sobota, 26 października 2013

Bad Girl 28 Part 2

Witajcie!
Na początek chce odpowiedzieć na wasze komentarze dotyczące dodawania nowych notek. Otóż nie mam możliwości dodawania częściej niż co tydzień. Gdybym miała chociaż jeden cały dzień dla siebie to notki pojawiały by się dwa razy w tygodniu, a tak to i tak się cieszę, że udaje mi się regularnie wstawiać. 
Pewnie wiecie, że w poniedziałek z więzienia wychodzi Murray. To się w głowie nie mieści. Zabił człowieka i wychodzi po dwóch latach zamiast po czterech za dobre sprawowanie. To jest śmieszne. Więc jak? Lecimy do LA koczować przed więzieniem i skończyć to co nie udało się zakończyć prokuratorowi? Szkoda, że to tylko słowa i nic nie możemy z tym zrobić.
Dowiedziałam się niedawno, że jeżeli człowiek myśli o tym bielactwie i się zamartwia to choroba się rozprzestrzenia i wiecie co? To prawda. Ostatnio stale o tym myślałam i zauważyłam, że więcej plam. I dwie na obu dłoniach. Nie ukrywam, że strasznie się martwię i nie wiem co to będzie dalej. Ale już was nie zanudzam swoimi problemami i zapraszam do czytania.

****************************************************

Po omacku próbowałam znaleźć włącznik światła i nagle światło się zapaliło i usłyszeliśmy – Niespodzianka! - była cała rodzina Michaela .. no prawie bo brakowało LaToyi i na całe szczęście Josepha.
- Sally to twoja sprawka! - wskazałam ją palcem.
- A skąd wiesz, że nie Janet? - odpowiedziała.
- Pewnie obie spiskowały – powiedział Mike.
- Synku, gdzieś ty się podziewał? - Pani Jackson zaczęła ściskać Michaela.
- Mamo … - śmiesznie to wyglądało – Udusisz mnie zaraz.
- Nigdy więcej masz tak nie znikać, słyszysz?
- Dobrze mamo.
- Z Ciebie też niezły numer, Rose – powiedział mój tata.
- Oj daj spokój – broniła mnie mama – Poszła za głosem serca … mam rację? - oczekiwała odpowiedzi, tak samo jak cała reszta gości, którzy się na nas patrzyli. To było dość krępujące.
- Więc … chcemy wam coś powiedzieć – zaczął Michael bo wiedział, że ja się krępuje – Dobrze, że jesteście tutaj wszyscy to nie będę musiał mówić tego każdemu z osobna …. Tak .. jesteśmy razem, ale tym razem tak naprawdę. Rose przyjechała do mnie … wyznaliśmy sobie miłość …
- I poszliście do łóżka .. - powiedziała Sally i teatralnie wywróciła oczami. Bracia Michaela zaczęli chichotać.
- A byłaś materacem? - zapytał Mike.
- Nie, ale jak dzwoniłam to wyraźnie słyszałam co się przed chwilą działo.
- Dzieci .. na Boga .. przestańcie mówić o takich rzeczach – powiedziała mama Michaela.
- Właśnie! Mama była tylko dziewięć razy w ciąży – odezwał się Randy.
- A ja głupia myślałam, że ich wychowałam – powiedziała na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- No dobra … więc teraz poprosimy o dowód – powiedziała Sally. Dało się usłyszeć ''Uuuuu''
- Daj spokój – próbowałam jakoś się wykręcić. Pokręciła przecząco głową.
- Co nam szkodzi? - zapytał mnie po cichu.
- W sumie – zasłonił nas ramieniem i pocałował. Zaczęli klaskać jak po jakimś występie. Bracia Michaela wzięli Go na bok, a mnie dziewczyny. Podeszłam do Janet – Dziękuje – powiedziałam. Wiedziała za co.
- Wiedziałam, że słusznie postąpisz dlatego dałam Ci ten adres.
- Obiecuję, że tym razem będzie inaczej. Tak jak powinno być.
- Liczę na to. Mike jest moim bratem i na dodatek jest bardzo wrażliwy. Nie chcę, żeby cierpiał.
- Rozumiem Cię. Ja też tego nie chcę i będę się starała jak mogę.
- Jesteś pewna, że Go kochasz?
- Tak .. bardzo Go kocham.
- Co tam plotkujecie? - podszedł do nas Michael.
- A takie babskie sprawy. Za chwilę do Ciebie dołączę.
- Czekam – pocałował mnie w policzek i zostawił nas same. Janet się uśmiechnęła.
- Chodź na bok – poszłam za nią – Wolę, żeby nikt tego nie słyszał, zwłaszcza Michael. Chodzi o Brooke.
- Mów.
- Ma za tydzień wrócić do LA. Co robimy?
- Z mojej strony nic się nie zmieniło. Chcę jej obić mordę, ale jeżeli ty masz jakieś wątpliwości to zrobię to sama.
- Chcę – widziałam, że się waha.
- Janet .. posłuchaj. Wiem, że chcesz się zemścić za Michaela, ale naprawdę nie musisz tego robić. Ja dołożę jej za Ciebie.
- Zrobię to.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- No dobrze. Jeszcze wszystko ustalimy.
- Ok, a teraz wracaj już do niego – puściła mi oczko. W domu było trochę tłoczno. Grała głośna muzyka i jak zwykle alkohol. Zaczęłam szukać Michaela, ale na mojej drodze stanęli rodzice. Zaczęli mnie wypytywać i takie tam. Wróciłam do poszukiwań mojego faceta, który jak się okazało, dobrze się bawił w towarzystwie swoich braci. Nie chciałam im przeszkadzać. Wiedziałam, że rzadko wszyscy razem się spotykają, więc chciałam już zawrócić, ale Mike mnie zobaczył i machnął ręką, żebym podeszła. Przedstawił mnie wszystkim po kolei. Jermaine zaczął mówić mi komplementy, na co Mike nie był zadowolony.
- Jerm daruj sobie. Ona nie jest tobą zainteresowana – mówił spokojnie Michael.
- Nie bądź taki pewien.
- Mike ma rację. Dla mnie liczy się tylko On i nikt więcej – na ich oczach, pocałowałam Michaela. A niech wiedzą, że te słowa naprawdę coś znaczą – Poza tym … bez urazy, ale nie jesteś w moim typie.
- Przecież jesteśmy braćmi, a Mike jakoś jest w twoim typie – ta rozmowa nie była poważna – Czym się różnie?
- Fryzurą – pozostali wybuchli śmiechem, a Jermaine pobiegł do lustra.
- A teraz pozwolicie, że zajmiemy się sobą – oznajmił Mike i odeszliśmy od nich – To było dobre.
- Wkurzyłeś się, prawda?
- Na Jerma? - pokiwałam głową – Skąd.
- Przecież widziałam.
- No dobra … On myśli, że każda leci na jego tanie sztuczki.
- Ja nie jestem każda, głuptasku.
- Wiem i wcale nie potrzebowałaś mojej pomocy.
- Udało mi się Go spławić …. nie pijesz?
- Po ostatnim razie mam dość.
- I dobrze.
- Pójdę do samochodu po twoje rzeczy.
- Iść z tobą?
- Dam sobie radę. Zaraz wracam – cmoknął mnie i wyszedł. Podeszła do mnie Sally.
- Widzę, że przejrzałaś na oczy.
- Tak … byłam głupia, wiem. Prawie zaprzepaściłam szczęście.
- Najważniejsze, że w porę się obudziłaś, a gdzie Mike?
- Poszedł po moje rzeczy.
- Yhy … to teraz gadaj ..
- Ale o czym?
- No wiesz … - zmarszczyłam brwi, udając, że nie rozumiem – Jaki jest?
- Sally! Jak może mnie pytać o takie rzeczy?!
- Jakoś wcześniej mówiłaś mi o wszystkim.
- Ale to są sprawy osobiste.
- Wiem o co Ci chodzi …. boisz się, że polecę z tą informacją do gazety.
- Gdybym Ci powiedziała, a ty byś faktycznie poszła do gazety to w końcu by się przestali czepiać Michaela – puściłam jej oczko.
- Czyli potwierdzasz to co Ci wcześniej mówiłam?
- Tak .. na scenie taki sam jak w łóżku, a nawet bym powiedziała, że lepszy – dopiero po chwili uświadomiłam sobie co powiedziałam i nie mogłam w to uwierzyć. Michael coś długo nie wracał i postanowiłam sprawdzić.

