Na początku chcę przeprosić osoby, które prowadzą blogi. Czytam wasze notki, ale zdarza mi się zapomnieć skomentować. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Postaram się poprawić ;)
Jeżeli chodzi o mnie jako pisarkę, to muszę wam powiedzieć, że uwielbiam pisać i bym chciała wydawać książki. Niektórzy myślą, że nie chcę, ale ja chcę. Aktorką nie zostanę bo jestem zbyt nieśmiała. Jeżeli bym pisała to nie mogłabym używać nazwiska Mike'a, ale jego imienia mogę. Kto się kapnie, że chodzi właśnie o niego? Najwyżej Wy ;) Aktualnie piszę inne opowiadanie o Michaelu. Na razie mam tylko parę stron. Zobaczymy co będzie.
Chciałam was jeszcze powiadomić o głosowaniu na okładkę Vanity Fair. Mike jest na 3 miejscu. Można głosować codziennie. Jeżeli chcecie, żeby wygrał (ja chcę) to niżej zostawiam link. Żeby ułatwić sobie życie, to zamiast przeszukiwać strony po kolei, po prostu kliknijcie na ''sortuj głosami''.
http://www.vanityfair.com/100-years-of-vanity-fair/covers
P.S. Mamy już 30 notek, a wiecie ile to jest łącznie stron? Powiem wam ..... 216!!! Tak, dokładnie tyle przeczytaliście!
******************************************************
Dzień przed rozprawą pojechałam do
Janet. Musiałam z nią porozmawiać o naszym planie. Zapukałam i
niespodziewanie drzwi otworzył mi Mike. Wyszczerzył się, gdy mnie
zobaczył i wpuścił do środka.
- Co tutaj robisz? Właśnie miałem do
Ciebie jechać – przytulił mnie i pocałował na przywitanie.
- Muszę porozmawiać z Janet.
- Myślałem, że przyjechałaś do
mnie. Obrażam się – udał obrażonego i skrzyżował ręce na
klatce piersiowej.
- Do Ciebie też głuptasku –
pocałowałam Go w policzek – Jest Janet?
- Tak u siebie. Zaprowadzić Cię?
- Poradzę sobie, a ty nie masz jakiś
obowiązków?
- Na przykład ..
- Nie powinieneś być teraz w studiu?
- A co … chcesz się mnie pozbyć? -
przyciągnął mnie do siebie.
- Oczywiście, że nie, ale to twoja
praca.
- Ehh .. wiem, ale na razie nie mogę
się skupić na muzyce. Lepiej już idź do Janet bo pewnie będzie
chciała zaraz lecieć do swojego chłoptasia.
- Nie dziw się jej. Zakochała się i
nic na to nie poradzisz – pocałowałam Go krótko i poszłam w
poszukiwaniu pokoju Janet. Jedne z drzwi były uchylone. Zapukałam i
nieśmiało weszłam.
- Rose? Nie spodziewałam się Ciebie
tutaj.
- Przyszłam bo musimy porozmawiać –
zamknęłam drzwi, żeby nikt nie słyszał – Wiesz, że jutro
zaczyna się sprawa.
- Tak .. Mike Ci mówił, że też
będę?
- Tak …. nie wiadomo ile będzie się
ciągnęła, dlatego musimy odłożyć nasze plany do czasu
zakończenia procesu.
- Faktycznie …. ale nikomu nie
powiedziałaś?
- No co ty … Janet?
- Tak?
- Na pewno nie masz nic ciekawszego
jutro do roboty niż być na procesie?
- Chcę być świadkiem jak Go zamykają
…. coś nie tak? - widziała moje zachowanie.
- Nie … wszystko dobrze … pójdę
do Michaela.
- Nie martw się. Będzie dobrze –
przytuliła mnie i wyszłam. Szłam korytarzem i na mojej drodze
stanęła LaToya. Na początku tylko patrzyła, nic nie mówiła.
- Możemy porozmawiać? - zapytała.
- J .. jasne – poszłam za nią do
jej pokoju.
- Nasze pierwsze spotkanie nie należało
do przyjemnych i chciałam Cię za to przeprosić.
- Nie masz za co …. należało mi
się.
- Jednak jest mi z tego powodu głupio.
Za szybko Cię oceniłam i myliłam się co do Ciebie. Widzę jaki
Mike jest szczęśliwy … dzięki tobie. Tylko proszę Cię o jedno
.. nie złam mu serca.
- Drugi raz nie popełnię tego błędu
… możesz być pewna.
- Chciałam to usłyszeć – chwile
jeszcze rozmawiałyśmy i wyszłam z pokoju. Poszłam do pokoju
Michaela. Rozmawiał z kimś przez telefon. Po chwili zakończył
rozmowę.
- Z kim rozmawiałeś?
- Dzwonili z wytwórni. Kurtki już są
gotowe.
- Ciekawa jak wyszły.
- Nom …. widziałem.
- Co?
- Rozmawiałaś z Toya.
- Spotkałam ją i chciała
porozmawiać, a ty skąd wiesz?
- Bałem się, że się zgubiłaś i
chciałem Cię poszukać, ale zobaczyłem, że z nią rozmawiasz.
- Aha … przeprosiła mnie. Według
mnie nie miała za co.
- Mówiłem, że zmieni zdanie i
przestań być dla siebie taka okrutna.
- Oboje wiemy, że przeze mnie
cierpiałeś.
- Musimy do tego wracać? Jedziesz ze
mną po kurtki?
- Tak – kurtki zrobiły na mnie
ogromne wrażenie. Nie spodziewałam się, że efekt końcowy wyjdzie
tak dobrze – W której wystąpisz?
- Sam nie wiem … a ty jak uważasz?
- Przecież to ty masz w nich wystąpić
- Ale wiesz, że liczę się z twoim
zdaniem.
- Myślę, że będzie łatwiej dobrać,
gdy będziesz miał już cały strój. Wtedy zobaczymy, która
najlepiej pasuje.
- No i widzisz? Znowu masz rację –
pocałował mnie.
Nadszedł dzień rozprawy. Strasznie
się stresowałam i mój organizm to wiedział. Od rana wymiotowałam.
Czułam jak mój żołądek robi salta. Mike miał przyjechać o 9, a
na 10 była zaplanowana rozprawa. Miałam jeszcze godzinę, żeby
doprowadzić się do porządku.
- Zrobić Ci fryzurę? - zapytała
Sally. Właśnie przyjechała i wszyscy razem mieliśmy pojechać do
sądu Michaela limuzyną.
- Tak, ale …. za chwilę –
położyłam dłoń na ustach i znowu pobiegłam do łazienki – Od
rana źle się czuje i wymiotuje – wróciłam do pokoju.
- Widać .. jesteś blada.
- To przez stres.
- Jesteś pewna?
- Co masz na myśli?
- Już trochę jesteś z Michaelem ..
- Mówisz o … nie … no co ty. Nie
jestem w ciąży.
- Jesteś pewna? Robiłaś test
ciążowy?
- Nie robiłam, ale … - zamyśliłam
się na chwilę – Nie … jestem pewna, że to ze zdenerwowania.
- Skoro tak mówisz – teraz już nie
byłam taka pewna – Lepiej się czujesz?
- Trochę, ale rób swoje – usiadłam
na krześle, a Sally zajęła się moimi włosami. Uważała, że
muszę jakoś wyglądać przed sądem. Jak to by miało zmienić moje
samopoczucie. Ktoś zapukał – Proszę.
- Cześć kochanie – to był Mike –
Hej Sally – pocałował mnie w policzek.
- Cześć .. co tutaj
robisz tak wcześnie?
- Nie mogłem już
usiedzieć w domu – miał na sobie garnitur. Bosko w nim wyglądał.
- One też przyjechały?
- Tak. Twoja mama z nimi
rozmawia …. źle się czujesz? - zapytał.
- Trochę.
- Będzie dobrze –
pogłaskał mnie po policzku. Lubiłam, gdy to robił.
- Korzystaj dopóki nie ma
makijażu – powiedziała Sally.
- Chcesz zrobić z mojej
piękności jeszcze większą piękność?
- Hehe .. tak.
- To niemożliwe, ale
możesz spróbować. Dobra .. już wam nie przeszkadzam – cmoknął
mnie i poszedł pobawić się z Sisi. Siedziałam do niego tyłem i
nie widział mojej miny, która się zmieniła. Boże, a co jeżeli
jestem w ciąży? Po wszystkim muszę zrobić ten test. Sally
spojrzała się na mnie.
- Mike? - zaczęła.
- Tak?
- Możesz nam przynieść
coś do picia?
- Nie ma sprawy –
wyszedł.
- Co się dzieje? -
zapytała. Specjalnie kazała mu pójść po picie.
- Nic.
- Chodzi Ci ciąże?
- Nie wiem, czy jestem.
- Przecież przed chwilą
powiedziałaś …
- Wiem co powiedziałam,
ale teraz już nie jestem tego taka pewna.
- Ale się zabezpieczacie?
- opuściłam głowę – Chcesz mi powiedzieć, że ani ty i ani
Mike?
- Odkąd rozstałam się z Ericem ..
przestałam brać pigułki. Nie planowałam żadnego nowego związku,
rozumiesz? Gdy pojechałam do Michaela … to się stało tak nagle,
że nie myślałam o tym.
- Dziewczyno .. nie poznaje Cię.
Zawsze byłaś ostrożna. Musisz zrobić test.
- Zrobię, gdy ten koszmar się
skończy, tylko nie wygadaj się przy Michaelu. Powiem mu, gdy się
okaże, że jestem, ok?
- Będę milczeć … jak zawsze. Masz
jeszcze pigułki?
- Nie.
- Jeżeli nie będziesz, pójdziesz do
ginekologa i Ci przepisze.
- Nie!
- Co takiego?
- Nie będę już brała.
- Chyba sama nie wiesz co mówisz.
- Doskonale wiem. Z Ericem brałam,
ponieważ wiedziałam, że nie chcę z nim być na zawsze. Z
Michaelem jest inaczej.
- Ale nie wiesz co On o tym sądzi. Co
będzie jeżeli zajdziesz, a On Cię zostawi?
- Mike taki nie jest. Sally …
posłuchaj mnie … kocham Michaela i wiem, że jest tym jedynym,
dlatego proszę Cię … nie próbuj mnie przekonywać.
- Jak sobie chcesz. Jesteś dorosła.
- Długo to trwało bo Pani Baker
uparła się, że zrobi nam świeży sok – postawił szklanki na
stoliku.
- Nic nie szkodzi – gdy byłam już
gotowa, we trójkę zeszliśmy do reszty.
- Możemy jechać? - zapytała się
mnie mama.
- Tak – poczułam ciepłą dłoń
Michaela na swojej. Uśmiechnął się i wsiedliśmy do limuzyny.
Podróż była krótsza niż chciałam, a może tylko mi się
wydawało? Przed budynkiem sądu nie było nikogo. Nikt nie wiedział,
że Michael Jackson będzie zeznawał przed sądem. Byliśmy przed
czasem, ale weszliśmy na salę sądową. Ja i Mike usiedliśmy razem
z prokuratorem, a pozostali na miejscach dla publiczności.
Przysięgli powoli się zbierali. Chwilę po nas pojawił się
obrońca tego typa. Zaczynaj się prawdziwy horror. Gdy sędzia
wchodził, wstaliśmy.
- Dzień dobry. Zaczynamy sprawę. Czy
wszyscy są już obecni?
- Tak, wysoki sądzie – odpowiedział
prokurator.
- W takim razie proszę wprowadzić
oskarżonego – zarządził. Dwóch policjantów Go wprowadziło.
Była zakuty w kajdanki. Spojrzał się w moją stronę i głupkowato
uśmiechał. Zrobiło mi się słabo i zakręciło w głowie. Dobrze,
że Mike stał blisko.
- Co się dzieje? - zapytał i mnie
przytrzymał.
- Słabo mi – złapałam się za
czoło.
- Możemy na chwilę wyjść? - zwrócił
się do prokuratora – Rose źle się czuje.
- Wysoki sądzie, czy mogę prosić o
10 minut przerwy? Panna Baker źle się poczuła.
- Dobrze.
- Dziękuje. Możecie wyjść – Mike
cały czas mnie trzymał. Wyszliśmy na korytarz. Usiadłam na ławce.
- Przynieść Ci wody?
- Tak – niemal pobiegł i przyniósł
mi kubek z wodą. Uklęknął przede mną i odgarnął mi kosmyk
włosów za ucho.
- Lepiej?
- Wiedziałam, że tak będzie. Nie
wiem, czy dotrwam do końca.
- Mogę porozmawiać z prokuratorem,
żeby Go nie było na sali.
- Nie … nie dam mu tej satysfakcji.
Możemy już wracać.
- Na pewno?
- Tak … już mi lepiej – wróciliśmy
na salę i zajęliśmy swoje miejsca.
- Panno Baker, możemy kontynuować? -
zapytał sędzia.
- Tak .. dziękuje wysoki sądzie.
- W takim razie zaczynamy. Panie
prokuratorze .. proszę zaczynać – prokurator przeczytał
wszystkie zarzuty i się zaczęło. Ja miałam zeznawać pierwsza.
Poszłam na miejsce dla świadków i złożyłam przysięgę.
Najpierw przesłuchiwał mnie prokurator. Omijał temat gwałtu.
- Czyli oskarżony chciał was zabić?
- Tak … kazał przyłożyć nam głowy
do siebie i nacisnął na spust. Na szczęście broń była
nienabita. Potem przyjechała policja.
- Nie zamierzał was wypuścić, tak?
- Zgadza się.
- Wysoki sądzie nie mam więcej pytań.
- Panie mecenasie?
- Dziękuje wysoki sądzie – wstał i
podszedł – Panno Baker … proszę powiedzieć .. co łączy Panią
z Panem Jacksonem?
- Sprzeciw! Nie widzę związku ze
sprawą – powiedział prokurator.
- Do czego Pan zmierza? - zapytał
sędzia.
- Za chwilę dojdę do sedna.
- Proszę kontynuować.
- Panno Baker? Może Pani odpowiedzieć?
- Jesteśmy razem. To nie jest żadna
tajemnica.
- Zeznała Pani, że mój klient Panią
zgwałcił, zgadza się? - przymknęłam na chwilę oczy.
- Tak.
- Mój klient twierdzi, że sama Pani
tego chciała.
- Nie prawda – spojrzałam w
publiczność. Mama nie mogła uwierzyć w to co przed chwilę
usłyszała.
- Po co miał by kłamać? Mój klient
ma dużo poważniejsze zarzuty niż rzekomy gwałt.
- Zeznałam zgodnie z prawdą. Nie mam
powodów, żeby kłamać.
- Czyżby? Może Pan Jackson znudził
się Pani i chciała Pani spróbować czegoś nowego?
- Sprzeciw!
- Dlatego udaje Pani teraz ofiarę,
żeby Pan Jackson nie dowiedział się prawdy.
- Wysoki sądzie, chamstwo Pana
mecenasa nie zna granic. Przypominam, że to nie Panna Baker jest
oskarżona, a Pan mecenas insynuuje jakieś niedorzeczne
historie – miałam łzy w oczach. Jak On mógł powiedzieć
coś takiego? Spojrzałam na Michaela. Był wściekły na tego
palanta.
- Zgadzam się z Panem. Panie mecenasie
te pytania są nie na miejscu i nic nie wnoszą do sprawy. Pana
klient jest oskarżony o wielokrotne morderstwa i próbę zabicia,
więc nie rozumiem Pana pytań.
- Proszę wybaczyć wysoki sądzie, ale
chcę ustalić wszystkie fakty. Mogę zadać ostatnie pytanie?
- Mam nadzieję, że tym razem
delikatniejsze.
- Postaram się. Panno Baker, czy to
prawda, że po wszystkim powiedziała Pani, cytuje ''Jeszcze nigdy
nie przeżyłam czegoś takiego'' – to był jakiś koszmar.
Wszystko o czym chciałam zapomnieć, wracało. Na dodatek wszyscy
obecni na sali, gapili się na mnie.
- Nigdy czegoś takiego nie
powiedziałam – nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać – Ale ..
tak … to prawda, że nigdy czegoś takiego nie
przeżyłam … nigdy nie zostałam przywiązana do łóżka, pobita
i brutalnie zgwałcona – rozpłakałam się na dobre i wybiegłam z
sali. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz, który
znajdował się w drzwiach. Skuliłam się na podłodze. Byłam
roztrzęsiona.
Jak On mógł zadawać jej takie
pytania. Chciałem wstać i ją stamtąd zabrać.
Widziałem jej cierpienie. Ledwo powstrzymywała się, żeby się nie
rozpłakać. Ale pod koniec nie wytrzymała. Patrzyłem jak wybiega z
sali. Chciałem za nią pobiec, ale prokurator mnie zatrzymał.
- W takich okolicznościach jestem
zmuszony przełożyć dalszy ciąg sprawy na jutro. To wszystko –
sędzia wstał i wyszedł z sali. Teraz już nikt mnie nie mógł
powstrzymać. Wybiegłem z sali i zacząłem się rozglądać po
korytarzu, ale nigdzie jej nie było. Pierwszą myślą była
toaleta. Drzwi były zamknięte. Byłem pewien, że tam jest .
- Rose .. to ja. Otwórz – nic nie
odpowiedziała. Z daleka zobaczyłem, że pozostali wyszli już na
korytarz. Mama Rose była w szoku. Wszyscy do mnie podeszli. Oparłem
się czołem o drzwi. Nagle przypomniało mi się co chciała zrobić
u Sally. Przez plecy przeszedł mnie dreszcz – Odsuńcie się! -
próbowałem wyważyć drzwi. Udało mi się dopiero za którymś
razem. Siedziała skulona na podłodze i płakała – Rose … -
ukucnąłem przy niej – Nie siedź na podłodze – wziąłem ją
na ręce. Wtuliła się we mnie. W samochodzie nadal trzymałem ją w
ramionach. Schowała twarz w moim płaszczu. Pani Baker musiała
wcześniej płakać bo miała czerwone oczy i trzymała w ręku
chusteczkę. Janet i Toya siedziały ze spuszczonymi głowami, na
twarzy mojej mamy malowało się współczucie, Sally była przybita,
a Pan Baker miał kamienną twarz. A ja … ja nie miałem pojęcia
jak sprawić, żeby moja ukochana poczuła się lepiej. Wszyscy
weszliśmy do domu. Moja mama oraz siostry zostały już rano
zaproszone na obiad przez Panią Baker. Zaniosłem Rose do pokoju i
położyłem do łóżka – Kochanie … chcesz coś?
- Tak … przytul mnie i już nie
wypuszczaj – zrobiłem to. Leżeliśmy tak chyba z pół godziny.
- Zaraz przyjdę, dobrze? Pójdę
sprawdzić, czy poszły.
- Tylko szybko – poszedłem do
salonu. Wszyscy jeszcze byli. Oprócz mojej mamy i mamy Rose.
Zastałem je w kuchni.
- Zaraz będzie obiad.
- Rose i tak nic nie zje .. ja też
podziękuje. Mamo, mój kierowca was odwiezie kiedy będziecie
chciały.
- Dobrze synku – wróciłem do
salonu.
- Janet … przywieziesz mi później
kilka rzeczy?
- Dobrze … co z Rose?
- Jest załamana … muszę z nią
zostać.
- Boże … to okropne co ją spotkało.
- Nie miałam pojęcia … to dlatego
tak się zachowywała … źle ją wtedy potraktowałam –
powiedziała Toya.
- Nie tylko dlatego – powiedziałem –
Ale już wszystko sobie wyjaśniliście i nie ma co do tego wracać.
Muszę do niej iść – gdy wszedłem do pokoju, podbiegła do mnie
Sisi – Co malutka? - wziąłem ją na ręce – Chcesz do Rose?
Kotku, ktoś za tobą się stęsknił – położyłem Sisi koło
Rose.
- Zabierz ją – powiedziała.
Postawiłem ją na podłodze i objąłem Rose. Po chwili przyszło mi
coś do głowy.
- Sisi co ty robisz? Nie wolno! Zostaw
moje buty! Tylko spróbuj nasikać mi do butów! Lepsze są buty ojca
Rose. Co ty na to? Poczekamy aż wszyscy pójdą spać i zabierzemy
się za nie, dobrze? - usłyszałem cichy śmiech – Sisi ..
słyszysz to? Chyba ktoś się śmieję – roześmiałem się i
odwróciłem Rose do siebie.
- Przestań! - powiedziała – Wariat.
- Wiedziałem, że podziała.
- Zrobiłeś to specjalnie!
- Tak – wyszczerzyłem się – Nie
mogę patrzeć jak się smucisz.
- Dziwię się, że ze mną
wytrzymujesz.
- Poszedłbym z tobą na koniec świata.
- I nie szkoda, by Ci było zostawić
to wszystko?
- Wszystko miałbym przy sobie – tak
strasznie chciałem ją pocałować, ale nie chciałem naciskać.
Patrzyła mi prosto w oczy.
- No na co czekasz?
- Nie rozumiem.
- Pocałuj mnie jeżeli chcesz.
- Czytasz mi w myślach? - dotknąłem
jej twarzy i pocałowałem z czułością.
- Kiedy następna rozprawa?
- Jutro …. miałem ochotę udusić
tego całego obrońce.
- Widziałam, ale dobrze, że tego nie
zrobiłeś. Potrzebuję Cię tutaj.
- Wiem – spojrzałem na zegarek –
Chcesz herbaty?
- Tak, ale zejdę z tobą – wyszliśmy
z pokoju. Mama, Toya i Janet już pojechały do domu. W salonie był
ojciec Rose. Spojrzał na nas i odwrócił głowę. Nie wiedzieliśmy
o co mu chodzi i poszliśmy do kuchni. Nagle drzwi do kuchni
otworzyły się i naszym oczom ukazał się wściekły Pan Baker.
- Cholera jasna! Dlaczego nic nam nie
powiedziałaś?!! - wydarł się – A ty! - wskazał na mnie palcem
– Czemu milczałeś?!
- Kazałam mu! I co by to dało,
gdybyście wiedzieli?!
- Jesteśmy twoimi rodzicami!
- I to wam daje prawo zamykać mnie w
psychiatryku?!
- O czym ty mówisz?!
- Dobrze wiesz! Po tym zdarzeniu …
znowu popadałam w depresję i Mike mi pomógł!
- Co tutaj się dzieje? - do kuchni
weszła mama Rose.
- My też byśmy Ci pomogli!
- Tak jak wtedy?! Bardzo dziękuje za
taką pomoc!
- To nie zmienia faktu, że powinniśmy
wiedzieć!
- Po jaką cholerę?! Jestem dorosła i
nie muszę się wam spowiadać!
- Uspokójcie się! - krzyknęła Pani
Baker.
-
Chcieliście wiedzieć … proszę bardzo! Tak! Ten sukinsyn mnie
zgwałcił! Chciałam się zabić! Ale wiecie co? Wyszłam z tego!
Dzięki temu człowiekowi – podeszła do mnie – Zabrał mnie do
hotelu i pilnował dzień i noc. Tak się okazuje komuś miłość!
Troszczy się o tę osobę i robi wszystko, żeby czuła się coraz
lepiej. W takich chwilach jak te żałuję, że żyję! Muszę od
nowa przechodzić przez ten koszmar, ale wiem, że sobie poradzę, a
wiecie dlaczego?! Bo mam Mike'a! Stale pokazuje jak mu na mnie zależy
i jak mnie kocha!
-
Przecież wiesz, że my też Cię kochamy – powiedziała matka
Rose.
-
Ja już was nie znam! Nie wiem kim jesteście! Ojciec wydarł się na
mnie jak bym była winna temu co tamten mi zrobił!
-
Rose … - chciałem, żeby się uspokoiła – Daj już spokój.
-
Nie, Mike! Starałam się być grzeczna, ale koniec z tym! Nienawidzę
was, słyszycie?! Nigdy wam nie wybaczę tego co mi zrobiliście! -
wybiegła z kuchni, a ja za nią.
-
Rose! - wybiegła z domu, nawet nie ubierając płaszcza –
Zatrzymaj się! - biegła przed siebie, dogoniłem ją i
zatrzymałem.
-
Zostaw mnie! - znowu płakała.
-
Nie! Uspokój się – złapałem ją za ramiona.
-
Mówiłam, że będą mnie obwiniać.
-
Nikt Cię nie obwinia. Chodź do domu.
-
Nie!
-
Jest zimno ..
-
To wracaj!
-
Bez Ciebie nigdzie nie pójdę! - wziąłem ją na ręce. Zamiast się
wyrywać, wtuliła się we mnie. Zaniosłem ją do domu. Około
godziny 19 przyjechała Janet. Dała mi rzeczy, o które ją prosiłem
i pojechała. Rose już leżała. Wziąłem prysznic i się
położyłem. Objąłem Rose od tyłu, ale odepchnęła moją rękę
– O co Ci chodzi? - nie odpowiedziała – Świetnie! Teraz jesteś
zła na mnie. Szkoda, że nie znam przyczyny – zgasiłem lampkę i
odwróciłem się. Leżeliśmy do siebie plecami. Co ja zrobiłem, że
tak mnie traktuje? Wkurzyłem się i nie mogłem zasnąć. Poczułem,
że obejmuje mnie.
-
Przepraszam – usłyszałem i powoli odwróciłem się w jej stronę
– Nie wiem co się ze mną dzieje.
-
W porządku. Miałaś dzisiaj męczący dzień.
-
Koszmarny, ale dziękuje, że nie uciekłeś … potrafię być
okropna.
-
Wiem coś o tym – zaśmiałem się – Idziemy spać?
-
Tak … dobranoc – położyła głowę na moim torsie i zamknęła
oczy.
-
Dobranoc .. skarbie – pocałowałem ją w czoło i też zamknąłem
oczy. Miałem nadzieję, że kiedyś będziemy normalnie żyli. Bez
cierpienia, łez i … powracającej przeszłości.
Świetna notka, mam nadzieję że między nimi wszystko się ułoży. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńHej. Całe wczorajsze popołudnie czytałam wszystkie rozdziały i jestem zachwycona. Cudownie piszesz. Moim zdaniem powinnaś wydać jakąś książkę w przyszłości bo masz talent i to ogromny. Bardzo mi się podoba ten blog i będę tu wchodzić regularnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Super część. Tak mi szkoda Rose. Ten ........ powinien zgnić w więzieniu i mam nadzieję że tak będzie. A ten cały mecenas wcale nie lepszy. Mógł być taktowniejszy, a tak to tylko pokazał jaki z niego dupek. Rodzice Rose też nie powinni tak na nią naskoczyć. Całe szczęście Rose ma Mike'a. Czekam z niecierpliwością na nn.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Ps. Możesz mi powiedzieć jak wejść na to głosowanie (link który wstawiłaś nie chce działać na moim głupim komputerze)?
A zobaczysz w następnej notce jakie pytania będzie zadawał Michaelowi ;) Skopuj w przeglądarkę -----> vanityfair.com/100-years-of-vanity-fair/covers
UsuńSuper notka. Jak zawsze! Czekamy na nową!
OdpowiedzUsuńps: Głosy na Michaela oddany! Będę głosować codziennie. ;)
Hej notka super :-D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Rose tyle wycierpiała, ale ma Michaela przy sobie to dobrze :-D :-D
Ale fajnie by było jak by Rose była w ciąży. Prosze powiedz ze będzie. Plis Plis Plis :-D :-D ;-) ;-)
Ps.
UsuńPozdrawiam
DARIA
Notka Jak zwykle genialna. Jak to czytałem miałem ochotę zabić tego drania za to co zrobił Rose i o tym co powiedział o Michaelu. NIe wiem czemu, ale przed oczami pokazał mi się Murray. Agrrr. Czekam z niecierpliwością na NN. I mam nadzieje, że okaze się, że Rose jest w ciąży :D.
OdpowiedzUsuńP.S Głos oddany. Będę dodawał codziennie a i jeszcze powiedziałem o tym Juli, moim znajomym,kuzyną i rodzince więc może nazbiera się trochę głosów.
Michael XD
fajna notka. zapraszam http://www.fanimichaelkingofmusicjackson.fora.pl/
OdpowiedzUsuńO kurde mać! Myślałam, że dodawałam komentarz, ale zacznijmy od tego że ja nie myślę no ale dobra xD
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle świetna.
Rose ma szczęście i to niesamowite, że ma Michael'a...
Strasznie jej współczuję... Sama chyba bym nie wytrzymała takiej presji i stresu..Ona i tak jest twarda.
No nie mogę się doczekać kiedy się okaże, że ona w ciąży jest! *.*
Wyczekuje tej notki jak dzwonka na matmie normalnie xD
Czekam z niecierpliwością na nn!
Pozdro, Emaa ;D
Zapraszam na nn na http://one-life-is-one-chance.blogspot.com/ i na http://incredible-history-of-my-life.blog.pl/
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Genialna notka ! :D
OdpowiedzUsuńDawno nie komentowałam ale ciągle czytam :) Oby Rose była w ciąży... Chociaż to mogłoby trochę skomplikować...
Pozdrawiam i zapraszam do siebie, susie-theme
na supernatural-and-michael.blogspot.com nowa nota!
OdpowiedzUsuńZapraszam gorąco!
Emaa ;D