sobota, 26 kwietnia 2014

Bad Girl 49

Witajcie!
Udało mi się napisać. Od razu chcę Was o czymś powiadomić:
Agnieszka Włodarczyk jako Michael Jackson w programie Twoja Twarz Brzmi Znajomo na Polsacie dzisiaj o 22:10!!!
Jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości co do jej występu, to niepotrzebnie. Oglądam ten program od początku i Włodarczyk jest naprawdę świetna w każdej roli jaką się wcieli, ale to oczywiście tylko moje zdanie.

Chcę jeszcze o czymś napisać. Zauważyłam, że kilka osób zamiast skomentować notkę, to skomentowała wyłącznie nową płytę. Nie wiem, czy wiecie, ale na tym blogu jest prowadzone opowiadanie, a nie dyskusja na temat płyty. Oczywiście każdy ma prawo, żeby się wypowiedzieć, ale na litość boską nie kłóćcie się z tego powodu! Każdy ma prawo do kupna tej płyty i tyle. Jeżeli ktoś jest uprzedzony to niech nie namawia innych, żeby nie kupili. Pewnie jesteście zniesmaczeni po płycie ''Michael'' i wcale się nie dziwię. Ale tym razem będzie zupełnie inaczej. W wersji deluxe dostaniemy 100% Michaela. Dema jakie po sobie zostawił i nikt w nich nie majstrował. Nie będzie żadnego Pana Malachiego jak poprzednio. Ja kupuje i nie mogę się doczekać. Gdybyśmy patrzeli na Sony i na to, że nie damy im zarobić, to w ogóle byśmy nie kupowali płyt. Kasa nie jest najważniejsza. Teraz pisze to do osób, które kupią. Na empik.com są dostępne trzy wersje tej płyty. Za 38 zł czyli tylko 8 utworów zremixowanych. Wersja deluxe za 77 zł będzie na niej 8 utworów zremixowanych i 8 tych samych, ale demo. Do tego 20 minutowy filmik i chyba klip. Plus plakat, ale w opakowaniu eco. Trzecia wersa to też deluxe i wszystko to samo co w poprzedniej, ale bez plakatu za to w normalnym opakowaniu z obwolutą. Więc przy zamawianiu radzę uważnie czytać, która zamawiacie. Ja osobiście zamówiłam trzecią wersję :D No to chyba się już wypowiedziałam. Od razu proszę o nie wypowiadanie się na temat płyty osób, które tylko komentują płytę, a nie notkę. W ogóle było by najlepiej, gdyby nikt się nie wypowiadała bo tylko z tego kłótnia jest i podział fanów. Ale oczywiście możecie się pochwalić jaką wersję kupujecie ;)
I jeszcze coś. Dołączyła do nas kolejna blogowiczka. Dopiero zaczyna, więc potrzebuje naszego wsparcia. Niech wie, że ma dla kogo pisać. Zajrzyjcie http://fankamj.blogspot.com/

**************************************************************

Od rana siedziałam w domu. Tak jak kazał mi Mike. Nie miałam pojęcia dlaczego i znudziło mi się to. Wyszłam do ogrodu i usiadłam na krzesełku. Rozmawiałam wcześniej z mamą. Powiedziała, że idą z tatą do znajomych. Po czym mrugnęła do mnie okiem. Jakąś godzinę po rozmowie z mamą, przyszła kolej na tatę. Przyznał się, że to był jego pomysł, żeby się ulotnili z domu wieczorem. Czasami z nich nie mogłam. Musiałam powiadomić o tym Michaela, żeby nie potrzebnie rezerwował hotel. Wykręciłam do niego numer, ale nie odebrał. Zrozumiałam, że pracuje i nie ma czasu na rozmowę. Parę minut później oddzwonił.
- Cześć misiu – odebrałam.
- Witaj kotku. Nie mogłem odebrać, bo nagrywałem.
- Tak myślałam.
- Coś się stało? - wydawało mi się, że wypowiadając te słowa był zdenerwowany.
- Nie … a co się miało stać?
- Tak tylko pytam.
- Yhym … dzwonie, żeby Ci powiedzieć, że nie musimy iść do hotelu.
- Nie?
- Rozmawiałam z tatą i powiedział cytuje '' Że ulotnią się z domu '' - zaśmiał się.
- Nie jest taki zły.
- Nom, ale wrócą późnym wieczorem.
- W takim razie, to nie współgra z moim planem.
- Czasami mnie przerażasz, wiesz?
- Wiem – byłam pewna, że w tym momencie się uśmiechał – A co teraz robisz?
- Siedzę w ogrodzie i ..
- Co?! Prosiłem, żebyś nigdzie nie wychodziła!
- Uspokój się. Jestem w swoim ogrodzie.
- Wracaj do domu!
- Powiesz mi o co tutaj chodzi? To jest nie do wytrzymania.
- Powiem, gdy się spotkamy.
- Jak mamy jechać na kolację skoro nie mogę wychodzić z domu?
- Sama nie możesz, ale będziesz ze mną.
- Nie rozumiem Cię, ale dobra … masz mi wszystko wytłumaczyć, gdy się spotkamy.
- Nie denerwuj się. A tabletkę wzięłaś?
- Yyy .. tak – ups zapomniałam.
- Nie kłam.
- Nie kłamie … oh no dobra .. zapomniałam.
- Ja Ci zaraz dam! Marsz do domu, wziąć tabletkę i nie wychodzić do mojego przyjazdu!
- Tak jest.
- A teraz sio do domu … ja nie żartuje.
- Już idę.
- Bądź grzeczna.
- Ja zawsze jestem – oburzyłam się na niby.
- Oczywiście – zaśmiał się – Dobra ja muszę już kończyć, myszko. Niedługo się zobaczymy. Pa.
- Pa – rozłączyłam się. Wróciłam do domu. Przez chwilę nawet się przestraszyłam tego wszystkiego. Może dostaje jakieś anonimy z pogróżkami i nic mi nie chcę powiedzieć? Pozostało mi tylko czekać. Było po 19. Byłam w swoim pokoju i szukałam odpowiedniego stroju na dzisiejszą kolację. Miałam głowę w szafie, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Wynurzyłam się z szafy z bluzką na głowie. Usłyszałam chichot i ściągnęłam ją z twarzy. Zobaczyłam Michael, który prawie się dusił ze śmiechu – No naprawdę .. bardzo śmieszne – po tych słowach wybuchnął śmiechem – Co jest w tym takiego śmiesznego, co?
- T .. Ty.
- Wróć jak się uspokoisz – wskazałam mu drzwi. Oczywiście nie posłuchał i się do mnie zbliżył. Już się nie śmiał. Udałam obrażoną.
- Moja myszka się obraziła? - położył dłonie na moich biodrach – Proszę mi wybaczyć ten brak wychowania – powiedział poważnie. Teraz to ja się zaśmiałam.
- Chodź tu do mnie Ty moja paskudo.
- Powinienem się obra … - nie dokończył bo Go pocałowałam – Już się nie gniewam – teraz On mnie całował i bardziej przycisnął do siebie. Po chwili przestał, ale ciągle trzymał mnie w ramionach – A Ty jeszcze nie gotowa?
- Tak sobie pomyślałam … może zjemy kolacje w domu? Zrobię coś dobrego. Jakoś nie mam ochoty wychodzić gdziekolwiek.
- Oczywiście … jak sobie życzysz. Będziemy mieli więcej czasu dla siebie – potarł nosem o mój.
- To ja idę do kuchni, a Ty sobie odpocznij.
- Nie jestem zmęczony.
- Uwierz mi, że Ci się to przyda – puściłam do niego oczko i wyszłam z pokoju. Po jakiś pięciu minutach rodzice pojechali do tych swoich znajomych. Myślałam co by przygotować. Postawiłam na prościznę i postanowiłam zrobić pizze. Wyciągnęłam z szafki wszystkie potrzebne składniki i przystąpiłam do robienia ciasta. Poczułam coś mokrego na karku. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Michaela. Był w samym ręczniku na biodrach – Nie jest Ci zimno?
- Zaraz coś na siebie zarzucę. Właśnie wziąłem prysznic – pocałował mnie w szyję – Co robisz?
- Pizze.
- Pomóc Ci?
- Chyba w jedzeniu.
- Ciebie?
- Idź już się ubierz, bo nie mam na Ciebie siły – zaśmiałam się. Podgryzł delikatnie mój płatek ucha i klepnął mnie w tyłek. Miał już wychodzić z kuchni – Co to było? - zdziwiłam się bo nigdy tak się nie zachowywał.
- Nic – wyszedł w dobrym humorze. Przykryłam wyrobione ciasto do wyrośnięcia i poszłam do salonu. Mike już siedział na kanapie i oglądał telewizję. Na stolik stały puste kubki. Wzięłam je i zaniosłam do zlewu. Podczas tych dosłownie 30 sekund, które byłam w salonie, widziałam jak mnie mierzył wzrokiem, ale udawałam, że tego nie widzę. Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie. Przybliżył się do mnie i zaczął mnie całować po szyi.
- Możesz przestać? - oderwał się ode mnie – Dziękuje – ale po chwili znowu zaczął – Mike! Mówię poważnie.
- Daj spokój – zaczął mnie obmacywać.
- Że co? Zaraz będzie kolacja i …
- Kolacja nie ucieknie – nie poznawałam Go i byłam trochę przerażona jego zachowaniem. Włożył mi rękę pod bluzkę.
- Przestań! - odepchnęłam Go. Wstałam z kanapy, ale złapał mnie za rękę. Patrzyłam mu przez chwilę w oczy. Zaraz zaraz … czy On jest …. napalony? Oczywiście, że tak! - Nie jestem zabawką do seksu – powiedziałam łagodnie i poszłam do kuchni. Nie byłam na niego zła. Przecież to normalne, ale powinien zrozumieć, że wszystko w swoim czasie. Wiedział co mi się przytrafiło w życiu i że nie lubię, gdy jest taki. Musiałam dokończyć pizze. Kroiłam właśnie pieczarki, gdy usłyszałam jego kroki. Przytulił się do moich pleców.
- Przepraszam Cię za moje zachowanie …. po prostu strasznie na mnie działasz, ale nie zrobiłbym nic bez twojej zgody … pamiętaj o tym ... kocham Cię, myszko – objął mnie w pasie.
- Przestraszyłeś mnie.
- Nie chciałem. Nie chcę, żebyś się mnie bała … nie masz do tego powodu. Będę już grzeczny, dobrze?
- Mam nadzieję.
- Otworzyć wino?
- Tak – pocałował mnie w polik i wyszedł. Gotową pizze wstawiłam do piekarnika. W tym czasie postanowiłam wziąć prysznic – Przypilnuj pizze. Idę wziąć prysznic.
- Dobrze, a coś przeskrobała, że mam jej pilnować?
- Wariat – uśmiechnął się. Wzięłam szybki prysznic. Przypomniało mi się, że mam zupełnie nową bieliznę, którą kupiłam ostatnio na zakupach z dziewczynami. Założyłam ją i na to zarzuciłam satynowy szlafrok. Od razu poszłam do kuchni. Akurat wyciągał pizze z piekarnika. Prawie ją upuścił, gdy mnie zobaczył – Uważaj! - odstawił na blat i pobiegł do kranu.
- Przez Ciebie się oparzyłem.
- A co ja zrobiłam?
- Mnie kazałaś się ubrać, a Ty to co?
- Jestem ubrana.
- Powiedźmy.
- Oj nie płacz jak baba. To małe ałka.
- Haha bardzo śmieszne, a za Tą babę zaraz dostaniesz.
- No to nie dostaniesz kolacji – pokroiłam pizze i zaniosłam do salonu. Nie czekałam na niego. Gdy już skończyliśmy jeść, zapytałam się Go o to co nie dawało mi spokoju – A teraz mi proszę powiedzieć, dlaczego miałam nie wychodzić z domu.
- Nadal masz nie wychodzić.
- Chyba żartujesz?
- Nie.
- Powiesz o co chodzi? - spojrzał się na mnie niepewnie.
- Joseph dowiedział się, że znowu jesteśmy razem.
- I co z tego?
- Powiedział, że zapłacisz za moje błędy. Wiem, że coś Ci zrobi, ale nie znam czasu ani dnia, dlatego wolę abyś nigdzie nie wychodziła.
- Jak długo?
- Nie wiem …. mam pewne rozwiązanie, ale nie wiem czy się zgodzisz.
- Zgodzę się na wszystko, żeby tylko nie siedzieć w domu.
- Dam Ci jednego z moich ochroniarzy. Będzie wszędzie z Tobą chodził i siedział z Tobą w domu, gdy nikogo nie będzie.
- No nie wiem.
- Proszę …. nie pozwolę aby coś Ci zrobił.
- Niech będzie, ale jakiegoś zaufanego.
- Samego szefa ochrony, dobrze? Mam do niego zaufanie. Jutro pojedziemy do mnie i Was poznam.
- Mike?
- Tak?
- Jak długo będziemy tak zastraszeni?
- Chciałbym aby wszystko było dobrze, ale w tej chwili jest to niemożliwe – był smutny z tego powodu. Przytuliłam Go.
- Poradzimy sobie … jak zawsze.
- Kocham Cię, wiesz?
- Wiem – uśmiechnęłam się – Ja Ciebie też, misiu …. chcesz iść na górę?
- Warto?
- Chyba tak … zresztą .. zobacz sam – odwiązałam szlafrok. Zmierzył mnie wzrokiem.
- Hmmm …. może być – wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku – I co ja mam teraz z Tobą zrobić – udawał, że myśli.
- A co chcesz?
- Nie chcesz wiedzieć – zaśmiałam się. Zawisnął nade mną i zaczął całować. Obawiałam się, że straci nad sobą kontrole tak jak wcześniej, ale się myliłam. Nic się nie zmienił. Po wszystkim nie poszliśmy spać. Nigdy tak nie robiliśmy. Oparłam brodę na jego torsie – Wiesz co mnie wkurza?
- Co takiego.
- Że musimy planować takie rzeczy. Inni mogą, gdy mają tylko ochotę, a my tak nie możemy. Gdybyśmy mieszkali razem, inaczej by było.
- Wiem, ale na razie musimy się pomęczyć.
- Już niedługo.
- Co masz na myśli?
- Nie mówiłem Ci, ale pomału szukam już domu.
- Naprawdę?
- Tak …. niedługo mam dostać listę wolnych domów. Cieszysz się?
- Pewnie – pocałowałam Go. Sisi zaczęła mruczeć – Tak mała .. Ty też pójdziesz z nami.
- Młoda to chcę iść z młodymi.
- No ja to młoda, ale Ty?
- A nie?