Zapomniałem kluczyków i musiałem się wrócić, ale Rose mnie nie zauważyła. Otworzyłem bagażnik i wyciągnąłem bagaż Rose. Postawiłem na chodniku i zamknąłem bagażnik. Odwróciłem się i za mną stał Eric. Myślałem, że źle widzę.
- Szukasz guza?!
- Co was łączy?
- Słucham? To nie twoja sprawa! Zejdź mi z drogi! - wyminąłem Go. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się nad sobą zapanować.
- Spałeś z nią?! - odwróciłem się do niego z bezczelnym uśmiechem.
- Byliśmy sami .. na odludziu … jak myślisz?
- Kłamiesz!
- To się jej zapytaj. Zapewniam Cię, że nigdy w życiu nie przeżyła czegoś takiego, zresztą ja też. Jest świetna, prawda?
- Ty sukinsynu! - niespodziewanie uderzył mnie w twarz, a potem w brzuch – Zabiję Cię! - ja też nie pozostałem mu dłużny.
- Mike! - usłyszałem przerażony głos Rose. Po chwili moi bracia zaczęli nas rozdzielać. Szarpał się, ale Tito i Randy mocno Go trzymali. Mnie trzymał Jackie i Jermaine, ale ja powoli zacząłem się uspokajać – Uderzył Cię w brzuch? - zapytała przerażona Rose i zaczęła mnie oglądać.
- Tak, ale nic mi nie jest.
- Naprawdę z nim spałaś?! - a ten znowu swoje.
- Już nie masz prawa zadawać mi takich pytań! - odpowiedziała wściekła – Ale tak i było cudownie!
- Jak mogłaś i to z nim?
- Dziwne co nie? Najpierw przespałam się z takim zerem jak ty i na całe szczęście odzyskałam rozum.
- Ty dziwko!
- Odszczekaj to! - w ostatniej chwili mnie zatrzymali.
- Nie warto, skarbie – pocałowała mnie w policzek, żebym się uspokoił. Potem podeszła do niego i uderzyła z liścia – Daj nam święty spokój! Bo drugi raz nie będę powstrzymywała Michaela – zapomniałem wspomnieć, że na dworze byli wszyscy goście, łącznie z moją mamą i rodzicami Rose, więc wszystko słyszeli. Wróciliśmy do domu – Musimy jechać do szpitala.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Wtedy też tak mówiłeś i dobrze wiesz jak się skończyło!
- Ale teraz nic mnie nie boli jak wtedy, kochanie – wziąłem jej twarz w swoje dłonie i cmoknąłem w czubek nosa – Powiem Ci jeżeli będę się źle czuł, dobrze?
- Ale na pewno mi powiesz?
- Na pewno, a teraz może opatrzyła byś swojego misia – zrobiłem maślane oczka. Miałem rozciętą brew.
- Misia? - zapytał zdziwiony Randy.
- No, a co myślałeś? - odpowiedziałem.
- Idźcie do łazienki – powiedziała Pani Baker i poszliśmy. Zakleiła mi plasterek i pogłaskała po policzku.
- Gotowe .. szkoda, że nie było takiego w misie – zaśmiała się.
- Hmmm … najpierw Mike, a teraz Misiu? Skąd te zmiany?
- A tak samo wyszło .. pasuję do Ciebie.
- Bardziej do Tita – oboje się zaśmialiśmy – Ale podoba mi się.
- To dobrze …. - nagle się zamyśliła – O Boże … zapomniałam o Sisi. Pewnie jest w pokoju.
- To chodźmy do niej – faktycznie. Mała drapała w drzwi i gdy nas zobaczyła, rzuciła się na Rose.
- Moje maleństwo. Przepraszam, że Cię zostawiłam, ale zobacz kto przyszedł ze mną. Pan Mokra Skarpetka.
- Bardzo śmieszne.
- Nie chcę przeszkadzać, ale goście na was czekają – mama Rose wsadziła głowę pomiędzy drzwi.
- Dobrze .. zaraz zejdziemy – odpowiedziała. Dała mi na chwilę Sisi i zeszliśmy na dół.
- No gdzie was wywiało? - zapytała Janet.
- Chcieli pobyć trochę sami – mrugnął Jackie.
- Dajcie spokój – powiedziałem.
- A teraz wszystkie zakochane pary idę na środek parkietu – spojrzałem na Rose, a Ona na mnie ze zdziwioną miną – No co tak stoicie? Teraz będzie piosenka dla zakochanych – popchnął nas i z głośników rozległy się pierwsze słowa piosenki.

Looking in your eyes I see a paradise
This world that Ive found
Is too good to be true
Standing here beside you
Want so much to give you
This love in my heart that I'm feeling for you

Let em say were crazy, I don't care about that
Put your hand in my hand baby
Dont ever look back
Let the world around us just fall apart
Baby we can make it if were heart to heart

And we can build this thing together
Standing strong forever
Nothings gonna stop us now
And if this world runs out of lovers
Well still have each other
Nothings gonna stop us, nothings gonna stop us now

I'm so glad I found you
I'm not gonna lose you
Whatever it takes I will stay here with you
Take it to the good times
See it through the bad times
Whatever it takes is what I'm gonna do

Let em say were crazy, what do they know
Put your arms around me baby
Don't ever let go
Let the world around us just fall apart
Baby we can make it if were heart to heart

................................

Głośno się zaśmiałem. Doskonale znałem słowa tej piosenki i w tej chwili była idealna. Rose zarzuciła mi ręce na kark, a objąłem ją w pasie i przycisnąłem do siebie. Wszyscy stanęli w kółku i nas obserwowali.
- Zrobili to specjalnie – powiedziała.
- Wiem.
- Wszyscy się na nas gapią.
- Nie zwracaj na nich uwagi. Patrz tylko na mnie – patrzeliśmy sobie w oczy. To była magiczna chwila. Nasi rodzice byli wzruszeni.
- Zostaniesz na noc?
- Dobrze .. jeżeli chcesz – pod koniec piosenki … pocałowałem ją – Tym razem bez uciekania, co?
- Teraz wszystko się zmieniło.
- I mamy naszą piosenkę.
- Mieliśmy ograniczyć okazywanie uczuć.
- Zaczniemy od jutra.
- Gorzko, gorzko … - usłyszeliśmy i szukaliśmy osobnika, do którego należał ten głos. Pozostali też się rozglądali.
- Jerm, to nie ta okazja – powiedział Tito.
- Nie? A już chciałem wznieść toast za parę młodą – okazało się, że był nieźle wstawiony.
- Tobie to już wystarczy tego alkoholu – zabrał mu kieliszek i zaprowadził na kanapę. Zaśmiałem się i reszta poszła w moje ślady.
- Nie smuć się Jerm … coś mi się zdaję, że niedługo będziesz miał okazję wznieść toast za młodą parę – krzyknęła za nim Janet. Spojrzałem się na nią, ale nic nie odpowiedziałem. Rose się mi przyglądała.
- Może ktoś odwiezie Jerma do domu? - zmieniłem temat.
- Zaraz i tak będziemy się zbierać. Robi się już późno – odpowiedziała moja mama.
- Chodź napijesz się ze mną – podszedł do nas Pan Baker.
- Yyy .. ja nie piję.
- Mówię tylko o jednym drinku – spojrzałem się na Rose. Nie odpowiedziała tylko pocałowała mnie w policzek.
- No dobrze.
- Richard .. - zatrzymała Go Pani Baker – Miałeś nie pić.
- Daj spokój – poszliśmy do barku.

