niedziela, 18 października 2020

Bad Girl 80

 No dobra, więc macie nową notkę. Zakończyłam poprzednią zostawiając pewnie pytania co się wydarzy, więc oto jest nowa. Nie wiem czy za tydzień pojawi się kolejna, chociaż jest napisana, ale widząc jak ''ochoczo'' komentujecie bardzo się nad tym zastanowię. Nie obiecuje. No chyba, że zaczniecie doceniać to, że po tylu latach dalej dla Was pisze i napiszecie komentarze pod notką. Jeżeli jednak się pojawi nowa to albo tutaj albo na TLISU, bo widziałam tam komentarze, że też niektórzy czekają na ciąg dalszy.

Zapraszam do czytania.


                                                     *****


Jadłam sobie spokojnie pizze i piłam drinka, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Nie za późno na wizyty? Nie przeczę, że po ostatnim trochę się bałam iść i otworzyć. Chwilę poczekałam mając nadzieje, że ten ktoś sobie po prostu pójdzie. Znowu ta osoba zapukała. Wytarłam dłonie i usta po jedzeniu i wstałam. Ostrożnie podeszłam do drzwi i po cichu. Biłam się z myślami, ale jakoś się odważyłam i otworzyłam. Przede mną stał mężczyzna w kapturze i przewiązanym na pół twarzy szalikiem. Patrząc na panującą pogodę nie zdziwił mnie jego ubiór.

- O co chodzi? - zapytałam. Chwilę milczał i tylko się patrzył – Stało się coś? - nagle się ocknął.

- Yyy .. przepraszam, że niepokoję o tej godzinie, ale mam problem z autem – powiedział dość niskim głosem i wskazał na pojazd za sobą. Spojrzałam. Faktycznie stało tam auto.

- To pewnie wina pogody. Jak mogę pomóc? Nie za bardzo się na tym znam.

- Mógłbym zadzwonić? - nie byłam przekonana do tego pomysłu, żeby wpuszczać obcego faceta do domu i to jeszcze wieczorem.

- Przykro mi, ale nie wpuszczę Pana – patrzyłam mu w oczy i … nie .. muszę z tym przestać, bo zaczynam mieć jakieś zwidy.

- Ale naprawdę tylko zadzwonię i poczekam w aucie. Utknąłem tutaj.

- Proszę zapukać do innego domu – chciałam zamknąć drzwi, ale wsadził stopę między drzwi – Co Pan robi?! - trochę się przestraszyłam.

- Chciałem jeszcze coś powiedzieć – był silniejszy i z powrotem otworzył drzwi szeroko. Naprawdę bałam się, że to kolejny, który chce mi coś zrobić. Jednak On zaczął odwiązywać szalik z twarzy i po chwili moim oczom ukazał się …

- … Mike ... ? - gdyby ktoś stał teraz z boku to by pomyślał, że zobaczyłam ducha. Właśnie taką miałam minę.

- Tak .. - uśmiechnął się – Czy teraz mogę wejść? - wpuściłem Go bez słowa i zamknęłam drzwi.

- Co Ty tutaj robisz? - nadal byłam w szoku – Ale … jak … skąd .. nie rozumiem .. - ściągnął kurtkę i buty. Zaprowadziłam Go do salonu i się mu przyglądałam – Siadaj .. - sama aż też usiadłam.

- Po prostu przyleciałem .. - usiadł naprzeciwko.

- Tak po prostu? Po pół roku? Czemu? - teraz sobie zdałam sprawę jak bardzo za nim tęskniłam.

- Rose .. musimy porozmawiać …

- Chyba wszystko zostało powiedziane … - spojrzałam na swoje dłonie.

- Też tak myślałem .. ale dziś … okazało się, że najważniejsze nie zostało powiedziane ..

- Więc słucham .. w ogóle powiedź mi co to za akcja z tym autem?

- A bo chciałem Ci się pokazać w środku, ale nie wyszło.

- Jestem ostrożna. Dlatego .. ale oczy Cię zdradziły ..

- Widać nie do końca .. chce Ci najpierw powiedzieć, że .. po naszym rozstaniu .. było mi strasznie ciężko … przepłakałem wiele nocy ..

- Mike .. domyślam się … ponieważ ja przechodziłam dokładnie to samo .. plus jeszcze poczucie winy, że to ja zniszczyłam ..

- Nie .. to nie prawda ..

- Mike .. oboje wiemy ..

