Udało mi się dodać, ale nie był to łatwe przez te całe zamieszanie ze świętami. Miałam tutaj napisać pewną rzecz, ale jestem padnięta i nadrobię to w następnej notce. Tymczasem zapraszam na kolejną. I oczywiście życzę Wam Wesołych Świąt Wielkanocnych i oczywiście mokrego poniedziałku ;)
**************************************************************
Do miasta wróciliśmy w niedziele
wieczorem. Sally i Randy coraz lepiej się dogadywali. Po powrocie do
LA wymienili się numerami telefonów. Ja i Mike bardzo się z tego
cieszyliśmy. Sally nie miała szczęścia do facetów, a zasługiwała
na porządnego jak nikt inny. Miałam nadzieje, że Randy okaże się
tym właściwym i będą razem szczęśliwi. Z Michaelem układało
nam się bardzo dobrze. Z małymi wyjątkami, gdy się kłóciliśmy.
Tak naprawdę to były jakieś głupoty, ale z naszymi charakterami
bywało to różnie. Oboje też musieliśmy się nauczyć żyć w
związku. Było to trudne, ale musieliśmy się postarać. Zwłaszcza
ja. Mike od rana był w pracy. Ja nie miałam co robić. Postanowiłam
pomóc mamie w porządkach domowych. Zabrałam się za robienie
prania, a potem za rozwieszanie. Mama poszła to sklepu, więc byłam
sama w domu. Nagle usłyszałam dzwonek od drzwi. Trochę się
przestraszyłam. Tamta noc ciągle była w mojej głowie. Mimo
wszystko musiałam otworzyć. Tej osoby się nie spodziewałam.
- Witaj ... pamiętasz mnie?
- Dzień dobry .. tak .. jest Pan
menadżerem Michaela.
- Dokładnie Frank DiLeo.
- Proszę wejść - wpuściłam Go do
środka - Co Pana do mnie sprowadza?
- Jak to powiedzieć delikatnie? -
zastanawiał się - Jak się pewnie domyślasz chodzi o Michaela.
- A dokładniej?
- Wiem co chciał sobie zrobić i wiem,
że to przez Ciebie. Od początku mi się nie podobałaś. Jesteś
rozpieszczoną dziewuchą. Myślisz, że wszystko Ci wolno.
- Nie wiem dlaczego Pan mnie obraża,
ale nie życzę sobie tego!
- Prawda zawsze boli.
- Jeżeli to wszystko ...
- Jeszcze nie skończyłem. Powiem
wprost ... macie się rozstać i to jeszcze dzisiaj.
- Słucham?! Chyba Pan nie oczekuje, że
to zrobimy!
- Nie oczekuje ... ja Wam każe.
- Chyba Pan sobie żartuje!
- Nie dość, że jesteś
rozpieszczona, to jeszcze nie rozumiesz.
- Tego już za wiele! Proszę
natychmiast opuścić mój dom!
- Michael nie widzi, że znajomość z
Tobą Go niszczy. Na szczęście ma mnie. Chociaż liczę, że
będziesz na tyle rozsądna i sama to zakończysz.
- Głuchy Pan?! Kazałam Panu wyjść!
- otworzyłam drzwi. Przekroczył próg.
- Jeszcze ...
- Spieprzaj dziadu! - zamknęłam drzwi
z impetem. Oparłam się o nie. Myślałam, że zaraz coś zrobię
temu kurduplowi. Ja też nie należałam do wysokich, ale byłam
jednak kobietą. Mike się wkurzy, gdy mu powiem. Trudno. Musi
wiedzieć z kim pracuje. Musiałam się uspokoić. Poszłam do salonu
i włączyłam telewizje. Skakałam po kanałach, ale nic nie było.
Miałam już wyłączyć, ale zaczynały się wiadomości. Byłam
ciekawa co się teraz dzieje. Na początku jakieś sprawy polityczne,
które mnie nie interesowały. Dopiero potem zrobiło się ciekawie.
- ''A teraz powiemy coś z życia
gwiazd. Przed chwilą otrzymaliśmy bardzo ciekawą informacje,
pochodzącą od współpracowników Madonny. Gwiazda wyznała, że
jest w ciąży. Ale to nie koniec newsów. Dowiedzieliśmy się
także, że ojcem dziecka jest .... Michael Jackson. Piosenkarka
powiedziała, że miała z Jacksonem gorący romans i owocem tego
jest dziecko. Niedawno dowiedzieliśmy się od Panny Shields, że
piosenkarz jest gejem. W tej sytuacji nie mamy już żadnych
wątpliwości, że aktorka kłamała. Kolejnym dowodem jest fakt, że
Pan Jackson ma dziewczynę. Udało nam się nakryć parę w
restauracji na romantycznej kolacji. Pokażemy teraz zdjęcie, żeby
Państwu przypomnieć - wyświetlili nasze zdjęcie przez parę
sekund - Jak Państwo widzą para wygląda na naprawdę zakochaną.
Co zrobi dziewczyna gwiazdora, gdy się dowie, że zostanie ojcem?
Mam nadzieję, że przekonamy się niedługo, a teraz powiemy o ...''
- w ogóle do mnie nie docierało co dalej gadali. Całkowicie się
wyłączyłam. Nawet nie wiedziałam, że mama już wróciła i cały
czas oglądała.
- Rose ... wiesz, że to nie musi być
prawda - wstałam i skierowałam się do swojego pokoju. Chodziłam
po pokoju. Nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków, dlatego nie
dzwoniłam do niego z pretensjami. Próbowałam się zmienić i to
była pierwsza próba. Nie było mi wcale łatwo zachować zimną
krew, ale musiałam. Mike mi mówił, że nic Go nie łączyło z
Madonną i chyba by nie kłamał. Pozostało mi jedynie czekać. Miał
przyjechać o 17. Położyłam się na łóżko i przytuliłam się
do poduszki. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Usłyszałam jakieś
skamlanie i otworzyłam oczy. Sisi siedziała obok łóżka i
patrzyła się na mnie, żebym wstała.
- Co malutka? - wzięłam ją na ręce
- Co o tym wszystkim powinnam myśleć, co? Najpierw przychodzi ten
cały menadżer, a potem ta wiadomość - spojrzałam na zegarek. Nie
sądziłam, że tak długo spałam. Zeszłam do kuchni, bo strasznie
zaschło mi w gardle. Nalałam sobie soku. Mama weszła do kuchni.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak - usłyszałam dzwonek od drzwi -
Otworze - zdziwiłam się, że Mike przyszedł przed czasem. Gdy
tylko mnie zobaczył, uniósł mnie i pocałował - Co tak szybko?
- Stęskniłem się za moim skarbem -
znowu mnie pocałował. Ja niestety nie miałam tak dobrego humoru i
to zauważył jak zawsze - Stało się coś?
- Tak ... musimy porozmawiać - wzięłam
Go za rękę i poszliśmy na górę. Zamknęłam za nami drzwi. Nie
wiedziałam od czego zacząć.
- Kochanie ... powiesz mi o co chodzi?
- Ale obiecaj, że się nie
zdenerwujesz - stanęłam naprzeciw niego.
- W tej chwili się zdenerwowałem, bo
nie wiem o co chodzi.
- Rano był ... twój menadżer.
- Frank? A co On tutaj robił?
- Kazał ... kazał nam się rozstać -
bałam się jego reakcji, ale musiałam mu powiedzieć.
- Co takiego?!
- Mówił jeszcze inne rzeczy, ale nie
będę ich powtarzała.
- Powiedź wszystko dokładnie co
powiedział.
- To nie było nic przyjemnego ... nie
każ mi tego powtarzać - spojrzałam mu w oczy.
- No dobrze - widziałam, że się
zastanawiał co z tym zrobić - Nikt mi nie będzie układał życia
- przytulił mnie.
- To nie wszystko - spojrzał się na
mnie.
- Może być coś gorszego?
- Może.
- Miejmy to już z głowy.
- Oglądałam dzisiaj wiadomości i ...
mówili o Madonnie ..... powiedzieli, że jest w ciąży.
- Ooo ... a to niespodzianka. Może w
końcu się ustatkuje.
- Żebyś wiedział, że niespodzianka
- dziwnie się na mnie spojrzał.
- Nie rozumiem.
- Podobno miała z Tobą romans i to Ty
jesteś ojcem tego dziecka.
- Że co?! Chyba nie uwierzyłaś w te
brednie.
- Mówiłeś mi kiedyś, że nic Cię z
nią nie łączyło.
- I to była prawda .... nawet się z
nią nie całowałem, więc jakim cudem może to być moje dziecko
... jeżeli w ogóle jest w ciąży. Nie mów, że jej uwierzyłaś.
- Nie, ale musisz mnie zrozumieć.
- Rozumiem, kochanie – przytulił
mnie – A teraz muszę zadzwonić – wyciągnął telefon z
kieszeni – Frank? To ja. Daj mi numer do Madonny … albo nie.
Podaj lepiej adres – zapisał na kartce – Z Tobą też muszę
poważnie porozmawiać – rozłączył się.
- Jedziesz do niej?
- Tak i wolałbym, żebyś pojechała
ze mną. Nie chcę zrobić czegoś głupiego.
- Dobrze.
- Najpierw obiecaj, że nie złożysz
jej wizyty z Janet tak jak to było z Brooke.
- No obiecuje – nawet mi to do głowy
nie przyszło. Znaleźliśmy jej dom. Złapaliśmy się za ręce i
podeszliśmy do drzwi.
- Gotowa?
- A jak myślisz? - zapukał.
Otworzyła.
- Michael? Dobrze, że przyjechałeś …
a Ona co tutaj robi? Nie będę przy niej rozmawiała o naszym
dziecku.
- Albo przy Rose albo w ogóle i nie ma
naszego dziecka! - wpuściła nas do środka.
- Jak możesz tak mówić? Zapomniałeś
o naszej nocy trzy miesiące temu?
- Nic między nami nie było! Dobrze o
tym wiesz!
- Nie wiem dlaczego udajesz … mówiłeś
mi, że chcesz mieć dzieci.
- Mówiłem bo rozmawialiśmy o życiu,
ale nie o naszym wspólnym do cholery!
- Spokojnie – poprosiłam.
- Ale stało się i czasu nie cofniesz.
- Masz jakiś dowód, że mówisz
prawdę? - zapytałam.
- Nie filmowałam tego jeżeli o to Ci
chodzi.
- Ciąże pewnie też zmyśliłaś.
- Tak uważasz? - podciągnęła bluzkę
do góry i naszym oczom ukazał się lekko zaokrąglony brzuch.
Zaniemówiłam – I co teraz powiesz? - wzięła Mike'a dłoń i
położyła na swoim brzuchu – Nasze dziecko – wyrwał się.
- Ono nie jest moje! Nie weźmiesz mnie
na dziecko! Nawet ze sobą nie spaliśmy!
- Tak szybko zapomniałeś?
- Przestań! - zacisnął zęby.
Usłyszeliśmy chyba gwizdek czajnika.
- Zaraz wracam – poszła do kuchni.
- Przysięgam Ci skarbie, że to
dziecko nie jest moje … nie spałem z nią .. nigdy – wziął
moją twarz w swoje dłonie.
- Gdybym myślała inaczej, to już by
mnie tutaj nie było – wróciła.
- Jeżeli nie chcesz być ze mną ze
względu na dziecko, to chcę, żebyś je zaakceptował.
- Po moim trupie! To nie moja wina, że
nie wiesz z kim zaszłaś i próbujesz mnie wrobić!
- Co się tutaj dzieje? - po schodach
schodził jakiś facet. Nie wyglądał na miłego.
- Pewnie to On jest ojcem! - Mike tak
się wydzierał, że było słychać chyba w całym domu.
- Co Ty do mnie mówisz? - podszedł do
Michaela.
- To co słyszałeś, a jeżeli nie Ty
to macie problem, bo nie przyznam się do obcego dzieciaka.
- Jeszcze zobaczymy.
- A co zrobisz?
- Spotkamy się w sądzie.
- A proszę bardzo! Tylko na to czekam!
Jestem strasznie ciekaw co powiecie … pewnie to, że ojcem jest
jeden z dwudziestu kolesi, z którymi spała w ostatnim czasie!
- Licz się ze słowami! Nie będziesz
jej obrażał!
- Ona może kłamać prasie, to ja mogę
powiedzieć co myślę! Jeżeli myślisz, że mi zabronisz, to jesteś
w błędzie!
- Jeszcze się zdziwisz – stanął z
nim twarzą w twarz. Teraz potrzebny był cud aby się nie
pozabijali.
- Grozisz mi?
- Bystrzak z Ciebie – Mike złapał
Go za koszulę. Tamten zrobił to samo. Michael pchnął Go na
ścianę, a potem tamten Michaela. Zaczęli się szarpać.
- Mike przestań! - wydarłam się –
Może byś coś zrobiła?! - stała jak słup i się gapiła, a ja
sama nie byłam w stanie ich rozdzielić.
- Borys odpuść – powiedziała
łaskawie. Puścił Go. Przyciągnęłam Michaela za ramię.
- Wychodzimy – powiedziałam i tak
zrobiliśmy. Mike'a jeszcze trochę nosiły nerwy i oparł się o
maskę samochodu – Co Ty robisz? Po cholerę zacząłeś?!
- Ja? To On mi groził! - zobaczyłam,
że z brwi leci mu krew.
- Pokaż to – przyłożyłam
chusteczkę do rany.
- Przepraszam.
- Jesteś za bardzo narwany.
- Wiem … zmienię się.
- Nieprawda – zaśmiałam się –
Już Ci tak zostanie, a ja muszę Cię pilnować. Jedźmy już –
nie pozwoliłam mu prowadzić. Pojechaliśmy do mnie. Mama siedziała
w salonie. Chyba też czekała na wyjaśnienia.
- I co?
- Za chwilę Ci powiem. Muszę opatrzyć
najpierw Michaela – poszłam z nim do łazienki. Przemyłam ranę i
zakleiłam plastrem. Usiedliśmy w salonie na kanapie.
- Co się stało?
- Facet Madonny się wtrącił.
- Co mówiła?
- Nic nowego, że Mike jest ojcem jej
dziecka i tyle.
- Ale naprawdę jest w ciąży?
- Tak … pokazała brzuch …. przez
chwilę … jej wierzyłam.
- Co? - spojrzał się na mnie.
- A jak Ty byś zareagował na moim
miejscu? Wiem, że nie jest twoje, ale jak zobaczyłam jej brzuch …
- zrobiło mi się przykro. Ktoś taki jak Madonna zostanie mamą, a
ja nie. To było niesprawiedliwe. Bez słowa poszłam do łazienki i
się rozpłakałam, a nie chciałam. Poczułam, że ktoś mnie
obejmuje od tyłu. A któż by inny jak nie Mike. Odwróciłam się
do niego i wtuliłam.
- Nie płacz .. proszę.
- Nie chciałam.
- Już dobrze … przysięgam Ci na
wszystko, że nigdy bym Cię tak nie zranił – myślał, że
płakałam z tego powodu. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie
potrafiłam mu powiedzieć, że chce mieć dziecko. Powoli się
uspokajałam w jego ramionach. Resztę dnia przesiedzieliśmy w moim
pokoju, a dokładniej na łóżku. Leżałam przytulona do Michaela –
Nie mogę tego zrozumieć … jedna mówi, że jestem gejem, druga
twierdzi, że jestem ojcem jej dziecka …
- A trzecia może powiedzieć prawdę –
dokończyłam.
- Nie .. nie zgadzam się.
- Dlaczego? Dzięki temu wszyscy, by
poznali prawdę.
- Albo, by myśleli, że mówisz to
specjalnie.
- I tak uważam, że warto spróbować.
- Nie i koniec tematu.
- Czemu jesteś taki uparty?
- Chcesz zniszczyć sobie życie? Od
czasu, gdybyś się pokazała w telewizji nie miałabyś już
normalnego życia.
- Trudno … i tak byliśmy w gazecie.
- Ale zdjęcie nie było na tyle
wyraźne, żeby mogli Cię rozpoznać. Nie zmienię zdania …
zapomnij – co za uparty człowiek. Chcę mu pomóc. I tak się
kiedyś dowiedzą jak wyglądam. Co za różnica, czy teraz, czy
później. Późnym wieczorem pojechał do domu. Miał dużo pracy i
wolałam, żeby się na niej skupił. Następnego dnia przyjechała
do mnie Sally. Miała wolny dzień.
- Nareszcie możemy pogadać –
wpuściłam ją do domu.
- Chcesz coś do picia?
- Może być jakiś sok.
- Ok – poszłam do kuchni, nalałam
soku do dwóch szklanek i razem poszłyśmy do mnie – Widzę, że
jesteś radosna.
- Można tak powiedzieć.
- Mnie nie nabierzesz. Widzę, że coś
się stało – szturchnęłam ją łokciem.
- Przejrzałaś mnie.
- Opowiadaj.
- Byłam z Randym na dwóch randkach.
- I ja nic o tym nie wiem? Jak mogłaś?
- udałam obrażoną.
- Nie chciałam zapeszać.
- Niech Ci będzie. Jak było?
- Dobrze się bawiłam w jego
towarzystwie. Mamy wspólne tematy i w ogóle, ale …
- Coś nie tak?
- Każdy temat ja musiałam zaczynać …
jest jakiś dziwny.
- To znaczy?
- Trzyma jakiś dystans … gdy Go
zaprosiłam do siebie, to odmówił wymówką, że jest już późno.
- Może przewidział twoje zamiary –
zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne .. może Cię
zaskoczę, ale nie miałam zamiaru zaciągać Go do łóżka.
- Czyżbyś się zmieniała?
- Żebyś wiedziała – rzuciła we
mnie poduszką – Chciałam z nim tylko porozmawiać … lepiej
poznać, a On po prostu uciekł. Może robię coś źle?
- A może jest nieśmiały?
- Nie żartuj … nie jesteśmy już
dziećmi. Nie mówią zaraz o całowaniu się na drugiej randce, ale
wiesz .. jakiś buziak w policzek. Odwiózł mnie do domu. Chwile
staliśmy w ciszy i gdy nasze spojrzenia się spotkały, to On
normalnie wsiadł do samochodu i odjechał.
- Tak bez słowa?
- Powiedział, że zadzwoni. Mówię Ci
jest jakiś dziwny.
- Od razu dziwny.
- No, a Mike kiedy Cię pocałował?
- Z nami to była całkiem inna
sytuacja.
- Wiem, ale zależało mu na Tobie i to
okazywał. A Randy … niby chce się ze mną spotkać, ale coś jest
nie tak. Dlatego pytam … długo czekałaś na pocałunek?
- Nie … na drugiej randce i to było
z zaskoczenia, dlatego dostał w twarz.
- Uderzyłaś Go? - wybałuszyła oczy
– A no tak .. pamiętam jak mi opowiadałaś.
- Więc nie masz co porównywać.
- Mam, bo Mike zachował się jak
normalny facet, któremu podoba się dziewczyna.
- Daj mu czas. Są braćmi, ale
pamiętaj, że każdy się od siebie różni.
- No wiem …. a co tam u Was?
- Dobrze.
- Na pewno?
- Widziałaś wiadomości, prawda?
- I to akurat, gdy prostowałam
kobiecie włosy. Z tego wszystkiego przypaliłam jej ucho –
zaśmiałam się – Mówię Ci ile miałam potem słuchania … to
prawda?
- Nie … nawet z nią nie spał.
- Kolejne babsko kłamało?
- Na to wychodzi … wierze mu .. nie
kłamałby w takiej sytuacji.
- Co teraz zrobicie?
- Nie mam pojęcia. Chciałam
publicznie powiedzieć całą prawdę, ale się nie zgodził.
- Troszczy się o Ciebie.
- No właśnie … zawsze myśli o
mnie, a zapomina o sobie.
- Już taki jest .. powinnaś się
cieszyć … rzadko trafia się taki facet.
Wziąłem się w garść i zacząłem
intensywnie pracować. Musiałem nadrobić zaległości. Umówiłem
się też z Frankiem. Czekała mnie poważna rozmowa.
- Q .. nagrywamy jeszcze raz –
powiedziałem do mikrofonu bo mi nie wyszło.
- Ok – ale po chwili przerwał.
- Co jest?
- Przyszedł Frank – wyszedłem z
kabiny.
- To ja Was może zostawię samych.
- Nie trzeba.
- Po co kazałeś mi przyjechać?
- Powiem to bez żadnego kręcenia.
Pojedź jeszcze raz do Rose, a Cię zwolnię – mówiłem spokojnie.
- O czym Ty mówisz?
- Nie pogarszał swojej sytuacji.
Ostrzegam Cie jeżeli nie chcesz stracić pracy.
- Zrobiłem tylko to na co Ty nie masz
odwagi. Ta dziewczyna sprowadza na Ciebie same kłopoty.
- Zabraniam Ci o niej tak mówić. Nie
będziesz mi układał życia. Już raz Ci o tym mówiłem.
- Bo wiem co jest dla Ciebie najlepsze.
Jestem odpowiedzialny za Twój wizerunek.
- A coś z nim nie tak? Jakoś nikt nie
narzeka. Pewnie chciałbyś też mi wybrać dziewczynę, co?
- Żebyś wiedział …. np. taka
Brooke.
- Brooke? Już zapomniałeś co
zrobiła? Ale po co ja w ogóle z Tobą rozmawiam na takie tematy.
Jestem z Rose i tak zostanie.
- Jak możesz tak marnować sobie
życie?
- Słucham?! - zdenerwowałem się –
Mówię po raz ostatni … nie zbliżaj się do Rose i na nasz ślub
też nie musisz przychodzić jeżeli jej nie akceptujesz.
- Zwariowałeś? Chcesz się jeszcze z
nią ożenić?
- Tak … to jest moje życie i będę
z kim chcę. Zapamiętaj tą rozmowę bo więcej ich nie będzie,
jeżeli to się powtórzy. Możesz już sobie pójść. Muszę
pracować – po chwili wyszedł.
- Możesz mi bardziej przybliżyć o co
tutaj chodziło? - zapytał Q.
- Znowu to zrobił … pojechał do
Rose i kazał się jej ze mną rozstać … masz pojęcie?
- Żartujesz?
- Nie … naprawdę Go zwolnię .. mam
już tego dosyć.
- Młody .. ja nie mam nic do Rose i ją
lubię jak by co – udawał przerażoną minę. Zaśmiałem się.
- Wiem … wracajmy do pracy – zanim
się obejrzałem było już po 19. Pojechałem do domu. Byłem
padnięty. Wykręciłem numer do Rose i w tym samym czasie rozpiąłem
koszulę.
- Tak? - odebrała.
- To ja, kochanie. Nie pogniewasz się
jeżeli dzisiaj nie przyjadę?
- Oczywiście, że nie, a coś się
stało?
- Dopiero przyjechałem do domu i
jestem zmęczony – zobaczyłem, że do pokoju wszedł Randy. Dałem
mu znak, żeby zaczekał aż skończę.
- Nie przemęczaj się tak. Masz
jeszcze dużo czasu.
- Tak wiem, ale chce mieć więcej
czasu dla Ciebie. Co powiesz na kolacje we dwoje?
- Brzmi kusząco.
- A potem może pojedziemy gdzie
indziej.
- Czyli gdzie?
- Hmmm … jest możliwość, że twoi
rodzice gdzieś pojadą na całą noc?
- Na całą noc?
- A co myślałaś?
- Jesteś niegrzeczny, wiesz? Chyba
nigdzie się nie wybierają.
- Szkoda … u mnie też nie ma
warunków … zostaje tylko hotel.
- Dla mnie może być.
- Skarbie jeszcze zadzwonię, dobrze?
- Będę czekała.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też – rozłączyłem
się.
- Co tam Randy?
- Przyszedłem się poradzić.
- W jakiej sprawie?
- Sally.
- Aaaa no to słucham.
- Bo widzisz … - podrapał się po
głowie.
- Śmiało – zachęciłem Go.
- Ona mnie onieśmiela … nie wiem jak
mam się zachować i w ogóle.
- To znaczy?
- Byliśmy na dwóch randkach i potem
zaprosiła mnie do siebie, ale odmówiłem.
- Dlaczego?
- Chyba się bałem, że … no wiesz.
- Tego to Cię nie nauczę –
zaśmiałem się – Ale skąd wiesz, że tak by było? Nie zawsze
kończy się na łóżku. Jeżeli jednak Ona by chciała, a Ty nie,
to po prostu byś powiedział.
- Nie chcę jej spłoszyć.
- Właśnie przez takie zachowanie
możesz ją stracić. Jesteś jeszcze bardziej nieśmiały ode mnie,
a myślałem, że to niemożliwe.
- To co mam robić? Wypada ją
pocałować?
- Tylko wtedy jeżeli Ona tego chcę.
Pamiętaj, że kobiety należy traktować z szacunkiem
- Wiem, ale skąd będę wiedział, że
Ona tego chcę?
- To proste …. patrz uważnie na jej
reakcje, gdy zbliżysz do niej twarz. Jeżeli Ona wykona ruch w twoją
stronę, to już będziesz wiedział, ale nie spiesz się. To nie
wyścig.
- Ty też tak zrobiłeś?
- Nie … dlatego dostałem po gębie
.. zrobiłem to bez jej zgody, więc dostałem na własne życzenie.
- Dzięki za wszystkie rady.
- Tylko mam nadzieję, że coś
wyniesiesz z tej lekcji.
- Tak … jestem twoim dłużnikiem.
- Zapamiętam to sobie – wyszedł.
Cieszyłem się, że to właśnie do mnie przyszedł po rady, a nie
do Jermaina. Wszyscy wiedzieli jak On traktuje dziewczyny. Ja nie
mógł bym tak. Wiedziałem, że Rose nie chcę mieć z nim nic
wspólnego, ale i tak się zdenerwowałem jego gierkami. I jeszcze ta
sprawa z Madonną. Jak Ona mogła tak nakłamać? Przyznał bym się
do dziecka, gdyby było moje, ale nie było w ogóle takiej
możliwości. No chyba, że dzieci się biorą poprzez dotyk ręki.
Przestałem o tym myśleć i wziąłem prysznic. Wyszedłem w
ręczniku na biodrach i usiadłem na kanapie. Obiecałem, że jeszcze
zadzwonię i tak też zrobiłem.
- W końcu się doczekałam.
- Miałem poważną rozmowę z Randym,
a potem musiałem wziąć prysznic.
- Mam nadzieję, że sam byłeś w
kabinie.
- Niestety sam.
- Co to miało znaczyć?
- No, że nie było Ciebie.
- Chyba, że tak. A co z naszymi
planami?
- Jutro po Ciebie przyjeżdżam o 19 i
jedziemy na kolacje. Potem pojedziemy do hoteli i radzę się Pani
dostosować do tego planu bo konsekwencje będę wysokie.
- Jak bardzo?
- Oj bardzo.
- To ja muszę przemyśleć.
- Tylko spróbuj.
- Będę grzeczna, misiu. Chcesz się
już pewnie położyć. Nie będę Cię męczyła … wystarczy, że
jutro to zrobię.
- Rozmowa z Tobą mnie nie męczy w
ogóle.
- Musisz odpocząć. Jutro się
zobaczymy. Dobranoc, skarbie.
- Dobranoc, koteczku – miałem już
się kłaść, ale do pokoju niespodziewanie wtargnął Joseph.
- Gratuluje pogodzeni się z panienką
– już wiedział.
- Nie wiem o czym mówisz.
- I po co kłamiesz? Ja wiem wszystko i
o wszystkich. Zapłaci za twoje błędy.
- Tylko się do niej zbliż …
- A co mi zrobisz? - wyszedł. Miałem
ochotę pobiec za nim i mu przyłożyć. Wiedziałem, że nie
odpuści. Zadzwoniłem do Rose i powiedziałem, żeby jutro w ogóle
nie wychodziła z domu. Nie wiedziała co się dzieje i była
przeciwna. Obiecałem, że jutro jej wszystko wyjaśnię. Tak
strasznie się o nią bałem. Było by lepiej, gdyby nie była ze
mną. Znowu naszły mnie te myśli, ale jak mamy to zrobić? Przecież
nie umiemy bez siebie żyć. Nie wiem jak to dalej będzie. Znam jej
zdanie na ten temat, ale i tak wiem, że się boi Josepha. Tej nocy
nie udało mi się zasnąć. Za dużo o tym myślałem. Jedyne co mi
przyszło do głowy, to ochrona. Chciałem, żeby jeden z moich
ochroniarzy był przy Rose. Jutro z nią o tym porozmawiam. Mam
nadzieję, że się zgodzi.
Notka Cudowna, kocham tego bloga. Już nie mogę się doczekać nowej notki. co do tej su*i madonny to niech ktoś ją zabije, albo spali jej dom jak będzie spać. Nie będzie Michaela na dziecko naciągać, jakbym ją spotkała to pokazałabym jej gdzie jej miejsce, tak samo z Josephem tym aggggggggggrrrrrrrr. Co do Sally i Randiego to Cudownie, niech będą razem.
OdpowiedzUsuńP.S Całuski Crazy Rose
Ah co za notka...genialna jak zawsze. Wtedy to na serio mnie przestraszylas jak niedodalas notki, ale doskonale to rozumiem, bylas zmeczonna i sie nie wyrobilas musisz odpoczywac a wszyscy zrozumiemy ,ze czasem mozesz sie nie wyrobic. Ten Johsem grrrr co za dziad z niego.niema wlasnego zycia ze wtraca sie do Mike i Rose, a ta cala Madonna pusta i glupia, ale dobrze ze Rose jej nie uwiezyla. A co do Randiego i Sally...no coz milosc niech kwitnie.
OdpowiedzUsuńps.juz czekam na nowa notke :)
Pozdrawiam Michaelowa :)
Hej. Już nie mogłam doczekać się kolejnej części. Byłam strasznie zawiedziona brakiem poprzedniej. Chyba nie muszę Ci mówić, że notka jest świetna, prawda? Mam nadzieję...Sally i Randy naprawdę do siebie pasują, więc niech będą razem. A co do Josepha...Szkoda słów. Z niecierpliwością czekam na nn.
OdpowiedzUsuńPozdram. Martuś.
Boże jak ja się cieszę że dodałaś! Tak im współczuje wiecznie komuś nie podoba się że są razem. I jeszcze znowu Joseph ;/ Trzymam za nich kciuki i czekam kolejnej soboty.
OdpowiedzUsuńJacksonka
Randy jest tak bardzo nieśmiały xp hahah ale fajnie by było gdyby związał sie z Sally ;)) jejkuu ;c mam juz dosyć tego całego Josepha i jego gróźb! Mike mógłby coś z tym zrobic np. zadzwonić na policję, itp....
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze w następną sobotę bedzie następna notka ;33
Zuzia
PS. Wesołego jajka wszystkim życzę!!! ��
Wesołego Jajka i Dyngusa!
OdpowiedzUsuńCo do bloga to miałam kłopoty z czytaniem,bo raz zapomniałam niechcący wejść i zgubiłam numer ostatniej notki;c więc czytałam od 37 rozdziału.Dużo dodałaś,więc na 43 myślałam że sie zgubiłam we wszystkim.:)
Terekasa
super rozdział :) kibicuję Randy'emu i Sally :D wesoych świąt! :)
OdpowiedzUsuńPanda
Randy jest taki slodki z ta niesmialoscia. :-) szkoda, ze na drodze Michaela i Rose caly czas stoja przeszkody. Mam nadzieje, ze Joseph nie zrobi jej krzywdy.
OdpowiedzUsuńWesolych Swiat i mokrego Dyngusa! <3
Wesołych świąt :) Fajny rozdział. Oby Joseph nie zdążył zrobić Rose krzywdy. Ale on mnie wkurzył... Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńMagda
Tobie również wesołych świąt :*. Sorki że tak późno komentuje jednak rano nie miałam kiedy usiąść przed kompa, więc przeczytałam rozdział siedząc przed telefonem :D. hehe ale nieśmiały chłopak z tego Randiego, a jakie to słodkie za razem :D czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńEdzia
Święty Boże, ludzie ciągle prowadzą takie blogi o Michaelu! Ja już zdążyłam przeżyć załamanie nerwowe i przerzucić się na obcojęzyczność, ratujesz mi życie! :D Historia jest wykopana w kosmos, nie mogę się doczekać następnej części! :D
OdpowiedzUsuńL.O.V.E
Jeszcze tylko Madonny brakowało... mam nadzieję że pójdzie po rozum do głowy. Tak samo jak Frank.
OdpowiedzUsuńRównież życzę Wesołych Świąt i czekam na ciąg dalszy :D :)
Jest nowa notka! :) Ależ ja mam refleks... Dopiero teraz tu wpadłam, ale dobre to niż nic. :D Też już myślałam, że nikt nic nie prowadzi... i w ogóle... Angielski mi już szumi w głowie, a wolę po pol. ;)
OdpowiedzUsuńFajna fabuła, cieszę się, że Randy się poradził Mike... :) :) :)
Pozdr.
Klaudia
Hej. Bardzo mi się podoba twój blog. Mam nadzieję, że będziesz go jeszcze długo prowadzić. Jeżeli chcesz, to zapraszam do siebie :D
OdpowiedzUsuńhttp://justneedyourhug.blogspot.com/
Bunia ;D
To ja dam kilka cytatów i potem napiszę co myślę :)
OdpowiedzUsuń„- Wiem co chciał sobie zrobić i wiem, że to przez Ciebie. Od początku mi się nie podobałaś. Jesteś rozpieszczoną dziewuchą. Myślisz, że wszystko Ci wolno.”
-Rany, ale kretyn… w dodatku bezpośredni…. W sumie to po co do niej przychodzi? Chyba po to by sprawić jej przykrość :roll: :/
„- Jeszcze nie skończyłem. Powiem wprost ... macie się rozstać i to jeszcze dzisiaj.”
O.o’ Nie wierzę…. Drugi Joseph… Oby tylko nie było powtórki z rozrywki….
„- Głuchy Pan?! Kazałam Panu wyjść! - otworzyłam drzwi. Przekroczył próg.
- Jeszcze ...
- Spieprzaj dziadu! - zamknęłam drzwi z impetem. Oparłam się o nie. Myślałam, że zaraz coś zrobię temu kurduplowi. ”
- hahahahaha :D :D Uwielbiam teksty Rose :D Glebłam dosłownie :D
Kurduplowi - hahahahahah :D Genialne :D
„No chyba, że dzieci się biorą poprzez dotyk ręki.”
- A ja głupia zawsze myślałam, że dzieci znajduje się w kapuście :D :lol: xD
To teraz opiszę :P
No więc. Wg mnie najbardziej wkurzające osoby w tym opku to Joseph, Frank i Jermain. Bożesz... A szczególnie Ci dwaj pierwsi... Nie nawidzę ich bo proóbują zniszczyć życie Rose i Michaela... A ja się na to nie zgadzam...
No i jeszcze doszła akcja z Madonną... Ta to chyba na nierówno pod sufitem :D Jak może wrabiać Michaela w dziecko... To trzeba byćnieźle stukniętym... Dobrze, że Rose pojechała z Michaelem i mu uwierzyła.
Oby ta pusta lala /madonna/ się już więcej nie wścibiała w zycie Michaela i nie wrabiała go w żadne romanse i dzieci...
Co do Sally i Randy'ego :P hehe, śmiesznie to wygląda jak się to czyta :P
Obaj tacy jacyś nieśmiali :P A jednak chcą byćze sobą... :) Mam nadzieję, że w końcu bardziej się dogadają i będa śmielsi. znaczy Randy, i odważniejsi :) Myślę, że to się może udać :) Trzymam kciuki :)
Ahhh... Jak zawsze super :) Co tu więcej pisać :)