sobota, 22 marca 2014

Bad Girl 45 Part 2

Witajcie!
Widzę, że Rose nieźle zalazła Wam za skórę i naprawdę się nie dziwę. Bo chociaż to jest moje opowiadanie i je piszę, to i tak mnie denerwuje zachowanie Rose. Widzicie, że Sally odgrywa tutaj ważną role. Próbuje przemówić Rose do rozsądku. Niektórzy z Was pisali w komentarzach, że Mike nie powinien być już z Rose, ale to jest opowiadanie o Rose i Michaelu, a nie o Michaelu i jakiś tam dziewczynach. Nie zacznę pisać o jego nowym związku, czy coś. Po prostu nie lubię pisać takiego czegoś. Nawet nie lubię czytać o czymś takim, że główna bohaterka, czy tam Mike wdają się w romans z kimś tam i bla bla bla. Dla mnie to jest bez sensu, a zwłaszcza, gdy bohaterka ma gdzieś Michaela i jest z jakimś innym palantem. Dla mnie to oznacza zmianę tytułu bloga i zmianę tła. Jeżeli takowe się znajduje z Michaelem. Jeżeli chcę się dać jakąś akcję w opowiadanie, to jest mnóstwo innych tematów niż romans. Wybaczcie za tą paplaninę, ale musiałam napisać co sądzę. Poza tym nie jestem w najlepszym humorze bo jestem w podobnej sytuacji jak Mike. Chociaż to nie jest moja druga połówka, ale jest tak samo uparty jak Rose. Nic do niego nie dociera. Żadne moje słowo i postanowiłam odpuścić bo ileż można się tłumaczyć i wgl. Dobra już Was nie zanudzam i zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że rozwój wydarzeń Was nie zawiedzie ;)

P.S. Chyba znowu bierze mnie jakieś choróbsko. Boli mnie gardło i głowa :( Ale nie martwcie się. Za tydzień i tak będzie kolejna część. Bez względu na moje samopoczucie. 

*****************************************************************

- Janet! - potrząsnęłam nią. Już nie mogłam wytrzymać tego czekania aż coś powie. Łzy jej w tym przeszkadzały – Powiedz co się stało! - spojrzała się na mnie.
- Chciał się zabić.
- Co? - zimny dreszcz przeszył całe moje ciało.
- Dobrze, że Randy został w domu.
- Ale .. On ….
- Randy wszedł w ostatniej chwili. Chciał połknąć tabletki i popić alkoholem.
- Czyli …
- Żyje … na szczęście – rozpłakała się. Przytuliłam ją. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.
- Co z nim?
- Nie chciał się uspokoić i Randy musiał Go uderzyć. Teraz śpi pijany.
- Jezu.
- Co teraz zrobisz? - zapytała.
- A co mam zrobić? - wyciągnęła jakąś kartkę z kieszeni.
- Napisał listy pożegnalne … do Ciebie także …. pewnie myślisz, że jestem jego siostrą, dlatego za nim obstaje, ale więzy krwi nie mają tutaj nic do rzeczy … przeczytałam ten list … mam nadzieję, że w końcu mu uwierzysz, że Cie nie zdradził … opowiadał Ci o Molly?
- Tak.
- Więc wiesz jak było i tym razem … z tą różnicą, że Cie nie zdradził – wręczyła mi list – Wiem, że Go kochasz … dlatego zrób coś … proszę Cię. Tak nie zachowuję się osoba, która zdradziła – wyszła. Stałam w tym samym miejscu i gapiłam się na ten list. Mama stała ciągle przy mnie.
- Rose … - pobiegłam do siebie. Dopiero teraz wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Mogłam Go na zawsze stracić. I to przeze mnie. Gdybym mu nie powiedziała, że Go nie kocham … nie próbował, by się zabić. Znowu Go zraniłam. Tak samo jak wcześniej zanim byliśmy razem. Co jest ze mną nie tak? Nie potrafiłam przeczytać tego co napisał. Musiałam się trochę uspokoić. Powoli otworzyłam kopertę i wyciągnęłam z niej list.

'' Wiem, że nie chcesz mnie już znać i nie wiem po co w ogóle piszę ten list. Gdy to czytasz … mnie już nie ma. Zrobiłem to dla Ciebie, żebyś była wolna. Bo ja nie potrafiłem bez Ciebie żyć. Byłem jak ten kwiat bez wody, który usycha. Gdy po raz pierwszy spojrzałem w twoje oczy, wiedziałem, że musisz być moja. Przepadłem w nich i już nigdy bym się nie odnalazł. Mam do Ciebie ostatnią prośbę. Nie przychodź na pogrzeb. Zapomnij o mnie i zacznij nowe życie. Kocham Cię i zawsze tak będzie.

Twój M.''

