał, ale postanowiłam być za wszelką cenę nie ugięta. Zatrzymałam jego dłoń i troszkę odsunęłam od siebie jego twarz.
- Posłuchaj … wiem, że chcesz .. ja tak samo, ale … masz celibat – powiedziałam wprost. Wybałuszył na mnie oczy.
- Żartujesz, prawda?
- Niestety nie i musisz uszanować moje zdanie.
- Jak długo? - zapytał z bólem w głosie.
- Tego jeszcze nie wiem, ale między nami musi się najpierw poukładać. Nie chcę się znowu godzić poprzez łóżko – westchnął.
- No dobrze .. jak sobie życzysz.
- Wiedziałam, że zrozumiesz – dałam mu buziaka – Chodźmy spać – wtuliłam się w jego tors i nie wiem kiedy zasnęłam.

sobota, 1 sierpnia 2015

Bad Girl 62

Witajcie!
Jak widzicie udało mi się dotrzymać słowa i jest w końcu notka. Za tydzień zapraszam na TLISU.
Muszę w końcu zacząć nadrabiać Wasze blogi dlatego mam prośbę. W zakładce ''Wasze Blogi'' zostawcie wasze adresy blogów i jak tylko będę miała więcej czasu, zajrzę na pewno :)
Zapraszam do czytania oraz komentowania ;)


