Nie wiem, która była godzina, gdy się
obudziłam i tak naprawdę nie obchodziło mnie to. Michaela już nie
było. Drzwi się otworzyły.
- Nie śpisz już? - to był Michael.
- Nie .. dopiero się przebudziłam ….
myślałam, że Cię nie ma – usiadł na łóżku po mojej stronie.
- Nie myśl sobie, że zostawię Cię w
takim stanie. Jak się czujesz?
- A jak się mogę czuć po takim czymś
… dziękuje, że jesteś.
- Zawsze możesz na mnie liczyć …
pamiętaj o tym – przez chwilę panowała między nami cisza –
Pójdę po śniadanie, a ty się ubierz w tym czasie.
- Ok – wyszedł. Niechętnie wstałam,
wzięłam jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Ubrana wyszłam i
podeszłam do okna. Usiadłam na parapecie i podkuliłam nogi do
klatki piersiowej. Usłyszałam pukanie. Niepewnie odpowiedziałam –
Proszę.
- Nie przeszkadzam? - zapytała młoda
dziewczyna. Była strasznie podobna do Michaela, więc domyśliłam
się, że jest jego siostrą.
- Nie, a ty jesteś … - nie
wiedziałam jak się nazywa.
- Janet – przedstawiła się –
Michael wczoraj wszystkich Ci przedstawił.
- Faktycznie … zapomniałam …
przepraszam – coś mi tam świtało. Michael podczas kolacji coś
do mnie mówił, ale nic do mnie nie docierało.
- Nic się nie stało, rozumiem.
- Michael poszedł do kuchni –
powiedziałam bo myślałam, że przyszła do niego.
- Przyszłam do Ciebie. Nie wiem, czy
masz ochotę iść na zakupy do centrum. Bo idę z LaToy i
pomyśleliśmy o tobie. Trochę byś się rozerwała.
- Dzięki, ale może innym razem.
- Na pewno nie?
- Nie jestem w nastroju.
- No dobrze już Cię nie namawiam to …
do zobaczenia – wyszła. Miałam w głowie różne czarne myśli i
nie byłam pewna, czy nie zrealizuje ich. Drzwi się ponownie
otworzyły. Spojrzałam w ich stronę.
- Co robisz w moim domu? - to był
Joseph. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Podszedł do mnie bliżej.
Zeszłam z parapetu – Zadałem Ci pytanie! - nie byłam pewna, ale
nic nie mógł już zrobić Michaelowi.
- Michael mnie zaprosił.
- Znowu się gnojowi upiecze, a ty i
twoja rodzinka mi za to zapłacicie, że siedziałem w areszcie!
Możesz być pewna! Masz się natychmiast wynosić z mojego domu!
- Dosyć tego! - powiedział ostro
Michael – Rose nigdzie nie pójdzie, ale ty owszem – podszedł do
mnie.
- Będziesz mi rozkazywał? W moim
własnym domu?!
- A z czyich pieniędzy opłacasz
rachunki?! - ich krzyki było słychać w całym domu. W pewnym
momencie przyszła mama Michaela.
- Co tu się znowu dzieje?
- Nie wtrącaj się!
- Nie mów tak do niej!
- W tym areszcie nie było nawet tak
źle. Zresztą i tak tego nie zgłosisz. Jesteś mięczakiem –
naprawdę się bałam, że Go uderzy.
- No śmiało! Uderz mnie … przecież
chcesz!
- Przestańcie natychmiast! - krzyknęła
Pani Jackson – Joseph! Wychodzimy – spojrzał się na swoją żonę
potem na nas i wyszli.
- Nic Ci nie zrobił? - zapytał z
troską.
- Nie, ale myślałam, że mnie zaraz
uderzy.
- Niech, by tylko spróbował.
- Bałam się też, że … Ciebie
uderzy – zrobiło mi się głupio, gdy to powiedziałam.
- Nie odważył by się. On tylko
udaje, że wszystko mu jedno. Usiądźmy – usiedliśmy na kanapie –
Dzwoniłem do twojego ojca.
- Powiedziałeś mu?
- Tak, ale nie wszystko. Mam złą
wiadomość … nie mają jak wrócić. Najwcześniej mogą być za 8
dni.
- Dopiero?
- Tak, ale mam też dobrą wiadomość.
Dzwoniłem już do swojego pilota i jutro po nich poleci.
- Naprawdę? Dziękuje – rzuciłam
się mu na szyję.
