No i dotrwaliśmy do 50 notki. Mam dla Was złą wiadomość .... niestety będziecie (oczywiście jeżeli chcecie) na mnie zmuszeni jeszcze trochę. Tak naprawdę nie mam zaplanowanej liczby notek, ale pomysłów jak na razie mi nie brakuje na dalszą akcję. Więc z tego może wyjść naprawdę dłuuugie opowiadanie.
Teraz z innej beczki. Zauważyłam w komentarzach, że niektórym wydaje się dziwne zachowanie Jermaina i słusznie, bo to fikcja. Mogę napisać tutaj co tylko ze chcę. Nie znam Jermaina (mam książkę, ale jakoś nie mogę się do niej zabrać) ale wiem, że był babiarzem, ale jeżeli nie jest to prawdą, to i tak w moim opowiadaniu tak Go przedstawię, bo taką mam wizję. Dlatego proszę nie dziwcie się zachowaniem poszczególnych osób. Koniec tego ględzenia. Zapraszam na notkę ;)
P.S. Ta notka miała skończyć się inaczej, ale niestety się nie wyrobiłam.
**********************************************************
Od tygodnia jestem pod stałym nadzorem
Miko. Jest to trochę męczące, zwłaszcza, gdy człowiek wie, że
jedna osoba czyha na cudze życie. Ta cała paranoja dała o sobie
znać. Bałam się już wychodzić z domu, a jak już musiałam, to
panikowałam. Oczywiście dusiłam to wszystko w sobie. Nie chciałam
nikogo martwić, ale Miko chyba to wyczuł. Zamieszanie z ciążą
Madonny ucichło. Tak jak by Go w ogóle nie było. Cieszyłam się z
takiego obrotu sprawy. Leżałam sobie na kanapie w salonie i
czytałam jakiś magazyn. Usłyszałam dzwonek od drzwi. Kiedyś bym
od razu pobiegła otworzyć, ale tym razem instynkt kazał mi tego
nie robić. W domu byłam tylko ja i Miko.
- Ja otworze – powiedział. Po
dosłownie minucie wrócił z jakąś kopertą w dłoni – To był
listonosz. Do Ciebie – podał mi kopertę. Trzymałam ją z ręku.
Znowu nie było nadawcy. Podobnie jak z tymi zdjęciami. Trzęsącymi
się dłońmi otworzyłam i wyciągnęłam, jak się okazało,
kartkę. Miko gdzieś sobie poszedł. Pewnie nie chciał
przeszkadzać. Wyprostowałam kartkę, bo była zgięta w pół. Tego
się nie spodziewałam ''Korzystaj z życia póki możesz. Szkoda
marnować ostatnich chwil na siedzeniu w domu''
Tekst był wydrukowany, ale wiadomo kim
był nadawca. Przestraszyłam się nie na żarty. Odłożyłam list i
kopertę na stolik. Skuliłam się na kanapie. Do salonu wszedł
Miko. Usiadł w fotelu – Rose? Coś się stało? - nie
odpowiedziałam – Źle się czujesz? - zaprzeczyłam głową – Na
pewno? Pobladłaś – wskazałam na list – Mam Go przeczytać? -
kiwnęłam głową. Zaczął czytać na głos – To jest groźba!
Muszę ..
- Nie! Nie mów Michaelowi.
Przynajmniej na razie … do czasu występu. Nie chce Go
dekoncentrować.
- Jestem za Ciebie odpowiedzialny,
rozumiesz?
- Tak, ale proszę Cię. Sama mu
powiem, ale jeszcze nie teraz – westchnął.
- Ok, ale nie popieram tego.
- Dzięki.
Codziennie dostawałam takie pogróżki.
Każdy się od siebie trochę różnił. Tak jak by każdy kolejny
przybliżał do mojego starcia z tym psychopatą. Miko był na mnie
zły, że nic nie mówię Michaelowi. Ale ja wiedziałam swoje.
Schowałam wszystkie listy najgłębiej jak się dało. Dzisiaj
dostałam kolejny ''Jestem coraz bliżej'' Ja już dłużej tego nie
wytrzymam. Niech w końcu coś zrobi, a nie tylko przysyła te listy.
Czekałam na Michaela z utęsknieniem. Chciałam się do niego
przytulić i tak też zrobiłam, gdy tylko przyszedł.
- Myszko .. co się dzieje? - zapytał,
trzymając mnie w objęciach.
- Ja też mam prawo się stęsknić –
zaśmiał się.
- Oczywiście …. co robiłaś przez
cały dzień?
- Nudziłam się.
- Moje biedactwo.
- Żebyś wiedział – znowu się
zaśmiał.
- Czemu Miko jest taki zły?
- Nie mam pojęcia. Może ma problemy w
rodzinie.
- Może … przepraszam, że przeze
mnie musisz siedzieć w domu.
- To nie Twoja wina, że masz takiego
ojca.
- Najchętniej bym sam Ciebie pilnował,
ale na razie nie mogę.
- Nie martw się. Miko mnie pilnuje.
Chociaż mam nadzieję, że nie potrwa to długo – skłamałam, ale
musiałam.