Kartka wypadła mi z dłoni. Skuliłam się na podłodze przy łóżku. Nie mogłam opanować łez. Gdyby nie Randy … Boże! Janet mówiła o Molly. Jeżeli było tak samo jak wtedy, to dlaczego nic mi nie powiedział? Dlaczego Go posłuchał i tam pojechał? Przecież jest dorosły i nie musi się Go słuchać. Przez swój uparty charakter, mogłam Go stracić. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby tak się stało. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać i chciałam być sama. Niestety. Sally postanowiła mnie odwiedzić bez uprzedzenia. Nadal siedziałam na podłodze.
- Dlaczego siedzisz na podłodze? - ukucnęła przy mnie – Płaczesz? Co się stało? - wskazałam na list, który leżał obok. Wzięła Go do ręki i zaczęła czytać – Nie rozumiem … co to znaczy?
- Chciał się zabić – zaszlochałam.
- Co Ty mówisz?
- Janet mi powiedziała, że chciał połknąć tabletki, ale Randy zdążył zareagować. To moja wina.
- Cii … nie płacz. Najważniejsze, że nic się nie stało.
- Ale mogło i nic mnie nie usprawiedliwia.
- Teraz mu wierzysz? - spojrzałam się na nią.
- Nie wiem … wiem, że powinnam z nim porozmawiać, ale … nie mogę.
- Dlaczego? Nadal myślisz, że Cię zdradził?
- Nie, ale nie wiem, czy On będzie chciał ze mną rozmawiać.
- Teraz to chyba sobie żartujesz. Nie czytałaś tego listu? - pomachała mi kartką przed oczami.
- Czytałam ..
- Więc skąd te wątpliwości?
- Minęło już tyle czasu …
- No rzeczywiście bardzo dużo .. tydzień.
- Ale w ciągu tego tygodnia padły różne słowa, które nie powinny mieć miejsca.
- Więc wolisz patrzeć jak Mike kończy ze sobą?
- Nie mów tak! Dobrze wiesz, że tego nie chcę.
- To zadzwoń do niego.
- Nie dzisiaj.
- Dlaczego?
- Bo śpi pijany.
- No i jeszcze stanie się alkoholikiem … pięknie.
- Jutro o tym porozmawiamy, ok? Dzisiaj nie jestem w stanie. Wstrząsnęła mną ta wiadomość. Zawsze myślałam, że to ja nie wytrzymam i pierwsza będę chciała się zabić.
- A stało się na odwrót.
- Zostaniesz dzisiaj?
- Jasne … muszę Cię mieć na oku.
- Bardzo śmieszne. Idę wziąć prysznic.
- Chyba nie muszę Cię tam pilnować?
- Musisz .. utopie się w brodziku – przewróciła oczami. Zamknęłam się w łazience. Spojrzałam w lustro. Okropnie wyglądałam. Wzięłam szybko prysznic i ubrałam piżamę. Usłyszałam pukanie, a raczej walenie w drzwi – Czego?
- Co tak długo? Wszystko w porządku?
- Nie .. właśnie miałam się zabić suszarką.
- Nie żartuj sobie.
- Zaraz wyjdę! - odpuściła. Wyszłam już gotowa do snu.
- Własnoręcznie Cię utopię – zagroziła mi palcem.
- Nie krępuj się.
- Przestań się już użalać na sobą i zrób w końcu coś – położyła się do łóżka. Ja też chciałam – I zgaś światło.
- A Ty nie mogłaś, nie? - zgasiłam światło.
- Nie pyskuj – położyłam się i chciałam się przykryć kołdrą – Nie zabieraj mi kołdry – zaczęła ciągnąć na swoją stronę.
- Ja też chcę się przykryć.
- Ty nie zasłużyłaś.
- Przestań mnie denerwować – każda szarpała na swoją stronę – Zaraz ją porwiesz!
- Ja? Sama ją porwiesz.
- Wiesz co? Mam tego dosyć – rzuciłam kołdrę w jej stronę i podeszłam do okna. Splotłam ręce na piersiach.
- Co jest? - podeszła do mnie.
- Daj mi spokój.
- Oj nie gniewaj się na mnie.
- Dobrze wiem dlaczego to robisz.
- Chcę, żebyście byli szczęśliwi …. nie bój się do tego przyznać.
- Ile razy będziesz to powtarzała?
- Aż się z nim spotkasz. I do tej pory będę Ci suszyła głowę codziennie.
- A praca?
- Już wzięłam wolne – wyszczerzyła się. No to pięknie – Chodź spać. Dam Ci trochę kołdry.
- Pocieszające – wróciłam do łóżka. Usnęłam dopiero po dwóch godzinach. Następnego dnia obudziłam się po 8. Sally jeszcze spała. Ja wolałam już wstać. Byłam ciekawa co z Michaelem. Zaczęłam się o niego martwić. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam z szlafroku. Grzebałam w szafie w poszukiwaniu jakiś ciuchów. Zauważyłam, że Sally się budzi.
- Już nie śpisz? - przeciągnęła się.
- Nie - znalazłam to czego szukałam i wróciłam do łazienki. Ubrana poszłam do pokoju.
- Wybierasz się gdzieś?
- Tak … na spacer z Sisi.
- Poczekaj pójdę z Tobą – wstała na równe nogi.
- Nie … chce pobyć sama … ze swoimi myślami.
- Ale …
- Pozwól mi.
- To chociaż powiedz dokąd idziesz?
- Na spacer.
- Ale gdzie?
- Jeszcze nie wiem – skłamałam. Nie chciałam, żeby za mną poszła – Niedługo wrócę – zabrałam małą i wyszłam z pokoju. Ubrałam buty i ciepłą bluzę.
- Trafiłaś na śniadanie – mama wyłoniła się z kuchni.
- Nie jestem głodna. Idę z Sisi na spacer – chciałam wyjść, ale mnie zatrzymała.
- Wiesz może co z …. Michaelem?
- Nie … - opuściłam głowę – Postaram się wrócić za godzinę – wyszłam. Chodziłam chodnikiem. W końcu poszłam na plażę. Szłam wzdłuż plaży. Obok mnie przeszła jakaś zakochana para. Zakuło mnie serce, gdy widziałam ich takich szczęśliwych. Usiadłam na piasku. Sisi chciała pobiegać, ale nie mogłam jej puścić. Była jeszcze młoda i głupiutka. W pobliskim barze grało głośno radio. Po chwili usłyszałam Roxette. Znowu.

