No i mamy kolejną sobotę. Ja widzicie dodałam nową zakładkę ^^Kto Czyta ...^^ Zapraszam, żeby kliknęli osoby, które prowadzą blogi, ale oczywiście każdy może tam zajrzeć. Zanim przeczytacie notkę, zajrzyjcie tam.
Jak już pewnie wiecie 13 maja będzie premiera kolejnej płyty Michael: Xscape. Jestem jej bardzo ciekawa. Zwłaszcza, że znam te piosenki, które będę na płycie.
**********************************************************
Obudziłem się spocony jak nie wiem.
Miałem koszmar. Naprawdę nie wiedziałem co to może znaczyć. Już
miałem spokój z tymi snami. Spojrzałem się na Rose. Spała.
Ostrożnie wstałem z łóżka, żeby jej nie obudzić. Udało się.
Podszedłem do okna. Byłem bardzo szczęśliwy, że znów jesteśmy
razem. Tylko ją potrzebowałem do życia. Nawet nie sądziłem, że
po tym naszym spotkaniu pójdziemy do łóżka. Nie mówię, że nie
chciałem tego, ale jednak się tego po Rose nie spodziewałem.
Jednak nie umiałem i nie chciałem jej odmówić. Bałem się tylko
jednego .... Josepha i tego co może zrobić, gdy się dowie, że
jesteśmy znowu razem. Na pewno będzie chciał się zemścić.
Obiecałem, że będę mówił Rose prawdę, ale bałem się jej o
tym powiedzieć. Wiedziałem, że muszę to powiedzieć. O moich
wszystkich obawach. Boże. Jak ja ją ochronie? Nawet nie będę
wiedział kiedy, gdzie ani w jaki sposób będzie chciał skrzywdzić
moją ukochaną. Obejrzałem się za siebie. Rose przekręciła się
na drugi bok i otworzyła oczy.
- Mike? Dlaczego nie śpisz? Wracaj do
mnie - poklepała miejsce na łóżku.
- Za chwile - westchnąłem i
spojrzałem w okno.
- Co się stało? - położyła dłoń
na moim ramieniu.
- Miałem zły sen.
- Znowu? Może to przez mnie je masz.
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda. Powiedz mi ... co
tym razem? - nie odpowiedziałem - Sam widzisz.
- Posłuchaj - złapałem ją obiema
rękami za ramiona - Mam te koszmary bo ... boje się o Ciebie -
bałem się powiedzieć prawdę, ale nie miałem innego wyjścia -
Mówiłem Ci o tym całym planie Josepha i nic Ci nie zrobił tylko
dlatego, że nie byliśmy już razem, ale teraz może to się
zmienić. On będzie chciał się zemścić na mnie i Ty jesteś jego
celem. Przez cały czas o tym myślę dlatego mam te koszmary. Nie
wiem jak Cię mam obronić przed nim. Nie chcę, żeby coś Ci się
stało bo byłem nieposłuszny. Zrozumiem jeżeli nie chcesz
ryzykować i ...
- Misiu - wzięła w obie dłonie moją
twarz - Wiem co chcesz powiedzieć, ale nie zgadzam się z tym,
słyszysz? Jeżeli mam do wyboru rozstanie z Tobą albo bycie i
ryzykowanie tym własne życie, to wybieram drugą opcje, a wiesz
dlaczego? Bo na to samo wychodzi. I tak bez Ciebie moje życie nie ma
sensu. Wole być z Tobą i cieszyć się nieznanym mi czasem niż
umierać w samotności - jej słowa bardzo mnie zabolały.
- Nie mów tak. Zrobię wszystko aby
Cie ochronić. Przysięgam.
- Wiem, ale zdążyłam się przekonać
do czego zdolny jest ten człowiek.
- Zabiję Go jeżeli coś Ci zrobi i
nikt mnie nie powstrzyma.
- Jest druga w nocy i sam nie wiesz co
mówisz. Chodźmy już spać - pociągnęła mnie za rękę w stronę
łóżka. Myliła się. Doskonale widziałem co mówię. Położyliśmy
się do łóżka, ale ja ciągle o tym myślałem. Oparła się brodą
o mój tors i patrzyła się na mnie.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytałem.
- Nie mogę spać spokojnie, gdy wiem,
że się zamartwiasz.
- Już nie będę.
- Ładnie to tak kłamać?
- Za dobrze mnie znasz, ale co poradzę?
- Już raz o tym rozmawialiśmy ...
- I miałem rację, że coś zrobi.
- Nie mamy na to wpływu ... wiesz o
tym. Co mam zrobić, żebyś przestał o tym myśleć?
- Nie da się.
- Na pewno się da - zbliżała się do
mnie.
- Co robisz? - nasze twarze dzieliło
jedynie kilka centymetrów.
- Nic takiego ... nie bój się -
pocałowała mnie - Przyjemnie?
- Tak, ale ...
- Ciii - położyła mi palec na ustach
- Wiem, że nie masz nastroju ... tylko Cie całuje .. nic więcej -
znowu zaczęła mnie całować. Było bardzo przyjemnie i w jakimś
stopniu zapomniałem o tym wszystkim. Po chwili przejąłem
inicjatywę. Objąłem ją jedną ręką i nie przestając całować,
położyłem ją delikatnie na plecy - Dlaczego to zawsze Ty musisz
być na górze? - zapytała z uśmiechem.
- Nie zawsze i nie zapominaj, że to Ty
zaczęłaś. Mam przestać?
- Tylko spróbuj - uśmiechnąłem się
i zaczęliśmy się całować. Tak jak mówiła. Do niczego nie
doszło. Wtuliłem się w jej włosy i jakoś udało mi się zasnąć.
Poczułem lekkie drapanie na klatce
piersiowej. Otworzyłem leniwie oczy i zobaczyłem mojego kotka,
który patrzył się na mnie.
- Nareszcie raczyłeś się obudzić.
- Długo czekasz? - przetarłem oczy.
- Hmm ... jakieś pięć minut.
- Bardzo długo.
- Żebyś wiedział.
- Zaraz dostaniesz za swoje - rzuciłem
w nią poduszką.
