Dzisiaj nie mam nic do powiedzenia bo nic się ciekawego nie wydarzyło. No może jednak mam coś. Nie zrozumcie mnie źle bo jestem bardzo szczęśliwa, że podoba wam się, to jak pisze i w ogóle, ale nie rozumiem jednego ..... co wam się podobało w tej scenie erotycznej? Naprawdę nie rozumiem. Przecież ja nie umiem pisać o takich rzeczach. A wiadomo, że opowiadanie jest jak życie i muszą być tego typu sceny i staram się jak mogę, żeby nikogo nie zgorszyć. Dobra nie gadam już tyle bo uśniecie.
Zapraszam ;)
***************************************************
Następnego dnia, tak jak mówiłam,
pojechaliśmy na cmentarz. Mike nie był zadowolony, ale się
zgodził. Wiedziałam, że chciał ją odwiedzić, ale nie miał
odwagi. Zaparkował samochód.
- Może jednak nie idźmy tam …
- Nie chcesz?
- Chcę, ale …. szanuje decyzję jej
rodziców.
- Kiedy ostatnio tutaj byłeś?
- Prawie 7 lat temu.
- Minęło dużo czasu … może już
zapomnieli, a poza tym skąd się dowiedzą, że byłeś? Chodź –
wysiadłam i czekałam aż zrobi to samo. Wzięliśmy się za ręce i
szliśmy alejką. Nie znałam drogi, dlatego Mike prowadził.
- To tutaj – zatrzymał się przy
pomniku.
- Zostawię Cię na chwilę samego –
odeszłam kawałek dalej. Chciałam, żeby pobył trochę sam z
Molly. Uklęknął na jedno kolano i coś mówił. Z daleka
zobaczyłam idące małżeństwo. Twarz mężczyzny nabrała złości,
gdy zobaczył Michaela. Domyśliłam się, że to Oni. Kobieta
próbowała Go powstrzymać, ale ten jej nie słuchał i zbliżał
się coraz bardziej. Podeszłam szybko do Michaela.
- Jak śmiesz tutaj przychodzić?! -
Mike wstał.
- Przyszedłem do Molly – mówił
łagodnie.
- Po co? Nie wystarczająco wyrządziłeś
krzywdy?!
- Mam prawo tutaj być.
- Nie masz! Przez Ciebie musieliśmy
pochować córkę! Miała przed sobą przyszłość! Nigdy byśmy się
tutaj nie przeprowadzili, gdybym wiedział, że Cię pozna.
- Nie zna Pan prawdy … nigdy nie
chciałem ją zranić … Kochałem Molly.
- Nie waż się tak mówić! - złapał
Michaela za płaszcz – Ty nie wiesz co to miłość!
- Proszę Go puścić – w końcu się
odezwałam.
- Nie wiesz dziewczyno w co się
pakujesz. Będziesz tak samo cierpiała przez niego jak Molly. Jest
niedojrzałym gówniarzem, któremu tylko zabawa w głowie.
- Nie zna Go Pan. Powiedział mi co się
tak naprawdę stało. Obwinia Go Pan bo nie może się Pan pogodzić
ze stratą córki, ale było inaczej niż Pan myśli.
- Zamydlił Ci oczy. Skończ z nim
zanim będzie za późno – pokręciłam tylko głową. Nic do niego
nie docierało.
- Mike .. chodź – złapałam Go za
rękę i szliśmy w drogę powrotną – Przepraszam – zatrzymałam
się.
- To nie twoja wina. Chciałaś jak
najlepiej – był smutny – On ma rację … nie zasługuje na
miłość – poszedł sobie. Co On do cholery ma na myśli?
Podbiegłam do niego i zatrzymałam.
- O czym ty mówisz?
- Nie zasługuje, żebyś mnie kochała
… żeby ktokolwiek mnie kochał.
- To … to ma być rozstanie? - ledwo
przeszło mi to przez gardło – Mówię do Ciebie! - potrząsnęłam
nim. Nadal milczał. Zrozumiałam aluzje. Obróciłam się na pięcie
i ruszyłam do wyjścia. Szłam chodnikiem. Mówił, że mnie kocha.
Czyżby kłamał? Aż tak się pomyliłam? Łzy zaczęły lecieć i
nie mogłam ich powstrzymać. Usłyszałam, że ktoś za mną biegnie
i mnie zatrzymuje. Głowę miałam opuszczoną w dół.
- Przepraszam – powiedział.
- Zostaw mnie! - wyrwałam mu się i
szłam dalej, ale był uparty. Znowu mnie zatrzymał.
- Nie dam Ci odejść! - powiedział
stanowczo – Nie powinienem tego mówić … przepraszam.
- Ale powiedziałeś! Jeżeli chcesz to
zakończyć ..
- Nie! Jesteś wszystkim czego
potrzebuje w życiu. Kocham Cię najmocniej na świecie i nie
wyobrażam sobie życia bez Ciebie, rozumiesz? Sam nie wiem czemu to
powiedziałem, ale żałuje ….. nie płacz – wziął moją twarz
w dłonie – Wybaczysz mi? - ja też nie chciałam żyć bez niego.
Na dodatek mogłam być w ciąży.
- Nigdy więcej nie mów, że nie
zasługujesz na moją miłość. Oni nie widzą tego co ja …. nie
widzą, że jesteś wspaniałym człowiekiem i kochającym. Kocham
Cię i to się nie zmieni. Bez względu na to co mówią inni …
znam Cię – przytulił mnie.
- Boże … tak strasznie Cię
przepraszam … miałem kompletny mętlik w głowie i sam nie
wiedziałem co mówię – głaskał mnie po włosach – Chodźmy do
samochodu – objął mnie ramieniem i zaprowadził do samochodu.
Jechaliśmy w ciszy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Położył swoją
dłoń na mojej. Spojrzałam się na niego, uśmiechał się.
Odwzajemniłam uśmiech, ale był wymuszony – Jesteś jeszcze na
mnie zła?
- Nie … myślę nad życiem.
- I co widzisz? - spojrzałam na niego.
- Nic bo już niczego nie jestem pewna.
- Co masz na myśli?
- Nieważne – wypuścił powietrze.
- Chodzi Ci o mnie … mam rację? -
nie odpowiedziałam. Zatrzymał się na jakimś parkingu –
Posłuchaj mnie … chcę być z tobą na zawsze .. chce się z tobą
zestarzeć i wychować nasze dzieci. Nie widzę innej kobiety u mego
boku. Jak mam Ci udowodnić, że mówię prawdę?
- Miałeś dzisiaj wątpliwości, czy
chcesz ze mną być, prawda?
- To nie tak …
- Sam widzisz … niedługo pewnie
Joseph zacznie się wtrącać i co dalej? Ja nie chcę być dla
Ciebie ciężarem. Jesteś gwiazdą .. pniesz się w górę …
- Ale bez Ciebie moje życie nie miało
by sensu. Co z tego, że jestem sławny? Czy to oznacza, że nie mogę
mieć rodziny? Chcę żyć normalnie … wiem, że to jest
niemożliwe, ale pragnę mieć dużą rodzinę .. z tobą – dotknął
mojej twarzy – Jeżeli pragniesz tego samego, to tak będzie. Nikt
i nic nas nie rozdzieli.
- A co z prasą?
- Mam ich gdzieś. To jest moje życie
i sam o nim decyduje. Jeżeli będzie trzeba poświęcę karierę dla
Ciebie.
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda. Bez Ciebie .. nic
nie ma sensu. Po co mi będzie to wszystko? Pieniądze, sława, gdy
nie będę miał Ciebie – gdy to powiedział, wszystkie moje obawy
gdzieś odleciały. Patrzył mi prosto w oczy i wiedziałam, że nie
kłamie. Zbliżyłam swoją twarz do jego i krótko pocałowałam.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też i nigdy
nie przestanę – telefon Mike'a zaczął dzwonić – Słucham? Tak
jest ze mną – dał mi telefon. Zmarszczyłam brwi.
- Tak?
- Rose? Czemu nie dajesz znaku życia?
- dzwoniła moja mama.
- Po co?
- Żebym się nie martwiła.
- To chyba jasne, że jestem u
Michaela.
- Mogłaś chociaż powiedzieć. Kiedy
wracasz?
- Nie wiem.
- Ojciec nie chciał ..
- Nie tłumacz Go! Powiedział co myśli
i na tym skończmy.
- On tak nie myśli … - rozłączyłam
się. Nie mogłam już tego dłużej słuchać.
- Możemy już jechać?
- Tak – wieczorem mama Michaela
pojechała do swojej rodziny. Zostaliśmy tylko my, Janet i Toya –
Zapomniałem Ci powiedzieć, że mam już cały strój do Beat It.
- Pokaż – wyciągnął z szafy –
Ubierz i dobierzemy kurtkę.
- Ok – zniknął w łazience. Trochę
musiałam się naczekać zanim wyszedł – I jak?
- Podoba mi się, a teraz kurtka –
najpierw przymierzył białą, potem czarną i na końcu czerwoną –
Hmmm …. według mnie … czerwona.
- Tak uważasz? - przeglądał się w
lustrze,
- Tak mi się wydaje, a tobie?
- Też – odwrócił się do mnie –
Wiedziałem, że dobrze wybierzesz – uniósł mnie do góry.
- Zwariowałeś? - zaczęłam się
śmiać.
- Ekhem – usłyszeliśmy i
spojrzeliśmy w stronę drzwi – Nie chcę wam przeszkadzać, ale
chciałam powiedzieć, że wychodzę, żeby nikt mnie później nie
szukał.
- Gdzie idziesz?
- Do koleżanki.
- Kłamiesz – puścił mnie –
Idziesz do niego, tak?
- A jeśli nawet? Nie zabronisz mi się
z nim spotykać – skrzyżowała ręce na piersi.
- I tu się mylisz. Jesteś
niepełnoletnia i musisz się mnie słuchać!
- Jedyną osobą, której muszę się
słuchać jest mama! Postaram się nie wrócić późno – wyszła.
- Muszę się dowiedzieć kim jest ten
…
- Odpuść jej.
- Ja ją chcę tylko chronić.
- Wiem o tym i Ona też wie, ale nie
zabronisz jej umawiać się z chłopakami. Jestem pewna, że sama Go
rzuci jeżeli coś będzie nie tak.
- Mam nadzieję, że masz rację bo
jeżeli coś jej zrobi … - zacisnął zęby.
- Nie denerwuj się bez powodu –
przytuliłam się do niego – Wiesz co? Podobało mi się to jak się
postawiłeś Josephowi. Byłeś taki męski.
- Chcesz powiedzieć, że nie jestem
męski? - uniósł jedną brew do góry.
- Oczywiście, że jesteś, misiu –
cmoknęłam Go w policzek – Czy zawsze ktoś musi nam przeszkodzić?
- znowu ktoś dzwonił do Michaela – Jeżeli to moja mama … nie
ma mnie.
- Tak? Dzień dobry Panu. Tak szybko?
Dobrze … dziękuje. Do widzenia – rozłączył się – Dzwonił
prokurator. Za trzy dni jest ogłoszenie wyroku.
- Nareszcie … nareszcie skończy się
ten koszmar – zmierzyłam Go od góry do dołu – A ty jeszcze się
nie przebrałeś?
- Chcę zobaczyć jak się w tym
tańczy. Jeżeli nie masz nic przeciwko to bym poszedł teraz do sali
i pomyślał nad układem – uśmiechnęłam się.
- Oczywiście, że nie mam. Tylko się
nie przemęczaj – pocałowałam Go – Ja pójdę do Toyi.
- Ok – wyszedł. Najpierw pokręciłam
się trochę po domu, a uwierzcie, że było co oglądać. Potem
poszłam do pokoju Toyi.
Dzień wyroku. Czułam się dziwnie.
Bardzo chciałam, żeby Go w końcu skazali, ale jednocześnie bałam
się. Nie wiem czego, ale czułam pewien strach. Tym razem
siedzieliśmy z publicznością. Ścisnęłam mocniej dłoń
Michaela.
- Czy jest już wyrok? - zapytał sąd.
- Tak, wysoki sądzie – odpowiedział
jeden z przysięgłych i podał przez ochroniarza sędziemu.
Przeczytał i oddał z powrotem.
- W takim razie proszę odczytać.
- My, ława przysięgłych na podstawie
zeznań świadków oraz przedstawionych dowodów, uznajemy
oskarżonego … winnego zarzucanych mu czynów.
- Dziękuje – głos zabrał sąd -
Skazuje oskarżonego na karę dożywotniego pozbawienia wolności bez
możliwości starania się o wyjście przedterminowe. Mogą Państwo
usiąść. Panie mecenasie .. wysoki sąd od początku nie miał
żadnych wątpliwości co do winy oskarżonego. Pana pytania były
bezcelowe. To wszystko. Proszę zabrać oskarżonego – dwóch
policjantów Go zabierało, ale nie było tak łatwo.
- Miałeś mnie wybronić! Nie daruje
Ci tego! - odgrażał się obrońcy. Spojrzał się na nas i głupio
uśmiechał. Po wszystkim wyszliśmy na korytarz i pożegnaliśmy się
z prokuratorem.
- Już po wszystkim – Mike mnie
przytulił.
- Możemy porozmawiać? - podeszła
moja mama. Michael kiwnął do mnie, żebym z nią porozmawiała i
odszedł kawałek.
- Co chcesz?
- Chcę, żeby było jak wcześniej.
Możemy przestać się kłócić?
- Ostatnio to ojciec się na mnie
wydzierał i to niby moja wina?
- Był zdenerwowany …. zrozum ….
obcy mężczyzna wiedział o tobie więcej niż my.
- Mike nie jest obcy.
- Wiesz co mam na myśli …. jesteśmy
twoimi rodzicami, a nic nie wiedzieliśmy.
- Naprawdę nie wiecie dlaczego, czy
udajecie?
- Wiem … myśleliśmy, że dobrze
robimy, ale …
- Nic was nie tłumaczy. Jesteście
moimi rodzicami i tego niestety nie mogę zmienić ..
- Nie mów tak! Żałujemy tego, ale
nie cofniemy czasu. Wybaczysz nam?
- Zadam Ci tylko jedno pytanie ….
gdybym nie znała Michaela i miałam bym znowu załamanie … byście
mnie zamknęli w psychiatryku? - milczała i spuściła głowę.
Pokręciłam głową i zaśmiałam się. Odeszłam od niej – Jedźmy
już – złapałam Mike'a za rękę. Uśmiechnął się do mnie.
- Wyjaśniliście sobie wszystko?
- Żartujesz? Zadałam jej proste
pytanie. Niestety odpowiedź, a raczej jej brak jest dla mnie
jednoznaczną odpowiedzią.
- Jeszcze się pogodzicie.
- Wątpię – wróciliśmy do domu.
Jak zawsze poszliśmy do pokoju Michaela. Podszedł do szafy i zaczął
się przebierać w luźniejsze ciuchy.
- Tak sobie pomyślałem …. może
byśmy gdzieś wyjechali?
- Gdzie?
- No nie wiem … do ciepłych krajów.
Przyda nam się odpoczynek.
- Jestem za – pocałowałam Go –
Ale po nagraniu Beat It. Najpierw praca, potem przyjemności. Za
bardzo mi się rozleniwisz.
- Przesadzasz, ale masz rację. Nagram
i będę miał z głowy.
- Od kiedy traktujesz to jako pracę?
Myślałam, że to lubisz.
- Lubię, ale … no nie umiem tego
opisać. Czuję, że muszę coś zmienić w życiu. Nie przestane
nagrywać, ale chcę ułożyć sobie życie … z tobą.
- Cieszy mnie to, a teraz pozwolisz, że
pójdę do Janet. Mam do niej sprawę.
- Ale wracaj zaraz do mnie –
cmoknęłam Go i poszłam do pokoju Janet. Zamknęłam za sobą
drzwi.
- Przyszłam porozmawiać.
- Nareszcie. Jest już po wyroku, więc
teraz możemy przejść do naszej sprawy. Mam już pewien plan i …
- Poczekaj – musiałam ją
przystopować – Najpierw muszę coś sprawdzić. Jeżeli wszystko
będzie w porządku, to wrócimy do tego planu, ok?
- No dobra, ale o co chodzi?
- Nic takiego, naprawdę.
- W porządku. Muszę Ci o czymś
powiedzieć. Ostatnio rozmawiałam z Jamesem i powiedziałam mu, że
nie jestem jeszcze na to gotowa. Obawiałam się jego odpowiedzi, ale
powiedział, że poczeka tyle ile będę chciała.
- Widzisz … mówiłam, że jeżeli
Cię naprawdę kocha to zaczeka.
- Dziękuje.
- Nie ma za co. Jutro wrócimy do
naszej sprawy.
- Ok – wyszłam.
- Mike!
- Ciszej. Nie jestem głuchy.
- Myślałam, że Cię nie ma. Idę do
Sally.
- Teraz?
- Tak. Muszę z nią o czymś
porozmawiać.
- Zawiozę Cię.
- Nie musisz.
- Od razu pojadę do studia.
- Ok – podwiózł mnie pod dom Sally.
- O której po Ciebie przyjechać?
- Jak będziesz wracał.
- Dobrze – pocałował mnie – Pa,
skarbie – wysiadłam i zapukałam do drzwi.
- Rose?
- Mogę wejść?
- Jasne – przepuściła mnie w
drzwiach – Co Cię sprowadza?
- To – wyciągnęłam test z torebki.
- Robiłaś już?
- Nie, dlatego przyjechałam do Ciebie.
Przy Michaelu nie będę robiła.
- Rozumiem … chcesz teraz zrobić?
- Za chwilę. Możemy usiąść? -
usiedliśmy na kanapie. Wypiliśmy herbatę i trochę pogadaliśmy.
- Nie martw się. Na pewno nie jesteś
w ciąży.
- Nie tego się najbardziej boję.
- A czego?
- Że się rozstaniemy … ostatnio
mało brakowało ..
- Co ty mówisz … co się stało?
- Pojechaliśmy na cmentarz do jego
dawnej dziewczyny i spotkaliśmy jej rodziców. To nie było miłe
spotkanie i wtedy …. nie mam pojęcia co się stało, ale zaczął
mówić, że nie zasługuje na miłość …. gdy to usłyszałam,
poszłam sobie i płakałam. Myślałam, że to naprawdę jest
koniec, ale zatrzymał mnie i zaczął przepraszać. Sally … nie
umiałabym już bez niego żyć. Powinnam o tym nie myśleć bo
powiedział mi, że chcę się ze mną zestarzeć, ale czuję, że
wydarzy się coś złego.
- Nie mów tak. To tylko kolejny facet.
- Nie … ja Go kocham, rozumiesz? On
jest moim marzeniem. Zawsze chciałam spotkać kogoś takiego jak On.
Wiem, że tego nie rozumiesz … nigdy nie czułaś czegoś takiego.
- Więc skąd te obawy? Widzę, że się
kochacie … każdy to widzi, gdy na was spojrzy. Od początku
wiedziałam, że prędzej, czy później będziecie razem. Zresztą
powiedział mi.
- Co Ci powiedział?
- Pamiętasz ten dzień, w którym
zabrał nas na paintballa i wygrałam zakład?
- Tak … chciałaś zaciągnąć Go do
łóżka – zaśmiałam się na samo wspomnienie.
- Nie dał się … wiesz dlaczego? Bo
już wtedy Cię kochał.
- Co?
- Powiedział mi to … obiecałam, że
się nie wygadam, ale teraz, to już nie ma znaczenia bo i tak
jesteście ze sobą. Dlatego nie wierzę, że od tak by Cię
zostawił.
- Nie wierzę.
- Nie udawaj, że był Ci obojętny.
Pamiętam twoją minę, gdy powiedziałam co chcę zrobić –
szturchnęła mnie łokciem.
- Odczuwałam pewną zazdrość, ale za
żadne skarby nie chciałam się do tego przyznać.
- Przepraszam – zmarszczyłam brwi –
Za moje wcześniejsze słowa. Chciałam Cię sprowokować, dlatego
tak mówiłam. Mike nie jest zwykłym facetem.
- Nie rób tego więcej …. idę do
łazienki – wyciągnęłam z torebki test i zamknęłam się w
łazience. Przeczytałam ulotkę i postępowałam zgodnie z
instrukcją. Wróciłam do Sally.
- I co?
- Trzeba czekać pięć minut na wynik
– położyłam test na stole i usiadłam na swoje miejsce.
Strasznie się denerwowałam i słyszałam bycie swojego serca. Co
chwila spoglądałam na zegarek. Zamyśliłam się na chwilę.
- Rose? - ocknęłam się – Mam
sprawdzić wynik?
- Nie …. sama to zrobię –
sięgnęłam po ten test i gapiłam się przez chwile na niego.
Słyszałam głos Sally jak za mgłą.
Dziewczynoooo Czemu W TAKIM MOMENCIEEEE!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNotka jest cudowna
Mam nadzieje że Rose jest w ciąży
Pozdrawiam
DARIA
NIE NO ! Jak mogłaś?! w takim momencie?
OdpowiedzUsuńNotka super. ale bym sie cieszyla jakby Rose byla w ciąży !
Pozdrawiam a i u mnie nowa ;)
Zgadzam się z moją przedmówczynią. JAK MOGŁAŚ!!!!! NAPRAWDĘ W TAKIM MOMENCIE?! Przecież ja nie wytrzymam całego tygodnia! Ten tydzień cały czas myślałam "Ale bym poczytała opowiadanie Jenn." i "A może już coś dodała?" i co pięć minut sprawdzałam. Ja nie wyrobię. Część prześwietna. Nawet nie próbuj ich rozdzielać, bo będziesz mnie miala na sumieniu jak na zawał padnę. I błagam, niech Rose będzie w ciąży! Wyczekuje na nn z ogromną niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Jak mogłaś teraz przerwać ?! Przepraszam że dopiero teraz ale niestety nie mam laptopa i mam spore zaległości w czytaniu. Przepraszam :*
OdpowiedzUsuńNa początku opr. za to, że przerwałaś w takim momencie! Jak mogłaś? Nie no dobra, nie zadźgam Cię słomką, bo nie będziesz mogła pisać. Dziewczyno! Twoje opowiadanie co raz bardziej mnie wciąga...mam nadzieję, że Rose będzie w ciąży...Powiem Ci, że Twoje opowiadanie zawiera w sobie elementy wesołe, smutne, itd. I właśnie to jest w nim fajne!
OdpowiedzUsuńCZekam na nn.
Pozdrawiam Martuś!
Poprostu CUDO! :D Ale sama o tym dobrze wiesz ;] Myślałaś o zrobieniu okładki takiej niby książki? :D
OdpowiedzUsuńJak mogłaś mi to zrobić! Co ja Ci takiego zrobiłem:( W takim momencie, no ale trudno mam nadzieję, że notka za niedługo się pojawi bo nie wytrzymam. Teraz będę o tym myślał mam nadzieję, że będzie w ciąży;) A co do rodziców Molly to trochę się im nie dziwie, ale mam pytanko czy ty niektóre fakty bierzesz z mojego życia i mojego kumpla życia. A tak apropo CUDNIE :) Michael
OdpowiedzUsuńNo to ja się dołączę - dlaczego w takim momencie??? :D
OdpowiedzUsuńMike miał pecha, że spotkał akurat rodziców Molly na cmentarzu. Biedak...
Błagam, nawet nie próbuj ich rozdzielać, Oni są stworzeni dla siebie!
Dobry pomysł padł w komentarzu powyżej z tą okładką :)))
Pozdrawiam!!!!
PS U mnie nn.
No jak mogłaś?!
OdpowiedzUsuńJa nie mogę... Mało z krzesła z spadłam na te ostatnie zdania xD
Notka jak zwykle świetna!
Pisz szybko bo nie wyrobię. Wpadnę do Elbląga i Cię tam odszukam. Nie wiem jak, ale Cię odszukam xD
Czekam z niecierpliwością!
Emaa ;D
Zapraszam na nową na http://one-life-is-one-chance.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Hej !
OdpowiedzUsuńU mnie nowa ;)
Wiem że już pisałam notke ale napisze jeszcze raz :-D :-D
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga. Jest cudowny.
Ale jeszcze tylko przeżyć czwartek, piątek i SOBOTA!!!!!!!!!!!
Jestem chora i siedze w domu i tak powoli leci czas :'( :'( :'(
Pozdrawiam
DARIA
Hej, hej, hej !
OdpowiedzUsuńU mnie nowa ;)
W takim momencie przerwać?! Jak w serialach xp heheh czytam dalej ;D
OdpowiedzUsuńZuzia