sobota, 22 lutego 2014

Bad Girl 42

Witajcie!
Widzę, że nie spodobało Wam się, to co napisałam o poprzedniej notce. Tak, to już jest jak ktoś ma niską samoocenę. Ale najważniejsze, żeby Wam się podobało, prawda? I od razu mam do Was prośbę .... Nie zabijcie mnie za tą część. Tak musiało się stać.
Koniec tego gadania ;) Zapraszam do czytania i komentowania ;)

******************************************************

Ubrana czekałam na Michaela. Już od 6 rano nie mogłam spać. Stresowałam się wynikiem i mama to zauważyła. Nawet śniadania nie byłam w stanie przełknąć. Ojciec stale się kręcił. Jak by na coś czekał. Za 10 minut miał przyjechać Mike.
- Jedziemy – powiedział do mnie.
- Słucham? Niby gdzie?
- Do lekarza.
- Jadę z Michaelem, a nie z Tobą.
- On nie jest nam potrzebny. Czekam w samochodzie – chciał już wyjść.
- To sobie czekaj! Nigdzie z Tobą nie pojadę! - wydarłam się. Mama i Sally wyszły z kuchni.
- Co się znowu dzieje? - zapytała się mama.
- Nie chcę jechać do lekarza – powiedział.
- Kłamiesz! Powiedziałam, że jadę, ale z Michaelem!
- Weź jej może przetłumacz.
- A może Tobie powinnam coś wyjaśnić? - podparła dłonie na biodrach. Sally do mnie podeszła.
- A co ja takiego robię?
- Przecież powiedziała, że jedzie z Michaelem. Nie wtrącaj się do ich życia.
- No chyba sobie żartujesz! - podniósł głos.
- Nie tym tonem! Uspokój się albo masz się wyprowadzić. Wybieraj – patrzyłam się na mamę z otwartą buzią. Sally nie była lepsza ode mnie.
- Co?
- To co słyszałeś … mam dosyć twojego zachowania. Rose .. Michael już przyjechał – ojciec był wściekły. Wyszedł z domu i trzasnął drzwiami. Podeszłam do mamy.
- Dziękuje, że stanęłaś w mojej obronie, ale mam nadzieję, że przez to nic się między wami nie popsuje.
- Przecież to normalne, że matka trzyma stronę swojego dziecka, a nami się nie przejmuj. Ojciec sobie wszystko przemyśli i zobaczymy co będzie dalej. I daj mi znać, czy zostanę babcią.
- A ja ciocią – odezwała się Sally. Zaśmiałam się.
- Dobra .. lecę. Pa – Mike już czekał przy samochodzie. Uśmiechnął się szeroko.
- Witaj kochanie.
- Cześć.
- Jak się czujesz?
- Dobrze … naprawdę musimy jechać? - zrobiłam proszącą minkę.
- Tak i bez gadania – otworzył mi drzwi. Wsiadłam. Po chwili siedział na miejscu kierowcy – A gdzie buziak? - uśmiechnęłam się i Go pocałowałam – Od razu lepiej – samochód ruszył – Co twój ojciec był taki wściekły?
- Widziałeś Go?
- Tak … myślałem, że wyszedł, żeby mi przywalić – zaśmiał się.
- Gdy na Ciebie czekałam … oznajmił, że jedzie ze mną do lekarza. Powiedziałam, że to z Tobą jadę, ale nie spodobało mu się to i w ogóle mnie nie słuchał, to się wydarłam … no i mama stanęła w mojej obronie. Powiedziała, że ma się uspokoić albo wyprowadzić bo ma już tego dosyć.
- Widzę, że ostro było, ale dobrze, że masz kogoś po swojej stronie.
- Tak, a u Ciebie?
- D-dobrze – zawahał się.
- O co chodzi? - spojrzał się na mnie, a potem z powrotem na drogę. Wypuścił powietrze i zamierzał powiedzieć. Wiedział, że i tak nie odpuszczę.
- Wczoraj miałem z Josephem małe spięcie, ale skończyło się, tylko na słowach.
- I ma szczęście bo by miał ze mną do czynienia – zaśmiał się.
- Denerwujesz się? - zamknął moją dłoń w swojej.
- Trochę.
- Niepotrzebnie – dojechaliśmy do szpitala. Zaparkował w podziemny parkingu. Chciałam wysiadać – A Ty dokąd? Idę z Tobą – myślałam, że żartuje – Przebiorę się i nikt mnie nie pozna – tak też zrobił i pojechaliśmy windą na piętra, gdzie były gabinety lekarskie. Usiedliśmy na krzesełkach i czekaliśmy na jakiego lekarza. Akurat trafiłam na kobietę z czego się bardzo cieszyłam. Mike chciał wejść ze mną, ale nie pozwoliła. Nie był zadowolony i usiadł z rezygnacją na krzesełku. Wskazała mi krzesło, żebym usiadła i sama usiadła za biurkiem.
- Więc co Panią do mnie sprowadza?
- Przyszłam bo .. zdarzyły mi się zasłabnięcia – zaczęła wszystko notować.
- Ile ich było i kiedy ostatni?
- Wczoraj miałam drugi.
- Jakie objawy?
- Zawroty głowy i ogólne osłabienie.
- Nudności, wymioty albo omdlenia?
- Nie, ale miałam wrażenie jak bym miała zaraz zemdleć.
- Rozumiem … chorowała Pani na coś ostatnio?
- Nie … nawet nie miałam grypy.
- A kiedy robiła Pani pełne badania?
- Dawno … jakieś dwa lata temu.
- A wie Pani, że powinno się przynajmniej raz w roku przebadać?
- Tak, ale nie widziałam takiej potrzeby.
- Nie jest Pani wyjątkiem, ale zawsze powtarzam to pacjentom. Lepiej zapobiegać niż leczyć – była naprawdę miła i cały czas się uśmiechała – Współżyje Pani?
