poniedziałek, 15 lipca 2013

Bad Girl 18

No i jestem. Udało mi się dodać w kafejce. Teraz nie wiem kiedy pojawi się kolejna bo komp nie jest jeszcze naprawiony, ale pomału pisze w zeszycie. Uwielbiam czytać wasze komentarze i niektóre mnie rozwalają hehe. Nie wiem co jeszcze napisać bo nie jestem u siebie, więc po prostu zapraszam do czytania i komentowania ;) Według mnie ta notka wyszła mi taka sobie. Aha i miło mi powitać nowe czytelniczki. Napiszcie co sądzicie o opowiadaniu.

*****************************************

Obudziłam się i zanim otworzyłam oczy, poczułam, że coś, a raczej ktoś mnie ściska. Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam śpiącego Michaela. Był nadal we mnie wtulony. Musiałam iść do toalety, ale nie wiedziałam jak się uwolnić, żeby Go nie obudzić. Delikatnie uniosłam jego rękę i wtedy się obudził.
- Nie chciałam Cię obudzić. Śpij.
- Już mi się nie chcę – po chwili spojrzał w jakiej pozycji spał – Spałem tak całą noc?
- Tak.
- Przepraszam .. pewnie się nie wyspałaś – położył się dalej.
- Nie – uśmiechnęłam się – To znaczy, wyspałam się. Muszę do toalety.
- Pomóc Ci?
- Nie trzeba – wstałam i to był mój błąd bo zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam, ale przytrzymał mnie Michael.
- W porządku?
- Tak .. za szybko wstałam – po paru sekundach przestało – Już dobrze – wyminęłam Go i poszłam do łazienki. Załatwiłam potrzebę fizjologiczną i przemyłam twarz. Wyglądałam trochę lepiej niż wczoraj. Może dlatego, że się wyspałam bo nie miałam ataku? Co?! Faktycznie tej nocy spałam spokojnie. Chyba dzięki tym lekom … albo dzięki … nie to nie możliwe. Wywołałam wilka z lasu w postaci ataku. Jeszcze nie brałam tabletki, więc ten był silny. Upadłam na podłogę. Nie wiem jakim cudem Michael usłyszał. Ukucnął przy mnie i wziął w ramiona. To było dziwne, ale zaczynało przechodzić. Nie rozumiałam tego. Wystarczyło, że mnie przytulił. W nocy było tak samo. Spał wtulony we mnie i już znam przyczynę braku ataku, ale dlaczego?
- Lepiej?
- Tak.
- To chodźmy stąd – pomógł mi wstać i poszliśmy do pokoju – Połóż się, a ja przyniosę Ci tabletkę – chciałam już powiedzieć, że po co mi tabletki skoro wystarczy, że ty mnie przytulisz i jest dobrze, ale dziwnie by to zabrzmiało. Nawet nie wiedziałam kim dla siebie byliśmy. Znajomymi, czy przyjaciółmi? Podał mi tabletkę i wodę.
- Dzięki … mogę Cię o coś zapytać?
- Pytaj.
- Kim dla siebie jesteśmy? Mam na myśli .. to znaczy – plątałam się – Traktujesz mnie jak znajomą, czy przyjaciółkę?
- Hmm licząc to jak mnie traktowałaś wcześniej plus dałaś mi w pysk to ..-
- Ja pytam poważnie.
- A ja muszę to poważnie przemyśleć i wszystko przeanalizować – udawał poważnego. Walnęłam Go w ramię – O i jeszcze to – nie miałam na niego siły. Po chwili jednak się roześmiał.
- Jesteś okropny – udałam obrażoną.
- Uważam Cię za przyjaciółkę – powiedział już poważnie.
- Naprawdę?
- Tak .. dużo dla mnie znaczysz … chyba nawet więcej niż .. Brooke.
- Ja nigdy bym Ci takiego czegoś nie zrobiła … nawet jeżeli bym była na Ciebie wściekła.
- Najwyżej bym dostał po pysku i tyle.
- Właśnie – zaczęliśmy się śmiać.
- A co miało oznaczać, że trochę mnie lubisz, co? - zapamiętał.
- Dokładnie to, że Cię trochę lubię.
- Tylko trochę?
- Tak.
- A trochę więcej niż trochę.
- Hmmm .. czy ja wiem … muszę to przemyśleć.
- Ej – uniosłam się na łokciach, niby poprawiałam poduszkę i gdy nie widział, walnęłam Go nią – Za co? - dostał jeszcze raz.
- Odezwij się jeszcze raz to znowu dostaniesz. Nie widzisz, że ja myślę?
- To coś nowego.
- Zdarza m … co ty powiedziałeś? - zaczął się śmiać. No co za małpa. Czekałam, aż się uspokoi, ale chyba nie miał takiego zamiaru, więc dostał kolejny raz.
- Lepiej ze mną nie zaczynaj – powiedział przez śmiech, ale ja nie zwróciłam na to uwagi i jeszcze raz Go uderzyłam poduszką – Ty naprawdę chcesz ze mną zacząć – wyrwał mi poduszkę i już miał się na mnie odegrać, ale ktoś zapukał – Nie myśl sobie, że Ci daruje – wstał i otworzył drzwi. To był lekarz. Wypytał się o wszystko i podłączył mnie do kroplówki. Powiedział, że przyjdzie jutro i wyszedł. Miałam nadzieję, że dzisiaj nie będzie żadnych niemiłych niespodzianek. Nie miałam też ochoty na odwiedziny. Przez dwie godziny musiałam leżeć.
- Co będziemy dzisiaj robić? - zapytałam.
- Nie wiem … może .. nie .. telewizja odpada ….. już wiem. Włączę jakiś film.
- Ok, a jaki?
- Halloween?
- Horror? Nie masz czegoś innego?
- Proszę .. jest fajny …. no chyba, że się boisz – szantażował mnie.
- Nie żartuj.
- Super, że się zgadzasz – nie zdążyłam zaprotestować bo właśnie wkładał kasetę do odtwarzacza. Włączył i położył się obok.
- Na twoje szczęście nie wiem o czym jest.
- Nie lubisz horrorów?
- Lubię, ale zależy o czym są, np. nie lubię o pająkach, wężach itp. Zamiast się ich bać to mnie to obrzydza.
- Czyli … boisz się pająków i węży?
- Nie! - zaprotestowałam, ale zobaczyłam, że Michael ledwo powstrzymuje się ze śmiechu.
- Boisz się – zaczął się śmiać.
- Nie prawda – skrzyżowałam ręce na piersiach, udając obrażoną.
- Przyznaj się – dalej się śmiał.
- Przestaniesz?
- Nie.
- Jak dziecko .. no dobra boję się! Zadowolony? Możemy teraz oglądać film? - włączył w końcu kasetę, ale dalej podśmiewał się pod nosem – Michael!
- Już się uspokajam – słabo mu to wychodziło. Zabrałam mu pilota i zatrzymałam film.
- Co jeszcze?
- Jak można się bać pająków?
- Wyobraź sobie, że można. Może wy faceci niczego się nie boicie, ale kobiety są inne. Czy teraz możemy już w spokoju obejrzeć ten film?
- Tak, ale … - uniosłam palec w geście, żeby nic więcej nie mówił i tak zrobił. Włączyłam film – Ale seryjnych morderców się nie boisz?
- W filmie nie .. czemu pytasz?
- Bo ten film jest właśnie o takim mordercy i jak byś się bała to możesz się przytulić.
- Obejdzie się.
- Jeszcze zobaczymy
- Co to miało znaczyć?
- Nic … a wiesz, że tym mordercą jest niejaki Michael Myers?
- Co mam przez to rozumieć?
- On istniał naprawdę. Urodził się w 1957 roku i pewnego wieczoru w noc Halloween coś mu odbiło i zamordował swoją rodzinę. Zamknęli Go w szpitalu psychiatrycznym. Niestety niedawno uciekł i nie mogą Go złapać – patrzyłam się na niego i nie mogłam wydusić słowa. Gdy to mówił był poważny. Spojrzał się na mnie i wybuchnął śmiechem – Żałuj, że nie widziałaś swojej miny.
- Co w tym śmiesznego?
- Najbardziej to to, że mi uwierzyłaś – pokładał się ze śmiechu – Żartowałem.
- Jesteś okropny – patrzyłam się na niego jak na debila – Uspokoisz się?
- Postaram się.
- Mam nadzieję bo inaczej nie będę z tobą oglądać.
- Poważna sprawa.
- Żebyś wiedział.
- Dobra już daje Ci spokój bo jest jeszcze druga część.
- Jak będzie nudny to nie licz na drugą część.
- Spodoba Ci się – fajnie, że odzyskał dobry humor. Film był niezły, ale nie bałam się, więc nie skorzystała z propozycji Michaela. Był wyraźnie zawiedziony, że się nie bałam – To co? Teraz druga część?
- Tak, ale najpierw mnie odłącz – kroplówka już zleciała. Odłączył wenflon i chciał już włączyć kolejną kasetę, ale ktoś zapukał. Spojrzeliśmy na siebie przerażeni, że to mogą być moi rodzice.
- Kto tam? - zapytał.
- Policja – rozpoznaliśmy ten głos. To był ten cały porucznik. Jak mu tam było? Nieważne – Co tutaj robisz? - wpuścił Go.
- Mam dobre wieści … złapaliśmy ich – zaczynał się prawdziwy horror, którego nie mogłam wyłączyć, przewinąć, czy za pauzować.
- Nareszcie.
- Wiecie co to oznacza? Musicie jechać na posterunek i rozpoznać ich.
- Po co? Przecież macie rysopis.
- Takie są procedury, Michael. Zaczekam na was na dole – wyszedł. Wiedziałam, że będę musiała stanąć z nim twarzą w twarz, ale nie była byłam gotowa. Nigdy nie będę na to gotowa. Michael to widział i podszedł do mnie.
- Wiem, że nie chcesz jechać, ale musi zapłacić za to co Ci zrobił.
- Boję się Go.
- Będę przy tobie – przytulił mnie – Ubierz się, a ja na Ciebie poczekam – zabrałam ciuchy i poszłam do łazienki. Nie chciałam tam iść. Nie wiedziałam co zrobię, gdy Go zobaczę. Nie miałam jednak wyjścia i wyszłam z łazienki – Gotowa?
- Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Porozmawiam ze Stevenem. Może wystarczy im, że ja Go rozpoznam. Chodźmy już – wyszliśmy. Wsiedliśmy do windy. Złapałam Go za rękę. Gdy wyszliśmy z windy, wszyscy się na nas gapili, a zwłaszcza na Michaela. Wkurzyło mnie to.
- Na co się patrzycie? Coś się nie podoba?! - wiadomo o co im chodziło.
- Spokojnie – szepnął Michael.
- Pozwolisz im, żeby Cię oceniali nic o tobie nie wiedząc?
- Jeżeli zbyt często słyszysz kłamstwa, zaczynasz w nie wierzyć, bez względu na to jaka jest prawda – nie mogłam uwierzyć. Jak można oceniać człowieka, z którym się nigdy nie rozmawiało? Prasa ma, aż taka władzę nad ludźmi, że wierzą im we wszystko co powiedzą, czy napiszą? Nie mogłam tego zrozumieć. Jechaliśmy już na posterunek – Nie próbuj tego zrozumieć bo i tak Ci się nie uda. Nauczyłem się już z tym żyć – powiedział. Samochód się zatrzymał i wysiedliśmy. Szłam jak na wyrok śmierci.
- Zaczekajcie tutaj – powiedział Steven i pokazał, żebyśmy usiedli na krzesełkach.
- A mogę tylko ja Go rozpoznać? - zapytał się Michael.
- Niestety musicie oboje. Wiem, że to dla Ciebie trudne, Rose. Potrwa to tylko chwilkę. Zaraz po was przyjdę – gdzieś poszedł. Po paru minutach wrócił – Chodźcie – szliśmy za nim. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, w którym panował półmrok – Oni was nie będą widzieć – odsłonił żaluzje. Za szybą był drugi pokój – Za chwilę wprowadzą pierwszego. Gotowi?
- Tak – odpowiedział Michael – Rose?
- Miejmy to już z głowy – powiedziałam. Jako pierwszego wprowadzili tego chłopaka.
- Rozpoznajecie Go?
- Tak, ale On i jego dziewczyna wykonywali tylko polecenia tamtego – wyjaśnił Michael.
- Rozumiem .. teraz wejdzie dziewczyna – wyglądało na to, że najgorszego zostawili na koniec. Weszła dziewczyna.
- To Ona.
- Wprowadzić ostatniego.
- Zaczekaj – powiedziałam i odeszłam kawałek. Chciałam się przygotować psychicznie, ale prawda była taka, że do tego nie dało się przygotować – Przepraszam, że przedłużam.
- W porządku … możemy już? - kiwnęłam głową – Wprowadzić – ścisnęłam Michaela rękę za mocno, ale nic nie powiedział. Dobrze, że był przy mnie. Zobaczyłam Go. Głupio się uśmiechał. Nie wytrzymałam, rozpłakałam się i odwróciłam. Michael mnie przytulił.
- Już dobrze.
- Widzę, że nie muszę pytać.
- Możemy już stąd iść? - zapytał Michael.
- Tak – wyszłam pierwsza, a za mną Michael. Niespodziewanie z pokoju obok wyszedł ten typ w obstawie dwóch policjantów i w kajdankach.
- Witaj laluniu. Dobrze Ci było, co? Chętnie bym to powtórzył – wyrywał się. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Michael mnie objął. Wtuliłam się w niego, żeby nie widzieć tej gęby.
- Zabrać Go! - rozkazał porucznik – Chodźcie do mojego gabinetu – nie mogłam ustać na nogach, a co tu mówić o chodzeniu. Michael wziął mnie na ręce. W gabinecie posadził mnie w fotelu i sam usiadł obok – Proszę – Steven podał mi szklankę z wodą.
- Dzięki – wzięłam łyk.
- Już Go nie będziesz musiała oglądać – powiedział Michael.
- Nie zupełnie – odpowiedział Steven. Spojrzeliśmy się na niego, czekając na ciąg dalszy – Będzie w sądzie podczas wszystkich rozpraw.
- Ile ich będzie no i kiedy się rozpoczną? – zapytał Michael.
- Tego nie wiem. Trzeba czekać na decyzję prokuratora, a to może trochę potrwać.
- Czy możemy już wracać? - zapytałam.
- Tak – odwiózł nas do hotelu i odjechał. Czułam, że znowu zaczynam zamykać się w sobie po jednym spotkaniu z nim, a będę musiała Go oglądać jeszcze w sądzie i to nie wiadomo ile razy. Boże jak ja to wytrzymam? Weszliśmy do hotelu. Czekałam tylko, aż ktoś spojrzy się na nas krzywo. Miałam ogromną ochotę wyżyć się na kimś, ale niestety nie znalazłam odpowiedniej ofiary, a staruszka z psem się nie nadawała.
- Panie Jackson .. - odwróciliśmy się do recepcjonistki – List do Pana.
- Do mnie? - zdziwił się. Podszedł sam. Ja zaczekałam przy windach. Szedł wolniej z powrotem bo zaczął czytać list. Nie miałam żadnego prawa pytać się Go o szczegóły i tego nie zrobiłam, ale zauważyłam, że wyglądał na wkurzonego i jednocześnie zmartwionego. Będąc już w pokoju, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Podeszłam do okna. Jednak to mi nie wystarczyło. Wyszłam na balkon. Podeszłam do poręczy i patrzyłam w dół. A jak by tak …
- Co ty robisz? - wszedł na balkon, ale nie podszedł do mnie.
- Opalam się … nie widać? - nie miałam zamiaru być złośliwa. Chciałam obrócić to w żart.
- Nie wygłupiaj się. Jest zimno … wracaj.
- Daj mi pobyć trochę samej ze swoimi myślami.
- Bym Ci pozwolił, gdybym nie wiedział o czym teraz myślisz.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Wejdź do środka … nie daj się prosić – obejrzałam się na niego i po chwili wróciłam do pokoju.
- Czego się bałeś?
- Niczego .. po prostu chciałem, żebyś wróciła do pokoju.
- Nie skoczyłabym – spojrzał się na mnie – Właśnie tego się bałeś, prawda? - nie odpowiedział i nie musiał bo znałam odpowiedź. Usiadłam na łóżku – Chcę widzieć Go za kratkami i nie przepuściłabym takiej okazji … więc możesz być spokojny.
- Martwię się o Ciebie.
- Staram się jak mogę być silną, ale dzisiejszy dzień ….. boje się, że tego nie udźwignę.
- I nie musisz … ja za nas oboje to udźwignę – patrzyłam się na niego przez chwile i po prostu się do niego przytuliłam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że Cię poznałam … sama bym nie dała rady. Dziękuje, że cały czas przy mnie jesteś i mi pomagasz – nie mogłam uwierzyć, że jeszcze tutaj jest.
- Jeszcze nie usłyszałem od Ciebie .. ba .. jeszcze od nikogo nie usłyszałem tyle ciepłych słów – zaśmiał się, ale nadal mnie obejmował. Nie miałam zamiaru przerywać. Bardzo żałowałam, że byłam dla niego taka okropna. Nie zasługiwał na takie traktowanie. Tamci palanci tak, ale nie On. Był … cudowny. Tak, dobrze czytacie. Jest cudownym człowiekiem, ale nie powiem mu tego. Nabrałam do niego pełnego zaufania. Wiedziałam, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Nie był typowym facetem … był inny … wyjątkowy. Do tej pory mogłam liczyć na Sally, teraz miałam także Michaela. Wiadomo, że rodzicom nie mówi się wszystkiego, ale moi nie wiedzieli o mnie bardzo dużo. Jedynie Sally wiedziała. Michaelowi nie byłam jeszcze gotowa wyjawić swojej przeszłości – Chcesz się położyć? - zapytał, ale nadal tak staliśmy.
- Jeszcze nie – bijące od niego ciepło, uspokajało mnie.
- Usiądźmy, ok?
- Dobra – usiedliśmy na kanapie – Właściwie to dlaczego mieszkasz w hotelu? - już od dawna chciałam się o to zapytać.
- Chciałem mieć trochę spokoju … wiesz o czym mówię.
- Tak .. wiem – każdy głupi wiedział, że chodziło o Josepha. Spojrzał na list, który leżał na stoliku i posmutniał – Nie chcę być wścibska, ale … co jest w tym liście i od kogo?
- Sama zobacz – podał mi. Otworzyłam kopertę i wyjęłam list. Było tam tylko napisane ''Zmieniłeś zdanie?'' nie było podpisu.
- Nie rozumiem.
- Jest od Josepha … czegoś Ci nie powiedziałem – nabrał powietrza – W dniu kiedy wyszedłem ze szpitala, miałem nieprzyjemne z nim spotkanie. Groził, że powie twojemu ojcu o wszystkim, że miałem Cię rozkochać i zgarnąć kasę.
- To niech powie.
- On to tak przekręci, że to niby ja wszystko wymyśliłem … zresztą już powiedział, że się na to zgodziłem …. miałem Ci o tym nie mówić … chciałem sam to załatwić.
- Dobrze, że powiedziałeś, ale mówił czego chcę w zamian?
- Nie, ale muszę mu dać odpowiedź bo inaczej pojedzie do twojego ojca i naga mu kłamstw.
- Mój ojciec Go nienawidzi, wiesz o tym.
- Ale jeżeli chodzi o Ciebie to będzie chciał Cię za wszelką cenę chronić, a mnie znienawidzi …. miałem zamiar sam mu o wszystkim powiedzieć w swoim czasie – miał rację. Jeżeli chodziło o moje dobre to był w stanie zabić każdego, kto będzie chciał mnie skrzywdzić. Zawsze taki był. W końcu byłam jego jedyną córką – Ja naprawdę nie chcę Cie wykorzystać dla kasy.
- Ale po co mi to mówisz? Przecież wiem … zadzwoń do niego i zapytaj się czego chcę.
- Sam nie wiem – złapałam Go za rękę, żeby dodać mu otuchy. Wziął telefon do ręki i wykręcił numer – To ja … dostałem twój list – nie mam pojęcia co tamten mówił – Czego ode mnie chcesz? …. Powiedź teraz ….... Dobra – rozłączył się.
- I co się dowiedziałeś?
- Nic … mam się z nim spotkać to mi powie – co za sukinsyn! Jak ja Go nienawidziłam.
- Kiedy?
- Jak będę już wiedział to mam do niego zadzwonić. Przynajmniej zyskam trochę czasu
- Nie przejmuj się nim.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś dla mnie miła – uśmiechnął się.
- Staram się być sobą.

- Dobrze Ci idzie – dopiero się spostrzegłam, że ciągle trzymamy się za ręce. Zrobiło mi się głupio i zabrałam rękę. Resztę dnia spędziliśmy na rozmowie. Głównie to Michael opowiadał o dzieciństwie, ale tylko te dobre chwile. Niektóre sytuację były zabawne. Obserwowałam Go uważnie, gdy mówił o zabawach z rodzeństwem i jak robili kawały innym. Widziałam jak jego oczy wtedy błyszczały ze szczęścia. Powiedział, że więcej ma nieprzyjemnych wspomnień, ale chcę pamiętać tylko te dobre. Słuchałam Go uważnie. Zrozumiałam, że wspieramy siebie nawzajem. Gdy On ma doła, pocieszam Go jak umiem, a jeżeli ja potrzebuje oparcia i pomocy to On jest zawsze przy mnie. Byłam ciekawa jak by wyglądało moje życie, gdybym wtedy Go znała. Nie wyobrażałam już sobie życia bez niego, jako mojego przyjaciela.  

12 komentarzy:

  1. Boże... cudne!
    Już przy samym początku się rozpłynęłam... :D
    Dobrze, że złapali tego debila! Niech idzie za kraty.
    Czekam na nn.

    Pozdrawiam ciepło, Jacksonowa

    mjteam.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER SUPER SUPER!!!!!!!!!!!
    TO JEST CUDOWNE :D:D:D
    PISZ DALEJ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    MAM NADZIEJE ŻE NIEDŁUGO BĘDZIE NOWA NOTKA ;)

    Pozdrawiam
    DARIA

    OdpowiedzUsuń
  3. Super się czyta! :3
    Na prawdę super notka!

    Pozdrawiamy.
    Billie & Diana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może po prostu Rose jest uzależniona od Michaela? Skoro zawsze atak przechodzi, gdy on ją przytuli... Kto by się nie uzależnił... <3 Fajnie, że tak się do siebie zbliżyli.
    Mam nadzieję, że szybko odzyskasz komputer i będziesz mogła wstawiać kolejne rozdziały :))))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie nn. :d
    Zapraszam.

    Jacksonowa

    mjteam.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. DZIEWCZYNO .. ZABIŁAŚ MNIE . Czytałam jak opętana do 3 w nocy . Opowiadanie absolutnie genialne , bo o genialnym i kochanym Michaelu ( ps. KOCHAM GO NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE XD ) .. Sprawiasz , że czytając miałam wrażenie jakbym tam była i mimo że oczy mi się zamykały czytałam .. Sprawa z gwałtem , piwnica , hotel .. nie no majstersztyk ! mam nadzieję , że Rose się otworzy , a Mike wyzna jej swoje uczucia . Dodawaj notki , częściej CODZIENNIE XD nie katuj mnie czekaniem .. pozdrawiam i czekam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Cię powitać na moim blogu. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Staram się pisać jak najlepiej i bądźmy szczerzy, że nie zawsze mi wychodzi. Niestety codziennie nie dałabym rady pisać po minimum 5 stron, a czasami więcej. Teraz mam komputer popsuty i wujek mi jutro zrobi, ale jest jeszcze kwestia napisania kolejnej, ale zaglądaj bo nie wiem kiedy wstawię.

      Usuń
  7. Oni są tacy słodcy razem. Ciekawe jak się wyjaśni sprawa z Josephem.

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham twoje opowiadanie , przeczytałam już 17 razy. Nie mogę się doczekać następnej części. pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  9. Superr jak ty to piszesz normalnie już nie mogę doczekać się kolejnej notki mam nadzieje że spara z Josephem się wreście skończy nienawidzw tego typa za to co robił Mickeyowi w dzieciństwie a teraz wracając do Rose mam nadzieje że wszystko się ułoży i w końcu będą razem

    P.S Kto by się nie uzależnił od Michaela on jest przecudowny
    Pozdrowienia Kasiulka084

    OdpowiedzUsuń
  10. to jest niesamowite że masz taką wene!! piszesz GENIALNIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Michael jest takim idealnym facetem, bratem, przyjacielem.... On jest wszystkim!!! <3

    OdpowiedzUsuń