Wiem, że Jest coś takiego w twym uśmiechu
Inspiruje mnie spojrzenie twych oczu, tak
Utworzyłeś miłość, lecz ta rozpada się
Twój mały kawałek nieba obraca się w ciemność

Posłuchaj swego serca
Gdy dobiegają cię jego nawoływania
Posłuchaj swego serca
Nie możesz zrobić już nic innego
Nieznany mi cel twej wędrówki
Ani jej przyczyna
Ale posłuchaj swego serca
Nim powiesz mu 'żegnaj'

Czasami wątpisz, czy ta walka jest warta zachodu
Wszystkie cenne chwile przepadają w fali, tak
Zostały zmiecione i nic już nie jest takim, jakim się wydaje
To uczucie, jakbyś był częścią własnego snu...

Posłuchaj swego serca
Gdy dobiegają cię jego nawoływania
Posłuchaj swego serca
Nie możesz zrobić już nic innego
Nieznany mi cel twej wędrówki
Ani jej przyczyna
Ale posłuchaj swego serca

Nim...

Istnieją głosy, które domagają się, byś je usłyszał
Tyle do powiedzenia, lecz nie potrafisz znaleźć słów
Ta woń magii i piękno, które było
Gdy miłość szalała bardziej niż wiatr

Posłuchaj swego serca (wytęż uszy)
Gdy dobiegają cię jego nawoływania
Posłuchaj swego serca (wytęż uszy)
Nie możesz zrobić już nic innego
Nieznany mi cel twej wędrówki
Ani jej przyczyna
Ale posłuchaj swego serca
Nim ... Ooo ...

Posłuchaj swego serca (wytęż uszy)
Gdy dobiegają cię jego nawoływania
Posłuchaj swego serca (wytęż uszy)
Nie możesz zrobić już nic innego
Nieznany mi cel twej wędrówki
Ani jej przyczyna
Ale posłuchaj swego serca
Nim powiesz mu 'żegnaj'

