Zaskoczyła mnie jedna rzecz. Okazało się, że nie tylko fanki czytają blogi, ale i wśród nas znalazła się także fan. Zachęcam do przeczytania całego opowiadania i napisania swojej opinii.
Zapraszam na kolejną część ;)
*********************************************************************
Minęły kolejne dwa dni. Lekarz
przychodził codziennie. Pocieszał mnie, że już niedługo i nie
będę musiała mieć kroplówek. Bardzo mnie to cieszyło. Michael
stał się jeszcze bardziej opiekuńczy. Myślałam, że już
bardziej nie może, ale się myliłam. Jednak tamto spotkanie nie
wpłynęło na mnie tak bardzo jak się tego bałam. Właśnie
leżałam, gdy mi się coś przypomniało.
- Mówiłeś, że skończyłeś szkic.
- Tak, a czemu pytasz?
- Przecież miałam Ci pomóc.
- Ale teraz?
- A widzisz, żebym była zajęta? No
już, pokaż – trochę się ociągał.
- Sam nie wiem. Powinnaś wypoczywać.
- Doprawdy .. bardzo się przy tym
zmęczę – pokręciłam głową.
- Niech Ci będzie – podał mi szkic.
- Jestem pod wrażeniem –
powiedziałam.
- Cieszę się, że Ci się podoba.
- Jest świetna. Jest coś co nie
potrafisz?
- Tak …. tańczyć.
- Hehe … pytam poważnie.
- Sam nie wiem. Na pewno jest taka
rzecz … może … może w całowaniu jestem kiepski – specjalnie
to powiedział.
- Aha – wyglądał jakby czekał na
ciąg dalszy – No co?
- Nic więcej nie powiesz?
- Niby co?
- No wiesz … już się całowaliśmy
…
- Zaraz, zaraz … po pierwsze to Ty
mnie pocałowałeś bez mojej zgody, a po drugie to było dawno.
- Mogę Ci przypomnieć dla odświeżenia
pamięci i dla obiektywnej oceny .. jeżeli byś chciała.
- Nie chcę …. znowu to robisz.
- Wiem, ale trudno jest mi się
opanować … przepraszam.
- W porządku już się przyzwyczaiłam,
ale jeżeli mamy być przyjaciółmi to musisz się powstrzymywać.
- Staram się jak mogę … więc …
odpowiesz? - przez chwilę myślałam.
- Nie było tak źle.
- Ale nie najlepiej?
- Weź już mnie przestań wypytywać,
co? - przecież nie mogłam mu powiedzieć, że świetnie całuje.
Jeszcze by się zrobił za bardzo pewny siebie – Mówiliśmy o
kurtce … więc zrób mi parę kopii i zabieram się do roboty.
- Ok … pójdę na dół i od razu
kupię kredki – miał już wychodzić – A wolisz świecowe, czy
zwykłe?
- Haha bardzo śmieszne. Kup zwykłe.
- Ok – wyszedł.
Zjechałem windą do recepcji. Było
trochę ludzi, więc zaczekałem w ukryciu, żeby nie rzucać się w
oczy. W międzyczasie poszedłem do kiosku, który się mieścił w
hotelu. Od wejścia zobaczyłem gazety, na których byłem na
okładce. Nie będę mówił jaki był nagłówek bo chyba każdy sam
się domyśli po wystąpieniu Brooke.
- Dzień dobry – podszedłem do
sprzedawczyni. Układała coś na półce i mnie nie widziała.
- Dzień dobry. W czym mogę … -
odwróciła się – O to Pan – była zaskoczona – Przepraszam
Pana.
- W porządku – uśmiechnąłem się
– Czy dostanę kredki?
- Tak, oczywiście – podała mi –
To wszystko?
- Tak – zapłaciłam i miałem już
wychodzić.
- Proszę Pana? - odwróciłem się.
- Tak?
- Najmocniej przepraszam, ale … czy
bym mogła prosić … - zauważyłem, że trzymała kartkę i
długopis. Uśmiechnąłem się.
- Nie ma sprawy. Jak się córka
nazywa? - nie powiedziała, że dla córki, ale i tak się
domyśliłem.
- Samantha – podpisałem i oddałem
jej kartkę – Bardzo Panu dziękuje. Jest Pana ogromną fanką i
bardzo się ucieszy.
- Cieszę się … do widzenia –
wyszedłem. Przy recepcji nie było już ludzi, więc podszedłem.
Musiałem poczekać chwilę na recepcjonistkę – Muszę zrobić
pewne papiery na ksero. Czy byłaby taka możliwość?
- Oczywiście. Proszę przejść za
ladę. Pokaże Panu jak się obsługuje.
- Dobrze – pokazał mi gdzie i co
wcisnąć – Dziękuje za pomoc – zostawiła mnie samego i poszła.
Nie chciałem nikomu jeszcze pokazywać szkicu. Rose to co innego.
Zrobiłem parę kopii i wsiadłem do windy. Byłam sam i postanowiłem
to wykorzystać. Wykręciłem numer do Josepha. Po paru sygnałach
usłyszałem ten nieprzyjemny głos.
- Co za niespodzianka.
- Przejdź do rzeczy.
- Ktoś tu nie ma humoru.
- Żebyś wiedział! Nie mam ochoty na
twoje gierki – dojechałem na swoje piętro, ale nie wróciłem do
pokoju. Musiałem najpierw się dowiedzieć czego chcę.
- Od kiedy?
- Zaraz się rozłączę.
- Nie radził bym Ci tego robić .. no
chyba, że chcesz, żeby Richard się o wszystkim dowiedział.
- Mów czego chcesz.
- Jeżeli chcesz się dowiedzieć to
musisz się ze mną spotkać.
- Kiedy i gdzie?
- Nawet teraz – spojrzałem na
zegarek.
- Będę o 11 – rozłączyłem się.
Czego On jeszcze ode mnie chcę? Mogłem się tylko domyślać.
Wszedłem do pokoju – Trochę to trwało, ale już jestem.
- Ok … stało się coś?
- Nie .. czemu tak uważasz?
- Bo wydajesz się smutny.
- Wydaje Ci się.
- Może i tak.
- Na 11 jestem umówiony z Quincym –
nie chciałem mówić jej prawdy. Niepotrzebnie by się denerwowała.
- Ok .. przecież nie musisz mi się
tłumaczyć.
- Po prostu nie wiem, czy mogę Cię
zostawić samą.
- Możesz … nic mi się nie stanie.
Poza tym czuje się dużo lepiej. To teraz daj mi te kopie, kredki i
coś pokombinuje – po chwili dodała – Albo połóż na szafce
nocnej bo teraz jest mi niewygodnie z ta kroplówką.
- Ok – położyłem wszystko na
szafce – Może zadzwonię po Sally albo po Janet na czas, gdy mnie
nie będzie.
- Nie przesadzaj już.
- No co poradzę, że się zawsze
martwię o innych.
- Ale naprawdę o mnie nie musisz.
- Musisz być zawsze niezależna?
- Tak … już raz byłam zależna i to
mi wystarczy – trochę jeszcze pogadaliśmy i nadszedł czas na
odłączenie kroplówki. Rose zabrała kartki i zaczęła kolorować.
Nie chciałem jej przeszkadzać. Wyszedłem na balkon, pooddychać
świeżym powietrzem. Kiedy ja się w końcu od niego uwolnię.
Miałem już dość życia w ciągłym strachu, że On może coś
zrobić. Pobyłem jeszcze przez chwilę i wróciłem do pokoju.
- I jak Ci idzie?
- Kończę pierwszy.
- Szybko … pokażesz? - podszedłem,
żeby zobaczyć.
- Nie! - schowała.
- To mój rysunek – udałem
oburzenie.
- Ale moje kopie – wytknęła mi
język – Pokaże Ci jak skończę wszystkie.
- No ok … muszę już jechać.
- Ok – zaczęła wstawać z łóżka.
- Co robisz?
- Idę do toalety.
- Poczekam, aż wrócisz –
przewróciła oczami. Strasznie mnie korciło, żeby podejrzeć
rysunek, ale nie zdążyłem nic zrobić bo wróciła Rose.
- Nie podglądałeś?
- Nie zdążyłem.
- No no – zagroziła mi palcem –
Miałeś już iść.
- Czekam, aż się położysz.
- Już … zadowolony?
- Bardzo. Postaram się szybko wrócić.
Gdyby coś się działo, to zadzwoń do mnie.
- Ok, ale wszystko będzie w porządku
… no idź już – zamknąłem drzwi na klucz. Nie bałem się, że
będzie chciała uciec, ale mógł ktoś wejść do pokoju, a Rose
często śpi w dzień. Jechałem powoli. Nie spieszyło mi się na to
spotkanie. Zamyśliłem się na chwilę i o mało nie spowodowałem
wypadku. Zjechałem na pobocze, żeby się ogarnąć. Muszę się
uspokoić bo inaczej nie dojadę w jednym kawałku. Wziąłem parę
głębokich oddechów i odpaliłem samochód. Zaparkowałem na
podjedzie i wysiadłem. Bez pukania wszedłem do domu. W końcu nadal
tutaj mieszkałem i nie musiałem nikogo się pytać o pozwolenie. W
salonie Go nie było. Poszedłem do kuchni, tam też było pusto. W
końcu kroki skierowałem do jego gabinetu. Siedział w fotelu. W
ręku trzymał szklankę z whisky.
- Jestem – powiedziałem.
- Siadaj – niepewnie, ale usiadłem.
- Powiesz mi w końcu czego chcesz?
- Tak … bo widzisz .. jest taka
dziewczyna …
- Zapomnij!
- Nie przerywaj ojcu! - wstał i
okrążył fotel, na którym siedziałem – Ona ma jedną wadę i
trzeba tą wadę zlikwidować – nic z tego nie rozumiałem – Jest
lesbijką. Jej ojciec nie może się z tym pogodzić i chcę, żeby
była normalna.
- To niech ją zaprowadzi do
psychologa.
- Była u najlepszych i nic nie
pomogło. Jej ojciec zapłaci całkiem niezłą sumkę za jej
wyleczenie.
- I co ja mam z tym wspólnego?
- Ty jesteś tym lekarstwem.
- Słucham?! - aż wstałem na równe
nogi.
- Siadaj! Jeszcze nie skończyłem ….
wraca za dwa miesiące do LA i wtedy się spotkacie.
- Nie .. nie zrobię tego.
- Jak chcesz, ale ja nie mam wyboru.
Jutro jadę do studia i spotkam się z Richardem.
- Nie rób tego.
- Zmuszasz mnie do tego.
- Ja? To ty mnie szantażujesz.
- Kto Ci uwierzy w takie brednie.
Jesteś dorosły i do niczego Cię nie mogę zmusić.
- Dobra … zrobię to, ale to jest
ostatni raz.
- W końcu gadasz do rzeczy. Dam Ci
znać za dwa miesiące. Bądź gotowy, a teraz idź już bo mam
ważniejsze sprawy na głowie niż rozmowa z tobą – byłem już w
drzwiach, ale się wróciłem. Dręczyło mnie jedno pytanie.
- Dlaczego ja? - spojrzał się na mnie
– Dlaczego każesz mi robić takie rzeczy? Zawsze byłem posłuszny,
robiłem to co chciałeś. Nigdy nie sprawiałem problemów.
- Nie sprawiałeś bo umiałem Cię
wychować.
- Bicie nazywasz wychowaniem? Ja nigdy
nie podniosę ręki na swoje dzieci. Nie będę takim potworem ja ty
– po tych słowach, podszedł do mnie i uniósł rękę. Bał się
mnie uderzyć – Już nie jestem dzieckiem .. nie boję się Ciebie
– wyszedłem z domu. Nie dostałem odpowiedzi na moje pytanie,
zresztą i tak wiedziałam, że jej nie otrzymam. Wsiadłem do
samochodu. Uderzyłem ręką w kierownicę ze złości. Oparłem
czoło o kierownicę. Nie chcę tego robić. Brzydzę się sobą.
Czuję się jak męska dziwka. Robi to bo mnie nienawidzi, wiem o
tym. Bym tego nie zrobił, ale musiałem, żeby nie stracić Rose.
Nie byliśmy razem, ale i tak czułem się jakbym ją zdradzał. Może
to głupie, ale tak się czuję. Przez te dwa miesiące może się
wiele wydarzyć. Nie wiem jak to ukryje przed Rose. Dzisiaj też
zauważyła, że coś jest nie tak, gdy wróciłem. Muszę przestać
o tym myśleć, przynajmniej na jakiś czas. Przejeżdżałem obok
sklepu zoologicznego i dostrzegłem przez szybę, pięknego
szczeniaczka. Zaparkowałem po drugiej stronie ulicy. Wyciągnąłem
ze schowka brodę i wąsy. Przebrany postanowiłem tam pójść –
Dzień dobry.
- Dzień dobry Panu. Mogę w czymś
pomóc?
- Hmm tak. Zauważyłem, że macie
pieska na sprzedaż. Bym mógł Go zobaczyć?
- Oczywiście – przyniosła mi i
podała – Jest to suczka rasy Shih Tzu i ma 6 miesięcy. Podrośnie
dosłownie tylko odrobinkę.
- Jest śliczna.
- To prawda i nie chcę Pana straszyć,
ale ma charakterek.
- Nie szkodzi. Znam osobę, która też
ma charakterek i jakoś sobie z nią radzę. Będą do siebie
pasować.
- Rozumiem, że Pan się decyduje?
- Tak.
- Proszę tutaj zaczekać – nie
mogłem się na nią napatrzeć. Chciała ściągnąć mi brodę,
więc musiałem uważać – Poproszę Pana dowód – o nie.
- Yyy .. czy to konieczne?
- Tak. Muszę spisać Pana dane jako
właściciela pieska.
- Dobrze, ale proszę Panią o
dyskrecję – podałem jej dowód. Spojrzała się na dowód potem
na mnie i znowu na dowód.
- Pan ..
- Tak .. proszę nikomu nie mówić.
- Spokojnie – wypełniła jakiś
dokument. Potem ja musiałem podpisać i zapłacić – To wszystko.
Piesek jest Pana.
- Chce jeszcze kupić wszystkie
potrzebne rzeczy dla pieska, ale za bardzo nie wiem co.
- Proszę zaczekać. Wszystko
przygotuje – gdy poszła ja zacząłem się z nią bawić. Zęby
miała jak szpilki i mogłem się przekonać na własnej skórze bo
kilka razy mnie ugryzła.
- Świetnie się dogadacie z Rose – w
tym czasie przyszła sprzedawczyni.
- To wszystko czego będzie Pan
potrzebował, m.in. miski, karmę, szelki z paskiem, legowisko,
szczotkę i najważniejsze .. zabawki, żeby nie gryzła obuwia i
innych rzeczy. To już chyba wszystko … a i jeszcze zapomniałam o
smyczy samochodowej – zapakowała mi to wszystko. Zapłaciłem,
zabrałem wszystko, podziękowałem i wyszedłem. Zakupy wsadziłem
na tylne siedzenie, a pieska posadziłem na przód i zapiąłem
specjalną smyczą, żeby nie latała po samochodzie i czegoś sobie
nie zrobiła.
- Mam nadzieję, że spodobasz się
Rose, a jak nie to ja Cię wezmę – pogłaskałem ją i ruszyłem.
Humor mi się znacznie polepszył. Po paru minutach byłem już pod
hotelem. Zabrałem wszystko łącznie z pieskiem i wsiadłem do
windy. Otworzyłem drzwi i wsadziłem pomiędzy nie głowę –
Śpisz?
- Nie, czemu nie wchodzisz?
- Zamknij oczy.
- Po co?
- No zamknij, zaraz zobaczysz –
zamknęła – Tylko nie podglądaj – siatkę zostawiłem przed
pokojem i wszedłem tylko z pieskiem. Usiadłem na łóżku, obok
Rose – Już – na początku nic nie powiedziała tylko się
patrzyła.
- Kupiłeś … psa?
- Dokładnie szczeniaka … dla Ciebie.
- Dla mnie? Ale …
- Nie podoba Ci się – stwierdziłem
i moja mina zrzedła.
- Bardzo mi się podoba,
ale zaskoczyłeś mnie.
- Czyli przyjmujesz
prezent?
- Tak, ale nie wiem, czy
sobie poradzę.
- Na pewno … sama zobacz
jak do Ciebie się wyrywa – dałem jej pieska – Jak ją nazwiesz?
- Hmmm … żyleta.
- Żyleta?
- Przecież żartuje …
sama nie wiem …. może …... Sisi?
- Podoba mi się i pasuję
do niej.
- Dziękuje – dostałem
buziaka w policzek.
- Proszę … nie byłem
pewny, czy będziesz ją chciała, ale postanowiłem zaryzykować.
- Żartujesz? Jak można
nie chcieć takiej ślicznotki – ucieszyłem się, że się
ucieszyła.
- Pójdę po jej rzeczy –
zabrałem z korytarza siatkę i wróciłem – Gdzie położyć
legowisko?
- Po co?
- No dla małej.
- Będzie spała ze mną.
- W łóżku? A ja?
- Trzeba było kupić
większe legowisko.
- Protestuje.
- Nie masz nic do gadania
– myślałem, że żartuje, ale się nie śmiała.
- Powiedź, że żartujesz.
- Jasne, że żartuje …
możesz spać na kanapie.
- Rose!
- Myślałam, że znasz
się na żartach.
- Bo znam, ale mówiłaś
to tak poważnie.
- Nie wygonię Cię z
łóżka, ale Sisi będzie spała z nami.
- No niech będzie – nie
miałem nic przeciwko, ale bałem się, że ją zgniotę. Do wieczora
bawiliśmy się z Susie. Jednak to był dobry pomysł. Rose się
rozchmurzyła i to mi wystarczyło. Dzięki temu zapomniałem o
spotkaniu z Josephem i miałem dobry humor. Nawet nie zauważyliśmy,
że dobiegała już 12 w nocy. Położyliśmy się, ale nie mogliśmy
zasnąć.
- I jak tam w pracy? -
zapytała mnie Rose.
- Jeszcze mam wolne.
Musiałem tylko coś podpisać – nie byłem zadowolony z
okłamywania Rose, ale nie miałem innego wyboru. Trochę jeszcze
porozmawialiśmy i Rose usnęła pierwsza. Sisi wtuliła się w Rose
i też zasnęła. Jedynie ja męczyłem się przez godzinę. Smacznie
sobie spałem, a tu nagle poczułem ból ucha – Ałaaa! -
otworzyłem oczy. Sisi leżała obok mojej głowy i najwyraźniej
spodobało jej się moje ucho – Sisi … co ty robisz? -
rozmasowywałem ucho bo jednak bolało. Spojrzałem się na Rose.
Myślałem, że śpi, a Ona się śmiała – Bardzo śmieszne. Wiesz
jak to boli.
- Lepiej się
przyzwyczajaj – dalej się śmiała. Sisi wykorzystała naszą
nieuwagę i zaczęła gryźć kołdrę.
- Sisi uspokój się albo
będziesz spała na podłodze – nawet nie zwróciła na mnie uwagi.
Wziąłem ją na ręce i wstałem – Wolisz spać z nami, czy w
legowisku, wybieraj.
- Może opowiedz jej bajkę
to uśnie – nabijała się Rose.
- Haha bar …. - poczułem
na koszulce coś mokrego i ciepłego – Że co? No nie … -
najnormalniej mnie obsikała. Rose tak się śmiała, że myślałem,
że zaraz spadnie z łóżka – Cieszę się, że poprawiłem Ci
humor, a my sobie jutro poważnie porozmawiamy – powiedziałem do
Sisi. Oddałem ją Rose.
- I dostaniesz szlaban –
powiedziała.
- No doprawdy ubawiłem
się tak, że szok. Tak to jest jak wychowuje się bez ojca.
- Chcesz powiedzieć, że
jestem złą matką?
- Rozpuszczasz ją i oto
efekty – wskazałem na swoją koszulkę. Przez chwilę
zachowywaliśmy powagę, ale szybko nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy
się śmiać z własnych głupot – Dobra idę się umyć i
przebrać. Chyba, że Ci nie przeszkadza zapach.
- A sio pod prysznic! -
wskazała palcem łazienkę.
- Ok, a ty z nią poważnie
porozmawiaj – wziąłem czystą koszulkę i wszedłem pod prysznic.
Niezła pobudka o czwartej nad ranem. Powinienem teraz żałować, że
ją kupiłem, ale nie żałowałem. Odświeżony, położyłem się.
- Sisi chcę Cię
przeprosić – podała mi ją.
- O nie .. zabieraj mi ją.
Nie mam zamiaru się myć drugi raz.
- Już nie zrobi siku.
- Skąd taka pewność?
- Bo … narobiła do
twoich butów.
- Co?! - aż uniosłem się
na łokciach.
- Żartowałam – ulżyło
mi i położyłem się z powrotem – Narobiła na dywan –
spojrzałem się na Rose – Tym razem nie żartuje.
- Mogłem kupić pampersy.
- Taa i jeszcze puder dla
niemowlaków.
- Śmiej się, śmiej.
- Oj szczeniaki takie są.
- Dobra, śpijmy już –
przykryłem się kołdrą i zamknąłem oczy.
- Hrrrhrrr – Rose
chrząknęła, otworzyłem oczy.
- No co?
- A dywan?
- Może mam Go jeszcze
teraz prać?
- Nie, ale zrób coś z
nim bo zaraz zacznie śmierdzieć – zacząłem narzekać, ale
wstałem. Zwinąłem dywan i wyniosłem na balkon.
- Może być?
- Nie denerwuj się.
- Dobranoc – odwróciłem
się do nich plecami.
- I widzisz wujek się
obraził – usłyszałem.
- Wujek? - odwróciłem
się na plecy – Nie obraziłem … jestem zmęczony. Możemy już
spać?
- Tak … dobranoc – i
wszyscy udaliśmy się do krainy snów. Nawet ten mały łobuz.
****************************************************
Takiego pieska kupił Mike
Hahahahahaha, świetny odcinek. Naprawdę, a nie chwaląc się, ten fan wziął się ode mnie xD
OdpowiedzUsuńBaaardzo mi się spodobał ten rozdział. :D
OdpowiedzUsuńNajlepsza akcja w końcówce była. Mało co z krzesła nie spadłam, a siostra się na mnie obraziła, bo myślała, że się z niej śmieje... -.-
Mam nadzieję, że Mike się opamięta i odrzuci " propozycje" ojca. Musi mu się w końcu postawić jeśli naprawdę nie chce stracić Rose...
Czekam na nn z niecierpliwością. :D
Pozdrawiam, Jacksonowa ;D
mjteam.blog.pl
i
just-good-friends.blog.pl
Jaka kochana i suodka psinkaa <3
OdpowiedzUsuńHehe rozrabiaka ;D
A rozdział świetny i bardzo mi się podobał. Tylko jestem bardzo ciekawa co to dalej będzie z planem Josepha.. No ale przekonamy się w przyszłości.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie, susie-theme.blog.pl
To naprawdę dobry rozdział. Widzę masz czasami problemy w pisaniu w rodzaju męskim :) często wychodzi to naprawdę śmiesznie. Mam jeszcze małą uwagę co do wzmianki o homoseksualnej córce. Tak więc homoseksualizmu nie da się wyleczyć bo nie jest to choroba i żaden psycholog tutaj nic nie zrobi, to jest w naturze danego człowieka który się taki rodzi. Nie wiem czy wiesz ale do mniej więcej roku 1983 chodziły plotki że Michael jest gejem ale tu ujawnia się jak dobrze wychowany był Michael i jak troszczył się o innych ponieważ pytany przez prasę czy jest gejem ponieważ nie miał nigdy dziewczyny tak na poważnie do początku lat 80' nigdy nic nie odpowiadał. Wiecie co potem powiedział w pewnym wywiadzie pod koniec lat 90' kiedy miał już żonę ? Powiedział że wie że ma wśród fanów wiele gejów i nie chciał ich urazić, ani zaprzepaścić ich marzeń że Michael jest taki jak oni. Więc nic nie odpowiadał.
OdpowiedzUsuńRozwiń swoją wypowiedź co do moich problemów w pisaniu rodzaju męskim. I doskonale wiem, że homoseksualizm nie jest chorobą i taka osoba jest już do końca życia. Później się dowiecie o co tak naprawdę chodziło ;) I tak wiem, że krążyły takie plotki o Michaelu i co powiedział w wywiadzie. Jestem fanką od 2009 roku, ale wiem takie rzeczy ;)
UsuńI jak byś przeczytał poprzednie notki to byś wiedział, że wiem o takich rzeczach ;)
UsuńSpoko sory źle mnie odebrałaś :) ten komentarz to nie miał być żaden hejt w twoją stronę, absolutnie ! To o homoseksualistach napisałem automatycznie bo należę do organizacji sprzeciwiającej się homofobi. A to o Michaelu jako ciekawostkę dodałem. Naprawdę fajne opowiadanie !
UsuńAle ja się nie obraziłam, tylko chciałam się dowiedzieć o co dokładnie Ci chodziło. Przyjmuje krytykę na klatę ;) I staram się ulepszać jeżeli coś nie gra.
UsuńAle ciekawe.Co do twojego bloga,czytałam go gdzis indziej.Super kontynuacja.Naprawdę,to imię Susie mnie zaskoczyło...i no i mam podejrzane uczucia,ale chyba niesłuszne::)Ale jak sobie wyobraziłam Michaela który zakłada pampersa takiemu psiakowi,myślałam ze umre<3Super notka.
OdpowiedzUsuńAle co masz na myśli w sprawie imienia Susie? U mnie w opowiadaniu nie ma takiego imienia.
UsuńWiesz, raz zamiast Sisi napisałaś Susie. Terekasa pewnie myślała, że ten piesek na serio tak się wabi. Mnie też na początku trochę to zmyliło, ale później się kapnęłam, że to pewnie tylko błąd i piesek tak naprawdę wabi się Sisi. ;D
UsuńPozdrawiam, Jacksonowa
mjteam.blog.pl
i
just-good-friends.blog.pl
Ale faaajny rozdział. Ciekawe, czy w rzeczywistości Mike by się nie bał tego pieska. Bo takie małe są najgorsze, wiem coś o tym... Mam nadzieję, że Michael jednak odrzuci tą absurdalną propozycję Josepha...
OdpowiedzUsuńTak jak wpsomnieliście powyżej, Michael by wspaniały pod tym względem, że nigdy nie chciał nikogo urazić swoimi opiniami. Dlatego czasami w wywiadach wydaje się jakby był nieco niekonsekwentny w swoich wypowiedziach. Doskonale wiedział, że wywiady czytają/oglądają przeróżnu ludzie o przeróżnych poglądach.
A kolega miał chyba na myśli literówki, bo momentami w części z perspektywy Michaela było -łam zamiast -łem. Ale to się każdemu zdarza :D To samo z imieniem pieska, w którymś momencie było Susie zamiast Sisi. Ale to nieważne... Czekam niecierpliwie na kolejną część :))))))
Juhuu..genialna notka!
OdpowiedzUsuńNa początku nie mogłam przestać się śmiać jak rozmawiali o tym całowaniu.Później ta akcja z Josephem,myślę że wszystko się wyjaśni i do niczego nie dojdzie.
SUPERRRR NOTKA A TU MASZ NASZEGO BLOGA
OdpowiedzUsuńhttp://cometogether.blog.pl/
pozdrowienia Kasiulka084
sorrki ale musiałam usunąć bo coś nie wyszło mogła byś nam pomuc?
OdpowiedzUsuńIle trzeba mieć lat by mieć konto na gimailui
Dokładnie nie pamiętam ile miałam lat, gdy zakładałem tam konto, ale chyba byłam niepełnoletnia. Raczej nie trzeba mieć ukończone 18 lat, żeby założyć konto na gmailu. Jak by co to służę pomocą ;) Mój mail wioleta15932@wp.pl
UsuńSorry,źle przeczytałam:)Wiesz,na pierwszy rzut oka mi sie skojarzyło i wgl.Tak to już ze mną jest.:)
OdpowiedzUsuńNie. Faktycznie się pomyliłam i napisałam Susie zamiast Sisi ;)
UsuńHej mogła byś wyrazić swoją opinię ? Chciałbym mieć opinię rzetelnych fanów na ten temat dlatego cię o to proszę. Tu masz link: http://michaeljacksonthecollection.blogspot.com/2013/07/okadka-dangerous-ukryte-znaki-i-liczby.html
OdpowiedzUsuńU mnie nowy :)
OdpowiedzUsuńU mnie nn :D
OdpowiedzUsuńKiedy następna notka???
OdpowiedzUsuńNotka pojawi się na dniach, a mogłabym wiedzieć kto pyta? Lubię wiedzieć kto czyta moje wypociny;)
UsuńSuper notka, zresztą jak zawsze xD. Czekam na nową.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Super notka ;-)
OdpowiedzUsuńCzekam na nową pisz szybko!!! :D
Pozdrawiam
DARIA
Mogłabyś dać wiecej opisów. Taka rada. Po za tym fajnie. ;0
OdpowiedzUsuńhttp://pomiedzyzycieaksiazkami.blogspot.com/
Przezabawny ten wątek z psiakiem ;) U nas nowa ;)
OdpowiedzUsuńNie ma u was nowej :(
UsuńCzęść genialna jak zawsze, Michael miał świetny pomysł na prezent dla Rose :D Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę ;>
OdpowiedzUsuńKurcze no....nie umiem się już doczekać nowej...mam nadzieje że już piszesz xD
OdpowiedzUsuń~Hudsonowa
Tak naprawdę to już kończę ;)
UsuńBoskie, zresztą jak wszystkie z niecierpliwością czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuń