sobota, 21 czerwca 2014

Bad Girl 54

Witajcie!
Od razu chce Was przeprosić za długość tej notki, ale nie miałam za bardzo czasu na pisanie i jeszcze klawiatura zaczyna mi szwankować. Chyba muszę się wybrać po nową. I jeszcze przepraszam na błędy, jeżeli są.
Przypominam, że 25 czerwca na kanale Stars.tv od godziny 21 do 22 będzie Best Tribute Michael Jackson. Chciałam jeszcze wspomnieć o tej konferencji na GG tego dnia. Ktoś jeszcze chętny? Wiecie nic nie jest jeszcze ustalone, dlatego pytam. Dobra .. koniec tego przynudzania. Zapraszam na notkę.

P.S. Chciałam jeszcze przeprosić osoby, u których nie skomentowałam. Postaram się nadrobić zaległości jak tylko będę mogła, ale tyle ich się nazbierało, że nie wiem od czego zacząć.

********************************************************************

Minęły dwa dni od tego wydarzenia. Przez to miałam koszmary nocne. Dobrze, że Mike był przy mnie. Miałam już dosyć tego leżenia, ale nie miałam wyjścia. Mike poszedł do lekarza o coś zapytać. Sally została ze mną. Josepha nadal nie znaleźli. Dlatego zawsze ktoś ze mną siedział, gdy Mike nie mógł. Wrócił z zadowoloną miną.
- Co się tak cieszysz?
- Lekarz powiedział, że mogę Cie już zabrać do domu, ale będziesz musiała zostać w łóżku jakiś czas.
- Naprawdę? Nareszcie.
- Spakuje Cie. W tym czasie przygotują wypis.
- Powiadomię Twoich rodziców – powiedziała Sally.
- Ok – wyszła. Patrzyłam się jak Mike pakuje może rzeczy do torby. Coś Go trapiło, ale za wszelką cenę nie chciał tego pokazać – Misiu?
- Hmm? - nie przerwał pakowania.
- Możesz na mnie spojrzeć? - odwrócił się.
- O co chodzi? - podszedł.
- To ja chciałabym wiedzieć. Widzę, że o czymś nieustannie myślisz.
- Wydaje Ci się.
- Mieliśmy wszystko sobie mówić – westchnął.
- Bardzo się ciesze, że wracasz już do domu, ale boje się o Ciebie, dlatego chciałbym, żeby Miko jeszcze Cie pilnował.
- Wiesz, że On mi nie przeszkadza. Tylko o to chodziło? – pokiwał głową – No to mamy już wszystko ustalone.
- Przed wyjściem zapytam się lekarza jak długo będziesz musiała leżeć i w ogóle.
- Tylko o to Ci chodzi? - uśmiechnęłam się.
- Oczywiście … a co sobie myślałaś?
- Nic .. tak tylko mówię.
- Akurat. Masz szczęście, że nie mogę Cie ruszyć.
- A jak byś mógł?
- Hmm – nachylił się nade mną – Wtedy nie był bym taki miły – pocałował mnie.
- Więc jesteś, bo jestem niedysponowana?
- To chyba oczywiste – powrócił do walizki.
- W takim razie ja nie chce, żebyś ze mną był z litości.
- Ja nie wiem czego Ty się spodziewałaś w tym związku.
- No na pewno nie tego. Dlaczego ze mną nadal jesteś?
- Żeby zrobić na złość Josephowi i jak na razie mi się udaje.
- Wiesz co? Jesteś świnią. Nie chce Cie znać – odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Nie prawda.
- Niby czemu? - znowu do mnie podszedł i się nachylał.
- Bo jestem dobry w te klocki – namiętnie mnie pocałował.
- I zbyt dobrze całujesz – po chwili zaczęliśmy się śmiać.
- Jesteśmy w tym dobrzy. Powinniśmy stworzyć jakiś teatr, czy coś.
- O tak i to z jaką powagą Pan to wszystko mówił. Czasami miałam wrażenie, że to na serio.
- Więc muszę Cie rozczarować .. niestety nie mówiłem serio i musisz się ze mną męczyć.
- A niech to. Myślałam, że będę miała w końcu spokój, a tu masz.
- Jest mi bardzo przykro, że tak Panią rozczarowałem.
- To nic. Jakoś się pomęczę.
- Nie ma Pani wyjścia, bo ja nigdzie się nie wybieram.
- Wiesz, że jesteś okropny?
- Hmm .. byłaś łaskawa powiedzieć mi to kilka razy – zaśmialiśmy się.
- Kończ te pakowanie, bo chcę już stąd iść.
- Nie tak szybko. Najpierw wypis.
- Ok, ok … a tak właściwie, to jak mnie zamierzasz stąd wziąć?
- Na wózku, kochanie.
- A jutro na pierwszych stronach gazet ''Dziewczyna Michaela Jacksona jest kaleką'' – zaśmiał się – Tak będzie .. zobaczysz.
- Dlatego zaparkowałem w podziemnym parkingu.
- Chyba, że tak – nagle mnie olśniło – Czyli Ty mnie się wstydzisz.
- Przecież nie mogę sobie pozwolić na tak złą opinie na swój temat – wiedziałam, że dalej pociągnie ten ciekawy temat.
- Racja, ale … jak możesz?
- Co zrobić .. takie życie. Pamiętaj, że jeżeli wychodzimy razem, to masz się ładnie prezentować na zdjęciach. Nie chce mieć potem wstydu.
- Nie jestem jakąś tam laleczką! Tylko Twoją dziewczyną!
- Nie bądź naiwna – mało brakowało abym pękła ze śmiechu – Jesteś nieumalowana i jak ja bym miał się teraz z Tobą pokazać publicznie? Wygwizdali by mnie.
- Gdy ze mną będzie lepiej ..
- To co? - wszedł mi w zdanie.
- To Ci porządnie przyłożę – zaśmiał się.
- Chciałbym to zobaczyć.
- Sam się o to prosisz.
- Bądź posłuszna.
- Jeszcze czego. Ty mnie nie szanujesz, więc to działa w dwie strony – Sally wróciła – Ja nie mogę z nim być – powiedziałam. Stanęła jak słup i ją zatkało – On mnie traktuje przedmiotowo.
- Weź jej przetłumacz, że to jest showbiznes. Czego Ona oczekiwała? Że będzie jak w bajce? Mogła się domyśleć o co mi chodzi, a nie teraz narzeka.
- Ale ja tak nie chce. Myślałam, że mnie kochasz.
- Miłość nie ma tutaj nic do rzeczy.
- O czym Wy do cholery gadacie?!
- A Ty chciałabyś być z kimś takim? - zapytałam.
- Nie chce się do Was wtrącać.
- Jesteśmy przyjaciółkami. Myślałam, że jesteś po mojej stronie.
- Bo jestem, ale … no co mam powiedzieć?
- Gdy wrócimy do domu .. masz zabierać swoje manatki. Nie obchodzi mnie gdzie pójdziesz.
- Nie ma problemu. Sally będę mógł u Ciebie zamieszkać, prawda?
- Co? Przykro mi, ale nie.
- No cóż … w takim razie pójdę do innej. Sama zauważyłaś, że mogę mieć każdą.
- A rób sobie co chcesz – Sally chyba w to wszystko uwierzyła, bo zrobiła się nagle smutna – Tylko najpierw buzi – uśmiechnął się i mnie pocałował – Tak lepiej – mina Sally była bezcenna – Co tak patrzysz?
- Ale .. przecież … nic już nie rozumiem.
- Uwierzyłaś? - spytałam i parsknęłam śmiechem.
- Nabijamy się tylko – dodał Mike – Ćwiczymy do występów w naszym przyszłym teatrze.
- No wiecie co! Ja się tutaj zaczęłam martwić, a Wam żarty w głowie.
- Za nic bym od niego nie odeszła. Za dobrze całuje.
- Właśnie widzę kto kogo traktuje przedmiotowo – mruknął.
- Nie bierz tego do siebie.
- Jak nic do siebie pasujecie – skwitowała Sally.
- Taa … jak kot z psem.
- Jednak naprawdę chcesz dostać.
- Stop! Skończcie już z tym, bo głowa normalnie boli.
- No dobra – poddałam się – Co mówili rodzice?
- Ucieszyli się. Chyba będą musieli zamknąć Sisi w pokoju, bo jak Cie zobaczy, to nie przestanie Cie witać.
- Już za nią tęsknię.
- A za mną? - upomniał się Mike.
- Ciebie mam na co dzień i trochę mi się już znudziłeś.
- Znowu zaczynają – powiedziała bezradnie Sally.
- I sama widzisz z kim się związałem.
- Ej! - walnęłam Go w ramie – Ty lepiej idź sprawdzić, czy wypis już jest – wywrócił oczami i wyszedł.
- Co się Wam dzisiaj stało?
- A nie wiem. Tak jakoś od słowa do słowa i wyszła nam ciekawa rozmowa.
- I to jak.
- Powiedź .. jak tam z Tobą i Randym?
- Chyba dobrze.
- Chyba? Dlaczego tak mówisz?
- Nie mogę Go rozgryźć. Dziwnie się zachowuje.
- A może to Ty przesadzasz? Dawniej umawiałaś się z chłopakami z jednego powodu. Może jeszcze nie jesteś pewna czego chcesz.
- Od kiedy Ty jesteś taka mądra, co?
- Od jakiegoś czasu.
- To na pewno.
- Co to miało znaczyć?
- Bo wcześniej byłaś jeszcze gorsza ode mnie. Ja przynajmniej nie spotykałam się z ćpunem.
- Nie przypominaj mi.
- Mam! - powiedział zadowolony Michael i machał wypisem.
- No w końcu – próbowałam wstać.
- Hola! Nie tak szybko – podszedł – Pomogę Ci – po chwili spojrzał się na mnie – Przecież musisz się jeszcze ubrać.
- No to nieźle. Chciałam iść w piżamie.
- I byłby skandal.
- Jeżeli znowu zaczniecie, to wyjdę! Idź zanieść walizkę Rose do samochodu – zwróciła się do Michaela.
- Ale ..
- Bez dyskusji. Ja pomogę jej się ubrać. Poczekaj na nas przy samochodzie.
- Chyba nie mam wyjścia – powiedział i wyszedł.
- Dasz radę?
- Muszę – ubieranie było trudniejsze niż myślałam, ale jakoś udało się. Zjechaliśmy windą na parking. Lekarz nie chciał się zgodzić , żebym szła, więc pielęgniarka wiozła wózek, na którym siedziałam. Mike stał przy samochodzie.
- Chodź do mnie moja kaleko – wziął mnie na ręce i wsadził do samochodu.
- Korzystaj dopóki nic nie mogę Ci zrobić.
- Zawsze mi obiecujesz. Sally zawieźć Cie do domu? - siedzieliśmy już w samochodzie i przekraczaliśmy bramę szpitala.
- Tak. Nie przyjechałam samochodem.
- A czym? - byłam ciekawa. Zmieszała się.
- Randy mnie przywiózł – zaczerwieniła się. Chyba pierwszy raz widziałam ją zawstydzoną.
- Yhym .. takie buty – spojrzałam na Michaela, a On na mnie i się uśmiechnęliśmy.
- To jeszcze nic nie znaczy, ok? - powiedziała.
- Ok, ok – zrobiłam poważną minę.
- No to widzę, że mój braciszek robi postępy.
- Z Wami nie da się normalnie rozmawiać.
- Oczywiście, że się da.
- Właśnie widzę.
- Wstydzisz się nam powiedzieć prawdę? Przecież i tak się wyda.
- Nie mam o czym Wam mówić.
- Jak chcesz. Tylko naprawdę nie wiem czego się wstydzić.
- Odpuścisz mi? Dziękuje – wkurzyła się. Podróż samochodem ze szpitala do domu, trwała niezwykle krótko. Rodzice stali już przed domem.
- Komitet powitalny? - zapytałam z uśmiechem.
- Można tak powiedzieć – odpowiedziała mama i podeszła.
- Tylko pamiętaj mam niewskazane na razie czułości.
- Wiem, wiem. Jak się czujesz?
- Dobrze.
- Sally weźmiesz rzeczy Rose? - zapytał się Mike.
- Ok – wziął mnie na ręce i szedł w stronę domu.
- Nie za wcześnie na przenoszenie przez próg? - dogryzła Sally.
- Wiesz .. muszę potrenować – odpowiedział.
- A kto powiedział, że powiem ''tak''?
- Hmm .. raczej nie masz wyjścia.
- Chcesz sobie zniszczyć reputacje?
- Zaryzykuje – cmoknął mnie – Jesteśmy w domu.
- Postaw mnie.
- Lekarz powiedział ..
- Wiem .. tylko na chwile .. proszę – zrobiłam słodką minę.
- No dobra, ale tylko chwila – postawił mnie delikatnie na ziemi i trzymał w pasie. Sally w tym czasie poszła do mojego pokoju zanieść walizkę. Usłyszeliśmy z góry szczekanie, a po chwili ujrzałam Sisi. Zbiegła po schodach. Mike wziął ją na ręce. Wyrywała się do mnie – Nic z tego, mała. Pani ma ała i nie może Cie wziąć – pogłaskałam ją.
- Tęskniłam – pocałowałam ją w główkę.
- Pewnie jesteś głodna – zapytała mama.
- Trochę.
- Niedługo będzie obiad.
- Chcesz się położyć? - tym razem Mike.
- A może czegoś potrzebujesz? - jeszcze tata do nich dołączył.
- Przestańcie! Bardzo dziękuje, że tak się o mnie troszczycie, ale naprawdę nie macie powodu. Nic mi nie jest i czuje się dobrze. A teraz chciałabym iść do siebie.
- Dobrze. Cieszymy się, że do nas wróciłaś – mama pocałowała mnie w policzek.
- Ja też się ciesze – jak zwykle Mike mnie zaniósł do mojego pokoju i położył do łóżka. Wieczorem chciałam wziąć prysznic.
- Jeszcze nie możesz. Rana jest zbyt świeża, ale możesz za to wziąć kąpiel, którą sam przygotuje – wypiął dumnie pierś.
- Hehe ok – poszedł do łazienki. Chciałam w tym czasie się rozebrać, ale nie dałam rady. Wrócił.
- Gotowe. A Ty jeszcze nie rozebrana?
- Niestety to nie jest takie proste w moim stanie. Musisz mi pomóc.
- Z przyjemnością – wyszczerzył się. Wywróciłam oczami. Powoli mnie rozebrał. Najwięcej problemów mieliśmy z bluzką, ale daliśmy radę. Zostałam w samej bieliźnie. Patrzył na mnie tym swoim wzrokiem.
- Nie patrz tak.
- Czyli jak?
- No tak jak teraz. Patrz normalnie – zrobił zeza – Wariat – zaśmiałam się. Włożył mnie do wanny i umył moje ciało. Woda sięgała mi do brzucha, bo nie mogłam zmoczyć opatrunku. To było straszne uciążliwe, ale Mike poradził sobie i z tym. Potem położyliśmy się do łóżka.
- Dobrze się czujesz?
- Tak .. na razie mnie nie boli.
- Lekarz powiedział, że trochę minie zanim żebra się zrosną. Do tego czasu powinnaś ograniczyć ruch – pokiwałam głową. Oczywiście nie podobało mi się to, ale nie miałam wyboru. Chciałam się w niego wtulić, ale nie mogłam. Objął mnie ramieniem i po chwili zasnęliśmy.

13 komentarzy:

  1. Obudziłam się i od razu dopadła mnie myśl "Która godzina?!", spojrzałam na zegarek i ze spokojem przeczytałam "8.59". Szybko wzięłam laptopa i z pamięci wklepałam linka... Tak na mnie działasz, nawet śniadanie nie zjadłam...:)
    A co do notki to chyba przereklamowane byłoby mówienie, że świetna, cudowna, piękna, super, itd., więc wypowiem się o samej treści. Kocham te teksty Michaela i Rose, jak udają, że się kłócą. Teraz na pewno wszystko się ułoży. Acha! Jeśli to jest krótkie, to ja mam na imię Hildegarda! U Ciebie nawet najkrótsze notki mają minimum 15 minut czytania...Przynajmniej nikt mi nie zarzuci, że cały dzień przy komputerze, a do ręki książki nie wezmę.
    Szczerze? Brak słów i wielki szacunek. Mam nadzieję, że do następnej soboty szybko zleci czas.
    Pozdram. Martuś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak słodkooo :3 Oni są tacy uroczy ;* Proszę Cię, niech Mike się już oświadczy! Pliiiiiiis i niech Randy zrobi się odważniejszy bo Sally jest taka wspaniała, o on sie ciągle boi...
    Notka troszeczkę krótka, ale tak napakowana miłością, że to rekompensuje długość xp
    Z niecierpliwością czekam na nn i pozdrawiam ;))
    Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah jak to czytalam nie mogla przestac sie szczerzyc. Normalnie banan na twarzy przez caly czas! Ah ten Mike i Rose oni sa tacy uroczy. Tak samo jak Martus zgadzam sie ze kocham ich teksty jak sie kluca, a notka nie napisze nic nowego super! Czekalam czekalam i sie doczekalam nowe! Czekam do soboty, a notka wcale nie jest taka krotka ;)
    Ps. 25 czerwca mozesz na mnie liczyc
    Pozdrawiam Michaelowa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest sobota jest notka. :D Więc się cieszę. Czytanie tego opowiadanka = sama przyjemność.
    :*
    Dziękuję i pozdrawiam.
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  5. Jenn, cóż,,, niestety nie udało mi się wstać jak planowałam :P
    Ale zrekompensowało mi to, że teraz przeczytałam :D

    „- No w końcu – próbowałam wstać.
    - Hola! Nie tak szybko – podszedł – Pomogę Ci […]”

    - nie wiem czemu, ale rozbawił mnie ten tekst :D Wyobraziłąm sobie takiego Michaela co podchodzi i paluszkiem tak tobi na znak, że nie wolno xD xD hahahaha No i to przerażenie i żart w jednym w oczach równocześnie :D No leżę i kwiczę :D

    „- Pewnie jesteś głodna – zapytała mama.
    - Trochę.
    - Niedługo będzie obiad.
    - Chcesz się położyć? - tym razem Mike.
    - A może czegoś potrzebujesz? - jeszcze tata do nich dołączył.”

    - hahaha :D Niech jeszcze Sally zada jakieś pytanie to będzie komplecik :D Co za wspaniała troskliwość od wszystkich xD

    Jenn, no kocham jak oni się w taki sposób przekomarzają :D To jest takie urocze i takie kochane :D tak miło się to czyta :D Cały czas się śmiałam z ich tekstu :D Coś pięknego :D
    Szkoda, że tak krótko, ale jak wyżej napisała Zuzia - "tak napakowana miłością, że to rekompensuje długość" - Zgadzam się w zupełności :)

    Czekam na nn z utęsknieniem :) Oby szybko i oby równie tak przyjemną jak ta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Notka jak zwykle przeboska :D Ja się piszę z ogromną chęcią na konferencje na gadu gadu! Ile będzie tyle będzie ważne by się styknąć w jednym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie wiem jak ty potrafisz pisać tak dobre rozdziały! To powinno być zabronione! Naprawdę! Jak się tak "kłucili" to nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Mama na mnie taki luk @.@ tata taki luk @.@ pies taki luk. O.o a ja taki luk *.* ogólnie to wyglądało To zabawnie. Rozdział normalnie cud miód malina!! Czekam na kolejny :-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczne opowiadanie. Czekam na kolejną część z niecierpliwością. Tym bardziej czekam bo będzie dodana w pierwszy dzień wakacji a co do konferencji GG to jestem na TAK.

    OdpowiedzUsuń
  9. To było takie urocze... Widać, że oni oboje się bardzo kochają :) Niech już złapią tego Jospeha, bo normalnie nie wiem co zrobię ;)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj.
    Przepraszam, że komentuje tak późno, ale wcześniej nie miałam, jak. Rozdział, jest oczywiście świetny. Gdy czytałam te ich przekomarzanki myślałam, że pęknę. Po prostu genialne. Co do tego "spotkania" na GG, to ja bardzo chętnie się przyłącze, jeżeli jeszcze jest taka możliwość. Czekam na następną część.
    Pozdrawiam,
    Gabi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jenn odcinek przecudowny i prze uroczy...:D te przekomażanki michaelowo Rosowe są nieziemskie hahaha XD XD XD genialne dialogi.. uśmiałam się serdecznie do łez...XD XD XD wreszcie spokój, beztroska .błogi relaks...bez papcia i wszytstkich tych złych spraw..:D oby tak już pozostało..chociaż znajac papacia to jeszcze da o sobie znac w jakis niewybrednie wstretny sposuób...:roll: Pisz kochabna dalej.:D
    Buziaki Dzwoneczek

    OdpowiedzUsuń
  12. Jenn, a ja Ci powiem, że właśnie przeczytałam drugi raz ten odcinek bo tak strasznie mi siępodoba ta ich przekapitalna rozmowa :D Przez cały czas miałam banana na fejsie i nie mogłam się powstrzymać od śmiechu jak czytałam ich przekomarzanki :D Dawaj więcej i częściej takich tekstów bo to jest najlepsze co może być :D xD xD I nie przestawaj pisać tylko pisz i dodawaj kochana :)
    Czytanie TAKICH odcinków to czysta przyjemność :) Nawet nie wiem kiedy skończyłam go czytać :P

    Co do tej konferencji bo też miałam pisać.
    Jeśli dam radę tego nia to oczywiście, że też skorzystam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na wstępie przepraszam za długą nie obecność. Problemy z komputerem, rzadko uda mi się skorzystać z komputera brata a z telefonu się ciężko przegląda. :(

    Notka jest genialna! Jak zawsze!
    Zaczynają się wakacje więc na pewno będę śledziła bloga na bieżąco. I mam nadzieje uda mi się częściej zostawiać komentarze! Już czekam na kolejną!

    pozdrawiam
    Billie

    OdpowiedzUsuń