Przez chwilę pomyślałam, że ten zespół mnie prześladuje, ale zdałam sobie sprawę, że to głupie. Może to są jakieś znaki? Miałam już tego dosyć. Musiałam w końcu coś zrobić. Wykręciłam numer do Janet. Długo nie odbierała. Pomyślałam, że jeszcze śpi.
- Tak?
- Cześć Janet. Nie obudziłam Cię?
- Cześć .. nie. Stało się coś?
- Chciałam się zapytać co z nim.
- Źle … na zmianę Go pilnujemy i cały czas leży w łóżku.
- Może … wezwiecie specjalistę ..
- On nie potrzebuje psychiatry, tylko Ciebie – nie wiedziałam co odpowiedzieć – Jesteś tam?
- Pa – rozłączyłam się. Boże … co ja robię? Czego się boję? Ponowie zadzwoniłam do Janet – Wybacz, że się rozłączyłam.
- W porządku.
- Możesz mi Go dać do telefonu?
- Poczekaj – słyszałam kroki Janet i to jak próbowała Go nakłonić, żeby wziął telefon. Nie odezwał się, ale słyszałam jego oddech
- Cześć – powiedziałam pierwsza.
- Rose?
- Tak …. chciałam Cię zapytać …. jeżeli nie masz żadnych planów na wieczór, to możemy się spotkać .. powiesz mi o co w tym chodziło.
- Ale … naprawdę?
- Nie zmuszam Cię.
- Bardzo chcę Cię zobaczyć.
- W takim razie czekaj na mnie w tej restauracji co zawsze.
- Przyjadę po Ciebie …
- Nie … czekaj tam na mnie o 19.
- Dobrze … dziękuje.
- Do zobaczenia – rozłączyłam się. Dziwnie się czułam, ale z drugiej strony poczułam jakąś ulgę. Nie wiedziałam co z tego wyniknie, ale zrozumiałam, że wszyscy mieli rację. Powinnam mu od razu dać wszystko wyjaśnić. Poza tym bardzo za nim tęskniłam. Najtrudniejsze zadanie było przede mną. Jak się pozbędę Sally? Nie chciałam, żeby na razie ktokolwiek wiedział, że mamy się spotkać. Wróciłam do domu. Sally zajadała się śniadaniem.
- O jesteś już.
- Nom …. a Ty nie masz jakiś planów?
- To znaczy?
- No nie wiem … może byś sprawdziła co tam w pracy.
- Jeżeli chcesz się mnie pozbyć, to nic z tego.
- Nie miałam tego na myśli, ale słyszałam, że w okolicy mają otworzyć jakiś salon … pomyślałam, że to może być dla Ciebie konkurencja.
- Mówisz serio?
- Tak.
- Wiem, że miałam z Tobą zostać, ale skoro tak mówisz, to muszę tam jechać.
- Nie przejmuj się. Nie jestem sama.
- Dzwoń, gdyby coś – ubrała się szybko i wyszła z domu. Poszło mi łatwiej niż myślałam. Miałam mnóstwo czasu na przygotowanie się. Nie ukrywam, że się denerwowałam. Zupełnie jak przed pierwszą randką, ale tym razem sytuacja była zupełnie inna. Nie musieliśmy się poznawać bo wiedzieliśmy o sobie wszystko. A na tym właśnie polega randka. Chciałam, żeby mi wszystko wyjaśnił i dlaczego nie powiedział mi prawdy. Zostały mi tylko dwie godziny do przygotowania się. Już wiedziałam w co się ubiorę. Robiłam właśnie makijaż, gdy weszła mama.
- Przyszłam zobaczyć co u Ciebie, ale widzę, że dobrze … dokąd się wybierasz?
- Jestem umówiona.
- Co? Rose – podeszła bliżej – Wiedz, że nie pochwalam twojego zachowania. Jak możesz umawiać się z innym? Nie obchodzi Cię, że Michael siedzi w domu i jest załamany? - lekko się zaśmiałam – Co jest w tym śmiesznego?
- Może to, że jestem umówiona właśnie z Michaelem.
- Naprawdę?
- Tak …. za kogo mnie masz? Myślisz, że po tak krótkim czasie bym się spotykała z kimś innym?
- A po dłuższym?
- Nie łap mnie za słówka. Źle powiedziałam i tyle. Zostawisz mnie samą?
- Dobrze.
- A i jeszcze jedno. Nie mów nic Sally – zaśmiała się i wyszła. Zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Wybrałam niebieską sukienkę. Zamówiłam sobie taksówkę i równo o 19 byłam przed restauracją. Serce mi mało nie wyskoczyło z piersi. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Nie było żadnych innych klientów. Wstał, gdy mnie zobaczył. Miał na sobie niebieską koszulę i czarny garnitur. Telepatia, czy co? Powoli do niego podeszłam.
- Witaj … pięknie wyglądasz – powiedział.
- Dziękuje … usiądziemy? - odsunął mi krzesło i usiadł naprzeciwko mnie. Kelner do nas podszedł i złożyliśmy zamówienie. Nie byłam wstanie spojrzeć mu w oczy. Musiałam się przełamać i zacząć ten temat – Wiesz dlaczego chciałam się z Tobą spotkać, prawda?
- Tak – opuścił głowę.
- Powiedz o co w tym chodziło – zagryzł wargę i zaczął.
- Pamiętasz jak opiekowałem się Tobą w hotelu? - kiwnęłam głową, że wiem – Wtedy, gdy powiedziałem, że jadę do Quincego to skłamałem.
- To był ten dzień, w którym kupiłeś Sisi, tak?
- Tak …. pojechałem do Josepha. Zadzwonił wcześniej, że chcę się ze mną spotkać i się zgodziłem. Powiedział, że jest taka dziewczyna …. i …
- I miałeś z nią się przespać, tak?
- Tak … mówił, że jest lesbiją, a ja lekarstwem.
- Zgodziłeś się? - milczał przez chwilę.
- Powiedziałem mu, że to zrobię, ale nie chciałem tego i wiedziałem, że Cię nie zdradzę.
- Nie mogę uwierzyć, że okłamywałeś mnie od tak dawna.
- Nie chciałem Cię denerwować i sam załatwić tą sprawę.
- Ale dlaczego się zgodziłeś? Wyjaśnij mi to.
- Zagroził, że powie twojemu ojcu o tym całym planie. Nie mogłem na to pozwolić bo wiedziałem, że by kłamał.
- Przecież się przyznałeś moim rodzicom co miałeś ze mną zrobić.
- Musiałem …. wiedziałem, że prędzej, czy później dowie się, że nie przespałem się z tą dziewczyną i powie wszystko twojemu ojcu. Wierzysz mi? Nie mógłbym Ci tego zrobić.
- Gdybym nie wierzyła, to by mnie tutaj nie było. Czemu mi nie powiedziałeś co Joseph od Ciebie chce?
- Bałem się, że przestaniesz mi ufać i już zawsze będziesz myślała, że Cię zdradzę.
- Czekaj czekaj …. jeżeli dobrze pamiętam to powiedziałeś moim rodzicom o wszystkim przed spotkaniem z tą dziewczyną. Po co, więc się z nią spotkałeś? - nie rozumiałam tego i znowu miałam wątpliwości, czy mówi prawdę.
- Bo myślałem, że dzięki temu nie będę musiał do niej jechać. Jednak On miał plan awaryjny. Rose … zrozum mnie … zrobiłem to dla Ciebie – zmarszczyłam brwi – Bałem się o Ciebie … groził, że coś Ci zrobi .. miał twoje zdjęcie zrobione z ukrycia i mówił takie straszne rzeczy.
- To wszystko?
- Tak … jedyne czego jestem winny i za co przepraszam to to, że nie powiedziałem Ci prawdy.
- Mogłeś mi powiedzieć o wszystkim … wiedziałeś, że nie zostawiłabym Cię samego z czymś takim … coś byśmy wymyślili.
- Wiem, ale naprawdę się bałem, że nie zdołam Cię ochronić przed nim.
- Co z tą dziewczyną?
- Nie jest lesbijką … powiedziała tak, żeby wkurzyć swojego ojca i tak samo jak ja, nie chciała iść ze mną do łóżka. Poza tym …. jest nieletnia – wybałuszyłam oczy.
- Żartujesz?
- Nie … to oczywiste, że chciał, żebym poszedł do więzienia.
- Nie mogę w to uwierzyć.
- Nie cofnie się przed niczym, aby dostać to czego chce. Dowiedział się, że do niczego nie doszło i wysłał Ci te zdjęcia.
- Sukinsyn … ale … co teraz?
- Powiedział, że nic Ci nie zrobi bo nie jesteś już ze mną. Dziękuje, że mnie wysłuchałaś – był taki smutny, gdy to mówił – Przyszłaś .. tylko po to?
- Nie …. chciałam Cię też zobaczyć.
- Po co?
- Przecież .. - westchnęłam – Coś nas łączyło.
- To było coś pięknego … ale już się skończyło.
- Dlaczego tak mówisz?
- Dobrze wiesz …. przecież już mnie nie kochasz.
- Mike … nie wiem czemu to powiedziałam, ale kłamałam …. nigdy nie przestałam Cię kochać .. nawet na sekundę – wyraźnie się ożywił – Przepraszam Cię za wszystko. Powinnam od razu dać Ci wszystko wyjaśnić. I przepraszam też za to – dotknęłam jego polika – Uderzyłam Cię niesłusznie, ale targały mną silne emocje.
- Nie musisz mnie przepraszać. To ja nawaliłem i nie doszło by to tego, gdybym Ci o wszystkim powiedział.
- Ale to mnie nie usprawiedliwia … czasami zachowuję się nie tak jak chce.
- Więc …. co teraz będzie?
- Wszystko zależy do Ciebie.
- Jak to?
- Przez moje głupie zachowanie … mogło się skończyć tragedią … nigdy bym sobie tego nie darowała.
- Nie chcę, żebyś się obwiniała.
- Nie rozumiem Cię. Dobrze wiesz, że mogłam zachować się inaczej.
- Wiem też, że każda inna w takiej sytuacja zachowała by się podobnie. Nie jestem na Ciebie zły ... rozumiem Cię. I podejrzewam, że ja też nie dałbym Ci dojść do słowa.
- Było by mi łatwiej, gdybyś na mnie nawrzeszczał - moje kąciki ust lekko się uniosły.
- Wiesz, że to niemożliwe .... co miały oznaczać słowa '' że wszystko zależy ode mnie''
- Miałam na myśli .... czy chcesz się znowu w to pakować.
- A Ty?
- Inaczej by mnie tutaj nie było, ale nie chce, żebyś coś robił przeciw sobie - nic nie odpowiedział. Uśmiechał się i wstał.
- Chodź - wyciągnął dłoń w moim kierunku - Zatańczymy - ujęłam jego dłoń i wstałam. Akurat leciała nasz piosenka. Nie wiem, czy specjalnie kazał właśnie tą włączyć. Poszliśmy na środek sali. Przyjęliśmy pozycje i zaczęliśmy się lekko kołysać. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Kiedyś bym się krępowała, ale nie teraz. Chciałam być bliżej jego ciała. Zaplotłam ręce na jego karku i położyłam twarz na jego piersi. Bardziej mnie przytulił. Gdy piosenka dobiegała końca, spojrzałam mu w oczy - Czyli ... kochasz mnie?
- Tak .. kocham Cię, Mike - przybliżył swoją twarz do mojej. Na chwile się zawahał i już myślałam, że się wycofa, ale zrobił to. Nasze usta się spotkały. Był to długo wyczekiwany pocałunek. Może nie minęło dużo czasu, ale nie umieliśmy wytrzymać bez siebie nawet dnia - Mam rozumieć, że mi wybaczasz? - zapytałam, gdy przerwał pocałunek.
- To powinna być moja kwestia - uśmiechnął się i ponownie mnie pocałował. Nogi miałam jak z waty. Gdyby nie jego silne ramiona, które trzymały mnie mocno w objęciach, za pewne bym nie ustała o własnych siłach. Okazało się, że to nie tylko przez to nie mogłam stać. Zrobiło mi się słabo.
- Możemy usiąść? - zapytałam.
- Coś się stało? Źle się czujesz?
- Troszkę, ale usiądę i mi przejdzie - pomógł mi dojść do stolika i usiąść. Ukucnął przy mnie. Usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości. Odebrałam '' Jedziemy z ojcem do znajomych. Będziemy dopiero rano. Baw się dobrze. Mama''. Zaśmiałam się sama do siebie. Była niemożliwa. Specjalnie to zrobiła.
- Kto to?
- Mama.
- Lepiej?
- Tak ... możemy już stąd pójść?
- Oczywiście ... odwiozę Cię - otworzył mi drzwi i pojechaliśmy - Przyrzekam, że już nigdy Cię nie okłamię. Będę Ci mówił najgorszą prawdę.
- Mam nadzieję - dojechaliśmy pod mój dom. Wysiadł pierwszy i jak zawsze otworzył mi drzwi.
- Dziękuje Ci za to spotkanie. Było wspaniale.
- Nie wejdziesz? Rodziców nie ma.
- No nie wiem - podrapał się po głowie.
- Nie zmuszam - podeszłam do drzwi i je od kluczyłam. Wiedziałam, że to na niego podziała i już po chwili był przy mnie. Stanęłam przy komodzie i powyciągałam z torebki klucze itp. Stanął za mną. Poczułam jego dłonie na biodrach.
- Już dłużej nie wytrzymam - powiedział aksamitnym głosem wprost do mojego ucha i pocałował mnie w szyję - Boże ... każ mi wyjść bo za chwile może być za późno.
- A co jeżeli chcę, żebyś został? - odwróciłam się w jego stronę. Wpił się w moje usta. Nie przerywając pocałunku, ściągnęłam jego marynarkę i zaczęłam dobierać się do koszuli. W końcu sam ją ściągnął. Wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego łóżka.
- Jesteś tego pewna?
- Czy kiedykolwiek miałam co do Ciebie wątpliwości?
- Nie przypominam sobie - uśmiechnął się. Pozwoliłam mu się rozebrać. Ta noc była wyjątkowa. A Mike wcale się nie zmienił pod tym względem. Wciąż był czuły i delikatny. Zanim poszliśmy spać, jeszcze chwilę rozmawialiśmy.
- Naprawdę chciałeś się ... zabić? - zapytałam, gdy leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Bez Ciebie nie umiem żyć.
- Ale ... nie pomyślałeś, że ja też będę próbowała? Przecież ja też nie chciałabym żyć bez Ciebie.
- Wtedy o tym nie pomyślałem.
- To przez moje słowa chciałeś to zrobić, prawda? - nie odpowiedział - Wiem o tym i bardzo ich żałuje. Dziwię się tylko, że mi uwierzyłeś.
- Brzmiałaś bardzo serio i świat mi się zawalił.
- A zauważyłeś, że twoja koszula i moja sukienka idealnie do siebie pasują?
- Chyba pasowały – zaśmiał się.
- Kocham Cię bardzo mocno.
- Chyba nie tak bardzo jak ja Ciebie.
- I znowu zaczynasz - przewróciłam oczami na co się zaśmiał - Odpocząłeś?
- Tak ... czemu pytasz?
- Bez powodu - wlazłam na niego i zaczęłam całować.
- To już wiem do czego jestem Ci potrzebny.
- Między innymi, ale nie tylko - myliłam się. Ta noc była jeszcze dłuższa niż przypuszczałam. Zrozumiałam jedno. Nie możemy bez siebie żyć. To była dla nas próba, która poniosła klęskę. Potrzebowaliśmy siebie jak powietrza i nic nas nie rozdzieli. Nawet Joseph. Właśnie w tej chwili zaczynaliśmy nowy etap w naszym życiu byłam Go bardziej pewna niż kiedykolwiek.