- Yyy … tak … na korytarzu właśnie czeka mój chłopak, ale jakiś czas temu robiłam test ciążowy i wynik był negatywny – wyjaśniłam bo wiedziałam do czego zmierza.
- Testy nie dają 100% gwarancji. Proszę o tym pamiętać. Dam Pani skierowanie na USG brzucha i zobaczymy jaki będzie wynik – wypisała mi skierowanie i kazała wrócić z wynikiem. Wyszłam na korytarz. Mike na mój widok wstał na równe nogi.
- I co?
- Jeszcze nic nie wiadomo. Mam iść zrobić USG i wrócić.
- To chodźmy – złapaliśmy się za ręce i pojechaliśmy windą na piętro wyżej. Było duża kolejka. Niektóre kobiety miały już spory brzuch, a po innych nie było jeszcze nic widać. Widziałam uśmiech na ich twarzach, gdy gładziły swoje brzuchy i ich szczęśliwych mężów. Zauważyłam, że wchodzili razem z nimi. Poczułam ulgę bo Mike będzie mógł być przy mnie. Czekanie strasznie się dłużyło. Po pewnym czasie wyszło małżeństwo. Kobieta strasznie płakała. Patrzyłam się na nią, a Mike na mnie. Wiedział, że mnie to dotknęło – Wszystko będzie dobrze – objął mnie ramieniem. Przyszła kolej na mnie. Strasznie się denerwowałam. Weszliśmy do gabinetu. Doktor spojrzała się na nas. Dałam jej skierowanie.
- Jest Pan mężem? - zapytała.
- Chłopakiem – odpowiedział.
- Więc musi Pan wyjść – powiedziała. Ta nie była miła.
- Ale inni byli obecni – powiedział.
- Gdybyście byli Państwo małżeństwem to co innego, a tak proszę wyjść na korytarz – Mike spojrzał się na mnie i wyszedł. Chciałam już powiedzieć, żeby nie zostawiał mnie z tą nieprzyjemną babą, ale ugryzłam się w język – Proszę się położyć na kozetce i podciągnąć bluzkę do góry. Ja zaraz przyjdę – zrobiłam co mi kazała i czekałam. Usiadła na krzesełku i włączyła aparaturę. Jej mina była nieprzyjemna. Bez żadnego uprzedzenia polała żel na mój brzuch. Lekko drgnęłam bo żel był zimny. Zaczęła mi jeździć po brzuchu głowicą. Patrzyłam się w ekran, ale nic nie widziałam, a Ona też mi nic nie mówiła. Z maszyny wydrukowała wynik – Proszę się wytrzeć – dała mi papierowe ręczniki – I to wszystko – położyła wynik obok i odeszła. Normalnie super mi wszystko wyjaśniła. No co za babsko. Poprawiłam ubranie i wyszłam bez żadnego ''do widzenia''. Mike siedział ze spuszczoną głową. Podeszłam do niego i Go pogłaskałam. Dopiero się na mnie spojrzał i wstał.
- Wiadomo coś?
- Nic … w ogóle nic mi nie powiedziała, tylko dała wynik.
- Przyjemna .. nie ma co.
- Bardzo … chodźmy – wróciłam do gabinetu doktor Collins. Mike też chciał, ale zatrzymała Go przy drzwiach.
- Panie Jackson proszę zaczekać na korytarzu – uśmiechnęła się, a Michaela zatkało. Ja też się zdziwiłam, że Go rozpoznała.
- Skąd Pani wie? - zapytał.
- No cóż … czytam gazety – puściła mi oczko – No już .. zaraz ją Panu oddam – zamknęła drzwi – Jak tam wynik?
- Właśnie nie wiem – podałam jej wynik. Patrzyła przez chwile na niego, a mi serce biło jak oszalałe. Spojrzała się na mnie.
- Więc …. nie jest Pani w ciąży – nie odpowiedziałam. Spuściłam głowę. Nie potrafię tego opisać co wtedy czułam, ale gdzieś tam w głębi chciałam, żeby powiedziała coś innego – Liczyła Pani na inny wynik, prawda?
- Tak – odpowiedziałam cicho.
- Jest jeszcze Pani młoda i ma mnóstwo czasu.
- Wiem .. po prostu … jestem już gotowa na dziecko. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Niektóre kobiety w moim wieku nie chcą słyszeć o ciąży, ale ja jestem inna.
- Pani instynkt macierzyński rozwinął się szybciej niż u innych. To normalne. A wracając do Pani samopoczucia i zasłabnięć, to musimy zrobić wszystkie badania. Najlepiej niech zacznie Pani od poniedziałku i będzie z głowy. Poza tym .. w tym tygodniu jest straszna kolejka do badań. Miejmy nadzieję, że to nic poważnego – wypisała mi wszystkie badania, które mam zrobić i kazał od razu do niej przyjść z wynikami. Podziękowałam i wyszłam ze spuszczoną głową. Nawet nie zauważyłam, że Mike stoi przede mną.
- Kochanie .. co się stało? - wziął moją twarz w swoje dłonie. Spojrzałam się na niego.
- To nie ciąża – powiedziałam. Przytulił mnie, a ja się powstrzymywałam, żeby się nie rozpłakać.
- Na pewno nic Ci nie jest … zobaczysz.
- W poniedziałek mam mieć badania.
- Przyjadę z Tobą – byliśmy w drodze powrotnej. Napisałam sms-a do Mamy i Sally, że nie jestem. Odpowiedź Sally mnie rozbawiła ''No to jak On się stara? Chyba muszę sobie z nim porozmawiać''. Odpisałam, że nie ma takiej potrzeby – Jesteś smutna bo wynik okazał się negatywny? - nie odpowiedziałam – Kotku? Zaczynam się o Ciebie martwić.
- Nie masz powodu.

