sobota, 26 września 2020

Bad Girl 78

I jak widzicie dodałam kolejną. Muszę Wam powiedzieć, że znowu zaczyna mi się pisać z przyjemnością jak dawniej, gdy tylko czekałam na wolne od szkoły, żeby od rana usiąść i zacząć pisać. Coś Wam pokaże.


 

Tak dobrze widzicie. Mam napisane już dwie notki na zapas na kolejne soboty. Pisałam dzień po dniu. Tak przyjemnie mi się pisało, że czułam niedosyt i nadal czuję, wiec prawdopodobnie już mam więcej napisanych ;) 
Póki co zapraszam do czytania i mam nadzieje, że przypadnie Wam do gustu. Do zobaczenia za tydzień oczywiście :) Napiszcie jak wrażenia :)  To dla mnie wiele znaczy ;)


                                                     ******

Minęło już pół roku odkąd się wyprowadziłam. Nie wiedziałam, że ten czas tak szybko zleci. Nie czułam się tutaj zupełnie jak w domu, ale wiedziałam, że raczej już tutaj zostanę na dobre. Nie widziałam już swojej przyszłości w LA. Chociaż tęskniłam za rodzicami, Sally i … wciąż za Michaelem. Po takim czasie powinno mi minąć. Jednak nadal trzymało jakby to się stało dopiero miesiąc temu. Czy za swój błąd byłam skazana na takie cierpienie? Być może. Sama sobie na to zasłużyłam. Siedziałam sobie w fotelu przy oknie z kubkiem herbaty i wróciłam wspomnieniami. Byłam dla niego paskudna. Co tu dużo mówić. Zwykła jędza. Ale potem zrozumiałam, że popełniam ogromny błąd. Wierzę, że byliśmy dla siebie stworzeni. Tylko Joseph uważaj inaczej. Pewnie teraz skacze z radości. Już nie ma powodu aby mnie zabić. Próbował dwa razy … nie udało mu się. Nie wiem czy powinnam się z tego cieszyć. Blizna po operacji pozostanie na zawsze przypominając mi te straszne chwile. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Niechętnie wstałam i odebrałam.

- Słucham?

- Cześć córeczko – to była mama.

- Cześć.

- Wiesz, że niedługo święta? Chciałam zapytać czy przylecisz chociaż na te parę dni.

- Nie mamo … raczej nie ..

- Rose .. proszę Cię .. mamy tylko Ciebie .. nie chcemy sami spędzać świąt ani abyś Ty była sama w tych dniach.

- Wiem, ale tak będzie lepiej.

- Nie nie będzie – chwilę milczała – Więc my przylecimy do Ciebie.

- To nie jest dobry pomysł.

- Wiem co przeżywasz, ale nie rób tego znowu … nie oddalaj się od nas ..

- Próbuję sobie ułożyć życie na nowo. Radzę sobie.

- Po prostu chcemy Cię zobaczyć i spędzić trochę czasu.

- Mamo … mam mały dom .. nie pomieścimy się .. - próbowałam jakoś ją odwieść od tego pomysłu.

- Możemy nawet spać na podłodze albo pojechać do hotelu. To nam w ogóle nie przeszkadza – już nie miałam żadnych argumentów. Podałam jej adres – Dziękuję córeczko. Przylecimy parę dni przed świętami, dobrze? Wszystko przygotujemy.

- No dobrze. Więc widzimy się za trzy tygodnie. Wyjadę po Was.

- Nie możemy się już doczekać – czułam, że w tym momencie się uśmiecha. Po chwili zakończyłyśmy rozmowę.

Ehh … może i to dobry pomysł. W końcu to święta. Miałam jakąś małą nadzieje, że przyleci z nimi Sally. Bardzo za nią tęskniłam. Rozmowy przez telefon to nie to samo. Postanowiłam, że zadzwonię i zapytam. Długo nie musiałam czekać aż odbierze.

- Cześć zołzo – śmiała się.

- Cześć wiedźmo. Nie przeszkadzam?

- Tak naprawdę to ściągnęłam Cię myślami.

- Mam wyczucie. Słuchaj … bo właśnie dzwoniła mama ..

- Pewnie w sprawie świąt?

- Skąd Ty … nieważne. Tak. Chciała, żebym przyleciała, ale odmówiłam. To Oni mają do mnie przylecieć. Byś nie chciała się zabrać z nimi?

- A Ty chciałaś beze mnie balować w nowy rok? O nic z tego kochana. Ja upiję Ciebie, a Ty mnie – oj miała bardzo dobry humor, który i mnie się udzielił.

- Więc uznaję to za tak. Bałam się, że masz inne plany.

- Nigdy w życiu. Każde sylwestra spędzamy razem i to się nie zmieni. Hm .. ale chyba nie będzie tej całej .. jak jej tam .. Susan? Nie? - teraz to ja się zaśmiałam – To poważne pytanie.

- Hehe tak bardzo poważne. A co? Przeszkadzałaby Ci?

- Nie no skąd. Po prostu bym jej włożyła petardę w dupę i odleciałaby w kosmos.

- Haha jesteś okropna wiesz o tym?

- Za to mnie kochasz – wiem na 100%, że w tym momencie się szczerzyła.

- Jak cholera. Ale nie nie będzie jej. Nawet się z nią nie umawiałam.

- Masz szczęście.

Trochę mi poprawiła humor rozmową, ale jak zawsze. Zresztą nie miałam z kim innym pogadać tak normalnie. Podeszłam do lustra i chwilę patrzyłam w swoje odbicie. Uniosłam trochę sweter i odsłoniłam swój brzuch. Wspomnienia wróciły. To ja wszystko zniszczyłam i zabiłam naszego synka. Doskonale pamiętałam naszą rozmowę. Prosił mnie, żebym nie prowadziła .. obiecałam … a mimo to wsiadłam za kółko … wystarczyła chwila aby całe nasze szczęście odeszło …

Przymknęłam oczy i zobaczyłam nasze maleństwo jak leżało na tym zimnym, metalowym łóżku .. jego miejsce było w domu .. w swoim łóżeczku, które na niego czekało od dawna. Poczułam jak kilka łez wydostało się z oczu. Dotknęłam swojego brzucha … oddałabym wszystko aby cofnąć czas i postąpić rozsądnie. Gdyby tego było mało .. jeszcze bardziej dobiłam Michaela swoją zdradą … mimo że nie zrobiłam tego celowo i nawet nie pamiętałam tej nocy. Na całe szczęście. Tylko zastanawia mnie jedno. Czemu po przebudzeniu w ogóle nawet w małym stopniu nie odczuwałam, że coś było? Może tak działa alkohol? Nie wiem. Już za późno na jakiekolwiek domysły. Muszę żyć dalej. Chociaż są chwilę, gdy mam wszystkiego dość. Nawet nie potrafię i nie chce się ponownie zakochać. Gdy jakiś próbuję się ze mną umówić .. odmawiam i zaczynam porównywać do Michaela. Niestety żaden z nich nawet nie jest w 10% jak On. Ani z charakteru ani z wyglądu .. z niczego. Kolega z pracy, Steven, co chwilę chce się umówić chociaż mu ciągle powtarzam, że nikogo nie szukam. Nie docierają do niego te słowa. Co już mnie męczy, bo w ogóle mi się nie podoba. Mam być z kimś na siłę? Aby był? Nie. To by było życie w męczarni, gdybym tak postąpiła. Jeżeli mam z kimś być kiedyś, to będę. Ale na pewno nie będę sobie nikogo szukała, a już na pewno nie będę brała pierwszego lepszego. Wolę pozostać sama. Nawet na zawsze jeżeli takie jest moje przeznaczenie. Myślę aby się zwolnić, bo już tam nie wytrzymuje właśnie przez niego. Nie muszę pracować. Pracuję wśród ludzi, tylko dlatego, żeby nie myśleć o tym wszystkim.

Koniec rozmyślania. Czas powrócić do rzeczywistości. Poszłam do kuchni pozmywać naczynia, bo trochę się ich nazbierało już. Miałam już za to się zabierać, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Z nikim się nie umawiałam. Poszłam otworzyć.

- Steven? - zdziwiłam się.

- Witaj piękna. Mogę? - nawet nie czekał na odpowiedź, tylko wszedł. Zamknęłam drzwi.

- Ta pewnie wejdź – bardziej do siebie – Co Cię sprowadza?

- Chciałem Cię zobaczyć poza pracą.

- Jestem trochę zajęta.

- Oj to zrób sobie przerwę – rozpłaszczył się. No pięknie. Pokazał wino – Napijemy się, pogadamy.

- Nie mam ochoty na wino.

- Jedna lampka .. góra dwie – szczerzył się, będąc strasznie pewnym siebie. Nienawidziłam tego u facetów. Poszedł do salonu. Niechętnie przyniosłam dwa kieliszki i usiadłam – Będzie przyjemnie. Zobaczysz – otworzył wino i nalał nam – Za nas – wzniósł toast.

- Steven .. nie ma żadnych nas

- Ale za znajomość – taa na pewno to miał na myśli. Wzięłam łyka. Nie smakowało mi – I jak?

- Takie sobie. Lubię słodkie.

- Zapamiętam – patrzył i się uśmiechał – Pójdziemy jutro na kolacje? Niedawno otworzyli nową restaurację i ..

- Nie. Już Ci mówiłam. Nie umówię się z Tobą i przestań ciągle o to pytać.

- Czas zapomnieć o przeszłości i zacząć żyć od nowa. Zrobiłaś już pierwszy krok i wyjechałaś. Teraz czas zapomnieć o palancie przez, którego wyjechałaś.

- Nie nazywaj Go tak, dobra? - wkurzyłam się. Nie miał o niczym pojęcia, a będzie się wymądrzał.

- Sory, ale nie mogę patrzyć jak cierpisz – wziął mnie za łapkę. Zabrałam dłoń.

- To wyjdź i tyle.

- Wiesz o co mi chodzi.

- Słuchaj naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz.

- Dokończę wino i pójdę ok? - cholerny natręt – O cholera! - niby przypadkowo wino mu się wylało na koszulę – Mogę skorzystać z łazienki?

- Tak. Po lewej – wstał i poszedł tam. Co On kombinuję? Nie podoba mi się to. Ma szczęście, że nie wylał mi na dywan chociaż mało brakowało. Poszłam do kuchni po ściereczkę i wytarłam podłogę z wina. Poszłam odnieść, a gdy wróciłam doznałam szoku – Nie masz nic przeciwko? - wyszedł bez koszuli na sobie – Musiałem przeprać, żeby jakoś puściło. Powiesiłem, żeby wyschła.

- I tak nie zdąży wyschnąć.

- Zobaczymy. Może jednak – usiadł. Myślał, że zrobi tym na mnie wrażenie? Chyba dawno się w lustrze nie widział – Masz jakieś plany na sylwestra?

- Owszem. Moja przyjaciółka i rodzice przylatują.

- Szkoda. Myślałem, że ze mną je spędzisz.

- I tak by się tak nie stało. Dobrze wiesz i odpuść już sobie.

- Nie mogę .. Za bardzo mi się podobasz – powiedział wprost – Może ja Ci się nie podobam, ale spróbujmy ..

- Powiedziałam nie – wstałam – Czas już na Ciebie – coraz mniej komfortowo czułam się w jego towarzystwie. Też wstał i stanął przede mną.

- A co jeśli chce zostać? Na noc?

- Muszę Cie rozczarować, ale możesz jedynie sobie pomarzyć – nagle mnie pocałował. Odepchnęłam Go i dałam w pysk – Zrób to jeszcze raz!!! Wynoś się!!! - zaśmiał się i złapał się za polik.

- Będziesz moja. I to jeszcze dziś – niebezpiecznie się do mnie zbliżył i złapał za nadgarstki. Próbowałam mu się wyrwać, ale był silniejszy.

- Puszczaj!!!

- Kto mnie powstrzyma? Ty? - znowu się zaśmiał. A mi się coś przypomniało. Zaczęłam panikować i modliłam się, żeby to był tylko zły sen. Widziałam w jego oczach pożądanie i tym bardziej się bałam, że to zrobi. Przygwoździł mnie do ściany i poczułam, że jest napalony. Zrobiło mi się niedobrze – Nie chcesz po dobroci więc nie będzie aż tak przyjemnie .. przynajmniej Tobie – zaczął mnie całować po szyi. Zaczęłam płakać i wciąż próbowałam się uwolnić jakimś cudem. Bałam się, że za chwilę znowu wydarzy się to samo co kiedyś – Przestań!! - nagle uderzył mnie w twarz i zaczął się dobierać.

- Nie .. proszę … - strasznie się bałam i cały czas płakałam. Podarł na mnie sweter i zaczął dobierać się do spodni. Wiedziałam, że nikt mi nie pomoże. Musiałam spróbować sama. I tak nie miałam nic do stracenia. Odpiął mi spodnie, a ja kopnęłam Go w krocze z całe siły. Upadł na kolana puszczając mnie tym samym. Od razu uciekłam do sypialni i zamknęłam drzwi na klucz. Schowałam się w rogu i skuliłam. Telefon został w salonie i nie miałam jak zadzwonić po policję. Płakałam i patrzyłam w stronę drzwi. Po chwili usłyszałam jego kroki – Otwieraj suko!!!

- Odejdź!!

- Chce Cię i dostanę!! - próbował wejść, ale nie dał rady.

- Policja już jedzie!! - postanowiłam blefować mając nadzieje, że uwierzy. Chyba się udało, bo przez chwilę ucichł i przestał się dobijać.

- Pożałujesz tego dziwko!! - usłyszałam, że chyba wyszedł, ale za bardzo się bałam, że nadal tam jest i nie wyszłam. Wciąż płakałam i dopiero teraz odczułam uderzenie. Boże … Kochanie .. potrzebuję Cię … ale nie mam prawa liczyć, że moje życzenie się spełni.

Chyba dopiero po godzinie się odważyłam wyjść ostrożnie i po cichu z sypialni. Rozglądałam się na wszystkie strony. Gdy się upewniłam, że sobie poszedł, szybko zamknęłam drzwi na wszystkie zamki. Zasłoniłam okna. Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Sweter do wyrzucenia .. po uderzeniu zostanie ślad .. przemyłam twarz, ale znowu zaczęłam płakać. Czemu to mnie ciągle spotyka. Mam napisane na czole ''Zgwałć mnie''? Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Chciałam zmyć to z siebie mimo, że nie zdążył dotknąć mojego ciała. Przynajmniej nie dłońmi. 

Następnego dnia zadzwoniłam do pracy, że rezygnuję. Nie powiedziałam dlaczego, ale nie mogłam już tam pracować, bo On tam był. Nawet nie pojechałam po papiery. Nie zależało mi na tym. Żałowałam jedynie, że w ogóle zaczęłam tam pracować. Po co mi to było skoro miałam pieniądze. Już nie popełnię tego błędu.


                                                        ******

Niektórzy pytają mnie o drugiego bloga. Zadałam tam pytanie. Jeżeli ktoś jest zainteresowany niech się tam wypowie.

Przypominam o konkursach dla osób komentujących. Aby tak się stało musi być minimum 5 komentarzy pod notkami od różnych osób.

4 komentarze:

  1. Super notka! Nie mogę się doczekać co tam dalej wymyśliłaśwymyśliłaś.��

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka jak zawsze super! Biedna Rose:( Znów trafiła na jakegoś palanta, który myśli, że jeśli sobie jakąś upatrzy to musi być jego i ma z nim to zrobić nawet bez jej zgody! Ech niektórzy faceci to śwnie! Mam jednak nadzieję, że Rose i Michael znów się spotkają, wyjaśnią sobie wszystko i będą razem. No cóż, życzę więc dużo weny bo naprawdę masz talent! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam, to teraz mogę skomentować.
    Więc jadąc od samego początku wpisu.

    Jednej strony fajnie, że piszesz te blogi.... Ale z drugiej... Szkoda, że lepiej Ci się je pisze i że sprawiają Ci taką radość niźli pisanie ze mną wiesz czego ... Ale skoro tak... To pisz blogi... Mówiłam Ci już na ten temat co myślę ... Wiem, że zasypiałam ... A ty wtedy pisałaś sobie z radością notki .. ehh...
    Bo wiem, że sprawia Ci to przyjemność ... Widzę to .... i jeśli chcesz na prawdę coś zmieniać... To to rób... I doceniaj .. bo ja też się staram .. wystarczy tylko to zauważyć... Nic więcej ... :(


    Co do notki ...

    Myślę, że jednak Rose powinna wrócić do Michaela... Za dużo o nim myśli ...
    Wciąż i wciąż...
    I decyzja o świętach była dobrym rozwiązaniem. Jeśli nie ona do rodziców to rodzice do niej. Powinna jednak być z nimi i z Sally w te piękne dni ...
    I wiedziałam, że Sally jednak też będzie. Wgl ona i to jej poczucie humoru :P zawsze to u niej lubiłam ;)

    No i potem te wspomnienia... Pięknie ujęte w jednej pigułce.
    Choć źle robi kiedy robi sobie wyrzuty.... Nie powinna.
    Z drugiej strony wspomnienia.... Każdy do nich tęskni... Wiadomo... Każdy je ma... Współczuję Rose, że ma smutne wspomnienia i myśli co by było gdyby ... I nie dziwię jej się....
    I widzę, że wciąż jest myślami o Michaelu ... I ma rację... Nikt nie zastąpi jej Jego... Mike jest inny... Dlatego myślę, że dobrze zrobi kiedy do niego wróci.... I czemu mi się wydaje, że tak będzie... Że Rodzice zrobią jej niespodziankę i. A święta przyjadą do niej z Michaelem? Byłoby nie fair gdyby nie powiedzieli po cichu Jemu ...

    No i ten cholerny Steven... Ja wiedziałam, że on nie przyszedł bez powodu... Że miał jakieś plany wobec Rose...Jeśli facet przychodzi z winem to znak, że ros będzie nie tak... I jeszcze to celowe wylanie wina na koszulkę... Co za podły drań z niego...
    Wiedziałam, że to się tak skończy... Miałam źle przeczucia....bardzo złe ...
    Mam nadzieję, że już nie wróci....
    I bardo dobrze zrobiła Rose, że się zwolniła. Przynajmniej nie będzie widywać jego gęby na codzien....

    Na koniec.
    Bardzo fajnie napisane. Tym razem oczami Rose. Fajnie to robisz, że raz piszesz o Michaelu, a raz o Rose.
    Fajnie, że napisałaś już 2 kolejne notki .... Ehh....
    Pisz dalej... Z przyjemnością i radością w sercu... Na pewno będzie ciekawsza notka .... Heh...

    Pozdrawiam BAD²⁵ .. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa i jeszcze jedno bo się miałam już pytać w poprzedniej notce.
    A co to za konkurs i co jest do wygrania? Jest jakaś nagroda główna o którą warto walczyć?

    OdpowiedzUsuń