*****************************************************************************

Tym razem:
Roxette - Listen To Your Heart

15 komentarzy:

  1. Po raz pierwszy nie wiem co myśleć. Chodzi mi o to, że... Ja na miejscu Michaela dałabym sobie trochę czasu żeby przetrawić to co powiedziała Rose. Skrzywdziła go strasznie i oboje o tym wiedzą. Z jednej strony cieszę się, że są znów razem, ale z drugiej średnio. Rose na pewno będzie starała się bardziej myśleć o innych, ale dalej może bardzo ranić Michaela. Ale każdy widzi, że oni faktycznie są jak te kwiaty które bez siebie usychają. Widać, że ich naprawdę coś łączy. Rozdział jest fajny, jak każdy :) Mam nadzieję, że u Ciebie też będzie lepiej ;) Czekam na nn :)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta notka jest wyjątkowa! Tak idealnie ich połączyłaś na nowo! Widać było ze oni nadal sie bardzo kochają, a teraz chyba jeszcze bardziej <3 tak strasznie sie cieszę ze znów są razem :') Dobrze ze Michaelowi nic sie nie stało bo to tylko by przedłużylo tą kłótnie a ja juz nie mogłam sie doczekać tego momentu! Pozdrawiam i oby cie wena nigdy nie opuściła!! ;* Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakże moje domysły były głupie. Nie wiem jak mogłam być tak durna żeby na to wpaść. Nie wiem, może tak niektóre sprawy na mnie wpłynęły. Miałam wrażenie, że wszystko wokół mnie dobiega końca. Nie ważne...

    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ich połączyłaś na nowo. Naprawdę. Jestem cała w skowronkach. :D
    Mam nadzieję, że to ich czegoś nauczy i będą potrafili na czas zaradzić podobnym sytuacjom. Fakt, Rose była nieco denerwująca, bo się okropnie niecierpliwiłam, jak nie dawała dojść Michaelowi do słowa, ale nie dziwię się, że tak się zachowywała. Przecież ona była utwierdzona w przekonaniu, że on jednak ją zdradził. To nawet jest ciężkie do zrozumienia, bo nigdy w takiej sytuacji nie byliśmy.

    Życzę ogromnej weny na kolejne części i cieplutko pozdrawiam. Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam mieszane uczucia. Oczywiście notka była napisana najcudowniej na świecie...Ale czy to wszystko jest rzeczywiście takie proste? Och, przecież każdy wie, że Rose bardzo skrzywdziła Mike'a, a on jej wybaczył jak gdyby nigdy nic...Chociaż on też nie był bez winy...Mimo wszystko Michael kocha ją, jak zapalniczka ogień i mam nadzieję, że się to nie zmieni.
    Pozdram. Martuś.

    OdpowiedzUsuń
  5. Notka ta jest najcudowniejszą na świecie, czekam na kolejna. Nie mogę się doczekać na kolejną.
    P.S Na thejacksonsanamericandream.blog.pl nn
    Mike

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej zapraszam na http://michael-and-lisa-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nooo, widzę że nieźle Cię wkurzyły co poniektóre komentarze dotyczące Rose i Michaela! Ale dlaczego to tylko my mamy się denerwować? ;)) Faktycznie szybko (nawet bardzo) poszło im to godzenie się, ale to są Michael i Rose...to jest ich urok! Notka super jak zawsze! czekam z niecierpliwością na następną! Mam nadzieję, że i u Ciebie się wszystko poukłada. Życzę Ci tego!
    Agusia :))

    OdpowiedzUsuń
  8. jejku, jakie słodkie:O aż niemożlwie słodkie :3 tak sie cieszę, ze Rose poszła po rozum do głowy :D mam tylko nadzieję, że to sie utrzyma i że Rose już sie zmieni tak na zawsze. tak sobie myślę, ze Michael musi mieć kompletnego fioła na jej punkcie, bo tak szybko jej wszystko wybaczył. niesamowite, ze jest aż tak zakochany :O żeby tylko ona tego znowu nie zepsuła... no, trzymam kciuki za Michaela i Rose i za Ciebie Jenn, żeby ten kolega cię za bardzo nie wkurzył, no i zdrówka ;**
    Panda

