niedziela, 6 marca 2022

Bad Girl 81

 

Nie spałam już, ale bałam się otworzyć oczy, że to się okaże tylko snem. Jeżeli tak to nie chce się obudzić nigdy. Lecz poczułam, że naprawdę mnie obejmuje przez sen i trochę nadal niepewnie otworzyłam oczy. Jednak był tutaj. Słodko sobie jeszcze spał przytulony. Zawsze lubiłam patrzyć na Niego, gdy sobie spał. Znowu mogłam. Bardzo mnie to cieszyło. Nie wiem ile minęło, ale postanowiłam, że jednak już wstanę i zrobię śniadanie. Muszę przyznać, że niechętnie próbowałam się jakoś wydostać. Musiał poczuć.

- Gdzie mi już uciekasz? - otworzył oczy.

- Chciałam iść zrobić śniadanko.

- Ty mi wystarczysz – dał mi buziaka.

- Ale wiesz .. takie bardziej pożywne ..

- Za mało? Osz Ty – pocałował mnie dłużej i czule. Zaśmiałam się między pocałunkami.

- Nie mówiłam o tym, wariacie.

- Musiałbym Cię nie znać. Ale serio chce Ci się wstać, gdy jest tak przyjemnie, hm? - bardziej się wtulił – Cieplutko i w ogóle. Nie musimy się nigdzie spieszyć.

- Wiem, ale myślałam, że zgłodniałeś – na te słowa spojrzał na mnie. Zrozumiałam to – Miałeś kogoś? No wiesz .. tak na chwile?

- Nie .. nawet do łóżka .. zresztą wiesz, że nie lubię tak.

- Wiem. Ja też nikogo nie miałam właśnie – pomyślałam sobie o tym co się będzie działo, gdy już mu pozwolę. Jakoś nie mogłam się doczekać. Aż zagryzłam wargę. Na szczęście był wtulony i tego nie widział. Włożyłam palce w jego włosy i muskałam. Wiedziałam, że to lubi.

- Mmm .. tego też mi brakowało .. - zawsze się przy tym odprężał i wiedziałam, że zaraz znowu zaśnie. Czułam, że jest spięty. Oj przyda mu się masaż.

I miałam rację. Faktycznie po chwili zasnął. Miałam chwilę, żeby się zastanowić nad tym wszystkim. Gdyby nie Eric i jego kłamstwo już byśmy byli po ślubie. Teraz musimy zaczynać wszystko od nowa. Czemu nie rozpoznałam, że kłamał i dałam się nabrać. Ale nie miałam żadnych dowodów, że do niczego nie doszło. Sam się debil przyznał. Na całe szczęście. Może tak miało być? Nie wiem. Ważne, że poznał prawdę i przy okazji ja też. Teraz już będzie tylko lepiej. Wierzę w to i będę to tego dążyła.


                                                         ******


Właśnie robiłam obiad, gdy Mike postanowił, że porąbie drewno. Nie miałam nic przeciwko. Co to dla niego. Zwłaszcza teraz, gdy zaczął ćwiczyć. Nie powiedziałam mu tego, ale podobała mi się jego zmiana fizyczna. Zaczął pociągać mnie jeszcze bardziej niż wcześniej, chociaż myślałam, że to niemożliwe. Miałam ochotę na różne niegrzeczne rzeczy, ale postanowiłam jeszcze trochę z tym poczekać. Obiad się gotował, a ja stałam przy oknie w kuchni z kubkiem gorącej czekolady i patrzyłam jak rąbał kawałki drewna. Chyba czuł mój wzrok na sobie, bo się odwrócił i uśmiechnął. Usłyszałam, że dzwoni jego telefon. Spojrzałam na wyświetlacz ,,Janet''. Nie byłam pewna, czy odebrać, czy lepiej nie. Pamiętałam jaka była wściekła na mnie. Ciekawe, czy zna prawdę. Zresztą i tak mi nie uwierzy. Jednak zaryzykowałam i odebrałam.

- Halo?

- Cześć – wyczułam pewne zachwianie w głosie.

- Cześć.

- Jest Mike?

- Właśnie rąbie drewno.

- To … niech do mnie zadzwoni ..

- Janet .. poczekaj .. znasz prawdę? - chwilę milczała.

- Tak .. Sally mi powiedziała … głupio mi teraz ..

- Nie mam do Ciebie o to żalu .. sama byłam przekonana, że to zrobiłam, a Mike to Twój brat, więc normalne, że byłaś po jego stronie ..

- Tak, ale … trochę przegięłam .. mam nadzieje, że jak wrócicie, to o tym pogadamy ..

- Tak będziemy musiały.

- Powiedź mi, tylko .. jesteście znowu razem?

- Nie powiesz Josephowi? Ani nikomu?

- Wiesz, że nie.

- Tak .. jesteśmy razem. Chyba nie mogło być inaczej. Nasze uczucia do siebie nigdy nie wygasły.

- Tak właśnie myślałam, że się cieszę. Znowu będzie taki jak kiedyś. Kiedy wracacie?

- Na razie nie planujemy. Pewnie da Ci znać.

- No dobrze. Niech zadzwoni jak będzie miał czas.

- Przekaże mu.

Po chwili się z nią pożegnałam. To była dość dziwna rozmowa. Chyba obie czułyśmy pewien dystans do siebie. Przez telefon nie da się pogodzić i wrócić do tego co było wcześniej. Dobrze, że przynajmniej zna prawdę.

Otworzyłam drzwi i oparłam się o futrynę.

- A gdzie Ty masz kurtkę?

- Zgrzałem się – zrobił kolejny zamach.

- Domyślam się, ale się przeziębisz dzięki temu. Wiesz o tym.

- Oj nic mi nie będzie, mamo – spojrzał z szerokim uśmiechem.

- Ależ zabawne – przekręciłam oczami – Żeby później nie było, że nie mówiłam.

- Nie dam Ci tej satysfakcji – cały czas się tak uśmiechał. Wróciłam do środka i zamknęłam drzwi. Jak zwykle uparty. Akurat to się w nim nie zmieniło. Ale ja też taka byłam od zawsze. Wstawiłam wodę na herbatę, żeby wypił jak wróci. Może nie zachoruje. Akurat zaparzałam herbatę, gdy usłyszałam, że wrócił.

- Już porąbałem wszystko. Co robisz? - wszedł do kuchni.

- Herbatę, żebyś się rozgrzał – podałam mu kubek.

- Wolałbym się rozgrzać w inny sposób – wziął kubek i dał mi buziaka.

- Najpierw musisz zasłużyć – droczyłam się z nim.

- No wiesz? Jeszcze bardziej?

- A myślisz, że wystarczy porąbać drewno? - napiłam się swojej i patrzyłam na niego oparta tyłkiem o blat.

- Hm może dlatego, że mnie kochasz? Że też masz na mnie ochotę? Że tęskniłaś za mną tak samo jak ja za Tobą?

- Nie rób tego … nie wykorzystuj mojej słabości do Ciebie ..

- Po prostu .. nie wiem jak to powiedzieć, żeby źle nie zabrzmiało .. - odstawiłam kubek i podeszłam do niego.

- Wiem skarbie .. oboje tęsknimy .. masz rację .. ale poczekajmy jeszcze trochę … aż się wszystko ułoży i będziemy pewni ..

- Ale ja jestem pewny, że chce być z Tobą już zawsze i na zawsze.

- I ja też chce, ale tak czuję, że lepiej będziemy jak jeszcze się wstrzymamy.

- I tak wiemy czego się spodziewać po sobie w tej kwestii, ale dobrze .. ehh .. poczekam ile chcesz – dałam mu buziaka.

- Dziękuję. Kocham Cię.

- Ja Ciebie też, skarbie. Przebiorę się i pojedziemy w końcu na świąteczne zakupy.

- I weź koniecznie prysznic.

- To było bardzo miłe – zaśmiał się i poszedł do łazienki. Nie moja wina, że się spocił. Co innego w innej sytuacji, gdyby się spocił … Oj Ty cholerniku jeden. Wyrwałam się z zamyślenia, bo usłyszałam jak by coś kipiało. Odwróciłam się. Cholera! Zapomniałam o ziemniakach, że się gotują. Zdążyłam odsłonić zanim całkiem zalało kuchenkę. Akurat zdążyłam nałożyć na talerze obiad, gdy wyszedł z łazienki – Mmm co tak pachnie?

- Obiadek. Idź się ubrać i chodź jeść – poszedł do sypialni się ubrać. Usiadłam i postanowiłam na niego poczekać z jedzeniem. Przyszedł już ubrany, zjedliśmy i pojechaliśmy do sklepu.

- Wiesz już jakie prezenty chcesz kupić?

- Szczerze? Ani trochę. Rodzice mają wszystko więc ciężko coś wybrać, a Sally … może jakąś biżuterię? Kolczyki? Co myślisz?

- Widziałem, że lubi kolczyki. Cały czas jakieś nosi więc to dobry pomysł. Hm a dla mnie co kupisz? - spojrzałam na niego.

- Ty kochanie już dostałeś swój prezent. To, że jesteśmy znowu razem.

- Też prawda, ale wiesz może jakiś dodatkowy? Wcale nie obraziłbym się, gdybym dostał dodatkowy przed świętami – a to cwaniak. Dobrze wiedziałam co ma na myśli. Uważnie na niego popatrzyłam.

- Zastanowię się. A Ty? Masz dla mnie?

- Owszem mam i mam nadzieje, że Ci się spodoba.

- Co takiego?

- Zobaczysz. I nie nie uda Ci się nic ode mnie wyciągnąć.

- Ale jesteś – udałam obrażoną i spojrzałam w boczną szybę.

- Coś wyjątkowego – spojrzałam na niego – Zaufaj mi.

- Zawsze ufałam. Nawet jeżeli wyglądało inaczej. Wiesz czego żałuje najbardziej? - spojrzał – Że wtedy się wyprowadziłam po stracie dziecka. Nie wzięłam pod uwagę, że też cierpiałeś ..

- To prawda … - widziałam, że nadal to był ciężki temat dla niego – Ale nie mogłem tego pokazać … musiałem stwarzać pozory, żeby Cie wspierać ..

- W pracy przynajmniej nie myślałeś o tym ..

- Szczerze? Bardzo często zamiast do pracy jeździłem na cmentarz – byłam w szoku.

- Co? Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?

- Eh .. nie mogłem .. nie chciałem Cię jeszcze bardziej dobijać … a ja … musiałem tam jeździć … nie byłem przy Tobie, gdy byłaś w ciąży .. chociaż w taki sposób chciałem w jakimś stopniu nadrobić, żeby z nim pobyć … - patrzyłam cały czas na Niego. Pogłaskałam Go po policzku.

- Gdybym wiedziała … skarbie … jeszcze będziemy mieć dzieci – spojrzał – Hehe jeszcze nie teraz, ale będziemy mieć i będziemy szczęśliwą rodziną – zaparkował już.

- Owszem będziemy .. - przybliżył się i mnie pocałował – Kocham Cię najbardziej na świecie.

- Ja Ciebie też kochanie. A teraz chodźmy na zakupy.

Wysiedliśmy i poszliśmy do marketu kupić najpierw spożywkę. Ludzi był pełno, ale to już normalne na dwa dni przed świętami. Dobrze, że wcześniej zrobiłam listę co będziemy potrzebować. Mieliśmy spędzić święta w piątkę, ale jednak chciałam, żeby niczego nie brakowało. Właśnie sprawdzałam w wózku, czy wzięłam wszystko.

- Chyba już wszystko jest.

- Na pewno? Żeby potem nie było.

- Tak raczej wszystko jest.

- Hm bierzemy wino już na święta?

- O właśnie. Dobrze, że pamiętałeś. Rodzice nie wyobrażają sobie świąt bez wina. To chodź – poszliśmy na dział alkoholi i patrzyliśmy jakie wybrać.

- Weźmiemy kilka w razie czego – sam wybrał w sumie bo ja nie byłam zdecydowana. Poszliśmy już do kasy. Mimo wszystkich otwartych kas, w każdej była ogromna kolejka – To już wiemy gdzie spędzimy święta.

- Oj nie marudź – patrzyłam na Niego oparta plecami o wózek. Też na mnie patrzył.

- W sumie znam sposób aby szybciej minął ten czas ..

- Tak? A jaki? - objął mnie w pasie i zniżał się przybliżając twarz do mojej. Patrzyłam na Niego uważnie. Pocałował mnie, a ja nie miałam nic przeciwko i odwzajemniałam. Założyłam mu łapki szyję. Wiedziałam, że ludzie się gapią, ale szczerze? Miałam to gdzieś. Liczyła się tylko ta chwila.

- Ależ ja za Tobą tęsknię – patrzył mi w oczy, gdy to mówił.

- Zdaje sobie z tego sprawę … ale wiesz co? - kazałam mu się zbliżyć – Czekanie wzbudza apetyt – powiedziałam mu na ucho zmysłowo.

- Mój apetyt i tak jest już ogromny – niby się wtulił w moją szyję, ale tak naprawdę muskał ją ustami, żeby nikt nie widział.

- Jesteś okropny – zaśmiałam się.

Faktycznie. Kolejka jakoś szybko minęła. Nawet nie zauważyliśmy kiedy. Zapłaciliśmy, a raczej Mike zapłacił, bo nie chciał słyszeć odmowy i pojechaliśmy kupić prezenty dla wszystkich.