- Ja też, ale nie martw się. Jesteś
bezpieczna. Jest Miko .. no i teraz jeszcze ja.
- Ty mi wystarczysz.
- Mylisz się. Nie jestem w stanie Cię
obronić.
- Co Ty pleciesz? - po chwili do mnie
dotarło, dlaczego tak powiedział – Ciągle rozpamiętujesz tamte
wydarzenia? Zrozum w końcu, że nic nie mogłeś zrobić. I tak,
gdyby nie Ty to już, by mnie nie było.
- Ale pozwoliłem aby …. nigdy sobie
tego nie wybaczę.
- Przestań już! - myślałam, że już
o tym zapomniał, a On ciągle się obwiniał. Nic nie dawały moje
słowa – W odróżnieniu od innych facetów zachowałeś się jak
bohater … nie zostawiłeś mnie. Byłeś ze mną do końca ….
chciałeś się dla mnie poświęcić … mam wymieniać dalej? -
słabo się uśmiechnął. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie –
Dzięki Tobie żyje.
- Gdyby nie ja i moja spostrzegawczość,
to by to tego nie doszło. Byś poleciała na Hawaje.
- Takie było nasze przeznaczenie …
wierzę w to. Jesteś moim bohaterem i nie tylko. Moi rodzice też
tak uważają.
- Wiedź, że jeżeli znowu by doszło
do podobnej sytuacji, to …. tym razem postąpię inaczej.
- Co masz na myśli?
- Będę Cię bronił do końca …
nawet jeżeli miałbym zginąć. Nie pozwolę, żeby ktoś Cię
skrzywdził, a jeżeli do tego dojdzie … zabije sukinsyna …. nic
mnie nie powstrzyma – wiedziałam, że mówił serio. Tym bardziej
nie mogłam mu powiedzieć o tych groźbach.
- Nie mów tak.
- Kocham Cię najmocniej na świecie.
- Ja Ciebie też, skarbie – po chwili
zatopiliśmy się w gorącym pocałunku. Usłyszałam za plecami
odchrząknięcie. Oderwaliśmy się od siebie i się odwróciłam.
- Przepraszam, że przeszkadzam – to
był Miko – Rose mogę Cię prosić na słówko?
- A co to za tajemnice, co? - Mike się
uśmiechnął.
- Takie babskie sprawy –
odpowiedział. Zaśmiałam się.
- Za chwilkę wrócę – cmoknęłam
Go w usta i udałam się za Miko do jego pokoju – O co chodzi?
- Dzisiaj przyszedł kolejny – podał
mi kopertę – Tym razem leżał na wycieraczce.
- Co? Dwa w tym samym dniu? -
otworzyłam i przeczytałam na głos – ''Boisz się?''
- Tego już za wiele! Muszę mu
powiedzieć.
- Nie rozumiesz, że On Go zabiję, gdy
się dowie? Chcesz Go odwiedzać w więzieniu? - usiadł bezradnie na
łóżku.
- Możesz być pewna, że nic Ci nie
zrobi dopóki ja tutaj jestem. Dostałem rozkaz, żeby Cię pilnować
i mogę Go nawet zabić w samoobronie. Nic mi nie zrobią tak samo
jak i innym ochroniarzom. Takie mamy prawa. Miałem broń, ale Mike
zabronił mi jej nosić. Powiedział, że nie chcę, żeby jakiś fan
ucierpiał. Teraz by się przydała jak nigdy.
- Może nie będzie to konieczne.
Wracam bo zacznie coś podejrzewać – gdy wróciłam do pokoju,
Mike bawił się z Sisi – Jestem, ale nie przeszkadzajcie sobie –
powiedziałam ze śmiechem.
- Zaraz muszę jechać – posmutniał.
- Musisz? - nie byłam zadowolona.
- Niestety.
- A jak z Jermainem? Nie kłócicie się
już?
- Zaczęliśmy się dogadywać. Nie ma
żadnych spięć. Liczy się z moim zdaniem, co jest naprawdę
dziwne.
- Może zmądrzał.
- Chciałbym. On był zawsze pupilkiem
Josepha. Robił co mu kazał, a ja byłem ten zły. Starałem się
być dobrym dzieckiem, ale On i tak tego nie doceniał. Wolał jego.
- Musiało być Ci ciężko –
usiadłam mu na kolanach i głaskałam po włosach.
- Tak …. ale teraz nie ma to już
znaczenia.
- Wiem, że chciałbyś mieć oparcie w
ojcu. Każde dziecko tego chce.
- Nawet nie wiem co to znaczy ….
teraz mam Ciebie i nikogo nie potrzebuje – pocałował mnie.
Spojrzał na zegarek – Czas już na mnie.
- Szkoda – zrobiłam smutną minkę.
- Jeszcze Ci się znudzę.
- To jest niemożliwe. Kiedy się
spotkamy?
- Jutro przyjadę po próbie. A jak
będzie już po występie .. będę cały Twój.
- Już się nie mogę doczekać. Kiedy
będzie występ?
- Za tydzień. Oczywiście Ty i Twoi
rodzice jesteście zaproszeni. Miejsca przy samej scenie.
Przygotowuje swój solowy występ. Mam nadzieje, że mi wyjdzie.
