P.S. Mam do was prośbę. Jeżeli dodajecie komentarze jako anonimowi to chociaż podpisujcie się pod komentarzami.
***************************************
Nareszcie nadszedł ten dzień. Dzień
wolności. Dzisiaj wychodziłem do domu. Chodziłem już normalnie,
ale lekarz kazał mi uważać na siebie. Musiałem poczekać jeszcze
na wypis i w tym czasie się spakowałem. Janet miała po mnie
przyjechać. Ostatnio stale się gdzieś spieszyła. Już spakowany
czekałem na lekarza i Janet. Rose przychodziła do mnie codziennie,
ale dzisiaj tego nie zrobiła. Nie przyszła bo powiedziałem, że
już wychodzę i to ja do niej pojadę. Wydawało mi się, że jest z
nią coraz lepiej albo po prostu się kryła, żeby mnie nie martwić.
Tamtego wieczora, gdy została u mnie na noc, myślała, że spałem,
gdy do mnie mówiła, ale ja wszystko doskonale słyszałem.
Cieszyłem się, że zależy jej na mnie, ale to nie był jeszcze
odpowiedni moment. Mogłoby być tak pięknie, gdyby nie tamto
zdarzenie, ale miałem nadzieję, że wszystko się ułoży.
- No Panie Jackson doczekał się Pan
tego dnia.
- W końcu.
- Oto Pana wypis. Widzimy się za
tydzień na kontroli i proszę nie wdawać się w bójki.
- Może Pan być spokojny i dziękuje
za opiekę.
- To moja praca. Nie zatrzymuje już
Pana. Do widzenia.
- Do widzenia – Janet minęła się z
lekarzem w drzwiach.
- No to jestem. Chodźmy już stąd.
- Jestem jak najbardziej za – wziąłem
swoją walizkę i szliśmy do windy.
- Pomóc Ci?
- Bez przesady. Nie jest ciężkie –
wsiedliśmy do samochodu.
- To gdzie Cię zawieść?
- Do domu.
- Myślałam, że do Rose –
uśmiechała się pod nosem.
- Najpierw się odświeżę – po
chwili zaczęła chichotać – Co Ci tak wesoło?
- Nie ważne.
- No powiedź to może i ja się
pośmieje – spojrzała się na mnie.
- Wątpię, ale powinieneś się
domyślać – zmarszczyłem czoło.
- Nie mam ochoty na zgadywanki.
- Na kilometr widać, że się w niej
zakochałeś po uszy – znowu zaczęła się śmiać.
- Nie prawda – zaprzeczyłem.
- Braciszku powiedź mi jak długo się
znamy?
- Yyy z 17 lat?
- Prawie bo urodziny mam dopiero w
maju. Więc wiem o tobie wszystko. Nic przede mną nie ukryjesz.
Jestem gorsza od dziennikarzy.
- To prawda.
- To nie wciskaj mi kitu – cały czas
się uśmiechała, ale ja byłem poważny. Nie widziałem w tym nic
śmiesznego. Na dodatek nie umiałem się odkochać. Cały czas o
niej myślałem. W końcu przestała się uśmiechać i popatrzyła
na mnie – Michael?
- Co?
- To ja bym chciała wiedzieć.
- Tak .. kocham ją! To chciałaś
usłyszeć?!
- Przepraszam Pana bardzo, że
uraziłam.
- Po prostu … Ona nie wie, że ją
kocham i jest mi z tym ciężko.
- Jak dzieci. Powiedź jej.
- Nie mogę.
- Niby czemu?
- Nie mogę Ci powiedzieć. Możemy
zakończyć ten temat?
- Jak zawsze uparty – już więcej
nie rozmawialiśmy. Dojechaliśmy pod dom. Od wejścia przywitała
mnie mama. Nareszcie się uśmiechała. Poszedłem do siebie i
skierowałem się do łazienki. Właśnie przygotowywałem czyste
ubrania, gdy usłyszałem głos mamy. Za kimś krzyczała i po chwili
dowiedziałem się za kim. Do pokoju wszedł Joseph.
- Czego chcesz? - zapytałem. Mama
stała w drzwiach i patrzyła.
- Chciałem zobaczyć jak się czujesz.
- Doprawdy wzrusza mnie twoja troska.
- Co w tym dziwnego? Jestem twoim
ojcem.
- Hehe a to dobre. Mamo słyszysz co On
wygaduje? Nie mów, że po tylu latach odnalazłeś instynkt ojcowski
bo i tak nie uwierzę. Po co tu tak naprawdę przyszedłeś?
- Ludzie się zmieniają.
- Ale nie tacy jak ty – zacisnąłem
zęby – Masz kolejną dla mnie laskę i interes?
- Przecież już masz.
- No proszę to już wiem skąd ta
troska o mnie. Niestety Cię zasmucę. Rose i ja jesteśmy
przyjaciółmi.
- Nie wyprzedzaj faktów. To może ja z
nią porozmawiam, co?
- Masz się do niej nie zbliżać.
- Nie możesz mi zabronić.
A może mam powiedzieć jej ojcu co zamierzałeś na początku
zrobić?
- To był tylko i wyłącznie twój
plan!
- Ale nie specjalnie protestowałeś.
Nie mogę doczekać się jego miny, gdy się dowie, że chciałeś ją
wykorzystać dla kasy – wiedziałem, że coś kombinuje bo zaczął
mnie szantażować.
- To nieprawda.
- Przemyśl to – wyszedł. Mama
jeszcze została. Stałem w tym samym miejscu i się zastanawiałem.
- Nie zwracaj na niego uwagi –
podeszła do mnie mama.
- Nie mamo. Już tak dłużej nie
wytrzymam – schowałem kilka dodatkowych rzeczy do walizki.
- Co robisz?
- Wyprowadzam się. Przynajmniej na
jakiś czas.
- Gdzie?
- Do hotelu.
- Nie musisz tego robić.
- Muszę – przytuliłem ją – Nie
martw się o mnie. Pójdę do Janet – powiedziałem Janet, że się
wyprowadzam. Prosiła mnie, żebym tego nie robił, ale postanowiłem.
Zameldowałem się w hotelu i pojechałem windą do swojego pokoju.
Rozpakowałem się i wziąłem prysznic. Nareszcie spokój. Nie
chciałem, aby ojciec Rose dowiedział się o tym wszystkim, a
przynajmniej nie w taki sposób i od Josepha. Miałem jednak
nadzieję, że tylko mnie straszył. Przypomniało mi się, że
miałem jechać do Rose. Wsiadłem do samochodu i pojechałem.
Otworzyła mi Sally – Jest u siebie?
- Tak, ale …
- Co się stało?
- Może się mylę, ale jest gorzej niż
było. Sam zobacz – poszedłem na górę i zapukałem do drzwi, ale
nie dostałem odpowiedzi, więc wszedłem.
- Hej .. już jestem – stała przy
oknie – Co robisz? - podszedłem do niej.
- Nic – patrzyła w dal – Czasami
się zastanawiam jak jest po drugiej stronie … żadnych zmartwień,
smutku … łez ..
- Co ty mówisz? - przeraziły mnie jej
słowa. Mówiła bez żadnych emocji. Jak, by było jej wszystko
jedno.
- Myślisz, że po śmierci pojawia się
białe, oślepiające światło, a na końcu czeka na nas anioł przy
wrotach nieba?
- Dlaczego o tym mówisz? - nie
odpowiedziała. Odeszła od okna i podeszła do szafki. Wyciągnęła
z niej kartkę i długopis – Porozmawiajmy.
- Po co? Wszystko jest bez sensu –
usiadła na łóżku, zrobiłem to samo.
- Nie prawda. Życie jest piękne.
- Może i jest, ale nie dla mnie.
- Rose .. co się stało, że mówisz o
takich rzeczach?
- Bo wszystko przemyślałam … swoje
życie i doszłam do wniosku, że nie ma najmniejszego sensu …
wydaje się, że wszystko jest poukładane, a pewnego dnia wszystko
się psuje .. - w tym momencie uświadomiłem sobie, że Rose ma
depresję.
- Ale wszystko może wrócić do normy.
- Nie tym razem … czuje wstręt do
swojego ciała.
- Nie mów tak.
- Nie mam ochoty na rozmowę … zostaw
mnie samą.
- Nie.
- Dlaczego utrudniasz? Chcę zostać
sama.
- Nie chcę, żebyś się obwiniała za
to co Ci zrobił .. ty niczemu nie zawiniłaś.
- Wyjdź – wstała, ja za nią.
- Rose ..
- Wynoś się! - wydarła się i
wypchnęła mnie za drzwi. Chciałem wejść z powrotem, ale zamknęła
drzwi na klucz. Zszedłem do salonu. Na kanapie siedziała załamana
Sally.
- Mówiłam.
- Zabrałaś z jej pokoju wszystkie
rzeczy, którymi mogłaby zrobić sobie krzywdę?
- Tak już dawno … co dalej?
- Nie mam pojęcia … mam pustkę w
głowie, ale wiem jedno .. ma depresję i musimy jej pilnować.
Gdybyś z nią rozmawiała to nie próbuj jej wyperswadować myśli
samobójczych bo to niczego nie zmieni, a wręcz przeciwnie. Mów o
tym otwarcie .. to nie sprawi, że będzie próbowała.
- Skąd o tym wszystkim wiesz?
- Sam kiedyś przez to przechodziłem.
Pojadę na chwilę do siebie .. pomyśle co możemy jeszcze zrobić.
- Ok .. zadzwonię, gdyby coś się
działo.
- Ok – pojechałem do hotelu.
Położyłem się na łóżko i myślałem jak jej mogę pomóc.
Depresja jest okropną chorobą, ale miałem nadzieję, że uda nam
się w porę ją uratować zanim będzie za późno. Nawet nie wiem
kiedy zasnąłem. Obudziłem się i spojrzałem na zegarek. Była 23.
Sally nie dzwoniła, więc nic się złego nie działo. Spojrzałem
przez okno. Było ciemno i ludzi nie było na ulicach. Chciałem
przewietrzyć umysł. Nie chciało mi się zakładać przebrania,
więc na twarz zarzuciłem szalik. Śnieg już stopniał, ale nadal
było zimno. Szedłem ulicami i myślałem. Telefon zaczął dzwonić
– Halo?
- Nie ma jej!
- Sally? Mów wolniej - mówiła tak
szybko, że ledwo ją zrozumiałem.
- Rose zniknęła.
- Co?
- Wyszłam tylko na chwilę po drewno,
a gdy wróciłam jej już nie było. Boże, a jak coś sobie zrobiła?
Zostawiła kartkę, żeby jej nie szukać.
- Uspokój się. Znajdę ją.
- Zabrała mój telefon, dzwoniłam,
ale nie odbiera.
- Ok. Dam Ci znać – rozłączyłem
się. Zadzwoniłem na telefon Sally, który miała Rose, ale nie
odbierała. Kazałem jej się uspokoić, a sam cały chodzę z
nerwów. Poszedłem do parku, ale nie było jej tam. Nie miałem
pojęcia, gdzie mogła pójść. Chodziłem po ulicach z nadzieją,
że ją znajdę. Zbliżała się północ. Nagle telefon zadzwonił.
- Halo?
- Michael?
- Rose? Na miłość boską, gdzie ty
jesteś?
- Jestem … przed klubem .. boje się
..
- Czekaj tam na mnie. Zaraz będę.
- Przyj .. - połączenie zostało
zerwane.
- Rose? Cholera jasna – miała dziwny
głos. Jak by otępiały. Samochód został pod hotelem. Więc
zacząłem biegnąć do tego klubu. Zapomniałem spytać, ale
domyśliłem się, że tam gdzie ostatnio mnie wystawiła. Lekarz
zabronił mi wysiłku fizycznego, ale musiałem tam dotrzeć jak
najszybciej. Na całe szczęście rana już mnie nie bolała.
Dotarłem pod klub. Podczas biegu szalik spadł mi z twarzy i
musiałem się ogarnąć zanim tam podszedłem bo było trochę
ludzi. Dodajmy, że pijanych, ale zawsze istniało ryzyko, że mnie
rozpoznają. Miałem już wchodzić do środka, gdy zobaczyłem
jakieś zamieszanie obok krzaków. Stało tam dwóch kolesi,
oczywiście pijanych i na coś patrzyli. Podszedłem tam – Rose? -
leżała tam, ale była przytomna.
- Jesteś.
- Co ty tu robisz? - była zmarznięta.
Zdjąłem swój płaszcz i zarzuciłem na nią.
- Chciałam się przejść.
- Piłaś?
- Nie … zabierzesz mnie stąd? -
wziąłem ją na ręce. Zastanawiałem się, gdzie iść. Do hotelu
było najbliżej. Rose chyba pierwszy raz oplotła swoje ręce wokół
mojej szyi. Zawsze, gdy ją niosłem to się opiera. Coś było nie
tak – Masz fajne włosy – usłyszałem nagle i poczułem, że je
dotyka. Teraz to już byłem pewien, że coś się tam stało, ale
pijana nie była bo nic od niej nie czułem, chciałem się jednak
upewnić.
- Na pewno nic nie piłaś?
- Na pewno – to już kompletnie
zdurniałem.
- Co do włosów to codziennie mam
takie same.
- Naprawdę?
- Tak .. co się z tobą dzieję? -
przystanąłem i spojrzałem się na nią.
- A bo ja wiem … czuje się dziwnie
.. inaczej – mówiła jak by była na prochach. Byłem pełny
podejrzeń, ale musiałem przełożyć to na później bo już
zmarzłem. Dosyć szybko doszedłem do hotelu. Recepcjonistka dziwnie
mi się przyglądała. No tak w końcu niosłem dziewczynę na
rękach, a to niecodzienny widok. Na korytarzu nikogo już nie było.
Od kluczyłem drzwi i położyłem Rose na łóżku.
- Muszę zadzwonić do Sally. Zaraz
wracam – poszedłem do łazienki. Sally odebrała od razu –
Znalazłem ją.
- Nic jej nie jest?
- Wszystko w porządku. Była pod
klubem i zabrałem ją do siebie. Nie masz nic przeciwko?
- Wiesz, że nie, ale jest pijana? -
chwilę się zastanowiłem i wyjrzałem przez drzwi.
- Tak .. trochę wypiła – nie była,
ale musiałem coś wymyślić do puki się nie dowiem co jej jest.
- Dziękuje, że ją znalazłeś. Wiem,
że jej pomożesz.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy.
Muszę kończyć. Rano ją przywiozę.
- Dobrze, będę czekać –
rozłączyłem się. Wróciłem do pokoju.
- Rozbiorę Cię – oczywiście miałem
na myśli kurtkę i buty. Podszedłem do niej.
- Szybki jesteś.
- Rose .. nie wygłupiaj się.
- Ok – ściągnąłem jej buty i
kurtkę i położyłem na fotelu. Sam też się rozebrałem – Ale
tu gorąco – ściągnęła sweter i była w bluzce z krótkim
rękawem. Nie miałem najlepszego humoru i nie wiedziałem dlaczego.
- Śpij już – powiedziałem oschle.
- Ale mi się nie chcę – spojrzałem
na nią i na zgięciu łokcia, a dokładniej w miejscu żyły
zobaczyłem coś podejrzanego. Natychmiast do niej podszedłem i
złapałem za tą rękę.
- Co to jest?! - zobaczyłem ślad po
wkłuciu. Wszystko już było jasne.
- Nie pamiętam.
- Rose do cholery! Dlaczego to
zrobiłaś?!
- Ale co? - nic do niej nie docierało
i już wiedziałem czemu. Była naćpana, a ja wściekły.
- Kto Ci to dał?
- Jak sobie przypomnę to Ci powiem,
ok?
- Masz mi powiedzieć teraz! -
potrząsnąłem nią. Zauważyłem w jej oczach strach –
Przepraszam .. poniosło mnie, ale to dlatego, że się o Ciebie
martwię.
- Ale ja naprawdę nic nie pamiętam.
Nawet nie pamiętam adresu zamieszkania.
- Jutro porozmawiamy – spojrzałem na
zegarek, który miałem na ręku – To znaczy dzisiaj. Zbliża się
pierwsza w nocy. Spróbuj zasnąć – przykryłem ją kołdrą.
Położyłem się obok, ale wiedziałem, że tak szybko nie zasnę,
gdy jestem zdenerwowany.
- Dziękuje – powiedziała i
odwróciła się do mnie plecami. Zastanawiałem się, kto mógł jej
to zrobić bo sama na pewno, by sobie tego nie zrobiła.
Pewnie jakiś przypadkowy ćpun. Wtedy jeszcze nie wiedziałem
jak bardzo się myliłem. Udało mi się zasnąć po dwóch
godzinach. Gdy się obudziłem, Rose jeszcze spała. Wstałem po
cichu i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Ciągle się
zastanawiałem co tam mogło się stać. Siedziałem w fotelu i
poprawiałem tekst piosenki. Zobaczyłem, że otwiera oczy. Odłożyłem
kartkę i podszedłem do niej.
- Nareszcie wstałaś.
- Gdzie ja jestem? - zaczęła się
rozglądać po pokoju.
- W hotelu .. nie pamiętasz?
- Nie .. co ja tutaj robię?
- Najpierw powiesz mi co się stało w
klubie.
- Niedobrze mi – pobiegła do
łazienki. Po chwili wyszła.
- Lepiej?
- Tak.
- To teraz słucham – usiadła na
łóżku obok mnie.
- Nie chciałam siedzieć w domu.
- O 23 w nocy postanowiłaś się
przejść? Wiesz jakie to niebezpieczne?
- Wiem i miałam nadzieję, że coś mi
się stanie. Chodziłam po ulicy, aż w końcu poszłam do tego
klubu. Siedziałam przy barze. Myślałam nad życiem i nagle
zobaczyłam, że obok mnie siedzi Erik. Widział, że nie jestem w
najlepszym nastroju i zapytał co się stało. Nie powiedziałam mu
prawdy, tylko, że bym chciała poczuć się lepiej .. weselej, żeby
wszystkie smutki odeszły. Powiedział, że zna pewien sposób.
Zgodziłam się w ciemno. Nie powinnam, ale naprawdę miałam już
dosyć tego uczucia. Poszłam za nim – poczułem jak ciśnienie mi
podskoczyło – Dotarliśmy na zaplecze. Nikogo tam nie było. Kazał
mi podciągnąć rękaw swetra i wyciągnął strzykawkę z jakąś
ciemną substancją w środku. Powiedział, że to nic groźnego i po
tym poczuje się dużo lepiej, ale nie czułam się tak. Zaczęła
kręcić mi się w głowie i jakoś udało mi się wyjść na
zewnątrz i potem już nic nie pamiętam.
- Potem zadzwoniłaś do mnie i po
Ciebie przyszedłem. Jak mogłaś się na to zgodzić?!
- Nie zgodziłam.
- Co?
- W ostatniej chwili się wycofałam …
powiedziałam, że nie chcę, ale i tak to zrobił.
- Zabiję sukinsyna! - wstałem
wściekły i zacząłem nerwowo chodzić po pokoju – Niech Go tylko
spotkam! Podaj mi jego adres.
- Nie.
- Dlaczego?!
- Wiem co chcesz zrobić, dlatego Ci Go
nie podam.
- Nawet sobie tego nie wyobrażasz co
chcę mu zrobić.
- Uspokój się.
- Nie mam takiego zamiaru. Sam Go
znajdę.
- Proszę Cię .. daj z tym spokój.
- Chyba żartujesz. Jakoś przymykałem
oczy na to jak Cię traktował, ale nie tym razem.
- Przecież nic mi się nie stało.
- Ale mogło i to wystarczy … poza
tym zależy co Ci podał.
- Dlaczego?
- Niektóre narkotyki uzależniają po
pierwszym zażyciu. Nie broń Go.
- Nie bronię, ale nie chcę, żebyś
miał kłopoty.
- To On je będzie miał.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Przeszedłeś ciężką operację i dobrze wiesz, że nie możesz
wdawać się w bójki – podeszła do mnie i zatrzymała, żebym na
nią spojrzał,
- Wiem, ale ..
- Obiecaj mi, że dasz już z tym
spokój – opuściłem głowę – Czekam .. ja też jestem uparta.
- No dobrze – powiedziałem po cichu.
- Nie słyszałam.
- Obiecuję, że nie obije mu mordy –
powiedziałem już normalnym głosem.
- Mam nadzieję.
- Zgaduję, że nie chcesz śniadania?
- Nie mam ochoty – nie miałem
zamiaru ją zmuszać.
- Chodź, odwiozę Cię do Sally.
- Ale ..
- Tak, tak nic nie powiem – po około
10 minutach byliśmy na miejscu – Wejść z tobą?
- Tak .. nie chcę mi się tłumaczyć
– Sally wyglądała jak by w ogóle nie spała.
- Rose – przytuliła ją – Dlaczego
uciekłaś? Strasznie się martwiłam.
- Nie potrzebnie. Michael Ci wszystko
powie, a ja pójdę się przebrać – poszła na górę.
- Napijesz się czegoś? - zapytała
mnie Sally.
- Nie, dziękuje. Zaraz jadę.
- Chodź do salonu – usiedliśmy na
kanapie – Mów.
- Gdy jej szukałem, zadzwoniła do
mnie i prosiła, żebym po nią przyszedł. Była pod klubem trochę
pijana. Zabrałem ją do hotelu i tyle.
- Yhy, ale mówiła coś? Dlaczego to
zrobiła?
- Chciała się rozerwać.
Najważniejsze, że się znalazła i nic jej nie jest –
przynajmniej miałem taką nadzieję – Pójdę powiedzieć Rose, że
już idę – kiwnęła głową. Zapukałem do pokoju Rose.
- Proszę.
- Ja już idę – powiedziałem –
Ale jeżeli chcesz to przyjadę wieczorem.
- Dobrze.
- To …. pa – wyszedłem. Nie
wiedziałem co się ze mną dzieję. Chciałem zostać, ale z drugiej
strony nie. Jadąc samochodem myślałem nad różnymi rzeczami,
między innymi nad rozmową z Josephem. A co jeżeli On wszystko
powie ojcu Rose? Przecież On mnie znienawidzi. Pomyśli, że jestem
taki sam jak Joseph, a to nie prawda. Wolę mu sam powiedzieć.
Przynajmniej będzie znał prawdę i mnie zrozumie … chyba. Jednak
na razie nie miałem tego w planach. Pojechałem do studia i
powiedziałem Q, że robię sobie urlop na miesiąc. Nie miał nic
przeciwko. Chciałem jechać do hotelu, ale na siedzeniu obok,
zobaczyłem telefon Sally. Rose musiała zapomnieć. Miałem
pretekst, żeby tam pojechać. Zapukałem do drzwi i zdziwiłem się,
gdy otworzyła mi Rose.
- Co tutaj robisz? - dziwnie się
zachowywała.
- Zapomniałaś telefonu Sally.
- Yyy, a no tak, dzięki – chciała
już zamknąć drzwi, ale wsadziłem nogę, żeby jej to
uniemożliwić.
- Mogę wejść?
- To nie jest dobry pomysł –
wyglądała na przestraszoną. Nerwowo się rozglądała za siebie.
- Stało się coś?
- Yy co? Nie!
- Przecież widzę, że kłamiesz.
Przyszedł, ktoś do Ciebie?
- Tak … możesz przyjechać później?
- Dlaczego się boisz? - wepchałem się
na chama bo coś mi tu nie pasowało.
- Nie! - złapała mnie za ramię, nie
pozwalając wejść dalej.
- Kto tam jest?
- Nikt … proszę idź już – teraz
byłem przekonany, że muszę sam sprawdzić. Słyszałem, że Rose
idzie za mną. Wszedłem do salonu. Na kanapie siedział …. Erik?!!
C.D.N.
C.D.N.
Notka jak zwykle śkiczna cho , to co siędziej z Rose jest straszne..co ta dziewczyna wyprawia.. No wiadomo depresja to straszna choroba , ale przeciez Ona nie jest sama ma obok siebie ludzi którzy ja kochaja i chcą jej pomuc...Czemu jst taka uparta ..:( Mama nadzieje że Mike i Sally pomogą jeje i wkońcu stanie na nogi..:D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejna notkę..:D
O matko jak mnie Rose wkurza.. Weź zróbże coś z tą dziewczyną xd i niech Michael jej w końcu powie ;) mam nadzieje, że nic mu sie nie stanie po tym spotkaniu.. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńMajka
never-let-you-go.blog.onet.pl
O kurcze... Ale się porobiło. ;/
OdpowiedzUsuńTo, że Rose jest ciężko to aż się czuje czytając opowiadanie. Mam nadzieję, że Michael w porę zainterweniuje i jakoś uda mu się przywrócić Rose do żywych... ;)
Czekam na nn :)
Pozdrawiam i ściskam, susie-theme.blog.pl
Ojej, nieciekawie. Mam nadzieję, że Rose nie wpadnie w nałóg, że w końcu coś drgnie i będzie lepiej... Bardzo ten rozdział był emocjonujący i smutny. Michael, biedny, zamiast regenerować siły musi cały czas pilnować Rose.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział, oby był troszkę weselszy :D
O matko nieciekawie się zaczyna ale mam nadzieje że Rose nie wpadnie wnaług, a Miki powiej jej co do niej czuje. Naprawde biedacto z tego Michaela on się stara a Rose jest uparta jak osioł ale mam nadzieje że to sie zmieni.
OdpowiedzUsuńP.S Jakbyś mogła to napisałabyś gdzie założyłaś bloga bo też chce założyć ale nie mam pojęcia gdzie a i było to płatne.
Pozdrawiam Kasiulka084
Jeżeli chcesz założyć bloga na blogspocie to najpierw musisz założyć konto google i potem możesz założyć bloga. Jest całkowicie darmowe :) Jeżeli potrzebujesz pomocy przy założeniu to napisz do mnie na gg 25070632 lub mail wioleta15932@wp.pl
Usuńooo BOŻE! Zabiłaś mnie tym rozdziałem! Mam nadzieję, że z Rose będzie wszystko dobrze i wróci do formy. Znając tego biedaka Michaela to się nią zaopiekuje. Ten to się z nią ma. :D
OdpowiedzUsuńOczywiście na miejscu Mike'a to bym tą łachudrę Erika na śmierć zatłukła gołymi rękami! Co on sobie w ogóle myśli?! Myśli, że jak wciągnie Rose w nałóg to ona do niego wróci?! No błagam... On jakiś tępy chyba jest!
Mam nadzieję, że Mike powie Rose o ojcu no i oczywiście o uczuciu. :D Te tajemnice mogą się źle skończyć...
Teraz przejdę do następnego...
Dzięki za miłe słowa na początku. W tym momencie widać jak bardzo Michael łączył, łączy i łączyć będzie wszystkich fanów, tych od zawsze, tych od 2009 i tych późniejszych, takich jak ja. Moim zdaniem Mike to takie moje światełko w tunelu jakim jest ten szary świat. Mi wystarczy, że kiedy rano wstaję to zerknę na ścianę obklejoną jego zdjęciami. Od razu się uśmiecham i zaczynam nucić jakąś piosenkę. Hah... Wtedy cały dzień uchachana chodzę. Mike łączy ludzi.
Najgorsze jest to, że nie mamy szans się już z nim spotkać, a ci, którzy to zrobili to... no zazdroszczę im. Chciałabym go spotkać. :D
Dobra nie ględzę już bo i tak pewnie komentarz na pół strony, więc papa! :P
Pozdrawiam ciepło, Jacksonowa ;D
mjteam.blog.pl
Hahaha!
OdpowiedzUsuńA jednak nie na pół strony!
Jacksonowa
mjteam.blog.pl
Cześć.
OdpowiedzUsuńSuper notka jak zwykle z resztą xD Mam nadzieję, że wszystko się u Rose i Mike'a ułoży. U mnie nn.
Zapraszam Jacksonka xD
Dzięki że mi odpisałaś i jak coś to napewno napisze tylko czekam na moją kumpele bo jest teraz w Warszawie a chcemy razem założyć bloga. Czekam na nową notkę
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Kasiulka084
SUPER!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że się nie podpisywałam pod kom.
Kiedy następna notka?
pozdrawiam
DARIA
Jeżeli się wyrobie to w weekend pojawi się nowa ;)
UsuńSUPER
OdpowiedzUsuńDZIĘKI ZA INFORMACJE
POZDRAWIAM
DARIA
Hej!
OdpowiedzUsuńWpadaj do mnie, właśnie dodałam nn :)
http://susie-theme.blog.pl/
Kiedy będzie następna notka??
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Daria ;-)