- Rose .. posłuchaj … dziś się wszystko wyjaśniło … nie zdradziłaś mnie .. - patrzyłam na niego i nie rozumiałam jego słów. Wstałam i podeszłam do okna.

- Masz rację .. bo nie chciałam tego .. nawet nie byłam świadoma … ale sam fakt, że .. - poczułam jego dłoń na ramieniu. Odwróciłam się.

- Do niczego nie doszło .. - wyciągnął dyktafon z kieszeni i włączył. Poznałam głos Sally i Erica. Słuchałam tej rozmowy i przy samym końcu nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Aż usiadłam, oparłam łokcie na kolanach i schowałam twarz w dłoniach.

- Czemu On to zrobił?

- Chciał nas rozdzielić.

- I udało mu się – poczułam jak łzy mi się zbierają do oczu. Poczułam jego dłonie na swoich, gdy odsłaniał mi twarz. Spojrzałam na niego. Kucał przede mną.

- Kochasz mnie nadal? - patrzył mi w oczy – Bo ja Cię nigdy nie przestałem .. nawet na chwilę … nawet wtedy, gdy myślałem, że jednak coś było …

- Ja też nigdy nie przestałam … nie masz pojęcia jak często ostatnio chciałam abyś tutaj był .. ze mną … - popłakałam się – Ale tych sześć miesięcy nikt nam nie zwróci – wziął w łapki moją twarz.

- To nie ma znaczenia … zacznijmy wszystko od nowa … przysięgam, że tym razem będzie inaczej .. już nigdy nikogo nie będę słuchał na temat naszego związku, a już na pewno nie dam się szantażować .. będę też częściej w domu ..

- Mike …

- Wiem, że tego nie wymagasz, ale ja sam chce. Byłem pracoholikiem i nie widziałem jakie mam szczęście dopóki tego nie straciłem. Nigdy więcej.

- Kocham Cię – uśmiechnęłam się przez łzy i Go przytuliłam. Odwzajemnił.

- Nie masz pojęcia jak tęskniłem .. albo i wiesz – zaśmiał się. Spojrzałam na Niego – Mam rozumieć, że to oznacza ..

- Tak .. chce być z Tobą .. tylko z Tobą byłam naprawdę szczęśliwa i wiem, że znowu będę.

- Dopilnuję tego – patrzyliśmy sobie w oczy. Dotknął mojego policzka i przybliżył twarz do mojej. Patrzyłam na to. Widział, że nie miałam nic przeciwko i zrobił to. Pocałował mnie. Oczywiście odwzajemniłam – Tęskniłem za tym ..

- Ja jeszcze bardziej – tym razem to ja Go pocałowałam. Też odwzajemnił.

- Rozumiem, że mogę zostać? No chyba, że pojadę do hotelu – wiedziałam, że się droczył.

- A chcesz? - patrzyłam na Niego i się uśmiechnął.

- Ani trochę. Pójdę po swoje rzeczy – ubrał buty i wyszedł. Stałam w drzwiach opierając się o nie i patrzyłam jak wyciąga torbę z auta.

- Kurtki nie ubrałeś – krzyknęłam za nim.

- Oj to tylko chwilka – zamknął auto i wrócił do domu.

- Tak chwilka, a jutro się okaże, że jesteś chory.

- Hm to się będziesz mną zajmowała – objął mnie w pasie – Gdzie mogę zanieść rzeczy? - chwilę myślałam.

- W sypialni znajdę wolną półkę. Ale spać będziesz w salonie – aż na mnie spojrzał – Co tak patrzysz? A czego się spodziewałeś?

- Nie no .. w sumie się nie dziwię – trochę posmutniał i poszedł zanieść rzeczy do sypialni. Patrzyłam chwilę za nim. Poszłam do salonu i wyniosłam szklankę z drinkiem do kuchni. Wylałam zawartość do zlewu i umyłam od razu – Pozbywasz się dowodów zbrodni? - usłyszałam za sobą.

- Tylko myję szklankę – milczał – No dobra piłam sobie drinka. Ale wiem, że tego nie lubisz – wycierałam dłonie i odwróciłam się do Niego. Podszedł i nagle spoważniał.

- Kto Ci to zrobił?! - na początku nie wiedziałam o co mu chodzi. Delikatnie dotknął mojego policzka, na którym wciąż był widoczny siniak i już zrozumiałam. Opuściłam głowę – Powiedź ..

- Mike .. nieważne .. ok?