Minęły trzy dni. Ojciec wyprowadził się do hotelu i od tych trzech dni Go nie było. Dzięki temu Mike mógł do mnie przyjeżdżać i normalnie mogliśmy siedzie w salonie. Mama nam towarzyszyła. Drzwi się otworzyły i wszedł ojciec. Wszyscy się na niego patrzeliśmy. Stał przez chwilę nic nie mówiąc. Już myślałam, że znowu naskoczy na Michaela, ale tak się nie stało.
- Mogę z Wami porozmawiać?
- Chyba kpisz!
- Nie mam prawa Was o to prosić, ale dajcie mi szansę.
- Po cholerę? Znowu będziesz nam kazał się rozstać?! Jak tak, to możesz sobie darować! - wstałam, a za mną Mike.
- Zaczekajcie – zatrzymaliśmy się.
- Może Go wysłuchamy? - zapytał Mike.
- Jak Ty to robisz, że tak szybko wybaczasz? Ja nie potrafię.
- Po prostu chcę Go wysłuchać. Każdy zasługuje na drugą szansę. Jeżeli jest tego wart i żałuje.
- No dobra – wróciliśmy na kanapę – Mów czego chcesz.
- Przepraszam Was … wiem, że moje zachowanie było okropne, ale naprawdę tego żałuje. Nie wiem co mną kierowało. Zrozumiałam przez te kilka dni, że naprawdę kochasz moją córkę – zwrócił się do Michaela – Ale jak mi powiedziałeś o tym całym planie … coś we mnie wstąpiło. Nie mam nic przeciwko, żebyście się nadal spotykali.
- Wiesz, że i tak nie miałeś nic do powiedzenia – powiedziałam – Nie potrzebujemy twojej zgody.
- Wiem i to nie jest moja zgoda, ale zaakceptowanie Michaela. Wybaczycie mi?
- Mam pytanie …. co miałeś na myśli mówiąc o tym planie, gdybym była w ciąży? - zamilczał i spuścił głowę – Powiedz, że nie to co mam na myśli – czułam napływające łzy do oczu. Dalej milczał. Nie musiał już odpowiadać. Wszystko było jasne – Myślisz, że ja albo Mike byśmy Ci na to pozwolili?! Co Ty sobie wyobrażałeś?! - rozpłakałam się na dobre bo już nie mogłam się powstrzymać. Pobiegłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko i schowałam twarz w poduszkach. Usłyszałam, że drzwi się otworzyły, ale nie zmieniłam pozycji.
- Skarbie .. to ja – usiadł i położył dłoń na moim ramieniu – Spójrz na mnie – nie zrobiłam tego, więc sam mnie przekręcił w swoją stronę – Nie płacz – przytulił mnie.
- Jak On mógł?
- Nie wiem, kochanie. Nie myśl już o tym.
- Jak mam nie myśleć? Mój ojciec chciał zabić nasze dziecko!
- Uspokój się .. proszę – wtuliłam się w niego. Znowu robiło mi się słabo.
- Muszę się położyć – uważnie spojrzał się na mnie.
- Źle się czujesz? - kiwnęłam głową. Pomógł mi się położyć – Może zadzwonię po pogotowie, to od razu zrobią Ci wszystkie badania i nie trzeba będzie czekać do poniedziałku.
- Nie .. nie chcę pogotowia. Po prostu mnie przytul – zrobił to. Wiedziałam, że zaraz przejdzie.

Kolejne dwa dni. Nie potrafię wybaczyć ojcu tego co chciał zrobić. Ale cieszyłam się, że przynajmniej Mike mógł normalnie bez strachu, że zaraz ojciec wybuchnie, przychodzić. Dzisiaj mieliśmy jechać do kina w parku. Spodobało mi się to i z chęcią się zgodziłam. Przeszukiwałam właśnie szafę, żeby znaleźć w co się ubiorę, gdy mama weszła do pokoju.
- List do Ciebie.
- Od kogo? - zabrałam od niej.
- Nie ma nadawcy – koperta była dosyć gruba – Zostawię Cię samą – wyszła. Usiadłam na łóżku i otworzyłam kopertę. Były w niej same zdjęcia. Myślałam, że źle widzę. Na zdjęciach był Mike jak wchodził do jakiegoś domu. Otworzyła mu dziewczyna. Na każdym była też data i dokładna godzina. Pierwsze zdjęcie zostało zrobione o 18 i przedstawiało jak wchodzi do tego domu. Datą był nasz dzień, który spędziliśmy w hotelu. Było kilka zdjęć. Tak jakby stop klatki. Ostatnie było zrobione o 19:30. Był ubrany tak samo jak podczas naszego spotkania, a pół godziny później spotkał się ze mną. Nie chciałam w to wierzyć, ale zdjęcia mówiły same za siebie. Siedział u niej 1,5 godziny. Ubrałam co miałam pod ręką i wyszłam z domu. Słyszałam, że mama coś tam powiedziała, ale nie słuchałam jej. Dosyć szybko dojechałem pod jego dom. Otworzyła mi Janet.
- Jest Michael? - zapytałam.
- Tak .. wejdź – wpuściła mnie – Stało się coś?
- Nie – poszłam od razu do jego pokoju. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył.
- Co za niespodzianka kocha .. - nie dokończył bo dostał w twarz – Za co?
- Jeszcze się pytasz?! - rzuciłam mu zdjęcia w twarz – Co to jest do cholery?! - wziął jedno do ręki.
- To nie tak jak myślisz …
- Masz mnie za idiotkę?!
- Daj mi wyjaśnić …
- Nie musisz! Już wszystko wiem! Jak mogłeś mi to zrobić?! - mało brakowało, a bym się rozpłakała. Dlatego wybiegłam z pokoju.
- Rose! - słyszałam jak za mną krzyczał, ale miałam to gdzieś. Odjechałam z piskiem opon, a potok łez wydostał się z moich oczu. Chyba przejechałam właśnie czerwone światło. Policja za mną jechała, więc zjechałam na pobocze. Uchyliłam szybę.
- Dzień dobry. Poproszę dokumenty – wyciągnęłam ze schowka i mu dałam – Czy wie Pani, że przejechała Pani na czerwonym świetle?
- I co z tego? Proszę mi wypisać ten mandat i dać spokój.
- Widzę, że nie jest Pani w najlepszym stanie. Nie powinna Pani prowadzić.
- Nie rozumie Pan, że mam to gdzieś?
- Coś się stało?
- Tak! Właśnie się dowiedziałam, że mój chłopak posuwa inną! Chcę Pan znać szczegóły?!
- Proszę wybaczyć .. to nie moja sprawa.
- Daje Pan ten mandat?
- W tej sytuacji .. Pani daruję, ale nie mogę pozwolić, żeby narażała Pani inne osoby i siebie na niebezpieczeństwo. Proszę mi powiedzieć dokąd Pani jedzie i jechać za mną.
- Po co to wszystko?
- To jest normalne postępowanie w takiej sytuacji – oddał mi dokumenty i wsiadł do radiowozu. Nie miałam wyjścia i musiałam jechać za nim. Podałam adres Sally. Nie chciałam się tłumaczyć mamie co się stało. Zatrzymał się pod domem. Gdy zobaczył, że wysiadłam i skierowałam się do drzwi, odjechał. Miałam nadzieję, że będzie w domu. Drzwi się otworzyły.
- Rose? Co tutaj robisz? Co się stało? - wybuchłam płaczem i się do niej przytuliłam. Poszłyśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie – Powiesz co się stało? - nie mogłam się uspokoić. Sally wytrwale czekała aż coś powiem. Nie wiem ile minęło czasu, ale na pewno sporo – Lepiej? - zapytała.
- Nic nie jest lepiej.
- Ale dlaczego płakałaś? - spuściłam głowę. Ciężko było mi o tym mówić.
- Mike … On …. zdradził mnie.
- Co? Skąd o tym wiesz?
- Dostałam przed chwilą zdjęcia …. widać na nich jak wchodzi i wychodzi do jakiegoś domu …
- Ale to jeszcze nic nie znaczy.
- Otworzyła mu młoda dziewczyna … spędził tam 1,5 godziny, a potem …. potem spotkał się ze mną … jak mogłam być taka głupia i wierzyć, że jest mi wierny.
- Rozmawiałaś z nim o tym?
- Tak .. byłam u niego, ale nie przyznaje się … żaden facet się nie przyzna i niczym się nie różni od pozostałych.
- Nie mogę w to uwierzyć, ale przecież nie ma zdjęcia, gdy są w łóżku.
- Przestań! Nie próbuj mi mówić, że przez ten cały czas grzecznie rozmawiali bo nie uwierzę. Nie jestem głupia – nie potrafiłam się do końca uspokoić.
- Chcesz u mnie zostać?
- Tak .. nie mam ochoty wracać do domu. Na pewno On tam przyjedzie.
- Może powinnaś z nim porozmawiać.
- Po co? Żeby mnie dalej okłamywał?
- Jak chcesz, ale ja na twoim miejscu bym mu pozwoliła na wyjaśnienia. W końcu coś Was łączyło.
- Nie przypominaj mi.
- Dlaczego? Przecież Go kochałaś i nadal kochasz … znam Cię.
- Proszę Cię … przestań …. to tak strasznie boli – nie panowałam nad tym i znowu płakałam. Sally mnie przytuliła.
- Pójdę Ci przygotować pokój i się położysz – poszła na górę. Skuliłam się na kanapie i płakałam. Przez cały czas w głowie miałam jedną myśl ''Jak On mógł mi to zrobić?'' Usłyszałam, że ktoś puka. Nie chciałam otwierać, ale ten ktoś nie dawał spokoju. Podeszłam chwiejnym krokiem i otworzyłam. To był On. Chciałam zamknąć, ale mi nie pozwolił.
- Czego chcesz?!
- Porozmawiać .. daj mi wszystko wytłumaczyć.
- Nie masz już czego mi wyjaśniać! Możesz teraz bezkarnie do niej jechać!
- To nie tak … cholera jasna! Daj mi pięć minut – Sally zeszła na dół.
- Nie! Daj mi spokój! Wynoś się z tego domu i ….. z mojego życia – tak strasznie trudno było mi to powiedzieć.
- Nic z tego … nigdy z Ciebie nie zrezygnuje – wsiadł do samochodu i odjechał.
- Dlaczego On mi to robi?
- Kocha Cię tak samo jak Ty jego.
- Nie chcę tego słuchać.
- Ale taka jest prawda.
- Idę na górę – poszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Sally po chwili weszła.
- Nie zamykaj się znowu w sobie. Nie rób tego.
- Chcę zostać sama.
- Po co? - spojrzałam się na nią – Myślisz, że nie wiem co Ci chodzi po głowie? Ale oświadczam Ci, że w tym pokoju nie znajdziesz żadnych tabletek, żyletek, nożyczek i nic, czym chciałabyś zrobić sobie krzywdę.
- To wszystko? A okna zabiłaś gwoździami?
- Rose! Nie chcę tego słuchać.
- To wyjdź – patrzyła się na mnie i kręciła głową – Czego ode mnie chcesz?
- Żebyś się wzięła w garść.
- Chyba żartujesz.
- To tylko facet …
- Jak możesz tak mówić? Chciałam się z nim zestarzeć i być do samego końca. Był tym jedynym … wiem, że nie możesz tego zrozumieć bo Tobie nie przytrafiło się nigdy takie uczucie – dopiero po chwili zdałam sobie sprawę ze słów, które wypowiedziałam – Nie chciałam …
- W porządku … masz rację, ale jeżeli Go kochasz, to porozmawiaj z nim. Nie możesz od razu przekreślać tego co było.
- Ja już sama nie wiem co robić. Nie wymaże Go z pamięci … nie uda mi się to – później Sally zostawiła mnie samą. Położyłam się i resztę dnia przeleżałam. Co chwila płakałam.