                                             ***********************


Otworzyłam oczy i ujrzałam Michaela. Spał. Czyli jednak to prawda, a już się bałam, że to był sen. Czułam jego ciepło, zapach i przede wszystkim miłość. Przytulał mnie do siebie i nie miałam szans na ucieczkę. Uśmiechnęłam się do niego chociaż tego nie widział. Chciałam pogłaskać Go po policzku, ale jednak zrezygnowałam w obawie, że się obudzi. Bardzo delikatnie i powoli wydostałam się z jego objęć. Musiałam skorzystać z toalety. Upewniłam się, że śpi i weszłam do WC. Załatwiłam się, wymyłam ręce i wytarłam. Spojrzałam w lustro. Boże! To ja? Przecież jak by mnie Mike zobaczył doznał by szoku. Wczoraj było już ciemno. Jak to dobrze, że wstałam przed nim. Czerwone i napuchnięte oczy, nie ułożone włosy i powyciągane dresy. Wróciłam do pokoju, zabrałam czyste ubranie i zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, umalowałam i ułożyłam włosy. Po cichu wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni. Jak zawsze mama coś pichciła.
- Jest śniadanie?
- Jezu! - przestraszyła się – Chcesz, żebym dostała zawału? Właśnie koń .. - odwróciła się – Ty jesteś moją córką? - zaśmiałam się.
- Tak mamo. To co z tym śniadaniem?
- Już kończę i bardzo się cieszę, że tak się Go domagasz. Nawet wiem dlaczego – powiedziała ciszej, ale usłyszałam.
- O co Ci chodzi?
- O nic .. tylko … jesteś tego pewna? A co jeśli znowu będziesz przez niego cierpiała? Nadwyrężył moje zaufanie.
- Mamo …. muszę dać mu szansę … zależy mu na mnie i mi na nim także. Chce, żeby nam wyszło – spojrzała na mnie.
- Będę się o to modliła.
- Dziękuje – podeszłam do niej i się przytuliłam.
- Przy nim odżywasz na nowo.
- Nie da się ukryć – uśmiechnęłam się.
- Cieszę się. Śpi jeszcze?
- Tak. Nie chciałam Go budzić – postawiła przede mną talerz ze śniadaniem. Zaczęłam jeść – A gdzie jest Janet? - dopiero mi się przypomniało.
- Spała na kanapie, a rano pojechała do domu. Stwierdziła, że już Ci nic nie grozi. Jakoś nie podzielam jej zdania.
- Mamo.
- Nic już nie mówię. Jedziemy z ojcem na zakupy. Śniadanie dla Michaela jest gotowe.
- Ok, dzięki – kończyłam jeść swoje. Mama wyszła z kuchni i poszła się szykować do wyjścia. Pięć minut później wyszli oboje i odjechali. Pusty talerz zaniosłam do zlewu i od razu po sobie wymyłam. Nagle poczułam, że ktoś się od tyłu przytulił.
- Szukałem Cie – to był Mike – Nawet przez chwilę myślałem, że to był sen i się przestraszyłem – skończyłam zmywać i się do niego odwróciłam.
- Wiesz co jest zabawne? Że ja też tak myślałam, ale na szczęście jesteś tutaj.
- I nie chce być nigdzie indziej. Tak w ogóle to zapomniałem się przywitać – krótko mnie pocałował.
- Mike … nie spieszmy się .. dobrze?
- W porządku. Wiem, że musisz mi od nowa zaufać.
- Tak i musisz mi w tym pomóc, a tymczasem zjedź śniadanie.
- Dobrze .. a Ty?
- Ja właśnie zjadłam i pójdę pościelić łóżku – uwolniłam się z jego objęć i poszłam na górę. Czułam na sobie jego spojrzenie, gdy wychodziłam z kuchni. Ledwo co zdążyłam pościelić łóżku, a ktoś się do mnie dobijał. Odebrałam – Halo?
- Cześć to ja – mogłam się spodziewać Sally telefonu – Jak się czujesz?
- Dobrze – chwilę się zastanowiłam – Już wiesz, co?
- A no wiem i mam nadzieje, że wszystko w porządku, bo inaczej sobie z nim pogadam bardzo poważnie.
- Oj nie musisz. Jest grzeczny.
- Zobaczymy jak będzie w nocy grzeczny.
- Sally! Jeżeli o to chodzi, to przez pewien czas będzie miał celibat.
- Uuuu to już mu współczuje. Długo nie wytrzyma.
- Nie będzie miał wyjścia i będzie musiał się dostosować do moich warunków. Dobra muszę kończyć. Zadzwonię wieczorem.
- Oki
- Pa.
- Pa – rozłączyłam się. Ogarnęłam na szybko pokój i podeszłam do okna, żeby je otworzyć i wywietrzyć pokój. Nabrałam świeżego powietrza w płuca i zamknęłam na chwilę oczy. Otworzyłam je i doznałam szoku. Po drugiej stronie ulicy stał On .. Joseph przy swoim samochodzie. Myślałam, że mi się tylko wydawało i zamknęłam oczy aby je po chwili otworzyć, ale jednak to była prawda. Od razu zamknęłam okno.
- Michael! - krzyknęłam.
- Co się stało? - od razu się zjawił.
- On tam jest – wskazałam na okno.
- Ale kto? - podszedł – A to sukinsyn! - wybiegł z pokoju, a ja za nim. Wyleciał na zewnątrz, ale tamten wsiadł i szybko odjechał. Patrzył za nim chwilę i wrócił do domu. Zamknął dokładnie drzwi na klucz i zamek. Podeszłam do niego.
- Mike …
- Znowu to robi … znowu próbuje mnie nastraszyć.
- Ale nie uda mu się, tak? Obiecałeś mi .. pamiętasz? - spojrzał mi w oczy.
- Nikt nas nie rozdzieli. Koniec z tym raz na zawsze. Mam Go gdzieś!
- Nie denerwuj się już. Chodź – wzięłam Go za łapkę i zaprowadziłam na kanapę. Usiedliśmy – Co zrobimy?
- Nie wiem jeszcze. Do niego nie docierają prośby ani groźby.
- I tak się nie boję, bo wiem, że nie pozwolisz mnie skrzywdzić – przytuliłam się.
- Nikomu na to nie pozwolę – objął mnie.
- Wiem i mam prośbę.
- Jaką?
- Już nigdy .. przenigdy .. nie ważne co będzie się działo nie przyjdzie Ci do głowy, żebyśmy się rozstali, rozumiemy się?
- Tak jest – zasalutował.
- I tak ma być – rozmawialiśmy sobie o wszystkim, żeby tylko nie myśleć o nim. Po około dwóch godzinach wrócili rodzice z zakupami. Poszłam im pomóc. Mike też chciał, ale ojciec powiedział, że sobie poradzi. Spojrzałam na Michaela. Był smutny i nie dziwiłam mu się.
- Mnie możesz pomóc – dałam mu siatki które niosłam. Trochę się ożywił. Ojciec spojrzał na mnie – Coś nie tak? - nie odpowiedział. Pomogłam rozpakować zakupy i już chciałam iść z Michaelem do pokoju.
- Rose pozwól – zatrzymała mnie mama – Idź do salonu. Zaraz tam przyjdziemy.
- Ok – szłam w stronę salonu, ale zobaczyłam, że Mike się zatrzymał – Idziesz?
- Raczej nie – znowu był smutny.
- Kochanie .. - podeszłam do niego – Jesteśmy razem, tak? I masz prawo uczestniczyć w tej rozmowie. Poza tym ja sama tam nie pójdę.
- No dobrze – westchnął i poszedł za mną usiąść na kanapę. Trzymaliśmy się za ręce i czekaliśmy na nich. Byłam ciekawa o co może im chodzić.
- Mike możesz zostać – powiedziała mama i usiadła naprzeciwko razem z ojcem. Dobrze, że powiedziała. I tak by musiał zostać.
- O co chodzi?
- Pamiętasz, że mieliśmy lecieć na Hawaje – zaczął ojciec, a mnie wróciły wszystkie złe wspomnienia z tym związane.
- Tak .. - opuściłam głowę.
- Wybacz nie chciałem rozdrapywać tych ran.
- W porządku – mocniej ścisnęłam dłoń Michaela – Mów dalej.
- Wyjazd nam się nie udał, dlatego postanowiliśmy z mamą, że lecimy na Hawaje. Byliśmy już wszystko załatwić i mamy katalog – wręczył mi – Spodoba Ci się – przeglądałam Go niechętnie.
- Odpoczniesz sobie i będziesz tam bezpieczna – powiedział do mnie Mike. Widziałam w jego oczach smutek. Patrzyłam na niego, a potem na rodziców. Nie chciałam jechać. Nie teraz. Dopiero co wróciliśmy do siebie i znowu mamy się rozstać na dwa tygodnie? Widzieli moje wahanie.
- Nie cieszysz się? - zapytała mama.
- Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Byli zaskoczeni. Mike też – Posłuchajcie … próbujemy wszystko naprawić, a wyjazd nam w tym nie pomoże .. dlatego … nie jadę z Wami.
- Ale nie rozumiem … Michael leci z nami.
- Co??
- No tak leci z nami. Nie będziemy Was rozdzielać. Zresztą i tak byś cały czas myślała o nim i byś się nie cieszyła z wyjazdu.
- Ale .. jesteście pewni? - dopytywał.
- Jak najbardziej. Może znowu się do Ciebie przekonam. Zgadzasz się? - patrzyłam na niego i też czekałam na odpowiedź.
- Tak i dziękuje.
- Nie ma sprawy. Możecie już iść. Aha i wylot mamy za cztery dni.
- Ok – poszliśmy do mnie – Tak się cieszę, że też będziesz z nami – zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Ja też kotku – obejmował mnie w pasie – Będzie cudownie.
- Wiem, bo Ty będziesz.
Resztę dnia spędziliśmy u mnie w pokoju i przeglądaliśmy ten katalog. Okazało się, że ojciec wynajął duży dom tuż nad morzem. W pokoju, w którym my mieliśmy być znajdował się na górze z dużym balkonem. Już się nie mogłam doczekać kiedy będziemy jeść na nim śniadania.

sobota, 18 lipca 2015

Przepraszam...

Wybaczcie, że przez tak długi czas nie dodawałam żadnej notki. Teraz jest kolej na TLISU, ale nie mam kiedy pisać z powodu spraw osobistych. Mam nadzieje, że mi wybaczycie tą nieobecność i postaram się za tydzień dodać kolejną na TLISU. Wgl to myślę, że może dałabym radę wstawiać notki na przemian co dwa tygodnie. Nic nie obiecuje. Do zobaczenia :) Mam nadzieje, że za tydzień ;)

czwartek, 25 czerwca 2015

To już kolejny rok ..

