sobota, 4 lutego 2017

Bad Girl 69 Part 1

Witajcie.
Przepraszam za długą nieobecność, ale nie byłam w stanie pisać. Na dodatek nie dawno zmarła mi bardzo bliska osoba. Piszę to po to abyście mnie zrozumieli i byli cierplwi, bo nie porzuciłam bloga i tego nie zrobię. Jeżeli nadal mam dla kogo pisać, to będę pisała. Nie obiecuje cotygodniowych notek, wiec zaglądajcie co jakiś czas. Będę pisała, gdy tylko będę mogła. To chyba tyle. Zapraszam do czytania.

*****

Tak bardzo nie chciałam aby wyjeżdżał, ale wiedziałam, że i tak to nastąpi. Spędzaliśmy każdy dzień wspólnie, a ja już za nim tęskniłam. Frank się denerwował tym, że zamiast jeździć do pracy to spędza czas ze mną. Wiele razy słyszałam jak się kłócili przez telefon, ale Mike był nieugięty. Cieszyłam się z tego, ale wcale tego od niego nie wymagałam. Jednak dziś kazałam mu definitywnie jechać i tyle.
- Ale ja wolę zostać z Tobą .. z Wami – pogłaskał mnie po brzuszku. Bardzo często to robił.
- Hehe cieszę się, ale masz też inne obowiązki. Wiesz o tym przecież.
- A co jeśli nie będę mógł się skupić na pracy?
- A to niby dlaczego?
- Jak myślisz?
- Oj Ty Misiu mój – pocałowałam Go w czoło – To weź przynajmniej pojedź i wyjaśnij wszystko z Frankiem. Wiesz, że Ci nie odpuści.
- Eh .. no wiem właśnie i wkurza mnie to. Dlaczego nie widzi tego, że jestem szczęśliwy jak nigdy.
- Więc mu to powiedź – spojrzał na mnie – Serio mówię. Powiedź mu, że zostaniesz tatą. Jeżeli jest w porządku to Ci pogratuluje, a jeżeli nie to skończony palant z niego.
- Hehe jak zawsze bezpośrednia.
- Ale lubisz to.
- No ba – dał mi buziaka – No dobrze pojadę, ale za godzinę wrócę i ..
- I co?
- I weźmiemy kąpiel – zagryzł wargę.
- Mmm brzmi bardzo kusząco – przyciągnęłam Go do siebie i namiętnie pocałowałam.
- A Ty jesteś bardzo kusząca, ale chyba słyszałem jak mama Cie wołała.
- Tak? No dobrze. Tylko mi nie uciekaj jeszcze – wstałam, bo sobie leżeliśmy na łóżku. Zeszłam na dół do mamy – Mamo? Chciała coś?
- Tak. Ojciec Cie wołał.
- Uuu już się boję – poszłam do jego gabinetu – Wołałeś mnie?
- Tak. Zamknij drzwi i siadaj – nie lubiłam, gdy był taki poważny. Nie wróżyło to najlepiej. Wykonałam polecenia i usiadłam – To prawda, że jesteś … w ciąży?
- Tak – uśmiechnęłam się – Jeżeli chciałeś nam pogratulować …
- Pogratulować? Czego? Zresztą nieważne. Posłuchaj. Wpadliście .. ok .. zdarza się, ale zawsze jest wyjście z takiej sytuacji – coraz mniej mi się ta rozmowa podobała.
- Co .. co masz na myśli? - chyba jednak nie chciałam wiedzieć i miałam rację.
- Znam pewnego lekarza …
- Nawet nie kończ! - wstałam wściekła – Jak śmiesz?! Jak śmiesz proponować mi coś takiego?! I Ty się masz za mojego ojca?! Nienawidzę Cie! - rozpłakałam się i wybiegłam z pomieszczenia. Minęłam mamę.
- Co się stało? - zatrzymała mnie – Co znowu zrobił?
- Nie uwierzysz co On chciał, żebym zrobiła! – mówiłam przez łzy.
- Proszę uspokój się i powiedź.
- Chciał, żebym poszła do lekarza i .. - bardziej się rozpłakałam i przytuliłam do niej.
- Nie wierzę .. jak On mógł … Boże co się dzieje z tym człowiekiem.
