*****************************************
Obudziłam się i zanim otworzyłam
oczy, poczułam, że coś, a raczej ktoś mnie ściska. Otworzyłam
zaspane oczy i zobaczyłam śpiącego Michaela. Był nadal we mnie
wtulony. Musiałam iść do toalety, ale nie wiedziałam jak się
uwolnić, żeby Go nie obudzić. Delikatnie uniosłam jego rękę i
wtedy się obudził.
- Nie chciałam Cię obudzić. Śpij.
- Już mi się nie chcę – po chwili
spojrzał w jakiej pozycji spał – Spałem tak całą noc?
- Tak.
- Przepraszam .. pewnie się nie
wyspałaś – położył się dalej.
- Nie – uśmiechnęłam się – To
znaczy, wyspałam się. Muszę do toalety.
- Pomóc Ci?
- Nie trzeba – wstałam i to był mój
błąd bo zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam, ale
przytrzymał mnie Michael.
- W porządku?
- Tak .. za szybko wstałam – po paru
sekundach przestało – Już dobrze – wyminęłam Go i poszłam do
łazienki. Załatwiłam potrzebę fizjologiczną i przemyłam twarz.
Wyglądałam trochę lepiej niż wczoraj. Może dlatego, że się
wyspałam bo nie miałam ataku? Co?! Faktycznie tej nocy spałam
spokojnie. Chyba dzięki tym lekom … albo dzięki … nie to nie
możliwe. Wywołałam wilka z lasu w postaci ataku. Jeszcze nie
brałam tabletki, więc ten był silny. Upadłam na podłogę. Nie
wiem jakim cudem Michael usłyszał. Ukucnął przy mnie i wziął w
ramiona. To było dziwne, ale zaczynało przechodzić. Nie rozumiałam
tego. Wystarczyło, że mnie przytulił. W nocy było tak samo. Spał
wtulony we mnie i już znam przyczynę braku ataku, ale dlaczego?
- Lepiej?
- Tak.
- To chodźmy stąd – pomógł mi
wstać i poszliśmy do pokoju – Połóż się, a ja przyniosę Ci
tabletkę – chciałam już powiedzieć, że po co mi tabletki skoro
wystarczy, że ty mnie przytulisz i jest dobrze, ale dziwnie by to
zabrzmiało. Nawet nie wiedziałam kim dla siebie byliśmy.
Znajomymi, czy przyjaciółmi? Podał mi tabletkę i wodę.
- Dzięki … mogę Cię o coś
zapytać?
- Pytaj.
- Kim dla siebie jesteśmy? Mam na
myśli .. to znaczy – plątałam się – Traktujesz mnie jak
znajomą, czy przyjaciółkę?
- Hmm licząc to jak mnie traktowałaś
wcześniej plus dałaś mi w pysk to ..-
- Ja pytam poważnie.
- A ja muszę to poważnie przemyśleć
i wszystko przeanalizować – udawał poważnego. Walnęłam Go w
ramię – O i jeszcze to – nie miałam na niego siły. Po chwili
jednak się roześmiał.
- Jesteś okropny – udałam obrażoną.
- Uważam Cię za przyjaciółkę –
powiedział już poważnie.
- Naprawdę?
- Tak .. dużo dla mnie znaczysz …
chyba nawet więcej niż .. Brooke.
- Ja nigdy bym Ci takiego czegoś nie
zrobiła … nawet jeżeli bym była na Ciebie wściekła.
- Najwyżej bym dostał po pysku i
tyle.
- Właśnie – zaczęliśmy się
śmiać.
- A co miało oznaczać, że trochę
mnie lubisz, co? - zapamiętał.
- Dokładnie to, że Cię trochę
lubię.
- Tylko trochę?
- Tak.
- A trochę więcej niż trochę.
- Hmmm .. czy ja wiem … muszę to
przemyśleć.
- Ej – uniosłam się na łokciach,
niby poprawiałam poduszkę i gdy nie widział, walnęłam Go nią –
Za co? - dostał jeszcze raz.
- Odezwij się jeszcze raz to znowu
dostaniesz. Nie widzisz, że ja myślę?
- To coś nowego.
- Zdarza m … co ty powiedziałeś? -
zaczął się śmiać. No co za małpa. Czekałam, aż się uspokoi,
ale chyba nie miał takiego zamiaru, więc dostał kolejny raz.
- Lepiej ze mną nie zaczynaj –
powiedział przez śmiech, ale ja nie zwróciłam na to uwagi i
jeszcze raz Go uderzyłam poduszką – Ty naprawdę chcesz ze mną
zacząć – wyrwał mi poduszkę i już miał się na mnie odegrać,
ale ktoś zapukał – Nie myśl sobie, że Ci daruje – wstał i
otworzył drzwi. To był lekarz. Wypytał się o wszystko i podłączył
mnie do kroplówki. Powiedział, że przyjdzie jutro i wyszedł.
Miałam nadzieję, że dzisiaj nie będzie żadnych niemiłych
niespodzianek. Nie miałam też ochoty na odwiedziny. Przez dwie
godziny musiałam leżeć.
- Co będziemy dzisiaj robić? -
zapytałam.
- Nie wiem … może .. nie ..
telewizja odpada ….. już wiem. Włączę jakiś film.
- Ok, a jaki?
- Halloween?
- Horror? Nie masz czegoś innego?
- Proszę .. jest fajny …. no chyba,
że się boisz – szantażował mnie.
- Nie żartuj.
- Super, że się zgadzasz – nie
zdążyłam zaprotestować bo właśnie wkładał kasetę do
odtwarzacza. Włączył i położył się obok.
- Na twoje szczęście nie wiem o czym
jest.
- Nie lubisz horrorów?
- Lubię, ale zależy o czym są, np.
nie lubię o pająkach, wężach itp. Zamiast się ich bać to mnie
to obrzydza.
- Czyli … boisz się pająków i
węży?
- Nie! - zaprotestowałam, ale
zobaczyłam, że Michael ledwo powstrzymuje się ze śmiechu.
- Boisz się – zaczął się śmiać.
- Nie prawda – skrzyżowałam ręce
na piersiach, udając obrażoną.
- Przyznaj się – dalej się śmiał.
- Przestaniesz?
- Nie.
- Jak dziecko .. no dobra boję się!
Zadowolony? Możemy teraz oglądać film? - włączył w końcu
kasetę, ale dalej podśmiewał się pod nosem – Michael!
- Już się uspokajam – słabo mu to
wychodziło. Zabrałam mu pilota i zatrzymałam film.
- Co jeszcze?
- Jak można się bać pająków?
- Wyobraź sobie, że można. Może wy
faceci niczego się nie boicie, ale kobiety są inne. Czy teraz
możemy już w spokoju obejrzeć ten film?
- Tak, ale … - uniosłam palec w
geście, żeby nic więcej nie mówił i tak zrobił. Włączyłam
film – Ale seryjnych morderców się nie boisz?
- W filmie nie .. czemu pytasz?
- Bo ten film jest właśnie o takim
mordercy i jak byś się bała to możesz się przytulić.
- Obejdzie się.
- Jeszcze zobaczymy
- Co to miało znaczyć?
- Nic … a wiesz, że tym mordercą
jest niejaki Michael Myers?
- Co mam przez to rozumieć?
- On istniał naprawdę. Urodził się
w 1957 roku i pewnego wieczoru w noc Halloween coś mu odbiło i
zamordował swoją rodzinę. Zamknęli Go w szpitalu psychiatrycznym.
Niestety niedawno uciekł i nie mogą Go złapać – patrzyłam się
na niego i nie mogłam wydusić słowa. Gdy to mówił był poważny.
Spojrzał się na mnie i wybuchnął śmiechem – Żałuj, że nie
widziałaś swojej miny.
- Co w tym śmiesznego?
- Najbardziej to to, że mi uwierzyłaś
– pokładał się ze śmiechu – Żartowałem.
- Jesteś okropny – patrzyłam się
na niego jak na debila – Uspokoisz się?
- Postaram się.
- Mam nadzieję bo inaczej nie będę z
tobą oglądać.
- Poważna sprawa.
- Żebyś wiedział.
- Dobra już daje Ci spokój bo jest
jeszcze druga część.
- Jak będzie nudny to nie licz na
drugą część.
- Spodoba Ci się – fajnie, że
odzyskał dobry humor. Film był niezły, ale nie bałam się, więc
nie skorzystała z propozycji Michaela. Był wyraźnie zawiedziony,
że się nie bałam – To co? Teraz druga część?