    OdpowiedzUsuń
  9. CUDOWNA NOTKA! Oczywiscie jak zawsze. Strasznie sie ciesze ze Michael i Rose sie pogodzili pieknie to opisalas. A ten frajer Johsep...az zal mowic moze teraz odczepi sie od nich. Czekam na nastepna notke. :)
    Ps.a tak z innej beczki to jestem normalnie WACIEKLA sprawdzialm czy ta informacja jest z tego roku i jest! Pisza ze Michael podobno znecal sie nad Bubbles jego ukochanym szympansem! To straszne jak moga pisac takie straszne rzeczy na temat Michaela i to po jego smierci jak juz sie nie moze bronic, ale jego fani i Ci ktorzy go znali wiedza ze bardzo go kochal i niemoglby go nigdy skrzywdzic i to jeszcze kiedys byly maz La Toyi wypowiadal sie ze Michael niby go zle traktowal to tez sobie swiatka wybrali to pewne ze powiedzial to zeby zemscic sie na rodzinie Jacksonow michael chociaz go nie znalam wiem ze byl bardzo bardzo bardzo bardzo dobra osoba i nigdy by nie skrzywdzil Bubbles. Przepraszam cie ze pisze o tym w komentarzu ale az mnie w srodku skreca kiedy czytam takie brednie i musialam o tym poprostu napisac bo. w moim otoczeniu niemam z kim sobie pogadac o Michaelu a wiem ze mnie zrozumiesz. Zycze ci duzo duzo duzo duzo zdrowia tez chorowalam niedawno i wiem co czujesz dbaj o siebie! Powodzenia z tym Twoim upartym kolega:)
    Pozdrawiam Michaelowa :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Normalnie brak mi słów!
    W końcu się doczekałam, są razem.
    Wiesz, ja też chyba nie wytrzymałabym dłużej, gdyby się nie zeszli :D
    Muszę przyznać, ze twoje opowiadanie jest najlepszym z tych, które czytam. Serio!
    Chcę się dodać do obserwatorów, ale nie mogę. Już od miesiąca mam napisane, żebym spróbowała ponownie ;( Ale dobra, nie użalam się nad sobą tylko próbuję dalej ;)
    Pozdrawiam, SuperflySister

    OdpowiedzUsuń
  11. No i kurna czy niemogło tak byc od razu..wystarczyła jedna zwykła spokojna rozmowa..Rose jest niemożebna i ma naprawde więcej szcześcia niż rozumu..a co jakby Rendy nie wszedł w porę no co... .wtedy było by na wszystko za późno... Mam nadzieje ze jakoś wszytko ogarna ..końcówka mrrr miodzio... 3:) Pisz dalej Jenn czekam :D
    Buizaki ~~ Dzwoneczek ~~

    OdpowiedzUsuń
  12. Płaczę. Znowu.Dziewczyno co ty ze mną robisz !? Tak cholernie mocno się cieszę, że sobie wszystko wyjaśnili. I ta końcówka...ah. Cud, miód, malina. Jesteś świetną pisarką i podziwiam cię za to, naprawdę. Gratuluje sukcesów związanych z tym opowiadaniem. Miałabym do ciebie pytanie, w jakich czasach rozgrywa się to opowiadanie ? Życzę weny i do następnego. Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam do mnie na http://michael-and-lisa-stories.blogspot.com/ i http://thejacksonsanamericandream.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  14. Ekstra część. Jak ja się cieszę że sobie wszystko wyjaśnili! Juupi! :P Sorki mam głupawkę ;P Czekam na następną :)
    Jacksonka
    Ps. U mnie nn :)
    Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  15. Aaaaahhh.... <3 Jak miło widzieć ich znów razem :)
    Wreszcie Rose zrozumiała, że to ona popełniała błędy... Że to przez nią Michael chciał się zabić... Ahhh.. Szkoda, że w takich okolicznościach musieli się spotkać... Gdyby nie to, że Michael chciał się zabić to nie wiadomo czy by się pogodzili. Ale cieszy mnie to, że wyjaśnili sobie całe to głupie zamieszanie... Boże... Jedna zatajona tajemnica, a tyle kłopotów potrafi przyspożyć.... Fakt, można było tak od razu zrobić. Szkoda, że Michael z tym zwlekał do ostatniej chwili...
    No i faktycznie, musi w niej byćbardzo zadłużony, skoro w tak szybkim tempie i po tym ile bólu mu sprawiła, wybaczył jej. Ma tak niespotykanie dobre serce <3 :)

    Aha, no i mam nadzieję, że Rose w końcu będzie też patrzeć na innych co oni czują i myślą. I co najważniejsze - mają rację. Bo wszyscy jej mówili jak jest to tkwiła w swoich chorych przekonaniach. Jednak sama się przekonała jak bardzo się myliła. Mam nadzieję, że już nie dopuszczą do takiej sytuacji.
    Fakt - to była rzeczywiście próba przetrwania. Ale jak widać nie poddawali się. Walczyli o tą miłość. I jedno i drugie :) W głębi serca brakowało im tych pięknych chwil i bliskości siebie... ;)
    Oby już było dobrze. Trzymam za nich kciuki :)

    Jenn, nie masz pojęcia jak bardzo jestem szczęśliwa, że ich połączyłaś :)
    Czekałam na ten odcinek bo już miałam dość tej strasznej kłótni i doła.
    Śliczny odcinek :)

    Nie wspomnę o końcówce :diabel: mrrr.... No tak, muszą sobie odbić to czego tak im brakowało :P Mrrrrrr..... :diabel:

    OdpowiedzUsuń