Byłem zdruzgotany. Wiedziałem od kogo ma te zdjęcia i miałem ochotę Go zabić! Nie wiedziałem co teraz zrobić, ale wiedziałem, że nie zrezygnuje z niej. Nie zdradziłem jej i zrobię wszystko, żeby mi uwierzyła. Gdy pojechałem do Sally, była taka smutna i płakała. Też cierpiałem bo nie chciałem, żeby płakała. Pojechałem z powrotem do domu. Poszedłem do swojego pokoju. Po chwili weszły Janet i Toya. Patrzyły się na mnie.
- No co? - zapytałem.
- A jak myślisz? - odpowiedziała Toya. Wyglądały na złe. Janet wskazała na porozrzucane zdjęcia – Jeszcze jakieś pytania?
- Wierzycie w to? Naprawdę myślicie, że byłbym zdolny do czegoś takiego?
- A te zdjęcia?
- One nic nie znaczą! Byłem u tej dziewczyny, ale do niczego nie doszło. Nie zdradziłbym Rose. Musicie mi wierzyć.
- Joseph Ci kazał, prawda? Powtarza się historia jak z Molly.
- Nie mów tak! Rose nic sobie nie zrobi – nawet nie chciałam dopuścić do siebie takiej myśli.
- Ona wcale nie jest taka silna jaką próbuje grać … dobrze o tym wiesz.
- Zrób coś dopóki nie jest jeszcze za późno.
- Nie mam pojęcia co … nie chce w ogóle ze mną rozmawiać – usiadłem na krawędzi łóżka.
- Wcale jej się nie dziwię, ale wiem, że się kochacie i wszystko się ułoży.
- Chciałbym w to wierzyć.
- Idź lepiej porozmawiać z mamą. Widziała te zdjęcia i jest załamana – tak też zrobiłem. Zapukałem i wszedłem do jej sypialni.
- Mamo? - siedziała w fotelu – Wiem co myślisz, ale …
- Chcę, tylko wiedzieć, czy to zrobiłeś.
- Nie … przysięgam Ci, że tego nie zrobiłem – ukucnąłem przy fotelu – Rose jest kobietą mojego życia i nigdy bym jej czegoś takiego nie zrobił. Tylko rozmawiałem z tą dziewczyną.
- Nie pojechałeś do niej z własnej woli – bardziej stwierdziła niż zapytała. Spuściłem głowę – To był pomysł Josepha. Myślałam, że już dał Ci spokój, ale mogłeś odmówić.
- Nie mogłem … groził, że zrobi coś Rose jeżeli tego nie zrobię.
- Chciałeś ją chronić. Dobrze Cię wychowałam. Musisz dać jej czas. To dla niej bardzo trudna sytuacja, ale wiem, że Cię kocha … widziałam jak na Ciebie patrzyła, a Ty na nią. Już dawno nie widziałam tak zakochanej pary. Walcz o nią.

- Będę … nie zrezygnuje za nic w świeci – po rozmowie z mamą, poszedłem do siebie. Tego drania nie było i miał szczęście, ale nie daruję mu tego. Wszystkie wspomnienia wracały. Nasze wspólne chwilę. Tej nocy w ogóle nie spałem. Myślałem co zrobić, żeby dała mi szanse na wyjaśnienia.

21 komentarzy:

  1. Hejka ;)
    Kobieto.. mo ja mina przy tej notce- O.O
    xD
    Aż mi się kurcze tak jakoś smutno zrobiło kiedy się okazało, że Rose nie jest w ciąży :c
    I jestem zła, wściekła że ja nie moge.
    Przez tego dziada się wszystko rypło - .- Ale mam nadzieję że wszystko się ułoży i będą razem :)
    No i niech Rose sobie nic nie robi o.O
    No nic.. czekam na nową!

    Pozdrawiam, Emaa ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo wzruszające i wciągające.. Uwielbiam Twój blog, i Twoje notki, jak zwykle świetnie Ci wyszła. Tylko nie wiem jak wytrzymam tydzień nie wiedząc do dalej się wydarzy.. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG! Jeszcze nigdy nie miałam tak, że czytając coś zaczynałam płakać. Nie da się ukryć, że część jest bardzo smutna...Ale trzeba wierzyć, że wszystko się ułoży...Och, to wszystko przez tego dziada! Niech się w końcu od nich odpitoli (żeby nie przeklinać)! Oby Rose nic sobie nie zrobiła...
    Pozdram. Martuś.
    PS: Wiem, że następną część masz już prawie lub już napisaną i nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się ona na Twoim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za typ z tego Josepha! Gdybym mogła to bym nu normalnie tak dokopała tak, że zostałaby z niego tylko mokra plama! Skoro Rose nie jest w ciąży to co jej jest...? Proszę, niech Michael wszystko wyjaśni Rose żeby między nimi znowu było dobrze. Czekam na nn :)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wierze ze Joseph zrobił coś takiego!! Co on wgl chce od Michaela? Szkoda ze Rose nie jest w ciąży... Ale wszystko sie moze jeszcze zdarzyć, no nie? Xp Dobrze by było gdyby Rose zrozumiała ze nic nie zaszło i wybaczyła Michaelowi ;3 A ja i rak wiem ze wszystko sie między nimi ułoży �� czekam na następną (jak zawsze świetną i wciągającą) notkę ;) Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że zamkną Josepha za nękanie, albo cos takiego...

    OdpowiedzUsuń
  8. NIE.... jak mogłaś! Miałam nadzieję że Mike jej powie... Ale trudno, stało się. Oni muszą to sobie wyjaśnić, za bardzo się kochają. A Joseph? powinien mieć jakiś śmiertelny wypadek. Podkreślam ŚMIERTELNY!!!! czekam na następną super notkę...;)) Agusia

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojejku. Ja wiedziałam, że tak będzie. No po prostu wiedziałam! Matko kochana. Mam nadzieję, że ich tak długo nie będziesz przetrzymywać i sobie wszystko wytłumaczą. To trochę smutne, że Rose nie jest w ciąży. Szczerze mówiąc, to miałam taką cichą nadzieję, że jednak coś tam będzie. No trudno. Jak nie teraz, to może potem! :D
    Notkę bardzo przyjemnie się czytało, mimo że są takie smutne zdarzenia. Świetnie piszesz. Trzymaj tak dalej. ;)
    Pozdrawiam- Kinga

    OdpowiedzUsuń
  10. i kill you! I kill You! Jak mogłaś, proszę złącz ich :D akurat w takim momencie? Nie no zabije gnoja, Joego, on jest hamem boże widzisz i nie grzmisz. Dobra jak coś to zapraszam na fatalna notkę na http://thejacksonsanamericandream.blog.pl/.
    MIke

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MICKEY JAKIM PRAWEM KORZYSTAŁEŚ Z MOJEGO KONTA BY DAĆ KOMENTARZ!!!!!????? PYTAM SIĘ!!!!
      A tak przy okazji fajna notka, ale krótka i jak mogłaś aż tak mnie zasmucić. A Joseph to h*j.

      Usuń
  11. co takie krótkie? DLACZEGO sobota jest raz w tygodniu?????

    dobra, to teraz co do notki... ehh, no masakra :/ ja sie zastanawiam, dlaczego Michael nie był z Rose szczery. jakby jej powiedział o groźbach Josepha, to prawdopodobnie nie mieliby problemu... no ale trudno. szkoda ze teraz Rose nie chce z nim gadać. chociaż w sumie to jej sie nie dziwie, pewnie tez bym nie chciała... strasznie szkoda, ze Michael z nia wcześniej nie pogadał, chociaz mowił o zaufaniu i takie tam... że jej nie okłamie. no, to zawalił. pewnie bedziesz na mnie zła, że zwalam na Michaela, zamiast pluć na Josepha, ale moi zdniem Michael i Rose sa razem tak silni, ze poradziliby sobie z nim. wierzę w nich bardzo mocno. wierzę, ze bedzie dobrze :)
    i prooooszę, powiedz ze nie mam racji: ojciec rose ma raka lub coś w tym guście, i dlatego nie moze pic alkoholu. a teraz rose ma to samo! prooosze, powiedz że nie mam racji, proooszę prooooooooszę!!
    pozdrówka ;*
    PANDA

    OdpowiedzUsuń
  12. O nie… Ja wiedziałam że Joseph nie odpuści! Wiedziałam że coś popsuje! Aż mnie nosi! Z chęcią bym go udusiła! Mike zostaw go mnie! Ja się z nim rozprawie a ty się zajmij Rose! I masz to naprawić! Macie być razem bo ty dostaniesz!
    Szkoda że jednak Rose nie jest w ciąży. Miałam taką cichą nadzieję że jednak będzie. Ale trudno. Jak się pogodzą to może się uda ^^
    Teraz tylko się martwię skąd te zasłabnięcia. Mam nadzieję że to nic poważnego.
    A ciebie nie zabiję bo masz mi naprawić ich relacje :P heheh Oni musza być razem są dla siebie stworzeni! :D
    Czekam na nn
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  13. O nie... po pierwsze... szkoda że Rose nie jest w ciąży, po drugie Joseph to drań i skończony idiota, po trzecie... bardzo fajny rozdział, trzymający w napięciu :))) Żeby tylko się pogodzili, jak najszybciej :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że sytuacja szybko się rozwiąże i Michael wszystko wyjaśni Rose. Jak zwykle rozdział pełen akcji i trzymający w napięci, świetnie! ;)
    DIana

    OdpowiedzUsuń
  15. Jacie nie wiem jak ja wytrzymam ten tydzień. Znowu coś musiało się zepsuć :(
    wszystko przez tego palanta Josepha, no ale cóż Mike mógł jej powiedzieć o tym wszystkim i może nie było by tego całego zamieszania. Mam nadzieję że się pogodzą i wszystko będzie już dobrze.
    Pozdrowienia Raven0908

