sobota, 3 sierpnia 2013

Bad Girl 20

Nareszcie skończyłam. Pisałam dłużej niż zwykle bo miałam dużo roboty przez burzę jaka ostatnio była. Do piwnicy nalała się woda i musieliśmy wynosić wiadrami, a potem już nie miałam na nic siły. Ta notka wyszła mi dłuższa niż planowałam. Chcę was od razu przeprosić za czcionkę z poprzedniej notki jaka była od środka części. Nie mam pojęcia dlaczego tak się stało. Zastanawiam się jak długo ciągnąć tą historię. Nie ukrywam, że lubię długie opowiadania. To chyba wszystko co chciałam powiedzieć. Zapraszam do czytania i komentowania. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że piszecie co sądzicie :)

******************************************************************

- No Panno Rose, widzimy się już ostatni raz – powiedział lekarz.
- Nareszcie się skończyło – odetchnęłam. Michael stał i trzymał Sisi na rękach.
- Na szczęście kroplówki pomogły. Gdyby były jeszcze jakieś lekkie objawy, to proszę brać tabletki, ale nie sądzę. Ma Pani jakieś pytania?
- Nie. Dziękuje za pomoc.
- Taka moja praca. Ja już nie będę Państwu przeszkadzał – wstał i zabrałaś woje rzeczy – A i Panie Jackson widzimy się jutro na kontroli.
- Dobrze, będę.
- Pani? - wskazał na Sisi. Kiwnęłam głową – Moja córka ma taką samą. Niezły z niej był łobuz. Proszę uważać bo te rasy są małymi manipulatorami. Zawsze stawiają na swoim.
- Zdążyłem już zauważyć – powiedział Michael.
- Nie zapomnę pogryzionych butów. Co ranek wywalałem kolejną parę.
- Sisi ma zabawki.
- Gdyby to było takie piękne jak się wydaje. Nasza też miała, ale i tak najbardziej lubiła moje buty, tylko moje. Inne mogły leżeć i nie ruszyła. To są małe złośliwce.
- Nie wyglądają.
- Lepiej dmuchać na zimne i pochować.
- Dziękuje za ostrzeżenie.
- Nie ma za co. Dobrze Panie Jackson, więc do jutra. Aha i proszę wyjść na spacer, żeby skóra mogła pooddychać świeżym powietrzem – zwrócił się do mnie.
- Wyjdziemy wieczorem – powiedział Michael. Ciekawa jestem jak On to chciał zrobić.
- Do widzenia.
- Do widzenia – odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Nareszcie wolna – wyprężyłam się.
- Teraz już będzie, tylko lepiej.
- Może.
- Nie może, tylko będzie, a wieczorem się przejedziemy.
- Myślałam, że żartowałeś.
- Czemu?
- Bo jak ty sobie to wyobrażasz?
- Normalnie .. weźmiemy Sisi i …
- Chcesz tak normalnie sobie wyjść?
- O to nie musisz się martwić. Wyjdziemy, gdy wszyscy będą spali i nikogo nie będzie na ulicach.
- To na pewno dobry pomysł? W nocy jest niebezpiecznie.
- Przy mnie nie musisz się bać – nie byłam przekonana do tego pomysłu.
- Niech Ci będzie – poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro – O Boże! Jak ja wyglądam!
- Nie jest tak źle – oparł się o futrynę.
- Twoja ocena jest nieobiektywna bo jesteś dżentelmenem. Muszę coś ze sobą zrobić – wyglądałam jak straszydło – Jak długo tutaj zostaniemy?
- Tyle ile zechcesz.
- To dobrze.
- Pójdę zamówić obiad – chciałam zaprotestować – Nie nalegałem bo wiedziałem, że w takim stanie i tak byś nic nie zjadła, ale teraz Ci nie odpuszczę – wzięłam z pokoju czyste ubrania i poszłam pod prysznic. Czułam się wypompowana. Jak by powietrze ze mnie uszło. Pewnie to dlatego, że tyle czasu siedziałam w zamknięciu. Jednak to był dobry pomysł z tym spacerem, ale bałam się, że zaczepiał nas jakieś zbiry. Po tamtym zdarzeniu miałam jakiś uraz do wieczornych spacerów, a co tu mówić o nocnych. Wysuszyłam włosy, ubrałam się, ale nie w rozciągnięte dresy, tylko jak kiedyś, normalnie. Jeszcze się pomalowałam i wyszłam – Zaraz będzie obiad – powiedział Michael, ścieląc łóżko. Odwrócił się – Ładnie wyglądasz – uśmiechnął się i poszedł otworzyć drzwi bo, ktoś pukał. Ja wzięłam Sisi na ręce i podeszłam do okna – Obiad podano – usłyszałam. Usiadłam przy stole i czekałam na Michaela – Cholera jasna! - odwróciłam się i zobaczyłam wściekłą twarz Michaela.
- Co się stało? - uniósł nogę do góry. Skarpetkę miał całą mokrą – Ups – nadepnął na siki Sisi.
- Ups? Dlaczego to właśnie mnie się przytrafia? - wziął czyste skarpetki i poszedł do łazienki. Zanim usiadł przy stole, posprzątał jeszcze i dopiero wrócił. Chciało mi się śmiać i chyba to zauważył – Nie krępuj się.
- O czym mówisz?
- Ty już dobrze wiesz – zaśmiałam się, ale szybko się opanowałam – Lepiej? To jedźmy – wypuściłam Sisi na podłogę i niechętnie zaczęłam jeść.
- Wiesz, że nie zjem tyle.
- Nie każe Ci zjeść wszystkiego, ale postaraj się jak najwięcej – byłam głodna, ale nie mogłam się zmusić do jedzenia. Trochę podzióbałam. Zauważyłam, że Sisi zmierza do butów Michael. Siedział tyłem, więc tego nie widział. Przez chwilę patrzyłam się na jej poczynania, gdy zobaczyłam co zamierza zrobić, szybko wstałam i wzięłam ją na ręce. Michael patrzył się na mnie.
- Sisi nie wolno – podszedł do mnie i zabrał mi ją.
- Co tym razem chciałaś zrobić? - uniósł ją na wysokości swojej głowy – Nie lubisz mnie? - zaczęła się do niego cieszyć – To znaczy tak, czy nie?
- To znaczy, że Cię lubi, ale jest małym łobuzem – powiedziałam.
- Twoja Pani mówi prawdę? - polizała Go w policzek – Dzięki za potwierdzenie – zaśmiał się. Nagle uderzyła Go łapą w twarz. Spojrzał się na mnie zaskoczony – Ja to mam szczęście. Najpierw twoja Pani mnie uderzyła, a teraz ty. Gdyby nie była psem to bym powiedział, że ma twoje geny – teraz to ja się zaśmiałam. Oddał mi ją – Dzięki za uratowanie butów, a teraz wracajmy do obiadu.
- Nie mam już ochoty.
- Nie daj się prosić. To dla twojego dobra – faktycznie, gdy dzisiaj przeglądałam się w lustrze, było mi widać żebra. Przełamałam się i jeszcze trochę zjadłam. Po obiedzie, nie mieliśmy co robić – Może zadzwonisz do Sally i rodziców? - zasugerował.
- Po co?
- Pewnie już tęsknią i się martwią, że tyle czasu jesteś z obcym facetem.
- O to możesz być spokojny. Gdybym była nawet z tobą miesiąc i nie dawała znaku życia to i tak by się nie martwili.
- A, gdyby znali prawdę?
- Jestem dorosła i sama decyduje z kim się spotykam – czymś się martwił – Dlaczego tak się tym przejmujesz?
- Bo nie chcę Cię stracić, a Joseph zrobi wszystko, żeby tak się stało.
- Nie możesz ciągle być pod jego wpływem.
- Nie rozumiesz? On powie twojemu ojcu jeżeli nie będę Go słuchał.
- Mam to gdzieś. Niech powie … co z tego? Weź telefon i zadzwoń do niego … powiedź mu, żeby się wypchał i dał Ci spokój.
- Nie mogę.
- Zadzwoń albo ja to zrobię – zabrałam jego telefon z stołu.
- Nie rób tego.
- To sam to zrób – podałam mu telefon. Odebrał Go ode mnie.
- Rose .. naprawdę nie mogę – oparłam się czołem o stół z bezsilności – Wiem, że wydaje Ci się to dziwne, ale … nie potrafię tego wytłumaczyć.
- I nawet nie próbuj bo i tak tego nie zrozumiem – wstałam od stołu – Jeżeli mnie by tak traktował ojciec .. bił, poniżał i zmuszał do nienormalnych rzeczy to już dawno by siedział w pierdlu – wkurzyłam się.
- Niepotrzebnie się denerwujesz.
- Rozmawiałeś już z nim czego od Ciebie chcę?
- Jeszcze nie.
- To na co czekasz? Bierz telefon i dzwoń.
- Daj już spokój – patrzyłam się na niego i pokręciłam głową.
- To jest chore! - weszłam do łazienki i trzasnęłam drzwiami. Fakt, to nie była moja sprawa, ale to wszystko zaczynało mnie już wkurzać. Najchętniej bym pojechała do tego drania i mu wszystko wygarnęła. Wyszłam z łazienki. Michaela nie było w pokoju. Sisi drapała łapkami drzwi od balkonu. Okazało się, że tam się schował. Wzięłam Sisi na ręce i usiadłam na kanapie – Pan chcę pobyć trochę sam – powiedziałam do niej. Wyglądał jak by nad czymś myślał i nie chciałam mu w tym przeszkadzać. Może w końcu coś zrobi z tą chorą sytuacją. Choć bardzo w to wątpiłam. Lokaj przyszedł po naczynia. Gdy już wychodził do pokoju wszedł Michael.
