sobota, 9 listopada 2013

Bad Girl 30

No i jestem!
Na początku chcę przeprosić osoby, które prowadzą blogi. Czytam wasze notki, ale zdarza mi się zapomnieć skomentować. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Postaram się poprawić ;)
Jeżeli chodzi o mnie jako pisarkę, to muszę wam powiedzieć, że uwielbiam pisać i bym chciała wydawać książki. Niektórzy myślą, że nie chcę, ale ja chcę. Aktorką nie zostanę bo jestem zbyt nieśmiała. Jeżeli bym pisała to nie mogłabym używać nazwiska Mike'a, ale jego imienia mogę. Kto się kapnie, że chodzi właśnie o niego? Najwyżej Wy ;) Aktualnie piszę inne opowiadanie o Michaelu. Na razie mam tylko parę stron. Zobaczymy co będzie.
Chciałam was jeszcze powiadomić o głosowaniu na okładkę Vanity Fair. Mike jest na 3 miejscu. Można głosować codziennie. Jeżeli chcecie, żeby wygrał (ja chcę) to niżej zostawiam link. Żeby ułatwić sobie życie, to zamiast przeszukiwać strony po kolei, po prostu kliknijcie na ''sortuj głosami''.

http://www.vanityfair.com/100-years-of-vanity-fair/covers

P.S. Mamy już 30 notek, a wiecie ile to jest łącznie stron? Powiem wam ..... 216!!! Tak, dokładnie tyle przeczytaliście! 

******************************************************


Dzień przed rozprawą pojechałam do Janet. Musiałam z nią porozmawiać o naszym planie. Zapukałam i niespodziewanie drzwi otworzył mi Mike. Wyszczerzył się, gdy mnie zobaczył i wpuścił do środka.
- Co tutaj robisz? Właśnie miałem do Ciebie jechać – przytulił mnie i pocałował na przywitanie.
- Muszę porozmawiać z Janet.
- Myślałem, że przyjechałaś do mnie. Obrażam się – udał obrażonego i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Do Ciebie też głuptasku – pocałowałam Go w policzek – Jest Janet?
- Tak u siebie. Zaprowadzić Cię?
- Poradzę sobie, a ty nie masz jakiś obowiązków?
- Na przykład ..
- Nie powinieneś być teraz w studiu?
- A co … chcesz się mnie pozbyć? - przyciągnął mnie do siebie.
- Oczywiście, że nie, ale to twoja praca.
- Ehh .. wiem, ale na razie nie mogę się skupić na muzyce. Lepiej już idź do Janet bo pewnie będzie chciała zaraz lecieć do swojego chłoptasia.
- Nie dziw się jej. Zakochała się i nic na to nie poradzisz – pocałowałam Go krótko i poszłam w poszukiwaniu pokoju Janet. Jedne z drzwi były uchylone. Zapukałam i nieśmiało weszłam.
- Rose? Nie spodziewałam się Ciebie tutaj.
- Przyszłam bo musimy porozmawiać – zamknęłam drzwi, żeby nikt nie słyszał – Wiesz, że jutro zaczyna się sprawa.
- Tak .. Mike Ci mówił, że też będę?
- Tak …. nie wiadomo ile będzie się ciągnęła, dlatego musimy odłożyć nasze plany do czasu zakończenia procesu.
- Faktycznie …. ale nikomu nie powiedziałaś?
- No co ty … Janet?
- Tak?
- Na pewno nie masz nic ciekawszego jutro do roboty niż być na procesie?
- Chcę być świadkiem jak Go zamykają …. coś nie tak? - widziała moje zachowanie.
- Nie … wszystko dobrze … pójdę do Michaela.
- Nie martw się. Będzie dobrze – przytuliła mnie i wyszłam. Szłam korytarzem i na mojej drodze stanęła LaToya. Na początku tylko patrzyła, nic nie mówiła.
- Możemy porozmawiać? - zapytała.
- J .. jasne – poszłam za nią do jej pokoju.
- Nasze pierwsze spotkanie nie należało do przyjemnych i chciałam Cię za to przeprosić.
- Nie masz za co …. należało mi się.
- Jednak jest mi z tego powodu głupio. Za szybko Cię oceniłam i myliłam się co do Ciebie. Widzę jaki Mike jest szczęśliwy … dzięki tobie. Tylko proszę Cię o jedno .. nie złam mu serca.
- Drugi raz nie popełnię tego błędu … możesz być pewna.
- Chciałam to usłyszeć – chwile jeszcze rozmawiałyśmy i wyszłam z pokoju. Poszłam do pokoju Michaela. Rozmawiał z kimś przez telefon. Po chwili zakończył rozmowę.
- Z kim rozmawiałeś?
- Dzwonili z wytwórni. Kurtki już są gotowe.
- Ciekawa jak wyszły.
- Nom …. widziałem.
- Co?
- Rozmawiałaś z Toya.
- Spotkałam ją i chciała porozmawiać, a ty skąd wiesz?
- Bałem się, że się zgubiłaś i chciałem Cię poszukać, ale zobaczyłem, że z nią rozmawiasz.
- Aha … przeprosiła mnie. Według mnie nie miała za co.
- Mówiłem, że zmieni zdanie i przestań być dla siebie taka okrutna.
- Oboje wiemy, że przeze mnie cierpiałeś.
- Musimy do tego wracać? Jedziesz ze mną po kurtki?
- Tak – kurtki zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Nie spodziewałam się, że efekt końcowy wyjdzie tak dobrze – W której wystąpisz?
- Sam nie wiem … a ty jak uważasz?
- Przecież to ty masz w nich wystąpić
- Ale wiesz, że liczę się z twoim zdaniem.
- Myślę, że będzie łatwiej dobrać, gdy będziesz miał już cały strój. Wtedy zobaczymy, która najlepiej pasuje.
- No i widzisz? Znowu masz rację – pocałował mnie.