- Ej!
- Mam pytanie. Czy w tym związku tylko
ja mam mówić prawdę?
- Oczywiście, że nie .... do czego
zmierzasz?
- W takim razie powiedz mi kto Ci to
zrobił -dotknąłem jej policzka. Opuściła głowę.
- Wtedy jak poszłam z Sally do klubu
to ... taki jeden zaprosił mnie do tańca. Wydawał się miły. Po
jakimś czasie zrobiło mi się duszno i wyszliśmy na parking. Nie
wzbudzał podejrzeń, dlatego się Go nie bałam. Niestety pozory
czasami mylą i .... zaczął się do mnie dobierać - zaniemówiłem
i moja szczęka zacisnęła się ze złości.
- Czy ... - nie mogłem tego wymówić.
- Nie ... Sally uderzyła Go butelką i
uciekłyśmy. Wcześniej się broniłam, dlatego mnie uderzył.
- Jak mogłaś być tak
nieodpowiedzialna?! - zdenerwowałem się.
- Wiem, że zachowałam się jak
gówniara, ale ...
- Nie ma żadnego ''ale''! Jak mogłaś
wyjść z jakimś obcym kolesiem?! Nie mogę w to uwierzyć! -
wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Oparłem się dłońmi
o umywalkę. Nie chciałem na nią naskoczyć, ale nie potrafiłem
zdusić w sobie tych nerwów. Gdy już się uspokoiłem, postanowiłem
wrócić do pokoju. Rose stała przy oknie. Odwróciła się, gdy
usłyszała, że wróciłem. Patrzyła się na mnie skruszonym
wzrokiem. Podszedłem bliżej. Stanąłem jakieś trzydzieści
centymetrów od niej. Nie wykonała żadnego ruchu ani się nie
odezwała. Przyciągnąłem ją jedną ręką do siebie i
przytuliłem. Objęła mnie.
- Przepraszam ... poniosło mnie, ale
to dlatego, że się o Ciebie martwię. Dobrze, że Sally przyszła w
porę i nic się więcej nie stało - głaskałem ją po włosach.
- Miałeś do tego prawo. Zachowałam
się nierozsądnie . To był jedyny raz .. obiecuje.
- Wierze Ci. Jak się dzisiaj czujesz?
- oderwaliśmy się od siebie trochę, ale nadal obejmowałem ją w
pasie.
- Dobrze ... mam nadzieje, że już tak
pozostanie.
- Ja też. Zobaczymy co się dzisiaj
ciekawego wydarzy - po krótkiej rozmowie, wzięliśmy prysznic i
ubrani, zeszliśmy na dół. Wszyscy już siedzieli przy stole.
- O nasze gołąbeczki w końcu
postanowiły do nas dołączyć - powiedziała radosna Sally.
- A Ty co taka radosna? Noc się udała,
że jesteś taka uśmiechnięta? - Rose jej dogryzła. Randy aż
zakrztusił się herbatą. Reszta miała niezły ubaw.
- Ale my nie ... - zaczął się
tłumaczyć Randy.
- Braciszku spokojnie. Jesteście
dorośli i możecie robić co chcecie - postanowiłem brnąć w tą
wymianę zdań.
- Za to Wy byliście grzeczni tej nocy
- Pan Baker chyba lubił, gdy czułem się zakłopotany.
- Byliśmy zmęczeni i chcieliśmy,
żebyście się wyspali - odpowiedziała Rose.
- Och .. wzruszyłem się Waszą
dobrocią.
- Korzystaj póki możesz - mrugnęła
do niego. Zasiedliśmy do stołu i wszyscy zaczęliśmy się zajadać
śniadankiem. Po śniadaniu ja i Rose wyszliśmy na zewnątrz. Pogoda
była ładna, więc zabraliśmy też Sisi. Puściliśmy ją ze smyczy
i to był błąd. Gdy tylko poczuła, że jest wolna, zaczęła nam
uciekać i to do lasu. Wołaliśmy ją, ale nie słuchała. Biegła
przed siebie. Byłem szybszy i ją jakoś dogoniłem - Jesteś
strasznym łobuzem, wiesz? - wzięła ją na ręce - Nagrabiłaś
sobie. Od teraz będziesz tylko i wyłącznie na smyczy - zrobiła
słodkie oczka - O nie moja droga. Może to działa na wujka, ale nie
na mnie. To On ma miękkie serce, nie ja - zaśmiałem się.
- Ciocia też ma dobre serce, ale tylko
udaje.
- Jak ją mamy wychować skoro jesteś
przeciwko mnie?
- Nie jestem. Małe już takie są. A
co będzie jak nasze dziecko coś nabroi? - spojrzała się na mnie
jak na idiotę.
- A spodziewasz się dziecka?
- Yyy .. ja?
- No, a kto? Mówisz o dziecku, a z
tego co wiem to się na razie nie spodziewam.
- Właśnie ... na razie - objąłem ją
i pocałowałem w policzek. Bardzo chciałem zostać już tatusiem,
ale nie chciałem naciskać. Mieliśmy dużo czasu, ale ja już żyłem
tym, że, któregoś pięknego dnia usłyszę te dwa słowa.
Zamyśliłem się w swoich marzeniach.
- O czym tak intensywnie myślałeś?
- A tak .. o niczym ważnym. Idziemy
dalej? - pokiwała głową. Spletliśmy swoje palce i ruszyliśmy
dalej. Powietrze było niesamowicie świeże - Wiesz co? -
zatrzymaliśmy się na polanie - Bym chciał mieć dom ... właśni w
takim miejscu .. świeże powietrze .. idealne miejsce do
wychowywania dzieci - spojrzała się na mnie i zaśmiała.
- Nie uważasz, że wychodzisz za
bardzo w przyszłość?
- Niby dlaczego? Nie chcesz mieć ze
mną dzieci?
- Oczywiście, że chce, ale ... no
wiesz ... jesteśmy jeszcze młodzi.
- Wiem ... najpierw musimy wziąć ślub
i dopiero potem, ale jeżeli ta kolejność się zmieni to i tak będę
bardzo szczęśliwy - zmieszała się - Co jest?
- Jeżeli mamy być ze sobą szczerzy
to muszę Ci o czymś powiedzieć - nabrała powietrza - Przed
pobiciem Brooke ... myślałam, że jestem w ciąży ...
- Co?
- Nie powiedziałam Ci o moich
podejrzeniach. Chciałam najpierw się upewnić i dopiero potem Ci
powiedzieć, gdyby wynik okazał się pozytywny. Tylko Sally
wiedziała i to u niej zrobiłam test.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo się bałam, że będziesz zły.
- Zły? Niby dlaczego?
- Masz karierę i dziecko by Ci tylko
przeszkadzało.
- Co Ty mówisz? Myślałem, że mnie
znasz ... jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć?
- Przepraszam Cie ... powiedziałabym
Ci gdyby było o czym.
- Bardzo Cie kocham i nasze przyszłe
nienarodzone dzieci, które będziemy mieć, też. Nic nie jest
ważniejsze od rodziny. Dzięki Tobie to zrozumiałem i wiem, że tak
powinno być. Dlatego mówię już na przyszłość, że masz mi
mówić o takich sprawach. To dotyczy także mnie.
- Obiecuje.
- Wnioskuje z tego, że było Ci na
rękę, że wynik okazał się negatywny - zaśmiałem się.
- No można tak powiedzieć - też się
zaśmiała - Dostała za swoje. Dziecka bym nie narażała na takie
coś.
- Będziesz świetną mamą - objąłem
ją.
- Tak myślisz? Może, ale wiem, że
lepszego ojca od Ciebie nie ma.
- To się jeszcze okaże, ale na pewno
nie będę taki jak Joseph.
- Tego akurat jestem pewna - spojrzała
mi w oczy. Żałowałem, że nie zabrałem ze sobą pierścionka
zaręczynowego - Znowu się zamyśliłeś - dźgnęła mnie w brzuch.
- Co poradzę, że zajmujesz moje całe
myśli.
- Nie podlizuj się.
- Nie muszę.
- Jesteś za bardzo pewny siebie.
Wracajmy już - wszyscy byli przed domem. Z daleko zobaczyliśmy
naszych wróbelków - Widzisz to co ja?
- O tak - podeszliśmy do pozostałych.
- Porywamy Rose - Janet i Toya wzięły
Rose za ręce i się oddaliły. Pokręciłem głową. Po chwili
dołączyła do nich Sally, a Randy podszedł do mnie.
- Widzę, że dogadujesz się z Sally -
zacząłem.
- Tak - widziałem, że coś Go gryzło.
- Coś nie tak?
- Wiesz, że nigdy nie miałem
dziewczyny, co nie?
- No wiem i co z tego?
- Nie bardzo wiem jak się mam zachować
wobec Sally.
- Bądź sobą i tyle.
- Nie chce wyjść przed nią na
głupka.
- Podoba Ci się?
- Tak.
- Więc do dzieła. Jesteś facetem i
to od Ciebie zależy jak dalej sprawy się potoczą.
- łatwo Ci mówić. Ty masz
doświadczenie.
- I tu się mylisz. Sypianie z
kobietami to nie to samo co związek. Nic mnie z nimi nie łączyło.
Dopiero z Rose było inaczej i nie było wcale łatwo. Musiałem się
wszystkiego uczyć i nadal się ucze bo nie wiem wszystkiego.
Popełniam błędy, których potem żałuje, ale z Tobą nie musi tak
być.
- Nie chce, żeby przeze mnie cierpiała
jak coś zrobię. No wiesz .. w końcu jestem facetem.
- I co z tego? - wiedziałem o czym
mówił - Jeżeli naprawdę będziesz ją kochał, to nigdy nie
pomyślisz jak by mogło być z inną w łóżku. I pamiętaj, że
bym Ci tego nie wybaczył, gdybyś zrobił Sally takie świństwo.
- Mam nadzieje, że do tego nie
dojdzie.
- Wszystko zależy od Ciebie.
- Dzięki za rady.
- I pamiętaj .. bądź sobą. Sally
jest naprawdę miłą dziewczyną i nie musisz się obawiać.
- Postaram się. Myślisz, że po
powrocie do miasta powinienem ją zaprosić na randkę? - podrapał
się po głowie.
- Obowiązkowo - poklepałem Go po
plecach - Mam pomysł. Chodź - podeszliśmy do ojca Rose - Jest Pan
zajęty? - spytałem.
- Nie .. o co chodzi?
- Pomyślałem, że może zrobimy
grilla .... byśmy zaczęli od obiadu aż do kolacji. Co Pan na to?
- Hmm ... w sumie to dobry pomysł, ale
obawiam się, że grill jest niesprawny. Miałem kupić nowy, ale
wyleciało mi to z głowy.
- Możemy zrobić ognisko. Nie ma
problemu.
- W porządku, ale liczę, że sami się
tym zajmiecie.
- Nie ma sprawy - uśmiechnąłem się.
- W szopie powinny być kamienie i
wszystko czego potrzebujecie.
- Poradzimy sobie - podeszliśmy do
dziewczyn. Chyba rozmawiały o czymś interesującym - Zajęte? -
zaszedłem je od tyłu.
- Jak widzisz - odpowiedziała Toya.
- Co chcesz? Widzisz, że rozmawiamy o
ważnych sprawach.
- O tym na jaki kolor pomalować
paznokcie?
- Przywalę mu! - zagroziła Toya.
- Spokojnie. Na pewno stało się coś
ważnego, że nam przerwaliście, prawda? - jednak miałem szczęście,
że trafiłem na Rose w swoim życiu.
- Jak zawsze masz rację - objąłem ją
w pasie.
- No nie. Teraz będą się obściskiwać
- Toya wywróciła oczami.
- Znajdź sobie w końcu kogoś, a nie
zazdrościsz innym - docięła jej Janet.
- Dziewczyny! Możecie przestać?
Dziękuje. Otóż chciałem powiadomić, że robimy ognisko i będzie
aż do kolacji.
- Super!
- Więc do Was należy przygotowanie
mięsa, a ja i Randy wszystko przygotujemy.
