środa, 1 listopada 2017

Bad Girl 71 Part 1

Witajcie po długiej nieobecności.
W końcu dodaje nową notkę. Miałam trochę czasu i chęci do pisania, wiec oto powstała poniższa notka. Od razu przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale spieszyłam się z napisaniem i możliwe, że jakieś się pojawiły. Nie obiecuje kiedy pojawi się następna. Będę się starała napisać jak najszybciej, ale różnie to może być. Tak wiec zapraszam do czytania.


*****

To był jeden z gorszych momentów w moim życiu. Musiałam się z nim rozstać na pięć miesięcy. Po pożegnaniu przepłakałam całą noc. Dziewczyny z samego rana do mnie przyjechały, żeby mnie pocieszyć, ale słabo im to wychodziło. Pewnie dlatego, że nie dawałam sobie pomóc. To był dopiero początek, a ja już tęskniłam. Zadzwonił do mnie od razu po lądowaniu.
Rodzice chcieli abym się trochę rozerwała i zabrali mnie na wycieczkę chociaż nie chciałam. Nie wiedzieli co przeżywam.

*****

Minęły trzy miesiące od czasu jego wyjazdu, a ja byłam w czwartym miesiącu. Brzuszek już miałam ładnie widoczny i strasznie się cieszyłam. Ciążą mi służyła, każdy mi to mówił. Zrobiłam sobie zdjęcie z odsłoniętym brzuszkiem i wysłałam Michaelowi. Bardzo się ucieszył i napisał, że nie może się doczekać kiedy Go zobaczy na żywo i dotknie. Miałam cichą nadzieje, że niedługo Go zobaczę, ale nie robiłam sobie zbytnio nadziei, żeby się nie rozczarować.
Pewnego dnia szykowałam sobie jedzenie złożony ze słodkich i kwaśnych rzeczy. Ojciec nie mógł na to patrzyć, a mama tylko się śmiała, bo wiedziała jak to jest. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi. Zdziwiłam się, bo wszyscy byli w domu. Podeszłam, żeby sprawdzić. Aż spadła mi łyżka z wrażenia. Podbiegłam i rzuciłam mu się w ramiona, uważając na brzuch.
- Boże … czemu nic nie mówiłeś, że przylatujesz?
- To miała być niespodzianka skarbie. Pokaż mi się – zmierzył mnie wzrokiem – Pięknie wyglądasz – pocałował mnie czule. Odwzajemniałam.
- Na długo zostaniesz?
- Wyrwałem się na trzy dni.
- Tylko? - posmutniałam.
- Ale za miesiąc znowu przylecę na trochę dłużej. I tak się cieszę, że jakoś mogłem przylecieć.
- Chodźmy więc na górę – złapałam Go za łapkę i prowadziłam. W przelocie zdążył się przywitać z rodzicami.
- Masz rację córeczko. Nie trać czasu – śmiała się. Miała rację i nawet nie zaprzeczyłam. Weszłam do swojego pokoju.
- Kochanie ..
- Ćśśś .. - popchnęłam Go na łóżko. Ściągnęłam bluzkę stojąc przed nim. Pocałował mój brzuszek.
- Marzyłem o tej chwili.
- Ja jeszcze bardziej.
Do wieczora nie wychodziliśmy z łóżka. Prawdę mówiąc wieczorem również nie wyszliśmy z niego. Chyba, żeby tylko coś zjeść albo się napić.
- Jesteśmy szaleni – powiedział.
- Nie. Po prostu tęskniliśmy za sobą – pocałowałam Go w tors – Kochanie?
- Hm?
- Byłeś tam grzeczny? - spojrzałam na niego.
- Hehe przecież wiesz, że tak. Tylko przy Tobie nie jestem.
- To masz szczęście.
- W ogóle to jak się czujesz? Maleństwo daje już może znać?
- Dobrze. I nie. Jeszcze nie kopie niestety. Za wcześnie chyba. Mam pomysł. Pojedziemy jutro na usg?
- Właśnie miałem to zaproponować. Oczywiście, że z chęcią pojadę, żeby zobaczyć naszego szkraba jak rośnie. Szkoda, że nie będzie jeszcze widać płci.
- Też żałuje, ale najważniejsze aby było zdrowe – położył łapkę na moim brzuchu.
- Bardzo Was kocham.
- A my Ciebie i zawsze będziemy. Tylko chcemy, żebyś już z nami został.
- Też tego chce, ale jeszcze trochę. Trzy miesiące szybko zlecą. Zobaczysz. A potem już zawsze będę z Wami.
- A my Cie nie wypuścimy chodź by nie wiem co.
- Nic tego nie zmieni – przypieczętowaliśmy to namiętnym pocałunkiem i poszliśmy spać. Wiedziałam, że był zmęczony podróżą.
Rano pojechaliśmy do lekarza jak planowaliśmy. Szybko nas przyjął ze względu na Michaela. Leżałam już i czekałam. Lekarz polał mi żel na brzuch i przyłożył głowicę.
- Zobaczmy jak się miewa dziecko – patrzył w monitor. Ja z Michaelem tak samo. Trzymał mnie za łapkę – A oto Wasze maleństwo – uśmiechnął się. Ja się jak zwykle wzruszyłam na ten widok.
- Nasze maleństwo – uśmiechał się i nie spuszczał wzroku z monitora. Po chwili lekarz włączył dźwięk i usłyszeliśmy bicie serduszka – Boże .. to jest niesamowite – patrzyłam na niego i widziałam szczerą radość. Już sobie wyobrażałam poród. Wiedziałam, że będzie przy mnie.
- Wygląda, że wszystko jest w porządku – zakończył badanie i wydrukował nam dwa zdjęcia. Mike od razu schował do portfela, żeby zawsze było przy nim.
Przy okazji pojechaliśmy do mamy Michaela. Ucieszyła się na nasz widok. Sama rzadko kiedy tam zaglądałam. Nie miałam miłych wspomnień z tego domu.
- Z dzieckiem wszystko w porządku? - siedzieliśmy przy herbacie i gadaliśmy.
- Tak na szczęście w porządku.
- A co ze ślubem? Macie już plany?
- Znaczy .. planujemy po porodzie.
- Nie lepiej wcześniej? Jak Michael już wróci?
- Mamo – zwrócił jej uwagę – Rose powiedziała, że po porodzie. Nie spieszy nam się. Najważniejsze, że się kochamy – spojrzałam na niego.
- Mike ma racje. To tylko formalność. I tak jesteśmy razem i będziemy.
- No dobrze. Nie będę się wtrącała. Tylko doradzam.
- Wiemy i doceniamy, ale wiem co robimy. Bez obaw.
No tak zawsze moja przyszła teściowa już by chciała nią być. Nie dziwiło mnie to. Nie mogła się doczekać i tyle.
Potem pojechaliśmy prosto do domu, żeby spędzić ten czas razem w spokoju. Znowu musieliśmy się rozstać co mnie dobijało.

