sobota, 26 marca 2016

Bad Girl 65 Part 2

Witajcie ;)

No w końcu jestem. Nie dałam rady tydzień temu. Mam nadzieje, że rozumiecie. Dzisiaj trochę krócej, bo to jest dokończenie poprzedniej części. Zobaczymy, czy Wam się spodoba ;)

Oraz z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych ...
Zajączka pięknego, Dyngusa mokrego, Miłości wiecznej, Drogi tylko mlecznej.
Świat w szczęście owocnych, życzy kurczaczek Wielkanocny :)



********


Klęczałem na tym kolanie z uśmiechem na twarzy i czekałem na jej odpowiedź. Jeszcze nigdy tak się nie stresowałem, ale to był odpowiedni moment na oświadczyny. Byłem pewny naszej miłości i już nikt nas nie rozdzieli. Widziałem swoją przyszłość u jej boku, ale równie dobrze mogła mi odmówić. Tego bałem się najbardziej. Patrzyła na mnie i ten pierścionek. Zasłoniła usta dłonią i kilka łez wydostało jej się w oczu.
- Rose? Chcesz spędzić ze mną resztę życia? - zapytałem jeszcze raz. W końcu odsłoniła usta, uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Tak .. TAK! - prawie krzyknęła śmiejąc się. Poczułem ogromną ulgę i szczęście. Założyłem pierścionek na jej palec i wstałem. Rzuciła mi się na szyję. Mocno ją do siebie przytuliłem – Kocham Cie .. najbardziej na świecie.
- Właśnie to udowodniłaś kochanie, ale już nie płacz – odsunąłem ją troszkę od siebie aby móc na nią spojrzeć.
- To ze szczęścia. Boże … nie spodziewałam się .. jesteś wariatem hehe.
- Ale Twoim .. na zawsze – wziąłem jej twarz w swoje dłonie i czule pocałowałem. Całkowicie zapomniałem o obecności Państwa Baker.
- Eghm – oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na nich.
- Nie dacie nawet sobie pogratulować? - podeszła do nas mama Rose z uśmiechem – Gratuluje kochani – najpierw przytuliła swoją córkę, a potem mnie – Wiem, że będziecie szczęśliwi. Teraz to pozostało mi tylko czekać na wnuka lub wnuczkę.
- Mamo .. - moja narzeczona, jak to pięknie brzmi, lekko się speszyła.
- Najpierw to niech ślub dojdzie do skutku – wtrącił się Pan Baker. Spojrzałem na niego poważnie.
- Pan sobie żartuje? - już nie wytrzymałem – Kocham Pańską córkę ponad życie .. rozumie Pan? Poprosiłem ją o rękę nie dla żartów, tylko dlatego, że chce by została moją żoną.
- Mike spokojnie.
- Nie. Mam tego dość. Nie lubi mnie Pan w porządku, ale ani Pan ani mój ojciec nas nie rozdzielicie. Już na to nie pozwolę. Jesteśmy szczęśliwi i tylko to się liczy. I mam nadzieje, że zaprowadzi Pan Rose do ołtarza.
- Jest moją córką i to oczywiste. O ile nie zmienisz zdania.
- Może być Pan spokojny, a teraz proszę wybaczyć, ale idziemy na spacer, a potem do sypialni – spojrzałem się na nią – Chodź koteczku – wziąłem ją za łapkę i zeszliśmy na plaże. Objąłem ją ramieniem.
- Nadal nie mogę uwierzyć – oglądała swój pierścionek – Musiał być drogi.
- Dla Ciebie nie ma drogich rzeczy. I lepiej to zapamiętaj.
- Hehe chyba muszę się przyzwyczaić. Ale tak naprawdę .. ile kosztował? - spojrzałem na nią.
- Nieważne – dałem jej buziaka – Nie pytaj znowu bo i tak się nie dowiesz – zatrzymaliśmy się na chwilę. Zarzuciła mi ręce na szyję, a ja objąłem ją w pasie.
- Okropny jesteś, ale i tak Cie kocham.
- Bo nie masz wyjścia.
- Hmm .. w sumie masz rację.
- Osz Ty. Oj poczekaj jeszcze trochę, a kara Cie nie ominie.
- I tak się nie boję – wytknęła mi język.
- Uważaj, bo Ci Go odgryzę.
- Misiu nie przesadzaj, bo leje po nogach.
- Moja wiedźma – pocałowałem ją namiętnie.
- Szkoda, że miotłę zostawiłam.
- I całe szczęście, bo byś mi uciekła.
- Jesteś paskudą, wiesz?
- Więc pasujemy do siebie.
- Jak szambo z .. - nie pozwoliłem jej dokończyć, bo dałem jej buziaka.
- Kotku nie wyrażaj się tak. Nie pasuje do Ciebie. Chodź usiądziemy na chwilę – usiedliśmy na piasku. Oparła się plecami o mój tors.
- Najchętniej to bym stąd nie wyjeżdżała.
- Mamy spędzić tutaj całe dwa wspaniałe tygodnie.
- Mam nadzieje, że będą wspaniałe … Mike?
- Tak?
- Bo … ale odpowiedź mi szczerze … oświadczyłeś mi się, bo chciałeś, czy z powodu mojego ojca? Żeby zrobić na nim dobre wrażenie? - myślałem, że się przesłyszałem. Spojrzałem na nią z boku.
- Żartujesz teraz, prawda?
- Pytam poważnie – patrzyła mi w oczy.
- Myślałem, że to oczywiste, ale skoro nie, to wyjaśnię. Poprosiłem Cię o rękę ponieważ Cię kocham i chcę z Tobą być na zawsze. I szczerze mówiąc, to pierścionek kupiłem już jakiś czas temu, ale nie miałem odwagi … nawet nie wiesz jak się stresowałem heh .. będziesz ze mną szczęśliwa … postaram się o to – wciąż patrzyła mi głęboko w oczy i pocałowała.
- Wiem .. ufam Ci jak nikomu wcześniej .. no prócz Sally.
- A właśnie musisz jej powiedzieć, bo znowu się obrazi.
- Jutro do niej zadzwonię.
Siedzieliśmy sobie na tym piasku wsłuchując się w szum fal. Mimo późnej godziny było ciepło. Jedynie chłodny wiaterek, który był ukojeniem dla panującej temperatury. Nagle usłyszeliśmy jakieś odgłosy. Odwróciłem się i zobaczyłem bandę pijanych osiłków.
- Powinniśmy już wracać – powiedziała i wstaliśmy.
- Nie mają prawa tutaj być. Powiem im to. Poczekaj tutaj.
- Mike .. nie .. - podszedłem do nich.
- Zabłądziliście?
- A Ty? - odpowiedział jeden z nich.
- To prywatna plaża. Idźcie stąd, a objedzie się bez kłopotów.
- Haha a to dobre – popchnął mnie. Już miałem zamiar zrobić to samo, ale podbiegła Rose i złapała mnie za rękę.
- Proszę chodźmy stąd. Daj już spokój. Oni są pijani.
- Cześć laleczko – zmierzył ją wzrokiem.
- Nie mów tak do niej – zignorował mnie i moje słowa.
- Chcesz się zabawić? Nie będziesz żałowała.
- Ale Ty owszem! - już nie wytrzymałem i dałem mu w ryja. Przewrócił się.
- Wystarczy! - odciągnęła mnie od nich – Wracamy! - jeszcze obejrzałem się na nich i skierowaliśmy się do domu – Musiałeś, prawda?
- Nikt nie będzie tak mówił do Ciebie.
- No dobrze. Mnie też się to nie spodobało, ale ich było więcej i mogli coś Ci zrobić.
- Ale nie zrobili. Jak ja nienawidzę takich typków.
- Już się nie denerwuj – dała mi buziaka.
- No nie wiem.
- Osz Ty – znowu mnie pocałowała. Tym razem przedłużyłem pocałunek – Już wystarczy. A teraz chodźmy już – weszliśmy do domu. Kierowaliśmy się do naszej sypialni, gdy światło w salonie się zapaliło i zobaczyliśmy ojca Rose.
- Możemy na słówko? - spojrzałem na Rose.
- Idź. Zaraz przyjdę.
- No dobrze – spojrzała jeszcze na ojca i poszła do pokoju.
- O co chodzi?
- Siadaj – usiadłem na kanapie. Podał mi szklankę z whisky. Swoją trzymał w dłoni. Wziąłem od niego i wziąłem łyka – Zaskoczyłeś mnie tymi oświadczynami. Ale czy były szczere?
- Inaczej bym tego nie zrobił. Dlaczego mi Pan nie wierzy? Zawsze chciałem dla Rose jak najlepiej.
- Wiem .. ale nie zawsze Ci wychodziło.
- Znowu Pan do tego wraca? To nie są miłe wspomnienia. Nie było Pana przy tym jak cierpiała.
- O właśnie .. niestety mnie nie było. Na pewno ten drań by ją tak nie skrzywdził – nie chciało mi się tego już słuchać.
- Tak Pan uważa? A co by Pan zrobił, gdyby miał Pan przyłożony do szyi nóż? Mogła uciec dwa razy, ale nie wykorzystała tego. Kazałem jej uciekać, ale nie zrobiła tego. Wiedziała, że już po mnie, gdyby to zrobiła. Ale wie Pan co? Nie dbałem o to. Mogli mnie zabić aby tylko zostawili ją w spokoju.
- Kochałeś ją już wtedy? - cały czas na mnie patrzył.
- Do szaleństwa. Dlatego serce mi pękało, gdy widziałem jak cierpi. Proszę mi wierzyć, że zrobiłbym wszystko aby ją przed tym uchronić.
- Rose jest moją jedynym dzieckiem, dlatego chcę ją chronić.
- Rozumiem, ale ze mną nic jej nie grozi.
- Mam nadzieje. Nie każ jej długo na siebie czekać – dopił do końca trunek i poszedł. Spojrzałem na swoją szklankę. Szkoda było zostawiać, więc powoli piłem. Włączyłem po cichu TV do czasu aż nie wypije. Akurat leciała powtórka wiadomości. Nagle zobaczyłem nagłówek ,,Groźny przestępca uciekł z więzienia''. Jakoś dziwnie mnie to zaniepokoiło i jak się okazało moje przeczucia się sprawdziły: ,,Jak podaje policja. Podczas przewożenia więźniów do więzienia o zaostrzonym rygorze, uciekł groźny przestępca. Dwa miesiące temu sąd skazał Go na karę dożywotniego pozbawienia wolności za wielokrotne morderstwa oraz gwałty. Policja podaje rysopis sprawcy''. Pokazali jego zdjęcie, a mi mało co szklanka nie wypadła z dłoni. To był On. Ten drań. Boże .. to niemożliwe. Wyłączyłem TV i wypiłem duszkiem zawartość szklanki. Przecież nie mogę jej o tym powiedzieć. A przynajmniej teraz, bo znowu zamknie się w sobie. Przyjechaliśmy tutaj, żeby zapomnieć o przeszłości, ale Ona chciała powrócić. Nie mogłem na to pozwolić. Odstawiłem szklankę, ogarnąłem się i wszedł do pokoju.
- Co tak długo, hmm? - spojrzałem na nią. Leżała w łóżku pod kołdrą – Nie chciałam zasnąć sama.
- Zasnąć? Dzisiaj nie będziesz spała.
- Nie? Mmm .. brzmi interesująco – kierowałem się w stronę łóżka i rozpinałem koszule.
- A Tobie nie za gorąco?
- Może – przyglądała mi się. Gdy byłem już obok łóżka i bez koszuli, odkryła się. Miała na sobie cholernie seksowną bieliznę.
- Mrrr .. to mi się podoba – zaśmiała się i zagryzła wargę. Nachyliłem się nad nią i pocałowałem – Tęskniłem za Tobą jak nie wiem.
- Pokaż mi To – spojrzałem jej w oczy. Zacząłem czule całować ją po szyi – Mmm .. - odchyliła głowę. Zjechałem z pocałunkami na jej dekolt. Stanik zaczął mi przeszkadzać i chciałem się Go pozbyć – Nie tak szybko – powstrzymała mnie i popchnęła mnie tak, że poleciałem na plecy.
- Jest Pani bardzo niegrzeczna.
- Nie bardziej niż Pan – usiadła okrakiem na moich udach i zaczęła odpinać mój pasek przy spodniach. Wyciągnęła pasek ze spodni i gdzieś rzuciła. Odpięła guzik, a po chwili i zamek. Niby niechcący przejechała dłońmi po mojej męskości, gdy ściągała mi spodnie. Spojrzałem na nią. Po chwili siedziała już na moich biodrach, nachyliła się i pocałowała mnie kilka razy po brzuchu. Spojrzała aby zobaczyć moją reakcję – Podoba się?
- Jak najbardziej – czułem coraz większe podniecenie – I nie tylko mnie – uśmiechnęła się.
- Właśnie czuje – znowu czule pocałowała mnie po brzuchu, a potem i tors. Tym razem to ja przekręciłem ją na plecy. Nachyliłem się i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. W tym samym czasie odpiąłem jej stanik. Dobrałem się do jej piersi – O Boże … - westchnęła – Nie przestawaj – włożyła dłoń w moje włosy. Nie miałem zamiaru przestać. Lecz po chwili przeniosłem pocałunki na brzuch i podbrzusze. Chciałem sprawić jej jak najwięcej przyjemności i udawało mi się to. Złapałem w zęby gumkę jej majtek i zamruczałem. Pozbyłem się ich – Och Ty tygrysie … - ściągnąłem też swoje bokserki. Oplotła nogami moje biodra i przyciągnęła do siebie. Nie chciała dłużej czekać ani ja. Delikatnym lecz zdecydowanym ruchem wszedłem w nią. Nasze ciała znowu stały się jednością. Poruszałem się powoli aby ta noc trwała jak najdłużej. Przez mowę jej ciała zrozumiałem, że mogę trochę przyspieszyć. Wbiła paznokcie w moje plecy. Jej odgłosy doprowadzały mnie do coraz to większego podniecenia. Tej nocy kilka razy sprawiłem jej i sobie przyjemność, za którą oboje tęskniliśmy. Wtuliła się w mój tors. A ja zasnąłem trzymając w objęciach przyszłą Panią Jackson.

sobota, 12 marca 2016

Bad Girl 65 Part 1

No i w końcu pojawiła się kolejna notka po długiej przerwie. Mam nadzieje, że się spodoba o ile ktoś tutaj w ogóle został i czekał. Od razu przepraszam za jakiekolwiek błędy i wgl, ale się spieszyłam, żeby dzisiaj ją dodać. Zapraszam, wiec do czytania oraz wyrażania swojej opinii ;)


                                                           *****


Tak smacznie mi się spało, gdy poczułam, że ktoś mnie budzi. Przekręciłam się na brzuch, zakryłam głowę poduszką i dalej chciałam spać. Tym razem usłyszałam głos Michaela. Budził mnie.
- Niee … jeszcze pół godzinki .. - mruczałam pod tą poduszką.
- Nie mamy czasu. W samolocie odeśpisz – zabrał mi poduszkę.
- Ej! - spojrzałam na niego zaspanymi oczami – Oddawaj.
- Nic z tego. Wstawaj i się ubieraj – zauważyłam, że już był ubrany – I tak dałem Ci pospać dwadzieścia minut dłużej.
- Jakiś Ty łaskawy. W ogóle to, która godzina?
- Po szóstej.
- Pogięło Cie?! - rzuciłam w niego poduszką – Przecież to jest środek nocy – z powrotem położyłam głowę i zamknęłam oczy.
- A Ty jesteś jak zawsze miła, kochanie.
- Nie słucham Cie, bo śpię – nagle poczułam, że się unoszę. Otworzyłam oczy – Zwariowałeś?!
- Pomagam Ci się obudzić – niósł mnie w stronę łazienki. Wiedziałam co chciał zrobić.
- O nie nie nie. Puść mnie. Już się obudziłam.
- Na pewno?
- Tak – chwilę na mnie popatrzył i postawił.
- Dzień dobry, kotku – dał mi buziaka – Idź się ładnie ubrać. Naprawdę nie mamy czasu.
- No już dobrze, ale jeszcze się zemszczę. Zobaczysz – pogroziłam mu palcem. Zabrałam swoje czyste ubrania i skierowałam się do łazienki.
- Już się nie mogę doczekać – poczułam, że klepnął mnie lekko w tyłek. Zaskoczyło mnie to i odwróciłam się do niego. On tylko się szczerzył.
- Ach tak? No to zobaczymy samcze – poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wyszłam – Już jestem. I o co tyle hałasu.
- Ależ Ty jesteś marudna – wywrócił oczami – Jak byś była w ciąży – spojrzałam na niego i po chwili posmutniałam – Rose? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie – słabo się uśmiechnęłam – Pomóc Ci z torbami? - zmieniłam temat.
- Dam radę, ale na pewno wszystko w porządku? Tak nagle posmutniałaś – dotknął mojego policzka i spojrzał w oczy.
- A tak jakoś. Przejdzie mi. Naprawdę.
- No dobrze – słyszałam troskę w jego głosie – Kierowca pewnie już czeka. Zaniosę torby – pocałował mnie i wyszedł z bagażami. Usiadłam na łóżku. Zrobiło mi się tak nagle smutno. Ale nie mogłam mu przecież powiedzieć, że odzywa się we mnie instynkt macierzyński. Wiem, że by się ucieszył, ale to nie był odpowiedni czas. Mike miał dużo pracy i nie miałam zamiaru mu mieszać. Nagle znalazł się przy mnie – Gotowa?
- Tak. Możemy już jechać.
Na szczęście o tej porze nie było korków i na lotnisku byliśmy już po piętnastu minutach. Ochroniarz Michaela zaniósł nasze bagaże do samolotu. Mike przywitał się z pilotem. Widać było, że dobrze się znają. Po chwili siedzieliśmy już w samolocie. Zanim wystartowaliśmy zasnęłam.
- Kochanieee – usłyszałam. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Michaela.
- Hmm?
- Jesteśmy na miejscu.
- Już? - przeciągnęłam się.
- Tak. Przespałaś cały lot.
- Wybacz. Tak jakoś mi się zasnęło.
- Nie szkodzi. Przecież Ci obiecałem – pocałował mnie – Chodź. Wychodzimy – wstałam i za ręce wyszliśmy z samolotu. Nie wiem jak udało się Michaelowi zachować w tajemnicy, że będzie na Hawajach, bo nie było nikogo prócz ochroniarzy przy samochodzie – Na szczęście się udało. Boję się jak to będzie na plaży – powiedział, gdy siedzieliśmy już w aucie.
- Niepotrzebnie – spojrzał na mnie.
- Jak to?
- Ojciec wynajął część plaży, więc będziemy ją mieli tylko dla siebie.
- Dlaczego ja na to nie wpadłem.
- Bo loczki przysłaniają Ci myśli.
- Hmm możliwe – udał, że myśli – Ale jednego mi nie przysłaniają.
- A co takiego?
- Planów wobec Pani – pocałował mnie czule. Zawiesiłam łapki na jego szyi.
- Brzmi ciekawie. Ale skąd pewność, że pójdę na te plany, hm?
- Bo nie oprze mi się Pani.
- Pff jak by był Pan kimś wyjątkowym.
- Osz Ty. Odwołaj to.
- Hmm .. nie – wytknęłam mu język. Wiedziałam, że igram z ogniem.
- Więc zostaje Pani ukarana – zaczął mnie łaskotać.
- Hahaha nieee! Mike … haha … proszę – próbowałam blokować jego dłonie.
- Czy żałujesz za swoje grzechy?
- Jak najbardziej – przestał – Uff .. - złapałam oddech – Wariat jesteś – zaśmiałam się, ale On patrzył na mnie poważnie. Nawet bardzo. Szukałam jakiejś odpowiedzi w jego oczach i chyba się domyślałam co chodziło mu po głowie. Zresztą po chwili moje przypuszczenia się potwierdziły, bo dobrał się do mojej szyi. Przymknęłam oczy. Podobało mi się, ale musiałam Go przystopować – Misiu ..
- Hmm? - wciąż całował.
- Jesteśmy w aucie – jednak przerwał. Jego twarz była tak blisko mojej. Przybliżyłam się do jego ucha, żeby kierowca nie usłyszał.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale nadal masz celibat.
- Tylko nie to. Nie karz mnie tak dotkliwie – złapał się teatralnie za serce. Zaśmiałam się.
- Kary się nie wybiera. Karę się odbywa, kochanie – musnęłam jego usta.
- A ja Ci powiem, że i tak zmienisz zdanie.
- Czyżby?
- Yhym .. niedługo się przekonasz – zmrużyłam oczy i patrzyłam się na niego – O nic z tego. Nic Ci nie powiem.
- Porszęęęę – dałam mu buziaka.
- Zapomnij. To na mnie nie działa – po chwili znowu Go pocałowałam tym razem czule – Nawet nie próbuj. Dobrze wiem, że robisz to celowo.
- Może – pocałowałam Go namiętnie i nie przerwałam od razu. Wiedziałam, że to na niego działa, mimo, że mówił co innego – A teraz mi powiesz?
- Jesteś okropna, ale nie, nie powiem Ci. To jest niespodzianka.
- Oj no dobra. Niech Ci już będzie. Chyba jesteśmy na miejscu – wysiedliśmy – Ale tu pięknie – rozejrzałam się.
- Oj tak – wziął głęboki wdech i wydech. W naszą stronę szli moi rodzice.
- Nareszcie jesteście – mama mnie przytuliła, a ojciec przywitał się z Michaelem.
- Masz szczęście, że tym razem nie spadł jej włos z głowy – powiedział do niego.
- Już zaczynasz? - zapytałam – Dobrze wiesz, że to nie była wina Michaela.
- Właśnie Richard. Pamiętaj, że Mike też wtedy ucierpiał i nie uciekł.
- Możemy już do tego nie wracać? Chce zapomnieć – mocniej ścisnęłam dłoń Michaela. Spojrzał na mnie – Pokażcie lepiej dom – tata pomógł Michaelowi z bagażami i weszliśmy do domu od strony plaży. Znajdował się tuż przy plaży, tak jak było pokazane w katalogu.
- Z sypialni macie wyjście na duży taras – od razu na niego wyszłam i spojrzałam w morze. Oparłam się dłońmi o barierkę. Boże, ale tu było pięknie. Słońce grzało tak mocno, że od razu chciało się wskoczyć do wody. Mike do mnie podszedł i objął od tyłu.
- Mnie też się podoba. Spędzimy tu miłe chwile – oparł brodę o mój bark. Nagle coś mi się przypomniało.
- Ale Mike .. - odwróciłam się do niego przodem.
- Tak? O co chodzi?
- Przecież … przecież Ty nie możesz przebywać na słońcu.
- To prawda, ale rozmawiałem z lekarzem i choroba tak szybko się nie rozwija, więc nie powinno mi zaszkodzić. A kto wie .. może to są moje ostatnie chwile, gdy mogę cieszyć się słońcem.
- Nie mów tak … zabrzmiało jak byś .. - przytuliłam się do jego torsu.
- Przepraszam, ale bez obaw. Jeszcze będziesz musiała się ze mną trochę pomęczyć – pogłaskał mnie po policzku.
- Mogę i całe życie – spojrzałam mu w oczy. Mówiłam szczerze i dla jego pewności pocałowałam Go. Uśmiechnął się.
- Mi to odpowiada.
- Chodźcie na obiad – zawołała nas mama. Poszliśmy do salonu trzymając się za łapki.
- Mamo? A możemy potem zjeść?
- A czemu?
- Bo chce już iść popływać – wywróciła oczami.
- No dobrze.
- Dziękuje – pocałowałam ją w policzek i pobiegłam do naszej sypialni się przebrać – Misiek gdzie są moje stroje? - szukałam w torbie.
- Chyba na samym dnie – zauważyłam, że swoje kąpielówki szybko znalazł. Zaczął się rozbierać. Gdy miał już ściągać bokserki drzwi się otworzyły i weszła mama.
- Yyy … przepraszam – natychmiast się wycofała i zamknęła drzwi. Wybuchłam śmiechem, bo mina mamy i Michaela była bezcenna.
- Dobrze, że weszła teraz, a nie dziesięć sekund później – wciąż się śmiałam.
- Dobrze Ci się śmiać. Matko .. mało brakowało.
- Ale by miała miłą niespodziankę – nie mogłam się uspokoić. Zabrałam swój strój kąpielowy i poszłam do łazienki. Przebrałam się i wyszłam. Mike był już gotowy – Udało Ci się przebrać?
- Ale sobie grabisz. Poczekaj do wieczora.
- Chcesz mnie ukarać? - nie odpowiedział, tylko puścił mi oczko – Nie doczekanie Jackson – wyszłam pierwsza na plażę i pobiegłam do wody. Zanurzyłam się cała. Przepłynęłam kawałek. Zauważyłam, że Mike do mnie płynie.
- Nie oddalaj się tak.
- Dobrze tato – przyciągnął mnie do siebie. Założyłam ręce na jego szyję – Nasze pierwsze wspólne wakacje.
- I nie ostatnie – dałam mu buziaka.
- Mam nadzieje – nagle wpadłam na diabelski plan. Położyłam dłonie na jego głowie i zanurzyłam Go pod wodę śmiejąc się przy tym. Zdążyłam wziąć wdech, bo pociągnął mnie za nogi pod wodę. Chciał mnie pocałować, ale w ostatniej chwili wypłynęłam i zaczęłam mu uciekać – I tak Cie złapie! - płynęłam tak szybko jak tylko mogłam, ale i tak mnie złapał – I co teraz? - trzymał mnie w pasie.
- A co byś chciał? - celowo powiedziałam zmysłowo.
- Na razie tylko to – pocałował mnie namiętnie – Hm … widziałem tutaj basen.
- I co w związku z tym?
- A gdyby tak pójść tam, gdy wszyscy będą spać, hm?
- Oj Jackson .. Ty to jednak masz brudne myśli jak słowo daje – pokręciłam głową.
- Dziwisz mi się? To jak będzie?
- Zobaczymy … jeżeli będziesz grzeczny – tym razem to ja puściłam mu oczko – Wychodzimy? Czas coś zjeść.
- Ja tam mogę przejść od razu do deseru – przekręciłam oczami i zaczęłam płynąć do brzegu.
Widziałam, że mama obserwowała nas z tarasu, gdy wyszliśmy z wody i kierowaliśmy się w stronę domu. Przebraliśmy się i poszliśmy do kuchni, żeby zjeść obiad. Po posiłku poszliśmy na taras, gdzie byli rodzice. Przysiadliśmy się do nich.
- I jak woda? - zapytała mama.
- Świetna. Najchętniej to bym z niej nie wychodziła.
- Byś była pomarszczona jak babcia.
- Przynajmniej Michael by się do Ciebie nie dobierał – razem z mamą spojrzałyśmy na ojca – Przecież widziałem co robiliście w wodzie.
- Richard znowu zaczynasz? Co Cie ugryzło do licha? Michael nie zwracaj na niego uwagi. Egzotyczny komar chyba Go ugryzł – zaśmiałam się po cichu.
- Będę wyrażał swoją opinię i nikt mi nie zabroni.
- Ale nikt nie chce tego słuchać – powiedziała mama.
- Nie obchodzi mnie to. Ja wynająłem ten dom i będę mówił co mi się podoba – spojrzałam na Michaela.
- Nie robi mi Pan łaski. Stać mnie na hotel albo taki dom – wstał i poszedł do naszej sypialni. Patrzyłam za nim.
- Jesteś z siebie dumny?! - krzyknęłam i poszłam za nim. Zamknęłam drzwi. Stał na środku pokoju plecami do drzwi. Podeszłam i przytuliłam się do jego pleców – Mike …. nie bierz do siebie jego słów. Nie wiem o co mu chodzi. Miało być miło.
- A ja wiem o co … że Cie nie obroniłem – zacisnął zęby – Też nie potrafię sobie tego wybaczyć i chyba będzie lepiej jak wrócę do domu.
- Nie! Jeżeli tak postąpisz to wrócę z Tobą – odwrócił się do mnie – Tak .. przyjechałam z Tobą i z Tobą wrócę. To jak będzie?
- Eh .. nie wiem – chwilę na niego patrzyłam i wyszłam z pokoju.
- Wracamy – zakomunikowałam rodzicom.
- Co? Przecież dopiero co przyjechaliście.
- Podziękuj ojcu – spojrzał na mnie – Tak. To Twoja wina. Nie będziesz Go obwiniał, bo to nie jego wina. Równie dobrze bym mogła powiedzieć, że to Twoja wina, bo pojechałeś razem z mamą
- Ale On miał Cie pilnować.
- I pilnował. Poszedł za mną do piwnicy. Drugi raz nas nie rozdzielisz. Przecież Go lubiłeś. Co Ci się stało?
- Zawiódł mnie – pokręciłam tylko głową i wróciłam. Usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę.
- A może … nie wyjedziemy, tylko przeniesiemy się do hotelu .. co myślisz? - spojrzałam na niego.
- Dobrze wiesz, że nie możemy. Od razu Cie rozpoznają.
- Masz racje – zaczął chodzić po pokoju. Drzwi się otworzyły i weszła mama.
- Nie przeszkadzam?
- A widzisz, żebyśmy coś robili?
- Rose .. wiem, że jesteś zła.
- I to jak cholera! Co On sobie wyobraża?! Nie ma prawa tak traktować Michaela!
- Kochanie spokojnie – podszedł i objął mnie.
- Jedno jest pewne. Nie możecie wrócić do domu. Zostajecie i tyle. Ojcu przejdzie jak zawsze.
- Może … jakoś Go przekonam do siebie.
- Jak chcesz to zrobić?
- Planuje to od dawna i dzisiaj mam zamiar zrobić. Dowiecie się wieczorem.
- No dobrze. Możesz spróbować – po chwili zostawiła nas samych. Byłam ciekawa co kombinował, ale wiedziałam, że i tak mi nie powie.
Około 19:00 wybraliśmy się z Michaelem na spacer po plaży przy brzegu wody. Trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy. Zupełnie zapomnieliśmy o tym co się stało. Liczyła się tylko ta chwila. Niestety na zachód słońca musieliśmy jeszcze poczekać.
- Zjemy z nimi kolacje? - zapytałam.
- Jeżeli chcesz.
- Też musisz chcieć.
- Kotku .. zrobię dla Ciebie wszystko. Nawet strawie Twojego ojca – zaśmiałam się.
- Nie wiem, czy nawet byś Go przełknął – uśmiechnął się.
- Zawsze mogę spróbować. Najwyżej zwrócę.
- Tylko umyj potem zęby.
- Nie ma sprawy – staliśmy przy brzegu. Obejmował mnie od tyłu i patrzeliśmy w taflę morza. Wydawało się, że nie ma końca. Mogłam bym tutaj zostać i już nie wracać. Tam zostawiliśmy przeszłość. Przeszłość, która nie była wcale taka kolorowa. Miałam nadzieje, że już nigdy nie wróci. Jedyną dobrą rzeczą, za którą dziękuje Bogu jest Michael. Postawił Go na mojej drodze i połączył. Wiedziałam, że los potrafi być nieprzewidywalny, ale miałam nadzieje, że Go nie stracę. Otworzyłam się przed nim. Wiedział o mnie wszystko. On i Sally. Nikt więcej. Tylko im w pełni ufałam.
- Kochanie? - usłyszałam po chwili i się ocknęłam.
- Hm?
- Zamyśliłaś się. Wracamy?
- Tak możemy – akurat natrafiliśmy na kolacje, którą mama przygotowała. Wolała sama przygotowywać posiłki niż korzystać z kucharki. Widocznie nie męczyło ją to.
- O już jesteście. Siadajcie i ma być spokój – spojrzała znacząco na ojca. Nie odpowiedział. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Na szczęście był spokój. Po kolacji poszliśmy wszyscy do salonu, żeby wspólnie pooglądać telewizję. Mike był jakiś nie swój i chyba czymś się denerwował.
- Wszystko ok? - zapytałam Go po cichu.
- Tak – uśmiechnął się – Przepraszam na chwilę, ale mam jedną sprawę do załatwienia. Czy możecie na mnie poczekać i nie wychodzić z domu? - wszyscy na niego spojrzeliśmy ze zdziwieniem – Proszę .. to dla mnie ważne … tylko pół godzinki.
- No dobrze – odpowiedziała mama – Ale wróć do nas.
- Dziękuje. Postaram się jak najszybciej – dał mi buziaka, wstał i wyszedł. Nic z tego nie rozumiałam. Ale skoro mówił, że to ważne, to pewnie tak było. Powróciliśmy do oglądania tv. Faktycznie po pół godzinie wrócił – Możemy przejść na górny taras? - ja wstałam od razu i do niego podeszłam. Potem mama, która musiała upomnieć tatę. Wszyscy poszliśmy na taras, na którego wyjście było w naszej sypialni. Akurat był zachód słońca. Podeszliśmy do barierki – Rose .. wiesz jak bardzo Cie kocham i nie umiem żyć bez Ciebie. Pokochałem Cie od razu. Kochałem Cie nawet, gdy traktowałaś mnie jak insekta – zaśmiałam się – Ale z czasem i Ty mnie pokochałaś. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu – nie rozumiałam, dlaczego mi to wszystko mówi i to przy rodzicach.
- Mike .. ale … ja to wszystko wiem – uśmiechałam się do niego. Położyłam łapki na jego policzkach i patrzyłam mu w oczy.

- Ponieważ .. - widziałam, że się czymś stresował. Odwrócił mnie w stronę plaży. Na piasku zobaczyłam wyrzeźbione serce, a w środku niego … ''Marry Me, Rose''. Kompletnie mnie zatkało. Odwróciłam się do niego, ale musiałam spojrzeć w dół. Klęczał na jednym kolanie i w wyciągniętej w moją stronę ręce trzymał aksamitne, czerwone małe pudełeczko. Otworzył je i moim ukazał się piękny pierścionek – Zostaniesz moją żoną …?