sobota, 1 marca 2014

Bad Girl 43

Witajcie!
I mamy kolejną sobotę.
Wiele z Was się dziwi zachowaniem Rose. Może i faktycznie przesadziła bo na tych zdjęciach nic takiego nie ma, ale musicie zrozumieć, że w przeszłości została skrzywdzona przez faceta, którego kochała. Mam nadzieję, że zrozumiecie jej zachowanie. Zdradzę Wam, że jej przeszłość wróci w najmniej oczekiwanym momencie. Ale to wszystko mam na razie uporządkowane w głowie. Więc wszystko przed Wami ;)

Mam do Was małą prośbę. Bravo zapytało się na FB kogo plakat mają dać w następnym numerze. Jeżeli nawet nie kupujecie tej gazety i i tak nie kupicie jak będzie plakat Michaela, to chociaż napiszcie komentarz o tutaj https://m.facebook.com/Twoje.BRAVO/photos/a.258075330882107.62599.255894924433481/691449987544637/?type=1&source=46&ref=m_notif&notif_t=group_activity#_=_
Ja już dodałam swój komentarz. Na pewno zobaczycie, który jest mój bo jest chyba najdłuższy ;) 
Ja z wielką chęcią kupię jak dadzą jego plakat. Więc do roboty.

Już nie przynudzam i zapraszam na kolejną notkę no i do komentowania :)

*********************************************************************

Kolejny dzień tortur. Miałam wszystko gdzieś. Nic mnie nie obchodziło. Przez cały czas leżałam w łóżku. Myślałam, że już wypłakałam wszystkie łzy, ale One ciągle wracały. Sally miała rację. Kochałam tego drania i nigdy nie przestane. Chciałabym cofnąć czas i nigdy Go nie spotkać. Nie chciałam się zakochiwać bo bałam się cierpienia, ale moje serce samo zadecydowało. Tak bardzo chciałam się już nie obudzić i nie czuć tego bólu. Sally co chwilę do mnie przychodziła. Próbowała mnie namówić, żebym coś zjadła, ale na marne.
- Rose .. tak nie można.
- Daj mi spokój.
- Nie dam Ci spokoju bo widzę co się dzieje. Znowu popadasz w depresję i nie dopuszczę do tego.
- Nic nie zrobisz.
- Ja nie, ale … psychiatra tak.
- Co? Chcesz, żeby mnie znowu tam zamknęli?!
- Nigdzie Cię nie zamknął … mam na myśli rozmowy ze specjalistą.
- Nie!
- Ja nie mogę ciągle Cię pilnować bo mam pracę, a samą Cię nie zostawię.
- Nie upilnujesz mnie jeżeli będę chciała się zabić.
- Nie mów tak!
- Nie rozumiesz, że mój cały świat się zawalił? Gdybym mogła Go wymazać z pamięci i zapomnieć, ale nie mogę … gdy zamknę oczy .. widzę Go i nasze wszystkie chwile .. te dobre i jak i złe, ale zawsze razem. To jest straszne uczucie – mój telefon zaczął dzwonić. Wzięłam Go do ręki. To On dzwonił. Odrzuciłam połączenie. Nie dawał za wygraną, więc po trzecim razie, wyłączyłam telefon. Sally dała za wygraną i wyszła. Nie wiem ile minęło czasu, ale drzwi się ponownie otworzyły – Sally .. mówiłam, że chcę zostać sama – nie odpowiedziała. Do moich nozdrzy doleciał zapach męskich perfum. Tak dobrze mi znanych. Ścisnęłam mocniej oczy – Wyjdź stąd.
- Najpierw mnie wysłuchasz – dopiero się odezwał.
- Nie … nie chcę znać żadnych szczegółów … wystarczy mi to co wiem.
- Nic nie wiesz – wstałam i stałam z nim twarzą w twarz.
- Nie widzisz, że i tak cierpię? Dlaczego chcesz mnie jeszcze bardziej zranić?
- Nie chcę .. skarbie .. - chciał podejść.
- Nie mów tak do mnie i się nie zbliżaj.
- Dobrze, ale wysłuchaj mnie … to nie było tak jak myślisz.
- Czy Ty naprawdę masz mnie za tak naiwną? Byłeś u niej 1,5 godziny i nie wmówisz mi, że przez ten cały czas rozmawialiście bo nie uwierzę! Nawet się nie przebrałeś … a ja głupia myślałam, że to dla mnie się tak ubrałeś.
- Bo tak było. To wszystko było dla Ciebie.
- Przestań! Najpierw dotykałeś ją, a potem mnie … nawet nie wziąłeś prysznicu …. niedobrze mi się robi, gdy o tym pomyślę … myślałam, że naprawdę jesteś tylko mój, ale to były, tylko słowa .. okazało się, że nic nie znaczyły.
- Nie mów tak .. dobrze wiesz, że Cię kocham i to się nigdy nie zmieni – dał kilka kroków w moją stronę. Cofnęłam się, ale poczułam ścianę za sobą.
- Nie wiem co do mnie czułeś … ale osoba, która kocha .. nie zrobi czegoś takiego. Powiedziałam Ci tamtego wieczoru, że jedyną rzeczą jakiej nie wybaczę jest zdrada. Zgodziłeś się ze mną i sama nie wiem dlaczego.
- Bo Cię nie zdradziłem … nie mógł bym – mówił takim cierpiącym głosem, że serce mi pękało, ale musiałam być twarda.
- Już wiem, dlaczego nie miałeś ochoty się ze mną kochać i to nie była praca, czy sprawy, które musiałeś załatwić … chodziło o nią i nie zaprzeczaj.
- Nie zaprzeczę bo masz rację. Chodziło o tą dziewczynę, ale nie w tym sensie co myślisz.
- Przestań się ośmieszać …
- Błagam daj mi wszystko wyjaśnić.
- To nie ma sensu … jesteś już wolny .. ja też …. nie ma już nas – pojedyncza łza wydostała się z oka.
- Nie mów tak – natychmiast znalazł się przy mnie i przyciągnął do siebie – Nie chce bez Ciebie żyć, rozumiesz? Kocham Cię ponad życie.
- Nie dotykaj mnie – odepchnęłam Go z całej siły – Wyjdź i już nigdy nie wracaj. Zapomnij o mnie.
- Wyjdę, ale wrócę. To nie koniec …. nie poddam się – wyszedł, a ja osunęłam się po ścianie, płacząc. Po co Sally Go wpuściła? Zobaczyłam ją w drzwiach.
- Jesteś zadowolona?! Chciałaś, żebym z nim porozmawiała! Dlaczego to zrobiłaś?!
- Bo nie mogę patrzeć jak cierpisz.
- A czy wyglądam jak bym po tym spotkaniu była szczęśliwsza?! Teraz czuje się jeszcze gorzej! Wielkie dzięki!
- Myślałam …
- Wyjdź! Wybacz, że jestem dla Ciebie ciężarem! Zaraz sobie pójdę! - wstałam i ruszyłam w stronę schodów.
- Gdzie idziesz?
- Wracam do domu! - ubrałam kurtkę, buty i wyszłam. Szłam do samochodu i płakałam. Chciałam przestać, ale nie mogłam. Ktoś mnie złapał za ramię i zatrzymał.
- Jeżeli chcesz wracać, to Cię odwiozę – powiedziała Sally – Nie powinnaś prowadzić w takim stanie – objęła mnie ramieniem i zaprowadziła do swojego samochodu. Przez całą drogę milczałyśmy. Chciałam wysiąść, gdy byliśmy już pod domem, ale mnie zatrzymała – Pamiętaj, że jestem po twojej stronie – kiwnęłam głową i poszłam do domu. No i zaczęły się pytania.
- Kochanie .. co się stało? - zapytała mama.
- Nic – odpowiedziałam beznamiętnie i poszłam do siebie. Oczywiście weszła za mną – Nie mogę mieć chwili spokoju?
- Najpierw powiedz co się stało? Wczoraj był tutaj Michael i był strasznie zdenerwowany, nic nie powiedział. Szukał Cię.
- Co mnie to obchodzi.
- Pokłóciliście się?
- Lepiej … rozstaliśmy się.
- Co? Co Ty mówisz? Przecież wczoraj było wszystko w porządku.
- Ale potem się popsuło, ok?
- Nie ok … powiedz co się stało.
- Daj mi już spokój – rozpłakałam się – Chce zostać sama.
- Nie tak szybko moja droga. Co się wydarzyło? Słucham – nie chciałam jej tego mówić, ale miałam już dość tych pytań.
- Zdradził mnie! Już wiesz, więc możesz mnie zostawić teraz samą!
- Jesteś pewna?
- Tak – dalej płakałam.
- Przykro mi – przytuliła mnie – Z czasem wszystko się ułoży.
- Nie prawda … ja Go nadal kocham.
- Wiem, ale przyznał się?
- Nie … mówi, że tego nie zrobił, ale ja wiem swoje ….. zostawisz mnie samą?
- No dobrze – skierowała się w stronę drzwi.
- Mamo?
- Tak?
- Nie mów o tym tacie, dobrze?
- Nie musisz mi tego mówić – uśmiechnęła się i wyszła. Sisi do mnie podeszła. Wzięłam ją na ręce.
- Co mała? - przypomniał mi się dzień, w którym ją przyprowadził i te wszystkie śmieszne sytuacje z jej udziałem. Mimowolnie się uśmiechnęłam. To były fajne chwile, ale już się skończyły. Straciłam całkowicie nadzieję, że kiedykolwiek będę jeszcze szczęśliwa. Wiedziałam, że już się nigdy nie zakocham. On był tym jedynym i nie potrafiłabym być z innym. Jednak nie mogłam mu wybaczyć tego co zrobił. Dobrze, że miałam Sisi. Tylko ta mała istotka trzymała mnie jeszcze przy życiu. Gdyby nie Ona .. pewnie właśnie teraz bym próbowała odebrać sobie życie. Położyłam się razem z nią do łóżka i zamknęłam oczy.