- Nie ma za co. Muszę jakoś odkupić
swoje winy.
- Nie mów tak. Już Ci mówiłam …
to nie twoja wina.
- I tak wiem swoje – wstałem i
podszedłem do okna – Gdybym nas nie zamknął w piwnicy …
- Przestań już! - podeszłam – Bo
się na Ciebie obrażę, chcesz tego?
- Nie – spojrzał się na mnie –
Zjedz śniadanie to już nie będę.
- Szantaż? - uniosłam jedną brew.
- Można tak powiedzieć .. podziałał?
- Czy ja wiem ….. słaby, ale i tak
zjem bo jestem głodna.
- Cieszę się … muszę na chwilę
jechać do studia – nie podobał mi się ten pomysł. Miałam
zostać pod jednym dachem z tym gburem?
- Musisz? A co mam zrobić jak twój
ojciec znowu się do mnie przyczepi?
- To wykluczone. Mama Go zabrała na
zakupy. Nie chciał, ale Go zmusiła. Także nie masz się czego bać.
Masz cały dom dla siebie, tylko nie zrób imprezy.
- Przejrzałeś mnie. Już miałam
zaplanowaną listę gości i wszystko popsułeś.
- Oh wybacz mi.
- Idź już bo zaraz dostaniesz.
- Idę, idę, tylko nie płacz za mną
– zrobiłam groźną minę – Czy ja coś mówię? Niedługo będę
– wyszedł. Zaczęłam jeść śniadanie. Po śniadaniu nie
wiedziałam co ze sobą zrobić. Minęła godzina, a Michaela nadal
nie było.
Nie chciałem zostawiać Rose samej,
ale nie miałem wyjścia. Poza tym nie czułem się najlepiej i
najchętniej, bym został w domu. Dojechałem do studia.
- Witaj Quincy. Co to za ważna sprawa?
- siedział i coś zapisywał.
- Cześ … a co się Ci stało? -
zaniemówił, gdy mnie zobaczył.
- Długo, by gadać … więc?
- Nie tak szybko. Masz mi natychmiast
powiedzieć, kto Cię tak urządził – westchnąłem i usiadłem
naprzeciwko niego.
- Miałem zawieźć znajomą na
lotnisko, ale zatrzasnęliśmy się w piwnicy i …
- W piwnicy powiadasz – podrapał się
po brodzie.
- Nie zdarzyło się nic o czym
zdążyłeś już pomyśleć.
- Ona Cię tak urządziła?
- Bardzo śmieszne … spędziliśmy
tam półtora dnia, aż w końcu, ktoś nas wydostał. Okazało się,
że to włamywacze … reszty możesz się domyślić.
- Nie wiem co powiedzieć.
- Możesz powiedzieć po co mnie tutaj
wezwałeś.
- Spieszysz się?
- Tak. Rose została u mnie, a nie chcę
jej zostawiać samej.
- To coś poważnego?
- Jesteśmy przyjaciółmi, ok? - już
zaczynały mnie wkurzać te pytania.
- Nie denerwuj się, widzę, że to
drażliwy temat.
- Quincy … powiedz w końcu. Nie
jestem w nastroju.
- Zadzwoniłem, żebyś przyjechał bo
jest problem z jedną piosenką.
- Jaką?
- Song Grove, nie możesz jej wydać.
- Co? Dlaczego?
- Śpiewasz o aborcji i są sprzeciwy.
- Przecież nikogo w niej nie obrażam.
- Wiem, ale nie możemy jej wydać.
- Cudownie! Teraz chcą ingerować w
moją twórczość – wstałem i nerwowo zacząłem chodzić.
- Musimy zastąpić jakąś inną.
Chyba, że zostawisz tak jak jest.
- Coś wymyślę – znowu poczułem
ten dziwny ból w okolicach żołądka – Masz może jakąś
tabletkę przeciwbólową?
- Raczej nie. Coś Cię boli?
- Tak, żołądek. Nieźle mi
przywalił.
- Byłeś u lekarza?
- Tak, nic mi nie jest.
- Jeżeli poczekasz to pójdę coś
kupić.
- Dobrze i dzięki – usiadłem na
kanapie. Już wiedziałem jaką wstawię piosenkę na miejsce tamtej.
Będę musiał jeszcze trochę ją dopracować.