Patrzyłam się na mamę i nic nie rozumiałam. O co tu chodzi? Dlaczego tak się denerwuję, gdy ojciec chcę się napić. Nigdy mu nie broniła. Chciałam się w końcu dowiedzieć. Podeszłam do niej.
- Mamo – położyłam dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się do mnie.
- Co się stało?
- To ja bym chciała wiedzieć – zmarszczyła brwi nie rozumiejąc – Nie udawaj. Widzę, że nie jesteś zadowolona, gdy tata piję, ale dlaczego?
- To nie tak …
- Ma problemy z alkoholem?
- Nie .. oczywiście, że nie …. po prostu chcę, żeby ograniczył dla zdrowia.
- Nie mów mi takich bajek.
- To nie czas na takie rozmowy …
- A kiedy będzie?! Mam już dość tych tajemnic. Nie mam 10 lat, żebyście ukrywali przede mną prawdę.
- Ojciec obiecał, że wszystko Ci wyjaśni w swoim czasie, a teraz wybacz – odeszła, a ja zostałam z wielkim znakiem zapytania. Zobaczyłam, że zbliża się do mnie mama Michaela.
- Ciesze się, że jesteście razem – powiedziała.
- Dziękuje.
- Jesteście szczęśliwi?
- Bardzo .. naprawdę.
- A co z tym co powiedziała Janet?
- Pani Jackson … - zmieszałam się – Znamy się z Michaelem krótko, a to jest poważna decyzja .. na całe życie i nie wiem jakie Michael ma plany.
- Rozumiem … macie jeszcze czas.
- Zgadza się … zobaczymy co przyniesie przyszłość.
- Życzę wam jak najlepiej i zawsze macie moje wsparcie.
- To dla nas wiele znaczy.
- A teraz wybacz, ale musimy już wracać do domu. Nie chcę wracać zbyt późno.
- Dobrze .. zawołam Michaela – podeszłam do niego i mojego ojca – Mike ..
- Tak?
- Goście już się zbierają.
- Już idę – pożegnaliśmy się wszyscy i pomogliśmy mojej mamie pozanosić brudne naczynia. Mama nadal nie miała humory, a ja byłam trochę na nią zła, że mi nic nie mówi. Tata siedział w fotelu.
- Tato?
- Yyy?
- Może Michael zostać? - zapytałam
- Nie – odpowiedział bez zastanowienia.
- Czemu?
- Bo rano z mamą będziemy niewyspani – Michael zachichotał.
- Pójdziemy grzecznie spać.
- Richard … już zapomniałeś jak my byliśmy młodzi.
- Drażnię się tylko z nimi … aha i pamiętajcie. Mama nie czuję się jeszcze babcią.
- Tato! Mamo jeżeli to wszystko to my pójdziemy już na górę.
- Możecie iść – weszliśmy do mojego pokoju.
- Muszę iść po kilka rzeczy do samochodu.
- Tylko uważaj na siebie.
- Nie martw się – cmoknął mnie jak zawsze przed wyjściem i wyszedł. Zaczekałam aż wróci i poszłam pod prysznic. Zastanawiały mnie słowa Janet. Czy Mike myśli o mnie poważnie? Czy chcę ze mną być na zawsze? Nic nie odpowiedział. Michael też poszedł wziąć prysznic. Ja wzięłam Sisi na ręce i usiadłam na parapet. Gdy wrócił, położyliśmy się.
- Na pewno nic Ci nie zrobił? - dotknęłam blizny, którą miał na brzuchu po operacji.
- Przestań się o mnie martwić. Dobrze się czuję – uśmiechnął się.
- To dobrze – pocałowałam Go.
- A twoi rodzice?
- Nie usłyszą.
- Wiesz, że to niemożliwe – zachichotał.
- Będziemy się starać – nachylił się nade mną i zaczął całować. Nagle usłyszeliśmy szczekanie. Przestaliśmy i zobaczyliśmy Sisi przy łóżku. Patrzyła się na nas – Jest zazdrosna – pocałował mnie na próbę i faktycznie znowu szczekała – Zaczekamy aż zaśnie.
- Ok – położył się obok mnie – Ale mam nadzieję, że to nie ja zasnę szybciej – gdy zobaczyła, że leżymy spokojnie, wróciła do swojego legowiska.
- Zawsze śpi ze mną.
- To teraz musi się przyzwyczaić, że czasami będzie spała sama.
- To już sam jej to powiesz – po około 10 minutach Sisi zasnęła, a my zaczęliśmy to co przerwaliśmy.

Rano obudziłam się i spojrzałam na Michaela. Jeszcze spał. Sisi też co mnie zdziwiło. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałam, żeby nie obudzić Michaela. Zamknęłam oczy, a drzwi się otworzyły. Poczułam zapach perfum mamy, więc to była Ona. Musiała się nam przyglądać bo nie zamknęła od razu. Poleżałam do 8 i postanowiłam obudzić Mike'a, ale to nie było takie proste.
- Quincy dzwoni! - powiedziałam głośno.
- Co? - wiedziałam, że zadziała.
- Nareszcie wstałeś, śpiochu. Jak się spało?
- Świetnie – pocałował mnie w policzek.
- Mama się nam przyglądała.
- Skąd wiesz?
- Bo udawałam, że śpię.
- Yhy … co?!
- Co się stało? - obejrzał się.
- No jak to co! Twoja mama tutaj była, a ja mam goły tyłek! - wybuchłam śmiechem.
- To miała niezły widok.
- Jak ja jej teraz spojrzę w oczy.
- Oj nie przesadzaj. Założę się, że nie miała nic przeciwko – mrugnęłam – Idę do łazienki – chytrze się uśmiechał – No weź – wiedziałam, że tym razem mi nie odpuści i będę zmuszona iść naga do łazienki.
- Raz Ci pozwoliłem i nie licz na więcej.
- Ale jesteś … hmm … tak właściwie to ja nie muszę dzisiaj wstawać w ogóle.
- Ja też – no co za … - Nie uda Ci się mnie spławić, kochanie – przewróciłam oczami. A właściwie to czego ja się wstydzę? Odkryłam się i wstałam. Szłam powolnym krokiem do łazienki. Zagwizdał. Odwróciłam głowę i zobaczyłam na jego twarzy wielkiego banana. Jego oczy były centralnie wpatrzone w moje pośladki.
- Erotoman – krzyknęłam i zamknęłam się w łazience.
- Ja Ci dam erotomana – usłyszałam. Gdy oboje byliśmy już ubrani, zeszliśmy na dół. W kuchni krzątała się moja mama.
- Dzieci dobrze, że już jesteście. Zaraz podam śniadanie.
- Mike może po śniadaniu obejrzymy jakąś bajkę?
- Pewnie, a potem pobawimy się w chowanego i berka – podłapał moje słowa. Mama dziwnie się na nas popatrzyła.
- To jesteśmy tymi dziećmi, czy nie? - zapytałam.
- W porównaniu do nas, to jesteście. Siadajcie – usiedliśmy przy blacie. Po chwili do kuchni wszedł tata. Był jakiś niewyraźny.
- Cześć tato. Co Ci jest?
- A ty jak być wyglądała, gdybyś zasnęła o 2 w nocy? - spojrzał się na nas wymownie – Nic się przez was nie wyspałem – spojrzałam na Michaela. Jeszcze nigdy nie widziałam Go tak czerwonego – Wiedziałem, że tak będzie.
- Daj im już spokój. Młodzi są …
- Ale czemu moim kosztem?
- Następnym razem pójdziemy do hotelu – wypaliłam, ale Mike nadal był czerwony jak burak, a nawet bardziej.
- Michael .. pozwól ze mną na chwilę – powiedział mój tata i wyszedł z kuchni. Mike spojrzał się na mnie ze strachem. Wstał i wyszedł z kuchni. Podeszłam do drzwi i chciałam podsłuchać, ale zaczęli iść na górę.
- Gdzie wy idziecie?
- Właściwie to możesz iść z nami – odpowiedział. Tak też zrobiłam. Weszliśmy do mojego pokoju – I tu mamy problem – wskazał na łóżko – Stoi na tej samej ścianie co nasze i sami rozumiecie – odchrząknął – Trzeba tu trochę przemeblować. Rose .. gdzie stawiamy łóżko?
- Może najpierw dasz mi zjeść śniadanie? - powiedziała moja mama.
- Racja … po takim wysiłku musisz się wzmocnić – poklepał Michaela po plechach i wyszedł.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że pokój rodziców jest za ścianą?
- Zapomniałam …. nie pesz się tak.
- Łatwo Ci mówić – zrobiło mi się Go szkoda. Ojciec na każdym kroku mu docinał, ale nie złośliwie. Po śniadaniu, zabraliśmy się za przemeblowywanie. Większość rzeczy zrobił Mike. Później mieliśmy czas tylko dla siebie. Rozmawialiśmy, oglądaliśmy jakiś film i tak nam czas zleciał. O 16 Mike musiał jechać do domu.
- Musisz już jechać?
- Niestety, ale zadzwonię wieczorem.
- Tylko na pewno – nie mogliśmy się ze sobą rozstać, a to był dopiero początek naszego bycia razem – Pójdę od razu z Sisi na spacer – ubrałam się i wyszłam razem z Michaelem z domu.
- Uważaj na siebie i wracaj zaraz do domu.
- Nie martw się. Zadzwonię jak wrócę, dobrze?
- Ok … kocham Cię – pocałował mnie.
- Ja Ciebie też … no jedź już – zaśmiałam się. Wsiadł do samochodu i odjechał. Cholera już za nim tęskniłam. Robiłam kółko wkoło dzielnicy i napotkałam na swojej drodze Erica. Zatarasował mi drogę – Czego ode mnie chcesz?!
- Już nie chcesz być ze mną?
- Jesteś nienormalny?! Przecież już dawno powiedziałam Ci wyraźnie, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a może byłeś wtedy na haju, co?!
- Wolisz jego?
- Nawet nie próbuj porównywać się do Michaela! Daj mi święty spokój! - wyminęłam Go, ale złapał mnie za ramię.
- To twoje ostatnie słowa?

- Tak i jeszcze jedno … spierdalaj z mojego życia ćpunie! - nagle poczułam mocne uderzeniu w twarz. Złapałam się za to miejsce i pobiegłam do domu. Bałam się jak to wytłumaczę Michaelowi.

