poniedziałek, 3 czerwca 2013

Bad Girl 2

- Dzięki, za to mój tatuś nic mi o tobie nie mówił – spojrzałam z wyrzutem na swojego ojca.
- Nadrobicie – powiedział i pokazał, żebym się uśmiechała.
- Chodźcie już na kolacje, bo wystygnie – zawołała mama. Jedliśmy w ciszy. Oczywiście ja jak zawsze siedziałam naprzeciwko Michaela. Cisze przerwał ojciec.
- Wspominałeś, że nagrywasz nową płytę.
- Tak, to prawda ale wyjdzie dopiero za jakieś 3 lata.
- O dlaczego tak późno?
- Chcę ja dopracować do perfekcji i przebić Thrillera, chodź wątpię, że mi się to uda.
- Na pewno. Masz niesamowity talent i podbijesz świat. Zobaczysz – nie mogłam już tego słuchać. Niedobrze mi się robiło od tego podlizywania się.
- Dziękuje.
- Rose co nic nie mówisz?
- A został jeszcze jakiś komplement, którego nie powiedziałeś? - jak zawsze musiałam być złośliwa - Ja idę do siebie. Mamo było pyszne – wstałam od stołu.
- To może byś tak zaprosiła Michaela do siebie?
- O matko. Dobra to chodź – odpowiedziałam obojętnie, a ten poszedł za mną. Weszliśmy do mojego pokoju.
- Ładny masz pokój – powiedział, siadając na skraju łóżka.
- Yhy – ja usiadłam na fotelu przy oknie.
- Więc … masz rodzeństwo? - zapytał. Pewnie chciał jakoś zacząć rozmowę.
- Nie.
- Ja mam aż 8.
- Taa wiem – chciałam, żeby jak najszybciej sobie poszedł. Podszedł do szafki i wziął ramkę ze zdjęciem w dłoń.
- Kto to?
- Mój chłopak, Eric.
- Jak to?
- Normalnie. Co mój tatuś Ci nie powiedział? A zresztą mniejsza o to. Eric jest wspaniały, chodzi nawet na karate – pochwaliłam się.
- Ja też chodziłem ale już przestałem – odpowiedział odkładając zdjęcie.
- Co za mocno dostawałeś po buźce? - chciałam mu dogryźć.
- Nie. Po co mam chodzić skoro już mam czarny pas – nie spodziewałam się takiej odpowiedzi i nie wiedziałam co teraz powiedzieć.
- Chcesz coś jeszcze?
- Hmmm niech pomyśle – podszedł do mnie. Co On do cholery wyprawia? - Chcę, żebyś ściągnęła tę maskę i pokazała mi swoją prawdziwą twarz.
- O czym ty do cholery gadasz?
- Dobrze wiesz o czym – cały czas się uśmiechał co mnie wkurzało – Nie jesteś taka …
- Skąd możesz wiedzieć jaka jestem? Nie znasz mnie!
- Widzę to w twoich oczach. W przeszłości zostałaś w jakiś sposób skrzywdzona, dlatego taka jesteś …. boisz się zostać znowu zraniona. Boisz się zakochać i zostać pokochaną. Byłaś miłą, nieśmiałą na komplementy, dziewczyną – milczałam – Mam rację? - nie mogłam dać mu tej satysfakcji.
- Nie, nie wiem o czym mówisz – założyłam ręce na piersiach.
- Czyżby? - zdecydowanie stał za blisko. Wziął moje ręce w swoje i spojrzał na wewnętrzną stronę nadgarstków. Zobaczył blizny. Spojrzał mi się prosto w oczy ale już się nie uśmiechał.
- Idź już – powiedziałam. Chciałam zostać sama. Puścił moje ręce i skierował się w stronę drzwi.
- Do zobaczenia – powiedział i wyszedł.
Skąd On do cholery to wszystko wiedział? Przecież nikomu o tym nie powiedziałam nawet rodzicom. Usiadłam na łóżku. Wszystkie wspomnienia wróciły. Łzy mimowolnie zaczęły spływać po policzkach. Nie chciałam być słaba ale to było silniejsze ode mnie. Ktoś otworzył drzwi.
- Zapomniałem kluczy – to był On. Znowu. Wytarłam szybko łzy, żeby nie zobaczył ale i tak zobaczył – Płakałaś? - usiadł przy mnie.
- Nie.
- Przecież widzę – musiałam Go zapytać.
- Skąd wiedziałeś, że ktoś mnie skrzywdził? - spojrzałam się na niego.
- Wszystko jest w oczach … wystarczy, że spojrzałem Ci w oczy i zobaczyłem ból. Tylko ślepiec tego nie zauważy – spuściłam głowę, bo nikt wcześniej tego nie zauważył – To ja już pójdę – wyszedł.
Moje życie było popaprane, żeby mnie wtedy nie uratowali była bym w lepszym świecie, a tak to tylko zabieram innym powietrze. Nie mam żadnych planów na przyszłość. Nie mam nawet siostry do, której bym się mogła zwierzyć. No mam przyjaciółkę Sally ale to nie to samo. Michael miał racje, bałam się w kimś zakochać i nie potrafię tego zmienić. Postanowiłam wziąć się w garść i poszłam wziąć prysznic. Wiedziałam, że tej nocy długo nie uda mi się zasnąć, a kiedy mi się już udawało to śnił mi się ten cały Jackson. To, że odgadnął moją przeszłość nie oznacza, że Go polubiłam. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej Go nienawidzę, bo mi przypomniał to o czym tak bardzo chciałam zapomnieć. Gdy usnęłam było po 3.
Obudziłam się o 9, od razu poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam, że mam podpuchnięte i czerwone oczy od płaczu. Po orzeźwiającym prysznicu, ubrałam się i zrobiłam sobie makijaż, żeby nie było widać, że płakałam. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu.
- Halo.
- Cześć to ja, Michael – jeszcze tego brakowało.
- Skąd masz mój numer? - palnęłam się w czoło - A no tak, jak mogłam zapomnieć, mój kochany tatuś Ci dał. Dobra ale gadaj czego chcesz, bo jestem zajęta – skłamałam.
- Chciałem się zapytać, czy wyjdziemy gdzieś razem.
- Nie, jestem już umówiona – nagle do głowy wpadł mi plan – A wiesz co? Dobra możemy gdzieś iść. Przyjedź po mnie o 19.
- Oki. Do zobaczenia – ja pierwsza odłożyłam słuchawkę.
No czego On ode mnie jeszcze chcę? Przecież wczoraj dałam mu wyraźnie do zrozumienia, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Ale miałam plan i zamierzałam się go trzymać. Musiał się udać i może wtedy da mi święty spokój. Jakoś inni, po tym jak dałam swój popis, uciekali gdzie pieprz rośnie, a ten wręcz przeciwnie. Ubrana, zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, jak zawsze byłam tam moja mama.
- Już wstałaś?
- Nie mogłam spać … poszedł? - zapytałam szeptem, wiadomo o kogo.
- Tak, jakąś godzinę temu. Wiem, że jesteś zła za wczoraj ale zrozum Go. Chcę dla Ciebie jak najlepiej.
- Wiem ale ja chcę sama ułożyć sobie życie. Czy to tak trudno zrozumieć? - miałam bardzo dobry kontakt z mamą. Do niej odzywałam się zupełnie inaczej niż do innych. Była dla mnie bardzo ważna ale nie potrafiłam się przed nią do końca otworzyć. Nie umiałam jej powiedzieć dlaczego wtedy chciałam się zabić. Było to dla mnie upokarzające i się tego wstydziłam.
- Córeczko – podeszła do mnie i objęła, dłońmi moje ramiona – Jesteś naszym jedynym dzieckiem i martwimy się o Ciebie. A ten Michael …. muszę Ci powiedzieć, że niczego sobie. Widziałaś jego tyłek?
- Mamo! Nie wierze, że to powiedziałaś. Ja w porównaniu do Ciebie nie patrzę na tyłki innych facetów, bo mam Erica.
- Ehh – westchnęła – Skończ z nim … proszę Cię, zanim nie jest za późno.
- O czym ty mówisz? - nie rozumiałam.
- Nie chcę Cie stracić. Myślisz, że nie wiem, że On bierze?
- Nie prawda! - zdenerwowałam się.
- Chcesz w to wierzyć ale wiesz jaka jest prawda.
- Nie będę tego słuchać – chciałam wyjść. Złapała mnie za ramie.
- Wierzysz w to co chcesz, a nie w to co widać. Błagam Cię zerwij z nim.
- Mamo posłuchaj – wzięłam jej dłonie w swoje – Gdyby brał to bym o tym wiedziała.
- On Cię oszukuje.
- Nie mogę … nie chcę. Nie chcę być sama.
- Daj Michaelowi szansę. Widziałam jak na Ciebie wczoraj patrzył. Podobasz mu się.
- On nie jest w moim typie.
- Wiesz, że to nie prawda. Jestem twoją matką i wiem jaki jest twój typ. Już zapomniałaś jak byłaś młodsza i mówiłaś mi o swoim wymarzonym mężu?
- Przestań – poprosiłam – Nie chcę tego słuchać.
- Przypomnieć Ci? - zaprzeczyłam głową – Gdzie się podziała ta moja mała córeczka? Tęsknie za nią, czy byś mogła ja zawołać?– zapytała się z uśmiechem.
- Odeszła i już nie wróci. Przykro mi ale już nie jestem tą samą Rose i nie będę – wyminęłam mamę i wzięłam kanapki – Idę do siebie.
- Porozmawiaj ze mną, tak dawno ze sobą nie rozmawialiśmy – ustałam na wpół schodów.
- O czym chcesz rozmawiać? O Michaelu, czy może o Ericu? Bo już się w tym pogubiłam.
- Nie tylko o nich, chce powspominać – nie wiedziałam co mam zrobić, zejść i wysłuchać to co ma do powiedzenia, czy ja olać. Wybrałam jednak pierwszą opcję,w końcu była moją matką i szanowałam ją. Obie usiedliśmy na kanapie w salonie.
- Zaczynaj – powiedziałam – Ale zanim zaczniesz powiedz mi dlaczego tak bardzo chcesz, żebym zerwała z Erickem?
- Już Ci mówiłam.
- Mówiłaś, że bierze ale co to ma wspólnego ze mną? Nawet jak bym się dowiedziała, że bierze to co mnie by to obchodziło, bym z nim zerwała i tyle.
- Nie rozumiesz? Przecież jak On bierze to Ty też możesz zacząć.
- Myślisz, że jestem taka głupia i bym się truła tym gównem? Brzydzę się narkotykami i ty powinnaś to najlepiej wiedzieć. Dobra zmiana tematu. Wiesz jakie jest moje zdanie i na tym skończmy.
- Uparta jak ojciec – uśmiechnęła się – Ale tak, naprawdę to chciałam porozmawiać o Michaelu i przypomnieć Ci jaki jest twój typ. Tylko mi nie przerywaj – pokiwałam głową i przygotowałam się na to co za chwile będzie – Pamiętasz jak miałaś 12 lat i nie było takiego dnia, w którym byśmy nie rozmawiały. Pewnego dnia powiedziałaś, że nigdy nie wyjdziesz za mąż, a ja Cię zapytała dlaczego, to odpowiedziałaś, że chłopcy w twojej szkole to skończeni idioci. Mówiłam Ci, że przyjdzie taki dzień, w którym znajdziesz tego wymarzonego i właśnie wtedy mi powiedziałaś. Miał mieć czarne jak kruk włosy, brązowe oczy, piękny uśmiech, którym by Cie witał co rano, a z charakteru. Powinien być wrażliwy, opiekuńczy, romantyczny i mieć poczucie humoru. A na końcu dodałaś i powiedziałaś, że jest to bardzo ważne, żeby był wyższy od Ciebie przynajmniej o głowę. Nie wiem czy nie zauważyłaś ale Michael spełnia wszystkie te cechy.
- Spełnia ale tylko z wyglądu, a jaki jest wewnątrz nie wiem.
- To nie sądzisz, że warto było by się przekonać? - rozmawialiśmy do 18. Nawet nie wiem kiedy nam to zleciało ale muszę przyznać, że miło było powspominać. Po skończonej rozmowie, poszłam do siebie i przebrałam się w luźne ciuchy. Mama chciała mnie za wszelką cenę przekonać do Michaela ale ja byłam nie ugięta. Może dlatego, że bałam się zmian? Nie wiem, pewnie tak. Postanowiłam zadzwonić do Erica.
- Hej to ja. Możemy się spotkać o 19:30 tam gdzie zawsze?
- Pewnie złotko, a co się nagle zmieniło, że chcesz gdzieś wyskoczyć?
- A wiesz, naszła mnie ochota – skłamałam. Pożegnaliśmy się i ubrana, czekałam na Michaela. Zabytkowy zegar, który wisiał w przedpokoju, właśnie wybił 19 i równo w tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi – Kurde jaki punktualny – powiedziałam do siebie. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
- Cześć … cieszę się, że się zgodziłaś spotkać – jak zawsze się uśmiechał.
- Nom to co jedziemy?
- Pewnie ale gdzie?
- Do klubu Tygrys.
- Do klubu? - zapytał, otwierając mi drzwi. To mnie trochę zaskoczyło, bo to pierwszy facet, który mi otworzył drzwi. Tej cechy nie wymieniłam w swoim ideale ale mi pasowała.
- Nie pasuje Ci? - zapytałam siedząc w samochodzie.
- Nie, może być – resztę drogi spędziliśmy w głuchej ciszy. Po 30 minutach dojechaliśmy na miejsce. Od razu zobaczyłam mojego chłopaka. Już nie czekając, aż Michael mi otworzy drzwi, sama wysiadłam i rzuciłam się na szyje Ericowi. Po daniu całusa w usta, odwróciłam się, żeby zobaczyć minę Michaela. Stał przy samochodzie i z tego co wyczytałam był wściekły. Podeszłam do niego z Erickem.
- Michael poznaj mojego chłopaka Erica – powiedziałam zadowolona. Eric wyciągnął dłoń ale Michael nie uścisnął jej – Dobra to chodźmy do środka, bo zimno się robi (zapomniałam dodać, że jest styczeń). Już mieliśmy wchodzić ale obejrzałam się czy Michael idzie ale On stał przy samochodzie, odwrócony do mnie tyłem – Idziesz? - zapytałam stojąc za nim, Eric został przed klubem.
- Nie, dzięki. Nie lubię trójkątów – odwrócił się do mnie – Bawcie się dobrze – chciał wsiąść do samochodu.
- O co Ci chodzi? Najpierw chciałeś się spotkać, a teraz odwalasz takie scenki?
- Dobrze wiem, że zrobiłaś to specjalnie, żeby mnie spławiać. Gratuluję, udało Ci się – wsiadł i odjechał. Przez chwile stałam w jednym miejscu. Dopiero jak Eric mnie zawołał to poszłam do klubu.
- Ale obiecaj, że się nie upijesz jak ostatnio – powiedziałam do Erica.
- Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą – zawsze tak mówił. Zamiast dobrze się bawić to ja po jednym tańcu usiadłam przy barze. On gdzieś poszedł w tango jak zawsze. Dziwnie się czułam. Cały czas miałam przed oczami twarz Michaela. Widziałam te duże, smutne oczy, które patrzały się na mnie z wściekłością. Czyżby dopadły mnie wyrzuty sumienia? Spojrzałam na zegarek, była 2 w nocy. Postanowiłam poszukać Erica, bo chciałam już wracać ale nigdzie Go nie mogłam znaleźć. Ubrałam kurtkę i wyszłam. Wiedziałam, że o tej porze nie powinno się wychodzić ale nie chciałam już dłużej tam siedzieć. Szłam pustymi ulicami. Bałam się i co chwila odwracałam czy nikt za mną nie idzie. Było cholernie zimno. Po 5 minutach drogi usłyszałam samochód. Zwalniał.
- Gdzie zgubiłaś swojego Ericzka? - poznałam ten głos. To był Michael.
- Odwal się – szłam dalej.
- Wsiadasz czy nie?
- Nie!
- Jak chcesz – odjechał, a ja głupia żałowałam, że tak powiedziałam ale 200 metrów dalej się zatrzymał. Nie chciałam pokazać, że chcę, żeby mnie podwiózł. Szłam tym samym krokiem – To nie jest najlepsza okolica, żebyś szła sama – postanowiłam, że wsiądę. Żadne z nas się nie ode dzwało. Po 20 minutach byliśmy na miejscu.

- Dzięki – powiedziałam i spojrzałam się na Niego. Był nadal zły, a mimo to podwiózł mnie. Nie odpowiedział. Weszłam po cichu do domu. Poszłam wziąć prysznic i zmęczona padłam na łóżko.

3 komentarze:

  1. No nie mogę, wciągnęło mnie :D. Nie jest monotonne,ani zwyczajne, jak wszystkie inne opowiadania. Gdyby nie to, że już muszę lecieć to czytałabym dalej. Jutro dokończę.

    OdpowiedzUsuń