I mamy kolejną sobotę.
Wiele z Was się dziwi zachowaniem Rose. Może i faktycznie przesadziła bo na tych zdjęciach nic takiego nie ma, ale musicie zrozumieć, że w przeszłości została skrzywdzona przez faceta, którego kochała. Mam nadzieję, że zrozumiecie jej zachowanie. Zdradzę Wam, że jej przeszłość wróci w najmniej oczekiwanym momencie. Ale to wszystko mam na razie uporządkowane w głowie. Więc wszystko przed Wami ;)
Mam do Was małą prośbę. Bravo zapytało się na FB kogo plakat mają dać w następnym numerze. Jeżeli nawet nie kupujecie tej gazety i i tak nie kupicie jak będzie plakat Michaela, to chociaż napiszcie komentarz o tutaj https://m.facebook.com/Twoje.BRAVO/photos/a.258075330882107.62599.255894924433481/691449987544637/?type=1&source=46&ref=m_notif¬if_t=group_activity#_=_
Ja już dodałam swój komentarz. Na pewno zobaczycie, który jest mój bo jest chyba najdłuższy ;)
Ja z wielką chęcią kupię jak dadzą jego plakat. Więc do roboty.
Już nie przynudzam i zapraszam na kolejną notkę no i do komentowania :)
*********************************************************************
Kolejny dzień tortur. Miałam wszystko
gdzieś. Nic mnie nie obchodziło. Przez cały czas leżałam w
łóżku. Myślałam, że już wypłakałam wszystkie łzy, ale One
ciągle wracały. Sally miała rację. Kochałam tego drania i nigdy
nie przestane. Chciałabym cofnąć czas i nigdy Go nie spotkać. Nie
chciałam się zakochiwać bo bałam się cierpienia, ale moje serce
samo zadecydowało. Tak bardzo chciałam się już nie obudzić i nie
czuć tego bólu. Sally co chwilę do mnie przychodziła. Próbowała
mnie namówić, żebym coś zjadła, ale na marne.
- Rose .. tak nie można.
- Daj mi spokój.
- Nie dam Ci spokoju bo widzę co się
dzieje. Znowu popadasz w depresję i nie dopuszczę do tego.
- Nic nie zrobisz.
- Ja nie, ale … psychiatra tak.
- Co? Chcesz, żeby mnie znowu tam
zamknęli?!
- Nigdzie Cię nie zamknął … mam na
myśli rozmowy ze specjalistą.
- Nie!
- Ja nie mogę ciągle Cię pilnować
bo mam pracę, a samą Cię nie zostawię.
- Nie upilnujesz mnie jeżeli będę
chciała się zabić.
- Nie mów tak!
- Nie rozumiesz, że mój cały świat
się zawalił? Gdybym mogła Go wymazać z pamięci i zapomnieć, ale
nie mogę … gdy zamknę oczy .. widzę Go i nasze wszystkie chwile
.. te dobre i jak i złe, ale zawsze razem. To jest straszne uczucie
– mój telefon zaczął dzwonić. Wzięłam Go do ręki. To On
dzwonił. Odrzuciłam połączenie. Nie dawał za wygraną, więc po
trzecim razie, wyłączyłam telefon. Sally dała za wygraną i
wyszła. Nie wiem ile minęło czasu, ale drzwi się ponownie
otworzyły – Sally .. mówiłam, że chcę zostać sama – nie
odpowiedziała. Do moich nozdrzy doleciał zapach męskich perfum.
Tak dobrze mi znanych. Ścisnęłam mocniej oczy – Wyjdź stąd.
- Najpierw mnie wysłuchasz – dopiero
się odezwał.
- Nie … nie chcę znać żadnych
szczegółów … wystarczy mi to co wiem.
- Nic nie wiesz – wstałam i stałam
z nim twarzą w twarz.
- Nie widzisz, że i tak cierpię?
Dlaczego chcesz mnie jeszcze bardziej zranić?
- Nie chcę .. skarbie .. - chciał
podejść.
- Nie mów tak do mnie i się nie
zbliżaj.
- Dobrze, ale wysłuchaj mnie … to
nie było tak jak myślisz.
- Czy Ty naprawdę masz mnie za tak
naiwną? Byłeś u niej 1,5 godziny i nie wmówisz mi, że przez ten
cały czas rozmawialiście bo nie uwierzę! Nawet się nie przebrałeś
… a ja głupia myślałam, że to dla mnie się tak ubrałeś.
- Bo tak było. To wszystko było dla
Ciebie.
- Przestań! Najpierw dotykałeś ją,
a potem mnie … nawet nie wziąłeś prysznicu …. niedobrze mi się
robi, gdy o tym pomyślę … myślałam, że naprawdę jesteś tylko
mój, ale to były, tylko słowa .. okazało się, że nic nie
znaczyły.
- Nie mów tak .. dobrze wiesz, że Cię
kocham i to się nigdy nie zmieni – dał kilka kroków w moją
stronę. Cofnęłam się, ale poczułam ścianę za sobą.
- Nie wiem co do mnie czułeś … ale
osoba, która kocha .. nie zrobi czegoś takiego. Powiedziałam Ci
tamtego wieczoru, że jedyną rzeczą jakiej nie wybaczę jest
zdrada. Zgodziłeś się ze mną i sama nie wiem dlaczego.
- Bo Cię nie zdradziłem … nie mógł
bym – mówił takim cierpiącym głosem, że serce mi pękało, ale
musiałam być twarda.
- Już wiem, dlaczego nie miałeś
ochoty się ze mną kochać i to nie była praca, czy sprawy, które
musiałeś załatwić … chodziło o nią i nie zaprzeczaj.
