niedziela, 11 czerwca 2017

Bad Girl 70

Witajcie.
Znowu po długiej przerwie, która mi się nie podoba, ale uwierzcie, że trudno jest mi pisać jak kiedyś po tych ostatnich wydarzeniach w moim życiu. Nie, nie wypaliłam się, bo dobrze wiem jak ma się potoczyć to opowiadanie dalej. Naprawdę postaram się wrzucać częściej. Jeżeli oczywiście ktoś to nadal czyta. Spręże poślady i wezmę się za pisanie bardziej. Co do mojego drugiego opowiadania o Betty, to oczywiście będę też je dalej pisała, gdy zakończę pierwszą część tego. A tymczasem nie przedłużam i zapraszam do czytania oraz wyrażania swojej opinii.


*****

Straciłam całkiem poczucie czasu. Nie wiedziałam ile już minęło godzin albo dni. Byłam strasznie zmęczona, ale wytrwale byłam przy nim. Przez to wszystko zapomniałam, że nie powinnam pić kawy. Niestety Janet zauważyła pusty kubek po kawie. Nieźle mi się od niej usłyszało, ale słusznie. Miała rację, że nie powinnam zapominać o sobie, a co najważniejsze o dziecku. Musiałam jej obiecać, że już tak nie postąpię. Patrzyłam się na niego i prosiłam w duchu, żeby już się obudził. Po jakimś czasie zobaczyłam, że otwiera oczy. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Boże … Mike .. - aż Go chciałam przytulić, ale wolałam być ostrożna. Spojrzał na mnie słabo – Idę po lekarza – wybiegłam z sali do gabinetu lekarza. Wrócił razem ze mną.
- Nareszcie Panie Jackson – zaczął Go badać – Jak się Pan czuje?
- Tak sobie – cicho odpowiedział. Spojrzał na mnie i znałam to spojrzenie. Widział, że byłam przy nim cały czas.
- Zaraz podamy Panu leki przeciwbólowe. Teraz już wszystko powinno być dobrze – uśmiechnął się w moją stronę i po chwili wyszedł. Aż się popłakałam.
- Kotku .. nie płacz ..
- To ze szczęścia, głuptasie – jednak ostrożnie i delikatnie przytuliłam się do niego – Tak bardzo się bałam, że ..
- Ćśś .. nie zrobiłbym wam tego. Pokaż mi się – zmusił mnie, żebym na niego spojrzała – Wiedziałem … byłaś tutaj cały czas .. prawda? - opuściłam głowę.
- Nie mogłam Cie zostawić. Chyba bym zwariowała w domu – znowu mi łzy popłynęły.
- Wiem kochanie. To teraz jedź i odpocznij. Proszę. Już mi nic nie będzie.
- Ale ..
- Nie ma żadnego ''ale''. Musisz teraz dbać o siebie – nie spuszczałam z niego wzroku.
- Nie masz pojęcia jak mi brakowało tej stanowczości.
- Heh przynajmniej trochę odpoczęłaś.
- Nie mów tak – trzymałam Go za łapkę – Eh .. czy to zawsze przeze mnie musisz trafić do szpitala? Już raz prawie straciłeś życie.
- Ale dobrze wiesz, że to nie Twoja wina. Ale ale Ty nie zmieniaj tematu. Masz jechać do domu i to już.
- Ale stęskniłam się za Tobą – chwilę na mnie patrzył.
- Zbliż się – wykonałam prośbę. Dotknął mój policzek po czym poczułam jego ciepłe usta na moich.
- Strasznie mi tego brakowało. Ale nie przemęczaj się. Na pewno chcesz, żebym pojechała?
- Przecież wiem, że i tak wrócisz po paru godzinach.
- Hehe oj tam. Muszę powiadomić jeszcze Janet – wykręciłam do niej numer. Po paru sygnałach odebrała.
- Słucham?
- Dobrze, że słuchasz – słychać było radość w moim głosie.
- Nie .. nie mów, że się obudził.
- Hehe tak. Właśnie otworzył oczy – patrzyłam na niego.
- O Boże! Aaaa! Powiedź, że już jadę – nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo się rozłączyła.
- Jedzie mam rację?
- Jak byś zgadł. Myślałam, że ogłuchnę. Niedługo będziesz miał na głowie wariatkę.
- Oj tam jedna czy dwie to mi bez różnicy.
- No wiesz co? Powinnam się obrazi, ale widzę, że Ci lepiej, więc tym razem Ci odpuszczę.
- I tak byś nie zdołała się na mnie gniewać.
- A chcesz się założyć? Poczekaj aż stąd wyjdziesz.
- Tylko tak mówisz.
- Hmm a mówi coś Ci … celibat? - spojrzał na mnie w milczeniu.
- Nie mówisz poważnie … nie zrobisz mi tego znowu .. no kochanie – chciało mi się śmiać.
- Wiesz jeżeli będziesz grzeczny, to to przemyślę – musnęłam jego usta.
- Za bardzo mnie pragniesz.
- I kto to mówi – patrzyłam na niego i jego usta. Nie mogłam się powstrzymać i znowu Go pocałowałam czule.
- No proszę proszę. Zostawić dzieci samych na chwilę i już się będą miziać – już po głosie poznałam kim jest osoba, która weszła. Oderwałam się od Michaela i rozbawiona spojrzałam w jej stronę – Już Cie zaczęła molestować? - podeszła.
- Jak widzisz nie miałem nic przeciwko – wywróciła oczami.
- Niewyżyci jak słowo daje – przytuliła Go – Nareszcie do nas wróciłeś braciszku. Nie masz pojęcia jak mama się ucieszyła, gdy jej powiedziałam. Potem przyjedzie z chłopakami. Wiedziałam, że z tego wyjdziesz – normalnie buzia jej się nie zamykała jak zawsze.
- Janet – zwróciłam jej uwagę – Mike musi odpoczywać.
- No tak .. wybacz brat. Po prostu się cieszę.
- Nic się nie stało – no tak On nigdy nie widzi problemu. Cały Mike.