Dodaje tego posta o tej godzinie, bo doskonale każdy fan wie co Ona oznacza. O tej godzinie odszedł od nas wspaniały człowiek, którego zawsze będę podziwiała za to jaki był, że nigdy się nie poddał choć życie Go nie oszczędzało, a po mimo to wciąż wspinał się dalej.
Chociaż minęło 6 lat ja mam wrażenie jak by to było dopiero wczoraj. Nie jest prawdą, że ból po odejściu osoby z czasem staje się mniejszy. Cierpię tak samo jak wtedy. Co roku jest to samo ... to samo okropne uczucie co wtedy i nie da się tego zmienić. Na szczęście wiem, że nie jestem sama z tym. Nie znałam Go osobiście, ale to nie ma znaczenia. Czuje się tak jak by odszedł mi ktoś bardzo bliski i tak właśnie Michael działał na ludzi. Mnie osobiście zmienił. Dzięki Niemu patrzę inaczej na świat i jestem Mu za to wdzięczna. Dziękuje, że byłeś i dałeś nam tyle radości. Wiem, że jesteś gdzieś tam i nie chcesz abyśmy płakali. Tak jak Ty kochałeś swoich fanów, tak my kochamy Ciebie. Na zawsze w naszych sercach <3



sobota, 20 czerwca 2015

Bad Girl 61

Witajcie!
Uff jakimś cudem udało mi się napisać kolejną notkę. Miałam dodać tydzień temu, ale albo nie miałam kiedy pisać albo przytłaczały mnie pewne sprawy osobiste. Dużo by ''gadać'' a nie po to tutaj zaglądacie hehe Według planu za tydzień powinna być na Betty, ale nie wiem, czy dam radę.
Wgl to chce Wam przekazać, że 25 czerwca (niestety wiemy co to za data) na kanale Stars.Tv od godz. 20 do 24 będzie Tribute To Michael Jackson :) Czyż nie wspaniała wiadomość? Przynajmniej ta stacja nie spadła na psy za przeproszeniem i nie zapominają. Jeżeli ktoś nie ma tego kanału, to online też można oglądać ;)
Dzisiaj krótka notka, bo jest dokończeniem poprzedniej. Zapraszam do czytania i komentowania :)



*************************

Chciałem coś zrobić, ale bałem się .. bałem się, że każe mi się wynosić i miałaby do tego prawo. Przekręciła się na drugi bok w stronę okna. Blask księżyca oświetlał jej piękną twarz. Ani na chwilę nie spuściłem z niej wzroku. Słyszałem, że ktoś idzie po schodach, ale nie zwróciłem na to uwagi.
- Co Ty tutaj robisz? - ten głos był znajomy. Spojrzałem za siebie.
- Janet? - wyszliśmy z pokoju i zamknąłem drzwi.
- Nie, jej zjawa. Mówiłam Ci, że jestem przy niej. Sally dzisiaj nie mogła zostać. Zadałam Ci pytanie – wciąż była na mnie zła.
- Przyjechałem ..
- To widzę, ale po co?
- Chce z nią porozmawiać .. wyjaśnić ..
- Żeby jeszcze bardziej cierpiała? Jakoś dojdzie do siebie z naszą pomocą.
- Janet .. wiem, że jesteś na mnie wściekła, ale proszę Cie … daj mi szansę .. ja ją wciąż kocham i nie przestanę nigdy.
- Zdajesz sobie sprawę, że teraz te słowa wydają się śmieszne. Fakt .. sama Ci kazałam przyjechać, ale liczyłam, że zrobisz to od razu – patrzyła na mnie uważnie – Pod jednym warunkiem ..
- Jakim? Zrobię wszystko.
- Nic nie musisz, po prostu nie zmarnuj szansy i nie pozwól, żeby płakała, jasne? Wiesz, że Cie znajdę, jeżeli Ci znowu odbije – słabo się uśmiechnąłem.
- Wiem siostrzyczko i dziękuje, że się nią zaopiekowałaś – przytuliłem ją.
- Jest moją przyjaciółką i to jest normalne. Teraz Twoja kolej – spojrzała mi w oczy – Idź do niej – też jej spojrzałem i po chwili byłem już z powrotem w pokoju. Zamknąłem drzwi, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Po cichu podszedłem do łóżka i usiadłem za nią. Strasznie się stresowałem. Zupełnie jak przed pierwszą randką. Zacząłem po cichu śpiewać naszą piosenkę:

Patrząc w twe oczy widzę raj
Ten świat, który odnalazłem.
To zbyt piękne by było prawdą
Stojąc tu obok ciebie
Chcę ci tak wiele dać
Tą miłość w mym sercu, którą czuję do ciebie.

Niech mówią, że oszaleliśmy. Nie dbam o to.
Podaj mi swą dłoń, w mą dłoń kochanie...
Nie patrz więcej wstecz.
Niech świat wokół nas po prostu się zawali.
Skarbie, uda się nam, jeśli nasze serca są dla siebie.

I możemy wybudować to wspólnie
Stojąc silni na zawsze
Nic nas teraz nie zatrzyma
A jeśli ten świat utraci wszystkich zakochanych
My wciąż będziemy mieć siebie nawzajem
Nic nas nie zatrzyma, nic nas teraz nie zatrzyma.

Jestem taki szczęśliwy, że cię znalazłem
Nie utracę Cię
Cokolwiek się stanie, zostanę tu z tobą
W dobrych chwilach
I w tych złych...
Cokolwiek się stanie, wiem, co chcę robić

