******************************************************************
- No Panno Rose, widzimy się już
ostatni raz – powiedział lekarz.
- Nareszcie się skończyło –
odetchnęłam. Michael stał i trzymał Sisi na rękach.
- Na szczęście kroplówki pomogły.
Gdyby były jeszcze jakieś lekkie objawy, to proszę brać tabletki,
ale nie sądzę. Ma Pani jakieś pytania?
- Nie. Dziękuje za pomoc.
- Taka moja praca. Ja już nie będę
Państwu przeszkadzał – wstał i zabrałaś woje rzeczy – A i
Panie Jackson widzimy się jutro na kontroli.
- Dobrze, będę.
- Pani? - wskazał na Sisi. Kiwnęłam
głową – Moja córka ma taką samą. Niezły z niej był łobuz.
Proszę uważać bo te rasy są małymi manipulatorami. Zawsze
stawiają na swoim.
- Zdążyłem już zauważyć –
powiedział Michael.
- Nie zapomnę pogryzionych butów. Co
ranek wywalałem kolejną parę.
- Sisi ma zabawki.
- Gdyby to było takie piękne jak się
wydaje. Nasza też miała, ale i tak najbardziej lubiła moje buty,
tylko moje. Inne mogły leżeć i nie ruszyła. To są małe
złośliwce.
- Nie wyglądają.
- Lepiej dmuchać na zimne i pochować.
- Dziękuje za ostrzeżenie.
- Nie ma za co. Dobrze Panie Jackson,
więc do jutra. Aha i proszę wyjść na spacer, żeby skóra mogła
pooddychać świeżym powietrzem – zwrócił się do mnie.
- Wyjdziemy wieczorem – powiedział
Michael. Ciekawa jestem jak On to chciał zrobić.
- Do widzenia.
- Do widzenia – odpowiedzieliśmy
równocześnie.
- Nareszcie wolna – wyprężyłam
się.
- Teraz już będzie, tylko lepiej.
- Może.
- Nie może, tylko będzie, a wieczorem
się przejedziemy.
- Myślałam, że żartowałeś.
- Czemu?
- Bo jak ty sobie to wyobrażasz?
- Normalnie .. weźmiemy Sisi i …
- Chcesz tak normalnie sobie wyjść?
- O to nie musisz się martwić.
Wyjdziemy, gdy wszyscy będą spali i nikogo nie będzie na ulicach.
- To na pewno dobry pomysł? W nocy
jest niebezpiecznie.
- Przy mnie nie musisz się bać –
nie byłam przekonana do tego pomysłu.
- Niech Ci będzie – poszłam do
łazienki. Spojrzałam w lustro – O Boże! Jak ja wyglądam!
- Nie jest tak źle – oparł się o
futrynę.
- Twoja ocena jest nieobiektywna bo
jesteś dżentelmenem. Muszę coś ze sobą zrobić – wyglądałam
jak straszydło – Jak długo tutaj zostaniemy?
- Tyle ile zechcesz.
- To dobrze.
- Pójdę zamówić obiad – chciałam
zaprotestować – Nie nalegałem bo wiedziałem, że w takim stanie
i tak byś nic nie zjadła, ale teraz Ci nie odpuszczę – wzięłam
z pokoju czyste ubrania i poszłam pod prysznic. Czułam się
wypompowana. Jak by powietrze ze mnie uszło. Pewnie to dlatego, że
tyle czasu siedziałam w zamknięciu. Jednak to był dobry pomysł z
tym spacerem, ale bałam się, że zaczepiał nas jakieś zbiry. Po
tamtym zdarzeniu miałam jakiś uraz do wieczornych spacerów, a co
tu mówić o nocnych. Wysuszyłam włosy, ubrałam się, ale nie w
rozciągnięte dresy, tylko jak kiedyś, normalnie. Jeszcze się
pomalowałam i wyszłam – Zaraz będzie obiad – powiedział
Michael, ścieląc łóżko. Odwrócił się – Ładnie wyglądasz –
uśmiechnął się i poszedł otworzyć drzwi bo, ktoś pukał. Ja
wzięłam Sisi na ręce i podeszłam do okna – Obiad podano –
usłyszałam. Usiadłam przy stole i czekałam na Michaela –
Cholera jasna! - odwróciłam się i zobaczyłam wściekłą twarz
Michaela.
- Co się stało? - uniósł nogę do
góry. Skarpetkę miał całą mokrą – Ups – nadepnął na siki
Sisi.
- Ups? Dlaczego to właśnie mnie się
przytrafia? - wziął czyste skarpetki i poszedł do łazienki. Zanim
usiadł przy stole, posprzątał jeszcze i dopiero wrócił. Chciało
mi się śmiać i chyba to zauważył – Nie krępuj się.
- O czym mówisz?
- Ty już dobrze wiesz – zaśmiałam
się, ale szybko się opanowałam – Lepiej? To jedźmy –
wypuściłam Sisi na podłogę i niechętnie zaczęłam jeść.
- Wiesz, że nie zjem tyle.
- Nie każe Ci zjeść wszystkiego, ale
postaraj się jak najwięcej – byłam głodna, ale nie mogłam się
zmusić do jedzenia. Trochę podzióbałam. Zauważyłam, że Sisi
zmierza do butów Michael. Siedział tyłem, więc tego nie widział.
Przez chwilę patrzyłam się na jej poczynania, gdy zobaczyłam co
zamierza zrobić, szybko wstałam i wzięłam ją na ręce. Michael
patrzył się na mnie.
- Sisi nie wolno – podszedł do mnie
i zabrał mi ją.
- Co tym razem chciałaś zrobić? -
uniósł ją na wysokości swojej głowy – Nie lubisz mnie? -
zaczęła się do niego cieszyć – To znaczy tak, czy nie?
- To znaczy, że Cię lubi, ale jest
małym łobuzem – powiedziałam.
- Twoja Pani mówi prawdę? - polizała
Go w policzek – Dzięki za potwierdzenie – zaśmiał się. Nagle
uderzyła Go łapą w twarz. Spojrzał się na mnie zaskoczony – Ja
to mam szczęście. Najpierw twoja Pani mnie uderzyła, a teraz ty.
Gdyby nie była psem to bym powiedział, że ma twoje geny – teraz
to ja się zaśmiałam. Oddał mi ją – Dzięki za uratowanie
butów, a teraz wracajmy do obiadu.
- Nie mam już ochoty.
- Nie daj się prosić. To dla twojego
dobra – faktycznie, gdy dzisiaj przeglądałam się w lustrze, było
mi widać żebra. Przełamałam się i jeszcze trochę zjadłam. Po
obiedzie, nie mieliśmy co robić – Może zadzwonisz do Sally i
rodziców? - zasugerował.
- Po co?
- Pewnie już tęsknią i się martwią,
że tyle czasu jesteś z obcym facetem.
- O to możesz być spokojny. Gdybym
była nawet z tobą miesiąc i nie dawała znaku życia to i tak by
się nie martwili.
- A, gdyby znali prawdę?
- Jestem dorosła i sama decyduje z kim
się spotykam – czymś się martwił – Dlaczego tak się tym
przejmujesz?
- Bo nie chcę Cię stracić, a Joseph
zrobi wszystko, żeby tak się stało.
- Nie możesz ciągle być pod jego
wpływem.
- Nie rozumiesz? On powie twojemu ojcu
jeżeli nie będę Go słuchał.
- Mam to gdzieś. Niech powie … co z
tego? Weź telefon i zadzwoń do niego … powiedź mu, żeby się
wypchał i dał Ci spokój.
- Nie mogę.
- Zadzwoń albo ja to zrobię –
zabrałam jego telefon z stołu.
- Nie rób tego.
- To sam to zrób – podałam mu
telefon. Odebrał Go ode mnie.
- Rose .. naprawdę nie mogę –
oparłam się czołem o stół z bezsilności – Wiem, że wydaje Ci
się to dziwne, ale … nie potrafię tego wytłumaczyć.
- I nawet nie próbuj bo i tak tego nie
zrozumiem – wstałam od stołu – Jeżeli mnie by tak traktował
ojciec .. bił, poniżał i zmuszał do nienormalnych rzeczy to już
dawno by siedział w pierdlu – wkurzyłam się.
- Niepotrzebnie się denerwujesz.
- Rozmawiałeś już z nim czego od
Ciebie chcę?
- Jeszcze nie.
- To na co czekasz? Bierz telefon i
dzwoń.
- Daj już spokój – patrzyłam się
na niego i pokręciłam głową.
- To jest chore! - weszłam do łazienki
i trzasnęłam drzwiami. Fakt, to nie była moja sprawa, ale to
wszystko zaczynało mnie już wkurzać. Najchętniej bym pojechała
do tego drania i mu wszystko wygarnęła. Wyszłam z łazienki.
Michaela nie było w pokoju. Sisi drapała łapkami drzwi od balkonu.
Okazało się, że tam się schował. Wzięłam Sisi na ręce i
usiadłam na kanapie – Pan chcę pobyć trochę sam –
powiedziałam do niej. Wyglądał jak by nad czymś myślał i nie
chciałam mu w tym przeszkadzać. Może w końcu coś zrobi z tą
chorą sytuacją. Choć bardzo w to wątpiłam. Lokaj przyszedł po
naczynia. Gdy już wychodził do pokoju wszedł Michael.
- Nad czym myślałeś?
- Nad życiem.
- Słuchaj … przepraszam, że tak się
zachowałam .. ja tylko … eh nie powinnam się wtrącać, ale chcę,
żebyś się od niego uwolnił.
- I tak zrobię … nie spotkam się z
nim, żeby dowiedzieć się czego ode mnie chcę w zamian za
milczenie.
- Naprawdę?
- Tak … masz rację .. muszę w końcu
się od niego uwolnić i przerwać to.
- Cieszę się, że mnie zrozumiałeś.
Pamiętaj, że masz we mnie wsparcie … ty byłeś przy mnie, gdy
tego potrzebowałam, więc ja też nie zostawię Cię z tym samego.
- Dziękuje.
- Już dosyć tego
słodzenia. Przejdźmy do interesów.
- Interesów?
- Chodzi mi o twoją kurtkę.
Skończyłam malować i możemy teraz wybrać.
- Super, że tak szybko Ci się udało.
To pokazuj – wyłożyłam kartki na łóżku.
- Do wyboru do koloru.
- Faktycznie – usiedliśmy na łóżku
– Nie mam pojęcia od czego zacząć.
- Ja już mam swoje typy, ale nie wiem,
czy chcesz, żebym się wtrącała. W końcu to ty będziesz w niej
występował.
- Właśnie teraz zaczyna się twoja
rola. Sam na pewno nie wybiorę.
- Ok … więc .. wykorzystałam prawie
wszystkie kolory jakie były. Wspominałeś, że myślałeś nad
czarnym. Według mnie czarny z elementami białego fajnie się
komponują – podałam mu kartkę z tym kolorem – Zrobiłam pewien
miks. Połączyłam czerwony z żółtym i wyszedł mi jasny czerwony
– również mu podałam – Aha i jest jeszcze biała. Co do reszty
to nie jestem przekonana. Sam zobacz .. zielona, niebieska itd. nie
wyglądają zbyt dobrze – przyglądał im się uważnie i podrapał
po brodzie.
- Tak … reszta odpada … skąd
wiedziałaś jakie są moje ulubione kolory?
- Nie wiedziałam, a trafiłam?
- Tak … biały, czarny i czerwony …
nad tymi trzeba się zastanowić bo wszystkie wyglądają świetnie …
chyba Cię zatrudnię.
- Nie stać Cię na mnie.
- O pieniądze się nie martw –
chichotałam – Dlaczego się śmiejesz?
- Bo mnie rozśmieszasz.
- Ale ja mówię zupełnie poważnie.
- Ja nawet nie ukończyłam liceum i
nie mam żadnego doświadczenia.
- W życiu nie liczy się wyłącznie
wykształcenie, ale talent. Ty potrafisz świetnie doradzać i byś
mogła być moją doradcą.
- Nie masz innych kandydatów, że mi
proponujesz pracę?
- Mam, ale tylko ty mówisz co naprawdę
sądzisz, nie boisz się mojej reakcji. Nigdy nie krzyczałem na
swoim pracowników, a oni i tak się mnie boją. Potrafią tylko mi
potakiwać.
- Może robisz groźną minę.
- Ja? Nie umiem takiej robić. A
dlaczego nie ukończyłaś liceum?
- Długa historia.
- Mamy dużo czasu – zachęcał.
- Nie chcę o tym mówić – nie
chciałam wracać do przeszłości. To było dla mnie za dużo.
- Dlaczego?
- Bo to ma związek z moją
przeszłością.
- Przepraszam – domyślił się, że
miałam na myśli to co On zauważył pierwszego dnia, gdy się
poznaliśmy.
- Nic się nie stało, ale nie chcę o
tym mówić. Wracajmy do kurtki.
- Ok i przemyśl moją propozycję –
spojrzałam się na niego – Serio. Tworzyli byśmy ciekawą
współpracę – zaśmiał się.
- Na pewno – przez dwie kolejne
godziny trwała dyskusja w sprawie koloru kurtki. Michael nie był
pewien, a jak już był to zawsze znalazł jakieś ''ale'' i
zaczynaliśmy od nowa – Widzę, że nigdy nie zdecydujesz.
- To jest istotna rzecz w klipie i
muszę być całkowicie pewnym.
- A jak będziesz ogólnie ubrany?
- Klip będzie miał początek i
zakończenie jak w filmie, więc na początku będę miał czerwone
dżinsy i białą koszulkę z klawiszami od pianina. Później
podczas tańca, czarne dżinsy i jeszcze nie wiem jaką koszulkę.
- Czyli kurtkę będziesz miał podczas
tańca, tak?
- Tak.
- Hmmm … w takim razie najbardziej
będzie pasowała ta – wskazałam na jasną czerwoną.
- Jesteś pewna?
- To jest moje zdanie, ale zrobisz jak
będziesz chciał.
- Ale na pewno jesteś pewna?
- Tak! A jak nie jesteś przekonany to
każ uszyć wszystkie trzy – żartowałam, ale nie myślałam, że
weźmie to na poważnie.
- To jest dobry pomysł.
- Co?
- Każe uszyć te trzy i zobaczę jak
każda na mnie leży.
- A z tymi dwiema co zrobisz?
- Będę miał na wyjście albo na
jakiś występ.
- Gdzie jest Sisi? - dopiero
zauważyłam, że jej nie ma. Zaczęliśmy jej szukać, ale nigdzie
jej nie było – A co jeżeli wyszła na zewnątrz?
- Przecież drzwi są zamknięte ….
zaczekaj – zajrzał pod łóżko – O tutaj się schowała –
wyciągnął ją. W buzi miała papier – Jej też się nie podoba
ten kolor – okazało się, że pogryzła jeden z rysunków.
- Zabierz jej ten papier bo zaraz
połknie – nie chciała oddać, ale po dłuższej walce poddała
się.
- Trzymaj ją, a ja pozbieram ten
papier i schowam rysunki – szybko się uwinął i mogłam ją już
puścić.
- Nie zmieniłeś zdanie w sprawie
spaceru?
- Nie … niby dlaczego?
- Kiedyś lubiłam wieczorne spacery,
ale teraz …
- Sprawię, że znowu polubisz ..
zobaczysz, a coś mi obiecałaś.
- Niby co?
- Że obejrzymy drugą część
Halloween.
- Teraz?
- Nom .. chyba, że chcesz mi
opowiedzieć, dlaczego zerwałaś z Erikem.
- Dobra, to włączaj ten film.
- Wiedziałem – wyszczerzył się i
poszedł włączyć kasetę. Zasłonił okna, żeby dodać klimatu.
Telewizor był naprzeciwko łóżka, więc położyliśmy się i pod
plecy położyliśmy poduszki – A tak w ogóle to czemu
zerwaliście? - spojrzałam się na niego groźnie – Dobra, dobra o
nic już nie pytam - ta część była też fajna, ale wolałam
pierwszą. Sisi zasnęła i ja już też ziewnęłam – Nie waż się
zasnąć. Czeka Cię jeszcze spacer.
- Super – film się skończył.
Michael wszystko powyłączał. Ktoś pukał do drzwi – Otworzę –
powiedziałam – Janet? Co tutaj robisz? Wejdź.
- Cześć wam. Nie przeszkadzam?
- Nie masz w czym.
- Rose możemy porozmawiać na
osobności?
- Co to za tajemnice, co? - odezwał
się Michael.
- Nie twoja sprawa – wytknęła mu
język.
- Wyjdźmy na balkon – zamknęłam za
nami drzwi – Mów o co chodzi.
- Najpierw chciałam się zapytać, czy
jesteś już zdrowa.
- Tak .. już wszystko wróciło do
normy.
- Bo pamiętasz, że Ci obiecałam, że
zaczekam na Ciebie?
- Pamiętam i mam nadzieję, że nic
jej nie zrobiłaś – mówiliśmy o Brooke.
- Nie, ale jest problem …. Ona
wyjechała.
- Co? Dokąd?
- Tego nie wiem, ale ma wrócić za
jakieś trzy tygodnie i nie wiem, czy do tego czasu nie zmienisz
zdania.
- Żartujesz? Zapłaci za wszystkie
przykrości jakie zrobiła Michaelowi. Myśli, że jak wyjedzie to
sprawa przycichnie, to się przeliczy.
- To dobrze. Chodźmy już do środka
bo jest zimno.
- Zaczekaj – złapałam ją za ramię
– Jesteś tego pewna?
- Nie rozumiem.
- Wiem, że chcesz się zemścić, ale
masz dopiero 17 lat. Co jeśli nas złapią? Jesteś młoda .. na
pewno chcesz tak ryzykować?
- Nie złapią. Ona musi za to zapłacić
… chcesz się wycofać?
- Nie, nie martwię się o siebie,
tylko o Ciebie. Nie chcę, żebyś zmarnowała sobie życie.
- Spokojnie … wszystko się uda. Żeby
kogoś skazać, to potrzebne są dowody.
- Obyś miała rację – bałam się,
że Janet będzie miała problemy. Na dodatek Michael będzie na mnie
wściekły, że jej nie powstrzymałam. Najchętniej sama by
przyłożyła tej suce, ale nie wiedziałam, gdzie mieszka, a Janet i
tak by mi nie powiedziała. Wróciliśmy do pokoju. Podeszła do nas
Sisi.
- To twój? - zapytała.
- Tak, to Sisi. Michael ją kupił –
popatrzyła na brata z wyrzutem.
- A mnie to nie chciałeś kupić.
- Oj czepiasz się. Wiesz, że mama nie
chciała się zgodzić.
- Nie chciał bo by musiał sprzątać
– wtrąciłam się.
- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale i
tak ja po niej sprzątam.
- Ale to tylko przez chwilę. Na czas,
gdy tutaj jestem. Potem ja będę sprzątała w domu – nagle
posmutniał i powiedział, że idzie zamówić kolację – O co mu
chodzi?
- Nie chcę, żebyś wracała do domu.
- Jak tak bardzo chcę, to będzie mógł
przyjeżdżać i sprzątać po Sisi.
- Tu nie chodzi o nią, tylko o Ciebie.
- My już sobie wszystko wyjaśniliśmy
i jesteśmy przyjaciółmi .. nic więcej.
- Ciekawa jak na długo.
- Czy ty coś sugerujesz?
- Ja? - wrócił Michael. Patrzeliśmy
się na niego.
- Yyyy .. pobrudziłem się? - zaczął
wycierać twarz.
- Nie … będę się już zbierała.
- Tak szybko?
- No ..
- Janet co się dzieję? Od pewnego
czasu stale się spieszysz – zapytał Michael.
- Wydaje Ci się.
- Nic mi się nie wydaje.
- Ale obiecaj, że nie będziesz się
wtrącał.
- Aaa to już wiem do czego zmierzasz.
Mam rację?
- Tak … poznałam kogoś.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo byś się znowu wtrącał.
- Jestem twoim starszym bratem i
troszczę się o Ciebie – byli podenerwowani.
- Ale to moje życie.
- Kto to i jak się nazywa?
- Nie powiem Ci.
- Dlaczego?
- Bo będziesz Go sprawdzał.
- Czy to moja wina, że trafiasz na
palantów?
- Nic Ci do tego. Ja się nie wtrącam
do twoich spraw. Ta rozmowa nie ma sensu. Pa Rose – wyszła.
- Co za uparciuch.
- Naprawdę sprawdzałeś jej chłopaka?
- Tak … wiedziałem, że
coś jest z nim nie tak i miałem rację. Chciał od Janet wyłudzić
pieniądze.
- No to miałeś nosa.
- Od razu, gdy Go
zobaczyłam, wiedziałem o co mu chodzi, ale Janet mnie nie słuchała.
- Ja otworzę –
poleciałam do drzwi. To był ten sam lokaj co rano. Przyniósł nam
kolację – To znowu Pan?
- Taka praca –
zauważyłam, że Michael kątem oka, przygląda nam się. Postawił
talerze na stole, ale zanim wyszedł zwrócił się do mnie – Nie
znamy się, ale … mógłbym prosić o twój numer? - zatkało mnie.
Michael, aż opuścił kartki.
- Yyyy … jasne – nie
wiedziałam co odpowiedzieć. Zapisałam numer na kartce – Proszę.
- Odezwę się –
wyszedł. Michael spojrzał się na mnie z wyrzutem. Usiadł przy
stole bez słowa. Ja zrobiłam to samo. Skończył jeść i wstał od
stołu.
- Możesz mi powiedzieć o
co Ci chodzi? - ja też już skończyłam i wstałam.
- Czy ja coś mówię?
- Właśnie nie i to jest
najbardziej wkurzające.
- Po co dałaś mu numer
telefonu?
- A co nie mogłam?
- Przecież się z nim nie
umówisz.
- Czemu nie? Człowieku o
co Ci chodzi? Podobno jesteśmy przyjaciółmi.
- Ale z nim?
- A co mu brakuje?
- A mi co brakuje?! -
podniósł głos – Ze mną nie chciałaś spróbować bo podobno to
dla Ciebie za wcześnie, a z jakimś kolesiem to od razu.
- Myślałam, że wszystko
sobie wyjaśniliśmy.
- Masz rację … już
wszystko wiem, aż za dobrze – o czym On mówił do cholery?
Usiadłam na łóżku, On na kanapie i coś pisał. Tak naprawdę to
nie miałam ochoty z nikim się umawiać, ale nie wiedziałam jak
odmówić, dlatego dałam ten przeklęty numer, przez który powstała
kłótnia. Znowu, ktoś zapukał do drzwi – Otwórz … może to
twój lokaj – powiedział, nawet na mnie nie patrząc. Miałam
ochotę mu przywalić. Otworzyłam. Miał rację, to był znowu On.
- Przyszedłem po naczynia
– wpuściłam Go – Nie chcę być wścibski, ale … wy nie
jesteście razem? - zapytał mnie po cichu.
- Nie .. jesteśmy
przyjaciółmi.
- To dobrze. Zapomniałem
się przedstawić. Jestem Todd – wyciągnął dłoń.
- Rose – uścisnęłam
jego dłoń.
- Nie będę wam
przeszkadzał – powiedział Michael, wstał i wyszedł.
- Nie zwracaj na niego
uwagi. Ma kiepski dzień.
- Nie dziwię się. Kto by
chciał usłyszeć o sobie prawdę i to na dodatek publicznie.
- O czym ty mówisz?
- No wiesz. Cały świat
już wie, że jest gejem. I od razu mówię, że nie mam nic
przeciwko – myślałam, że się przesłyszałam.
- On nie jest gejem –
chciałam mówić jak najdelikatniej.
- Nie ma po co udawać.
- Lepiej będzie jak już
sobie pójdziesz.
- Dlaczego? Chcę Cię
lepiej poznać.
- Dlatego, że zaraz
poleje się krew i to będzie twoja krew i ja nie chcę Cię poznać.
- Jak to krew? - czy On
jest naprawdę taki tępy, czy tylko udaje?
- Bo nie pozwolę Ci Go
oczerniać! Wynoś się! - otworzyłam mu drzwi i grzecznie wyszedł.
Zatrzasnęłam za nim drzwi.
Chodziłem zdenerwowany po korytarzach.
Postanowiłem poczekać na tego Todda. Co Oni tak długo tam robią?
Muszę odgonić te niedorzeczne myśli bo zaraz zwariuje. Zobaczyłam,
że wychodzi.
- Musimy pogadać – powiedziałem i
wskazałem, żeby szedł za mną. Weszliśmy na klatkę schodową.
- O co chodzi?
- Posłuchaj mnie. Nie zbliżaj się do
Rose bo będziesz miał ze mną do czynienia, słyszysz? Jeżeli
jeszcze raz zobaczę, że próbujesz ją poderwać, to gorzko tego
pożałujesz.
- O co Panu chodzi? Ja z nią tylko
rozmawiałem.
- Ja już dobrze wiem od czego to się
zaczyna, a na czym kończy. Więc nie przychodź do naszego pokoju.
- Dobrze … mogę już iść? Mam
pracę.
- Tak i zapamiętaj to – zaczekałem,
aż się trochę oddalił i wróciłem do pokoju – O już wyszedł?
Co tak szybko?
- Nie zaczynaj od nowa – odpuściłem
jej. Usiadłem z powrotem na kanapie i zacząłem pisać co mi do
głowy przyszło. Nawet nie zauważyłem, a była już 23.
- Rose .. przygotuj się. Zaraz
wychodzimy.
- Myślałam, że zapomniałeś.
- Mam dobrą pamięć – założyłem
Sisi ubranko. Potem ja się opatuliłem bo na dworze było jeszcze
mroźno – Długo jeszcze? - Rose nie mogła się wybrać.
- No już, już .. gotowa – zamknąłem
pokój na klucz. Wsiedliśmy do windy – Więc .. jak wygląda plan?
- Jedziemy samochodem do parku i
spacerujemy powiedzmy z pół godziny – na ulicach nie było
samochodów i ludzi. Bardzo mnie to ucieszyło. Dość szybko
dojechaliśmy. Wysiedliśmy. Rose trzymała Sisi na smyczy, a drugą
ręką złapała mnie pod pachę. Nasz spacer skończył się
wcześniej niż planowałem. Zobaczyliśmy jakieś zbiorowisko. Nie
wyglądali na przyjaźnie nastawionych – Wracajmy – Rose nawet
się nie wahała i od razu wzięła Sisi na ręce. W samochodzie
myślałem, gdzie by tu pojechać – Jedziemy na plażę. Świeże
powietrze dobrze Ci zrobi – jadąc, co jakiś czas spoglądałem na
Rose. Wyglądała na zamyśloną. Nie miałem pojęcia co zrobić,
żeby była moja. Tak bardzo tego chciałem, że prawie ominąłem
zjazd na plaże. Spacerowaliśmy w dłuż wody – Przepraszam …
nie moja sprawa z kim się spotykasz.
- I tak bym się z nim nie umówiła.
- To po co te gierki?
- To nie były żadne gierki. Dałam mu
tylko numer bo nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Podoba Ci się? - spojrzała się na
mnie zdziwiona.
- Nie .. skąd taki wniosek?
- Widziałem jak na niego patrzyłaś.
- Co ty gadasz? Normalnie patrzyłam.
- Na niego patrzyłaś inaczej niż na
mnie – zatrzymała mnie.
- Ty jesteś moim przyjacielem, a jego
nie znam, więc jak mogłam na niego patrzeć?
- No właśnie … w nim widzisz
faceta, a we mnie tylko przyjaciela … znam powód.
- To słucham.
- Jestem brzydki .. nie lubię na
siebie patrzeć w lustrze.
- Możesz powtórzyć? Ty chyba sam w
to nie wierzysz.
- Joseph od zawsze powtarzał, że nie
jestem jego synem bo jestem najbrzydszy .. miał rację.
- To lepiej niech On najpierw spojrzy w
lustro i dopiero ocenia innych bo takiej obrzydliwej gęby jeszcze
nie widziałam. Bym powiedziała, że wygląda jak małpa, ale wtedy
bym obraziła małpy, które przy nim wyglądają jak miss –
zaśmiałem się – Masz mnóstwo fanek, które mdleją na twój
widok i ty jeszcze masz jakieś wątpliwości?
- Im chodzi tylko o kasę i sławę.
- Ludzie trzymajcie mnie bo zaraz Go
zamorduję …. nie mam na Ciebie sił. Tak o sobie sądzisz bo On Ci
przez lata to wmawiał, a wiesz dlaczego? Bo jest zazdrosny, że to
nie jego natura obdarzyła urodą. Cały czas się zastanawiam co
twoja mama w nim widziała. Wiadomo, że nie liczy się tylko uroda,
ale też i charakter, ale charakter ma tak samo paskudny jak gębę.
Więc nie gadał mi już więcej takich pierdoł, ok?
- Tak mówisz bo chcesz mnie pocieszyć
– naprawdę tak o sobie myślałem.
- Będę mówiła bardzo powoli, żebyś
mnie zrozumiał. Albo najlepiej przeliteruje. J-E-S-T-E-Ś
P-R-Z-Y-S-T-O-J-N-Y … zrozumiałeś? Bo teraz to już wytłumaczę
Ci ręcznie.
- Ok, ok tylko nie bij – zasłoniłem
się rękami. Nagle Sisi pociągnęła Rose. Biegła za nią
krzycząc, żeby się zatrzymała. Ja nadal stałem tam gdzie
wcześniej i się śmiałem. To był śmieszny widok. Mały
wyskrobek, a i tak zdołał pociągnąć Rose. Gdyby się zatrzymała,
mogłaby zrobić Sisi krzywdę. Zatrzymała się 100 metrów dalej,
ale coś było nie tak. Nie wykonała żadnego ruchu, tylko stała.
Nagle upadła na piasek. Szybko podbiegłem do niej – Rose?
Słyszysz mnie?
- Tak.
- Co się stało?
- Nie wiem … nie mogłam wykonać
żadnego ruchu i po prostu upadłam.
- Jesteś jeszcze za słaba na
bieganie. Na dzisiaj wystarczy .. wracajmy. Sisi chodź tutaj –
przybiegła – Dasz radę iść?
- Tak.
- Pomogę Ci wstać. Złap się mnie –
położyła dłonie na moich barkach, a ja złapałem ją w pasie i
podniosłem. Zamknęła oczy i mocniej zacisnęła dłonie na moich
barkach – Kręci Ci się w głowie?
- Trochę.
- Spokojnie … trzymam Cię – Sisi
gdzieś sobie poszła – Sisi! - rozglądałem się. Zauważyłem ją
na niedużym klifie – Wracaj!
- Gdzie Ona jest? - obejrzała się –
Boże! Idź po nią.
- Mam Cię zostawić samą?
- Przecież nic mi się nie stanie –
nie chciałem zostawiać jej samej, ale musiałem iść po Sisi.
Szybko tam pobiegłem. Zastanawiałem się jak Ona tam wlazła. Jakoś
udało mi się wejść na górę i powoli do niej podszedłem, żeby
nie zaczęła mi uciekać. Wziąłem ją na ręce i wróciłem do
Rose.
- Mam ją – wzięła ją ode mnie.
- Na szczęście nic jej się nie
stało. Co Ci strzeliło do głowy, co?
- Ukażesz ją później, a teraz
wracajmy.
- Nie słuchaj wujka. Nie uderzę Cię.
- A czy ja mówię o biciu? Miałem na
myśli jakiś szlaban, czy coś takiego – Rose spojrzała się na
mnie i po chwili zaczęła się śmiać, ja też. Wsiedliśmy do
samochodu – Poza tym jestem przeciwny karom cielesnym.
- To dobrze – jechałem
powoli. Nie spieszyło się nam. Gdy byliśmy już w pokoju, Rose
poszła się przebrać, a ja pościeliłem łóżko. Wyszła w
piżamie i się położyła. Gdy wróciłem z łazienki, już spała.
Oczywiście Sisi też. Miałem nadzieję, że po tylu wrażeniach
dzisiejszego dnia, odechce się jej gryzienia mnie w nocy. Położyłem
się. Chciałem się przytulić do Rose, ale jak by to wyglądało.
Miałem nadzieję, że ten Todd da jej spokój. Chciałem ją tutaj
przytrzymać jak najdłużej, ale nie mogłem jej przecież więzić.
Po chwili zasnąłem.
Jenn kobieto ta historiia jest naprawde niesamowita..jet rak ciepła,momentami zwariowana jak jej bohaterowie... uwielbiam Ją czytać i na każdą kolejna notke czekam z utęsknieniem... mam nadzieje jeszcze dłuuuuuugo, dłuuuuuuuugo będe mogł się nią cieszyć.....
OdpowiedzUsuńBuziako :* :* Dzwoneczek
U mnie nn, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://susie-theme.blog.pl/
A notkę przeczytam i skomentuję później :)
No więc tak:)Świetna notka.Ciekawe,jak zwykle.U mnie nn będzie do końca tego tygodnia.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na kolejną notke. ;)
OdpowiedzUsuńHeh, ale z tej Sisi rozrabiaka :D Wiem coś o tym bo sama mam trzy psy ;) I powirm tyle: niech Todd spada na drzewo. Wkurza mnie i jest głupi. I na dodatek myśli że Mike to gej...
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i zapraszam do mnie, wczoraj dodałam :)
susie-theme.blog.pl
Mam nadzieję, że ten cały Todd zniknie i nie będzie nic mieszał... Co do psa - znam te wszystkie zachowania bardzo dobrze. Mój pies ma 3 lata, a nieraz zachowuje się jak szczeniak :P Biedny Mike, że takie kompleksy ma... wszystko przez Josepha.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejną część. Ciągnij opowiadanie jak najdłużej!
Superrr notka no jak ty to piszesz plissss pisz jak najwięcej aha i napisz książkę. Mam nadzieje że Todd zniknie a Michael zbliży się do Rose aha i biedny Michael najchętnej to bym mu mordę obiła bo na niego nie ma słów on miał takiego cudownego syna a tak go traktował poprostu miłujcie się niebiosa
OdpowiedzUsuńCzaekam na kolejna notkę
Pozdrowieńka Kasiulka084
Chodzi o JOsepha Zabić tego palanta kto jest za tym żeby mu mordę zbić?
OdpowiedzUsuńA Michaelowi tak bym mu nagadała on był najprzystojniejszym facetem na ziemi na przykład jak ktoś niewieży to niech sobie zobaczy Come Together on jest zarazem delikatny a zarazem taki męski i przystojny. Kasiulka084
Co tu dużo mówić... notka jak zwykle fantastyczna. :D
OdpowiedzUsuńJak? No jak Mike może mówić, że jest brzydki?! Czymajcie mnie ludzie, bo wykituje! Przecież on najprzystojniejszy na świecie! Joseph jest straszny... zabiłabym za to co robił biednemu Michaelowi. Jak można było bić, poniżać itd. Tak wspaniałego człowieka?! Zabiłabym gada gołymi rękami!
Jak czytam o Sisi to mało z krzesła nie spadam. Tak jesg za każdym razem! No nie mogę wytrzymać. Dzisiaj taka akcja w samochodzie z moimi rodzicami i bratem. Pojechaliśmy sobie do miasta na zakupy. Czytam ten rodział w samochodzie i nagle zaczęłam się śmiać jak idiotka! Dobrze, że tylko brat mnie usłyszał, bo jakby rodzice usłyszeli to bym na chorą psychiczne wyszła. :D
Dobra nie gadam tyle...
Pozdrawiam, Jacksonowa
mjteam.blog.pl
i
just-good-friends.blog.pl
Kiedy następna notka??????????
OdpowiedzUsuńNowa pojawi się w sobotę, a mogę wiedzieć kto pyta?
UsuńHej byłam na wakacjach i nie miałam dostępu do internetu myślałam że oszaleje!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że będą razem i Sisi nie będzie robić dużo problemów hih :-):-):-):-):-)
Ciągni to opowiadanie jak najdłużej !!!!!!
I nie przestawaj pisać czekam na nową notke !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam
DARIA
U mnie nn :D Zapraszam :D
OdpowiedzUsuńWow ! z utęsknieniem czekałam na kolejną część , niestety przeczytałam dopiero w nocy ( plus tego jest taki , że dziś sobota czyli nowa notka ) XDD jak zwykle genialnie , lekko i przyjemnie :D Sisi rzeczywiście, charakterek ma niczym Rose :D
OdpowiedzUsuńczekam na jakiś " punkt kulminacyjny " między Michaelem a Rose :>
to jest zbyt idealne żeby było prawdziwe... xp
OdpowiedzUsuń(tak, wiem że to jest fikcja, ale jakoś taki mi to wpadło do głowy) hahah
Zuzia