Chciałem, żeby mi uwierzyła, ale nawet nie dała mi dojść do słowa i wszystko wyjaśnić. Wcale jej się nie dziwiłem. Pewnie ja też bym tak zareagował. Mówiła straszne rzeczy, których nie chciałem słyszeć. Zrobię wszystko, żeby mi uwierzyła. Nie potrafię bez niej żyć. Polowałem na tego drania, ale nie było Go. Jeździłem po mieście dla zabicia czasu i przemyśleń. Jeżeli przestanę o nią walczyć …. wszystko przepadnie i nie będzie już odwrotu. Nie dopuszczę do tego. Pojechałem do domu. W końcu na niego natrafiłem. Siedział jak zawsze w salonie z drinkiem w dłoni. Podszedłem do niego i wytrąciłem mu szklankę z ręki. Wkurzył się i wstał.
- Co Ty gnoju wyprawiasz?! - warknął. Myślał, że się Go przestraszę.
- Zamknij się!
- Co takiego?!
- Powiedziałem zamknij mordę! Wiem, że to Ty wysłałeś te zdjęcia!
- Masz dowody?
- Nie potrzebuje! Dlaczego to zrobiłeś?!
- Jak byś nie wiedział – jego spokój doprowadzał mnie do szału – Zostawiła Cię, dlatego jesteś taki wściekły?
- Nie twoja sprawa! Ostrzegam Cię ostatni raz .. daj mi i Rose spokój!
- Bo? Co mi zrobisz?
- Żebyś się nie zdziwił! - odwróciłem się i chciałem pójść do siebie.
- Ciesz się, że skończyło się tylko na zdjęciach – zatrzymałem się i odwróciłem – Lepiej to niż wizyta w kostnicy, a potem na cmentarzu, co? - nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego. Takiego przypływu gniewu dawno nie czułem i mógłbym zabić. Okładałem Go pięściami, gdy leżał na podłodze. Ktoś mnie zaczął odciągać.
- Zostaw Go! - to był Randy.
- Puszczaj! - chciałem mu się wyrwać, ale zaraz pojawił się Tito i razem mnie trzymali. Po chwili już wszyscy byli w salonie, łącznie z mamą – Zabiję Cię jeżeli się do niej zbliżysz!
- Już nie muszę – podniósł się – Nie jest już z Tobą, więc dam jej spokój.
- Dokonałeś tego co chciałeś. Możesz być dumny.
- Jestem – uśmiechał się.
- Nienawidzę Cię! - wyszarpałem im się i poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem bezradnie na łóżku. Z jednej strony cieszyłem się, że tylko na tym się skończyło i nie wyrządził żadnej krzywdy Rose. Teraz nie liczyło się moje cierpienie, ale bezpieczeństwo Rose. W pewien sposób zasłużyłem sobie na to. Mogłem jej powiedzieć, ale szkoda, że pomyślałem dopiero o tym teraz. Prawda jest taka, że bałem się o tym jej powiedzieć. Mam za swoje. Podszedłem do szafy i z najwyższej półki wyciągnąłem ten pierścionek. Usiadłem z powrotem na łóżku i trzymałem Go w dłoni. Nie chciałem się użalać nad sobą, ale łza sama wydostała się z oka. Janet weszła do pokoju.
- Mogę?
- Tak – otarłem szybko łzę, żeby nie widziała. Usiadła obok i spojrzała się na pierścionek – Chciałem ją poprosić o rękę … czekałem na odpowiedni moment, ale już taki nie nadejdzie.
- Tylko mi nie mów, że się poddasz.
- Oczywiście, że nie, ale to wszystko na marne. Znam ją.
- Mam z nią pogadać?
- Nie! Będzie co ma być.
- Czy zawsze musisz być taki uparty?
- To są nasz sprawy i nie potrzebuje niczyjej pomocy.
- Powiedź, gdy zmienisz zdanie.
- Wiesz, że nie zmienię.
- Wiem – westchnęła i wyszła. Patrzyłem się na ten pierścionek. Po co Go kupiłem? Po co się tak pospieszyłem? Odłożyłem Go na swoje miejsce. Nie miałem co ze sobą zrobić, więc pojechałem do studia. Miałem nadzieję, że nikogo nie będzie, ale się myliłem.
- Cześć mały – powiedział Q.
- Cześć – powiedziałem od niechcenia i usiadłem przy konsoli.
- Co jest?
- Nic.
- Przecież widzę.
- Przyjechałem trochę popracować … mogę?
- No jak chcesz – wyszedł. Chyba się wkurzył, ale nie chciałem znowu o tym mówić. Próbowałem coś pokombinować z melodią do jakiejś piosenki, ale nie wychodziło mi. Quincy wrócił – Co robisz?
- Poprawiam melodię.
- I jak Ci idzie? - puściłem mu – Co to ma być? Coś Ty z tym zrobił? Przecież wcześniej było dużo lepiej. Mam nadzieję, że tamto się nie skasowało – zaczął przeszukiwać – No na szczęście jest. Co się z Tobą dzieje? - oparłem łokcie na kolanach i schowałem twarz w dłoniach.
- Rose myśli, że ją zdradziłem.
- A zrobiłeś to?
- Jak możesz pytać! Oczywiście, że nie …. znasz mnie i wiesz, że nie jestem taki.
- Pytam bo bez powodu by Cie nie podejrzewała.
- Joseph się już o to postarał.
- No tak … nadal chce Tobą kierować. Musisz to przerwać.
- Wiem o tym, ale teraz muszę znaleźć sposób, żeby ją odzyskać.
- Uwierzy Ci … zobaczysz – poklepał mnie po plecach.
- No nie wiem …. mam nadzieję, że nie będziesz zły, ale chcę zrobić sobie wolne na czas aż to wszystko się ułoży. Teraz najważniejsza jest dla mnie Rose.
- Rozumiem, a co z Motown?
- Powiem szczerze, że mój występ .. stoi teraz pod znakiem zapytania. Nie myślę o takich rzeczach. Wiem, że się zgodziłem, ale nie wiedziałem, że stanie się to co się stało.
- Bardzo nam zależy, żebyś wystąpił.
- Wiem, ale sam wiesz, że są rzeczy ważniejsze. Nie mogę się na niczym skupić – pożegnałem się i ruszyłem w drogę powrotną. Chciałem pojechać do Rose, ale mama miała rację. Muszę dać jej czas. Wróciłem do domu i walnąłem się na łóżko. Niechętnie odebrałem dzwoniący telefon – Tak?
- Jesteś w domu?
- Tak, Frank.
- Zaraz będę musimy porozmawiać – rozłączył się. Świetnie i jeszcze jego mi potrzeba. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać bo wiedziałem jakie ma zdanie o Rose i nie podobało mi się to. Po pół godzinie przyjechał.
- Stało się coś?
- Ja powinienem o to zapytać. Klip skończony i czeka na premierę. Kiedy zamierzasz Go wypuścić?