- Nad czym myślałeś?
- Nad życiem.
- Słuchaj … przepraszam, że tak się zachowałam .. ja tylko … eh nie powinnam się wtrącać, ale chcę, żebyś się od niego uwolnił.
- I tak zrobię … nie spotkam się z nim, żeby dowiedzieć się czego ode mnie chcę w zamian za milczenie.
- Naprawdę?
- Tak … masz rację .. muszę w końcu się od niego uwolnić i przerwać to.
- Cieszę się, że mnie zrozumiałeś. Pamiętaj, że masz we mnie wsparcie … ty byłeś przy mnie, gdy tego potrzebowałam, więc ja też nie zostawię Cię z tym samego.
- Dziękuje.
- Już dosyć tego słodzenia. Przejdźmy do interesów.
- Interesów?
- Chodzi mi o twoją kurtkę. Skończyłam malować i możemy teraz wybrać.
- Super, że tak szybko Ci się udało. To pokazuj – wyłożyłam kartki na łóżku.
- Do wyboru do koloru.
- Faktycznie – usiedliśmy na łóżku – Nie mam pojęcia od czego zacząć.
- Ja już mam swoje typy, ale nie wiem, czy chcesz, żebym się wtrącała. W końcu to ty będziesz w niej występował.
- Właśnie teraz zaczyna się twoja rola. Sam na pewno nie wybiorę.
- Ok … więc .. wykorzystałam prawie wszystkie kolory jakie były. Wspominałeś, że myślałeś nad czarnym. Według mnie czarny z elementami białego fajnie się komponują – podałam mu kartkę z tym kolorem – Zrobiłam pewien miks. Połączyłam czerwony z żółtym i wyszedł mi jasny czerwony – również mu podałam – Aha i jest jeszcze biała. Co do reszty to nie jestem przekonana. Sam zobacz .. zielona, niebieska itd. nie wyglądają zbyt dobrze – przyglądał im się uważnie i podrapał po brodzie.
- Tak … reszta odpada … skąd wiedziałaś jakie są moje ulubione kolory?
- Nie wiedziałam, a trafiłam?
- Tak … biały, czarny i czerwony … nad tymi trzeba się zastanowić bo wszystkie wyglądają świetnie … chyba Cię zatrudnię.
- Nie stać Cię na mnie.
- O pieniądze się nie martw – chichotałam – Dlaczego się śmiejesz?
- Bo mnie rozśmieszasz.
- Ale ja mówię zupełnie poważnie.
- Ja nawet nie ukończyłam liceum i nie mam żadnego doświadczenia.
- W życiu nie liczy się wyłącznie wykształcenie, ale talent. Ty potrafisz świetnie doradzać i byś mogła być moją doradcą.
- Nie masz innych kandydatów, że mi proponujesz pracę?
- Mam, ale tylko ty mówisz co naprawdę sądzisz, nie boisz się mojej reakcji. Nigdy nie krzyczałem na swoim pracowników, a oni i tak się mnie boją. Potrafią tylko mi potakiwać.
- Może robisz groźną minę.
- Ja? Nie umiem takiej robić. A dlaczego nie ukończyłaś liceum?
- Długa historia.
- Mamy dużo czasu – zachęcał.
- Nie chcę o tym mówić – nie chciałam wracać do przeszłości. To było dla mnie za dużo.
- Dlaczego?
- Bo to ma związek z moją przeszłością.
- Przepraszam – domyślił się, że miałam na myśli to co On zauważył pierwszego dnia, gdy się poznaliśmy.
- Nic się nie stało, ale nie chcę o tym mówić. Wracajmy do kurtki.
- Ok i przemyśl moją propozycję – spojrzałam się na niego – Serio. Tworzyli byśmy ciekawą współpracę – zaśmiał się.
- Na pewno – przez dwie kolejne godziny trwała dyskusja w sprawie koloru kurtki. Michael nie był pewien, a jak już był to zawsze znalazł jakieś ''ale'' i zaczynaliśmy od nowa – Widzę, że nigdy nie zdecydujesz.
- To jest istotna rzecz w klipie i muszę być całkowicie pewnym.
- A jak będziesz ogólnie ubrany?
- Klip będzie miał początek i zakończenie jak w filmie, więc na początku będę miał czerwone dżinsy i białą koszulkę z klawiszami od pianina. Później podczas tańca, czarne dżinsy i jeszcze nie wiem jaką koszulkę.
- Czyli kurtkę będziesz miał podczas tańca, tak?
- Tak.
- Hmmm … w takim razie najbardziej będzie pasowała ta – wskazałam na jasną czerwoną.
- Jesteś pewna?
- To jest moje zdanie, ale zrobisz jak będziesz chciał.
- Ale na pewno jesteś pewna?
- Tak! A jak nie jesteś przekonany to każ uszyć wszystkie trzy – żartowałam, ale nie myślałam, że weźmie to na poważnie.
- To jest dobry pomysł.
- Co?
- Każe uszyć te trzy i zobaczę jak każda na mnie leży.
- A z tymi dwiema co zrobisz?
- Będę miał na wyjście albo na jakiś występ.
- Gdzie jest Sisi? - dopiero zauważyłam, że jej nie ma. Zaczęliśmy jej szukać, ale nigdzie jej nie było – A co jeżeli wyszła na zewnątrz?
- Przecież drzwi są zamknięte …. zaczekaj – zajrzał pod łóżko – O tutaj się schowała – wyciągnął ją. W buzi miała papier – Jej też się nie podoba ten kolor – okazało się, że pogryzła jeden z rysunków.
- Zabierz jej ten papier bo zaraz połknie – nie chciała oddać, ale po dłuższej walce poddała się.
- Trzymaj ją, a ja pozbieram ten papier i schowam rysunki – szybko się uwinął i mogłam ją już puścić.
- Nie zmieniłeś zdanie w sprawie spaceru?
- Nie … niby dlaczego?
- Kiedyś lubiłam wieczorne spacery, ale teraz …
- Sprawię, że znowu polubisz .. zobaczysz, a coś mi obiecałaś.
- Niby co?
- Że obejrzymy drugą część Halloween.
- Teraz?
- Nom .. chyba, że chcesz mi opowiedzieć, dlaczego zerwałaś z Erikem.
- Dobra, to włączaj ten film.
- Wiedziałem – wyszczerzył się i poszedł włączyć kasetę. Zasłonił okna, żeby dodać klimatu. Telewizor był naprzeciwko łóżka, więc położyliśmy się i pod plecy położyliśmy poduszki – A tak w ogóle to czemu zerwaliście? - spojrzałam się na niego groźnie – Dobra, dobra o nic już nie pytam - ta część była też fajna, ale wolałam pierwszą. Sisi zasnęła i ja już też ziewnęłam – Nie waż się zasnąć. Czeka Cię jeszcze spacer.
- Super – film się skończył. Michael wszystko powyłączał. Ktoś pukał do drzwi – Otworzę – powiedziałam – Janet? Co tutaj robisz? Wejdź.
- Cześć wam. Nie przeszkadzam?
- Nie masz w czym.
- Rose możemy porozmawiać na osobności?
- Co to za tajemnice, co? - odezwał się Michael.
- Nie twoja sprawa – wytknęła mu język.
- Wyjdźmy na balkon – zamknęłam za nami drzwi – Mów o co chodzi.
- Najpierw chciałam się zapytać, czy jesteś już zdrowa.
- Tak .. już wszystko wróciło do normy.
- Bo pamiętasz, że Ci obiecałam, że zaczekam na Ciebie?
- Pamiętam i mam nadzieję, że nic jej nie zrobiłaś – mówiliśmy o Brooke.
- Nie, ale jest problem …. Ona wyjechała.
- Co? Dokąd?
- Tego nie wiem, ale ma wrócić za jakieś trzy tygodnie i nie wiem, czy do tego czasu nie zmienisz zdania.
- Żartujesz? Zapłaci za wszystkie przykrości jakie zrobiła Michaelowi. Myśli, że jak wyjedzie to sprawa przycichnie, to się przeliczy.
- To dobrze. Chodźmy już do środka bo jest zimno.
- Zaczekaj – złapałam ją za ramię – Jesteś tego pewna?
- Nie rozumiem.
- Wiem, że chcesz się zemścić, ale masz dopiero 17 lat. Co jeśli nas złapią? Jesteś młoda .. na pewno chcesz tak ryzykować?
- Nie złapią. Ona musi za to zapłacić … chcesz się wycofać?
- Nie, nie martwię się o siebie, tylko o Ciebie. Nie chcę, żebyś zmarnowała sobie życie.
- Spokojnie … wszystko się uda. Żeby kogoś skazać, to potrzebne są dowody.
- Obyś miała rację – bałam się, że Janet będzie miała problemy. Na dodatek Michael będzie na mnie wściekły, że jej nie powstrzymałam. Najchętniej sama by przyłożyła tej suce, ale nie wiedziałam, gdzie mieszka, a Janet i tak by mi nie powiedziała. Wróciliśmy do pokoju. Podeszła do nas Sisi.
- To twój? - zapytała.
- Tak, to Sisi. Michael ją kupił – popatrzyła na brata z wyrzutem.
- A mnie to nie chciałeś kupić.
- Oj czepiasz się. Wiesz, że mama nie chciała się zgodzić.
- Nie chciał bo by musiał sprzątać – wtrąciłam się.
- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale i tak ja po niej sprzątam.
- Ale to tylko przez chwilę. Na czas, gdy tutaj jestem. Potem ja będę sprzątała w domu – nagle posmutniał i powiedział, że idzie zamówić kolację – O co mu chodzi?
- Nie chcę, żebyś wracała do domu.
- Jak tak bardzo chcę, to będzie mógł przyjeżdżać i sprzątać po Sisi.
- Tu nie chodzi o nią, tylko o Ciebie.
- My już sobie wszystko wyjaśniliśmy i jesteśmy przyjaciółmi .. nic więcej.
- Ciekawa jak na długo.
- Czy ty coś sugerujesz?
- Ja? - wrócił Michael. Patrzeliśmy się na niego.
- Yyyy .. pobrudziłem się? - zaczął wycierać twarz.
- Nie … będę się już zbierała.
- Tak szybko?
- No ..
- Janet co się dzieję? Od pewnego czasu stale się spieszysz – zapytał Michael.
- Wydaje Ci się.
- Nic mi się nie wydaje.
- Ale obiecaj, że nie będziesz się wtrącał.
- Aaa to już wiem do czego zmierzasz. Mam rację?
- Tak … poznałam kogoś.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo byś się znowu wtrącał.
- Jestem twoim starszym bratem i troszczę się o Ciebie – byli podenerwowani.
- Ale to moje życie.
- Kto to i jak się nazywa?
- Nie powiem Ci.
- Dlaczego?
- Bo będziesz Go sprawdzał.
- Czy to moja wina, że trafiasz na palantów?
- Nic Ci do tego. Ja się nie wtrącam do twoich spraw. Ta rozmowa nie ma sensu. Pa Rose – wyszła.
- Co za uparciuch.
- Naprawdę sprawdzałeś jej chłopaka?
- Tak … wiedziałem, że coś jest z nim nie tak i miałem rację. Chciał od Janet wyłudzić pieniądze.
- No to miałeś nosa.
- Od razu, gdy Go zobaczyłam, wiedziałem o co mu chodzi, ale Janet mnie nie słuchała.
- Ja otworzę – poleciałam do drzwi. To był ten sam lokaj co rano. Przyniósł nam kolację – To znowu Pan?
- Taka praca – zauważyłam, że Michael kątem oka, przygląda nam się. Postawił talerze na stole, ale zanim wyszedł zwrócił się do mnie – Nie znamy się, ale … mógłbym prosić o twój numer? - zatkało mnie. Michael, aż opuścił kartki.
- Yyyy … jasne – nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zapisałam numer na kartce – Proszę.
- Odezwę się – wyszedł. Michael spojrzał się na mnie z wyrzutem. Usiadł przy stole bez słowa. Ja zrobiłam to samo. Skończył jeść i wstał od stołu.
- Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi? - ja też już skończyłam i wstałam.
- Czy ja coś mówię?
- Właśnie nie i to jest najbardziej wkurzające.
- Po co dałaś mu numer telefonu?
- A co nie mogłam?
- Przecież się z nim nie umówisz.
- Czemu nie? Człowieku o co Ci chodzi? Podobno jesteśmy przyjaciółmi.
- Ale z nim?
- A co mu brakuje?
- A mi co brakuje?! - podniósł głos – Ze mną nie chciałaś spróbować bo podobno to dla Ciebie za wcześnie, a z jakimś kolesiem to od razu.
- Myślałam, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Masz rację … już wszystko wiem, aż za dobrze – o czym On mówił do cholery? Usiadłam na łóżku, On na kanapie i coś pisał. Tak naprawdę to nie miałam ochoty z nikim się umawiać, ale nie wiedziałam jak odmówić, dlatego dałam ten przeklęty numer, przez który powstała kłótnia. Znowu, ktoś zapukał do drzwi – Otwórz … może to twój lokaj – powiedział, nawet na mnie nie patrząc. Miałam ochotę mu przywalić. Otworzyłam. Miał rację, to był znowu On.
- Przyszedłem po naczynia – wpuściłam Go – Nie chcę być wścibski, ale … wy nie jesteście razem? - zapytał mnie po cichu.
- Nie .. jesteśmy przyjaciółmi.
- To dobrze. Zapomniałem się przedstawić. Jestem Todd – wyciągnął dłoń.
- Rose – uścisnęłam jego dłoń.
- Nie będę wam przeszkadzał – powiedział Michael, wstał i wyszedł.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Ma kiepski dzień.
- Nie dziwię się. Kto by chciał usłyszeć o sobie prawdę i to na dodatek publicznie.
- O czym ty mówisz?
- No wiesz. Cały świat już wie, że jest gejem. I od razu mówię, że nie mam nic przeciwko – myślałam, że się przesłyszałam.
- On nie jest gejem – chciałam mówić jak najdelikatniej.
- Nie ma po co udawać.
- Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz.
- Dlaczego? Chcę Cię lepiej poznać.
- Dlatego, że zaraz poleje się krew i to będzie twoja krew i ja nie chcę Cię poznać.
- Jak to krew? - czy On jest naprawdę taki tępy, czy tylko udaje?
- Bo nie pozwolę Ci Go oczerniać! Wynoś się! - otworzyłam mu drzwi i grzecznie wyszedł. Zatrzasnęłam za nim drzwi.


Chodziłem zdenerwowany po korytarzach. Postanowiłem poczekać na tego Todda. Co Oni tak długo tam robią? Muszę odgonić te niedorzeczne myśli bo zaraz zwariuje. Zobaczyłam, że wychodzi.
- Musimy pogadać – powiedziałem i wskazałem, żeby szedł za mną. Weszliśmy na klatkę schodową.
- O co chodzi?
- Posłuchaj mnie. Nie zbliżaj się do Rose bo będziesz miał ze mną do czynienia, słyszysz? Jeżeli jeszcze raz zobaczę, że próbujesz ją poderwać, to gorzko tego pożałujesz.
- O co Panu chodzi? Ja z nią tylko rozmawiałem.
- Ja już dobrze wiem od czego to się zaczyna, a na czym kończy. Więc nie przychodź do naszego pokoju.
- Dobrze … mogę już iść? Mam pracę.
- Tak i zapamiętaj to – zaczekałem, aż się trochę oddalił i wróciłem do pokoju – O już wyszedł? Co tak szybko?
- Nie zaczynaj od nowa – odpuściłem jej. Usiadłem z powrotem na kanapie i zacząłem pisać co mi do głowy przyszło. Nawet nie zauważyłem, a była już 23.
- Rose .. przygotuj się. Zaraz wychodzimy.
- Myślałam, że zapomniałeś.
- Mam dobrą pamięć – założyłem Sisi ubranko. Potem ja się opatuliłem bo na dworze było jeszcze mroźno – Długo jeszcze? - Rose nie mogła się wybrać.
- No już, już .. gotowa – zamknąłem pokój na klucz. Wsiedliśmy do windy – Więc .. jak wygląda plan?
- Jedziemy samochodem do parku i spacerujemy powiedzmy z pół godziny – na ulicach nie było samochodów i ludzi. Bardzo mnie to ucieszyło. Dość szybko dojechaliśmy. Wysiedliśmy. Rose trzymała Sisi na smyczy, a drugą ręką złapała mnie pod pachę. Nasz spacer skończył się wcześniej niż planowałem. Zobaczyliśmy jakieś zbiorowisko. Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych – Wracajmy – Rose nawet się nie wahała i od razu wzięła Sisi na ręce. W samochodzie myślałem, gdzie by tu pojechać – Jedziemy na plażę. Świeże powietrze dobrze Ci zrobi – jadąc, co jakiś czas spoglądałem na Rose. Wyglądała na zamyśloną. Nie miałem pojęcia co zrobić, żeby była moja. Tak bardzo tego chciałem, że prawie ominąłem zjazd na plaże. Spacerowaliśmy w dłuż wody – Przepraszam … nie moja sprawa z kim się spotykasz.
- I tak bym się z nim nie umówiła.
- To po co te gierki?
- To nie były żadne gierki. Dałam mu tylko numer bo nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Podoba Ci się? - spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Nie .. skąd taki wniosek?
- Widziałem jak na niego patrzyłaś.
- Co ty gadasz? Normalnie patrzyłam.
- Na niego patrzyłaś inaczej niż na mnie – zatrzymała mnie.
- Ty jesteś moim przyjacielem, a jego nie znam, więc jak mogłam na niego patrzeć?
- No właśnie … w nim widzisz faceta, a we mnie tylko przyjaciela … znam powód.
- To słucham.
- Jestem brzydki .. nie lubię na siebie patrzeć w lustrze.
- Możesz powtórzyć? Ty chyba sam w to nie wierzysz.
- Joseph od zawsze powtarzał, że nie jestem jego synem bo jestem najbrzydszy .. miał rację.
- To lepiej niech On najpierw spojrzy w lustro i dopiero ocenia innych bo takiej obrzydliwej gęby jeszcze nie widziałam. Bym powiedziała, że wygląda jak małpa, ale wtedy bym obraziła małpy, które przy nim wyglądają jak miss – zaśmiałem się – Masz mnóstwo fanek, które mdleją na twój widok i ty jeszcze masz jakieś wątpliwości?
- Im chodzi tylko o kasę i sławę.
- Ludzie trzymajcie mnie bo zaraz Go zamorduję …. nie mam na Ciebie sił. Tak o sobie sądzisz bo On Ci przez lata to wmawiał, a wiesz dlaczego? Bo jest zazdrosny, że to nie jego natura obdarzyła urodą. Cały czas się zastanawiam co twoja mama w nim widziała. Wiadomo, że nie liczy się tylko uroda, ale też i charakter, ale charakter ma tak samo paskudny jak gębę. Więc nie gadał mi już więcej takich pierdoł, ok?
- Tak mówisz bo chcesz mnie pocieszyć – naprawdę tak o sobie myślałem.
- Będę mówiła bardzo powoli, żebyś mnie zrozumiał. Albo najlepiej przeliteruje. J-E-S-T-E-Ś P-R-Z-Y-S-T-O-J-N-Y … zrozumiałeś? Bo teraz to już wytłumaczę Ci ręcznie.
- Ok, ok tylko nie bij – zasłoniłem się rękami. Nagle Sisi pociągnęła Rose. Biegła za nią krzycząc, żeby się zatrzymała. Ja nadal stałem tam gdzie wcześniej i się śmiałem. To był śmieszny widok. Mały wyskrobek, a i tak zdołał pociągnąć Rose. Gdyby się zatrzymała, mogłaby zrobić Sisi krzywdę. Zatrzymała się 100 metrów dalej, ale coś było nie tak. Nie wykonała żadnego ruchu, tylko stała. Nagle upadła na piasek. Szybko podbiegłem do niej – Rose? Słyszysz mnie?
- Tak.
- Co się stało?
- Nie wiem … nie mogłam wykonać żadnego ruchu i po prostu upadłam.
- Jesteś jeszcze za słaba na bieganie. Na dzisiaj wystarczy .. wracajmy. Sisi chodź tutaj – przybiegła – Dasz radę iść?
- Tak.
- Pomogę Ci wstać. Złap się mnie – położyła dłonie na moich barkach, a ja złapałem ją w pasie i podniosłem. Zamknęła oczy i mocniej zacisnęła dłonie na moich barkach – Kręci Ci się w głowie?
- Trochę.
- Spokojnie … trzymam Cię – Sisi gdzieś sobie poszła – Sisi! - rozglądałem się. Zauważyłem ją na niedużym klifie – Wracaj!
- Gdzie Ona jest? - obejrzała się – Boże! Idź po nią.
- Mam Cię zostawić samą?
- Przecież nic mi się nie stanie – nie chciałem zostawiać jej samej, ale musiałem iść po Sisi. Szybko tam pobiegłem. Zastanawiałem się jak Ona tam wlazła. Jakoś udało mi się wejść na górę i powoli do niej podszedłem, żeby nie zaczęła mi uciekać. Wziąłem ją na ręce i wróciłem do Rose.
- Mam ją – wzięła ją ode mnie.
- Na szczęście nic jej się nie stało. Co Ci strzeliło do głowy, co?
- Ukażesz ją później, a teraz wracajmy.
- Nie słuchaj wujka. Nie uderzę Cię.
- A czy ja mówię o biciu? Miałem na myśli jakiś szlaban, czy coś takiego – Rose spojrzała się na mnie i po chwili zaczęła się śmiać, ja też. Wsiedliśmy do samochodu – Poza tym jestem przeciwny karom cielesnym.

- To dobrze – jechałem powoli. Nie spieszyło się nam. Gdy byliśmy już w pokoju, Rose poszła się przebrać, a ja pościeliłem łóżko. Wyszła w piżamie i się położyła. Gdy wróciłem z łazienki, już spała. Oczywiście Sisi też. Miałem nadzieję, że po tylu wrażeniach dzisiejszego dnia, odechce się jej gryzienia mnie w nocy. Położyłem się. Chciałem się przytulić do Rose, ale jak by to wyglądało. Miałem nadzieję, że ten Todd da jej spokój. Chciałem ją tutaj przytrzymać jak najdłużej, ale nie mogłem jej przecież więzić. Po chwili zasnąłem.

15 komentarzy:

  1. Jenn kobieto ta historiia jest naprawde niesamowita..jet rak ciepła,momentami zwariowana jak jej bohaterowie... uwielbiam Ją czytać i na każdą kolejna notke czekam z utęsknieniem... mam nadzieje jeszcze dłuuuuuugo, dłuuuuuuuugo będe mogł się nią cieszyć.....
    Buziako :* :* Dzwoneczek

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie nn, zapraszam :)
    http://susie-theme.blog.pl/
    A notkę przeczytam i skomentuję później :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No więc tak:)Świetna notka.Ciekawe,jak zwykle.U mnie nn będzie do końca tego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział, czekam na kolejną notke. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Heh, ale z tej Sisi rozrabiaka :D Wiem coś o tym bo sama mam trzy psy ;) I powirm tyle: niech Todd spada na drzewo. Wkurza mnie i jest głupi. I na dodatek myśli że Mike to gej...
    Czekam na nn i zapraszam do mnie, wczoraj dodałam :)
    susie-theme.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że ten cały Todd zniknie i nie będzie nic mieszał... Co do psa - znam te wszystkie zachowania bardzo dobrze. Mój pies ma 3 lata, a nieraz zachowuje się jak szczeniak :P Biedny Mike, że takie kompleksy ma... wszystko przez Josepha.
    Czekam niecierpliwie na kolejną część. Ciągnij opowiadanie jak najdłużej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Superrr notka no jak ty to piszesz plissss pisz jak najwięcej aha i napisz książkę. Mam nadzieje że Todd zniknie a Michael zbliży się do Rose aha i biedny Michael najchętnej to bym mu mordę obiła bo na niego nie ma słów on miał takiego cudownego syna a tak go traktował poprostu miłujcie się niebiosa
    Czaekam na kolejna notkę
    Pozdrowieńka Kasiulka084

    OdpowiedzUsuń
  8. Chodzi o JOsepha Zabić tego palanta kto jest za tym żeby mu mordę zbić?
    A Michaelowi tak bym mu nagadała on był najprzystojniejszym facetem na ziemi na przykład jak ktoś niewieży to niech sobie zobaczy Come Together on jest zarazem delikatny a zarazem taki męski i przystojny. Kasiulka084

    OdpowiedzUsuń
  9. Co tu dużo mówić... notka jak zwykle fantastyczna. :D
    Jak? No jak Mike może mówić, że jest brzydki?! Czymajcie mnie ludzie, bo wykituje! Przecież on najprzystojniejszy na świecie! Joseph jest straszny... zabiłabym za to co robił biednemu Michaelowi. Jak można było bić, poniżać itd. Tak wspaniałego człowieka?! Zabiłabym gada gołymi rękami!
    Jak czytam o Sisi to mało z krzesła nie spadam. Tak jesg za każdym razem! No nie mogę wytrzymać. Dzisiaj taka akcja w samochodzie z moimi rodzicami i bratem. Pojechaliśmy sobie do miasta na zakupy. Czytam ten rodział w samochodzie i nagle zaczęłam się śmiać jak idiotka! Dobrze, że tylko brat mnie usłyszał, bo jakby rodzice usłyszeli to bym na chorą psychiczne wyszła. :D
    Dobra nie gadam tyle...
    Pozdrawiam, Jacksonowa
    mjteam.blog.pl
    i
    just-good-friends.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następna notka??????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowa pojawi się w sobotę, a mogę wiedzieć kto pyta?

      Usuń
  11. Hej byłam na wakacjach i nie miałam dostępu do internetu myślałam że oszaleje!!!!!!!!!!
    Mam nadzieje że będą razem i Sisi nie będzie robić dużo problemów hih :-):-):-):-):-)
    Ciągni to opowiadanie jak najdłużej !!!!!!
    I nie przestawaj pisać czekam na nową notke !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Pozdrawiam
    DARIA

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow ! z utęsknieniem czekałam na kolejną część , niestety przeczytałam dopiero w nocy ( plus tego jest taki , że dziś sobota czyli nowa notka ) XDD jak zwykle genialnie , lekko i przyjemnie :D Sisi rzeczywiście, charakterek ma niczym Rose :D
    czekam na jakiś " punkt kulminacyjny " między Michaelem a Rose :>

    OdpowiedzUsuń
  13. to jest zbyt idealne żeby było prawdziwe... xp
    (tak, wiem że to jest fikcja, ale jakoś taki mi to wpadło do głowy) hahah
    Zuzia

    OdpowiedzUsuń