********************************************************************************
Smacznie sobie spałam, a
tu nagle usłyszałam jakiś krzyk. Oczywiście poznałam ten głos.
Nie miałam ochoty otwierać oczu, ale byłam ciekawa co tym razem
Sisi zrobiła Michaelowi.
- Co tym Ci zrobiła? -
zapytałam.
- Ugryzła mnie w palca u
nogi – ledwo udało mi się powstrzymać śmiech.
- I tylko dlatego tak
krzyczałeś?
- A ty wiesz jak to boli?
A no tak nie wiesz bo tylko mnie gryzie.
- W ten sposób pokazuje,
że Cię lubi.
- Jasne …. zaraz, zaraz,
a może ty ją buntujesz przeciwko mnie, co?
- Nie bądź śmieszny …
to jest pies.
- Psa też można nastawić
przeciw innym osobom.
- Widzę, że się nie
wyspałeś skoro gadasz takie głupoty.
- Myślę zupełnie
trzeźwo.
- Dobranoc – odwróciłam
się na drugi bok. Była dopiero 6 i chciałam jeszcze trochę
pospać.
- Pewnie .. idź sobie
spać, a ja tu będę cierpiał w samotności – nie wytrzymałam.
Wzięłam telefon do ręki – Gdzie dzwonisz?
- Na pogotowie.
- Po co?
- Przecież cierpisz i
muszą Cię przebadać, czy przypadkiem nie odgryzła Ci palca.
- Ale śmieszne.
- To mam nie dzwonić?
- Jestem już dużym
chłopcem i sobie poradzę – wstał i szedł w kierunku łazienki.
- Albo dziewczynką –
usłyszał i się odwrócił.
- Coś ty powiedziała? -
zbliżał się do mnie. Zakryłam się kołdrą po sam nos.
Wiedziałam co chcę zrobić. Mocniej opatuliłam się kołdrą –
To Ci nic nie pomoże – pociągnął za kołdrę, ale ja nie
dawałam za wygraną. Nie miałam z nim szans. Rzucił kołdrę na
podłogę – I co teraz?
- Nie rób tego.
- Trzeba było wcześniej
pomyśleć o konsekwencjach – zaczął mnie łaskotać. Próbowałam
mu się wyrwać, ale nie dałam rady. Śmiałam się jak opętana.
- Pr … proszę …
przestań – ledwo wymówiłam.
- Czy żałujesz swoich
grzechów?
- Tak – nadal nie
przestał.
- Nie słyszałem.
- Tak! - uff. Zakończył
tortury
- Żeby to mi było
ostatni raz – zagroził palcem i wstał.
- Zobaczymy – obejrzał
się – Nic nie mówiłam. Oddasz mi teraz kołdrę?
- Chcesz jeszcze spać?
- Tak.
- Śpioch – rzucił na
mnie kołdrę.
- Ej .. uważaj bo ja też
Cię ukaże.
- Hehe .. ciekawe jak.
- Jeszcze nie wiem bo chcę
mi się spać, ale nie myśl, że ujdzie Ci to płazem – zasnęłam
po paru minutach. Obudziłam się po 8. Michael był już ubrany.
- Śpioch wstał –
spojrzałam się na niego gniewnie co Go rozśmieszyło, a nie miałam
takiego zamiaru – Zaraz jadę do szpitala na kontrolę.
- Ok.
- Śniadanie już Ci
zamówiłem.
- A ty nie jesz?
- Muszę być na czczo w
razie, gdyby musieli mi zrobić jakieś badania.
- Aha, to ja poczekam na
Ciebie.
- Nie musisz.
- Chcesz mieć pewność,
że w ogóle Go zjem?
- A no tak. Zapomniałem,
że nie mogę Ci zaufać.
- Mam nadzieję, że
mówisz tylko o jedzeniu.
- Oczywiście, że tak. Od
razu pojadę do Franka i oddam mu szkice. Niech zacznie już działać.
Zadzwonię.
- Ok – wyszedł.
Przeciągnęłam się. Sisi do mnie podeszła – Dlaczego Go
gryziesz, co? Gdyby nie On to nadal byś była w tym sklepie –
zasłoniła buźkę łapką jak by się zawstydziła – Jesteś
małym łobuzem, wiesz? - dobrze, że byłam sama w pokoju bo by
pomyśleli, że zwariowałam i gadam do psa. Ludzie nie rozumieją,
że One też mają uczucia. Poleżałam jeszcze z 15 minut i wstałam.
Podeszłam do okna, uchyliłam je, żeby przewietrzyć pokój.
Wyciągnęłam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Nalałam do
wanny wody z płynem o zapachu róż. Zamknęłam drzwi i weszłam do
wanny. Siedziałam dość długo, aż woda zrobiła się
chłodniejsza. Wytarłam się i założyłam ubrania. Sisi zaczęła
się już niecierpliwić i drapała w drzwi, żebym ją wpuściła.
Wyszłam i wzięłam ją na ręce – Już jestem – polizała mnie.
Poszłam otworzyć drzwi.
- Dzień dobry.
Przywiozłem śniadanie – tym razem to nie był Todd. Nawet się
cieszyłam., Nie miałam ochoty na niego patrzeć. Odebrałam
śniadanie i podziękowałam. Nakarmiłam Sisi. Usiadłam na
parapecie i rozmyślałam. Zrozumiałam jedną rzecz. Przywiązałam
się do Michaela bardziej niż chciałam, gdy Go nie było blisko,
było mi źle i smutno tak jak teraz. Sama nie wiedziałam co
powinnam teraz zrobić. Niedługo wrócę do domu i co dalej? On
zostanie tutaj. Dalsze rozmyślenia przerwało mi gwałtowne
otworzenie drzwi i wparowanie Michaela do pokoju.
- Co się stało? -
zapytał z niepokojem i podszedł do mnie. Zeszłam z parapetu.
- Nic się nie stało ..
dlaczego ..
- Dzwoniłem trzy razy i
nie odebrałaś. Myślałem, że coś Ci się stało.
- Kąpałam się i
musiałam nie usłyszeć – nagle mnie przytulił.
- A już myślałem …
Boże, ale mnie przestraszyłaś – zaskoczył mnie tym.
- Wszystko w porządku.
- Wolałem się upewnić –
powoli zaczęłam uwalniać się z jego uścisku. Zorientowałam się,
że chcę, żeby mnie przytulał. Wolałam to przerwać.
- Załatwiłeś już
wszystko?
- Tak, kurtki będą
gotowe za jakieś dwa tygodnie. Już się nie mogę doczekać.
- To super, a badania?
- Wszystko dobrze się
goi.
- To dobrze … chodźmy
już jeść.
- Jednak zaczekałaś na
mnie – usiedliśmy do stołu. Nie odzywałam się. Zjadłam i
podeszłam do okna. Nie wiedziałam co zrobić. Nie chciałam Go
stracić – Wszystko w porządku? - poczułam dotyk na ramieniu.
- Tak … sama nie wiem.
- Źle się czujesz?
- Nie … muszę wszystko
sobie przemyśleć.
- Rozumiem … chcesz
zostać sama?
- Nie .. możesz zostać.
- Ok – telefon zadzwonił
– Tak? …... O cześć Marlon … U mnie? Duże zmiany ….. To
nie jest temat na telefon ….... Kiedy zamierzasz nas odwiedzić?
….. Dopiero w przyszłym roku? ….. Ustatkowałeś się w końcu?
….. Żartujesz? To świetnie, a mama wie? ….. Nic z tego. Sam jej
powiedz ….. Zadzwoń jeszcze …. Cześć – Marlon, nienawidziłam
tego imienia i znowu wywołało wspomnienia – To był mój brat.
- Aha.
- Dwa lata temu wyjechał
do Meksyku i od tego czasu się nie widzieliśmy. Właśnie się
dowiedziałem, że się ożenił.
- I was nie zaprosił?
- Wziął cichy ślub ..
nawet mama nic jeszcze nie wie.
- Zgaduje, że nie będzie
zadowolona.
- Oj nie będzie, ale może
ucieszy ją fakt, że w końcu się ustatkował i nie będzie
zmieniał stale dziewczyn.
- Czyli, taki casanowa?
- Można tak Go nazwać –
zaśmiał się – Miałem Ci nie przeszkadzać.
- W porządku – ktoś
zapukał do drzwi. Michael poszedł otworzyć.
- Mama? - zdziwił się.
Wpuścił ją do środka.
- Dzwonił do Ciebie
Marlon? - zapytała prosto z mostu.
- Przed chwilą … już
wiesz?
- Tak … powinnam się
cieszyć, ale jestem w szoku.
- Najważniejsze, że jest
szczęśliwy.
- Myślisz, że na długo?
- Miejmy nadzieję.
- Dzień dobry –
powiedziałam. Dopiero mnie zauważyła.
- O Rose nie zauważyłam
Cię, przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
- To nie moja sprawa, ale
co tutaj robisz?
- Miałam małe kłopoty i
Michael mi pomógł – spojrzała na syna.
- Cały Michael, ale nie
najlepiej wyglądasz – podeszła bliżej.
- Wiem, ale już jest
lepiej.
- Mamo?
- Tak?
- Wiesz może z kim się
spotyka Janet?
- Mówiła, że ma kogoś
i bardzo się kochają.
- Tak jak ostatnio.
- Może teraz trafiła na
porządnego chłopaka. Nie możesz od razu wszystkich skreślać.
- Nie chcę, żeby znowu
miała złamane serce.
- Wiem, że się o nią
troszczysz. Wiesz Rose, gdy byli młodsi to zachowywali się jak
bliźniacy. Wszystko robili razem, oglądali te same filmy. Nie było
takiej rzeczy, która by ich dzieliła.
- To dobrze, że mogli na
siebie liczyć.
- Janet cały czas na mnie
może liczyć.
- Ty na nią też …
uwierz mi – nawet nie chcę pomyśleć co by nam zrobił, gdyby się
dowiedział co planujemy.
- Będę się zbierała.
Michael obiecaj mi jedno.
- Co takiego?
- Nie weźmiesz cichego
ślubu.
- Mamo o to możesz być
spokojna. Najpierw muszę mieć dziewczynę, żeby myśleć o takich
rzeczach – powiedziała mu coś na ucho. Zarumienił się.
- Do zobaczenia, Rose.
- Do widzenia – wyszła.
Byłam strasznie ciekawa co mu takiego powiedziała, ale postanowiłam
nie wypytywać Go – Dzisiaj też planujesz spacer?
- Oczywiście i pojedziemy
od razu na plażę.
- Ok.
- Tak po prostu ''ok''?
Bez żadnych marudzeń?
- Mogę jeszcze zmienić
zdanie.
- Już się zamykam.
- Mocno Cię ugryzła?
- Trochę bolało.
- Już niedługo.
- Co masz na myśli?
- Już niedługo się od
nas uwolnisz i się wyśpisz.
- Przy was też się
wysypiam.
- Ale nie ma to jak samemu
spać. Możesz rozwalić się na całym łóżku.
- E tam.
- Możemy usiąść? Chcę
porozmawiać.
- Pewnie – usiedliśmy
na kanapie.
- Niedługo będę musiała
wrócić do domu i moi rodzice będą się mnie pytali co z nami …
co mam im odpowiedzieć?
- Prawdę.
- Czyli?
- No, że nie pasujemy do
siebie i takie tam.
- A to będzie zgodnie z
prawdą?
- Rose …. o czym ty
mówisz? - wzięłam głęboki oddech.
- Przemyślałam wszystko
i …. jeżeli nadal chcesz to …. możemy spróbować.
- Znowu ze mnie żartujesz.
- Nie tym razem …. mówię
poważnie.
- Naprawdę?
- Jeżeli nie chcesz …
- Oczywiście, że chcę –
przytulił mnie – Nie masz pojęcia jak długo na to czekałem –
odwzajemniłam uścisk. Tak naprawdę nie byłam gotowa na
jakikolwiek związek, ale zrobiłam to bo się bałam, że Go stracę,
że znajdzie sobie dziewczynę i zapomni o mnie, a ja Go
potrzebowałam. Patrzył się na mnie i po chwili jego twarz zaczęła
się zbliżać do mojej. Położyłam mu palec na ustach.
- Nie spieszmy się,
dobrze?
- Jak sobie życzysz –
widziałam, że był zawiedziony – Ale … dlaczego teraz? Po tych
wszystkich wydarzeniach?
- Potrzebowałam czasu ….
zrobiłeś dla mnie tak wiele … opiekowałeś się mną choć wcale
nie musiałeś.
- Więc ….. to jest
wdzięczność? - jego wyraz twarzy się zmienił.
- Nie … źle mnie
zrozumiałeś … jestem Ci wdzięczna, ale nie dlatego dałam Ci
szansę.
- Na pewno? Bo jeżeli ..
- Na pewno .. zrozumiałam,
że jesteś inny niż reszta chłopaków. Wierzysz mi?
- Sam nie wiem … to jest
dziwne. Najpierw mnie nienawidzisz, potem coraz bardziej się do mnie
otwierasz, a teraz …. nie rozumiem tego – wstał i podszedł do
okna.
- Czego nie rozumiesz, że
chcę dać Ci szansę? Przecież od początku tego chciałeś –
podeszłam do niego.
- No właśnie … ja
chciałem, a czego ty chcesz? Nie jestem egoistą .. nie będę Cię
na siłę zmuszał, żebyś ze mną była albo robiła to tylko dla
mnie.
- Rozumiem …. już nie
chcesz – odwróciłam się.
- To nie tak.
- Daj spokój …. zamiast
się cieszyć to ty szukasz jakiegoś spisku, który wymyśliłam –
odwrócił mnie do siebie.
- Bardzo się cieszę, ale
muszę wiedzieć, że ty też tego chcesz … inaczej to nie ma sensu
– wziął moją twarz w swoje dłonie.
- Chcę – ponownie mnie
przytulił, a ja się wtuliłam w jego klatkę piersiową. Nie byłam
przekonana czego chcę. Teraz zaczęłam żałować, że dałam mu
szansę. Wiedziałam, że to nie będzie normalny związek i mogę mu
złamać serce, ale słowa zostały już wypowiedziane i nie było
odwrotu.
- Zrobię wszystko, żebyś
była szczęśliwa – nic nie odpowiedziałam. Co ja najlepszego
zrobiłam? On już się przywiązywał. Odsunęłam się od niego.
- Muszę zadzwonić do
Sally.
- Dobrze … nie będę
przeszkadzał. Pójdę z Sisi na balkon – tak też zrobił.
Wykręciłam numer do Sally i czekałam, aż odbierze.
- Halo?
- Cześć to ja.
- O, a co to za święto,
że postanowiłaś się odezwać?
- Daj spokój. Wiesz, że
nie mogłam.
- I tylko dlatego Ci
wybaczam, a co tam u was?
- Nic nowego – nie
mogłam jej powiedzieć prawdę – Dzwonię, żeby Cię przeprosić.
Jak ostatnio byłaś, nie byłam zbyt miła, przepraszam.
- Nic się nie stało.
Wiem, że nie byłaś do końca sobą, a teraz lepiej się czujesz?
- Tak .. już jest
wszystko dobrze. Niedługo wrócę do domu.
- Jesteś już gotowa na
powrót do domu?
- Chyba tak, a
przynajmniej muszę spróbować … złapali ich.
- Dobra wiadomość, a jak
z …. tobą i Michaelem?
- A jak ma być? Jesteśmy
przyjaciółmi.
- Tylko? Eee myślałam,
że wspólny pobyt coś zmieni.
- Sally …. nie jestem
gotowa na tak poważny krok – spojrzałam się w stronę Michaela.
Trzymał Sisi na rękach i coś do niej mówił, uśmiechając się
przy tym.
- Obyś nie za późno
zrozumiała.
- O czym mówisz?
- Dobrze wiesz – nastała
chwila ciszy.
- Muszę kończyć … pa
– rozłączyłam się. Był zbyt zajęty, żeby zauważyć, że już
skończyłam rozmowę. Nie przeszkadzało mi to. Chciałam pobyć
trochę sama. On liczy się ze mną, a ja? Od kiedy jestem taką
cholerną egoistką, która myśli tylko o sobie? Co się ze mną
zrobiło? Nie chciałam, żeby cierpiał. Nie zasługiwał na to, ale
wiedziałam, że przeze mnie będzie.
- Możemy już wejść? -
wychylił głowę zza drzwi balkonowych.
- Tak.
- Ale zimno – postawił
Sisi na podłogę – Powiedziałaś jej?
- Powiem jak będę w
domu.
- Aha …. może mi się
tylko wydaje, ale mam wrażenie jakbyś się nie cieszyła … wręcz
przeciwnie.
- Wydaje Ci się … muszę
się tylko przyzwyczaić.
- Niech będzie, że Ci
wierzę.
Już nie wracaliśmy do
tego tematu. Na obiad nie miałam ochoty i nie napierał, żebym
zjadła. On też mało zjadł. Potem powiedział, że ma wenę i musi
natychmiast przelać to na papier. Nie przeszkadzałam mu. Późno w
nocy, pojechaliśmy na plażę.
- Tym razem ja ją będę
prowadził – bez protestów oddałam mu smycz. Objął mnie
ramieniem i tak szliśmy przez plażę. Sisi była grzeczna.
Chodziliśmy już pół godziny i zrobiło mi się zimniej. Zauważył
to – Zimno Ci?
- Trochę.
- Czemu nie mówisz?
Wracamy – zawróciliśmy. Szłam zamyślona i nawet nie zauważyłam,
a już siedziałam w samochodzie. To dziwne, ale stałam się
nieśmiała, a parę godzin wcześniej zachowywałam się normalnie.
Pierwsza wzięłam prysznic i podeszłam do szafy poukładać swoje
ubrania. Był niezły bałagan. Gdy już kończyłam układać, z
łazienki wyszedł Michael. Przeszedł obok mnie. Do moich nozdrzy
dotarł zapach jego żelu pod prysznic, aż zakręciło mi się w
głowie, ale nie zauważył, na całe szczęście. Ogarnęło mnie
dziwne uczucie. Do głowy przychodziły dziwne myśli. Nie mogłam
się ich pozbyć. Szybko ułożyłam ostatnie dwie rzeczy i poszłam
się położyć. Po paru minutach zrobił to samo. Leżałam do niego
plecami, ale czułam, że się wiercił. Ja też nie mogłam zasnąć
– Śpisz? - zapytał.
- Nie mogę.
- Ja też ….. Rose?
- Tak?
- Mogę …. mogę się do
Ciebie przytulić? - musiałam coś odpowiedzieć i wybrałam to co
na początku przyszło mi do głowy.
- Tak – delikatnie się
przysunął. Poczułam jego tors na swoich plecach. Nie wiedział co
zrobić z ręką, więc po prostu położył mi na talii. Minęło
dosłownie parę minut, a On zasnął. Czułam się trochę
niekomfortowo. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale czułam
przyjemne mrowienie w brzuchu. Po chwili i ja udałam się do krainy
snów.
Kurczę... Z jednej strony cieszę się, że Rose i Mike są razem, ale z drugiej strony to się może źle skończyć... Rose naprawdę może mu złamać serce, bo nie wie za bardzo czego chce... No cóż... Pożyjemy- zobaczymy. Trzeba być dobrej myśli.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze dochodzi sprawa z Brook. Jak Michael się dowie co chcą zrobić Rose i Janet to się nieźle wnerwi coś czuję...
Jeszcze jedna sprawa... U Ciebie w czwartek też taka burza przeszła, że drzewa połamane? Normalnie jakieś 100 metrów i bym dachu nad głową nie miała, bo trąba powietrzna podobno przeszła. Ach ta Warmia.. :D
Pozdrawiam, Jacksonowa
mjteam.blog.pl
i
just-good-friends.blog.pl
W czwartek u mnie była tylko leciutka burza i przeszło. Nawet nie padało. Ja też jestem z Warmii z Elbląga, a ty skąd, jeżeli można wiedzieć?
UsuńW sumie to nie tak daleko... Jonkowo- miejscowość koło Olsztyna. Jeszcze, żeby było śmiesznie to mieszkam przy samej stacji kolejowej. :D Często jeżdżę do domu z Olsztyna pociągiem, który jedzie do Elbląga. XD
Usuńwspaniała notka ; )
OdpowiedzUsuńOO jak słodko. <3
OdpowiedzUsuńJest ! wreszcie coś na co czekałam :D
OdpowiedzUsuńa , teraz kolejny tydzień tortur ;c tzn czekanie na kolejną .
Egh,super.Podobnie jak Emi,wyobrażam to sobie:)U mnie nn z rana:)Chcesz to wpadaj:)
OdpowiedzUsuńOoo, fajnie się zrobiło zwłaszcza pod koniec... Rozumiem Rose, że ma obawy, ale miejmy nadzieję, że wszystko się unormuje i będą szczęśliwi :))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Niby fajnie i na początku się cieszyłam że Rose się zdecydowała, ale teraz już sama nie wiem... Mam nadzieję że wszystko szybko się wyjaśni. :)
OdpowiedzUsuńsusie-theme
Powiem tak notka jest śliczna.:D co do Rose , to wiem jedno na pewno Michael nie jest Jej obojętny..a nawet powiem więcej Ona Go kocha , tylko po tym wszystkim co przeszła boi się , jest ostrożna... nie wiadomo jeszcze co tak naprawdę wydarzyło się wcześniej .Sądząc po jej zachowaniu jak Michael pytał o jej przeszłość i po tym jak zareagowała na imię Marlon , to nie było nic dobrego.... Dlatego nie dziwie się takiej reakcji , ale z biegiem czasu na pewno będzie coraz lepiej,Rose otworzy się, pozwoli Michaelowi w pełni wejść w jej świat i nie sądzę żeby złamała Mu serce..
OdpowiedzUsuńJenn czekam na kolejną b notkę niecierpliwie..:D
Buziaczki Dzwoneczek :* :*
Notka jak zawsze super, ekstra. Cieszę się że Rose powoli zaczyna rozumieć co czuje do Michaela. Mam nadzieję że nie skrzywdzi ani jego ani siebie. Czekam na następną i przepraszam że tak długo nic nie dodaję. Postaram się do wtorku.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Super notka! Wreście Rose dała MJ szansę. Nie dziwie się dużo przeszła ale mam nadziejeże otworzy się jeszcze bardziej Michaelowi. Mam,nadzieje że będą szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńPozdrowieńka Kasiulka084
U mnie nowa :D
OdpowiedzUsuńmjteam.blog.pl
na just-good-friends.blog.pl nowa notka
OdpowiedzUsuńJacksonowa
Niby podoba mi się to, że są razem. Ale myślę, że wszystko się jeszcze zmieni, bo Rose chyba nie jest do końca przekonana co do tego związku...
OdpowiedzUsuńczeemu czcionka jest taka mała?? ;/
OdpowiedzUsuńZuzia