Nie dokończyłem, bo odwróciła się do mnie. Oczy miała czerwone od płaczu, chociaż nie dostrzegłem nowych łez. Patrzyła się na mnie z niedowierzaniem. Chciałem coś powiedzieć, ale nie byłem w stanie.
- Co .. co Ty tutaj robisz .. ? - zapytała cicho.
- Kocham Cie .. - od razu powiedziałem – Nigdy nie było i nie będzie innej. Tylko Ty się liczysz, najdroższa – nieśmiało dotknąłem jej policzka.
- Nie .. proszę .. idź sobie .. nie chce znowu przez to przechodzić – zdziwiłem się, że była taka spokojna i opanowana.
- Musisz mnie wysłuchać .. tylko o to Cie proszę .. kochanie ..
- Nie jestem już Twoim kochaniem … chciałam być, ale miałeś inne plany.
- Nie .. to nie tak. Nie miałem żadnych planów, a jeżeli miałem to związane z Tobą – nic nie odpowiedziała. Czekała na ciąg dalszy – Wiem .. zawaliłem na całej linii, ale chce to naprawić.
- Znowu? Jestem tym zmęczona. Oddałam Ci swoje serce, a Ty co zrobiłeś? Porzuciłeś mnie jak śmiecia. Proszę opuść mój pokój. Ułóż sobie życie.
- Nie! Chce być tylko z Tobą – po prostu ją pocałowałem i miałem gdzieś, czy mi przyleje za to. Na początku chciała mnie odepchnąć, ale po chwili odwzajemniała pocałunki. Czułem jej słone łzy, które spływały po policzkach. Na chwilę przerwałem aby spojrzeć jej w oczy – Zaufaj mi ten ostatni raz, a przysięgam, że będziemy szczęśliwi – patrzyła się na mnie zapłakanymi oczami.
- Jeżeli mi powiesz, dlaczego to zrobiłeś .. dlaczego Mike?
- Eh .. dla Ciebie, żeby Cie chronić.
- Nie rozumiem.
- Joseph groził, że jeżeli się z Tobą nie rozstanę .. skrzywdzi Cie .. już raz prawie mu się udało, dlatego nie wybaczę sobie, jeżeli coś Ci zrobi.
- A nie mogłeś tak od razu? Coś byśmy wymyślili .. razem. Pamiętasz co sobie obiecaliśmy? Że bez względu na wszystko będziemy się wspierać i trzymać razem. Mam Go gdzieś i jego groźby.
- Ale to chodzi o Twoje zdrowie i życie – czułem jak łzy zaczynają wzbierać w moich oczach – Myślałem, że sobie poradzę … że z czasem będę potrafił żyć bez Ciebie, ale z każdym dniem jest coraz trudniej. Błagam Cie, kochanie. Nie ze względu na mnie, bo nie jestem tego wart, ale dla naszej miłości.
- Mike … nawet nie masz pojęcia jak bardzo bym chciała teraz Cie stąd przegonić i nigdy nie widzieć na oczy .. tylko, że nie mogę – czekałem na jej decyzje – Ostatni raz … chociaż bardzo Cie kocham, to daje Ci ostatnią szansę. Nie będzie więcej i mówię teraz zupełnie poważnie.
- Nie będę potrzebował więcej – przytuliłem się do niej – Dziękuje, kochanie. Tylko przy Tobie jestem naprawdę szczęśliwy.
- Eh … przepraszam, ale będzie znowu jak na początku .. straciłam do Ciebie w pewien sposób zaufanie .. minię trochę czasu zanim Ci znowu zaufam .. mam nadzieje, że rozumiesz.
- Tak .. rozumiem doskonale i należy mi się. Przynajmniej wiem, że dałaś mi szansę i tylko to się liczy. Zrobię wszystko abyś mi zaufała – spojrzałem jej w oczy – To .. ja już pójdę .. - wstałem.
- Tak po prostu? - spojrzałem się na nią.
- Nie rozumiem.
- Przyjechałeś, przeprosiłeś i tak po prostu sobie chcesz pojechać?
- To znaczy … nie chce, ale myślałem, że Ty chcesz.
- Nic takiego nie powiedziałam, ale skoro chcesz … - po chwili się uśmiechnąłem, bo domyśliłem się, że chce abym został – Ale na nic nie licz.
- Nawet bym nie śmiał – ściągnąłem koszule. Zostałem jednak w spodniach i podkoszulce. Położyłem się i jednak niepewnie ją objąłem. Odwróciła się w moją stronę i wtuliła twarz w mój tors. Od dawna nie czułem się bardziej szczęśliwy. Mógłbym tak trwać do końca życia. Zorientowałem się, że zasnęła. Uśmiechnąłem się do siebie. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich Janet. Chwilę na nas popatrzyła i słabo się do mnie uśmiechnęła po czym zamknęła drzwi. Połowa drogi za mną. Teraz zostało najtrudniejsze. Odbudowanie zaufania. Byłem pewny, że mi się uda. Nie poddam się łatwo. Co ja gadam. W ogóle się nie poddam, a Joseph niech sobie wsadzi te groźby. Liczyła się tylko nasza miłość. Chwilę potem też zasnąłem.

sobota, 2 maja 2015

Bad Girl 60

Witajcie kochani!
Jak widzicie żyję, ale bardzo Was przepraszam za to, że nic nie dodawałam. Nie miałam wgl czasu na pisanie, ale w końcu Go znalazłam.
Nie macie pojęcia jak się cieszę, że wciąż jesteście i czytacie ;) Bo pisze to dla Was. Dziękuje, że nie zapomnieliście o tym blogu, bo historia cały czas się rozwija tak naprawdę. Nie chce obiecywać, ale za tydzień powinna być notka na Betty i mam nadzieje, że uda mi się dotrzymać terminu.
Już nie przynudzam, tylko zapraszam do czytania i komentowania :)


*******************************************************************************


Kiedyś, gdy byłam mała, mówiono mi, że jeżeli spotkam tego jedynego będę o tym wiedziała, że będę bardzo szczęśliwa .. na zawsze. Szkoda, że to okazało się zwykłą bajką bez happy endu. Co z tego, że takiego spotkałam jak nie mogłam z nim być. Czyli już nigdy nie mam być szczęśliwa? Wmawiałam sobie, że nie załamie się, że będę silna i któregoś dnia jeszcze się zakocham. Niestety z każdym dniem coraz mniej w to wierzyłam. Próbowałam jeść chociaż trochę, ale nie zawsze mi się udawało. Dziewczyny były bardzo zmartwione moim stanem, ale zapewniałam je, że nic mi nie będzie. Sally znała to zachowanie. Janet dopiero się uczyła i tak naprawdę nie chciałam, żeby mnie taką widziała. Nawet przestała spotykać się ze swoim chłopakiem, tylko po to aby być przy mnie. Nie chciałam, żeby tak się poświęcała i nie chodziła na randki, ale była tak samo uparta jak … Mike. Ehh .. wciąż ciężko jest mi wypowiedzieć jego imię. Czasami, gdy patrzyłam się pustym wzrokiem w okno, przypominały mi się te wszystkie chwile z nim spędzone. To był najpiękniejszy czas w moim życiu. Szkoda, że się skończył. Wszystko prysnęło jak bańka mydlana.
- Rose? - to była mama.
- Hm?
- Jak długo tak zamierzasz? To do niczego nie prowadzi.
- Wiem … ale nie umiem inaczej. Nawet jeśli On próbuje żyć jak dawniej, to ja tak nie potrafię, rozumiesz?
- Tak .. rozumiem skarbie i jestem pewna, że jemu jest tak samo ciężko.
- Jasne.
- Eh .. masz prawo czuć złość .. - odwróciłam się do niej.
- Jedyne co czuje to smutek i pustkę, której nikt nie wypełni. Ufałam mu bezgranicznie. Wiedział o mnie wszystko .. więcej niż Wy .. - czułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Chciałabym Ci jakoś pomóc ..
- Nie możesz … nikt nie może.
- Tylko On – na te słowa, ponownie odwróciłam się do okna.
- To już nie ma znaczenia. Niech będzie szczęśliwy.
- Nie mów tak. Wiem, że tak nie myślisz.
- Proszę .. zostaw mnie samą.
- Janet i Sally zaraz przyjdą.
- Czyli na ten czas Ty mnie pilnujesz.
- Bo się martwimy o Ciebie.
- Ale nie jestem już dzieckiem, a wy mnie tak traktujecie.
- Wcale nie .. zostawię Cie samą.
- W końcu – czułam jej wzrok na sobie, a po chwili usłyszałam, że wyszła. Czy ja nie mogę sama o sobie decydować? Nie miałam myśli samobójczych, po prostu było mi źle. Nie wierzyli mi. Tak jak mama mówiła, dziewczyny przyszły parę minut później
- Rose? - usłyszałam ponownie.
- Co? - nie odwróciłam się.
- Zejdziesz za chwilę do salonu?
- Po co?
- Po prostu przyjdź, dobrze? - kiwnęłam tylko głową, że przyjdę. Na moje szczęście znowu zostałam sama w pokoju. Poszłam do łazienki i spojrzałam w swoje odbicie. Wyglądałam koszmarnie.
- Michael by się Ciebie przestraszył – usłyszałam za sobą i zobaczyłam w odbiciu Sally.
- Proszę .. nie chce o nim mówić … zaraz przyjdę, ok?
- Dobrze – wyszła. I po co Ona mi o nim przypomina, gdy próbuje zapomnieć. W ten sposób nigdy nie wymarzę Go z pamięci. Przemyłam twarz zimną wodą i zeszłam na dół do salonu. Zobaczyłam rodziców i dziewczyny.
- Siadaj – powiedział łagodnie tata. Usiadłam.
- To o co wam chodzi, hm?
- Martwimy się o Ciebie.
- To już wiem. Coś jeszcze? Bo jak nie to wracam do siebie.
- Przemyśleliśmy to z mamą i uważamy, że … powinnaś się zgodzić na terapię ..
- Słucham?! Znowu zaczynacie?! Znowu chcecie się pozbyć problemu?!
- To nie tak ..
- A jak?! Do cholery jasnej! Zajmijcie się może sobą, co?! Dajcie mi spokój! - ubrałam kurtkę i buty i wyszłam od razu z domu. Poszłam do tego parku, gdzie Mike wtedy przyszedł i zaczęła się nasza przygoda z problemami. Usiadłam na tej samej ławce i powróciłam wspomnieniami – Mike nie pozwolił by mnie znowu zamknąć u czubków .. zaopiekował by się mną jak wtedy .. boże .. - rozpłakałam się na dobre. W głębi duszy chciałam, żeby tutaj przyszedł, objął i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Wróciłam do domu dopiero po kilku godzinach. Nadal wszyscy siedzieli w salonie.
- Gdzie się podziewałaś? - zapytała mama – Martwiliśmy się o Ciebie.
- Serio? To nie wasza sprawa i nie wybieram się na żadną terapię – poszłam do siebie i się położyłam. Zasnęłam zmęczona tym wszystkim.
Usłyszałam, że ktoś wymawia moje imię. Otworzyłam zaspane oczy i ujrzałam … Michaela? Siedział na skraju łóżka i patrzył się na mnie.
- Co ..
- Ćśśś .. - przerwał mi – Wiem, że popełniłem błąd … największy błąd w moim życiu, ale zrozumiałem i uświadomiłem sobie, że kocham Cie najbardziej na świecie, dlatego nie potrafię żyć bez Ciebie. Przysięgam, że już nigdy nie zachowam się jak palant i nie będziesz przeze mnie płakała. Wybaczysz mi? Ten ostatni raz? - patrzyłam na niego uważnie i się rozpłakałam – Skarbie .. ?
- Tak … wybaczę Ci .. ja Ciebie też kocham i tylko z Tobą chce spędzić resztę życia – przytulił mnie z całych sił, a ja się w niego wtuliłam – Nawet nie wiesz jak czekałam aż to zrobisz.
- Powiedziałaś, że chcesz spędzić ze mną resztę życia, tak?
- Tak i jestem tego pewna – odsunął się ode mnie. Wstał i uklęknął przed łóżkiem. Wyciągnął niewielkie pudełeczko z kieszeni, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zasłoniłam usta dłonią, bo domyślałam się co się święci. Otworzył je, a moim oczom ukazał się pięknie pierścionek – O Boże …
- Kochanie .. zostaniesz moją żoną? - zebrały mi się łzy, ale tym razem były to łzy szczęście. Uśmiechnęłam się.
- Tak! - i wtedy … poczułam, że ktoś mnie szarpię za ramię. Otworzyłam oczy. Nade mną stała Sally i Janet. Aż podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam się za nim rozglądać. Nie było Go. Przyglądały mi się uważnie i nic nie rozumiały.
- Miałaś zły sen? Mówiłaś coś, dlatego Cie obudziłam – wytłumaczyła się Janet.
- Nie … to nie był koszmar – objęłam swoje nogi i oparłam brodę o kolana. To był tylko sen. Najpiękniejszy sen, tylko dlaczego akurat taki? Dlaczego teraz? Było mi strasznie smutno, ale nie płakałam. Nie pytały co mi się śniło i dziękowałam im za to. Nie umiałabym im to opowiedzieć bez łez – Długo spałam?
- Ze trzy godziny. Lepiej się czujesz?
- Wyśmienicie.
- Głupie pytanie, ale musisz wziąć się w garść, tylko nie krzycz – zasłoniła się rękami jak przed atakiem. Trochę mnie to rozbawiło – Chwila .. Ty się uśmiechasz? Sally widzisz to samo co ja?
- Tak i też jestem w szoku.
- Oj przestańcie. Wiesz … jesteś do niego podobna nie tylko z wyglądu.
- No chyba żartujesz. Jestem ładniejsza – zadarła zabawnie nos ku górze – Poza tym w głowie mam mózg zamiast siana.
- Coś takiego – dogryzła jej Sally – Kto by pomyślał, że coś tam w ogóle masz.
- No przepraszam bardzo, ale mam więcej rozumu niż On.
- Taa ..
- Sally! Nie chcesz, żebym do Ciebie podeszła.
- Czekam.
- Masz szczęście, że mi się nie chce – Sally się tylko zaśmiała.
Wiedziałam, że robią to specjalnie, żeby mnie rozśmieszyć, ale w dużej części był to wymuszony uśmiech. Sally pewnie to wyczuła. W końcu zna mnie tyle lat i wie o mnie wszystko. Do wieczora tak się sprzeczały. Myślały, że dzięki temu nie myślę o nim. To nie prawda. Cały czas myślałam. W pewnym momencie Janet wyszła i miała niedługo wrócić.

                                                                          ******

Ciągle siedziałem w tym pokoju. Tak w ogóle to był ten sam pokój, w którym byłem z Rose, gdy ten sukinsyn podał jej narkotyki. Ciągle miałem ochotę Go za to zabić. Mimo wszystko, to były piękne chwile, bo byłem tutaj z nią. Mogłem się nią zaopiekować i pokazać, że naprawdę mi zależy. Co z tego. Przecież teraz zachowałem się jak najgorsza świnia. Była dla mnie najważniejsza. Leżałem na łóżku, gapiąc się w sufit, gdy usłyszałem dźwięk wiadomości. Niechętnie wziąłem telefon do ręki i odczytałem ''Z tej strony Twoja marnotrawna siostra. Będę Cie dręczyła tak długo aż w końcu pójdziesz po rozum do głowy, jasne? Inaczej się Ciebie wyrzeknę i nie żartuje.'' Czego Ona ode mnie oczekiwała? Jasne, że za nią tęsknie, ale nie mogę tam pojechać. Nie po tym co zrobiłem. Nie zmieniłem pozycji do późnego wieczora. Wiedziałem jedno. Janet nigdy nie rzuca słów na wiatr. Usiadłem i wziąłem do ręki zdjęcie, na którym jestem razem z Rose. Wyglądała tak pięknie. Zresztą zawsze tak wyglądała. Odłożyłem zdjęcie i złapałem się za głowę. Co mam robić? On jej zrobi krzywdę jeżeli wrócę. Po chwili namysłu, zdecydowałem. Ubrałem się do wyjścia i wyszedłem z hotelu. Wsiadłem do auta i ruszyłem. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Moi ochroniarze będą jej pilnować. O ile mi wybaczy. Zatrzymałem się pod jej domem. Trochę minęło zanim odważyłem się wysiąść i zapukać. Otworzył mi Pan Baker.
- Dobry wieczór – powiedziałem nie pewnie.
- No witaj. Co Cie tutaj sprowadza?
- Przyjechałem bo … chce to naprawić.
- Nie uważasz, że na to jest już za późno? Zraniłeś ją.
- Wiem .. zdaje sobie z tego sprawę, ale naprawdę ją kocham .. proszę dać mi szanse.
- Mnie nie proś o szansę, tylko moją córkę.
- Więc .. wpuści mnie Pan? - chwilę na mnie popatrzył i przepuścił w drzwiach. Wszedłem do środka. Do holu weszła mama Rose.
- Co tutaj robisz? Za mało wyrządziłeś krzywdy?
- Przepraszam za wszystko .. chce to naprawić .. proszę tylko o jedną szansę .. - patrzyła na mnie.
- Eh … dobrze, ale Rose chyba już śpi.
- Nie będę jej budził. Chce ją po prostu zobaczyć i potem porozmawiać, a raczej prosić o wybaczenie.
- To jej decyzja, ale mnie zawiodłeś Michael.
- Nie chciałem .. naprawdę.

- Wierzę Ci, ale słowa nie cofną czasu – odeszła. Po chwili byłem już u Rose w pokoju. Cichutko wszedłem, żeby jej nie obudzić, bo faktycznie już spała. Chciałem ją przytulić i już nigdy nie wypuszczać z objęć. Stałem w progu drzwi i po prostu się na nią patrzyłem …  

sobota, 21 marca 2015

Bad Girl 59

Witajcie Kochani! Powróciłam!
Tak, tak wiem. Bardzo dawno nic tutaj nie dodawałam, ale nie zakończyłam tego opowiadania i nic ani nikt nie sprawi, że przestanę je pisać, bo mam mnóstwo pomysłów na nie. Nie wiem, czy ktoś tutaj w ogóle jest jeszcze, ale jeżeli tak to zostawcie po sobie komentarz. Postaram się dodawać notki na przemian. Czyli za tydzień zapraszam na Betty. Miłego czytania :)