- Nie wiem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Co takiego? Już zapomniałeś na czym polega twoja praca? W studiu też się rzadko pojawiasz, a przypominam, że za cztery lata ma się ukazać nowy album.
- Zacznę nagrywać jak będę w stanie. Tak samo będzie z klipem.
- A dlaczego nie jesteś teraz w stanie? - był jedną z niewielu osób, którym nie chciałem o tym mówić.
- Pokłóciłem się z Rose – nie musiał znać prawdy.
- I co z tego? To tylko kolejna laska – spojrzałem się wściekle na niego.
- Nie życzę sobie, żebyś tak o niej mówił, jasne?
- No przepraszam Cię bardzo, ale co to ma do rzeczy? Pamiętaj kim jesteś. Nie możesz sobie pozwolić na takie zachowanie.
- Mam wrażenie jak to ja bym pracował dla Ciebie, a nie na odwrót. Nie zapominaj się.
- Jako twój menadżer mam pilnować, aby wszystko było jak trzeba.
- Właśnie! Masz pilnować podpisanych kontraktów i planować trasy koncertowe, a nie mieszać się w moje życie prywatne.
- A jednym z kontraktów jest właśnie przyszła płyta.
- Ale mam mnóstwo czasu.
- Co do twojego życia … to już zapomniałeś, że Ty nie masz życia prywatnego? - zabolało mnie to, ale miał rację. Razem z Rose chcieliśmy, to zmienić i jak do tej pory nam się udawało. Nie odpowiedziałem. Podszedłem do okna – Muszę wiedzieć kiedy zamierzasz wrócić do nagrywania i wydania klipu.
- Już Ci powiedziałem, że nie wiem. Mam ważniejsze sprawy.
- Co może być ważniejsze od kariery?
- Miłość!
- Miłość … co za banalne słowo. Pamiętaj, że miłość nie zapłaci za Ciebie rachunków.
- Już dosyć powiedziałeś. Nie zrozumiesz tego …. dopiero, gdy poznałem Rose moje życie nabrało sensu. Miałem kogo kochać i byłem kochany, więc mi nie mów, że kariera jest ważniejsza od miłości. Moje priorytety się zmieniły. Może kiedyś to zrozumiesz. Tobie, tylko pieniądze w głowie, a są rzeczy ważniejsze.
- Mam rozumieć, że nie powiesz mi dokładnie kiedy wrócisz z tej nostalgii?
- Dam Ci znać, ale …. jeżeli nic się nie zmieni albo będzie gorzej, to …. prawdopodobnie … moja kariera dobiegnie końca.
- Chyba sobie żartujesz!
- Czy wyglądam na kogoś komu jest do śmiechu? - byłem strasznie poważny.
- Co Ona z Tobą zrobiła? Człowieku musisz się obudzić.
- Porozmawiamy, gdy poznasz tą jedyną, a tymczasem … zostaw mnie już samego.
- Nie pozwolę Ci zniszczyć tego na co pracowałeś tak długo.
- Nie Ty o tym decydujesz – zaczynałem się już wkurzać.
- Pojadę do niej i ..
- I co?! - podszedłem do niego – Co jej zrobisz?!
- Nic … chcę z nią pogadać.
- Jeżeli do niej pojedziesz, to Cię zwolnię! Czy to jasne?!
- Nie zrobiłbyś tego.
- Przekonaj się – patrzył się na mnie przez chwilę.
- Dobra .. nie pojadę, ale … wrócimy do tej rozmowy – wyszedł. W końcu mogłem pobyć sam, ale chciałem, żeby była tutaj Rose. Wszystko bym oddał, żeby cofnąć czas i powiedzieć jej o wszystkim. Mówiłem poważnie o zakończeniu kariery. Nie widziałem dalszego sensu życia bez niej. A co tu mówić o śpiewaniu. Nie widziałem jak długo tak wytrzymam. Była dla mnie wszystkim i tylko ją chciałem. Jeżeli już nigdy byśmy mieli nie być razem … chyba bym zakończył te cierpienie. Na pewno bym to zrobił i wszystko wskazywało na to, że tak się stanie. Rose będzie miała spokój i może będzie kiedyś szczęśliwa. Tak bardzo chciałem do niej zadzwonić, ale i tak, by nie odebrała. Położyłem się. Musiało minąć sporo czasu, bo mama zaczęła wołać na kolację. Ja zostałem w pokoju i Toya po mnie przyszła.
- Zejdziesz na kolację?
- Nie mam ochoty.
- Musisz jeść.
- Kto tak powiedział? - odwróciłem się w jej stronę – Po co w ogóle jeść, pić, spać, oddychać … żyć? Po co to wszystko?
- Nie mów tak. Rose nie chciałaby, żebyś tak mówił.
- Ale jej tutaj nie ma i nie może mi zabronić – zawsze wybijała mi te czarne myśli z głowy.
- Takie zachowanie nic Ci nie pomoże. Musisz o nią walczyć.
- Myślisz, że nie wiem?
- Więc, dlaczego nic nie robisz w tym kierunku?
- Wam wszystkim łatwo jest tak mówić. Czy Ty byś uwierzyła facetowi, gdyby mówił, że Cię nie zdradził, ale zdjęcie, by wskazywały na noś innego?
- Nie wiem co bym zrobiła, ale nie przekreśliła bym Go.
- Rose jest inna. Za dużo przeszła, żeby od tak mi uwierzyć.
- Ale Cię kocha – porozmawialiśmy jeszcze chwilę i zostałem sam w pokoju. Nie mogłem już dłużej wytrzymać i zadzwoniłem do niej. Myślałem, że nie odbierze, ale odebrała – Nie rozłączaj się .. proszę.
- Po co dzwonisz? - słyszałem po głosie, że płakała.
- Chciałem usłyszeć twój głos i porozmawiać.
- Już Ci powiedziałam, żebyś o mnie zapomniał.
- To niemożliwe … wysłuchaj mnie .. błagam Cię.
- Daj mi spokój.
- Kocham Cię – usłyszałem długie sygnały. Odłożyłem telefon. Co mam zrobić? Otworzyłem szafę. Wisiały w niej rzeczy Rose, które zostawiła, gdyby u mnie nocowała. Może to i mało męskie, ale się rozpłakałem. Już nie mogłem tego dłużej dusić w sobie. Tak bardzo za nią tęskniłem. Po chwili uświadomiłem sobie, że już nigdy może nie być takich chwil jak kiedyś. Mijał dopiero drugi dzień, a ja już wariowałem. Bałem się co będzie za tydzień, miesiąc. Chociaż do miesiąca bym nie dotrwał. Wiedziałem to. Poszedłem do łazienki i przemyłem twarz. Było po 20. Wiedziałem, że i tak nie zasnę, więc postanowiłem się przejechać. Nie miałem celu podróży, ale i tak dojechałem pod dom Rose. Przeraziłem się, gdy zobaczyłem pogotowie. Od razu wysiadłem i tam podszedłem. Zobaczyłem, że wynoszą Rose na noszach – Boże! Kochanie – była nieprzytomna. Pani Baker płakała – Co się stało?