- Mamo ja już dłużej tego nie wytrzymam.
- Co masz na myśli?
- Muszę się wyprowadzić i to jeszcze dzisiaj. Przepraszam – puściłam ją i pobiegłam do swojego pokoju. Od razu podeszłam do szafy i zaczęłam wyciągać wszystkie ciuchy.
- Rose? Co Ty robisz? - nie słuchałam Go i dalej wyciągałam rzeczy – Słyszysz mnie? - podszedł – Odpowiesz mi?
- Wyprowadzam się.
- Co? Gdzie?
- Jak to gdzie? - spojrzałam na niego – Chciałeś, żebym z Tobą zamieszkała. A może już nie chcesz?! Znudziłam Ci się?!
- Co Ty wygadujesz? Przecież wiesz, że chce. Kochanie … - przytulił mnie. Wtuliłam się w niego i na nowo rozpłakałam – Wiesz, że Cie kocham najbardziej na świecie i obiecuje, że będziemy razem mieszkać, ale musimy najpierw obejrzeć te domy.
- Więc jedźmy teraz.
- Teraz?
- Tak. Na co czekać.
- Skarbie powiedź mi co się stało?
- Nie mogę – puściłam Go i podeszłam go okna, ale po chwili poczułam, że przytulił się do moich pleców.
- Będziemy stać tu tak długo aż mi nie powiesz. Więc jak będzie? - odwróciłam się do niego i spojrzałam w oczy.
- Chciał abym … zabiła nasze maleństwo .. nigdy mu tego nie wybaczę – zobaczyłam jak zacisnął zęby.
- A ja jego zabiję! - chciał już pójść, ale na szczęście trzymałam Go.
- Nie. Nie warto. Dlatego chce jak najszybciej się stąd wyprowadzić .. rozumiesz? Nie chce słuchać o kolejnym nowym jego pomyślę.
- Posłuchaj mnie teraz – wziął w łapki moją twarz i oparł czoło o moje - Ogarniesz się i pojedziemy obejrzeć te domy. Wybierzemy któryś, urządzimy i tam zamieszkamy. Gdy wrócę z trasy pobierzemy się, a potem będziemy czekać na narodziny naszego maleństwa – patrzyłam mu w oczy.
- Obiecujesz, że tak będzie?
- Przysięgam. I już nikt nie będzie nami decydował. Zwłaszcza On.
- Kocham Cie.
- Ja Ciebie bardziej – pocałował mnie czule – A teraz leć przemyć twarz i jedziemy – chwilę patrzyłam mu w oczy i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Było mi jeszcze smutno przez słowa ojca, ale pocieszałam się tym, że za chwilę jedziemy oglądać część naszej wspólnej przyszłości.
- Możemy jechać – zeszliśmy oboje na dół spotykając moją mamę.
- Powiedź, że żartowałaś .. że się nie wyprowadzisz.
- Przykro mi mamo. Ja mam Go szczerze dość. Do niego nic nie dociera.
- Michael weź na nią jakoś wpłyń, żeby tego nie robiła – zeszkliły jej się już oczy.
- Jestem tego samego zdania co Rose. Oświadczyłem się jej i na będziemy mieli dziecko, a pani mąż nadal mnie nienawidzi. Nie mam pojęcia co jeszcze mógłbym zrobić. Najlepiej będzie jak wspólnie zamieszkamy. Pani zawsze będzie mile widziana.
- Boże .. dzieci .. - rozpłakała się – Rose mam tylko Ciebie. Wiem, że chcesz ułożyć sobie życie, ale …
- Przecież nie wyprowadzam się dzisiaj – podeszłam do niej i przytuliłam – Miałam nadzieje, że ojciec się zmieni, ale widzisz co robi. Jak mamy tu mieszkać. Póki co jedziemy obejrzeć domy i wybrać jakiś – szkoda mi było mamy. Nie była niczemu winna. Ale nie mogłam dłużej tak mieszkać. Zwłaszcza teraz, gdy nie mogę się denerwować. Może kiedyś powróci dawny ojciec. Chciałabym.