                                                                          ********

Leżałam skulona na łóżku. Łzy nie miały zamiaru przestać wydobywać się z oczu. Jak On mógł mi to zrobić? Nam jak mógł? Wszystko miało być już dobrze. Nic z tego nie rozumiałam. Ale pomimo złości jaką do niego czułam, wiedziałam, że nie mógł mnie tak nagle przestać kochać. Może się zagubił? Boże! Co ja robię? Bronię Go! Porzucił mnie jak śmiecia w najmniej oczekiwanym momencie, a ja Go bronię. Kochałam tego drania i nie mogłam przestać. Nie chciałam z nikim rozmawiać, ale mama nie dawała za wygraną.
- Rose tak nie można. Powiedź co się stało?
- Chcesz wiedzieć?! - prawie krzyknęłam i podniosłam zapłakaną twarz – Rzucił mnie! Zadowolona jesteś?! A teraz możesz już wyjść!
- Ale ..
- Chce zostać sama! Poza tym to już bez znaczenia – wtuliłam się w poduszkę. Usłyszałam, że wyszła. Nie wiem kiedy zasnęłam. Śnił mi się. Obudziłam się zlana potem. Sisi to zauważyła i podeszła, ale kazałam jej odejść. Ona też mi Go przypominała. Odeszła i widziałam, że też była smutna. Chwile się w nią wpatrywałam bez żadnych emocji. Nie mogłam już spać i nie chciałam. Siedziałam na łóżku z podkulonymi nogami pod brodę. Gapiłam się w jeden punkt. Myślałam o nim. Nie potrafiłam inaczej. Drzwi się otworzyły, ale nie spojrzałam w ich stronę.
- Rose? - to była Sally. Usiadła obok mnie na łóżku – Co się dzieje? Nie odbierasz telefonów i sama też nie dzwonisz – milczałam – Słyszysz mnie? Rose! Do cholery!
- Chce być sama – odpowiedziałam bez emocji.
- Nic z tego. Nie wyjdę dopóki się nie dowiem o co chodzi. Przecież widzę w jakim jesteś stanie. Chodzi o Michaela? W ogóle gdzie On jest? - na to imię zareagowałam płaczem. Przytuliła mnie i czekała aż coś powiem.
- Zostawił mnie – powiedziałam przez łzy.
- Co? - trochę się oddaliła, żeby na mnie spojrzeć – Co Ty mówisz?
- Przyjechał i .. powiedział, że musimy się rozstać .. - kolejna fala nowych łez.
- Ciii … już dobrze ..
- Nie jest dobrze …. dlaczego On to zrobił? Przecież się kochaliśmy .. a może mi się tylko wydawało.
- Nic z tego nie rozumiem, ale musi być jakiś powód. Nic Ci nie powiedział?
- Nic .. kazałam mu się spakować i wyjść … i po prostu sobie wyszedł … dlaczego? - spojrzałam na nią – Dlaczego mi to zrobił?
- Dowiem się, dobrze? Tak nie może być. Żaden facet nie będzie w ten sposób traktował mojej przyjaciółki. Zostanę z tobą dzisiaj.
- Nie …
- To nie było pytanie. Martwię się, że możesz znowu zrobić coś głupiego – chciałam już coś powiedzieć – I tak Ci nie wierzę. Dlaczego mi nie powiedziałaś od razu?
- Nie mogłam … nie byłam w stanie.
- Janet wie?
- Też nie i nie mów jej.
- No dobrze – o wilku mowa. Janet weszła do mojego pokoju. Zobaczyła w jakim jestem stanie i uśmiech zamienił się w smutek.
- Boże .. dlaczego płaczesz? - usiadła po drugiej stronie. Nie potrafiłam znowu o tym opowiadać – Co On tym razem zrobił? - spojrzałam na nią z miną, która pytała skąd wie – Znam swojego brata i mam racje, tak? - pokiwałam tylko głową – Powiedź – pogłaskała mnie po ramieniu dla wsparcia. Spojrzałam na Sally, żeby mnie wyręczyła.
- Ehh … znowu się rozstali ..
- Co?! - Janet aż wstała – Czy On na głowę upadł?! A tym razem dlaczego?
- Nie powiedział.
- No tak .. cały mój braciszek. Ależ jestem wściekła na tego idiotę! Najpierw o Ciebie walczy, a potem mówi, że to koniec. I to On chce mi mówić z kim mam się spotykać – zaśmiała się – Już ja sobie z nim porozmawiam i to dobitnie.
- Janet, nie – powiedziałam.
- Nic z tego. Niech się w końcu zdecyduje. Już ja mu wygarnę, że z kapci wypadnie. Co On sobie wyobraża. Bożeee .. co za człowiek – zabrała swoje rzeczy i wyszła.
- No i po co Ona do Niego pojechała.
- Dobrze zrobiła. Sama chętnie bym mu wygarnęła co myślę – położyłam się plecami do Sally – Przynieść Ci coś do jedzenia albo picia?
- Nie chce nic.
- Znowu zaczynasz.
- Ja?! Co zaczynam?! Nikt nie każe Ci tutaj siedzieć! - wydarłam się.
- Możesz krzyczeć, ale i tak zostanę. Nigdy się nie przestraszyłam Twojego krzyku – niestety, pomyślałam – To tylko …
- Tylko mi nie mów, że to kolejny facet, bo nie ręczę za siebie – wycedziłam przez zęby – Dobrze wiesz, że tym razem było inaczej. To było prawdziwe i nie mam siły znowu tego tłumaczyć. Wiesz w co chcesz.
- Mam nadzieje, że Janet przemówi mu do rozsądku.
- A ja mam to gdzieś.