- Nie wiemy … nagle zemdlała – wyjaśnił Pan Baker.
- Jedziemy do szpitala – powiedział sanitariusz.
- Mogę jechać z Wami? - zapytała się mama Rose.
- Ale szybko – wsiadła do karetki.
- Jedziesz? - zapytał mnie.
- Tak – każdy z nas wsiadł do swojego samochodu i ruszyliśmy za karetką. Tak bardzo się bałem. Miałem nadzieję, że to nic takiego. Dosyć szybko dojechaliśmy do szpitala. Wszyscy udaliśmy się za sanitariuszami, którzy wieźli Rose.
- Muszą Państwo tutaj zaczekać – zabrali ją do jakiegoś pomieszczenia, a my zostaliśmy na korytarzu. Mama Rose dziwnie się na mnie patrzyła. Z pretensją w spojrzeniu.
- Zaraz wracam – powiedział ojciec Rose i gdzieś poszedł.
- Wie Pani o wszystkim, prawda?
- Tak i zawiodłam się na Tobie.
- Nie zna Pani prawdy.
- Wierzę swojej córce. Masz szczęście, że Richard o niczym nie wie. Myśli, że się pokłóciliście.
- Ale Rose też nie zna prawdy. Nic mnie nie łączy z tą dziewczyną.
- Prócz łóżka, co?
- Nie! Absolutnie nic nas nie łączy. Nie zdradziłem Rose. Kocham ją.
- To nie mi musisz się tłumaczyć. Ale jestem po stronie swojej córki. Myślałam, że jesteś innym chłopakiem – odeszła kawałek dalej. Usiadłem na krzesełku i schowałem twarz w dłoniach. To była moja wina, że tutaj trafiła. Na pewno się zdenerwowała. Wrócił pan Baker.
- Wiadomo już coś?
- Nie.
- Nie ma co panikować. Na pewno to nic takiego – nie mówił, by tak, gdyby znał prawdę. Zauważyłem, że lekarz idzie w naszą stronę. Podszedłem bliżej.
- Co z Rose?
- Jeszcze nie wiemy co byłą przyczyną utraty przytomności, ale jest trochę odwodniona i wygląda na to, że od pewnego czasu nie jadła.
- Tak, to prawda. Dwa dni nie jadła – nie mogłem w to uwierzyć. Ja też nie mogłem jeść, ale się tym nie przejmowałem.
- Zaczekamy na wyniki badań i dopiero będziemy wiedzieli co dalej robić. Jutro powinna się obudzić. Na razie to wszystko – odszedł. Pani Baker postanowiła, że zostanie w szpitalu. Pan Baker poszedł do sali, w której leżała Rose i po paru minutach wyszedł. Zostaliśmy, tylko we dwoje.
- Mogę do niej iść? - zapytałem.
- Po co?
- Proszę .. muszę ją zobaczyć – zastanawiała się przez chwilę.
- No dobrze. Masz pięć minut – wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Leżała podłączona do kroplówki i urządzenia, które kontrolowało ciśnienie. Nie podszedłem od razu. To ja do tego doprowadziłem. Wolnym krokiem podszedłem do łóżka i na nim usiadłem. Nadal była nieprzytomna, a do moich oczu znowu wezbrały się łzy.
- Skarbie – wziąłem jej dłoń w swoją – Wiem, że nie chcesz mnie widzieć i pewnie teraz kazałabyś mi się wynosić, ale musiałem Cię zobaczyć. Nie słyszysz mnie, ale musisz wiedzieć, że Cię nie zdradziłem. Nie wiem co mam zrobić abyś mi uwierzyła, ale nie poddam się. Będę o Ciebie walczył bo wiem, że też mnie kochasz. Ja Cię nigdy nie przestanę, najdroższa. Wiesz o tym. Tak bardzo Cię kocham – lekko musnąłem jej usta swoimi. Pojedyncza łza, która wydostała się z oka skapnęła na jej policzek. Wytarłem ją kciukiem i pogłaskałem ją po tym policzku – Nie chce być z nikim innym – patrzyłem się przez chwile na nią. Nawet w takiej sytuacji była piękna – Pójdę już. Kocham Cię – pocałowałem ją w czoło i niechętnie wyszedłem. Spojrzałem się na mamę Rose – Dziękuje – chciałem z nią zostać, ale wiedziałem, że by się znowu zdenerwowała na mój widok, a tego wolałem uniknąć. Pojechałem do domu. Było już bardzo późno, ale dziewczyny nie spały. Nawet mama siedziała z nimi.
- Gdzieś Ty był? - zapytała się zdenerwowana mama.
- U Rose …. w szpitalu.
- Co? - Janet się zdziwiła.
- Przejeżdżałem obok jej domu i zobaczyłem karetkę. Okazało się, że zemdlała.
- Ale nic jej nie jest?
- Tego nie wiem. Jutro powinna się obudzić i jeszcze nie wiedzą co było powodem, ale ja wiem …. to przeze mnie. Na pewno się zdenerwowała moim telefonem.
- Nie wygaduj głupstw – powiedziała mama.
- Ja wiem swoje. Tak strasznie się boję, że coś jej jest.
- Nie można tak myśleć.
- Janet? - zagadnąłem.
- Tak?
- Byś pojechała jutro do szpitala i zobaczyła co z Rose? Nie chcę ją denerwować swoją obecnością, a z Tobą zawsze miała dobry kontakt.
- Jasne .. nie musisz mnie o to prosić.
- Dzięki … muszę wiedzieć co z nią. Pójdę już do siebie – wziąłem prysznic. Chociaż nie wiem po co i się położyłem. Też nie wiem po co. Przecież i tak nie zasnę. Zdziwiłem się, gdy usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu. O tej godzinie? - Tak?
- To ja Sally. Wiesz, że Rose leży w szpitalu?
- Tak … byłem u niej.
- Naprawdę? Ja się przed chwilą dowiedziałam.
- Ja akurat jechałem samochodem i zobaczyłem karetkę.
- Mam nadzieję, że nic jej nie jest. Na początku myślałam, że …. że chciała się zabić.
- Nawet o tym nie myśl. Ona nic sobie nie zrobi … nie może.
- Byłam przy niej 8 lat temu i wiem jak się wtedy zachowywała zanim targnęła się na swoje życie.
- Sally … proszę Cię … nie mów o takich rzeczach … nawet nie chcę myśleć co bym wtedy zrobił.
- Tylko i Ty nie miej takich myśli.
- Za późno. Jedziesz jutro do Rose?
- Tak, a Ty?
- Nie … nie chcę jej denerwować i nie mów jej, że dzisiaj u niej byłem.
- Pocałowałeś ją?
- Tak … skąd wiesz?
- Wiedziałam, że nie zmarnujesz okazji – zaśmiała się – To, że do Ciebie zadzwoniłam nie oznacza, że jestem przeciwko Rose, ale wiem co Was łączyło i nie jestem pewna, czy naprawdę to zrobiłeś.