- Tak, ale najpierw mnie odłącz –
kroplówka już zleciała. Odłączył wenflon i chciał już włączyć
kolejną kasetę, ale ktoś zapukał. Spojrzeliśmy na siebie
przerażeni, że to mogą być moi rodzice.
- Kto tam? - zapytał.
- Policja – rozpoznaliśmy ten głos.
To był ten cały porucznik. Jak mu tam było? Nieważne – Co tutaj
robisz? - wpuścił Go.
- Mam dobre wieści … złapaliśmy
ich – zaczynał się prawdziwy horror, którego nie mogłam
wyłączyć, przewinąć, czy za pauzować.
- Nareszcie.
- Wiecie co to oznacza? Musicie jechać
na posterunek i rozpoznać ich.
- Po co? Przecież macie rysopis.
- Takie są procedury, Michael.
Zaczekam na was na dole – wyszedł. Wiedziałam, że będę musiała
stanąć z nim twarzą w twarz, ale nie była byłam gotowa. Nigdy
nie będę na to gotowa. Michael to widział i podszedł do mnie.
- Wiem, że nie chcesz jechać, ale
musi zapłacić za to co Ci zrobił.
- Boję się Go.
- Będę przy tobie – przytulił mnie
– Ubierz się, a ja na Ciebie poczekam – zabrałam ciuchy i
poszłam do łazienki. Nie chciałam tam iść. Nie wiedziałam co
zrobię, gdy Go zobaczę. Nie miałam jednak wyjścia i wyszłam z
łazienki – Gotowa?
- Nie – odpowiedziałam zgodnie z
prawdą.
- Porozmawiam ze Stevenem. Może
wystarczy im, że ja Go rozpoznam. Chodźmy już – wyszliśmy.
Wsiedliśmy do windy. Złapałam Go za rękę. Gdy wyszliśmy z
windy, wszyscy się na nas gapili, a zwłaszcza na Michaela. Wkurzyło
mnie to.
- Na co się patrzycie? Coś się nie
podoba?! - wiadomo o co im chodziło.
- Spokojnie – szepnął Michael.
- Pozwolisz im, żeby Cię oceniali nic
o tobie nie wiedząc?
- Jeżeli zbyt często słyszysz
kłamstwa, zaczynasz w nie wierzyć, bez względu na to jaka jest
prawda – nie mogłam uwierzyć. Jak można oceniać człowieka, z
którym się nigdy nie rozmawiało? Prasa ma, aż taka władzę nad
ludźmi, że wierzą im we wszystko co powiedzą, czy napiszą? Nie
mogłam tego zrozumieć. Jechaliśmy już na posterunek – Nie
próbuj tego zrozumieć bo i tak Ci się nie uda. Nauczyłem się już
z tym żyć – powiedział. Samochód się zatrzymał i wysiedliśmy.
Szłam jak na wyrok śmierci.
- Zaczekajcie tutaj – powiedział
Steven i pokazał, żebyśmy usiedli na krzesełkach.
- A mogę tylko ja Go rozpoznać? -
zapytał się Michael.
- Niestety musicie oboje. Wiem, że to
dla Ciebie trudne, Rose. Potrwa to tylko chwilkę. Zaraz po was
przyjdę – gdzieś poszedł. Po paru minutach wrócił – Chodźcie
– szliśmy za nim. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, w którym
panował półmrok – Oni was nie będą widzieć – odsłonił
żaluzje. Za szybą był drugi pokój – Za chwilę wprowadzą
pierwszego. Gotowi?
- Tak – odpowiedział Michael –
Rose?
- Miejmy to już z głowy –
powiedziałam. Jako pierwszego wprowadzili tego chłopaka.
- Rozpoznajecie Go?
- Tak, ale On i jego dziewczyna
wykonywali tylko polecenia tamtego – wyjaśnił Michael.
- Rozumiem .. teraz wejdzie dziewczyna
– wyglądało na to, że najgorszego zostawili na koniec. Weszła
dziewczyna.
- To Ona.
- Wprowadzić ostatniego.
- Zaczekaj – powiedziałam i odeszłam
kawałek. Chciałam się przygotować psychicznie, ale prawda była
taka, że do tego nie dało się przygotować – Przepraszam, że
przedłużam.
- W porządku … możemy już? -
kiwnęłam głową – Wprowadzić – ścisnęłam Michaela rękę
za mocno, ale nic nie powiedział. Dobrze, że był przy mnie.
Zobaczyłam Go. Głupio się uśmiechał. Nie wytrzymałam,
rozpłakałam się i odwróciłam. Michael mnie przytulił.
- Już dobrze.
- Widzę, że nie muszę pytać.
- Możemy już stąd iść? - zapytał
Michael.
- Tak – wyszłam pierwsza, a za mną
Michael. Niespodziewanie z pokoju obok wyszedł ten typ w obstawie
dwóch policjantów i w kajdankach.
- Witaj laluniu. Dobrze Ci było, co?
Chętnie bym to powtórzył – wyrywał się. Zaczęłam jeszcze
bardziej płakać. Michael mnie objął. Wtuliłam się w niego, żeby
nie widzieć tej gęby.
- Zabrać Go! - rozkazał porucznik –
Chodźcie do mojego gabinetu – nie mogłam ustać na nogach, a co
tu mówić o chodzeniu. Michael wziął mnie na ręce. W gabinecie
posadził mnie w fotelu i sam usiadł obok – Proszę – Steven
podał mi szklankę z wodą.
- Dzięki – wzięłam łyk.
- Już Go nie będziesz musiała
oglądać – powiedział Michael.
- Nie zupełnie – odpowiedział
Steven. Spojrzeliśmy się na niego, czekając na ciąg dalszy –
Będzie w sądzie podczas wszystkich rozpraw.
- Ile ich będzie no i kiedy się
rozpoczną? – zapytał Michael.
- Tego nie wiem. Trzeba czekać na
decyzję prokuratora, a to może trochę potrwać.
- Czy możemy już wracać? -
zapytałam.
- Tak – odwiózł nas do hotelu i
odjechał. Czułam, że znowu zaczynam zamykać się w sobie po
jednym spotkaniu z nim, a będę musiała Go oglądać jeszcze w
sądzie i to nie wiadomo ile razy. Boże jak ja to wytrzymam?
Weszliśmy do hotelu. Czekałam tylko, aż ktoś spojrzy się na nas
krzywo. Miałam ogromną ochotę wyżyć się na kimś, ale niestety
nie znalazłam odpowiedniej ofiary, a staruszka z psem się nie
nadawała.
- Panie Jackson .. - odwróciliśmy się
do recepcjonistki – List do Pana.
- Do mnie? - zdziwił się. Podszedł
sam. Ja zaczekałam przy windach. Szedł wolniej z powrotem bo zaczął
czytać list. Nie miałam żadnego prawa pytać się Go o szczegóły
i tego nie zrobiłam, ale zauważyłam, że wyglądał na wkurzonego
i jednocześnie zmartwionego. Będąc już w pokoju, nie wiedziałam
co ze sobą zrobić. Podeszłam do okna. Jednak to mi nie
wystarczyło. Wyszłam na balkon. Podeszłam do poręczy i patrzyłam
w dół. A jak by tak …
- Co ty robisz? - wszedł na balkon,
ale nie podszedł do mnie.
- Opalam się … nie widać? - nie
miałam zamiaru być złośliwa. Chciałam obrócić to w żart.
- Nie wygłupiaj się. Jest zimno …
wracaj.
- Daj mi pobyć trochę samej ze swoimi
myślami.
- Bym Ci pozwolił, gdybym nie wiedział
o czym teraz myślisz.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Wejdź do środka … nie daj się
prosić – obejrzałam się na niego i po chwili wróciłam do
pokoju.
- Czego się bałeś?
- Niczego .. po prostu chciałem, żebyś
wróciła do pokoju.
- Nie skoczyłabym – spojrzał się
na mnie – Właśnie tego się bałeś, prawda? - nie odpowiedział
i nie musiał bo znałam odpowiedź. Usiadłam na łóżku – Chcę
widzieć Go za kratkami i nie przepuściłabym takiej okazji … więc
możesz być spokojny.
- Martwię się o Ciebie.
- Staram się jak mogę być silną,
ale dzisiejszy dzień ….. boje się, że tego nie udźwignę.
- I nie musisz … ja za nas oboje to
udźwignę – patrzyłam się na niego przez chwile i po prostu się
do niego przytuliłam.
- Nawet nie wiesz jak
bardzo się cieszę, że Cię poznałam … sama bym nie dała rady.
Dziękuje, że cały czas przy mnie jesteś i mi pomagasz –
nie mogłam uwierzyć, że jeszcze tutaj jest.
- Jeszcze nie usłyszałem od Ciebie ..
ba .. jeszcze od nikogo nie usłyszałem tyle ciepłych słów –
zaśmiał się, ale nadal mnie obejmował. Nie miałam zamiaru
przerywać. Bardzo żałowałam, że byłam dla niego taka okropna.
Nie zasługiwał na takie traktowanie. Tamci palanci tak, ale nie On.
Był … cudowny. Tak, dobrze czytacie. Jest cudownym człowiekiem,
ale nie powiem mu tego. Nabrałam do niego pełnego zaufania.
Wiedziałam, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Nie był typowym facetem …
był inny … wyjątkowy. Do tej pory mogłam liczyć na Sally, teraz
miałam także Michaela. Wiadomo, że rodzicom nie mówi się
wszystkiego, ale moi nie wiedzieli o mnie bardzo dużo.
Jedynie Sally wiedziała. Michaelowi nie byłam jeszcze gotowa
wyjawić swojej przeszłości – Chcesz się położyć? -
zapytał, ale nadal tak staliśmy.
- Jeszcze nie – bijące od niego
ciepło, uspokajało mnie.
- Usiądźmy, ok?
- Dobra – usiedliśmy na kanapie –
Właściwie to dlaczego mieszkasz w hotelu? - już od dawna chciałam
się o to zapytać.
- Chciałem mieć trochę spokoju …
wiesz o czym mówię.
- Tak .. wiem – każdy głupi
wiedział, że chodziło o Josepha. Spojrzał na list, który leżał
na stoliku i posmutniał – Nie chcę być wścibska, ale … co
jest w tym liście i od kogo?
- Sama zobacz – podał mi. Otworzyłam
kopertę i wyjęłam list. Było tam tylko napisane ''Zmieniłeś
zdanie?'' nie było podpisu.
- Nie rozumiem.
- Jest od Josepha … czegoś Ci nie
powiedziałem – nabrał powietrza – W dniu kiedy wyszedłem ze
szpitala, miałem nieprzyjemne z nim spotkanie. Groził, że powie
twojemu ojcu o wszystkim, że miałem Cię rozkochać i zgarnąć
kasę.
- To niech powie.
- On to tak przekręci, że to niby ja
wszystko wymyśliłem … zresztą już powiedział, że się na to
zgodziłem …. miałem Ci o tym nie mówić … chciałem sam to
załatwić.
- Dobrze, że powiedziałeś, ale mówił
czego chcę w zamian?
- Nie, ale muszę mu dać odpowiedź bo
inaczej pojedzie do twojego ojca i naga mu kłamstw.
- Mój ojciec Go nienawidzi, wiesz o
tym.
- Ale jeżeli chodzi o Ciebie to będzie
chciał Cię za wszelką cenę chronić, a mnie znienawidzi ….
miałem zamiar sam mu o wszystkim powiedzieć w swoim czasie – miał
rację. Jeżeli chodziło o moje dobre to był w stanie zabić
każdego, kto będzie chciał mnie skrzywdzić. Zawsze taki był. W
końcu byłam jego jedyną córką – Ja naprawdę nie chcę Cie
wykorzystać dla kasy.
- Ale po co mi to mówisz? Przecież
wiem … zadzwoń do niego i zapytaj się czego chcę.
- Sam nie wiem – złapałam Go za
rękę, żeby dodać mu otuchy. Wziął telefon do ręki i wykręcił
numer – To ja … dostałem twój list – nie mam pojęcia co
tamten mówił – Czego ode mnie chcesz? …. Powiedź teraz …....
Dobra – rozłączył się.
- I co się dowiedziałeś?
- Nic … mam się z nim spotkać to mi
powie – co za sukinsyn! Jak ja Go nienawidziłam.
- Kiedy?
- Jak będę już wiedział to mam do
niego zadzwonić. Przynajmniej zyskam trochę czasu
- Nie przejmuj się nim.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś
dla mnie miła – uśmiechnął się.
- Staram się być sobą.
- Dobrze Ci idzie – dopiero się
spostrzegłam, że ciągle trzymamy się za ręce. Zrobiło mi się
głupio i zabrałam rękę. Resztę dnia spędziliśmy na rozmowie.
Głównie to Michael opowiadał o dzieciństwie, ale tylko te dobre
chwile. Niektóre sytuację były zabawne. Obserwowałam Go uważnie,
gdy mówił o zabawach z rodzeństwem i jak robili kawały innym.
Widziałam jak jego oczy wtedy błyszczały ze szczęścia.
Powiedział, że więcej ma nieprzyjemnych wspomnień, ale chcę
pamiętać tylko te dobre. Słuchałam Go uważnie. Zrozumiałam, że
wspieramy siebie nawzajem. Gdy On ma doła, pocieszam Go jak umiem, a
jeżeli ja potrzebuje oparcia i pomocy to On jest zawsze przy mnie.
Byłam ciekawa jak by wyglądało moje życie, gdybym wtedy Go znała.
Nie wyobrażałam już sobie życia bez niego, jako mojego
przyjaciela.
Boże... cudne!
OdpowiedzUsuńJuż przy samym początku się rozpłynęłam... :D
Dobrze, że złapali tego debila! Niech idzie za kraty.
Czekam na nn.
Pozdrawiam ciepło, Jacksonowa
mjteam.blog.pl
SUPER SUPER SUPER!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTO JEST CUDOWNE :D:D:D
PISZ DALEJ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
MAM NADZIEJE ŻE NIEDŁUGO BĘDZIE NOWA NOTKA ;)
Pozdrawiam
DARIA
Super się czyta! :3
OdpowiedzUsuńNa prawdę super notka!
Pozdrawiamy.
Billie & Diana.
I u nas nowa notka! ;)
OdpowiedzUsuńMoże po prostu Rose jest uzależniona od Michaela? Skoro zawsze atak przechodzi, gdy on ją przytuli... Kto by się nie uzależnił... <3 Fajnie, że tak się do siebie zbliżyli.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko odzyskasz komputer i będziesz mogła wstawiać kolejne rozdziały :))))
Pozdrawiam.
U mnie nn. :d
OdpowiedzUsuńZapraszam.
Jacksonowa
mjteam.blog.pl
DZIEWCZYNO .. ZABIŁAŚ MNIE . Czytałam jak opętana do 3 w nocy . Opowiadanie absolutnie genialne , bo o genialnym i kochanym Michaelu ( ps. KOCHAM GO NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE XD ) .. Sprawiasz , że czytając miałam wrażenie jakbym tam była i mimo że oczy mi się zamykały czytałam .. Sprawa z gwałtem , piwnica , hotel .. nie no majstersztyk ! mam nadzieję , że Rose się otworzy , a Mike wyzna jej swoje uczucia . Dodawaj notki , częściej CODZIENNIE XD nie katuj mnie czekaniem .. pozdrawiam i czekam <3
OdpowiedzUsuńMiło mi Cię powitać na moim blogu. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Staram się pisać jak najlepiej i bądźmy szczerzy, że nie zawsze mi wychodzi. Niestety codziennie nie dałabym rady pisać po minimum 5 stron, a czasami więcej. Teraz mam komputer popsuty i wujek mi jutro zrobi, ale jest jeszcze kwestia napisania kolejnej, ale zaglądaj bo nie wiem kiedy wstawię.
UsuńOni są tacy słodcy razem. Ciekawe jak się wyjaśni sprawa z Josephem.
OdpowiedzUsuńkocham twoje opowiadanie , przeczytałam już 17 razy. Nie mogę się doczekać następnej części. pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńSuperr jak ty to piszesz normalnie już nie mogę doczekać się kolejnej notki mam nadzieje że spara z Josephem się wreście skończy nienawidzw tego typa za to co robił Mickeyowi w dzieciństwie a teraz wracając do Rose mam nadzieje że wszystko się ułoży i w końcu będą razem
OdpowiedzUsuńP.S Kto by się nie uzależnił od Michaela on jest przecudowny
Pozdrowienia Kasiulka084
to jest niesamowite że masz taką wene!! piszesz GENIALNIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMichael jest takim idealnym facetem, bratem, przyjacielem.... On jest wszystkim!!! <3