sobota, 28 września 2013

Bad Girl 26

No i jest już kolejna. Myślałam, że się nie wyrobię bo coś się stało i dwie strony, które miałam napisane, usunęły się i musiałam zaczynać od nowa. Na szczęście się udało napisać tak jak poprzednio. A już chciałam to rzucić bo się wkurzyłam. Byłam w środę w kinie na Naznaczonym, żeby trochę się rozerwać. W tej części jest więcej akcji niż w jedynce. Podobał mi się. A teraz z innej beczki. Nie wiem czy wiecie, ale na Polsat Cafe w każdą sobotę i niedzielę o godz. 18:30 jest Life with La Toya. Dzisiaj będzie już 3 odcinek. Powtórki są czwartki i piątki o 1 w nocy. Ja sobie nagrałam na dekoder i wczoraj obejrzałam. W pierwszym i drugim odcinku La Toya wybrała się w podróż z matką do Gary z okazji urodzin Michaela. Była też pokazana wizyta La Toyi u medium i spotkanie z Paris i Princem. Ma też być spotkanie z ''tatuśkiem'' Naprawdę polecam. Były tez wzruszające momenty, a przynajmniej dla mnie i się popłakałam. Wczorajszej nocy dałam się ponieść emocjom. Ale dobra koniec tego przynudzania. Zapraszam do czytania.

**************************************************************************

Obudziłam się pierwsza. Spojrzałam się na Michaela. Wyglądał tak niewinnie, gdy spał. Okazało się, że wcale nie spał. Tylko miał zamknięte oczy.
- Śpisz? - spytałam cicho, żeby w razie czego Go nie obudzić.
- Nie – nadal miał zamknięte oczy – Śniłaś mi się.
- Tak? I co mówiłam?
- Mówiłaś, że mnie kochasz.
- To nie był sen – dopiero teraz otworzył oczy.
- Myślałem …
- Wiem, ale jestem i zawsze będę.
- Jesteś tego pewna? Gdy dziennikarze dowiedzą się jak wyglądasz, nie będziesz miała normalnego życia.
- Przypominam Ci, że wiem z kim wczoraj poszłam do łóżka.
- Jeżeli nie jesteś jeszcze gotowa to możemy się na razie nie ujawniać publicznie.
- Więc .. mamy już wszystko ustalone – nagle zadzwonił mój telefon – Tak?
- No gdzie ty się podziewasz? Byli u mnie twoi rodzice i się wypytywali – to była Sally.
- A może tak na początek jakieś cześć? - miałam dobry humor.
- Gdzie jesteś? - nie mogłam odpowiedzieć bo ta małpa, która leżała obok zaczęła mnie łaskotać.
- Przestań!
- Co mam przestać?
- To nie było do Ciebie.
- Dobra .. koniec tego! Gdzie i z kim jesteś?!
- Gdzie to nie mogę Ci powiedzieć, ale … jestem z Michaelem.
- Co?
- Cześć Sally – powiedział Michael – Wiesz, że Rose była niegrzeczną dziewczynką?
- Zamknij się! - walnęłam Go poduszką.
- No proszę czego się dowiaduje.
- Nie słuchaj Go.
- Nie wnikam co tam robicie, ale kiedy wracacie?
- Jeszcze nie wiem, ale nie mów rodzicom, dobrze?
- Ok, ale rozmowa Cię nie ominie.
- Wszystko Ci powiem, gdy wrócimy. Pa – rozłączyłam się.
- Za co mnie uderzyłaś?
- Po co jej to powiedziałeś?
- Przecież to żadna tajemnica. Jeżeli dwoje ludzi się kocha to normalne, że …
- Dobra dobra, skończ już. Idę wziąć prysznic – wstałam i chciałam wziąć ze sobą kołdrę bo byłam naga, ale Michael złapał za nią.
- Po co Ci kołdra?
- Bo jestem naga?
- Tylko mi nie mów, że się mnie wstydzisz – szarpałam się, żeby wyrwać mu kołdrę, ale nie dałam rady – Wczoraj nie byłaś zawstydzona – zrobiłam się czerwona.
- Bo było ciemno i w ogóle.
- No dobra .. tym razem Ci daruje, ale nie za nic.
- A co byś chciał?
- Buziiii – zrobił usta w dzióbek.
- Szantażysta – nachyliłam się i Go pocałowałam. Przytrzymał mnie i przewrócił na łóżko. Mogłam się tego po nim spodziewać.
- A może weźmiemy wspólny prysznic, co?
- Co to za nieprzyzwoite myśli chodzą Ci po głowie?
- Przy tobie nie umiem myśleć trzeźwo, ale tym razem mam na myśli zwykły prysznic. Zużylibyśmy mniej wody i ochronili środowisko.
- No tak … chodzi Ci tylko o środowisko.
- Oczywiście – wyszczerzył się.
- Kusząca propozycja, ale może innym razem pomyślimy o środowisko – szybko wstałam i poszłam do łazienki. Myślałam, że jednak mnie nie posłucha i przyjdzie. Bym się nie obraziła, ale nie przyszedł. Szanował moją decyzję. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z kabiny. Mało brakowało, a bym wywinęła kozła – Przestraszyłeś mnie!
- Jestem, aż taki straszny? - golił się.
- Oczywiście, że nie, ale mogłeś poczekać, aż skończę.
- A jest coś co chcesz przede mną ukryć?
- Widziałeś już wszystko.
- Właśnie, że nie bo było ciemno.
- Nie było tak ciemno. Paliła się mała lampka.
- E tam – widziałam jak mnie obserwuje. Oparłam jedną nogę na wannę i zaczęłam bardzo wolną ją wycierać, to samo zrobiłam z drugą. Patrzył się na mnie w odbiciu lustra – Ałć – zaciął się.
- Trzeba patrzeć przed siebie, a nie za siebie.
- Nie prowokuj mnie.
- Ja? Idę zrobić śniadanie – weszłam do pokoju. Ubrałam się i zeszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki – Faceci .. nawet nie umieją zrobić zakupów – mówiłam do siebie. Zrobiłam kanapki z serem i pomidorem bo tylko to było. Zaniosłam do salonu. Usłyszałam, że schodzi po schodach – Akurat trafiłeś – nie widziałam Go bo ustawiłam talerzyki. Poczułam jak mnie obejmuje od tyłu.
- Pięknie pachniesz.
- Co? Zwariowałeś?
- Nie …. jestem zakochany.
- Chodźmy jeść bo zaraz trzeba jechać na zakupy – usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy jeść.
- Wiesz … te kanapki są dobre, ale ty jesteś o wiele smaczniejsza – przyciągnął mnie do siebie.
- Masz problem – powiedziałam z udawanym smutkiem.
- Jaki?
- Jesteś seksoholikiem.
- Nie prawda.
- Prawda bo ciągle myślisz tylko o jednym .. nawet przy śniadaniu.
- To nie jest problem, kochanie … to jest miłość – pocałował mnie.
- Ale stale?
- Hehe nic na to nie poradzę, ale wiadomo, że przy rodzicach będę się musiał powstrzymywać co nie będzie łatwe.
- Właśnie co do rodziców …
- Co jest?
- Czy możemy ograniczyć przy nich czułości do minimum?
- Oczywiście, że możemy, ale dlaczego?
- Głupia sprawa, ale Oni nigdy nie widzieli mnie z chłopakiem … Erica nie akceptowali, więc nie przychodził do mnie ..
- A inni? - odsunęłam się od niego. Zauważył, że coś jest nie tak.
- Był tylko jeden ..
- Co On Ci zrobił? To przez niego taka byłaś, prawda?
- Obiecuję, że wrócimy jeszcze do tej rozmowy, ale teraz może jedźmy już do tego sklepu.
- No dobrze – przybliżył się – Jestem przy tobie – przytulił mnie.
- Dziękuje – cmoknęłam Go lekko – Chodźmy – wzięliśmy się za ręce i poszliśmy do garażu. W rogu zobaczyłam Crossa – Twój?
- Był, gdy kupiłem ten domek, więc jest mój, ale nie odpala.
- A mógłbyś naprawić?
- Co? Nawet nie wiem, czy da się Go naprawić.
- Byśmy się przejechali po okolicy … proszę – zrobiłam słodkie oczka.
- Ehh no dobra, ale najpierw jedziemy do sklepu.
- Właśnie … pojadę sama, a ty spróbujesz naprawić.
- Nie puszczę Cię samej.
- Nie wygłupiaj się. Przecież mam prawo jazdy.
- I co z tego?
- Sugerujesz, że jestem złym kierowcą?
- Nie, ale …. nie chodzi o to jak ty prowadzisz …
- To o co?
- Jeździ tyle wariatów, a co jeśli …
- A ja myślałam, że to ja jestem pesymistką – zaśmiałam się – Przecież nic mi się nie stanie. Prawko mam od czterech lat i przez ten czas nie miałam ani razu stłuczki. To dasz mi te kluczyki? - długo się wahał.
- Dobra, ale jedź ostrożnie i zaraz wracaj.
- Spokojnie, skarbie – pocałowałam Go – Niedługo będę, a ty się bierz do roboty – wsiadłam do samochodu i odpaliłam. Dawno nie jeździłam, ale na całe szczęście nie zapomniałam. Po drodze myślałam nad różnymi sprawami, między innymi nad tym czy, aby nie za szybko to się dzieję. Chciałam z nim być, ale może za daleko się posunęliśmy. Może najpierw powinniśmy się bardziej poznać. Byłam pewna jego uczuć do mnie i swoich do niego, ale jednak pewna obawa nadal we mnie siedziała. Przypomniała mi się wczorajsza noc. Był naprawdę cudowny i taki czuły. Sally miała rację, że po jego tańcu można wywnioskować jaki jest w łóżku i od teraz zgadzam się z tym. Do bardzo małego miasteczka prowadziła tylko jedna droga, więc nie było mowy, żebym zabłądziła. Zaparkowałam samochód przy jakimś sklepie. Na ulicy nie było dużo ludzi. Gdy zamykałam samochód, podszedł do mnie szeryf.
- Witam Panią.
- Dzień dobry.
- Mogę wiedzieć skąd ma Pani ten samochód?
- Słucham? O co Panu chodzi?
- Ten samochód należy do Pana Jacksona …
- Tak się składa, że Pan Jackson jest moim chłopakiem.
- Bardzo śmieszne. Proszę powiedzieć prawdę bo Panią aresztuje.
- To jest szczyt chamstwa – wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Michaela – Mike, ktoś chcę z tobą rozmawiać – dałam telefon temu całemu szeryfowi. Po krótkiej rozmowie oddał mi telefon.
- Bardzo Panią przepraszam za to nie porozumienie – odszedł.
- Świat zwariował – powiedział do telefonu bo Michael ciągle był na linii.
- Na serio mu powiedziałaś, że jesteś moją dziewczyną?
- Tak.
- Hehe to nic dziwnego, że tak zareagował.
- Masz rację, ale chciał mnie aresztować .. masz pojęcie?
- Wszystko mu wyjaśniłem i się nie denerwuj. Kiedy będziesz?
- Dopiero wchodzę do sklepu. Masz jakieś specjalne życzenia?
- Dobrze wiesz jakie – byłam pewna, że teraz się uśmiecha.
- A tobie ciągle jedno w głowie. Kończę bo już nie mam na Ciebie siły.
- Tęsknię już … wracaj do mnie.
- Postaram się wyrobić w ciągu godziny.
- Godziny?
- Paaa – chciałabym widzieć jego minę. Weszłam do sklepu. Wydawał się większy od środka. Zrobiłam zakupy i podeszłam do kasy. Dopiero teraz mi się przypomniało, że nie mam gotówki – Przyjmujecie karty?
- Oczywiście – na końcu kasy stała dziewczyna, która pakowała zakupy – Razem będzie 150 dolarów – dałam jej kartę – Przykro mi, ale karta jest zablokowana.
- To niemożliwe. Proszę spróbować jeszcze raz – spróbowała.
- To samo. Ma Pani inną?
- Nie …. nic nie rozumiem. Czy mogę zostawić zakupy i później po nie wrócić?
- Oczywiście.
- Dziękuje – wyszłam ze sklepu – Co jest grane? Przecież nigdy nie miałam problemów z kartą …. no tak …. jak mogłam zapomnieć – wykręciłam numer do ojca. Zdziwiłam się, że tak szybko odebrał.
- Słucham?
- Dobrze, że słuchasz bo mam pytanie. Co się stało z moją kartą?
- Zablokowałem ją bo nie pozwolę, żebyś karmiła tego ćpuna za moje ciężko zarobione pieniądze.
- Co takiego?
- Nie udawaj. Dobrze wiem, że z nim jesteś. Byłem u Michaela i jego mama powiedziała, że nie jesteście już razem, więc to jasne, że poszłaś do tamtego.
- Ale …
- Nie chcę nic słyszeć. Wolisz być z nim niż mieć porządne mieszkanie? Twój wybór, ale ja na to nie będę łożył – rozłączył się. To są chyba jakieś żarty i to na dodatek mało śmieszne. Wsiadłam do samochodu. Byłam strasznie wkurzona. Ruszyłam w drogę powrotną z piskiem opon. Dojechałam szybciej i od razu poszłam do garażu.
- Nareszcie jesteś – powiedział Michael, dłubiąc w motorze. Cała chodziłam ze zdenerwowania. Wytarł ręce i podszedł – Co się stało?
- Wiesz co zrobił mój ojciec? Zablokował mi kartę.
- Co? Dlaczego?
- Podobno jestem z Ericem i On nie będzie na niego zarabiał.
- Ale …. nie rozumiem.
- To witaj w klubie bo ja też nic z tego nie rozumiem. Dzwoniłam do niego, żeby się zapytać co się stało z moją kartą. Powiedział, że ją zablokował. On myśli, że jestem z Ericem. Nawet nie pozwolił mi wyjaśnić.
- Uspokój się – przytulił mnie – Wszystko się wyjaśni, gdy wrócimy.
- Ale do tego czasu On będzie myślał, że nadal jestem z tym …
- Ciii już się nie denerwuj.
- Zakupy zostały w sklepie – wyciągnął portfel z kieszeni i dał mi kartę.
- Proszę.
- Nie masz gotówki?
- Rzadko kiedy mam. Lepiej wypłać pieniądze w bankomacie, żeby znowu się nie czepiali.
- Masz rację, ale nie boisz się mi dawać karty?
- Absolutnie – uśmiechnął się i mnie pocałował – W końcu mam na kogo wydawać.
- Już Ci mówiłam, że nie chcę, żebyś mi cokolwiek kupował.
- A ja tego nie słyszałem.
- Jesteś niemożliwy.
- Ale i tak mnie kochasz.
- A kto Ci tak powiedział?
- Hmm pomyślmy … pewna piękna i seksowna dziewczyna, która wczoraj tutaj przyszła.
- Kim Ona jest? Muszę się z nią rozprawić – przyciągnął mnie bliżej do siebie.
- Cieszę się, że wrócił Ci humor.
- Dzięki tobie … dobra .. pojadę już do tego sklepu, a jak Ci idzie naprawa?
- Pomalutku, ale da się naprawić.
- Świetnie – chciałam już iść, ale mi nie pozwolił – Puścisz mnie?
- Za chwilę – przybliżył swoją twarz i pocałował mnie – Teraz możesz jechać. I zatankuj.
- Ok … niedługo będę – pojechałem z powrotem do miasta. Wypłaciłam pieniądze w jedynym bankomacie jaki był. Po drugiej stronie szła jakaś grupka facetów. Szybko schowałam pieniądze i poszłam do sklepu. Nie ukrywam, że się ich przestraszyłam. Zapłaciłam za zakupy i wsiadłam do samochodu. Podjechałam na stację i zatankowałam do pełna. Przycisnęłam trochę pedał, żeby szybciej wrócić. Po obiedzie chciałam mu wszystko powiedzieć … o mojej przeszłości … o tym co się stało i dlaczego byłam w szpitalu psychiatrycznym. Miałam nadzieję, że mnie zrozumie. Jednak obawiałam się tej rozmowy. Samochód zaparkowałam przed garażem. Michael usłyszał, że wróciłam i pomógł mi z zakupami – Sama bym sobie poradziła.
- Przy mnie kobieta nie będzie dźwigała – postawił siatki na blacie – Pomóc Ci jeszcze w czymś?
- Nie … nie jesteś mi potrzebny w kuchni.
- Czuję się urażony.
- Twoje miejsce jest w garażu, a moje w kuchni. Zdążysz naprawić w dwie godziny?
- Chyba tak.
- Ok .. zawołam Cię na obiad.
- Dobra – wyszedł. Postanowiłam zrobić gulasz warzywny. Nie byłam wegetarianką, ale nie miałam ochoty na mięso. Trochę minęło zanim pokroiłam te wszystkie warzywa. Gdy wszystko było już gotowe, wystarczyło zaczekać, aż się wszystko dobrze zagotuje. Poszłam zobaczyć jak idzie Michaelowi naprawa. Tym razem to ja Go przestraszyłam.
- Nie skradaj się tak.
- Teraz widzisz jak to miło się przestraszyć. Długo jeszcze?
- Jeszcze trochę, a co jest już obiad?
- Jeszcze nie, ale nudzi mi się.
- To był twój pomysł.
- No wiem – usiadłam na stołku.
- No to teraz opowiadaj.
- Ale co?
- Dlaczego zerwałaś z Ericem?
- Dlaczego ciągle o to pytasz?
- Bo chcę się dowiedzieć co zrobił, że w końcu przejrzałaś na oczy.
- Będziesz się śmiał.
- Obiecuję, że nie będę.
- No bo …. miałam sen, w którym byłam w ciąży. W tym śnie powiedziałam mu o tym i kazał mi usunąć. Przebudziłam się zlana potem i nie wiedziałam co o tym myśleć. Następnego dnia chciałam Go sprawdzić. Poszłam do niego i zapytałam co by zrobił, gdybym była w ciąży. Myślał, że naprawdę jestem i powiedział, że nie chcę być ojcem. Zapytałam się, czy naprawdę mi nie pomoże w wychowaniu, a On odpowiedział, że …. mam usunąć – na te słowa, Michael celowo odłożył mocniej śrubokręt i obejrzał się na mnie.
- Co takiego?
- Słyszałeś …
- Gdybyś naprawdę była w ciąży? Byś to zrobiła? - nie miałam pojęcia dlaczego tak się tym zdenerwował.
- Zwariowałeś? Nie … nigdy bym nie zabiła dziecka – podszedł do mnie.
- Posłuchaj mnie …. jesteśmy ze sobą i wszystko się może zdarzyć …. jeżeli byś zaszła ze mną w ciąże … chcę, żebyś mi o tym powiedziała .. nie musisz się bać mojej reakcji … nigdy bym Ci nie powiedział czegoś takiego jak ten sukinsyn – oparł czoło o moje.
- Wiem, ale na razie chyba tego nie planujemy, prawda?
- No wiesz … wszystko się może zdarzyć – nie spodziewałam się takiej odpowiedzi – Skończyłem już naprawiać.
- Naprawdę? To ja pójdę wyłączyć obiad i zaraz przychodź.
- Schowam narzędzia i zaraz będę – cmoknęłam Go i wróciłam do kuchni. Mieszałam w garnku i myślałam nad jego słowami. Nie byłam pewna, czy mówił poważnie, czy tylko, żebym powiedziała mu prawdę. Nie wiedział o tym, ale ja chciałam mieć już dziecko i wiedziałam, że to On jest tym mężczyzną, z którym chcę spędzić resztę życia. Michael był teraz u szczytu kariery i dziecko mogło by mu przeszkadzać. Przerwałam rozmyślania bo usłyszałam, że wrócił do domu – Pójdę umyć ręce i już schodzę.
- Dobrze – gotowy obiad postanowiłam na blacie i czekałam na Michaela.
- Mmm pięknie pachnie – powiedział i usiadł na krzesełku. Ja usiadłam naprzeciw. Spojrzał się na mój talerz – Co tak mało sobie włożyłaś?
- Tyle co zawsze.
- Nałożę Ci więcej.
- Nie … nie zjem więcej …. najważniejsze, że normalnie jem – odpuścił mi i zaczął jeść. Przez cały czas się nie odzywał. Skończyliśmy jeść – Jesteś na mnie zły?
- Nie …. martwię się o Ciebie – wstałam i usiadłam mu na kolanach.
- Nie musisz … wszystko wraca do normy.
- Na pewno, czy chcesz mnie tylko pocieszyć?
- Na pewno i nie smuć się już. Chodź … jedziemy na wycieczkę – ciepło się ubraliśmy. Wzięłam jeszcze koc i ruszyliśmy. Jechał ostrożnie. Wjechaliśmy w las. Nie był zbyt gęsty. Zatrzymaliśmy się na polanie. Poszłam na koniec polany. Była tam przepaść. Usiedliśmy na trawie. Oprałam się plecami o Michaela, a On nas okrył kocem – Jesteś gotów usłyszeć moją przeszłość?
- Tak – zaczęłam.
- Wszystko zaczęło się w pierwszej klasie liceum. Miałam wtedy 15 lat bo urodziłam się w styczniu, więc musiałam szybciej zacząć szkołę, ale mniejsza o to. Wtedy wyglądałam inaczej. Miałam trądzik, aparat na zębach, okulary i tę przeklętą grzywkę. Byłam pośmiewiskiem szkoły. Sally mnie wspierała bo tylko Ona wiedziała przez co przechodzę. Pewnego dnia w szkolę pojawił się pewien chłopak. Miał na imię Marlon i miał 18 lat. Kochała się w nim większość dziewczyn. Mnie też się podobał, ale wiedziałam, że nawet na mnie nie spojrzy. Stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewała … zapytał, czy się z nim umówię. Na początku myślałam, że robi sobie ze mnie żarty jak wszyscy, ale mówił poważnie. Zgodziłam się i pomyślałam, że w końcu los się do mnie uśmiechnął. Spotkaliśmy się pary razy i myślałam, że będzie z tego coś więcej. Mówiłam mu, że Go kocham i na początku było wszystko w porządku. Pewnego razu, gdy powiedziałam mu, że Go kocham … nie uwierzył mi. Powiedział, że jeżeli naprawdę Go kocham … mam mu to udowodnić. Byłam młoda i taka głupia. Nie wiedziałam o co mu chodziło. Powiedział, żebym przyszła do niego następnego dnia i mu udowodniła swoją miłość – na chwile przestałam mówić.
- Kotku, wszystko w porządku?
- Tak, ale to dla mnie trudne – wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam – Mieszkał sam. Powiedział, że rodzice wysłali Go tutaj, żeby skończył szkołę bo tam gdzie mieszkali, nie pamiętam już w jakim mieście, wpadł w złe towarzystwo. Następnego dnia poszłam do niego. Akurat była sobota. Rodzice nie wiedzieli, że mam chłopaka, jedynie Sally wiedziała i mnie przed nim ostrzegała, ale jej nie słuchałam. Zrobił mi pranie mózgu. Najpierw obejrzeliśmy jakiś film, a potem …. poszliśmy na górę … do jego sypialni. Kazał mi się położyć na łóżku – przed oczami pojawił się obraz tamtych zdarzeń. Jakbym była poza swoim ciałem i to wszystko widziała – Zapytał się. Czy Go kocham i czy chcę mu to udowodnić, odpowiedziałam, że tak. Rozebrał się i pozostał w samych bokserkach. Potem zaczął mnie całować i rozbierać. Gdy zostałam w samej bieliźnie .. coś mnie oświeciło. Kazałam mu przestać, ale nie zwrócił nawet na to uwagi. Próbowałam mu się wyrwać. Zakleszczył moje ręce w swoim uścisku nad moją głową i spojrzał. Powiedział, że dobrze wiem po co tutaj przyszłam i żebym teraz nie udawała. Zaczęłam płakać, ale to nie zrobiło na nim większego wrażenia ….. - poczułam jak Michael się nerwowo poruszył – Po wszystkim … ja nadal płakałam, a On … On był z siebie dumny. Ubrałam się byle jak i wybiegłam z tego domu. Pobiegłam zapłakana do Sally. Akurat jej rodzice wyjechali, więc nie musiałam się obawiać, że zadzwonią po moich rodziców. Wszystko jej powiedziałam i zostałam na noc. Obiecała, że nic nie powie rodzicom i do tej pory się nie wygadała. Po tamtym zdarzeniu, zamknęłam się w sobie. A On zachowywał się jakby nic się nie stało, ale nie byliśmy już razem. W szkole dziwnie się na mnie patrzyli, a plastiki zabijały mnie spojrzeniem. Nie chciałam, żeby tak wyglądał mój pierwszy raz … naprawdę myślałam, że mnie kochał … okazało się, że to był zakład. Założył się z kumplami, że mnie zaliczy. Potem wyjechał. Bez słowa. Myślałam, że już będzie dobrze, ale się myliłam. Popadałam w depresję. Sally wyciągnęła mnie na bal szkolny. Jej kuzyn poprosił mnie do tańca. Chodził do ostatniej klasy liceum i był w porządku. Nie wypytywał mnie co się stało. W połowie zabawy, mieli puścić jakiś filmy, żeby wszyscy odpoczęli. Wszyscy zajęli miejsca. Ja siedziałam z Sally. Nikt, a przynajmniej większa połowa nie spodziewała się takiego filmu. Puścili nas … mnie i Marlona jak to robiliśmy. Pewnie nagrywał wszystko. Wybiegłam stamtąd. Sally krzyczała za mną, żebym się zatrzymała, ale ja nie miałam takiego zamiaru. Dobiegłam do domu i nie zważając na pytania rodziców, pobiegłam do siebie. Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że to jest mój koniec. Już nigdy więcej nie będę mogła pokazać się w szkole. Zniszczył mi życie i nie wiedziałam dlaczego to zrobił. Poszłam do łazienki i wzięłam żyletkę. Już wiedziałam co zrobię. To było dla mnie jedynie rozwiązanie. Nie czułam bólu, tylko ulgę. Nie wiem co było później bo straciłam przytomność. Obudziłam się w białej sali. Myślałam, że jestem na tamtym świecie, ale niestety … zobaczyłam mamę. Trzymała mnie za rękę i płakała. Pytała się dlaczego to zrobiłam, ale ja darłam się po co mnie ratowali. Nie chciałam nikogo widzieć. Po jakimś czasie przenieśli mnie na oddział psychiatryczny. Lekarze widzieli, że nie ma poprawy i nadal będę próbowała się zabić, zresztą sama im to mówiłam. Wmawiałam sobie, że nie chcę z nikim rozmawiać, ale w głębi duszy potrzebowałam wsparcia rodziców. Sally miała to gdzieś, że każe jej wyjść. Codziennie mnie odwiedzała. Chciałam, żeby zabrali mnie do domu, ale Oni zamiast to zrobić, wsadzili mnie do szpitala psychiatrycznego. Zawiodłam się na nich. Cały rok spędziłam w gumowych ścianach. Wśród prawdziwych czubków. Ja po prostu potrzebowałam ich, a nie tabletek. Gdy wyszłam … poczułam, że żyję. Już nie myślałam o samobójstwie .. chciałam się cieszyć życiem. Wyleczyłam trądzik, zmieniłam fryzurę, ściągnęłam aparat na zęby i zamiast okularów nosiłam soczewki. Jedno było pewne …. wiedziałam, że już nigdy nie zaufam żadnemu mężczyźnie – wstałam i stanęłam nad tą przepaścią.
- Rose … - podszedł i objął mnie w pasie w obawie, że skoczę.
- Nie bój się …. nie zrobię tego … nie teraz, gdy znalazłam szczęście – spojrzałam mu w oczy – Nie wiem jak to się stało, ale zaufałam Ci … Kocham Cię.
- Ja Ciebie mocniej – wtuliłam się w niego – Gdybym wiedział co przeszłaś … Boże .. tak mi przykro.
- Teraz już wiesz wszystko ….. dziękuje, że mi pomogłeś, gdy byłam w dołku, że mnie nie oddałeś do wariatkowa.
- Skarbie .. nigdy bym tego nie zrobił …. nie wiem co kierowało twoimi rodzicami, ale ja przenigdy bym tego nie zrobił.
- Nie potrafię im tego wybaczyć … nie wiem co bym zrobiła, gdybym Go spotkała na ulicy.
- A ja wiem co bym zrobił …. zabiłbym drania. Kto wie ile jeszcze dziewczyn zranił.
- Mike?
- Tak?
- Teraz już wiesz dlaczego traktuję wczorajszą noc jak to byłby mój pierwszy raz? - pokiwał głową, że wie – Tamto nie było prawdziwe … nie kochał mnie.
- Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa – przez chwilę patrzyłam się na niego i pocałowałam – Wracajmy .. robi się już ciemno – niestety motor nie chciał odpalić – No pięknie … przecież było pół baku benzyny. Jak to możliwe? Nie mamy wyjścia i musimy wracać pieszo – spletliśmy swoje palce i szliśmy przez ten las. Trochę mnie przerażał.
- Daleko jeszcze?
- Spory kawałek … boisz się?
- Nieeee – uniósł jedną brew do góry – No dobra .. może trochę i jestem zmęczona.
- Mogę Cię ponieść jeżeli chcesz.
- Nie wygłupiaj się – stanął i odwrócił się do mnie plecami.
- No chodź – wskoczyłam mu na plecy i objęłam Go za szyję, żeby nie spaść – No długo mam czekać?
- Przecież już Ci siedzę na plecach.
- Naprawdę?
- Tak głuptasie.
- Dobrze, że powiedziałaś bo jesteś tak lekka, że nic nie poczułem – kolejny raz zasugerował, że za mało jem. Było już całkowicie ciemno, gdy wróciliśmy do domku.
- Zostawiłeś otwarte drzwi? - zeskoczyłam już z jego pleców.
- Nie …. zaczekaj na mnie w samochodzie – wyglądało na to, że ktoś się włamał.
- Nie.
- Proszę Cię ..
- Idę z tobą – złapał mnie za rękę.
- Dobrze, ale idź za mną – weszliśmy po cichu do środka. Sprawdziliśmy wszystkie pomieszczenia, ale nikogo nie było – Muszę wymienić zamki i zamontować alarm. Jedziemy do miasta. Może jeszcze sklep jest otwarty – wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy – Rose .. co się dzieje? - spojrzałam się na niego.
- Nic ..
- Nie bój się. Wszystko będzie dobrze – złapał mnie za rękę. Sam poszedł do sklepu. Na szczęście był otwarty. Kupił co trzeba i wróciliśmy.
- Zrobię kolację.
- Ok … ja wymienię zamki – poszłam do kuchni. Zrobiłam pizze. Kupiłam mrożoną bo nie chciało mi się robić własną. Gdy pizza była w piekarniku, poszłam zobaczyć jak idzie Michaelowi. Coraz bardziej mnie zadziwiał. Pewnie każdy myśli, że ma ludzi, którzy Go wyręczają w różnych sprawach, ja też tak myślałam, ale teraz zmieniam zdanie. Nie sądziłam, że umie naprawiać różne rzeczy.
- I jak?
- Już kończę, a później zamontuje alarm.
- Nie wiedziałam, że umiesz takie rzeczy.
- Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz – puścił oczko. Wyjęłam pizze i zaniosłam do salonu. Otworzyłam też wino, które kupiłam dzisiaj – Co ja widzę … wino – usiedliśmy na kanapie. Po kolacji jeszcze trochę rozmawialiśmy.
- Kiedy wracamy?
- Nie wiem …. a chcesz już wracać?
- Nie chciałam, ale teraz … ktoś się tutaj włamał – przypomniały mi się wydarzenia, które miały niedawno miejsce u mnie w domu.
- Nie musisz się bać. Nie pozwolę Cię skrzywdzić.
- Wystarczy mi samo wspomnienie i …. to jeszcze we mnie siedzi … nie potrafię przestać o tym myśleć.
- Jestem cały czas przy tobie.
- Możemy iść już spać?
- Został mi jeszcze alarm, ale ty idź się już położyć.
- Nie pójdę sama.
- No dobrze. Możesz zostać i zaczekać na mnie – pozanosiłam naczynia do kuchni i wróciłam na kanapę. Po około 15 minutach wrócił Michael – Skończyłem .. możemy iść spać – wzięłam Go pod rękę i poszliśmy do sypialni. Pierwsza wzięłam prysznic, a gdy Michael brał, zaczekałam na niego w łazience. Czułam się niepewnie będąc sama w sypialni. Położyliśmy się. Tym razem nie mieliśmy ochoty na igraszki. Położyłam głowę na jego torsie, a On głaskał mnie po włosach. Nie odzywaliśmy się. Byliśmy pogrążeni we własnych myślach. Nagle coś usłyszałam. Przestraszyłam się.
- Słyszałeś?
- Nie.
- Wydawało mi się jak bym coś usłyszała z dołu.
- Pójdę sprawdzić – zostałam sama w pokoju. Bałam się, ale szybko wrócił – Nikogo nie ma. Spróbuj zasnąć.
- Dobrze … kocham Cię – pocałowałam Go.
- Ja Ciebie też – położyłam się w pozycji takiej jak poprzednio i zamknęłam oczy. Sen przyszedł niezwykle szybko. Obudziłam się bo usłyszałam głos Michaela. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że podniósł się do pozycji siedzącej.
- Co się stało? - zbliżyłam się do niego – Misiu … miałeś zły sen? - spojrzał się na mnie. Był cały spocony.

- To był koszmar – wtulił się we mnie. Nie wiem dlaczego, ale coś czułam, że ten sen miał związek ze mną. Pogłaskałam Go po włosach jak małego chłopca, któremu przyśnij się zły sen. Położyłam się. Był we mnie wtulony jak wtedy, gdy Brooke nagadała na niego w telewizji. Nie ukrywał swoich emocji jak inni faceci. Cieszyłam się z tego powodu. Udało mi się Go uśpić.

***********************************************************************
P.S. Wiadomość do Michaela i Mickey680. Byłam na waszych blogach i zostawiałam komentarze, ale nie mam pojęcia dlaczego się nie pojawiły. Próbowałam kilka razy, ale za każdym jest to samo. Także czytam wasze blogi, ale nie mam jak napisać coś więcej bo moje komentarze się nie dodają.

sobota, 21 września 2013

Bad Girl 25

Witam was kochane. Przede wszystkim chcę wam podziękować za wyrozumiałość i miłe komentarze. Niestety wyniki nie były tak dobre jak przedtem i doktorka zwiększyła mi dawkę. W grudniu znowu mam mieć badania. Co do bielactwa ... to tak naprawdę nigdy się nie przekonam co czuł Michael w pełni. Pamiętajmy, że On był osobą publiczną i krytyka medialna wpływała na stan jego samopoczucia. Ta choroba nie ma żadnych objawów, jedynie nie za ładny wygląd. Ja jestem osobą prywatną i nikt na mnie nie zwróci uwagi, poza tym mam tylko na przed ramionach plamki, które zaczęły się łączyć i powstaje jedna duża. Wiadomo martwię się co będzie dalej, ale trzeba się z tym pogodzić i żyć dalej. UnknownYou123 skąd wiesz, że Michael zaczął nazywać kobiety rybami? Pierwszy raz o tym słyszę. Co do notki to .... nie wiem, czy będziecie zadowolone bo nie wdawałam się w szczegóły (same zobaczycie o czym mówię ;)) Pierwszy raz pisałam o czymś takim i wolałam się nie wdawać w szczegóły. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. I od teraz wracam do starego trybu, czyli notki będą się pojawiać co sobota. Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania. Zaczynając pisać i publikować, nie wiedziałam, że komukolwiek się spodoba to co piszę, a jednak.


********************************************************************



Stałam. Nie miałam odwagi tam podejść i zapukać. Robiło się szarawo. W jednym z okien zobaczyłam zapalające się światło. Był to drewniany domek z dodatkowym piętrem. Czy dobrze postępuje? Może lepiej wrócę? On z czasem zapomni o mnie i ułoży sobie życie z kimś innym. Ale, czy ja zapomnę? Zaczął padać deszcz. Wyjrzał przez firankę. Zauważyłam Go, On mnie też. Deszcze padał coraz bardziej, a ja nadal stałam w tym samym miejscu. Drzwi się otworzyły i stanął w nich Michael. Przez chwilę patrzył się na mnie. Zrobił miejsce w drzwiach, żebym weszła, ale ja się nawet nie poruszyłam. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jedynie zdziwienie. Wiedziałam, że jeżeli teraz zamknie drzwi będzie to oznaczało, że nie mam na co liczyć. Zaczął iść w moją stronę.
- Skąd wiedziałaś gdzie jestem?
- Janet mi powiedziała.
- Chodź do środka – miał taką kamienną twarz.
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Już nie mamy o czym, ale wejdź do domu bo pada deszcz.
- Pójdę jeżeli mnie wysłuchasz – westchnął.
- Dobrze – weszłam za nim do domu. Ściągnęłam przemoczoną kurtkę – Słucham.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekły za to jak Cię potraktowałam … naprawdę nie chciałam, żebyś przeze mnie cierpiał.
- To wszystko, czy jeszcze coś? - nie poznawałam Go. Przekonałam się na własnej skórze jak się czuł bo ja dokładnie teraz tak się poczułam.
- Przez ten czas coś zrozumiałam …. nie wiem jak to powiedzieć.
- Nie traćmy czasu.
- Zrozumiem jeżeli będziesz kazał mi się wynosić, ale ….. - słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Podeszłam do niego i namiętnie pocałowałam. Przerwał pocałunek.
- Co ty robisz? - zapytał zdziwiony.
- Powiedź mi to co chciałeś ostatnio – opuścił głowę – Powiedź .. słyszysz? - podniosłam jego twarz i wzięłam w swoje dłonie. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Kocham Cię, Rose – ponownie Go pocałowałam, ale tym razem mnie nie odepchnął – Przyjechałaś, żeby to usłyszeć?
- Tak i powiedzieć Ci, że … też Cię kocham …
- Co?
- Zrozumiałam, że nie jesteś mi obojętny …. ale ty już mnie nie chcesz … rozumiem i nie mam żalu. Chciałam tylko, żebyś wiedział – odwróciłam się i szłam w stronę drzwi. Poczułam ściśnięcie na ramieniu. Odwrócił mnie do siebie i przyciągnął.
- Nawet nie wiesz jak długo czekałem na te słowa – teraz to On mnie pocałował. Zaplotłam ręce na jego szyi i nie miałam zamiaru przerywać. Przycisnął mnie do ściany. Jego dłonie błądziły po moim ciele. Przerwałam na chwilę bo zabrakło mi tchu.
- Czyli …. chcesz żebym została?
- Niczego bardziej nie pragnę, ale … tym razem mówisz szczerze?
- Inaczej bym tutaj nie przyjechała …
- Nie jest mi łatwo, ale …. chcę żebyś została.
- Ja też chcę zostać ….. na zawsze ….... co jest na górze?
- Moja sypialnia .. czemu pytasz? - wzięłam Go za rękę i prowadziłam na górę – Co robisz? - nie odpowiedziałam – Chcesz się położyć?
- Tak, ale nie jestem zmęczona – odpowiedziałam tajemniczo. Drzwi od sypialni były otwarte. Weszliśmy do środka. Odwróciłam się do niego.
- Po co tutaj przyszliśmy?
- Bądź już cicho – stanęłam na palcach i Go pocałowałam.
- Rose .. nie … nie możemy tego zrobić.
- Dlaczego?
- Bo wiem, że chcesz mi udowodnić, że mnie kochasz, ale wiem też, że nie jesteś na to gotowa i ja nie potrzebuję takich dowodów.
- Jeżeli nie chcesz ..
- Chcę … ale nie takim kosztem.
- Posłuchaj mnie … do niczego się nie zmuszam i chcę tego .. naprawdę. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz … ufam Ci całkowicie.
- Na pewno?
- Tak i przestań już gadać – zaśmiałam się. Ściągnęłam swój sweter. Gapił się na mnie jakby pierwszy raz widział kobietę w staniku. Zauważyłam też, że się zaczerwienił – Wstydzisz się mnie?
- Nie, ale …. wiele razy wyobrażałem sobie taką sytuację.
- To teraz możesz sprawić, żeby się urzeczywistniła – ściągnął bluzkę. Serce zaczęło mi szybciej walić, gdy zobaczyłam jego nagi tors. Podszedł i zaczął mnie całować. Czułam jego ciepłe dłonie na moim ciele. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Położył mnie delikatnie na łóżku i nie przestawał całować. Przypomniała mi się pewna rzecz – Zaczekaj.
- Co się stało? Mam przestać? - nawet w takiej sytuacji nie myślał o sobie.
- Nie … chciałam zapytać, czy to prawda .. no wiesz … te 3x8? - zaśmiał się i mnie krótko pocałował.
- Będę delikatny – przełknęłam ślinę. A więc to prawda. O jacie. Całował mnie po szyi, barkach i brzuchu. Myślałam, że tam zwariuję. Mówił prawdę. Był bardzo delikatny. I nie żałowałam, że zdecydowałam się na taki krok. Obserwował moją reakcję. Był taki troskliwy, że czasami mnie to wkurzało. Zmęczony opadł delikatnie na mnie. Ciężko oddychał. Położył się obok mnie, a ja się w niego wtuliłam – Nie żałujesz? - zapytał głaszcząc mnie po plecach.
- Nie żałuje niczego co jest związane z tobą …. było idealnie – musnęłam Go w usta i ponownie się wtuliłam. Było zupełnie inaczej niż z Ericem. Miał lekko wyrzeźbione mięśnie brzucha co mi się spodobało. Widać było, że ćwiczył. Zobaczyłam na brzuchu jakieś białe plamki – Co to jest?
- To … yyy …
- Tylko nie kręć – wypuścił powietrze.
- Jestem chory ..
- Co?! - aż podniosłam się.
- To nic groźnego … mam bielactwo.
- Co to znaczy?
- Że będę biały tak jak ty, a nawet bardziej … moja skóra traci pigment, ale od tego się nie umiera.
- Ale … przecież … nie rozumiem … od czego to Ci się zrobiło?
- W moim przypadku genetycznie od strony Josepha – nagle bardzo posmutniał.
- Skarbie co się stało?
- Nie wiem dokładnie kiedy, ale będę wyglądał inaczej … zrozumiem jeżeli mnie zostawisz ..
- Co ty wygadujesz za głupoty? Bym miała Cię zostawić bo jesteś chory?
- Ale ja będę brzydki …. będę miał odbarwienia na skórze …. pewnie będziesz się wstydziła ze mną pokazywać publicznie.
- Mam gdzieś co powiedzą inni. Nigdy Cię nie zostawię, słyszysz? Kocham Cię, głuptasku – pogłaskałam Go po policzku. Słabo się uśmiechnął.

Nie mogłem uwierzyć, że wyznała mi miłość. To był najpiękniejszy dzień we moim życiu, a potem to co zaszło między nami. Nie byłem pewny, czy słusznie postępuje, ale Ona chciała tego. Powiedziałem jej o chorobie. Bałem się jak zareaguje. Leżeliśmy sobie w milczeniu, wtuleni w siebie. Dopiero teraz, gdy była naga zobaczyłem jaka jest chuda. Było to spowodowane tymi wszystkimi wydarzeniami. Nadal się o nią martwiłem.
- Kochanie .. musisz jeść – położyłem dłoń na jej brzuchu.
- Jem.
- Ale więcej … strasznie schudłaś.
- Wiem, ale wszystko jest w porządku … nie martw się.
- Zawsze będę się o Ciebie martwił – cmoknąłem ją – Boże, ale ja Cię kocham – bardziej ją pocałowałem.
- Dziwne … byłam dla Ciebie okropna, a ty i tak się we mnie zakochałeś.
- Tak w życiu bywa. Moje serce wybrało dla kogo ma bić i kogo kochać. Nie mamy na to żadnego wpływu – wziąłem jej dłoń i położyłem na swojej klatce piersiowej.
- Przepraszam Cię za wszystko co zrobiłam i powiedziałam. Byłam okropna.
- To prawda – zaśmiałem się – Ale wiem, że miałaś jakiś powód – posmutniała – Coś powiedziałem nie tak?
- Nie …. zgłodniałam – zmieniła temat, a ja nie chciałem tego drążyć. Chciałem o niej wiedzieć wszystko, ale najwyraźniej to nie były miłe wspomnienia – Widziałeś moje majtki?
- Ostatni raz hmm ze trzy godziny temu na tobie, a później już nie – udawałem poważnego.
- Jesteś okropny … pytam poważnie – rozglądała się po pokoju – O są – założyła. Wzięła moją koszulę, która wisiała na poręczy łóżka i też założyła. Wstała.
- A dokąd to Pani się wybiera? - też wstałem z kołdrą na sobie i objąłem ją w pasie.
- Muszę coś przekąsić bo przez Pana zgłodniałam, a Pan nie jest głodny?
- Ooo tak – całowałem ją po szyi – Zaraz Panią schrupie.
- Mówię o jedzeniu – widziałem jak działały na nią takie pocałunki – Przestań …
- A chcesz, żebym przestał?
- W tym problem, że nie chcę … później do tego wrócimy … teraz bym chciała coś zjeść.
- Ale nie można jeść przed wysiłkiem fizycznym – przestałem ''napastować'' jej szyję.
- Wiem i trzeba odczekać z godzinę.
- Godzinę? Tak długo chcesz mnie torturować?
- Wytrzymałeś tyle czasu to godzinę tym bardziej.
- Ale było warto – pocałowałem ją krótko – No idź już bo za chwilę Cię nie puszczę.
- Też zjesz?
- Tak, ale najpierw wezmę prysznic.
- Ok – niechętnie wypuściłem ją z objęć. Poszedłem do łazienki. Wziąłem nie za gorący prysznic, żeby trochę ochłonąć. Nadal nie mogłem w to uwierzyć. Zrobię wszystko, żeby znowu odzyskała to co straciła przed laty. Nie będzie łatwo bo ciągle to rozpamiętuje, ale wierzę, że uda się. Szybko się odświeżyłem bo nie chciałem z nią się rozstawać nawet na minutę. Założyłem tylko bokserki i podkoszulkę. Zszedłem na dół i oparłem się o futrynę od drzwi kuchni. Obserwowałem ją. Była w mojej koszuli, ale i tak wyglądała pięknie. Podszedłem do nie po cichu i złapałem w pasie – Zwariowałeś? - przestraszyła się.
- Hmm tak .. na twoim punkcie – pocałowałem ją w bark – Co tam robisz?
- Tosty i się ciesz, że w ogóle coś udało mi się zrobić. Kiedy ostatnio robiłeś zakupy?
- Codziennie robię.
- Właśnie widzę.
- No co? Jestem facetem i nie bardzo wiem co kupować, więc codziennie robiłem zakupy po trochu.
- Yhy .. jutro trzeba zrobić bo wystarczy tylko na śniadanie. Siadaj .. zaraz podam – niechętnie usiadłem przy stole i nadal ją obserwowałem. Po chwili usiadła naprzeciw mnie z kolacją. Zrobiłem niezadowoloną minę – Nie smakuje Ci?
- Bardzo dobre.
- To czemu masz taką minę?
- Bo dzieli nas za duża odległość – wyciągnąłem do niej dłoń. Złapała ją i wstała. Posadziłem ją sobie na kolanach – Od razu lepiej – po skończonej kolacji poszliśmy do salonu. Włączyliśmy telewizję – Powiedziałaś rodzicom, gdzie jedziesz?
- Nie .. nawet nie wiedzieli, że zamierzam gdzieś jechać. Zostawiłam tylko kartkę, żeby mnie nie szukali i zajęli się Sisi.
- Nie będą zadowoleni.
- Pewnie masz rację, ale w końcu jestem dorosła i nie muszę im się tłumaczyć.
- To prawda – pocałowałem ją. Przytrzymała mnie i pogłębiliśmy pocałunek – Ale ja Cię pragnę – wyszeptałem. Zaśmiała się.
- Pamiętasz .. godzina po jedzeniu, a minęło dopiero 20 minut.
- Nie wiem, czy wytrzymam tyle … co ty robisz, że się tak czuję?
- Hmmm nic.
- Było lepiej niż z Ericem? - spojrzała się na mnie z zaskoczeniem.
- Eric to w ogóle inna skala …. nie ma porównania … byłeś wspaniały.
- Jeszcze nie wiesz na co mnie stać – poruszyłem brwiami.
- Zaczynam się bać.
- Niepotrzebnie …. jesteś moją księżniczką … zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa.
- Wystarczy, żebyś przy mnie był – wtuliła się we mnie.
- Masz to jak w banku .. ale dlaczego wtedy powiedziałaś, że dajesz mi szanse, a tak naprawdę tego nie chciałaś?
- Bo się bałam, że Cię stracę jako przyjaciela, że poznasz kogoś i zapomnisz o mnie, ale potem, gdy Cię naprawdę straciłam zrozumiałam, że traktuje Cię nie jak przyjaciela …. że Cię kocham. Teraz żałuję, że tak późno to zrozumiałam.
- Ohh skarbie .. nigdy bym o tobie zapomniał … była byś na mnie skazana. Nawet teraz, gdy mnie odrzuciłaś i powiedziałem żegnaj to tak naprawdę nie miałem tego na myśli. Ty byś o tym nie wiedziała, ale zawsze bym wiedział co się dzieję i w razie potrzeby .. pomógł. I nic nie jest stracone. Wszystko nadrobimy.
- Jesteś taki kochany …. wiesz, że Joseph nie będzie zadowolony.
- A co mnie On obchodzi. Nie będzie mi układał życia i nie bój się Go. Nie pozwolę, żeby Cię skrzywdził.
- Wiem .. tego ostatniego jestem pewna. Ciekawa co chciał od Ciebie ostatnio.
- Tak … ciekawe – całkiem o tym zapomniałem. Przecież jej nie zdradzę. Nie ma w ogóle takiej opcji, ale z drugiej strony … nie! O czym ja myślę? Czułem się okropnie z tym, że ją oszukuje, ale nie miałem innego wyjścia. Gdybym jej powiedział, już później cały czas by się obawiała, że ją zdradzę.
- Mike .. słyszysz mnie? - zobaczyłem rękę przed oczami.
- Yy co? A tak … zamyśliłem się.
- Właśnie widzę.
- Czekaj … ty powiedziałaś do mnie Mike? Pierwszy raz tak mnie nazwałaś.
- Jakoś wcześniej było mi niezręcznie. Ale jeżeli nie chcesz ..
- Ty możesz mnie nazywać jak zechcesz.
- To dobrze bo wolę skracać twoje imię … bardziej mi się podoba. Minęło 40 minut …
- I co w związku z tym?
- Nie udawaj bo słabo Ci to wychodzi.
- Na pewno jesteś gotowa na rundę numer dwa?
- Ja tak .. chyba, że ty chcesz się poddać.
- Nigdy w życiu – wziąłem ją na ręce.
- Co ty wyprawiasz? - śmiała się.
- Lepiej, żebyś oszczędzała siły.
- Raczej to ty powinieneś się oszczędzać.
- O mnie się nie martw. Jestem w doskonałej formie – zaniosłem ją do łóżka. Zmierzyłem ją wzrokiem.
- Będziesz tak stał i patrzył?
- Wiesz .. ta koszula wygląda na tobie całkiem nieźle, ale ja wyglądam na tobie zdecydowanie lepiej.
- Czyżby?
- Oczywiście … chcesz się przekonać?
- Może – droczyła się ze mną. Znowu to zrobiliśmy. Ta noc należała do nas. Skończyliśmy około 3 – Co to było?
- Miłość, skarbie – pocałowałem ją – Ale wiesz co za tym idzie?
- Co takiego?
- Że od teraz należysz tylko do mnie i jeżeli, ktoś na Ciebie spojrzy to … zabiję.
- Nawet moich rodziców, gdy na mnie spojrzą?
- Wiesz co mam na myśli. Jesteś moja.
- Hmmm ciekawe …. ale to samo dotyczy Ciebie. Wydrapię oczy każdej, która przekroczy granicę i lepiej to zapamiętaj bo tobie też się oberwie.
- O to nie musisz się martwić. Jestem tylko twój i nie chcę innej. To Ciebie kocham i nie zamierzam zniszczyć tego co jest między nami dla jakiś romansów. Poza tym ja taki nie jestem.
- Na początku każdy tak mówi, a po jakimś czasie wychodzi szydło z worka.
- Mnie możesz być pewna. Moje serce należy do Ciebie i na zawsze pozostanie twoje.
- Lepiej, żebyś to zapamiętał. To ile ich było?
- Kogo?
- Tych kobiet, z którymi spałeś.
- Dlaczego o to pytasz?
- Chcę wiedzieć.
- Hm … nie wiem … nie pamiętam.
- Aż tyle?
- Po prostu nie pamiętam … Joseph je przyprowadzał albo mnie kazał do jakiejś jechać, a później wracałem do domu i tyle. Nigdy nie liczyłem z iloma spałem bo wolałem jak najszybciej zapomnieć co zrobiłem.
- Yhy …
- Jesteś zazdrosna?
- Nie … jestem ciekawa.
- To dobrze bo nie masz powodu być zazdrosną. To było przedtem i teraz już tego nie robię.
- Chcę, żebyś zawsze mówił mi prawdę … nawet najgorszą. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Na tym polega związek i nie ważne jak będziesz wyglądał za parę lat … mam to gdzieś ... kocham Cię za twoją duszę no i za zgrabny tyłek – roześmiałem się, Ona też – Chcę, żeby ten związek polegał na prawdzie … żadnych kłamstw, czy sekretów. Chcę, żebyś wiedział o mnie wszystko. Jutro Ci powiem co się wydarzyło w mojej przeszłości bo nie chcę już dłużej tego ukrywać. Czuje jak byś to ty był moim pierwszym i jutro się dowiesz dlaczego. Nie jest to dla mnie łatwe, ale muszę w końcu to z siebie wyrzucić.
- Dobrze, skarbie …. ja też mam swoją przeszłość, ale boję się, że nie zrozumiesz.
- Zabiłeś kogoś?
- Hehe … aż tak to nie, ale mam złe wspomnienia.
- Więc już wiemy co będziemy robić jutro …. idziemy już spać?
- Tak .. jestem wykończony.
- Ciekawe od czego – zaśmiała się.
- Ty mnie tak wykończyłaś – cmoknęliśmy się jeszcze na dobranoc – Śpij dobrze – zamknęła oczy. Rose chcę, żebym nie kłamał? Ale się nie da. Nie mogę jej powiedzieć o planie Josepha. Wierzyłem, że znajdę jakiś sposób. Wtuliłem się w jej włosy i zasnąłem.

Obudziłam się za sprawą zimna. Spojrzałam na Michaela. Słodko spał odwrócony w moją stronę i obejmował mnie w pasie. Nie chciałam Go obudzić. Powolutku próbowałam się wydostać z jego uścisku, żeby się bardziej przykryć, ale otworzył zaspane oczy.
- Idziesz gdzieś?
- Nie .. chciałam się bardziej przykryć bo jest mi zimno.
- Chodź tu do mnie – przyciągnął mnie do siebie – Zaraz Cię ogrzeje – objęłam Go z całej siły, a On bardziej mnie okrył kołdrą – Cieplej?

- Tak .. dziękuje – pocałował mnie we włosy i przytulił. No z tego uścisku to już na pewno nie uda mi się wydostać. I tak naprawdę to nie miałam takiego zamiaru. Zasnęłam w ramionach mężczyzny, którego naprawdę pokochałam. Jutro czekał mnie ciężki dzień, ale wiedziałam, że przy nim sobie poradzę.

niedziela, 8 września 2013

Bad Girl 24

Bardzo was przepraszam, że wczoraj nie wstawiłam notki, ale zaraz to wyjaśnię. Na sam początek  powiem, że pewnie was to nie obchodzi, ale chcę wyjaśnić. Otóż ... w lutym dowiedziałam się, że mam niedoczynność tarczycy. Brałam leki i była znaczna poprawa, ale teraz czuję się tak samo jak przed wykryciem. Byłam w środę u lekarki i powiedziała, że wcześniej mi sprawdzi TSH bo miałam mieć dopiero w listopadzie. Jutro idę na morfologię i boję się wyniku. Możliwe, że zwiększy mi dawkę leku. Przy okazji powiedziałam i pokazałam jej białe plamki, które mam na przedramieniu. Powiedziała, że to bielactwo. Na początku myślałam, że się przesłyszałam i zaczęła mi tłumaczyć co to dokładnie jest. Nie musiała bo już dawno temu czytałam na ten temat. Więc to wszystko spowodowało, że nie poświęcałam tyle czasu na pisanie co zwykle. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Już nie przynudzam i zapraszam do czytania. Ta notka ma aż prawie 16 stron.

*********************************************************************

Minęło kilka kolejnych dni. Michael przyjeżdżał codziennie, a jak nie mógł to dzwonił. Wiedziałam, że się stara, ale co z tego skoro ja i tak wiedziałam jaki będzie finał. Nie próbował mnie na siłę do siebie przekonać. Cierpliwie czekał, ale tylko ja wiedziałam, że marnuje swój czas. Dzisiaj miała przyjść do mnie Sally. Dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy. Chciałam się jej wygadać, a Ona zawsze potrafiła mnie wysłuchać. Gdy usłyszałam, że ktoś puka od razu pobiegłam otworzyć.
- Cześć.
- No nareszcie. Co się dziewczyno z tobą działo? - weszła do środka i ściągnęła kurtkę.
- Dużo.
- Liczę na szczegóły – weszliśmy do mojego pokoju. Rozwaliła się jak zawsze na moje łóżko. Ja usiadłam z boku w razie czego. Wiedziałam, że się wkurzy, że dopiero teraz jej o tym powiem – To opowiadaj.
- Tylko od czego zacząć. Dobra chcę mieć to już z głowy. Chodzi o Michaela.
- Zaczyna się ciekawie.
- Bo widzisz … my … jesteśmy razem.
- Co? Ale, że … serio?
- Tak.
- Nareszcie – zaczęła mnie przytulać – Jak długo?
- Ponad tydzień.
- I dopiero się teraz dowiaduje?! Pięknie, a myślałam, że wszystko sobie mówimy.
- Bo tak jest, ale …
- Dobra .. nieważne. Najważniejsze, że podjęłaś słuszną decyzję.
- Nie wydaje mi się.
- Nie rozumiem.
- Teraz tego żałuję.
- Co się dzieję? - objęła mnie ramieniem.
- Nie potrafię się przełamać … On się tak bardzo stara, a ja jestem zimna …
- Skoro nie jesteś gotowa to dlaczego postanowiłaś z nim być?
- Bałam się, że Go stracę …. postąpiłam okropnie … nie chcę, żeby cierpiał.
- Powiedziałaś mu co Cie kiedyś spotkało?
- Nie … nie mogę.
- Przecież wiesz, że by zrozumiał. Już kilka razy się przekonałaś, że nie jest typowym samcem.
- Wiem o tym, ale nie mogę …. mam jakąś blokadę.
- To się zmieni.
- Cały czas trzymam Go na dystans.
- Co to znaczy?
- Kilka razy próbował mnie pocałować, ale mu nie pozwoliłam.
- Żartujesz sobie? I nadal z tobą jest? - pokiwałam twierdząco głową – To chłopakowi należy się medal jak nic. Inny już dawno by zabrała dupę w troki.
- Szkoda, że tego nie zrobił. Coraz bardziej się do mnie przywiązuję.
- Zależy mu na tobie …. otwórz mu swoje serce .. spróbuj – zadzwonił mój telefon.
- Tak? - odebrałam.
- Cześć to ja – to był Michael – Mogę przyjść za godzinkę?
- Tak, a coś się stało? - zapytałam bo miał inny głos.
- Nie .. to pa – rozłączył się. To było dziwne.
- Kto dzwonił?
- Michael.
- Daj mu szansę.
- To nie takie proste – rozmawialiśmy jeszcze z pół godziny i Sally musiała już iść. Nawet zwykła rozmowa przynosi ulgę. Sally mnie rozumiała i wiedziała, że w mojej sytuacji nic nie jest proste. Michael przyszedł wcześniej niż miał – Wejdź – wpuściłam Go do środka.
- Nie przeszkadzam?
- Coś ty – poszliśmy do mnie – To co się stało?
- Bo … jutro jest bankiet, a ja nie chcę iść na niego sam … pomyślałem, że może byś poszła ze mną.
- Nie możesz z kimś innym?
- Nie chcę iść z nikim innym.
- Zastanowię się … kiedy jest? - podrapał się po głowie.
- Jutro.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz?!
- Przepraszam, ale sam się przed chwilą dowiedziałem.
- Chyba, że tak. Dam Ci znać … ale nie mam w czym iść, a w jeden dzień nie kupię niczego stosownego.
- Tak myślałem. Zaraz wracam – po dosłownie dwóch minutach był z powrotem. W rękach trzymał duże pudło – Proszę – położył na łóżku.
- Co to jest?
- Sama zobacz – otworzyłam i ujrzałam piękną suknie wieczorową.
- Nie musiałeś.
- Musiałem – uśmiechnął się.
- I oczywiście w kolorze czerwonym.
- Janet mi pomogła, ale kolor wybrałem sam. Powinna być dobra.
- Tak, będzie dobra. Czyli nie mam wyjścia i muszę iść?
- Oczywiście, że nie musisz, ale wtedy ja też nie pójdę i to będzie twoja wina.
- Oh a tego nie chcemy. Dobra pójdę.
- Dzięki … przyjadę jutro o 18:30. Pa – pocałował mnie w policzek i wyszedł. Stanęłam przed lustrem z sukienką. Skąd On wiedział jaki mam rozmiar? Usiadłam na łóżku. To oczywiste, że zabiera mnie jako swoją dziewczynę, ale nie wiedziałam jak się zachować. Byłam już nie raz na takich bankietach, ale teraz sytuacja była inna. Zadzwoniłam do Sally, żeby jutro przyszła i mi pomogła się przyszykować. Zauważyłam, że przy nim coś się ze mną dzieję. Nie wiedziałam jeszcze co to takiego, ale zaczynało mi się nie podobać.
Następnego dnia przyszła Sally tak jak się umawialiśmy.
- No nie wierć się tak – Sally robiła mi fryzurę.
- To nie ciągnij tak.
- A jak twoim zdaniem mam Cię uczesać? Trzeba było dbać o włosy.
- Włosy nie były dla mnie najważniejsze.
- I teraz masz. Dobrze, że przyszłam wcześniej bo inaczej bym nie zdążyła – od pewnego czas włosy miałam rozpuszczone albo miałam kitka i zawsze tylko trochę wyczesałam, ale teraz musiały wyglądać idealnie i musiałam trochę pocierpieć – Nie .. to nie ma sensu. Idź je wymyć.
- Już myłam.
- Idź wymyć i nałóż odżywkę. Tak myślałam, że będzie potrzebna – zrobiłam niezadowoloną minę i poszłam do łazienki – Tylko nie susz, sama to zrobię – usłyszałam. Z ręcznikiem na głowie wyszłam. Usiadłam tam gdzie wcześniej – Teraz powinno pójść gładko.
- Przynajmniej nie będziesz szarpać.
- Gdy skończę Michael padnie z wrażenia.
- Lepiej nie.
- Czemu?
- Rób swoje, ok?
- Nie rozumiem Cię – westchnęła. Około 15 fryzura była gotowa. Miałam koka, z którego luźno zwisały pojedyncze kosmyki włosów. Podobało mi się. Teraz czas na makijaż. Z tego powodu mieliśmy drobną sprzeczkę.
- Już Ci mówiłam, że nie chcę mocnego.
- Będzie idealnie pasował.
- Ma być delikatny.
- Trochę mocniejszy od delikatnego, ok?
- Sally .. ok, ale odrobinę.
- Super – makijaż trwał, aż trzy godziny. Sally przesadzała i musiała zaczynać od nowa – A teraz?
- Teraz może być – spojrzałam na zegarek – O cholera już 18! Za pół godziny przyjdzie Michael.
- Zdążymy. Jeszcze tylko sukienka.
- Nie przeszkadzam? - zapytała mama.
- Już kończymy.
- Ok .. Michael przyszedł.
- Co?! Już?
- Spokojnie .. mamy jeszcze czas – zapomniałam wspomnieć, że rodzice też byli zaproszeni na ten bankiet. Wyszła.
- Ubieraj sukienkę, tylko nie zepsuj fryzury.
- Dobra, dobra – zabrałam z wieszaka sukienkę i weszłam do łazienki. Pasowała idealnie. Sally pomogła mi zapiąć suwak z tyłu.
- Naprawdę jestem w tym dobra – pochwaliła się Sally.
- To Ci muszę przyznać – akurat wybiła 18:30 – Schodzisz ze mną?
- Pójdę pierwsza. Chcę widzieć jego minę – puściła mi oczko i wyszła. Odczekałam chwilę i wyszłam. Buty miałam na obcasie, dlatego musiałam uważać na schodach. Michael stał na dole i się na mnie patrzył. Nawet nie mrugnął oczami. Sally stała obok i się uśmiechała. Gdy byłam już całkowicie na dole, podszedł do mnie.
- Wyglądasz olśniewająco – powiedział.
- Dziękuje. Jedziemy?
- Za chwilę. Mam dla Ciebie prezent. Możemy na chwilę pójść do twojego pokoju?
- No dobrze.
- Michael będę wdzięczna jeżeli nie zepsujesz jej fryzury i makijażu – powiedziała Sally.
- Będę grzeczny – zaśmiał się. Weszliśmy do pokoju. Z kieszeni wyjął małe pudełeczko. Kazał mi otworzyć. W środku znajdował się naszyjnik w kształcie serca z małymi diamencikami.
- Nie wiem co powiedzieć.
- Nic nie musisz mówić – wyciągnął naszyjnik – Odwróć się – zrobiłam to. Zapiął naszyjnik – Gotowe … idealnie pasuję – spojrzałam w lustro. Michael stał za mną.
- Posłuchaj … nie potrzebuję od Ciebie prezentów …
- Sprawia mi to dużo przyjemności.
- Nie chcę Ci robić przykrości, ale …
- Ciii … nie spieszymy się, tak? Wszystko w swoim czasie.
- Nie widzisz, że to nie jest normalny związek? - już nie wytrzymałam.
- Trochę, ale potrzeba czasu, żeby wszystko się poukładało – ciekawa ile – Chodźmy już – nie chciałam psuć nastroju, więc po prostu poszłam za nim.
- My pojedziemy własnym samochodem – powiedział mój tata.
- Możecie Państwo z nami jechać. Nie ma problemu.
- Nie będziemy wam przeszkadzać – uśmiechali się rodzice.
- No dobrze, to jedźmy – wyszliśmy. Przed domem stała czarna limuzyna.
- Twoja? - zapytałam.
- Tak .. na taką okazję idealna.
- Ja już idę do domu – powiedziała Sally.
- Dziękuje za pomoc. Bez Ciebie bym sobie nie poradziła.
- Zawsze do usług i bawcie się dobrze – uściskaliśmy się i pożegnaliśmy. Sally zgodziła się zaopiekować Sisi. Wolałam, żeby sama nie została w domu. Michael otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść. Po chwili siedział obok mnie. Jechaliśmy w ciszy. Widziałam, że kilka razy na mnie zerkał. Na miejscu było pełno samochodów i ludzi. Nie lubiłam takich imprez i zrobiłam to tylko dla Michaela. Szofer otworzył nam drzwi. Michael wysiadł pierwszy i podał mi dłoń, żebym wysiadła. Było pełno dziennikarzy i tym razem nie miałam możliwości się zakamuflowania bo jak to by wyglądało. Tutaj każda gwiazda chciała, żeby robiono jej zdjęcia, ale Michael był wyjątkiem. Pociągnął mnie na rękę i już po chwili byliśmy w środku. Rodzice weszli za nami. Przywitał nas Quincy.
- Mój ulubieniec – poklepał Michaela przyjacielsko po plecach.
- Witaj Quincy … poznaj Rose.
- Miło mi – wyciągnęłam do niego dłoń.
- Piękna jak jej mama – uścisnął moją dłoń.
- Ej, a ja to co? - odezwał się mój tata.
- Wystarczy, że po tobie ma charakter – odpowiedziała mama i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Chodźcie już do gości – weszliśmy do ogromnej sali – Richard dasz się skusić na małego drinka?
- Nie powinieneś pić.
- Jeden drink mi nie zaszkodzi – odszedł z Quincym. Mama wydawała się zmartwiona tym faktem.
- Mama co się stało? - nie rozumiałam jej bo tata nigdy nie miał problemów z alkoholem i nigdy się nie upijał.
- Nie, nic …. nie zwracaj na mnie uwagi .. idźcie się bawić.
- Chodź – powiedział Michael. Usiedliśmy przy wolnym stoliku – Czego się napijesz?
- Może szampana?
- Ok zaraz przyniosę – w tym czasie, gdy Michaela nie było podszedł do mnie jakiś facet (na początku myślałam, że to kobieta) w długich blond włosach.
- Jestem Joey Tempest.
- Rose Baker.
- Mogę się dosiąść?
- Yyy jasne – przecież Michael nie zrobi awantury w miejscu publicznym … prawda?
- Przyszłaś sama?
- Nie.
- A z kim? - nie zdążyłam odpowiedzieć bo właśnie podszedł Michael z dwoma kieliszkami szampana.
- Cześć Joey.
- O stary .. kopę lat – przywitali się.
- Podrywasz mi dziewczynę?
- Yyy .. to wy .. w takim razie wycofuję się. Nie będę odbijał kumplowi dziewczyny.
- I tak by Ci się nie udało – dobrze, że obrócili to w żart.
- Jesteś tego taki pewny?
- Absolutnie.
- Zostawiam was samych …. muszę Ci przyznać, że masz gust – i tak usłyszałam. Michael dał mi kieliszek i usiadł obok.
- Jest niemożliwy … dlaczego nic nie mówisz?
- A co mam mówić?
- Chcesz wracać?
- Dopiero przyszliśmy – rozglądałam się po pomieszczeniu. Było mnóstwo ludzi. Niektórzy tańczyli. Nagle zobaczyłam znaną mi twarz. Zobaczył mnie i zaczął się zbliżać – Wiesz kogo zobaczyłam?
- Kogo?
- Marka.
- Co?!!
- To nie wszystko … On tutaj idzie. Proszę nie denerwuj się.
- Witaj Rose – nie odpowiedziałam, nawet na niego nie spojrzałam – Rose?
- Czego chcesz?
- Porozmawiać … na osobności – spojrzał się wymownie na Michaela. Widziałam jak zaciska mu się szczeka ze złości.
- Już Ci mówiłam, że nie chcę mieć nic z tobą wspólnego.
- Wolisz chłopca od mężczyzny?
- Coś ty powiedział? - wstał. Dobrze, że siedziałam przy brzegu.
- Po co Go prowokujesz? Dawno nikt Ci nie przylał? - również wstałam.
- Może wyjdziemy na zewnątrz i to raz na zawsze zakończymy, co? - powiedział Michael.
- Nie! Zwariowałeś? Zapomniałeś co powiedział lekarz?
- Nie pozwolę mu siebie obrażać i zalecać do Ciebie.
- Nigdzie nie pójdziesz. Specjalnie Cię prowokuje i pokazuje kto tu jest niedojrzały. Idziemy – wzięłam Michaela za rękę i pociągnęłam za sobą – Co ty wyprawiasz? - wzięłam Go na bok.
- Nienawidzę Go.
- I to jest powód, żeby ponownie trafić do szpitala? Z powodu takiego dupka? Daj już spokój i nie rób scen.
- Mam dać spokój, gdy widzę jak ślini się na twój widok? Wkurza mnie to.
- Nie masz powodu do zazdrości … chodź pójdziemy do innego stolika – przechodziliśmy przez salę, żeby znaleźć wolne miejsce.
- Witaj bracie – zatrzymaliśmy się.
- Lionel? Dobrze Cię widzieć.
- Ciebie też. Myślałem, że nie przyjdziesz, a kim jest ta piękna istota u twego boku?
- To Rose .. moja dziewczyna.
- Miło mi.
- Mnie również. Nareszcie nie jesteś sam.
- Pójdę do toalety – powiedziałam mu na ucho.
- Ok – najpierw musiałam ją znaleźć co zajęło mi jakieś 5 minut. Przed lustrem było dużo kobiet. Oczywiście poprawiały swój makijaż, żeby wyglądać olśniewająco. Gdy wyszłam z kabiny przed lustrem stała tylko jedna dziewczyna. Umyłam ręce i sprawdziłam, czy nie jestem rozmazana.
- Nuda co nie? - zagadała.
- Słucham?
- No jest sztywno. Nie ma porządnej muzy i w ogóle – spojrzałam się na moją rozmówczynie – Madonna – przedstawiła się.
- Tak wiem .. Rose.
- Przyszłam tutaj tylko ze względu na MJ'a. Ciekawa jestem, czy się zjawi, a ty z kim przyszłaś?
- Jesteś z nim umówiona?
- On jeszcze o tym nie wie. Widziałaś Go może? Jest tyle ludzi, że nie wiem, czy Go znajdę.
- Nie, nie widziałam.
- Cholera … wiesz On udaje, że jestem mu obojętna, ale ja wiem, że to nie prawda. To tylko kwestia czasu, aż Go zdobędę – nie miałam zamiaru dłużej tego wysłuchiwać.
- Wiesz muszę już iść. Mój chłopak na mnie czeka. Cześć – wyszłam. Dość szybko Go znalazłam.
- Co tak długo? - zapytał.
- Musimy pogadać – zaprowadziłam Go do jakiegoś pomieszczenia, gdzie było cicho.
- Dlaczego jesteś taka zdenerwowana?
- Co Cię łączy z Madonną?
- Słucham?
- Dobrze słyszałeś .. spotkałam ją w toalecie i wygadywała o tobie różne rzeczy.
- Co mówiła?
- Podobno przyszła tutaj dla Ciebie i już niedługo Cię zdobędzie bo udajesz, że jest Ci obojętna. To prawda?
- Wszystko co przed chwilą usłyszałem jest kłamstwem. Nic mnie z nią nie łączy i nie łączyło. Ja i Ona to zupełnie odmienne charaktery jak ogień i woda.
- Umawiałeś się z nią?
- Spotkaliśmy się kilka razy i to wszystko. Zrozumiałem, że nie pasujemy do siebie i jej o tym powiedziałem. Od tamtej pory jej nie widziałem. Ale to miłe – uśmiechnął się.
- Niby co?
- Że jesteś o mnie zazdrosna – przyciągnął mnie do siebie.
- Nie zmieniaj tematu …. spałeś z nią?
- Próbowała, ale jej się nie udało. Madonna lubi dużo zmyślać.
- Mam nadzieję, że mówisz prawdę i nie jestem zazdrosna.
- Taa jasne – dalej się uśmiechał.
- Wkurzyła mnie i tyle – przyznaje, że poczułam zazdrość, ale nie chciałam, żeby o tym wiedział. On jednak wiedział swoje i nie dał się przekonać – Po Cię szuka?
- Nie mam pojęcia i nie mam ochoty z nią rozmawiać. Jest taka bezczelna. Nie wydrapałaś jej oczu?
- Nie .. pytała się z kim przyszłam, ale zmieniłam temat. Ciekawa jak zareaguje, gdy mnie zobaczy z tobą.
- Mam to gdzieś. Możemy już wracać?
- Tak – wróciliśmy do sali. Albo mi się wydawało albo przyszło jeszcze więcej gości.
- Wszędzie Cię szukałem – powiedział jakiś niewysoki gruby facet z cygarem w dłoni.
- Witaj Frank … poznaj Rose.
- W końcu mogę poznać dziewczynę przez, którą Michael nie pojawia się w studiu.
- Gadasz bzdury – powiedział Michael w mojej obronie – Miałem operację i wziąłem wolne, to chyba normalne.
- Pewnie, że tak, ale gdyby nie Ona to byś nie miał operacji.
- Nie zapominaj, kto dla kogo pracuje. Jesteś pijany .. jedź już lepiej do domu – odeszliśmy dalej. Faktycznie był pijany, ale miał rację – Nie słuchaj Go .. sam nie wie co mówi.
- Wiesz, że miał rację.
- Nie, nie miał i nie mówmy już o tym, zgoda? - pokiwałam głową. Usiedliśmy na wolnych miejscach. Michael nie odstępował mnie na krok. Myślałam, że będzie zajęty rozmawianiem z innymi gwiazdami, ale On wolał siedzieć przy mnie. W pewnej chwili podeszła do nas Madonna.
- Nareszcie Cię znalazłam.
- A w ogóle mnie szukałaś?
- Tak ni …. - spojrzała w moją stronę – Znacie się? - zapytała.
- Tak – odpowiedział – To co chciałaś?
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Go znasz i wiesz gdzie jest?!
- A pytałaś, czy Go znam?
- To co chciałaś? - zmienił temat.
- Porozmawiać no wiesz ..
- Nie, nie wiem.
- Chodź na osobności.
- Nie ma takiej potrzeby. Mówimy sobie wszystko z Rose – mów za siebie.
- Ale to jest nasza osobista sprawa.
- Zrozum, że my nie mamy wspólnych spraw, a zwłaszcza osobistych.
- Jak możesz?
- To wszystko? - wstał – Zatańczymy? - wyciągnął w moją stronę dłoń. Poszliśmy na środek parkietu.
- Dawno nie tańczyłam.
- Poprowadzę Cię – moją lewą dłoń położył na swojej, a prawą położył na swoim barku i swoją wolną rękę położył na moim biodrze. Przysunął mnie do siebie bliżej. Leciała jakaś wolna piosenka - Jak dawno?
- Od liceum.
- Dlaczego?
- Na balu coś się wydarzyło i od tego czasu unikałam jak mogłam takich imprez. Niestety całkowicie nie mogłam ze względu na mojego ojca.
- Rozumiem – dobrze, że nie pytał o szczegóły. Zaczynała się kolejna piosenka – Wsłuchaj się w słowa piosenki – powiedział mi do ucha. Nie miałam pojęcia o co mu chodziło, ale po chwili już wiedziałam.

Miłość nie jest nam obca
Znasz zasady, znam je ja
Ze wszystkich poświęceń, o których myślę
Nie dostałabyś ich od innego faceta
Chcę ci tylko powiedzieć, jak się czuję
Chcę, abyś zrozumiała
Nigdy z ciebie nie zrezygnuję
Nigdy cię nie zawiodę
Nigdy nie ucieknę i porzucę
Nigdy nie dam ci powodu do płaczu
Nigdy się nie pożegnam
Nigdy cię nie okłamię i zranię
Znamy się od dawna
Zostałaś zraniona
Ale jesteś zbyt nieśmiała żeby to przyznać
Oboje wiemy co się dzieje
Znamy tą grę i w nią zagramy
I jeżeli zapytasz mnie co czuję
Nie mów mi że tego nie widzisz
Nigdy z ciebie nie zrezygnuję
Nigdy cię nie zawiodę
Nigdy nie ucieknę i porzucę
Nigdy nie dam ci powodu do płaczu
Nigdy się nie pożegnam
Nigdy cię nie okłamię i zranię

Pomyślałam nawet, że specjalnie wybrał tą piosenkę, ale po chwili zrozumiałam, że to niemożliwe. Patrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. Gdy piosenka dobiegała końca, zbliżył swoją twarz do mojej. Był coraz bliżej. Wybrał romantyczną chwilę, ale ja musiałam ją zepsuć. Odwróciłam głowę. Zatrzymał się i znikł uśmiech z jego twarzy. Nagle, ktoś bardzo głośno zaczął się śmiać. Wszyscy łącznie z nami spojrzeli w tamtą stronę. To była Madonna. Wręcz zachodziła się śmiechem. Chciałam podejść i palnąć ją w ryja, ale się powstrzymałam. Michael rozluźnił uścisk, w którym trwaliśmy podczas tańca i zaczął kierować się w innym kierunku. Poszłam za nim. Myślałam, że idzie do wyjścia. Myliłam się. Usiadł przy barze i powiedział coś do kelnera. Podeszłam do niego.
- Przepraszam – powiedziałam.
- Daruj sobie – kelner podał mu jakiś ciemny płyn w szklance. Wypił jednym haustem.
- Co robisz?
- Piję …. kelner .. jeszcze raz to samo.
- Nie rób tego.
- Daj mi spokój! - warknął. Wiedziałam, że zdenerwował się bo ośmieszyłam Go w miejscu publicznym. Inaczej tak by się nie zachowywał. Postanowiłam dać mu na razie spokój i odeszłam. Podeszła do mnie Madonna.
- No to się wkurzył – powiedziała. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać – Ale wstyd.
- Zamknij się! To nie twoja sprawa, ale Ci powiem, żebyś się odpieprzyła. Ja nie lubię okazywać uczuć publicznie w odróżnieniu od Ciebie – i odeszłam. Minęła godzina, a On nadal siedział i pił. Podszedł do mnie Quincy.
- Gdzie Michael?
- Przy barze.
- A co On tam robi?
- Postanowił odreagować złość.
- Nigdy nie pij. Najwyżej kieliszek szampana i to wszystko.
- Idę po niego – po drodze spotkałam mamę i wzięłam od nie klucze bo swoje zostawiłam w domu – Wystarczy – powiedziałam i zabrałam mu szklankę.
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić – no ładnie. Był pijany.
- A właśnie, że będę. Wracamy do domu.
- Nie – pociągnęłam Go za ramię. Prawie spadł z tego stołka. Zobaczył nas Lionel. Pomógł mi Go zaprowadzić do limuzyny. W prawdzie to sam Go prowadził, a ja szłam za nimi – Dzięki.
- Nie ma za co. Poradzisz sobie z nim?
- Tak – wsiadłam jako druga. Siedzieliśmy od siebie daleko. W ogóle się nie odzywał. Dojechaliśmy pod mój dom, ale nie wysiadłam od razu – Teraz nie będziesz się do mnie odzywał? Dobrze wiesz, że nie jestem jeszcze gotowa na kolejny krok.
- Nie wierzę, że byłaś obojętna podczas tej piosenki.
- To tylko piosenka …. czy pocałunek, aż tyle dla Ciebie znaczy? - nie odpowiedział. Ja też przez chwile siedziałam w milczeniu. Przybliżyłam się do niego. Obserwował co robię. Dotknęłam jego twarzy i … pocałowałam Go. Krótko i delikatnie. Nie poruszył się. Szybko wysiadłam i weszłam do domu. Oparłam się od drzwi i zamknęłam oczy. Nawet zapomniałam już o tym, że boję się przebywać sama w tym domu. Poszłam do siebie i zamknęłam drzwi na klucz. Wzięłam prysznic i się położyłam. Nie mogłam zasnąć. Podczas pocałunku coś poczułam, ale nie byłam pewna co to takiego albo nie chciałam. Coś mną kierowało, żebym to zrobiła, ale na pewno nie był to rozum. Nie mam pojęcia dlaczego, ale ja też tego chciałam. Coś mnie do niego ciągnęło. Usnęłam dopiero, gdy rodzice wrócili do domu.

Obudziłem się z ciężką głową. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że znajduje się w swoim pokoju, ale nie hotelowym. Głowa mi pękała i strasznie chciało mi się pić. Zobaczyłem, że byłem ubrany we wczorajszy strój. Szybko poszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z lodówki butelkę z wodą i wypiłem od razu pół butelki.
- Widzę, że impreza się udała – obejrzałem się.
- Janet .. błagam ciszej – złapałem się za głowę.
- Trzeba było tyle nie chlać.
- Możesz być pewna, że już nigdy się nie upije, a teraz miej litość i co ja tutaj robię?
- Twój kierowca przywiózł Cię tutaj zamiast do hotelu, żebyś nie narozrabiał.
- To już będę się zbierał .. nie chcę natrafić na Josepha.
- O to możesz być spokojny. Josepha nie ma i długo nie będzie. Wyjechał gdzieś i podejrzewam, że szybko nie wróci.
- Aha … to jeszcze trochę zostanę – chciałem jeszcze trochę posiedzieć bo głowa mi strasznie pulsowała.
- Jak chcesz to możesz wrócić … mama bardzo się ucieszy.
- Przemyślę to – zabrałem wodę i wróciłem do pokoju. Usiadłem na łóżku i trzymałem się za głowę. Dopiero przypomniało mi się, że Rose była ze mną. Coś mi zaczęło świtać. Ktoś mnie zaprowadził do limuzyny, potem potem podjechaliśmy pod dom Rose i …. pocałowała mnie? Nie pamiętam co mówiłem, ani co Ona mówiła, ale to zapamiętałem. Chciałem do niej zadzwonić, ale nie chciałem jej obudzić. Spojrzałem na zegarek – Co?! Już 13? - powiedziałem do siebie. Teraz mogę być pewny, że nie śpi. Zadzwoniłem, ale nie odebrała. Pewnie jest na mnie zła. Spróbowałem jeszcze raz i sukces.
- Tak?
- Cześć .. to ja. Myślałem, że nie chcesz ze mną gadać.
- Byłam na dole i nie zdążyłam odebrać.
- Dzwonię bo … przepraszam Cię … nie powinienem się upijać.
- W porządku .. nic się nie stało.
- Możemy się spotkać?
- Jeżeli chcesz.
- Będę za dwie godziny. Pa
- Pa – rozłączyła się pierwsza. Musiałem się jeszcze umyć i przebrać. Wziąłem dwa proszki od bólu głowy i poszedłem pod prysznic. Wyrobiłem się wcześniej niż myślałem i o 14:30 wyruszyłem. Nie mogłem się doczekać kiedy ją zobaczę. Przecież nie pocałowałaby by mnie bez powodu. Musiała tego chcieć tak samo jak ja. A może robię sobie tylko nadzieję i się pocieszam? Mam nadzieję, że nie. Otworzyła mi Pani Baker. Powiedziała, że Rose jest w swoim pokoju i mogę do niej iść. Tak też zrobiłem. Zapukałem i wszedłem.
- Cześć – odezwałem się nieśmiało. Było mi wstyd za wczoraj.
- Hej …. będziesz tak stał?
- Dziękuj, że zgodziłaś się ze mną spotkać – przysiadłem na kanapie – Pierwszy raz się upiłem … przepraszam.
- Przeproś mnie jeszcze raz, a naprawdę się na Ciebie pogniewam – uśmiechnęła się.
- Poczułem się ośmieszony, dlatego to zrobiłem …. nie powinienem próbować Cię pocałować, ale nie potrafiłem się powstrzymać.
- Rozumiem – była jakaś smutna.
- Co się stało? - usiadłem przy niej.
- Nic, ale … Eric zawsze się upijał jak wychodziliśmy na jakąś imprezę.
- Ja nim nie jestem i obiecuje, że nigdy to się nie powtórzy. Wiesz, że mi możesz zaufać.
- Tak .. wiem, ale przypomniało mi się .. to wszystko – zauważyłem, że ma na szyi naszyjnik ode mnie. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Coraz trudniej było mi się opanować, żeby jej nie przytulić .. pocałować i …. zostać na noc. Tak .. bardzo ją pragnąłem i starałem się nie myśleć o takich rzeczach, ale to nie było takie proste. Była piękną dziewczyną. Widziałem jak na bankiecie każdy facet na nią zerkał. Denerwowało mnie to bo widzieli w niej tylko kawałek mięsa. Ja widziałem jej dusze.
- Chciałem Cię jeszcze zapytać …. dlaczego mnie wczoraj pocałowałaś?
- Pamiętasz?
- Wiem, że dziwne bo nawet nie pamiętam co mówiłem, ale to zapamiętałem.
- Chciałam poprawić Ci humor – zabolało mnie to. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.
- Naprawdę? - nie chciałem dać po sobie poznać jak to na mnie wpłynęło.
- Tak.
- Mówiłem coś obraźliwego?
- Nie, byłeś grzeczny, tylko nie chciałeś wracać i Lionel pomógł mi Cię zaprowadzić do samochodu.
- Ale wstyd – zaśmiałem się wymuszenie. Tak naprawdę miałem to gdzieś. Bardziej martwiłem się jej słowami. Dlaczego tak powiedziała? Naprawdę nic dla niej nie znaczę? - Pójdę już – wstałem.
- Dopiero przyszedłeś.
- Tak będzie lepiej – wyszedłem. Pojechałem na plaże. Wiedziałem w jakim miejscu nigdy nie ma ludzi, więc się nie przebierałem. Usiadłem na zimnym piasku i myślałem. Już bym wolał, żeby nic nie powiedziała na ten temat. Chciałem z nią jeszcze posiedzieć, ale w takiej sytuacji nie umiałem. Dlaczego akurat w niej musiałem się zakochać? Nie znałem odpowiedzi na to pytanie, ale wiedziałem, że jest tą jedyną, z którą chcę spędzić resztę życia. Napisałem Janet sms-a, że dzisiaj pojadę do hotelu. Nie chciałem się nikomu tłumaczyć, dlaczego nie mam humoru. Pojechałem do hotelu i po prostu położyłem się na łóżko.
Nie chciałam tego powiedzieć, ale co miałam innego zrobić? Powiedzieć, że też tego chciałam? Nie mogłam być, aż tak podła i tak złamie mu serce. Co ja wygaduje .. i tak już przeze mnie cierpi … przez moje słowa i zachowanie. Sisi drapała w drzwi bo chciała wyjść z pokoju. Wypuściłam ją. Już nawet Ona nie może ze mną wytrzymać. Zadzwoniłam do niego. Musiałam to odkręcić.
- Przyjedziesz? - zapytałam.
- Po co? - wiedziałam, że to przeze mnie jest taki smutny.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- Już rozmawialiśmy.
- Proszę – chwila ciszy.
- No dobrze – rozłączył się. Po pół godzinie przyjechał – To o czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- O tym co powiedziałam … kłamałam.
- Nie rozumiem.
- Chciałam Cię pocałować.
- Przecież powiedziałaś …
- Wiem i żałuje tych słów …. inaczej bym tego nie zrobiła – zbliżył się do mnie i dotknął mojej twarzy.
- Teraz też chcesz? - nie wiem co się ze mną działo. Poczułam dreszcz kiedy mnie dotknął. Przymknęłam oczy.
- Tak, ale .. jeszcze nie czas … zrozum ..
- Ciii .. wszystko wiem .. nic nie musisz mówić – przytulił mnie. Czułam się wspaniale i bezpiecznie, gdy to robił.
- Przepraszam, że przeze mnie poczułeś się okropnie.
- To już nie ma znaczenia … ciesze się, że powiedziałaś prawdę …. zależy mi na tobie – spojrzał mi w oczy – Będę cierpliwy … nie martw się – pogłaskał mnie po policzku. Potem usiedliśmy na kanapie i sobie rozmawialiśmy – Janet mi dzisiaj powiedziała, że Joseph gdzieś wyjechał.
- Dobra wiadomość.
- I zaproponowała, żebym wrócił do domu.
- I co zrobisz?
- Nie wiem …. tęsknię już za nimi i mam dosyć samotności.
- To nad czym się zastanawiasz? Masz prawo tam mieszkać, nawet jeżeli On tam by był.
- Wiem, ale mam już dość kłótni … jestem tym zmęczony.
- Ale teraz Go nie ma.
- Martwię się jeszcze jedną rzeczą.
- Jaką?
- Że mnie nie będziesz odwiedzać, gdy wrócę do domu.
- Będę.
- A gdy On wróci? - milczałam – No właśnie.
- Nie lubię Go i …
- Co jest?
- Przeraża mnie.
- Nigdy nie pozwoliłbym mu Cię skrzywdzić … nikomu nie pozwolę .. możesz być pewna – objął mnie ramieniem. Był taki troskliwy. Miałem się do niego nie przywiązywać, ale to było silniejsze ode mnie – A gdzie Sisi?
- Na dole. Tata bardzo ją polubił.
- Naprawdę? - zaśmiał się.
- Tak, mama się denerwuje bo podkrada z lodówki co to jest na obiad i karmi Sisi.
- W końcu ma swoje upragnione drugie dziecko – zaczęliśmy się śmiać.
- Rose!!!! - wydarł się tata z dołu – Masz tu natychmiast przyjść!
- Ciekawa co przeskrobałam …. idziesz ze mną. W razie czego będziesz mnie bronił – wstaliśmy.
- Oczywiście .. będę twoją tarczą – zaśmiał się.
- No to idź pierwsza .. moja tarczo – pchnęłam Go, żeby poszedł pierwszy. Zeszliśmy ze schodów. Ojciec już na mnie czekał, wkurzony – Co się stało? - zapytałam, gdy byliśmy już na dole.
- Widzisz to? - w ręku trzymał swojego buta.
- Tak .. to jest twój but.
- Raczej to co z niego zostało!
- Już dawno miałeś sobie kupić nowe, a nie chodzić w takich podartych – Michael ustał obok mnie. Słyszałam jak chichoczę. Walnęłam Go łokciem, żeby się uspokoił bo i ja ledwo się powstrzymywałam, żeby nie parsknąć śmiechem.
- One nie są podarte, tylko pogryzione!
- Gryziesz swoje buty? - na te słowa Michael głośniej się zaśmiał.
- Rose! Przestań się ze mnie nabijać!
- Ależ skąd .. ja się nie śmieję.
- Pogryzła je ta mała bestia! - wskazał na Sisi, która siedziała i patrzyła się na nas.
- Teraz to bestia, a tak to karmiłeś ją kotletami, które były przeznaczone na obiad – wtrąciła się mama, która właśnie wchodziła do kuchni. Dało się słyszeć, że też się śmiała z tej sytuacji.
- Właśnie, a gdzie się podziała twoja kruszynka?
- Tak .. proszę bardzo. Śmiejcie się ze mnie.
- Nie wyolbrzymiaj tego tak. Pojedziesz do sklepu i kupisz sobie nowe, co za problem? - wzięłam Sisi na ręce i wróciliśmy do pokoju. Michael dostał jakiegoś napadu śmiechu. Nie ukrywam, że mnie też To rozbawiło i ledwo udawałam kamienną twarz. Dopiero teraz zaczęłam się śmiać.
- Ten lekarz miał rację – powoli się uspokajał.
- Tak .. moje i mamy jeszcze nie ruszyła – spojrzałam na zegarek. Zbliżała się 22 – Nie chcę Cię wyganiać, ale .. robi się już późno – spojrzał na zegarek.
- No tak …. - wstał i skierował się w stronę drzwi. Coś wisiało w powietrzu i wolałam, żeby lepiej już poszedł. Odwrócił się jeszcze – Nie wiem jak ty, ale ja nie jestem jeszcze zmęczony ..
- Ja też za bardzo nie jestem … a co?
- Może … poszlibyśmy na spacer z Sisi?
- Nie za późno?
- Ale byśmy pochodzili na osiedlu. Jest już ciemno i na dworze nie ma żywej duszy, więc nie muszę się przebrać.
- Ok .. przygotuj Sisi, a ja się w tym czasie ubiorę – powinnam się nie zgodzić, ale nie chciałam się jeszcze z nim rozstawać. Po paru minutach byliśmy już na zewnątrz. Michael chciał prowadzić Sisi, a mnie objął ramieniem. Nic nie mówiliśmy. Po około 15 minutach byliśmy już w powrotem. Odprowadził mnie pod dom.
- Dziękuje … spotkamy się jutro?
- Może ..
- Przecież byłem grzeczny.
- A warto? - oczywiście udawałam i On o tym wiedział.
- Myślę, że tak.
- Hmmm … muszę to przemyśleć – przyciągnął mnie do siebie. Przełknęłam ślinę. Widziałam jak na mnie patrzył, na usta, ale nie zrobił tego. Było mu trudno, ale się powstrzymał. Przytulił mnie – Przekonałeś mnie – uśmiechnął się.
- Zadzwonię – pocałował mnie w policzek i wsiadł do samochodu. Wróciłam do domu. Wzięłam długą kąpiel. Nie byłam zmęczona. W głowie miałam cały czas śmiech Michaela. Nie mogłam przestać o nim myśleć i przez to nie mogłam zasnąć. Mama zajżała do pokoju.
- Mogę?
- Tak … nie mogę spać – przysiadła na łóżku.
- Jak wam się układa?
- Normalnie … czemu pytasz?
- Słyszałam co się wydarzyło na bankiecie.
- No i co z tego? Jeżeli jesteśmy razem to muszę okazywać uczucia publicznie?
- Nie denerwuj się … mówię co słyszałam.
- To nie mów.
- A wydarzyło się coś w hotelu?
- Mamo, czy chociaż raz możesz nie kręcić, tylko zapytać wprost?
- Przecież wiesz o co mi chodzi.
- Nie bardzo.
- No wiesz .. byliście tam sami i w ogóle.
- Nie wierzę, że pytasz mnie o takie rzeczy …. ale odpowiem … nic się nie wydarzyło.
- Yhy … bo gdybyś chciała to wystarczy, że powiesz, a my się z tatą ulotnymi na na jakiś czas.
- Dziękuje bardzo, ale nie będzie takiej potrzeby. Musimy się z Michaelem lepiej poznać.
- Wiem, że Eric był twoim pierwszym i trudno Ci jest zapomnieć, ale … - pokręciłam przecząco glową.
- Eric nie był moim pierwszym … i mylisz się … chcę zapomnieć o tamtym wydarzeniu.
- Myślałam … Boże tak mało o tobie wiem. Aż wstyd się przyznać bo jestem twoją matka.
- Nie przejmuj się …. jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz.
- Możesz mi powiedzieć wszystko … zawsze Cię wysłucham i doradzę.
- Wiem … może kiedyś się dowiesz – spuściła głowę.
- Nie będę Cie już męczyła. Śpij dobrze – wyszła. Łatwo jej mówić. Tej nocy w ogóle nie mogłam spać. Może z godzinkę przespałam. Zachodziła we mnie jakaś zmiana. Nie bardzo mi się podobało, ale nie miałam na to wpływu. To co się ze mną działo ostatnio, to jest nie do opisania. Ledwo się powstrzymywałam, żeby nie pozwolić mu się pocałować. Zaczynało świtać, więc wstałam. Michael przyszedł o 14. Rozmawialiśmy sobie, gdy do pokoju wparował mój ojciec.
- Dobrze, że jesteście.
- Co się stało? - zapytałam.
- Muszę z wami poważnie porozmawiać – był poważny jak nigdy. Usiadł w fotelu – Chodzi o Marka.
- Powiedziałeś, że chcesz POWAŻNIE porozmawiać.
- Bo to jest poważna sprawa ….. dzisiaj się dowiedziałem, że jest On synem jednego z dyrektorów wytwórni.
- I co z tego?
- On powiedział wszystko swojemu ojcu …. o tobie … o Michaelu.
- Ja mu nic nie zrobiłem. To On mnie ciągle prowokuje.
- On przedstawił to inaczej.
- Skąd o tym wiesz?
- Podsłuchiwałem, ale to nie ważne. Ojciec zapewnił Go, że to załatwi … z tego co zrozumiałem to … chcą Cię zniszczyć, Michael.
- Co? Ale jak?
- Są różne sposoby …. np. narkotyki.
- Nikt im w to nie uwierzy.
- Oni już tak zrobię, że uwierzą.
- Ale czego Oni chcą? - zapytałam bo zaczynałam się już denerwować.
- Ciebie ….. nie wiem co robić. Zastanówcie się i dajcie mi znać bo ja sam już nie wiem – wyszedł.
- To nieprawdopodobne – powiedziałam i wstałam. Zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju – Co zrobimy?
- Jeszcze nie wiem, ale nie pozwolę, żebyś się z nim spotkała.
- Może to jest jedyne rozwiązanie …. spotkam się z nim i ..
- Nie! Jesteś ze mną i nie pozwolę, żeby jakiś palant Cię obmacywał. Już wolę, żeby mnie wywalili.
- Nie mów tak …. przecież muzyka jest dla Ciebie wszystkim … kochasz śpiewać.
- Poświęcę muzykę jeżeli będzie trzeba – nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Co On wygaduję? Dla mnie chcę poświęcić karierę? Nie mogłam się na to zgodzić.
- Znajdziemy jakiś sposób – usiadłam przy nim.
- Co za typ. Poskarżył się tatusiowi … żałosne – zaśmiał się.
- Czy w wytwórni jest jakiś cały boss, który wszystkim rządzi? - zapytałam.
- Tak, a co?
- To chyba mam pomysł – zawołałam tatę – Mam chyba sposób.
- Mów.
- Masz dyktafon, prawda?
- Gdzieś powinien być, ale możesz jaśniej?
- Już tłumaczę. Spotkasz się z nimi i nagrasz całą rozmowę. Zapytasz się czego chcą i co zrobią Michaela itp. Ja z Michaelem zaczekamy w samochodzie, żeby nas nie widzieli. Potem pójdziemy do bossa i mu wszystko powiemy i damy dyktafon.
- Nie wiem, czy się to uda. Nie przepadamy za sobą i wątpię, żeby chcieli ze mną rozmawiać.
- Uda Ci się.
- Spróbować można. Idę poszukać tego dyktafonu. Czekajcie na mnie na dole za jakieś 15 minut.
- Ok.
- Jesteś niesamowita – powiedział Michael z uśmiechem.
- Jeszcze zobaczymy – ubraliśmy się i tak jak się umówiliśmy, czekaliśmy na tatę
- Znalazłem – pokazał w ręku dyktafon.
- Świetnie .. jedziemy – pojechaliśmy samochodem taty, żeby tamci nie zauważyli, że Michael też jest – Teraz tam idź, a my tutaj zaczekamy na Ciebie.
- Dobra – wysiadł, a my zostaliśmy w samochodzie.
- Co im przyszło do głowy – mówił Michael.
- Pewnie myśleli, że tym sposobem umówię się z nim.
- Po moim trupie – rozbawiła mnie jego poważna mina – Co w tym śmiesznego?
- Nic, ale jesteś zabójczo poważny.
- Lepiej, żeby nie stanął mi teraz na drodze.
- Ej .. zapomniałeś co powiedział lekarz? Żadnych bójek.
- Chyba nie sądzisz, że ten synek tatusia by mi coś zrobił.
- Ale nie ma co ryzykować.
- Dobrze, dobrze … możesz być pewna, że nic nie zrobię.
- Jestem – wrócił tata.
- I co?
- Udało się. Już się nie wywinął.
- Połowa za nami. Teraz idziemy do tego całego dyrektora i wszystko mówimy – wysiedliśmy wszyscy i wsiedliśmy do windy. Szliśmy długim korytarzem i spotkaliśmy Marka. Wybałuszył oczy, gdy nas zobaczył. Michael zachował zimną krew i po prostu szedł przez siebie. Dodam, że ani na chwilę nie puścił mojej ręki. Weszliśmy do gabinetu. Za biurkiem siedział mężczyzna po pięćdziesiątce.
- Witaj Clark – przywitał się mój ojciec.
- O kogo ja widzę. Co was do mnie sprowadza? - opowiedzieliśmy co się wydarzyło i co tamci planują zrobić – Totalna bzdura. Znam Michaela od lat i wiem, że nigdy nie miał i nie ma do czynienia z narkotykami.
- Chcą mnie wrobić.
- To są poważne oskarżenia. Macie na to jakiś dowód?
- Tak. Nagrałem rozmowę z nimi. Wszystko co powiedzieliśmy jest na tym nagraniu – położył dyktafon na biurku – Wyjdziemy na chwilę, a ty przesłuchaj tego – wyszliśmy.
- Może pójdziemy do studia – zaproponował Michael.
- Idźcie .. ja zaczekam – szłam za nim i po chwili stanęliśmy przed drzwiami. Wpuścił mnie pierwszą.
- Tutaj tworzę – powiedział i zamknął drzwi – Nareszcie mam okazję Ci pokazać.
- Dlaczego nikogo nie ma?
- Korzystają z wolnego puki mogą.
- Nie rozumiem.
- Wiedzą, że jeżeli wrócę do studia to będziemy spędzać tutaj większość czasu. Gdy nagrywałem Thrillera, zdarzało się, że nocowaliśmy tutaj. Spaliśmy po 2 – 3 godziny i dalej pracowaliśmy.
- Jejku … niezłe postawiłeś im tempo.
- To prawda, ale jestem perfekcjonista i wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.
- A teraz? Też spędzasz tutaj tyle czasu?
- Nie … już nie.
- Czemu?
- Bo przez Ciebie nie mogę się skupić na muzyce … chodzi mi o to … nieważne – zawstydził się i odwrócił głowę. Nie drążyłam dalej. Usiadł przy konsoli. Było mnóstwo jakiś przycisków, suwaków itp.
- Znasz się na tym?
- Jasne .. to część mojej pracy.
- Ja bym w życiu nie załapała tego wszystkiego.
- Tylko wydaje się straszne, ale tak nie jest. Gdy zaczynałem też byłem sceptycznie nastawiony, ale po jakimś czasie wszystkiego się nauczyłem – podeszłam i pokazywał mi do czego służy konkretny przycisk. Nagle drzwi się otworzyły i wparował Mark. Był wściekły. Rzucił się na Michaela.
- Ty .. sukinsynie – powiedział i powalił Michaela na podłogę.
- Zostaw Go! - próbowałam Go odciągnąć, ale nie dałam rady. Michael wstał i nie pozostał mu dłużny. Też Go uderzył. Potem było tylko gorzej. Wyleciałam na korytarz. W moją stronę szedł ojciec z Quincym i Clarkiem – Szybko! - krzyknęłam. Podbiegli – Zróbcie coś!
- Michael .. uspokój się – powiedział Quincy, trzymając Go. Mój tata też Go trzymał bo sam Quincy nie był w stanie.
- To On zaczął! - powiedział przez zęby. Tamtego trzymał Clark.
- Co tutaj się wydarzyło? - zapytał.
- Mnie nie pytaj – odpowiedział Michael już trochę opanowany.
- Zapłacisz mi za to! Zniszczę Cię! – zaczął mu grozić.
- Bijesz jak baba – odpowiedział i spojrzał na mnie – A nawet gorzej – wiedziałam o co mu chodziło.
- Zamknij mordę!
- Sam się zamknij!
- Obaj się zamknijcie! - powiedziałam już poirytowana tą sytuacją. Wszyscy się na mnie spojrzeli – Wynoś się stąd! Pewnie Cię tatuś szuka bo niedługo dobranocka i się spóźnisz – gapił się na mnie – Michael chyba za mocno mu przywaliłeś bo, aż ogłuchł.
- Nie .. On już dawno jest głuchy bo nie rozumie podstawowych słów – powiedział. W końcu wyszedł.
- Wiadomo już coś? - zapytałam taty.
- Kazałem im się wynosić z wytwórni – odpowiedział Pan Clark.
- Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem, Michael.
- Tak .. nie pozwolę na takie gierki w mojej wytwórni – wyszedł. Kamień spadł mi z serca.
- Jesteś ranny – dopiero zauważyłam, że miał rozciętą brew.
- To nic takiego.
- A jak się czujesz? Nie boli Cię brzuch?
- Nie .. wszystko w porządku i miałem nareszcie okazję mu dołożyć – bałam się, że znowu będzie miał jakieś problemy z żołądkiem.
- A co ty tutaj w ogóle robisz? - zapytał się Quincy.
- Chciałam pokazać Rose studio.
- A puszczałeś już jej nową piosenkę?
- Nie .. wiesz, że jeszcze nie jest skończona.
- Jaka piosenka? - dopytywałam.
- Niedługo się dowiesz – odpowiedział tajemniczo – Możemy już wracać?
- Tak – byliśmy w drodze do domu – Dobrze, że się udało – powiedział ojciec.
- Nom … byłam pewna na 70%, że się uda.
- I tak bym Ci nie pozwoli się z nim umówić – kontynuował. Zaskoczył mnie tym.
- Dlaczego?
- Mam nosa i wiem, że niezły z niego typ – Michael milczał i patrzył w okno.
- Wszystko w porządku? - zapytałam.
- Tak – nie przekonało mnie to. Wiedziałam, że coś tu nie gra. Zaparkował samochód. Pożegnałam się z Michaelem i weszłam do domu. Zachodzi we mnie jakaś zmiana. Coraz bardziej się otwieram przed Michaelem. Chyba muszę to przerwać. Za bardzo boje się ponownie cierpieć.

Dwa dni później. Michael widzi, że coś jest nie tak. Zrobiłam się jeszcze bardziej zimna niż wcześniej. Nawet nie pozwalałam mu się pocałować w policzek, czy przytulić. Właśnie siedzimy w moim pokoju. Jest zły. Widzę to.
- Co się dzieje? - zapytał w końcu.
- Nic.
- Przecież widzę … inaczej się zachowujesz.
- Wydaje Ci się.
- Wcale, że nie! - wstał nagle – Myślałem, że jest już lepiej.
- Bo jest.
- Przestań kłamać …. od dwóch dni dziwnie się zachowujesz – czekał na wyjaśnienia, ale ja milczałam – Nie pozwalasz się przytulić, ani pocałować na przywitanie. O co chodzi? Wiem, że jest Ci ciężko, ale ja naprawdę nic od Ciebie nie chcę, oprócz bliskości. Nie zaciągam Cie do łóżka, tylko chcę normalnie Cię przytulić …. i pocałować. Bardzo dużo dla mnie znaczysz … nie widzisz tego? - aż za dobrze.
- Co mam Ci odpowiedzieć? Że nie jestem gotowa? Już to słyszałeś.
- Na co nie jesteś? Dałaś mi szansę, ale nie mogę jej wykorzystać bo mi na to nie pozwalasz.
- Nie wiedziałam, że to okaże się takie trudne.
- Więc ile każesz mi czekać? Powiedź.
- Nie wiem.
- Widzę, że to ja muszę zrobić pierwszy krok – podszedł do mnie – Rose … muszę Ci coś bardzo ważnego powiedzieć – wziął moje dłonie w swoje – Od dawna chcę Ci to powiedzieć, ale nie miałem dość odwagi … ja … - domyśliłam się co chcę powiedzieć i musiałam mu przerwać. Położyłam mu palec na usta.
- Proszę … nie mów tego – spojrzał na mnie tak, że nie wiedziałam, czy jest zły, czy zawiedziony. Milczał i odszedł ode mnie.
- Więc to tak … nareszcie się dowiedziałem …. nie chcesz ze mną być i wcale Ci się nie dziwię …. jestem okropny .. brzydki …
- Przestań! - przerwałam mu bo nie mogłam słuchać tych bzdur – To nie prawda.
- Wiem swoje …... bardzo trudno jest mi to mówić, ale …. musimy to skończyć.
- Co masz na myśli?
- Musimy się rozstać … nie widzę innego wyjścia … nie chcesz być ze mną, a ja nie potrafię dłużej ukrywać tego co czuję – słowa ugrzęzły mi w gardle – Chce Ci jeszcze powiedzieć, że stale patrząc w przeszłość nigdy w pełni nie skorzystasz z przyszłości – podszedł i dotknął mojego policzka – Żegnaj, Rose – miał łzy w oczach, gdy to mówił. Przez chwilę się zawahał, ale w końcu mnie pocałował. Czułam jego usta na swoich, a potem już … nic. Wyszedł. Zostałam sama. Przez chwilę stałam jak sparaliżowana. Nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Dopiero teraz dotarło do mnie co się stało. Zostawił mnie. Zrobił to czego tak bardzo nie chciałam. Straciłam Go. Łzy zaczęło kapać na dywan. Usiadłam na nim i podkuliłam nogi. Boże .. dlaczego jestem tak głupia? Teraz już za późno, żeby cofnąć czas. Mama weszła do pokoju i od razu do mnie podeszła.
- Kochanie .. co się stało?
- Nic … chcę zostać sama – dalej płakałam. Wyszła bez protestów. Kolejne dni mijały podobnie. Siedziałam w pokoju i nie chciałam z nikim rozmawiać. W nocy płakałam. Pewnego dnia postanowiłam przestać się użalać bo to na moje własne życzenie tak się stało. Ubrałam się i postanowiłam do niego pójść. Stanęłam przed jego domem. Zdobyłam się na odwagę i zapukałam. Drzwi otworzyła mi Toya – Cześć .. nie wiem czy mnie pamiętasz. Jestem Rose.
- Doskonale Cię pamiętam – mówiła ze złością – Po co tutaj przyszłaś?
- Chciałam porozmawiać z Michaelem.
- Chyba kpisz. Myślisz, że tak jak Go potraktowałaś On by chciał z tobą w ogóle rozmawiać?
- Nie wiesz jak było.
- Nie obchodzi mnie to. Michaela nie ma i to dzięki tobie.
- Ale … - zamknęła mi drzwi przed nosem. Odwróciłam się na pięcie. Nie wiedziałam gdzie teraz iść. Drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Janet.
- Michael wyjechał – powiedziała – Nikt nie wie gdzie oprócz mnie. Nie wnikam co się stało między wami, ale Michael był w złym stanie – chciałam już coś powiedzieć – Nie tłumacz mi się. Masz adres … zrobisz jak zechcesz – dała mi karteczkę i wróciła do domu. Wróciłam do domu. Nie wiedziałam co zrobić. Michaela już nie ma od tygodnia. Przez ten czas coś zrozumiałam. Ja też coś do niego czuję. Nie jest mi obojętny i najlepiej się czuje, gdy jest przy mnie. Miętosiłam tą karteczkę z adresem w dłoni. Spakowałam kilka rzeczy do torby, zamówiłam taksówkę i podałem adres kierowcy. Dojechaliśmy w dwie godziny. Kierowca powiedział, żebym szła przez ten lasek do końca. Trochę się bałam, ale dość szybko tam dotarłam. Stanęłam. Serce zaczęło mi walić, a nogi nie pozwalały wykonać, ani jednego ruchu. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Brałam pod uwagę każda możliwość i bym się nie zdziwiła, gdyby kazał mi spieprzać.

*************************************************************************

Jeżeli, ktoś jest ciekawy tej piosenki co wstawiłam tekst to jest:
Rick Astley - Never Gonna Give You Up
Nie wstawiałam całego tekstu bo dalej jest to samo.
I za błędy z góry przepraszam bo już nie miałam siły sprawdzić.
Aha i od razu was zawiadomię, że na kolejną notkę będziecie musiały dłużej poczekać.