sobota, 3 października 2020

Bad Girl 79

 No i mamy kolejną sobotę, czyli kolejną notkę ;) Zapraszam do czytania, komentowania oraz za tydzień na kolejną notkę ;)


                                                       *****


Po tym wydarzeniu przez tydzień nie wychodziłam z łóżka. Było mi strasznie źle i się bałam. Nie miałam do kogo się przytulić, a strasznie mi teraz tego brakowało. Jedynie wtulałam się w poduszkę i płakałam. Tak bardzo chciałabym aby tutaj był. Przy mnie. Znowu przechodziłam to co wtedy z tą różnicą, że tym razem byłam zupełnie sama. Rodzice z Sally mają być za dwa tygodnie, a ja nie mam nic kupione. Ani ozdób, prezentów. Zupełnie nic. Chciałam jechać na drugi dzień po jego ''wizycie'', ale nie dałam rady. Ani fizycznie, ani psychicznie. Jednak postanowiłam, że wstanę. Poszłam do łazienki i sama się wystraszyłam swojego odbicia. Jak ja wyglądam. Dotknęłam swojego polika. Został jeszcze trochę widoczny siniak. Eh dobrze, że będą dopiero za te dwa tygodnie to już całkiem zejdzie. Nie chciałam znowu im się tłumaczyć. Poza tym ojciec zaraz kazałby mi wracać do domu. Bardziej niż nad powrotem zastanawiałam się nad przeprowadzką do innego miasta. Tutaj już przestałam czuć się bezpieczna i tak komfortowo jak na początku.

Rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam ciepłą wodę. Chwilę pozwoliłam aby woda spływała po moim ciele i nagle zaczęłam płakać. Znowu byłam rozbita na drobne kawałki. Umyłam się, wytarłam i przewiązałam ręcznik. Poszłam do sypialni i po chwili byłam ubrana. Musiałam coś zjeść, ale okazało się, że już muszę jechać na zakupy. Spojrzałam na zegarek. Wiedziałam, że o tej godzinie On jest w pracy więc nie musiałam się obawiać, że Go gdzieś spotkam na ulicy. Niestety nie mogłam jechać do sklepu, w którym pracowałam. Nie chciałam Go widzieć. Nie miałam wyjścia i pozostał mi malutki sklepik, ale lepsze to niż nic. Przypomniało mi się, że muszę zamówić drewno do kominka. Sama nie dałam rady rąbać więc zamawiałam co tydzień. Raz spróbowałam i lepiej o tej żałosnej próbie zapomnieć. Zamówiłam, ubrałam się do wyjścia i wyszłam. Spojrzałam na auto. Prawie go nie było widać przez śnieg, który go zasypał przez ten tydzień. Trochę mi zajęło zanim się do niego dostałam. Wsiadłam i odjechałam. W radiu leciały świąteczne piosenki. Ulice też powoli zaczęły przypominać świąteczny klimat. Po pięciu minutach byłam na miejscu. Wzięłam koszyk i kupiłam parę rzeczy chociaż na trzy dni. Spojrzałam na alkohole za ekspedientką. Chciałam wziąć wino, ale na razie źle mi się kojarzyło.

- Poproszę jeszcze whisky – powiedziałam nazwę.

- Małe świętowanie? - podała i się uśmiechnęła.

- Heh … szkoda, że nie ma czego.

- Rozumiem. Czasem przydaje się opić smutki.

- Dokładnie.

- Ale widzę, że coś Cię trapi .. mam rację?

- Wydaję się Pani – wymusiłam się na uśmiech.

- Oj kochana starej kobiety nie oszukasz.. Zawsze byłaś uśmiechnięta.

- Życie potrafi czasem zaskoczyć. I nie zawsze pozytywnie.

- Niestety, ale wszystko się jeszcze ułoży. Zobaczysz.

- Chciałabym. Dziękuję i do zobaczenia – zapłaciłam, zabrałam zakupy i wyszłam. Wsadziłam zakupy do bagażnika i wsiadłam.

Eh... znowu zrobiło mi się smutno. Odjechałam. Nagle moim oczom ukazał się sklep z bronią. Podjechałam tam i weszłam. Zapytałam o broń, ale oczywiście musiałabym się starać o pozwolenie. Nie miałam tyle czasu. Kupiłam za to trzy gazy pieprzowe, a właściwie w żelu o najmocniejszym stężeniu jakie jest dozwolone do samoobrony. Jeden będę miała zawsze przy sobie, drugi schowam w szafce w salonie, a trzeci w sypialni. Nigdy nie wiadomo kiedy się przyda.

Zdążyłam dojechać akurat do domu, gdy podjechali Panowie z drewnem. Wysiadłam.

- Dzień dobry. Zdążyła Pani – drugi wyciągał z przyczepy worek z drewnem.

- Dzień dobry. Na całe szczęście – otworzyłam drzwi. Przynieśli mi bo jednak trochę ważył. Spojrzałam, gdy położyli przy kominku – Ale Panowie. Jest za duże. Zawsze zamawiam połowę mniejsze – sprawdził w papierach.

- Faktycznie. Musiałam nastąpić pomyłka, ale to już ostatni worek. Możemy zabrać i za tydzień przywieźć te co zawsze.

- Za tydzień? Eh .. niech już zostanie, bo już mi się skończyło. Jakoś sobie poradzę – zapłaciłam im i wyszli. Nie lubię takich pomyłek. I co ja z tym zrobię. Będę musiała spróbować mimo wszystko porąbać na połowę.

Poszłam do auta po zakupy jeszcze i wróciłam. Zamknęłam porządnie drzwi. Rozpakowałam i zastanawiałam się co zrobić na obiad. Jednak zrezygnowałam i zamówiłam pizze. Nie wyrobiłabym się, a musiałam porąbać drewno zanim zrobi się ciemno. Wzięłam parę klocków i wyszłam na tył domu. Na całe szczęście wystarczyło raz uderzyć każdy. Ale wiadomo, że mimo wszystko dla kobiety to nie jest lekka praca. Porąbałam tyle, żeby mi starczyło na dziś i jutro. Na szczęście kominek trzyma ciepło cały dzień i noc więc dokładałam tylko raz dziennie. Wróciłam do domu i dołożyłam drewna do kominka. Chwilę się zapatrzyłam w ogień. Ocknęłam się, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Lekko się wystraszyłam.

- To tylko pizza. Weź się uspokój – mówiłam do siebie i otworzyłam. Zapłaciłam i zamknęłam drzwi. Zaniosłam do salonu i poszłam jeszcze po whisky i pepsi. Spojrzałam na zegarek – To już raczej kolacja.

Zrobiłam sobie drinka i zaczęłam jeść.


                                                       *****


Przez te pół roku bardzo się zmieniłem. Przestałem już tak ufać ludziom. Zwłaszcza jeżeli chodzi o sprawy sercowe. Póki co nie chciałem z nikim być. Nawet ani razu nie pomyślałem aby kogoś sobie znaleźć. Zresztą w większości przypadków były by ze mną dla kasy i sławy. Szkoda, że Janet tego nie rozumiała i próbowała mnie zeswatać. I tak się nie dałem. Skupiłem się wyłącznie na sobie. Zacząłem chodzić na siłownie, a raczej urządziłem sobie w domu własną. Żałowałem, że nie mogłem na normalną, ale wiadomo dlaczego. Dzięki temu moja sylwetka powoli zaczęła się zmieniać. W pracy też mi się układało. Mimo czasem gorszych chwil i tak szło mi nieźle. Właśnie wyciągałem strój na siłownie i zobaczyłem nasze wspólne zdjęcie. Podniosłem je i spojrzałem. Minęła mi już złość na Rose. Ale wiedziałem, że to definitywny koniec. Niestety. Chociaż czasem tęskniłem, bo nie da się kogoś wymazać od tak. Nawet po pół roku. Usiadłem na chwilę z tym zdjęciem w dłoni i wróciłem wspomnieniami do wspólnych chwil. Nie żałowałem ani jednej. Może tych najgorszych, których nam nie brakowało niestety. Przypomniałem sobie oświadczyny. Wiedziałem, że powie tak, ale i tak się stresowałem. Ile oddałbym aby te chwile wróciły. Chociaż na chwilę. Dość wracania do przeszłości. Wstałem i chciałem wyrzucić zdjęcie, ale przyjrzałem mu się i jednak odłożyłam na miejsce, w którym je znalazłem. Przebrałem się. Zszedłem na dół i poszedłem do swojej siłowni. Miałem chociaż chwilę spokoju. Byłem tylko z mamą w domu. Reszta gdzieś sobie poszła. I dobrze. Ledwo zacząłem ćwiczyć, a drzwi się otworzyły.

- Synku niedługo będzie obiad.

- Dobrze mamo. Przyjdę jak skończę trening.

- Ale będzie zimne.

- To odgrzeje. Nie widzę problemu – westchnęła i wyszła.

Zawsze kończyłem co zacząłem. Wiedziała o tym. Minęło może pół godziny jak usłyszałem jakieś krzyki. Wziąłem ręcznik i wyszedłem. Jak się okazało kłótnia dobiegała z drzwi wyjściowych. Poszedłem tam i zobaczyłem jak Janet kłóci się z … Sally? Dawno jej nie widziałem.

- Co tutaj się dzieje?

- Weź jej powiedź, żeby się wynosiła!! - Janet była wściekła.

- Uspokój się, ok?

- Nie, bo znowu przyszła, żeby Cię przekonywać wiesz do kogo!! A to temat zamknięty!! - tak. Niestety Janet wciąż była zła na Rose i Sally, że się z nią zadaje. Dla mnie to nie było ani trochę dziwne. Przyjaźnią się od zawsze.

- Janet ja o tym decyduje.

- Mike musisz czegoś posłuchać! - też była zdenerwowana.

- Nie!! - chciała jej zamknąć drzwi przed nosem. Złapałem za drzwi i aż na mnie spojrzała.

- Wejdź – wpuściłem ją – Chodź za mną i powiesz co się stało, a Ty nie podsłuchuj – powiedziałem do Janet. Wróciłem na siłownie z Sally i zamknąłem drzwi – Więc? Co się takiego stało?

- Nie uwierzysz jak to usłyszysz – wyciągnęła dyktafon – Spotkałam tego dupka dziś – domyśliłem się o kim mówi.

- Sally wybacz, ale nie chce o nim słyszeć.

- Ale musisz. Uwierz mi. To co usłyszałam .. jak się chwalił co zrobił .. byłam w szoku i nadal nie mogę w to uwierzyć – włączyła. Spojrzałem na nią i na dyktafon.


''- Jak mogłeś jej to zrobić?

- Ale niby co jej zrobiłem?

- Wykorzystałeś ją, gdy nie była tego świadoma!

- A o tym mówisz hehe.

- Bawi Cię to?! Ciesz się, że nie zgłosiła tego na policje bo byś siedział!

- Niby za co? Że z troski zabrałem ją do siebie?

- Z troski?! Zrobiłeś to celowo, żeby ją wykorzystać!

- Ale musisz przyznać, że niezły miałem plan, nie?

- Muszę Ci to przyznać! Jak na takiego debila sprytnie to sobie wymyśliłeś! I wszystko po to, żeby zniszczyć ich związek!''


- Sally przecież ja o tym wiem ..

- Słuchaj po prostu dalej.


''- Mimo że Go nie zdradziła – słychać było jak się śmiał, a ja jeszcze bardziej skupiłem się na tym.

- Masz rację, bo dobrowolnie by Ci się nie oddała!!

- W ogóle mi się nie oddała.

- O czym Ty gadasz?!

- Nic nie zaszło – wciąż się śmiał – Zabrałem ją do siebie, gdy była nieprzytomna, rozebrałem i położyłem do swojego łóżka. Położyłem się obok, żeby wyglądało jak by naprawdę coś zaszło. I Ona w to uwierzyła. To było łatwiejsze niż myślałem. Ale teraz to już nie ma znaczenia bo ten dupek ją zostawił.''


Jeszcze Sally coś mówiła, ale wziąłem i wyłączyłem. Spojrzałem na nią.

- Wiedział, że to nagrywasz?

- Nie. Właśnie go kupiłam, bo jest mi potrzebny do pracy. Bawiłam się ustawieniami, gdy Go spotkałam i nie wyłączyłam. Na całe szczęście. Mike … wiesz co to oznacza ..

- Że mnie nie zdradziła … niech Go szlag!!! - rzuciłem hantlą o ścianę – Zabiję Go!!! Daj mi jego adres.

- To nie jest dobry pomysł ..

- To nie było pytanie – wahała się i się nie dziwię, ale po chwili sama zrozumiała i mi zapisała. Wybiegłem z sali.

- Mike, a Ty gdzie? - to była Janet.

- Sally Ci wszystko wyjaśni! - nawet się nie przebrałem.

Po prostu wybiegłem z domu, wsiadłem do auta i odjechałem. Ma mi powiedzieć to prosto w oczy, a potem mu przyłożę. Szybko dojechałem, wysiadłem i nawet nie wyłączyłem silnika. Zapukałem mocno do drzwi, ale usłyszałem głośną muzykę. Po prostu wszedłem tam i zacząłem Go szukać po wszystkich pokojach. Znalazłem Go w jednym. Siedział i ćpał z innymi ćpunami. Złapałem Go za fraki i przywarłem do ściany.

- To prawda?!!!! - byłem strasznie wściekły.

- Hehe już Ci powiedziała, co? - uderzyłem Go z całe siły w brzuch z pięści. Skulił się, ale znowu Go podniosłem.

- Masz mi to powiedzieć i to już!!!

- Nie .. nie zdradziła Cie – patrzyłem na niego i jeszcze nigdy nie byłem taki wściekły. Zacząłem Go okładać pięściami.

- Czemu nam to zrobiłeś sukinsynie!!! - powstrzymałem się, gdy zobaczyłem, że ledwo leży już. Splunąłem na niego – Mam nadzieje, że się zaćpasz na śmierć!!!

Wyszedłem stamtąd wściekły. Chodziłem w tą i z powrotem przy aucie. Powinienem Go zabić, ale i tak niedługo zdechnie od tych prochów. Zwykły śmieć, który zniszczył nam życie. Myślałem nad czymś. I już postanowiłem. Wróciłem do domu i czym prędzej wszedłem do domu. Od razu podeszła Janet.

- Mike .. to prawda co mi pokazała Sally? - spojrzałem na nią.

- Tak .. przyznał mi się .. - oddychałem nerwowo.

- Co zrobisz? - podeszła też. Chwilę na nią patrzyłem.

- Masz jej adres? - uśmiechnęła się i mi zapisała. Wziąłem i spojrzałem na kartkę.

- Lepiej spakuj ciepłe rzeczy. Tam jest prawdziwa zima. Nie jest tak ciepło jak tutaj.

- Domyślam się – poszedłem do swojego pokoju i zadzwoniłem do pilota – Przygotujcie samolot.

- Na kiedy?

- Na już!! - rozłączyłem się i poszedłem pod szybki prysznic. Gdy się umyłem zacząłem się pakować. Weszła Janet.

- Nie powinieneś lecieć sam.

- Nic mi nie będzie. Gdybym wiedział … - aż usiadłem.

- Nikt nie wiedział … nawet Rose jak się okazuję … aż mi głupio, że tak ją potraktowałam ..

- Broniłaś mnie .. Ona to rozumiała .. - wstałem i dokończyłem pakowanie.

- Będziecie znowu razem?

- Nie wiem Janet … ale wiem, że muszę tam polecieć i powiedzieć jej o tym .. co będzie dalej … okaże się – przytuliłem ją – Powiedz o tym mamie, bo ja nie zdążę – zabrałem torbę i zszedłem na dół. Podeszła Sally.

- Dziękuję – przytuliła mnie – Dobrze robisz .. będzie w szoku, ale się ucieszy hehe .. jestem tego pewna.

- Tak dawno jej nie widziałem … jadę na lotnisko – pożegnałem się z nimi i wyszedłem.

Wsiadłem do auta i pojechałem prosto na lotnisko. Po paru minutach siedziałem już w samolocie. Całą drogę myślałem o tym co się stało. Przez Tego sukinsyna straciliśmy pół roku. Ale nadrobimy to .. jeżeli będzie chciała. Nie mogłem się doczekać aż ją zobaczę. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Obudził mnie pilot informując, że wylądowaliśmy. Spojrzałem w okno. Pas byś odśnieżony, ale w oddali na trawie był śnieg. Gdzieś Ty się wyprowadziła. Przebrałem się w ciepłe ciuchy. Obwiązałem szyję i pół twarzy szalikiem, żeby mnie nikt nie poznał. Zabrałem bagaż i wysiadłem. Poszedłem wypożyczyć jakieś auto. Wsiadłem i jechałem pod wskazany adres. Po drodze musiałem pytać o drogę, bo nie miałem pojęcia, w którą stronę jechać. Na szczęście ludzie mi pomogli nawet nie zdając sobie sprawy z kim właśnie rozmawiali. Ale to dobrze. Gdy dojechałem było już ciemno. Zaparkowałem przy chodniku. Wysiadłem i spojrzałem w jej okna. Paliła się mała lampka. Znaczy, że jeszcze nie spała. Aż mi serce mocniej zabiło na myśl, że za chwilą znowu ją zobaczę po takim czasie. Ciekawe czy mnie pozna. Torbę na razie zostawiłem. Podszedłem do drzwi i zapukałem ...

4 komentarze:

  1. Hej, widzę, że robi się ciekawie :)
    Mike poznał prawdę :)
    Cieszę się, że pomimo tak długiego czasu on tak poleciał i chce to wszystko wytłumaczyć.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeeeee..... I w takim momencie koniec.... Nawet nie wiem kiedy dotarłam do końca.. tak mi się dobrze czytało...

    Wgl jakoś tak fajnie tym razem to pisałaś... Tak... Hmm... inaczej ;)
    Jakbym tam była i miała właśnie robić te czynności co Rose i jednocześnie mowilabym co w danym momencie robię :P w sumie taka dnia monotonia :P
    Taka codzienność że szczegółami. Dlatego piszę, że opisałaś to trochę inaczej jak zawsze :P
    Podoba mi się bo dzięki temu wiadomo co w danym momencie robiła :P
    I już sobie wyobraziłam jak Rose rąbie to drewno :D :D :D trochę mnie to rozbawiło jak to czytałam :D i to jak się kłóciła z tymi kolesiami, że chyba pomyłka nastąpiła ale damy radę :D Wonder Woman :D
    No i potem jak zobaczyła ten sklep z bronią :P nieźle :D Rose byłaby niczym Leon zawodowiec :D :D
    Jednak dobrze, że kupiła ten gaz pieprzowy ... Aż sztuk 3 :P będzie ubezpieczona :P są radę dziewczyna :P

    No i cieszę się, że Mike poznał w końcu prawdę. I tak myślałam, że będzie niuchał za Rose aż w końcu ją znajdzie.
    Jednak kłótnia Janet z Sally była bezcenna :P dobrze, że się nie pozabijały :D

    Podsumowując.

    Ciekawie to opisałaś tym razem. Taka codzienność. Codziennie wykonywane czynności zima.
    Czekam na ciąg dalszy bom ciekawa co powie Rose jak zobaczy Michaela ❤️☺️

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe !!! Nie mogę się doczekać ciągu dalszego. ..

    OdpowiedzUsuń