czwartek, 29 sierpnia 2013

Happy Birthday, Mikey!

Każdy z nas wie co jest dzisiaj za dzień. Mike kończyłby 55 lat. Z tej okazji wstałam dzisiaj o 8, żeby obejrzeć Top 10 na Vivie z Michaelem (dodam, że mama oglądała ze mną i nawet babcia później się przyłączyła, a jak leciało TDCAU to już musiałem jej podkręcić bo to jej ulubiona)

Wszystkiego Najlepszego, Mikey! Mam nadzieję, że jest tam Ci dobrze i jesteś w końcu szczęśliwy. Zasłużyłeś na to jak nikt inny. We miss You and We never forget.





sobota, 24 sierpnia 2013

Bad Girl 23

Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale przyszła do mnie koleżanka, której musiałam pomóc w angielskim bo w poniedziałek pisze poprawkę, a nie umiała jednej rzeczy.
Jesteście zaskoczeni zachowaniem ojca Rose, ale spokojnie. W tej notce wszystko się wyjaśni. Przypominam, że Ojciec Rose nie jest takim draniem jak Joseph. Fakt, umawiał ją z facetami, ale nigdy nie kazał jej z nimi sypiać. Michaela sytuacja wyglądała odwrotnie. Josephowi zależało wyłącznie na kasie i nie obchodziło Go jakie będą tego skutki, a Richard chciał dla córki jak najlepiej, chociaż i tak nie powinien ingerować w jej życie prywatne. Rodzice Rose nie wiedzieli dlaczego Ona z żadnym nie chcę się umawiać, ale to też niedługo się wyjaśni w 25 notce ;) To będzie chyba najtrudniejsza dla mnie część do napisania, serio i same się przekonacie dlaczego. A teraz zapraszam do czytania i komentowania.
P.S. Mam wrażenie, że anonimowi się przestraszyli i przestali pisać komentarze. Jeżeli tak bardzo nie chcecie się podpisywać to spoko. Nie zmuszam was ;)

*******************************************************************************

Minęły dwa dni odkąd nie rozmawiałam z Michaelem. Przestałam dzwonić bo to i tak nie miało sensu. Nie odzywałam się do rodziców, nawet z mamą nie chciałam gadać, a przecież nic nie zrobiła. Posiłki jadłam oddzielnie, przeważnie w swoim pokoju. Dochodziła 13, więc zaraz miał być obiad. Była sobota i ojciec zawsze wracała wcześniej. Nie chciałam się z nim spotkać. Poszłam do kuchni i jak najszybciej chciałam wziąć obiad do siebie.
- Dlaczego się do mnie nie odzywasz? - zapytała mama.
- Bo nie mam ochoty.
- Ja nic nie wiedziałam, że kogoś przyprowadzi. Nie będę Go usprawiedliwiała, ale porozmawiaj z nim, to wszystko Ci wyjaśni.
- Nie dlatego nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- Nadal masz pretensję o ten szpital?
- Żebyś wiedziała.
- To było 6 lat temu … kiedy zapomnisz?
- Chyba sobie żartujesz! Nigdy tego nie zapomnę! Nie masz pojęcia jak tam było!
- A co według Ciebie mieliśmy zrobić? Byłaś w okropnym stanie psychicznym i chciałaś … się zabić.
- Niestety mnie uratowali … potrzebowałam was, a nie jakiś psycholi! Przyjeżdżaliście raz na tydzień! Nie miałam w was wsparcia … nie chcieliście mi pomóc.
- Nie masz prawa tak mówić! Jesteś naszą jedyną córką i zawsze będziemy się o Ciebie troszczyć.
- Dziwne … bo ja odniosłam inne wrażenie – zabrałam talerz z obiadem i poszłam do pokoju. Ta rozmowa odebrała mi apetyt. Położyłam się na łóżku. Dobrze, że miałam Sisi bo chyba bym się zanudziła. Około 14, ktoś zapukał – Odejdź kimkolwiek jesteś.
- Możemy porozmawiać? - to był tata. Przysiadł się obok.
- Już mówiłam, że nie chce z tobą rozmawiać!
- To nie jest tak jak myślisz ...
- Wyjdź!
- Ro ..
- Wynoś się! - wskazałam palcem drzwi – spuścił głowę i wyszedł. Co On sobie wyobrażał? Miałam już tego dość! Ostatni raz spróbowałam się do niego dodzwonić .. jeden sygnał, drugi i sekretarka – Dobra Jackson .. jak sobie chcesz – powiedziałam do siebie. Wstałam i się przebrałam – Sisi niedługo wrócę, tylko bądź grzeczna – zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Nie zgadniecie kto stał przede mną. Ten cały Mark.
- Witaj – powiedział i chciał pocałować mnie w dłoń, ale mu nie pozwoliłam.
- Obejdzie się … tato ktoś do Ciebie – wyminęłam Go.
- Przyszedłem do Ciebie.
- Wychodzę jak widzisz.
- Może Cię podwieźć?
- Nie … odczep się ode mnie!
- Dlaczego? Nie podobam Ci się?
- Nie?
- To masz przynajmniej mój numer, gdybyś zmieniła zdanie.
- Posłu …. yyy jasne … zadzwonię – ten dupek nie chciał się odczepić i musiałam coś wykombinować. Wzięłam od niego ten numer i poszłam. Było wcześnie, więc poszłam do hotelu na piechotę. Na moje zaskoczenie nie było przed hotelem ani jednego dziennikarza. Chyba odpuścili. Weszłam do hotelu, ale tym razem poszłam bezpośrednio do windy i pojechałam na górę. Przed drzwiami wzięłam trzy oddechy i zapukałam. Otworzył. Był tak samo wściekły jak wcześniej.
- Cześć.
- Po co przyszłaś?
- Mogę wejść? - przepuścił mnie i zamknął drzwi. Pokój wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Dosłownie.
- W jakiej sprawie przyszłaś?
- Przecież wiesz.
- No właśnie nie bardzo.
- Ja nie miałam z tym nic wspólnego.
- Przestań – wyminął mnie i stanął do mnie tyłem.
- Masz prawo myśleć, że ja to wymyśliłam bo już raz tak zrobiłam, ale tym razem to naprawdę nie ja. Po co bym miała to robić i jak? Nawet nie dzwoniłam do domu, że wracam. To wszystko sprawka mojego ojca. Nawet nie masz pojęcia ilu było przed tobą.
- Spałaś z nimi?
- Co? Oczywiście, że nie … nie jestem taka. Zawsze udawało mi się ich spławiać, ale z tobą mi nie wyszło … nie dałeś za wygraną …. musisz mi uwierzyć – podeszłam i położyłam mu dłonie na barkach.
- Sam nie wiem co myśleć.
- Mówię prawdę …. nie wiem po co Go przyprowadził, ale jestem tak samo wściekła jak ty – w końcu się odwrócił.
- Chcę Ci wierzyć, ale …
- Daj mi chociaż jeden powód, dla którego miałam bym to zrobić. Byłam podła, ale już taka nie jestem. Gdyby było inaczej to po co bym tutaj przyjechała i wyjaśniała?
- Co mam teraz zrobić?
- Zrobisz co chcesz, ale mówię prawdę ….. pójdę już .. chciałam tylko, żebyś wiedział – podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Spojrzałam się jeszcze na niego i wyszłam. Szłam długim korytarzem, aż nagle usłyszałam.
- Rose! - stanęłam i się odwróciłam. Michael stał, ale po chwili ruszył w moją stronę. Nie wiedziałam czego się po nim spodziewać, więc czekałam, aż podejdzie. Nic nie powiedział, tylko najnormalniej w świecie mnie przytulił. Nie wiedziałam, czy to pożegnanie, czy coś innego – Chodź – wziął mnie za rękę i zaprowadził do pokoju – Czułem, że byś tego nie zrobiła, ale byłam tak zdenerwowany, gdy zobaczyłem tego faceta, że nie panowałem nad sobą … przepraszam.
- Nie masz za co … każdy na twoim miejscu by tak zareagował.
- Ciesze się, że przyszłaś …. już się stęskniłem – znowu mnie przytulił. Co miałam odpowiedzieć? Że też tęskniłam? Nie mogłam.
- A co tutaj się stało? - wskazałam na pokój. Podrapał się po głowie.
- A wiesz … musiałem na czymś się wyżyć.
- Tak myślałam … no to zabieramy się do sprzątania – zrobił niezadowoloną minę – No już .. chciało Ci się nabałaganić to teraz trzeba po sobie posprzątać.
- Mówisz jak moja matka.
- I ma rację – poszłam do łazienki po zmiotkę – O Boże! Nawet łazience nie odpuściłeś? Dobra … zrób porządek z łóżkiem, a ja posprzątam te skorupy – na podłodze było pełno porozbijanych jakiś figurek. Sprzątanie zajęło nam kilka godzin, gdy skończyliśmy było już po 20 – Uff .. udało się.
- Sam bym nie dał rady.
- Ale zrobić bajzel to dałeś radę, co? Zrobiło się już późno … będę się już zbierała.
- Odwiozę Cię.
- Nie rób sobie kłopotu.
- To nie było pytanie – spieranie się nie miało sensu i tak zawsze stawiał na swoim. Gdy już jechaliśmy, musiałam się o coś zapytać.
- Co się stało z dziennikarzami?
- Od tamtego dnia wchodziłem przez parking i już mnie nie widzieli. Znudziło im się.
- To dobrze – zatrzymaliśmy się pod moim domem. Jak zawsze poszedł otworzyć mi drzwi od samochodu – Dziękuje za podwiezienie – staliśmy przy samochodzie.
- A ja dziękuje za pomoc w sprzątaniu – zaśmialiśmy się. Nagle drzwi od domu, otworzyły się i stanął w nich mój ojciec. Michael spoważniał.
- Możecie wejść do domu?
- Po co? - odpowiedziałam.
- Chcę z wami porozmawiać.
- Jest już późno … może kiedy indziej – odezwał się Michael.
- No chodźcie – wrócił do domu.
- Nie mam ochoty z nim rozmawiać – powiedział mi na ucho.
- Ja też, ale nie daj się zdenerwować – weszliśmy do domu.
- Do salonu – usłyszeliśmy i tam poszliśmy. Ojciec siedział w fotelu i wskazał ręką, żebym usiedli. Michael miał ciągle do niego żal i dało się to zauważyć – Wiem, że jesteście na mnie źli, ale to jest kompletne nieporozumienie – zaśmiałam się drwiącą – Czy możesz mnie najpierw wysłuchać? - zamknęłam się – Zacznę od początku. Marka poznałem dzisiaj. Jest nowy i każdy mu opowiadał o sobie. Ja też nie byłem gorszy. Mówiłem o was i pokazałem zdjęcie, które mam w portfelu. Powiedział, że mam piękną córkę i chciałby Cię poznać. Powiedziałem, że nie ma Cie w domu, ale i tak się wprosił i ze mną przyjechał. Nie miałem zamiaru Cię z nim poznawać bo nie lubię takich typów.
- I tylko dlatego?
- Wtedy tak bo nie wiedziałem, że coś się zmieniło … mama mi powiedziała.
- Więc …. nie miał Pan z tym nic wspólnego? - zapytał Michael.
- Nie .. wierzycie mi?
- No sama nie wiem …. przecież mogłeś mu od razu powiedzieć, że nie szukam nikogo.
- Mogłem, ale wiedziałem, że sama sobie z nim poradzisz.
- No dobra … niech Ci będzie ….. Michael? - spojrzałam się na niego.
- Ja też Panu wierzę.
- Cieszę się …. możecie iść do siebie – uśmiechnął się. Wstaliśmy i skierowaliśmy się na schody – A i jeżeli Michael chcesz to możesz zostać na noc – mrugnął okiem. Michael zrobił się czerwony. Myślałam, że się przesłyszałam. Weszliśmy do mojego pokoju. Sisi od razu się z nim przywitała.
- Cześć mała … za tobą też tęskniłem – podeszłam do okna i założyłam ręce na piersiach. Nie miałam humoru.
- Czemu się smucisz? - objął mnie od tyłu. Przyjemnie było czuć bliskość i ciepło drugiej osoby, ale nie w tym wypadku. Nie w tej dziwnej sytuacji. Odwróciłam się do niego – Co się stało? - dopytywał.
- Nic – mama z dołu krzyknęła, że wychodzą i będą dopiero o 22. Znowu chciał mnie pocałować i znowu mu nie pozwoliłam. Odeszłam kawałek – Wybacz, ale .. nie mogę …. wtedy w piwnicy Cię pocałowałam bo naprawdę tego chciałam … wierzyłam, że może nam się udać, ale potem …. to się zmieniło, gdy ten bydlak mnie ….. - nie mogłam dokończyć. Czułam gule w gardle, która utrudniała mi mówienie – Wiem, że byś mnie nie skrzywdził, ale ….. - stało się, rozpłakałam się. Natychmiast do mnie podszedł i objął. Wtuliłam się w niego.
- Nie rozpamiętuj tego …. wszystko wróci do normy .. zobaczysz.
- Ale to ciągle do mnie wraca … w nocy boję się iść do kuchni, żeby Go nie zobaczyć .. nawet do tego pokoju nie wchodzę.
- On siedzi za kratkami i już Cię nie skrzywdzi …. nie bój się – głaskał mnie po włosach. Co On takiego w sobie miał, że zawsze potrafił mnie uspokoić? Już nie płakałam. Miał rację, nie mogłam tego rozpamiętywać, inaczej bym zwariowała. Siedzieliśmy na łóżku. Zdałam sobie sprawę, że to nie był jedyny powód, dla którego nie chciałam się angażować. Kolejnym powodem była moja przeszłość. Wtedy cierpiałam jeszcze gorzej niż teraz bo nawet nie miałam przy sobie kogoś takiego jak Michael, który mnie wspiera i nie pozwala myśleć o głupotach. Chwile ciszy, ktoś postanowił nam przerwać.
- Pójdę otworzyć.
- Ok – była 20:30 i nie spodziewałam gościa. Otworzyłam drzwi.
- Czego jeszcze chcesz? - to był Mark.
- Nie zadzwoniłaś.
- Więc, powinieneś się domyślić, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Nawet ze mną nie rozmawiałaś.
- A teraz to co niby robię?
- Ale tak normalnie .. może byś zjadła ze mną kolację?
- Lepiej już idź – usłyszałam, że Michael wyszedł z pokoju. Wiedziałam, że łatwo wyprowadzić Go z równowagi i wtedy robi się nieprzyjemnie.
- Dlaczego?
- Bo mój facet jest cholernie o mnie zazdrosny.
- Kłamiesz … nie masz nikogo – no co za … a zresztą co ja się o niego martwię.
- Rose .. kto przyszedł? - usłyszałam, On też.
- Nadal chcesz się przekonać na własnej skórze? Chyba jednak nie – zamknęłam mu drzwi przed nosem.
- Kto to był? - już schodził ze schodów.
- A nikt ważny … to co będziemy robić?
- Hmm może obejrzymy jakiś film?
- Ok, ale nie horror.
- Dobra … to co?
- Może komedię?
- Romantyczną? - poruszył zabawnie brwiami i przybliżył się do mnie.
- Nie zaczynaj …. pójdę przygotować jakieś zakąski, a ty wybierz film.
- Ok – zaczekałam, aż poszedł do salonu i poszłam do kuchni. W spiżarni znalazłam chipsy, żelki, popcorn i batony. Michael lubił popcorn, ale ja nie bardzo. Wchodzi w zęby i w ogóle. Znowu, ktoś zaczął pukać. Szybko pobiegłam.
- Człowieku daj mi spokój! - otworzyłam tylko niewielką szparę w drzwiach, żeby Michael nie usłyszał.
- Najpierw mi udowodnij, że tamten gość to twój chłopak.
- Co proszę? - w tej chwili poczułam, że drzwi się otwierają, a za nich wyłania się Michael.
- Czego tutaj chcesz?
- Przyszedłem do Rose, a co nie wolno?
- A zgadnij.
- Nie decydujesz za nią.
- Hehe może, gdybyś zmienił kolor włosów blondasku, ale wątpię, żeby Ci to pomogło. Chodź do środka – złapał mnie w pasie.
- Może pozwolisz, żeby sama zdecydowała z kim chcę zostać.
- Słucham?! - zaczyna się – Za chwilę zrobię z Ciebie karmę dla psów!
- Nie daj się sprowokować – przytrzymałam Go – A ty stąd spadaj! Chodźmy już – zamknęłam drzwi.
- Jeszcze chwila, a bym mu przywalił.
- Wiem nerwusie … idź do salon, a ja zaraz przyjdę – poszłam po przekąski i wróciłam do salonu. Postawiłam wszystko na stole – Popcorn leci – rzuciłam mu paczkę. Miskę sam wziął i przesypał, ja to samo zrobiłam z chipsami. Usiadłam obok niego na kanapie. Włączył film – Musisz ograniczyć nerwy bo nie wyjdzie Ci to na zdrowie.
- Nic na to nie poradzę.
- Albo nie chcesz … przyznaj, że lubisz ich tak traktować.
- Może trochę.
- Taa trochę – rzuciłam w niego poduszką.
- Ej ... za co? - odrzucił.
- Bo kłamiesz – znowu rzuciłam.
- Przestań! - zrobił to samo.
- Nie – schował poduszkę i zamknął mnie w uścisku, uniemożliwiając mi wzięcie drugiej poduszki. Nie mogłam ruszyć rękami – Dobra już … puść mnie bo film się zaczyna – uspokoiliśmy się i wygodnie się rozsiedliśmy. Okazało się, że włączył ''W krzywym zwierciadle: Wakacje'' Mi pasowało. W połowie filmu Michael powiedział:
- Już późno .. powinienem już iść.
- Zostań do powrotu rodziców.
- Dobrze – bałam się zostać sama w tym domu. Za dużo złych wspomnień. W pewnym momencie moja głowa oparła się o ramię Michaela. Spojrzał na mnie – Zaczekaj – wziął koc i położył się. Poklepał miejsce dla mnie – Będzie nam wygodniej – położyłam się przy nim. Przykrył nas kocem i dalej oglądaliśmy film. Pod koniec filmu, zachciało mi się spać, ale próbowałam jakoś wytrzymać. Położyłam głowę na jego ramieniu i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam. Chciałam przytulić się do poduszki jak zawsze, ale zamiast poduszki poczułam coś innego. Leniwie otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam bo światło mnie oślepiło. Przetarłam oczy i powoli je otworzyłam. Obok mnie leżał Michael. Na początku się zdziwiłam, ale przypomniało mi się, że wczoraj zasnęłam i nie wiem co się dalej działo. Wychyliłam głowę zza kanapy. Było już rano.
- Michael – lekko nim potrząsnęłam. Na moje zaskoczenie od razu się obudził.
- Co …. gdzie ja jestem? - zapytał zaskoczony.
- No u mnie, a gdzie indziej? Wczoraj mi się przysnęło – przyznałam się.
- Nie uwierzysz, ale mnie też. Same oczy mi się zamknęły.
- Ciekawe, czy rodzice już wrócili.
- O obudziliście się już – do salonu weszła rozpromieniona mama.
- Tak … kiedy wróciliście? - zapytałam.
- Wczoraj po 22.
- Dlaczego nas nie obudziliście?
- Po co? Tak smacznie spaliście – wstałam, Michael też.
- Widzę, że skorzystałeś z propozycji – tata wszedł do salonu i puścił Michaelowi oko.
- Ta .. tak – zaczął się jąkać – W zasadzie to nie miałem takiego zamiaru, ale …
- Spokojnie .. nie musisz mi się tłumaczyć. Doskonale pamiętam, gdy byłem młody i miałem wolny dom. Co się wtedy działo …
- Richard! - upomniała Go mama i bardzo dobrze bo sytuacja robiła się niekomfortowa, a po Michaelu najbardziej to było widać – Dzieci chodźcie na śniadanie.
- Ja .. - Michael chciał podziękować.
- Wiesz, że i tak Ci nie odpuści – powiedziałam mu po cichu.
- Coś mówiłeś? - zapytała.
- Yy z przyjemnością – uśmiechnął się.
- To się cieszę – poszliśmy za nią do kuchni i usiedliśmy przy blacie – Jak wam się układa?
- Normalnie – odpowiedziałam.
- No wiem, że normalnie, ale pytam jakie macie plany.
- Plany? O czym ty mówisz?
- Co zamierzacie dalej robić … ślub … dzieci .. albo na odwrót – mało brakowało, a bym wypluła to co miałam w buzi, gdy to usłyszałam.
- Dlaczego mówisz o takich rzeczach?
- Przecież to normalna kolej rzeczy.
- Przestań już.
- Nie mogę sobie pomarzyć? Już bym chciała zostać babcią i wiem, że to głupio brzmi bo nikt nie chcę być babcią w tym wieku, ale ja patrzę na to zupełnie inaczej.
- Nie będę tego słuchać – wstałam i chciałam wyjść, ale w ostatniej chwili Michael złapał mnie za rękę.
- Niech mówi … co Ci zależy? - mówił do mnie szeptem – Dokończ śniadanie – niechętnie, ale wróciłam.
- Nie chciałam Cię zdenerwować.
- Koniec tematu – przez kolejne 10 minut była cisza.
- Dziękuje za śniadanie .. było pyszne, ale ja już muszę iść – poszłam z nim do przedpokoju. Ubrał się i pożegnał z rodzicami. Ojciec niby siedział w fotelu i czytał gazetę, ale wiedziałam, że nas obserwuje – Było fajnie.
- Nom.
- Później zadzwonię.

- Ok – nachylił się i pocałował mnie …. w policzek. Cieszyłam się, że jest wyrozumiały, ale na jak długo? Tego się obawiałam najbardziej.

sobota, 17 sierpnia 2013

Bad Girl 22

Doczekaliście się nowej. Niedługo wszystko się wyjaśni ;) Myślę, że tak w 25 notce (na 100% nie jestem pewna) I powiem wam szczerze, że jestem tym faktem przerażona. Nie notka tylko to co będę musiała w niej napisać. Już się zamykam bo za dużo zdradzę.
Jeszcze tak z innej beczki. Nie wiem, czy pamiętacie, ale w 2010 roku przed rokiem szkolnym można była nabyć zeszyty, długopisy, magnesy, piórniki i teczki na dokumenty z Michaelem. Teraz już tego nie ma, ale tak się składa, że ja posiadam dużo tych teczek na dokumenty ze wszystkimi czterema wzorami, a właściwie moja koleżanka, ale mnie poprosiła, żebym jej to sprzedała na allegro. Jeżeli, ktoś jest zainteresowany to zostawiam linka do allegro http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=16761055&string=michael&search_scope=userItems-16761055
W razie pytań możecie do mnie pisać na maila, który jest podany w zakładce o mnie.

****************************************************************************


Ten dzień nadszedł szybciej niż chciałem. Rose postanowiła wracać do domu. Czuła się już dobrze i lepiej wyglądała. Nie chciałem, żeby odchodziła. Znowu zostanę sam w pustym pokoju. Bardzo się cieszyłem, że dała mi szansę i postanowiłem ją wykorzystać najlepiej jak umiałem. Zrobię wszystko, żeby była ze mną szczęśliwa i w pełni mi zaufała. Tak bardzo chciałem jej wyjawiać co do niej czuje, ale coś mnie wewnętrznie blokowało. Na dodatek zauważyłem, że Rose zrobiła się małomówna. Prawie nic nie mówiła, tylko odpowiadała na pytania. Specjalnie jej powiedziałem, że nie będę wykonywał poleceń Josepha. Ale nie mogłem tego zrobić. Musiałem robić co każe, inaczej stracę Rose. Co ja gadam? I tak ją stracę. Nieważne co zrobię. Jeżeli Richard dowie się prawdy, najprawdopodobniej będzie mi kazał się trzymać od Rose jak najdalej. Tylko ode mnie zależy jak to rozegram. Na razie chciałem odwlekać to jak najdłużej się da.
- Musisz już wracać? - w końcu zapytałem.
- Byłam tutaj ponad tydzień … już pora, żebym wróciła do normalnego życia.
- Bym chciał, żebyś jeszcze trochę została.
- Zawsze możesz mnie odwiedzić.
- To nie to samo – spojrzała na zegarek.
- No dobrze, zostanę do 16, może być?
- Lepsze to nisz nic.
- To pomóż mi się spakować – zaczęliśmy chować po jednej rzeczy. Chciałem jak najdłużej to przedłużyć i szło mi bardzo wolno – To nie sprawi, że zostanę – spojrzałem się na nią – Przecież nigdzie nie wyjeżdżam. Nie miej takiej miny.
- Nie będę udawaj, że mam dobry humor.
- Jeżeli skończymy szybko to będziemy mieli więcej czasu dla siebie – spojrzałem na zegarek, który miałem na ręku. Wskazywał 11. Zabrałem od Rose ciuchy i wsadziłem do walizki, to samo zrobiłem z rzeczami, które były w szafie. Szybko poszedłem do łazienki i spakowałem do kosmetyczki jej kosmetyki itp.
- Gotowe – walizkę postawiłem obok drzwi.
- Jesteś niemożliwy – zaśmiała się.
- Rodziców już uprzedziłaś, że wracasz?
- Zrobię im niespodziankę
- Nawet dwie.
- O tak będą zachwyceni.
- Zobaczymy – mój telefon zadzwonił – Tak?
- Proszę nie rozłączaj się.
- Brooke?! - Rose wybałuszyła oczy.
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Żartujesz sobie ze mnie?! Po tych kłamstwach, które naopowiadałaś do telewizji myślisz, że chcę z tobą rozmawiać?!
- Proszę Cię … zostałam do tego zmuszona. Przecież wiesz, że nigdy bym Ci tego nie zrobiła.
- Słucham?! Myślisz, że jestem idiotą i dam się na to nabrać?!
- Wiem jak to wygląda, ale to jest prawda. Pewna osoba kazała mi to wszystko powiedzieć …. bałam się … co miałam zrobić?
- Nie wysilaj się bo kiepsko Ci idzie.
- Dlaczego mi nie wierzysz?
- Po pierwsze, gdyby była to prawda to najpierw przyszła byś do mnie i coś bym zaradzili, a po drugie pamiętam jak potraktowałaś Rose i jesteś inną osobą, którą znałem wcześniej.
- Ta mała wywłoka nie ma z tym nic wspólnego. A tak w ogóle to ile ją znasz? Skąd wiesz, że to nie Ona za tym stoi?
- Tego już za wiele!
- Masz rację. Przepraszam .. nie chciałam tego powiedzieć.
- Masz szczęście, że jesteś kobietą. Nie dzwoń do mnie więcej. Nie chcę Cię znać – rozłączyłem się.
- Czego chciała? - Rose też była zdenerwowana.
- Próbowała mi wmówić, że została do tego zmuszona.
- Co za suka! Daj mi telefon.
- Po co?
- Daj! - wolałem nie protestować. Była wściekła. Najpierw szukała czegoś w telefonie, a potem przyłożyła do ucha – Cześć .. z tej strony Rose – nie miałem pojęcia do kogo dzwoni, ale była przyjemna, przynajmniej na początku – Odpieprz się od Michaela bo On nie chcę z tobą gadać! Nie próbuj wziąć Go na litość bo Ci się nie uda …. ja mam się odpieprzyć? Słuchaj mnie pindo! Myślisz, że jak wyjechałaś to sprawa przycichnie i każdy zapomni co zrobiłaś?! To muszę Cię zmartwić. Czekam na twój powrót z niecierpliwością i już planuje co Ci zrobię! Nie ujdzie Ci to na sucho! - słuchałem tego i nie mogłem uwierzyć. Podszedłem bliżej i chciałem jej zabrać telefon, ale mi nie pozwoliła – Pożałujesz każdego słowa, które wypowiedziałaś w telewizji i tego co chciałaś zrobić Michaelowi w szpitalu. To by było chyba na tyle, a przynajmniej na razie. Do zobaczenia – rozłączyła się.
- Co to miało być? - zapytałem nadal zdziwiony.
- Rozmowa – oddała mi telefon – Rozmowa ostrzegawcza i oświadczająca co ją czeka.
- Po co się mieszasz?
- Słucham? Ja już jestem w to zamieszana. Będziesz mi woził paczki do więzienia.
- Rose .. co ty chcesz zrobić?
- Parę razy dać po gębie .. no może trochę więcej niż parę razy i nie tylko po gębie.
- Zabraniam Ci!
- Od paru lat jestem pełnoletnia i nie możesz mi niczego zabronić.
- Janet Cię namówiła, tak?
- Co? Ona nawet nie wspomniała o takim czymś.
- Znam Janet od urodzenia i wiem, że jej nienawidzi. Najchętniej by ją wsadziła do worka i wrzuciła do rzeki.
- I dziwisz się jej? - nie odpowiedziałem – No właśnie. Ona nic nie wie co chcę zrobić.
- Mam nadzieję, ale ty też niczego nie rób … proszę – popatrzyła się na mnie i westchnęła.
- No dobrze … niechętnie, ale niech Ci będzie.
- Na pewno?
- Tak – nie za bardzo byłem przekonany. Za szybko się zgodziła. Rose poszła pobawić się z Sisi. Usiadłem na łóżku. Znowu przypomniały mi się słowa Brooke, które wypowiadała w telewizji. Mówiła tak lekko i nie wyglądała, żeby ktoś ją do tego zmuszał. Chciała mi namącić w głowie. Zdziwiła mnie reakcja Rose.
- Jesteś zazdrosna?
- Co? Nie, niby dlaczego?
- Bo tak zareagowałaś na Brooke.
- Nie lubię jej i to była dobra okazja, żeby jej wygarnąć.
- Jasne.
- No co? Niby dlaczego miałabym być o Ciebie zazdrosna? - to pytanie mnie zdziwiło i jednocześnie zaniepokoiło.
- Myślałem, że skoro jesteśmy razem …
- To muszę być o Ciebie zazdrosna, tak? - dokończyła za mnie.
- Wydawało mi się to oczywiste.
- Ale nie jestem zazdrosna. Powinieneś się cieszyć.
- To szkoda …. bo ja jestem o Ciebie zazdrosny.
- Ty już byłeś wcześniej o mnie zazdrosny.
- Nie prawda.
- A przypomnieć Ci jak się zachowywałeś podczas przymierzania strojów kąpielowych? Ten nie bo dużo odsłania, tamten też nie pasuje …
- Dobra, dobra .. pamiętam – powinienem się cieszyć, że nie jest zazdrosna i wie, że jestem jej wierny, ale to nie było to. To nie było zaufanie. Chyba byłem jej obojętny. Ciekawa jak by zareagowała, gdyby wiedziała co mam zrobić za dwa miesiące. Boże .. przecież nie mogę jej zdradzić. Nie jestem taki. Muszę coś wymyślić. Po obiedzie jeszcze trochę pobawiliśmy się z Sisi.
- Wiesz, która już godzina? - spojrzałem na zegar.
- On źle chodzi.
- Doprawdy? A ten na twoim ręku?
- On też się spieszy.
- Oj nie zachowuj się jak dziecko.
- Zostań do jutra.
- A co to zmieni? To co możemy już jechać?
- Tak – zrobiłem smutną minę. Zadzwoniłem po lokaja, żeby zabrał walizkę do samochodu. Od razu zaoferował, że weźmie Sisi. Rose na początku była temu przeciwna, ale dała się namówić. Jak się potem okazało, słusznie zrobiliśmy z tym lokajem. Zjechaliśmy windą na dół. Z daleka zobaczyłam coś bardzo mi znajomego. Zatrzymałem Rose.
- Co się stało?
- Mam złą wiadomość. Przed hotelem jest tłum dziennikarzy.
- Co? Ale skąd Oni wiedzą, że tutaj jesteś?
- Nie mam pojęcia – podeszliśmy do recepcji – Macie może ochroniarzy?
- Tak, już po nich dzwonię – gdybym wiedział, to bym nie dawał urlopu swoim ochroniarzom – Za chwilkę będą.
- Dziękuje …. od dawna tutaj są?
- Zebrali się około 13 i od tamtej pory czekają.
- Czy jest możliwe, że ktoś z hotelu dał im znać?
- To wykluczone.
- Jest Pani tego pewna?
- Absolutnie – podeszli do nas dwaj goryle w garniturach.
- W czym możemy pomóc?
- Panowie widzicie co się dzieje przed wejściem?
- Tak.
- Pan Jackson potrzebuje waszej pomocy.
- Już się robi – jeden szedł z przodu, drugi z tyłu, a ja z Rose pośrodku.
- Chwila – zatrzymali się – Chcesz być jutro we wszystkich gazetach na pierwszych stronach?
- Nie bardzo.
- To załóż kaptur i okulary – nie chciałem, żeby ją rozpoznali. Dobrze wiedziałem co to za uczucie nie mogąc nigdzie wyjść bez przebrania. Chciałem jej tego oszczędzić. Widziałem, że była przerażona – Trzymam Cię – złapałem ją za rękę – Możemy już iść – drzwi się otworzyły i wyszliśmy na zewnątrz. Zaczęła się pytania kim jest? Co nas łączy? Itp. Zrobili chyba z tysiąc zdjęć. Ochroniarze mieli dużo roboty. Ledwo się przeciskaliśmy. Byliśmy coraz bliżej samochodu, ale te hieny szli za nami krok w krok. Odwróciłem się, żeby spojrzeć na Rose, ale … nie było jej! Nawet nie poczułem, że nie trzymam jej już za rękę. Zacząłem się nerwowo rozglądać. Nie widziałem jej. Musiałem zawrócić co nie było łatwym zadaniem. Przebijałem się przez ten tłum. W końcu ją zobaczyłem. Leżała na ziemi i zasłaniała rękami głowę. Niczym błyskawica, znalazłem się przy niej. Ochroniarze to zobaczyli i zawrócili. Wziąłem ją na ręce. Objęła mnie za szyje i posypały się kolejne zdjęcia. Jakoś się przedostałem i byłem przy samochodzie. Posadziłem Rose na miejscu dla pasażera i sam szybko wsiadłem. Ruszyłem z piskiem opon, ale po chwili zwolniłem. Zatrzymałem się na światłach – Co się tam stało? - zapytałem.
- Szłam przy tobie, ale Oni tak napierali, że nawet nie wiem kiedy, a straciłam Cię z pola widzenia. Myślałam, że mnie rozdepczą.
- Już wszystko w porządku – pogłaskałem ją po policzku. Tak bardzo chciałem ją teraz pocałować, ale szanowałem jej decyzję i postanowiłem dać jej czas. Sisi popiskiwała. Wziąłem ją z tylnego siedzenia i podałem Rose.
- Co się stało malutka?
- Przestraszyła się.
- Ja też się bałam, ale już nie ma czego – mówiła do niej. To był uroczy widok. Czekałem na zielone światło, ale zamiast tego po obu stronach samochodu zobaczyłem samochody, w których byli paparazzi. Okna się otworzyły i zaczęli robić zdjęcia. Na złość nie miałem przyciemnianych szyb i wszystko widzieli. Rose odruchowo się zniżyła. Gdy światło zmieniło kolor na zielony, ruszyłem od razu. Nie mogłem jechać do domu Rose bo by wiedzieli gdzie mieszka. Wjechałem na autostradę. Jechałem 100/h, ale i tak mnie dogonili. Ciągle robili zdjęcia. Flesz mnie oślepił i na chwile straciłem kontrolę nad samochodem. Bałem się, że przez nich spowoduje wypadek. Ciągle przyspieszałem i wyprzedzałem samochody – Zwolnij!
- Nie mogę! - miała łzy w oczach. Bała się. Zobaczyłem w lusterku, że zdołałem się od nich oddalić. Przyspieszyłem i zjechałem na jakąś leśną drogę. Miałem nadzieję, że nie zauważyli. Zatrzymałem samochód w krzakach. Wysiadłem, żeby sprawdzić, czy nie pojechali za nami. Udało się. Zgubiłem ich. Otworzyłem drzwi od strony Rose. Siedziała i nic nie mówiła – Rose?
- Myślałam, że się rozbijemy – spojrzała się na mnie zaszklonymi oczami. Przytuliłem ją.
- Nie pierwszy raz musiałem uciekać i zawsze wychodziłem cało. Wracajmy, dobrze?
- Tylko nie jedź za szybko.
- Teraz już nie muszę – wsiadłem za kierownicę. Wyjechałem na autostradę. Dość daleko oddaliłem się od miasta. Gdy dojechałem na miejsce, robiło się już ciemno. Otworzyłem Rose drzwi i pomogłem wysiąść. Stanęliśmy przed domem – Gotowa? - nie odpowiedziała od razu.
- Tak …. chodźmy.


Nie wiedziałam czego się spodziewać. Miałam złe wspomnienia, ale musiałem zrobić pierwszy krok i iść na przód. Dobrze, że był przy mnie Michael. On wiedział co czuje i że nie jest mi łatwo. Wiedział co się tutaj wydarzyło. Otworzyłam drzwi. Michael szedł za mną. Skierowaliśmy się do salonu. Mama siedziała do nas tyłem i oglądała telewizję.
- Powinnaś zamykać drzwi – powiedziałam. Odwróciła się i od razu wstała.
- Rose? Co ty tutaj robisz?
- Mieszkam?.
- Oj ja nie o tym. Chodź tu do mnie – przytuliła mnie – Na długo przyjechaliście?
- No ja na stałe, a Michael na parę godzin.
- Nareszcie wracasz do domu. Będę w końcu miała z kim rozmawiać.
- Mamo … chcemy Ci coś powiedzieć – zaczęłam. Stanęłam przy Michaelu.
- Słucham.
- Powiedź – powiedziałam do niego.
- Dlaczego ja?
- Ja nie wiem jak to powiedzieć.
- No dobrze …. więc …. Pani córka dała i szansę i tym samym sprawiła, że jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie – lepiej bym tego nie powiedziała. Mama stała trochę osłupiała.
- Naprawdę? - to pytanie było skierowane do mnie.
- Tak …. zobaczymy co z tego wyjdzie – ja już wiedziałam co.
- Niech ja was uściskam – i tak zrobiła – Myślałam, że nie doczekam się tej chwili.
- Ja też – powiedział Michael.
- A gdzie ojciec?
- Jak zwykle w pracy – zadzwonił telefon – Zaraz wracam.
- Połowa za nami.
- Ale ojcu sama powiesz.
- Dlaczego?
- Tak będzie fair.
- Ale jesteś.
- Pierwsza kłótnia? - wróciła.
- Nie … tylko się przekomarzamy.
- Aha .. ojciec już jedzie. Chodźcie do salonu – grzecznie podreptaliśmy za mama i usiedliśmy na kanapie. Akurat zaczynały się wiadomości. Jak myślicie o kim mówiono najdłużej i na samym początku? Oczywiście o nas. Cieszyłam się, że nie było mi widać twarzy. Pokazali nawet jak Michael wziął mnie na ręce. Co za paranoja. Mama uśmiechała się, gdy na to patrzyła. Wybiła 18:30 – Pójdę przygotować kolacje. Michael zostaniesz, prawda?
- Z przyjemnością – uśmiechnął się – Pójdę po twoje rzeczy i po Sisi.
- Ok. Mamo, pomogę Ci – poszłam z nią do kuchni. Wyciągnęłam talerze i położyłam na blacie. Widziałam jaka była radosna – Wyduś to w końcu z siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Michael to porządny chłopak. Będziecie szczęśliwi – szkoda, że ja w to nie wierzyłam.
- Zobaczymy – zaniosłam talerze do jadalni. Wróciłam do kuchni i pomogłam zrobić kanapki. Zanieśliśmy na stół. Zawołałam Michaela i we trójkę usiedliśmy przy stole. Nigdy nie czekaliśmy na tatę, aż wróci z pracy. Usłyszeliśmy, że drzwi się otwierają.
- Już jestem – usłyszeliśmy i czekaliśmy, aż wejdzie. Mina mi zrzedła, gdy zobaczyłam, że razem z nim jest jakiś obcy facet.
- Jestem Mark .. miło mi – pocałował mnie w dłoń – Zdjęcia nie oddają jaka jesteś piękna.
- Tato co tutaj się dzieje?! - wyrwałam mu dłoń.
- Steven chciał Cię poznać – Michael wstał.
- Co robisz? - również wstałam.
- Zrobiło się tłoczno .. nie uważasz? - był zły, zresztą ja też. Wyminął mnie.
- Dokąd idziesz? - szłam za nim. Nie odpowiedział – Mówię do Ciebie! - ubrał już płaszcz – O co Ci chodzi?!
- O co?!! - wybuchnął. Przestraszyłam się – Jeszcze się pytasz?! Ponownie zrobiłaś ze mnie głupca! Ale koniec z tym! Nie pozwolę siebie tak traktować! - trzasnął drzwiami. Podszedł do mnie ojciec.
- Co się stało?
- Po jaką cholerę Go tutaj sprowadziłeś?! - miałam gdzieś, że stoi obok i słucha. Pobiegłam do swojego pokoju. Michael pomyślał, że ja za tym stoję, dlatego tak się zdenerwował, ale ja naprawdę nie miałam o tym pojęcia. Zadzwoniłam do niego, ale nie odebrał. Próbowałam kilka razy, ale nic z tego. Zamówiłam taksówkę i zeszłam na dół.
- Gdzie idziesz? - bez słowa wyszłam. Taksówka już na mnie czekała. Poprosiłam taksówkarza, żeby pojechał pod podziemny parking bo przy głównym wejściu było pełno dziennikarzy. Zapłaciłam i pojechałam windą do recepcji.
- Przepraszam, czy Pan Jackson jest u siebie? - zwróciłam się do recepcjonistki.
- Już sprawdzam ….. przykro mi. Pan Jackson nie wrócił odkąd wyszedł z Panią.
- Dziękuje – przysiadłam na chwilę. Spróbowałam jeszcze raz się do niego dodzwonić, ale nie odebrał. Dobrze, że kazałam kierowcy zaczekać na mnie. Wróciłam do domu. Poszłam do siebie i usiadłam na łóżku. Nie miałam pojęcia gdzie może być. Był strasznie wściekły. Chyba jeszcze Go nie widziałam w takim stanie. Miałam nadzieję, że nie zrobi czegoś głupiego. O 21 postanowiłam pójść z Sisi na spacer.
- Nie za późno na spacer? - z salonu wyłonił się ojciec.
- Nie twoja sprawa.
- Mama mi wszystko powiedziała …. głupio wyszło.
- Głupio wyszło? Tylko tyle masz do powiedzenia? Szkoda, że wcześniej nie znałam tego sposoby na przepędzenie Michaela, gdy tego chciałam! Od początku chciałeś, żebym z nim była, a gdy to zrobiłam, to ty wszystko spieprzyłeś! - przyszła mama – Ale nie zrobiłam tego dla Ciebie! - strasznie się wydzierałam.
- Rose .. lepiej się uspokój – powiedziała mama.
- Bo co?!! Znowu zamkniecie mnie u czubków?!!!
- O czym ty mówisz? Dobrze wiesz, że musieliśmy to zrobić .. dla twojego dobra.

- Raczej dla siebie, żeby pozbyć się problemu i niech martwią się inni! Nie chcę z wami rozmawiać! - wyszłam z domu. Nie oddalałam się daleko. Chodziłam po osiedlu. Miałam do nich o to straszny żal. Michael sam mi pomógł, a Oni nie potrafili, a raczej nie chcieli. Nikt nie wie co ja tam przeżywałam każdego dnia. Miałam tylko nadzieję, że Michael mi uwierzy.

sobota, 10 sierpnia 2013

Bad Girl 21

No i jest nowa. Jeżeli chodzi o Sisi to pisze z doświadczenia. Moja suczka też była nieznośna, dlatego spała z moją mamą bo ja bym się nie wyspała do szkoły. Co noc podgryzała ją to w nos, to w ucho. Teraz ma 9 lat, a nadal zachowuje się jak szczeniak. I jeszcze mała prośba. Podpisujcie się pod komentarzami, może być nawet inicjał, ale dzięki temu będę wiedziała, czy komentują nowi czytelnicy, czy te sami. Od razu was uprzedzę, że to co za chwile przeczytacie nie jest tym co chcecie, ale pocieszę was, ze niedługo wszystko się wyjaśni. Mam nadzieję, że wiecie o czym mówię ;)


********************************************************************************

Smacznie sobie spałam, a tu nagle usłyszałam jakiś krzyk. Oczywiście poznałam ten głos. Nie miałam ochoty otwierać oczu, ale byłam ciekawa co tym razem Sisi zrobiła Michaelowi.
- Co tym Ci zrobiła? - zapytałam.
- Ugryzła mnie w palca u nogi – ledwo udało mi się powstrzymać śmiech.
- I tylko dlatego tak krzyczałeś?
- A ty wiesz jak to boli? A no tak nie wiesz bo tylko mnie gryzie.
- W ten sposób pokazuje, że Cię lubi.
- Jasne …. zaraz, zaraz, a może ty ją buntujesz przeciwko mnie, co?
- Nie bądź śmieszny … to jest pies.
- Psa też można nastawić przeciw innym osobom.
- Widzę, że się nie wyspałeś skoro gadasz takie głupoty.
- Myślę zupełnie trzeźwo.
- Dobranoc – odwróciłam się na drugi bok. Była dopiero 6 i chciałam jeszcze trochę pospać.
- Pewnie .. idź sobie spać, a ja tu będę cierpiał w samotności – nie wytrzymałam. Wzięłam telefon do ręki – Gdzie dzwonisz?
- Na pogotowie.
- Po co?
- Przecież cierpisz i muszą Cię przebadać, czy przypadkiem nie odgryzła Ci palca.
- Ale śmieszne.
- To mam nie dzwonić?
- Jestem już dużym chłopcem i sobie poradzę – wstał i szedł w kierunku łazienki.
- Albo dziewczynką – usłyszał i się odwrócił.
- Coś ty powiedziała? - zbliżał się do mnie. Zakryłam się kołdrą po sam nos. Wiedziałam co chcę zrobić. Mocniej opatuliłam się kołdrą – To Ci nic nie pomoże – pociągnął za kołdrę, ale ja nie dawałam za wygraną. Nie miałam z nim szans. Rzucił kołdrę na podłogę – I co teraz?
- Nie rób tego.
- Trzeba było wcześniej pomyśleć o konsekwencjach – zaczął mnie łaskotać. Próbowałam mu się wyrwać, ale nie dałam rady. Śmiałam się jak opętana.
- Pr … proszę … przestań – ledwo wymówiłam.
- Czy żałujesz swoich grzechów?
- Tak – nadal nie przestał.
- Nie słyszałem.
- Tak! - uff. Zakończył tortury
- Żeby to mi było ostatni raz – zagroził palcem i wstał.
- Zobaczymy – obejrzał się – Nic nie mówiłam. Oddasz mi teraz kołdrę?
- Chcesz jeszcze spać?
- Tak.
- Śpioch – rzucił na mnie kołdrę.
- Ej .. uważaj bo ja też Cię ukaże.
- Hehe .. ciekawe jak.
- Jeszcze nie wiem bo chcę mi się spać, ale nie myśl, że ujdzie Ci to płazem – zasnęłam po paru minutach. Obudziłam się po 8. Michael był już ubrany.
- Śpioch wstał – spojrzałam się na niego gniewnie co Go rozśmieszyło, a nie miałam takiego zamiaru – Zaraz jadę do szpitala na kontrolę.
- Ok.
- Śniadanie już Ci zamówiłem.
- A ty nie jesz?
- Muszę być na czczo w razie, gdyby musieli mi zrobić jakieś badania.
- Aha, to ja poczekam na Ciebie.
- Nie musisz.
- Chcesz mieć pewność, że w ogóle Go zjem?
- A no tak. Zapomniałem, że nie mogę Ci zaufać.
- Mam nadzieję, że mówisz tylko o jedzeniu.
- Oczywiście, że tak. Od razu pojadę do Franka i oddam mu szkice. Niech zacznie już działać. Zadzwonię.
- Ok – wyszedł. Przeciągnęłam się. Sisi do mnie podeszła – Dlaczego Go gryziesz, co? Gdyby nie On to nadal byś była w tym sklepie – zasłoniła buźkę łapką jak by się zawstydziła – Jesteś małym łobuzem, wiesz? - dobrze, że byłam sama w pokoju bo by pomyśleli, że zwariowałam i gadam do psa. Ludzie nie rozumieją, że One też mają uczucia. Poleżałam jeszcze z 15 minut i wstałam. Podeszłam do okna, uchyliłam je, żeby przewietrzyć pokój. Wyciągnęłam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Nalałam do wanny wody z płynem o zapachu róż. Zamknęłam drzwi i weszłam do wanny. Siedziałam dość długo, aż woda zrobiła się chłodniejsza. Wytarłam się i założyłam ubrania. Sisi zaczęła się już niecierpliwić i drapała w drzwi, żebym ją wpuściła. Wyszłam i wzięłam ją na ręce – Już jestem – polizała mnie. Poszłam otworzyć drzwi.
- Dzień dobry. Przywiozłem śniadanie – tym razem to nie był Todd. Nawet się cieszyłam., Nie miałam ochoty na niego patrzeć. Odebrałam śniadanie i podziękowałam. Nakarmiłam Sisi. Usiadłam na parapecie i rozmyślałam. Zrozumiałam jedną rzecz. Przywiązałam się do Michaela bardziej niż chciałam, gdy Go nie było blisko, było mi źle i smutno tak jak teraz. Sama nie wiedziałam co powinnam teraz zrobić. Niedługo wrócę do domu i co dalej? On zostanie tutaj. Dalsze rozmyślenia przerwało mi gwałtowne otworzenie drzwi i wparowanie Michaela do pokoju.
- Co się stało? - zapytał z niepokojem i podszedł do mnie. Zeszłam z parapetu.
- Nic się nie stało .. dlaczego ..
- Dzwoniłem trzy razy i nie odebrałaś. Myślałem, że coś Ci się stało.
- Kąpałam się i musiałam nie usłyszeć – nagle mnie przytulił.
- A już myślałem … Boże, ale mnie przestraszyłaś – zaskoczył mnie tym.
- Wszystko w porządku.
- Wolałem się upewnić – powoli zaczęłam uwalniać się z jego uścisku. Zorientowałam się, że chcę, żeby mnie przytulał. Wolałam to przerwać.
- Załatwiłeś już wszystko?
- Tak, kurtki będą gotowe za jakieś dwa tygodnie. Już się nie mogę doczekać.
- To super, a badania?
- Wszystko dobrze się goi.
- To dobrze … chodźmy już jeść.
- Jednak zaczekałaś na mnie – usiedliśmy do stołu. Nie odzywałam się. Zjadłam i podeszłam do okna. Nie wiedziałam co zrobić. Nie chciałam Go stracić – Wszystko w porządku? - poczułam dotyk na ramieniu.
- Tak … sama nie wiem.
- Źle się czujesz?
- Nie … muszę wszystko sobie przemyśleć.
- Rozumiem … chcesz zostać sama?
- Nie .. możesz zostać.
- Ok – telefon zadzwonił – Tak? …... O cześć Marlon … U mnie? Duże zmiany ….. To nie jest temat na telefon ….... Kiedy zamierzasz nas odwiedzić? ….. Dopiero w przyszłym roku? ….. Ustatkowałeś się w końcu? ….. Żartujesz? To świetnie, a mama wie? ….. Nic z tego. Sam jej powiedz ….. Zadzwoń jeszcze …. Cześć – Marlon, nienawidziłam tego imienia i znowu wywołało wspomnienia – To był mój brat.
- Aha.
- Dwa lata temu wyjechał do Meksyku i od tego czasu się nie widzieliśmy. Właśnie się dowiedziałem, że się ożenił.
- I was nie zaprosił?
- Wziął cichy ślub .. nawet mama nic jeszcze nie wie.
- Zgaduje, że nie będzie zadowolona.
- Oj nie będzie, ale może ucieszy ją fakt, że w końcu się ustatkował i nie będzie zmieniał stale dziewczyn.
- Czyli, taki casanowa?
- Można tak Go nazwać – zaśmiał się – Miałem Ci nie przeszkadzać.
- W porządku – ktoś zapukał do drzwi. Michael poszedł otworzyć.
- Mama? - zdziwił się. Wpuścił ją do środka.
- Dzwonił do Ciebie Marlon? - zapytała prosto z mostu.
- Przed chwilą … już wiesz?
- Tak … powinnam się cieszyć, ale jestem w szoku.
- Najważniejsze, że jest szczęśliwy.
- Myślisz, że na długo?
- Miejmy nadzieję.
- Dzień dobry – powiedziałam. Dopiero mnie zauważyła.
- O Rose nie zauważyłam Cię, przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
- To nie moja sprawa, ale co tutaj robisz?
- Miałam małe kłopoty i Michael mi pomógł – spojrzała na syna.
- Cały Michael, ale nie najlepiej wyglądasz – podeszła bliżej.
- Wiem, ale już jest lepiej.
- Mamo?
- Tak?
- Wiesz może z kim się spotyka Janet?
- Mówiła, że ma kogoś i bardzo się kochają.
- Tak jak ostatnio.
- Może teraz trafiła na porządnego chłopaka. Nie możesz od razu wszystkich skreślać.
- Nie chcę, żeby znowu miała złamane serce.
- Wiem, że się o nią troszczysz. Wiesz Rose, gdy byli młodsi to zachowywali się jak bliźniacy. Wszystko robili razem, oglądali te same filmy. Nie było takiej rzeczy, która by ich dzieliła.
- To dobrze, że mogli na siebie liczyć.
- Janet cały czas na mnie może liczyć.
- Ty na nią też … uwierz mi – nawet nie chcę pomyśleć co by nam zrobił, gdyby się dowiedział co planujemy.
- Będę się zbierała. Michael obiecaj mi jedno.
- Co takiego?
- Nie weźmiesz cichego ślubu.
- Mamo o to możesz być spokojna. Najpierw muszę mieć dziewczynę, żeby myśleć o takich rzeczach – powiedziała mu coś na ucho. Zarumienił się.
- Do zobaczenia, Rose.
- Do widzenia – wyszła. Byłam strasznie ciekawa co mu takiego powiedziała, ale postanowiłam nie wypytywać Go – Dzisiaj też planujesz spacer?
- Oczywiście i pojedziemy od razu na plażę.
- Ok.
- Tak po prostu ''ok''? Bez żadnych marudzeń?
- Mogę jeszcze zmienić zdanie.
- Już się zamykam.
- Mocno Cię ugryzła?
- Trochę bolało.
- Już niedługo.
- Co masz na myśli?
- Już niedługo się od nas uwolnisz i się wyśpisz.
- Przy was też się wysypiam.
- Ale nie ma to jak samemu spać. Możesz rozwalić się na całym łóżku.
- E tam.
- Możemy usiąść? Chcę porozmawiać.
- Pewnie – usiedliśmy na kanapie.
- Niedługo będę musiała wrócić do domu i moi rodzice będą się mnie pytali co z nami … co mam im odpowiedzieć?
- Prawdę.
- Czyli?
- No, że nie pasujemy do siebie i takie tam.
- A to będzie zgodnie z prawdą?
- Rose …. o czym ty mówisz? - wzięłam głęboki oddech.
- Przemyślałam wszystko i …. jeżeli nadal chcesz to …. możemy spróbować.
- Znowu ze mnie żartujesz.
- Nie tym razem …. mówię poważnie.
- Naprawdę?
- Jeżeli nie chcesz …
- Oczywiście, że chcę – przytulił mnie – Nie masz pojęcia jak długo na to czekałem – odwzajemniłam uścisk. Tak naprawdę nie byłam gotowa na jakikolwiek związek, ale zrobiłam to bo się bałam, że Go stracę, że znajdzie sobie dziewczynę i zapomni o mnie, a ja Go potrzebowałam. Patrzył się na mnie i po chwili jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej. Położyłam mu palec na ustach.
- Nie spieszmy się, dobrze?
- Jak sobie życzysz – widziałam, że był zawiedziony – Ale … dlaczego teraz? Po tych wszystkich wydarzeniach?
- Potrzebowałam czasu …. zrobiłeś dla mnie tak wiele … opiekowałeś się mną choć wcale nie musiałeś.
- Więc ….. to jest wdzięczność? - jego wyraz twarzy się zmienił.
- Nie … źle mnie zrozumiałeś … jestem Ci wdzięczna, ale nie dlatego dałam Ci szansę.
- Na pewno? Bo jeżeli ..
- Na pewno .. zrozumiałam, że jesteś inny niż reszta chłopaków. Wierzysz mi?
- Sam nie wiem … to jest dziwne. Najpierw mnie nienawidzisz, potem coraz bardziej się do mnie otwierasz, a teraz …. nie rozumiem tego – wstał i podszedł do okna.
- Czego nie rozumiesz, że chcę dać Ci szansę? Przecież od początku tego chciałeś – podeszłam do niego.
- No właśnie … ja chciałem, a czego ty chcesz? Nie jestem egoistą .. nie będę Cię na siłę zmuszał, żebyś ze mną była albo robiła to tylko dla mnie.
- Rozumiem …. już nie chcesz – odwróciłam się.
- To nie tak.
- Daj spokój …. zamiast się cieszyć to ty szukasz jakiegoś spisku, który wymyśliłam – odwrócił mnie do siebie.
- Bardzo się cieszę, ale muszę wiedzieć, że ty też tego chcesz … inaczej to nie ma sensu – wziął moją twarz w swoje dłonie.
- Chcę – ponownie mnie przytulił, a ja się wtuliłam w jego klatkę piersiową. Nie byłam przekonana czego chcę. Teraz zaczęłam żałować, że dałam mu szansę. Wiedziałam, że to nie będzie normalny związek i mogę mu złamać serce, ale słowa zostały już wypowiedziane i nie było odwrotu.
- Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa – nic nie odpowiedziałam. Co ja najlepszego zrobiłam? On już się przywiązywał. Odsunęłam się od niego.
- Muszę zadzwonić do Sally.
- Dobrze … nie będę przeszkadzał. Pójdę z Sisi na balkon – tak też zrobił. Wykręciłam numer do Sally i czekałam, aż odbierze.
- Halo?
- Cześć to ja.
- O, a co to za święto, że postanowiłaś się odezwać?
- Daj spokój. Wiesz, że nie mogłam.
- I tylko dlatego Ci wybaczam, a co tam u was?
- Nic nowego – nie mogłam jej powiedzieć prawdę – Dzwonię, żeby Cię przeprosić. Jak ostatnio byłaś, nie byłam zbyt miła, przepraszam.
- Nic się nie stało. Wiem, że nie byłaś do końca sobą, a teraz lepiej się czujesz?
- Tak .. już jest wszystko dobrze. Niedługo wrócę do domu.
- Jesteś już gotowa na powrót do domu?
- Chyba tak, a przynajmniej muszę spróbować … złapali ich.
- Dobra wiadomość, a jak z …. tobą i Michaelem?
- A jak ma być? Jesteśmy przyjaciółmi.
- Tylko? Eee myślałam, że wspólny pobyt coś zmieni.
- Sally …. nie jestem gotowa na tak poważny krok – spojrzałam się w stronę Michaela. Trzymał Sisi na rękach i coś do niej mówił, uśmiechając się przy tym.
- Obyś nie za późno zrozumiała.
- O czym mówisz?
- Dobrze wiesz – nastała chwila ciszy.
- Muszę kończyć … pa – rozłączyłam się. Był zbyt zajęty, żeby zauważyć, że już skończyłam rozmowę. Nie przeszkadzało mi to. Chciałam pobyć trochę sama. On liczy się ze mną, a ja? Od kiedy jestem taką cholerną egoistką, która myśli tylko o sobie? Co się ze mną zrobiło? Nie chciałam, żeby cierpiał. Nie zasługiwał na to, ale wiedziałam, że przeze mnie będzie.
- Możemy już wejść? - wychylił głowę zza drzwi balkonowych.
- Tak.
- Ale zimno – postawił Sisi na podłogę – Powiedziałaś jej?
- Powiem jak będę w domu.
- Aha …. może mi się tylko wydaje, ale mam wrażenie jakbyś się nie cieszyła … wręcz przeciwnie.
- Wydaje Ci się … muszę się tylko przyzwyczaić.
- Niech będzie, że Ci wierzę.
Już nie wracaliśmy do tego tematu. Na obiad nie miałam ochoty i nie napierał, żebym zjadła. On też mało zjadł. Potem powiedział, że ma wenę i musi natychmiast przelać to na papier. Nie przeszkadzałam mu. Późno w nocy, pojechaliśmy na plażę.
- Tym razem ja ją będę prowadził – bez protestów oddałam mu smycz. Objął mnie ramieniem i tak szliśmy przez plażę. Sisi była grzeczna. Chodziliśmy już pół godziny i zrobiło mi się zimniej. Zauważył to – Zimno Ci?
- Trochę.
- Czemu nie mówisz? Wracamy – zawróciliśmy. Szłam zamyślona i nawet nie zauważyłam, a już siedziałam w samochodzie. To dziwne, ale stałam się nieśmiała, a parę godzin wcześniej zachowywałam się normalnie. Pierwsza wzięłam prysznic i podeszłam do szafy poukładać swoje ubrania. Był niezły bałagan. Gdy już kończyłam układać, z łazienki wyszedł Michael. Przeszedł obok mnie. Do moich nozdrzy dotarł zapach jego żelu pod prysznic, aż zakręciło mi się w głowie, ale nie zauważył, na całe szczęście. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Do głowy przychodziły dziwne myśli. Nie mogłam się ich pozbyć. Szybko ułożyłam ostatnie dwie rzeczy i poszłam się położyć. Po paru minutach zrobił to samo. Leżałam do niego plecami, ale czułam, że się wiercił. Ja też nie mogłam zasnąć – Śpisz? - zapytał.
- Nie mogę.
- Ja też ….. Rose?
- Tak?
- Mogę …. mogę się do Ciebie przytulić? - musiałam coś odpowiedzieć i wybrałam to co na początku przyszło mi do głowy.

- Tak – delikatnie się przysunął. Poczułam jego tors na swoich plecach. Nie wiedział co zrobić z ręką, więc po prostu położył mi na talii. Minęło dosłownie parę minut, a On zasnął. Czułam się trochę niekomfortowo. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale czułam przyjemne mrowienie w brzuchu. Po chwili i ja udałam się do krainy snów.