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak sobie pomyślałam że przecież jakby Mike powiedział o wszystkim Rose to nie byłoby tej kłótni, ale z drugiej strony Rose byłaby bardzo podejrzliwa i nie ufałaby Michaelowi tak bardzo, bo i tak nie wiedziałaby czy coś zaszło czy nie... Ona tylko by o tym wszystkim wiedziała i tyle, a Joseph zawsze może coś zmyślonego jej powiedzieć i wtedy wyszłoby na to samo ;/ Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  17. no i stało się Mike nic nie powiedział a papcio wykorzystał sytuejszyn kur*** co za facet...:/ ale reakcje Rose tylko po części rozumiem ...okej mogło jej byc przykro, mogła sobie pomyślec to i owo.chociaż z drugiej strony przecież tak naprawde na tych fotach nie było nic coby sugerowało że do czegoś doszło..pomijajac jednak wszytko to przed rzucaniem oskarżeń Rose powinna pogadac na spokojnie z Mikiem i dac mu wszytko wyjaśnic, a nie tak do razu mu nawrzucała..:roll: co za kobita no..:roll: Pisz kochana dalej czekam na rozwój akcji..:D

    całuje Dzwoneczek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, najwyraźniej dotychczasowe doświadczenia aż tak mocno podburzyły jej zaufanie wobec ludzi, chociaż mam wrażenie, że i tak przesadziła. Tak jak wielu powyżej sądzę, że nagły wybuch Rose był przesadzony, takie unoszenie się nie wychodzi na dobre.

      (Błagaaaam, niech to nie będzie rak, niech to nie będzie rak!!!)
      Evelin

      Usuń
  18. Mam ochotę wleźć w ekran i tak wklepać Josephowi, że zapomni jak się nazywa... Im wszystkim nakopać do dup. Dlaczego ona nie jest w ciąży? Dlaczego ona nie pamięta co on jej opowiadał o Molly? I CO JEJ JEST?! Chyba nie masz zamiaru jeszcze kończyć opowiadania i to w dodatku w taki sposób, który przychodzi mi właśnie do głowy, co? Nie krzywdź :<
    pozdrawiam
    ~Invincible

    OdpowiedzUsuń
  19. Ehh...I sie wszystko znów pochszaniło...
    Zaraz wszystko opiszę, ale wpierw chciałam skomentować zanim się znó rozkleję na dobre.... ;(
    Dziś to tak licho będzie u mnie z komentarzami.... Jakoś tak nastoju ie miałam jak przeczytałam tą smutną notkę... :(

    „Proszę się wytrzeć – dała mi papierowe ręczniki – I to wszystko – położyła wynik obok i odeszła. Normalnie super mi wszystko wyjaśniła. No co za babsko.”

    - Nie no spoko… :P Rzeczywiście niezła ta lekarka :P Ale one już tak mają niestety, że nic nie wyjaśnią… :/

    „- Panie Jackson proszę zaczekać na korytarzu – uśmiechnęła się, a Michaela zatkało. Ja też się zdziwiłam, że Go rozpoznała.
    - Skąd Pani wie? - zapytał.
    - No cóż … czytam gazety – puściła mi oczko”

    - hahahhahahaha :D A się uśmiałam teraz xD Dobre to było :D Niby w przebraniu, a i tak rozpoznawalny :D Mike będzie musiał wykombinować nowe przebranko chyba :D hahaha !!!

    „- Więc …. nie jest Pani w ciąży”

    - szkoda…. :( może następnym razem się im uda…

    * Ojciec Rose... Cóż... Wreszcie zrozumiał gdzie zrobił błąd... Przeprosił... Ale jak mógł chcieć zabić dziecko Rose i Michaela.... ;( Nie dziwię się Rose, że nie chce mu tego wybaczyć.. Na jej miejscu zareagowałabym tak samo...
    O tyle dobrze, że znów akceptuje Michaela...

    Szkoda mi bardzo Rose... Najpierw akcja z jej ojcem, teraz rozstanie z Michaelem... ;( Jenn... Why? Whyyyy? Buuu... Nie nawidzę Josepha... Nie nawidzę go... Zawsze musi wszystko spartolić... Już się wydawało tak wspaniale.. Niestety... wszystko się kończy jak widać... Czemu ich szczęście nie może trwać wiecznie... ;(
    Gdyby tylko Rose dała wyjaśnić Michaelowi... Gdyby dała mu dojść do słowa... ;(
    Nie chcę by się rozstawali.... To smutne... Mam nadzieję, że się ułoży i będzie jak dawniej...

    Pozdrawiam, BAD25

    OdpowiedzUsuń