- Na pewno. Jesteś wspaniały w tym co
robisz.
- Tylko w tym?
- Nie tylko – krótko Go pocałowałam.
Zaśmiał się.
- Zawsze mam problem z wyjściem od
Ciebie.
- To prawda, ale nie przeszkadza mi to.
- Mam nadzieję – wstaliśmy – Do
jutra, myszko – pocałował mnie i wyszedł. Przypomniało mi się,
że muszę iść z Sisi na dwór. W ostatniej chwili zatrzymałam
Michaela – Tak, skarbie?
- Muszę iść z małą na dwór.
- Pójdę z Tobą – na dworze było
już ciemno i nie musiał się obawiać, że ktoś Go rozpozna. Tak
się złożyło, że pojechaliśmy na plaże. Spletliśmy swoje palce
i szliśmy wzdłuż plaży. W tej chwili słowa były zbędne. Mike
co jakiś czas rozglądał się nerwowo. Ale ja się nie bałam. Nie
przy nim – Chcesz już wracać?
- Możemy wracać – odwiózł mnie do
domu i zaprowadził pod same drzwi. Pocałowaliśmy się na
pożegnanie i weszłam do domu – Wezmę kąpiel i się położę –
powiedziałam do mamy.
- Dobrze, kochanie – poszłam do
siebie. Nalałam wody do wanny i płyn do kąpieli. Wcześniej
zasłoniłam okno. Po kąpieli, położyłam się. Sisi chciała spać
ze mną i nie mogłam jej odmówić. Sen w ogóle nie przychodził.
Przekręciłam się na drugi bok i usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – to była mama.
- Zejdź na dół, dobrze?
- Coś się stało?
- Dowiesz się – wyszła. Nic z tego
nie rozumiałam. Ubrałam bawełniany szlafrok i zeszłam na dół.
Zobaczyłam Michaela w salonie i walizkę.
- Mike? - spojrzał się na mnie.
Rodzice nie mieli za wesołe miny – O co chodzi? - usiadłam przy
nim.
- Joseph się dowiedział, że mam
wystąpić solowo i się wściekł. Zrobił straszną awanturę. Nie
mogłem tego wytrzymać, więc spakowałem parę rzeczy i wyszedłem.
- Uderzył Cię?
- Nie …. mogę zostać parę dni? -
zwrócił się do moich rodziców.
- Możesz zostać tyle ile chcesz. Czuj
się jak u siebie – odpowiedział tata.
- Dziękuje.
- Chodź … wybierzesz sobie pokój –
po chwili się uśmiechnął – Żartowałem. Możecie już iść na
górę – zrobiłam Michaelowi miejsce w szafce.
- Wystarczy Ci tyle? - zapytałam.
- Tak .. nie mam dużo rzeczy –
zaczął je układać.
- Zrobię to za Ciebie, a Ty weź
prysznic, ok?
- Na pewno?
- Tak .. idź już – popchnęłam Go
w stronę łazienki. Zaśmiał się i poszedł. Dosyć szybko
poukładałam jego rzeczy i zanim wrócił, ja już leżałam w
łóżku. Oczywiście Sisi miała gdzieś, że przyszedł Mike i
położyła się koło mnie. Mike wyszedł z łazienki i położył
dłonie na biodrach, gdy zobaczył, co już się szykuje.
- Nawet na to nie licz, mała. Wyskakuj
z łóżka – wskazał jej podłogę, na której miała swoje
posłanko. W ogóle nie zareagowała – Słyszałaś co
powiedziałem? - zbliżył się. Chciało mi się śmiać – Weź
coś jej powiedź. Chcę się położyć.
- Ja się nie wtrącam.
- Pięknie – chciał wziąć ją na
ręce, ale za to ugryzła Go w palca – Ałć! Co to miało znaczyć?
Widziałaś? Dziabnęła mnie.
- Nie trzeba było jej denerwować –
zaśmiałam się – Igła z nitką nie będzie potrzebna?
- Haha bardzo śmieszne. Ja mogę
dostać jakiegoś zakażenia albo wścieklizny i umrzeć, ale pewnie
… nie ma czym się przejmować – zaczął zrzędzić. Wywróciłam
oczami.
- Chodź do mnie Sisi. Pan się
starzeje i robi się coraz bardziej marudny.
- Co proszę? - przełożyłam Sisi po
drugiej stronie – Nie ma co się dziwić, że jest taka skoro
właścicielka nie uczy jej manier – marudził pod nosem i się
położył. Najwidoczniej był zły, bo odwrócił się do mnie tyłem
– Dobranoc! - zamierzałam Go jeszcze trochę podenerwować i
zaczęłam bawić się z Sisi – Możesz przestać?!
- Nie …. jak się nie podoba to masz
do wyboru inne pokoje – starałam się, żeby brzmiało to
poważnie.
- I teraz żałuje, że tak nie
postąpiłem od razu.
- Zawsze możesz zmienić zdanie –
ciągnęłam dalej.
- Masz rację – wstał. Zabrał
szlafrok i wyszedł. Potraktował to poważnie? Nie wierzę.
Poczekałam może z pięć minut. Myślałam, że żartował i zaraz
wróci. Poczekałam kolejne pięć minut. Położyłam Sisi do
legowiska i wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się w lewo i prawo, ale
nikogo nie było. Postanowiłam przeszukać wolne pokoje. Zaczęłam
od pierwszego. Nie było Go. I w pozostałych też nie. Został mi
ostatni.
- Mike? Jesteś tutaj? - cisza.
Chciałam już wychodzić, ale coś mnie złapało w pasie –
Przestraszyłeś mnie! – było ciemno, ale my się widzieliśmy –
Żartowałam.
- Ja też.
- Osz Ty! - uderzyłam Go w pierś.
Zaśmiał się i mnie pocałował – Powinnam się na Ciebie
obrazić.
- Nie umiesz się na mnie gniewać,
kotku.
- Nie bądź taki pewien. Możesz iść
już spać?
- Za chwilę – przybliżył się do
mnie i pocałował, bardzo namiętnie – Teraz już możemy –
wróciliśmy do mojego pokoju. Bardzo się cieszyłam, że jest obok
mnie.
Chciałam, żeby Mike załatwił
zaproszenie też dla Sally, ale powiedział, że lepiej będzie
jeżeli Randy to zrobi. Ubierałam właśnie bluzkę, gdy mój
telefon zaczął dzwonić.
- Tak?
- Hej! To ja! - to była Sally.
- No słyszę, ale dlaczego tak
krzyczysz?
- Bo muszę Ci o czymś powiedzieć!
- To ma związek z Randym, prawda?
- Tak! Zaraz u Ciebie będę.
- J .. jak to zaraz?
- Już podjeżdżam – rozłączyła
się. Szybko dokończyłam się ubierać. Cholera! Mike bierze
prysznic. A niech to! Jak powiedziała tak zrobiła. Chciałam ją
zatrzymać w salonie, żeby mógł się ubrać, ale od razu poleciała
na górę, a ja za nią. Rozwaliła się na łóżku. Spojrzała się
na mnie – A co Ty taka jakaś dziwna? - spojrzałam w stronę
łazienki i potem na nią.
- To co to za wiadomość? - zmieniłam
temat.
- Dał mi zaproszenie na Motown 25!
- Ooo … czyli będę miała
towarzystwo. Masz pod sceną?
- Tak! - modliłam się, żeby tylko
nie wyszedł nagi, a zdarzało mu się – Widzę, że coś jest nie
tak.
- Wydaje Ci się – drzwi od łazienki
się otworzyły i …. wyszedł w ręczniku. Sally piła właśnie
sok i mało Go nie wypluła. Mike się zarumienił i podrapał po
głowie.
- Yyyy … cześć Sally … ja tylko
…. wezmę ubranie – zabrał je i zniknął w łazience.
- W czymś Wam przeszkodziłam?
- Nie … od paru dni mieszka tutaj.
Pokłócił się z Josephem.
- Ahaaa … czuje się niezręcznie.
- Ty? - zdziwiłam się i zaśmiałam.
Uderzyła mnie za to poduszką.
- Musimy jechać na zakupy!
- O nie! Znowu mam łazić godzinami po
sklepach?
- Przecież musimy kupić kiecki na ten
występ.
- O matko! - Mike już wyszedł w
kompletnym ubraniu.
- Co się tak krzywisz, skarbie?
- Ty byś był nie lepszy jak byś
musiał chodzić godzinami po centrum – zaśmiał się, ale po
chwili spoważniał.
- Chcecie jechać do centrum?
- Mała poprawka .. to Ona chce –
wskazałam na Sally.
- Ale weźcie ze sobą Miko, dobrze?
- Naprawdę chcesz mu to zrobić?
- Najwyżej pokryje koszty terapii, ale
wolę, żeby był blisko – Sally patrzyła się na nas na zmianę i
nie wiedziała o co chodzi.
- No dobrze – uśmiechnął się.
Wyciągnął portfel, a z niego kartę. Podał mi ją – Co to jest?
- Moja karta kredytowa.
- Mam swoją.
- Ale chcę, żebyś wzięła moją –
upierał się.
- Przecież mam swoje pieniądze.
Dobrze wiesz, że nie jestem z Tobą dla kasy.
- Oczywiście, że to wiem, ale jesteś
moją dziewczyną i to normalne, że chce Ci coś kupić.
- Więc możesz kupować, ale nie wezmę
Twojej karty i koniec dyskusji – przewrócił oczami – Muszę iść
do łazienki – po chwili byłam już z powrotem. Był już gotowy
do wyjścia.
- Tylko uważaj na siebie i trzymaj się
blisko Miko.
- Nie martw się – pocałowaliśmy
się.
- Będę jak zawsze. Na razie, Sally –
wyszedł.
- Z tego co usłyszałam wnioskuje, że
nie jestem na bieżąco. Możesz mnie doinformować?
- Miko jest szefem ochrony Michaela.
- Ale po co Ci ochrona?
- Ojciec Michaela …. chce mnie zabić.
- Co?! Żartujesz?
- Niestety nie – opowiedziałam jej o
wszystkim. Była przerażona. Najciekawsze zostawiłam na koniec –
Zaczął przysyłać mi listy z pogróżkami – wyciągnęłam je i
pokazałam – Mike o nich nie wie i nie chce, żeby się dowiedział
– spojrzałam się wymownie na Sally.
- Ok … ode mnie się na pewno nie
dowie, ale trzeba to zgłosić na policję.
- Nie chcę … Miko mnie pilnuje i na
razie nic się nie stało.
- Właśnie! Na razie! Na co czekasz?
Aż coś Ci zrobi jak będziesz sama?
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Zawsze musisz być taka uparta.
Nawet, gdy chodzi o Twoje życie – zabraliśmy Miko i pojechaliśmy
samochodem Sally do centrum. O tej porze nie było zbyt dużo ludzi.
Szliśmy właśnie do czwartego sklepu, ale też nic nie było.
Znudzone usiedliśmy na ławce. Miko oczywiście rozglądał się za
ewentualnym niebezpieczeństwem. Odebrałam telefon.
- Tak?
- Cześć. To ja Toya.
- O cześć – ucieszyłam się bo
dawno z nią i Janet nie rozmawiałyśmy.
- Jedziemy z Janet do centrum.
Pomyślałam, że się z nami zabierzesz i kupisz coś na tą galę.
- Prawdę mówiąc to jestem właśnie
z Sally w centrum. Zaczekamy na Was w tej ciastkarni co zawsze.
- Ok .. niedługo będziemy –
poszłyśmy z Sally do tej ciastkarni, a Miko stanął przy drzwiach.
Mówiłam, żeby usiadł, ale wolał pilnować. Zamówiliśmy po soku
i czekałyśmy na dziewczyny. Chciałam wyciągnąć z portfela
pieniądze, żeby zapłacić, ale coś mi tutaj nie pasowało. Czy to
możliwe, żeby karta zmieniła kolor? Wyciągnęłam ją i doznałam
szoku.
- Podmienił ją – pokazałam Sally,
ale nie było jakoś bardzo zdziwiona – Wiedziałaś o tym?
- No podmienił ją przy mnie. Nie bądź
na niego zła. On chcę się poczuć, że ma na kogo wydawać
pieniądze – dziewczyny przyjechały po dwudziestu minutach.
- Jesteśmy – przywitały się – A
Sally też coś sobie kupujesz? - zapytała Toya.
- No wiesz .. nie wypada iść na gale
w jeansach – odpowiedziała.
- Też tam będziesz?
- Tak … Randy mnie zaprosił.
- Fiu fiu … szykuje nam się kolejna
para – skomentowała Janet. Sally się zarumieniła.
- To co dziewczyny? Ruszamy na łowy? -
zmieniła temat.
- Tak! - przemierzałyśmy prawie całe
centrum, a Toya nadal nic sobie nie kupiła. Ciągle narzekała, że
ta jej nie pasuje itp. W końcu po naszych namowach zdecydowała się.
Poszłyśmy do sklepu z butami. Ku zdziwieniu, wszystkie wybrałyśmy
odpowiednie szpilki. Szliśmy przez centrum na parking. Nagle zrobił
się jakiś tłum wokół nas. Ktoś krzyknął ''To dziewczyna
Michaela Jacksona!'' Wszystko działo się tak szybko, że nie wiem
skąd zgromadziło się jeszcze więcej osób. Miko zareagował
błyskawicznie. Znalazł się przy mnie i kazał szybko biec do
samochodu. Zdążyłam się odwrócić i zobaczyć, że dziewczyny
też biegną. Tłum Nas gonił i nie miałam pojęcia co Oni chcą.
Wsiadłam do samochodu, a Miko poszedł po dziewczyny. Gdy już
wszyscy siedzieli bezpiecznie w samochodach, odjechaliśmy.
- Czego Oni chcieli? - zapytałam
łapiąc powietrze – Przecież niczego nie zrobiłam.
- Wystarczy, że jesteś dziewczyną
Michaela. Właśnie od tego chciał Cię uchronić.
- Czyli .. już tak będzie zawsze?
- Niestety – dojechaliśmy do mojego
domu. Toya i Janet też weszły. Dobrze wiedziały, dlaczego Miko tak
mnie pilnuje i nie zadawały zbędnych pytań. Posiedziały do
wieczora i poszły. Sally jeszcze chwilę została i też poszła.
Powiesiłam sukienkę na drzwiach szafy i obok postawiłam buty.
Zeszłam na obiad. Nie miałam dobrego humoru, co mama od razu
zauważyła.
- Co się stało? - dłubałam widelcem
w jedzeniu.
- W centrum zaatakował Nas tłum
ludzi. Poznali mnie.
- Można było przypuszczać, że tak
będzie. Zrobili Ci coś?
- Nie … dobrze, że był Miko …..
jak Mike to wszystko wytrzymuje? Ja miałam dopiero jedno takie
spotkanie, a już mam dość.
- Wiesz .. od dziecka był w świetle
fleszy – zjadłam tylko trochę i odstawiłam talerz.
- Nie mam za bardzo apetytu. Pójdę
obejrzeć telewizję – mama westchnęła. Oglądałam jakieś
głupie teleturnieje. Właśnie, gdy miały się zaczynać
wiadomości, wrócił Mike.
- Już jestem – usiadł przy mnie i
się przytulił – Tęskniłaś?
- Bardzo – widziałam jaki był
zmęczony. Humor nadal mi się nie poprawił.
- Dlaczego jesteś smutna? - zapytał
delikatnym głosem i pogłaskał mnie po policzku. Miałam już
odpowiedzieć, ale zobaczyłam, że w wiadomościach już o tym
mówią. Wstałam z kanapy i podeszłam do okna. W połowie tej
bardzo ważnej wiadomości, telewizor został wyłączony. Po chwili
poczułam na plecach ciepło bijące od Michaela. Objął mnie od
tyłu – Przykro mi.
- Teraz i ja jestem sławna – nerwowo
się uśmiechnęłam.
- Bardzo żałuje, że nie udało mi
się uchronić Cie przed tym.
- Nie martw się … z czasem się
przyzwyczaję. Idź zjedź obiad, a ja pójdę na górę – czułam,
że mnie obserwował mnie, gdy szłam po schodach. Martwił się.
Wieczorem, gdy leżeliśmy już w łóżku, zaczęłam rozmowę na
temat karty – Nie podoba mi się, że to zrobiłeś. Mówiłam Ci,
że sama za siebie zapłacę.
- Dlaczego taka jesteś? Nareszcie na
moim rachunku bankowym będzie inny zakup niż moich rzeczy –
wyszczerzył się.
- Żeby było mi to ostatni raz – nie
odpowiedział – Mike? Mówię poważnie.
- Oj .. no dobrze.
- Mam nadzieję.
- Ale mogę Ci robić prezenty? -
westchnęłam z bezsilności.
- Ok … ale masz nie przesadzać –
pogroziłam mu palcem. Zaśmiał się.
- Postaram się – wywróciłam
oczami. Nie miałam na niego siły.
Dzień występu. Mike już od rana
chodziło po pokoju i się stresował, czy wszystko się uda, tak jak
zaplanował. Uspokajam Go. Zaraz miała przyjechać Sally i miałyśmy
się przyszykować na wieczór. Limuzyna już na Nas czekała. Gdy
Sally przyjechała, Mike poszedł do drugiego pokoju, żeby nam nie
przeszkadzać. Najpierw zajęłyśmy się fryzurami. Sally była w
tym niezastąpiona. Ja zostawiłam rozpuszczone włosy z
podkręconymi końcówkami. Sally zrobiła sobie koka. Chodziłyśmy
nadal w szlafrokach, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich
Mike.
- Muszę na chwilę gdzieś pojechać.
Niedługo będę.
- Jak Ona się nazywa? - zrobiłam
poważną minę. Mike był zdezorientowany, ale szybko zapał.
Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Niezwykle i jak mój ulubiony kwiat.
- Taa i jeszcze powiedź, że w
rozkwicie – wtrąciła swoje trzy grosze Sally.
- A żebyś wiedziała –
odpowiedział. Nachylił się nade mną i pocałował – Później
się dowiesz, gdzie byłem.
- A co? Przy mnie nie chcesz
powiedzieć?
- Nie chcę powiedzieć, bo pewna Panna
mi zabroni – puścił oczko i wyszedł.
- Coś kombinuje – powiedziałam.
Wrócił po pół godzinie. Po kolejnej godzinie był już elegancko
ubrany. Za dwie godziny miała odbyć się impreza, a ja i Sally
byłyśmy jeszcze do rosołu.
- Będziemy na Was czekać na dole! -
krzyknął przez drzwi. Musiał być szybciej niż goście, bo musiał
się jeszcze przygotować do występu. Popędziłam Sally, gdy mi się
to przypomniało i już po 30 minutach byłyśmy gotowe. Zeszłyśmy
na dół. Moi rodzice i Mike siedzieli na kanapie. W rogu salonu stał
Randy. Szturchnęłam Sally łokciem i spojrzała w tą samą stronę
co ja.
- Możemy jechać – powiedziałam.
Wszystkie twarze odwróciły się w naszą stronę. Mike do mnie
podszedł.
- Pięknie wyglądasz, kochanie.
- Dziękuje .. Ty też nie najgorzej –
uśmiechnęłam się.
- Mam coś dla Ciebie. Będzie pasować
idealnie do Twojej kreacji – wyciągnął z kieszeni aksamitne,
czarne pudełeczko i je otworzył. Moim oczom ukazała się piękna
bransoletka. Była złota z chyba milionami diamencików, które
niesamowicie błyszczały w świetle. Założył mi ją.
- Mike …
- Wiem, ale musiałem ją kupić.
- Dziękuje .. jest piękna –
przyjrzałam się jej.
- Więc dobrze się składa, bo Ty też
jesteś.
- Jezuuu … ludzie .. ileż można
sobie słodzić – Sally wywróciła oczami.
- Niedługo i ja będę tak do Ciebie
mówiła – puściłam jej oczko. Randy się zarumienił – A teraz
kto nie może, to niech lepiej nie patrzy – zarzuciłam ręce na
kark Michaela, a On objął mnie w pasie. Pocałowaliśmy się.
- Makijaż! - pisnęła Sally, a Mike
się zaśmiał.
- Czasami makijaż schodzi na drugi
plan.
- Jedźmy już, bo za chwilę wszystko
będzie trzeba robić od nowa – zaśmiałam się razem z Michaelem.
Wszyscy zmieściliśmy się do limuzyny. Randy chciał wsiąść
pierwszy, ale Mike Go zatrzymał.
- Ej! Panie przodem.
- No tak .. racja – zmieszał się.
Przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce. Samochód zatrzymał
się na wyznaczonym miejscu. Było pełno dziennikarzy i przez cały
czas robili zdjęcia. Siedzieliśmy jeszcze w limuzynie.
- Widzisz .. - zwróciłam się do
Michaela – I tak by dowiedzieli się jak wyglądam. No chyba, że
miałeś zamiar przyjść z kimś innym.
- Oczywiście, że nie, ale całkiem o
tym zapomniałem – spojrzał się na Sally – Na pewno jesteś na
to gotowa? Wiesz co będzie potem.
- Tak .. wiem, ale skoro już tu
jestem, to nie ma odwrotu, a przynajmniej ja nie mam zamiaru wracać
do domu.
- Ok … Randy pilnuj Sally. Jest
mnóstwo ludzi, a zwłaszcza dziennikarzy – kiwnął głową.
Jeszcze trzy głębokie oddechy i nastąpiła chwila prawdy ….
Bardzo fajny rozdział :) No już myślałam, że On się jej oświadczy a tu... bransoletka! Takie normalnie, że uch... No ale niech on się jej wreszcie oświadczy... Czekam :)
OdpowiedzUsuńMagda
Jeeeeju... Joseph jest naprawdę niebezpieczny, mam nadzieję, że nie zrobi krzywdy Rose. Mike traktują ją, jak największy skarb. Chyba każdy chciałby przeżyć taką miłość... Och, to takie piękne. Popieram: Niech on się jej wreszcie oświadczy, niech w końcu zwiążą się ze sobą na zawsze...
OdpowiedzUsuńPozdram. Martuś.
Jezu Joseph, powinien być zamknięty, żeby komuś czegoś nie zrobić. Mam nadzije, że Rose nic nie zrobi. Notka jak zwykle cudowna, a to, że masz jeszcze pomysły jest dla mnei cudowne. Mam nadzieję, że Mike wkrótce sie jej oświadczy.
OdpowiedzUsuńP.S nowa notka jest na Dirty Dianie czyli na http://michael-story-about-amy-and-michael.blogspot.com/
Ciekawie... Martwię się, że Rose nie powiedziała Michael'owi o tych listach z pogróżkami. Mam nadzieję, że w końcu się odważy. :)
OdpowiedzUsuńPozdr.
Klaudia
No witaj artystko! Ten rozdzial jest ciut spokojnieszy i dobrze, ale blagam pozbadz sie Joseph'a. Mam go juz po dziurki w uszach.. Juz wole spszeczczki MJ z Jerm. Popieram Klaudie. Rose powinna powiedziec MJ o tych listach, zebrac sie na odwage wytoczyc proces o stalking i cala reszte. Niech to sie wreszcie skonczy. Prosze. Mj i Rose maja dosc problemow. Chu- chu.
OdpowiedzUsuńno i kolejny diameńcik Jenn..:D piszesz niesamowicie, masz talent..ale o tym to ty już wiesz co ja tam bede pisac..haha..:D oj panno Rose , co to za ukrywanie takich rzeczy.: macha pauszkiem: XD oczekujesz od Miśka szczerości a sama co robisz oj nieładnie koleżanko...:nunu: XD Mam nadzieje że to wszytko się szczęśliwie zakończy , że papcio wreszcie pozwoli im życ po swojemu... co do Rendiego i Sally fajnie ze coś ich do siebie ciągnie..oby in też się poukładało..:D Pisz kochana dalej czekam :D
OdpowiedzUsuńBuziaki ~~ Dzwoneczek ~~
,,Oczywiście Sisi miała gdzieś, że przyszedł Mike i położyła się koło mnie. Mike wyszedł z łazienki i położył dłonie na biodrach, gdy zobaczył, co już się szykuje.
OdpowiedzUsuń- Nawet na to nie licz, mała. Wyskakuj z łóżka – wskazał jej podłogę, na której miała swoje posłanko. W ogóle nie zareagowała – Słyszałaś co powiedziałem? - zbliżył się. Chciało mi się śmiać – Weź coś jej powiedź. Chcę się położyć.
- Ja się nie wtrącam.
- Pięknie – chciał wziąć ją na ręce, ale za to ugryzła Go w palca – Ałć! Co to miało znaczyć? Widziałaś? Dziabnęła mnie.
- Nie trzeba było jej denerwować – zaśmiałam się – Igła z nitką nie będzie potrzebna?''przez cb sie smiałam cały czas!Wychowawczyni do mnie:Teresa z czego sie smiejesz? a ja znowu w ryk i dostałam głupawki.XDświetna haha
chciałam ci tylko powiedzieć,że u mnie nn,tzn.na just good friends.:)
Terekasa
*znaczy u Emi i u mnie noXD
OdpowiedzUsuńTerekasa
Jak ja kocham Twoje opowiadanie, przez caly rozdzial cieszylam sie jak glupi do sera jak to mowi moja mama! A to ze opowiadanie bedzie dluuugie.to normalnie myslalam ze ze szczescia to padne juz raz pisalam ci ze mam nadzieje ze twoje opowiadanie bedzie dlugie, bardzo cie z tego powodu ciesze! Super ze po miedzy Randy i Sally cos sie dzieje uwielbiam ich, a tak wogole to czytajac caly czas sie smialam ta sytuacja z sisi lub kiedy Michael wyszedl z lazienki w samym reczniku albo kiedy pocalowali sie przy wszystkicha a Sally pisnela-makijaz! Poprostu genialne. No teraz Rose nie bedzie miala normalnego zycia ale dla takiego faceta jak Michael to kto by sie nie poswiecal...:). Wczoraj siedzac na luzku i sluchajac muzyki pomyslalam o Michaelu a lzy naplynely mi do oczu bo przeciez juz za miesiac rocznica jego smierci...smutno mi bo za bardzo niemam z kim o tym pogadac, ale zaraz sie znow usmiechalam bo on by niechcial zeby ktos sie smucil z jego powodu...dobra koniec bo troche mnie przymulilo. Czekam na nowa notke! :)
OdpowiedzUsuńPs. Sory ze komentujac notke wyzalam sie, ale poprotu jakos tak musial to napisac bo tylko ci ktorzy kochaja Michaela wiedza jak moge sie czuc.
Pozdrawiam i posylam buziaki Michaelowa! :)
A i jeszce jedno, dla tych ktorzy moga nie wiedziec jest juz nowa piosenka Micheal w internecie, sa dwie wersje z samym Michaelem i Justinem Timberlakem posluchajacie i ocencie sami. Michaelowa :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudowna notka! Kocham twoje opowiadanie i przyznam że nie raz, czytając je, płakałam czy szcerzyłam się do monitora. Czekam na kolejną notkę :)
OdpowiedzUsuń/ unbreakablegirl
ZAPRASZAM DO MNIE : http://unbreakablegirl.blog.pl/
O ja cie. Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze, bo bardzo mnie martwią te pogróżki. Nie mogę się doczekać tego występu ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następną
Jacksonka
Jak zawsze świetnie :D zaczynam naprawdę martwic się Josephem, czekam niecierpliwie na następną notkę :* Diana
OdpowiedzUsuńOj robi sięna prawdę niebezpiecznie jeśli chodzi o ojczulka Michaela... To jak w jakimś Thrillere normalnie... Fala zbrodni :P Listy z pogróżkami :P Joe chyba się za dużo takich filmów naoglądał :P
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktów, że Rose powinna od razu powiedzieć Michaelowi o tym, a nie zatajać... Znów będzie o to kłótnia... Mike będzie zły o to. Przeczuwam tak..
Dobrze, że ten Miko jest przy Rose. Ale biedny, że musi tak łązić po sklepach i wytrzymywać to wszystko :P :D Aleeej :D
Hehehe, zazdroszczę Rose, że ma takiego faceta jak Michael, który daje jej swoją kartę kredytową... :) kurcze... też bym była zakłopotana w takiej sytuacji bo też mam swoją kartę :P A tu taki suprajsik w portfelu z nienacka :P hehe, czego się nei robi dla miłości :)
I jeszcze ta bransoletka :) Też myślałam, że to będzie ten pierścionek co wtedy kupił :P
I rozbawiła mnie scenka z Sisi i fochem Michaela :D hahaha, ja też myślałam, że Michael sobie to na serio wziął i faktycznie poszedł :P Ale jak się okazało, było inaczej ;)
Co do sławy.
No i stało się. Prędzej czy później kiedyś to musiało nastąpić. CZego to media nie zrobią by się za wszelkącenę dowiedzieć wszystkiego by móc o czym pisać i pokazywać w TV :roll: :/ To było nie do uniknięcia... Teraz Rose pozna co to znaczy być sławnym.... Mogła wtedy się nie ujawniać jak z tego auta wysiadała... No ale musiała po swojemu zrobić to ma. A Mike ją ostrzegał.
Coś mnie zastanawia ta zgoda Michaela z Jermainem... Coś to podejżane... Może faktycznie zmądrzał... Mam nadzieję, że to nie ma związku z Josephem.... Wgl to wkurzył mnei jak przeczytałam to co Michael o nim powiedział jeśli o solówkę chodzi... Kurcze... co go to obchodzi... I tak występuje z braćmi to i swoje solo też może zaprezentować... Nie znoszę Josepha.... Wkurza mnie i to bardzo.... :roll:
No i w końcu wielka chwila... Aż jestem ciekawa jak to wyjdzie :) Na pewno będzie ok. Trzymam kciuki :)
Jenn, kapitalna notka jak zawsze :) Gratuluję pomysłu i żeby Ci się nigdy one nie kończyły. Piszesz na prawdę super i tak prawdziwie :) Za każdym razem jak czytam Twoje notki to nie mogę wyjść z podziwu. Niech Cię ten talent nigdy, przenigdy nie opuszcza :)
Pozdrawiam, BAD25