- Starzejesz się.
- Jak możesz? Jestem w pełni sił.
- Może kiedyś tak, ale teraz? Nie wydaje mi się.
- Nie prowokuj mnie bo zaraz Ci to udowodnię.
- A jesteś w stanie?
- Doigrałaś się – przewrócił mnie na plecy i się zaczęło. Mogłam się tego spodziewać i nie miałam nic przeciwko.
- Wycofuje wszystko – powiedziałam ciężko oddychając.
- Zapamiętaj, że zawsze mogę Ci udowodnić w razie nowych wątpliwości.
- Nie, nie … nie trzeba … już wierze – zaśmiał się. Usłyszeliśmy, że rodzice wchodzą do domu. Udaliśmy, że śpimy. Wiedziałam, że mama zajrzy do pokoju i tak zrobiła.
- Nie jest Ci głupio?
- Z jakiego powodu?
- No wiesz … Oni wiedzą co robimy … ja bym się wstydził spojrzeć swojej mamie w oczy, gdyby wiedziała.
- Hehe ale dlaczego? Oni wiedzą, że to normalne.
- No tak, ale jednak ….
- Nie jesteśmy już małymi dziećmi, misiu – dotknęłam jego policzka – Wiem, że jesteś jeszcze dużym dzieckiem, ale nie fizycznie. Nie mamy się czego wstydzić … jeszcze nam podziękują.
- Jak to?
- Myślisz, że się nie ucieszą z wnuka albo wnuczki?
- Zawsze, gdy mówisz o dzieciach, myślę, że …
- Nie .. nie jestem w ciąży – nie dałam po sobie poznać, że nie byłam z tego powodu zadowolona – Idziemy spać?
- Dobrze – ułożyłam się w wygodnej pozycji, czyli położyłam głowę na torsie Michaela i Go objęłam. On mnie też – Dobranoc, myszko – pocałował mnie we włosy.
- Dobranoc – sen przyszedł bardzo szybko. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnął.
Otworzyłam oczy. Michaela przy mnie nie było. Przeciągnęłam się. Wyszedł z łazienki, znowu tylko w ręczniku. Uśmiechnął się i podszedł. Uklęknął przy mnie i pocałował.
- Dawno wstałeś?
- Nie .. jakieś dwadzieścia minut temu. Wyspałaś się?
- Tak …. też wezmę prysznic – chciałam wstać.
- Nie tak szybko – wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki – Przygotowałem dla Ciebie kąpiel. Może być?
- Jak najbardziej – wsadził mnie do wanny.
- Idę się ubrać – wyszedł. Był naprawdę kochany. Wyszłam z wody po jakiś piętnastu minutach. Mike był już ubrany, a ja w samym ręczniku – Szkoda, że się już ubrałem – poruszył zabawnie brwiami i znalazł się przy mnie.
- Miałeś być grzeczny.
- Staram się – gdy byłam już ubrana, zeszliśmy na dół. Mama akurat zrobiła śniadanie – Dzień dobry – przywitał się.
- Chyba bardzo dobry, co? Wieczór się udał?
- Tak … dziękuje – pocałowałam ją w polik.
- Podziękuj ojcu. Siadajcie … zaraz podam śniadanie – usiedliśmy przy blacie. Telefon Michaela zaczął dzwonić.
- Przepraszam na chwilę – wyszedł.
- Jak Wam się układa?
- Dobrze.
- A macie już plany?
- To znaczy?
- Na przyszłość … jesteście już jakiś czas ze sobą i jeżeli się nie mylę, to jest to coś poważnego.
- Tak .. jest …. nie wiem co przyniesie przyszłość … nie rozmawiamy na temat ślubu.
- A o dzieciach?
- Mamo … nie rozmawialiśmy jeszcze o ślubie, a Ty mnie pytasz o dzieci?
- Bo dzieci czasami pojawiają się przed małżeństwem i nie ma w tym nic złego.
- Powiem tak … nie wiem co się wydarzy … nie żyjemy w celibacie – oj Rose nie ładnie tak kłamać i to swoją matkę, ale czasami nie ma wyjścia. Nareszcie wrócił i nie musiałam się tłumaczyć – Kto to był? - usiadł przy mnie.
- Frank … niedługo jest Motown 25 i muszę się zacząć przygotowywać. Nie uśmiecha się mi występować z The Jacksons.
- Raz Ci nie zaszkodzi.
- Racja … zacznę od poniedziałku – zjedliśmy śniadanie pojechaliśmy do Michaela. Josepha miało nie być co mnie cieszyło. Wjechaliśmy na posesję Jacksonów i doznaliśmy szoku. Koło domu było pełno dziewczyn i dziennikarzy. Michael trąbił, żeby mógł przejechać, ale na marne.
- I co teraz zrobimy? - ściągnął swoją bluzę.
- Zarzuć to na głowę i nie wysiadaj dopóki nie otworze drzwi.
- Ok – wysiadł. Bałam się o niego. Gdy tłum Go zobaczył, zaczął na niego napierać. Ledwo doszedł do moich drzwi. Otworzył je. Wysiadłam i objął mnie ramieniem. Mocno się Go trzymałam. Twarz miałam zasłoniętą i mnie nie widzieli. Byliśmy już blisko drzwi wejściowych do domu.
- Madonna? To Ty? - zapytał jeden z dziennikarzy. Strasznie się wkurzyłam i zrobiłam coś czego nie powinnam.
- Nie! - ściągnęłam bluzę z głowy – Nie jestem żadną pieprzoną Madonną! - szybko weszliśmy do domu.
- Coś Ty zrobiła?
- A wolałeś, żeby myśleli, że jestem Madonną?
- Chodzi mi wyłącznie o Ciebie. Już wiedzą jak wyglądasz i teraz zacznie się piekło. Tego chciałaś?
- Nie, ale nie można myśleć tylko o sobie. Posłuchaj mnie … zdaje sobie sprawę z tego, że spotykam się ze światową gwiazdą i od początku byłam przygotowana na to, że dowiedzą się kim jestem. Przecież nie udało by się nam do końca życia ukrywać.
- Ale … ja nie chcę, żebyś przechodziła przez to wszystko co ja – przytuliłam Go.
- Nie chcę być z nikim innym … nawet jeżeli to oznacza być we wszystkich gazetach – gdy już emocje trochę opadły, poszliśmy do salonu. Okazało się, że wszyscy, którzy byli przed domem uwierzyli Madonnie i są głodni nowych sensacji. Po godzinie przyjechał szef ochrony Michaela z jakimś młodym ochroniarzem.
- Przepraszam szefie za spóźnienie.
- Nic się nie stało. A Ty kim jesteś? - zwrócił się do młodego.
- To jest Nick. Pracuje u nas od niedawna. Nie miałeś okazji Go poznać.
- Yhym …. - wszyscy nas zostawili samych w salonie – Mam dla Ciebie robotę.
- Chyba mam ją cały czas – zaśmiał się.
- Tak, ale teraz zmieni się zakres twoich obowiązków.
- To znaczy?
- Będziesz pilnował Rose. Dzień i noc. Gdzie Ona tam i Ty, jasne? - Mike był bardzo poważny.
- Jasne jasne, ale to zadanie idealne dla Nicka. Będzie miał okazje się sprawdzić.
- Oczywiście … nie spuszczę Panny Rose z oka – gapił się na mnie przez cały czas i uśmiechał. Mike to widział.
- Nie wątpię, że nie spuścisz z oka. Miko możemy porozmawiać na osobności?
- Nick poczekaj na mnie w kuchni – wyszedł – O co chodzi?
- To Ty masz pilnować Rose, a nie jakiś dzieciak. Nie będzie zdobywał doświadczenia narażając moją dziewczynę.
- Przecież ja pilnuje Ciebie.
- Mną się nie przejmuj. Zrobisz to?
- Ehh no dobrze. Powiedź mi o co chodzi z tym pilnowaniem.
- Joseph groził Rose. Wolę nie ryzykować, że spełni swoje groźby.
- Będzie bezpieczna. Nie martw się. Zapomniałem się przedstawić .. Miko Brando – wyciągnął dłoń.
- Rose Baker – uścisnęłam jego dłoń.
- My jeszcze trochę tutaj zostaniemy. Wszystko ustalimy za chwilę – poszliśmy do jego pokoju.
- Zazdrośnik – powiedziałam – Wiem dlaczego nie chciałeś, żeby ten cały Nick mnie pilnował.
- Bo nie ma żadnego doświadczenia.
- Akurat – nie przyznał się, ale ja i tak wiedziałam swoje. Zostaliśmy u Michael do wieczora, gdy już się zbieraliśmy, ktoś zapukał do pokoju.
- Proszę – odpowiedział. To był Jermaine – Czego chcesz?! - zdenerwował się i poderwał z miejsca.
- Spokojnie … chcę porozmawiać, a właściwie … przeprosić.
- Co?
- Wiem, że zachowywałem się jak dupek, ale zrozumiałem, że to co Was łączy jest prawdziwe. Już nie będę mieszał między Wami ani nie będę podrywał Rose. Mam nadzieje, że przyjmiecie przeprosiny – wyszedł, a my staliśmy osłupiali.
- Słyszałaś to? Nie mogę uwierzyć, że to zrobił.
- Ja też. Wybaczysz mu? Jest w końcu Twoim bratem.
- Powinienem, ale ciągle pamiętam te jego gierki. Muszę to sobie przemyśleć.
- Rozumiem Cię. Odwieziesz mnie?
- Oczywiście, ale jeszcze omówię wszystko z Miko – zeszliśmy na dół. Podeszłam do okna. Dziwne. Nikogo na zewnątrz nie było. Słyszałam całą ich rozmowę – Więc teraz jedziesz z nami do domu Rose i tam zostajesz. Jeździsz z nią wszędzie gdzie chcę …
- Mike … ja to wszystko wiem. Znam się na swojej pracy. Spokojnie.
- Wiem, ale martwię się o nią. Jest dla mnie najważniejsza.
- Nie spadnie jej włos z głowy.
- Jedźmy już – wsiedliśmy do samochodu. Przez całą drogę się nie odzywałam. Było mi jakoś głupio wiedząc, że z tyłu siedzi obcy facet. Mike wytłumaczył rodzicom o co chodzi z Miko. Mama była przerażona, a ojciec chciał od razu to zgłosić na policję. Powstrzymaliśmy Go. Miko miał pokój na parterze. I tak najbezpieczniej czułam się w ramionach Michaela. Niestety nie mógł być przy mnie, ale rozumiałam.
Od trzech dni jestem pod stałym nadzorem Miko. Był naprawdę miły. Nie dziwiłam się, że Mike Go lubił i ufał. Nie rozkazywał mi, tylko tłumaczył. Chodził ze mną na zakupy, gdy mama mnie o to prosiła. Nawet nosił zakupy, chociaż mówiłam, że sama sobie poradzę. Mike przez cały czas był zajęty. Przygotowywał się do występu. Pogodził się też z Jermainem. Nie wiem, czy zrobił to ze względy na to, że mają razem wystąpić na scenie, czy naprawdę mu wybaczył. Mówiłam Michaelowi, żeby nie przyjeżdżał, tylko od razu pojechał do domu. Wiedziałam, że próby Go męczą. Nie muszę mówić, że nie posłuchał.
- Mówiłam, żebyś pojechał do domu – wpuściłam Go do środka i się do niego przytuliłam.
- Musiałem Cię zobaczyć i przytulić – mocniej mnie przytulił.
- Oh misiu … idź weź prysznic i się połóż. Zaraz do Ciebie przyjdę – pocałowałam Go. Rodzice nie mieli nic przeciwko i mógł u mnie nocować kiedy chciał. Zostawił u mnie dres i podkoszulkę do spania, a także kilka czystych ubrań na przebranie. Wychodziłam z zakrętu i o mały włos, a bym wpadła na Miko.
- Przepraszam .. właśnie skończyłem obchód. Wszystko w porządku. Możesz spać spokojnie.

- Dziękuje – uśmiechnęłam się i poszłam do siebie. Dzisiaj będę spała spokojnie, bo jest przy mnie Mike. Usłyszałam, że bierze prysznic. Ja się już położyłam później już leżeliśmy oboje. Szybko zasnął. Ja przez chwilę na niego patrzyłam i też udałam się do krainy snów.

sobota, 19 kwietnia 2014

Bad Girl 48

Witajcie!
Udało mi się dodać, ale nie był to łatwe przez te całe zamieszanie ze świętami. Miałam tutaj napisać pewną rzecz, ale jestem padnięta i nadrobię to w następnej notce. Tymczasem zapraszam na kolejną. I oczywiście życzę Wam Wesołych Świąt Wielkanocnych i oczywiście mokrego poniedziałku ;)

**************************************************************

Do miasta wróciliśmy w niedziele wieczorem. Sally i Randy coraz lepiej się dogadywali. Po powrocie do LA wymienili się numerami telefonów. Ja i Mike bardzo się z tego cieszyliśmy. Sally nie miała szczęścia do facetów, a zasługiwała na porządnego jak nikt inny. Miałam nadzieje, że Randy okaże się tym właściwym i będą razem szczęśliwi. Z Michaelem układało nam się bardzo dobrze. Z małymi wyjątkami, gdy się kłóciliśmy. Tak naprawdę to były jakieś głupoty, ale z naszymi charakterami bywało to różnie. Oboje też musieliśmy się nauczyć żyć w związku. Było to trudne, ale musieliśmy się postarać. Zwłaszcza ja. Mike od rana był w pracy. Ja nie miałam co robić. Postanowiłam pomóc mamie w porządkach domowych. Zabrałam się za robienie prania, a potem za rozwieszanie. Mama poszła to sklepu, więc byłam sama w domu. Nagle usłyszałam dzwonek od drzwi. Trochę się przestraszyłam. Tamta noc ciągle była w mojej głowie. Mimo wszystko musiałam otworzyć. Tej osoby się nie spodziewałam.
- Witaj ... pamiętasz mnie?
- Dzień dobry .. tak .. jest Pan menadżerem Michaela.
- Dokładnie Frank DiLeo.
- Proszę wejść - wpuściłam Go do środka - Co Pana do mnie sprowadza?
- Jak to powiedzieć delikatnie? - zastanawiał się - Jak się pewnie domyślasz chodzi o Michaela.
- A dokładniej?
- Wiem co chciał sobie zrobić i wiem, że to przez Ciebie. Od początku mi się nie podobałaś. Jesteś rozpieszczoną dziewuchą. Myślisz, że wszystko Ci wolno.
- Nie wiem dlaczego Pan mnie obraża, ale nie życzę sobie tego!
- Prawda zawsze boli.
- Jeżeli to wszystko ...
- Jeszcze nie skończyłem. Powiem wprost ... macie się rozstać i to jeszcze dzisiaj.
- Słucham?! Chyba Pan nie oczekuje, że to zrobimy!
- Nie oczekuje ... ja Wam każe.
- Chyba Pan sobie żartuje!
- Nie dość, że jesteś rozpieszczona, to jeszcze nie rozumiesz.
- Tego już za wiele! Proszę natychmiast opuścić mój dom!
- Michael nie widzi, że znajomość z Tobą Go niszczy. Na szczęście ma mnie. Chociaż liczę, że będziesz na tyle rozsądna i sama to zakończysz.
- Głuchy Pan?! Kazałam Panu wyjść! - otworzyłam drzwi. Przekroczył próg.
- Jeszcze ...
- Spieprzaj dziadu! - zamknęłam drzwi z impetem. Oparłam się o nie. Myślałam, że zaraz coś zrobię temu kurduplowi. Ja też nie należałam do wysokich, ale byłam jednak kobietą. Mike się wkurzy, gdy mu powiem. Trudno. Musi wiedzieć z kim pracuje. Musiałam się uspokoić. Poszłam do salonu i włączyłam telewizje. Skakałam po kanałach, ale nic nie było. Miałam już wyłączyć, ale zaczynały się wiadomości. Byłam ciekawa co się teraz dzieje. Na początku jakieś sprawy polityczne, które mnie nie interesowały. Dopiero potem zrobiło się ciekawie.
- ''A teraz powiemy coś z życia gwiazd. Przed chwilą otrzymaliśmy bardzo ciekawą informacje, pochodzącą od współpracowników Madonny. Gwiazda wyznała, że jest w ciąży. Ale to nie koniec newsów. Dowiedzieliśmy się także, że ojcem dziecka jest .... Michael Jackson. Piosenkarka powiedziała, że miała z Jacksonem gorący romans i owocem tego jest dziecko. Niedawno dowiedzieliśmy się od Panny Shields, że piosenkarz jest gejem. W tej sytuacji nie mamy już żadnych wątpliwości, że aktorka kłamała. Kolejnym dowodem jest fakt, że Pan Jackson ma dziewczynę. Udało nam się nakryć parę w restauracji na romantycznej kolacji. Pokażemy teraz zdjęcie, żeby Państwu przypomnieć - wyświetlili nasze zdjęcie przez parę sekund - Jak Państwo widzą para wygląda na naprawdę zakochaną. Co zrobi dziewczyna gwiazdora, gdy się dowie, że zostanie ojcem? Mam nadzieję, że przekonamy się niedługo, a teraz powiemy o ...'' - w ogóle do mnie nie docierało co dalej gadali. Całkowicie się wyłączyłam. Nawet nie wiedziałam, że mama już wróciła i cały czas oglądała.
- Rose ... wiesz, że to nie musi być prawda - wstałam i skierowałam się do swojego pokoju. Chodziłam po pokoju. Nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków, dlatego nie dzwoniłam do niego z pretensjami. Próbowałam się zmienić i to była pierwsza próba. Nie było mi wcale łatwo zachować zimną krew, ale musiałam. Mike mi mówił, że nic Go nie łączyło z Madonną i chyba by nie kłamał. Pozostało mi jedynie czekać. Miał przyjechać o 17. Położyłam się na łóżko i przytuliłam się do poduszki. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Usłyszałam jakieś skamlanie i otworzyłam oczy. Sisi siedziała obok łóżka i patrzyła się na mnie, żebym wstała.
- Co malutka? - wzięłam ją na ręce - Co o tym wszystkim powinnam myśleć, co? Najpierw przychodzi ten cały menadżer, a potem ta wiadomość - spojrzałam na zegarek. Nie sądziłam, że tak długo spałam. Zeszłam do kuchni, bo strasznie zaschło mi w gardle. Nalałam sobie soku. Mama weszła do kuchni.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak - usłyszałam dzwonek od drzwi - Otworze - zdziwiłam się, że Mike przyszedł przed czasem. Gdy tylko mnie zobaczył, uniósł mnie i pocałował - Co tak szybko?
- Stęskniłem się za moim skarbem - znowu mnie pocałował. Ja niestety nie miałam tak dobrego humoru i to zauważył jak zawsze - Stało się coś?
- Tak ... musimy porozmawiać - wzięłam Go za rękę i poszliśmy na górę. Zamknęłam za nami drzwi. Nie wiedziałam od czego zacząć.
- Kochanie ... powiesz mi o co chodzi?
- Ale obiecaj, że się nie zdenerwujesz - stanęłam naprzeciw niego.
- W tej chwili się zdenerwowałem, bo nie wiem o co chodzi.
- Rano był ... twój menadżer.
- Frank? A co On tutaj robił?
- Kazał ... kazał nam się rozstać - bałam się jego reakcji, ale musiałam mu powiedzieć.
- Co takiego?!
- Mówił jeszcze inne rzeczy, ale nie będę ich powtarzała.
- Powiedź wszystko dokładnie co powiedział.
- To nie było nic przyjemnego ... nie każ mi tego powtarzać - spojrzałam mu w oczy.
- No dobrze - widziałam, że się zastanawiał co z tym zrobić - Nikt mi nie będzie układał życia - przytulił mnie.
- To nie wszystko - spojrzał się na mnie.
- Może być coś gorszego?
- Może.
- Miejmy to już z głowy.
- Oglądałam dzisiaj wiadomości i ... mówili o Madonnie ..... powiedzieli, że jest w ciąży.
- Ooo ... a to niespodzianka. Może w końcu się ustatkuje.
- Żebyś wiedział, że niespodzianka - dziwnie się na mnie spojrzał.
- Nie rozumiem.
- Podobno miała z Tobą romans i to Ty jesteś ojcem tego dziecka.
- Że co?! Chyba nie uwierzyłaś w te brednie.
- Mówiłeś mi kiedyś, że nic Cię z nią nie łączyło.
- I to była prawda .... nawet się z nią nie całowałem, więc jakim cudem może to być moje dziecko ... jeżeli w ogóle jest w ciąży. Nie mów, że jej uwierzyłaś.
- Nie, ale musisz mnie zrozumieć.
- Rozumiem, kochanie – przytulił mnie – A teraz muszę zadzwonić – wyciągnął telefon z kieszeni – Frank? To ja. Daj mi numer do Madonny … albo nie. Podaj lepiej adres – zapisał na kartce – Z Tobą też muszę poważnie porozmawiać – rozłączył się.
- Jedziesz do niej?
- Tak i wolałbym, żebyś pojechała ze mną. Nie chcę zrobić czegoś głupiego.
- Dobrze.
- Najpierw obiecaj, że nie złożysz jej wizyty z Janet tak jak to było z Brooke.
- No obiecuje – nawet mi to do głowy nie przyszło. Znaleźliśmy jej dom. Złapaliśmy się za ręce i podeszliśmy do drzwi.
- Gotowa?
- A jak myślisz? - zapukał. Otworzyła.
- Michael? Dobrze, że przyjechałeś … a Ona co tutaj robi? Nie będę przy niej rozmawiała o naszym dziecku.
- Albo przy Rose albo w ogóle i nie ma naszego dziecka! - wpuściła nas do środka.
- Jak możesz tak mówić? Zapomniałeś o naszej nocy trzy miesiące temu?
- Nic między nami nie było! Dobrze o tym wiesz!
- Nie wiem dlaczego udajesz … mówiłeś mi, że chcesz mieć dzieci.
- Mówiłem bo rozmawialiśmy o życiu, ale nie o naszym wspólnym do cholery!
- Spokojnie – poprosiłam.
- Ale stało się i czasu nie cofniesz.
- Masz jakiś dowód, że mówisz prawdę? - zapytałam.
- Nie filmowałam tego jeżeli o to Ci chodzi.
- Ciąże pewnie też zmyśliłaś.
- Tak uważasz? - podciągnęła bluzkę do góry i naszym oczom ukazał się lekko zaokrąglony brzuch. Zaniemówiłam – I co teraz powiesz? - wzięła Mike'a dłoń i położyła na swoim brzuchu – Nasze dziecko – wyrwał się.
- Ono nie jest moje! Nie weźmiesz mnie na dziecko! Nawet ze sobą nie spaliśmy!
- Tak szybko zapomniałeś?
- Przestań! - zacisnął zęby. Usłyszeliśmy chyba gwizdek czajnika.
- Zaraz wracam – poszła do kuchni.
- Przysięgam Ci skarbie, że to dziecko nie jest moje … nie spałem z nią .. nigdy – wziął moją twarz w swoje dłonie.
- Gdybym myślała inaczej, to już by mnie tutaj nie było – wróciła.
- Jeżeli nie chcesz być ze mną ze względu na dziecko, to chcę, żebyś je zaakceptował.
- Po moim trupie! To nie moja wina, że nie wiesz z kim zaszłaś i próbujesz mnie wrobić!
- Co się tutaj dzieje? - po schodach schodził jakiś facet. Nie wyglądał na miłego.
- Pewnie to On jest ojcem! - Mike tak się wydzierał, że było słychać chyba w całym domu.
- Co Ty do mnie mówisz? - podszedł do Michaela.
- To co słyszałeś, a jeżeli nie Ty to macie problem, bo nie przyznam się do obcego dzieciaka.
- Jeszcze zobaczymy.
- A co zrobisz?
- Spotkamy się w sądzie.
- A proszę bardzo! Tylko na to czekam! Jestem strasznie ciekaw co powiecie … pewnie to, że ojcem jest jeden z dwudziestu kolesi, z którymi spała w ostatnim czasie!
- Licz się ze słowami! Nie będziesz jej obrażał!
- Ona może kłamać prasie, to ja mogę powiedzieć co myślę! Jeżeli myślisz, że mi zabronisz, to jesteś w błędzie!
- Jeszcze się zdziwisz – stanął z nim twarzą w twarz. Teraz potrzebny był cud aby się nie pozabijali.
- Grozisz mi?
- Bystrzak z Ciebie – Mike złapał Go za koszulę. Tamten zrobił to samo. Michael pchnął Go na ścianę, a potem tamten Michaela. Zaczęli się szarpać.
- Mike przestań! - wydarłam się – Może byś coś zrobiła?! - stała jak słup i się gapiła, a ja sama nie byłam w stanie ich rozdzielić.
- Borys odpuść – powiedziała łaskawie. Puścił Go. Przyciągnęłam Michaela za ramię.
- Wychodzimy – powiedziałam i tak zrobiliśmy. Mike'a jeszcze trochę nosiły nerwy i oparł się o maskę samochodu – Co Ty robisz? Po cholerę zacząłeś?!
- Ja? To On mi groził! - zobaczyłam, że z brwi leci mu krew.
- Pokaż to – przyłożyłam chusteczkę do rany.
- Przepraszam.
- Jesteś za bardzo narwany.
- Wiem … zmienię się.
- Nieprawda – zaśmiałam się – Już Ci tak zostanie, a ja muszę Cię pilnować. Jedźmy już – nie pozwoliłam mu prowadzić. Pojechaliśmy do mnie. Mama siedziała w salonie. Chyba też czekała na wyjaśnienia.
- I co?
- Za chwilę Ci powiem. Muszę opatrzyć najpierw Michaela – poszłam z nim do łazienki. Przemyłam ranę i zakleiłam plastrem. Usiedliśmy w salonie na kanapie.
- Co się stało?
- Facet Madonny się wtrącił.
- Co mówiła?
- Nic nowego, że Mike jest ojcem jej dziecka i tyle.
- Ale naprawdę jest w ciąży?
- Tak … pokazała brzuch …. przez chwilę … jej wierzyłam.
- Co? - spojrzał się na mnie.
- A jak Ty byś zareagował na moim miejscu? Wiem, że nie jest twoje, ale jak zobaczyłam jej brzuch … - zrobiło mi się przykro. Ktoś taki jak Madonna zostanie mamą, a ja nie. To było niesprawiedliwe. Bez słowa poszłam do łazienki i się rozpłakałam, a nie chciałam. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje od tyłu. A któż by inny jak nie Mike. Odwróciłam się do niego i wtuliłam.
- Nie płacz .. proszę.
- Nie chciałam.
- Już dobrze … przysięgam Ci na wszystko, że nigdy bym Cię tak nie zranił – myślał, że płakałam z tego powodu. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie potrafiłam mu powiedzieć, że chce mieć dziecko. Powoli się uspokajałam w jego ramionach. Resztę dnia przesiedzieliśmy w moim pokoju, a dokładniej na łóżku. Leżałam przytulona do Michaela – Nie mogę tego zrozumieć … jedna mówi, że jestem gejem, druga twierdzi, że jestem ojcem jej dziecka …
- A trzecia może powiedzieć prawdę – dokończyłam.
- Nie .. nie zgadzam się.
- Dlaczego? Dzięki temu wszyscy, by poznali prawdę.
- Albo, by myśleli, że mówisz to specjalnie.
- I tak uważam, że warto spróbować.
- Nie i koniec tematu.
- Czemu jesteś taki uparty?
- Chcesz zniszczyć sobie życie? Od czasu, gdybyś się pokazała w telewizji nie miałabyś już normalnego życia.
- Trudno … i tak byliśmy w gazecie.
- Ale zdjęcie nie było na tyle wyraźne, żeby mogli Cię rozpoznać. Nie zmienię zdania … zapomnij – co za uparty człowiek. Chcę mu pomóc. I tak się kiedyś dowiedzą jak wyglądam. Co za różnica, czy teraz, czy później. Późnym wieczorem pojechał do domu. Miał dużo pracy i wolałam, żeby się na niej skupił. Następnego dnia przyjechała do mnie Sally. Miała wolny dzień.
- Nareszcie możemy pogadać – wpuściłam ją do domu.
- Chcesz coś do picia?
- Może być jakiś sok.
- Ok – poszłam do kuchni, nalałam soku do dwóch szklanek i razem poszłyśmy do mnie – Widzę, że jesteś radosna.
- Można tak powiedzieć.
- Mnie nie nabierzesz. Widzę, że coś się stało – szturchnęłam ją łokciem.
- Przejrzałaś mnie.
- Opowiadaj.
- Byłam z Randym na dwóch randkach.
- I ja nic o tym nie wiem? Jak mogłaś? - udałam obrażoną.
- Nie chciałam zapeszać.
- Niech Ci będzie. Jak było?
- Dobrze się bawiłam w jego towarzystwie. Mamy wspólne tematy i w ogóle, ale …
- Coś nie tak?
- Każdy temat ja musiałam zaczynać … jest jakiś dziwny.
- To znaczy?
- Trzyma jakiś dystans … gdy Go zaprosiłam do siebie, to odmówił wymówką, że jest już późno.
- Może przewidział twoje zamiary – zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne .. może Cię zaskoczę, ale nie miałam zamiaru zaciągać Go do łóżka.
- Czyżbyś się zmieniała?
- Żebyś wiedziała – rzuciła we mnie poduszką – Chciałam z nim tylko porozmawiać … lepiej poznać, a On po prostu uciekł. Może robię coś źle?
- A może jest nieśmiały?
- Nie żartuj … nie jesteśmy już dziećmi. Nie mówią zaraz o całowaniu się na drugiej randce, ale wiesz .. jakiś buziak w policzek. Odwiózł mnie do domu. Chwile staliśmy w ciszy i gdy nasze spojrzenia się spotkały, to On normalnie wsiadł do samochodu i odjechał.
- Tak bez słowa?
- Powiedział, że zadzwoni. Mówię Ci jest jakiś dziwny.
- Od razu dziwny.
- No, a Mike kiedy Cię pocałował?
- Z nami to była całkiem inna sytuacja.
- Wiem, ale zależało mu na Tobie i to okazywał. A Randy … niby chce się ze mną spotkać, ale coś jest nie tak. Dlatego pytam … długo czekałaś na pocałunek?
- Nie … na drugiej randce i to było z zaskoczenia, dlatego dostał w twarz.
- Uderzyłaś Go? - wybałuszyła oczy – A no tak .. pamiętam jak mi opowiadałaś.
- Więc nie masz co porównywać.
- Mam, bo Mike zachował się jak normalny facet, któremu podoba się dziewczyna.
- Daj mu czas. Są braćmi, ale pamiętaj, że każdy się od siebie różni.
- No wiem …. a co tam u Was?
- Dobrze.
- Na pewno?
- Widziałaś wiadomości, prawda?
- I to akurat, gdy prostowałam kobiecie włosy. Z tego wszystkiego przypaliłam jej ucho – zaśmiałam się – Mówię Ci ile miałam potem słuchania … to prawda?
- Nie … nawet z nią nie spał.
- Kolejne babsko kłamało?
- Na to wychodzi … wierze mu .. nie kłamałby w takiej sytuacji.
- Co teraz zrobicie?
- Nie mam pojęcia. Chciałam publicznie powiedzieć całą prawdę, ale się nie zgodził.
- Troszczy się o Ciebie.
- No właśnie … zawsze myśli o mnie, a zapomina o sobie.
- Już taki jest .. powinnaś się cieszyć … rzadko trafia się taki facet.

Wziąłem się w garść i zacząłem intensywnie pracować. Musiałem nadrobić zaległości. Umówiłem się też z Frankiem. Czekała mnie poważna rozmowa.
- Q .. nagrywamy jeszcze raz – powiedziałem do mikrofonu bo mi nie wyszło.
- Ok – ale po chwili przerwał.
- Co jest?
- Przyszedł Frank – wyszedłem z kabiny.
- To ja Was może zostawię samych.
- Nie trzeba.
- Po co kazałeś mi przyjechać?
- Powiem to bez żadnego kręcenia. Pojedź jeszcze raz do Rose, a Cię zwolnię – mówiłem spokojnie.
- O czym Ty mówisz?
- Nie pogarszał swojej sytuacji. Ostrzegam Cie jeżeli nie chcesz stracić pracy.
- Zrobiłem tylko to na co Ty nie masz odwagi. Ta dziewczyna sprowadza na Ciebie same kłopoty.
- Zabraniam Ci o niej tak mówić. Nie będziesz mi układał życia. Już raz Ci o tym mówiłem.
- Bo wiem co jest dla Ciebie najlepsze. Jestem odpowiedzialny za Twój wizerunek.
- A coś z nim nie tak? Jakoś nikt nie narzeka. Pewnie chciałbyś też mi wybrać dziewczynę, co?
- Żebyś wiedział …. np. taka Brooke.
- Brooke? Już zapomniałeś co zrobiła? Ale po co ja w ogóle z Tobą rozmawiam na takie tematy. Jestem z Rose i tak zostanie.
- Jak możesz tak marnować sobie życie?
- Słucham?! - zdenerwowałem się – Mówię po raz ostatni … nie zbliżaj się do Rose i na nasz ślub też nie musisz przychodzić jeżeli jej nie akceptujesz.
- Zwariowałeś? Chcesz się jeszcze z nią ożenić?
- Tak … to jest moje życie i będę z kim chcę. Zapamiętaj tą rozmowę bo więcej ich nie będzie, jeżeli to się powtórzy. Możesz już sobie pójść. Muszę pracować – po chwili wyszedł.
- Możesz mi bardziej przybliżyć o co tutaj chodziło? - zapytał Q.
- Znowu to zrobił … pojechał do Rose i kazał się jej ze mną rozstać … masz pojęcie?
- Żartujesz?
- Nie … naprawdę Go zwolnię .. mam już tego dosyć.
- Młody .. ja nie mam nic do Rose i ją lubię jak by co – udawał przerażoną minę. Zaśmiałem się.
- Wiem … wracajmy do pracy – zanim się obejrzałem było już po 19. Pojechałem do domu. Byłem padnięty. Wykręciłem numer do Rose i w tym samym czasie rozpiąłem koszulę.
- Tak? - odebrała.
- To ja, kochanie. Nie pogniewasz się jeżeli dzisiaj nie przyjadę?
- Oczywiście, że nie, a coś się stało?
- Dopiero przyjechałem do domu i jestem zmęczony – zobaczyłem, że do pokoju wszedł Randy. Dałem mu znak, żeby zaczekał aż skończę.
- Nie przemęczaj się tak. Masz jeszcze dużo czasu.
- Tak wiem, ale chce mieć więcej czasu dla Ciebie. Co powiesz na kolacje we dwoje?
- Brzmi kusząco.
- A potem może pojedziemy gdzie indziej.
- Czyli gdzie?
- Hmmm … jest możliwość, że twoi rodzice gdzieś pojadą na całą noc?
- Na całą noc?
- A co myślałaś?
- Jesteś niegrzeczny, wiesz? Chyba nigdzie się nie wybierają.
- Szkoda … u mnie też nie ma warunków … zostaje tylko hotel.
- Dla mnie może być.
- Skarbie jeszcze zadzwonię, dobrze?
- Będę czekała.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też – rozłączyłem się.
- Co tam Randy?
- Przyszedłem się poradzić.
- W jakiej sprawie?
- Sally.
- Aaaa no to słucham.
- Bo widzisz … - podrapał się po głowie.
- Śmiało – zachęciłem Go.
- Ona mnie onieśmiela … nie wiem jak mam się zachować i w ogóle.
- To znaczy?
- Byliśmy na dwóch randkach i potem zaprosiła mnie do siebie, ale odmówiłem.
- Dlaczego?
- Chyba się bałem, że … no wiesz.
- Tego to Cię nie nauczę – zaśmiałem się – Ale skąd wiesz, że tak by było? Nie zawsze kończy się na łóżku. Jeżeli jednak Ona by chciała, a Ty nie, to po prostu byś powiedział.
- Nie chcę jej spłoszyć.
- Właśnie przez takie zachowanie możesz ją stracić. Jesteś jeszcze bardziej nieśmiały ode mnie, a myślałem, że to niemożliwe.
- To co mam robić? Wypada ją pocałować?
- Tylko wtedy jeżeli Ona tego chcę. Pamiętaj, że kobiety należy traktować z szacunkiem
- Wiem, ale skąd będę wiedział, że Ona tego chcę?
- To proste …. patrz uważnie na jej reakcje, gdy zbliżysz do niej twarz. Jeżeli Ona wykona ruch w twoją stronę, to już będziesz wiedział, ale nie spiesz się. To nie wyścig.
- Ty też tak zrobiłeś?
- Nie … dlatego dostałem po gębie .. zrobiłem to bez jej zgody, więc dostałem na własne życzenie.
- Dzięki za wszystkie rady.
- Tylko mam nadzieję, że coś wyniesiesz z tej lekcji.
- Tak … jestem twoim dłużnikiem.
- Zapamiętam to sobie – wyszedł. Cieszyłem się, że to właśnie do mnie przyszedł po rady, a nie do Jermaina. Wszyscy wiedzieli jak On traktuje dziewczyny. Ja nie mógł bym tak. Wiedziałem, że Rose nie chcę mieć z nim nic wspólnego, ale i tak się zdenerwowałem jego gierkami. I jeszcze ta sprawa z Madonną. Jak Ona mogła tak nakłamać? Przyznał bym się do dziecka, gdyby było moje, ale nie było w ogóle takiej możliwości. No chyba, że dzieci się biorą poprzez dotyk ręki. Przestałem o tym myśleć i wziąłem prysznic. Wyszedłem w ręczniku na biodrach i usiadłem na kanapie. Obiecałem, że jeszcze zadzwonię i tak też zrobiłem.
- W końcu się doczekałam.
- Miałem poważną rozmowę z Randym, a potem musiałem wziąć prysznic.
- Mam nadzieję, że sam byłeś w kabinie.
- Niestety sam.
- Co to miało znaczyć?
- No, że nie było Ciebie.
- Chyba, że tak. A co z naszymi planami?
- Jutro po Ciebie przyjeżdżam o 19 i jedziemy na kolacje. Potem pojedziemy do hoteli i radzę się Pani dostosować do tego planu bo konsekwencje będę wysokie.
- Jak bardzo?
- Oj bardzo.
- To ja muszę przemyśleć.
- Tylko spróbuj.
- Będę grzeczna, misiu. Chcesz się już pewnie położyć. Nie będę Cię męczyła … wystarczy, że jutro to zrobię.
- Rozmowa z Tobą mnie nie męczy w ogóle.
- Musisz odpocząć. Jutro się zobaczymy. Dobranoc, skarbie.
- Dobranoc, koteczku – miałem już się kłaść, ale do pokoju niespodziewanie wtargnął Joseph.
- Gratuluje pogodzeni się z panienką – już wiedział.
- Nie wiem o czym mówisz.
- I po co kłamiesz? Ja wiem wszystko i o wszystkich. Zapłaci za twoje błędy.
- Tylko się do niej zbliż …

- A co mi zrobisz? - wyszedł. Miałem ochotę pobiec za nim i mu przyłożyć. Wiedziałem, że nie odpuści. Zadzwoniłem do Rose i powiedziałem, żeby jutro w ogóle nie wychodziła z domu. Nie wiedziała co się dzieje i była przeciwna. Obiecałem, że jutro jej wszystko wyjaśnię. Tak strasznie się o nią bałem. Było by lepiej, gdyby nie była ze mną. Znowu naszły mnie te myśli, ale jak mamy to zrobić? Przecież nie umiemy bez siebie żyć. Nie wiem jak to dalej będzie. Znam jej zdanie na ten temat, ale i tak wiem, że się boi Josepha. Tej nocy nie udało mi się zasnąć. Za dużo o tym myślałem. Jedyne co mi przyszło do głowy, to ochrona. Chciałem, żeby jeden z moich ochroniarzy był przy Rose. Jutro z nią o tym porozmawiam. Mam nadzieję, że się zgodzi.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Przepraszam :(

Przepraszam Was kochani. Nie wiedziałam, że tak zareagujecie na brak notki oraz brak mojej obecności. Nic się nie stało. Żyje i mam się dobrze ;) Po prostu się nie wyrobiłam z notką. Przez cały dzień jestem zajęta, a wieczorami już nie miałam siły pisać. Ten tydzień też nie jest łatwy, ale obiecuję, że notka się pojawi w sobotę na 100%. Mam nadzieje, że nie jesteście na mnie źli za to. Więc widzimy się w sobotę.

P.S. Postaram się jak najszybciej nadrobić zaległości na Waszych blogach. Jest mi strasznie głupio, że Wy komentujecie [(chociaż nie wszyscy ;)] a ja nie :( Za to też Was przepraszam.

sobota, 5 kwietnia 2014

Bad Girl 47

Witajcie!
No i mamy kolejną sobotę. Ja widzicie dodałam nową zakładkę ^^Kto Czyta ...^^ Zapraszam, żeby kliknęli osoby, które prowadzą blogi, ale oczywiście każdy może tam zajrzeć. Zanim przeczytacie notkę, zajrzyjcie tam.
Jak już pewnie wiecie 13 maja będzie premiera kolejnej płyty Michael: Xscape. Jestem jej bardzo ciekawa. Zwłaszcza, że znam te piosenki, które będę na płycie.


**********************************************************

Obudziłem się spocony jak nie wiem. Miałem koszmar. Naprawdę nie wiedziałem co to może znaczyć. Już miałem spokój z tymi snami. Spojrzałem się na Rose. Spała. Ostrożnie wstałem z łóżka, żeby jej nie obudzić. Udało się. Podszedłem do okna. Byłem bardzo szczęśliwy, że znów jesteśmy razem. Tylko ją potrzebowałem do życia. Nawet nie sądziłem, że po tym naszym spotkaniu pójdziemy do łóżka. Nie mówię, że nie chciałem tego, ale jednak się tego po Rose nie spodziewałem. Jednak nie umiałem i nie chciałem jej odmówić. Bałem się tylko jednego .... Josepha i tego co może zrobić, gdy się dowie, że jesteśmy znowu razem. Na pewno będzie chciał się zemścić. Obiecałem, że będę mówił Rose prawdę, ale bałem się jej o tym powiedzieć. Wiedziałem, że muszę to powiedzieć. O moich wszystkich obawach. Boże. Jak ja ją ochronie? Nawet nie będę wiedział kiedy, gdzie ani w jaki sposób będzie chciał skrzywdzić moją ukochaną. Obejrzałem się za siebie. Rose przekręciła się na drugi bok i otworzyła oczy.
- Mike? Dlaczego nie śpisz? Wracaj do mnie - poklepała miejsce na łóżku.
- Za chwile - westchnąłem i spojrzałem w okno.
- Co się stało? - położyła dłoń na moim ramieniu.
- Miałem zły sen.
- Znowu? Może to przez mnie je masz.
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda. Powiedz mi ... co tym razem? - nie odpowiedziałem - Sam widzisz.
- Posłuchaj - złapałem ją obiema rękami za ramiona - Mam te koszmary bo ... boje się o Ciebie - bałem się powiedzieć prawdę, ale nie miałem innego wyjścia - Mówiłem Ci o tym całym planie Josepha i nic Ci nie zrobił tylko dlatego, że nie byliśmy już razem, ale teraz może to się zmienić. On będzie chciał się zemścić na mnie i Ty jesteś jego celem. Przez cały czas o tym myślę dlatego mam te koszmary. Nie wiem jak Cię mam obronić przed nim. Nie chcę, żeby coś Ci się stało bo byłem nieposłuszny. Zrozumiem jeżeli nie chcesz ryzykować i ...
- Misiu - wzięła w obie dłonie moją twarz - Wiem co chcesz powiedzieć, ale nie zgadzam się z tym, słyszysz? Jeżeli mam do wyboru rozstanie z Tobą albo bycie i ryzykowanie tym własne życie, to wybieram drugą opcje, a wiesz dlaczego? Bo na to samo wychodzi. I tak bez Ciebie moje życie nie ma sensu. Wole być z Tobą i cieszyć się nieznanym mi czasem niż umierać w samotności - jej słowa bardzo mnie zabolały.
- Nie mów tak. Zrobię wszystko aby Cie ochronić. Przysięgam.
- Wiem, ale zdążyłam się przekonać do czego zdolny jest ten człowiek.
- Zabiję Go jeżeli coś Ci zrobi i nikt mnie nie powstrzyma.
- Jest druga w nocy i sam nie wiesz co mówisz. Chodźmy już spać - pociągnęła mnie za rękę w stronę łóżka. Myliła się. Doskonale widziałem co mówię. Położyliśmy się do łóżka, ale ja ciągle o tym myślałem. Oparła się brodą o mój tors i patrzyła się na mnie.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytałem.
- Nie mogę spać spokojnie, gdy wiem, że się zamartwiasz.
- Już nie będę.
- Ładnie to tak kłamać?
- Za dobrze mnie znasz, ale co poradzę?
- Już raz o tym rozmawialiśmy ...
- I miałem rację, że coś zrobi.
- Nie mamy na to wpływu ... wiesz o tym. Co mam zrobić, żebyś przestał o tym myśleć?
- Nie da się.
- Na pewno się da - zbliżała się do mnie.
- Co robisz? - nasze twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów.
- Nic takiego ... nie bój się - pocałowała mnie - Przyjemnie?
- Tak, ale ...
- Ciii - położyła mi palec na ustach - Wiem, że nie masz nastroju ... tylko Cie całuje .. nic więcej - znowu zaczęła mnie całować. Było bardzo przyjemnie i w jakimś stopniu zapomniałem o tym wszystkim. Po chwili przejąłem inicjatywę. Objąłem ją jedną ręką i nie przestając całować, położyłem ją delikatnie na plecy - Dlaczego to zawsze Ty musisz być na górze? - zapytała z uśmiechem.
- Nie zawsze i nie zapominaj, że to Ty zaczęłaś. Mam przestać?
- Tylko spróbuj - uśmiechnąłem się i zaczęliśmy się całować. Tak jak mówiła. Do niczego nie doszło. Wtuliłem się w jej włosy i jakoś udało mi się zasnąć.
Poczułem lekkie drapanie na klatce piersiowej. Otworzyłem leniwie oczy i zobaczyłem mojego kotka, który patrzył się na mnie.
- Nareszcie raczyłeś się obudzić.
- Długo czekasz? - przetarłem oczy.
- Hmm ... jakieś pięć minut.
- Bardzo długo.
- Żebyś wiedział.
- Zaraz dostaniesz za swoje - rzuciłem w nią poduszką.
- Ej!
- Mam pytanie. Czy w tym związku tylko ja mam mówić prawdę?
- Oczywiście, że nie .... do czego zmierzasz?
- W takim razie powiedz mi kto Ci to zrobił -dotknąłem jej policzka. Opuściła głowę.
- Wtedy jak poszłam z Sally do klubu to ... taki jeden zaprosił mnie do tańca. Wydawał się miły. Po jakimś czasie zrobiło mi się duszno i wyszliśmy na parking. Nie wzbudzał podejrzeń, dlatego się Go nie bałam. Niestety pozory czasami mylą i .... zaczął się do mnie dobierać - zaniemówiłem i moja szczęka zacisnęła się ze złości.
- Czy ... - nie mogłem tego wymówić.
- Nie ... Sally uderzyła Go butelką i uciekłyśmy. Wcześniej się broniłam, dlatego mnie uderzył.
- Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna?! - zdenerwowałem się.
- Wiem, że zachowałam się jak gówniara, ale ...
- Nie ma żadnego ''ale''! Jak mogłaś wyjść z jakimś obcym kolesiem?! Nie mogę w to uwierzyć! - wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Oparłem się dłońmi o umywalkę. Nie chciałem na nią naskoczyć, ale nie potrafiłem zdusić w sobie tych nerwów. Gdy już się uspokoiłem, postanowiłem wrócić do pokoju. Rose stała przy oknie. Odwróciła się, gdy usłyszała, że wróciłem. Patrzyła się na mnie skruszonym wzrokiem. Podszedłem bliżej. Stanąłem jakieś trzydzieści centymetrów od niej. Nie wykonała żadnego ruchu ani się nie odezwała. Przyciągnąłem ją jedną ręką do siebie i przytuliłem. Objęła mnie.
- Przepraszam ... poniosło mnie, ale to dlatego, że się o Ciebie martwię. Dobrze, że Sally przyszła w porę i nic się więcej nie stało - głaskałem ją po włosach.
- Miałeś do tego prawo. Zachowałam się nierozsądnie . To był jedyny raz .. obiecuje.
- Wierze Ci. Jak się dzisiaj czujesz? - oderwaliśmy się od siebie trochę, ale nadal obejmowałem ją w pasie.
- Dobrze ... mam nadzieje, że już tak pozostanie.
- Ja też. Zobaczymy co się dzisiaj ciekawego wydarzy - po krótkiej rozmowie, wzięliśmy prysznic i ubrani, zeszliśmy na dół. Wszyscy już siedzieli przy stole.
- O nasze gołąbeczki w końcu postanowiły do nas dołączyć - powiedziała radosna Sally.
- A Ty co taka radosna? Noc się udała, że jesteś taka uśmiechnięta? - Rose jej dogryzła. Randy aż zakrztusił się herbatą. Reszta miała niezły ubaw.
- Ale my nie ... - zaczął się tłumaczyć Randy.
- Braciszku spokojnie. Jesteście dorośli i możecie robić co chcecie - postanowiłem brnąć w tą wymianę zdań.
- Za to Wy byliście grzeczni tej nocy - Pan Baker chyba lubił, gdy czułem się zakłopotany.
- Byliśmy zmęczeni i chcieliśmy, żebyście się wyspali - odpowiedziała Rose.
- Och .. wzruszyłem się Waszą dobrocią.
- Korzystaj póki możesz - mrugnęła do niego. Zasiedliśmy do stołu i wszyscy zaczęliśmy się zajadać śniadankiem. Po śniadaniu ja i Rose wyszliśmy na zewnątrz. Pogoda była ładna, więc zabraliśmy też Sisi. Puściliśmy ją ze smyczy i to był błąd. Gdy tylko poczuła, że jest wolna, zaczęła nam uciekać i to do lasu. Wołaliśmy ją, ale nie słuchała. Biegła przed siebie. Byłem szybszy i ją jakoś dogoniłem - Jesteś strasznym łobuzem, wiesz? - wzięła ją na ręce - Nagrabiłaś sobie. Od teraz będziesz tylko i wyłącznie na smyczy - zrobiła słodkie oczka - O nie moja droga. Może to działa na wujka, ale nie na mnie. To On ma miękkie serce, nie ja - zaśmiałem się.
- Ciocia też ma dobre serce, ale tylko udaje.
- Jak ją mamy wychować skoro jesteś przeciwko mnie?
- Nie jestem. Małe już takie są. A co będzie jak nasze dziecko coś nabroi? - spojrzała się na mnie jak na idiotę.
- A spodziewasz się dziecka?
- Yyy .. ja?
- No, a kto? Mówisz o dziecku, a z tego co wiem to się na razie nie spodziewam.
- Właśnie ... na razie - objąłem ją i pocałowałem w policzek. Bardzo chciałem zostać już tatusiem, ale nie chciałem naciskać. Mieliśmy dużo czasu, ale ja już żyłem tym, że, któregoś pięknego dnia usłyszę te dwa słowa. Zamyśliłem się w swoich marzeniach.
- O czym tak intensywnie myślałeś?
- A tak .. o niczym ważnym. Idziemy dalej? - pokiwała głową. Spletliśmy swoje palce i ruszyliśmy dalej. Powietrze było niesamowicie świeże - Wiesz co? - zatrzymaliśmy się na polanie - Bym chciał mieć dom ... właśni w takim miejscu .. świeże powietrze .. idealne miejsce do wychowywania dzieci - spojrzała się na mnie i zaśmiała.
- Nie uważasz, że wychodzisz za bardzo w przyszłość?
- Niby dlaczego? Nie chcesz mieć ze mną dzieci?
- Oczywiście, że chce, ale ... no wiesz ... jesteśmy jeszcze młodzi.
- Wiem ... najpierw musimy wziąć ślub i dopiero potem, ale jeżeli ta kolejność się zmieni to i tak będę bardzo szczęśliwy - zmieszała się - Co jest?
- Jeżeli mamy być ze sobą szczerzy to muszę Ci o czymś powiedzieć - nabrała powietrza - Przed pobiciem Brooke ... myślałam, że jestem w ciąży ...
- Co?
- Nie powiedziałam Ci o moich podejrzeniach. Chciałam najpierw się upewnić i dopiero potem Ci powiedzieć, gdyby wynik okazał się pozytywny. Tylko Sally wiedziała i to u niej zrobiłam test.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo się bałam, że będziesz zły.
- Zły? Niby dlaczego?
- Masz karierę i dziecko by Ci tylko przeszkadzało.
- Co Ty mówisz? Myślałem, że mnie znasz ... jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć?
- Przepraszam Cie ... powiedziałabym Ci gdyby było o czym.
- Bardzo Cie kocham i nasze przyszłe nienarodzone dzieci, które będziemy mieć, też. Nic nie jest ważniejsze od rodziny. Dzięki Tobie to zrozumiałem i wiem, że tak powinno być. Dlatego mówię już na przyszłość, że masz mi mówić o takich sprawach. To dotyczy także mnie.
- Obiecuje.
- Wnioskuje z tego, że było Ci na rękę, że wynik okazał się negatywny - zaśmiałem się.
- No można tak powiedzieć - też się zaśmiała - Dostała za swoje. Dziecka bym nie narażała na takie coś.
- Będziesz świetną mamą - objąłem ją.
- Tak myślisz? Może, ale wiem, że lepszego ojca od Ciebie nie ma.
- To się jeszcze okaże, ale na pewno nie będę taki jak Joseph.
- Tego akurat jestem pewna - spojrzała mi w oczy. Żałowałem, że nie zabrałem ze sobą pierścionka zaręczynowego - Znowu się zamyśliłeś - dźgnęła mnie w brzuch.
- Co poradzę, że zajmujesz moje całe myśli.
- Nie podlizuj się.
- Nie muszę.
- Jesteś za bardzo pewny siebie. Wracajmy już - wszyscy byli przed domem. Z daleko zobaczyliśmy naszych wróbelków - Widzisz to co ja?
- O tak - podeszliśmy do pozostałych.
- Porywamy Rose - Janet i Toya wzięły Rose za ręce i się oddaliły. Pokręciłem głową. Po chwili dołączyła do nich Sally, a Randy podszedł do mnie.
- Widzę, że dogadujesz się z Sally - zacząłem.
- Tak - widziałem, że coś Go gryzło.
- Coś nie tak?
- Wiesz, że nigdy nie miałem dziewczyny, co nie?
- No wiem i co z tego?
- Nie bardzo wiem jak się mam zachować wobec Sally.
- Bądź sobą i tyle.
- Nie chce wyjść przed nią na głupka.
- Podoba Ci się?
- Tak.
- Więc do dzieła. Jesteś facetem i to od Ciebie zależy jak dalej sprawy się potoczą.
- łatwo Ci mówić. Ty masz doświadczenie.
- I tu się mylisz. Sypianie z kobietami to nie to samo co związek. Nic mnie z nimi nie łączyło. Dopiero z Rose było inaczej i nie było wcale łatwo. Musiałem się wszystkiego uczyć i nadal się ucze bo nie wiem wszystkiego. Popełniam błędy, których potem żałuje, ale z Tobą nie musi tak być.
- Nie chce, żeby przeze mnie cierpiała jak coś zrobię. No wiesz .. w końcu jestem facetem.
- I co z tego? - wiedziałem o czym mówił - Jeżeli naprawdę będziesz ją kochał, to nigdy nie pomyślisz jak by mogło być z inną w łóżku. I pamiętaj, że bym Ci tego nie wybaczył, gdybyś zrobił Sally takie świństwo.
- Mam nadzieje, że do tego nie dojdzie.
- Wszystko zależy od Ciebie.
- Dzięki za rady.
- I pamiętaj .. bądź sobą. Sally jest naprawdę miłą dziewczyną i nie musisz się obawiać.
- Postaram się. Myślisz, że po powrocie do miasta powinienem ją zaprosić na randkę? - podrapał się po głowie.
- Obowiązkowo - poklepałem Go po plecach - Mam pomysł. Chodź - podeszliśmy do ojca Rose - Jest Pan zajęty? - spytałem.
- Nie .. o co chodzi?
- Pomyślałem, że może zrobimy grilla .... byśmy zaczęli od obiadu aż do kolacji. Co Pan na to?
- Hmm ... w sumie to dobry pomysł, ale obawiam się, że grill jest niesprawny. Miałem kupić nowy, ale wyleciało mi to z głowy.
- Możemy zrobić ognisko. Nie ma problemu.
- W porządku, ale liczę, że sami się tym zajmiecie.
- Nie ma sprawy - uśmiechnąłem się.
- W szopie powinny być kamienie i wszystko czego potrzebujecie.
- Poradzimy sobie - podeszliśmy do dziewczyn. Chyba rozmawiały o czymś interesującym - Zajęte? - zaszedłem je od tyłu.
- Jak widzisz - odpowiedziała Toya.
- Co chcesz? Widzisz, że rozmawiamy o ważnych sprawach.
- O tym na jaki kolor pomalować paznokcie?
- Przywalę mu! - zagroziła Toya.
- Spokojnie. Na pewno stało się coś ważnego, że nam przerwaliście, prawda? - jednak miałem szczęście, że trafiłem na Rose w swoim życiu.
- Jak zawsze masz rację - objąłem ją w pasie.
- No nie. Teraz będą się obściskiwać - Toya wywróciła oczami.
- Znajdź sobie w końcu kogoś, a nie zazdrościsz innym - docięła jej Janet.
- Dziewczyny! Możecie przestać? Dziękuje. Otóż chciałem powiadomić, że robimy ognisko i będzie aż do kolacji.
- Super!
- Więc do Was należy przygotowanie mięsa, a ja i Randy wszystko przygotujemy.
- Jak zawsze baby do kuchni.
- A wolisz męskie zajęcie?
- Seksista - walnęła mnie w ramie.
- Ałł! Nie pozwalaj sobie, skarbie - zakleszczyłem ją w uścisku - Będziesz grzeczna?
- Tak.
- I tak ma zostać. Dziewczyny do kuchni, a my pójdziemy robić męską robotę - cmoknąłem ją i puściłem. Wszystkie poszły do domu.
- Zazdroszczę Ci - powiedział Randy.
- Czego?
- Twojego związku.
- Niedługo i Ty możesz być szczęśliwy. Wszystko zależy od Ciebie.
- Wiem, ale jestem zbyt nieśmiały.
- Jesteś facetem, czy nie? Przecież dziewczyna nie zrobi pierwszego kroku. Jak by to wyglądało? Zastanów się.
- Masz racje.
- Pewnie, że mam. Zabierz ją wieczorem na spacer.
- Myślisz?
- Tak ... i rozmawiaj z nią na luzie.
- Postaram się.
- Weźmy się za robotę bo się nie wyrobimy - poszliśmy do szopy po wszystkie potrzebne rzeczy i zanieśliśmy je przed dom. Z kamieni ułożyliśmy okrąg. Na środku umieściliśmy węgiel i drewno. Zrobiliśmy trochę zapasu w razie czego, gdyby ogień gasł. Rozłożyliśmy krzesełka dookoła i przy każdym położyliśmy koc. Randy jeszcze został na dworze, a ja poszedłem zobaczyć jak radzi sobie mój skarb. Stała przy blacie tyłem i mnie nie widziała. Cichutko podszedłem. Objąłem ją w pasie i złożyłem pocałunek na jej szyi.
- Zwariowałeś? - zaśmiała się.
- Stęskniłem się - oparłem brodę na jej ramieniu - Co robisz?
- Przyprawiam mięso, a Ty mnie rozpraszasz.
- Trudno .. jesteś na mnie skazana.
- Nie strasz.
- Ej! Co to miało znaczyć?
- Oj nic, wariacie. Drażnię się z Tobą.
- Mam nadzieje. A gdzie jest reszta? Miały Ci pomagać.
- Gdy zobaczyłam jak się do tego zabierały, to wolałam już sama wszystko zrobić.
- W takim razie ja Ci pomogę. Masz jakiś fartuszek? - stanąłem obok Rose.
- Fartuszek? Facet w kuchni? Czy to aby na pewno dobry pomysł?
- Teraz to Ty jesteś seksistką, kochanie - cmoknąłem ją w policzek - Nie wszyscy faceci mają dwie lewe ręce w kuchni. Powiedź co mam robić.
- Nie wiedziałam, że mam tak uzdolnionego mężczyznę - teraz to Ona mnie pocałowała, ale w usta.
- To już wiesz. Więc?
-Umiesz robić szaszłyki?
- No ba! Pewnie.
- Zobaczymy.
- Jak możesz we mnie nie wierzyć?
- Wierze, wierze. Na stole jest mięso i warzywa.
- Ok - zabrałem produkty i powróciłem do Rose - To co mam teraz robić? - spojrzała się na mnie bezradnie - żartowałem - wyszczerzyłem się. Oczywiście w robieniu szaszłyków nie było nic trudnego. Więc nie mogłem zrozumieć moich sióstr. Najwyraźniej nie chciało im się. Po około 15 minutach skończyłem - Gotowe.
- No misiu jestem pod wrażeniem.
- Już nie przesadzaj. Co w tym trudnego?
- Nie mówię o trudności, ale o tym, że w ogóle sam od siebie mi pomagasz. U facetów to jest bardzo rzadkie.
- Ale ja jestem wyjątkiem i powinnaś się cieszyć, że trafiłaś na mnie.
- Bardzo się cieszę.
- A co teraz robisz? - zapytałem.
- Mięso wołowe. Ojciec je uwielbia i tylko mamie i mnie pozwala je robić. Ja Go nie cierpię. Poza tym jest niezdrowe. Niestety do niego to nie dociera i uważa, że prawdziwy facet musi zjeść kawał porządnego mięcha. Blee.
- Hmm ... ja też jestem prawdziwym mężczyzną, prawda?
- Oczywiście.
- To czemu nie lubię wołowiny? - zaśmiała się.
- To tylko jego teoria. I bardzo się ciesze, że nie jesz tego mięsa.
- Wolę inne ... delikatniejsze - podszedłem do niej.
- A dokładniej? - zapytała zmysłowym głosem.
- Hmm ... - bardziej się do niej zbliżyłem - Najdelikatniejsze jest drobiowe, wiec .... udko .. - zacząłem ''molestować'' jej szyję - Podudzie .... a zwłaszcza ..... piersi - wymruczałem jej do ucha - Nie masz pojęcia jak bardzo chce Cie zabrać teraz na górę.
- Musisz wytrzymać do wieczora.
- A nie może już być wieczór?
- To tylko parę godzin.
- Nie wiem jak wytrzymam.
- Tak jak zawsze.
- No właśnie. Zawsze musimy czekać do wieczora. Zamieszkasz ze mną, gdy znajdę dla nas dom?
- Mówisz poważnie?
- Tak.
- Oczywiście! - ucieszyła się i rzuciła mi się na szyję. Mocno ją do siebie przytuliłem. Ktoś wszedł do kuchni.
- To obiadu dzisiaj nie będzie? - to był Pan Baker.
- Będzie tato. Możecie już się zbierać.
- Nareszcie! - wyszedł z kuchni. Wzięliśmy mięso i zanieśliśmy do ogrodu - A może wiecie jak mamy to upiec skoro ogień jest nierozpalony?
- Zapomniałem, ale spokojnie .. 15 minut i będzie gotowe - wziąłem się do roboty. Randy postanowił mi pomóc. W ten sposób mógł zaimponować Sally. Pozwoliłem mu rozpalić ogień - Dobra robota braciszku - poklepałem Go po ramieniu - Dziewczyny reszta należy do Was - usiedliśmy na krzesłach i patrzeliśmy jak dziewczyny sobie radzą. Gdy wszystko było już gotowe, zrobiłem większe ognisko. Po obiedzie Randy i Sally poszli pozmywać. Coraz lepiej się dogadywali co mnie cieszyło. Rose wylądowała na moich kolanach.
- Smakowało? - zapytała.
- Bardzo, ale już Ci mówiłem, że wole inne - podgryzłem jej płatek ucha.
- To już wiem, ale powstrzymaj się.
- A ten wieczór to kiedy dokładnie będzie?
- O matko. Tylko o jednym.
- Jeżeli nie masz ochoty ze Mną to powiedz to wprost - nie wiem co mnie napadło, że tak powiedziałem.
- Słucham? Co Ty sugerujesz?
- Nic ...
- Czyżby? Inaczej to zabrzmiało. Nareszcie wiem co o mnie sądzisz - wstała i szybkim krokiem oddaliła się od domu. Jak mogłem palnąć taką głupotę? Nie chce z nią się kłócić. Dopiero co ją odzyskałem. Podbiegłem do niej. Stała do mnie tyłem. Złapałem ją za ramiona - Zostaw mnie - wyszarpała mi się i pobiegła w stronę lasu. Zrobiłem to samo. Zauważyłem, że płakała.
- Przepraszam, kochanie ... nie płacz przeze mnie - dotknąłem jej policzka.
- Nigdy nie dałam Ci żadnego powodu, żebyś tak o mnie myślał.
- Nie myślę ... czasami mówię coś czego nie chce. Próbuje się zmienić, ale to nie jest łatwe.
- Czy ja powiedziałam, że nie chce się w Tobą kochać? Nie .... powiedziałam tylko, że jest za wcześnie.
- Wiem ... nie powinienem tak mówić ... te słowa nic nie znaczyły .. wierzysz mi? Przecież wiesz jak bardzo Cie kocham i nie chce się kłócić, a tym bardziej nie chce, żebyś cierpiała przez moje słowa.
- Ja też Cie kocham, dlatego boli mnie, gdy tak mówisz.
- Staram się jak mogę i obiecuje, że się poprawie.
- Nikt nie jest idealny i nie wymagam tego od Ciebie. Spójrz na mnie .. też mam swoje humorki.
- Ale już jest dobrze, tak? Nie chce, żeby mój koteczek płakał - przytuliliśmy się do siebie.
- A wieczór będzie jak wszyscy pójdą spać.
- Nie zgadzam się. Maksymalnie do 20.
- Chcesz mi stawiać warunki?
- Oboje na tym skorzystamy.
- Zastanowię się - wróciliśmy do reszty. Do wieczora siedzieliśmy przy ognisku. Trzymałem Rose przez cały czas w objęciach. Spojrzałem na zegarek. Rose to widziała i pokiwała głową.
- No co? Tylko patrze, która godzina.
- Jasne - spojrzałem w niebo.
- Piękne dzisiaj jest niebo - powiedziałem i spojrzałem się wymownie na Randiego.
- Rzeczywiście - odpowiedział - Sally? Masz może ochotę na spacer?
- Pewnie - ucieszył się. Patrzeliśmy się jak się oddalają.
- Miło widzieć jak rozkwita nowe uczucie.
- Tak, a co do uczuć ... to wiesz ... jest już 19:30.
- Może poczekamy aż inni pójdą spać, co? - szeptaliśmy, żeby nikt nas nie usłyszał.
- Ale po co?
- Co tak tam szepczecie? - zapytała Janet.
- Nie twoja sprawa - odpowiedziałem - Weźmiemy jeszcze kąpiel, a to też potrwa. Skusisz się?
- No dobra .. przekonałeś mnie - wstaliśmy - My już pójdziemy do siebie.
- Tak szybko? - zdziwił się Pan Baker.
- Richard ... daj im trochę prywatności.
- Przecież nic nie mówię.
- I proszę nam nie przeszkadzać - zwróciłem się do dziewczyn. Wzięliśmy się za ręce i poszliśmy do naszej sypialni - Zaczekaj tutaj - usiadła na łóżku. Nalałem do wanny wody i zrobiłem piane - Got ... - Rose była w samym szlafroku, a mnie zatkało - A ja to co?
- Zaczekam na Ciebie w wannie - poszła kocim ruchem do łazienki. Oj kusiła. Szybko się rozebrałem i też zarzuciłem na siebie szlafrok. Po drodze zamknąłem jeszcze drzwi na klucz.
- Jestem - chciałem wejść do wanny - Przesuniesz się?
- Nie - zrozumiałem, że ja mam być tym razem z przodu. Wlazłem do wanny i oparłem się delikatnie plecami o Rose - I co? Chyba nie jest tak strasznie z przodu, co?
- Oczywiście, że nie. Jest bardzo przyjemnie. Mówiłem, że lubię udko?
- Coś tam wspominałeś - zamruczałem na co się zaśmiała. Dotykałem jej nóg, a Ona gładziła mój tors - Wiesz co? Chodźmy już stąd - byłem mile zaskoczony.
- Jestem jak najbardziej za - wyszedłem pierwszy z wanny, a Rose wyciągnąłem i zaniosłem do łóżka - Czy zdajesz sobie sprawę z tego co Ci zrobię? - zamruczałem jej do ucha.
- Oświeć mnie albo lepiej pokaż - trzymała moją twarz w dłoniach.
- W tej chwili obudziłaś demona - zaczęliśmy się całować, a tu nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Chciałem to zignorować, ale pukanie się nasiliło. Na dodatek to była roześmiana Janet - Uduszę gołymi rękami - wstałem wściekły i zarzuciłem na siebie szlafrok - Czego?! - warknąłem - Mówiłem, żeby nam nie przeszkadzać!
- A co robicie?

- Rzeczy, które takie dziecko jak Ty nie powinno wiedzieć! - zatrzasnąłem drzwi i wróciłem do Rose. Rozbawiła ją ta sytuacja - Zaraz nie będzie Ci do śmiechu – tej nocy pokazałem jej jak bardzo ją kocham. Starałem się sprawić aby ta noc była wyjątkowa i, żeby tak się poczuła.