*****

Jeździliśmy od domu do domu razem z agentem. W końcu udało nam się wybrać ten jedyny. Wymagał małego remontu. A tak naprawdę to Mike chciał, żeby wszystko było odświeżone. Z początku nawet chciał wybudować nam dom, ale oboje stwierdziliśmy, że to by za długo trwało. Od razu pojechaliśmy wybrać całe nowe umeblowanie. Najdłużej wybieraliśmy meble do pokoiku naszego maleństwa. Widziałam taką radość w jego oczach, gdy oglądał te wszystkie rzeczy jak chyba jeszcze nigdy.
- Hehe ale Mike .. - przyglądałam się co robi.
- Coś nie tak?
- Nie sądzisz, że to zbyt wcześnie oglądać śpioszki? Nawet nie wiemy co się urodzi.
- Wiem, ale zobacz jakie one są słodkie i malutki. A te buciki. Jezu .. aż trudno uwierzyć, że to będzie takie małe.
- I na całe szczęście małe, bo nie jestem słonicą.
- Oj tam. Wiesz, że będę przy Tobie.
- Toś mnie pocieszył. Hmm może byś urodził za mnie? Wtedy byłbyś najlepszym narzeczonym na świecie – wyszczerzyłam się.
- Yyy wiesz, że ja dla Ciebie wszystko, ale nie chce Cie pozbawiać tego.
- Dobrze dobrze każda wymówka dobra. Ależ z was słaba płeć – droczyłam się z nim i też zaczęłam oglądać ubranka.
- Słaba płeć? A chcesz się przekonać? - złapał mnie w pasie od tyłu.
- Wariacie – zaśmiałam się – Ludzie patrzą. Zachowuj się.
- Ja się zawsze zachowuję – cmoknął mnie w szyję.
- Właśnie widzę. Masz szczęście, że nikt nie wie kim jesteś.
- A co? Boisz się konkurencji?
- Pff chciałbyś.
Jednak kupiliśmy jedne śpioszki i buciki. Mike nie dał za wygraną. Ale tak naprawdę nie miałam nic przeciwko.
Byłam padnięta po całym dniu byciu na nogach. Misiek musiał pojechać załatwić jeszcze kilka spraw. Rodzice pojechali na zakupy, a ja zostałam sama. Przyda mi się chwila spokoju. Zrobiłam sobie kolacje i włączyłam telewizję. Akurat zaczynały się wiadomości. Nagle zobaczyłam znajomą twarz w wiadomościach. Myślałam, że źle widzę. To był On. Poznałabym Go wszędzie. Nie mogłam uwierzyć, że uciekł. Wiedziałam, że będzie chciał dokończyć, to co zaczął. Wyłączyłam TV, szybko podbiegłam do drzwi i zamknęłam je porządnie. Pogasiłam wszystkie światła i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i skuliłam się w rogu pokoju. Bałam się, że za chwilę Go zobaczę znowu, więc wolałam siedzieć po ciemku. Chciałam zadzwonić do Michaela, ale zorientowałam się, że zostawiłam telefon na dole – Cholera! - nawet nie było mowy, żebym tam wróciła. Nie wiem ile tak siedziałam, ale po pewnym czasie zaczęło mnie mulić i zasnęłam.

