Jak widzicie udało mi się dotrzymać słowa. Mam nadzieję, że już zawsze tak będzie. Dziękuje, że jesteście wyrozumiali :) I nadal jesteście ... przynajmniej większość. To tyle. Zapraszam na kolejną notkę.
***********************************************************
Wiedziałam gdzie jestem, jednak nie
otworzyłam oczów. Czułam jakieś ciepło na dłoni. Otworzyłam
powoli oczy i zobaczyłam śpiącego Michaela. Głowę miał na łóżku
odwróconą w moją stronę i trzymał moją dłoń. Delikatnie
uwolniłam swoją rękę i pogłaskałam Go po włosach. Otworzył
oczy.
- Kochanie? - zaczęłam zachrypniętym
głosem – Byłeś tutaj całą noc?
- Tak … obiecałem, że będę, gdy
się obudzisz .. poza tym i tak bym został. Wiedziałem, że
wszystko będzie dobrze.
- Nie bardzo, bo nadal jestem w
szpitalu – próbowałam zażartować.
- Ale operacja się udała i się
obudziłaś. To jest najważniejsze. Jak się czujesz?
- Tak sobie i na razie mnie nie boli.
Chyba znieczulenie nadal działa.
- Pójdę po lekarza. Musi Cię zbadać
– nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wyszedł.
- Dzień dobry Panno Baker. Muszę
przyznać, że nie spodziewałem się, że tak szybko dojdzie Pani do
siebie, ale to bardzo dobrze. Jak się Pani czuje?
- Jak po operacji – słabo się
uśmiechnęłam.
- Widzę, że dobry humor nadal jest.
Gdyby czuła Pani ból, proszę mnie powiadomić. Jutro zmienimy Pani
opatrunek. Na razie to wszystko – wyszedł.
- Tak strasznie się bałem –
powiedział Mike i usiadł przy mnie.
- To już wiesz jak ja się czułam,
gdy miałeś operację.
- Na pewno nie aż tak jak ja.
- Nie kłóć się z poszkodowaną –
zaśmiał się – Powinieneś odpocząć. Jedź do domu.
- Nic z tego.
- Nie bądź uparty. Nic mi nie będzie.
- Zrozumiałem, że nie można liczyć
na innych, dlatego ja Cię będę pilnował i bez gadania.
- Co mu zrobiłeś? - opuścił głowę
– Mike?
- Nic takiego.
- Jakoś Ci nie wierze.
- Nie mówmy już o tym – ktoś
wszedł do sali.
- Dzień dobry Państwu – to było
dwóch policjantów – Lekarz nam powiedział, że się Pani
obudziła. Musimy zadać kilka pytań.
- Czy to konieczne? Wczoraj miała
operacje i jest zmęczona – powiedział Mike.
- Zajmiemy tylko chwile. Wie Pani kim
był sprawca? - chwila ciszy.
- Nie – Michael spojrzał się na
mnie zaskoczony – Byłam w kuchni i ten ktoś zaatakował mnie od
tyłu.
- Widziała Pani jego twarz?
- Nie .. miał kominiarkę.
- Zostawiła Pani otwarte drzwi?
- Tak, bo mama miała niedługo wrócić
– tyle kłamstw chyba jeszcze nigdy nie powiedziałam tego samego
dnia.
- Mówił czego chce?
- Nie … pobił mnie … nie wiem co
było później, bo straciłam przytomność.
- I Pan Jackson Panią znalazła, tak?
- Nie mam pojęcia kto pierwszy … gdy
odzyskałam już przytomność byli przy mnie wszyscy.
- Rozumiem … Panie Jackson?
- Tak?
- A co Pan robił w tym czasie, gdy
Panna Baker została pobita?
- Byłem w studiu … dlaczego Pan o to
pyta?
- Ktoś to może potwierdzić?
- Jestem podejrzany o pobicie własnej
dziewczyny?!
- Niczego nie możemy wykluczyć.
- To są chyba jakieś żarty! -
podniósł głos.
- Skoro nie jest Pan winny, to dlaczego
się Pan denerwuje?
- Bo oskarżacie mnie o coś
niedorzecznego! Po co bym miał to zrobić?!
- Właśnie próbujemy to ustalić.
Dlatego pytam po raz kolejny … czy może ktoś potwierdzić Pana
alibi?
- Tak! Każdy kto był w tym czasie w
studiu, a nawet Pan Baker, bo wracaliśmy razem do domu!
- Proszę spokojniej albo będę
zmuszony Pana aresztować.
- Mike – dotknęłam jego dłoni –
Nie daj się prowokować.
- Widzę, że jest Pan nerwusem.
- Tylko wtedy, gdy słyszę takie
bzdury.
- Każdy jest podejrzany.
- Potrzebuje adwokata?
- A będzie Panu potrzebny?
- Nie.
- Miejmy nadzieje. Proszę nie
opuszczać miasta do czasu wyjaśnienia sprawy – wyszli.
- Świat oszalał! - wstał i chodził
nerwowo po sali.
- Nie martw się. Nic na Ciebie nie
mają.
- Dlaczego nie powiedziałaś im
prawdy? - zapytał już łagodnie.
- Bo wiem jak by dalej było, a ja nie
chce znowu do tego wracać. Te wszystkie przesłuchania i w ogóle.
Mam dosyć.
- Więc mamy mu pozwolić chodzić
bezkarnie na wolności? Musi zapłacić za to co Ci zrobił.
- Jestem zmęczona.
- Prześpij się.
- Jestem zmęczona tym wszystkim.
- Kochanie .. - usiadł przy mnie i
wziął moją dłoń w swoją – Wiem, że jest Ci ciężko, ale On
musi ponieść konsekwencje. Inaczej stale będzie coś robił. Nie
pozwolę Cię nikomu krzywdzić, słyszysz? Kocham Cię – oparł
czoło o moje.
- Ja Ciebie też …. jeżeli chcesz im
powiedzieć … zrób to za mnie.
- Dobrze … zapomniałem zadzwonić do
Twoich rodziców. Zaraz wracam – wyszedł. Nie chciałam tutaj być.
Miałam złe wspomnienia ze szpitalem. Dobrze, że Mike przy mnie
był. Może mi się wydawało, ale był jakiś smutny. Po chwili
wrócił – Niedługo tutaj będą – powiedział.
- Dlaczego jesteś taki smutny?
- To chyba oczywiste … nie będę się
cieszył, gdy moja dziewczyna leży w szpitalu.
- Nie tylko o to chodzi, prawda? -
opuścił głowę – Mike? Możesz na mnie spojrzeć?
- Gdyby nie ja, nie leżałabyś w
szpitalu.
- Co Ty wygadujesz?
- Nie potrzebnie mnie poznałaś.
- Znowu zaczynasz się obwiniać?
- A może nie mam powodu?
- Oczywiście, że nie masz. To nie
Twoja wina, że masz popieprzonego ojca.
- Ale czuje się z tym okropnie.
- Niepotrzebnie … nie uda mu się nas
rozdzielić.
- Chciałbym Cię bardzo przytulić.
- Tego niestety nie możesz zrobić,
ale za to możesz co innego.
- Tak? A co takiego?
- Jak byś nie wiedział – zaśmiał
się i delikatnie mnie pocałował – Jak zawsze delikatny.
- To źle?
- Hmmm … nie – pogłaskałam Go po
policzku. Byłam zmęczona i to zauważył.
- Jeżeli chcesz to wyjdę.
- Nie … zostań przy mnie.
- Dobrze, kochanie – do sali weszli
moi rodzice.
- Wszystko w porządku? - zapytała
mama.
- Tak.
- Nie męczmy jej. Niech odpoczywa –
powiedział tata.
- Muszę pojechać na policje ..
zostaną Państwo z Rose do czasu mojego powrotu?
- Tak .. nie martw się.
- Wracaj szybko.
- Postaram się, skarbie – pocałował
mnie w czoło i wyszedł.
- O co chodzi? - zapytał tata.
- Poszedł powiedzieć kto mnie pobił.
Wcześniej było tutaj dwóch policjantów, ale skłamałam i
powiedziałam, że nie wiem kto to był.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Nie chce mi się znowu tłumaczyć
dlaczego.
- No dobrze, ale muszą Go wsadzić, bo
inaczej ja się z nim policzę – ojciec zacisnął zęby.
- Richard .. spokojnie – patrzyłam
się na nią i na niego.
- Powiecie mi w końcu o co chodzi?
- O co pytasz? - mama ciągle udawała,
że nie wie o co chodzi.
- Przestańcie! Jestem dorosła i chcę
znać prawdę! Wiem, że coś ukrywacie.
- Nie denerwuj się – zmieniła
temat. Opadłam bezradnie na poduszkę.
Jechałem z Miko na posterunek policji.
Musieli znać prawdę i Go zamknąć. Na dodatek ja byłem
podejrzanym. Do czego to podobne.
- Przepraszam – usłyszałem –
Powinienem być bardziej ostrożny.
- Daj spokój … nie mogłeś tego
przewidzieć.
- To mnie nie usprawiedliwia ….
zwolnisz mnie?
- Co? Nie! Co Ty wygadujesz?
- Zawaliłem ...
- Przestań już … to On wszystko
zaplanował i dajmy już z tym spokój.
- Co z Rose?
- Już lepiej. Może byś ją
odwiedził?
- Głupio mi.
- Niepotrzebnie – zaparkował na
wyznaczonym miejscu – Zaczekasz?
- Żartujesz? Idę z Tobą – gdy
przekroczyliśmy drzwi posterunku, wszystkie spojrzenia były
skierowane w nasza stronę. Podszedłem do lady, za którą siedział
starszy facet.
- Przepraszam, czy mogę porozmawiać z
funkcjonariuszem, który prowadzi sprawę Rose Baker?
- Proszę zaczekać – wstukał w
komputer – Jest w terenie, ale za chwilę wróci. Proszę zaczekać
na poczekalni – pokiwałem głową i usiadłem na krzesełku.
Akurat przechodził Steven.
- Michael? - zdziwił się – Co tutaj
robisz? - dosiadł się.
- Rose została pobita.
- Poważnie?
- Tak.
- Wiesz kto to zrobił? - kiwnąłem
głową.
- Dlatego tutaj jestem. Rose nie
powiedziała prawdy … bała się przez to znowu przechodzić ..
wiesz te przesłuchania i w ogóle.
- Tak wiem – westchnął.
- Podejrzewają mnie.
- Co? Jeżeli chcesz to zaraz to
załatwię.
- Dzięki, ale muszę sam spróbować.
Gdyby coś to dam Ci znać.
- Ok … więc kto ją pobił?
- Mój ojciec.
- Pytam poważnie.
- A ja Ci poważnie odpowiadam.
- Nie wiem co powiedzieć.
- To jest dłuższa historia i teraz
nie mam nastroju, żeby Ci powiedzieć jak to się zaczęło.
- Rozumiem … kiedy indziej. Muszę
wracać do pracy.
- Jasne .. nie zatrzymuje Cię.
- Na razie – poszedł w swoją
stronę. Czekanie strasznie mi się dłużyło i myślałem, że już
nie przyjdzie.
- Panie Jackson? Czekał Pan na mnie.
Zapraszam do gabinetu – poszedłem za nim. Wskazał na krzesełko,
żebym usiadł – Co Pana do mnie sprowadza?
- Wiem kto pobił Rose.
- Doprawdy? Zamieniam się w słuch –
jego ton był strasznie wkurzający.
- Mój ojciec.
- Naprawdę? Ma Pan jakieś dowody?
- Nie, ale ..
- Więc nic nie możemy zrobić. Pan
wybaczy, ale mam mnóstwo spraw …
- Wysyłał jej pogróżki! - już mi
nerwy puściły – Wpuściła Go do środka, a raczej wtargnął i
ją pobił!
- Nic o tym nie wspomniała.
- Ma swoje powody, ale pozwoliła abym
ja to powiedział, dlatego tutaj jestem.
- No dobrze, ale wciąż nie ma Pan
żadnych dowodów. Groźby były anonimowe jak przypuszczam?
- Tak …. nie mamy żadnych dowodów,
ale wiemy, że to był On. Jakiś czas temu groził, że Rose zapłaci
za moje błędy .. to mało?
- To są nadal tylko słowa, a my
potrzebujemy twardych dowodów.
