sobota, 30 listopada 2013

Bad Girl 33

Witajcie!
I jakoś wytrzymaliście cały tydzień czekając na kolejną. Jacksonka, nie chcę, żebyś zeszła na zawał, więc wyluzuj. Michael, nie znam twojego życia ani twojego kolegi, więc to jest jedynie moja wyobraźnia. Ema, a zapraszam Cię bardzo do siebie ;) Ale bez motywu zabójstwa, ok? Wczoraj dostałam zamówiony kalendarz z Michaelem na nowy rok i jestem mega happy.
Teraz popsuje wam humor. Nie wiem, czy wiecie co TMZ zamieścił na swojej stronie. Ja nie mogłam uwierzyć własnym oczom, gdy to przeczytałam. Ja się pytam po jaka cholerę wypuścili Go z więzienia? Żeby obczerniał Michaela? I jaki On ma w tym interes? Chce, żeby było o nim głośno? Naprawdę ... czasami nie rozumiem ludzi. Jeżeli ktoś nie wiem o kim mówię, to chodzi o Murraya. Poniżej zamieszczę link, jeżeli ktoś nie widział. Michael, pisałeś, że masz tam rodzinę, to weź ich uprzedź, że wybieramy się do Stanów i niech nam przygotują nocleg, prawda dziewczyny? Szkoda, że to tylko słowa i się nie spełnią.
UWAGA!! Wchodzicie na własną odpowiedzialność. 

http://www.tmz.com/2013/11/24/dr-conrad-murray-michael-jackson-penis-interview-daily-mail/

P.S. Jeżeli widzicie jakieś błędy albo coś, to piszcie bo ja nie mam za bardzo kiedy sprawdzić i poprawić błędy, jeżeli występują. Gdzie widzicie ich najwięcej itp.

******************************************************************

Patrzyłam się na ten test i nie mogłam uwierzyć. Chyba powinnam się cieszyć, ale tak nie było. Czułam się dziwnie. Sprawdziłam jeszcze w ulotce, czy aby na pewno mam rację, niestety miałam.
- Rose? Powiesz mi? - spojrzałam się na Sally.
- Nie jestem – odłożyłam test i podeszłam do okna.
- Serio? - Sally musiała oczywiście sama sprawdzić – Ufff …. na całe szczęście – spojrzałam się na nią wściekle.
- Doprawdy?
- O co Ci chodzi? Powinnaś się cieszyć.
- Ale się nie ciesze, ok?! Nie jestem tobą i chcę mieć dzieci.
- Co to miało znaczyć? Ja też chcę mieć … kiedyś.
- I tym się różnymi … ja nie chcę rodzić w wieku 40 lat, tylko teraz. Miałam nadzieję, że jednak test okaże się pozytywny. Ale po co ja to mówię … nie zrozumiesz tego – Sally już się nie odezwała. Byliśmy przyjaciółkami, ale różniliśmy się od siebie. Dla niej na pierwszym miejscu była praca. Ja chciałam posiadać rodzinę. W końcu poukładać sobie życie i nie wracać do przeszłości. Zobaczyłam, że Mike do mnie dzwoni – Tak?
- Jadę już z powrotem. Chcesz wracać?
- Tak.
- Stało się coś?
- Nie, o której będziesz?
- Za 5 minut.
- Czekam – rozłączyłam się. Co mu miałam powiedzieć ,, Myślałam, że jestem w ciąży, ale test okazał się negatywny i z tego powodu jestem przybita?'' Nie mógł się dowiedzieć. Wyrzuciłam wszystko do śmieci i czekałam na niego w salonie. Sally usiadła obok. Nie dość, że z rodzicami się nie dogaduje to jeszcze z Sally mam się gniewać? - Nie chciałam na Ciebie naskoczyć.
- Wiem.
- Po prostu miałam nadzieję, że jestem.
- Dlaczego tak bardzo Ci na tym zależy? Jesteś jeszcze młoda.
- Sama nie wiem … czuję, że tego potrzebuje.
- To do dzieła. Samo nic nie przyjdzie.
- Przecież nie rzucę się na niego …. jak to by wyglądało?
- Normalnie – usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Sally poszła otworzyć – O cześć, Michael. Rose jest w salonie – wszedł razem z Sally. Wstałam i się do niego przytuliłam.
- Co się dzieje? - zapytał, obejmując mnie.
- Nic – nadal się od niego nie oderwałam. Chciało mi się płakać, ale jakoś udało mi się powstrzymać łzy – Nie mogłam się stęsknić?
- Miło mi to słyszeć, ale na pewno tylko o to chodzi?
- Tak … możemy już jechać?
- Pewnie. Cześć Sally.
- Paa – wyszliśmy z domu. W czasie drogi, nie odzywałam się. Myślałam o tej sytuacji. Jedynym pozytywem, że nie byłam w ciąży była … BROOKE!! Gdybym była nie mogłabym jechać z Janet do niej. Przecież nie narażałabym dziecka.
- Kochanie .. co się stało? - zapytał.
- Mówiłam, że nic.
- Dlaczego zawsze muszę od Ciebie wyciągać prawdę? Boisz się mnie, czy wstydzisz powiedzieć mi prawdy?
- Tym razem naprawdę nic się nie stało. Wspominaliśmy z Sally dawne czasy.
- Mogłaś od razu powiedzieć.
- Mike?
- Tak?
- Zawieziesz mnie do domu?
- Dobrze.
- Ale wejdziesz ze mną. Chcę w końcu z nimi poważnie porozmawiać, tylko boję się, że skończy się jak ostatnio.
- Będę przy tobie – pogłaskał mnie po policzku. Weszliśmy do mojego domu. Mike zaczekał w holu, a ja poszłam do kuchni. Mamę zawsze można było tam znaleźć.
- Cześć.
- Rose? - odwróciła się do mnie.
- Jest ojciec? Muszę z wami porozmawiać.
- Zaraz wróci z pracy.
- Zaczekam z Michaelem w salonie – wyszłam i poszłam z Michaelem do salonu. Zaraz po nas weszła mama z herbatami.
- Coś się stało? - zapytała i usiadła naprzeciwko.
- Nie.
- Chcecie nam o czymś powiedzieć? - spojrzeliśmy się z Michelem na siebie.
- Nie o tym co myślisz – po 10 minutach wrócił tata. Zdziwił się na nasz widok i na prośbę mamy dosiadł się – Musimy porozmawiać …
- Rose …. byłem wściekły …. to co Cię spotkało, nie jest absolutnie twoją winą, ani Michaela. Źle mnie zrozumiałaś.
- Tato … musicie mnie zrozumieć, dlaczego nic wam nie powiedziałam …. nie ufałam wam i nadal nie ufam – ojciec spuścił głowę.
- Przepraszam Cię, że nie byliśmy takimi rodzicami jakimi powinniśmy być – powiedział tata – Zawsze chcieliśmy twojego dobra. Wiem, że ciężko jest Ci w to uwierzyć, ale to prawda. Wtedy … czuliśmy się bezradni … nie wiedzieliśmy jak Ci pomóc. Mieliśmy czekać aż uda Ci się popełnić samobójstwo?
- Mike jakoś umiał mi pomóc. Też chciałam się zabić, ale powstrzymał mnie. Ufam mu całkowicie. Jesteście moimi rodzicami i chcę wam wybaczyć … naprawdę, ale to jest trudne.
- Wiem … powinnaś mieć w nas wsparcie, a tymczasem nic nie wiedzieliśmy. Nawet nie wiemy, dlaczego 8 lat temu popadłaś w depresję.
- Przykro mi, ale nie umiem wam o tym powiedzieć. Michaelowi powiedziałam bo wiem, że mnie zrozumie i nie będzie mnie osądzał. Musicie dać mi czas, żebym wam wybaczyła.
- Wrócisz do domu? - zapytała mama.
- Chyba powinnam skoro mamy naprawić nasze relację.
- Mam pomysł …. może wybierzmy się gdzieś razem?
- Co masz na myśli?
- Hawaje! Ostatnim razem wakacje się nie udały, to może teraz. Co ty na to?
- Właściwie, to chcieliśmy z Michaelem gdzieś wyjechać.
- Świetnie! Pojedziemy we czwórkę.
- No nie wiem.
- To jest dobry pomysł, kochanie – powiedział Mike.
- Ale nie teraz. Mike musi dokończyć klip.
- Jeszcze wszystko ustalimy. Dziękuje, że zgodziłaś się z nami porozmawiać.
- Musiałam … pójdziemy do mnie – wstałam z Michaelem.
- Zaczekajcie … jesteśmy Ci ogromnie wdzięczni, Michael. Pokazałeś jak bardzo kochasz naszą córkę, nie to co my. Ciesze się, że ma Ciebie.
- Zrobię wszystko, żeby była ze mną szczęśliwa – ojciec poklepał Mike'a po plecach i poszliśmy na górę.
- Obyło się bez kłótni.
- Ciesze się, że starasz się im wybaczyć. Żałuję, że ja nie miałem takiej szansy co do Josepha.
- Nie martw się … może pewnego dnia wszystko się zmieni.
- Nie w jego przypadku, ale jest dobrze. On nikogo nie lubi. Więc … już nie będziesz nocować u mnie? - zrobił smutną minkę.
- Od czasu do czasu będę, ale teraz … sam wiesz.
- A co z Sisi?
- Jutro ją zabiorę. Niech Janet jeszcze się nią nacieszy. I od razu zabiorę swoje rzeczy.
- Po co? Niech zostaną … w razie, gdybyś u mnie spała.
- Masz rację.
- Co ja będę bez Ciebie robił? – objął mnie w pasie.
- W końcu weźmiesz się za robotę – przewrócił oczami.
- Wolę spędzać czas z tobą.
- Masz jeszcze fanów, którzy czekają …. całkiem zapomniałam.
- O czym?
- Pamiętasz tą dziewczynę, o której Ci opowiadałam?
- Tak.
- Mówiłeś, że ją odwiedzisz.
- Ale z tobą.
- Ok … to kiedy?
- Może jutro? Masz ten adres?
- Zaraz poszukam – chciałam wstać, ale mi nie pozwolił.
- Później … teraz chcę się jeszcze tobą nacieszyć – wylądowałam na jego kolanach. Do wieczora czas spędziliśmy głównie na przytulaniu i całowaniu się.
- Czas już na Ciebie – odsunęłam się trochę od niego.
- Już?
- Dobrze wiem do czego to zmierza – widziałam jak już na mnie patrzył.
- Tak? - pocałował mnie w szyję.
- Nie udawaj.
- Co ja poradzę, że tak na mnie działasz?
- Na pewno, tylko ja? - spojrzał się na mnie ze zdziwieniem.
- Oczywiście, a kto inny?
- Tylko się upewniam.
- To, że jestem piosenkarzem nie oznacza, że jestem babiarzem. Może inni tak robią, ale nie ja – wstał. Był zły – Nie wykorzystuję swojej pozycji do zaciągania dziewczyn do łóżka. Kiedy to w końcu zrozumiesz? - stał do mnie tyłem. Podeszłam do niego i objęłam od tyłu.
- Droczę się z tobą.
- To nie rób tego więcej, a przynajmniej nie na takie tematy.
- Nie gniewaj się na mnie.
- Nie umiem być na Ciebie zły dłużej niż 5 minut … nawet, gdybym chciał – czule mnie pocałował. Zatopiłam palce w jego włosach – Jesteś jedyną kobietą w moim życiu i nie chcę innej. Jestem tylko twój.
- Czasami jestem nieznośna … wiem o tym.
- Nadal próbujesz zakładać maskę tamtej Rose, którą poznałem i niepotrzebnie. Mnie możesz być pewna.
- Jesteś pewien, że nie przeszkadza Ci moja przeszłość?
- Biorę Cię z całym tym pakietem.
- Kocham Cię – pocałowałam Go.
- Ja Ciebie bardziej – za każdym razem, gdy myśleliśmy, że pocałowaliśmy się już na pożegnanie, On wracał się w drzwiach i ponownie całował.
- Wariat – zaśmiałam się – Pójdziesz wreszcie, czy nie?
- Wyganiasz mnie?
- Nie uważasz, że powinniśmy odpocząć trochę od siebie?
- Nie, nie uważam tak. Najchętniej bym się z tobą nie rozstawał.
- To dobrze, ale teraz na poważnie … jest już późno.
- No dobra … idę, ale jutro się spotkamy?
- Przyjadę i nie czekaj na mnie, tylko jedź do pracy, dobrze?
- Ohh … no dooobra – powiedział jak mały chłopiec, który musi odrobić niechciane lekcje. Odprowadziłam Go do drzwi i pocałowaliśmy się na pożegnanie. Rodzice jak zwykle nas podglądali. Wróciłam do siebie i walnęłam się na łóżko. Rozmyślałam o dzisiejszym dniu. Co by było, gdybym jednak była w ciąży? Jak zachował by się Mike? Boże … naprawdę chciałam mieć już dziecko, ale czy Mike też chcę? Pewnie dla niego jest jeszcze za wcześnie. Nie wiem czemu, ale dopadły mnie jakieś wątpliwości. Nie wiem skąd to się wzięło. Poszłam do łazienki i napełniłam wannę. Chciałam się zrelaksować. Siedziałam w wannie, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Dobrze, że miałam Go przy sobie.
- Tak?
- To ja, skarbie. Właśnie dojechałem do domu i strasznie mi się nudzi.
- Nudzi Ci się o tej godzinie? Najlepiej idź już spać.
- Nie zasnę bez Ciebie. Nie wiem co mam ze sobą zrobić.
- Nie przesadzaj.
- A ty co robisz?
- Właśnie biorę kąpiel.
- Mmmm … brzmi kusząco.
- Jestem goła i jedyną rzeczą, która mnie zasłania jest piana .. mnóstwo piany – nie powinnam Go tak torturować, ale lubiłam to.
- Jestem zazdrosny … masz szczęście, że mnie tam nie ma.
- Żałuje tego …
- Uważaj bo jeszcze przyjadę.
- Fakt .. z tobą nigdy nie wiadomo, a jak tam Sisi?
- Śpi z Janet, ale tęskni za tobą … ja też tęsknię.
- Mój biedny misiaczek .. jutro się zobaczymy.
- Ale ja nie wytrzymam tyle godzin.
- Nie masz wyjścia, a pamiętasz gdzie mamy jutro jechać, tak?
- Tak, ale najpierw skoczę do studia.
- To może zrobimy tak. Ty pojedziesz do studia, a ja sama przyjadę do Ciebie i zaczekam.
- No dobra.
- Kochanie .. idź już spać. Jest późno.
- A ty?
- Ja też już wychodzę i idę spać.
- To w takim razie … dobranoc. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też – odłożyłam telefon. Przypomniało mi się, że miałam poszukać adresu tej dziewczyny. Wyszłam z wanny, wytarłam się i założyłam szlafrok. Zaczęłam od przeszukania szafy, ale tam nie znalazłam. Zastanawiałam się, gdzie ja mogłam położyć tę kartkę z adresem. Przeszukałam wszystkie możliwe kieszenie jakie miałam i nic. Usiadłam na łóżku i myślałam. No tak … przecież wtedy chodziłam w dresach. Zajrzałam do szafki i wyciągnęłam te dresy. Na całe szczęście znalazłam tę kartkę. Faktycznie … tej nocy nie mogłam zasnąć. Bez Michaela było jakoś dziwnie. Chyba się uzależniłam od jego obecności. Po długich męczarniach, udało mi się zasnąć.

Następnego dnia, ojciec zaoferował się, że zawiezie mnie do Michaela. Chyba w ten sposób chciał zacząć poprawiać nasze relacje. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mama Mike'a.
- Dzień dobry – przywitałam się.
- Witaj. Wejdź – wpuściła mnie do środka – Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuje. Pójdę do Janet – chciałam iść na górę.
- Poczekaj.
- Tak?
- Nie mieliśmy okazji porozmawiać. Możemy teraz?
- Oczywiście – weszliśmy do salonu – Co się stało?
- Nie – usiedliśmy na kanapie – Jest mi bardzo przykro z tego powodu co Cię spotkało. Wiem, że przechodziłaś przez piekło – nie wiedziałam, dlaczego do tego wraca – Znam to uczucie – zmarszczyłam brwi.
- Nie rozumiem.
- Ja też kiedyś zostałam zgwałcona … przez znajomego mojego ojca. Nikomu o tym nie powiedziałam. Sama musiałam się z tym uporać i udawać, że wszystko w porządku. Tamte czasy były inne i to było nie do pomyślenia. Potem poznałam Josepha. Wtedy był zupełnie inny. Wszystko zaczęło się, gdy dzieci byli na świecie. Nie chce Go bronic bo wiem ile krzywdy wyrządził Michaelowi i nadal chciał mieć nad nim kontrolę, ale sądzę, że pieniądze są głównym powodem.
- Ale to Go nie usprawiedliwia … nie miał prawa tak traktować Michaela. Mówił mi o tych dziewczynach, które miał uwodzić.
- Nic nie mogłam zrobić … nie akceptowałam tego, ale byłam bezsilna, ale na szczęście już się skończyło. Poznał Ciebie i jest szczęśliwy. Kochasz Go, prawda?
- Tak .. bardzo.
- To widać. Michael jest dobrym mężczyznom … będziesz przy nim bezpieczna i szczęśliwa … możesz mi wierzyć. W końcu sama Go wychowałam – uśmiechnęła się.
- Wiem … dziękuje, że mi Pani powiedziała o tym wszystkim i bardzo mi przykro.
- To ja dziękuje, że mogłam się wygadać. Proszę Cię o jedno … nie mów nikomu o tym, dobrze? Nikt poza tobą nie wie.
- Oczywiście.
- Już Cie nie zatrzymuje. Możesz iść do Janet.
- Dobrze – weszłam do pokoju Janet. Bawiła się z Sisi – Cześć – Sisi rzuciła się w moją stronę i dała buziaka w policzek – Ja też za tobą tęskniłam – przysiadłam się koło Janet – Była grzeczna?
- Jak aniołek.
- Serio? Nie gryzła butów Michaela?
- Hehe .. nie, a co?
- W hotelu zdarzyło jej się.
- Opowiesz?
- No dobra. Raz Mike nadepnął stopą w jej siki i miał całą skarpetkę mokrą. Miałam niezły ubaw.
- Hehe .. pewnie był wściekły – Janet śmiała się jak opętana.
- I to jak. Albo jak zrobiła mu pobudkę, gryząc w palca u nogi – w tym właśnie momencie Janet leżała pod łóżkiem. Na serio myślałam, że coś jej się stało, ale uspokoiłam się, gdy zobaczyłam jej głowę. Mi też się udzielił jej humor.
- Niech zgadnę … panikował?
- Jak byś tam była … możemy porozmawiać o naszej sprawie.
- Tak … czekałam na to.
- Masz już plan?
- Prawie. Od kilku dni ją obserwuję, żeby wiedzieć kiedy jest w domu i czy sama.
- Świetnie.
- Za dwa dni będzie tydzień i wtedy wkroczymy my.
- Ok, ale musimy jakoś się ubrać, żeby nikt nas nie poznał.
- Już o tym pomyślałam i wszystko mam. Tylko jest jedna rzecz.
- Jaka?
- Co zabierzemy ze sobą? No wiesz … kij bejsbolowy itp.
- Janet! Przecież nie chcemy jej zabić .. no dobra chcemy, ale tego nie zrobimy. Nie warto za nią iść siedzieć.
- Masz rację. To co zrobimy?
- Hmmm … masz dużo pierścionków? Najlepiej takich dużych.
- Tak.
- Więc tak … założymy je prawie na wszystkie palce i obwiążemy kawałkiem materiału. Takie ciosy na pewno poczuje.
- Dobry pomysł – przybiliśmy sobie piątki. Usłyszałam, że ktoś biegnie po schodach, a chwilę później zobaczyłam Michaela. Podniósł mnie do góry.
- Zwariowałeś?
- Żebyś wiedziała. Janet porywam ją – wyniósł mnie z pokoju Janet do swojego.
- Puścisz już mnie?
- Może, ale najpierw wiesz co trzeba zrobić.
- Jeżeli chcesz mnie pocałować, to proszę bardzo bo ja jakoś nie mam ochoty – skłamałam, ale i tak o tym wiedział.
- Skoro nie masz, to ja też – postawił mnie i patrzył się. Byłam ciekawa kto dłużej wytrzyma. Mike przegrał i zaczął mnie całować – Ta noc była koszmarna.
- Czy ja wiem … wyspałam się.
- Czyli .. przeszkadzałem Ci … wiedziałem – teatralnie westchnął.
- Żartowałam .. ja też nie mogłam zasnąć.
- Więc sama widzisz, że nie masz wyjścia i musisz dzisiaj u mnie zostać.
- A właśnie, że nie bo ty u mnie.
- Może być.
- Jedziemy w końcu? Znalazłam adres – trochę zajęło nam zanim znaleźliśmy prawidłowy dom. Mike na początku myślał nad zabraniem ochroniarzy, ale w końcu zrezygnował. Poczekał za krzakami, a ja poszłam pierwsza, żeby się upewnić, że dobrze trafiliśmy – Dzień dobry. Nazywam się Rose Baker, czy mieszka tutaj Samantha?
- Dzień dobry. Tak .. to moja córka. O co chodzi?
- Proszę zaczekać – poszłam po Michaela i podeszliśmy do tej kobiety.
- O mój Boże – zakryła dłonią usta – Proszę wejść – wpuściła nas. Spojrzałam na Michaela. Dziwnie się przyglądał tej kobiecie.
- Przepraszam, ale … czy ja Panią nie znam? - zapytał
- W sklepiku hotelowym kupował Pan kredki i poprosiłam Pana o autograf dla córki.
- No tak … proszę mi mówić po imieniu.
- Dobrze … Sam zaraz wróci ze szkoły. Skąd macie nasz adres? - zaczęłam wszystko po kolei opowiadać jak poznałam Sam. Jej matka na początku była zła na córkę, że zrobiła coś takiego, ale wyjaśniłam jej i trochę się uspokoiła. Równo o 14 usłyszeliśmy dziewczęcy głos dobiegający z holu – Poszła do swojego pokoju.
- Mogę do niej iść? Przygotuje ją – powiedziałam.
- Proszę – poszłam po schodach i zapukałam. Otrzymałam pozwolenie na wejście.
- Cześć – odwróciła się w moją stronę – Pamiętasz mnie?
- T-t-tak.
- Chyba wiesz, dlaczego tutaj jestem – uśmiechałam się.
- Yyy …
- Mike jest na dole. Przyszłam się zapytać, czy chcesz z nim porozmawiać.
- Naprawdę?
- Tak i nie bój się. Jest tak samo ze stremowany jak ty. Dam Ci radę. Zachowuj się naturalnie … taka jaka jesteś. Przy nim nie musisz udawać kogoś innego. Po prostu .. bądź sobą.
- Postaram się.
- W takim razie idę po niego – zeszłam na dół i zawołałam Mike'a – Możesz do niej iść. Ja zaczekam – poszedł, a ja wróciłam do jej mamy. Rozmawialiśmy. Powiedziała mi od kiego Samantha jest fanką Michaela i takie tam. Czas zleciał bardzo szybko. Zanim się obejrzałam minęła już godzina i Mike zszedł razem z Sam na dół. Pożegnaliśmy się. Sam podeszła jeszcze do mnie.
- Dziękuje – powiedziała po cichu. Uśmiechnęłam się i razem z Michaelem wyszliśmy.
- Jak było? - zapytałam, gdy jechaliśmy w drogę powrotną.
- Miałaś rację … to normalna dziewczyna. Rozmawialiśmy na różne tematy i podpisałem parę płyt, zdjęć, plakatów. To naprawdę miła dziewczyna. Obiecałem jej, że będzie miała darmowe bilety na koncerty z osobą towarzyszącą.
- Jesteś słodki – pogłaskałam Go po policzku.
- Pytała o Ciebie. Myślała, że jesteś moją asystentką. Gdy powiedziałem jej prawdę .. zmieszała się trochę.
- Nic dziwnego. Dobrze, że jest niepełnoletnia.

- Jesteś jedyną kobietą, która chcę i zawsze będę to powtarzał. Do skutku - resztę drogi opowiadał mi o czym rozmawiali. Potem moje myśli zajęła jedna rzecz. Kiedy w końcu dołożę Brooke.

**************************************************************

P.S. Wybaczcie, że was rozczarowałam w sprawie ciąży, ale nie zrobiłam tego celowo. Naprawdę. Ja wszystkie wydarzenia mam już w głowie i tylko je przelewam na kompa, więc pisze zgodnie z wyobraźnią. Mam nadzieję, że się nie będziecie na mnie gniewać. Ale nie uważacie, że to byłoby za wcześnie na dziecko?

sobota, 23 listopada 2013

Bad Girl 32

No i jestem! Jak co sobota.
Dzisiaj nie mam nic do powiedzenia bo nic się ciekawego nie wydarzyło. No może jednak mam coś. Nie zrozumcie mnie źle bo jestem bardzo szczęśliwa, że podoba wam się, to jak pisze i w ogóle, ale nie rozumiem jednego ..... co wam się podobało w tej scenie erotycznej? Naprawdę nie rozumiem. Przecież ja nie umiem pisać o takich rzeczach. A wiadomo, że opowiadanie jest jak życie i muszą być tego typu sceny i staram się jak mogę, żeby nikogo nie zgorszyć. Dobra nie gadam już tyle bo uśniecie. 
Zapraszam ;)


***************************************************


Następnego dnia, tak jak mówiłam, pojechaliśmy na cmentarz. Mike nie był zadowolony, ale się zgodził. Wiedziałam, że chciał ją odwiedzić, ale nie miał odwagi. Zaparkował samochód.
- Może jednak nie idźmy tam …
- Nie chcesz?
- Chcę, ale …. szanuje decyzję jej rodziców.
- Kiedy ostatnio tutaj byłeś?
- Prawie 7 lat temu.
- Minęło dużo czasu … może już zapomnieli, a poza tym skąd się dowiedzą, że byłeś? Chodź – wysiadłam i czekałam aż zrobi to samo. Wzięliśmy się za ręce i szliśmy alejką. Nie znałam drogi, dlatego Mike prowadził.
- To tutaj – zatrzymał się przy pomniku.
- Zostawię Cię na chwilę samego – odeszłam kawałek dalej. Chciałam, żeby pobył trochę sam z Molly. Uklęknął na jedno kolano i coś mówił. Z daleka zobaczyłam idące małżeństwo. Twarz mężczyzny nabrała złości, gdy zobaczył Michaela. Domyśliłam się, że to Oni. Kobieta próbowała Go powstrzymać, ale ten jej nie słuchał i zbliżał się coraz bardziej. Podeszłam szybko do Michaela.
- Jak śmiesz tutaj przychodzić?! - Mike wstał.
- Przyszedłem do Molly – mówił łagodnie.
- Po co? Nie wystarczająco wyrządziłeś krzywdy?!
- Mam prawo tutaj być.
- Nie masz! Przez Ciebie musieliśmy pochować córkę! Miała przed sobą przyszłość! Nigdy byśmy się tutaj nie przeprowadzili, gdybym wiedział, że Cię pozna.
- Nie zna Pan prawdy … nigdy nie chciałem ją zranić … Kochałem Molly.
- Nie waż się tak mówić! - złapał Michaela za płaszcz – Ty nie wiesz co to miłość!
- Proszę Go puścić – w końcu się odezwałam.
- Nie wiesz dziewczyno w co się pakujesz. Będziesz tak samo cierpiała przez niego jak Molly. Jest niedojrzałym gówniarzem, któremu tylko zabawa w głowie.
- Nie zna Go Pan. Powiedział mi co się tak naprawdę stało. Obwinia Go Pan bo nie może się Pan pogodzić ze stratą córki, ale było inaczej niż Pan myśli.
- Zamydlił Ci oczy. Skończ z nim zanim będzie za późno – pokręciłam tylko głową. Nic do niego nie docierało.
- Mike .. chodź – złapałam Go za rękę i szliśmy w drogę powrotną – Przepraszam – zatrzymałam się.
- To nie twoja wina. Chciałaś jak najlepiej – był smutny – On ma rację … nie zasługuje na miłość – poszedł sobie. Co On do cholery ma na myśli? Podbiegłam do niego i zatrzymałam.
- O czym ty mówisz?
- Nie zasługuje, żebyś mnie kochała … żeby ktokolwiek mnie kochał.
- To … to ma być rozstanie? - ledwo przeszło mi to przez gardło – Mówię do Ciebie! - potrząsnęłam nim. Nadal milczał. Zrozumiałam aluzje. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia. Szłam chodnikiem. Mówił, że mnie kocha. Czyżby kłamał? Aż tak się pomyliłam? Łzy zaczęły lecieć i nie mogłam ich powstrzymać. Usłyszałam, że ktoś za mną biegnie i mnie zatrzymuje. Głowę miałam opuszczoną w dół.
- Przepraszam – powiedział.
- Zostaw mnie! - wyrwałam mu się i szłam dalej, ale był uparty. Znowu mnie zatrzymał.
- Nie dam Ci odejść! - powiedział stanowczo – Nie powinienem tego mówić … przepraszam.
- Ale powiedziałeś! Jeżeli chcesz to zakończyć ..
- Nie! Jesteś wszystkim czego potrzebuje w życiu. Kocham Cię najmocniej na świecie i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, rozumiesz? Sam nie wiem czemu to powiedziałem, ale żałuje ….. nie płacz – wziął moją twarz w dłonie – Wybaczysz mi? - ja też nie chciałam żyć bez niego. Na dodatek mogłam być w ciąży.
- Nigdy więcej nie mów, że nie zasługujesz na moją miłość. Oni nie widzą tego co ja …. nie widzą, że jesteś wspaniałym człowiekiem i kochającym. Kocham Cię i to się nie zmieni. Bez względu na to co mówią inni … znam Cię – przytulił mnie.
- Boże … tak strasznie Cię przepraszam … miałem kompletny mętlik w głowie i sam nie wiedziałem co mówię – głaskał mnie po włosach – Chodźmy do samochodu – objął mnie ramieniem i zaprowadził do samochodu. Jechaliśmy w ciszy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Położył swoją dłoń na mojej. Spojrzałam się na niego, uśmiechał się. Odwzajemniłam uśmiech, ale był wymuszony – Jesteś jeszcze na mnie zła?
- Nie … myślę nad życiem.
- I co widzisz? - spojrzałam na niego.
- Nic bo już niczego nie jestem pewna.
- Co masz na myśli?
- Nieważne – wypuścił powietrze.
- Chodzi Ci o mnie … mam rację? - nie odpowiedziałam. Zatrzymał się na jakimś parkingu – Posłuchaj mnie … chcę być z tobą na zawsze .. chce się z tobą zestarzeć i wychować nasze dzieci. Nie widzę innej kobiety u mego boku. Jak mam Ci udowodnić, że mówię prawdę?
- Miałeś dzisiaj wątpliwości, czy chcesz ze mną być, prawda?
- To nie tak …
- Sam widzisz … niedługo pewnie Joseph zacznie się wtrącać i co dalej? Ja nie chcę być dla Ciebie ciężarem. Jesteś gwiazdą .. pniesz się w górę …
- Ale bez Ciebie moje życie nie miało by sensu. Co z tego, że jestem sławny? Czy to oznacza, że nie mogę mieć rodziny? Chcę żyć normalnie … wiem, że to jest niemożliwe, ale pragnę mieć dużą rodzinę .. z tobą – dotknął mojej twarzy – Jeżeli pragniesz tego samego, to tak będzie. Nikt i nic nas nie rozdzieli.
- A co z prasą?
- Mam ich gdzieś. To jest moje życie i sam o nim decyduje. Jeżeli będzie trzeba poświęcę karierę dla Ciebie.
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda. Bez Ciebie .. nic nie ma sensu. Po co mi będzie to wszystko? Pieniądze, sława, gdy nie będę miał Ciebie – gdy to powiedział, wszystkie moje obawy gdzieś odleciały. Patrzył mi prosto w oczy i wiedziałam, że nie kłamie. Zbliżyłam swoją twarz do jego i krótko pocałowałam.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też i nigdy nie przestanę – telefon Mike'a zaczął dzwonić – Słucham? Tak jest ze mną – dał mi telefon. Zmarszczyłam brwi.
- Tak?
- Rose? Czemu nie dajesz znaku życia? - dzwoniła moja mama.
- Po co?
- Żebym się nie martwiła.
- To chyba jasne, że jestem u Michaela.
- Mogłaś chociaż powiedzieć. Kiedy wracasz?
- Nie wiem.
- Ojciec nie chciał ..
- Nie tłumacz Go! Powiedział co myśli i na tym skończmy.
- On tak nie myśli … - rozłączyłam się. Nie mogłam już tego dłużej słuchać.
- Możemy już jechać?
- Tak – wieczorem mama Michaela pojechała do swojej rodziny. Zostaliśmy tylko my, Janet i Toya – Zapomniałem Ci powiedzieć, że mam już cały strój do Beat It.
- Pokaż – wyciągnął z szafy – Ubierz i dobierzemy kurtkę.
- Ok – zniknął w łazience. Trochę musiałam się naczekać zanim wyszedł – I jak?
- Podoba mi się, a teraz kurtka – najpierw przymierzył białą, potem czarną i na końcu czerwoną – Hmmm …. według mnie … czerwona.
- Tak uważasz? - przeglądał się w lustrze,
- Tak mi się wydaje, a tobie?
- Też – odwrócił się do mnie – Wiedziałem, że dobrze wybierzesz – uniósł mnie do góry.
- Zwariowałeś? - zaczęłam się śmiać.
- Ekhem – usłyszeliśmy i spojrzeliśmy w stronę drzwi – Nie chcę wam przeszkadzać, ale chciałam powiedzieć, że wychodzę, żeby nikt mnie później nie szukał.
- Gdzie idziesz?
- Do koleżanki.
- Kłamiesz – puścił mnie – Idziesz do niego, tak?
- A jeśli nawet? Nie zabronisz mi się z nim spotykać – skrzyżowała ręce na piersi.
- I tu się mylisz. Jesteś niepełnoletnia i musisz się mnie słuchać!
- Jedyną osobą, której muszę się słuchać jest mama! Postaram się nie wrócić późno – wyszła.
- Muszę się dowiedzieć kim jest ten …
- Odpuść jej.
- Ja ją chcę tylko chronić.
- Wiem o tym i Ona też wie, ale nie zabronisz jej umawiać się z chłopakami. Jestem pewna, że sama Go rzuci jeżeli coś będzie nie tak.
- Mam nadzieję, że masz rację bo jeżeli coś jej zrobi … - zacisnął zęby.
- Nie denerwuj się bez powodu – przytuliłam się do niego – Wiesz co? Podobało mi się to jak się postawiłeś Josephowi. Byłeś taki męski.
- Chcesz powiedzieć, że nie jestem męski? - uniósł jedną brew do góry.
- Oczywiście, że jesteś, misiu – cmoknęłam Go w policzek – Czy zawsze ktoś musi nam przeszkodzić? - znowu ktoś dzwonił do Michaela – Jeżeli to moja mama … nie ma mnie.
- Tak? Dzień dobry Panu. Tak szybko? Dobrze … dziękuje. Do widzenia – rozłączył się – Dzwonił prokurator. Za trzy dni jest ogłoszenie wyroku.
- Nareszcie … nareszcie skończy się ten koszmar – zmierzyłam Go od góry do dołu – A ty jeszcze się nie przebrałeś?
- Chcę zobaczyć jak się w tym tańczy. Jeżeli nie masz nic przeciwko to bym poszedł teraz do sali i pomyślał nad układem – uśmiechnęłam się.
- Oczywiście, że nie mam. Tylko się nie przemęczaj – pocałowałam Go – Ja pójdę do Toyi.
- Ok – wyszedł. Najpierw pokręciłam się trochę po domu, a uwierzcie, że było co oglądać. Potem poszłam do pokoju Toyi.

Dzień wyroku. Czułam się dziwnie. Bardzo chciałam, żeby Go w końcu skazali, ale jednocześnie bałam się. Nie wiem czego, ale czułam pewien strach. Tym razem siedzieliśmy z publicznością. Ścisnęłam mocniej dłoń Michaela.
- Czy jest już wyrok? - zapytał sąd.
- Tak, wysoki sądzie – odpowiedział jeden z przysięgłych i podał przez ochroniarza sędziemu. Przeczytał i oddał z powrotem.
- W takim razie proszę odczytać.
- My, ława przysięgłych na podstawie zeznań świadków oraz przedstawionych dowodów, uznajemy oskarżonego … winnego zarzucanych mu czynów.
- Dziękuje – głos zabrał sąd - Skazuje oskarżonego na karę dożywotniego pozbawienia wolności bez możliwości starania się o wyjście przedterminowe. Mogą Państwo usiąść. Panie mecenasie .. wysoki sąd od początku nie miał żadnych wątpliwości co do winy oskarżonego. Pana pytania były bezcelowe. To wszystko. Proszę zabrać oskarżonego – dwóch policjantów Go zabierało, ale nie było tak łatwo.
- Miałeś mnie wybronić! Nie daruje Ci tego! - odgrażał się obrońcy. Spojrzał się na nas i głupio uśmiechał. Po wszystkim wyszliśmy na korytarz i pożegnaliśmy się z prokuratorem.
- Już po wszystkim – Mike mnie przytulił.
- Możemy porozmawiać? - podeszła moja mama. Michael kiwnął do mnie, żebym z nią porozmawiała i odszedł kawałek.
- Co chcesz?
- Chcę, żeby było jak wcześniej. Możemy przestać się kłócić?
- Ostatnio to ojciec się na mnie wydzierał i to niby moja wina?
- Był zdenerwowany …. zrozum …. obcy mężczyzna wiedział o tobie więcej niż my.
- Mike nie jest obcy.
- Wiesz co mam na myśli …. jesteśmy twoimi rodzicami, a nic nie wiedzieliśmy.
- Naprawdę nie wiecie dlaczego, czy udajecie?
- Wiem … myśleliśmy, że dobrze robimy, ale …
- Nic was nie tłumaczy. Jesteście moimi rodzicami i tego niestety nie mogę zmienić ..
- Nie mów tak! Żałujemy tego, ale nie cofniemy czasu. Wybaczysz nam?
- Zadam Ci tylko jedno pytanie …. gdybym nie znała Michaela i miałam bym znowu załamanie … byście mnie zamknęli w psychiatryku? - milczała i spuściła głowę. Pokręciłam głową i zaśmiałam się. Odeszłam od niej – Jedźmy już – złapałam Mike'a za rękę. Uśmiechnął się do mnie.
- Wyjaśniliście sobie wszystko?
- Żartujesz? Zadałam jej proste pytanie. Niestety odpowiedź, a raczej jej brak jest dla mnie jednoznaczną odpowiedzią.
- Jeszcze się pogodzicie.
- Wątpię – wróciliśmy do domu. Jak zawsze poszliśmy do pokoju Michaela. Podszedł do szafy i zaczął się przebierać w luźniejsze ciuchy.
- Tak sobie pomyślałem …. może byśmy gdzieś wyjechali?
- Gdzie?
- No nie wiem … do ciepłych krajów. Przyda nam się odpoczynek.
- Jestem za – pocałowałam Go – Ale po nagraniu Beat It. Najpierw praca, potem przyjemności. Za bardzo mi się rozleniwisz.
- Przesadzasz, ale masz rację. Nagram i będę miał z głowy.
- Od kiedy traktujesz to jako pracę? Myślałam, że to lubisz.
- Lubię, ale … no nie umiem tego opisać. Czuję, że muszę coś zmienić w życiu. Nie przestane nagrywać, ale chcę ułożyć sobie życie … z tobą.
- Cieszy mnie to, a teraz pozwolisz, że pójdę do Janet. Mam do niej sprawę.
- Ale wracaj zaraz do mnie – cmoknęłam Go i poszłam do pokoju Janet. Zamknęłam za sobą drzwi.
- Przyszłam porozmawiać.
- Nareszcie. Jest już po wyroku, więc teraz możemy przejść do naszej sprawy. Mam już pewien plan i …
- Poczekaj – musiałam ją przystopować – Najpierw muszę coś sprawdzić. Jeżeli wszystko będzie w porządku, to wrócimy do tego planu, ok?
- No dobra, ale o co chodzi?
- Nic takiego, naprawdę.
- W porządku. Muszę Ci o czymś powiedzieć. Ostatnio rozmawiałam z Jamesem i powiedziałam mu, że nie jestem jeszcze na to gotowa. Obawiałam się jego odpowiedzi, ale powiedział, że poczeka tyle ile będę chciała.
- Widzisz … mówiłam, że jeżeli Cię naprawdę kocha to zaczeka.
- Dziękuje.
- Nie ma za co. Jutro wrócimy do naszej sprawy.
- Ok – wyszłam.
- Mike!
- Ciszej. Nie jestem głuchy.
- Myślałam, że Cię nie ma. Idę do Sally.
- Teraz?
- Tak. Muszę z nią o czymś porozmawiać.
- Zawiozę Cię.
- Nie musisz.
- Od razu pojadę do studia.
- Ok – podwiózł mnie pod dom Sally.
- O której po Ciebie przyjechać?
- Jak będziesz wracał.
- Dobrze – pocałował mnie – Pa, skarbie – wysiadłam i zapukałam do drzwi.
- Rose?
- Mogę wejść?
- Jasne – przepuściła mnie w drzwiach – Co Cię sprowadza?
- To – wyciągnęłam test z torebki.
- Robiłaś już?
- Nie, dlatego przyjechałam do Ciebie. Przy Michaelu nie będę robiła.
- Rozumiem … chcesz teraz zrobić?
- Za chwilę. Możemy usiąść? - usiedliśmy na kanapie. Wypiliśmy herbatę i trochę pogadaliśmy.
- Nie martw się. Na pewno nie jesteś w ciąży.
- Nie tego się najbardziej boję.
- A czego?
- Że się rozstaniemy … ostatnio mało brakowało ..
- Co ty mówisz … co się stało?
- Pojechaliśmy na cmentarz do jego dawnej dziewczyny i spotkaliśmy jej rodziców. To nie było miłe spotkanie i wtedy …. nie mam pojęcia co się stało, ale zaczął mówić, że nie zasługuje na miłość …. gdy to usłyszałam, poszłam sobie i płakałam. Myślałam, że to naprawdę jest koniec, ale zatrzymał mnie i zaczął przepraszać. Sally … nie umiałabym już bez niego żyć. Powinnam o tym nie myśleć bo powiedział mi, że chcę się ze mną zestarzeć, ale czuję, że wydarzy się coś złego.
- Nie mów tak. To tylko kolejny facet.
- Nie … ja Go kocham, rozumiesz? On jest moim marzeniem. Zawsze chciałam spotkać kogoś takiego jak On. Wiem, że tego nie rozumiesz … nigdy nie czułaś czegoś takiego.
- Więc skąd te obawy? Widzę, że się kochacie … każdy to widzi, gdy na was spojrzy. Od początku wiedziałam, że prędzej, czy później będziecie razem. Zresztą powiedział mi.
- Co Ci powiedział?
- Pamiętasz ten dzień, w którym zabrał nas na paintballa i wygrałam zakład?
- Tak … chciałaś zaciągnąć Go do łóżka – zaśmiałam się na samo wspomnienie.
- Nie dał się … wiesz dlaczego? Bo już wtedy Cię kochał.
- Co?
- Powiedział mi to … obiecałam, że się nie wygadam, ale teraz, to już nie ma znaczenia bo i tak jesteście ze sobą. Dlatego nie wierzę, że od tak by Cię zostawił.
- Nie wierzę.
- Nie udawaj, że był Ci obojętny. Pamiętam twoją minę, gdy powiedziałam co chcę zrobić – szturchnęła mnie łokciem.
- Odczuwałam pewną zazdrość, ale za żadne skarby nie chciałam się do tego przyznać.
- Przepraszam – zmarszczyłam brwi – Za moje wcześniejsze słowa. Chciałam Cię sprowokować, dlatego tak mówiłam. Mike nie jest zwykłym facetem.
- Nie rób tego więcej …. idę do łazienki – wyciągnęłam z torebki test i zamknęłam się w łazience. Przeczytałam ulotkę i postępowałam zgodnie z instrukcją. Wróciłam do Sally.
- I co?
- Trzeba czekać pięć minut na wynik – położyłam test na stole i usiadłam na swoje miejsce. Strasznie się denerwowałam i słyszałam bycie swojego serca. Co chwila spoglądałam na zegarek. Zamyśliłam się na chwilę.
- Rose? - ocknęłam się – Mam sprawdzić wynik?
- Nie …. sama to zrobię – sięgnęłam po ten test i gapiłam się przez chwile na niego. Słyszałam głos Sally jak za mgłą.


sobota, 16 listopada 2013

Bad Girl 31

Witajcie!
Nie mogę uwierzyć w to co widzę .... 15000 odwiedzin?! Szczerze nie spodziewałam się tego, ale bardzo wam dziękuje, że jesteście i mam dla kogo pisać. We wtorek idę do dermatologa i strasznie się boję co będzie. Nie przypuszczałam, że choroba aż tak wpływa na psychikę. Są dni kiedy mam doła i nic mi się nie chcę. Zwłaszcza, gdy zobaczę nową plamkę, a mam ich coraz więcej. Znalazłam lekarstwo na smutki. Wiecie jakie? Śmiech Mike'a w tym filmiku. Samej chcę mi się śmiać. Na pewno załapiecie, w którym momencie ;)

http://www.youtube.com/watch?v=-FXZ74Kglbw

Jeszcze w JCSLY Mike był rozbawiony. Nie będę tutaj wklejać linku na YT, ale jest już cały koncert z DWT Buenos Aires z 1993 roku. I właśnie powyższy filmik jest z tego koncertu. Jeżeli ktoś chcę link do całego koncertu niech do mnie napiszę na maila lub GG.

Widzę, że bardzo chcecie, żeby Rose była w ciąży. Nie powiem co będzie dalej ;)

P.S. Tak jak poprzednio zapraszam na głosowanie. Co prawda Mike jest już na pierwszym miejscu, ale wampir Go goni ;)

http://www.vanityfair.com/100-years-of-vanity-fair/covers

No to tyle. Zapraszam. Aha i od razu chcę przeprosić, że taka długa mi wyszła, ale jakoś tak ;)

***********************************************************

Kolejny dzień rozprawy. Dzisiaj znowu miałam mdłości. Mike nic nie podejrzewał, a ja nie miałam zamiaru mu na razie nic mówić. Nie rozmawiałam z rodzicami, ale i tak pojechali z nami do sądu. Przed salą, porozmawiał z nami prokurator.
- Dzisiaj Pan będzie zeznawał – zwrócił się do Michaela – I proszę się nie przejmować słowami obrońcy. Za wszelką cenę chcę wygrać, ale nie ma żadnych szans.
- Sąd mógł mu uwierzyć – powiedziałam.
- Jestem pewien, że sąd zna zagrywki mecenasa. Niech się Pani nie martwi. Wymyśla te historyjki, żeby wziąć na swoją stronę jak najwięcej przysięgłych, ale to na nic.
- Oby miał Pan rację – weszliśmy na salę i zajęliśmy te same miejsca co wczoraj. Tym razem Mike zajął miejsce dla świadków.
- Panie prokuratorze? - powiedział sąd.
- Wysoki sądzie .. niech Pan mecenas zacznie.
- Skoro Pan tak chcę. W takim razie, proszę Panie mecenasie.
- Dziękuje wysoki sądzie – wstał i zapiął guzik marynarki – Panie Jackson … czy układa się w Państwa związku?
- Oczywiście.
- Jesteście idealną parą?
- Nie ma idealnych par.
- Czyli .. kłócicie się?
- Nie nazwał bym tego kłótnią. Jak w każdym związku bywają gorsze dni.
- Jak często się kłócicie?
- Już mówiłem, że się nie kłócimy … najwyżej sprzeczamy. Bardzo rzadko .. można powiedzieć, że wcale – Mike się wkurzał. Chciał Go złapać za słowo, ale Mike się nie dał.
- A co z waszym pożyciem seksualnym?
- Wysoki sądzie, to jest już szczyt wszystkiego – odezwał się prokurator.
- Chcę wszystko poukładać w jedną całość – sędzie machnął ręką, żeby kontynuował.
- Odpowie Pan?
- Nie wiem o co Pan dokładnie pyta.
- Czy jest Pan zadowolony?
- Tak.
- Mało przekonująca odpowiedź.
- To czego Pan chcę?!
- Panie Jackson .. spokojniej – upomniał Go sędzia.
- Przepraszam … chce Pan znać szczegóły? Jak często to robimy? W jakich pozycjach? - musiał być naprawdę mocno wkurzony, że tak mówił. Normalnie w życiu, by się tak nie otworzył i to na dodatek przed obcą osobą i przy wszystkich.
- Aż takich szczegółów nie chcę znać. Jest Pan zaspokojony? - Michael odchrząknął.
- Bardzo.
- Zawahał się Pan z odpowiedzią.
- Bo nie co dzień opowiadam o naszym życiu intymnym, ale jeżeli chcę Pan wiedzieć, to bardzo jestem zadowolony. Jeszcze z żadną kobietą nie przeżyłem tak upojnych chwil – nawet się nie zaczerwienił, gdy to mówił. Był poważny.
- Panna Baker też tak uważa?
- Skoro ze mną jest ..
- Właśnie! - podniósł palca w górę. Jak by Go olśniło – Może Pana dziewczyna wcale tak nie uważa … może chciała przeżyć przygodę z innym, a jednocześnie zatrzymać Pana przy sobie, pozorując gwałt. Nie pomyślał Pan o tym?
- To są wyssane z palca brednie.
- Skąd ta pewność? Kto zostawia otwarte drzwi domu?
- Zapomnieliśmy zamknąć. Poza tym nie spodziewaliśmy się, że zatrzaśniemy się w piwnicy.
- Panie mecenasie – odezwał się sąd – Jeżeli nie ma Pan innych pytań, to może Pan zakończyć. Byłem cierpliwy i pozwoliłem Panu na tak dziwne pytania bo myślałem, że faktycznie wniosą coś do sprawy, ale to był mój błąd. W związku z tym … chciałbym przeprosić Pannę Baker, że musiała przechodzić przez to ponownie i Pana Jacksona za osobiste pytania. Mam nadzieję, że od teraz skupimy się na oskarżonym.
- Ale .. wysoki sądzie … chciałem zadać jeszcze kilka pytań.
- Pan już zakończył przesłuchanie – wrócił na swoje miejsce – Panie prokuratorze …
- Dziękuje wysoki sądzie za zakończenie tego cyrku. Skoro Pan mecenas rozpoczął, pozwolę sobie dokończyć. Pragnę zauważyć, że Pan mecenas nie zadał najważniejszego pytania …. Panie Jackson … jak długo jest Pan w związku z Panną Baker?
- Jakieś dwa tygodnie.
- Więc .. nie byliście Państwo jeszcze ze sobą, gdy oskarżony włamał się do posiadłości Państwa Baker?
- Byliśmy przyjaciółmi.
- W takim razie mamy wszystko jasne. Panna Baker nie mogła zdradzić Pana Jacksona ponieważ nie byli jeszcze parą. Nie mam więcej pytań – wrócił na swoje miejsce. Mina obrońcy była bezcenna. Popił wodę i poprawił swój krawat.
- Wysoki sądzie, czy mogę? - znowu ten palant.
- Już Pan zna moje stanowisko.
- Jedno pytanie – sędzie westchnął.
- Panie Jackson zgadza się Pan?
- Odpowiem na ostatnie pytanie Pana mecenasa.
- Dziękuje …. Panie Jackson .. powiedział Pan, że sypiacie ze sobą, tak?
- Tak.
- Z tego co wiem .. ofiary gwałtu nie decydują się na współżycie po tak krótkim czasie. Niektóre kobiety nigdy nie dochodzą do siebie i żyją w samotności.
- Rose nie doszła do siebie. Na początku miała koszmary nocne i nie poszliśmy do łóżka na drugi dzień po tym zdarzeniu. Długo trwało zanim zdecydowała się, że będzie ze mną. Zaufała mi i wie, że nigdy bym jej nie skrzywdził – spojrzał się na mnie.
- To wszystko.
- Jest Pan wolny – powiedział sędzie. Mike wrócił na swoje miejsce.
- Na dzisiaj to wszystko. Jutro kolejna rozprawa, ale nie musicie Państwo być obecni. Możecie przyjść tylko na ogłoszenie wyroku – zwrócił się do nas – Do widzenia – wyszedł. My zostaliśmy jeszcze z prokuratorem.
- Tak jak powiedział przed chwilą sąd. Nie musicie uczestniczyć w kolejnych rozprawach. Myślę, że jeszcze z dwie rozprawy i będzie po wszystkim.
- Sądzę, że przyjdziemy tylko na ogłoszenie wyroku – powiedziałam.
- Dobrze. Zawiadomię Państwa o terminie.
- Dziękujemy i do widzenia – wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do limuzyny. Rodzice przyjechali swoim samochodem. Z nami była Janet, Toya i mama Michaela.
- Mike?
- Yyy?
- Możemy nie jechać do mnie?
- Oczywiście, a gdzie byś chciała?
- Może pojedziecie do nas? Zjemy wspólnie obiad – zaproponowała Pani Jackson. Mike oczekiwał mojej odpowiedzi.
- Czemu nie – dojechaliśmy do domu Michaela. Mama Mike'a poszła do kuchni. Weszłam za nią – Może pomóc Pani?
- Nie trzeba – uśmiechnęła się – Przez całe życie gotuje i sprawia mi to przyjemność. Ale dziękuje, że zapytałaś. Jeszcze żadna z moich córek nie zaproponowała mi pomocy – powiedziała głośniej, żeby usłyszały. Zaśmiałam się.
- Oj mamo – Janet weszła do kuchni – Zapomniałaś jak chciałam Ci pomóc?
- Raz i to było, czy masz wymieszać sos.
- Ale też się liczy – Janet mrugnęła do mnie i wyszła. Chciało mi się śmiać.
- A ty Rose .. umiesz gotować?
- Tak .. od małego lubiłam przyglądać się mamie, gdy gotowała.
- Taka umiejętność przydaje się na całe życie.
- Ma Pani rację – zorientowałam się, że jesteśmy same w kuchni – Pójdę do Michaela.
- Idź, idź … zawołam was na obiad – uśmiechnęła się. Weszłam po schodach i kierowałam się do pokoju Michaela. Drzwi były uchylone. Po cichu podeszłam bliżej i zobaczyłam, że rozmawia z kimś przez telefon. To nie była normalna rozmowa. Mówił szeptem i oglądał się, czy nikt nie wchodzi. Nie spodobało mi się to. Weszłam, gdy zakończył rozmowę.
- O tutaj jesteś – udawałam, że nic nie wiem. Miałam nadzieję, że za chwile powie mi z kim rozmawiał.
- Szukałaś mnie?
- Tak – skłamałam – A ty co robiłeś w tym czasie, gdy rozmawiałam z twoją mamą?
- Yyy .. ja? Nic … czekałem na Ciebie – oj Jackson. Jesteśmy ze sobą od niedawna, a ty już mnie oszukujesz? Niech tylko ja się dowiem, że chodzi o inną.
- Czekałeś … ciekawe – podeszłam do okna.
- Nom – objął mnie od tyłu – Muszę iść do toalety – pokiwałam głową i patrzyłam jak zmierza w kierunku łazienki. Zostawił telefon na stoliku i chciałam sprawdzić z kim rozmawiał, ale zrobił coś nieoczekiwanego. Wrócił się i schował telefon do kieszeni – Może ktoś dzwonić z wytwórni – wytłumaczył, ale nie uwierzyłam. Zawsze, nawet u mnie, zostawiał telefon na szafce lub stoliku. Nie było wyjątków. Jak ktoś dzwonił z wytwórni, a Mike brał prysznic, odbierałam i mówiłam, żeby zadzwonili później. Mieliśmy nie mieć przed sobą tajemnic, tak? Do pokoju weszła Pani Jackson.
- Zabrakło mi składników do obiadu i muszę jechać z Toyą do sklepu.
- Może ja pójdę?
- Naprawdę nie trzeba. Janet zostaje. Chciałam, żebyście wiedzieli – wyszła. Usiadłam w fotelu. Wrócił do pokoju.
- To co będziemy robić? - uniósł mnie, usiadł na tym fotelu i posadził mnie sobie na kolanach.
- Nie wiem. Twoja mama i Toya pojechały do sklepu.
- Czyli … jesteśmy sami – zaczął całować mnie po szyi.
- Została jeszcze Janet.
- Powiem, żeby poszła pobawić w piaskownicy – nadal nie przestał i włożył rękę pod moją bluzkę.
- Mike … - nie zwrócił na mnie uwagę – Przestań! - spojrzał na mnie zaskoczony. Wstałam.
- Stało się coś?
- Tak! Okłamałeś mnie!
- Co? Kiedy? - podszedł do mnie.
- Nie udawaj … z kim rozmawiałeś przez telefon?
- Kiedy?
- Zanim weszłam. Słyszałam, że z kimś rozmawiałeś.
- Aaa … yyy … dzwonił Quincy i …
- Przestań kłamać! Jeżeli nie powiesz mi prawdy … wyjdę stąd i … nie wiem, czy wrócę.
- Nie mówisz poważnie – podszedł bliżej.
- Sprawdź mnie – ciężko mi było powiedzieć takie słowa bo Go kochałam, ale musiałam znać prawdę – Pamiętasz co mówiłam, gdy byliśmy w tym domku?
- Że nie będziemy mieć przed sobą tajemnic.
- Dokładnie, więc … czekam – opuścił głowę i pocierał dłonią kark. Długo nic nie mówił – Jak chcesz – skierowałam się w stronę drzwi.
- Nie! - podbiegł i złapał mnie w pasie – Nie pozwolę Ci odejść! Powiem Ci wszystko, tylko zostań – usiadłam na łóżko, Mike przy mnie – Dzwoniła …. Brooke – wypuścił powietrze.
- Co?! - aż wstałam, zrobił to samo.
- Dlatego nie chciałem Ci nic mówić bo wiem jak jej nienawidzisz.
- Czego chciała?
- Spotkać się ze mną.
- Chyba się nie zgodziłeś!
- Oczywiście, że nie. Powiedziałem, żeby dała mi spokój.
- Jak śmie w ogóle dzwonić!
- Nie jesteś już na mnie zła?
- Masz ostatnią szansę. Chcę, żeby nam się udało, rozumiesz? Zawsze zaczyna się od małych sekretów, a kończy …
- Obiecuję, że nie będę już miał przed tobą tajemnic – przytulił mnie. Niech ja ją dorwę w swoje ręce. Usłyszeliśmy pukanie – Pójdę otworzyć.
- Ok .. ja posiedzę tutaj – poleciał otworzyć. Nie mogłam tego pojąć. Najpierw oczernia Go publicznie, a potem chcę się spotkać. Ona jest głupsza niż myślałam. Mike coś długo nie wracał. Zeszłam po cichu na dół. Drzwi od salonu były lekko uchylone. Podeszłam bliżej i zobaczyłam … Brooke?! Mam omamy, czy to naprawdę Ona? Postanowiłam podsłuchać.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz? - mówił Mike.
- Zależy mi na tobie.
- I dlatego nagadałaś tych wszystkich kłamstw?!
- Chciałam, żebyś zwrócił na mnie uwagę. Możemy być szczęśliwi.
- O czym ty w ogóle mówisz? Nigdy nie będziemy razem, słyszysz?!
- Nie mów tak – podeszła do niego bliżej – Wiem, że czujesz to samo, ale boisz się do tego przyznać.
- Oszalałaś! Wyjdź stąd! W szpitalu dałem Ci jasno do zrozumienia, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Powiedź, że mnie kochasz, a wszystko odwołam i będziemy szczęśliwi – tego było już za wiele. Otworzyłam drzwi.
- Cóż za miła niespodzianka – powiedziałam i podeszłam do Michaela.
- Co Ona tutaj robi? - zapytała.
- Odwal się od mojego faceta .. dobrze Ci radzę.
- Chciałabyś, żeby był twój.
- Hehe … Ona jest bardziej tępa niż moje kozaki – splotłam swoje palce z Mike'a. Spojrzała na nasze dłonie.
- Powiedź, że to nie prawda. Dlaczego nam to zrobiłeś?
- Nigdy nie było i nie będzie ''nas''. Jestem z Rose i to ją kocham.
- Jak możesz? - zaczęła płakać. Boże .. co za cyrk.
- Nie wiem co sobie ubzdurałaś, ale nie kocham Cię … nigdy nie kochałem. Byliśmy przyjaciółmi, ale ty nie potrafiłaś tego zaakceptować. Myślę, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy i nie dzwoń do mnie więcej.
- Mama już wró … - do salonu weszła Janet – Co Ona tutaj robi do cholery?! - Janet szła w jej stronę. Mike widząc co się święci, szybko ją złapał w pół.
- Janet … uspokój się.
- Wynoś się z naszego domu! - wyrywała mu się – Puść mnie do niej!
- Nic z tego .. Brooke … idź już. Nie mam Ci nic więcej do powiedzenia.
- Jesteście siebie warci – trzasnęła drzwiami.
- Puścisz już mnie? - puścił ją.
- Mike … muszę porozmawiać z Janet – poszliśmy do jej pokoju.
- Dlaczego nic nie zrobiłaś?
- Przy świadku? Przecież mamy plan, tak? Chcesz być główną podejrzaną?
- Masz rację, ale ja jej nienawidzę!
- Ja też, ale niedługo to załatwimy. Opanuj swoje emocje, ok? Mi też nie jest łatwo. Gdybyś słyszała co Ona do niego mówiła …. myślałam, że powyrywam jej wszystkie kudły.
- Co mówiła? - zawahałam się.
- Chciała, żeby wyznał jej miłość.
- Pieprzona suka!
- Ciszej … mogę zostawić Cię samą?
- Przecież nie zrobię niczego głupiego.
- Ok i pamiętaj – zastałam Michaela w salonie. Stał przy oknie i patrzył w jeden punkt – Jestem – objęłam Go – O czym myślisz?
- O tym, że przez jeden głupi telefon, mogłem Cię stracić. Po co w ogóle odbierałem ..
- Nie mów o tym jak to, by był koniec świata. Już raz byłam oszukiwana i nie chcę przez to przechodzić kolejny raz, dlatego … bądź ze mną zawsze szczery. Wolę usłyszeć najgorszą prawdę niż tkwić w kłamstwie. Kocham Cię, ale odejdę jeżeli będziesz kręcił.
- Nie pozwolę na to – bardzo mocno mnie objął.
- Wystarczy, że będziesz mówił mi prawdę. Nie masz przede mną żadnej tajemnicy? - spojrzałam mu w oczy.
- Nie.
- Na pewno?
- Myślisz, że w takiej sytuacji bym kłamał.
- Mam nadzieję – staliśmy przy oknie i zobaczyliśmy, że Pani Jackson i Toya, wróciły.
- Pomogę im z zakupami – wybiegł z domu i zabrał od nich reklamówki. Chciałam mu wierzyć, ale coś mi mówiło, że nie mówi mi wszystkiego. Może jestem przewrażliwiona i nic nie ukrywa. Czas pokaże. Pozanosił zakupy do kuchni i poszliśmy do jego pokoju.
- Obejrzymy jakiś film? - zapytałam.
- Pewnie, a jaki?
- Hmmm … nie wiem.
- To wybierz z tych, które mam, a ja w tym czasie przyniosę coś na ząb – miał niezłą kolekcję filmów. Najwięcej było horrorów. Wybrałam film, pt. ,,Przyjaźń na śmierć i życie''. Położyłam przy telewizorze i wygodnie ulokowałam się na łóżku. Wrócił z tacą pełną smakołyków.
- Chcesz to wszystko zjeść?
- Razem z tobą – wyszczerzył się.
- Chyba oszalałeś. Chcesz, żebym wyglądała jak hipopotam? - nie byłam osobą, która liczy kalorie, ale bez przesady.
- No faktycznie .. - zmierzył mnie wzrokiem – Otyłość grozi Ci jak nic. Lepiej nie jedź tego rodzynka w czekoladzie bo Ci pójdzie w biodra – włożyłam do buzi tego rodzynka i rzuciłam w niego poduszką – Ej!
- Wiem po co to robisz. Chcesz mnie upaść, żeby żaden na mnie nie spojrzał – uwielbiałam się z nim droczyć.
- Toś wymyśliła … zaraz, zaraz … jak to inny? Tylko ja mam prawo oglądać twoje ciało.
- A na plaży? Przecież nie będę w ciuchach.
- Sama nigdzie nie pójdziesz, a już na pewno nie w tych strojach kąpielowych co masz.
- Zazdrośnik.
- I kto to mówi.
- Ja nie jestem o Ciebie zazdrosna - jasne, że byłam o niego zazdrosna. Mógł mieć każdą na skinienie palca.
- Jasne.
- Pfff .. lepiej włączaj ten film – włączył i wskoczył na łóżko – Uważaj .. ty niewyżyty seksualnie misiaczku.
- Skąd wiesz? - uśmiechnął się.
- Wariat – zaśmiałam się. Okryłam nas kocem i wtuliłam się w jego ramię. Film podobał mi się. Fabuła był czystą fikcją. Wiadomo, że nikt, by nie zrobił czegoś takiego.
- I jak? - zapytał, gdy film się skończył.
- Fajny … musiał ją kochać skoro to zrobił.
- Ja bym zrobił to samo.
- Chciałbyś, żebym tak żyła? - zaczęłam naśladować miny i ruchy tej dziewczyny z filmu – Zaczęła bym zabijać wrogów … hmmm .. jak myślisz … kto by był pierwszą ofiarą?
- Pytasz mnie serio? Przecież dobrze wiem o kim mówisz.
- Tak? Więc o kim? Joseph, czy Brooke?
- Obstawiam pierwszą propozycję.
- Gratulacje! Wygrał Pan .. hmm … nagrodę główną w postaci …. buziaka. Odbierze Pan osobiście, czy mamy przesłać pocztą?
- Proszę się nie fatygować – przyciągnął mnie do siebie – Mogę odebrać nawet teraz – jego twarz była coraz bliżej mojej i …
- Dzieci! Obiad! - usłyszeliśmy z dołu.
- Nie wierze … i to w takim momencie? - oparł czoło o moją klatkę piersiową.
- Później dokończymy – wstałam.
- A jakaś nagroda pocieszenia?
- Musi Pan wybrać … nagroda główna, czy pocieszenia …
- Widzę, że reguły są surowe … no cóż .. w takiej sytuacji .. jestem zmuszony poczekać.
- Dobry wybór – mrugnęłam do niego i zeszłam na dół.
- A gdzie zgubiłaś Michaela? - zapytała Janet.
- Zaraz zejdzie – usiadłam przy stole. Gdy nie było Josepha, atmosfera w tym domu była zupełnie inna. Stwierdzam, że nawet lepsza niż u mnie w domu. Nikt nie patrzył się na mnie jak na winną. W ogóle nie poruszali tego tematu, za co byłam im ogromnie wdzięczna. Chwilę później pojawił się Mike.
- Mamo … masz doskonale wyczucie czasu – powiedział i usiadł do stołu.
- Wam młodym to tylko figle w głowie.
- Może po obiedzie pojedziemy na zakupy? - zaproponowała Janet.
- Dobry pomysł.
- Ej! - zaprotestował Michael.
- O co Ci chodzi? - zapytała się Janet.
- Ja i Rose mamy plany.
- Nie wygłupiaj się. Przecież to nic ważnego.
- Nic ważnego?
- To, że jesteście razem nie oznacza, że masz ją na wyłączność.
- Ale …
- Mike! Jadę z Janet do centrum i koniec kropka – a niech trochę przeczeka. Czekanie pobudza apetyt. Nic mu się nie stanie. Po obiedzie, poszłam ubrać płaszcz i kozaki. Mike'a gdzieś wywiało. Obraził się?
- Gotowa? - Janet też już była ubrana.
- Tak, ale .. nie widziałaś Michaela?
- Nie … chyba się obraził.
- Zaczekasz w samochodzie?
- Ok – wyszła, a ja skierowałam się do jego pokoju. Siedział na kanapie i patrzył w okno.
- Przyszłam powiedzieć, że już jedziemy – nie spojrzał się na mnie – To .. pa – chciałam wyjść, ale błyskawicznie się przy mnie pojawił.
- Myślisz, że nie wiem o co Ci chodzi? Chcesz mnie przetrzymać. Dam radę, ale ty lepiej się przygotuj.
- Na co? - zapytałam prowokującym głosem. Nie odpowiedział. Przycisnął mnie do siebie i pocałował w szyję. Uśmiechnął się cwaniacko i mnie puścił. Wsiadłam do samochodu Janet.
- Nareszcie jesteś – zaparkowała w podziemnym parkingu i chciała wysiadać.
- Zaczekaj! Nie przebierasz się?
- Po co?
- Jak idę z Michaelem ..
- A o to Ci chodzi … nie jestem moim bratem. Ludzie oglądają się za mną, ale nic więcej. Nie musisz się bać, że jutro będziesz w gazetach – uśmiechnęła się i wysiadła. Chodziliśmy po sklepach. Faktycznie, ludzie gapili się na nas, ale Janet nic sobie z tego nie robiła. Ostatnim sklepem do jakiego poszliśmy był z bielizną – Ooo .. to coś dla Ciebie – pokazała mi komplet bielizny w kolorze czerwonym – Mike oszaleje, gdy Cię w tym zobaczy.
- Czy ja wiem – zaczerwieniłam się.
- Mnie nie musisz się wstydzić. Mike tylko udaje takiego świętoszka – szturchnęła mnie łokciem. Pojawiło się zakłopotanie na mojej twarzy. Było mi głupio rozmawiać na takie tematy z Janet. W końcu była jego siostrą i na dodatek za młoda – Bierz to i idź przymierzyć – można powiedzieć, że siłą wepchnęła mnie do przymierzalni. Obejrzałam dokładniej ten komplet. Muszę przyznać, że całkiem niezły. Leżał na mnie jak ulał. Zapłaciłam i wyszliśmy ze sklepu – Może pójdziemy na jakieś ciastko? Niedaleko jest fajna ciastkarnia.
- Ok – przechodziliśmy obok apteki. Zatrzymałam się na chwilę – Przypomniało mi się, że muszę kupić … witaminy – skłamałam.
- Iść z tobą?
- Nie! Zamów mi to samo co sobie, ok?
- Ok – zaczekałam aż odeszła i weszłam do apteki. Na moje szczęście nie było ludzi.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Coś podać?
- Tak ….. poproszę …. test ciążowy – powiedziałam to tak cicho, że myślałam, że nie dosłyszy. Zachowywałam się jak bym popełniała jakieś przestępstwo. A przecież to normalne.
- Który? - pokazała mi 4 do wyboru.
- Najdokładniejszy – zapłaciłam. Schowałam na samo dno torebki i dołączyłam do Janet.
- Zamówiłam ciasto czekoladowe i cappuccino. Mam nadzieję, że lubisz.
- Uwielbiam – popijaliśmy i zajadaliśmy się pysznym ciastem. Janet wyglądała jak by coś ją trapiło – Chcesz porozmawiać?
- W zasadzie .. to tak.
- Słucham Cię.
- Nie mam kogo się doradzić. Toya nie nadaje się na takie rozmowy, a z mamą nie potrafię rozmawiać o takich rzeczach. Tylko obiecaj, że nie powiesz nic Michaelowi … On Go nienawidzi, a nawet Go jeszcze nie poznał.
- Rozumiem … chodzi o twojego chłopaka, tak? - pokiwała głową – Mike po prostu się o Ciebie martwi.
- Wiem ….. ale na pewno się nie wygadasz?
- Masz moje słowo.
- Bo .. chodzi o te sprawy – zmarszczyłam brwi – No wiesz …
- Aaaa … chodzi Ci o to … i?
- On jest starszy … ma 20 lat. Namawia mnie, żebym poszła z nim do łóżka …. nie wiem co robić. Nie jestem na to gotowa, ale też nie chcę Go stracić – od razu przypomniała mi się moja sytuacja.
- Posłuchaj mnie …. jeżeli czujesz, że nie jesteś na to gotowa, to tego nie rób. Nikt nie ma prawa Cię zmuszać do czegoś, czego nie chcesz.
- Ale boję się, że Go stracę.
- Jeżeli naprawdę Cię kocha, to zaczeka tyle ile będzie trzeba. Jesteś jeszcze młoda i masz na to czas. Jeśli tego nie będzie potrafił zaakceptować, to daj sobie z nim spokój. Będziesz wiedziała, że jemu chodzi tylko o jedno, a potem Cię zostawi.
- A ty? Kiedy zdecydowałaś się na pierwszy raz? - zawahałam się, ale postanowiłam jej powiedzieć. Przynajmniej nie wszystko. Nie chciałam, żeby popełniła taki sam błąd jak ja.
- Miałam 15 lat, gdy Go poznałam. On miał 18 … zakochałam się w nim, ale jemu chodziło jedynie o numerek …. nie masz pojęcia jak bardzo żałuje, że się mu oddałam. To była najgorsza decyzja w moim życiu, dlatego … nie rób nic wbrew sobie … proszę Cię. Minęło tyle lat, a ja dopiero teraz zaufałam mężczyźnie.
- Masz na myśli Michaela?
- Tak … warto jest zaczekać na tego jedynego .. uwierzysz mi. Mnie nie było to dane, dlatego ostrzegam Ciebie. Uwierz mi, że jeżeli natrafisz na tego jedynego, nie będziesz miała żadnych wątpliwości … nie będziesz czuła strachu i nie będziesz się zastanawiała, czy postępujesz dobrze.
- Masz rację … zaczekam.
- Ciesze się, że mnie zrozumiałaś.
- Dziękuje.
- Nie ma za co. Możesz zawsze do mnie przyjść i się doradzić. Miłość czasami potrafi być ślepa …. jeżeli Cię skrzywdzi … zabije Go.
- Co masz na myśli?
- Nieważne … wracajmy już – naprawdę się o nią martwiłam. Była młoda i naiwna. Nie wiedziała, że faceci potrafią być okrutni. Po drodze zabrałam Sisi z domu i kilka rzeczy. Do rodziców się nie odezwałam. Po prostu wyszłam. Nie chciałam wracać do domu.
- Jesteśmy! - krzyknęła Janet. Poszłam do Mike'a, a Janet do siebie.
- Połowa sklepów była zamknięta, że tak szybko wróciliście?
- Bardzo śmieszne. Zobacz kto ze mną jest – Sisi miałam na rękach.
- Ona Ci nic nie pomoże.
- Nie miałam zamiaru traktować ją jako obronę – weszła Janet.
- Mogę się z nią pobawić?
- Pewnie … jeżeli chcesz to może z tobą spać.
- Super! - wzięła ją ode mnie i wyszła.
- Co kupiłaś? - chciał zajrzeć do siatek.
- Nie zaglądaj!
- Czemu?
- Bo to niespodzianka.
- Coś dla mnie?
- Powiedzmy …. idziesz wziąć prysznic?
- Z tobą? - poruszył brwiami.
- Nie … sam – zrobił nie zadowoloną minę – No idź … bo wiesz, że ja potrzebuje więcej czasu – gdy brał prysznic, ja wszystko sobie przygotowałam. Pewnie każdy się dziwi, że po ponownym spotkaniu z tamtym łajdakiem chciałam iść z Michaelem do łóżka. Prawda była taka, że potrzebowałam jego bliskości. Wyszedł w spodniach dresowych i podkoszulce. To był jego strój do spania – Zaczekaj na mnie, dobrze? - pocałowałam Go w przelocie – Aha i zamknij drzwi … na klucz – zamknęłam się w łazience i poszłam pod prysznic. Wyszłam z kabiny, wysuszyłam włosy, założyłam tę seksowną bieliznę co kupiłam i na to satynowy szlafrok, który też dzisiaj kupiłam. Spryskałam się ulubionymi perfumami i otworzyłam drzwi. Oparłam się o futrynę. Mike leżał z rękami pod głową i się uśmiechał – Sam rozpakujesz prezent? - szłam w jego kierunku wolnym krokiem i bawiłam się paskiem przy szlafroku. W połowie drogi, stanęłam.
- Zdecydowanie sam – znalazł się przy mnie – Co tam dla mnie masz?
- Sprawdź – pociągnął za pasek szlafroka i powoli ściągnął ze mnie szlafrok – Podoba się główna nagroda? - zarzuciłam mu ręce na kark.
- O tak – położył obie dłonie na moich biodrach i przyciągnął do siebie – Jesteś taka … seksowna – pierwszy raz usłyszałam takie zdanie z jego ust. Całował mnie po szyi. Rozpływałam się pod wpływem jego pocałunków – A więc to jest ta niespodzianka – spojrzał na bieliznę.
- Tak .. - pocałowałam Go w policzek – Dobrze wybrałam?
- Bardzo dobrze, ale to nie mój rozmiar – zachichotaliśmy razem – Ale na tobie leży .. idealnie – zatopiliśmy się w gorącym pocałunku. Nie przestając całować, złapał mnie za pośladki i uniósł na wysokości swoich bioder. Oplotłam nogami jego biodra. Może nie wyglądał, ale był silny. Zaniósł mnie do łóżka.
- Zamknąłeś drzwi?
- Tak – przeniósł pocałunki na szyję, dekolt, piersi i brzuch. Byłam w siódmym niebie. Ściągnął w końcu podkoszulkę i moim okazał się piękny tors. Przyciągnęłam Go do siebie za szyję i zaczęłam całować – Zaczekaj – przerwał – Jesteś pewna? Po tym wszystkim na pewno jesteś gotowa? - przyglądał mi się uważnie.
- Gdybym nie była .. nie leżałabym teraz pół naga. Spraw, żebym zapomniała o tym wszystkim – patrzył jeszcze chwilę i wpił się w moje usta. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich … Joseph?!
- Co tutaj się dzieje?! - wszedł do pokoju. Mike od razu okrył mnie kołdrą – Zadałem pytanie!
- Jakim prawem wchodzisz do mojego pokoju?!
- W swoim domu mogę robić co chcę i nie życzę sobie zamykania drzwi na klucz, jasne?! - bałam się tego typa. Dobrze, że Mike zasłaniał mnie swoim ciałem.
- Wynoś się!
- To Ona ma się wynosić z mojego domu! - wskazał na mnie palcem – Mówiłem, że masz zerwać z tą dziwką! - Mike wstał i niczym burza, znalazł się przy nim.
- Powtórz to! - pchnął Go – Słyszałeś?!
- Joe .. daj im spokój – to była Pani Jackson.
- Masz 10 minut! - powiedział do mnie.
- A ty 5 na spakowanie swoich manatków!
- Coś ty powiedział?
- To co słyszałeś! Nie chcemy Cię tutaj! Prawda mamo? - milczała – Mamo?! Powiedz mu, że Go nie chcesz! - bała się Go.
- Michael ma rację …. chcę, żebyś się wyprowadził.
- Tak łatwo mnie się nie pozbędziecie! Jesteś taki odważny bo wiesz, że nie mogę Ci dołożyć! Wcześniej robiłeś wszystko co Ci kazałem. Pieprzyłeś każdą jaką przyprowadziłem i nie mów, że Ci się nie podobało. Teraz wyjdę, ale wrócę .. możecie być pewni – był w drzwiach, ale odwrócił się w moją stronę – Do zobaczenia – przeszedł mnie dreszcz, gdy to powiedział. Michael podszedł do okna. Podniosłam szlafrok i zarzuciłam na siebie.
- Pojechał – podszedł do mnie – Nie słuchaj Go.
- Nie słucham, ale …. On mnie przeraża – przytulił mnie.
- Nie pozwolę Cię skrzywdzić.
- Wiem ….. dokończymy? - spojrzał się na mnie zaskoczony – Chyba, że już nie chcesz – zaczęłam zawiązywać pasek szlafroku. Złapał mnie za ręce i przytrzymał. Uśmiechnęłam się. Szlafrok bezszelestnie opadł na dywan.
- Nie pozwolę mu zepsuć tej chwili – powiedział i zaniósł mnie do łóżka – Masz piękne ciało … idealne – czy to możliwe, że za każdym razem jest coraz lepiej? Nie wiem, ale wiem, że w naszym przypadku, tak właśnie było. Nie zmieniło się tylko jedno … jego czułość i delikatność. Przez cały czas patrzył mi głęboko w oczy, żeby na końcu powiedzieć – Kocham cię, Rose. Jesteś całym moim światem – dotknęłam jego twarzy, po której ciekły kropelki potu.
- Ja też Cię kocham, misiu – pocałował mnie i położył się obok. Położyłam głowę na jego torsie i kreśliłam na nim niewidzialne grymasy. Nie poszliśmy od razu spać. Jeszcze trochę porozmawialiśmy – Nie mogę uwierzyć, że tak otwarcie mówiłeś o tym przed sądem – zachichotałam.
- Wkurzał mnie i powoli traciłem opanowanie. Jeżeli już o tym mówimy, to … chciałem Cię zapytać …
- Tak?
- Jest Ci ze mną dobrze?
- Masz na myśli …
- Yhy.
- Nie widać? Jest mi z tobą wspaniale, a dzisiejsza noc … brak mi słów. A wiesz co zrobimy jutro? - czekał aż powiem – Pojedziemy na cmentarz … do Molly.
- To nie jest dobry pomysł … jej ojciec zabronił mi odwiedzać jej grób.
- Myśli, że to przez Ciebie się zabiła, ale to nie prawda. Nie może Ci zabraniać odwiedzać jej grobu.
- Rose … jestem winny jej śmierci. Może nie wypchnąłem jej z tego mostu, ale doprowadziłem ją do tego przez swoje zachowanie.
- Znają prawdę? Wiedzą, że to Joseph Ci kazał?
- Oni nie chcieli słuchać żadnych wyjaśnień …. nie mam do nich o to pretensji. Stracili córkę …. gdyby mnie nie poznała …. - widziałam jak mu było ciężko o tym mówić.
- Gdyby Cię nie poznała, nie doświadczyła, by prawdziwej miłości … wiem co mówię.
- Może byłem za młody na prawdziwy związek … ale naprawdę ją kochałem ….. teraz jestem starszy i nie pozwolę nas rozdzielić … nigdy.
- Wiem, mój tygrysie … myślałam, że Go pobijesz.
- Mało brakowało – ziewnęłam – Jesteś zmęczona?
- Trochę.
- Czemu nic nie mówisz? - okrył mnie bardziej kołdrą i przytulił – Śpij, kochanie.

- Dobranoc – zamknęłam oczy i usnęłam.