*****

Podjechałem pod dom Rose akurat razem z jej rodzicami. Wysiadłem i podszedłem do nich. Zobaczyłem, że w całym domu jest ciemno. Zdziwiło mnie to.
- Może pomóc w zakupach?
- Obejdzie się – odpowiedział wiadomo kto. Pani Baker wywróciła tylko oczami.
- Nie zwracaj na niego uwagi – powiedziała do mnie – Hm Rose gdzieś wyszła?
- Właśnie sam się nad tym zastanawiam. Mówiła, że jest zmęczona i będzie w domu.
- Chodź sprawdzimy – weszliśmy do domu.
- Rose?! - nie odpowiedziała – Jej rzeczy są.
- Sprawdź w jej pokoju, a ja resztę – pobiegłem na górę. Wszedłem do jej pokoju i zapaliłem światło. Zobaczyłem jak śpi skulona w kącie – Kochanie .. - kucnąłem przy niej – Obudź się – otworzyła oczy i od razu się przytuliła – Co robisz na podłodze?
- Mike .. - rozpłakała się – Widziałam Go .. On znowu mnie skrzywdzi.
- O czym Ty mówisz?
- Oglądałam wiadomości i … - po chwili zdałem sobie sprawę, że już wie o jego ucieczce. Tego się bałem.
- Nic Ci nie zrobi .. słyszysz? W życiu na to nie pozwolę.
- A co jeśli przyjdzie, gdy będę sama?
- Ale nie będziesz sama – mocno ja do siebie przytuliłem, żeby się uspokoiła – Jestem przy Tobie i nic Ci nie grozi. Na pewno Go złapią niedługo.
- Albo i nie. Wiesz, że On mi nie daruję – spojrzała na mnie.
- Chodź tu do mnie – znowu ją przytuliłem. Znowu czułem się bezradny. Nie oszukujmy się. Wtedy jej nie obroniłem, a miałbym teraz? Ale wiem, że łatwo się nie poddam. Ten drań nie ma co nawet na to liczyć.
Rose budziła się kilka razy, wiec czuwałem prawie całą noc. Zresztą i tak nie mogłem zasnąć myśląc o nim. I pomyśleć, że nie będzie mnie przez kilka miesięcy. Nie wyobrażałem sobie tego.

*****

Właśnie wracaliśmy z przyjęcia, które urządziła Janet razem z Sally z okazji naszych zaręczyn. Przy okazji powiedzieliśmy pozostałym o naszym maleństwie. Janet aż skakała z radości, że zostanie ciocią. Już naszemu dziecku współczułam takiej szalonej ciotki. Dzięki tej imprezie zapomniałam na chwilę o tej ucieczce tego gnojka. Wyjątkowo mój ojciec zgodził się wracać z nami limuzyną. Wiadomo, że trochę popił, ale mama Go pilnowała aby nie przesadził znowu. Wszyscy wysiedliśmy pod domem.
- Hmm? Przecież zamykałam drzwi – powiedziała mama szukając kluczy w torebce. Przez chwilę nie rozumiałam o co jej chodzi, ale wszystko stało się jasne, gdy spojrzałam w stronę drzwi. Były lekko uchylone. Przełknęłam ślinę.
- Zostańcie tutaj. Pójdę sprawdzić – ojciec chciał już iść.
- Idę z panem – zaoferował się Mike. Ojciec patrzył na niego przez chwilę jak by się zastanawiał.
- Nie .. - złapałam Go za łapkę – Proszę Cie … nie idź .. mam jakieś złe przeczucia …. zadzwońmy po policje.
- Kochanie za chwilę wrócę. Sprawdzimy i tyle – dał mi buziaka. Nie chciałam, ale nie miałam wyjścia i Go puściłam. Patrzyłam cały czas za nimi aż nie zniknęli za drzwiami.
- Nie martw się – mama mnie objęła ramieniem – Nic się nie stanie.
- …. mam nadzieje .. - nie mam pojęcia ile już czekałyśmy, ale to trwało stanowczo za długo – Idę tam .. - chciałam iść, ale mama mi nie pozwoliła.
- Powiedzieli, że mamy czekać Rose. Muszą … - nie dokończyła, bo usłyszałyśmy strzał, a po chwili kolejny. Zmroziło mi krew w żyłach i poczułam zimny dreszcz na całym ciele.
- Nie! - wyrwałam się mamie i pobiegłam do domu.
- Rose! Stój! - krzyczała za mną. Wbiegłam do domu i w pierwszej chwili zobaczyłam jego. Gapił się na mnie z tym swoim cholernym uśmieszkiem. Trzymał broń. Szukałam wzrokiem Michaela, ale nigdzie Go nie widziałam. Spojrzałam w dół i … leżał .. bez jakiegokolwiek ruchu …. z raną w ramieniu i brzuchu … w kałuży krwi …