                                                                                *****

Siedziałem w hotelowym pokoju w fotelu. Życie straciło zupełnie sens. Wiem, że znowu się nad sobą użalam, a tak naprawdę sam do tego doprowadziłem. Najbardziej się nienawidziłem za to, że znowu Rose przeze mnie cierpi. Przysięgałem jej coś innego. Nie jestem jej wart, wiem o tym, ale nigdy nie przestanę jej kochać. Bałem się reakcji mojej mamy. Wiedziałem, że też to przeżyje, bo bardzo chciała aby nam się udało. Wstałem i podszedłem do okna. Była piękna pełnia i patrzyłem w księżyc, myśląc o niej. Mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz i zrozumiesz, że zrobiłem to dla Ciebie. Chociaż moje serce było złamane, to tak musiało już pozostać. Usłyszałem pukanie do drzwi. Nikogo się nie spodziewałem. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, do pokoju wparowała niczym burza, wściekła Janet.
- Czyś Ty postradał zmysły?!
- Nic nie rozumiesz ..
- Więc mnie oświeć, bo jak dla mnie to robisz z tej dziewczyny ..
- Nie kończ, bo to nie prawda.
- Nie?! Ty ją w ogóle kochasz?
- Jak może o to pytać. Dobrze wiesz, że tak.
- Jakoś tego nie widać. Dziewczyna jest załamana, bo Tobie znowu coś odbiło!
- Nie wiesz o co chodzi i się nie wtrącaj.
- Właśnie będę się wtrącała, bo Ona przez Ciebie cierpi, cholera jasna! Wiesz kim Ty jesteś?! - odwróciłem się do niej – Tchórzem! Tak, dobrze słyszałeś. Tak nie zachowuje się osoba, która kocha.
- A osoba, która kocha naraża życie ukochanej?!
- O czym Ty gadasz?
- Powiedziałem to nie Twoja sprawa. Zrobiłem to dla niej.
- Czy Ty siebie słyszysz?! - podeszła do mnie, wzięła za fraki i spojrzała mi w oczy – Braciszku .. proszę .. weź się w garść i jedź do niej. Miałeś takie plany. Kupiłeś nawet pierścionek, a teraz co? Ona jest w bardzo kiepskim stanie. Chcesz tego?
- Wiesz, że nie … chce być przy niej, ale nie mogę … przy mnie grozi jej niebezpieczeństwo.
- A bez Ciebie? Myślisz, że sobie poradzi? Jeżeli mi nie chcesz powiedzieć, to chociaż jej powiedź o co chodzi. Zasługuje na to, nie uważasz?
- Eh .. masz racje, ale gdy ją zobaczę … - opuściłem głowę.
- To nie będziesz umiał odejść – dokończyła.
- Tak …
- I bardzo dobrze. Musicie być razem. To jest Wam pisane.
- Janet … kocham ją ponad życie. Jest dla mnie wszystkim.
- Więc jedź do niej. Teraz. Od razu. Powiedz jej to i nigdy więcej nie dawaj powodu do płaczu. Nie zaakceptuje innej, słyszysz? - uśmiechnęła się.
- Nie martw się. Nie będzie innej, ale z Rose też nie będę.
- Nie mam na Ciebie słów. Nie odpuszczę Ci i będziesz musiał do niej pojechać. Jak nie teraz to jutro. Chyba nie chcesz mieć ze mną do czynienia.
- No nie chce, ale ..
- Nie ma żadnego ''ale''. Nie kłóć się z kobietą.
- Jesteś moją siostrą.
- A siostra to facet? Dobra przyjechałem tylko, żeby Ci przemówić do rozumu i mam nadzieje, że chociaż trochę mi się udało. Jeżeli ją kochasz i kochałeś, to pojedziesz do niej. W przeciwnym razie …
- W przeciwnym razie co?
- Ty już wiesz co. Przemyśl to. Ja już muszę iść – poszła w stronę drzwi.
- Do niego?
- Znowu zaczynasz? Eh .. nie, nie do niego. Wracam do Rose. Jest u niej Sally. Potrzebuje wsparcia, a najbardziej potrzebuje Ciebie.
- Jedź już do niej – otworzyłem jej drzwi. Zanim wyszła, popatrzyła na mnie.
- Nawet w takiej chwili jesteś uparty. Mam nadzieje, że się opamiętasz zanim nie jest za późno – wyszła. Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie plecami. Przymknąłem oczy. Wiedziałem, że Janet miała racje. Może wszystko się ułoży, może ktoś da jej szczęście na jakie zasługuje. Po godzinie lokaj przyniósł mi kolacje.
- Przepraszam, ale ja nie zamawiałem.
- Pan Jackson?
- Zgadza się.
- Więc dostaliśmy zamówienie na to nazwisko i do tego pokoju.
- To jakaś pomyłka. Proszę zabrać kolacje – zamknąłem drzwi. No tak. Już wiedziałem kto za tym stoi. Janet. Chciała, żebym jadł, ale po co? Jestem żałosny. Użalam się nad sobą jak małe dziecko.

                                                                            *****

Kiedyś pilnowała mnie tylko Sally, a teraz i Janet. Chciałam jakoś się ich pozbyć, ale nie dały się. Na przemian namawiały mnie do jedzenia. Jedynie co chciałam to spać. Minęły dopiero dwa dni od tamtego wydarzenia. Sisi opiekowały się dziewczyny. Ja nie byłam w stanie.
- Zobaczysz, że przemyśli wszystko i przyjedzie – powiedziała Janet.
- To nie ma znaczenia. Już podjął decyzje i skoro tak chce, to trudno.
- Rose …. nie udawaj, że jest Ci wszystko jedno.
- Przestań! Skoro jemu jest, to czemu ja mam zachowywać się inaczej?
- Kocha Cie.
- Żartujesz? Jakoś w dziwny sposób to okazuje. Nawet mi nie powiedział, dlaczego ze mną zerwał.
- Mi też nie powiedział, ale musiał mieć powód.
- Pewnie .. a tym powodem jest inna.
- W to nigdy nie uwierzę. Można powiedzieć o nim wszystko, ale nie to, że by Cie tak potraktował. Wierze, że Ci to wyjaśni wszystko.
- A nawet jeżeli? Co z tego?
- Nie chcesz już z nim być? - spojrzałam na nią tylko – Tak myślałam.
- Gdzie jest Sally?
- Poszła porozmawiać z Twoimi rodzicami.
- Po co? - trochę się przestraszyłam.
- Nie powiedziała. Wszyscy chcemy Ci pomóc.
- Sama sobie poradzę – Janet westchnęła.
- Eh .. jak Wy się dogadaliście, to ja nie wiem. Tak samo uparci.
- Jak widzisz nie udało nam się. Janet? Jak … jak On się trzyma?

- Tak samo jak Ty – zrobiło mi się smutno jeszcze bardziej. Możliwe, że gdyby przyjechał i wszystko wyjaśnił … wybaczyłabym mu, ale wiedziałam, że pewnie tego nie zrobi. Jego wybór. Bardzo cierpiałam, ale jakoś sobie poradzę.