Michael miał wrócić niedługo, a
minęły już dwie godziny. Sama się sobie dziwiłam, że chce, żeby
był przy mnie. Nie byłam pewna, czy dojdę do siebie w stu
procentach. Nikt nie był w stanie zrozumieć to jak się czułam.
Nawet Michael. Musiałam przestać to roztrząsać bo znowu bym
płakała. Usiadłam na łóżku przy nocnej szafce. Byłam ciekawa
co On tam trzyma. Były tam jakieś zapisane kartki. Wzięłam je do
ręki. Zapisane były na nich jakieś słowa. Gdzie nie gdzie słowa
były skreślone i zapisane nowe. Po dłuższym zastanowieniu się,
zrozumiałam, że trzymam w rękach jego dzieła. Całkiem nowe
piosenki. By nie chciał, żeby, ktoś je zobaczył przed wydaniem,
dlatego odłożyłam je z powrotem, ale ciekawość była silniejsza.
Zaczęłam czytać taką, na której było najmniej poprawek.
Liberian girl . . .
You came and you changed my world
A love so brand new
Liberian girl . . .
You came and you changed me girl
A feeling so true
Liberian girl
You know that you came
And you changed my world,
Just like in the movies
With two lovers in a scene
And she says . . .
"Do you love me"
And he says so endlessly . . .
"I love you, Liberian girl"
You came and you changed my world
A love so brand new
Liberian girl . . .
You came and you changed me girl
A feeling so true
Liberian girl
You know that you came
And you changed my world,
Just like in the movies
With two lovers in a scene
And she says . . .
"Do you love me"
And he says so endlessly . . .
"I love you, Liberian girl"
Na chwile przestałam czytać bo musiałam się zastanowić nad
słowami. Czy to możliwe, że ta piosenka jest o …. nie to nie
możliwe. Przecież znamy się krótko, ale z drugiej strony na górze
kartki widniała data. Data dnia, w którym pierwszy raz się
spotkaliśmy. Nie dokończyłam bo, ktoś zapukał. Schowałam kartkę
w powrotem. Zeszłam niepewnie na dół i zapytałam, kto to.
- Porucznik Smith.
- Michaela nie ma.
- Nie szkodzi. Przyjechałem spisać zeznania.
- Niech Pan przyjedzie później – rozmawiałam z nim przez
zamknięte drzwi. Był policjantem, ale i tak bałam się być z nim
sam na sam.
- Nie zajmę wiele czasu. Otwórz – powoli otworzyłam drzwi, nie
chciałam. Wpuściłam Go. Usiadł na kanapie – Myślałem, że mi
nie otworzysz – nie usiadłam. Wolałam się trzymać jak najdalej
i stałam na końcu pokoju – Usiądziesz?
- Wolę postać – miałam nadzieję, że Michael zaraz wejdzie.
- Więc … opowiedz jak to było … od początku.
- Muszę? Zaczekamy może na Michaela.
- Mówił kiedy będzie?
- Niedługo powinien być. Zrobić Panu coś do picia? - tak naprawdę
to chodziło mi, żeby nie być w jednym pomieszczeniu z mężczyzną.
- Nie, dziękuje …. długo się znacie z Michaelem?
- Czy to ma związek ze sprawą? - nie miałam zamiaru mu się
spowiadać, jeżeli to nie miało związku.
- Nie, tylko pytam.
- Więc pozwoli Pan, że nie odpowiem – już dłużej, bym nie
wytrzymała tego napięcia. Na całe szczęście wrócił Michael.
Wydawał się zdenerwowany – Nareszcie jesteś. Stalo się coś?
- Później Ci powiem … o Steven. Nie zauważyłem Cię – podali
sobie ręce.
- Nie szkodzi. Możemy już zacząć? Chciała zaczekać na Ciebie –
Michael spojrzał się na mnie.
- Pytaj – dopiero, gdy Michael usiadł na fotelu, ja zrobiłam to
samo.
- Zacznij od początku – wyciągnął notes – Jak weszli do domu?
- Tego nie wiemy, ale najprawdopodobniej drzwi zostawiliśmy otwarte.
Bo widzisz my … zatrzasnęliśmy się w piwnicy i byliśmy tam całą
noc. Na drugi dzień otworzyli piwnicę ….
- I nie chcieli was z niej wypuścić, tak?
- Nie, nie wiedzieli, że tam jesteśmy, ale musiałem wyjść bo
inaczej nigdy byśmy z stamtąd nie wyszli. Rose kazałem zostać na
dole, ale i tak wyszła …
- By Cię zabił, gdybym tego nie zrobiła – wtrąciłam się.
