Każdy z nas wie co jest dzisiaj za dzień. Mike kończyłby 55 lat. Z tej okazji wstałam dzisiaj o 8, żeby obejrzeć Top 10 na Vivie z Michaelem (dodam, że mama oglądała ze mną i nawet babcia później się przyłączyła, a jak leciało TDCAU to już musiałem jej podkręcić bo to jej ulubiona)
Wszystkiego Najlepszego, Mikey! Mam nadzieję, że jest tam Ci dobrze i jesteś w końcu szczęśliwy. Zasłużyłeś na to jak nikt inny. We miss You and We never forget.
Witam obecnych i nowych czytelników. Opowiadanie przeniesione z michael-i-jennifer.bloog.pl Będę zamieszczała tutaj, tylko opowiadanie Bad Girl, żeby nie było zamieszania. Jak widzicie tło zostawiłam bez zmian bo nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
czwartek, 29 sierpnia 2013
sobota, 24 sierpnia 2013
Bad Girl 23
Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale przyszła do mnie koleżanka, której musiałam pomóc w angielskim bo w poniedziałek pisze poprawkę, a nie umiała jednej rzeczy.
Jesteście zaskoczeni zachowaniem ojca Rose, ale spokojnie. W tej notce wszystko się wyjaśni. Przypominam, że Ojciec Rose nie jest takim draniem jak Joseph. Fakt, umawiał ją z facetami, ale nigdy nie kazał jej z nimi sypiać. Michaela sytuacja wyglądała odwrotnie. Josephowi zależało wyłącznie na kasie i nie obchodziło Go jakie będą tego skutki, a Richard chciał dla córki jak najlepiej, chociaż i tak nie powinien ingerować w jej życie prywatne. Rodzice Rose nie wiedzieli dlaczego Ona z żadnym nie chcę się umawiać, ale to też niedługo się wyjaśni w 25 notce ;) To będzie chyba najtrudniejsza dla mnie część do napisania, serio i same się przekonacie dlaczego. A teraz zapraszam do czytania i komentowania.
P.S. Mam wrażenie, że anonimowi się przestraszyli i przestali pisać komentarze. Jeżeli tak bardzo nie chcecie się podpisywać to spoko. Nie zmuszam was ;)
*******************************************************************************
Jesteście zaskoczeni zachowaniem ojca Rose, ale spokojnie. W tej notce wszystko się wyjaśni. Przypominam, że Ojciec Rose nie jest takim draniem jak Joseph. Fakt, umawiał ją z facetami, ale nigdy nie kazał jej z nimi sypiać. Michaela sytuacja wyglądała odwrotnie. Josephowi zależało wyłącznie na kasie i nie obchodziło Go jakie będą tego skutki, a Richard chciał dla córki jak najlepiej, chociaż i tak nie powinien ingerować w jej życie prywatne. Rodzice Rose nie wiedzieli dlaczego Ona z żadnym nie chcę się umawiać, ale to też niedługo się wyjaśni w 25 notce ;) To będzie chyba najtrudniejsza dla mnie część do napisania, serio i same się przekonacie dlaczego. A teraz zapraszam do czytania i komentowania.
P.S. Mam wrażenie, że anonimowi się przestraszyli i przestali pisać komentarze. Jeżeli tak bardzo nie chcecie się podpisywać to spoko. Nie zmuszam was ;)
*******************************************************************************
Minęły dwa dni odkąd nie rozmawiałam
z Michaelem. Przestałam dzwonić bo to i tak nie miało sensu. Nie
odzywałam się do rodziców, nawet z mamą nie chciałam gadać, a
przecież nic nie zrobiła. Posiłki jadłam oddzielnie, przeważnie
w swoim pokoju. Dochodziła 13, więc zaraz miał być obiad. Była
sobota i ojciec zawsze wracała wcześniej. Nie chciałam się z nim
spotkać. Poszłam do kuchni i jak najszybciej chciałam wziąć
obiad do siebie.
- Dlaczego się do mnie nie odzywasz? -
zapytała mama.
- Bo nie mam ochoty.
- Ja nic nie wiedziałam, że kogoś
przyprowadzi. Nie będę Go usprawiedliwiała, ale porozmawiaj z nim,
to wszystko Ci wyjaśni.
- Nie dlatego nie mam ochoty z tobą
rozmawiać.
- Nadal masz pretensję o ten szpital?
- Żebyś wiedziała.
- To było 6 lat temu … kiedy
zapomnisz?
- Chyba sobie żartujesz! Nigdy tego
nie zapomnę! Nie masz pojęcia jak tam było!
- A co według Ciebie mieliśmy zrobić?
Byłaś w okropnym stanie psychicznym i chciałaś … się zabić.
- Niestety mnie uratowali …
potrzebowałam was, a nie jakiś psycholi! Przyjeżdżaliście raz na
tydzień! Nie miałam w was wsparcia … nie chcieliście mi pomóc.
- Nie masz prawa tak mówić! Jesteś
naszą jedyną córką i zawsze będziemy się o Ciebie troszczyć.
- Dziwne … bo ja odniosłam inne
wrażenie – zabrałam talerz z obiadem i poszłam do pokoju. Ta
rozmowa odebrała mi apetyt. Położyłam się na łóżku. Dobrze,
że miałam Sisi bo chyba bym się zanudziła. Około 14, ktoś
zapukał – Odejdź kimkolwiek jesteś.
- Możemy porozmawiać? - to był tata.
Przysiadł się obok.
- Już mówiłam, że nie chce z tobą
rozmawiać!
- To nie jest tak jak myślisz ...
- Wyjdź!
- Ro ..
- Wynoś się! - wskazałam palcem
drzwi – spuścił głowę i wyszedł. Co On sobie wyobrażał?
Miałam już tego dość! Ostatni raz spróbowałam się do niego
dodzwonić .. jeden sygnał, drugi i sekretarka – Dobra Jackson ..
jak sobie chcesz – powiedziałam do siebie. Wstałam i się
przebrałam – Sisi niedługo wrócę, tylko bądź grzeczna –
zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Nie zgadniecie kto stał
przede mną. Ten cały Mark.
- Witaj – powiedział i chciał
pocałować mnie w dłoń, ale mu nie pozwoliłam.
- Obejdzie się … tato ktoś do
Ciebie – wyminęłam Go.
- Przyszedłem do Ciebie.
- Wychodzę jak widzisz.
- Może Cię podwieźć?
- Nie … odczep się ode mnie!
- Dlaczego? Nie podobam Ci się?
- Nie?
- To masz przynajmniej mój numer,
gdybyś zmieniła zdanie.
- Posłu …. yyy jasne … zadzwonię
– ten dupek nie chciał się odczepić i musiałam coś
wykombinować. Wzięłam od niego ten numer i poszłam. Było
wcześnie, więc poszłam do hotelu na piechotę. Na moje zaskoczenie
nie było przed hotelem ani jednego dziennikarza. Chyba odpuścili.
Weszłam do hotelu, ale tym razem poszłam bezpośrednio do windy i
pojechałam na górę. Przed drzwiami wzięłam trzy oddechy i
zapukałam. Otworzył. Był tak samo wściekły jak wcześniej.
- Cześć.
- Po co przyszłaś?
- Mogę wejść? - przepuścił mnie i
zamknął drzwi. Pokój wyglądał jakby przeszło przez niego
tornado. Dosłownie.
- W jakiej sprawie przyszłaś?
- Przecież wiesz.
- No właśnie nie bardzo.
- Ja nie miałam z tym nic wspólnego.
- Przestań – wyminął mnie i stanął
do mnie tyłem.
- Masz prawo myśleć, że ja to
wymyśliłam bo już raz tak zrobiłam, ale tym razem to naprawdę
nie ja. Po co bym miała to robić i jak? Nawet nie dzwoniłam do
domu, że wracam. To wszystko sprawka mojego ojca. Nawet nie masz
pojęcia ilu było przed tobą.
- Spałaś z nimi?
- Co? Oczywiście, że nie … nie
jestem taka. Zawsze udawało mi się ich spławiać, ale z tobą mi
nie wyszło … nie dałeś za wygraną …. musisz mi uwierzyć –
podeszłam i położyłam mu dłonie na barkach.
- Sam nie wiem co myśleć.
- Mówię prawdę …. nie wiem po co
Go przyprowadził, ale jestem tak samo wściekła jak ty – w końcu
się odwrócił.