- Będziecie, więc czekać aż ją
zabije?!
- Proszę się uspokoić.
- Nie mam zamiaru! Mam sam wymierzyć
sprawiedliwość?!
- Co Pan sugeruje?
- Przecież to są tylko słowa,
prawda? - wyszedłem z jego gabinetu. Byłem wściekły.
- Co się stało? - zapytał Miko.
- Szkoda gadać .. jedźmy ..
- Panie Jackson! Proszę zaczekać –
zatrzymałem się, bo usłyszałem głos tego całego funkcjonariusza
– Mówił Pan prawdę?
- A jak Pan myśli? Po co miałbym
kłamać?
- W takim razie proszę napisać mi
adres gdzie przebywa Pana ojciec – zapisałem mu w notatniku.
- Więc zrobi Pan coś z tym?
- Tak .. zaraz tam pojedziemy. Będziemy
w kontakcie.
- Dobrze .. do widzenia – razem z
Miko wyszliśmy – Zawieź mnie do szpitala – mój telefon zaczął
dzwonić – Tak?
- Cześć braciszku – to był Jerm.
Zdziwił mnie jego telefon, a jeszcze bardziej miły ton.
- Cześć.
- Nie przeszkadzam?
- Jadę do szpitala.
- Do szpitala? A coś się stało?
- Tak .. Rose została pobita. Wybacz,
ale nie mam ochoty na rozmowę.
- Ok .. to daj znać, gdy wszystko
będzie w porządku.
- Na razie – rozłączyłem się.
Cieszyłem się, że próbuje zmienić nasze stosunki, ale ta jego
przemiana wydawała mi się podejrzana. Przestałem o tym myśleć,
bo miałem ważniejsze sprawy na głowie, a najważniejszą z nich
była Rose. Miko zatrzymał samochód przed wejściem do szpitala –
Wejdziesz?
- No dobra – dojechaliśmy winda na
piętro, na którym leżała Rose. Zobaczyłem jej rodziców na
korytarzu.
- Śpi? - zapytałem.
- Nie .. ma gościa – odpowiedział
niezadowolony Pan Baker.
- Kogo?
- Sam zobacz – niepewnie otworzyłem
drzwi i zobaczyłem … Jerma?! Zamknąłem za sobą drzwi.
- Co tutaj robisz? - zapytałem prosto
mostu. Siedział zdecydowanie za blisko Rose.
- Gdy z Tobą rozmawiałem, to byłem w
pobliżu i postanowiłem, że odwiedzę Rose. Chyba nie masz nic
przeciwko?
- Nie … skąd – próbowałem
zachować spokój i jak na razie szło mi całkiem nieźle.
- Rose mi też już wybaczyła moje
zachowanie. Ciesze się z tego. Nie chce się z Wami kłócić.
- To dobrze – widziałem po minie
Rose, że nie czuła się zbyt komfortowo, gdy siedział tak blisko
niej – Jak się czujesz kochanie? - podszedłem i delikatnie ją
pocałowałem.
- Lepiej, ale nie zostawiaj mnie już.
- Obiecuje … powiedziałem wszystko
policji – specjalnie zacząłem ten temat przy nim.
- I co powiedzieli?
- Dałem im adres i właśnie składają
mu wizytę.
- O kim mówicie?
- O naszym kochanym tatuśku –
odpowiedziałem – Mam nadzieje, że Go aresztują.
- Jak możesz mówić takie rzeczy o
ojcu?! - oburzył się.
- Mogę i mi nie zabronisz! Nie
traktuje Go jak ojca, rozumiesz?! Już zapomniałeś co nam robił?!
- Ojcu się wszystko wybacza!
- Nawet pobicie dziewczyny i
doprowadzenie innej do targnięcia się na własne życie?! Dobrze
wiesz jak było z Molly! A teraz jeszcze pobił Rose!
- Co? To On pobił Rose?
- Może nie wiedziałeś?!
- Żebyś wiedział!
- Co tutaj się dzieje? - do sali
wszedł ojciec Rose – Chłopcze jeżeli przyszedłeś, żeby się
kłócić, to wybrałeś sobie nieodpowiednią porę.
- Chciałem zobaczyć co u Rose.
- Zobaczyłeś i już możesz sobie
pójść. Moja córka potrzebuje spokoju.
- Dobrze … wybacz Rose – pocałował
ją w dłoń. Obserwowałem uważnie całą sytuacje – Cześć Mike
– wyszedł razem z Panem Bakerem.
- Wiesz, że możesz zabijać
spojrzeniem? - usłyszałem głos Rose i odwróciłem się w jej
stronę.
- Nic się nie zmienił. Udaje, że nie
wie przez kogo leżysz w szpitalu i przychodzi, gdy mnie nie ma.
- Przesadzasz … chce być miły.
- Aż za bardzo.
- Jak było na posterunku, bo nie
dokończyłeś?
- Ten policjant co był tutaj ..
patrzył się na mnie jak na przestępce, rozumiesz? Jak to ja bym Ci
to zrobił. Nawet nie chciał słuchać co mam do powiedzenia.
- Spokojnie kochanie … nic na Ciebie
nie mają.
- Wiem – złapała się za głowę –
Kotku?
- Głowa mnie strasznie boli.
- Pójdę .. - nawet nie zdążyłem
dokończyć, bo akurat wszedł lekarz – Dobrze, że Pan jest.
- Coś się stało?
- Głowa mnie boli – powiedziała.
- To normalne przy wstrząsie mózgu.
Zaraz podam Pani tabletkę. Coś jeszcze Panią boli?
- Nie – dał jej tabletkę.
- Ból głowy może Pani odczuwać
nawet po paru miesiącach.
- Świetnie.
- Niestety taki skutek uboczny. Będzie
Pan dzisiaj także przy Pannie Baker?
- Tak .. mam nadzieje, że to nie
kłopot?
- Ależ skąd. Jestem u siebie, gdyby
coś się działo. Dobranoc – zostaliśmy sami.
- Powinieneś jechać do domu i się
wyspać.
- Bez Ciebie nigdzie się nie ruszę.
- Jak zawsze uparty – lekko się
uśmiechnęła – Ale i tak będziesz musiał jutro jechać do domu.
- Dlaczego?
- Bo wolę Cie bez zarostu –
zaśmiałem się – Przyznaje, że wyglądasz wtedy seksownie, ale
strasznie kujesz.
- Więc lepiej Go nie zgolę –
spojrzała się na mnie z przymrużonych oczu – Żartowałem – po
krótkim czasie zasnęła. Przyglądałem się jej. Wiedziałem, że
muszę się nią zaopiekować, gdy wyjdzie ze szpitala. Już nikt jej
nie skrzywdzi. Osobiście tego dopilnuje.
Hejj! �� dawno noe komentowalam... Wiem. Przepraszam ale tez miałam duzo na głowie xp Chce ci powiedzieć ze jestes mistrzem w pisaniu! ☺️
OdpowiedzUsuńOby zamknęli tego całego Josepha i dali mu dożywocie! Mam go juz dosyć -,- czekam na nn i obiecuję ze skomentuję ;*
Zuzia
Oooo koncowka slodka. Mama nadzieje, ze ten caly Johsep zaplaci za swoje kretyn jeden! A ten jego braciszek Jeremiah no co za typ nie dziwie sie ze Mike sie zdenerwowal! Ale Michael ja kocha !
OdpowiedzUsuńPs. Super notka czekam na nastepna :)
Pozdrawiam Michaelowa :)
Jestem pierwsze! Wspaniała notka. Boję się tylko o jedno. Mianowicie o to, że Joseph może mieć znajomości. No ale, pożyjemy zobaczymy.
OdpowiedzUsuńPS
Zapraszam na mojego bloga http://love-never-felt-so-good.blogspot.com
Alicja
jednak,nie jestem. Ech. Ale trzecia i czwarta też jest okey;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Niech wsadzą tego Josepha, bo mam już go dosyć ( i pewnie nie tylko ja). Już się nie mogę doczekać nn :)
OdpowiedzUsuńMagda
Cieszę się że z Rose już lepiej, Mike jak zawsze bardzo kochający <3 . Świetny rozdział, Josepha muszą złapać i mam nadzieję, że im się to uda i że będzie już dobrze...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam WiktoriaRose :-)
Hej. Wiem, wiem, dawno nie komentowałam. Miałam dużo na głowie. Kolejny rozdział, który zwala z nóg. Joseph grubo przesadził, a Mike jest taki kochany.. Rose ma szczęście, że jest przy niej. Teraz wszystko się musi ułożyć...
OdpowiedzUsuńPozdram. Martuś.
Rozdział jak zawsze super jednak meczy mnie to co rodzice ukrywają przed Rose czekam na następną notkę i umieram z ciekawości :-)
OdpowiedzUsuńEhh... I znów trzeba będzie czekać tydzień :P
OdpowiedzUsuńMogłabyś jeszcze jutro dodać nn :) Bo ja już siędoczekać nie mogę :P
Kurrrrde... Weź zrób cośz tym dziadem Josephem... To nie może tak być. Niech ma sprawę sądową i niech dostanie dożwocie i niech nigdy nie opuszcza celi za to co zrobił biednej Rose... Tak mi jej szkoda jak cierpi...
I trochę zdziwiło mnie zachowanie Rose, że nie powiedziała całej prawdy... I tak by to wyszło na jaw w ostateczności... Dobrze, że chociaż Michael postanowił to zrobić. Ten dziad nie zasługuje na frywolną wolność... OOOoooj nie ....
Właśnie.. Ciekawe co też ukrywają rodzice Rose... Czyżby... rozwód...? Nie no.... Byłoby bez sensu... :P Ciekawe o co chodzi...
Jeśli chodzi zaś o Jerma.... Kurcze... Coś mi tu śmierdzi... Coś czuję, że to nei będzie koniec przygód jeszcze... Fajnie, że przyszedł odwiedzić Rose... Ale coś mi się wydaje, że nie zrobił tego bezinteresownie... Jakieś interesa w tym ma....
Ahh... Jak ja kocham tą naszą parkę <3 Mike tak czule mówi do Rose... Tak się troszczy, poświęca, pilnuje, nie spuszcza z oka... :) Końcówkę zrobiłąś po prostu genialną.... :wonderful: Aaaaawwww...... kocham czytać takie scenki :)
Jenn, kochana... Miejże litość i uracz nas jeszcze jednym odcinkiem :) :robi oczki spaniela: :robi oczka kota ze Sheck'a: xD xD
No ale jeśli nie dasz rady to zrozumiem i poczekam ten tydzień już :P
hahaha aga uwielbiam twoje komcie..:XD XD XD oczy spaniela brzmi znajomooo..:mrgreen: XD XD XD co do opka to kolejny świetny ścineczek..:D Jerm mnie wkurzył ciekawe co on kombinuje ...jakoś to takie podejrzenae to jego "dobre serce" :roll: o papciu J nie wspomne...dekiel...:/ Jenn kochana pisz dalej czekam...:D
OdpowiedzUsuńBuziaki :* :* :* ~~ dzwoneczek~~
Oj... Przegapiłam ten rozdział, ale już przeczytałam. Jak zwykle świetnie, a nawet lepiej niż zwykle, bo lubię kiedy są takie zawirowania losu... :D Oczywiście nie w praktyce.
OdpowiedzUsuńPozdr.
Akcja dla Michaela na rocznicę: Nowa akcja będzie polegała na tym że będziemy nagrywać filmik na którym trzeba będzie pokazać coś charakterystycznego dla Michaela (np. ruch lub coś co będzie go przypominało) do 15 czerwca trzeba wysłać filmiki na maila (adres w grupie). Szczegóły w grupie: https://www.facebook.com/groups/627021974025476/ Potrzebujemy min. 5 osób.
OdpowiedzUsuńhttp://zobaczyc-swiat-w-ziarenku-piasku.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńcześć! czytam twoją historię już od bardzo dawna. Chociaż minęło już tyle lat od początku twojego bloga, zainteresowało mnie i muszę przyznać, że to jest po prostu SUPER! nie mogę się oderwać i z zaciekawieniem czytam dalej. Pozdrawiam i przepraszam, że tak późno zareagowałam. Szkoda, że wcześniej nie zauważyłam twojego bloga :) ;)
OdpowiedzUsuńMoonwakerka <3 MarliJackson <3 <3 <3 :)