sobota, 3 maja 2014

Bad Girl 50

Witajcie!
No i dotrwaliśmy do 50 notki. Mam dla Was złą wiadomość .... niestety będziecie (oczywiście jeżeli chcecie) na mnie zmuszeni jeszcze trochę. Tak naprawdę nie mam zaplanowanej liczby notek, ale pomysłów jak na razie mi nie brakuje na dalszą akcję. Więc z tego może wyjść naprawdę dłuuugie opowiadanie.
Teraz z innej beczki. Zauważyłam w komentarzach, że niektórym wydaje się dziwne zachowanie Jermaina i słusznie, bo to fikcja. Mogę napisać tutaj co tylko ze chcę. Nie znam Jermaina (mam książkę, ale jakoś nie mogę się do niej zabrać) ale wiem, że był babiarzem, ale jeżeli nie jest to prawdą, to i tak w moim opowiadaniu tak Go przedstawię, bo taką mam wizję. Dlatego proszę nie dziwcie się zachowaniem poszczególnych osób. Koniec tego ględzenia. Zapraszam na notkę ;)
P.S. Ta notka miała skończyć się inaczej, ale niestety się nie wyrobiłam.

**********************************************************

Od tygodnia jestem pod stałym nadzorem Miko. Jest to trochę męczące, zwłaszcza, gdy człowiek wie, że jedna osoba czyha na cudze życie. Ta cała paranoja dała o sobie znać. Bałam się już wychodzić z domu, a jak już musiałam, to panikowałam. Oczywiście dusiłam to wszystko w sobie. Nie chciałam nikogo martwić, ale Miko chyba to wyczuł. Zamieszanie z ciążą Madonny ucichło. Tak jak by Go w ogóle nie było. Cieszyłam się z takiego obrotu sprawy. Leżałam sobie na kanapie w salonie i czytałam jakiś magazyn. Usłyszałam dzwonek od drzwi. Kiedyś bym od razu pobiegła otworzyć, ale tym razem instynkt kazał mi tego nie robić. W domu byłam tylko ja i Miko.
- Ja otworze – powiedział. Po dosłownie minucie wrócił z jakąś kopertą w dłoni – To był listonosz. Do Ciebie – podał mi kopertę. Trzymałam ją z ręku. Znowu nie było nadawcy. Podobnie jak z tymi zdjęciami. Trzęsącymi się dłońmi otworzyłam i wyciągnęłam, jak się okazało, kartkę. Miko gdzieś sobie poszedł. Pewnie nie chciał przeszkadzać. Wyprostowałam kartkę, bo była zgięta w pół. Tego się nie spodziewałam ''Korzystaj z życia póki możesz. Szkoda marnować ostatnich chwil na siedzeniu w domu''
Tekst był wydrukowany, ale wiadomo kim był nadawca. Przestraszyłam się nie na żarty. Odłożyłam list i kopertę na stolik. Skuliłam się na kanapie. Do salonu wszedł Miko. Usiadł w fotelu – Rose? Coś się stało? - nie odpowiedziałam – Źle się czujesz? - zaprzeczyłam głową – Na pewno? Pobladłaś – wskazałam na list – Mam Go przeczytać? - kiwnęłam głową. Zaczął czytać na głos – To jest groźba! Muszę ..
- Nie! Nie mów Michaelowi. Przynajmniej na razie … do czasu występu. Nie chce Go dekoncentrować.
- Jestem za Ciebie odpowiedzialny, rozumiesz?
- Tak, ale proszę Cię. Sama mu powiem, ale jeszcze nie teraz – westchnął.
- Ok, ale nie popieram tego.
- Dzięki.

Codziennie dostawałam takie pogróżki. Każdy się od siebie trochę różnił. Tak jak by każdy kolejny przybliżał do mojego starcia z tym psychopatą. Miko był na mnie zły, że nic nie mówię Michaelowi. Ale ja wiedziałam swoje. Schowałam wszystkie listy najgłębiej jak się dało. Dzisiaj dostałam kolejny ''Jestem coraz bliżej'' Ja już dłużej tego nie wytrzymam. Niech w końcu coś zrobi, a nie tylko przysyła te listy. Czekałam na Michaela z utęsknieniem. Chciałam się do niego przytulić i tak też zrobiłam, gdy tylko przyszedł.
- Myszko .. co się dzieje? - zapytał, trzymając mnie w objęciach.
- Ja też mam prawo się stęsknić – zaśmiał się.
- Oczywiście …. co robiłaś przez cały dzień?
- Nudziłam się.
- Moje biedactwo.
- Żebyś wiedział – znowu się zaśmiał.
- Czemu Miko jest taki zły?
- Nie mam pojęcia. Może ma problemy w rodzinie.
- Może … przepraszam, że przeze mnie musisz siedzieć w domu.
- To nie Twoja wina, że masz takiego ojca.
- Najchętniej bym sam Ciebie pilnował, ale na razie nie mogę.
- Nie martw się. Miko mnie pilnuje. Chociaż mam nadzieję, że nie potrwa to długo – skłamałam, ale musiałam.
- Ja też, ale nie martw się. Jesteś bezpieczna. Jest Miko .. no i teraz jeszcze ja.
- Ty mi wystarczysz.
- Mylisz się. Nie jestem w stanie Cię obronić.
- Co Ty pleciesz? - po chwili do mnie dotarło, dlaczego tak powiedział – Ciągle rozpamiętujesz tamte wydarzenia? Zrozum w końcu, że nic nie mogłeś zrobić. I tak, gdyby nie Ty to już, by mnie nie było.
- Ale pozwoliłem aby …. nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Przestań już! - myślałam, że już o tym zapomniał, a On ciągle się obwiniał. Nic nie dawały moje słowa – W odróżnieniu od innych facetów zachowałeś się jak bohater … nie zostawiłeś mnie. Byłeś ze mną do końca …. chciałeś się dla mnie poświęcić … mam wymieniać dalej? - słabo się uśmiechnął. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie – Dzięki Tobie żyje.
- Gdyby nie ja i moja spostrzegawczość, to by to tego nie doszło. Byś poleciała na Hawaje.
- Takie było nasze przeznaczenie … wierzę w to. Jesteś moim bohaterem i nie tylko. Moi rodzice też tak uważają.
- Wiedź, że jeżeli znowu by doszło do podobnej sytuacji, to …. tym razem postąpię inaczej.
- Co masz na myśli?
- Będę Cię bronił do końca … nawet jeżeli miałbym zginąć. Nie pozwolę, żeby ktoś Cię skrzywdził, a jeżeli do tego dojdzie … zabije sukinsyna …. nic mnie nie powstrzyma – wiedziałam, że mówił serio. Tym bardziej nie mogłam mu powiedzieć o tych groźbach.
- Nie mów tak.
- Kocham Cię najmocniej na świecie.
- Ja Ciebie też, skarbie – po chwili zatopiliśmy się w gorącym pocałunku. Usłyszałam za plecami odchrząknięcie. Oderwaliśmy się od siebie i się odwróciłam.
- Przepraszam, że przeszkadzam – to był Miko – Rose mogę Cię prosić na słówko?
- A co to za tajemnice, co? - Mike się uśmiechnął.
- Takie babskie sprawy – odpowiedział. Zaśmiałam się.
- Za chwilkę wrócę – cmoknęłam Go w usta i udałam się za Miko do jego pokoju – O co chodzi?
- Dzisiaj przyszedł kolejny – podał mi kopertę – Tym razem leżał na wycieraczce.
- Co? Dwa w tym samym dniu? - otworzyłam i przeczytałam na głos – ''Boisz się?''
- Tego już za wiele! Muszę mu powiedzieć.
- Nie rozumiesz, że On Go zabiję, gdy się dowie? Chcesz Go odwiedzać w więzieniu? - usiadł bezradnie na łóżku.
- Możesz być pewna, że nic Ci nie zrobi dopóki ja tutaj jestem. Dostałem rozkaz, żeby Cię pilnować i mogę Go nawet zabić w samoobronie. Nic mi nie zrobią tak samo jak i innym ochroniarzom. Takie mamy prawa. Miałem broń, ale Mike zabronił mi jej nosić. Powiedział, że nie chcę, żeby jakiś fan ucierpiał. Teraz by się przydała jak nigdy.
- Może nie będzie to konieczne. Wracam bo zacznie coś podejrzewać – gdy wróciłam do pokoju, Mike bawił się z Sisi – Jestem, ale nie przeszkadzajcie sobie – powiedziałam ze śmiechem.
- Zaraz muszę jechać – posmutniał.
- Musisz? - nie byłam zadowolona.
- Niestety.
- A jak z Jermainem? Nie kłócicie się już?
- Zaczęliśmy się dogadywać. Nie ma żadnych spięć. Liczy się z moim zdaniem, co jest naprawdę dziwne.
- Może zmądrzał.
- Chciałbym. On był zawsze pupilkiem Josepha. Robił co mu kazał, a ja byłem ten zły. Starałem się być dobrym dzieckiem, ale On i tak tego nie doceniał. Wolał jego.
- Musiało być Ci ciężko – usiadłam mu na kolanach i głaskałam po włosach.
- Tak …. ale teraz nie ma to już znaczenia.
- Wiem, że chciałbyś mieć oparcie w ojcu. Każde dziecko tego chce.
- Nawet nie wiem co to znaczy …. teraz mam Ciebie i nikogo nie potrzebuje – pocałował mnie. Spojrzał na zegarek – Czas już na mnie.
- Szkoda – zrobiłam smutną minkę.
- Jeszcze Ci się znudzę.
- To jest niemożliwe. Kiedy się spotkamy?
- Jutro przyjadę po próbie. A jak będzie już po występie .. będę cały Twój.
- Już się nie mogę doczekać. Kiedy będzie występ?
- Za tydzień. Oczywiście Ty i Twoi rodzice jesteście zaproszeni. Miejsca przy samej scenie. Przygotowuje swój solowy występ. Mam nadzieje, że mi wyjdzie.
- Na pewno. Jesteś wspaniały w tym co robisz.
- Tylko w tym?
- Nie tylko – krótko Go pocałowałam. Zaśmiał się.
- Zawsze mam problem z wyjściem od Ciebie.
- To prawda, ale nie przeszkadza mi to.
- Mam nadzieję – wstaliśmy – Do jutra, myszko – pocałował mnie i wyszedł. Przypomniało mi się, że muszę iść z Sisi na dwór. W ostatniej chwili zatrzymałam Michaela – Tak, skarbie?
- Muszę iść z małą na dwór.
- Pójdę z Tobą – na dworze było już ciemno i nie musiał się obawiać, że ktoś Go rozpozna. Tak się złożyło, że pojechaliśmy na plaże. Spletliśmy swoje palce i szliśmy wzdłuż plaży. W tej chwili słowa były zbędne. Mike co jakiś czas rozglądał się nerwowo. Ale ja się nie bałam. Nie przy nim – Chcesz już wracać?
- Możemy wracać – odwiózł mnie do domu i zaprowadził pod same drzwi. Pocałowaliśmy się na pożegnanie i weszłam do domu – Wezmę kąpiel i się położę – powiedziałam do mamy.
- Dobrze, kochanie – poszłam do siebie. Nalałam wody do wanny i płyn do kąpieli. Wcześniej zasłoniłam okno. Po kąpieli, położyłam się. Sisi chciała spać ze mną i nie mogłam jej odmówić. Sen w ogóle nie przychodził. Przekręciłam się na drugi bok i usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – to była mama.
- Zejdź na dół, dobrze?
- Coś się stało?
- Dowiesz się – wyszła. Nic z tego nie rozumiałam. Ubrałam bawełniany szlafrok i zeszłam na dół. Zobaczyłam Michaela w salonie i walizkę.
- Mike? - spojrzał się na mnie. Rodzice nie mieli za wesołe miny – O co chodzi? - usiadłam przy nim.
- Joseph się dowiedział, że mam wystąpić solowo i się wściekł. Zrobił straszną awanturę. Nie mogłem tego wytrzymać, więc spakowałem parę rzeczy i wyszedłem.
- Uderzył Cię?
- Nie …. mogę zostać parę dni? - zwrócił się do moich rodziców.
- Możesz zostać tyle ile chcesz. Czuj się jak u siebie – odpowiedział tata.
- Dziękuje.
- Chodź … wybierzesz sobie pokój – po chwili się uśmiechnął – Żartowałem. Możecie już iść na górę – zrobiłam Michaelowi miejsce w szafce.
- Wystarczy Ci tyle? - zapytałam.
- Tak .. nie mam dużo rzeczy – zaczął je układać.
- Zrobię to za Ciebie, a Ty weź prysznic, ok?
- Na pewno?
- Tak .. idź już – popchnęłam Go w stronę łazienki. Zaśmiał się i poszedł. Dosyć szybko poukładałam jego rzeczy i zanim wrócił, ja już leżałam w łóżku. Oczywiście Sisi miała gdzieś, że przyszedł Mike i położyła się koło mnie. Mike wyszedł z łazienki i położył dłonie na biodrach, gdy zobaczył, co już się szykuje.
- Nawet na to nie licz, mała. Wyskakuj z łóżka – wskazał jej podłogę, na której miała swoje posłanko. W ogóle nie zareagowała – Słyszałaś co powiedziałem? - zbliżył się. Chciało mi się śmiać – Weź coś jej powiedź. Chcę się położyć.
- Ja się nie wtrącam.
- Pięknie – chciał wziąć ją na ręce, ale za to ugryzła Go w palca – Ałć! Co to miało znaczyć? Widziałaś? Dziabnęła mnie.
- Nie trzeba było jej denerwować – zaśmiałam się – Igła z nitką nie będzie potrzebna?
- Haha bardzo śmieszne. Ja mogę dostać jakiegoś zakażenia albo wścieklizny i umrzeć, ale pewnie … nie ma czym się przejmować – zaczął zrzędzić. Wywróciłam oczami.
- Chodź do mnie Sisi. Pan się starzeje i robi się coraz bardziej marudny.
- Co proszę? - przełożyłam Sisi po drugiej stronie – Nie ma co się dziwić, że jest taka skoro właścicielka nie uczy jej manier – marudził pod nosem i się położył. Najwidoczniej był zły, bo odwrócił się do mnie tyłem – Dobranoc! - zamierzałam Go jeszcze trochę podenerwować i zaczęłam bawić się z Sisi – Możesz przestać?!
- Nie …. jak się nie podoba to masz do wyboru inne pokoje – starałam się, żeby brzmiało to poważnie.
- I teraz żałuje, że tak nie postąpiłem od razu.
- Zawsze możesz zmienić zdanie – ciągnęłam dalej.
- Masz rację – wstał. Zabrał szlafrok i wyszedł. Potraktował to poważnie? Nie wierzę. Poczekałam może z pięć minut. Myślałam, że żartował i zaraz wróci. Poczekałam kolejne pięć minut. Położyłam Sisi do legowiska i wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się w lewo i prawo, ale nikogo nie było. Postanowiłam przeszukać wolne pokoje. Zaczęłam od pierwszego. Nie było Go. I w pozostałych też nie. Został mi ostatni.
- Mike? Jesteś tutaj? - cisza. Chciałam już wychodzić, ale coś mnie złapało w pasie – Przestraszyłeś mnie! – było ciemno, ale my się widzieliśmy – Żartowałam.
- Ja też.
- Osz Ty! - uderzyłam Go w pierś. Zaśmiał się i mnie pocałował – Powinnam się na Ciebie obrazić.
- Nie umiesz się na mnie gniewać, kotku.
- Nie bądź taki pewien. Możesz iść już spać?
- Za chwilę – przybliżył się do mnie i pocałował, bardzo namiętnie – Teraz już możemy – wróciliśmy do mojego pokoju. Bardzo się cieszyłam, że jest obok mnie.

Chciałam, żeby Mike załatwił zaproszenie też dla Sally, ale powiedział, że lepiej będzie jeżeli Randy to zrobi. Ubierałam właśnie bluzkę, gdy mój telefon zaczął dzwonić.
- Tak?
- Hej! To ja! - to była Sally.
- No słyszę, ale dlaczego tak krzyczysz?
- Bo muszę Ci o czymś powiedzieć!
- To ma związek z Randym, prawda?
- Tak! Zaraz u Ciebie będę.
- J .. jak to zaraz?
- Już podjeżdżam – rozłączyła się. Szybko dokończyłam się ubierać. Cholera! Mike bierze prysznic. A niech to! Jak powiedziała tak zrobiła. Chciałam ją zatrzymać w salonie, żeby mógł się ubrać, ale od razu poleciała na górę, a ja za nią. Rozwaliła się na łóżku. Spojrzała się na mnie – A co Ty taka jakaś dziwna? - spojrzałam w stronę łazienki i potem na nią.
- To co to za wiadomość? - zmieniłam temat.
- Dał mi zaproszenie na Motown 25!
- Ooo … czyli będę miała towarzystwo. Masz pod sceną?
- Tak! - modliłam się, żeby tylko nie wyszedł nagi, a zdarzało mu się – Widzę, że coś jest nie tak.
- Wydaje Ci się – drzwi od łazienki się otworzyły i …. wyszedł w ręczniku. Sally piła właśnie sok i mało Go nie wypluła. Mike się zarumienił i podrapał po głowie.
- Yyyy … cześć Sally … ja tylko …. wezmę ubranie – zabrał je i zniknął w łazience.
- W czymś Wam przeszkodziłam?
- Nie … od paru dni mieszka tutaj. Pokłócił się z Josephem.
- Ahaaa … czuje się niezręcznie.
- Ty? - zdziwiłam się i zaśmiałam. Uderzyła mnie za to poduszką.
- Musimy jechać na zakupy!
- O nie! Znowu mam łazić godzinami po sklepach?
- Przecież musimy kupić kiecki na ten występ.
- O matko! - Mike już wyszedł w kompletnym ubraniu.
- Co się tak krzywisz, skarbie?
- Ty byś był nie lepszy jak byś musiał chodzić godzinami po centrum – zaśmiał się, ale po chwili spoważniał.
- Chcecie jechać do centrum?
- Mała poprawka .. to Ona chce – wskazałam na Sally.
- Ale weźcie ze sobą Miko, dobrze?
- Naprawdę chcesz mu to zrobić?
- Najwyżej pokryje koszty terapii, ale wolę, żeby był blisko – Sally patrzyła się na nas na zmianę i nie wiedziała o co chodzi.
- No dobrze – uśmiechnął się. Wyciągnął portfel, a z niego kartę. Podał mi ją – Co to jest?
- Moja karta kredytowa.
- Mam swoją.
- Ale chcę, żebyś wzięła moją – upierał się.
- Przecież mam swoje pieniądze. Dobrze wiesz, że nie jestem z Tobą dla kasy.
- Oczywiście, że to wiem, ale jesteś moją dziewczyną i to normalne, że chce Ci coś kupić.
- Więc możesz kupować, ale nie wezmę Twojej karty i koniec dyskusji – przewrócił oczami – Muszę iść do łazienki – po chwili byłam już z powrotem. Był już gotowy do wyjścia.
- Tylko uważaj na siebie i trzymaj się blisko Miko.
- Nie martw się – pocałowaliśmy się.
- Będę jak zawsze. Na razie, Sally – wyszedł.
- Z tego co usłyszałam wnioskuje, że nie jestem na bieżąco. Możesz mnie doinformować?
- Miko jest szefem ochrony Michaela.
- Ale po co Ci ochrona?
- Ojciec Michaela …. chce mnie zabić.
- Co?! Żartujesz?
- Niestety nie – opowiedziałam jej o wszystkim. Była przerażona. Najciekawsze zostawiłam na koniec – Zaczął przysyłać mi listy z pogróżkami – wyciągnęłam je i pokazałam – Mike o nich nie wie i nie chce, żeby się dowiedział – spojrzałam się wymownie na Sally.
- Ok … ode mnie się na pewno nie dowie, ale trzeba to zgłosić na policję.
- Nie chcę … Miko mnie pilnuje i na razie nic się nie stało.
- Właśnie! Na razie! Na co czekasz? Aż coś Ci zrobi jak będziesz sama?
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Zawsze musisz być taka uparta. Nawet, gdy chodzi o Twoje życie – zabraliśmy Miko i pojechaliśmy samochodem Sally do centrum. O tej porze nie było zbyt dużo ludzi. Szliśmy właśnie do czwartego sklepu, ale też nic nie było. Znudzone usiedliśmy na ławce. Miko oczywiście rozglądał się za ewentualnym niebezpieczeństwem. Odebrałam telefon.
- Tak?
- Cześć. To ja Toya.
- O cześć – ucieszyłam się bo dawno z nią i Janet nie rozmawiałyśmy.
- Jedziemy z Janet do centrum. Pomyślałam, że się z nami zabierzesz i kupisz coś na tą galę.
- Prawdę mówiąc to jestem właśnie z Sally w centrum. Zaczekamy na Was w tej ciastkarni co zawsze.
- Ok .. niedługo będziemy – poszłyśmy z Sally do tej ciastkarni, a Miko stanął przy drzwiach. Mówiłam, żeby usiadł, ale wolał pilnować. Zamówiliśmy po soku i czekałyśmy na dziewczyny. Chciałam wyciągnąć z portfela pieniądze, żeby zapłacić, ale coś mi tutaj nie pasowało. Czy to możliwe, żeby karta zmieniła kolor? Wyciągnęłam ją i doznałam szoku.
- Podmienił ją – pokazałam Sally, ale nie było jakoś bardzo zdziwiona – Wiedziałaś o tym?
- No podmienił ją przy mnie. Nie bądź na niego zła. On chcę się poczuć, że ma na kogo wydawać pieniądze – dziewczyny przyjechały po dwudziestu minutach.
- Jesteśmy – przywitały się – A Sally też coś sobie kupujesz? - zapytała Toya.
- No wiesz .. nie wypada iść na gale w jeansach – odpowiedziała.
- Też tam będziesz?
- Tak … Randy mnie zaprosił.
- Fiu fiu … szykuje nam się kolejna para – skomentowała Janet. Sally się zarumieniła.
- To co dziewczyny? Ruszamy na łowy? - zmieniła temat.
- Tak! - przemierzałyśmy prawie całe centrum, a Toya nadal nic sobie nie kupiła. Ciągle narzekała, że ta jej nie pasuje itp. W końcu po naszych namowach zdecydowała się. Poszłyśmy do sklepu z butami. Ku zdziwieniu, wszystkie wybrałyśmy odpowiednie szpilki. Szliśmy przez centrum na parking. Nagle zrobił się jakiś tłum wokół nas. Ktoś krzyknął ''To dziewczyna Michaela Jacksona!'' Wszystko działo się tak szybko, że nie wiem skąd zgromadziło się jeszcze więcej osób. Miko zareagował błyskawicznie. Znalazł się przy mnie i kazał szybko biec do samochodu. Zdążyłam się odwrócić i zobaczyć, że dziewczyny też biegną. Tłum Nas gonił i nie miałam pojęcia co Oni chcą. Wsiadłam do samochodu, a Miko poszedł po dziewczyny. Gdy już wszyscy siedzieli bezpiecznie w samochodach, odjechaliśmy.
- Czego Oni chcieli? - zapytałam łapiąc powietrze – Przecież niczego nie zrobiłam.
- Wystarczy, że jesteś dziewczyną Michaela. Właśnie od tego chciał Cię uchronić.
- Czyli .. już tak będzie zawsze?
- Niestety – dojechaliśmy do mojego domu. Toya i Janet też weszły. Dobrze wiedziały, dlaczego Miko tak mnie pilnuje i nie zadawały zbędnych pytań. Posiedziały do wieczora i poszły. Sally jeszcze chwilę została i też poszła. Powiesiłam sukienkę na drzwiach szafy i obok postawiłam buty. Zeszłam na obiad. Nie miałam dobrego humoru, co mama od razu zauważyła.
- Co się stało? - dłubałam widelcem w jedzeniu.
- W centrum zaatakował Nas tłum ludzi. Poznali mnie.
- Można było przypuszczać, że tak będzie. Zrobili Ci coś?
- Nie … dobrze, że był Miko ….. jak Mike to wszystko wytrzymuje? Ja miałam dopiero jedno takie spotkanie, a już mam dość.
- Wiesz .. od dziecka był w świetle fleszy – zjadłam tylko trochę i odstawiłam talerz.
- Nie mam za bardzo apetytu. Pójdę obejrzeć telewizję – mama westchnęła. Oglądałam jakieś głupie teleturnieje. Właśnie, gdy miały się zaczynać wiadomości, wrócił Mike.
- Już jestem – usiadł przy mnie i się przytulił – Tęskniłaś?
- Bardzo – widziałam jaki był zmęczony. Humor nadal mi się nie poprawił.
- Dlaczego jesteś smutna? - zapytał delikatnym głosem i pogłaskał mnie po policzku. Miałam już odpowiedzieć, ale zobaczyłam, że w wiadomościach już o tym mówią. Wstałam z kanapy i podeszłam do okna. W połowie tej bardzo ważnej wiadomości, telewizor został wyłączony. Po chwili poczułam na plecach ciepło bijące od Michaela. Objął mnie od tyłu – Przykro mi.
- Teraz i ja jestem sławna – nerwowo się uśmiechnęłam.
- Bardzo żałuje, że nie udało mi się uchronić Cie przed tym.
- Nie martw się … z czasem się przyzwyczaję. Idź zjedź obiad, a ja pójdę na górę – czułam, że mnie obserwował mnie, gdy szłam po schodach. Martwił się. Wieczorem, gdy leżeliśmy już w łóżku, zaczęłam rozmowę na temat karty – Nie podoba mi się, że to zrobiłeś. Mówiłam Ci, że sama za siebie zapłacę.
- Dlaczego taka jesteś? Nareszcie na moim rachunku bankowym będzie inny zakup niż moich rzeczy – wyszczerzył się.
- Żeby było mi to ostatni raz – nie odpowiedział – Mike? Mówię poważnie.
- Oj .. no dobrze.
- Mam nadzieję.
- Ale mogę Ci robić prezenty? - westchnęłam z bezsilności.
- Ok … ale masz nie przesadzać – pogroziłam mu palcem. Zaśmiał się.
- Postaram się – wywróciłam oczami. Nie miałam na niego siły.

Dzień występu. Mike już od rana chodziło po pokoju i się stresował, czy wszystko się uda, tak jak zaplanował. Uspokajam Go. Zaraz miała przyjechać Sally i miałyśmy się przyszykować na wieczór. Limuzyna już na Nas czekała. Gdy Sally przyjechała, Mike poszedł do drugiego pokoju, żeby nam nie przeszkadzać. Najpierw zajęłyśmy się fryzurami. Sally była w tym niezastąpiona. Ja zostawiłam rozpuszczone włosy z podkręconymi końcówkami. Sally zrobiła sobie koka. Chodziłyśmy nadal w szlafrokach, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich Mike.
- Muszę na chwilę gdzieś pojechać. Niedługo będę.
- Jak Ona się nazywa? - zrobiłam poważną minę. Mike był zdezorientowany, ale szybko zapał. Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Niezwykle i jak mój ulubiony kwiat.
- Taa i jeszcze powiedź, że w rozkwicie – wtrąciła swoje trzy grosze Sally.
- A żebyś wiedziała – odpowiedział. Nachylił się nade mną i pocałował – Później się dowiesz, gdzie byłem.
- A co? Przy mnie nie chcesz powiedzieć?
- Nie chcę powiedzieć, bo pewna Panna mi zabroni – puścił oczko i wyszedł.
- Coś kombinuje – powiedziałam. Wrócił po pół godzinie. Po kolejnej godzinie był już elegancko ubrany. Za dwie godziny miała odbyć się impreza, a ja i Sally byłyśmy jeszcze do rosołu.
- Będziemy na Was czekać na dole! - krzyknął przez drzwi. Musiał być szybciej niż goście, bo musiał się jeszcze przygotować do występu. Popędziłam Sally, gdy mi się to przypomniało i już po 30 minutach byłyśmy gotowe. Zeszłyśmy na dół. Moi rodzice i Mike siedzieli na kanapie. W rogu salonu stał Randy. Szturchnęłam Sally łokciem i spojrzała w tą samą stronę co ja.
- Możemy jechać – powiedziałam. Wszystkie twarze odwróciły się w naszą stronę. Mike do mnie podszedł.
- Pięknie wyglądasz, kochanie.
- Dziękuje .. Ty też nie najgorzej – uśmiechnęłam się.
- Mam coś dla Ciebie. Będzie pasować idealnie do Twojej kreacji – wyciągnął z kieszeni aksamitne, czarne pudełeczko i je otworzył. Moim oczom ukazała się piękna bransoletka. Była złota z chyba milionami diamencików, które niesamowicie błyszczały w świetle. Założył mi ją.
- Mike …
- Wiem, ale musiałem ją kupić.
- Dziękuje .. jest piękna – przyjrzałam się jej.
- Więc dobrze się składa, bo Ty też jesteś.
- Jezuuu … ludzie .. ileż można sobie słodzić – Sally wywróciła oczami.
- Niedługo i ja będę tak do Ciebie mówiła – puściłam jej oczko. Randy się zarumienił – A teraz kto nie może, to niech lepiej nie patrzy – zarzuciłam ręce na kark Michaela, a On objął mnie w pasie. Pocałowaliśmy się.
- Makijaż! - pisnęła Sally, a Mike się zaśmiał.
- Czasami makijaż schodzi na drugi plan.
- Jedźmy już, bo za chwilę wszystko będzie trzeba robić od nowa – zaśmiałam się razem z Michaelem. Wszyscy zmieściliśmy się do limuzyny. Randy chciał wsiąść pierwszy, ale Mike Go zatrzymał.
- Ej! Panie przodem.
- No tak .. racja – zmieszał się. Przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce. Samochód zatrzymał się na wyznaczonym miejscu. Było pełno dziennikarzy i przez cały czas robili zdjęcia. Siedzieliśmy jeszcze w limuzynie.
- Widzisz .. - zwróciłam się do Michaela – I tak by dowiedzieli się jak wyglądam. No chyba, że miałeś zamiar przyjść z kimś innym.
- Oczywiście, że nie, ale całkiem o tym zapomniałem – spojrzał się na Sally – Na pewno jesteś na to gotowa? Wiesz co będzie potem.
- Tak .. wiem, ale skoro już tu jestem, to nie ma odwrotu, a przynajmniej ja nie mam zamiaru wracać do domu.

- Ok … Randy pilnuj Sally. Jest mnóstwo ludzi, a zwłaszcza dziennikarzy – kiwnął głową. Jeszcze trzy głębokie oddechy i nastąpiła chwila prawdy ….

14 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział :) No już myślałam, że On się jej oświadczy a tu... bransoletka! Takie normalnie, że uch... No ale niech on się jej wreszcie oświadczy... Czekam :)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeeju... Joseph jest naprawdę niebezpieczny, mam nadzieję, że nie zrobi krzywdy Rose. Mike traktują ją, jak największy skarb. Chyba każdy chciałby przeżyć taką miłość... Och, to takie piękne. Popieram: Niech on się jej wreszcie oświadczy, niech w końcu zwiążą się ze sobą na zawsze...
    Pozdram. Martuś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu Joseph, powinien być zamknięty, żeby komuś czegoś nie zrobić. Mam nadzije, że Rose nic nie zrobi. Notka jak zwykle cudowna, a to, że masz jeszcze pomysły jest dla mnei cudowne. Mam nadzieję, że Mike wkrótce sie jej oświadczy.
    P.S nowa notka jest na Dirty Dianie czyli na http://michael-story-about-amy-and-michael.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie... Martwię się, że Rose nie powiedziała Michael'owi o tych listach z pogróżkami. Mam nadzieję, że w końcu się odważy. :)
    Pozdr.
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  5. No witaj artystko! Ten rozdzial jest ciut spokojnieszy i dobrze, ale blagam pozbadz sie Joseph'a. Mam go juz po dziurki w uszach.. Juz wole spszeczczki MJ z Jerm. Popieram Klaudie. Rose powinna powiedziec MJ o tych listach, zebrac sie na odwage wytoczyc proces o stalking i cala reszte. Niech to sie wreszcie skonczy. Prosze. Mj i Rose maja dosc problemow. Chu- chu.

    OdpowiedzUsuń
  6. no i kolejny diameńcik Jenn..:D piszesz niesamowicie, masz talent..ale o tym to ty już wiesz co ja tam bede pisac..haha..:D oj panno Rose , co to za ukrywanie takich rzeczy.: macha pauszkiem: XD oczekujesz od Miśka szczerości a sama co robisz oj nieładnie koleżanko...:nunu: XD Mam nadzieje że to wszytko się szczęśliwie zakończy , że papcio wreszcie pozwoli im życ po swojemu... co do Rendiego i Sally fajnie ze coś ich do siebie ciągnie..oby in też się poukładało..:D Pisz kochana dalej czekam :D
    Buziaki ~~ Dzwoneczek ~~

    OdpowiedzUsuń
  7. ,,Oczywiście Sisi miała gdzieś, że przyszedł Mike i położyła się koło mnie. Mike wyszedł z łazienki i położył dłonie na biodrach, gdy zobaczył, co już się szykuje.
    - Nawet na to nie licz, mała. Wyskakuj z łóżka – wskazał jej podłogę, na której miała swoje posłanko. W ogóle nie zareagowała – Słyszałaś co powiedziałem? - zbliżył się. Chciało mi się śmiać – Weź coś jej powiedź. Chcę się położyć.
    - Ja się nie wtrącam.
    - Pięknie – chciał wziąć ją na ręce, ale za to ugryzła Go w palca – Ałć! Co to miało znaczyć? Widziałaś? Dziabnęła mnie.
    - Nie trzeba było jej denerwować – zaśmiałam się – Igła z nitką nie będzie potrzebna?''przez cb sie smiałam cały czas!Wychowawczyni do mnie:Teresa z czego sie smiejesz? a ja znowu w ryk i dostałam głupawki.XDświetna haha
    chciałam ci tylko powiedzieć,że u mnie nn,tzn.na just good friends.:)
    Terekasa

