Kolejny raz obudziłam się przez
koszmar, który mi się śnił. Była 5 nad ranem i wiedziałam, że
już nie zasnę. Położyłam się i odruchowo spojrzałam na
telefon. Wzięłam Go do ręki i nic, ani jednej wiadomości, ani
nieodebranego połączenia. Nie wiem dlaczego ale zrobiło mi się
smutno. Nikogo nie obchodzę, nawet Michael nie zadzwonił. Boże, co
ja gadam. Przecież nawet nie jesteśmy przyjaciółmi. Ale pomimo
wszystkiego czułam, że czegoś mi brakuje. Bym chciała teraz
przytulić się do silnego ramienia, przy którym czułam bym się
bezpiecznie. Muszę wziąć się w garść, bo przecież nic samo nie
przyjdzie, nawet już Michael ma mnie gdzieś i się nie odzywa, a
może coś się mu stało? Może pójdę do niego? Nie, to raczej
niemożliwe, bo nie wiem gdzie mieszka, a ojca na pewno nie zapytam,
bo by zaczął coś podejrzewać. I tak mi czas minął. Za oknem
zaczęło już świtać. O 8 wstałam, wzięłam prysznic, ubrałam
się i zeszłam na dół, ku mojemu zdziwieniu ojciec jeszcze był.
Przywitałam się i poszłam na śniadanie.
- Jest dzisiaj jakieś święto, że
ojciec jest w domu? - zapytałam szeptem.
- Hehe też się zdziwiłam jak Go
zobaczyłam rano w kuchni i czekał na śniadanie. Michael dzwonił?
- Nie …. wiesz może to głupio
zabrzmi ale zaczynam się już martwić – mogłam się ugryźć w
język.
- To wcale nie brzmi głupio. Może po
prostu do niego zadzwoń.
- A jeśli On nie chcę ze mną gadać,
dlatego nie daje znaku życia?
- Nie sądzę. Michael nie jest taki –
chciałam się już zapytać skąd może wiedzieć – Uwierz, znam
się na tym – puściła mi oczko.
- Co tam słychać dziewczyny? - do
kuchni wszedł tata. Nie da się opisać jakie było nasze
zdziwienie, bo od dawna nie rozmawialiśmy tak na poważnie i rzadko
był w domu – Co tak się patrzycie? Dobra nie ważne. Jadę teraz
do domu Michaela, bo jego mama nie mówi mi prawdy. Rose, chcesz
jechać ze mną? - kurde. Chciałam jechać ale z drugiej strony nie
chciałam, żeby ojciec sobie pomyślał, że mi zależy. Długo nie
odpowiadałam – No jak chcesz. Niedługo będę. Pa – wyszedł
już z domu.
- Rose? - mama spojrzała się na mnie
– Na pewno nie chcesz jechać? - przez chwilę patrzyłam się na
nią. Zerwałam się nagle z krzesła i w pośpiechu założyłam
buty i kurtkę i wybiegłam na dwór.
- Tato, tato! Zaczekaj – w ostatniej
chwili się zatrzymał.
- Widzę, że zmieniłaś zdanie –
uśmiechnął się.
- A i tak bym się nudziła w domu –
odpowiedziałam, zapinając pasy.
- Ehem – już nic więcej nie
mówiliśmy. Po jakiś 20 minutach, ojciec powiedział – Cholera,
Joseph jest w domu, to jego samochód. Pewnie i tak niczego się nie
dowiem ale spróbuje – zaparkował pod ich domem – Chcesz iść
ze mną?
- Wolę zaczekać – skinął głową
i wysiadł. Otworzył mu jakiś facet, to był chyba ten cały
Joseph. Już wiem dlaczego ojciec za nim nie przepada. Wystarczy
spojrzeć na tę gębę i już wiadomo z kim ma się do czynienia.
Nawet nie wpuścił ojca do środka – Dowiedziałeś się czegoś?
- zapytałam, gdy wsiadł z powrotem.
- Nic nowego. Powiedział, że ma grypę
i za parę dni się pojawi w studio – dla mnie to było normalne.
Taka pora roku, że się choruje. Odpalił silnik, pojechał za róg
i wyłączył.
- Nie jedziemy do domu? - zdziwiłam
się.
- Jeszcze nie. On kłamie, wiem o tym.
Zaczekam, aż pojedzie wtedy porozmawiam z matką.
- Po co by miał kłamać? Nie
rozumiem.
- Nie znasz Go. Nie wiesz jakim jest
człowiekiem. Ja niestety Go znam na tyle dobrze, żeby przypuszczać,
że kłamie – nadal nie rozumiałam i ojciec to zauważył – On
znęca się nad swoją rodziną ale dla Michaela jest najgorszy –
nie mogłam w to uwierzyć – Rose, proszę wysłuchaj mnie. Nie
miałem Ci okazji wytłumaczyć mojego zachowania. To nie jest tak,
że chcę się Ciebie pozbyć z domu albo coś w tym stylu, ja po
prostu chcę twojego szczęścia. Wiem, że czasami jestem upierdliwy
ale to tylko i wyłącznie dla twojego dobra. Tamci faceci, których
przyprowadzałem, według mnie byli doskonałymi kandydatami na męża
ale za każdym razem dawałaś im kosza. Nie udaje, że wiem dlaczego
ale z Michaelem może być inaczej. Jest prawie w twoim wieku i chyba
zależy mu na tobie. Nie każe Ci być z nim, bo to do niczego nie
prowadzi ale daj mu szansę tylko tego chcę. Ja nie jestem już
młody dlatego chcę wiedzieć, że sobie poradzisz i że będziesz
miała kogoś, kto będzie Cię kochał i będzie z tobą w trudnych
chwilach – nie mogłam uwierzyć własnym uszom. O czym On do
cholery gada?
- O czym ty mówisz? Masz dopiero 47
lat. Powiedź mi w końcu o co chodzi. Macie z mamą jakieś
tajemnice – chciał coś powiedzieć – Nie zaprzeczaj.
- Ehh to nie jest teraz istotne.
Najważniejsze jest twoje dobro, rozumiesz? - złapał mnie za
ramiona i spojrzał w oczy.
- Tak, ale …
- Nie teraz …. w końcu jedzie. Pójdę
się w końcu czegoś dowiedzieć – znowu poszedł, a raczej
pobiegł. Siedziałam i się zastanawiałam o co może mu chodzić?
Spojrzałam przez przednią szybę. Zobaczyłam ojca, był
zdenerwowany. Wsiadł bez słowa i odpalił samochód.
- Tato? Powiesz co się stało?
- Wiedziałem! - walnął pięścią o
kierownicę.
- Co? - zaskoczył mnie. Jeszcze nigdy
nie widziałam Go tak zdenerwowanego. Zatrzymał samochód i spojrzał
się na mnie.
- Pobił Go. Dlatego nie ma Go w studiu
– nie wiedziałam co powiedzieć – Mama Michaela mi wszystko
powiedziała.
- Widziałeś Go?
- Tak. Powiedział, że nie może się
pokazać w studiu, bo będą zadawać pytania – nagle do głowy
zaświtał mi pomysł – Jedźmy już do domu, bo jak zobaczę tego
typa – zacisnął zęby. Jechaliśmy w ciszy. Obejrzałam się, dom
Michaela był już ledwo widoczny.
- Tato, możesz mnie tu zostawić?
- Co?
- Chcę iść na zakupy, a tu niedaleko
jest sklep.
- No dobrze to zaczekam na Ciebie.
- Nie! - za szybko odpowiedziałam –
Nie trzeba, poradzę sobie, a tu nie daleko jest przystanek
autobusowy.
- Nie podoba mi się ten pomysł, bo
jest strasznie zimno ale niech Ci będzie – zatrzymał się.
- A byś mógł mi dać trochę kasy,
bo nie wzięłam nic ze sobą? - bez słowa wyciągnął parę stów
i mi dał. Wysiadłam.
- Tylko uważaj na siebie i wróć na
obiad.
- Nie martw się – odjechał. Jeszcze
trochę poczekałam i gdy już nie było widać samochodu,
skierowałam się w stronę domu Michaela. Faktycznie zrobiło się
zimniej niż wcześniej. Gdy byłam już blisko zobaczyłam samochód
Josepha. Przez chwilę miałam wątpliwości czy się nie wycofać.
Postanowiłam jednak się przełamać. Zapukałam, a drzwi otworzyła
mi czarnoskóra kobieta. Domyśliłam się, że to jest pewnie mama
Michaela – Dzień dobry. Nazywam się Rose Baker jestem córką
Richarda Bakera. Był tu przed chwilką.
- Dzień dobry. Tak wiem. Co Cię tu
sprowadza?
- Przyszłam zobaczyć co słychać u
Michaela.
- Oh wybacz. Nie zaprosiłam Cię do
środka, a jest strasznie zimno. Proszę wejdź – wpuściła mnie
do środka – To nie jest najlepszy moment. Michael rozmawia właśnie
z ojcem i .. - usłyszeliśmy krzyki i obie spojrzeliśmy na schody
prowadzące do pokoi.
- Rozumiem ale jeśli to nie problem to
zaczekam, aż skończą.
- Oczywiście możesz zaczekać. Chcesz
się czegoś napić? - muszę przyznać, że była miła. Tak
naprawdę nie chciało mi się pić tylko mieć to z głowy ale jak
bym powiedziała, że nie to by siedziała ze mną, a ja miałam inny
plan.
- Jeżeli to nie kłopot to poproszę
herbaty.
- Oczywiście, żaden. Zaraz wracam –
poszła. Wstałam i skierowałam się na schody. Nie wiedziałam
gdzie mam iść. Zobaczyłam cienie dwóch postaci odbijających się
od podłogi. Domyśliłam się, że to właśnie jest pokój
Michaela. Podeszłam bliżej i podsłuchiwałam.
- Słuchaj mnie. Nie obchodzi mnie jak
to zrobisz ale masz na to tydzień!
- Nie, nie zrobię tego, bo tak chcesz.
Wystarczająco zarobiłeś na mnie i zespole.
- To nie jest prośba, a pieniędzy
nigdy dość, prawda? - schowałam się za rogiem, bo usłyszałam,
że zamierza opuścić pokój. Gdy wyszedł, weszłam ja. Michael
stał tyłem i mnie nie widział. Patrzył przez okno. Akurat padał
śnieg.
- Niesamowite – powiedziałam, a on
szybko się odwrócił.
- Rose? Co … co ty tutaj robisz? -
próbował zakryć twarz. Podeszłam bliżej.
- Przyjechałam z ojcem.
- Jest tutaj?
- Nie, pojechał. Nie wie, że tu
jestem. Chciałam zobaczyć co u Ciebie.
- Po co? Przecież mnie nienawidzisz.
- To nie tak i nie próbuj zakryć to o
czym już wiem – w końcu przestał się zasłaniać – Myślałam,
że nie chcesz mnie znać dlatego nie dzwonisz.
- A chcesz żebym dzwonił? - nie
wiedziałam co odpowiedzieć.
- Przepraszam Cię za tamto, no wiesz
za polik – chciałam zmienić, niewygodny temat.
- Nic się nie stało i to ja
przepraszam. Nie powinienem tego robić – do pokoju wszedł Joseph.
Spojrzał się na mnie, aż mnie ciarki przeszły. Michael
spoważniał.
- Nie wiedziałem, że masz gościa.
- Ja już wychodzę – i wyszłam bez
pożegnania ale coś mnie podkusiło, żeby posłuchać co powie.
- Jak ty się zachowujesz. Dałeś jej
tak po prostu wyjść? Jak ja Cie wychowałem – nie chciałam tego
słuchać ale też nie chciałam, żeby kolejny raz oberwało się
Michaelowi. Cofnęłam się do pokoju.
- Skarbie zapomniałam się pożegnać
– Michael gapił się na mnie ze zdziwieniem, a ja najnormalniej w
świecie podeszłam, zarzuciłam mu ręce na szyje i dałam mu całusa
w usta – Nie rób takiej miny, bo się domyśli – powiedziałam
Michaelowi na ucho – Przyjedź za godzinkę do mnie to coś z tym
zrobimy – dotknęłam delikatnie tego siniaka i spojrzałam z
wyrzutem na tego gbura co stał i się bezczelnie gapił. Chciałam
już iść ale Michael złapał mnie w pasie.
- Może zaczekasz to razem pojedziemy.
- Nie, jeszcze muszę iść do sklepu,
kupić parę rzeczy. Do zobaczenia – kolejny raz Go pocałowałam.
Nie chciałam, żeby sobie pomyślał, że jestem źle wychowana
dlatego będąc w drzwiach odwróciłam się – Do widzenia –
nawet nie wiem czy odpowiedział, bo chciałam jak najszybciej wyjść
z tego domu. Może tylko ja tak czułam ale atmosfera w tym domu była
ponura. Pomimo tylu osób tam mieszkających ale wiadomo przez kogo
tak było. Spotkałam jeszcze mamę Michaela. Przeprosiłam ją, że
weszłam sobie tak bez pozwolenia na górę. Nie była zła i
powiedziała, żebym wpadała częściej. Szczerze to nie miałam
takiej ochoty. Musiałam się pospieszyć, żeby być w domu na czas,
a musiałam jeszcze iść kupić parę kosmetyków. Kupiłam
potrzebne rzeczy, poszłam na przystanek i czekałam z kilkoma ludźmi
również wściekłymi jak ja, że autobus się spóźnia. W końcu
się doczekaliśmy, a na domiar złego autobus był przepełniony.
Jakoś musiałam wytrzymać. Po 5 minutach jazdy, autobus nagle
zahamował i chyba w coś uderzył. Pamiętam tylko krzyki ludzi i
nic więcej. Zemdlałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz