poniedziałek, 22 lipca 2013

Bad Girl 19

Pisałam do 2 w nocy, żeby dodać i mam nadzieję, że to docenicie ;)
Zaskoczyła mnie jedna rzecz. Okazało się, że nie tylko fanki czytają blogi, ale i wśród nas znalazła się także fan. Zachęcam do przeczytania całego opowiadania i napisania swojej opinii.
Zapraszam na kolejną część ;)

*********************************************************************

Minęły kolejne dwa dni. Lekarz przychodził codziennie. Pocieszał mnie, że już niedługo i nie będę musiała mieć kroplówek. Bardzo mnie to cieszyło. Michael stał się jeszcze bardziej opiekuńczy. Myślałam, że już bardziej nie może, ale się myliłam. Jednak tamto spotkanie nie wpłynęło na mnie tak bardzo jak się tego bałam. Właśnie leżałam, gdy mi się coś przypomniało.
- Mówiłeś, że skończyłeś szkic.
- Tak, a czemu pytasz?
- Przecież miałam Ci pomóc.
- Ale teraz?
- A widzisz, żebym była zajęta? No już, pokaż – trochę się ociągał.
- Sam nie wiem. Powinnaś wypoczywać.
- Doprawdy .. bardzo się przy tym zmęczę – pokręciłam głową.
- Niech Ci będzie – podał mi szkic.
- Jestem pod wrażeniem – powiedziałam.
- Cieszę się, że Ci się podoba.
- Jest świetna. Jest coś co nie potrafisz?
- Tak …. tańczyć.
- Hehe … pytam poważnie.
- Sam nie wiem. Na pewno jest taka rzecz … może … może w całowaniu jestem kiepski – specjalnie to powiedział.
- Aha – wyglądał jakby czekał na ciąg dalszy – No co?
- Nic więcej nie powiesz?
- Niby co?
- No wiesz … już się całowaliśmy …
- Zaraz, zaraz … po pierwsze to Ty mnie pocałowałeś bez mojej zgody, a po drugie to było dawno.
- Mogę Ci przypomnieć dla odświeżenia pamięci i dla obiektywnej oceny .. jeżeli byś chciała.
- Nie chcę …. znowu to robisz.
- Wiem, ale trudno jest mi się opanować … przepraszam.
- W porządku już się przyzwyczaiłam, ale jeżeli mamy być przyjaciółmi to musisz się powstrzymywać.
- Staram się jak mogę … więc … odpowiesz? - przez chwilę myślałam.
- Nie było tak źle.
- Ale nie najlepiej?
- Weź już mnie przestań wypytywać, co? - przecież nie mogłam mu powiedzieć, że świetnie całuje. Jeszcze by się zrobił za bardzo pewny siebie – Mówiliśmy o kurtce … więc zrób mi parę kopii i zabieram się do roboty.
- Ok … pójdę na dół i od razu kupię kredki – miał już wychodzić – A wolisz świecowe, czy zwykłe?
- Haha bardzo śmieszne. Kup zwykłe.
- Ok – wyszedł.


Zjechałem windą do recepcji. Było trochę ludzi, więc zaczekałem w ukryciu, żeby nie rzucać się w oczy. W międzyczasie poszedłem do kiosku, który się mieścił w hotelu. Od wejścia zobaczyłem gazety, na których byłem na okładce. Nie będę mówił jaki był nagłówek bo chyba każdy sam się domyśli po wystąpieniu Brooke.
- Dzień dobry – podszedłem do sprzedawczyni. Układała coś na półce i mnie nie widziała.
- Dzień dobry. W czym mogę … - odwróciła się – O to Pan – była zaskoczona – Przepraszam Pana.
- W porządku – uśmiechnąłem się – Czy dostanę kredki?
- Tak, oczywiście – podała mi – To wszystko?
- Tak – zapłaciłam i miałem już wychodzić.
- Proszę Pana? - odwróciłem się.
- Tak?
- Najmocniej przepraszam, ale … czy bym mogła prosić … - zauważyłem, że trzymała kartkę i długopis. Uśmiechnąłem się.
- Nie ma sprawy. Jak się córka nazywa? - nie powiedziała, że dla córki, ale i tak się domyśliłem.
- Samantha – podpisałem i oddałem jej kartkę – Bardzo Panu dziękuje. Jest Pana ogromną fanką i bardzo się ucieszy.
- Cieszę się … do widzenia – wyszedłem. Przy recepcji nie było już ludzi, więc podszedłem. Musiałem poczekać chwilę na recepcjonistkę – Muszę zrobić pewne papiery na ksero. Czy byłaby taka możliwość?
- Oczywiście. Proszę przejść za ladę. Pokaże Panu jak się obsługuje.
- Dobrze – pokazał mi gdzie i co wcisnąć – Dziękuje za pomoc – zostawiła mnie samego i poszła. Nie chciałem nikomu jeszcze pokazywać szkicu. Rose to co innego. Zrobiłem parę kopii i wsiadłem do windy. Byłam sam i postanowiłem to wykorzystać. Wykręciłem numer do Josepha. Po paru sygnałach usłyszałem ten nieprzyjemny głos.
- Co za niespodzianka.
- Przejdź do rzeczy.
- Ktoś tu nie ma humoru.
- Żebyś wiedział! Nie mam ochoty na twoje gierki – dojechałem na swoje piętro, ale nie wróciłem do pokoju. Musiałem najpierw się dowiedzieć czego chcę.
- Od kiedy?
- Zaraz się rozłączę.
- Nie radził bym Ci tego robić .. no chyba, że chcesz, żeby Richard się o wszystkim dowiedział.
- Mów czego chcesz.
- Jeżeli chcesz się dowiedzieć to musisz się ze mną spotkać.
- Kiedy i gdzie?
- Nawet teraz – spojrzałem na zegarek.
- Będę o 11 – rozłączyłem się. Czego On jeszcze ode mnie chcę? Mogłem się tylko domyślać. Wszedłem do pokoju – Trochę to trwało, ale już jestem.
- Ok … stało się coś?
- Nie .. czemu tak uważasz?
- Bo wydajesz się smutny.
- Wydaje Ci się.
- Może i tak.
- Na 11 jestem umówiony z Quincym – nie chciałem mówić jej prawdy. Niepotrzebnie by się denerwowała.
- Ok .. przecież nie musisz mi się tłumaczyć.
- Po prostu nie wiem, czy mogę Cię zostawić samą.
- Możesz … nic mi się nie stanie. Poza tym czuje się dużo lepiej. To teraz daj mi te kopie, kredki i coś pokombinuje – po chwili dodała – Albo połóż na szafce nocnej bo teraz jest mi niewygodnie z ta kroplówką.
- Ok – położyłem wszystko na szafce – Może zadzwonię po Sally albo po Janet na czas, gdy mnie nie będzie.
- Nie przesadzaj już.
- No co poradzę, że się zawsze martwię o innych.
- Ale naprawdę o mnie nie musisz.
- Musisz być zawsze niezależna?
- Tak … już raz byłam zależna i to mi wystarczy – trochę jeszcze pogadaliśmy i nadszedł czas na odłączenie kroplówki. Rose zabrała kartki i zaczęła kolorować. Nie chciałem jej przeszkadzać. Wyszedłem na balkon, pooddychać świeżym powietrzem. Kiedy ja się w końcu od niego uwolnię. Miałem już dość życia w ciągłym strachu, że On może coś zrobić. Pobyłem jeszcze przez chwilę i wróciłem do pokoju.
- I jak Ci idzie?
- Kończę pierwszy.
- Szybko … pokażesz? - podszedłem, żeby zobaczyć.
- Nie! - schowała.
- To mój rysunek – udałem oburzenie.
- Ale moje kopie – wytknęła mi język – Pokaże Ci jak skończę wszystkie.
- No ok … muszę już jechać.
- Ok – zaczęła wstawać z łóżka.
- Co robisz?
- Idę do toalety.
- Poczekam, aż wrócisz – przewróciła oczami. Strasznie mnie korciło, żeby podejrzeć rysunek, ale nie zdążyłem nic zrobić bo wróciła Rose.
- Nie podglądałeś?
- Nie zdążyłem.
- No no – zagroziła mi palcem – Miałeś już iść.
- Czekam, aż się położysz.
- Już … zadowolony?
- Bardzo. Postaram się szybko wrócić. Gdyby coś się działo, to zadzwoń do mnie.
- Ok, ale wszystko będzie w porządku … no idź już – zamknąłem drzwi na klucz. Nie bałem się, że będzie chciała uciec, ale mógł ktoś wejść do pokoju, a Rose często śpi w dzień. Jechałem powoli. Nie spieszyło mi się na to spotkanie. Zamyśliłem się na chwilę i o mało nie spowodowałem wypadku. Zjechałem na pobocze, żeby się ogarnąć. Muszę się uspokoić bo inaczej nie dojadę w jednym kawałku. Wziąłem parę głębokich oddechów i odpaliłem samochód. Zaparkowałem na podjedzie i wysiadłem. Bez pukania wszedłem do domu. W końcu nadal tutaj mieszkałem i nie musiałem nikogo się pytać o pozwolenie. W salonie Go nie było. Poszedłem do kuchni, tam też było pusto. W końcu kroki skierowałem do jego gabinetu. Siedział w fotelu. W ręku trzymał szklankę z whisky.
- Jestem – powiedziałem.
- Siadaj – niepewnie, ale usiadłem.
- Powiesz mi w końcu czego chcesz?
- Tak … bo widzisz .. jest taka dziewczyna …
- Zapomnij!
- Nie przerywaj ojcu! - wstał i okrążył fotel, na którym siedziałem – Ona ma jedną wadę i trzeba tą wadę zlikwidować – nic z tego nie rozumiałem – Jest lesbijką. Jej ojciec nie może się z tym pogodzić i chcę, żeby była normalna.
- To niech ją zaprowadzi do psychologa.
- Była u najlepszych i nic nie pomogło. Jej ojciec zapłaci całkiem niezłą sumkę za jej wyleczenie.
- I co ja mam z tym wspólnego?
- Ty jesteś tym lekarstwem.
- Słucham?! - aż wstałem na równe nogi.
- Siadaj! Jeszcze nie skończyłem …. wraca za dwa miesiące do LA i wtedy się spotkacie.
- Nie .. nie zrobię tego.
- Jak chcesz, ale ja nie mam wyboru. Jutro jadę do studia i spotkam się z Richardem.
- Nie rób tego.
- Zmuszasz mnie do tego.
- Ja? To ty mnie szantażujesz.
- Kto Ci uwierzy w takie brednie. Jesteś dorosły i do niczego Cię nie mogę zmusić.
- Dobra … zrobię to, ale to jest ostatni raz.
- W końcu gadasz do rzeczy. Dam Ci znać za dwa miesiące. Bądź gotowy, a teraz idź już bo mam ważniejsze sprawy na głowie niż rozmowa z tobą – byłem już w drzwiach, ale się wróciłem. Dręczyło mnie jedno pytanie.
- Dlaczego ja? - spojrzał się na mnie – Dlaczego każesz mi robić takie rzeczy? Zawsze byłem posłuszny, robiłem to co chciałeś. Nigdy nie sprawiałem problemów.
- Nie sprawiałeś bo umiałem Cię wychować.
- Bicie nazywasz wychowaniem? Ja nigdy nie podniosę ręki na swoje dzieci. Nie będę takim potworem ja ty – po tych słowach, podszedł do mnie i uniósł rękę. Bał się mnie uderzyć – Już nie jestem dzieckiem .. nie boję się Ciebie – wyszedłem z domu. Nie dostałem odpowiedzi na moje pytanie, zresztą i tak wiedziałam, że jej nie otrzymam. Wsiadłem do samochodu. Uderzyłem ręką w kierownicę ze złości. Oparłem czoło o kierownicę. Nie chcę tego robić. Brzydzę się sobą. Czuję się jak męska dziwka. Robi to bo mnie nienawidzi, wiem o tym. Bym tego nie zrobił, ale musiałem, żeby nie stracić Rose. Nie byliśmy razem, ale i tak czułem się jakbym ją zdradzał. Może to głupie, ale tak się czuję. Przez te dwa miesiące może się wiele wydarzyć. Nie wiem jak to ukryje przed Rose. Dzisiaj też zauważyła, że coś jest nie tak, gdy wróciłem. Muszę przestać o tym myśleć, przynajmniej na jakiś czas. Przejeżdżałem obok sklepu zoologicznego i dostrzegłem przez szybę, pięknego szczeniaczka. Zaparkowałem po drugiej stronie ulicy. Wyciągnąłem ze schowka brodę i wąsy. Przebrany postanowiłem tam pójść – Dzień dobry.
- Dzień dobry Panu. Mogę w czymś pomóc?
- Hmm tak. Zauważyłem, że macie pieska na sprzedaż. Bym mógł Go zobaczyć?
- Oczywiście – przyniosła mi i podała – Jest to suczka rasy Shih Tzu i ma 6 miesięcy. Podrośnie dosłownie tylko odrobinkę.
- Jest śliczna.
- To prawda i nie chcę Pana straszyć, ale ma charakterek.
- Nie szkodzi. Znam osobę, która też ma charakterek i jakoś sobie z nią radzę. Będą do siebie pasować.
- Rozumiem, że Pan się decyduje?
- Tak.
- Proszę tutaj zaczekać – nie mogłem się na nią napatrzeć. Chciała ściągnąć mi brodę, więc musiałem uważać – Poproszę Pana dowód – o nie.
- Yyy .. czy to konieczne?
- Tak. Muszę spisać Pana dane jako właściciela pieska.
- Dobrze, ale proszę Panią o dyskrecję – podałem jej dowód. Spojrzała się na dowód potem na mnie i znowu na dowód.
- Pan ..
- Tak .. proszę nikomu nie mówić.
- Spokojnie – wypełniła jakiś dokument. Potem ja musiałem podpisać i zapłacić – To wszystko. Piesek jest Pana.
- Chce jeszcze kupić wszystkie potrzebne rzeczy dla pieska, ale za bardzo nie wiem co.
- Proszę zaczekać. Wszystko przygotuje – gdy poszła ja zacząłem się z nią bawić. Zęby miała jak szpilki i mogłem się przekonać na własnej skórze bo kilka razy mnie ugryzła.
- Świetnie się dogadacie z Rose – w tym czasie przyszła sprzedawczyni.
- To wszystko czego będzie Pan potrzebował, m.in. miski, karmę, szelki z paskiem, legowisko, szczotkę i najważniejsze .. zabawki, żeby nie gryzła obuwia i innych rzeczy. To już chyba wszystko … a i jeszcze zapomniałam o smyczy samochodowej – zapakowała mi to wszystko. Zapłaciłem, zabrałem wszystko, podziękowałem i wyszedłem. Zakupy wsadziłem na tylne siedzenie, a pieska posadziłem na przód i zapiąłem specjalną smyczą, żeby nie latała po samochodzie i czegoś sobie nie zrobiła.
- Mam nadzieję, że spodobasz się Rose, a jak nie to ja Cię wezmę – pogłaskałem ją i ruszyłem. Humor mi się znacznie polepszył. Po paru minutach byłem już pod hotelem. Zabrałem wszystko łącznie z pieskiem i wsiadłem do windy. Otworzyłem drzwi i wsadziłem pomiędzy nie głowę – Śpisz?
- Nie, czemu nie wchodzisz?
- Zamknij oczy.
- Po co?
- No zamknij, zaraz zobaczysz – zamknęła – Tylko nie podglądaj – siatkę zostawiłem przed pokojem i wszedłem tylko z pieskiem. Usiadłem na łóżku, obok Rose – Już – na początku nic nie powiedziała tylko się patrzyła.
- Kupiłeś … psa?
- Dokładnie szczeniaka … dla Ciebie.
- Dla mnie? Ale …
- Nie podoba Ci się – stwierdziłem i moja mina zrzedła.
- Bardzo mi się podoba, ale zaskoczyłeś mnie.
- Czyli przyjmujesz prezent?
- Tak, ale nie wiem, czy sobie poradzę.
- Na pewno … sama zobacz jak do Ciebie się wyrywa – dałem jej pieska – Jak ją nazwiesz?
- Hmmm … żyleta.
- Żyleta?
- Przecież żartuje … sama nie wiem …. może …... Sisi?
- Podoba mi się i pasuję do niej.
- Dziękuje – dostałem buziaka w policzek.
- Proszę … nie byłem pewny, czy będziesz ją chciała, ale postanowiłem zaryzykować.
- Żartujesz? Jak można nie chcieć takiej ślicznotki – ucieszyłem się, że się ucieszyła.
- Pójdę po jej rzeczy – zabrałem z korytarza siatkę i wróciłem – Gdzie położyć legowisko?
- Po co?
- No dla małej.
- Będzie spała ze mną.
- W łóżku? A ja?
- Trzeba było kupić większe legowisko.
- Protestuje.
- Nie masz nic do gadania – myślałem, że żartuje, ale się nie śmiała.
- Powiedź, że żartujesz.
- Jasne, że żartuje … możesz spać na kanapie.
- Rose!
- Myślałam, że znasz się na żartach.
- Bo znam, ale mówiłaś to tak poważnie.
- Nie wygonię Cię z łóżka, ale Sisi będzie spała z nami.
- No niech będzie – nie miałem nic przeciwko, ale bałem się, że ją zgniotę. Do wieczora bawiliśmy się z Susie. Jednak to był dobry pomysł. Rose się rozchmurzyła i to mi wystarczyło. Dzięki temu zapomniałem o spotkaniu z Josephem i miałem dobry humor. Nawet nie zauważyliśmy, że dobiegała już 12 w nocy. Położyliśmy się, ale nie mogliśmy zasnąć.
- I jak tam w pracy? - zapytała mnie Rose.
- Jeszcze mam wolne. Musiałem tylko coś podpisać – nie byłem zadowolony z okłamywania Rose, ale nie miałem innego wyboru. Trochę jeszcze porozmawialiśmy i Rose usnęła pierwsza. Sisi wtuliła się w Rose i też zasnęła. Jedynie ja męczyłem się przez godzinę. Smacznie sobie spałem, a tu nagle poczułem ból ucha – Ałaaa! - otworzyłem oczy. Sisi leżała obok mojej głowy i najwyraźniej spodobało jej się moje ucho – Sisi … co ty robisz? - rozmasowywałem ucho bo jednak bolało. Spojrzałem się na Rose. Myślałem, że śpi, a Ona się śmiała – Bardzo śmieszne. Wiesz jak to boli.
- Lepiej się przyzwyczajaj – dalej się śmiała. Sisi wykorzystała naszą nieuwagę i zaczęła gryźć kołdrę.
- Sisi uspokój się albo będziesz spała na podłodze – nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Wziąłem ją na ręce i wstałem – Wolisz spać z nami, czy w legowisku, wybieraj.
- Może opowiedz jej bajkę to uśnie – nabijała się Rose.
- Haha bar …. - poczułem na koszulce coś mokrego i ciepłego – Że co? No nie … - najnormalniej mnie obsikała. Rose tak się śmiała, że myślałem, że zaraz spadnie z łóżka – Cieszę się, że poprawiłem Ci humor, a my sobie jutro poważnie porozmawiamy – powiedziałem do Sisi. Oddałem ją Rose.
- I dostaniesz szlaban – powiedziała.
- No doprawdy ubawiłem się tak, że szok. Tak to jest jak wychowuje się bez ojca.
- Chcesz powiedzieć, że jestem złą matką?
- Rozpuszczasz ją i oto efekty – wskazałem na swoją koszulkę. Przez chwilę zachowywaliśmy powagę, ale szybko nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy się śmiać z własnych głupot – Dobra idę się umyć i przebrać. Chyba, że Ci nie przeszkadza zapach.
- A sio pod prysznic! - wskazała palcem łazienkę.
- Ok, a ty z nią poważnie porozmawiaj – wziąłem czystą koszulkę i wszedłem pod prysznic. Niezła pobudka o czwartej nad ranem. Powinienem teraz żałować, że ją kupiłem, ale nie żałowałem. Odświeżony, położyłem się.
- Sisi chcę Cię przeprosić – podała mi ją.
- O nie .. zabieraj mi ją. Nie mam zamiaru się myć drugi raz.
- Już nie zrobi siku.
- Skąd taka pewność?
- Bo … narobiła do twoich butów.
- Co?! - aż uniosłem się na łokciach.
- Żartowałam – ulżyło mi i położyłem się z powrotem – Narobiła na dywan – spojrzałem się na Rose – Tym razem nie żartuje.
- Mogłem kupić pampersy.
- Taa i jeszcze puder dla niemowlaków.
- Śmiej się, śmiej.
- Oj szczeniaki takie są.
- Dobra, śpijmy już – przykryłem się kołdrą i zamknąłem oczy.
- Hrrrhrrr – Rose chrząknęła, otworzyłem oczy.
- No co?
- A dywan?
- Może mam Go jeszcze teraz prać?
- Nie, ale zrób coś z nim bo zaraz zacznie śmierdzieć – zacząłem narzekać, ale wstałem. Zwinąłem dywan i wyniosłem na balkon.
- Może być?
- Nie denerwuj się.
- Dobranoc – odwróciłem się do nich plecami.
- I widzisz wujek się obraził – usłyszałem.
- Wujek? - odwróciłem się na plecy – Nie obraziłem … jestem zmęczony. Możemy już spać?
- Tak … dobranoc – i wszyscy udaliśmy się do krainy snów. Nawet ten mały łobuz.

****************************************************

Takiego pieska kupił Mike


sobota, 20 lipca 2013

Bardzoooo dobra wiadomość :D

Wiecie co zrobił mój wujek? Oszukał mnie mówiąc, że sytuacja jest beznadziejna i długo potrwa naprawa, a tymczasem wczoraj skończył :D Nigdy tego o nim nie mówię, ale tym razem powiem. Jest genialny. Wczoraj już przepisałam z zeszytu i dzisiaj zabieram się do pisania. Notka powinna pojawić się jak zwykle w sobotę. Mam nadzieję, że się cieszycie ;-)

piątek, 19 lipca 2013

Kolejne informacje

Witam was.

Chciałam was poinformować, że nie mam pojęcia kiedy pojawi się nowa. Wujek zabrał się do roboty, ale kiedy skończy, to tego nie wiem. Pisze nową część w zeszycie, ale to nie to samo. Bym mogła przepisać w kafejce, ale teraz nie mam czasu, a we wtorek jadę do Gdańska. Chce  wam też napisać co mi się  przytrafiło. Otóż dostałam wezwanie na policje jako świadek. Termin miałam wyznaczony na 30 lipca, ale poszłam dzisiaj i się okazało, że ścigają firmę, która oszukiwała ludzi na składaniu długopisów. Ludzie im przelewali po 7 zł, a oni nic im nie przesłali, żadnych długopisów do składania, mnie też nie. Więc mam zanieść na komendę wydruk przelewu. Dobrze, że się  wyjaśniło bo strasznie się denerwowałam. Nigdy nie byłam wzywana, więc to dla mnie nowa sytuacja. Pisze o tym wszystkim, żebyście nie dali się nabrać na większą sumę i nic nie płacili takim oszustom. Dobrze, że w końcu się za to wzięli. Więc już nie zawracam wam głowy i mam nadzieję, że niedłgo będę mogła napisać dobrą wiadomość. Informujcie mnie o nowych waszych notkach. Do napisania ;-)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Bad Girl 18

No i jestem. Udało mi się dodać w kafejce. Teraz nie wiem kiedy pojawi się kolejna bo komp nie jest jeszcze naprawiony, ale pomału pisze w zeszycie. Uwielbiam czytać wasze komentarze i niektóre mnie rozwalają hehe. Nie wiem co jeszcze napisać bo nie jestem u siebie, więc po prostu zapraszam do czytania i komentowania ;) Według mnie ta notka wyszła mi taka sobie. Aha i miło mi powitać nowe czytelniczki. Napiszcie co sądzicie o opowiadaniu.

*****************************************

Obudziłam się i zanim otworzyłam oczy, poczułam, że coś, a raczej ktoś mnie ściska. Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam śpiącego Michaela. Był nadal we mnie wtulony. Musiałam iść do toalety, ale nie wiedziałam jak się uwolnić, żeby Go nie obudzić. Delikatnie uniosłam jego rękę i wtedy się obudził.
- Nie chciałam Cię obudzić. Śpij.
- Już mi się nie chcę – po chwili spojrzał w jakiej pozycji spał – Spałem tak całą noc?
- Tak.
- Przepraszam .. pewnie się nie wyspałaś – położył się dalej.
- Nie – uśmiechnęłam się – To znaczy, wyspałam się. Muszę do toalety.
- Pomóc Ci?
- Nie trzeba – wstałam i to był mój błąd bo zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam, ale przytrzymał mnie Michael.
- W porządku?
- Tak .. za szybko wstałam – po paru sekundach przestało – Już dobrze – wyminęłam Go i poszłam do łazienki. Załatwiłam potrzebę fizjologiczną i przemyłam twarz. Wyglądałam trochę lepiej niż wczoraj. Może dlatego, że się wyspałam bo nie miałam ataku? Co?! Faktycznie tej nocy spałam spokojnie. Chyba dzięki tym lekom … albo dzięki … nie to nie możliwe. Wywołałam wilka z lasu w postaci ataku. Jeszcze nie brałam tabletki, więc ten był silny. Upadłam na podłogę. Nie wiem jakim cudem Michael usłyszał. Ukucnął przy mnie i wziął w ramiona. To było dziwne, ale zaczynało przechodzić. Nie rozumiałam tego. Wystarczyło, że mnie przytulił. W nocy było tak samo. Spał wtulony we mnie i już znam przyczynę braku ataku, ale dlaczego?
- Lepiej?
- Tak.
- To chodźmy stąd – pomógł mi wstać i poszliśmy do pokoju – Połóż się, a ja przyniosę Ci tabletkę – chciałam już powiedzieć, że po co mi tabletki skoro wystarczy, że ty mnie przytulisz i jest dobrze, ale dziwnie by to zabrzmiało. Nawet nie wiedziałam kim dla siebie byliśmy. Znajomymi, czy przyjaciółmi? Podał mi tabletkę i wodę.
- Dzięki … mogę Cię o coś zapytać?
- Pytaj.
- Kim dla siebie jesteśmy? Mam na myśli .. to znaczy – plątałam się – Traktujesz mnie jak znajomą, czy przyjaciółkę?
- Hmm licząc to jak mnie traktowałaś wcześniej plus dałaś mi w pysk to ..-
- Ja pytam poważnie.
- A ja muszę to poważnie przemyśleć i wszystko przeanalizować – udawał poważnego. Walnęłam Go w ramię – O i jeszcze to – nie miałam na niego siły. Po chwili jednak się roześmiał.
- Jesteś okropny – udałam obrażoną.
- Uważam Cię za przyjaciółkę – powiedział już poważnie.
- Naprawdę?
- Tak .. dużo dla mnie znaczysz … chyba nawet więcej niż .. Brooke.
- Ja nigdy bym Ci takiego czegoś nie zrobiła … nawet jeżeli bym była na Ciebie wściekła.
- Najwyżej bym dostał po pysku i tyle.
- Właśnie – zaczęliśmy się śmiać.
- A co miało oznaczać, że trochę mnie lubisz, co? - zapamiętał.
- Dokładnie to, że Cię trochę lubię.
- Tylko trochę?
- Tak.
- A trochę więcej niż trochę.
- Hmmm .. czy ja wiem … muszę to przemyśleć.
- Ej – uniosłam się na łokciach, niby poprawiałam poduszkę i gdy nie widział, walnęłam Go nią – Za co? - dostał jeszcze raz.
- Odezwij się jeszcze raz to znowu dostaniesz. Nie widzisz, że ja myślę?
- To coś nowego.
- Zdarza m … co ty powiedziałeś? - zaczął się śmiać. No co za małpa. Czekałam, aż się uspokoi, ale chyba nie miał takiego zamiaru, więc dostał kolejny raz.
- Lepiej ze mną nie zaczynaj – powiedział przez śmiech, ale ja nie zwróciłam na to uwagi i jeszcze raz Go uderzyłam poduszką – Ty naprawdę chcesz ze mną zacząć – wyrwał mi poduszkę i już miał się na mnie odegrać, ale ktoś zapukał – Nie myśl sobie, że Ci daruje – wstał i otworzył drzwi. To był lekarz. Wypytał się o wszystko i podłączył mnie do kroplówki. Powiedział, że przyjdzie jutro i wyszedł. Miałam nadzieję, że dzisiaj nie będzie żadnych niemiłych niespodzianek. Nie miałam też ochoty na odwiedziny. Przez dwie godziny musiałam leżeć.
- Co będziemy dzisiaj robić? - zapytałam.
- Nie wiem … może .. nie .. telewizja odpada ….. już wiem. Włączę jakiś film.
- Ok, a jaki?
- Halloween?
- Horror? Nie masz czegoś innego?
- Proszę .. jest fajny …. no chyba, że się boisz – szantażował mnie.
- Nie żartuj.
- Super, że się zgadzasz – nie zdążyłam zaprotestować bo właśnie wkładał kasetę do odtwarzacza. Włączył i położył się obok.
- Na twoje szczęście nie wiem o czym jest.
- Nie lubisz horrorów?
- Lubię, ale zależy o czym są, np. nie lubię o pająkach, wężach itp. Zamiast się ich bać to mnie to obrzydza.
- Czyli … boisz się pająków i węży?
- Nie! - zaprotestowałam, ale zobaczyłam, że Michael ledwo powstrzymuje się ze śmiechu.
- Boisz się – zaczął się śmiać.
- Nie prawda – skrzyżowałam ręce na piersiach, udając obrażoną.
- Przyznaj się – dalej się śmiał.
- Przestaniesz?
- Nie.
- Jak dziecko .. no dobra boję się! Zadowolony? Możemy teraz oglądać film? - włączył w końcu kasetę, ale dalej podśmiewał się pod nosem – Michael!
- Już się uspokajam – słabo mu to wychodziło. Zabrałam mu pilota i zatrzymałam film.
- Co jeszcze?
- Jak można się bać pająków?
- Wyobraź sobie, że można. Może wy faceci niczego się nie boicie, ale kobiety są inne. Czy teraz możemy już w spokoju obejrzeć ten film?
- Tak, ale … - uniosłam palec w geście, żeby nic więcej nie mówił i tak zrobił. Włączyłam film – Ale seryjnych morderców się nie boisz?
- W filmie nie .. czemu pytasz?
- Bo ten film jest właśnie o takim mordercy i jak byś się bała to możesz się przytulić.
- Obejdzie się.
- Jeszcze zobaczymy
- Co to miało znaczyć?
- Nic … a wiesz, że tym mordercą jest niejaki Michael Myers?
- Co mam przez to rozumieć?
- On istniał naprawdę. Urodził się w 1957 roku i pewnego wieczoru w noc Halloween coś mu odbiło i zamordował swoją rodzinę. Zamknęli Go w szpitalu psychiatrycznym. Niestety niedawno uciekł i nie mogą Go złapać – patrzyłam się na niego i nie mogłam wydusić słowa. Gdy to mówił był poważny. Spojrzał się na mnie i wybuchnął śmiechem – Żałuj, że nie widziałaś swojej miny.
- Co w tym śmiesznego?
- Najbardziej to to, że mi uwierzyłaś – pokładał się ze śmiechu – Żartowałem.
- Jesteś okropny – patrzyłam się na niego jak na debila – Uspokoisz się?
- Postaram się.
- Mam nadzieję bo inaczej nie będę z tobą oglądać.
- Poważna sprawa.
- Żebyś wiedział.
- Dobra już daje Ci spokój bo jest jeszcze druga część.
- Jak będzie nudny to nie licz na drugą część.
- Spodoba Ci się – fajnie, że odzyskał dobry humor. Film był niezły, ale nie bałam się, więc nie skorzystała z propozycji Michaela. Był wyraźnie zawiedziony, że się nie bałam – To co? Teraz druga część?
- Tak, ale najpierw mnie odłącz – kroplówka już zleciała. Odłączył wenflon i chciał już włączyć kolejną kasetę, ale ktoś zapukał. Spojrzeliśmy na siebie przerażeni, że to mogą być moi rodzice.
- Kto tam? - zapytał.
- Policja – rozpoznaliśmy ten głos. To był ten cały porucznik. Jak mu tam było? Nieważne – Co tutaj robisz? - wpuścił Go.
- Mam dobre wieści … złapaliśmy ich – zaczynał się prawdziwy horror, którego nie mogłam wyłączyć, przewinąć, czy za pauzować.
- Nareszcie.
- Wiecie co to oznacza? Musicie jechać na posterunek i rozpoznać ich.
- Po co? Przecież macie rysopis.
- Takie są procedury, Michael. Zaczekam na was na dole – wyszedł. Wiedziałam, że będę musiała stanąć z nim twarzą w twarz, ale nie była byłam gotowa. Nigdy nie będę na to gotowa. Michael to widział i podszedł do mnie.
- Wiem, że nie chcesz jechać, ale musi zapłacić za to co Ci zrobił.
- Boję się Go.
- Będę przy tobie – przytulił mnie – Ubierz się, a ja na Ciebie poczekam – zabrałam ciuchy i poszłam do łazienki. Nie chciałam tam iść. Nie wiedziałam co zrobię, gdy Go zobaczę. Nie miałam jednak wyjścia i wyszłam z łazienki – Gotowa?
- Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Porozmawiam ze Stevenem. Może wystarczy im, że ja Go rozpoznam. Chodźmy już – wyszliśmy. Wsiedliśmy do windy. Złapałam Go za rękę. Gdy wyszliśmy z windy, wszyscy się na nas gapili, a zwłaszcza na Michaela. Wkurzyło mnie to.
- Na co się patrzycie? Coś się nie podoba?! - wiadomo o co im chodziło.
- Spokojnie – szepnął Michael.
- Pozwolisz im, żeby Cię oceniali nic o tobie nie wiedząc?
- Jeżeli zbyt często słyszysz kłamstwa, zaczynasz w nie wierzyć, bez względu na to jaka jest prawda – nie mogłam uwierzyć. Jak można oceniać człowieka, z którym się nigdy nie rozmawiało? Prasa ma, aż taka władzę nad ludźmi, że wierzą im we wszystko co powiedzą, czy napiszą? Nie mogłam tego zrozumieć. Jechaliśmy już na posterunek – Nie próbuj tego zrozumieć bo i tak Ci się nie uda. Nauczyłem się już z tym żyć – powiedział. Samochód się zatrzymał i wysiedliśmy. Szłam jak na wyrok śmierci.
- Zaczekajcie tutaj – powiedział Steven i pokazał, żebyśmy usiedli na krzesełkach.
- A mogę tylko ja Go rozpoznać? - zapytał się Michael.
- Niestety musicie oboje. Wiem, że to dla Ciebie trudne, Rose. Potrwa to tylko chwilkę. Zaraz po was przyjdę – gdzieś poszedł. Po paru minutach wrócił – Chodźcie – szliśmy za nim. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, w którym panował półmrok – Oni was nie będą widzieć – odsłonił żaluzje. Za szybą był drugi pokój – Za chwilę wprowadzą pierwszego. Gotowi?
- Tak – odpowiedział Michael – Rose?
- Miejmy to już z głowy – powiedziałam. Jako pierwszego wprowadzili tego chłopaka.
- Rozpoznajecie Go?
- Tak, ale On i jego dziewczyna wykonywali tylko polecenia tamtego – wyjaśnił Michael.
- Rozumiem .. teraz wejdzie dziewczyna – wyglądało na to, że najgorszego zostawili na koniec. Weszła dziewczyna.
- To Ona.
- Wprowadzić ostatniego.
- Zaczekaj – powiedziałam i odeszłam kawałek. Chciałam się przygotować psychicznie, ale prawda była taka, że do tego nie dało się przygotować – Przepraszam, że przedłużam.
- W porządku … możemy już? - kiwnęłam głową – Wprowadzić – ścisnęłam Michaela rękę za mocno, ale nic nie powiedział. Dobrze, że był przy mnie. Zobaczyłam Go. Głupio się uśmiechał. Nie wytrzymałam, rozpłakałam się i odwróciłam. Michael mnie przytulił.
- Już dobrze.
- Widzę, że nie muszę pytać.
- Możemy już stąd iść? - zapytał Michael.
- Tak – wyszłam pierwsza, a za mną Michael. Niespodziewanie z pokoju obok wyszedł ten typ w obstawie dwóch policjantów i w kajdankach.
- Witaj laluniu. Dobrze Ci było, co? Chętnie bym to powtórzył – wyrywał się. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Michael mnie objął. Wtuliłam się w niego, żeby nie widzieć tej gęby.
- Zabrać Go! - rozkazał porucznik – Chodźcie do mojego gabinetu – nie mogłam ustać na nogach, a co tu mówić o chodzeniu. Michael wziął mnie na ręce. W gabinecie posadził mnie w fotelu i sam usiadł obok – Proszę – Steven podał mi szklankę z wodą.
- Dzięki – wzięłam łyk.
- Już Go nie będziesz musiała oglądać – powiedział Michael.
- Nie zupełnie – odpowiedział Steven. Spojrzeliśmy się na niego, czekając na ciąg dalszy – Będzie w sądzie podczas wszystkich rozpraw.
- Ile ich będzie no i kiedy się rozpoczną? – zapytał Michael.
- Tego nie wiem. Trzeba czekać na decyzję prokuratora, a to może trochę potrwać.
- Czy możemy już wracać? - zapytałam.
- Tak – odwiózł nas do hotelu i odjechał. Czułam, że znowu zaczynam zamykać się w sobie po jednym spotkaniu z nim, a będę musiała Go oglądać jeszcze w sądzie i to nie wiadomo ile razy. Boże jak ja to wytrzymam? Weszliśmy do hotelu. Czekałam tylko, aż ktoś spojrzy się na nas krzywo. Miałam ogromną ochotę wyżyć się na kimś, ale niestety nie znalazłam odpowiedniej ofiary, a staruszka z psem się nie nadawała.
- Panie Jackson .. - odwróciliśmy się do recepcjonistki – List do Pana.
- Do mnie? - zdziwił się. Podszedł sam. Ja zaczekałam przy windach. Szedł wolniej z powrotem bo zaczął czytać list. Nie miałam żadnego prawa pytać się Go o szczegóły i tego nie zrobiłam, ale zauważyłam, że wyglądał na wkurzonego i jednocześnie zmartwionego. Będąc już w pokoju, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Podeszłam do okna. Jednak to mi nie wystarczyło. Wyszłam na balkon. Podeszłam do poręczy i patrzyłam w dół. A jak by tak …
- Co ty robisz? - wszedł na balkon, ale nie podszedł do mnie.
- Opalam się … nie widać? - nie miałam zamiaru być złośliwa. Chciałam obrócić to w żart.
- Nie wygłupiaj się. Jest zimno … wracaj.
- Daj mi pobyć trochę samej ze swoimi myślami.
- Bym Ci pozwolił, gdybym nie wiedział o czym teraz myślisz.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Wejdź do środka … nie daj się prosić – obejrzałam się na niego i po chwili wróciłam do pokoju.
- Czego się bałeś?
- Niczego .. po prostu chciałem, żebyś wróciła do pokoju.
- Nie skoczyłabym – spojrzał się na mnie – Właśnie tego się bałeś, prawda? - nie odpowiedział i nie musiał bo znałam odpowiedź. Usiadłam na łóżku – Chcę widzieć Go za kratkami i nie przepuściłabym takiej okazji … więc możesz być spokojny.
- Martwię się o Ciebie.
- Staram się jak mogę być silną, ale dzisiejszy dzień ….. boje się, że tego nie udźwignę.
- I nie musisz … ja za nas oboje to udźwignę – patrzyłam się na niego przez chwile i po prostu się do niego przytuliłam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że Cię poznałam … sama bym nie dała rady. Dziękuje, że cały czas przy mnie jesteś i mi pomagasz – nie mogłam uwierzyć, że jeszcze tutaj jest.
- Jeszcze nie usłyszałem od Ciebie .. ba .. jeszcze od nikogo nie usłyszałem tyle ciepłych słów – zaśmiał się, ale nadal mnie obejmował. Nie miałam zamiaru przerywać. Bardzo żałowałam, że byłam dla niego taka okropna. Nie zasługiwał na takie traktowanie. Tamci palanci tak, ale nie On. Był … cudowny. Tak, dobrze czytacie. Jest cudownym człowiekiem, ale nie powiem mu tego. Nabrałam do niego pełnego zaufania. Wiedziałam, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Nie był typowym facetem … był inny … wyjątkowy. Do tej pory mogłam liczyć na Sally, teraz miałam także Michaela. Wiadomo, że rodzicom nie mówi się wszystkiego, ale moi nie wiedzieli o mnie bardzo dużo. Jedynie Sally wiedziała. Michaelowi nie byłam jeszcze gotowa wyjawić swojej przeszłości – Chcesz się położyć? - zapytał, ale nadal tak staliśmy.
- Jeszcze nie – bijące od niego ciepło, uspokajało mnie.
- Usiądźmy, ok?
- Dobra – usiedliśmy na kanapie – Właściwie to dlaczego mieszkasz w hotelu? - już od dawna chciałam się o to zapytać.
- Chciałem mieć trochę spokoju … wiesz o czym mówię.
- Tak .. wiem – każdy głupi wiedział, że chodziło o Josepha. Spojrzał na list, który leżał na stoliku i posmutniał – Nie chcę być wścibska, ale … co jest w tym liście i od kogo?
- Sama zobacz – podał mi. Otworzyłam kopertę i wyjęłam list. Było tam tylko napisane ''Zmieniłeś zdanie?'' nie było podpisu.
- Nie rozumiem.
- Jest od Josepha … czegoś Ci nie powiedziałem – nabrał powietrza – W dniu kiedy wyszedłem ze szpitala, miałem nieprzyjemne z nim spotkanie. Groził, że powie twojemu ojcu o wszystkim, że miałem Cię rozkochać i zgarnąć kasę.
- To niech powie.
- On to tak przekręci, że to niby ja wszystko wymyśliłem … zresztą już powiedział, że się na to zgodziłem …. miałem Ci o tym nie mówić … chciałem sam to załatwić.
- Dobrze, że powiedziałeś, ale mówił czego chcę w zamian?
- Nie, ale muszę mu dać odpowiedź bo inaczej pojedzie do twojego ojca i naga mu kłamstw.
- Mój ojciec Go nienawidzi, wiesz o tym.
- Ale jeżeli chodzi o Ciebie to będzie chciał Cię za wszelką cenę chronić, a mnie znienawidzi …. miałem zamiar sam mu o wszystkim powiedzieć w swoim czasie – miał rację. Jeżeli chodziło o moje dobre to był w stanie zabić każdego, kto będzie chciał mnie skrzywdzić. Zawsze taki był. W końcu byłam jego jedyną córką – Ja naprawdę nie chcę Cie wykorzystać dla kasy.
- Ale po co mi to mówisz? Przecież wiem … zadzwoń do niego i zapytaj się czego chcę.
- Sam nie wiem – złapałam Go za rękę, żeby dodać mu otuchy. Wziął telefon do ręki i wykręcił numer – To ja … dostałem twój list – nie mam pojęcia co tamten mówił – Czego ode mnie chcesz? …. Powiedź teraz ….... Dobra – rozłączył się.
- I co się dowiedziałeś?
- Nic … mam się z nim spotkać to mi powie – co za sukinsyn! Jak ja Go nienawidziłam.
- Kiedy?
- Jak będę już wiedział to mam do niego zadzwonić. Przynajmniej zyskam trochę czasu
- Nie przejmuj się nim.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś dla mnie miła – uśmiechnął się.
- Staram się być sobą.

- Dobrze Ci idzie – dopiero się spostrzegłam, że ciągle trzymamy się za ręce. Zrobiło mi się głupio i zabrałam rękę. Resztę dnia spędziliśmy na rozmowie. Głównie to Michael opowiadał o dzieciństwie, ale tylko te dobre chwile. Niektóre sytuację były zabawne. Obserwowałam Go uważnie, gdy mówił o zabawach z rodzeństwem i jak robili kawały innym. Widziałam jak jego oczy wtedy błyszczały ze szczęścia. Powiedział, że więcej ma nieprzyjemnych wspomnień, ale chcę pamiętać tylko te dobre. Słuchałam Go uważnie. Zrozumiałam, że wspieramy siebie nawzajem. Gdy On ma doła, pocieszam Go jak umiem, a jeżeli ja potrzebuje oparcia i pomocy to On jest zawsze przy mnie. Byłam ciekawa jak by wyglądało moje życie, gdybym wtedy Go znała. Nie wyobrażałam już sobie życia bez niego, jako mojego przyjaciela.  

sobota, 13 lipca 2013

Zła wiadomość :(

Notka jest już skończona, ale jest problem. Komputer nie chce mi się uruchomić. Zawsze naprawia mi wujek, ale teraz go nie ma i nie wiem kiedy będzie. Obiecałam, że co sobota będę dodawała i z wielką przyjemnością bym to zrobiła, ale nie mogę. Na całe szczęście wczoraj przeniosłam wszystkie notki na dysk zewnętrzny. Jeżeli mi się uda to w poniedziałek pójdę do kafejki internetowej i dodam nową, a jak nie to będę musiała czekać ma wujka. Więc proszę was o cierpliwość. Tego posta dodaje z telefonu i mam przynajmniej jakiś kontakt ze światem. Mam nadzieję, że długo to nie potrwa, ale to tylko nadzieję.

piątek, 5 lipca 2013

Bad Girl 17

Dodaje wcześniej bo jutro nie będę miała czasu.
Ta notka była pisana w gniewie jaki odczuwam do mediów. Jak oni mogą nadal pisać o Michaelu takie rzeczy! Na dodatek nieprawdziwe. Nie wiem, czy wiecie, ale w brukowcach prawie codziennie piszą o pedofilii Michaela. I, że Culkina też ... Nie, nie mogę już tego dłużej wytrzymać! Portale wcale nie są lepsze. Już wiem jak czuli się fani w 2005 roku. Nie dziwie się Paris, że chciała się zabić. Ja jestem zupełnie obcą osobą, a i tak jestem wściekła! Najchętniej bym coś zrobiła, ale prawda jest taka, że nic nie mogę, ale MY owszem. Poniżej umieszczam link z petycją, żeby przestali pisać te kłamstwa na temat Michael. Zróbmy to dla niego. On się już nie może bronić, więc pokażmy, że jest dla nas ważny i nie akceptujemy tego. Mamy czas do jutra wieczór. Ja już podpisałam.
Dziękuje wszystkim za miłe i motywujące komentarze. Zapraszam na kolejną.

http://www.petycjeonline.com/signatures/michael_jacksonstop_kamstwom_i_manipulacji/start/30

***********************************


Otworzyłam oczy. Michael już się krzątał po pokoju. Nie zauważył, że już nie śpię. Wczoraj mu powiedziałam, że nie jestem z Erykem. I do końca nie wiem po co to zrobiłam, ale poczułam ulgę, że wie.
- Dawno wstałeś?
- O już się śpisz. Niedawno. Zaraz przyjdzie lekarz i muszę wszystko przygotować.
- Aha. Muszę iść do toalety – wstałam, ale zaraz przy mnie znalazł się Michael – Jesteś nadopiekuńczy – zaśmiałam się.
- Po prostu ostrożny – zatrzymał mnie przed łazienką – A co z tym zrobić? - pokazał mój kolczyk, który wczoraj ściągnęłam. Wzięłam Go od niego. Otworzyłam muszlę, wrzuciłam Go i nacisnęłam spłuczkę.
- Niech płynie do Eryka – powiedziałam – A teraz pozwolisz, że zostanę sama.
- A no tak – zmieszał się i zamknął drzwi. Pozbyłam się Eryka i kolczyka i bardzo się z tego powodu cieszyłam. Moja depresja powoli odchodziła. Starałam się w ogóle o tym nie myśleć co się stało, ale nieraz pojawiały się obrazy, które próbowałam wymazać. Wiedziałam, że nigdy o tym nie zapomnę i to będzie mnie dręczyło do końca życia, ale musiałam zacząć żyć od nowa. I to był dobry początek, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam, że okażę się to trudniejsze niż myślałam.
- Rose? - zapukał do drzwi.
- Już wychodzę.
- Ok – przemyłam twarz i spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam koszmarnie. Jak zwykły ćpun, który bierze od lat. Niechętnie, ale wyszłam – Doktor dzwonił, że zaraz będzie.
- O tej godzinie? - była dopiera 7.
- Tak bo o 8 zaczyna pracę, a kończy dopiero wieczorem.
- A jak mama przyjdzie?
- Coś wymyślimy, a teraz się kładź - lekarz przyszedł dosłownie po 5 minutach.
- Najpierw założę wkłucie. Proszę dać mi rękę – nie lubiłam tego, ale dało się wytrzymać – Proszę tutaj podejść – zawołał Michael – Zanim podłącze kroplówkę chcę Panu pokazać jak się odłącza. Kroplówka będzie lecieć przez około 2 godziny, więc ja w tym czasie będę w pracy – pokazał Michaelowi jak się odłącza – Na pewno Pan zrozumiał?
- Tak, to nie takie trudne.
- Dobrze.
- Doktorze jak mi mają pomóc kroplówki? - zapytałam.
- Odtrują organizm. Wszystko będzie dobrze. Muszę już jechać. Przyjadę jutro o tej samej porze. Gdyby coś się działo, proszę dzwonić. Aha i jeszcze coś. Proszę podawać tabletki trzy razy dziennie.
- Dobrze i dziękuje – szybko wyszedł.
- Kurde nie mógł gdzie indziej dać to wkłucie – miałam na lewej dłoni.
- Co za różnica?
- A jak to ukryje twoim zdaniem przed mamą?
- Zapomniałem … coś wymyślę.
- Już to mówiłeś.
- Daj mi chwilę i muszę coś zjeść. Chcesz śniadanie?
- Znasz odpowiedź.
- Myślałem, że się zmieniła.
- Jeszcze nie.
- Ok – po skończonym śniadaniu, postanowiliśmy włączyć telewizor – Jak zawsze nic nie ma ciekawego.
- Zaraz zaczną się wiadomości – czekaliśmy i się doczekaliśmy, ale tego się nie spodziewałam, On też nie. Zobaczyliśmy nagłówek ''Michael Jackson jest homoseksualistą!''
- Co?!! - dałam głośniej.
- '' Jak wynika z wiarygodnego źródła, Michael Jackson jest gejem. Jest to szok dla fanów piosenkarza, szczególnie dla fanek. Od pewnego czasu były podejrzenia co do orientacji seksualnej piosenkarza. Nie spodziewaliśmy się jednak, że dowiemy się takiej rzeczy od długoletniej przyjaciółki, Brooke Shelds. Jak wspomniała we wczorajszym wywiadzie, nie udało jej się zaciągnąć Michaela do łóżka. Pokażemy teraz fragment wywiadu – patrzyłam w ekran z otwartą buzią.
- ''Powiedź nam teraz jak wygląda twoja relacja z Michaelem'' – zapytała jakaś dziennikarka.
- ''Cóż mogę powiedzieć … Michael nie jest mną zainteresowany''
- ''Naprawdę? Niedawno byliście widziani razem''
- ''Tak, ale traktował mnie tylko jak przyjaciółkę, a ja nie ukrywam, że liczyłam na coś więcej''
- ''Powiedz nam coś więcej''
- ''Cóż … pewnego wieczoru, zaprosiłam Go do siebie na kolację. Nie było jeszcze 22, a On chciał już iść. Zatrzymałam Go i zaprowadziłam do swojej sypialni ….''
- ''Muszę Ci przerwać bo nasz program oglądają dzieci''
- ''W takim razie przejdę do sedna''
- ''Będę Ci wdzięczna''
- ''Gdy stałam przed nim i zaczęłam się rozbierać, powstrzymał mnie. Powiedział, że nie po to przyszedł i nigdy ze mną nie będzie''
- ''Zapytałaś dlaczego?''
- ''Oczywiście. Powiedział, że nie interesują Go kobiety. Byłam w szoku. Myślałam, że żartuje, ale był śmiertelnie poważny. Spytałam wprost, czy jest gejem i odpowiedział, że … tak''
- ''I co zrobiłaś?''
- ''A jak Ci się wydaje? Kazałam mu wyjść. Nie chcę mieć w znajomych gejów, a poza tym chciałam być jego dziewczyną, a nie przyjaciółką''
- ''Przyznaje, że jestem w wielkim szoku''
- ''Ja też byłam. Jeszcze wcześniej byłam u niego w szpitalu''
- ''Właśnie miałam Cię o to zapytać. Jaki był powód, że tam trafił?''
- ''Miał kolejną operację plastyczną nosa, ale chciał utrzymać to w tajemnicy, dlatego poszedł do zwykłego szpitala''
- ''Znowu?''
- ''Tak''
- ''No cóż … nie sądziłam, że dowiem się takich rzeczy … - chciała coś jeszcze gadać, ale wyłączyłam telewizor. Michael się nie ruszył z miejsca.
- Michael …
- Nie wierzę … jak Ona mogła? - pobiegł do łazienki. Siedział tam od godziny. Nie mogłam do niego iść bo miałam podłączoną kroplówkę. Jak można być tak podłym? To oczywiste, że chciała się na nim zemścić. Niech tylko dojdę do siebie. Mam nadzieję, że Janet jest tak samo wściekła jak ja. Co za suka! Ktoś zapukał do drzwi.
- Kto tam? - zapytałam. Miałam nadzieję, że to nie mama.
- To ja Janet – o wilku mowa.
- Wejdź – weszła i zdziwiła się na mój widok, a raczej na to, że leżę z kroplówką – Dobrze, że jesteś.
- Cześć … widział?
- Niestety tak. Od godziny siedzi w łazience, a ja nawet nie mogę do niego iść.
- Co się stało? - miała na myśli mnie. Usiadła przy mnie.
- Długa historia. Pójdziesz do niego?
- Muszę. Nie może być teraz sam – zapukała do drzwi łazienki, ale nie odpowiedział, więc weszła. Była tam kilka minut, aż wyszli oboje. Widać było, że płakał, ale starał się to ukryć. Usiadł na kanapie, a Janet do mnie podeszła – Jest załamany.
- Widzę … Janet?
- Tak?
- Podejdź bliżej – usiadła blisko mnie – Słuchaj … tej suce nie może ujść to na sucho.
- O to się nie martw … jak ją dorwę to ..
- Właśnie mi o to chodzi … zaczekaj, aż dojdę do siebie i razem to załatwimy. Wiesz co mam na myśli.
- Bardzo kusząca propozycja. Ok, poczekam. Przynajmniej nie będę sama siedziała w celi.
- By musieli znaleźć ciało – mrugnęłam do niej okiem.
- Dziewczyno, przerażasz mnie.
- Po prostu jestem wściekła! Za kogo Ona się uważa?
- Janet zostań z Rose – powiedział Michael i wstał z kanapy.
- Co? - spojrzeliśmy na niego.
- Zaraz wrócę.
- Nigdzie nie pójdziesz – podeszła do niego.
- Muszę to wyjaśnić.
- Już widzę jak to wyjaśniasz. W takim stanie nigdzie nie pójdziesz – był uparty, ale Janet jeszcze bardziej.
- Janet, zostań trochę – poprosiłam ją bo nie chciałam, żeby zrobił coś głupiego.
- Nie ma sprawy – telefon Michael zaczął dzwonić. Odebrał.
- Co? … Dajcie mi spokój! - rozłączył się.
- Kto to był? - zapytała.
- Już się zaczyna – był zdenerwowany. Dziennikarze wydzwaniali do niego co chwila – Nie wytrzymam już tego!.
- Daj mi ten telefon – Janet coś tam w nim grzebała – Zablokowałam Ci nieznane połączenia.
- Dzięki.
- A właśnie .. dlaczego nie miałeś zablokowanych? Zawsze tak robisz.
- Wyleciało mi z głowy.
- Następnym razem pamiętaj. Czy, ktoś mi w końcu powie, dlaczego Rose leży w łóżku i na dodatek jest podłączona do kroplówki? - Michael się na mnie spojrzał, a ja na niego.
- Powiedź – pozwoliłam mu.
- Bo widzisz … Rose spotkała byłego i … podał jej heroinę.
- Co? Żartujesz?
- Nie .. potem znowu chciał, ale mu nie pozwoliłem.
- Mam nadzieję, że obiłeś mu mordę.
- Trochę bo Rose mnie powstrzymała.
- I po co to zrobiłaś? Trzeba było mu pozwolić.
- Widzę, że w ogóle się nie różnicie – odpowiedziałam.
- Takich ludzi powinno się tępić … zaczynając od Brooke.
- Nie wtrącaj się – powiedział Michael.
- Chyba żartujesz? Pożałuje, że się urodziła.
- Chcę to sam załatwić.
- Jesteś zbyt łagodny i delikatny.
- Co według Ciebie powinienem zrobić? Pobić ją? Nie jestem damskim bokserem.
- Dlatego lepiej zostaw to mnie – mrugnęła do mnie.
- Kto to znowu dzwoni?! - powiedział podenerwowany – Halo?! O Frank … przepraszam. Myślałem, że to znowu dziennikarze. Zaczekaj chwilę – zakrył telefon i zwrócił się do nas – Wyjdę na chwilę – wyszedł na balkon.
- Kim jest Frank? - zapytałam.
- To jego manager. Teraz pewnie obmyślają plan jak to odkręcić.
- Yhy.
- Michael jest przyzwyczajony do tego, że stale coś gadają, przeważnie same kłamstwa, ale teraz jest inaczej. Osoba, którą uważał za swoją przyjaciółkę, zrobiła mu takie świństwo i to tylko po to, żeby się na nim zemścić.
- Czegoś Ci nie powiedziałam, ale obiecaj, że nie wygadasz się Michaelowi.
- Obiecuję.
- Gdy leżał jeszcze w szpitalu i był podłączony do tlenu to na chwilę poszłam do łazienki i gdy wychodziłam … to przy jego łóżku była Brooke … odłączyła Go od tlenu .. chciała Go zabić, rozumiesz? Nie udało jej się, dlatego próbuje tak się na nim zemścić.
- Długo tutaj będziesz? - zapytała.
- Parę dni .. czemu pytasz?
- Bo nie wiem, czy tyle wytrzymam i jej nie zabije!
- Tylko mu nie mów.
- Nie powiem … proszę Cię, żebyś szybko wróciła do zdrowia bo ręce mnie tak swędzą, że ..
- Nie nakręcaj się - wrócił do pokoju.
- I co powiedział? - zapytała się Janet.
- Żebym trochę odczekał to zapomną, ale ja wiem, że nie zapomną – usiadł z powrotem na kanapę.
- Pójdę do niego, dobrze?
- Ok .. ja się trochę prześpię – usiadła przy nim. Zamknęłam oczy, chciałam zasnąć bo źle się czułam. Sen przyszedł szybko. Niestety nie udało mi się zasnąć na długo. Po 9 obudziłam się. Kroplówka już zleciała. Spojrzałam w stronę kanapy, Janet jeszcze była – Michael? - spojrzał się na mnie – Kroplówka – podszedł bez słowa i odłączył wenflon. W ogóle na mnie nie patrzył – Co się dzieje?
- O czym mówisz?
- Nieważne … dzięki – poszedł z powrotem na kanapę. Wydawało mi się, że mnie unikał, ale dlaczego? Nie chciałam już leżeć, więc usiadłam na łóżku. Posiedziałam chwile, żeby nie zakręciło mi się w głowie i wstałam. Skierowałam się do łazienki.
- Co robisz? - odezwał się.
- Idę do łazienki – chciał już wstać – Nie … poradzę sobie – weszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Chciałabym przestać być dla niego ciężarem. Ma teraz własne sprawy, a ja mu ciągle siedzę na głowie. Ale ta Brooke mi za to zapłaci. Mówiła, że ja i Janet też za to zapłacimy. Ciekawa co nam może zrobić. Po paru minutach wyszłam – Idziesz już? - zapytałam się Janet, która zakładała kurtkę.
- Tak, muszę pozałatwiać parę spraw. Przyjdę jutro. Trzymaj się braciszku – przytuliła Go, potem mnie i wyszła. Poszłam do łóżka, ale nie położyłam się.
- Powiesz mi o co Ci chodzi? - nie wytrzymałam już i musiałam zapytać.
- O nic.
- Jak sobie chcesz – przecież widziałam, że od czasu tej wiadomości, nawet na mnie nie spojrzał. Jesteś uparty? Dobra Jackson .. jak sobie chcesz. Postanowiłam udać atak. Wiem, że to nie było fair, ale wkurzał już mnie. Gdy to zobaczył od razu podszedł, uwierzył.
- Połóż się.
- Po co? - przestałam udawać – Nic mi nie jest.
- Przecież …
- Udawałam, żebyś w końcu zwrócił na mnie uwagę – opuścił głowę.
- To nie ma nic wspólnego z tobą.
- Jakoś Ci nie wierzę.
- Ja … ja się tego wstydzę.
- Czego?
- Tego co o mnie mówią … nie chcę, żebyś pomyślała, że to prawda. Dlatego nie potrafię spojrzeć Ci w oczy – On naprawdę myślał, że wierzę w te brednie?
- Jesteś głuptasem, wiesz? - ciągle miał opuszczoną głowę. Dotknęłam jego podbródka, żeby na mnie spojrzał – Myślisz, że wierzę w te kłamstwa? Widzę, że jeszcze mnie nie znasz. Ona chcę się na tobie zemścić, ale ludzie, którzy Cię znają i twoi fani wiedzą jaka jest prawda. Ja mam oczy i wierzę w to co widzę.
- Nie znasz mnie.
- Ale z dnia na dzień wiem o tobie coraz więcej. Ta suka gorzko tego pożałuje.
- Nie mów tak.
- Będę bo jest suką i te szmatławce też dostaną za swoje! - byłam mega wkurzona.
- Nie poznaje Cię – ja też siebie nie poznawałam. Od kiedy obchodzi mnie los innego człowieka? Jak zawsze musiał nam przerwać telefon – Halo? A dzień dobry Pani – zasłonił ręką telefon – Twoja mama … yyy tak … za pół godziny? Dobrze będziemy czekać. Do widzenia – rozłączył się – Twoja mama będzie tutaj za pół godziny.
- Czas się przebrać – wstałam i skierowałam się do łazienki.
- Rose?
- Tak? - zatrzymałam się.
- Mam prośbę. Nie udawaj więcej ataków, dobrze?
- Pod warunkiem, że nie będziesz się zachowywał jak dupek – uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki. Przebrałam się, wyczesałam włosy i zrobiłam makijaż taki jak wczoraj. W pokoju był już porządek. Michael wszystko pochował i pościelił łóżko – A co zrobimy z tym? - wyciągnęłam dłoń, na której miałam wkłucie.
- Musimy improwizować.
- Jak to?
- Tak samo jak to zrobiłaś u mnie przed Josephem, pamiętasz? - jak bym mogła zapomnieć.
- Chyba nie masz na myśli pocałunku.
- Nie miałbym nic przeciwko, ale chyba tym razem obejdzie się bez – no tak i już się zaczyna. Teraz, gdy wie, że z Erykem nic mnie nie łączy, ma wolne pole do popisu. Wiedziałam, że tak będzie, ale jakoś nie miałam nic przeciwko. Po około 10 minutach przyszła mama.
- Już się za tobą stęskniłam – przytuliła mnie bardzooo mocno.
- Mamo zaraz mnie udusisz.
- Przepraszam – popatrzyła się na nas. Rękę chowałam za siebie – Będziemy tak stać? - tego się obawiałam.
- Yyy a no tak .. usiądźmy – powiedział Michael. Szliśmy za mamą. Spojrzałam się na Michaela, żeby coś zrobił bo zaraz wszystko się wyda. Gdy byliśmy blisko kanapy, złapał mnie za tą rękę. Mama usiadła pierwsza. Nie wiedziałam co teraz, ale Michael pomyślał za mnie. Szybko usiadł i posadził mnie sobie na kolanach. Położył swoją ciepłą dłoń na moją. Już wspominałam, że miał dużo większe dłonie od moich, więc bez problemu zakrył moja całą dłoń. Prawą dłoń położył na moim biodrze. Mama dziwnie się na nas popatrzyła.
- Widzę, że polubiłaś Michaela.
- Trochę – nie był zadowolony z tej odpowiedzi.
- To opowiadaj co słychać.
- Tak naprawdę to nic nowego.
- Naprawdę?
- Mamo pytasz o coś konkretnego? - wiedziałam, że oglądała wiadomości jak zawsze.
- Pytam ogólnie.
- Jasne … - Michael spojrzał się na mnie i zmarszczył brwi. Nie wiedział o co mi chodzi – Zapytaj wprost.
- Ale o co? - dalej udawała.
- Przecież wiem, że oglądałaś wiadomości.
- No tak, ale …. och to nie moja sprawa.
- Nie jestem gejem – powiedział Michael z zaciśniętymi zębami.
- Nie musisz się mi tłumaczyć.
- Właśnie, że musi bo każdy wierzy tej dziw … tej damulce – mama nie lubiła jak przeklinałam – Ale możesz być pewna, że to są perfidne kłamstwa i Michael jest normalnym facetem.
- Gdyby było inaczej to by się z tobą nie umawiał, prawda?
- Właśnie … tata Ci pewnie mówił, że chcemy sobie wszystko wyjaśnić i kto wie … może będzie z tego coś więcej.
- Dobrze słyszałam?
- No właśnie? - zapytał zaskoczony Michael.
- Tak – zaśmiałam się. Rozmawiałyśmy jeszcze jakieś pół godziny. Michael w ogóle się nie odzywał tylko się na mnie gapił. Co było dość krępujące.
- Pójdę już – powiedziała i wstała z kanapy – Sama trafie do drzwi … nie przeszkadzajcie sobie – uśmiechnęła się.
- Już poszła, więc możesz mnie puścić.
- Mogę, ale nie muszę.
- Musisz bo Ci każe – moje słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Nadal się na mnie patrzył – Ubrudziłam się?
- Nie.
- To czemu mi się tak przyglądasz?
- Lubię na Ciebie patrzeć.
- To dużo wyjaśnia – znowu mnie brało – To teraz musisz mnie zanieść do łóżka – zacisnęłam pięści i oczy.
- Ale tym razem nie udajesz?
- Nie – po chwili leżałam już w łóżku. Przeleżałam w łóżku do końca dnia. Po każdym ataku czułam się wypompowana i nie miałam na nic siły. Wraz z kolacją, oczywiście tylko dla Michaela bo ja nadal nie miałam apetytu, kelner przyniósł gazetę. Nie wiem po co to zrobił, ale Michael, gdy zobaczył pierwszą stronę, strasznie zbladł – Co piszą?
- A jak myślisz? Jaki jest ich główny temat? - zgniótł gazetę i wrzucił do kosza – Proszę zabrać kolację. Zmieniłem zdanie – powiedział do kelnera. Ten posłusznie wyszedł z jedzeniem. Przypomniałam sobie, że nie zmyłam makijażu.
- Idę do łazienki – był tak wściekły, że mnie chyba nie usłyszał. Gdy wyszłam, Michael stał przy oknie – Dasz mi tabletkę? - odwrócił się do mnie. Wyciągnął tabletki i dał mi jedną. Nic się nie odzywał – Dzięki … idę spać – powrócił do okna. Położyłam się. Popatrzyłam na niego przez chwilę i zasnęłam. Obudziłam się bo zachciało mi się pić. W pokoju było ciemno, ale nie zapaliłam lampki bo zawsze na nocnej szafce miałam szklankę z wodą. Wzięłam łyk i spojrzałam zegarek. Była 1 w nocy. Myślałam, że Michael śpi, ale się myliłam. Usłyszałam … płacz? Jednak zapaliłam lampkę. Michael leżał odwrócony do mnie tyłem. Nie wiedziałam co zrobić. Może nic? Nie, nie mogłam Go tak zostawić – Michael? - dotknęłam jego ramienia – Płaczesz? Spójrz na mnie – nie zrobił tego, więc sama Go odwróciłam. Miałam rację.
- Nie chcę, żebyś widziała mnie w takim stanie.
- Bo jesteś facetem i nie wypada Ci płakać? Bzdura! - jeszcze Go nie widziałam w takim stanie – Każdy ma czasem prawo sobie popłakać i to nie oznacza naszej słabości.
- Ale tak się czuję …. nie mogę uwierzyć, że to zrobiła. Teraz wszyscy jej uwierzyli.

- Ja jej nie wierzę i każdy kto Cię zna. Jeżeli płaczesz z tego powodu to nie warto – przytuliłam Go – Niedługo zapomną – wtulił się we mnie jak mały chłopiec. Położył głowę na moim brzuchu. To było takie niewinne i urocze. Głaskałam Go po włosach, aż nie zasnął. Po chwili i ja zasnęłam.