************************************************

I mamy kolejną piosenkę. Tym razem:
Starship - Nothing Gonna Stop Us

sobota, 19 października 2013

Bad Girl 28 Part 1

Dziękuje wszystkim za życzenia :) Bym powiedziała, że urodziny się udały, ale bym skłamała. Planowałam, że posiedzimy przynajmniej do 23, ale koleżanka odpadła już o 21 po .... JEDNYM piwie i to Reedsi'e jabłkowym. Ja patrze co jej się stało, a Ona biegnie do toalety. Myślałam, że padnę ze śmiechu. I nie myślcie sobie, że jestem jakąś pijaczką. Chciałam spróbować w urodziny. Tak naprawdę to był mój pierwszy alkohol. Pewnie dla niektórych z was to jest bardzo dziwne, ale po prostu nigdy mnie nie ciągnęło do alkoholu i nadal tak jest. A piwko było bardzo dobre. Znowu udało mi się ją przestraszyć tym razem filmem Obecność. Mi się podobał, a Ona w najfajniejszych momentach nura pod kołdrę. Ale dobra ... koniec z tym gadaniem. Zapraszam do czytania. Bo tak naprawdę na to czekacie ;)

******************************************************************************************************

Leżałem sobie. Rose jeszcze spała. Ja nie mogłem. Ciągle w głowie miałem ten sen. Czyżby Molly mnie obwiniała za swoją śmierć? Całkiem możliwe. Mogłem zrobić cokolwiek. Napisać list, zostawić wiadomość na sekretarce. Może wtedy by tego nie zrobiła. Nie zauważyłem że Rose już nie śpi i się na mnie patrzy.
- Cześć misiu – cmoknęła mnie w policzek.
- Cześć – westchnąłem.
- Ciągle myślisz o tym śnie?
- A jak mam nie myśleć? Był taki realny.
- Wiesz co to by było, gdyby sny się spełniały? Mi też się śnią często różne głupoty.
- To nie są głupoty – przewróciła oczami.
- Dlaczego my nigdy nie możemy normalnie rozpocząć dnia ja inni – wstała i poszła do łazienki. Była na mnie zła, ale co poradzę, że śnią mi się takie rzeczy. Wyszła już ubrana.
- Jesteś na mnie zła?
- Żebyś wiedział!
- Dlaczego?
- Bo ciągle myślisz o tym śnie. Rozumiem, że to nie było nic przyjemnego, ale nie można tak żyć. Będzie co ma być.
- Nie mów tak.
- Ale takie jest życie. Nikt nie wie kiedy umrze, a zamartwianie się na pewno nic nie pomoże – nie wierzyłem własnym uszom. Wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami. Jak mogła tak powiedzieć? Po chwili wróciła do pokoju. Jej telefon zaczął dzwonić – Słucham? - odebrała – Cześć Sally …... co? Nie jestem zła ….. dobra .. skończ! Po co dzwonisz? …... powinniśmy być tak na 15 …. ok … pa – rozłączyła się. Spojrzała się na mnie – Podasz mi te torby, czy nie?
- Jak ładnie poprosisz.
- Nie mam nastroju na twoje gierki – podszedłem do niej.
- Nie kłóćmy się o głupoty.
- Myślisz, że chcę się kłócić? Nie chcę tego, ale mnie wkurzyłeś.
- Wiem i przepraszam …. masz rację … to był tylko zły sen. Już się poprawię.
- Mam nadzieję – przytuliłem ją.
- Za nami pierwsza kłótnia – zaśmiałem się.
- I coś podejrzewam, że nie ostatnia, a teraz podaj mi torby – sięgnąłem po nie.
- Proszę … pomóc Ci?
- Nie trzeba. Idź się ubierz, a ja wszystko spakuje – wziąłem ubranie i poszedłem do łazienki. Ma charakterek i jest uparta, tak jak ja. Oj tak. Przed nami jeszcze mnóstwo spięć. Będę się starał zmienić swój charakter. Nie będzie to łatwe. Od rozstania z Molly nigdy nie byłem w związku. I od teraz wszystko się zmieni. Ja muszę się zmienić. Trochę się bałem, czy mi się to uda, ale dla Rose zrobiłbym wszystko. Gdy wróciłem do pokoju, Rose nie było. Torby były już spakowane. Domyśliłem się, że jest w kuchni i miałem rację.
- Co tam pichcisz? - objąłem ją w pasie.
- Jajecznicę i przez Ciebie zaraz ją przypalę.
- Przecież ja nic nie robię – cmoknąłem ją w szyje.
- Wcale – zaśmiała się.
- Chcę się nacieszyć ostatnimi chwilami prywatności.
- Jak to ostatnimi? Przecież nie dzielę pokoju z rodzicami, tylko mam swój.
- No tak, ale zaraz zacznie się pukanie pod pretekstem, czy chcemy herbaty itp.
- Masz rację. U Ciebie też nie ma co liczyć … zwłaszcza, gdy będzie Joseph, ale nie martwmy się na zapas – po śniadaniu poszliśmy pooglądać telewizję. Nic ciekawego nie było, więc wyłączyliśmy – Wiesz … - spletliśmy swoje palce – Zapomniałam Ci o czymś powiedzieć. Jak leżałeś w szpitalu i o mały włos … - zawiesiła się – To było małe zamieszanie z twoimi fanami.
- Jak zawsze – uśmiechnąłem się.
- Gdy spałeś, ja pojechałem windą na dół. Akurat byli twoi ochroniarze i gdy z jednym z nich rozmawiałam to jedna z fanek prześlizgnęła się i weszła do szpitala.
- Naprawdę?
- Tak … zaczęli jej szukać. Znaleźliśmy ją na twoim piętrze. Płakała .. była wystraszona. Chcieli ją zabrać, ale ich powstrzymałam.
- I co było dalej?
- Ja … ja weszłam z nią do twojej sali … przepraszam … wiem, że nie powinnam, ale szkoda mi się jej zrobiło ..
- Teraz to ty wyglądasz na wystraszoną – uśmiechałem się.
- Nie jesteś zły?
- Nie, kotku … kocham swoich fanów i dobrze zrobiłaś.
- Gdybyś ją widział … nie była jedną z tych napalonych fanek, które chcą Ci wskoczyć do łóżka. Wtedy zobaczyłam odbicie siebie. Tak samo jak Ona martwiłam się o Ciebie i bałam co będzie dalej.
- Nie miałem pojęcia, że aż tak to przeżyłaś …
- To było coś strasznego.
- Tak łatwo się nie poddaje – przytuliłem ją.
- Wiem coś o tym – uśmiechnęła się – Jest jeszcze coś …. wzięłam od niej adres ..
- Masz Go?
- W domu. Nie wiem po co to zrobiłam … przecież nie pojedziesz do niej i ..
- Czemu nie?
- Chcesz to zrobić?
- Tak, ale pod warunkiem, że pojedziesz ze mną.
- Zgoda – pocałowaliśmy się – Włącz telewizor, może akurat coś będzie – włączyłem. Leciał jakiś program muzyczny.
- '' A w dzisiejszym programie wspomnimy o Michaelu Jacksonie'' – chciałem już przełączyć, ale mi nie pozwoliła – '' Na sam początek pragnę przypomnieć, że niedługo możemy spodziewać się premiery kolejnego klipu tym razem do Beat It. Jesteście ciekawi tak samo jak ja co tym razem przygotował dla nas artysta? Na pewno. A teraz pokażemy co do tej pory udało się nagrać Michaelowi. Zaczynamy od płyty Off The Wall. Serdecznie zapraszam.'' - byłem bardzo zdziwiony. Myślałem, że znowu usłyszeli jakąś plotkę i chcą ją rozpowiedzieć.
- Chcesz to oglądać? - zapytałem się Rose.
- Pewnie, a spróbuj przełączyć – zagroziła mi palcem. Zaśmiałem się. Najpierw puścili Don't Stop Til You Get Enough, potem Rock With You i … She's Out Of My Life. Nie oglądałem. Spuściłem głowę. Rose to zauważyła – Co się stało?
- Ta piosenka …. napisałem ją … gdy Molly odeszła.
- Nie wiedziałam.
- Nagrałem ją, żeby wyrzucić z siebie to co wtedy czułem, ale tylko rodzina wiedziała, że słowa w niej są prawdziwe. Minęło tyle lat …
- A rany są wciąż świeże .. - dokończyła za mnie. Byłem zdumiony – Znam to uczucie – spojrzałem w ekran. Nie mogłem już dłużej.
- Przepraszam – wyszedłem do kuchni.

Wszystko było dobrze dopóki nie puścili She's Out Of My Life. Nie wiedziałam, że śpiewa w niej o Molly. Widać, że mocno ją kochał. Nie byłam zazdrosna. Nie miałam żadnego powodu. Wyszedł nagle. Nie wiedziałam co powinnam teraz zrobić. Iść do niego, czy zaczekać? Postanowiłam poczekać, ale długo nie wracał. Martwiłam się o niego. Nigdy nie widziałam Go w takim stanie. Weszłam do kuchni. Siedział na krześle i dłońmi zakrył twarz. Podeszłam do niego.
- Mike? - położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Przepraszam … nie potrafiłem nad tym zapanować – mówił płaczącym głosem. Odsłoniłam jego twarz. Płakał. Usiadłam mu na kolanach i przytuliłam.
- Nie masz za co przepraszać.
- Nie chcę być słaby .. Joseph zawsze powtarzał, że mężczyźni nie płaczą.
- Myślisz, że płacząc wyrażasz swoją słabość? Każdy ma prawo sobie popłakać … nawet faceci i nie ma w tym nic złego. Wiem jak to jest, gdy wszystkie wspomnienia wracają, ale poradziliśmy sobie z tym. I teraz też wytrwamy, a wiesz dlaczego? Bo mamy siebie i nikt nam tego nie odbierze … nikt, słyszysz? Nie wiedziałam, że można kogoś tak mocno pokochać jak kocham Ciebie – przytulił mnie mocno do siebie. Zdziwiłam się, że aż tak się otworzyłam.
- Oh skarbie … jak też Cię bardzo mocno kocham i mam niespodziankę dla Ciebie.
- Jaką?
- Napisałem dla Ciebie piosenkę.
- Naprawdę? - pomyślałam nawet, że to ta sama, którą przeczytałam u niego w domu, ale nie chciałam, żeby wiedział.
- Tak … wyraża wszystko co czuję. Bo nie potrafię … nie ma takich słów, które by wyrażały moje uczucia do Ciebie.
- Wystarczy, że przy mnie będziesz … niczego innego nie chcę – pocałowaliśmy się – Wracamy do oglądania?
- Jeszcze nie masz dość? - uśmiechnął się.
- Ciebie? Nigdy w życiu. No chodź. Zaraz będzie Thriller – pociągnęłam Go za rękę i usiedliśmy na kanapie. Nareszcie się rozchmurzył. Po dłuuugiej przerwie puścili Billie Jean, a na końcu Thrillera – Niezły jest.
- Czy ja wiem .. taki sobie.
- Jest boski i świetnie się rusza. Poza tym jest diabelnie przystojny.
- No wiesz co … jak możesz mówić o innym, gdy ja siedzę obok. Może jeszcze się z nim umówisz, co?
- A wiesz .. to świetny pomysł.
- Tego już za wiele. Dopiero zaczęliśmy być ze sobą, a ty już oglądasz się za innymi – byłam zdziwiona, że tak długo udało nam się zachować powagę – Może chcesz jeszcze do niego numer, co?
- A masz? - wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ja Ci dam! - przewrócił mnie na kanapę i nachylił się nade mną – Jesteś tylko moja i lepiej to zapamiętaj – objęłam Go za szyję. Namiętnie mnie pocałował.
- I nie chcę być nikogo innego.
- Jesteś wariatką, wiesz? - zaśmiał się.
- Coś obiło mi się o uszy. Ale wiesz .. ten koleś w tv jest nieśmiały w porównaniu do tego, który patrzy się na mnie w tej chwili.
- Masz rację … jest nieśmiały, ale tylko publicznie, a prywatnie … niezły z niego .. hmmm .. jakie określenie pasuje?
- Zależy w jakiej sytuacji. Teraz na przykład budzi się w nim demon seksu i wolę nie igrać z ogniem.
- Ale podoba Ci się to.
- O tak, ale trzeba pomału się zbierać.
- Szkoda, a mogło być tak miło.
- Dobra .. złaź już ze mnie bo naprawdę musimy zaraz jechać – wiedziałam, że z jego temperamentem lepiej teraz przerwać.
- Tylko nie myśl, że Ci daruję. Jeszcze do tego wrócimy.
- Nie musisz mi mówić – Michael zniósł na dół nasze bagaże i zaniósł do samochodu. Oczywiście nie pozwolił mi pomóc. Wszystko pozamykał. Ja już czekałam na niego w samochodzie. Gdy upewnił się, że wszystko zamknął, wsiadł i odpalił silnik.
- Gotowa?
- Tak – cmoknął mnie i dopiero ruszyliśmy.
- Jak im o tym powiemy? - zapytał po chwili milczenia.
- Wprost … że jesteśmy razem.
- No tak, ale wiesz … już to raz powiedzieliśmy.
- Ale tym razem jest inaczej … dobrze wiesz.
- Wiem – uśmiechnął się i pocałował mnie w dłoń, a ja pogłaskałam Go po policzku. Jechaliśmy już jakiś czas. Z daleka zobaczyliśmy jakiś korek. Było dużo policji i pogotowie. Nie było jak przejechać.
- Pójdę zapytać co się stało.
- Sama?
- Możesz iść ze mną jeżeli masz przy sobie dużo długopisów na autografy – wysiadłam i podeszłam do samochodu, który stał przed nami. Zapukałam z szybę – Przepraszam. Chciałam tylko się zapytać co tutaj się stało?
- Wypadek samochodowy. Tir wjechał w samochód, w którym jechała kobieta z dziećmi. Nie wiadomo, czy ktoś przeżył oprócz kierowcy tira. Stoimy już tutaj dwie godziny i nie wiadomo ile to jeszcze potrwa.
- Rozumiem .. dziękuje – wróciłam do samochodu.
- I co? - powtórzyłam mu dokładnie to samo co usłyszałam – To straszne – było po 15, a korek ciągle się nie zmniejszył. zadzwonił mój telefon.
- Tak?
- No gdzie wy jesteście? - to była Sally.
- Stoimy w gigantycznym korku. Był wypadek samochodowy i nikogo nie przepuszczają.
- To kiedy będziecie?
- Nie mam pojęcia. Będzie dobrze jeżeli dotrzemy do jutra.
- Żartujesz?
- Pewnie, że żartuję. Ale czemu pytasz?
- Bez powodu. To pa – rozłączyła się.
- Sally coś knuje.
- Czemu tak myślisz?
- Już drugi raz pytała się mnie kiedy będziemy.
- Może nie może się doczekać, aż usłyszy szczegóły.
- To się rozczaruję ….. Jezu … ile to jeszcze potrwa?
- Możemy wykorzystać ten czas.
- W samochodzie? Chyba zwariowałeś.
- Właśnie widać komu tylko jedno w głowie.
- A może nie mówiłeś o tym?
- Rozczaruje Cię, ale nie. Chodziło mi o inną, ale też bardzo przyjemną rzecz – zbliżył się i mnie pocałował.
- Ale mi różnica – wywróciłam oczami. Uśmiechnął się.
- Jeżeli nie masz ochoty … - powrócił na swoje miejsce.
- Czy ja wiem, a warto?
- Powinnaś to sama najlepiej wiedzieć.
- To chodź – powiedziałam i ruszyłam się z miejsca.
- Dokąd?
- No do tyłu. Tutaj będzie nam niewygodnie – przeszłam pomiędzy siedzeniami, Mike zrobił to samo – Na co czekasz?
- Dlaczego to zawsze ja muszę zaczynać?
- Zawsze? Nie wydaje mi się – zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam. Najpierw krótko. Widziałam jak na mnie patrzył.
- Jesteś piękna – pogłaskał mnie po policzku i namiętnie pocałował, aż zabrakło mi tchu. Był czuły .. jak zawsze. Nie przestając mnie całować, posadził mnie sobie na kolanach. Odnalazłam w końcu szczęście i kto by pomyślał, że właśnie przy tym mężczyźnie.
- Nie rozpędzaj się tak – przerwałam bo poczułam, że wkłada mi ręce pod bluzkę.
- Staram się jak mogę – usłyszałam grzmot i wtuliłam się w niego – Boisz się?

- Nie lubię burzy – nic nie mówił, tylko pogłaskał mnie po włosach. Zaczęło mocno padać. Po dwóch godzinach zaczęli przepuszczać samochody. Pod domem byliśmy po 19. Wyszliśmy z samochodu. Złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka. W całym domu było ciemno – Jest tu ktoś? - krzyknęłam.

C.D.N.

sobota, 12 października 2013

Informacja!

Zapomniałam napisać tydzień temu, że w tą sobotę notka się nie pojawi. Już wyjaśniam dlaczego. Otóż w poniedziałek mam urodziny, a to dzień powszedni, więc wyprawiam dzisiaj. Wyprawiam to za duże słowo. Po prostu zapraszam koleżankę i spędzimy miło czas. Będzie nocować u mnie, więc może uda mi się ją znowu przestraszyć horrorem. Ostatnio jak oglądaliśmy horror to schowała się pod kołdrę. Ale miałam z niej ubaw, a dodam, że film nie był taki straszny, przynajmniej dla mnie bo jestem już uodporniona. Od dziecka oglądam takie filmy i już nie jestem dzieckiem. Teraz idzie mi już 20-stka. Szybko ten czas leci. A więc przepraszam was, ale w tym tygodniu nie udało mi się skończyć kolejnej notki, ale za tydzień będzie. A w ramach rekompensaty mam dla was filmik. Chyba każdej się spodoba ;)



sobota, 5 października 2013

Bad Girl 27

Witajcie!
Ledwo się wyrobiłam z tą notkę, ale się udało. Wczoraj się dowiedziałam, że bielactwo może mieć związek z niedoczynnością tarczycy. Coś takiego, ale w moim przypadku raczej nie ma. Tarczycę leczę od lutego, a białe plamy mam już od dłuższego czasu. Ale już kończę z tym przynudzaniem. Teraz coś o opowiadaniu. Niektórzy chcą, żeby sen Michaela miał coś wspólnego z przyszłymi zdarzeniami, a niektórzy, żeby to nie było nic poważnego. Jeszcze sama nie wiem co z tym fantem zrobię.Już trochę mnie znacie i wiecie, że nie lubię jak nic się nie dzieje w opowiadaniu, więc już teraz mówię, że nie zawsze będzie kolorowo. Chyba to przez to, że za dużo oglądam horrorów ;) Lubię jak jest dreszczyk strachu, ale na razie dam im trochę odetchnąć. Przynajmniej na jakiś czas. Zapraszam do czytania :)

P.S. Od razu chciałam powiedzieć, że scen od +18 nie będę opisywała szczegółowo bo nie chcę zrobić z tego opowiadania jakiegoś erotyka. Każdy będzie wiedział o co chodzi.

*****************************************************************************************************


Otworzyłem oczy. Była dopiero 6 rano, ale nie mogłam już spać. Delikatnie wyślizgnąłem się z objęć Rose i wstałem. Przez chwilę patrzyłem się jak śpi. Była taka piękna. Nie mogłem uwierzyć, że jest moja. Tyle w życiu przeszła. Ale nadal ma w sobie siłę. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Nikomu. Podszedłem do okna. Myślałem nad ty snem. Był straszny. Nie wiedziałem co On oznaczał. Nie wiem co bym zrobił, gdyby okazał się prawdą. Musiałem długo tak stać bo Rose zaczynała się budzić.
- Cześć – przeciągnęła się.
- Cześć – podszedłem i usiadłem przy niej.
- Dawno wstałeś? - spojrzałem na zegarek.
- Jakieś 1,5 godziny temu. Nie mogłem spać.
- Stało się coś? - opuściłem głowę.
- Ten sen był taki realny … nie mogę Cię stracić … nie chcę żyć bez Ciebie – przytuliłem ją.
- O czym ty mówisz? Przecież nigdzie się nie wybieram.
- Ale …. boję się, że coś Ci się stanie …
- Powiedz mi co Ci się śniło – milczałem – To ma związek ze mną, tak? - wzięła moją twarz w dłonie i zmusiła, żebym spojrzał jej w oczy.
- Śniło mi się, że byliśmy w jakimś pomieszczeniu. Przypominało opuszczoną fabrykę. Nagle nie wiem skąd … pojawił się jakiś facet. Nie widziałem jego twarzy. Była zamazana. Zacząłem się z nim bić. Ty stałaś dalej i płakałaś. Uderzył mnie czymś w głowę i na chwilę straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem …. trzymał Cię i powiedział ''Czekałem, aż się obudzisz i to zobaczysz''. Głos miał zniekształcony. Wyciągnął nóż i …. wbił Ci w brzuch. Nie zdążyłem nic zrobić. Uciekł. Podbiegłem do Ciebie …. potem się obudziłem – widziałem przerażenie na jej twarzy.
- To był tylko zły sen …. nic takiego się nie stanie, słyszysz?
- Nie pozwolę Cię skrzywdzić … wolę sam zginąć ..
- Przestań! Nie mów tak …. ja też nie chcę bez Ciebie żyć … nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie – wtuliła się – Nie możesz każdego snu brać na poważnie.
- Ja tak bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też – pocałowałem ją – Idziemy wziąć prysznic?
- Tak.
- Ale sam prysznic ..
- Dobrze – nawet nie miałem humoru na coś więcej. Weszliśmy do kabiny i odkręciłem wodę. Umyłem Rose plecy, potem Ona mnie.
- Co to jest? Skąd masz tę bliznę? - odwróciłem się w jej stronę.
- Joseph się wściekł bo wolałem się bawić niż być na próbie. Miał pod ręką kabel od żelazka i nieźle mnie sprał. Pamiętam krzyk mamy ''Przestań! Zabijesz Go!'', ale On jej nie słuchał. Przestał dopiero, gdy upadłem wyczerpany na podłogę. Nawet nie miałem siły płakać.
- O Boże … jak On mógł tak traktować własne dzieci.
- Ja dostawałem najwięcej … nie mówmy już o tym.
- Przepraszam .. nie chciałam ..
- Nic się nie stało. Teraz bym się mu nie dał – umyliśmy głowy. Ja oczywiście szybciej. Patrzyłem się na jej piękne ciało. Tak trudno było mi się powstrzymać. Na początku ja też miałem na myśli zwykły prysznic, ale teraz … gdy ją widziałem nagą … moja wyobraźnia zaczynała działać. Spłukała szampon z włosów i spojrzała się na mnie. Uśmiechnęła się bo zobaczyła, że ją pożądam i to dosłownie zauważyła – Nie potrafię się przy tobie opanować i walczę z tym.
- Widzę – zaśmiała się i mnie pocałowała. Nie pomagała mi tym.
- Lepiej już stąd wyjdźmy – chciałem wyjść pierwszy, ale mnie zatrzymała.
- Czyż nie jest przyjemnie?
- Aż za bardzo – ponownie mnie pocałowała i przywarła do ściany.
- Czasami nie warto z tym walczyć – powiedziała zmysłowym głosem.
- Pragnę Cię … dobrze o tym wiesz – wypowiedziałem i teraz to Ona była przy ścianie. Całowałem ją po szyi. Była taka kusząca. Zarzuciła mi ręce na szyi – Jesteś taka piękna – odnalazłem jej usta i się w nich zatopiłem. Nie wiem jak długo tam byliśmy, ale dla mnie było za krótko. Bardzo ją kochałem i chciałem jej to udowadniać na każdym kroku. Wytarliśmy swoje mokre ciała i wróciliśmy do pokoju. Nadal nie wypuszczałem jej z objęć.
- Dasz mi się ubrać? - śmiała się.
- Po co? Jak dla mnie może być – cmokałem ją po szyi.
- Nie wątpię, ale bym chciała zrobić śniadanie, a w ręczniku będzie mi niewygodnie.
- To bez. Co za problem?
- Nie było by problemy, gdybyś nie był stale napalony.
- No wiesz co …. sama zaczęłaś pod prysznicem i nie zwalaj wszystkiego na mnie – udałem oburzenie.
- Masz rację. Nie chciałam Cię torturować bo widziałam jak się męczyłeś. To co? Dasz mi się ubrać?
- Hmmmm … nie podoba mi się ten pomysł.
- Jak sobie chcesz. Ja tam nie muszę jeść – szantażowała mnie.
- Ej .. to nie fair … dobrze wiesz, że nie pozwolę Ci nie jeść i wykorzystujesz to przeciwko mnie.
- Skąd taki pomysł? - puściłem ją – Wiedziałam – zabrała ciuchy i poszła do łazienki. Ja w tym czasie ubrałem się w pokoju i pościeliłem łóżko. Była zaskoczona, gdy wyszła z łazienki.
- Pomogę Ci zrobić śniadanie – weszliśmy do kuchni.
- Nie trzeba ..
- Ale mam ochotę i potem muszę pójść po motor.
- Mam zostać sama?
- Szybko wrócę – nie widziałem jej miny bo stała odwrócona przy blacie. Nie odpowiedziała. Zrobiliśmy śniadanie i usiedliśmy przy stole. Nie mogłem odgadnąć jej nastroju – Kotku? - w końcu spojrzała się na mnie – Ja już będę się zbierał.
- No to idź – nie chciałem drążyć tematu o co jej chodziło bo trochę to by potrwało.
- Wrócę zanim się obejrzysz. Zamknij drzwi na klucz, włącz alarm i nikogo nie wpuszczaj – pokiwała głową. Cmoknąłem ją jeszcze i wyszedłem. Wziąłem z garażu bak z benzyną bo trochę zostało i wyruszyłem. Zaczynało się zachmurzać i przyspieszyłem kroku. Cross stał tam gdzie Go zostawiliśmy. Nalałem paliwa i ruszyłem w drogę powrotną. Wprowadziłem motor do garażu i zapukałem, żeby Rose otworzyła – To ja – gdy wszedłem do domu, Rose się do mnie przytuliła – Co się stało?
- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj samej – po chwili zrozumiałem co zrobiłem. Co ze mnie za idiota. Przecież mogłem się domyśleć, że się boi, a ja tak sobie po prostu poszedłem.
- Przepraszam, kochanie … zapomniałem ..
- Bałam się – głaskałem ją po włosach.
- Już nie masz czego. Jestem przy tobie i już nigdy Cię nie zostawię.
- Czy … czy możemy jutro wrócić do miasta?
- Jeżeli chcesz.
- Dziękuje.
- Chodźmy do salonu – usiedliśmy na kanapie. Na przeciw palił się kominek. Objąłem ją ramieniem – Mam prośbę ….. nie ukrywał swoich uczuć … tego co czujesz.
- Ale ja …
- Nie musisz kłamać. Widzę, że masz pewne opory, ale niepotrzebnie. Mnie nie musisz się obawiać … nie postąpię z tobą jak ten drań … kocham Cię i to się nigdy nie zmieni. Jeżeli czegoś się boisz, masz jakieś obawy albo jeszcze co innego, możesz mi śmiało mówić .. nawet powinnaś. W związku najważniejsze jest zaufanie.
- Ufam Ci ..
- Ale nie do końca, prawda? - opuściła głowę – Przecież widzę. To co Cie spotkało jest okropne. Nie mogę sobie tego wyobrazić przez co wtedy przechodziłaś.
- Wiem, że to co jest między nami jest prawdziwe.
- Ale masz obawy … boisz się, że znowu zostaniesz zraniona, ale mnie możesz być pewna … prędzej bym się zabił, niż Cię skrzywdził.
- Nie chcę, żebyś tak mówił …. naprawdę chcę, żeby nam się udało bo Cię kocham, ale … nie wiem co mam robić … zaczęły mi się przypominać wszystkie złe rzeczy, które przeszłam … staram się jak mogę … podobno nie trzeba żałować przeszłości bo dzięki niej nie popełnisz już tych samych błędów.
- Zgadzam się z tym …. ja już na pewno ich nie popełnię … nie pozwolę na to – popatrzyła się na mnie zdziwiona – Ja też mam swoją przeszłość.
- Mówisz o tej dziewczynie, prawda?
- Tak i nienawidzę siebie za to.
- Chcesz mi o tym powiedzieć?