    OdpowiedzUsuń
  8. *znaczy u Emi i u mnie noXD
    Terekasa

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja kocham Twoje opowiadanie, przez caly rozdzial cieszylam sie jak glupi do sera jak to mowi moja mama! A to ze opowiadanie bedzie dluuugie.to normalnie myslalam ze ze szczescia to padne juz raz pisalam ci ze mam nadzieje ze twoje opowiadanie bedzie dlugie, bardzo cie z tego powodu ciesze! Super ze po miedzy Randy i Sally cos sie dzieje uwielbiam ich, a tak wogole to czytajac caly czas sie smialam ta sytuacja z sisi lub kiedy Michael wyszedl z lazienki w samym reczniku albo kiedy pocalowali sie przy wszystkicha a Sally pisnela-makijaz! Poprostu genialne. No teraz Rose nie bedzie miala normalnego zycia ale dla takiego faceta jak Michael to kto by sie nie poswiecal...:). Wczoraj siedzac na luzku i sluchajac muzyki pomyslalam o Michaelu a lzy naplynely mi do oczu bo przeciez juz za miesiac rocznica jego smierci...smutno mi bo za bardzo niemam z kim o tym pogadac, ale zaraz sie znow usmiechalam bo on by niechcial zeby ktos sie smucil z jego powodu...dobra koniec bo troche mnie przymulilo. Czekam na nowa notke! :)
    Ps. Sory ze komentujac notke wyzalam sie, ale poprotu jakos tak musial to napisac bo tylko ci ktorzy kochaja Michaela wiedza jak moge sie czuc.
    Pozdrawiam i posylam buziaki Michaelowa! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A i jeszce jedno, dla tych ktorzy moga nie wiedziec jest juz nowa piosenka Micheal w internecie, sa dwie wersje z samym Michaelem i Justinem Timberlakem posluchajacie i ocencie sami. Michaelowa :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zwykle cudowna notka! Kocham twoje opowiadanie i przyznam że nie raz, czytając je, płakałam czy szcerzyłam się do monitora. Czekam na kolejną notkę :)
    / unbreakablegirl
    ZAPRASZAM DO MNIE : http://unbreakablegirl.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. O ja cie. Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze, bo bardzo mnie martwią te pogróżki. Nie mogę się doczekać tego występu ;D
    Czekam na następną
    Jacksonka

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zawsze świetnie :D zaczynam naprawdę martwic się Josephem, czekam niecierpliwie na następną notkę :* Diana

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj robi sięna prawdę niebezpiecznie jeśli chodzi o ojczulka Michaela... To jak w jakimś Thrillere normalnie... Fala zbrodni :P Listy z pogróżkami :P Joe chyba się za dużo takich filmów naoglądał :P
    Co nie zmienia faktów, że Rose powinna od razu powiedzieć Michaelowi o tym, a nie zatajać... Znów będzie o to kłótnia... Mike będzie zły o to. Przeczuwam tak..
    Dobrze, że ten Miko jest przy Rose. Ale biedny, że musi tak łązić po sklepach i wytrzymywać to wszystko :P :D Aleeej :D

    Hehehe, zazdroszczę Rose, że ma takiego faceta jak Michael, który daje jej swoją kartę kredytową... :) kurcze... też bym była zakłopotana w takiej sytuacji bo też mam swoją kartę :P A tu taki suprajsik w portfelu z nienacka :P hehe, czego się nei robi dla miłości :)
    I jeszcze ta bransoletka :) Też myślałam, że to będzie ten pierścionek co wtedy kupił :P

    I rozbawiła mnie scenka z Sisi i fochem Michaela :D hahaha, ja też myślałam, że Michael sobie to na serio wziął i faktycznie poszedł :P Ale jak się okazało, było inaczej ;)

    Co do sławy.
    No i stało się. Prędzej czy później kiedyś to musiało nastąpić. CZego to media nie zrobią by się za wszelkącenę dowiedzieć wszystkiego by móc o czym pisać i pokazywać w TV :roll: :/ To było nie do uniknięcia... Teraz Rose pozna co to znaczy być sławnym.... Mogła wtedy się nie ujawniać jak z tego auta wysiadała... No ale musiała po swojemu zrobić to ma. A Mike ją ostrzegał.

    Coś mnie zastanawia ta zgoda Michaela z Jermainem... Coś to podejżane... Może faktycznie zmądrzał... Mam nadzieję, że to nie ma związku z Josephem.... Wgl to wkurzył mnei jak przeczytałam to co Michael o nim powiedział jeśli o solówkę chodzi... Kurcze... co go to obchodzi... I tak występuje z braćmi to i swoje solo też może zaprezentować... Nie znoszę Josepha.... Wkurza mnie i to bardzo.... :roll:

    No i w końcu wielka chwila... Aż jestem ciekawa jak to wyjdzie :) Na pewno będzie ok. Trzymam kciuki :)

    Jenn, kapitalna notka jak zawsze :) Gratuluję pomysłu i żeby Ci się nigdy one nie kończyły. Piszesz na prawdę super i tak prawdziwie :) Za każdym razem jak czytam Twoje notki to nie mogę wyjść z podziwu. Niech Cię ten talent nigdy, przenigdy nie opuszcza :)

    Pozdrawiam, BAD25

    OdpowiedzUsuń