- Nie zrobiłem – chwilkę jeszcze pogadaliśmy. Czułem, że Sally pomimo wszystko mi wierzy i cieszyłem się z tego. Najtrudniejsze zadanie miało dopiero nadejść. Będę o nią walczył, gdy wyjdzie ze szpitala. Teraz musi mieć spokój.

32 komentarze:

  1. Mam nadzieję że wszystko się ułoży. Zapraszam do mnie .

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, w takim momencie?! Rozumiem, że Rose nie chce wysłuchać Michaela, ale i tak szkoda, że tego nie robi. Chciałabym żeby im się ułożyło, żeby było tak jak dawniej. A ten Joseph normalnie... Zabiłabym gdybym mogła. Naprawdę fajny rozdział. Już nie mogę się doczekać na nowy :)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  3. Żeby tylko to nie było nic poważnego... Mike mógłby powiedzieć jej całą sytuacje, a nie tylko mowić ze nic nie zaszło ;/ polajkowalam chyba wszystkie komentarze osób które chciały Michaela na plakacie Bravo i sama napisałam tez żeby w końcu Go dali �� ale jeeejku! Aż mnie oczy bolały od przeczytania tych komentarzy którzy ciagle chcą tego kwiatkowskiego, bibera itp...! Ile można? Xp notka notka cudna i z niecierpliwością czekam na następną ✌️����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tylko, co masz na myśli mówiąc że jej przeszłość wróci w najmniej oczekiwanym momencie? Chyba nie powiesz że Mike zrobi coś takiego Rose? PS. Zapomniałam sie podpisać. Ten komentarz na górze to mój xp. Zuzia

      Usuń
    2. Ja się nie znam, ale coś mi mówi, że ten koleś co ją skrzywdzi wróci. Takie podejrzenia mam. Jak zgadłam to idę robić za wróżkę :3

      Usuń
    3. Oczywiście, że nie. Mike taki nie jest i Irene zgadła ;) Ale nic więcej nie powiem. Sami się przekonacie.

      Usuń
    4. Ooh! Jak mi ulżyło xp nie wiem co bym zrobiła jak by to Mike coś jej zrobił... Ale bedzie akcjaa! Xp Czego ten tydzień jest taki długi, no czegoo? Zuzia

      Usuń
    5. Jeah, idę na wrózkę! xD
      Naprawdę nie mogę się doczekać :D

      Usuń
  4. A ja się cieszę, że Rose go nie wysłuchała. Szkoda mi, że tak cierpią, ale przynajmniej coś się dzieje, jest to napięcie jak się czyta "co dalej, coooo dalej choleraaaa". Rose kiedyś tam na pewno mu wybaczy, a do tego czasu może się zdarzyć duużo. Mnie tam bardziej na chwilę obecną interesuje co żeś wymyśliła z jej chorobą? Co jej jest? Żeby nie było, że weźmie i wybaczy Michaelowi i chwilę później lekarz jej walnie, że ma raka i nie ma szans na wyleczenie, bo wtedy to chyba wpadnę w depresję. Co do Twojego komentarza - chyba go nie znalazłam. Tyle tego, że po godzinie klikania "pokaż więcej" zrobiło mi się niedobrze od tych wszystkich Bieberów, Kwiatkowskich i innych One Direction więc zrezygnowałam z dalszych poszukiwań. Ale dużo Michaela tam widziałam co mnie cieszy bardzo, bardzo. Sama też głosowałam... oczywiście na Biebera! (wiem, mało śmieszny żart)
    No nic, kończę ten mój wywód i czekam na przyszłą sobotę!
    Pozdrawiam
    ~Invincible

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój komentarz dodałam wczoraj i nie jest krótki ;) Musi być bo jak nie ma to znaczy, że kasują.

      Usuń
    2. A jak sie nazywasz normalnie? Bo po tym można znaleźć Twój komentarz i lajknąć ;)). Zuzia

      Usuń
    3. A jak sie nazywasz na fb? Bo po tym można znaleźć Twój komentarz i polajkowć ;)

      Usuń
    4. Nazywam się Wioletta ;) Własnie sprawdziłam i mój kom jest na FB.

      Usuń
    5. Witam imienniczkę :D idę szukać jeszcze raz! :D

      Usuń
    6. Weszłam przez fejsa zwykłego i posortowałam datami.Nie czytam większości, ale chcąc nie chcąc coś mi się tam przeczyta i naprawdę tracę wiarę w ludzi...
      Ale nie ważne. Znalazłam Cię i polubiłam komentarz! :D
      Znalazłam dłuższe :P

      Usuń
  5. Jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Tak strasznie chce wiedzieć co się stanie!
    Oby się pogodzili! ;)

    Jakieś komentarze o Michaelu laikowałam. Nie wiem czy znalazł się wśród nich Twój. I zgadzam się, że fajnie by było znowu zobaczyć MJ na plakacie. A nie ciągle te biebery, one directon i inne. :/

    Billie

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG. Mam nadzieje że nic poważnego Rose nie jest. Niech Mike jakoś jej to wytłumaczy i się nie poddaje!
    Czekam na następną.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  7. ja coś przeczuwam, ze Ty na serio chcesz ją zachorować na raka :/ DLACZEGO nam to robisz??? :(
    wiem, ze to zabrzmi trochę surrealistycznie, ale gdybym była Michaelem w tym opowiadaniu, to w tym momencie u Sally, kiedy rozmawiał z Rose, po prostu bym jej powiedziała, ze Joseph robi tak samo jak w historii z Molly. a Rose nie jest głupia, na pewno by skojarzyła szantaż, zdjecia, no przecież z Molly było to samo! co prawda, cieszę się niesamowicie, ze nie wyjaśniasz wszystkiego tak od razu, bo jest akcja, ale obawiam sie, ze jezeli kolejny tydzień będę musiała sie o nich martwić, to dostanę jakiejś zgagi :P a ogólnie rozdział trzyma w napieciu i jest wciagający, jak zwykle :D
    PANDA

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam i płakałam. Biedna Rose. Ja też chyba bym nie dawała sobie niczego wytłumaczyć. Po prostu znam siebie na tyle, że mogę tak przypuszczać. A na dodatek Rose już raz przeszła przez podobne piekło. Współczuję jej.
    Oczywiście chcę wyrazić swoją nadzieję, że jednak powrócą do siebie. To jest zbyt piękne, by przepadło na zawsze.
    A jeszcze wracając do Twojego wstępu przed opowiadaniem. GADASZ! Jak to przeszłość do niej powróci? Jak? Ten Marlon się zjawi? Mam nadzieję, że nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach. Chcę jeszcze dodać, że u mnie jest już nowa notka. Serdecznie zapraszam.
      Pozdrawiam- Kinga ;)

      Usuń
  9. Na przemian czytałam opowiadanie i szukałam Twojego koma... i nie mogę go znaleźć!
    Serio, ciągle to 1D, JB, i Kwiatkowski?! Jak tak można?! Mało im, chociaż mają te swoje gwiazdki na każdym kroku... Ale i o Michaelu sporo piszą jak tylko doszukam się tego koma (lub stracę cierpliwość) dopiszę własną prośbę o plakat Króla.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezus cała się popłakałam. Moje biurko wygląda tak jak bym wylała na nie całą szklankę wody jak mogłaś mi to zrobić???? A przy okazji :
    I KILL YOU!!!! jak mogłaś w tym momencie skończyć??? Ty myślisz o mojej mamie i Michaelu gdy słyszą z mojego pokoju krzyki typu: Czemu w tym momenci!!?? Pytam się czemu!!??
    Tak wię z niecierpliwością lekko powiedziawszy czekam na olejną notkę.
    Juli:)
    PS. Sorreczki że nie na moim koncie ale nie mogłam się zalogować bo jakiś błąd w serwerze się znalazł.
    Jeszcze raz pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej. Przepraszam, że dopiero teraz. Notka, jak zawsze genialna. Wiem, że piszę Ci się ciężko, kiedy oboje bohaterowie bardzo cierpią i podziwiam Cię za to jeszcze bardziej niż wcześniej. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Martwi mnie bardzo stan Rose...Chciałabym, żeby nie skończyło się to czymś poważnym...Oby było dobrze...Na pewno będzie...
    Pozdram. Martuś.
    PS: Julka podziela moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Z jednej strony wkurza mnie egoizm Rose, a z drugiej ją rozumiem... Mam nadzieję, że nic jej się nie stanie i że w końcu wysłucha, co Mike ma jej do powiedzenia. Bardzo fajnie układasz opowiadanie, jest napięcie, nie ma monotonni :))
    Plakat Michaela w Bravo - bardzo chętnie!!! Na pewno kupię, jeśli się ukaże :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. OMG!Masakra jaks! Blagam zeby Michael i Rose sie juz pogodzili bo umre. Uwielbiam czytac Twoje opowadanie jest takie pelne emocji.czekam na kolejna notke!.
    Ps.w piatek myslalam ze umre ze szczescia przelaczam po kanalach ja patrze a na polsat fiml leci MICHAEL JACKSON THIS IS IT ale niestety zdazylam na koncowke, a potem doslownie oszalalam nastepnego dnia w sobote byla powtorka Michaela This Is It o 16:35 do 18:55 obejrzalam od samego poczadku do konca wpatrywalam sie w ten telewizor...raczej w niego usmiechalam sie i w pewnym momencie chcialo mi sie plakac zawsze jak ogladalam This Is It chce mi sie plakac bo tesknie za Michaelem niemoglam oderwac wzroku od niego moze dla niektorych to glupie ale chociaz nieznalam go osobiscie i juz zapewne niepoznam...to bardzo ale to bardzo mi go brakoje ale potem znow sie usmiecham bo wiem ze tam gdzie jest, jest teraz szczesliwy. Kocham cie Michael i Bardzo mi Ciebie brakoje!
    Pozdrawiam Michaelowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wcale nie jest głupie... ja też tak mam, i to nie tylko przy TII ale też jak słucham niektórych piosenek....Też mam nadzieję że jest W KOŃCU szczęśliwy...Tęsknimy za tobą Michael !!!
      Agusia

      Usuń
    2. TII było w piątek???? I WCZORAJ POWTÓRKA???? nich mnie ktoś zabije ;(
      Panda

      Usuń
  14. Podpisuje sie do słowa mojej siostruni u góry I KILL YOU! błagam niech Rose da mu to wytłumaczyć. Jestem facetem a mój pokój wyglądał jakby tornado przez niego przeszło. Więc błagam cię Jenn nie krzywdź ich małego serduszka( chodzi o Rose i Michaela), a co tego stanu Rose mam nadzieje, że sie poprawi :D. Pisz nam kolejna notke bo teraz nie zasnę. :D
    Mike

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej zapraszam na mojego bloga http://michael-and-i.blogspot.com/ i http://mine-sweet-secret.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Ehh... Jenn... wiesz, że praktycznie przez cały odcinek płakałam? No nie mogłam powstrzymać łez... Wszystko się spsiuło... Wszystko na nie...
    Gdyby Rose dałą dojść do słowa Michaelowi.. Gdyby go wysłuchała.... Szkoda, że nie chce mu wierzyć... :(
    I jeszcze Michael ma jakieś dziwne myśli... Nie może tak myśleć...
    Natomiast wkura mnie Joseph.... Świnia głupia... Jezu... On ma z tego satyswakcję, że wszystko spartolił.... :/ Nie nawidzę go....
    Najgorsze jest to, ż nikt nie chce Michaelowi uwierzyć... Nawet mma Rose... :( Bo niby czemu by miała... :( Ehh... Boże żeby to się ułożyło... Bo ne zniosę myśli, że i Michael sobie coś zrobi.... No i teraz jeszcze Rose jest w szpitalu... :( Ciekawa jestem co się stało? Czy to faktycznie od tego, że dwa dni nie jadła...? Coś mi mówi, że to będzie coś poważniejszego...
    heh... Michael wykorzystał sytuację i... pocałował ją... :P Sptyciula kochany... ;)
    Frank mnie dobija... Też jest takim dupkiem... Nie rozumie, że są sprawy ważne i ważniejsze...
    Kurcze... tak mi smutno... Muszę się ogarnąć... Widzisz nawet nie momentowałam dziś jak to ja potrafię :P Ciesz się :P Dziś postanowiłam napisać coś normalnie :P

    Mam nadzieję, że jednak się pogodzą w jakiś cudowny sposób...

    Pozdrawiam, BAD25

    OdpowiedzUsuń