- Chcę Ci wierzyć, ale …
- Daj mi chociaż jeden powód, dla
którego miałam bym to zrobić. Byłam podła, ale już taka nie
jestem. Gdyby było inaczej to po co bym tutaj przyjechała i
wyjaśniała?
- Co mam teraz zrobić?
- Zrobisz co chcesz, ale mówię prawdę
….. pójdę już .. chciałam tylko, żebyś wiedział –
podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Spojrzałam się jeszcze na
niego i wyszłam. Szłam długim korytarzem, aż nagle usłyszałam.
- Rose! - stanęłam i się odwróciłam.
Michael stał, ale po chwili ruszył w moją stronę. Nie wiedziałam
czego się po nim spodziewać, więc czekałam, aż podejdzie. Nic
nie powiedział, tylko najnormalniej w świecie mnie przytulił. Nie
wiedziałam, czy to pożegnanie, czy coś innego – Chodź – wziął
mnie za rękę i zaprowadził do pokoju – Czułem, że byś tego
nie zrobiła, ale byłam tak zdenerwowany, gdy zobaczyłem tego
faceta, że nie panowałem nad sobą … przepraszam.
- Nie masz za co … każdy na twoim
miejscu by tak zareagował.
- Ciesze się, że przyszłaś …. już
się stęskniłem – znowu mnie przytulił. Co miałam odpowiedzieć?
Że też tęskniłam? Nie mogłam.
- A co tutaj się stało? - wskazałam
na pokój. Podrapał się po głowie.
- A wiesz … musiałem na
czymś się wyżyć.
- Tak myślałam … no to zabieramy
się do sprzątania – zrobił niezadowoloną minę – No już ..
chciało Ci się nabałaganić to teraz trzeba po sobie posprzątać.
- Mówisz jak moja matka.
- I ma rację – poszłam do łazienki
po zmiotkę – O Boże! Nawet łazience nie odpuściłeś? Dobra …
zrób porządek z łóżkiem, a ja posprzątam te skorupy – na
podłodze było pełno porozbijanych jakiś figurek. Sprzątanie
zajęło nam kilka godzin, gdy skończyliśmy było już po 20 –
Uff .. udało się.
- Sam bym nie dał rady.
- Ale zrobić bajzel to dałeś radę,
co? Zrobiło się już późno … będę się już zbierała.
- Odwiozę Cię.
- Nie rób sobie kłopotu.
- To nie było pytanie – spieranie
się nie miało sensu i tak zawsze stawiał na swoim. Gdy już
jechaliśmy, musiałam się o coś zapytać.
- Co się stało z dziennikarzami?
- Od tamtego dnia wchodziłem przez
parking i już mnie nie widzieli. Znudziło im się.
- To dobrze – zatrzymaliśmy się pod
moim domem. Jak zawsze poszedł otworzyć mi drzwi od samochodu –
Dziękuje za podwiezienie – staliśmy przy samochodzie.
- A ja dziękuje za pomoc w sprzątaniu
– zaśmialiśmy się. Nagle drzwi od domu, otworzyły się i stanął
w nich mój ojciec. Michael spoważniał.
- Możecie wejść do domu?
- Po co? - odpowiedziałam.
- Chcę z wami porozmawiać.
- Jest już późno … może kiedy
indziej – odezwał się Michael.
- No chodźcie – wrócił do domu.
- Nie mam ochoty z nim rozmawiać –
powiedział mi na ucho.
- Ja też, ale nie daj się zdenerwować
– weszliśmy do domu.
- Do salonu – usłyszeliśmy i tam
poszliśmy. Ojciec siedział w fotelu i wskazał ręką, żebym
usiedli. Michael miał ciągle do niego żal i dało się to zauważyć
– Wiem, że jesteście na mnie źli, ale to jest kompletne
nieporozumienie – zaśmiałam się drwiącą – Czy możesz mnie
najpierw wysłuchać? - zamknęłam się – Zacznę od początku.
Marka poznałem dzisiaj. Jest nowy i każdy mu opowiadał o sobie. Ja
też nie byłem gorszy. Mówiłem o was i pokazałem zdjęcie, które
mam w portfelu. Powiedział, że mam piękną córkę i chciałby Cię
poznać. Powiedziałem, że nie ma Cie w domu, ale i tak się wprosił
i ze mną przyjechał. Nie miałem zamiaru Cię z nim poznawać bo
nie lubię takich typów.
- I tylko dlatego?
- Wtedy tak bo nie wiedziałem, że coś
się zmieniło … mama mi powiedziała.
- Więc …. nie miał Pan z tym nic
wspólnego? - zapytał Michael.
- Nie .. wierzycie mi?
- No sama nie wiem …. przecież
mogłeś mu od razu powiedzieć, że nie szukam nikogo.
- Mogłem, ale wiedziałem, że sama
sobie z nim poradzisz.
- No dobra … niech Ci będzie …..
Michael? - spojrzałam się na niego.
- Ja też Panu wierzę.
- Cieszę się …. możecie iść do
siebie – uśmiechnął się. Wstaliśmy i skierowaliśmy się na
schody – A i jeżeli Michael chcesz to możesz zostać na noc –
mrugnął okiem. Michael zrobił się czerwony. Myślałam, że się
przesłyszałam. Weszliśmy do mojego pokoju. Sisi od razu się z nim
przywitała.
- Cześć mała … za tobą też
tęskniłem – podeszłam do okna i założyłam ręce na piersiach.
Nie miałam humoru.
- Czemu się smucisz? - objął mnie od
tyłu. Przyjemnie było czuć bliskość i ciepło drugiej osoby, ale
nie w tym wypadku. Nie w tej dziwnej sytuacji. Odwróciłam się do
niego – Co się stało? - dopytywał.
- Nic – mama z dołu krzyknęła, że
wychodzą i będą dopiero o 22. Znowu chciał mnie pocałować i
znowu mu nie pozwoliłam. Odeszłam kawałek – Wybacz, ale .. nie
mogę …. wtedy w piwnicy Cię pocałowałam bo naprawdę tego
chciałam … wierzyłam, że może nam się udać, ale potem …. to
się zmieniło, gdy ten bydlak mnie ….. - nie mogłam dokończyć.
Czułam gule w gardle, która utrudniała mi mówienie – Wiem, że
byś mnie nie skrzywdził, ale ….. - stało się, rozpłakałam
się. Natychmiast do mnie podszedł i objął. Wtuliłam się w
niego.
- Nie rozpamiętuj tego …. wszystko
wróci do normy .. zobaczysz.
- Ale to ciągle do mnie wraca … w
nocy boję się iść do kuchni, żeby Go nie zobaczyć .. nawet do
tego pokoju nie wchodzę.
- On siedzi za kratkami i już Cię nie
skrzywdzi …. nie bój się – głaskał mnie po włosach. Co On
takiego w sobie miał, że zawsze potrafił mnie uspokoić? Już nie
płakałam. Miał rację, nie mogłam tego rozpamiętywać, inaczej
bym zwariowała. Siedzieliśmy na łóżku. Zdałam sobie sprawę, że
to nie był jedyny powód, dla którego nie chciałam się angażować.
Kolejnym powodem była moja przeszłość. Wtedy cierpiałam jeszcze
gorzej niż teraz bo nawet nie miałam przy sobie kogoś takiego jak
Michael, który mnie wspiera i nie pozwala myśleć o głupotach.
Chwile ciszy, ktoś postanowił nam przerwać.
- Pójdę otworzyć.
- Ok – była 20:30 i nie spodziewałam
gościa. Otworzyłam drzwi.
- Czego jeszcze chcesz? - to był Mark.
- Nie zadzwoniłaś.
- Więc, powinieneś się domyślić,
że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Nawet ze mną nie rozmawiałaś.
- A teraz to co niby robię?
- Ale tak normalnie .. może byś
zjadła ze mną kolację?
- Lepiej już idź – usłyszałam, że
Michael wyszedł z pokoju. Wiedziałam, że łatwo wyprowadzić Go z
równowagi i wtedy robi się nieprzyjemnie.
- Dlaczego?
- Bo mój facet jest cholernie o mnie
zazdrosny.
- Kłamiesz … nie masz nikogo – no
co za … a zresztą co ja się o niego martwię.
- Rose .. kto przyszedł? - usłyszałam,
On też.
- Nadal chcesz się przekonać na
własnej skórze? Chyba jednak nie – zamknęłam mu drzwi przed
nosem.
- Kto to był? - już schodził ze
schodów.
- A nikt ważny … to co będziemy
robić?
- Hmm może obejrzymy jakiś film?