Nadszedł dzień rozprawy. Strasznie się stresowałam i mój organizm to wiedział. Od rana wymiotowałam. Czułam jak mój żołądek robi salta. Mike miał przyjechać o 9, a na 10 była zaplanowana rozprawa. Miałam jeszcze godzinę, żeby doprowadzić się do porządku.
- Zrobić Ci fryzurę? - zapytała Sally. Właśnie przyjechała i wszyscy razem mieliśmy pojechać do sądu Michaela limuzyną.
- Tak, ale …. za chwilę – położyłam dłoń na ustach i znowu pobiegłam do łazienki – Od rana źle się czuje i wymiotuje – wróciłam do pokoju.
- Widać .. jesteś blada.
- To przez stres.
- Jesteś pewna?
- Co masz na myśli?
- Już trochę jesteś z Michaelem ..
- Mówisz o … nie … no co ty. Nie jestem w ciąży.
- Jesteś pewna? Robiłaś test ciążowy?
- Nie robiłam, ale … - zamyśliłam się na chwilę – Nie … jestem pewna, że to ze zdenerwowania.
- Skoro tak mówisz – teraz już nie byłam taka pewna – Lepiej się czujesz?
- Trochę, ale rób swoje – usiadłam na krześle, a Sally zajęła się moimi włosami. Uważała, że muszę jakoś wyglądać przed sądem. Jak to by miało zmienić moje samopoczucie. Ktoś zapukał – Proszę.
- Cześć kochanie – to był Mike – Hej Sally – pocałował mnie w policzek.
- Cześć .. co tutaj robisz tak wcześnie?
- Nie mogłem już usiedzieć w domu – miał na sobie garnitur. Bosko w nim wyglądał.
- One też przyjechały?
- Tak. Twoja mama z nimi rozmawia …. źle się czujesz? - zapytał.
- Trochę.
- Będzie dobrze – pogłaskał mnie po policzku. Lubiłam, gdy to robił.
- Korzystaj dopóki nie ma makijażu – powiedziała Sally.
- Chcesz zrobić z mojej piękności jeszcze większą piękność?
- Hehe .. tak.
- To niemożliwe, ale możesz spróbować. Dobra .. już wam nie przeszkadzam – cmoknął mnie i poszedł pobawić się z Sisi. Siedziałam do niego tyłem i nie widział mojej miny, która się zmieniła. Boże, a co jeżeli jestem w ciąży? Po wszystkim muszę zrobić ten test. Sally spojrzała się na mnie.
- Mike? - zaczęła.
- Tak?
- Możesz nam przynieść coś do picia?
- Nie ma sprawy – wyszedł.
- Co się dzieje? - zapytała. Specjalnie kazała mu pójść po picie.
- Nic.
- Chodzi Ci ciąże?
- Nie wiem, czy jestem.
- Przecież przed chwilą powiedziałaś …
- Wiem co powiedziałam, ale teraz już nie jestem tego taka pewna.
- Ale się zabezpieczacie? - opuściłam głowę – Chcesz mi powiedzieć, że ani ty i ani Mike?
- Odkąd rozstałam się z Ericem .. przestałam brać pigułki. Nie planowałam żadnego nowego związku, rozumiesz? Gdy pojechałam do Michaela … to się stało tak nagle, że nie myślałam o tym.
- Dziewczyno .. nie poznaje Cię. Zawsze byłaś ostrożna. Musisz zrobić test.
- Zrobię, gdy ten koszmar się skończy, tylko nie wygadaj się przy Michaelu. Powiem mu, gdy się okaże, że jestem, ok?
- Będę milczeć … jak zawsze. Masz jeszcze pigułki?
- Nie.
- Jeżeli nie będziesz, pójdziesz do ginekologa i Ci przepisze.
- Nie!
- Co takiego?
- Nie będę już brała.
- Chyba sama nie wiesz co mówisz.
- Doskonale wiem. Z Ericem brałam, ponieważ wiedziałam, że nie chcę z nim być na zawsze. Z Michaelem jest inaczej.
- Ale nie wiesz co On o tym sądzi. Co będzie jeżeli zajdziesz, a On Cię zostawi?
- Mike taki nie jest. Sally … posłuchaj mnie … kocham Michaela i wiem, że jest tym jedynym, dlatego proszę Cię … nie próbuj mnie przekonywać.
- Jak sobie chcesz. Jesteś dorosła.
- Długo to trwało bo Pani Baker uparła się, że zrobi nam świeży sok – postawił szklanki na stoliku.
- Nic nie szkodzi – gdy byłam już gotowa, we trójkę zeszliśmy do reszty.
- Możemy jechać? - zapytała się mnie mama.
- Tak – poczułam ciepłą dłoń Michaela na swojej. Uśmiechnął się i wsiedliśmy do limuzyny. Podróż była krótsza niż chciałam, a może tylko mi się wydawało? Przed budynkiem sądu nie było nikogo. Nikt nie wiedział, że Michael Jackson będzie zeznawał przed sądem. Byliśmy przed czasem, ale weszliśmy na salę sądową. Ja i Mike usiedliśmy razem z prokuratorem, a pozostali na miejscach dla publiczności. Przysięgli powoli się zbierali. Chwilę po nas pojawił się obrońca tego typa. Zaczynaj się prawdziwy horror. Gdy sędzia wchodził, wstaliśmy.
- Dzień dobry. Zaczynamy sprawę. Czy wszyscy są już obecni?
- Tak, wysoki sądzie – odpowiedział prokurator.
- W takim razie proszę wprowadzić oskarżonego – zarządził. Dwóch policjantów Go wprowadziło. Była zakuty w kajdanki. Spojrzał się w moją stronę i głupkowato uśmiechał. Zrobiło mi się słabo i zakręciło w głowie. Dobrze, że Mike stał blisko.
- Co się dzieje? - zapytał i mnie przytrzymał.
- Słabo mi – złapałam się za czoło.
- Możemy na chwilę wyjść? - zwrócił się do prokuratora – Rose źle się czuje.
- Wysoki sądzie, czy mogę prosić o 10 minut przerwy? Panna Baker źle się poczuła.
- Dobrze.
- Dziękuje. Możecie wyjść – Mike cały czas mnie trzymał. Wyszliśmy na korytarz. Usiadłam na ławce.
- Przynieść Ci wody?
- Tak – niemal pobiegł i przyniósł mi kubek z wodą. Uklęknął przede mną i odgarnął mi kosmyk włosów za ucho.
- Lepiej?
- Wiedziałam, że tak będzie. Nie wiem, czy dotrwam do końca.
- Mogę porozmawiać z prokuratorem, żeby Go nie było na sali.
- Nie … nie dam mu tej satysfakcji. Możemy już wracać.
- Na pewno?
- Tak … już mi lepiej – wróciliśmy na salę i zajęliśmy swoje miejsca.
- Panno Baker, możemy kontynuować? - zapytał sędzia.
- Tak .. dziękuje wysoki sądzie.
- W takim razie zaczynamy. Panie prokuratorze .. proszę zaczynać – prokurator przeczytał wszystkie zarzuty i się zaczęło. Ja miałam zeznawać pierwsza. Poszłam na miejsce dla świadków i złożyłam przysięgę. Najpierw przesłuchiwał mnie prokurator. Omijał temat gwałtu.
- Czyli oskarżony chciał was zabić?
- Tak … kazał przyłożyć nam głowy do siebie i nacisnął na spust. Na szczęście broń była nienabita. Potem przyjechała policja.
- Nie zamierzał was wypuścić, tak?
- Zgadza się.
- Wysoki sądzie nie mam więcej pytań.
- Panie mecenasie?
- Dziękuje wysoki sądzie – wstał i podszedł – Panno Baker … proszę powiedzieć .. co łączy Panią z Panem Jacksonem?
- Sprzeciw! Nie widzę związku ze sprawą – powiedział prokurator.
- Do czego Pan zmierza? - zapytał sędzia.
- Za chwilę dojdę do sedna.
- Proszę kontynuować.
- Panno Baker? Może Pani odpowiedzieć?
- Jesteśmy razem. To nie jest żadna tajemnica.
- Zeznała Pani, że mój klient Panią zgwałcił, zgadza się? - przymknęłam na chwilę oczy.
- Tak.
- Mój klient twierdzi, że sama Pani tego chciała.
- Nie prawda – spojrzałam w publiczność. Mama nie mogła uwierzyć w to co przed chwilę usłyszała.
- Po co miał by kłamać? Mój klient ma dużo poważniejsze zarzuty niż rzekomy gwałt.
- Zeznałam zgodnie z prawdą. Nie mam powodów, żeby kłamać.
- Czyżby? Może Pan Jackson znudził się Pani i chciała Pani spróbować czegoś nowego?
- Sprzeciw!
- Dlatego udaje Pani teraz ofiarę, żeby Pan Jackson nie dowiedział się prawdy.
- Wysoki sądzie, chamstwo Pana mecenasa nie zna granic. Przypominam, że to nie Panna Baker jest oskarżona, a Pan mecenas insynuuje jakieś niedorzeczne historie – miałam łzy w oczach. Jak On mógł powiedzieć coś takiego? Spojrzałam na Michaela. Był wściekły na tego palanta.
- Zgadzam się z Panem. Panie mecenasie te pytania są nie na miejscu i nic nie wnoszą do sprawy. Pana klient jest oskarżony o wielokrotne morderstwa i próbę zabicia, więc nie rozumiem Pana pytań.
- Proszę wybaczyć wysoki sądzie, ale chcę ustalić wszystkie fakty. Mogę zadać ostatnie pytanie?
- Mam nadzieję, że tym razem delikatniejsze.
- Postaram się. Panno Baker, czy to prawda, że po wszystkim powiedziała Pani, cytuje ''Jeszcze nigdy nie przeżyłam czegoś takiego'' – to był jakiś koszmar. Wszystko o czym chciałam zapomnieć, wracało. Na dodatek wszyscy obecni na sali, gapili się na mnie.
- Nigdy czegoś takiego nie powiedziałam – nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać – Ale .. tak … to prawda, że nigdy czegoś takiego nie przeżyłam … nigdy nie zostałam przywiązana do łóżka, pobita i brutalnie zgwałcona – rozpłakałam się na dobre i wybiegłam z sali. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz, który znajdował się w drzwiach. Skuliłam się na podłodze. Byłam roztrzęsiona.

Jak On mógł zadawać jej takie pytania. Chciałem wstać i ją stamtąd zabrać. Widziałem jej cierpienie. Ledwo powstrzymywała się, żeby się nie rozpłakać. Ale pod koniec nie wytrzymała. Patrzyłem jak wybiega z sali. Chciałem za nią pobiec, ale prokurator mnie zatrzymał.
- W takich okolicznościach jestem zmuszony przełożyć dalszy ciąg sprawy na jutro. To wszystko – sędzia wstał i wyszedł z sali. Teraz już nikt mnie nie mógł powstrzymać. Wybiegłem z sali i zacząłem się rozglądać po korytarzu, ale nigdzie jej nie było. Pierwszą myślą była toaleta. Drzwi były zamknięte. Byłem pewien, że tam jest .
- Rose .. to ja. Otwórz – nic nie odpowiedziała. Z daleka zobaczyłem, że pozostali wyszli już na korytarz. Mama Rose była w szoku. Wszyscy do mnie podeszli. Oparłem się czołem o drzwi. Nagle przypomniało mi się co chciała zrobić u Sally. Przez plecy przeszedł mnie dreszcz – Odsuńcie się! - próbowałem wyważyć drzwi. Udało mi się dopiero za którymś razem. Siedziała skulona na podłodze i płakała – Rose … - ukucnąłem przy niej – Nie siedź na podłodze – wziąłem ją na ręce. Wtuliła się we mnie. W samochodzie nadal trzymałem ją w ramionach. Schowała twarz w moim płaszczu. Pani Baker musiała wcześniej płakać bo miała czerwone oczy i trzymała w ręku chusteczkę. Janet i Toya siedziały ze spuszczonymi głowami, na twarzy mojej mamy malowało się współczucie, Sally była przybita, a Pan Baker miał kamienną twarz. A ja … ja nie miałem pojęcia jak sprawić, żeby moja ukochana poczuła się lepiej. Wszyscy weszliśmy do domu. Moja mama oraz siostry zostały już rano zaproszone na obiad przez Panią Baker. Zaniosłem Rose do pokoju i położyłem do łóżka – Kochanie … chcesz coś?
- Tak … przytul mnie i już nie wypuszczaj – zrobiłem to. Leżeliśmy tak chyba z pół godziny.
- Zaraz przyjdę, dobrze? Pójdę sprawdzić, czy poszły.
- Tylko szybko – poszedłem do salonu. Wszyscy jeszcze byli. Oprócz mojej mamy i mamy Rose. Zastałem je w kuchni.
- Zaraz będzie obiad.
- Rose i tak nic nie zje .. ja też podziękuje. Mamo, mój kierowca was odwiezie kiedy będziecie chciały.
- Dobrze synku – wróciłem do salonu.
- Janet … przywieziesz mi później kilka rzeczy?
- Dobrze … co z Rose?
- Jest załamana … muszę z nią zostać.
- Boże … to okropne co ją spotkało.
- Nie miałam pojęcia … to dlatego tak się zachowywała … źle ją wtedy potraktowałam – powiedziała Toya.
- Nie tylko dlatego – powiedziałem – Ale już wszystko sobie wyjaśniliście i nie ma co do tego wracać. Muszę do niej iść – gdy wszedłem do pokoju, podbiegła do mnie Sisi – Co malutka? - wziąłem ją na ręce – Chcesz do Rose? Kotku, ktoś za tobą się stęsknił – położyłem Sisi koło Rose.
- Zabierz ją – powiedziała. Postawiłem ją na podłodze i objąłem Rose. Po chwili przyszło mi coś do głowy.
- Sisi co ty robisz? Nie wolno! Zostaw moje buty! Tylko spróbuj nasikać mi do butów! Lepsze są buty ojca Rose. Co ty na to? Poczekamy aż wszyscy pójdą spać i zabierzemy się za nie, dobrze? - usłyszałem cichy śmiech – Sisi .. słyszysz to? Chyba ktoś się śmieję – roześmiałem się i odwróciłem Rose do siebie.
- Przestań! - powiedziała – Wariat.
- Wiedziałem, że podziała.
- Zrobiłeś to specjalnie!
- Tak – wyszczerzyłem się – Nie mogę patrzeć jak się smucisz.
- Dziwię się, że ze mną wytrzymujesz.
- Poszedłbym z tobą na koniec świata.
- I nie szkoda, by Ci było zostawić to wszystko?
- Wszystko miałbym przy sobie – tak strasznie chciałem ją pocałować, ale nie chciałem naciskać. Patrzyła mi prosto w oczy.
- No na co czekasz?
- Nie rozumiem.
- Pocałuj mnie jeżeli chcesz.
- Czytasz mi w myślach? - dotknąłem jej twarzy i pocałowałem z czułością.
- Kiedy następna rozprawa?
- Jutro …. miałem ochotę udusić tego całego obrońce.
- Widziałam, ale dobrze, że tego nie zrobiłeś. Potrzebuję Cię tutaj.
- Wiem – spojrzałem na zegarek – Chcesz herbaty?
- Tak, ale zejdę z tobą – wyszliśmy z pokoju. Mama, Toya i Janet już pojechały do domu. W salonie był ojciec Rose. Spojrzał na nas i odwrócił głowę. Nie wiedzieliśmy o co mu chodzi i poszliśmy do kuchni. Nagle drzwi do kuchni otworzyły się i naszym oczom ukazał się wściekły Pan Baker.
- Cholera jasna! Dlaczego nic nam nie powiedziałaś?!! - wydarł się – A ty! - wskazał na mnie palcem – Czemu milczałeś?!
- Kazałam mu! I co by to dało, gdybyście wiedzieli?!
- Jesteśmy twoimi rodzicami!
- I to wam daje prawo zamykać mnie w psychiatryku?!
- O czym ty mówisz?!
- Dobrze wiesz! Po tym zdarzeniu … znowu popadałam w depresję i Mike mi pomógł!
- Co tutaj się dzieje? - do kuchni weszła mama Rose.
- My też byśmy Ci pomogli!
- Tak jak wtedy?! Bardzo dziękuje za taką pomoc!
- To nie zmienia faktu, że powinniśmy wiedzieć!
- Po jaką cholerę?! Jestem dorosła i nie muszę się wam spowiadać!
- Uspokójcie się! - krzyknęła Pani Baker.
- Chcieliście wiedzieć … proszę bardzo! Tak! Ten sukinsyn mnie zgwałcił! Chciałam się zabić! Ale wiecie co? Wyszłam z tego! Dzięki temu człowiekowi – podeszła do mnie – Zabrał mnie do hotelu i pilnował dzień i noc. Tak się okazuje komuś miłość! Troszczy się o tę osobę i robi wszystko, żeby czuła się coraz lepiej. W takich chwilach jak te żałuję, że żyję! Muszę od nowa przechodzić przez ten koszmar, ale wiem, że sobie poradzę, a wiecie dlaczego?! Bo mam Mike'a! Stale pokazuje jak mu na mnie zależy i jak mnie kocha!
- Przecież wiesz, że my też Cię kochamy – powiedziała matka Rose.
- Ja już was nie znam! Nie wiem kim jesteście! Ojciec wydarł się na mnie jak bym była winna temu co tamten mi zrobił!
- Rose … - chciałem, żeby się uspokoiła – Daj już spokój.
- Nie, Mike! Starałam się być grzeczna, ale koniec z tym! Nienawidzę was, słyszycie?! Nigdy wam nie wybaczę tego co mi zrobiliście! - wybiegła z kuchni, a ja za nią.
- Rose! - wybiegła z domu, nawet nie ubierając płaszcza – Zatrzymaj się! - biegła przed siebie, dogoniłem ją i zatrzymałem.
- Zostaw mnie! - znowu płakała.
- Nie! Uspokój się – złapałem ją za ramiona.
- Mówiłam, że będą mnie obwiniać.
- Nikt Cię nie obwinia. Chodź do domu.
- Nie!
- Jest zimno ..
- To wracaj!
- Bez Ciebie nigdzie nie pójdę! - wziąłem ją na ręce. Zamiast się wyrywać, wtuliła się we mnie. Zaniosłem ją do domu. Około godziny 19 przyjechała Janet. Dała mi rzeczy, o które ją prosiłem i pojechała. Rose już leżała. Wziąłem prysznic i się położyłem. Objąłem Rose od tyłu, ale odepchnęła moją rękę – O co Ci chodzi? - nie odpowiedziała – Świetnie! Teraz jesteś zła na mnie. Szkoda, że nie znam przyczyny – zgasiłem lampkę i odwróciłem się. Leżeliśmy do siebie plecami. Co ja zrobiłem, że tak mnie traktuje? Wkurzyłem się i nie mogłem zasnąć. Poczułem, że obejmuje mnie.
- Przepraszam – usłyszałem i powoli odwróciłem się w jej stronę – Nie wiem co się ze mną dzieje.
- W porządku. Miałaś dzisiaj męczący dzień.
- Koszmarny, ale dziękuje, że nie uciekłeś … potrafię być okropna.
- Wiem coś o tym – zaśmiałem się – Idziemy spać?
- Tak … dobranoc – położyła głowę na moim torsie i zamknęła oczy.

- Dobranoc .. skarbie – pocałowałem ją w czoło i też zamknąłem oczy. Miałem nadzieję, że kiedyś będziemy normalnie żyli. Bez cierpienia, łez i … powracającej przeszłości.

13 komentarzy:

  1. Świetna notka, mam nadzieję że między nimi wszystko się ułoży. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Całe wczorajsze popołudnie czytałam wszystkie rozdziały i jestem zachwycona. Cudownie piszesz. Moim zdaniem powinnaś wydać jakąś książkę w przyszłości bo masz talent i to ogromny. Bardzo mi się podoba ten blog i będę tu wchodzić regularnie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super część. Tak mi szkoda Rose. Ten ........ powinien zgnić w więzieniu i mam nadzieję że tak będzie. A ten cały mecenas wcale nie lepszy. Mógł być taktowniejszy, a tak to tylko pokazał jaki z niego dupek. Rodzice Rose też nie powinni tak na nią naskoczyć. Całe szczęście Rose ma Mike'a. Czekam z niecierpliwością na nn.
    Jacksonka xD
    Ps. Możesz mi powiedzieć jak wejść na to głosowanie (link który wstawiłaś nie chce działać na moim głupim komputerze)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zobaczysz w następnej notce jakie pytania będzie zadawał Michaelowi ;) Skopuj w przeglądarkę -----> vanityfair.com/100-years-of-vanity-fair/covers

      Usuń
  4. Super notka. Jak zawsze! Czekamy na nową!

    ps: Głosy na Michaela oddany! Będę głosować codziennie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej notka super :-D
    Szkoda mi Rose tyle wycierpiała, ale ma Michaela przy sobie to dobrze :-D :-D
    Ale fajnie by było jak by Rose była w ciąży. Prosze powiedz ze będzie. Plis Plis Plis :-D :-D ;-) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Notka Jak zwykle genialna. Jak to czytałem miałem ochotę zabić tego drania za to co zrobił Rose i o tym co powiedział o Michaelu. NIe wiem czemu, ale przed oczami pokazał mi się Murray. Agrrr. Czekam z niecierpliwością na NN. I mam nadzieje, że okaze się, że Rose jest w ciąży :D.
    P.S Głos oddany. Będę dodawał codziennie a i jeszcze powiedziałem o tym Juli, moim znajomym,kuzyną i rodzince więc może nazbiera się trochę głosów.
    Michael XD

    OdpowiedzUsuń
  7. fajna notka. zapraszam http://www.fanimichaelkingofmusicjackson.fora.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurde mać! Myślałam, że dodawałam komentarz, ale zacznijmy od tego że ja nie myślę no ale dobra xD
    Notka jak zwykle świetna.
    Rose ma szczęście i to niesamowite, że ma Michael'a...
    Strasznie jej współczuję... Sama chyba bym nie wytrzymała takiej presji i stresu..Ona i tak jest twarda.
    No nie mogę się doczekać kiedy się okaże, że ona w ciąży jest! *.*
    Wyczekuje tej notki jak dzwonka na matmie normalnie xD

    Czekam z niecierpliwością na nn!

    Pozdro, Emaa ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na nn na http://one-life-is-one-chance.blogspot.com/ i na http://incredible-history-of-my-life.blog.pl/
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialna notka ! :D
    Dawno nie komentowałam ale ciągle czytam :) Oby Rose była w ciąży... Chociaż to mogłoby trochę skomplikować...
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, susie-theme

    OdpowiedzUsuń
  11. na supernatural-and-michael.blogspot.com nowa nota!
    Zapraszam gorąco!

    Emaa ;D

    OdpowiedzUsuń