*****

Po tygodniu wypuścili Michaela ze szpitala. Nawet mi nie powiedział, że wychodzi. Zrobił mi tym niemałą niespodziankę. Od razu kazałam mu się położyć, żeby odpoczął po tym szpitalu. Jak zawsze chciał postawić na swoim, ale byłam nieugięta i nie miał wyjścia. W tym czasie zeszłam na dół do rodziców. Spojrzałam na miejsce w salonie, gdzie leżał mój narzeczony i zrobiło mi się smutno, gdy sobie przypomniałam.
- To Ty Rose? - usłyszałam mamę.
- Tak .. - poszłam do kuchni – Robisz obiad? Może Ci pomogę?
- Jeżeli masz ochotę. Mike śpi?
- Yhym .. nie chciał, ale widziałam, że szpital Go wymęczył.
- Wiadomo. Jest osłabiony, ale nie martw się. Będzie coraz lepiej.
- Mam nadzieje.
- Wszystko w porządku? - popatrzyła na mnie.
- Eh .. sama nie wiem. Cieszę się, że z tego wyszedł i już do mnie wrócił, ale .. i tak za chwilę Go nie będzie ..
- Co masz na myśli? Jak to nie będzie?
- Musi wyjechać w trasę .. na pięć miesięcy – robiło mi się coraz bardziej przykro.
- Żartujesz. Przecież jesteś w ciąży, a to prawie pół roku.
- Nie musisz mi mówić – usiadłam bezradnie – Przecież nie mogę mu zabronić jechać. To jego praca.
- Praca pracą, ale to kupa czasu. Może ja z nim pogadam i jakoś przekonam.
- Lepiej nie. On nie chce jechać, ale musi. To nie jego wybór.
Resztę czasu spędziłyśmy przygotowując obiad i rozmawiając o tej całej trasie. Mama ciągle myślała jak sprawić aby został. Szkoda, że to nie było takie proste. Nie wiedziałam jak sobie bez niego poradzę i w ogóle jak wytrzymam tyle czasu bez niego.
- O wstałeś już? - powiedziała mama i spojrzałam za siebie.
- Na chwilę. W gardle mi trochę zaschło – podeszłam do niego.
- Mogłaś zawołać. Bym Ci przyniosła przecież.
- No tak, ale nic mi takiego nie jest. Nie chce Cie tak wykorzystywać.
- Tak naprawdę, to możesz mnie wykorzystywać jak tylko chcesz – dałam mu buziaka.
- Eghm .. mam wyjść? - wyszczerzyła się mama. Zaśmiałam się.
- Nie nie musisz. Jak coś zawsze możemy iść na górę – spojrzałam na niego znacząco.
- Kochanie .. wiesz, że ja zawsze chce, ale problem w tym, że nadal mam szwy na brzuchu.
- No tak .. - nagle straciłam nadzieje.
- Przepraszam skarbie, ale nadrobimy.
- Nic się nie stało. Naprawdę Misiu – słabo się uśmiechnęłam i dałam mu buziaka – Wracaj na górę. Zaraz Ci przyniosę coś do picia.
- Dziękuje – poszedł na górę. Popatrzyłam za nim i wróciłam do kuchni. Mama wytarła ręce i usiadła przede mną.
- Co się stało hm?
- Sama nie wiem, ale … - wstydziłam się jej przyznać.
- Śmiało.
- Jakoś nagle … naszła mnie ochota na .. no wiesz … - poczułam, że się czerwienie – Nie wiem dlaczego tak nagle.
- Hehe to są właśnie uroki ciąży moja droga.
- Czyli … chcesz mi przez to powiedzieć, że teraz tak będę miała?
- Tak i to w najmniej odpowiednim momencie.
- Super. Wiesz .. Mike mi nie odmawia, ale chodzi o to, że Go niedługo nie będzie i będę miała przerąbane.
- Dlatego już Ci współczuje, ale będzie chyba przyjeżdżał.
- No będzie, ale co z tego. Eh dobra idę mu zanieść sok. Mam Ci jeszcze w czymś pomóc?
- Już i tak pomogłaś. Naciesz się nim póki możesz.
- Szkoda, że nie mogę tak jak bym chciała – wzięłam szklankę z sokiem i poszłam na górę. Weszłam do pokoju, ale nie zobaczyłam Michaela – Hm? - po chwili wyszedł z łazienki w samym ręczniku. Zmierzyłam Go wzrokiem.
- Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko. Musiałem wziąć prysznic.
- N-nie .. skąd … mogłeś na mnie poczekać – uśmiechnął się i dopiero zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to na głos.
- Nie wiedziałem, że jesteś chętna – podszedł do mnie – Dziękuje za sok kotku – wziął szklankę i się napił – Skarbie wiem, że masz ochotę, bo ja też, ale za dwa dni ściągną mi szwy i już nie będę musiał uważać.
- Dwa dni … przecież to wieczność.
- Hmm .. - popatrzył na mnie uważnie – Od kiedy jesteś aż tak napalona?
- Możesz winić tylko i wyłącznie moją ciąże. Jak ja bez Ciebie wytrzymam .. - położyłam łapkę na jego nagim torsie. Spojrzał na to.
- Ale wiesz .. będę przyjeżdżał. Postaram się jak najczęściej.
- Tylko czy ja tyle wytrzymam.
- Co masz na myśli.
- A nic tak tylko sobie głośno myślę. Co jeśli na horyzoncie pojawi się jakiś przystojniak ..
- Nawet tak nie żartuj. Chyba bym Go zabił. Więc mam nadzieje, że tylko żartowałaś.
- No nie wiem nie wiem – dalej się z nim droczyłam – Nie wiem, czy wytrzymam.
- Dla Ciebie lepiej abyś wytrzymała – powiedział bardzo poważnie.
- Mmm .. nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale jesteś cholernie seksowny z taką stanowczością – nie mogłam się powstrzymać i Go pocałowałam – Wybacz .. wiem, że nie powinnam.
- Za tak przyjemną czynność nie musisz mnie przepraszać. Ale mówiłem serio co do tamtego.
- Wiem kochanie. Wiesz, że będę na Ciebie czekała. Nie będzie łatwo, ale dam radę.
- Prawidłowa odpowiedź – tym razem to On dał mi buziaka – Jesteśmy kwita. W ogóle to jak się czujecie? - położył łapkę na moim brzuchu. Spojrzałam na to.
- Hehe dobrze się czujemy .. bo jesteś z nami – pogłaskałam Go po policzku – Lubię gdy to robisz i będzie mi tego brakowało – przytuliłam się do niego.

*****


Dzień przed wyjazdem Michaela, pojechaliśmy jeszcze na USG. To nie był termin, ale chciał koniecznie zobaczyć nasze maleństwo na żywo. Chwilę czekaliśmy na lekarza. Jakoś się dziwnie stresowałam, gdy już leżałam i patrzyłam w ten monitorek. Widziałam radość na twarzy Michaela, ale to nie sprawiło, że poczułam się lepiej. Domyśliłam się, że to ma związek z jego wyjazdem, bo nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Postanowiłam maksymalnie wykorzystać ten dzień jak tylko się da i oczywiście noc. Będzie mi musiała wystarczyć na bardzo długo.