- Ważne! Bo nie wiem komu urwać łeb! - widziałam, że był naprawdę zły. Po prostu się do Niego przytuliłam. Objął mnie. Po co ja przyszłam do tej kuchni i zapaliłam światło. W salonie paliła się mała lampka dlatego nie zauważył. Ale i tak w końcu zauważyłby.

- Zjesz kolacje?

- Nie zmieniaj tematu. Nikt nie ma prawa podnieść na Ciebie ręki. I tak się dowiem i pożałuję.

Miałam nadzieje, że już nigdy Go nie zobaczę i Mike się nie dowie. Jednak stanęło na tym, że dokończyliśmy pizze. Pokazałam mu gdzie jest łazienka i poszedł się umyć. Ogarnęłam w salonie po pojedzeniu i poszłam się już przebrać do spania. Dopiero teraz do mnie dotarło co tak naprawdę się stało. Aż usiadłam na łóżku. On naprawdę tutaj jest. Ze mną. I znowu jesteśmy razem. Nie .. to niemożliwe .. ale przecież to nie sen. Czułam jego dotyk .. pocałunek .. chyba zacznę znowu wierzyć w cuda. Bo stał się cud. Z zamyślenia wyrwał mnie telefon. Odebrałam.

- Halo?

- I jak tam? Nie przeszkadzam? - śmiała się Sally.

- Wiedziałam, że to Ty dałaś mu adres.

- Nie musisz dziękować. Co robicie?

- Sally! Nic. Pogadaliśmy, zjedliśmy kolacje, a teraz poszedł się myć.

- Nie idziesz do Niego?

- Zaraz Cię kopnę w dupę przez telefon! Wyobraź sobie, że nie jestem taka szybka.

- Taa pogadamy za parę dni. Hm więc nadal mamy przylecieć?

- Tak, tylko nie mów rodzicom.

- No dobra nie powiem. Oj się zdziwią – chciałam odpowiedzieć, ale właśnie wyszedł z łazienki i stanął w drzwiach sypialni w samym ręczniku na biodrach. Zapatrzyłam się i zamyśliłam.

- Zapomniałem piżamy – powiedział i wszedł. Podszedł do szafki, wyciągnął i wrócił do łazienki.

- Halooo? Jesteś tam? - ocknęłam się.

- Hm? A tak .. wybacz .. mówiłaś coś?

- Lepiej powiedź co się tam wydarzyło.

- Wiedziałaś, że On tak się zmienił? - powiedziałam ciszej – Fizycznie? - zaśmiała się.

- Wiem, że od pewnego czasu ćwiczy i wiedziałam, że Ci się spodoba ta zmiana.

- Nie dość, że dawno Go nie widziałam, to jeszcze taka zmiana. Chyba aż za bardzo mi się podoba.

- Wiedziałam, że nie będziesz grzeczna.

- Ej! Ja nic takiego nie powiedziałam. Nic nie będzie. Kończę, bo zaczyna Ci odbijać znowu.

- Nie trać czasu.

- Wariatka – rozłączyłam się.

Zaimponował mi jeszcze bardziej niż kiedyś. Chociaż myślałam, że to niemożliwe. Aż się walnęłam na łóżko. Muszę się jakoś powstrzymać. Nie chce znowu godzić się przez łóżko ani zaczynać jak za pierwszym razem. Chociaż nie żałowałam. Ale chciałam aby teraz było inaczej. Niestety bardzo mnie kusiło. Wytrzymam. Nie dam się pokusie. Jednak wstałam i wyszłam z sypialni. Poszłam do salonu, rozłożyłam mu kanapę i pościeliłam. Akurat skończyłam i wyszedł z łazienki w samych spodniach od piżamy. Zawsze tak spał, ale teraz ..

- Dziękuję, ale nie musiałaś. Poradziłbym sobie.

- W to nie wątpię. Połóż się. Pewnie jesteś zmęczony.

- Nie aż tak bardzo – spojrzałam na Niego. Podeszłam. Jakoś tak odruchowo położyłam łapkę na jego torsie i popatrzyłam. Spojrzał na to.

- Dobranoc – pocałowałam Go i szybko poszłam do sypialni.

Zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie plecami i zjechałam w dół. Co się ze mną dzieje. Zachowuje się jak nastolatka. Muszę zachować zdrowy rozsądek, ale jak. Jakoś się ogarnęłam i położyłam się do łóżka. Nie wiedziałam jak ja zasnę ze świadomością, że On tam jest. Męczyłam się chyba z godzinę i nadal nie mogłam zasnąć. Słyszałam, że też nie spał i się krzątał po salonie. Nie wiem czemu, ale czułam, że myślał o tym samym, dlatego nie mógł zasnąć. Spojrzałam na zegarek. Było po 22 i przeważnie już o tej spałam. Z początku myślałam, że mi się tylko zdaje, ale po wsłuchaniu się byłam pewna, że ktoś puka do drzwi. Wstałam i wyszłam z sypialni.

- Czekasz na kogoś? - zapytał.

- Właśnie nie. Zwłaszcza o tej godzinie.

- Mam otworzyć? - chwilę myślałam.

- Nie .. sprawdzę .. zostań w salonie .. - jakoś tak niepewnie podeszłam i otworzyłam drzwi. Tego się nie spodziewałam.

- Witaj skarbie – to był Steven. Przestraszyłam się i od razu chciałam zamknąć drzwi, ale wszedł na siłę – Co taka nie miła jesteś? - po prostu uciekłam do salonu i schowałam się za Michaelem. Zdziwił się. Złapałam Go za łapkę – Gdzie mi uci .. - poszedł za mną do salonu.

- Ej! Kim jesteś?!

- A Ty? Ja przyszedłem się zabawić, ale widzę jest kolejka. Poczekam.

- Wynoś się! Nie chcesz, żebym Ci pomógł!

- Naprawdę mi się nie spieszy – usiadł sobie w fotelu – Ostatnio nie miała humoru i nie wyszło – Mike spojrzał na mnie, a mi poleciały łzy na samo wspomnienie o tym. Poczułam jak bardziej zacisnął dłoń, bo się zdenerwował.

- To Ty ją uderzyłeś?!

- Cóż .. uwierz, że chciałem po dobroci, ale .. - wyrwał mi się i podszedł do niego. Złapał Go za fraki i podniósł z fotela.

- Ty sukinsynie! To moja kobieta! I nie pozwolę aby jakiś frajer podnosił na nią rękę!

- Więc nie wiesz o niej wszystkiego – drwił sobie.

- On kłamie – nie chciałam płakać, ale nie mogłam się powstrzymać – Chciał mnie wykorzystać ..

- Zabiję Cię!!! - uderzył Go z całej siły pięścią w twarz, a potem znowu. Tamten się przewrócił. Podszedł, stanął nad nim i złapał jedną ręką za fraki lekko unosząc nad podłogą, gdy leżał – Miło jest dostać?! Jeszcze raz Cię tutaj zobaczę, a przysięgam, że Cię zabiję!!! - całkiem Go podniósł, otworzył drzwi i dosłownie wyrzucił na zewnątrz – Śmieć!! - zamknął drzwi. Podeszłam do Niego i się wtuliłam – Już w porządku. Już Go nie ma i nie wróci – tulił mnie i poszedł ze mną do salonu usiąść – Chcesz mi powiedzieć co się stało? - spojrzałam na Niego. Wytarł kciukiem moje łzy – Nie musisz ..

- Chce Ci powiedzieć … bo tak bardzo chciałam abyś wtedy tutaj był, gdy to się stało ..

- Gdybym był to nigdy nie doszłoby do czegoś takiego.

- Wiem … ehh … pracowałam z nim … musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby nie myśleć o tym co się stało. Odkąd zaczęłam tam pracować .. podrywał mnie … prawie codziennie chciał się umówić, ale za każdym razem odmawiałam … ale … nie sądziłam, że posunie się do czegoś takiego. Przyszedł tutaj tydzień temu z winem. Nie chciałam Go wpuścić, ale wszedł na siłę tak jak teraz .. miał wypić wino i sobie pójść … kazałam mu wyjść, bo przestało mi się to podobać .. ale zaczął się do mnie dobierać .. naprawdę myślałam, że to zrobi .. - znowu się rozpłakałam.

- Ćśś … - mocno mnie przytulił – Uciekłaś? - pokiwałam głową, że tak – Dzielna dziewczynka. Już nie musisz się bać. Nie zostaniesz tutaj sama.

- Mike .. jeżeli wrócimy do LA .. Joseph się o tym dowie, że wróciliśmy do siebie i do miasta ..

- Wymyślimy coś. Na razie jesteśmy tutaj.

- A Twoja praca?

- Przyda mi się dłuższa przerwa – spojrzałam na Niego i pocałowałam.

- Nie chce spać sama – wstałam, złapałam Go za łapkę i też wstał. Prowadziłam Go za sobą do sypialni. Położyłam się. Zamknął drzwi i też się położył w moją stronę. Wtuliłam się w Niego. Też mnie objął. Znał mnie bardzo dobrze i nie musiałam mu mówić, że nic więcej dziś nie będzie. Dobrze o tym wiedział. Bałam się, że uwierzy w słowa Stevena. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam czując jego ciepło.

sobota, 3 października 2020

Bad Girl 79

 No i mamy kolejną sobotę, czyli kolejną notkę ;) Zapraszam do czytania, komentowania oraz za tydzień na kolejną notkę ;)


                                                       *****


Po tym wydarzeniu przez tydzień nie wychodziłam z łóżka. Było mi strasznie źle i się bałam. Nie miałam do kogo się przytulić, a strasznie mi teraz tego brakowało. Jedynie wtulałam się w poduszkę i płakałam. Tak bardzo chciałabym aby tutaj był. Przy mnie. Znowu przechodziłam to co wtedy z tą różnicą, że tym razem byłam zupełnie sama. Rodzice z Sally mają być za dwa tygodnie, a ja nie mam nic kupione. Ani ozdób, prezentów. Zupełnie nic. Chciałam jechać na drugi dzień po jego ''wizycie'', ale nie dałam rady. Ani fizycznie, ani psychicznie. Jednak postanowiłam, że wstanę. Poszłam do łazienki i sama się wystraszyłam swojego odbicia. Jak ja wyglądam. Dotknęłam swojego polika. Został jeszcze trochę widoczny siniak. Eh dobrze, że będą dopiero za te dwa tygodnie to już całkiem zejdzie. Nie chciałam znowu im się tłumaczyć. Poza tym ojciec zaraz kazałby mi wracać do domu. Bardziej niż nad powrotem zastanawiałam się nad przeprowadzką do innego miasta. Tutaj już przestałam czuć się bezpieczna i tak komfortowo jak na początku.

Rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam ciepłą wodę. Chwilę pozwoliłam aby woda spływała po moim ciele i nagle zaczęłam płakać. Znowu byłam rozbita na drobne kawałki. Umyłam się, wytarłam i przewiązałam ręcznik. Poszłam do sypialni i po chwili byłam ubrana. Musiałam coś zjeść, ale okazało się, że już muszę jechać na zakupy. Spojrzałam na zegarek. Wiedziałam, że o tej godzinie On jest w pracy więc nie musiałam się obawiać, że Go gdzieś spotkam na ulicy. Niestety nie mogłam jechać do sklepu, w którym pracowałam. Nie chciałam Go widzieć. Nie miałam wyjścia i pozostał mi malutki sklepik, ale lepsze to niż nic. Przypomniało mi się, że muszę zamówić drewno do kominka. Sama nie dałam rady rąbać więc zamawiałam co tydzień. Raz spróbowałam i lepiej o tej żałosnej próbie zapomnieć. Zamówiłam, ubrałam się do wyjścia i wyszłam. Spojrzałam na auto. Prawie go nie było widać przez śnieg, który go zasypał przez ten tydzień. Trochę mi zajęło zanim się do niego dostałam. Wsiadłam i odjechałam. W radiu leciały świąteczne piosenki. Ulice też powoli zaczęły przypominać świąteczny klimat. Po pięciu minutach byłam na miejscu. Wzięłam koszyk i kupiłam parę rzeczy chociaż na trzy dni. Spojrzałam na alkohole za ekspedientką. Chciałam wziąć wino, ale na razie źle mi się kojarzyło.

- Poproszę jeszcze whisky – powiedziałam nazwę.

- Małe świętowanie? - podała i się uśmiechnęła.

- Heh … szkoda, że nie ma czego.

- Rozumiem. Czasem przydaje się opić smutki.

- Dokładnie.

- Ale widzę, że coś Cię trapi .. mam rację?

- Wydaję się Pani – wymusiłam się na uśmiech.

- Oj kochana starej kobiety nie oszukasz.. Zawsze byłaś uśmiechnięta.

- Życie potrafi czasem zaskoczyć. I nie zawsze pozytywnie.

- Niestety, ale wszystko się jeszcze ułoży. Zobaczysz.

- Chciałabym. Dziękuję i do zobaczenia – zapłaciłam, zabrałam zakupy i wyszłam. Wsadziłam zakupy do bagażnika i wsiadłam.

Eh... znowu zrobiło mi się smutno. Odjechałam. Nagle moim oczom ukazał się sklep z bronią. Podjechałam tam i weszłam. Zapytałam o broń, ale oczywiście musiałabym się starać o pozwolenie. Nie miałam tyle czasu. Kupiłam za to trzy gazy pieprzowe, a właściwie w żelu o najmocniejszym stężeniu jakie jest dozwolone do samoobrony. Jeden będę miała zawsze przy sobie, drugi schowam w szafce w salonie, a trzeci w sypialni. Nigdy nie wiadomo kiedy się przyda.

Zdążyłam dojechać akurat do domu, gdy podjechali Panowie z drewnem. Wysiadłam.

- Dzień dobry. Zdążyła Pani – drugi wyciągał z przyczepy worek z drewnem.

- Dzień dobry. Na całe szczęście – otworzyłam drzwi. Przynieśli mi bo jednak trochę ważył. Spojrzałam, gdy położyli przy kominku – Ale Panowie. Jest za duże. Zawsze zamawiam połowę mniejsze – sprawdził w papierach.

- Faktycznie. Musiałam nastąpić pomyłka, ale to już ostatni worek. Możemy zabrać i za tydzień przywieźć te co zawsze.

- Za tydzień? Eh .. niech już zostanie, bo już mi się skończyło. Jakoś sobie poradzę – zapłaciłam im i wyszli. Nie lubię takich pomyłek. I co ja z tym zrobię. Będę musiała spróbować mimo wszystko porąbać na połowę.

Poszłam do auta po zakupy jeszcze i wróciłam. Zamknęłam porządnie drzwi. Rozpakowałam i zastanawiałam się co zrobić na obiad. Jednak zrezygnowałam i zamówiłam pizze. Nie wyrobiłabym się, a musiałam porąbać drewno zanim zrobi się ciemno. Wzięłam parę klocków i wyszłam na tył domu. Na całe szczęście wystarczyło raz uderzyć każdy. Ale wiadomo, że mimo wszystko dla kobiety to nie jest lekka praca. Porąbałam tyle, żeby mi starczyło na dziś i jutro. Na szczęście kominek trzyma ciepło cały dzień i noc więc dokładałam tylko raz dziennie. Wróciłam do domu i dołożyłam drewna do kominka. Chwilę się zapatrzyłam w ogień. Ocknęłam się, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Lekko się wystraszyłam.

- To tylko pizza. Weź się uspokój – mówiłam do siebie i otworzyłam. Zapłaciłam i zamknęłam drzwi. Zaniosłam do salonu i poszłam jeszcze po whisky i pepsi. Spojrzałam na zegarek – To już raczej kolacja.

Zrobiłam sobie drinka i zaczęłam jeść.


                                                       *****


Przez te pół roku bardzo się zmieniłem. Przestałem już tak ufać ludziom. Zwłaszcza jeżeli chodzi o sprawy sercowe. Póki co nie chciałem z nikim być. Nawet ani razu nie pomyślałem aby kogoś sobie znaleźć. Zresztą w większości przypadków były by ze mną dla kasy i sławy. Szkoda, że Janet tego nie rozumiała i próbowała mnie zeswatać. I tak się nie dałem. Skupiłem się wyłącznie na sobie. Zacząłem chodzić na siłownie, a raczej urządziłem sobie w domu własną. Żałowałem, że nie mogłem na normalną, ale wiadomo dlaczego. Dzięki temu moja sylwetka powoli zaczęła się zmieniać. W pracy też mi się układało. Mimo czasem gorszych chwil i tak szło mi nieźle. Właśnie wyciągałem strój na siłownie i zobaczyłem nasze wspólne zdjęcie. Podniosłem je i spojrzałem. Minęła mi już złość na Rose. Ale wiedziałem, że to definitywny koniec. Niestety. Chociaż czasem tęskniłem, bo nie da się kogoś wymazać od tak. Nawet po pół roku. Usiadłem na chwilę z tym zdjęciem w dłoni i wróciłem wspomnieniami do wspólnych chwil. Nie żałowałem ani jednej. Może tych najgorszych, których nam nie brakowało niestety. Przypomniałem sobie oświadczyny. Wiedziałem, że powie tak, ale i tak się stresowałem. Ile oddałbym aby te chwile wróciły. Chociaż na chwilę. Dość wracania do przeszłości. Wstałem i chciałem wyrzucić zdjęcie, ale przyjrzałem mu się i jednak odłożyłam na miejsce, w którym je znalazłem. Przebrałem się. Zszedłem na dół i poszedłem do swojej siłowni. Miałem chociaż chwilę spokoju. Byłem tylko z mamą w domu. Reszta gdzieś sobie poszła. I dobrze. Ledwo zacząłem ćwiczyć, a drzwi się otworzyły.

- Synku niedługo będzie obiad.

- Dobrze mamo. Przyjdę jak skończę trening.

- Ale będzie zimne.

- To odgrzeje. Nie widzę problemu – westchnęła i wyszła.

Zawsze kończyłem co zacząłem. Wiedziała o tym. Minęło może pół godziny jak usłyszałem jakieś krzyki. Wziąłem ręcznik i wyszedłem. Jak się okazało kłótnia dobiegała z drzwi wyjściowych. Poszedłem tam i zobaczyłem jak Janet kłóci się z … Sally? Dawno jej nie widziałem.

- Co tutaj się dzieje?

- Weź jej powiedź, żeby się wynosiła!! - Janet była wściekła.

- Uspokój się, ok?

- Nie, bo znowu przyszła, żeby Cię przekonywać wiesz do kogo!! A to temat zamknięty!! - tak. Niestety Janet wciąż była zła na Rose i Sally, że się z nią zadaje. Dla mnie to nie było ani trochę dziwne. Przyjaźnią się od zawsze.

- Janet ja o tym decyduje.

- Mike musisz czegoś posłuchać! - też była zdenerwowana.

- Nie!! - chciała jej zamknąć drzwi przed nosem. Złapałem za drzwi i aż na mnie spojrzała.

- Wejdź – wpuściłem ją – Chodź za mną i powiesz co się stało, a Ty nie podsłuchuj – powiedziałem do Janet. Wróciłem na siłownie z Sally i zamknąłem drzwi – Więc? Co się takiego stało?

- Nie uwierzysz jak to usłyszysz – wyciągnęła dyktafon – Spotkałam tego dupka dziś – domyśliłem się o kim mówi.

- Sally wybacz, ale nie chce o nim słyszeć.

- Ale musisz. Uwierz mi. To co usłyszałam .. jak się chwalił co zrobił .. byłam w szoku i nadal nie mogę w to uwierzyć – włączyła. Spojrzałem na nią i na dyktafon.


''- Jak mogłeś jej to zrobić?

- Ale niby co jej zrobiłem?

- Wykorzystałeś ją, gdy nie była tego świadoma!

- A o tym mówisz hehe.

- Bawi Cię to?! Ciesz się, że nie zgłosiła tego na policje bo byś siedział!

- Niby za co? Że z troski zabrałem ją do siebie?

- Z troski?! Zrobiłeś to celowo, żeby ją wykorzystać!

- Ale musisz przyznać, że niezły miałem plan, nie?

- Muszę Ci to przyznać! Jak na takiego debila sprytnie to sobie wymyśliłeś! I wszystko po to, żeby zniszczyć ich związek!''


- Sally przecież ja o tym wiem ..

- Słuchaj po prostu dalej.


''- Mimo że Go nie zdradziła – słychać było jak się śmiał, a ja jeszcze bardziej skupiłem się na tym.

- Masz rację, bo dobrowolnie by Ci się nie oddała!!

- W ogóle mi się nie oddała.

- O czym Ty gadasz?!

- Nic nie zaszło – wciąż się śmiał – Zabrałem ją do siebie, gdy była nieprzytomna, rozebrałem i położyłem do swojego łóżka. Położyłem się obok, żeby wyglądało jak by naprawdę coś zaszło. I Ona w to uwierzyła. To było łatwiejsze niż myślałem. Ale teraz to już nie ma znaczenia bo ten dupek ją zostawił.''


Jeszcze Sally coś mówiła, ale wziąłem i wyłączyłem. Spojrzałem na nią.

- Wiedział, że to nagrywasz?

- Nie. Właśnie go kupiłam, bo jest mi potrzebny do pracy. Bawiłam się ustawieniami, gdy Go spotkałam i nie wyłączyłam. Na całe szczęście. Mike … wiesz co to oznacza ..

- Że mnie nie zdradziła … niech Go szlag!!! - rzuciłem hantlą o ścianę – Zabiję Go!!! Daj mi jego adres.

- To nie jest dobry pomysł ..

- To nie było pytanie – wahała się i się nie dziwię, ale po chwili sama zrozumiała i mi zapisała. Wybiegłem z sali.

- Mike, a Ty gdzie? - to była Janet.

- Sally Ci wszystko wyjaśni! - nawet się nie przebrałem.

Po prostu wybiegłem z domu, wsiadłem do auta i odjechałem. Ma mi powiedzieć to prosto w oczy, a potem mu przyłożę. Szybko dojechałem, wysiadłem i nawet nie wyłączyłem silnika. Zapukałem mocno do drzwi, ale usłyszałem głośną muzykę. Po prostu wszedłem tam i zacząłem Go szukać po wszystkich pokojach. Znalazłem Go w jednym. Siedział i ćpał z innymi ćpunami. Złapałem Go za fraki i przywarłem do ściany.

- To prawda?!!!! - byłem strasznie wściekły.

- Hehe już Ci powiedziała, co? - uderzyłem Go z całe siły w brzuch z pięści. Skulił się, ale znowu Go podniosłem.

- Masz mi to powiedzieć i to już!!!

- Nie .. nie zdradziła Cie – patrzyłem na niego i jeszcze nigdy nie byłem taki wściekły. Zacząłem Go okładać pięściami.

- Czemu nam to zrobiłeś sukinsynie!!! - powstrzymałem się, gdy zobaczyłem, że ledwo leży już. Splunąłem na niego – Mam nadzieje, że się zaćpasz na śmierć!!!

Wyszedłem stamtąd wściekły. Chodziłem w tą i z powrotem przy aucie. Powinienem Go zabić, ale i tak niedługo zdechnie od tych prochów. Zwykły śmieć, który zniszczył nam życie. Myślałem nad czymś. I już postanowiłem. Wróciłem do domu i czym prędzej wszedłem do domu. Od razu podeszła Janet.

- Mike .. to prawda co mi pokazała Sally? - spojrzałem na nią.

- Tak .. przyznał mi się .. - oddychałem nerwowo.

- Co zrobisz? - podeszła też. Chwilę na nią patrzyłem.

- Masz jej adres? - uśmiechnęła się i mi zapisała. Wziąłem i spojrzałem na kartkę.

- Lepiej spakuj ciepłe rzeczy. Tam jest prawdziwa zima. Nie jest tak ciepło jak tutaj.

- Domyślam się – poszedłem do swojego pokoju i zadzwoniłem do pilota – Przygotujcie samolot.

- Na kiedy?

- Na już!! - rozłączyłem się i poszedłem pod szybki prysznic. Gdy się umyłem zacząłem się pakować. Weszła Janet.

- Nie powinieneś lecieć sam.

- Nic mi nie będzie. Gdybym wiedział … - aż usiadłem.

- Nikt nie wiedział … nawet Rose jak się okazuję … aż mi głupio, że tak ją potraktowałam ..

- Broniłaś mnie .. Ona to rozumiała .. - wstałem i dokończyłem pakowanie.

- Będziecie znowu razem?

- Nie wiem Janet … ale wiem, że muszę tam polecieć i powiedzieć jej o tym .. co będzie dalej … okaże się – przytuliłem ją – Powiedz o tym mamie, bo ja nie zdążę – zabrałem torbę i zszedłem na dół. Podeszła Sally.

- Dziękuję – przytuliła mnie – Dobrze robisz .. będzie w szoku, ale się ucieszy hehe .. jestem tego pewna.

- Tak dawno jej nie widziałem … jadę na lotnisko – pożegnałem się z nimi i wyszedłem.

Wsiadłem do auta i pojechałem prosto na lotnisko. Po paru minutach siedziałem już w samolocie. Całą drogę myślałem o tym co się stało. Przez Tego sukinsyna straciliśmy pół roku. Ale nadrobimy to .. jeżeli będzie chciała. Nie mogłem się doczekać aż ją zobaczę. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Obudził mnie pilot informując, że wylądowaliśmy. Spojrzałem w okno. Pas byś odśnieżony, ale w oddali na trawie był śnieg. Gdzieś Ty się wyprowadziła. Przebrałem się w ciepłe ciuchy. Obwiązałem szyję i pół twarzy szalikiem, żeby mnie nikt nie poznał. Zabrałem bagaż i wysiadłem. Poszedłem wypożyczyć jakieś auto. Wsiadłem i jechałem pod wskazany adres. Po drodze musiałem pytać o drogę, bo nie miałem pojęcia, w którą stronę jechać. Na szczęście ludzie mi pomogli nawet nie zdając sobie sprawy z kim właśnie rozmawiali. Ale to dobrze. Gdy dojechałem było już ciemno. Zaparkowałem przy chodniku. Wysiadłem i spojrzałem w jej okna. Paliła się mała lampka. Znaczy, że jeszcze nie spała. Aż mi serce mocniej zabiło na myśl, że za chwilą znowu ją zobaczę po takim czasie. Ciekawe czy mnie pozna. Torbę na razie zostawiłem. Podszedłem do drzwi i zapukałem ...