- Jak zawsze baby do kuchni.
- A wolisz męskie zajęcie?
- Seksista - walnęła mnie w ramie.
- Ałł! Nie pozwalaj sobie, skarbie -
zakleszczyłem ją w uścisku - Będziesz grzeczna?
- Tak.
- I tak ma zostać. Dziewczyny do
kuchni, a my pójdziemy robić męską robotę - cmoknąłem ją i
puściłem. Wszystkie poszły do domu.
- Zazdroszczę Ci - powiedział Randy.
- Czego?
- Twojego związku.
- Niedługo i Ty możesz być
szczęśliwy. Wszystko zależy od Ciebie.
- Wiem, ale jestem zbyt nieśmiały.
- Jesteś facetem, czy nie? Przecież
dziewczyna nie zrobi pierwszego kroku. Jak by to wyglądało?
Zastanów się.
- Masz racje.
- Pewnie, że mam. Zabierz ją
wieczorem na spacer.
- Myślisz?
- Tak ... i rozmawiaj z nią na luzie.
- Postaram się.
- Weźmy się za robotę bo się nie
wyrobimy - poszliśmy do szopy po wszystkie potrzebne rzeczy i
zanieśliśmy je przed dom. Z kamieni ułożyliśmy okrąg. Na środku
umieściliśmy węgiel i drewno. Zrobiliśmy trochę zapasu w razie
czego, gdyby ogień gasł. Rozłożyliśmy krzesełka dookoła i przy
każdym położyliśmy koc. Randy jeszcze został na dworze, a ja
poszedłem zobaczyć jak radzi sobie mój skarb. Stała przy blacie
tyłem i mnie nie widziała. Cichutko podszedłem. Objąłem ją w
pasie i złożyłem pocałunek na jej szyi.
- Zwariowałeś? - zaśmiała się.
- Stęskniłem się - oparłem brodę
na jej ramieniu - Co robisz?
- Przyprawiam mięso, a Ty mnie
rozpraszasz.
- Trudno .. jesteś na mnie skazana.
- Nie strasz.
- Ej! Co to miało znaczyć?
- Oj nic, wariacie. Drażnię się z
Tobą.
- Mam nadzieje. A gdzie jest reszta?
Miały Ci pomagać.
- Gdy zobaczyłam jak się do tego
zabierały, to wolałam już sama wszystko zrobić.
- W takim razie ja Ci pomogę. Masz
jakiś fartuszek? - stanąłem obok Rose.
- Fartuszek? Facet w kuchni? Czy to aby
na pewno dobry pomysł?
- Teraz to Ty jesteś seksistką,
kochanie - cmoknąłem ją w policzek - Nie wszyscy faceci mają dwie
lewe ręce w kuchni. Powiedź co mam robić.
- Nie wiedziałam, że mam tak
uzdolnionego mężczyznę - teraz to Ona mnie pocałowała, ale w
usta.
- To już wiesz. Więc?
-Umiesz robić szaszłyki?
- No ba! Pewnie.
- Zobaczymy.
- Jak możesz we mnie nie wierzyć?
- Wierze, wierze. Na stole jest mięso
i warzywa.
- Ok - zabrałem produkty i powróciłem
do Rose - To co mam teraz robić? - spojrzała się na mnie bezradnie
- żartowałem - wyszczerzyłem się. Oczywiście w robieniu
szaszłyków nie było nic trudnego. Więc nie mogłem zrozumieć
moich sióstr. Najwyraźniej nie chciało im się. Po około 15
minutach skończyłem - Gotowe.
- No misiu jestem pod wrażeniem.
- Już nie przesadzaj. Co w tym
trudnego?
- Nie mówię o trudności, ale o tym,
że w ogóle sam od siebie mi pomagasz. U facetów to jest bardzo
rzadkie.
- Ale ja jestem wyjątkiem i powinnaś
się cieszyć, że trafiłaś na mnie.
- Bardzo się cieszę.
- A co teraz robisz? - zapytałem.
- Mięso wołowe. Ojciec je uwielbia i
tylko mamie i mnie pozwala je robić. Ja Go nie cierpię. Poza tym
jest niezdrowe. Niestety do niego to nie dociera i uważa, że
prawdziwy facet musi zjeść kawał porządnego mięcha. Blee.
- Hmm ... ja też jestem prawdziwym
mężczyzną, prawda?
- Oczywiście.
- To czemu nie lubię wołowiny? -
zaśmiała się.
- To tylko jego teoria. I bardzo się
ciesze, że nie jesz tego mięsa.
- Wolę inne ... delikatniejsze -
podszedłem do niej.
- A dokładniej? - zapytała zmysłowym
głosem.
- Hmm ... - bardziej się do niej
zbliżyłem - Najdelikatniejsze jest drobiowe, wiec .... udko .. -
zacząłem ''molestować'' jej szyję - Podudzie .... a zwłaszcza
..... piersi - wymruczałem jej do ucha - Nie masz pojęcia jak
bardzo chce Cie zabrać teraz na górę.
- Musisz wytrzymać do wieczora.
- A nie może już być wieczór?
- To tylko parę godzin.
- Nie wiem jak wytrzymam.
- Tak jak zawsze.
- No właśnie. Zawsze musimy czekać
do wieczora. Zamieszkasz ze mną, gdy znajdę dla nas dom?
- Mówisz poważnie?
- Tak.
- Oczywiście! - ucieszyła się i
rzuciła mi się na szyję. Mocno ją do siebie przytuliłem. Ktoś
wszedł do kuchni.
- To obiadu dzisiaj nie będzie? - to
był Pan Baker.
- Będzie tato. Możecie już się
zbierać.
- Nareszcie! - wyszedł z kuchni.
Wzięliśmy mięso i zanieśliśmy do ogrodu - A może wiecie jak
mamy to upiec skoro ogień jest nierozpalony?
- Zapomniałem, ale spokojnie .. 15
minut i będzie gotowe - wziąłem się do roboty. Randy postanowił
mi pomóc. W ten sposób mógł zaimponować Sally. Pozwoliłem mu
rozpalić ogień - Dobra robota braciszku - poklepałem Go po
ramieniu - Dziewczyny reszta należy do Was - usiedliśmy na
krzesłach i patrzeliśmy jak dziewczyny sobie radzą. Gdy wszystko
było już gotowe, zrobiłem większe ognisko. Po obiedzie Randy i
Sally poszli pozmywać. Coraz lepiej się dogadywali co mnie
cieszyło. Rose wylądowała na moich kolanach.
- Smakowało? - zapytała.
- Bardzo, ale już Ci mówiłem, że
wole inne - podgryzłem jej płatek ucha.
- To już wiem, ale powstrzymaj się.
- A ten wieczór to kiedy dokładnie
będzie?
- O matko. Tylko o jednym.
- Jeżeli nie masz ochoty ze Mną to
powiedz to wprost - nie wiem co mnie napadło, że tak powiedziałem.
- Słucham? Co Ty sugerujesz?
- Nic ...
- Czyżby? Inaczej to zabrzmiało.
Nareszcie wiem co o mnie sądzisz - wstała i szybkim krokiem
oddaliła się od domu. Jak mogłem palnąć taką głupotę? Nie
chce z nią się kłócić. Dopiero co ją odzyskałem. Podbiegłem
do niej. Stała do mnie tyłem. Złapałem ją za ramiona - Zostaw
mnie - wyszarpała mi się i pobiegła w stronę lasu. Zrobiłem to
samo. Zauważyłem, że płakała.
- Przepraszam, kochanie ... nie płacz
przeze mnie - dotknąłem jej policzka.
- Nigdy nie dałam Ci żadnego powodu,
żebyś tak o mnie myślał.
- Nie myślę ... czasami mówię coś
czego nie chce. Próbuje się zmienić, ale to nie jest łatwe.
- Czy ja powiedziałam, że nie chce
się w Tobą kochać? Nie .... powiedziałam tylko, że jest za
wcześnie.
- Wiem ... nie powinienem tak mówić
... te słowa nic nie znaczyły .. wierzysz mi? Przecież wiesz jak
bardzo Cie kocham i nie chce się kłócić, a tym bardziej nie chce,
żebyś cierpiała przez moje słowa.
- Ja też Cie kocham, dlatego boli
mnie, gdy tak mówisz.
- Staram się jak mogę i obiecuje, że
się poprawie.
- Nikt nie jest idealny i nie wymagam
tego od Ciebie. Spójrz na mnie .. też mam swoje humorki.
- Ale już jest dobrze, tak? Nie chce,
żeby mój koteczek płakał - przytuliliśmy się do siebie.
- A wieczór będzie jak wszyscy pójdą
spać.
- Nie zgadzam się. Maksymalnie do 20.
- Chcesz mi stawiać warunki?
- Oboje na tym skorzystamy.
- Zastanowię się - wróciliśmy do
reszty. Do wieczora siedzieliśmy przy ognisku. Trzymałem Rose przez
cały czas w objęciach. Spojrzałem na zegarek. Rose to widziała i
pokiwała głową.
- No co? Tylko patrze, która godzina.
- Jasne - spojrzałem w niebo.
- Piękne dzisiaj jest niebo -
powiedziałem i spojrzałem się wymownie na Randiego.
- Rzeczywiście - odpowiedział -
Sally? Masz może ochotę na spacer?
- Pewnie - ucieszył się. Patrzeliśmy
się jak się oddalają.
- Miło widzieć jak rozkwita nowe
uczucie.
- Tak, a co do uczuć ... to wiesz ...
jest już 19:30.
- Może poczekamy aż inni pójdą
spać, co? - szeptaliśmy, żeby nikt nas nie usłyszał.
- Ale po co?
- Co tak tam szepczecie? - zapytała
Janet.
- Nie twoja sprawa - odpowiedziałem -
Weźmiemy jeszcze kąpiel, a to też potrwa. Skusisz się?
- No dobra .. przekonałeś mnie -
wstaliśmy - My już pójdziemy do siebie.
- Tak szybko? - zdziwił się Pan
Baker.
- Richard ... daj im trochę
prywatności.
- Przecież nic nie mówię.
- I proszę nam nie przeszkadzać -
zwróciłem się do dziewczyn. Wzięliśmy się za ręce i poszliśmy
do naszej sypialni - Zaczekaj tutaj - usiadła na łóżku. Nalałem
do wanny wody i zrobiłem piane - Got ... - Rose była w samym
szlafroku, a mnie zatkało - A ja to co?
- Zaczekam na Ciebie w wannie - poszła
kocim ruchem do łazienki. Oj kusiła. Szybko się rozebrałem i też
zarzuciłem na siebie szlafrok. Po drodze zamknąłem jeszcze drzwi
na klucz.
- Jestem - chciałem wejść do wanny -
Przesuniesz się?
- Nie - zrozumiałem, że ja mam być
tym razem z przodu. Wlazłem do wanny i oparłem się delikatnie
plecami o Rose - I co? Chyba nie jest tak strasznie z przodu, co?
- Oczywiście, że nie. Jest bardzo
przyjemnie. Mówiłem, że lubię udko?
- Coś tam wspominałeś - zamruczałem
na co się zaśmiała. Dotykałem jej nóg, a Ona gładziła mój
tors - Wiesz co? Chodźmy już stąd - byłem mile zaskoczony.
- Jestem jak najbardziej za - wyszedłem
pierwszy z wanny, a Rose wyciągnąłem i zaniosłem do łóżka -
Czy zdajesz sobie sprawę z tego co Ci zrobię? - zamruczałem jej do
ucha.
- Oświeć mnie albo lepiej pokaż -
trzymała moją twarz w dłoniach.
- W tej chwili obudziłaś demona -
zaczęliśmy się całować, a tu nagle ktoś zaczął pukać do
drzwi. Chciałem to zignorować, ale pukanie się nasiliło. Na
dodatek to była roześmiana Janet - Uduszę gołymi rękami -
wstałem wściekły i zarzuciłem na siebie szlafrok - Czego?! -
warknąłem - Mówiłem, żeby nam nie przeszkadzać!
- A co robicie?
- Rzeczy, które takie dziecko jak Ty
nie powinno wiedzieć! - zatrzasnąłem drzwi i wróciłem do Rose.
Rozbawiła ją ta sytuacja - Zaraz nie będzie Ci do śmiechu – tej
nocy pokazałem jej jak bardzo ją kocham. Starałem się sprawić
aby ta noc była wyjątkowa i, żeby tak się poczuła.
Prawdziwy fan Michaela nigdy w życiu nie kupi tej płyty. To nie są dzieła Michaela, on nie miał wpływu na to jak te utwory brzmią. Był perfekcjonistą i na pewno nie wypuściłby na rynek czegoś takiego. Każdy kto to kupi daje zarobić kolejne miliony jego pazernej rodzince, a Michael się w grobie przewraca... Tyle na ten temat.
OdpowiedzUsuńCzekałam cały tydzień i jest świetnie :) Niech między Randym i Sally się wszystko ułoży :) Pasują do siebie. Niech Michael przestanie obwiniać się obwiniać się o całe zło. I Rose niech się na niego nie obraża na niego o byle co. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńMagda
Świetna notka. Trochę mnie denerwuje, że kłócą się o każdą pierdołę. Normalnie, jak stare małżeństwo. Ale nie ważne...Bardzo mi się podobało, z resztą zawsze mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdram. Martuś.
Notka przecudna! Tak wspaniale sie patrzy na Rose i Mike'a oraz na Sally i Randy'ego ;3
OdpowiedzUsuńCo do płyty to nie mogę sie jej juz doczekać! Razem z kolegą ide w premierę ją kupić w wersji Delux ;D
Nie zgadzam sie z anonimem z pierwszego komentarza bo przecież Mike ma jeszcze tyle niewykorzystanych piosenek że Sony mogłoby codziennie wydawać nowe płyty przez 1000 lat! Więc chyba szkoda by było te wszystkie piosenki zmarnować... A przecież wiadomo ze prawie wszystko co pozostało po Michaelu należy do Sony i to właśnie Sony na tym najwiecej zarobi i wszyscy ci którzy to produkują... Ludzie!! Czy wy myślicie ze jak Mike żył to on sam robił okładki na płyty? Sam komponował każdy dźwięk? Sam siedział i tłoczył płyty? NIE. Bez przesady... -,- a każdy prawdziwy fan powinien to wiedzieć i być dumnym że nawet 5 lat po śmierci nikt o nim nie zapomniał i przynajmniej chce wydać nowy album, więc ja gorąco namawiam do kupna Xscape ponieważ to na prawdę on napisał i śpiewał te piosenki. Wiadomo, że może to nie będzie brzmiało dokładnie tak jak inne jego piosenki, ale co sie dziwić? Xscape ma być właśnie takim albumem troszkę różniącym sie od innych bo ma być w stylu takim nowoczesnym :) aczkolwiek ja na początku tez miałam wątpliwości co do tego ale jak poczytałam na ten temat i porozmawiałam z innymi to wszystko juz sie wyjaśniło ;) Tak więc ja osobiście jestem strasznie podekscytowana i dumna z tego że jeszcze o nim nie zapomnieli <3
PS. Jenn jeszcze raz ci mowię, ze jestes świetną pisarką i życzę ci powodzenia! ;*
Zuzia
Haha :D Na końcu ze śmiechu mało co się nie popłakałam :D Wyobraziłam sobie że jestem na miejscu Janet i po prostu…hahah :D Mina Mike'a pewnie byłaby "niezapomniana" :D haha Świetna notka!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o płytę. Bardzo na nią czekam z wielką niecierpliwością. Uważam że Michael byłby szczęśliwy że ludzie o nim nie zapominają, chcą pokazywać to co stworzył, nie rzucają tego w kąt. Dla mnie jest bardzo to ważne. To że mogę zobaczyć Michaela w telewizji i to że ludzie ekscytują się na myśl o nowej płycie tak jak ja. To na pewno nie będzie dokładnie to samo co wydałby Mike, bo przecież nikt nie siedział w jego głowie by móc powiedzieć "To ma być dokładnie tak, bo tak myślał Michael", przecież nie wiemy dokładnie jak chciałby Michael żeby to wyglądało. Mamy jedynie zarys, ale to są dzieła Michaela! I powinniśmy być szczęśliwi że mamy zaszczyt je zobaczyć… Tyle ode mnie.
Jacksonka
Super notka! Koncowka mnie totalnie rozbawila haha juz sie niemoge doczekac nastepnej! A co do plyty tak jak kazdy jestem podekscytowana wiadomo to nie to samo jagby to pokazal Michael ale ogromnie sie ciesze ze ludzie cigle pamietaja o jego niesamowitej tworczosci ale czegos takiego co tworzyl Michael taka sztuke...tego niemozna zapomniec zawsze tworczosc Mike bedzie zyla i Michael tez bedzie zyl w naszych sercach!
OdpowiedzUsuńPs. Jenn piszesz poprostu GENIALNIE! PISZ PISZ PISZ i jeszcze raz PISZ! Dziewczyno dostalas od Boga przeogromny talent i wykozystujesz go doskonale. poprostu masz talent do pisania. Pozdrawiam bardzo serdecznie Michaelowa! :)
Jeżeli kupisz tę płytę to gratuluje, dasz zarobić Estate, a nie Michaelowi, bo jego dzieci to gówno będą z tego miały. Do tego, to NIE SĄ piosenki stworzone przez Michaela Jacksona, tylko przez DJ, to tylko jego wokalizy. Nie mam zamiaru kupować tej płyty i odradzam jej kupowanie, lepiej przesłuchać jej w necie niż kupować.
OdpowiedzUsuńNotka świetna. Aż miło się patrzy na Sally i Randie'go. :) Cieszę się, że między Michaelem i Rose też się wszystko układa. Oby tak dalej, choć obawiam się Josepha. Kawał drania i tyle.
OdpowiedzUsuńMoże teraz coś powiem o płycie, bo widzę, że zdania są podzielone.
Nie jestem tak do końca zadowolona z tego, że jest ona wydawana. Mam mieszane uczucia, bo nie oszukujmy się, ta płyta jest wydana, by Sony mogło jeszcze zarobić na nazwisku Michaela, ale na pewno nie był to jedyny powód. Tak jak wyżej Zuzia wspomniała Michael zostawił po sobie mnóstwo utworów i aż żal ich nie wykorzystać. Wiem, że najbardziej zapaleni fani kupią obydwie wersje tej płyty. I tu coś do tych, którzy uważają "Xscape" za coś hańbiącego Michaela- na płycie "Xscape Deluxe" są utwory w pierwotnej wersji, w której były one nagrane jeszcze pod czujnym okiem Mike'a, więc może podejdźcie do tego nieco spokojniej. :) Czekam na tą płytę niecierpliwie, ale są aspekty, które też mi się w niej nie podobają. Mixy DJ'ów na pewno będą dalekie od stylu Michaela, ale można się cieszyć Jego wokalem! Do tego okładka. Już nie będę mówić jak bardzo jest słaba, bo szkoda słów. Samo zdjęcie Mike'a jest świetne, ale ten galaktyczny kołnierz wygląda kiczowato. Nie wiem jakim cudem zatwierdzono ten pomysł. Musiał to robić ktoś zupełnie pozbawiony gustu. Ale płyt nie kupuje się tylko, by oglądać okładkę. I tu mówię, że zaliczam się do grupy osób, które kupią tą płytę. W końcu to ma ogromny związek z Michaelem, a jako Jego fanka chcę kupić ten album.
Pozdrawiam- Kinga :)
Cudowne! Twoje opowiadanie jest po prostu zawodowym poprawiaczem humoru. Coś czuję, że do końca dnia będę chodzić z głupim uśmieszkiem przylepionym do twarzy tylko z powodu tego rozdziału! Jezu... No po prostu kocham, kocham, kocham Cię Jenn!
OdpowiedzUsuńA co do płyty to nie mam zamiaru kupować. Uważam, że to jest już naprawdę perfidne, żeby tak wykorzystywać dziedzictwo Michaela żeby na tym zarobić!
Pozdr.
Klaudia.
Jejku! Aż mi słabo sie robi jak czytam wasze komentarze o tym jak tylko dajemy im zarobić -,- a więc powiem tak- owszem dajemy zarobić Sony. Jednak przecież tu chodzi o Michaela! Czy wy jesteście aż takimi materialistami, że jedyne co widzicie w Xscape to to, że pieniądze idą do Sony?? To jest chore! Nie widzicie w tym żadnej dobrej intencji? Nie bierzecie pod uwagę tego, że Mike zawsze szedł z duchem czasu i tego że może gdyby żył to jakoś unowocześnił by piosenki? Wiadomo że to nie bedzie brzmiało tak jakby to On zrobił ale to na prawdę jego głos! Jego tekst! Tylko muzyka troche zmieniona... Mowię wam, poczytajcie sobie w internecie na ten temat. Ciekawa jestem czy mieliście takie wątpliwości jak został wydany album "Michael"? Powiem wam, że przy tym wtedy także miałam wątpliwości co do prawdziwości głosu Michaela ale dowiedziałam sie rożnych rzeczy i zmieniłam zdanie. A jak wydawali "Immortal"? Tez były takie pretensje o pieniądze? ... Serio... Przemyślcie to sobie... A jak tego nie kupicie to myśle ze będziecie żałować... Ale ok.
OdpowiedzUsuńPS. Nie mowię tego do tych którzy uważają, że Xscape jest w części dziełem Michaela Jacksona :))
Zuzia
UsuńMi, np. nie o to chodzi, że Michael gdyby żył nie unowocześniał swoich piosenek itd. Pewnie by tak było. Po prostu myślę, że nie dam Sony zarobić i będę tego słuchać, kiedy będzie w necie ;)
UsuńPozdr.
Klaudia
Okej,zacznę od opowiadania.Jak zwykle cudowna notka,nie piszę Ci tego pod każdą częścią,bo uważam,że nie jest to konieczne,znasz wartość swojego opowiadania,a przede wszystkim talentu.Mam tylko jedno małe 'ale'. Chodzi o to,że Rose i Mike,jak dla mnie są troszkę zbyt impulsywni.W jednej chwili kłócą się o byle co,a już za chwilę tulą się do siebie i obściskują jak małolaty.Nie chcę żebyś źle mnie rozumiała,bo naprawdę uwielbiam historię,którą dla nas tworzysz,ale czasami,w trakcie czytania ich zbyt zmienne zachowanie troszkę wkurza.
OdpowiedzUsuńA teraz jeśli chodzi o płytę...
Ja nie ukrywam,że odkąd dowiedziałam się,że 13 maja ujrzy światło dzienne zwariowałam na jej punkcje xD Zdaje sobie sprawę z tego,co Michael przechodził z Sony i jak wiele zamieszania z tego powstało.Nie mogę jednak zostać obojętna,na to że wychodzi nowa płyta mojego idola,a ja jej nie kupię.To taki czysty odruch fana.Widzisz,coś ze swoim idolem i od razu pojawia ci się w głowie czerwona lampka,która mówi "ta rzecz musi być twoja",ja tak mam i nic na to nie poradzę xD Wiecie,Michael często powtarzał,że jeśli ludzie są szczęśliwi i w pełni zadowoleni z tego,że słuchają jego muzyki,to dla niego już nic więcej się nie liczy.Uszczęśliwienie fana,drugiego człowieka,na tym zależało mu najbardziej.Myślę,że nie powinniśmy zastanawiać się na tym, ile to Sony dostanie kasy,bo wszyscy fani na całym świecie w maju popędzą do sklepu,albo już zamówili tę płytę w przedsprzedaży,powinniśmy bardziej skupić,się na tym,że Michael widząc naszą radość również byłby zadowolony.A na tej płycie naprawdę będzie dużo "Michaela w Michaelu",bo przecież dostaniemy deluxa,z oryginałami,a to miłe i tu Sony się postarało.A tworząc te całe remixy,wytwórnia chce znaleźć,po prostu szersze grono odbiorców,trafić do kogoś,komu muzyka Michaela nie jest do końca znana,a przecież zawsze może się to zmienić.Także ja naprawdę cieszę się z tej płyty.
Ale mam jeszcze jedn temat z którym nie mogę sobie poradzić odkąd zobaczyłam okładkę Xscape,a mianowicie są to usta Michaela.Czy nie wydaje się Wam,że to nie są jego?Są jakieś takie duże i nabrzmiałe,jak dla mnie dziwne,ale może po prostu mam już paranoje :D
~Klaudia
Pomijając temat pieniędzy, który może jest dla was mało ważny... Czy uważacie, że Michael zostanie zapomniany przez fanów jeśli nie ukaże się jego kolejna pośmiertna płyta? Bo dla mnie ten argument jest żałosny. Czasami bywa tak, że wielki artysta umiera i w sercach ludzi pozostawia to wszystko czego dokonał za życia... i tak jest też z Michaelem. Czy po śmierci Elvisa Presleya co 2 lata wydawano jego płyte żeby ''pamiętali'', czy po śmierci Lennona albo Mercurego była wydawana płyta za płytą żeby tylko pokazać że oni tworzyli i pisali setki piosenek? NIE. A jednak nikt nigdy w życiu nie odważył się powiedziec że fani o nich zapomnieli. Więc błagam powstrzymajcie się przed tymi idiotyzmami. Michael umarł. Takie są fakty. Wole pamiętać wielkość Thrillera niż słuchać tego co tam sobie jakis DJ zrobił i podpisał się pod tak wielkim nazwiskiem jakim jest Jackson
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz. Ale lepiej późno niż wcale :)))
OdpowiedzUsuńCieszę się że Rose i Mike są razem. Ten rozdział jest super - to jak Michael daje rady Randyemu i jak odlicza do 20:00 :D :D
Co do tej "płyty" - dobrze wiemy, że te wszystkie piosenki to były tylko zarysy, nad którymi Mike chciał popracować. Kończenie dzieła za kogoś - żenada. Co oni myślą, że wydadzą płytę lepszą niż wydałby ją Mike?! Takie coś powinno być zakazane. Nie wolno dokańczać czyjegoś dzieła, wiedząc że ten ktoś nigdy się na ten temat nie wypowie, bo... nie żyje.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKurczę, znowu zapomniałam skomentować -,-
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle świetna i podobała mi się ;)
Co do płyty to ja tam jej nie kupię. Gdyby Michael żył to co innego.. jakoś tak nie czuję potrzeby kupna tej płyty. Wolę przesłuchać sobie jak utwory będą dostępne na necie.
Pozdrawiam, Emaa ;D
Jak chcecie -,- ja tam mam juz opracowany plan z kolegą, o której i gdzie idziemy kupić płytę ;))
OdpowiedzUsuńZuzia
Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale lepiej później niż wcale!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle, cud, miód i malina i czekam na następny z niecierpliwością!
A co do płyty... Czemu wszyscy patrzą na pieniądze? Na nic innego! Przecież nie tego uczył nas Mike...
Chcemy poznawać jego twórczość i piosenki, których nie znamy. Chyba nie chcecie, by te nieujawnione zabrał wtedy ze sobą do grobu? Nie chcecie ich znać? Ja bardzo i kupię tę płytę, choć nie podoba mi się, że to są remix'y, dlatego kupuję wersję deluxe.
Pozdrawiam i czekam na kolejną część!
W końcu ktoś kto dobrze gada! ;)) ja tez tez kupuje wersje deluxe :)
UsuńZuzia
UsuńKiedy nowa notka??
OdpowiedzUsuńTez właśnie sie zastanawiam, bo juz czekam i czekam... Jenn?
OdpowiedzUsuńJa już zaczynam się trochę martwić. Jenn jesteś tam?
OdpowiedzUsuńJacksonka
Coś się stało? Martwimy się :c
OdpowiedzUsuńJenn co sie stalo? Ja tez sie martwie mam nadzieje ze wszystko w pozadku...
OdpowiedzUsuńMichaelowa
Jenn, coś się stało?
OdpowiedzUsuńMatko, martwimy się...
Witaj Jean. 3 dni temu zaczelam czytac Twojego bloga.Juz prawie koncze. Opowiadanie jest bardzo ciekawe , wciagajace i realne.. O bledy sie nie martw. Sa minimalne. Ja prawie ich nie widze. zabardzo sie wciagnelam. 1 co mi sie nie podoba - za co przepraszam- to niekture wyzwiska. jak dla mnie ciut za ostre. Moze dlatego ze nie przywyklam do ich czytania choc slysze czesto. Mam nadzieje ze sie nie bedziesz gniwac. Wierz mi ze czytam z przyjemnascia choc nikture sprawy przedstawilabym nieco inaczej. Tak czy tak dobra robota. Gratuluje pomyslu i polotu.
OdpowiedzUsuńJenn no w takim momencie przerywac? Asz ty niedobroto :-D
OdpowiedzUsuńOdcinek genialny. Ahh te piekne uczucia do Rose <3 az sie miło czyta :-)
Tylko martwi mnie tez to, ze Michael wciaz mysli o Josephie, w sensie jak bronic Rose by nie stala jej sie krzywda...
I mam nadzieje, ze ojciec Michaela nie bedzie sie juz wtracal...
Natomiast rozsmieszylo mnie i to bardzo jak Michael byl napalony i juz sie doczekac nie mogl :-D xD
Michael, Ty zwierzakuuu :diabel: mrrrr.....
I przede wszystkim ciesze sie, ze Michael mysli juz o zakladaniu z Rose rodziny :-) ale wyczuwam, ze Rose troche sie jeszcze boi chyba :-P
Co do Sally i Randy'ego. No widze, ze robia pierwsze kroczki :-)
Zycze im by to uczucie sie rozwinelo :-D
Hahaha, Janet mnie na koncu rozwalila :-D
Jest niemozebna :-D :-D jestem pewna, ze zrobila to celowo :-D
Co do Xscape. A mnie sie bardzo podoba ta plyta. Demowki Michaela sa przesliczne :-)
Jenn, jak zawsze super odcinek jak kazdy inny :-)