- Nie zaprzeczę bo masz rację.
Chodziło o tą dziewczynę, ale nie w tym sensie co myślisz.
- Przestań się ośmieszać …
- Błagam daj mi wszystko wyjaśnić.
- To nie ma sensu … jesteś już
wolny .. ja też …. nie ma już nas – pojedyncza łza wydostała
się z oka.
- Nie mów tak – natychmiast znalazł
się przy mnie i przyciągnął do siebie – Nie chce bez Ciebie
żyć, rozumiesz? Kocham Cię ponad życie.
- Nie dotykaj mnie – odepchnęłam Go
z całej siły – Wyjdź i już nigdy nie wracaj. Zapomnij o mnie.
- Wyjdę, ale wrócę. To nie koniec ….
nie poddam się – wyszedł, a ja osunęłam się po ścianie,
płacząc. Po co Sally Go wpuściła? Zobaczyłam ją w drzwiach.
- Jesteś zadowolona?! Chciałaś,
żebym z nim porozmawiała! Dlaczego to zrobiłaś?!
- Bo nie mogę patrzeć jak cierpisz.
- A czy wyglądam jak bym po tym
spotkaniu była szczęśliwsza?! Teraz czuje się jeszcze gorzej!
Wielkie dzięki!
- Myślałam …
- Wyjdź! Wybacz, że jestem dla Ciebie
ciężarem! Zaraz sobie pójdę! - wstałam i ruszyłam w stronę
schodów.
- Gdzie idziesz?
- Wracam do domu! - ubrałam kurtkę,
buty i wyszłam. Szłam do samochodu i płakałam. Chciałam
przestać, ale nie mogłam. Ktoś mnie złapał za ramię i
zatrzymał.
- Jeżeli chcesz wracać, to Cię
odwiozę – powiedziała Sally – Nie powinnaś prowadzić w takim
stanie – objęła mnie ramieniem i zaprowadziła do swojego
samochodu. Przez całą drogę milczałyśmy. Chciałam wysiąść,
gdy byliśmy już pod domem, ale mnie zatrzymała – Pamiętaj, że
jestem po twojej stronie – kiwnęłam głową i poszłam do domu.
No i zaczęły się pytania.
- Kochanie .. co się stało? -
zapytała mama.
- Nic – odpowiedziałam beznamiętnie
i poszłam do siebie. Oczywiście weszła za mną – Nie mogę mieć
chwili spokoju?
- Najpierw powiedz co się stało?
Wczoraj był tutaj Michael i był strasznie zdenerwowany, nic nie
powiedział. Szukał Cię.
- Co mnie to obchodzi.
- Pokłóciliście się?
- Lepiej … rozstaliśmy się.
- Co? Co Ty mówisz? Przecież wczoraj
było wszystko w porządku.
- Ale potem się popsuło, ok?
- Nie ok … powiedz co się stało.
- Daj mi już spokój – rozpłakałam
się – Chce zostać sama.
- Nie tak szybko moja droga. Co się
wydarzyło? Słucham – nie chciałam jej tego mówić, ale miałam
już dość tych pytań.
- Zdradził mnie! Już wiesz, więc
możesz mnie zostawić teraz samą!
- Jesteś pewna?
- Tak – dalej płakałam.
- Przykro mi – przytuliła mnie – Z
czasem wszystko się ułoży.
- Nie prawda … ja Go nadal kocham.
- Wiem, ale przyznał się?
- Nie … mówi, że tego nie zrobił,
ale ja wiem swoje ….. zostawisz mnie samą?
- No dobrze – skierowała się w
stronę drzwi.
- Mamo?
- Tak?
- Nie mów o tym tacie, dobrze?
- Nie musisz mi tego mówić –
uśmiechnęła się i wyszła. Sisi do mnie podeszła. Wzięłam ją
na ręce.
- Co mała? - przypomniał mi się
dzień, w którym ją przyprowadził i te wszystkie śmieszne
sytuacje z jej udziałem. Mimowolnie się uśmiechnęłam. To były
fajne chwile, ale już się skończyły. Straciłam całkowicie
nadzieję, że kiedykolwiek będę jeszcze szczęśliwa. Wiedziałam,
że już się nigdy nie zakocham. On był tym jedynym i nie
potrafiłabym być z innym. Jednak nie mogłam mu wybaczyć tego co
zrobił. Dobrze, że miałam Sisi. Tylko ta mała istotka trzymała
mnie jeszcze przy życiu. Gdyby nie Ona .. pewnie właśnie teraz bym
próbowała odebrać sobie życie. Położyłam się razem z nią do
łóżka i zamknęłam oczy.
Chciałem, żeby mi uwierzyła, ale
nawet nie dała mi dojść do słowa i wszystko wyjaśnić. Wcale jej
się nie dziwiłem. Pewnie ja też bym tak zareagował. Mówiła
straszne rzeczy, których nie chciałem słyszeć. Zrobię wszystko,
żeby mi uwierzyła. Nie potrafię bez niej żyć. Polowałem na tego
drania, ale nie było Go. Jeździłem po mieście dla zabicia czasu i
przemyśleń. Jeżeli przestanę o nią walczyć …. wszystko
przepadnie i nie będzie już odwrotu. Nie dopuszczę do tego.
Pojechałem do domu. W końcu na niego natrafiłem. Siedział jak
zawsze w salonie z drinkiem w dłoni. Podszedłem do niego i
wytrąciłem mu szklankę z ręki. Wkurzył się i wstał.
- Co Ty gnoju wyprawiasz?! - warknął.
Myślał, że się Go przestraszę.
- Zamknij się!
- Co takiego?!
- Powiedziałem zamknij mordę! Wiem,
że to Ty wysłałeś te zdjęcia!
- Masz dowody?
- Nie potrzebuje! Dlaczego to
zrobiłeś?!
- Jak byś nie wiedział – jego
spokój doprowadzał mnie do szału – Zostawiła Cię, dlatego
jesteś taki wściekły?
- Nie twoja sprawa! Ostrzegam Cię
ostatni raz .. daj mi i Rose spokój!
- Bo? Co mi zrobisz?
- Żebyś się nie zdziwił! -
odwróciłem się i chciałem pójść do siebie.
- Ciesz się, że skończyło się
tylko na zdjęciach – zatrzymałem się i odwróciłem – Lepiej
to niż wizyta w kostnicy, a potem na cmentarzu, co? - nie
wytrzymałem i rzuciłem się na niego. Takiego przypływu gniewu
dawno nie czułem i mógłbym zabić. Okładałem Go pięściami, gdy
leżał na podłodze. Ktoś mnie zaczął odciągać.
- Zostaw Go! - to był Randy.
- Puszczaj! - chciałem mu się wyrwać,
ale zaraz pojawił się Tito i razem mnie trzymali. Po chwili już
wszyscy byli w salonie, łącznie z mamą – Zabiję Cię jeżeli
się do niej zbliżysz!
- Już nie muszę – podniósł się –
Nie jest już z Tobą, więc dam jej spokój.
- Dokonałeś tego co chciałeś.
Możesz być dumny.
- Jestem – uśmiechał się.
- Nienawidzę Cię! - wyszarpałem im
się i poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem bezradnie na łóżku.
Z jednej strony cieszyłem się, że tylko na tym się skończyło i
nie wyrządził żadnej krzywdy Rose. Teraz nie liczyło się moje
cierpienie, ale bezpieczeństwo Rose. W pewien sposób zasłużyłem
sobie na to. Mogłem jej powiedzieć, ale szkoda, że pomyślałem
dopiero o tym teraz. Prawda jest taka, że bałem się o tym jej
powiedzieć. Mam za swoje. Podszedłem do szafy i z najwyższej półki
wyciągnąłem ten pierścionek. Usiadłem z powrotem na łóżku i
trzymałem Go w dłoni. Nie chciałem się użalać nad sobą, ale
łza sama wydostała się z oka. Janet weszła do pokoju.
- Mogę?
- Tak – otarłem szybko łzę, żeby
nie widziała. Usiadła obok i spojrzała się na pierścionek –
Chciałem ją poprosić o rękę … czekałem na odpowiedni moment,
ale już taki nie nadejdzie.
- Tylko mi nie mów, że się poddasz.
- Oczywiście, że nie, ale to wszystko
na marne. Znam ją.
- Mam z nią pogadać?
- Nie! Będzie co ma być.
- Czy zawsze musisz być taki uparty?
- To są nasz sprawy i nie potrzebuje
niczyjej pomocy.
- Powiedź, gdy zmienisz zdanie.
- Wiesz, że nie zmienię.
- Wiem – westchnęła i wyszła.
Patrzyłem się na ten pierścionek. Po co Go kupiłem? Po co się
tak pospieszyłem? Odłożyłem Go na swoje miejsce. Nie miałem co
ze sobą zrobić, więc pojechałem do studia. Miałem nadzieję, że
nikogo nie będzie, ale się myliłem.
- Cześć mały – powiedział Q.
- Cześć – powiedziałem od
niechcenia i usiadłem przy konsoli.
- Co jest?
- Nic.
- Przecież widzę.
- Przyjechałem trochę popracować …
mogę?
- No jak chcesz – wyszedł. Chyba się
wkurzył, ale nie chciałem znowu o tym mówić. Próbowałem coś
pokombinować z melodią do jakiejś piosenki, ale nie wychodziło
mi. Quincy wrócił – Co robisz?
- Poprawiam melodię.
- I jak Ci idzie? - puściłem mu –
Co to ma być? Coś Ty z tym zrobił? Przecież wcześniej było dużo
lepiej. Mam nadzieję, że tamto się nie skasowało – zaczął
przeszukiwać – No na szczęście jest. Co się z Tobą dzieje? -
oparłem łokcie na kolanach i schowałem twarz w dłoniach.
- Rose myśli, że ją zdradziłem.
- A zrobiłeś to?
- Jak możesz pytać! Oczywiście, że
nie …. znasz mnie i wiesz, że nie jestem taki.
- Pytam bo bez powodu by Cie nie
podejrzewała.
- Joseph się już o to postarał.
- No tak … nadal chce Tobą kierować.
Musisz to przerwać.
- Wiem o tym, ale teraz muszę znaleźć
sposób, żeby ją odzyskać.
- Uwierzy Ci … zobaczysz – poklepał
mnie po plecach.
- No nie wiem …. mam nadzieję, że
nie będziesz zły, ale chcę zrobić sobie wolne na czas aż to
wszystko się ułoży. Teraz najważniejsza jest dla mnie Rose.
- Rozumiem, a co z Motown?
- Powiem szczerze, że mój występ ..
stoi teraz pod znakiem zapytania. Nie myślę o takich rzeczach.
Wiem, że się zgodziłem, ale nie wiedziałem, że stanie się to co
się stało.
- Bardzo nam zależy, żebyś wystąpił.
- Wiem, ale sam wiesz, że są rzeczy
ważniejsze. Nie mogę się na niczym skupić – pożegnałem się i
ruszyłem w drogę powrotną. Chciałem pojechać do Rose, ale mama
miała rację. Muszę dać jej czas. Wróciłem do domu i walnąłem
się na łóżko. Niechętnie odebrałem dzwoniący telefon – Tak?
- Jesteś w domu?
- Tak, Frank.
- Zaraz będę musimy porozmawiać –
rozłączył się. Świetnie i jeszcze jego mi potrzeba. Nie miałem
ochoty z nim rozmawiać bo wiedziałem jakie ma zdanie o Rose i nie
podobało mi się to. Po pół godzinie przyjechał.
- Stało się coś?
- Ja powinienem o to zapytać. Klip
skończony i czeka na premierę. Kiedy zamierzasz Go wypuścić?
- Nie wiem – odpowiedziałem zgodnie
z prawdą.
- Co takiego? Już zapomniałeś na
czym polega twoja praca? W studiu też się rzadko pojawiasz, a
przypominam, że za cztery lata ma się ukazać nowy album.
- Zacznę nagrywać jak będę w
stanie. Tak samo będzie z klipem.
- A dlaczego nie jesteś teraz w
stanie? - był jedną z niewielu osób, którym nie chciałem o tym
mówić.
- Pokłóciłem się z Rose – nie
musiał znać prawdy.
- I co z tego? To tylko kolejna laska –
spojrzałem się wściekle na niego.
- Nie życzę sobie, żebyś tak o niej
mówił, jasne?
- No przepraszam Cię bardzo, ale co to
ma do rzeczy? Pamiętaj kim jesteś. Nie możesz sobie pozwolić na
takie zachowanie.
- Mam wrażenie jak to ja bym pracował
dla Ciebie, a nie na odwrót. Nie zapominaj się.
- Jako twój menadżer mam pilnować,
aby wszystko było jak trzeba.
- Właśnie! Masz pilnować podpisanych
kontraktów i planować trasy koncertowe, a nie mieszać się w moje
życie prywatne.
- A jednym z kontraktów jest właśnie
przyszła płyta.
- Ale mam mnóstwo czasu.
- Co do twojego życia … to już
zapomniałeś, że Ty nie masz życia prywatnego? - zabolało mnie
to, ale miał rację. Razem z Rose chcieliśmy, to zmienić i jak do
tej pory nam się udawało. Nie odpowiedziałem. Podszedłem do okna
– Muszę wiedzieć kiedy zamierzasz wrócić do nagrywania i
wydania klipu.
- Już Ci powiedziałem, że nie wiem.
Mam ważniejsze sprawy.
- Co może być ważniejsze od kariery?
- Miłość!
- Miłość … co za banalne słowo.
Pamiętaj, że miłość nie zapłaci za Ciebie rachunków.
- Już dosyć powiedziałeś. Nie
zrozumiesz tego …. dopiero, gdy poznałem Rose moje życie nabrało
sensu. Miałem kogo kochać i byłem kochany, więc mi nie mów, że
kariera jest ważniejsza od miłości. Moje priorytety się zmieniły.
Może kiedyś to zrozumiesz. Tobie, tylko pieniądze w głowie, a są
rzeczy ważniejsze.
- Mam rozumieć, że nie powiesz mi
dokładnie kiedy wrócisz z tej nostalgii?
- Dam Ci znać, ale …. jeżeli nic
się nie zmieni albo będzie gorzej, to …. prawdopodobnie … moja
kariera dobiegnie końca.
- Chyba sobie żartujesz!
- Czy wyglądam na kogoś komu jest do
śmiechu? - byłem strasznie poważny.
- Co Ona z Tobą zrobiła? Człowieku
musisz się obudzić.
- Porozmawiamy, gdy poznasz tą jedyną,
a tymczasem … zostaw mnie już samego.
- Nie pozwolę Ci zniszczyć tego na co
pracowałeś tak długo.
- Nie Ty o tym decydujesz –
zaczynałem się już wkurzać.
- Pojadę do niej i ..
- I co?! - podszedłem do niego – Co
jej zrobisz?!
- Nic … chcę z nią pogadać.
- Jeżeli do niej pojedziesz, to Cię
zwolnię! Czy to jasne?!
- Nie zrobiłbyś tego.
- Przekonaj się – patrzył się na
mnie przez chwilę.
- Dobra .. nie pojadę, ale … wrócimy
do tej rozmowy – wyszedł. W końcu mogłem pobyć sam, ale
chciałem, żeby była tutaj Rose. Wszystko bym oddał, żeby cofnąć
czas i powiedzieć jej o wszystkim. Mówiłem poważnie o zakończeniu
kariery. Nie widziałem dalszego sensu życia bez niej. A co tu mówić
o śpiewaniu. Nie widziałem jak długo tak wytrzymam. Była dla mnie
wszystkim i tylko ją chciałem. Jeżeli już nigdy byśmy mieli nie
być razem … chyba bym zakończył te cierpienie. Na pewno bym to
zrobił i wszystko wskazywało na to, że tak się stanie. Rose
będzie miała spokój i może będzie kiedyś szczęśliwa. Tak
bardzo chciałem do niej zadzwonić, ale i tak, by nie odebrała.
Położyłem się. Musiało minąć sporo czasu, bo mama zaczęła
wołać na kolację. Ja zostałem w pokoju i Toya po mnie przyszła.
- Zejdziesz na kolację?
- Nie mam ochoty.
- Musisz jeść.
- Kto tak powiedział? - odwróciłem
się w jej stronę – Po co w ogóle jeść, pić, spać, oddychać
… żyć? Po co to wszystko?
- Nie mów tak. Rose nie chciałaby,
żebyś tak mówił.
- Ale jej tutaj nie ma i nie może mi
zabronić – zawsze wybijała mi te czarne myśli z głowy.
- Takie zachowanie nic Ci nie pomoże.
Musisz o nią walczyć.
- Myślisz, że nie wiem?
- Więc, dlaczego nic nie robisz w tym
kierunku?
- Wam wszystkim łatwo jest tak mówić.
Czy Ty byś uwierzyła facetowi, gdyby mówił, że Cię nie
zdradził, ale zdjęcie, by wskazywały na noś innego?
- Nie wiem co bym zrobiła, ale nie
przekreśliła bym Go.
- Rose jest inna. Za dużo przeszła,
żeby od tak mi uwierzyć.
- Ale Cię kocha – porozmawialiśmy
jeszcze chwilę i zostałem sam w pokoju. Nie mogłem już dłużej
wytrzymać i zadzwoniłem do niej. Myślałem, że nie odbierze, ale
odebrała – Nie rozłączaj się .. proszę.
- Po co dzwonisz? - słyszałem po
głosie, że płakała.
- Chciałem usłyszeć twój głos i
porozmawiać.
- Już Ci powiedziałam, żebyś o mnie
zapomniał.
- To niemożliwe … wysłuchaj mnie ..
błagam Cię.
- Daj mi spokój.
- Kocham Cię – usłyszałem długie
sygnały. Odłożyłem telefon. Co mam zrobić? Otworzyłem szafę.
Wisiały w niej rzeczy Rose, które zostawiła, gdyby u mnie
nocowała. Może to i mało męskie, ale się rozpłakałem. Już nie
mogłem tego dłużej dusić w sobie. Tak bardzo za nią tęskniłem.
Po chwili uświadomiłem sobie, że już nigdy może nie być takich
chwil jak kiedyś. Mijał dopiero drugi dzień, a ja już wariowałem.
Bałem się co będzie za tydzień, miesiąc. Chociaż do miesiąca
bym nie dotrwał. Wiedziałem to. Poszedłem do łazienki i przemyłem
twarz. Było po 20. Wiedziałem, że i tak nie zasnę, więc
postanowiłem się przejechać. Nie miałem celu podróży, ale i tak
dojechałem pod dom Rose. Przeraziłem się, gdy zobaczyłem
pogotowie. Od razu wysiadłem i tam podszedłem. Zobaczyłem, że
wynoszą Rose na noszach – Boże! Kochanie – była nieprzytomna.
Pani Baker płakała – Co się stało?
- Nie wiemy … nagle zemdlała –
wyjaśnił Pan Baker.
- Jedziemy do szpitala – powiedział
sanitariusz.
- Mogę jechać z Wami? - zapytała się
mama Rose.
- Ale szybko – wsiadła do karetki.
- Jedziesz? - zapytał mnie.
- Tak – każdy z nas wsiadł do
swojego samochodu i ruszyliśmy za karetką. Tak bardzo się bałem.
Miałem nadzieję, że to nic takiego. Dosyć szybko dojechaliśmy do
szpitala. Wszyscy udaliśmy się za sanitariuszami, którzy wieźli
Rose.
- Muszą Państwo tutaj zaczekać –
zabrali ją do jakiegoś pomieszczenia, a my zostaliśmy na
korytarzu. Mama Rose dziwnie się na mnie patrzyła. Z pretensją w
spojrzeniu.
- Zaraz wracam – powiedział ojciec
Rose i gdzieś poszedł.
- Wie Pani o wszystkim, prawda?
- Tak i zawiodłam się na Tobie.
- Nie zna Pani prawdy.
- Wierzę swojej córce. Masz
szczęście, że Richard o niczym nie wie. Myśli, że się
pokłóciliście.
- Ale Rose też nie zna prawdy. Nic
mnie nie łączy z tą dziewczyną.
- Prócz łóżka, co?
- Nie! Absolutnie nic nas nie łączy.
Nie zdradziłem Rose. Kocham ją.
- To nie mi musisz się tłumaczyć.
Ale jestem po stronie swojej córki. Myślałam, że jesteś innym
chłopakiem – odeszła kawałek dalej. Usiadłem na krzesełku i
schowałem twarz w dłoniach. To była moja wina, że tutaj trafiła.
Na pewno się zdenerwowała. Wrócił pan Baker.
- Wiadomo już coś?
- Nie.
- Nie ma co panikować. Na pewno to nic
takiego – nie mówił, by tak, gdyby znał prawdę. Zauważyłem,
że lekarz idzie w naszą stronę. Podszedłem bliżej.
- Co z Rose?
- Jeszcze nie wiemy co byłą przyczyną
utraty przytomności, ale jest trochę odwodniona i wygląda na to,
że od pewnego czasu nie jadła.
- Tak, to prawda. Dwa dni nie jadła –
nie mogłem w to uwierzyć. Ja też nie mogłem jeść, ale się tym
nie przejmowałem.
- Zaczekamy na wyniki badań i dopiero
będziemy wiedzieli co dalej robić. Jutro powinna się obudzić. Na
razie to wszystko – odszedł. Pani Baker postanowiła, że zostanie
w szpitalu. Pan Baker poszedł do sali, w której leżała Rose i po
paru minutach wyszedł. Zostaliśmy, tylko we dwoje.
- Mogę do niej iść? - zapytałem.
- Po co?
- Proszę .. muszę ją zobaczyć –
zastanawiała się przez chwilę.
- No dobrze. Masz pięć minut –
wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Leżała
podłączona do kroplówki i urządzenia, które kontrolowało
ciśnienie. Nie podszedłem od razu. To ja do tego doprowadziłem.
Wolnym krokiem podszedłem do łóżka i na nim usiadłem. Nadal była
nieprzytomna, a do moich oczu znowu wezbrały się łzy.
- Skarbie – wziąłem jej dłoń w
swoją – Wiem, że nie chcesz mnie widzieć i pewnie teraz
kazałabyś mi się wynosić, ale musiałem Cię zobaczyć. Nie
słyszysz mnie, ale musisz wiedzieć, że Cię nie zdradziłem. Nie
wiem co mam zrobić abyś mi uwierzyła, ale nie poddam się. Będę
o Ciebie walczył bo wiem, że też mnie kochasz. Ja Cię nigdy nie
przestanę, najdroższa. Wiesz o tym. Tak bardzo Cię kocham –
lekko musnąłem jej usta swoimi. Pojedyncza łza, która wydostała
się z oka skapnęła na jej policzek. Wytarłem ją kciukiem i
pogłaskałem ją po tym policzku – Nie chce być z nikim innym –
patrzyłem się przez chwile na nią. Nawet w takiej sytuacji była
piękna – Pójdę już. Kocham Cię – pocałowałem ją w czoło
i niechętnie wyszedłem. Spojrzałem się na mamę Rose – Dziękuje
– chciałem z nią zostać, ale wiedziałem, że by się znowu
zdenerwowała na mój widok, a tego wolałem uniknąć. Pojechałem
do domu. Było już bardzo późno, ale dziewczyny nie spały. Nawet
mama siedziała z nimi.
- Gdzieś Ty był? - zapytała się
zdenerwowana mama.
- U Rose …. w szpitalu.
- Co? - Janet się zdziwiła.
- Przejeżdżałem obok jej domu i
zobaczyłem karetkę. Okazało się, że zemdlała.
- Ale nic jej nie jest?
- Tego nie wiem. Jutro powinna się
obudzić i jeszcze nie wiedzą co było powodem, ale ja wiem …. to
przeze mnie. Na pewno się zdenerwowała moim telefonem.
- Nie wygaduj głupstw – powiedziała
mama.
- Ja wiem swoje. Tak strasznie się
boję, że coś jej jest.
- Nie można tak myśleć.
- Janet? - zagadnąłem.
- Tak?
- Byś pojechała jutro do szpitala i
zobaczyła co z Rose? Nie chcę ją denerwować swoją obecnością,
a z Tobą zawsze miała dobry kontakt.
- Jasne .. nie musisz mnie o to prosić.
- Dzięki … muszę wiedzieć co z
nią. Pójdę już do siebie – wziąłem prysznic. Chociaż nie
wiem po co i się położyłem. Też nie wiem po co. Przecież i tak
nie zasnę. Zdziwiłem się, gdy usłyszałem dźwięk dzwoniącego
telefonu. O tej godzinie? - Tak?
- To ja Sally. Wiesz, że Rose leży w
szpitalu?
- Tak … byłem u niej.
- Naprawdę? Ja się przed chwilą
dowiedziałam.
- Ja akurat jechałem samochodem i
zobaczyłem karetkę.
- Mam nadzieję, że nic jej nie jest.
Na początku myślałam, że …. że chciała się zabić.
- Nawet o tym nie myśl. Ona nic sobie
nie zrobi … nie może.
- Byłam przy niej 8 lat temu i wiem
jak się wtedy zachowywała zanim targnęła się na swoje życie.
- Sally … proszę Cię … nie mów o
takich rzeczach … nawet nie chcę myśleć co bym wtedy zrobił.
- Tylko i Ty nie miej takich myśli.
- Za późno. Jedziesz jutro do Rose?
- Tak, a Ty?
- Nie … nie chcę jej denerwować i
nie mów jej, że dzisiaj u niej byłem.
- Pocałowałeś ją?
- Tak … skąd wiesz?
- Wiedziałam, że nie zmarnujesz
okazji – zaśmiała się – To, że do Ciebie zadzwoniłam nie
oznacza, że jestem przeciwko Rose, ale wiem co Was łączyło i nie
jestem pewna, czy naprawdę to zrobiłeś.
- Nie zrobiłem – chwilkę jeszcze
pogadaliśmy. Czułem, że Sally pomimo wszystko mi wierzy i
cieszyłem się z tego. Najtrudniejsze zadanie miało dopiero
nadejść. Będę o nią walczył, gdy wyjdzie ze szpitala. Teraz
musi mieć spokój.
Mam nadzieję że wszystko się ułoży. Zapraszam do mnie .
OdpowiedzUsuńNie no, w takim momencie?! Rozumiem, że Rose nie chce wysłuchać Michaela, ale i tak szkoda, że tego nie robi. Chciałabym żeby im się ułożyło, żeby było tak jak dawniej. A ten Joseph normalnie... Zabiłabym gdybym mogła. Naprawdę fajny rozdział. Już nie mogę się doczekać na nowy :)
OdpowiedzUsuńMagda
Żeby tylko to nie było nic poważnego... Mike mógłby powiedzieć jej całą sytuacje, a nie tylko mowić ze nic nie zaszło ;/ polajkowalam chyba wszystkie komentarze osób które chciały Michaela na plakacie Bravo i sama napisałam tez żeby w końcu Go dali �� ale jeeejku! Aż mnie oczy bolały od przeczytania tych komentarzy którzy ciagle chcą tego kwiatkowskiego, bibera itp...! Ile można? Xp notka notka cudna i z niecierpliwością czekam na następną ✌️����
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko, co masz na myśli mówiąc że jej przeszłość wróci w najmniej oczekiwanym momencie? Chyba nie powiesz że Mike zrobi coś takiego Rose? PS. Zapomniałam sie podpisać. Ten komentarz na górze to mój xp. Zuzia
UsuńJa się nie znam, ale coś mi mówi, że ten koleś co ją skrzywdzi wróci. Takie podejrzenia mam. Jak zgadłam to idę robić za wróżkę :3
UsuńOczywiście, że nie. Mike taki nie jest i Irene zgadła ;) Ale nic więcej nie powiem. Sami się przekonacie.
UsuńOoh! Jak mi ulżyło xp nie wiem co bym zrobiła jak by to Mike coś jej zrobił... Ale bedzie akcjaa! Xp Czego ten tydzień jest taki długi, no czegoo? Zuzia
UsuńJeah, idę na wrózkę! xD
UsuńNaprawdę nie mogę się doczekać :D
A ja się cieszę, że Rose go nie wysłuchała. Szkoda mi, że tak cierpią, ale przynajmniej coś się dzieje, jest to napięcie jak się czyta "co dalej, coooo dalej choleraaaa". Rose kiedyś tam na pewno mu wybaczy, a do tego czasu może się zdarzyć duużo. Mnie tam bardziej na chwilę obecną interesuje co żeś wymyśliła z jej chorobą? Co jej jest? Żeby nie było, że weźmie i wybaczy Michaelowi i chwilę później lekarz jej walnie, że ma raka i nie ma szans na wyleczenie, bo wtedy to chyba wpadnę w depresję. Co do Twojego komentarza - chyba go nie znalazłam. Tyle tego, że po godzinie klikania "pokaż więcej" zrobiło mi się niedobrze od tych wszystkich Bieberów, Kwiatkowskich i innych One Direction więc zrezygnowałam z dalszych poszukiwań. Ale dużo Michaela tam widziałam co mnie cieszy bardzo, bardzo. Sama też głosowałam... oczywiście na Biebera! (wiem, mało śmieszny żart)
OdpowiedzUsuńNo nic, kończę ten mój wywód i czekam na przyszłą sobotę!
Pozdrawiam
~Invincible
Mój komentarz dodałam wczoraj i nie jest krótki ;) Musi być bo jak nie ma to znaczy, że kasują.
UsuńA jak sie nazywasz normalnie? Bo po tym można znaleźć Twój komentarz i lajknąć ;)). Zuzia
UsuńA jak sie nazywasz na fb? Bo po tym można znaleźć Twój komentarz i polajkowć ;)
UsuńNazywam się Wioletta ;) Własnie sprawdziłam i mój kom jest na FB.
UsuńWitam imienniczkę :D idę szukać jeszcze raz! :D
UsuńWeszłam przez fejsa zwykłego i posortowałam datami.Nie czytam większości, ale chcąc nie chcąc coś mi się tam przeczyta i naprawdę tracę wiarę w ludzi...
UsuńAle nie ważne. Znalazłam Cię i polubiłam komentarz! :D
Znalazłam dłuższe :P
Jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Tak strasznie chce wiedzieć co się stanie!
OdpowiedzUsuńOby się pogodzili! ;)
Jakieś komentarze o Michaelu laikowałam. Nie wiem czy znalazł się wśród nich Twój. I zgadzam się, że fajnie by było znowu zobaczyć MJ na plakacie. A nie ciągle te biebery, one directon i inne. :/
Billie
OMG. Mam nadzieje że nic poważnego Rose nie jest. Niech Mike jakoś jej to wytłumaczy i się nie poddaje!
OdpowiedzUsuńCzekam na następną.
Jacksonka xD
ja coś przeczuwam, ze Ty na serio chcesz ją zachorować na raka :/ DLACZEGO nam to robisz??? :(
OdpowiedzUsuńwiem, ze to zabrzmi trochę surrealistycznie, ale gdybym była Michaelem w tym opowiadaniu, to w tym momencie u Sally, kiedy rozmawiał z Rose, po prostu bym jej powiedziała, ze Joseph robi tak samo jak w historii z Molly. a Rose nie jest głupia, na pewno by skojarzyła szantaż, zdjecia, no przecież z Molly było to samo! co prawda, cieszę się niesamowicie, ze nie wyjaśniasz wszystkiego tak od razu, bo jest akcja, ale obawiam sie, ze jezeli kolejny tydzień będę musiała sie o nich martwić, to dostanę jakiejś zgagi :P a ogólnie rozdział trzyma w napieciu i jest wciagający, jak zwykle :D
PANDA
Czytałam i płakałam. Biedna Rose. Ja też chyba bym nie dawała sobie niczego wytłumaczyć. Po prostu znam siebie na tyle, że mogę tak przypuszczać. A na dodatek Rose już raz przeszła przez podobne piekło. Współczuję jej.
OdpowiedzUsuńOczywiście chcę wyrazić swoją nadzieję, że jednak powrócą do siebie. To jest zbyt piękne, by przepadło na zawsze.
A jeszcze wracając do Twojego wstępu przed opowiadaniem. GADASZ! Jak to przeszłość do niej powróci? Jak? Ten Marlon się zjawi? Mam nadzieję, że nie.
Ach. Chcę jeszcze dodać, że u mnie jest już nowa notka. Serdecznie zapraszam.
UsuńPozdrawiam- Kinga ;)
Na przemian czytałam opowiadanie i szukałam Twojego koma... i nie mogę go znaleźć!
OdpowiedzUsuńSerio, ciągle to 1D, JB, i Kwiatkowski?! Jak tak można?! Mało im, chociaż mają te swoje gwiazdki na każdym kroku... Ale i o Michaelu sporo piszą jak tylko doszukam się tego koma (lub stracę cierpliwość) dopiszę własną prośbę o plakat Króla.
A no tak, podpis
UsuńEvelin
Jezus cała się popłakałam. Moje biurko wygląda tak jak bym wylała na nie całą szklankę wody jak mogłaś mi to zrobić???? A przy okazji :
OdpowiedzUsuńI KILL YOU!!!! jak mogłaś w tym momencie skończyć??? Ty myślisz o mojej mamie i Michaelu gdy słyszą z mojego pokoju krzyki typu: Czemu w tym momenci!!?? Pytam się czemu!!??
Tak wię z niecierpliwością lekko powiedziawszy czekam na olejną notkę.
Juli:)
PS. Sorreczki że nie na moim koncie ale nie mogłam się zalogować bo jakiś błąd w serwerze się znalazł.
Jeszcze raz pozdrawiam.
Hej. Przepraszam, że dopiero teraz. Notka, jak zawsze genialna. Wiem, że piszę Ci się ciężko, kiedy oboje bohaterowie bardzo cierpią i podziwiam Cię za to jeszcze bardziej niż wcześniej. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Martwi mnie bardzo stan Rose...Chciałabym, żeby nie skończyło się to czymś poważnym...Oby było dobrze...Na pewno będzie...
OdpowiedzUsuńPozdram. Martuś.
PS: Julka podziela moje zdanie.
Z jednej strony wkurza mnie egoizm Rose, a z drugiej ją rozumiem... Mam nadzieję, że nic jej się nie stanie i że w końcu wysłucha, co Mike ma jej do powiedzenia. Bardzo fajnie układasz opowiadanie, jest napięcie, nie ma monotonni :))
OdpowiedzUsuńPlakat Michaela w Bravo - bardzo chętnie!!! Na pewno kupię, jeśli się ukaże :D
Pozdrawiam!
OMG!Masakra jaks! Blagam zeby Michael i Rose sie juz pogodzili bo umre. Uwielbiam czytac Twoje opowadanie jest takie pelne emocji.czekam na kolejna notke!.
OdpowiedzUsuńPs.w piatek myslalam ze umre ze szczescia przelaczam po kanalach ja patrze a na polsat fiml leci MICHAEL JACKSON THIS IS IT ale niestety zdazylam na koncowke, a potem doslownie oszalalam nastepnego dnia w sobote byla powtorka Michaela This Is It o 16:35 do 18:55 obejrzalam od samego poczadku do konca wpatrywalam sie w ten telewizor...raczej w niego usmiechalam sie i w pewnym momencie chcialo mi sie plakac zawsze jak ogladalam This Is It chce mi sie plakac bo tesknie za Michaelem niemoglam oderwac wzroku od niego moze dla niektorych to glupie ale chociaz nieznalam go osobiscie i juz zapewne niepoznam...to bardzo ale to bardzo mi go brakoje ale potem znow sie usmiecham bo wiem ze tam gdzie jest, jest teraz szczesliwy. Kocham cie Michael i Bardzo mi Ciebie brakoje!
Pozdrawiam Michaelowa :)
To wcale nie jest głupie... ja też tak mam, i to nie tylko przy TII ale też jak słucham niektórych piosenek....Też mam nadzieję że jest W KOŃCU szczęśliwy...Tęsknimy za tobą Michael !!!
UsuńAgusia
TII było w piątek???? I WCZORAJ POWTÓRKA???? nich mnie ktoś zabije ;(
UsuńPanda
U mnie nn :D
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Podpisuje sie do słowa mojej siostruni u góry I KILL YOU! błagam niech Rose da mu to wytłumaczyć. Jestem facetem a mój pokój wyglądał jakby tornado przez niego przeszło. Więc błagam cię Jenn nie krzywdź ich małego serduszka( chodzi o Rose i Michaela), a co tego stanu Rose mam nadzieje, że sie poprawi :D. Pisz nam kolejna notke bo teraz nie zasnę. :D
OdpowiedzUsuńMike
Hej zapraszam na mojego bloga http://michael-and-i.blogspot.com/ i http://mine-sweet-secret.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńEhh... Jenn... wiesz, że praktycznie przez cały odcinek płakałam? No nie mogłam powstrzymać łez... Wszystko się spsiuło... Wszystko na nie...
OdpowiedzUsuńGdyby Rose dałą dojść do słowa Michaelowi.. Gdyby go wysłuchała.... Szkoda, że nie chce mu wierzyć... :(
I jeszcze Michael ma jakieś dziwne myśli... Nie może tak myśleć...
Natomiast wkura mnie Joseph.... Świnia głupia... Jezu... On ma z tego satyswakcję, że wszystko spartolił.... :/ Nie nawidzę go....
Najgorsze jest to, ż nikt nie chce Michaelowi uwierzyć... Nawet mma Rose... :( Bo niby czemu by miała... :( Ehh... Boże żeby to się ułożyło... Bo ne zniosę myśli, że i Michael sobie coś zrobi.... No i teraz jeszcze Rose jest w szpitalu... :( Ciekawa jestem co się stało? Czy to faktycznie od tego, że dwa dni nie jadła...? Coś mi mówi, że to będzie coś poważniejszego...
heh... Michael wykorzystał sytuację i... pocałował ją... :P Sptyciula kochany... ;)
Frank mnie dobija... Też jest takim dupkiem... Nie rozumie, że są sprawy ważne i ważniejsze...
Kurcze... tak mi smutno... Muszę się ogarnąć... Widzisz nawet nie momentowałam dziś jak to ja potrafię :P Ciesz się :P Dziś postanowiłam napisać coś normalnie :P
Mam nadzieję, że jednak się pogodzą w jakiś cudowny sposób...
Pozdrawiam, BAD25