- Ok, ale nie horror.
- Dobra … to co?
- Może komedię?
- Romantyczną? - poruszył zabawnie
brwiami i przybliżył się do mnie.
- Nie zaczynaj …. pójdę przygotować
jakieś zakąski, a ty wybierz film.
- Ok – zaczekałam, aż poszedł do
salonu i poszłam do kuchni. W spiżarni znalazłam chipsy, żelki,
popcorn i batony. Michael lubił popcorn, ale ja nie bardzo. Wchodzi
w zęby i w ogóle. Znowu, ktoś zaczął pukać. Szybko pobiegłam.
- Człowieku daj mi spokój! -
otworzyłam tylko niewielką szparę w drzwiach, żeby Michael nie
usłyszał.
- Najpierw mi udowodnij, że tamten
gość to twój chłopak.
- Co proszę? - w tej chwili poczułam,
że drzwi się otwierają, a za nich wyłania się Michael.
- Czego tutaj chcesz?
- Przyszedłem do Rose, a co nie wolno?
- A zgadnij.
- Nie decydujesz za nią.
- Hehe może, gdybyś zmienił kolor
włosów blondasku, ale wątpię, żeby Ci to pomogło. Chodź do
środka – złapał mnie w pasie.
- Może pozwolisz, żeby sama
zdecydowała z kim chcę zostać.
- Słucham?! - zaczyna się – Za
chwilę zrobię z Ciebie karmę dla psów!
- Nie daj się sprowokować –
przytrzymałam Go – A ty stąd spadaj! Chodźmy już – zamknęłam
drzwi.
- Jeszcze chwila, a bym mu przywalił.
- Wiem nerwusie … idź do salon, a ja
zaraz przyjdę – poszłam po przekąski i wróciłam do salonu.
Postawiłam wszystko na stole – Popcorn leci – rzuciłam mu
paczkę. Miskę sam wziął i przesypał, ja to samo zrobiłam z
chipsami. Usiadłam obok niego na kanapie. Włączył film – Musisz
ograniczyć nerwy bo nie wyjdzie Ci to na zdrowie.
- Nic na to nie poradzę.
- Albo nie chcesz … przyznaj, że
lubisz ich tak traktować.
- Może trochę.
- Taa trochę – rzuciłam w niego
poduszką.
- Ej ... za co? - odrzucił.
- Bo kłamiesz – znowu rzuciłam.
- Przestań! - zrobił to samo.
- Nie – schował poduszkę i zamknął
mnie w uścisku, uniemożliwiając mi wzięcie drugiej poduszki. Nie
mogłam ruszyć rękami – Dobra już … puść mnie bo film się
zaczyna – uspokoiliśmy się i wygodnie się rozsiedliśmy. Okazało
się, że włączył ''W krzywym zwierciadle: Wakacje'' Mi pasowało.
W połowie filmu Michael powiedział:
- Już późno .. powinienem już iść.
- Zostań do powrotu rodziców.
- Dobrze – bałam się zostać sama w
tym domu. Za dużo złych wspomnień. W pewnym momencie moja głowa
oparła się o ramię Michaela. Spojrzał na mnie – Zaczekaj –
wziął koc i położył się. Poklepał miejsce dla mnie – Będzie
nam wygodniej – położyłam się przy nim. Przykrył nas kocem i
dalej oglądaliśmy film. Pod koniec filmu, zachciało mi się spać,
ale próbowałam jakoś wytrzymać. Położyłam głowę na jego
ramieniu i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam. Chciałam przytulić się
do poduszki jak zawsze, ale zamiast poduszki poczułam coś innego.
Leniwie otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam bo światło
mnie oślepiło. Przetarłam oczy i powoli je otworzyłam. Obok mnie
leżał Michael. Na początku się zdziwiłam, ale przypomniało mi
się, że wczoraj zasnęłam i nie wiem co się dalej działo.
Wychyliłam głowę zza kanapy. Było już rano.
- Michael – lekko nim potrząsnęłam.
Na moje zaskoczenie od razu się obudził.
- Co …. gdzie ja jestem? - zapytał
zaskoczony.
- No u mnie, a gdzie indziej? Wczoraj
mi się przysnęło – przyznałam się.
- Nie uwierzysz, ale mnie też. Same
oczy mi się zamknęły.
- Ciekawe, czy rodzice już wrócili.
- O obudziliście się już – do
salonu weszła rozpromieniona mama.
- Tak … kiedy wróciliście? -
zapytałam.
- Wczoraj po 22.
- Dlaczego nas nie obudziliście?
- Po co? Tak smacznie spaliście –
wstałam, Michael też.
- Widzę, że skorzystałeś z
propozycji – tata wszedł do salonu i puścił Michaelowi oko.
- Ta .. tak – zaczął się jąkać –
W zasadzie to nie miałem takiego zamiaru, ale …
- Spokojnie .. nie musisz mi się
tłumaczyć. Doskonale pamiętam, gdy byłem młody i miałem wolny
dom. Co się wtedy działo …
- Richard! - upomniała Go mama i
bardzo dobrze bo sytuacja robiła się niekomfortowa, a po Michaelu
najbardziej to było widać – Dzieci chodźcie na śniadanie.
- Ja .. - Michael chciał podziękować.
- Wiesz, że i tak Ci nie odpuści –
powiedziałam mu po cichu.
- Coś mówiłeś? - zapytała.
- Yy z przyjemnością – uśmiechnął
się.
- To się cieszę – poszliśmy za nią
do kuchni i usiedliśmy przy blacie – Jak wam się układa?
- Normalnie – odpowiedziałam.
- No wiem, że normalnie, ale pytam
jakie macie plany.
- Plany? O czym ty mówisz?
- Co zamierzacie dalej robić … ślub
… dzieci .. albo na odwrót – mało brakowało, a bym wypluła to
co miałam w buzi, gdy to usłyszałam.
- Dlaczego mówisz o takich rzeczach?
- Przecież to normalna kolej rzeczy.
- Przestań już.
- Nie mogę sobie pomarzyć? Już bym
chciała zostać babcią i wiem, że to głupio brzmi bo nikt nie
chcę być babcią w tym wieku, ale ja patrzę na to zupełnie
inaczej.
- Nie będę tego słuchać – wstałam
i chciałam wyjść, ale w ostatniej chwili Michael złapał mnie za
rękę.
- Niech mówi … co Ci zależy? -
mówił do mnie szeptem – Dokończ śniadanie – niechętnie, ale
wróciłam.
- Nie chciałam Cię zdenerwować.
- Koniec tematu – przez kolejne 10
minut była cisza.
- Dziękuje za śniadanie .. było
pyszne, ale ja już muszę iść – poszłam z nim do przedpokoju.
Ubrał się i pożegnał z rodzicami. Ojciec niby siedział w fotelu
i czytał gazetę, ale wiedziałam, że nas obserwuje – Było
fajnie.
- Nom.
- Później zadzwonię.
- Ok – nachylił się i pocałował
mnie …. w policzek. Cieszyłam się, że jest wyrozumiały, ale na
jak długo? Tego się obawiałam najbardziej.
sobota, 17 sierpnia 2013
Bad Girl 22
Doczekaliście się nowej. Niedługo wszystko się wyjaśni ;) Myślę, że tak w 25 notce (na 100% nie jestem pewna) I powiem wam szczerze, że jestem tym faktem przerażona. Nie notka tylko to co będę musiała w niej napisać. Już się zamykam bo za dużo zdradzę.
Jeszcze tak z innej beczki. Nie wiem, czy pamiętacie, ale w 2010 roku przed rokiem szkolnym można była nabyć zeszyty, długopisy, magnesy, piórniki i teczki na dokumenty z Michaelem. Teraz już tego nie ma, ale tak się składa, że ja posiadam dużo tych teczek na dokumenty ze wszystkimi czterema wzorami, a właściwie moja koleżanka, ale mnie poprosiła, żebym jej to sprzedała na allegro. Jeżeli, ktoś jest zainteresowany to zostawiam linka do allegro http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=16761055&string=michael&search_scope=userItems-16761055
W razie pytań możecie do mnie pisać na maila, który jest podany w zakładce o mnie.
****************************************************************************
Jeszcze tak z innej beczki. Nie wiem, czy pamiętacie, ale w 2010 roku przed rokiem szkolnym można była nabyć zeszyty, długopisy, magnesy, piórniki i teczki na dokumenty z Michaelem. Teraz już tego nie ma, ale tak się składa, że ja posiadam dużo tych teczek na dokumenty ze wszystkimi czterema wzorami, a właściwie moja koleżanka, ale mnie poprosiła, żebym jej to sprzedała na allegro. Jeżeli, ktoś jest zainteresowany to zostawiam linka do allegro http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=16761055&string=michael&search_scope=userItems-16761055
W razie pytań możecie do mnie pisać na maila, który jest podany w zakładce o mnie.
****************************************************************************
Ten dzień nadszedł szybciej niż
chciałem. Rose postanowiła wracać do domu. Czuła się już dobrze
i lepiej wyglądała. Nie chciałem, żeby odchodziła. Znowu zostanę
sam w pustym pokoju. Bardzo się cieszyłem, że dała mi szansę i
postanowiłem ją wykorzystać najlepiej jak umiałem. Zrobię
wszystko, żeby była ze mną szczęśliwa i w pełni mi zaufała.
Tak bardzo chciałem jej wyjawiać co do niej czuje, ale coś mnie
wewnętrznie blokowało. Na dodatek zauważyłem, że Rose zrobiła
się małomówna. Prawie nic nie mówiła, tylko odpowiadała na
pytania. Specjalnie jej powiedziałem, że nie będę wykonywał
poleceń Josepha. Ale nie mogłem tego zrobić. Musiałem robić co
każe, inaczej stracę Rose. Co ja gadam? I tak ją stracę. Nieważne
co zrobię. Jeżeli Richard dowie się prawdy, najprawdopodobniej
będzie mi kazał się trzymać od Rose jak najdalej. Tylko ode mnie
zależy jak to rozegram. Na razie chciałem odwlekać to jak
najdłużej się da.
- Musisz już wracać? - w końcu
zapytałem.
- Byłam tutaj ponad tydzień … już
pora, żebym wróciła do normalnego życia.
- Bym chciał, żebyś jeszcze trochę
została.
- Zawsze możesz mnie odwiedzić.
- To nie to samo – spojrzała na
zegarek.
- No dobrze, zostanę do 16, może być?
- Lepsze to nisz nic.
- To pomóż mi się spakować –
zaczęliśmy chować po jednej rzeczy. Chciałem jak najdłużej to
przedłużyć i szło mi bardzo wolno – To nie sprawi, że zostanę
– spojrzałem się na nią – Przecież nigdzie nie wyjeżdżam.
Nie miej takiej miny.
- Nie będę udawaj, że mam dobry
humor.
- Jeżeli skończymy szybko to będziemy
mieli więcej czasu dla siebie – spojrzałem na zegarek, który
miałem na ręku. Wskazywał 11. Zabrałem od Rose ciuchy i wsadziłem
do walizki, to samo zrobiłem z rzeczami, które były w szafie.
Szybko poszedłem do łazienki i spakowałem do kosmetyczki jej
kosmetyki itp.
- Gotowe – walizkę postawiłem obok
drzwi.
- Jesteś niemożliwy – zaśmiała
się.
- Rodziców już uprzedziłaś, że
wracasz?
- Zrobię im niespodziankę
- Nawet dwie.
- O tak będą zachwyceni.
- Zobaczymy – mój telefon zadzwonił
– Tak?
- Proszę nie rozłączaj się.
- Brooke?! - Rose wybałuszyła oczy.
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Żartujesz sobie ze mnie?! Po tych
kłamstwach, które naopowiadałaś do telewizji myślisz, że chcę
z tobą rozmawiać?!
- Proszę Cię … zostałam do tego
zmuszona. Przecież wiesz, że nigdy bym Ci tego nie zrobiła.
- Słucham?! Myślisz, że jestem
idiotą i dam się na to nabrać?!
- Wiem jak to wygląda, ale to jest
prawda. Pewna osoba kazała mi to wszystko powiedzieć …. bałam
się … co miałam zrobić?
- Nie wysilaj się bo kiepsko Ci idzie.
- Dlaczego mi nie wierzysz?
- Po pierwsze, gdyby była to prawda to
najpierw przyszła byś do mnie i coś bym zaradzili, a po drugie
pamiętam jak potraktowałaś Rose i jesteś inną osobą, którą
znałem wcześniej.
- Ta mała wywłoka nie ma z tym nic
wspólnego. A tak w ogóle to ile ją znasz? Skąd wiesz, że to nie
Ona za tym stoi?
- Tego już za wiele!
- Masz rację. Przepraszam .. nie
chciałam tego powiedzieć.
- Masz szczęście, że jesteś
kobietą. Nie dzwoń do mnie więcej. Nie chcę Cię znać –
rozłączyłem się.
- Czego chciała? - Rose też była
zdenerwowana.
- Próbowała mi wmówić, że została
do tego zmuszona.
- Co za suka! Daj mi telefon.
- Po co?
- Daj! - wolałem nie protestować.
Była wściekła. Najpierw szukała czegoś w telefonie, a potem
przyłożyła do ucha – Cześć .. z tej strony Rose – nie miałem
pojęcia do kogo dzwoni, ale była przyjemna, przynajmniej na
początku – Odpieprz się od Michaela bo On nie chcę z tobą
gadać! Nie próbuj wziąć Go na litość bo Ci się nie uda …. ja
mam się odpieprzyć? Słuchaj mnie pindo! Myślisz, że jak
wyjechałaś to sprawa przycichnie i każdy zapomni co zrobiłaś?!
To muszę Cię zmartwić. Czekam na twój powrót z niecierpliwością
i już planuje co Ci zrobię! Nie ujdzie Ci to na sucho! - słuchałem
tego i nie mogłem uwierzyć. Podszedłem bliżej i chciałem jej
zabrać telefon, ale mi nie pozwoliła – Pożałujesz każdego
słowa, które wypowiedziałaś w telewizji i tego co chciałaś
zrobić Michaelowi w szpitalu. To by było chyba na tyle, a
przynajmniej na razie. Do zobaczenia – rozłączyła się.
- Co to miało być? - zapytałem nadal
zdziwiony.
- Rozmowa – oddała mi telefon –
Rozmowa ostrzegawcza i oświadczająca co ją czeka.
- Po co się mieszasz?
- Słucham? Ja już jestem w to
zamieszana. Będziesz mi woził paczki do więzienia.
- Rose .. co ty chcesz zrobić?
- Parę razy dać po gębie .. no może
trochę więcej niż parę razy i nie tylko po gębie.
- Zabraniam Ci!
- Od paru lat jestem pełnoletnia i nie
możesz mi niczego zabronić.
- Janet Cię namówiła, tak?
- Co? Ona nawet nie wspomniała o takim
czymś.
- Znam Janet od urodzenia i wiem, że
jej nienawidzi. Najchętniej by ją wsadziła do worka i wrzuciła do
rzeki.
- I dziwisz się jej? - nie
odpowiedziałem – No właśnie. Ona nic nie wie co chcę zrobić.
- Mam nadzieję, ale ty też niczego
nie rób … proszę – popatrzyła się na mnie i westchnęła.
- No dobrze … niechętnie, ale niech
Ci będzie.
- Na pewno?
- Tak – nie za bardzo
byłem przekonany. Za szybko się zgodziła. Rose poszła pobawić
się z Sisi. Usiadłem na łóżku. Znowu przypomniały mi się
słowa Brooke, które wypowiadała w telewizji. Mówiła tak lekko i
nie wyglądała, żeby ktoś ją do tego zmuszał. Chciała mi
namącić w głowie. Zdziwiła mnie reakcja Rose.
- Jesteś zazdrosna?
- Co? Nie, niby dlaczego?
- Bo tak zareagowałaś na Brooke.
- Nie lubię jej i to była dobra
okazja, żeby jej wygarnąć.
- Jasne.
- No co? Niby dlaczego miałabym być o
Ciebie zazdrosna? - to pytanie mnie zdziwiło i jednocześnie
zaniepokoiło.
- Myślałem, że skoro jesteśmy razem
…
- To muszę być o Ciebie zazdrosna,
tak? - dokończyła za mnie.
- Wydawało mi się to oczywiste.
- Ale nie jestem zazdrosna. Powinieneś
się cieszyć.
- To szkoda …. bo ja jestem o Ciebie
zazdrosny.
- Ty już byłeś wcześniej o mnie
zazdrosny.
- Nie prawda.
- A przypomnieć Ci jak się
zachowywałeś podczas przymierzania strojów kąpielowych? Ten nie
bo dużo odsłania, tamten też nie pasuje …
- Dobra, dobra .. pamiętam –
powinienem się cieszyć, że nie jest zazdrosna i wie, że jestem
jej wierny, ale to nie było to. To nie było zaufanie. Chyba byłem
jej obojętny. Ciekawa jak by zareagowała, gdyby wiedziała co mam
zrobić za dwa miesiące. Boże .. przecież nie mogę jej zdradzić.
Nie jestem taki. Muszę coś wymyślić. Po obiedzie jeszcze trochę
pobawiliśmy się z Sisi.
- Wiesz, która już godzina? -
spojrzałem na zegar.
- On źle chodzi.
- Doprawdy? A ten na twoim ręku?
- On też się spieszy.
- Oj nie zachowuj się jak dziecko.
- Zostań do jutra.
- A co to zmieni? To co możemy już
jechać?
- Tak – zrobiłem smutną minę.
Zadzwoniłem po lokaja, żeby zabrał walizkę do samochodu. Od razu
zaoferował, że weźmie Sisi. Rose na początku była temu
przeciwna, ale dała się namówić. Jak się potem okazało,
słusznie zrobiliśmy z tym lokajem. Zjechaliśmy windą na dół. Z
daleka zobaczyłam coś bardzo mi znajomego. Zatrzymałem Rose.
- Co się stało?
- Mam złą wiadomość. Przed hotelem
jest tłum dziennikarzy.
- Co? Ale skąd Oni wiedzą, że tutaj
jesteś?
- Nie mam pojęcia – podeszliśmy do
recepcji – Macie może ochroniarzy?
- Tak, już po nich dzwonię – gdybym
wiedział, to bym nie dawał urlopu swoim ochroniarzom – Za chwilkę
będą.
- Dziękuje …. od dawna tutaj są?
- Zebrali się około 13 i od tamtej
pory czekają.
- Czy jest możliwe, że ktoś z hotelu
dał im znać?
- To wykluczone.
- Jest Pani tego pewna?
- Absolutnie – podeszli do nas dwaj
goryle w garniturach.
- W czym możemy pomóc?
- Panowie widzicie co się dzieje przed
wejściem?
- Tak.
- Pan Jackson potrzebuje waszej pomocy.
- Już się robi – jeden szedł z
przodu, drugi z tyłu, a ja z Rose pośrodku.
- Chwila – zatrzymali się – Chcesz
być jutro we wszystkich gazetach na pierwszych stronach?
- Nie bardzo.
- To załóż kaptur i okulary – nie
chciałem, żeby ją rozpoznali. Dobrze wiedziałem co to za uczucie
nie mogąc nigdzie wyjść bez przebrania. Chciałem jej tego
oszczędzić. Widziałem, że była przerażona – Trzymam Cię –
złapałem ją za rękę – Możemy już iść – drzwi się
otworzyły i wyszliśmy na zewnątrz. Zaczęła się pytania kim
jest? Co nas łączy? Itp. Zrobili chyba z tysiąc zdjęć.
Ochroniarze mieli dużo roboty. Ledwo się przeciskaliśmy. Byliśmy
coraz bliżej samochodu, ale te hieny szli za nami krok w krok.
Odwróciłem się, żeby spojrzeć na Rose, ale … nie było jej!
Nawet nie poczułem, że nie trzymam jej już za rękę. Zacząłem
się nerwowo rozglądać. Nie widziałem jej. Musiałem zawrócić co
nie było łatwym zadaniem. Przebijałem się przez ten tłum. W
końcu ją zobaczyłem. Leżała na ziemi i zasłaniała rękami
głowę. Niczym błyskawica, znalazłem się przy niej. Ochroniarze
to zobaczyli i zawrócili. Wziąłem ją na ręce. Objęła mnie za
szyje i posypały się kolejne zdjęcia. Jakoś się przedostałem i
byłem przy samochodzie. Posadziłem Rose na miejscu dla pasażera i
sam szybko wsiadłem. Ruszyłem z piskiem opon, ale po chwili
zwolniłem. Zatrzymałem się na światłach – Co się tam stało?
- zapytałem.
- Szłam przy tobie, ale Oni tak
napierali, że nawet nie wiem kiedy, a straciłam Cię z pola
widzenia. Myślałam, że mnie rozdepczą.
- Już wszystko w porządku –
pogłaskałem ją po policzku. Tak bardzo chciałem ją teraz
pocałować, ale szanowałem jej decyzję i postanowiłem dać jej
czas. Sisi popiskiwała. Wziąłem ją z tylnego siedzenia i podałem
Rose.
- Co się stało malutka?
- Przestraszyła się.
- Ja też się bałam, ale już nie ma
czego – mówiła do niej. To był uroczy widok. Czekałem na
zielone światło, ale zamiast tego po obu stronach samochodu
zobaczyłem samochody, w których byli paparazzi. Okna się otworzyły
i zaczęli robić zdjęcia. Na złość nie miałem przyciemnianych
szyb i wszystko widzieli. Rose odruchowo się zniżyła. Gdy światło
zmieniło kolor na zielony, ruszyłem od razu. Nie mogłem jechać do
domu Rose bo by wiedzieli gdzie mieszka. Wjechałem na autostradę.
Jechałem 100/h, ale i tak mnie dogonili. Ciągle robili zdjęcia.
Flesz mnie oślepił i na chwile straciłem kontrolę nad samochodem.
Bałem się, że przez nich spowoduje wypadek. Ciągle przyspieszałem
i wyprzedzałem samochody – Zwolnij!
- Nie mogę! - miała łzy w oczach.
Bała się. Zobaczyłem w lusterku, że zdołałem się od nich
oddalić. Przyspieszyłem i zjechałem na jakąś leśną drogę.
Miałem nadzieję, że nie zauważyli. Zatrzymałem samochód w
krzakach. Wysiadłem, żeby sprawdzić, czy nie pojechali za nami.
Udało się. Zgubiłem ich. Otworzyłem drzwi od strony Rose.
Siedziała i nic nie mówiła – Rose?
- Myślałam, że się rozbijemy –
spojrzała się na mnie zaszklonymi oczami. Przytuliłem ją.
- Nie pierwszy raz musiałem uciekać i
zawsze wychodziłem cało. Wracajmy, dobrze?
- Tylko nie jedź za szybko.
- Teraz już nie muszę – wsiadłem
za kierownicę. Wyjechałem na autostradę. Dość daleko oddaliłem
się od miasta. Gdy dojechałem na miejsce, robiło się już ciemno.
Otworzyłem Rose drzwi i pomogłem wysiąść. Stanęliśmy przed
domem – Gotowa? - nie odpowiedziała od razu.
- Tak …. chodźmy.
Nie wiedziałam czego się spodziewać.
Miałam złe wspomnienia, ale musiałem zrobić pierwszy krok i iść
na przód. Dobrze, że był przy mnie Michael. On wiedział co czuje
i że nie jest mi łatwo. Wiedział co się tutaj wydarzyło.
Otworzyłam drzwi. Michael szedł za mną. Skierowaliśmy się do
salonu. Mama siedziała do nas tyłem i oglądała telewizję.
- Powinnaś zamykać drzwi –
powiedziałam. Odwróciła się i od razu wstała.
- Rose? Co ty tutaj robisz?
- Mieszkam?.
- Oj ja nie o tym. Chodź tu do mnie –
przytuliła mnie – Na długo przyjechaliście?
- No ja na stałe, a Michael na parę
godzin.
- Nareszcie wracasz do domu. Będę w
końcu miała z kim rozmawiać.
- Mamo … chcemy Ci coś powiedzieć –
zaczęłam. Stanęłam przy Michaelu.
- Słucham.
- Powiedź – powiedziałam do niego.
- Dlaczego ja?
- Ja nie wiem jak to powiedzieć.
- No dobrze …. więc …. Pani córka
dała i szansę i tym samym sprawiła, że jestem najszczęśliwszym
mężczyzną na świecie – lepiej bym tego nie powiedziała. Mama
stała trochę osłupiała.
- Naprawdę? - to pytanie
było skierowane do mnie.
- Tak …. zobaczymy co z tego wyjdzie
– ja już wiedziałam co.
- Niech ja was uściskam – i tak
zrobiła – Myślałam, że nie doczekam się tej chwili.
- Ja też – powiedział Michael.
- A gdzie ojciec?
- Jak zwykle w pracy – zadzwonił
telefon – Zaraz wracam.
- Połowa za nami.
- Ale ojcu sama powiesz.
- Dlaczego?
- Tak będzie fair.
- Ale jesteś.
- Pierwsza kłótnia? - wróciła.
- Nie … tylko się przekomarzamy.
- Aha .. ojciec już jedzie. Chodźcie
do salonu – grzecznie podreptaliśmy za mama i usiedliśmy na
kanapie. Akurat zaczynały się wiadomości. Jak myślicie o kim
mówiono najdłużej i na samym początku? Oczywiście o nas.
Cieszyłam się, że nie było mi widać twarzy. Pokazali nawet jak
Michael wziął mnie na ręce. Co za paranoja. Mama uśmiechała się,
gdy na to patrzyła. Wybiła 18:30 – Pójdę przygotować kolacje.
Michael zostaniesz, prawda?
- Z przyjemnością – uśmiechnął
się – Pójdę po twoje rzeczy i po Sisi.
- Ok. Mamo, pomogę Ci – poszłam z
nią do kuchni. Wyciągnęłam talerze i położyłam na blacie.
Widziałam jaka była radosna – Wyduś to w końcu z siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się
cieszę. Michael to porządny chłopak. Będziecie szczęśliwi –
szkoda, że ja w to nie wierzyłam.
- Zobaczymy – zaniosłam talerze do
jadalni. Wróciłam do kuchni i pomogłam zrobić kanapki.
Zanieśliśmy na stół. Zawołałam Michaela i we trójkę
usiedliśmy przy stole. Nigdy nie czekaliśmy na tatę, aż wróci z
pracy. Usłyszeliśmy, że drzwi się otwierają.
- Już jestem – usłyszeliśmy i
czekaliśmy, aż wejdzie. Mina mi zrzedła, gdy zobaczyłam, że
razem z nim jest jakiś obcy facet.
- Jestem Mark .. miło mi –
pocałował mnie w dłoń – Zdjęcia nie oddają jaka jesteś
piękna.
- Tato co tutaj się dzieje?! -
wyrwałam mu dłoń.
- Steven chciał Cię poznać –
Michael wstał.
- Co robisz? - również wstałam.
- Zrobiło się tłoczno .. nie
uważasz? - był zły, zresztą ja też. Wyminął mnie.
- Dokąd idziesz? - szłam za nim. Nie
odpowiedział – Mówię do Ciebie! - ubrał już płaszcz – O co
Ci chodzi?!
- O co?!! - wybuchnął. Przestraszyłam
się – Jeszcze się pytasz?! Ponownie zrobiłaś ze mnie głupca!
Ale koniec z tym! Nie pozwolę siebie tak traktować! - trzasnął
drzwiami. Podszedł do mnie ojciec.
- Co się stało?
- Po jaką cholerę Go tutaj
sprowadziłeś?! - miałam gdzieś, że stoi obok i słucha.
Pobiegłam do swojego pokoju. Michael pomyślał, że ja za tym
stoję, dlatego tak się zdenerwował, ale ja naprawdę nie miałam o
tym pojęcia. Zadzwoniłam do niego, ale nie odebrał. Próbowałam
kilka razy, ale nic z tego. Zamówiłam taksówkę i zeszłam na dół.
- Gdzie idziesz? - bez słowa wyszłam.
Taksówka już na mnie czekała. Poprosiłam taksówkarza, żeby
pojechał pod podziemny parking bo przy głównym wejściu było
pełno dziennikarzy. Zapłaciłam i pojechałam windą do recepcji.
- Przepraszam, czy Pan Jackson jest u
siebie? - zwróciłam się do recepcjonistki.
- Już sprawdzam ….. przykro mi. Pan
Jackson nie wrócił odkąd wyszedł z Panią.
- Dziękuje – przysiadłam na chwilę.
Spróbowałam jeszcze raz się do niego dodzwonić, ale nie odebrał.
Dobrze, że kazałam kierowcy zaczekać na mnie. Wróciłam do domu.
Poszłam do siebie i usiadłam na łóżku. Nie miałam pojęcia
gdzie może być. Był strasznie wściekły. Chyba jeszcze Go nie
widziałam w takim stanie. Miałam nadzieję, że nie zrobi czegoś
głupiego. O 21 postanowiłam pójść z Sisi na spacer.
- Nie za późno na spacer? - z salonu
wyłonił się ojciec.
- Nie twoja sprawa.
- Mama mi wszystko powiedziała ….
głupio wyszło.
- Głupio wyszło? Tylko tyle masz do
powiedzenia? Szkoda, że wcześniej nie znałam tego sposoby na
przepędzenie Michaela, gdy tego chciałam! Od początku chciałeś,
żebym z nim była, a gdy to zrobiłam, to ty wszystko spieprzyłeś!
- przyszła mama – Ale nie zrobiłam tego dla Ciebie! - strasznie
się wydzierałam.
- Rose .. lepiej się uspokój –
powiedziała mama.
- Bo co?!! Znowu zamkniecie mnie u
czubków?!!!
- O czym ty mówisz? Dobrze wiesz, że
musieliśmy to zrobić .. dla twojego dobra.
- Raczej dla siebie, żeby pozbyć się
problemu i niech martwią się inni! Nie chcę z wami rozmawiać! -
wyszłam z domu. Nie oddalałam się daleko. Chodziłam po osiedlu.
Miałam do nich o to straszny żal. Michael sam mi pomógł, a Oni
nie potrafili, a raczej nie chcieli. Nikt nie wie co ja tam
przeżywałam każdego dnia. Miałam tylko nadzieję, że Michael mi
uwierzy.
sobota, 10 sierpnia 2013
Bad Girl 21
No i jest nowa. Jeżeli chodzi o Sisi to pisze z doświadczenia. Moja suczka też była nieznośna, dlatego spała z moją mamą bo ja bym się nie wyspała do szkoły. Co noc podgryzała ją to w nos, to w ucho. Teraz ma 9 lat, a nadal zachowuje się jak szczeniak. I jeszcze mała prośba. Podpisujcie się pod komentarzami, może być nawet inicjał, ale dzięki temu będę wiedziała, czy komentują nowi czytelnicy, czy te sami. Od razu was uprzedzę, że to co za chwile przeczytacie nie jest tym co chcecie, ale pocieszę was, ze niedługo wszystko się wyjaśni. Mam nadzieję, że wiecie o czym mówię ;)
********************************************************************************
********************************************************************************
Smacznie sobie spałam, a
tu nagle usłyszałam jakiś krzyk. Oczywiście poznałam ten głos.
Nie miałam ochoty otwierać oczu, ale byłam ciekawa co tym razem
Sisi zrobiła Michaelowi.
- Co tym Ci zrobiła? -
zapytałam.
- Ugryzła mnie w palca u
nogi – ledwo udało mi się powstrzymać śmiech.
- I tylko dlatego tak
krzyczałeś?
- A ty wiesz jak to boli?
A no tak nie wiesz bo tylko mnie gryzie.
- W ten sposób pokazuje,
że Cię lubi.
- Jasne …. zaraz, zaraz,
a może ty ją buntujesz przeciwko mnie, co?
- Nie bądź śmieszny …
to jest pies.
- Psa też można nastawić
przeciw innym osobom.
- Widzę, że się nie
wyspałeś skoro gadasz takie głupoty.
- Myślę zupełnie
trzeźwo.
- Dobranoc – odwróciłam
się na drugi bok. Była dopiero 6 i chciałam jeszcze trochę
pospać.
- Pewnie .. idź sobie
spać, a ja tu będę cierpiał w samotności – nie wytrzymałam.
Wzięłam telefon do ręki – Gdzie dzwonisz?
- Na pogotowie.
- Po co?
- Przecież cierpisz i
muszą Cię przebadać, czy przypadkiem nie odgryzła Ci palca.
- Ale śmieszne.
- To mam nie dzwonić?
- Jestem już dużym
chłopcem i sobie poradzę – wstał i szedł w kierunku łazienki.
- Albo dziewczynką –
usłyszał i się odwrócił.
- Coś ty powiedziała? -
zbliżał się do mnie. Zakryłam się kołdrą po sam nos.
Wiedziałam co chcę zrobić. Mocniej opatuliłam się kołdrą –
To Ci nic nie pomoże – pociągnął za kołdrę, ale ja nie
dawałam za wygraną. Nie miałam z nim szans. Rzucił kołdrę na
podłogę – I co teraz?
- Nie rób tego.
- Trzeba było wcześniej
pomyśleć o konsekwencjach – zaczął mnie łaskotać. Próbowałam
mu się wyrwać, ale nie dałam rady. Śmiałam się jak opętana.
- Pr … proszę …
przestań – ledwo wymówiłam.
- Czy żałujesz swoich
grzechów?
- Tak – nadal nie
przestał.
- Nie słyszałem.
- Tak! - uff. Zakończył
tortury
- Żeby to mi było
ostatni raz – zagroził palcem i wstał.
- Zobaczymy – obejrzał
się – Nic nie mówiłam. Oddasz mi teraz kołdrę?
- Chcesz jeszcze spać?
- Tak.
- Śpioch – rzucił na
mnie kołdrę.
- Ej .. uważaj bo ja też
Cię ukaże.
- Hehe .. ciekawe jak.
- Jeszcze nie wiem bo chcę
mi się spać, ale nie myśl, że ujdzie Ci to płazem – zasnęłam
po paru minutach. Obudziłam się po 8. Michael był już ubrany.
- Śpioch wstał –
spojrzałam się na niego gniewnie co Go rozśmieszyło, a nie miałam
takiego zamiaru – Zaraz jadę do szpitala na kontrolę.
- Ok.
- Śniadanie już Ci
zamówiłem.
- A ty nie jesz?
- Muszę być na czczo w
razie, gdyby musieli mi zrobić jakieś badania.
- Aha, to ja poczekam na
Ciebie.
- Nie musisz.
- Chcesz mieć pewność,
że w ogóle Go zjem?
- A no tak. Zapomniałem,
że nie mogę Ci zaufać.
- Mam nadzieję, że
mówisz tylko o jedzeniu.
- Oczywiście, że tak. Od
razu pojadę do Franka i oddam mu szkice. Niech zacznie już działać.
Zadzwonię.
- Ok – wyszedł.
Przeciągnęłam się. Sisi do mnie podeszła – Dlaczego Go
gryziesz, co? Gdyby nie On to nadal byś była w tym sklepie –
zasłoniła buźkę łapką jak by się zawstydziła – Jesteś
małym łobuzem, wiesz? - dobrze, że byłam sama w pokoju bo by
pomyśleli, że zwariowałam i gadam do psa. Ludzie nie rozumieją,
że One też mają uczucia. Poleżałam jeszcze z 15 minut i wstałam.
Podeszłam do okna, uchyliłam je, żeby przewietrzyć pokój.
Wyciągnęłam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Nalałam do
wanny wody z płynem o zapachu róż. Zamknęłam drzwi i weszłam do
wanny. Siedziałam dość długo, aż woda zrobiła się
chłodniejsza. Wytarłam się i założyłam ubrania. Sisi zaczęła
się już niecierpliwić i drapała w drzwi, żebym ją wpuściła.
Wyszłam i wzięłam ją na ręce – Już jestem – polizała mnie.
Poszłam otworzyć drzwi.
- Dzień dobry.
Przywiozłem śniadanie – tym razem to nie był Todd. Nawet się
cieszyłam., Nie miałam ochoty na niego patrzeć. Odebrałam
śniadanie i podziękowałam. Nakarmiłam Sisi. Usiadłam na
parapecie i rozmyślałam. Zrozumiałam jedną rzecz. Przywiązałam
się do Michaela bardziej niż chciałam, gdy Go nie było blisko,
było mi źle i smutno tak jak teraz. Sama nie wiedziałam co
powinnam teraz zrobić. Niedługo wrócę do domu i co dalej? On
zostanie tutaj. Dalsze rozmyślenia przerwało mi gwałtowne
otworzenie drzwi i wparowanie Michaela do pokoju.
- Co się stało? -
zapytał z niepokojem i podszedł do mnie. Zeszłam z parapetu.
- Nic się nie stało ..
dlaczego ..
- Dzwoniłem trzy razy i
nie odebrałaś. Myślałem, że coś Ci się stało.
- Kąpałam się i
musiałam nie usłyszeć – nagle mnie przytulił.
- A już myślałem …
Boże, ale mnie przestraszyłaś – zaskoczył mnie tym.
- Wszystko w porządku.
- Wolałem się upewnić –
powoli zaczęłam uwalniać się z jego uścisku. Zorientowałam się,
że chcę, żeby mnie przytulał. Wolałam to przerwać.
- Załatwiłeś już
wszystko?
- Tak, kurtki będą
gotowe za jakieś dwa tygodnie. Już się nie mogę doczekać.
- To super, a badania?
- Wszystko dobrze się
goi.
- To dobrze … chodźmy
już jeść.
- Jednak zaczekałaś na
mnie – usiedliśmy do stołu. Nie odzywałam się. Zjadłam i
podeszłam do okna. Nie wiedziałam co zrobić. Nie chciałam Go
stracić – Wszystko w porządku? - poczułam dotyk na ramieniu.
- Tak … sama nie wiem.
- Źle się czujesz?
- Nie … muszę wszystko
sobie przemyśleć.
- Rozumiem … chcesz
zostać sama?
- Nie .. możesz zostać.
- Ok – telefon zadzwonił
– Tak? …... O cześć Marlon … U mnie? Duże zmiany ….. To
nie jest temat na telefon ….... Kiedy zamierzasz nas odwiedzić?
….. Dopiero w przyszłym roku? ….. Ustatkowałeś się w końcu?
….. Żartujesz? To świetnie, a mama wie? ….. Nic z tego. Sam jej
powiedz ….. Zadzwoń jeszcze …. Cześć – Marlon, nienawidziłam
tego imienia i znowu wywołało wspomnienia – To był mój brat.
- Aha.
- Dwa lata temu wyjechał
do Meksyku i od tego czasu się nie widzieliśmy. Właśnie się
dowiedziałem, że się ożenił.
- I was nie zaprosił?
- Wziął cichy ślub ..
nawet mama nic jeszcze nie wie.
- Zgaduje, że nie będzie
zadowolona.
- Oj nie będzie, ale może
ucieszy ją fakt, że w końcu się ustatkował i nie będzie
zmieniał stale dziewczyn.
- Czyli, taki casanowa?
- Można tak Go nazwać –
zaśmiał się – Miałem Ci nie przeszkadzać.
- W porządku – ktoś
zapukał do drzwi. Michael poszedł otworzyć.
- Mama? - zdziwił się.
Wpuścił ją do środka.
- Dzwonił do Ciebie
Marlon? - zapytała prosto z mostu.
- Przed chwilą … już
wiesz?
- Tak … powinnam się
cieszyć, ale jestem w szoku.
- Najważniejsze, że jest
szczęśliwy.
- Myślisz, że na długo?
- Miejmy nadzieję.
- Dzień dobry –
powiedziałam. Dopiero mnie zauważyła.
- O Rose nie zauważyłam
Cię, przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
- To nie moja sprawa, ale
co tutaj robisz?
- Miałam małe kłopoty i
Michael mi pomógł – spojrzała na syna.
- Cały Michael, ale nie
najlepiej wyglądasz – podeszła bliżej.
- Wiem, ale już jest
lepiej.
- Mamo?
- Tak?
- Wiesz może z kim się
spotyka Janet?
- Mówiła, że ma kogoś
i bardzo się kochają.
- Tak jak ostatnio.
- Może teraz trafiła na
porządnego chłopaka. Nie możesz od razu wszystkich skreślać.
- Nie chcę, żeby znowu
miała złamane serce.
- Wiem, że się o nią
troszczysz. Wiesz Rose, gdy byli młodsi to zachowywali się jak
bliźniacy. Wszystko robili razem, oglądali te same filmy. Nie było
takiej rzeczy, która by ich dzieliła.
- To dobrze, że mogli na
siebie liczyć.
- Janet cały czas na mnie
może liczyć.
- Ty na nią też …
uwierz mi – nawet nie chcę pomyśleć co by nam zrobił, gdyby się
dowiedział co planujemy.
- Będę się zbierała.
Michael obiecaj mi jedno.
- Co takiego?
- Nie weźmiesz cichego
ślubu.
- Mamo o to możesz być
spokojna. Najpierw muszę mieć dziewczynę, żeby myśleć o takich
rzeczach – powiedziała mu coś na ucho. Zarumienił się.
- Do zobaczenia, Rose.
- Do widzenia – wyszła.
Byłam strasznie ciekawa co mu takiego powiedziała, ale postanowiłam
nie wypytywać Go – Dzisiaj też planujesz spacer?
- Oczywiście i pojedziemy
od razu na plażę.
- Ok.
- Tak po prostu ''ok''?
Bez żadnych marudzeń?
- Mogę jeszcze zmienić
zdanie.
- Już się zamykam.
- Mocno Cię ugryzła?
- Trochę bolało.
- Już niedługo.
- Co masz na myśli?
- Już niedługo się od
nas uwolnisz i się wyśpisz.
- Przy was też się
wysypiam.
- Ale nie ma to jak samemu
spać. Możesz rozwalić się na całym łóżku.
- E tam.
- Możemy usiąść? Chcę
porozmawiać.
- Pewnie – usiedliśmy
na kanapie.
- Niedługo będę musiała
wrócić do domu i moi rodzice będą się mnie pytali co z nami …
co mam im odpowiedzieć?
- Prawdę.
- Czyli?
- No, że nie pasujemy do
siebie i takie tam.
- A to będzie zgodnie z
prawdą?
- Rose …. o czym ty
mówisz? - wzięłam głęboki oddech.
- Przemyślałam wszystko
i …. jeżeli nadal chcesz to …. możemy spróbować.
- Znowu ze mnie żartujesz.
- Nie tym razem …. mówię
poważnie.
- Naprawdę?
- Jeżeli nie chcesz …
- Oczywiście, że chcę –
przytulił mnie – Nie masz pojęcia jak długo na to czekałem –
odwzajemniłam uścisk. Tak naprawdę nie byłam gotowa na
jakikolwiek związek, ale zrobiłam to bo się bałam, że Go stracę,
że znajdzie sobie dziewczynę i zapomni o mnie, a ja Go
potrzebowałam. Patrzył się na mnie i po chwili jego twarz zaczęła
się zbliżać do mojej. Położyłam mu palec na ustach.
- Nie spieszmy się,
dobrze?
- Jak sobie życzysz –
widziałam, że był zawiedziony – Ale … dlaczego teraz? Po tych
wszystkich wydarzeniach?
- Potrzebowałam czasu ….
zrobiłeś dla mnie tak wiele … opiekowałeś się mną choć wcale
nie musiałeś.
- Więc ….. to jest
wdzięczność? - jego wyraz twarzy się zmienił.
- Nie … źle mnie
zrozumiałeś … jestem Ci wdzięczna, ale nie dlatego dałam Ci
szansę.
- Na pewno? Bo jeżeli ..
- Na pewno .. zrozumiałam,
że jesteś inny niż reszta chłopaków. Wierzysz mi?
- Sam nie wiem … to jest
dziwne. Najpierw mnie nienawidzisz, potem coraz bardziej się do mnie
otwierasz, a teraz …. nie rozumiem tego – wstał i podszedł do
okna.
- Czego nie rozumiesz, że
chcę dać Ci szansę? Przecież od początku tego chciałeś –
podeszłam do niego.
- No właśnie … ja
chciałem, a czego ty chcesz? Nie jestem egoistą .. nie będę Cię
na siłę zmuszał, żebyś ze mną była albo robiła to tylko dla
mnie.
- Rozumiem …. już nie
chcesz – odwróciłam się.
- To nie tak.
- Daj spokój …. zamiast
się cieszyć to ty szukasz jakiegoś spisku, który wymyśliłam –
odwrócił mnie do siebie.
- Bardzo się cieszę, ale
muszę wiedzieć, że ty też tego chcesz … inaczej to nie ma sensu
– wziął moją twarz w swoje dłonie.
- Chcę – ponownie mnie
przytulił, a ja się wtuliłam w jego klatkę piersiową. Nie byłam
przekonana czego chcę. Teraz zaczęłam żałować, że dałam mu
szansę. Wiedziałam, że to nie będzie normalny związek i mogę mu
złamać serce, ale słowa zostały już wypowiedziane i nie było
odwrotu.
- Zrobię wszystko, żebyś
była szczęśliwa – nic nie odpowiedziałam. Co ja najlepszego
zrobiłam? On już się przywiązywał. Odsunęłam się od niego.
- Muszę zadzwonić do
Sally.
- Dobrze … nie będę
przeszkadzał. Pójdę z Sisi na balkon – tak też zrobił.
Wykręciłam numer do Sally i czekałam, aż odbierze.
- Halo?
- Cześć to ja.
- O, a co to za święto,
że postanowiłaś się odezwać?
- Daj spokój. Wiesz, że
nie mogłam.
- I tylko dlatego Ci
wybaczam, a co tam u was?
- Nic nowego – nie
mogłam jej powiedzieć prawdę – Dzwonię, żeby Cię przeprosić.
Jak ostatnio byłaś, nie byłam zbyt miła, przepraszam.
- Nic się nie stało.
Wiem, że nie byłaś do końca sobą, a teraz lepiej się czujesz?
- Tak .. już jest
wszystko dobrze. Niedługo wrócę do domu.
- Jesteś już gotowa na
powrót do domu?
- Chyba tak, a
przynajmniej muszę spróbować … złapali ich.
- Dobra wiadomość, a jak
z …. tobą i Michaelem?
- A jak ma być? Jesteśmy
przyjaciółmi.
- Tylko? Eee myślałam,
że wspólny pobyt coś zmieni.
- Sally …. nie jestem
gotowa na tak poważny krok – spojrzałam się w stronę Michaela.
Trzymał Sisi na rękach i coś do niej mówił, uśmiechając się
przy tym.
- Obyś nie za późno
zrozumiała.
- O czym mówisz?
- Dobrze wiesz – nastała
chwila ciszy.
- Muszę kończyć … pa
– rozłączyłam się. Był zbyt zajęty, żeby zauważyć, że już
skończyłam rozmowę. Nie przeszkadzało mi to. Chciałam pobyć
trochę sama. On liczy się ze mną, a ja? Od kiedy jestem taką
cholerną egoistką, która myśli tylko o sobie? Co się ze mną
zrobiło? Nie chciałam, żeby cierpiał. Nie zasługiwał na to, ale
wiedziałam, że przeze mnie będzie.
- Możemy już wejść? -
wychylił głowę zza drzwi balkonowych.
- Tak.
- Ale zimno – postawił
Sisi na podłogę – Powiedziałaś jej?
- Powiem jak będę w
domu.
- Aha …. może mi się
tylko wydaje, ale mam wrażenie jakbyś się nie cieszyła … wręcz
przeciwnie.
- Wydaje Ci się … muszę
się tylko przyzwyczaić.
- Niech będzie, że Ci
wierzę.
Już nie wracaliśmy do
tego tematu. Na obiad nie miałam ochoty i nie napierał, żebym
zjadła. On też mało zjadł. Potem powiedział, że ma wenę i musi
natychmiast przelać to na papier. Nie przeszkadzałam mu. Późno w
nocy, pojechaliśmy na plażę.
- Tym razem ja ją będę
prowadził – bez protestów oddałam mu smycz. Objął mnie
ramieniem i tak szliśmy przez plażę. Sisi była grzeczna.
Chodziliśmy już pół godziny i zrobiło mi się zimniej. Zauważył
to – Zimno Ci?
- Trochę.
- Czemu nie mówisz?
Wracamy – zawróciliśmy. Szłam zamyślona i nawet nie zauważyłam,
a już siedziałam w samochodzie. To dziwne, ale stałam się
nieśmiała, a parę godzin wcześniej zachowywałam się normalnie.
Pierwsza wzięłam prysznic i podeszłam do szafy poukładać swoje
ubrania. Był niezły bałagan. Gdy już kończyłam układać, z
łazienki wyszedł Michael. Przeszedł obok mnie. Do moich nozdrzy
dotarł zapach jego żelu pod prysznic, aż zakręciło mi się w
głowie, ale nie zauważył, na całe szczęście. Ogarnęło mnie
dziwne uczucie. Do głowy przychodziły dziwne myśli. Nie mogłam
się ich pozbyć. Szybko ułożyłam ostatnie dwie rzeczy i poszłam
się położyć. Po paru minutach zrobił to samo. Leżałam do niego
plecami, ale czułam, że się wiercił. Ja też nie mogłam zasnąć
– Śpisz? - zapytał.
- Nie mogę.
- Ja też ….. Rose?
- Tak?
- Mogę …. mogę się do
Ciebie przytulić? - musiałam coś odpowiedzieć i wybrałam to co
na początku przyszło mi do głowy.
- Tak – delikatnie się
przysunął. Poczułam jego tors na swoich plecach. Nie wiedział co
zrobić z ręką, więc po prostu położył mi na talii. Minęło
dosłownie parę minut, a On zasnął. Czułam się trochę
niekomfortowo. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale czułam
przyjemne mrowienie w brzuchu. Po chwili i ja udałam się do krainy
snów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)