- Pewnie tak, ale wracając to …. sam widzisz jak to mogło
wyglądać – wskazał na swoją twarz. Porucznik wszystko
zapisywał.
- A co z tobą Rose? Zrobił Ci coś?
- A jak Pan myśli? Mam opowiedzieć ze szczegółami?! Jak mnie
dotykał i mówił obrzydliwe rzeczy?! I w końcu jak na mnie wlazł?!
To chcę Pan usłyszeć?! - nie wytrzymałam. Wybuchłam płaczem i
wybiegłam do kuchni. Już nie mogłam. Ciągle widziałam jego twarz
przy swojej, czułam jego oddech na swojej skórze. Boże … niech
to się wreszcie skończy. Słyszałam podniesiony głos Michaela.
- Dlaczego o to ją zapytałeś?!! Przecież Ci powiedziałem co się
stało!! Co chciałeś tym udowodnić?!! Widzisz w jakim jest
stanie!! Idź już!!
- Jeszcze nie skończyliśmy.
- Skończyliśmy! - drzwi od kuchni się otworzyły. Poczułam dotyk
na ramieniu. Odwróciłam się – Nie płacz – Powiedział Michael
i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego bez wahania.
- Ja sobie z tym nie poradzę … to za dużo – ciągle płakałam.
- Nie jesteś sama … jestem przy tobie.
- Ale nie będziesz zawsze.
- A chcesz, żebym był? - spojrzałam się na niego.
- Ja nie wiem, czego chce, ale wiem, że Cię potrzebuję ….. nie
chcę Ci robić niepotrzebnych nadziei.
- Nie robisz … chcę Ci pomóc – byłam mu wdzięczna za wszystko
– Dlatego nie pozwolę Ci się smucić i zabieram Cię dzisiaj w
pewne miejsce.
- Nie mam ochoty.
- Nie obchodzi mnie to – uśmiechnął się – Masz być gotowa na
17:30.
- Zawsze musisz postawić na swoim?
- Zawsze – poszliśmy do pokoju – Zostawię Cię na chwilkę.
Muszę gdzieś zadzwonić.
- Dobrze … nie musisz się mną tak przejmować -
spojrzał się na mnie, ale nic nie powiedział. Wyszedł, ale paru
minutach wrócił.
Musiałem zadzwonić do swojego znajomego i uprzedzić, że przyjadę.
Chciałem, żeby Rose chociaż przez chwilę przestała o tym myśleć.
- Zmiana planów. Jedziemy za pół godziny – powiedziałem
wchodząc do pokoju.
- A powiesz mi dokąd?
- Niespodzianka – mrugnąłem okiem – To ja Ci nie przeszkadzam w
ubraniu się – wyszedłem. Zszedłem na dół i w tym czasie
wróciły dziewczyny – O, a co tak szybko? Była dezynfekcja w
centrum, czy co? - zapytałem bo ich normalnie nie da się wyciągnąć
ze sklepów, a co dopiero jak, by miały same z siebie tak szybko
wrócić.
- Bardzo śmieszne – odpowiedziała Toya – Nie dostali nowej
dostawy.
- A co robiliście jak nas nie było? - zapytała Janet.
- Nic, a co mieliśmy?
- Tylko zapytałam, a wiesz, że chciałam ją wyciągnąć, ale się
nie dała.
- Czyli, nie musiałem jej ostrzegać przed wami, sama się domyśliła
– zaśmiałem się co spowodowało, że dostałem od Janet w ramię
– Dobra, dobra już wystarczy – poszedłem sprawdzić, czy już
jest gotowa – Mogę wejść?
- Tak – wszedłem, ale tego się nie spodziewałem. Rosa siedziała
na łóżku z podkulonymi nogami i wyglądała tak jak wcześniej.
- Jeszcze nie gotowa?
- Naprawdę nie mam ochoty, gdziekolwiek wychodzić – udałem, że
tego nie słyszę.
- Dać Ci jeszcze 10 minut?
- Słyszałeś co powiedziałam?
- Jeżeli za chwilę się nie ubierzesz to …
- To ty mnie ubierzesz?
- Nie …. Janet!! - krzyknąłem, żeby przyszła.
- Co jest? - zapytała.
- Mamy problem. Rose nie chcę się ubrać.
- Toya!! - tym razem krzyknęła Janet.