- Chyba tak … tak chcę. Mamy nie mieć przed sobą tajemnic, więc Ci powiem – wziąłem głęboki oddech. Rose położyła głowę na moich kolanach, a ja przez ten cały czas bawiłem się jej dłonią – W wieku 17 lat poznałem dziewczynę. Na początku byliśmy przyjaciółmi, ale po krótkim czasie zrozumieliśmy, że to coś więcej. Nie sądziłem, że z takim wyglądem będę miał dziewczynę – w tej chwili Rose spojrzała się na mnie surowo - Starałem się spędzać z nią każdą wolną chwilę, ale nie miałem ich zbyt wiele. Wtedy byłem w zespole The Jacksons i ciągle mieliśmy próby. Staraliśmy się ukrywać przed Josephem nasz związek, jedynie mama i jej rodzice wiedzieli o nas. Miałem co do niej poważne plany i wszystko wydawało się pięknie. Przed moimi 18 urodzinami powiedzieliśmy sobie, że w jej 18 urodziny …. będzie nasz pierwszy raz. To znaczy .. Ona tak powiedziała, ale się zgodziłem. Bardzo się kochaliśmy. Gdy nadszedł dzień moich urodzin … strasznie się denerwowałem bo już wiedziałem co chcę zrobić. Molly miała zostać pełnoletnią dopiero za miesiąc, ale chciałem to zrobić już teraz, więc zaprosiłem jej rodziców. Chciałem, żeby wszyscy byli obecni. Joseph też był. Zdziwiłem się bo zawsze miał gdzieś nasze urodziny. Bracia zaśpiewali z okazji moich urodzin. Świetnie wszyscy się bawili. Później ja wszedłem na mini scenę i zaśpiewałem dla niej piosenkę. Pod koniec piosenki, zawołałem ją na scenę. Była onieśmielona. Uklęknąłem przed nią i … zapytałem czy za mnie wyjdzie. Zgodziła się i popłakała. Nasze mamy też się popłakały. Joseph wyszedł trzaskając drzwiami. Wiedziałem, że chcę skończyć szkołę i nie miałem zamiaru ją zmuszać, żebyśmy teraz się pobrali. Chciałem, żeby wiedziała, że myślę o niej poważnie. Impreza skończyła się po 22. Molly wyszła ostatnia i mieliśmy się spotkać następnego dnia. Zawsze dzwoniłem do niej przed snem. Poszedłem do swojego pokoju i chciałem już się wykąpać i iść spać. Niestety … Joseph mi nie pozwolił. Powiedział, że też ma dla mnie prezent, ale muszę z nim gdzieś pojechać. Nie podobał mi się ten pomysł. Coś mi tu nie pasowało bo nawet nie nawrzeszczał na mnie za to co zrobiłem. Nawet przez ułamek sekundy pomyślałem, że się zmienił, ale to była mrzonka. Dojechaliśmy pod jakiś klub. Powiedział, że czas, żebym został mężczyzną. Wysiadł ze mną i weszliśmy do środka. Myślałem, że źle widzę. To był klub ze stiptizem. Nie chciałem z nim się kłócić, więc postanowiłem tam wytrzymać. Niestety to nie było wszystko. Podeszła do nas .. kobieta w samej bieliźnie. Coś do nie powiedział i się oddaliła – przypomniała mi się tamta rozmowa.
- Zaraz przyjdzie dziewczyna do towarzystwa i zabierze Cię do pokoju.
- Co? Nie! Nie zrobię tego. Mam Molly i jej nie zdradzę.
- No właśnie … pomyśl o niej.
- Co to ma znaczyć?
- Chcesz ją jeszcze zobaczyć żywą?
- Nie zrobisz tego.
- Przekonaj się.
- Dlaczego to robisz?
- Mam swoje powody i bądź posłuszny – poszedłem za tą kobietą do pokoju. Nie chciałem tego, ale przykuła mnie kajdankami do ramy. Nie robiłem nic … tylko leżałem. Nie odczuwałem żadnej przyjemności bo wiedziałem, że w tym momencie zdradzam Molly. Próbowałem ją przekupić, że zapłacę jej więcej i niech powie, że to zrobiliśmy, ale nie dała się. Powiedziała, że zrobi to z przyjemnością. Po wszystkim, wsiadłem od razu do samochodu i w ogóle się nie odzywałem. W domu od razu wziąłem prysznic. Następnego dnia nie potrafiłem spojrzeć Molly w oczy. Parę dni później, kazał mi się z nią rozstać. Nie zgodziłem się. Nie potrafiłem jej powiedzieć prawdy. Wiedziałem, że to by oznaczało koniec, a ja nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Znaliśmy swoje poglądy i wiedzieliśmy, że zdrada oznacza definitywny koniec. Przez cały miesiąc starałem się zachowywać normalnie. W dniu jej urodzin, wynająłem pokój w hotelu. Bo tak ustaliliśmy już wcześniej. Po przyjęciu urodzinowym, pojechaliśmy do hotelu. Oboje byliśmy niedoświadczeni i się denerwowaliśmy. Zwłaszcza ja. Zaczęliśmy się całować, ale ja przerwałem. Nie potrafiłem po tym co jej zrobiłem.
- Mike co się dzieje? Myślałam, że też tego chcesz.
- Bo chcę, ale … nie mogę.
- Nie rozumiem. Za wcześnie? O to chodzi?
- Nie – chciałem jej o wszystkim powiedzieć – Muszę Ci o czymś powiedzieć. Ale chcę, żebyś wiedziała, że nie planowałem tego i nie chciałem tego … liczysz się tylko ty … Kocham Cię – ktoś zapukał do drzwi. Lokaj przyniósł jakiś list do Molly. Oddałem jej i czekałem, aż skończy. Nagle spojrzała się na mnie.
- Jak mogłeś?!
- O czym ty mówisz?
- Myślałam, że jestem dla Ciebie kimś ważnym … myślałam, że mnie kochasz.
- Kocham Cię całym sercem.
- Gówno prawda! - rzuciła mi zdjęciami w twarz. Pozbierałem je i doznałem szoku. Byłem na nich z tą kobietą z klubu.
- Skarbie, to nie tak.
- Nie mów tak do mnie! Chciałam Ci się oddać … chciałam być tylko twoja – płakała. Wiedziałem, że to koniec.
- Pozwól mi wszystko wyjaśnić … błagam Cię.
- Zdjęcia mówią same za siebie – podeszła do drzwi – Żegnaj – wyszła. Załamałem się. Sprawdziłem kopertę, ale nie było nadawcy. Pojechałem do niej następnego dnia, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Próbowałem z nią porozmawiać przez tydzień. Ostatniego dnia, gdy pojechałem do niej …. jej mama powiedziała, że znikła. Była zrozpaczona i dała mi list jaki Molly zostawiła. Napisała, że nie chcę już żyć beze mnie i zawsze będzie mnie kochała, ale nie potrafi żyć ze świadomością, że to zrobiłem. Od razu zacząłem jej szukać. Modliłem się, żeby nie było za późno, ale Bóg był chyba też na mnie wściekły bo mnie nie wysłuchał. Szedłem mostem. Na dole było jakieś zbiorowisko. Spojrzałem w dół i …. zobaczyłem ją w kałuży krwi – przestałem na chwile mówić. Rose słuchała mnie w skupieniu i przytuliła – Zbiegłem na dół i prosiłem, żeby otworzyła oczy. Było za późno. Płakałem. Przyjechała karetka i ją zabrali. Zrobiła to przeze mnie. Nie chciałem wracać do domu. Chodziłem ulicami. Wszystko wydawało się bez sensu … życie było bez sensu. Okazało się, że te zdjęcia to sprawka Josepha. Myślałem, że Go zabije, ale to On mnie pobił. Ojciec Molly zabronił mi przyjść na pogrzeb, ale ja musiałem tam być. Schowałem się za drzewem i wszystko widziałem. Chciałem leżeć tam razem z nią. Popadłem w depresję. Planowałem z nią wspólne życie, a wszystko rozleciało się jak domek z kart. Wszyscy widzieli, że nie jest ze mną najlepiej i wysłali mnie do psychiatry. Nie wiem jakim cudem, ale z tego wyszedłem. Myślę, że to Molly nade mną czuwała i nadal chcę mojego szczęścia … dlatego postawiła Ciebie na mojej drodze – spojrzałem Rose głęboko w oczy – Już nigdy nie pozwolę mu skrzywdzić kogoś kogo kocham … właśnie o to mi chodziło wtedy w piwnicy. Jesteś dla mnie wszystkim i nie dopuszczę, żeby stała Ci się jakaś krzywda … przyrzekam.
- Przepraszam … nie miałam pojęcia …
- Nie czujesz do mnie obrzydzenia po tym co zrobiłem?
- Zrobiłeś bo kazał Ci Joseph i to nie jest twoja wina, gdyby Molly znała prawdę, jestem pewna, że by Ci wybaczyła.
- Wtedy byłem gówniarzem i się Go bałem … poza tym groził, że coś jej zrobi, ale teraz … teraz jestem inny … nie zastraszy mnie – wtuliła się we mnie.
- W twoich ramionach czuję się bardzo bezpiecznie.
- Prawidłowo – zaśmiała się.
- Odwiedzasz jej grób?
- Nie.
- Dlaczego? - podniosła głowę i spojrzała na mnie.
- Byłem raz … akurat w tym samym dniu przyszli jej rodzice … jej ojciec prawie mnie zabił i wcale mu się nie dziwiłem. Przeze mnie stracili córkę. Od tego czasu .. nie byłem ani razu na cmentarzu … chcę dać spokój jej rodzicom, żeby nie musieli na mnie patrzeć i przechodzić przez to od nowa.

Wygląda na to, że nie tylko ja mam swoją przeszłość. Nie mogłam uwierzyć do czego posunął się Joseph, żeby ich rozdzielić i to na zawsze. Nie powiedziałam tego Michaelowi, ale po tym co usłyszałam, zaczęłam się obawiać co może wymyślić tym razem, gdy się dowie, że jesteśmy razem. Zrozumiałam, że jest zdolny do wszystkiego. Przy Michaelu czułam się bezpiecznie, ale wiadomo, że nie będzie ciągle przy mnie. Ma swoją pracę. Musi nagrywać płytę. Wiedziałam jedno … nie zrezygnuje z Michaela choćby nie wiem co. Może mnie straszyć i Bóg wie co jeszcze, ale będziemy razem bez względu na wszystko. Zasługujemy na szczęście i nikt nam nie będzie mówił jak mamy żyć. Molly była zbyt słaba, ale nie ja. Udało mi się podnieść dwa razy, więc to też przetrwam. Było mi tak dobrze w jego ramionach, że najchętniej bym w nich została na zawsze, ale trzeba było zrobić obiad. Po obiedzie wróciliśmy na kanapę i dalej rozmawialiśmy.
- Kiedy wracasz do studia?
- Może za dwa tygodnie. Jakoś nie mam ochoty.
- Żartujesz? Przecież muzyka to twoje życie.
- Już nie …. teraz ty jesteś moim życiem – pocałował mnie – Gdy Molly odeszła i wyszedłem z depresji … cały swój wolny czas poświęcałem muzyce, żeby nie myśleć, ale teraz … ty jesteś na pierwszym miejscu. Muzyka zawsze będzie dla mnie ważna. Chyba zmieniają mi się priorytety – zaśmiał się.
- Dojrzewasz.
- Ejj … nie wiem, czy pamiętasz, ale mam 24 lata.
- I właśnie w tym wieku faceci dojrzewają.
- W jakim znaczeniu? - poruszył brwiami.
- Na pewno nie w takim jak teraz sobie myślisz.
- A skąd wiesz o czym myślę?
- Bo ty myślisz tylko o jednym i tam już nie dojrzewasz. I uwierz mi, że nie masz czym się martwic, bym nawet powiedziała, że aż za bardzo dojrzałeś – udało mi się Go zawstydzić. Wyglądał wtedy tak słodko – Dojrzewasz umysłowo, misiu – dotknęłam jego twarzy – U kobiet jest odwrotnie – siedzieliśmy tak do kolacji. Czasami rozmawialiśmy, a czasami siedzieliśmy po prostu w milczeniu. Czasami słowa są zbędne. Najważniejsze było, że jesteśmy tutaj razem. Około 22 poszliśmy do sypialni. Wzięliśmy prysznic. Tym razem osobno. Jutro mieliśmy wracać do domu, a jeszcze nie byliśmy spakowani. Wykorzystałam ten czas, gdy Mike się mył. Poskładałam swoje rzeczy, potem Michaela. Nie mogłam ich pochować bo torby były na szafie, a ja tam nie sięgałam. Czyżby specjalnie tam położył, żebym mu nie uciekła? Nieważne. Najwyżej jutro spakujemy. Usłyszałam, że drzwi od łazienki się otwierają. Objął mnie od tyłu w pasie.
- Już jestem – oparł brodę o mój bark – Co robisz?
- Poskładałam rzeczy i chciałam spakować, ale ktoś mądry położył torby na szafie. Nie wiesz przypadkiem kto?
- Hmmm .. nie mam pojęcia, ale jutro dokończymy – pocałował mnie w szyję. I już się zaczynało. Odwróciłam się do niego.
- Ubierz się – paradował w samym ręczniku na biodrach. Miał świetne ciało, dlatego wolałam, żeby się ubrał.
- I kto to mówi. Masz tylko szlafrok na sobie, a pod nim .. nic – nie miałam na niego siły. Znowu zaczynał. Chciał mnie pocałować, ale się lekko odsunęłam.
- Nie dzisiaj …. nie mam nastroju, przepraszam.
- Nie przepraszaj … rozumiem – pocałował mnie krótko,
- Pójdę się ubrać – zabrałam piżamę i poszłam do łazienki. Bałam się, że Go zawiodłam. Miał rację. Miałam nadal jakaś blokadę. Siedziała ciągle w mojej głowie i nie wiedziałam jak ją zlikwidować. Przyjechałam tu, powiedziałam co czuje, ale co z tego? Michael był tym, którego sobie wymarzyłam. Gdyby nie moja przeszłość, teraz wszystko wyglądało by inaczej. Wróciłam do pokoju. Mike już leżał w łóżku. Położyłam się i przytuliłam do niego – Nie jesteś zły?
- Za co?
- No wiesz …
- Kotku – uśmiechnął się – Co to za przyjemność jeżeli druga osoba naprawdę tego nie chcę, tylko robi to tylko dla drugiej osoby. Może inni facecie tak lubię, ale nie ja. Dzięki temu pokazuje Ci jak bardzo Cię kocham. Przed nami jeszcze mnóstwo takich wieczorów.
- Nie mam wątpliwości – odgarnął mi włosy z twarzy i pocałował – Jednak musimy iść do seksuologa, gdy wrócimy do domu – oboje się roześmialiśmy.
- Kocham Cię.
- Stale mi to mówisz jak bym miała zapomnieć.
- Ale musisz wiedzieć, że to coś więcej niż słowa. To wyznanie zobowiązuje mnie do dbania i poświęcania własnego życia dla Ciebie – nie wiedziałam co odpowiedzieć. Jeszcze trochę porozmawialiśmy i poszliśmy spać. Tej nocy Michael miał kolejny koszmar – Nie! - usłyszałam i otworzyłam oczy. Michael był w takiej samej pozycji jak wczoraj.
- Co tym razem? - zapytałam i dotknęłam jego ramienia. Zerwał się z łóżka i poszedł do łazienki. Nie zamknął drzwi, więc widziałam co robi. Przemył twarz. Oparł się rękami o zlew i opuścił głowę. Ostrożnie podeszłam, żeby Go nie zdenerwować. Oparłam się o futrynę. Spojrzał w lustro i zobaczył mnie.
- Przepraszam – podeszłam do niego.
- Co się dzieje?
- Nie wiem … znowu miałem koszmar.
- Ten sam?
- Kontynuację wczorajszego.
- Chodź do pokoju i wszystko mi powiesz – złapałam Go za rękę i usiedliśmy na łóżku – Mów.
- Klęczałem przy tobie i błagałem, żebyś mnie nie zostawiała … żebyś wytrzymała. Patrzyłaś się na mnie i ledwo mówiłaś. Było tyle krwi …. spojrzałaś się na mnie ostatni raz i powiedziałaś, że mnie kochasz.
- Nie myśl o tym …
- To nie wszystko …. trzymałem twoje ciało i pojawiła się … Molly. Powiedziała, że znowu nie uratowałem dziewczyny. Była zawiedziona. Boże …. o co w tym chodzi? - spojrzał się na mnie.
- To tylko sen … nic więcej. Wiesz co zrobimy po powrocie? Pojedziemy na cmentarz …
- Ale ..
- Nie ma żadnego ''ale''. Chodźmy już spać.
- Wolę nie. Boję się co dalej mi się przyśni.

- Pewnie mój pogrzeb, ale to będzie tylko wymysł twojego umysłu, a wiesz dlaczego? Bo ciągle się martwisz, żeby Joseph mi czegoś nie zrobił i ja Ci oświadczam, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Jasne? - pokiwał głową na tak – No to kładź się już bo mi zimno – uśmiechnął się – Aha i żartowałam z tym, że nie jesteś dojrzały – wtuliłam się w niego i zasnęłam.