*****

Miesiąc później znowu przyjechał jak obiecał. Tym razem maleństwo kopnęło, gdy tylko dotknął po raz pierwszy od przyjazdu, brzucha. Ucieszyliśmy się jak nie wiem na to wydarzenie. To było dla nas coś nowego i wyjątkowego. Tym razem mógł przyjechać na trochę dłużej co mnie bardzo cieszyło. A zwłaszcza to, że za niecały miesiąc już do mnie wróci na dobre.
Dzień kolejnego rozstania.
- Tylko proszę nie prowadź już auta.
- Oj no wiem przecież.
- Kochanie mówię serio. Nie chce, żebyś ryzykowała, a brzuszek rośnie coraz bardziej. Ojciec może Cie odwozić w razie czego.
- No dobrze nie będę.
-Bardzo Cie kocham – przytuliłam się do niego po raz ostatni.
- Ja Ciebie też, a raczej Was. Będę dzwonił.
Pożegnaliśmy się i patrzyłam jak wsiada do samolotu. Nie lubiłam tego widoku, ale mówiłam sobie, że to już ostatni raz. Pomachał mi i zniknął w samolocie. Wsiadłam do auta ojca.
- Jedziemy?
- Poczekaj jeszcze – chciałam poczekać aż do samego końca, gdy wbije się w niebo. Pozwoliłam popłynąć łzom.
- Przecież wróci.
- Nie rozumiesz? Tęsknię za nim coraz bardziej. Zwłaszcza teraz, gdy Go potrzebuje.
- Niedługo będzie przy Tobie. Wytrzymałaś cztery miesiące, to jeszcze jeden tym bardziej – samolotu już nie było widać.
- Możemy jechać – ruszył. Przez całą drogę patrzyłam w boczną szybę.
Pod wieczór, gdy chciałam się na chwilę położyć, dziwnie się poczułam. Złapałam się za brzuch.
- Co jest? - usiadłam. Przestraszyłam się nie na żarty. Ból się coraz bardziej nasilał – Tylko nie to .. - udało mi się zawołać mamę. Prawie od razu przyszła.
- Co się stało?
- Nie wiem … brzuch mnie boli coraz bardziej – popłakałam się – Boję się ..
- Richard! - zawołała tatę i mnie objęła – Zaraz pojedziemy do szpitala.
- Co tak krzyczysz? - wszedł ojciec.
- Nie zadawaj pytań, tylko pomóż mi ją zaprowadzić do auta. Musimy jechać do szpitala natychmiast – wziął mnie pod ramię i pomógł zejść po schodach i wejść do auta. Położyłam się na tylnym siedzeniu i zaczęłam płakać, bo nie wiedziałam co się dzieje.
- Spokojnie córeczko. Zaraz Ci pomogą. Richard jedź ostrożnie.
Nawet nie wiem kiedy, a znalazłam się już w szpitalu. Wzięli mnie na badania. Tak bardzo chciałam by był przy mnie Mike. Miałam nadzieje, że to nic takiego, bo bym sobie nie wybaczyła. Lekarz zadecydowała abym została na noc w szpitalu ponieważ wyniki i usg nic niewłaściwego nie wykazały. Na całe szczęście. Dostałam coś słabego na uspokojenie. Patrzyłam się w stronę okna leżąc na łóżku szpitalnym i trzymając dłoń na brzuchu. Usłyszałam, że ktoś wszedł do sali, ale nie obchodziło mnie kto to był.
- Rose? Śpisz? - usłyszałam głos Janet. Spojrzałam. Podeszła i usiadła przy mnie – Twoja mama dzwoniła i powiedziała co się stało. Jak się czujesz? Co z dzieckiem?
- Trochę przeszło i nie wiadomo skąd ten ból. Dziecku nic nie jest na szczęście, ale i tak się boję, Janet.
- Skoro lekarz powiedział, że wszystko dobrze, to na pewno tak jest. Nie musisz już się martwić – zadzwonił jej telefon. Odebrała – Tak już Ci ją daje – podała mi. Wzięłam i się zdziwiłam o co chodzi.
- Halo? - zapytałam nie pewnie.
- Boże skarbie tak się martwiłem.
- Mike? - popłakałam się – Nie chciałam Ci mówić, żebyś się nie martwił. Nic maleństwu nie jest. Tak bardzo bym chciała, żebyś był teraz przy mnie.
- Gdybym wiedział, to bym został. Gdyby nie Janet to bym nie wiedział co się stało. Najważniejsze, że maleństwu i Tobie nic nie jest. Musisz teraz odpoczywać dużo. Gdy wrócę dopilnuje tego.
- Jak zawsze troskliwy. Zajmij się pracą i wracaj do mnie .. do nas. Puściłam Cie ostatni raz na tak długo.
- Wiem. Będę odliczał dni do powrotu. Nie będę Cie już męczył. Zadzwonię jutro. Kocham Cie.
- Ja Ciebie też – niechętnie się rozłączyłam i oddałam telefon Janet. Przymknęłam oczy.
- Może chcesz zostać sama .. - chciała już wstać.
- Nie … nie chce. Zostań. Dziękuje.
- Heh do usług. Spróbuj zasnąć może. Dobrze Ci to zrobi.
- Ehh .. chyba tak zrobię – cały czas się martwiłam, ale zamknęłam oczy. Sen przyszedł szybko.
Rano zostałam już wypisana. Nic nowego nie znaleźli na szczęście. Lekarz powiedział, żebym się nie denerwowała, bo możliwe, że to przez stres. To prawda. Stresowałam i denerwowałam się zanim jeszcze nie wyjechał, że znowu zostanę bez niego. Łatwo im wszystkim powiedzieć. Ale musiałam się postarać, żeby znowu nie trafić do szpitala albo jeszcze coś gorszego.

*****

Nadszedł ten upragniony dzień. Powrót mojego narzeczonego i przyszłego tatusia. Miał lądować za pół godziny. Ojciec powiedział, że mnie odwiezie, ale miał jakieś problemy z autem od rana. Miałam nadzieje, że uda mu się to naprawić, ale coś wątpiłam. Zadzwoniłam do Michaela.
- Nie uwierzysz, ale ojcu auto się popsuło. Nie zdąży naprawić.
- Ale nic się kochanie nie stało. Sam przyjadę przecież.
- Ale ja Cie miałam odebrać.
- Wiem wiem, ale to nie problem kotku.
- No nie wiem. Ehh to nie tak miał wyglądać. Może ja swoim przyjadę.
- O nic z tego. Obiecałaś, że do czasu porodu nie będziesz prowadziła.
- Pamiętam, ale bym chciała Cie szybciej zobaczyć.
- Przecież to tylko 15 minut różnicy. Jeszcze będziesz mnie miała dość hehe.
- Chciałbyś. Hm jeszcze może coś uda mi się wymyślić albo ojcu uda się naprawić usterkę. Dam Ci znać.
- No dobrze. Do zobaczenia niedługo – rozłączyłam się i myślałam co zrobić. Fakt. Obiecałam mu, ale .. przecież nic się nie stanie. Z powrotem On by prowadził. Spojrzałam na zegarek. Kurde .. nie ma co myśleć. Poszłam do garażu i po chwili wyjechałam swoim autkiem.
- Rose co Ty robisz? - ojciec nie był zadowolony.
- Spokojnie. Umiem prowadzić i będę ostrożna – pomachałam mu i odjechałam. Będąc już w połowie drogi, zadzwoniłam do niego na głośnomówiącym. Odebrał – Kotku zgadnij. Jadę już po Ciebie.
- Jak to jedziesz? Boże Rose przecież Cie prosiłem, tak?
- Ale jestem ostrożna jak zawsze. Lądujesz już?
- Właśnie wysiadam. I czekam na Ciebie. Oj pogadamy sobie, zobaczysz.
- Już się nie mogę doczekać. Dobrze kotku, bo niedługo będę – rozłączyłam się. Pogłaskałam się po brzuchu – Jedziemy po tatę - byłam taka szczęśliwa, że nie zauważyłam auta jadącego wprost na mnie. Usłyszałam tylko dźwięk gniecionej blachy i nic więcej. Odleciałam.