- Yy?
- Rose nie wie co ubrać i musimy jej pomóc – specjalnie
przekręciła moje słowa.
- Już się robi, ale Panu już podziękujemy – wypchały mnie z
pokoju. Przecież sam, bym wyszedł. Poszedłem do salonu i usiadłem
na kanapie. Spojrzałem na zegarek. Już 5 minut temu powinniśmy być
w drodze. Wstałem i zacząłem chodzić w tą i z powrotem. No ile
można się ubierać. Usłyszałem ich głosy. No w końcu. Zeszły
na dół.
- Gotowa, było trudno, ale jakoś nam się udało.
- Dzięki dziewczyny, ale my musimy już iść. Już i tak 5 minut
temu mieliśmy wyjść.
- Wiecie może co On kombinuje?
- Po nim możesz spodziewać się wszystkiego – powiedziała Janet.
- Pogadacie jak wrócimy – pomogłem założyć Rose kurtkę, sam
już dawno byłem gotowy. Byliśmy już w drodze.
- Powiesz …
- Zaraz sama zobaczysz. Mam nadzieje, że Ci się spodoba –
wjechaliśmy na jakiś parking. Było mnóstwo samochodów – No to
pięknie. Jak znajdę wolne miejsce to będzie cud – jeździł
pomiędzy samochodami i nie mógł znaleźć wolnego miejsca. Ja też
się rozglądałam.
- Tam jest chyba wolne – wskazałam palcem. Przyspieszył, żeby
nikt Go nie zajął i po chwili zaparkował – Dlaczego jest tak
dużo ludzi?
- Za chwilkę się dowiesz – zaczął czegoś szukać w schowku –
Mam – wyciągnął okulary, kapelusz i …. wąsy?? Zauważył, że
się na niego dziwnie patrze – No co? Przecież nie mogę tak
normalnie sobie wyjść. Niestety – zauważyłam, że posmutniał.
Nie byłam pewna, ale chyba ta cała sława Go trochę męczy. Nawet
nie może pójść na spacer bo od razu zaatakowali, by Go fani albo
paparazzi. Ja chyba, bym tego nie wytrzymała. Wysiadł i jak zawsze
otworzył mi drzwi. Dopiero, gdy szliśmy powiedział, że miejsce
do, którego idziemy jest trochę dalej.
- Daleko jeszcze?
- Prawie jesteśmy – szliśmy w stronę parku. Zatrzymał mnie –
Zamknij oczy.
- Znowu?
- Wiesz, że możesz mi zaufać – spojrzał mi w oczy. Nie
odpowiedziałam. Po prostu zamknęłam oczy. Poczułam jak kładzie
mi dłonie na talii i prowadzi – Nie podglądasz?
- Nie – szliśmy jeszcze kawałek i kazał mi otworzyć oczy, ale
tego nie zrobiłam.
- Słyszałaś? Możesz otworzyć.
- Słyszałam.
- Więc?
- Boję się co tym razem wymyśliłeś.
- Możesz być pewna, że nic strasznego – jednak miałam małe
obawy, ale otworzyłam oczy. Ujrzałam wielki, czarny namiot pośrodku
parku. Na samym początku pomyślałam, że to cyrk.
- Zabrałeś mnie do cyrku? - zaśmiał się.
- Nie … to kino – zdziwiłam się – Co tydzień grają stare
filmy z Marilyn Monroe i Elizabeth Taylor. Latem puszczają pod gołym
niebem, a zimą pod namiotem. Nigdy tutaj nie byłaś? - pokręciłam
przecząco głową – Chodźmy po bilety. Mam tutaj znajomego i
powiedział, że jeżeli chcę dzisiaj przyjechać to lepiej jak
przyjadę wcześniej bo jest masa ludzi – to prawda. Było pełno
ludzi. Staliśmy w kolejce po bilety – Co jakiś czas, gdy nie mam
co robić, przyjeżdżam tutaj …
- Sam?
- Tak … sam – znowu zrobił się smutny – Rose to jest Sam mój
znajomy i pracownik – przedstawił nas sobie. Był to starszy
facet, ale bardzo miły. Dał Michaelowi bilety bez kolejki i
powiedział, że możemy już wchodzić – A z kim dzisiaj?
- Marilyn, ale nie pytaj jaki film bo nawet ja tego nie wiem. Dobrze
to ja muszę wracać do pracy. Miłej zabawy – podziękowaliśmy i
weszliśmy do środka. Usiedliśmy na samym końcu.
- Skoro miał na Ciebie bilety to, dlaczego musieliśmy być
wcześniej?
- Dzisiaj przyszło mnóstwo ludzi, a mają odliczone bilety, żeby
dla każdego starczyło, więc gdyby się zorientowali, że brakuje
dwóch biletów to miałby kłopoty.
- Rozumiem.
- Przynieść Ci popcorn albo coś do picia?
- Nie, dziękuje.
- Ok. Zaraz wracam – wrócił z wielkim popcornem.
- Zjesz to wszystko?
- Jasne …. o zaczyna się – światła zgasły. Michael ściągnął
okulary i kapelusz. Na ekranie pokazał się napis ,, Pół żartem,
pół serio'' – Komedia – powiedział i zaczął zajadać się
popcornem – Na pewno nie chcesz?
- Na pewno – nigdy nie przepadałam za starymi filmami, na dodatek
czarno-białymi, ale ten był całkiem fajny. Były momenty, na
których ludzie wybuchali śmiechem. Chyba nie muszę mówić, że
Michael był jednym z nim. Mnie nie było do śmiechu, ale nieraz
trudno, było mi się powstrzymać. Gdy film się skończył, światłą
się zapaliły. Myślałam, że już koniec i pojedziemy do domu, ale
na ekranie zobaczyłam napis ,, 20-sto minutowa przerwa '' - Jeszcze
nie koniec?
- Puszczają po 3 filmy … chyba, że chcesz już wracać.
- Zostańmy jeszcze – uśmiechnął się.
- Chodź no tu – zmarszczył czoło, ale przybliżył się – Wąsy
Ci się odkleiły – poprawiłam mu.
- Dzięki … dobrze, że zauważyłaś …. tam są toalety jeżeli
musisz …
- Nie muszę …. wiesz … następnym razem możesz przebrać się
za kobietę – nawiązałam ten temat ponieważ we filmie faceci
przebrali się za kobiety.
- Na pewno nie.
- Szkoda. Mogę Cię o coś zapytać?
- A jak myślisz?
- Dlaczego wróciłeś taki zły do domu?
- Problemy w studiu … muszę zrezygnować z jednej piosenki. Są
sprzeciwy.
- Dlaczego?
- Śpiewam w niej o aborcji … o tym, że tego nie akceptuje i w
ogóle, ale przecież to jest tylko i wyłącznie moje zdanie i
nikogo nie próbuje zmieniać – był załamany.
- I nic nie możesz na to poradzić? Przecież to jest twoja płyta i
chyba sam decydujesz co się na niej znajduje.
- Do tej pory tak myślałem. Powiem Ci szczerze, że czasami mam już
tego dosyć. Odkąd pamiętam wszyscy mówili mi co mam śpiewać, a
czego nie, ale byłem dzieckiem i musiałem się słuchać. Teraz
jestem już dorosły, a nadal, by chcieli mną drygować. Najpierw
zaczęli się wtrącać do mojego życia prywatnego. Miałem
dziewczynę, ale …... straciłem ją – wyglądał jak, by się
miał za chwile rozpłakać – Nigdy mu tego nie wybaczę –
zacisnął zęby. Nie miałam pojęcia co powinnam teraz powiedzieć.
Światła ponownie zgasły i film się zaczął, pt. ,, Proszę nie
pukać ''. Wszyscy oglądali w skupieniu. To nie była komedia,
raczej dramat. Film wydawał się normalny do czasu, gdy główna
bohaterka pokazała swoje blizny na nadgarstkach po próbie
samobójczej. Spuściłam głowę. Miałam dokładnie takie same
blizny. Michael spojrzał się na mnie – Wszystko w porządku?
- Tak – uśmiechnęłam się słabo. Myślałam, że najgorsze już
za mną. Myliłam się. Zaczęła opowiadać, dlaczego to zrobiła,
że po tym zamknęli ją w szpitalu psychiatrycznym. Ze mną było
tak samo. Z tą różnicą, że ja tego nie zrobiłam z powodu
zaginionego narzeczonego. Chciałam z stamtąd wyjść, ale jakoś
wytrwałam do końca. Miał lecieć jeszcze trzeci film, ale ja i
Michael nie mieliśmy już ochoty. Szliśmy na parking.
- Gdybym wiedział o czym będzie ten film to bym Cie nie zabrał.
- Nic się nie stało – kłamałam. Wszystkie złe wspomnienia
wróciły, ale nie dałam po sobie tego poznać. Jechaliśmy do domu
w ciszy. Było po 22. Nagle Michael zatrzymał się na poboczu.
Spojrzałam na niego. Trzymał się za brzuch – Co się stało?
- To nic takiego …. zaraz przejdzie – z kieszeni wyciągnął
jakieś tabletki i połknął jedną.
- Od kiedy Cię boli?
- Po tym pobiciu.
- Powinieneś się przebadać … może coś Ci uszkodził.
- Naprawdę … nic mi nie jest – odpalił silnik. Nie powinien
tego bagatelizować. Strasznie Go bił i się bałam, że Go zabije.
Byłam zmęczona i gdy tylko dojechaliśmy chciałam się położyć.
Niestety na drodze stanął nam Joseph. Jeszcze tego brakowało.
- Musimy sobie porozmawiać – powiedział do Michaela.
- Nie mamy o czym – wyminęliśmy Go, ale złapał Michaela za
ramie.
- Powiedziałem coś.
- Byle szybko.
- Amanda powiedziała mi wszystko. To jak ją potraktowałeś.
- Kto?
- Dziewczyna, która była tu wczoraj.
- I co z tego?
- Słucham? Czy ty wiesz ile jej ojciec ma kasy?!
- Nie obchodzi mnie to. Jeżeli Ci tak bardzo zależało to sam się
mogłeś z nią przespać.
- Nie myśl sobie, że będę to tolerował! Masz być posłuszny jak
zawsze! - był wściekły.
- Nie zmusisz mnie.
- Chcesz się przekonać? - podszedł do Michael bliżej.
- Już nie będę tego robił!
- Posłuchaj mnie gówniarzu ….
- Nie! To ty mnie posłuchaj! - przywarł Josepha do ściany – Nie
będziesz zarabiał na mnie i na tych dziewczynach! Skończyło się!
Mam już tego dosyć! - zbiegło się rodzeństwo Michaela. Jeden z
nich podbiegł do nich.
- Michael … puść Go.
- Zapamiętaj to sobie! - powiedział ostro i Go puścił. Podszedł
do mnie i poszliśmy na górę. Chciałam się dowiedzieć co ta za
układ, ale prawdę mówiąc, bałam się reakcji Michaela.
Postanowiłam zaryzykować.
- O co tutaj chodzi? - spojrzał się na mnie.
- Nie rozumiem.
- Chodzi mi o te dziewczyny, o których mówiłeś – usiadł przy
mnie.
- Wymyślił sobie, że On będzie mnie umawiał z dziewczynami, a ja
miałem z nimi sypiać i rozkochiwać, a później rzucać –
spuścił głowę. Wiedziałam, że jest mu wstyd – Tak samo miałem
postąpić z tobą, ale to już Ci mówiłem.
- Więc … dlaczego tego nie zrobiłeś? - spojrzał na mnie.
- Zanim Cię poznałem to chciałem to zrobić jak zawsze, ale gdy
Cię zobaczyłem … - zawiesił się – Nie mogłem tego zrobić.
Zrozumiałem, że nie mogę Ci tego zrobić.
- Dziękuje i cieszę się, że mu się postawiłeś.
- Nigdy tego nie chciałem robić, ale prawda, była taka, że się
Go bałem.
- A teraz?
- Już się nie boję … nie wiem jak to się stało – potrafił
się przede mną otworzyć, a ja niestety nie byłam gotowa
opowiedzieć mu co mi się kiedyś przydarzyło.
- Przepraszam Cie, ale jestem zmęczona ..
- Ok – poszłam pod prysznic, a potem się położyłam. Michael
poszedł wziąć prysznic, ale zanim wrócił, usnęłam. Ta noc była
koszmarna. Miałam jakieś koszmary. Najgorszy był jednak związany
z moją przeszłością. Śniło mi się dokładnie to co kiedyś
przeżyłam. Obudziłam się z krzykiem – Hej, hej już dobrze –
powiedział Michael bo Go niechcący obudziłam. Przytulił mnie –
To tylko sen. Nic Ci nie grozi – gdyby, tylko wiedział.
- Która godzina?
- Po trzeciej. Spróbuj zasnąć. Jestem cały czas przy tobie –
głaskał mnie po włosach. Położyłam się. Trochę minęło zanim
zasnęłam.
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń