sobota, 22 lutego 2014

Bad Girl 42

Witajcie!
Widzę, że nie spodobało Wam się, to co napisałam o poprzedniej notce. Tak, to już jest jak ktoś ma niską samoocenę. Ale najważniejsze, żeby Wam się podobało, prawda? I od razu mam do Was prośbę .... Nie zabijcie mnie za tą część. Tak musiało się stać.
Koniec tego gadania ;) Zapraszam do czytania i komentowania ;)

******************************************************

Ubrana czekałam na Michaela. Już od 6 rano nie mogłam spać. Stresowałam się wynikiem i mama to zauważyła. Nawet śniadania nie byłam w stanie przełknąć. Ojciec stale się kręcił. Jak by na coś czekał. Za 10 minut miał przyjechać Mike.
- Jedziemy – powiedział do mnie.
- Słucham? Niby gdzie?
- Do lekarza.
- Jadę z Michaelem, a nie z Tobą.
- On nie jest nam potrzebny. Czekam w samochodzie – chciał już wyjść.
- To sobie czekaj! Nigdzie z Tobą nie pojadę! - wydarłam się. Mama i Sally wyszły z kuchni.
- Co się znowu dzieje? - zapytała się mama.
- Nie chcę jechać do lekarza – powiedział.
- Kłamiesz! Powiedziałam, że jadę, ale z Michaelem!
- Weź jej może przetłumacz.
- A może Tobie powinnam coś wyjaśnić? - podparła dłonie na biodrach. Sally do mnie podeszła.
- A co ja takiego robię?
- Przecież powiedziała, że jedzie z Michaelem. Nie wtrącaj się do ich życia.
- No chyba sobie żartujesz! - podniósł głos.
- Nie tym tonem! Uspokój się albo masz się wyprowadzić. Wybieraj – patrzyłam się na mamę z otwartą buzią. Sally nie była lepsza ode mnie.
- Co?
- To co słyszałeś … mam dosyć twojego zachowania. Rose .. Michael już przyjechał – ojciec był wściekły. Wyszedł z domu i trzasnął drzwiami. Podeszłam do mamy.
- Dziękuje, że stanęłaś w mojej obronie, ale mam nadzieję, że przez to nic się między wami nie popsuje.
- Przecież to normalne, że matka trzyma stronę swojego dziecka, a nami się nie przejmuj. Ojciec sobie wszystko przemyśli i zobaczymy co będzie dalej. I daj mi znać, czy zostanę babcią.
- A ja ciocią – odezwała się Sally. Zaśmiałam się.
- Dobra .. lecę. Pa – Mike już czekał przy samochodzie. Uśmiechnął się szeroko.
- Witaj kochanie.
- Cześć.
- Jak się czujesz?
- Dobrze … naprawdę musimy jechać? - zrobiłam proszącą minkę.
- Tak i bez gadania – otworzył mi drzwi. Wsiadłam. Po chwili siedział na miejscu kierowcy – A gdzie buziak? - uśmiechnęłam się i Go pocałowałam – Od razu lepiej – samochód ruszył – Co twój ojciec był taki wściekły?
- Widziałeś Go?
- Tak … myślałem, że wyszedł, żeby mi przywalić – zaśmiał się.
- Gdy na Ciebie czekałam … oznajmił, że jedzie ze mną do lekarza. Powiedziałam, że to z Tobą jadę, ale nie spodobało mu się to i w ogóle mnie nie słuchał, to się wydarłam … no i mama stanęła w mojej obronie. Powiedziała, że ma się uspokoić albo wyprowadzić bo ma już tego dosyć.
- Widzę, że ostro było, ale dobrze, że masz kogoś po swojej stronie.
- Tak, a u Ciebie?
- D-dobrze – zawahał się.
- O co chodzi? - spojrzał się na mnie, a potem z powrotem na drogę. Wypuścił powietrze i zamierzał powiedzieć. Wiedział, że i tak nie odpuszczę.
- Wczoraj miałem z Josephem małe spięcie, ale skończyło się, tylko na słowach.
- I ma szczęście bo by miał ze mną do czynienia – zaśmiał się.
- Denerwujesz się? - zamknął moją dłoń w swojej.
- Trochę.
- Niepotrzebnie – dojechaliśmy do szpitala. Zaparkował w podziemny parkingu. Chciałam wysiadać – A Ty dokąd? Idę z Tobą – myślałam, że żartuje – Przebiorę się i nikt mnie nie pozna – tak też zrobił i pojechaliśmy windą na piętra, gdzie były gabinety lekarskie. Usiedliśmy na krzesełkach i czekaliśmy na jakiego lekarza. Akurat trafiłam na kobietę z czego się bardzo cieszyłam. Mike chciał wejść ze mną, ale nie pozwoliła. Nie był zadowolony i usiadł z rezygnacją na krzesełku. Wskazała mi krzesło, żebym usiadła i sama usiadła za biurkiem.
- Więc co Panią do mnie sprowadza?
- Przyszłam bo .. zdarzyły mi się zasłabnięcia – zaczęła wszystko notować.
- Ile ich było i kiedy ostatni?
- Wczoraj miałam drugi.
- Jakie objawy?
- Zawroty głowy i ogólne osłabienie.
- Nudności, wymioty albo omdlenia?
- Nie, ale miałam wrażenie jak bym miała zaraz zemdleć.
- Rozumiem … chorowała Pani na coś ostatnio?
- Nie … nawet nie miałam grypy.
- A kiedy robiła Pani pełne badania?
- Dawno … jakieś dwa lata temu.
- A wie Pani, że powinno się przynajmniej raz w roku przebadać?
- Tak, ale nie widziałam takiej potrzeby.
- Nie jest Pani wyjątkiem, ale zawsze powtarzam to pacjentom. Lepiej zapobiegać niż leczyć – była naprawdę miła i cały czas się uśmiechała – Współżyje Pani?
- Yyy … tak … na korytarzu właśnie czeka mój chłopak, ale jakiś czas temu robiłam test ciążowy i wynik był negatywny – wyjaśniłam bo wiedziałam do czego zmierza.
- Testy nie dają 100% gwarancji. Proszę o tym pamiętać. Dam Pani skierowanie na USG brzucha i zobaczymy jaki będzie wynik – wypisała mi skierowanie i kazała wrócić z wynikiem. Wyszłam na korytarz. Mike na mój widok wstał na równe nogi.
- I co?
- Jeszcze nic nie wiadomo. Mam iść zrobić USG i wrócić.
- To chodźmy – złapaliśmy się za ręce i pojechaliśmy windą na piętro wyżej. Było duża kolejka. Niektóre kobiety miały już spory brzuch, a po innych nie było jeszcze nic widać. Widziałam uśmiech na ich twarzach, gdy gładziły swoje brzuchy i ich szczęśliwych mężów. Zauważyłam, że wchodzili razem z nimi. Poczułam ulgę bo Mike będzie mógł być przy mnie. Czekanie strasznie się dłużyło. Po pewnym czasie wyszło małżeństwo. Kobieta strasznie płakała. Patrzyłam się na nią, a Mike na mnie. Wiedział, że mnie to dotknęło – Wszystko będzie dobrze – objął mnie ramieniem. Przyszła kolej na mnie. Strasznie się denerwowałam. Weszliśmy do gabinetu. Doktor spojrzała się na nas. Dałam jej skierowanie.
- Jest Pan mężem? - zapytała.
- Chłopakiem – odpowiedział.
- Więc musi Pan wyjść – powiedziała. Ta nie była miła.
- Ale inni byli obecni – powiedział.
- Gdybyście byli Państwo małżeństwem to co innego, a tak proszę wyjść na korytarz – Mike spojrzał się na mnie i wyszedł. Chciałam już powiedzieć, żeby nie zostawiał mnie z tą nieprzyjemną babą, ale ugryzłam się w język – Proszę się położyć na kozetce i podciągnąć bluzkę do góry. Ja zaraz przyjdę – zrobiłam co mi kazała i czekałam. Usiadła na krzesełku i włączyła aparaturę. Jej mina była nieprzyjemna. Bez żadnego uprzedzenia polała żel na mój brzuch. Lekko drgnęłam bo żel był zimny. Zaczęła mi jeździć po brzuchu głowicą. Patrzyłam się w ekran, ale nic nie widziałam, a Ona też mi nic nie mówiła. Z maszyny wydrukowała wynik – Proszę się wytrzeć – dała mi papierowe ręczniki – I to wszystko – położyła wynik obok i odeszła. Normalnie super mi wszystko wyjaśniła. No co za babsko. Poprawiłam ubranie i wyszłam bez żadnego ''do widzenia''. Mike siedział ze spuszczoną głową. Podeszłam do niego i Go pogłaskałam. Dopiero się na mnie spojrzał i wstał.
- Wiadomo coś?
- Nic … w ogóle nic mi nie powiedziała, tylko dała wynik.
- Przyjemna .. nie ma co.
- Bardzo … chodźmy – wróciłam do gabinetu doktor Collins. Mike też chciał, ale zatrzymała Go przy drzwiach.
- Panie Jackson proszę zaczekać na korytarzu – uśmiechnęła się, a Michaela zatkało. Ja też się zdziwiłam, że Go rozpoznała.
- Skąd Pani wie? - zapytał.
- No cóż … czytam gazety – puściła mi oczko – No już .. zaraz ją Panu oddam – zamknęła drzwi – Jak tam wynik?
- Właśnie nie wiem – podałam jej wynik. Patrzyła przez chwile na niego, a mi serce biło jak oszalałe. Spojrzała się na mnie.
- Więc …. nie jest Pani w ciąży – nie odpowiedziałam. Spuściłam głowę. Nie potrafię tego opisać co wtedy czułam, ale gdzieś tam w głębi chciałam, żeby powiedziała coś innego – Liczyła Pani na inny wynik, prawda?
- Tak – odpowiedziałam cicho.
- Jest jeszcze Pani młoda i ma mnóstwo czasu.
- Wiem .. po prostu … jestem już gotowa na dziecko. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Niektóre kobiety w moim wieku nie chcą słyszeć o ciąży, ale ja jestem inna.
- Pani instynkt macierzyński rozwinął się szybciej niż u innych. To normalne. A wracając do Pani samopoczucia i zasłabnięć, to musimy zrobić wszystkie badania. Najlepiej niech zacznie Pani od poniedziałku i będzie z głowy. Poza tym .. w tym tygodniu jest straszna kolejka do badań. Miejmy nadzieję, że to nic poważnego – wypisała mi wszystkie badania, które mam zrobić i kazał od razu do niej przyjść z wynikami. Podziękowałam i wyszłam ze spuszczoną głową. Nawet nie zauważyłam, że Mike stoi przede mną.
- Kochanie .. co się stało? - wziął moją twarz w swoje dłonie. Spojrzałam się na niego.
- To nie ciąża – powiedziałam. Przytulił mnie, a ja się powstrzymywałam, żeby się nie rozpłakać.
- Na pewno nic Ci nie jest … zobaczysz.
- W poniedziałek mam mieć badania.
- Przyjadę z Tobą – byliśmy w drodze powrotnej. Napisałam sms-a do Mamy i Sally, że nie jestem. Odpowiedź Sally mnie rozbawiła ''No to jak On się stara? Chyba muszę sobie z nim porozmawiać''. Odpisałam, że nie ma takiej potrzeby – Jesteś smutna bo wynik okazał się negatywny? - nie odpowiedziałam – Kotku? Zaczynam się o Ciebie martwić.
- Nie masz powodu.

Minęły trzy dni. Ojciec wyprowadził się do hotelu i od tych trzech dni Go nie było. Dzięki temu Mike mógł do mnie przyjeżdżać i normalnie mogliśmy siedzie w salonie. Mama nam towarzyszyła. Drzwi się otworzyły i wszedł ojciec. Wszyscy się na niego patrzeliśmy. Stał przez chwilę nic nie mówiąc. Już myślałam, że znowu naskoczy na Michaela, ale tak się nie stało.
- Mogę z Wami porozmawiać?
- Chyba kpisz!
- Nie mam prawa Was o to prosić, ale dajcie mi szansę.
- Po cholerę? Znowu będziesz nam kazał się rozstać?! Jak tak, to możesz sobie darować! - wstałam, a za mną Mike.
- Zaczekajcie – zatrzymaliśmy się.
- Może Go wysłuchamy? - zapytał Mike.
- Jak Ty to robisz, że tak szybko wybaczasz? Ja nie potrafię.
- Po prostu chcę Go wysłuchać. Każdy zasługuje na drugą szansę. Jeżeli jest tego wart i żałuje.
- No dobra – wróciliśmy na kanapę – Mów czego chcesz.
- Przepraszam Was … wiem, że moje zachowanie było okropne, ale naprawdę tego żałuje. Nie wiem co mną kierowało. Zrozumiałam przez te kilka dni, że naprawdę kochasz moją córkę – zwrócił się do Michaela – Ale jak mi powiedziałeś o tym całym planie … coś we mnie wstąpiło. Nie mam nic przeciwko, żebyście się nadal spotykali.
- Wiesz, że i tak nie miałeś nic do powiedzenia – powiedziałam – Nie potrzebujemy twojej zgody.
- Wiem i to nie jest moja zgoda, ale zaakceptowanie Michaela. Wybaczycie mi?
- Mam pytanie …. co miałeś na myśli mówiąc o tym planie, gdybym była w ciąży? - zamilczał i spuścił głowę – Powiedz, że nie to co mam na myśli – czułam napływające łzy do oczu. Dalej milczał. Nie musiał już odpowiadać. Wszystko było jasne – Myślisz, że ja albo Mike byśmy Ci na to pozwolili?! Co Ty sobie wyobrażałeś?! - rozpłakałam się na dobre bo już nie mogłam się powstrzymać. Pobiegłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko i schowałam twarz w poduszkach. Usłyszałam, że drzwi się otworzyły, ale nie zmieniłam pozycji.
- Skarbie .. to ja – usiadł i położył dłoń na moim ramieniu – Spójrz na mnie – nie zrobiłam tego, więc sam mnie przekręcił w swoją stronę – Nie płacz – przytulił mnie.
- Jak On mógł?
- Nie wiem, kochanie. Nie myśl już o tym.
- Jak mam nie myśleć? Mój ojciec chciał zabić nasze dziecko!
- Uspokój się .. proszę – wtuliłam się w niego. Znowu robiło mi się słabo.
- Muszę się położyć – uważnie spojrzał się na mnie.
- Źle się czujesz? - kiwnęłam głową. Pomógł mi się położyć – Może zadzwonię po pogotowie, to od razu zrobią Ci wszystkie badania i nie trzeba będzie czekać do poniedziałku.
- Nie .. nie chcę pogotowia. Po prostu mnie przytul – zrobił to. Wiedziałam, że zaraz przejdzie.

Kolejne dwa dni. Nie potrafię wybaczyć ojcu tego co chciał zrobić. Ale cieszyłam się, że przynajmniej Mike mógł normalnie bez strachu, że zaraz ojciec wybuchnie, przychodzić. Dzisiaj mieliśmy jechać do kina w parku. Spodobało mi się to i z chęcią się zgodziłam. Przeszukiwałam właśnie szafę, żeby znaleźć w co się ubiorę, gdy mama weszła do pokoju.
- List do Ciebie.
- Od kogo? - zabrałam od niej.
- Nie ma nadawcy – koperta była dosyć gruba – Zostawię Cię samą – wyszła. Usiadłam na łóżku i otworzyłam kopertę. Były w niej same zdjęcia. Myślałam, że źle widzę. Na zdjęciach był Mike jak wchodził do jakiegoś domu. Otworzyła mu dziewczyna. Na każdym była też data i dokładna godzina. Pierwsze zdjęcie zostało zrobione o 18 i przedstawiało jak wchodzi do tego domu. Datą był nasz dzień, który spędziliśmy w hotelu. Było kilka zdjęć. Tak jakby stop klatki. Ostatnie było zrobione o 19:30. Był ubrany tak samo jak podczas naszego spotkania, a pół godziny później spotkał się ze mną. Nie chciałam w to wierzyć, ale zdjęcia mówiły same za siebie. Siedział u niej 1,5 godziny. Ubrałam co miałam pod ręką i wyszłam z domu. Słyszałam, że mama coś tam powiedziała, ale nie słuchałam jej. Dosyć szybko dojechałem pod jego dom. Otworzyła mi Janet.
- Jest Michael? - zapytałam.
- Tak .. wejdź – wpuściła mnie – Stało się coś?
- Nie – poszłam od razu do jego pokoju. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył.
- Co za niespodzianka kocha .. - nie dokończył bo dostał w twarz – Za co?
- Jeszcze się pytasz?! - rzuciłam mu zdjęcia w twarz – Co to jest do cholery?! - wziął jedno do ręki.
- To nie tak jak myślisz …
- Masz mnie za idiotkę?!
- Daj mi wyjaśnić …
- Nie musisz! Już wszystko wiem! Jak mogłeś mi to zrobić?! - mało brakowało, a bym się rozpłakała. Dlatego wybiegłam z pokoju.
- Rose! - słyszałam jak za mną krzyczał, ale miałam to gdzieś. Odjechałam z piskiem opon, a potok łez wydostał się z moich oczu. Chyba przejechałam właśnie czerwone światło. Policja za mną jechała, więc zjechałam na pobocze. Uchyliłam szybę.
- Dzień dobry. Poproszę dokumenty – wyciągnęłam ze schowka i mu dałam – Czy wie Pani, że przejechała Pani na czerwonym świetle?
- I co z tego? Proszę mi wypisać ten mandat i dać spokój.
- Widzę, że nie jest Pani w najlepszym stanie. Nie powinna Pani prowadzić.
- Nie rozumie Pan, że mam to gdzieś?
- Coś się stało?
- Tak! Właśnie się dowiedziałam, że mój chłopak posuwa inną! Chcę Pan znać szczegóły?!
- Proszę wybaczyć .. to nie moja sprawa.
- Daje Pan ten mandat?
- W tej sytuacji .. Pani daruję, ale nie mogę pozwolić, żeby narażała Pani inne osoby i siebie na niebezpieczeństwo. Proszę mi powiedzieć dokąd Pani jedzie i jechać za mną.
- Po co to wszystko?
- To jest normalne postępowanie w takiej sytuacji – oddał mi dokumenty i wsiadł do radiowozu. Nie miałam wyjścia i musiałam jechać za nim. Podałam adres Sally. Nie chciałam się tłumaczyć mamie co się stało. Zatrzymał się pod domem. Gdy zobaczył, że wysiadłam i skierowałam się do drzwi, odjechał. Miałam nadzieję, że będzie w domu. Drzwi się otworzyły.
- Rose? Co tutaj robisz? Co się stało? - wybuchłam płaczem i się do niej przytuliłam. Poszłyśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie – Powiesz co się stało? - nie mogłam się uspokoić. Sally wytrwale czekała aż coś powiem. Nie wiem ile minęło czasu, ale na pewno sporo – Lepiej? - zapytała.
- Nic nie jest lepiej.
- Ale dlaczego płakałaś? - spuściłam głowę. Ciężko było mi o tym mówić.
- Mike … On …. zdradził mnie.
- Co? Skąd o tym wiesz?
- Dostałam przed chwilą zdjęcia …. widać na nich jak wchodzi i wychodzi do jakiegoś domu …
- Ale to jeszcze nic nie znaczy.
- Otworzyła mu młoda dziewczyna … spędził tam 1,5 godziny, a potem …. potem spotkał się ze mną … jak mogłam być taka głupia i wierzyć, że jest mi wierny.
- Rozmawiałaś z nim o tym?
- Tak .. byłam u niego, ale nie przyznaje się … żaden facet się nie przyzna i niczym się nie różni od pozostałych.
- Nie mogę w to uwierzyć, ale przecież nie ma zdjęcia, gdy są w łóżku.
- Przestań! Nie próbuj mi mówić, że przez ten cały czas grzecznie rozmawiali bo nie uwierzę. Nie jestem głupia – nie potrafiłam się do końca uspokoić.
- Chcesz u mnie zostać?
- Tak .. nie mam ochoty wracać do domu. Na pewno On tam przyjedzie.
- Może powinnaś z nim porozmawiać.
- Po co? Żeby mnie dalej okłamywał?
- Jak chcesz, ale ja na twoim miejscu bym mu pozwoliła na wyjaśnienia. W końcu coś Was łączyło.
- Nie przypominaj mi.
- Dlaczego? Przecież Go kochałaś i nadal kochasz … znam Cię.
- Proszę Cię … przestań …. to tak strasznie boli – nie panowałam nad tym i znowu płakałam. Sally mnie przytuliła.
- Pójdę Ci przygotować pokój i się położysz – poszła na górę. Skuliłam się na kanapie i płakałam. Przez cały czas w głowie miałam jedną myśl ''Jak On mógł mi to zrobić?'' Usłyszałam, że ktoś puka. Nie chciałam otwierać, ale ten ktoś nie dawał spokoju. Podeszłam chwiejnym krokiem i otworzyłam. To był On. Chciałam zamknąć, ale mi nie pozwolił.
- Czego chcesz?!
- Porozmawiać .. daj mi wszystko wytłumaczyć.
- Nie masz już czego mi wyjaśniać! Możesz teraz bezkarnie do niej jechać!
- To nie tak … cholera jasna! Daj mi pięć minut – Sally zeszła na dół.
- Nie! Daj mi spokój! Wynoś się z tego domu i ….. z mojego życia – tak strasznie trudno było mi to powiedzieć.
- Nic z tego … nigdy z Ciebie nie zrezygnuje – wsiadł do samochodu i odjechał.
- Dlaczego On mi to robi?
- Kocha Cię tak samo jak Ty jego.
- Nie chcę tego słuchać.
- Ale taka jest prawda.
- Idę na górę – poszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Sally po chwili weszła.
- Nie zamykaj się znowu w sobie. Nie rób tego.
- Chcę zostać sama.
- Po co? - spojrzałam się na nią – Myślisz, że nie wiem co Ci chodzi po głowie? Ale oświadczam Ci, że w tym pokoju nie znajdziesz żadnych tabletek, żyletek, nożyczek i nic, czym chciałabyś zrobić sobie krzywdę.
- To wszystko? A okna zabiłaś gwoździami?
- Rose! Nie chcę tego słuchać.
- To wyjdź – patrzyła się na mnie i kręciła głową – Czego ode mnie chcesz?
- Żebyś się wzięła w garść.
- Chyba żartujesz.
- To tylko facet …
- Jak możesz tak mówić? Chciałam się z nim zestarzeć i być do samego końca. Był tym jedynym … wiem, że nie możesz tego zrozumieć bo Tobie nie przytrafiło się nigdy takie uczucie – dopiero po chwili zdałam sobie sprawę ze słów, które wypowiedziałam – Nie chciałam …
- W porządku … masz rację, ale jeżeli Go kochasz, to porozmawiaj z nim. Nie możesz od razu przekreślać tego co było.
- Ja już sama nie wiem co robić. Nie wymaże Go z pamięci … nie uda mi się to – później Sally zostawiła mnie samą. Położyłam się i resztę dnia przeleżałam. Co chwila płakałam.

Byłem zdruzgotany. Wiedziałem od kogo ma te zdjęcia i miałem ochotę Go zabić! Nie wiedziałem co teraz zrobić, ale wiedziałem, że nie zrezygnuje z niej. Nie zdradziłem jej i zrobię wszystko, żeby mi uwierzyła. Gdy pojechałem do Sally, była taka smutna i płakała. Też cierpiałem bo nie chciałem, żeby płakała. Pojechałem z powrotem do domu. Poszedłem do swojego pokoju. Po chwili weszły Janet i Toya. Patrzyły się na mnie.
- No co? - zapytałem.
- A jak myślisz? - odpowiedziała Toya. Wyglądały na złe. Janet wskazała na porozrzucane zdjęcia – Jeszcze jakieś pytania?
- Wierzycie w to? Naprawdę myślicie, że byłbym zdolny do czegoś takiego?
- A te zdjęcia?
- One nic nie znaczą! Byłem u tej dziewczyny, ale do niczego nie doszło. Nie zdradziłbym Rose. Musicie mi wierzyć.
- Joseph Ci kazał, prawda? Powtarza się historia jak z Molly.
- Nie mów tak! Rose nic sobie nie zrobi – nawet nie chciałam dopuścić do siebie takiej myśli.
- Ona wcale nie jest taka silna jaką próbuje grać … dobrze o tym wiesz.
- Zrób coś dopóki nie jest jeszcze za późno.
- Nie mam pojęcia co … nie chce w ogóle ze mną rozmawiać – usiadłem na krawędzi łóżka.
- Wcale jej się nie dziwię, ale wiem, że się kochacie i wszystko się ułoży.
- Chciałbym w to wierzyć.
- Idź lepiej porozmawiać z mamą. Widziała te zdjęcia i jest załamana – tak też zrobiłem. Zapukałem i wszedłem do jej sypialni.
- Mamo? - siedziała w fotelu – Wiem co myślisz, ale …
- Chcę, tylko wiedzieć, czy to zrobiłeś.
- Nie … przysięgam Ci, że tego nie zrobiłem – ukucnąłem przy fotelu – Rose jest kobietą mojego życia i nigdy bym jej czegoś takiego nie zrobił. Tylko rozmawiałem z tą dziewczyną.
- Nie pojechałeś do niej z własnej woli – bardziej stwierdziła niż zapytała. Spuściłem głowę – To był pomysł Josepha. Myślałam, że już dał Ci spokój, ale mogłeś odmówić.
- Nie mogłem … groził, że zrobi coś Rose jeżeli tego nie zrobię.
- Chciałeś ją chronić. Dobrze Cię wychowałam. Musisz dać jej czas. To dla niej bardzo trudna sytuacja, ale wiem, że Cię kocha … widziałam jak na Ciebie patrzyła, a Ty na nią. Już dawno nie widziałam tak zakochanej pary. Walcz o nią.

- Będę … nie zrezygnuje za nic w świeci – po rozmowie z mamą, poszedłem do siebie. Tego drania nie było i miał szczęście, ale nie daruję mu tego. Wszystkie wspomnienia wracały. Nasze wspólne chwilę. Tej nocy w ogóle nie spałem. Myślałem co zrobić, żeby dała mi szanse na wyjaśnienia.

sobota, 15 lutego 2014

Bad Girl 41

Hejka!
Dzisiaj nie mam nic do napisania. Więc po prostu zapraszam na kolejną notkę no i do komentowania ;)

P.S. Uważam, że ta notka nie wyszła mi najlepiej i jest taka sobie.

**********************************************************************

Dzisiaj miałam jechać z Michaelem na plan. Mówił, że zakończył już kręcić klip i pozostało, tylko zobaczyć jak to wszystko wyszło. Nie mogłam się doczekać. Przez nogę nie mogłam być na planie i widzieć Mike'a w akcji. Z ojcem nie rozmawiałam od niedzieli. Mama się nie wtrącała za co byłam jej wdzięczna. Kończyłam właśnie śniadanie, gdy ojciec wszedł do kuchni. Za chwilę miał przyjechać po mnie Mike. Skończyłam i odstawiłam talerz do zlewu.
- Mamo ja wychodzę. Mike zaraz po mnie przyjedzie.
- Dobrze. Będziesz na obiedzie?
- Może – miałam już wychodzić z kuchni, ale usłyszałam głos ojca.
- Nigdzie nie pójdziesz.
- I tu się mylisz.
- Zabraniam Ci się z nim spotykać!
- Znowu zapominasz, że jestem dorosła i będę z Michaelem. Nie będziesz mi mówił co mam robić i z kim się spotykać – ta sytuacja była podobna, gdy byłam z Ericem. Tak samo się zachowywał.
- Dopóki mieszkasz w moim domu, masz robić co Ci każe!
- W takim razie się wyprowadzę!
- Przestańcie natychmiast! - krzyknęła mama – Nikt się nie wyprowadzi! - spojrzałam się gniewnie na ojca i wyszłam, trzaskając drzwiami. Chyba śni jeżeli sobie myśli, że będę robiła co mi każe. Wyszłam z tego domu i czekałam na Michaela. Zdziwił się, gdy mnie zobaczył. Wysiadł i otworzył mi drzwi. Pocałowaliśmy się na przywitanie.
- Dlaczego czekałaś przed domem?
- Nie pytaj – wsiadłam. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać. Jechaliśmy w ciszy.
- Nie przejmuj się. Jakoś wszystko się ułoży.
- Bym się z Tobą zgodziła, gdyby nie był tak nadopiekuńczy. Erica nienawidził i się wcale nie dziwię. Chyba już zapomniał jak Cię przechwalał i próbował za wszelką cenę mnie do Ciebie przekonać.
- Może z czasem zmieni o mnie zdanie i zrozumie, że naprawdę Cię kocham. Bo wiesz, że moje uczucia są szczere i nie mam wobec Ciebie żadnych złych intencji, prawda?
- Tak, skarbie – pogłaskałam Go po policzku – Nie musisz mi tego mówić – dojechaliśmy na plan. Poszliśmy do reżyserki i oglądaliśmy jak to wszystko wyszło. Mike oglądał w skupieniu.
- Jest coś co chcesz poprawić albo zmienić? - zapytał się Bob.
- Hmm …. nie. Wszystko jest idealnie. Dobra robota.
- To wyłącznie twoja zasługa. Ja wykonywałem swoją pracę – poklepał Mike'a po plecach.
- Musimy to uczcić.
- Świetny pomysł! Zaraz będziemy mieli szampana i pizze – Bob gdzieś poszedł. Zostaliśmy sami.
- Ależ ja mam zdolnego mężczyznę i cholernie przystojnego – usiadłam mu na kolanach.
- Zawstydzasz mnie.
- Oj już nie udawaj takiego nieśmiałego.
- Mamy już wszystko – wrócił Bob. Poszliśmy za nim – Prosimy tutaj wszystkich! - krzyknął. Wszyscy zaczęli się zbierać wokół nas. Każdy dostał kieliszek szampana – Teraz Michael się wypowie.
- Dziękuje wszystkim za pomoc przy tym projekcie. Bez Was by się nie udało. To był dość pracowity i męczący tydzień. Mam nadzieję, że zapamiętacie te wydarzenie. Wykonaliście kawał dobrej roboty i efekt końcowy jest powalający. Nie sądziłem, że Panowie tak dobrze się spiszą w tej roli – powiedział to w stronę gangów – To chyba na tyle. Mogę powiedzieć, że właśnie zakończyliśmy pracę nad klipem. Za sukces – wszyscy podnieśliśmy kieliszki góry i wypiliśmy za to – Za chwilę przywiozą pizze – wrócił do mnie – Chodźmy do garderoby – poszliśmy tam. Usiedliśmy na kanapie. Wtuliłam się w niego. Objął mnie ramieniem.
- Dlaczego nie możemy żyć normalnie? - westchnęłam.
- Życie jest niesprawiedliwe.
- Żebyś wiedział. Dzisiaj znowu kłóciłam się z ojcem. Mam już tego dosyć.
- Co tym razem?
- Powiedział, że mam Go słuchać i robić co każe, dopóki tam mieszkam.
- Tak Ci powiedział?
- Tak … nie masz pojęcia jak się zdenerwowałam. Powiedziałam, że się wyprowadzę, ale mama się odezwała, że nikt się nie wyprowadzi. Powiem Ci, że chciałabym się już stamtąd wynieść.
- Gdy znajdę jakiś dom, to zamieszkamy razem.
- Naprawdę?
- Oczywiście, skarbie – usłyszeliśmy pukanie – Pójdę otworzyć.
- Przywieźli pizze.
- Dzięki – wrócił na kanapę z pudełkiem pizzy.
- Z czym?
- A nie wiem – otworzył – Z serem.
- Na całe szczęście – ucieszyłam się. Patrzył się na mnie z uśmiechem – No co? - wzięłam kawałek.
- Nie .. nic – zaśmiał się i też wziął kawałek.
- Mmmm dobra – zachwaliłam.
- Nom …. masz coś na nosie – powiedział.
- Gdzie? - zbliżył się do mnie. Myślałam, że chcę wytrzeć, ale zamiast tego, pobrudził mnie keczupem – Osz ty! - zaczął się śmiać jak opętany. Wzięłam swój keczup i też Go pobrudziłam. Wojny nie było by końca, ale keczup nam się skończył, a nasze twarze wyglądały jak by zostały zmasakrowane przez jakiegoś bandytę – Przez Ciebie nie mam keczupu – poskarżyłam się.
- Ja też nie mam i nie narzekam. Na Tobie jest Go mnóstwo – zamoczył kawałek pizzy w keczupie, który znajdował się na mojej twarzy. Patrzyłam się na niego jak na idiotę – No co? Jest jeszcze bardziej pyszny niż z tego opakowania.
- Serio? - zrobiłam to samo co On wcześniej, ale z tą różnicą, że użyłam jego twarzy – Mmm .. faktycznie. Na misiach wszystko lepiej smakuje.
- I wygląda – poruszył zabawnie brwiami i przyciągnął mnie do siebie.
- Dzisiaj nie mam ochoty na deser – odsunęłam się trochę od niego.
- Szkoda – po skończony posiłku, poszliśmy umyć twarze. Wróciliśmy jeszcze na swoje miejsca Chcieliśmy jeszcze trochę spędzić razem czas. Położyliśmy się na tej małej kanapie, ale dzięki temu mogłam być blisko Michaela. Położyłam głowę na jego tors. Leżeliśmy nic nie mówiąc.
- Nie mam ochoty wracać do domu.
- Nie dziwie się, ale nikt nam nie zabroni się spotykać. Nie dopuścił bym do tego. Walczył bym o naszą miłość, jeżeli trzeba by było.
- Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- Może z nim porozmawiam na osobności ..
- To nic nie da. On sam musi przejrzeć na oczy.
- Ciekawa kiedy - mój telefon zadzwonił. Odebrałam.
- Tak?
- To ja – mama dzwoniła – Chciałam się zapytać, czy będziesz na obiedzie? - spojrzałam na zegarek.
- Raczej nie. Wolę spędzić czas z Michaelem.
- Rozumiem, a może byście przyjechali?
- To nie jest dobry pomysł. Sama wiesz.
- Tak .. wiem – usłyszałam, że westchnęła – Nie będę Wam przeszkadzać. Pa – rozłączyła się.
- Chciała, żebyśmy przyjechali na obiad.
- Próbuje nas zjednać. Szkoda, że to nie jest takie proste.
- Teraz pewnie żałujesz, że powiedziałeś o tym wszystkim – stwierdziłam.
- Wcale … poczułem ulgę. Już od dawna chciałem im o tym powiedzieć, ale nie miałem dość odwagi – spędziliśmy razem czas do wieczora, a potem odwiózł mnie do domu. Nie chciałam się z nim rozstawać. Ale nie było wyboru. Przynajmniej dopóki nie znajdzie domu i nie zamieszkamy razem. Już się nie mogłam tego doczekać.
Kilka dni później. Ojciec miał siedzieć do wieczora w pracy, więc zaprosiłam Michaela do mnie. Mama się od razu zgodziła. Powiedział, że wyjdzie szybciej ze studia i przyjedzie. Nie mogłam się doczekać. Z wielką przyjemnością pomagałam mamie w kuchni. Gdy widziała mnie szczęśliwą, też się uśmiechała. Sytuacja w jakiej byliśmy nie była najlepsza, ale wystarczało nam to, że mamy siebie. Ojciec z czasem zrozumie, że się kochamy, a do tego czasu, nie zamierzałam niszczyć tego co mamy.
- Podasz mi mleko z lodówki? - zapytała. Podeszłam i wyciągnęłam je. Nagle znowu poczułam się źle. Tak samo jak w hotelu. Zdążyłam odstawić mleko na blat i podparłam się na nim – Co się dzieje? - podeszła do mnie.
- Słabo mi.
- Usiądź – pomogła mi dojść do krzeseł – Od dawna tak masz?
- Nie … drugi raz.
- Rose … czy Ty przypadkiem nie jesteś … w ciąży? - spojrzałam się na nią z zaskoczeniem.
- Co? Nie, nie jestem.
- Jesteś pewna? Wcześniej nie miałaś takich dolegliwości.
- Proszę Cię … kręci mi się w głowie i już Ci powiedziałam, że nie jestem – trzymałam się za głowę. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć. Nie wstawaj.

Musiałem zacząć pracować nad nową płytą. Miałem dużo czasu, ale jestem pewien, że nie wszystko pójdzie po mojej myśli i będą potrzebne poprawki. Dzisiaj razem z Q zajęliśmy się samą melodią. Szło nam całkiem dobrze. Do czasu. Josepha nie widziałem od tamtego dnia. Byłem zdziwiony, że jeszcze mnie nie pobił. Chociaż teraz by się bał. Miałem nadzieję, że się nie dowiedział. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 14.
- Nie będziesz zły jeżeli na dzisiaj skończymy?
- Pewnie, że nie. Jedź do niej – puścił mi oczko.
- Skąd wiesz?
- Hehe bo jeździsz pomiędzy studiem, a jej domem.
- Tak .. to prawda, ale nic na to nie poradzę.
- I nawet nie próbuj. No uciekaj już.
- Dzięki – uśmiechnąłem się i pożegnałem. Szedłem przez korytarz do windy. Na mojej drodze stanął Pan Baker. Chciałem Go wyminąć.
- Zaczekaj – zatrzymałem się – Musimy porozmawiać. Chodźmy do gabinetu – poszedłem na zanim. Miałem nadzieję, że w końcu zrozumiał i chcę to wyjaśnić, ale tego co po chwili usłyszałem się nie spodziewałem. Zamknął za nami drzwi – Pewnie wiesz o czym chcę porozmawiać.
- Domyślam się.
- Nie będę owijał w bawełnę. Chcę, żebyś to zakończył.
- Słucham?
- Masz zerwać z Rose. Najlepiej jeszcze dzisiaj.
- Przykro mi … nie zrobię tego.
- Słuchaj mnie – zbliżył się do mnie – To nie jest prośba. Ile chcesz? Zapłacę Ci ile chcesz, ale skończ te gierki z moją córką.
- Pan nie wie co mówi. Kocham Rose i nie chcę Pana pieniędzy. To mój ojciec chciał Pana wykorzystać .. nie ja. Jestem z Rose bo ją kocham.
- Jej możesz gadać takie kłamstwa, ale ja wiem swoje. Mówię po raz ostatni … zerwij z Rose.
- A ja mówię po raz ostatni, że tego nie zrobię! Jeżeli będzie Pan próbował nas rozdzielić … uciekniemy i już nigdy Pan nie zobaczy Rose.
- Grozisz mi?
- Nie … mówię co zrobię i może być Pan pewien, że to nie są puste słowa. Do widzenia – wyszedłem. Byłem wściekły. Jak On mógł mi zaproponować coś takiego? Niczym nie różnił się od Josepha. Dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Zjechałem windą do parkingu i pojechałem do Rose. Powinna wiedzieć co chciał zrobić jej ojciec. Jednak nie chciałem, żeby jeszcze bardziej Go znienawidziła. Nie wiedziałem jeszcze co zrobię. Nacisnąłem guzik dzwonka drzwi. Otworzyła mi Pani Baker – Dzień dobry – uśmiechnąłem się.
- Witaj .. wejdź. Rose jest w kuchni, ale …
- Coś się stało? - przestraszyłem się.
- Źle się poczuła.
- Znowu? - wszedłem szybkim krokiem do kuchni. Rose siedziała na krzesełku z opuszczoną głową – Kochanie – podszedłem do niej.
- Mike – słabo się uśmiechnęła – Jesteś już.
- Tak jak obiecałem – ukucnąłem przy niej – Co się stało?
- Nic takiego … trochę zakręciło mi się w głowie, ale już jest lepiej.
- Akurat … zaniosę ją do pokoju – powiedziałem w stronę mamy Rose.
- Dobrze – wziąłem Rose na ręce i zaniosłem ją do jej pokoju. Położyłem na łóżku i usiadłem przy niej.
- Kotku co się dzieje? - zapytałem i pogłaskałem ją po włosach.
- Nic … zrobiło mi się słabo … to wszystko.
- Ale to już drugi raz .. martwię się o Ciebie.
- Niepotrzebnie, a jak tam w pracy?
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie zmieniam – westchnęła – Nic mi nie jest … może to przemęczenie albo stres. Przejdzie samo.
- Powinnaś iść do lekarza.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Proszę Cię … jeżeli nie chcesz dla siebie, to zrób to dla mnie … żebym był spokojny – patrzyła się przez chwilę na mnie.
- No dobrze … jutro pójdę do lekarza.
- Dziękuje – milczałem przez chwilę bo nad czymś myślałem. Miałem pewne podejrzenia.
- Mike? - ocknąłem się – Nad czym tak intensywnie myślisz?
- A tak jakoś .. - nie byłem pewien, ale postanowiłem ją o to spytać – Nie masz żadnych podejrzeń?
- W jakiej sprawie?
- W swoim złym samopoczuciu … bo …. nie myślałaś, że …. jesteś … w ciąży?
- Czy Wy się na mnie zmówiliście? Mama też się mnie o to zapytała.
- Naprawdę?
- Tak …. - nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłem w nich wściekłego ojca Rose.
- Jesteś w ciąży?! Z NIM?! - wskazał na mnie palcem. Było jasne, że podsłuchiwał.
- Oczywiście, że nie z nim, tylko ze świętym mikołajem, który wszedł do naszego domu przez komin przed świętami.
- Nie żartuj sobie!
- Bo co? - widziałem jak Rose zaczyna się denerwować – W ogóle to jakim prawem wchodzisz do mojego pokoju bez pukania?
- W swoim domu mogę robić co mi się podoba – Rose się zaśmiała, a mi się wydawało, że słyszę Josepha.
- Mike .. przedstawiam Ci kopię Josepha – powiedziała Rose.
- Nie porównuj mnie do niego! - powiedział przez zęby.
- Czemu nie? Zachowujesz się dokładnie tak jak On i tak samo gadasz.
- Jesteś w ciąży, czy nie?!
- To nie twoja sprawa!
- Richard! Co Ty wyprawiasz?! - mama podeszła – Daj im spokój.
- Nic z tego! On ma się wynosić z mojego domu! Zapomniałeś co Ci powiedziałem?! - Rose się na mnie spojrzała. No i się wydało.
- A ja Ci każe się natychmiast uspokoić! Rose nie czuje się najlepiej, a Ty ją jeszcze denerwujesz.
- Wszystko przez niego! - znowu wskazał na mnie palcem – Masz opuścić mój dom zanim nie stracę panowania nad sobą!
- Pan też chyba zapomniał co mówiłem! - zdenerwowałem się – Nie zrezygnuje z Rose. Nigdy! Nie obchodzi mnie Pańskie zdanie na mój temat. Nie musi Pan mnie lubić, ale będziemy ze sobą, czy się Panu to podoba, czy nie! Popełniałem błędy .. tak. Ale nikt nie jest święty. Jeżeli teraz wyjdę, to razem z Rose i już nigdy nas Pan nie zobaczy.
- Nie masz prawa …
- To Pan nie ma prawa mówić jej z kim ma się spotykać. Jesteśmy dorośli i się kochamy.
- Daj im już święty spokój! - powiedziała zdenerwowana Pani Baker. Złapała Go za ramię i pociągnęła za sobą. Zamknęła drzwi. Spojrzałem na Rose. Płakała, nie chciałem tego.
- Skarbie – przytuliłem ją – Nie płacz.
- Dlaczego wszystko się zawsze musi spieprzyć? Gdy między nami znowu się układa, to teraz ojciec się do nas przyczepił. Mam już tego dość.
- Wiem kochanie. Ja też, ale poradzimy sobie.
- Co od Ciebie chciał? - musiałem jej powiedzieć. Nie było odwrotu.
- Chciał mi zapłacić za zerwanie z Tobą.
- Co? - aż się podniosła.
- Ja też byłem w szoku, ale po tym co mu powiedziałem, myślałem, że da nam spokój.
- Co mu powiedziałeś?
- Jeżeli będzie nas próbował rozdzielić, to uciekniemy i już nigdy Cię nie zobaczy.
- Naprawdę tak mu powiedziałeś?
- Tak … co w tym dziwnego?
- Inny by się nie odważył.
- Ale ja nie jestem inny i Cię kocham. Nie pozwolę nas rozdzielić … umarł bym bez Ciebie.
- A ja bez Ciebie – pocałowałem ją.
- Ale nie odpowiedziałaś mi …. jesteś w ciąży?
- Nie … to znaczy … tak mi się wydaje ….. ale na pewno nie jestem – wyglądała jak by się tym denerwowała.
- Yhym …
- Czemu stale o to pytasz?
- Bo chyba mam prawo wiedzieć, prawda?
- Tak, ale … nie martw się .. na pewno nie jestem – posmutniała.
- Hej .. co jest? Dlaczego tak powiedziałaś?
- Bo ja wiem, że to nie jest odpowiedni czas na dziecko … dla Ciebie.
- Dla mnie? Nie rozumiem.
- Masz karierę …
- A co to ma do rzeczy? Za parę lat też będę miał karierę i to nie oznacza, że nie będę chciał mieć rodziny.
- Wiem …
- Więc nie mów głupstw. Pamiętaj, że nie obrażę się jeżeli okaże się, że będziemy mieli takiego małego brzdąca – zaśmiała się.
- Dobrze wiedzieć, ale czuje, że jednak nie jestem w ciąży – spojrzała się na mnie – Naprawdę byś ze mną uciekł?
- Tak i nie dziw się tak.
- Po prostu … nie sądziłam, że istnieją jeszcze tacy faceci.
- Czuję się wyróżniony – uniosłem do góry brodę. Rozbawiło ją to. Wtuliła się we mnie – Lepiej się czujesz?
- Tak.
- Całe szczęście – ktoś zapukał do drzwi.
- Kto tam? - zapytała Rose.
- To ja, Sally.
- Wejdź.
- Cześć – weszła i zamknęła za sobą drzwi. Przywitaliśmy się z nią – Dlaczego leżysz? Co się stało? - usiadła po drugiej stronie łóżka.
- Słabo się poczułam, ale już przeszło.
- Drugi raz – wtrąciłem się.
- To niedobrze. Byłaś u lekarza?
- Nie .. jutro idę.
- Domyślałaś się od czego możesz tak się czuć?
- Dobrze wiedzieć, że wszyscy podejrzewacie mnie o ciąże – wywróciła oczami – Ale powtarzam Wam, że nie jestem.
- Nie denerwuj się – poprosiłem.
- A zmieniając temat, to co się dzieje w tym domu? Twój ojciec jest wściekły, a mama smutna – Rose westchnęła.
- Mike możesz powiedzieć za mnie?
- Oczywiście – zacząłem Sally wszystko po kolei opowiadać – No i pomimo protestów ojca Rose, nie wyszedłem.
- I bardzo dobrze – podsumowała – Nie spodziewałam się tego po nim.
- Już zapomniałaś jaki był, gdy działa mi się jakaś krzywda?
- Pamiętam i trochę Go rozumiem, ale On przesadza.
- Też tak uważam.
- Mike .. co zamierzasz z tym zrobić?
- A co ja mogę? Nikogo nie będę przekonywał do swojej osoby. Może z czasem wszystko wróci do normy.
- Widać, że nie znasz ojca Rose. Jeżeli chodzi o jego małą córeczkę, to zachowuję się jak obrońca. Wiem co mówię.
- Trudno … nie zrezygnuje z Rose. Nie musi mnie akceptować … najważniejsze, żeby Rose chciała ze mną nadal być. Nic innego mnie nie obchodzi – spojrzałem się na swoją ukochaną, a Ona na mnie.
- Miło na Was patrzeć. Ciekawa, czy ja będę miała takie szczęście do faceta jak Ty, Rose.
- A właśnie jak tam Randy? - zapytała.
- Nie rozumiem. Odwiózł mnie, tylko do domu.
- I nie umówiliście się na randkę?
- Nieee … niby, dlaczego mielibyśmy?
- No wiesz …. widziałem jak na Ciebie patrzył ostatnio – dołączyłem się do rozmowy.
- Po prostu zawiózł mnie do domu i tyle. Nie chciał mojego numeru, ani nie zapytał się, czy się z Nim spotkam, więc wydawało Ci się.
- Wcale nie. Jest nieśmiały tak jak ja.
- Ty jesteś nieśmiały? - zapytała się Rose i spojrzała się na mnie – Nie zauważyłam.
- Ale tak jest.
- Trudno … ja nie będę robiła pierwszego kroku.
- Mamy Cię! Czyli podoba Ci się?
- Yyy .. to znaczy …
- Dobra dobra, a już zapomniałaś co mówiłaś na temat Michaela, gdy nie chciałam z nim się spotkać albo zrobić pierwszy krok jak przez parę dni się nie odzywał?
- Nooo …
- Więc Tobie też korona nie spadnie jeżeli zaproponujesz spotkanie.
- Rose ma rację.
- Ty jakoś sam latałeś za Rose.
- Ja to co innego. Jestem nieśmiały, ale przy Rose … zapominam o tym i powiem Ci w tajemnicy, że Randy nigdy nie miał dziewczyny. Nie wie jak zacząć.
- Serio?
- Tak … jak chcesz to z nim pogadam na ten temat, ale muszę mieć twoją zgodę na podanie twojego numeru telefonu.
- No dobrze, ale nie mów, że ze mną o tym rozmawiałeś.
- Spoko .. wiem co robię.
- Jestem zazdrosna – powiedziała Rose.
- O co?
- Szykujecie spisek beze mnie – wszyscy się roześmialiśmy.
- Tak dokładnie mówiąc, to Michael szykuje.
- Też prawda. Chcę usiąść.
- Pomogę Ci – pomogłem Rose usiąść na łóżku – Wszystko dobrze?
- Tak i przestań się mnie pytać co chwilę – zaśmiała się. Po chwili usłyszeliśmy kłótnie rodziców Rose. Posmutniała. Wstała i stanęła przed drzwiami od balkonu.
- Rose? - chciałem do niej podejść.
- Chcę przez chwilę pobyć sama – wyszła na balkon i zamknęła za sobą drzwiczki. Sally została ze mną w pokoju. Dużo myśli przechodziło przez moją głowę. Kochałem ją i chciałem z nią być, ale nie mogłem być takim egoistą. Nie chciałem, żeby miała złe relacje z ojcem i była smutna z tego powodu.
- Powinienem coś zrobić.
- Co masz na myśli? - usiadła bliżej.
- Ona sobie z tym nie radzi, a ja nie chcę, żeby była w takim stanie … to wszystko przeze mnie …. może powinienem faktycznie odejść …
- Przestań! - potrząsnęła mną – Nawet tak nie myśl … kochasz ją? … kochasz?
- Najbardziej na świecie.
- Więc nie wygaduj takich głupstw. Rose teraz cierpi, ale będzie jeszcze bardziej, gdy ją zostawisz. Już od bardzo dawna nie widziałam ją taką szczęśliwą odkąd jest z Tobą. Nie zniszcz tego. Tak długo starałeś się o jej względy i teraz chcesz to zaprzepaścić?
- Nie chcę.
- No właśnie …. jesteście dla siebie stworzeni. Widzę to i inni też to widzą. Nie potrzebne jest Wam pozwolenie ojca Rose.
- Wiem, że masz rację.
- Jak zawsze – uśmiechnęła się – Pójdę do niej – wyszła na balkon. Zostałem sam w pokoju. Sally miała racje. Ale moje serce krwawiło, gdy widziałem ją taką smutną, a nie powinno tak być. Drzwi pokoju się otworzyły i wszedł Pan Baker. Spojrzał się w stronę balkonu.
- I po co to robisz? - zbliżał się do mnie. Wstałem – Sam widzisz, że doprowadzasz ją do łez. Lubisz patrzeć jak cierpi?
- To nie przeze mnie płacze.
- A przez kogo? Może przeze mnie? - nie odpowiedziałem. Nie chciałem się z nin kłócić – Jeżeli teraz to zakończysz, to nie będzie tak cierpiała. Ale jest mały problem. Może być w ciąży, ale na to też się znajdzie rozwiązanie – zagotowało się we mnie.
- Tak? A jakie?
- Najpierw się dowiedzmy, czy jest, a potem zrobi się co trzeba. Oczywiście Ty nie będziesz brał w tym udziału – naprawdę mało brakowało, a bym mu przywalił za te słowa.
- Pan nie ma nic do powiedzenia.
- Jeszcze się zdziwisz.
- To Pan się zdziwi – stanął ze mną twarzą w twarz. Drzwi od balkonu się otworzyły i do pokoju wróciły dziewczyny.
- Co Ty robisz? - zapytała się Rose – Wyjdź stąd! Przestań Go nachodzić! - podeszła do mnie i się przytuliła.
- Wyjdę, ale chcę widzieć wyniki USG – zażądał.
- Chyba śnisz.
- To Ty żyjesz w marzeniach. Mam już dla Ciebie plan na wypadek, gdybyś była.
- Nie zgadzam się! Nie będziesz mi układał życia!
- Jeszcze zobaczymy – wyszedł i trzasnął drzwiami. Rose zaczęła płakać i się do mnie jeszcze bardziej przytuliła. Objąłem ją tak mocno jak tylko mogłem. Nie mogłem uwierzyć, że te słowa padły z jego ust.
- O jakim planie On mówił?
- Nie mam pojęcia, ale nie uda mu się to. Nie pozwolę mu. Przysięgam.
- Właśnie gdzieś pojechał – powiedziała Sally, stojąc przy oknie.
- I niech nie wraca.
- W razie czego … wyjedziemy – powiedziałem – I nas nie znajdzie – posiedziałem u Rose do 21. Najchętniej bym z nią został, ale wolałem nie wkurzać jeszcze bardziej jej ojca. Sally powiedziała, że zostanie dzisiaj na noc u Rose. Jutro miałem ją zawieźć do lekarza. Martwiłem się o nią. Pojechałem do domu. Byłem zmęczony tym wszystkim. Dobrze, że Josepha nie było, ale dziwiłem się, że jeszcze się o wszystkim nie dowiedział. Poszedłem do swojego pokoju i walnąłem się na łóżko. Drzwi otworzyły się z hukiem aż się zerwałem z łóżka.
- Mamy do pogadania – to był Joseph. Wiedziałem, że już o wszystkim wie.
- Nie mam ochoty.
- Gówno mnie to obchodzi! Oszukałeś mnie!
- Co Ty gadasz? Przecież pojechałem do niej jak kazałeś.
- Ale do niczego nie doszło! Pojechałeś, żeby ją przelecieć, a nie na pogawędkę!
- Myślisz, że nie wiem o co Ci tak naprawdę chodziło? Ta dziewczyna była niepełnoletnia!
- I co z tego? Jej ojczulek wiedział o tym. Byłeś nieposłuszny, więc wiesz co się stanie.
- Nic z tego. Wszystko powiedziałem ojcu Rose … o tym całym twoim planie.
- Co Ty powiesz – skrzyżował ręce na torsie – Nie martw się … mam plan awaryjny.
- Tylko spróbuj się do niej zbliżyć! - wyszedł, śmiejąc się. Usłyszałem, że odpalił samochód i gdzieś pojechał. Od razu wybiegłem z domu i podjechałem pod dom Rose. Zaparkowałem po drugiej stronie ulicy i obserwowałem. Dochodził 24, a jego nadal nie było. Oczy mi się same zamykały, ale nie mogłem stąd odjechać. Zadzwoniłem po Toma, jednego z moich ochroniarzy. Przyjechał po 15 minutach. Wysiadłem.
- Co jest szefie? - zapytał.
- Mam dla Ciebie zadanie .. bardzo ważne. W tym domu mieszka moja dziewczyna – wskazałem palcem na dom – Masz ją pilnować 24 godziny na dobę do odwołania, rozumiesz?
- Tak, ale po co? Ona o tym wie?
- Nie wie i nie chcę, żeby się dowiedziała. Mam swoje powody. Gdybyś zobaczył samochód mojego ojca albo coś innego podejrzanego, to od razu do mnie dzwoń. Masz jej zdjęcie – dałem mu.
- No no … ma szef gust .. muszę przyznać.
- Hej! Nie pozwalaj sobie. Pamiętaj po co tutaj jesteś i nie schrzań tego. Niech Rob Cię zastąpi, gdy będzie potrzeba i wszystko mu wyjaśnij. Mam nadzieję, że nie zaśniesz.
- Nie ma opcji. Mam dużo kawę ze sobą.
- To dobrze. Jadę do domu, a Ty pamiętaj … dzwoń w razie czego.
- Ok – wróciłem do domu. Wziąłem prysznic i się położyłem. Przez cały czas myślałem o tej sytuacji. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Telefon zaczął dzwonić. Odebrałem.
- Tak?
- To ja – zdziwiłem się, że o tej godzinie Rose jeszcze nie śpi – Nie obudziłam Cię?
- Nie .. nie mogę spać. Coś się stało, że dzwonisz o tej porze?
- Nie, ale też nie mogę zasnąć. Sally już dawno usnęła. Myślę nad słowami mojego ojca. Co On miał na myśli?
- Nawet nie chcę o tym myśleć, ale na pewno nic dobrego. Nie martw się kochanie. Nie pozwolę mu na to. Jeżeli nadal będzie to robił, to … zabiorę Cię i uciekniemy. Tak jak mówiłem.
- Myślałam, że żartowałeś.
- Nigdy nie żartuje jeżeli chodzi o Ciebie. Spróbuj zasnąć. Jutro rano musimy jechać do lekarza.
- Musimy?
- Tak i bez gadania. Trzeba sprawdzić, dlaczego prawie zemdlałaś. To nie są żarty.
- Wiem, ale nie lubię lekarzy i szpitali.
- A kto lubi … ja też nie lubię, ale jak trzeba, to trzeba. Idź już spać, dobrze?
- Spróbuje … Ty też. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Będę o 8.

- Dobrze – odłożyłem telefon na szafkę nocną. Godzinie się męczyłem zanim usnąłem.

sobota, 8 lutego 2014

Bad Girl 40 Part 2

No to jestem!
Cieszy mnie ilość komentarzy. Nie spodziewałam się takiej liczby. Mam nadzieję, że tym razem będzie tak samo ;) Wiem, że czekaliście niecierpliwie na tę notkę, ale mam nadzieję, że było warto. Chyba nie mam co tutaj więcej napisać. Dziękuje, że czytacie i komentujecie. To dla mnie dużo znaczy. Zapraszam do czytania i komentowania ;)

*************************************************************

Miałem nadzieję, że nikt nie otworzy, ale tak się nie stało. Drzwi się otworzyły, a w nich stała młoda dziewczyna. Bardzo młoda. Zaniemówiłem na chwile.
- To z Tobą mam się dzisiaj spotkać? - zapytała.
- T-tak.
- Wejdź – wpuściła mnie do środka. Nie pewnie wszedłem. Stałem w holu – Siadaj sobie.
- Postoję. Ile ty masz w ogóle lat? - spojrzała się na mnie z zaskoczeniem.
- Niedługo skończę 18 – zaniemówiłem. Nagle dostałem jakiegoś olśnienia i wszystko zaczęło układać się w jedną całość.
- Jesteś niepełnoletnia.
- Tak i co z tego?
- Posłuchaj mnie ..
- Nie! To ty mnie posłuchaj. Wiem po co tutaj przyszedłeś, ale nie prześpię się z tobą.
- To dobrze się składa bo ja też tego nie chcę.
- Więc po co przyjechałeś?
- Mój ojciec Mi kazał.
- Kazał? Jesteś dorosły.
- To jest dość skomplikowane, ale nie mogę teraz wyjść. Może mnie śledzić.
- Więc mamy czas na rozmowę – usiedliśmy na kanapie.
- Jak masz na imię?
- Alice.
- Ładnie – nie wiedziałem jak zacząć. Cieszyłem się jednak, że Ona myślała tak jak ja. I nie musiałem tego robić – Słuchaj … nie wiem od czego zacząć …. przyjechałem tutaj bo Joseph mi kazał. Wydaje Ci się to głupie, ale nie dla mnie. Mam dziewczynę i za nic bym jej nie zdradził. Ciesze się, że myślisz tak jak ja.
- W takim razie po co przyjechałeś skoro wiedziałeś, że tego nie zrobisz?
- On groził, że coś jej zrobi jeżeli tego nie zrobię. Wolałem przyjechać i miałem nadzieję, że się z tobą dogadam.
- Dobrze trafiłeś.
- Tak, ale i tak bym tego nie zrobił … jesteś nieletnia, a ja nie jestem jakimś zboczeńcem. Wiem już czemu mu tak na tym zależało.
- Chcesz o tym pogadać?
- Chyba tak … dziewczynie nie mogę o tym wszystkim powiedzieć. Nawet nie wie, że tutaj jestem i mam nadzieję, że się nie dowie.
- Ja nic nie powiem. Zrobię coś do picia – poszła do kuchni. Poczułem niesamowitą ulgę. Byłem jedynie winny, że ją okłamałem, ale nie zdrady. Nie wiem, czy kiedykolwiek jej o tym powiem. Alice wróciła z dwiema herbatami – Możesz zaczynać – wziąłem głęboki wdech.
- Pewnie wiesz, że twój ojciec z moim ukartowali to spotkanie. Podobno jesteś …
- Lesbijką?
- Tak ..
- Nie jestem. Powiedziałam tak tylko, żeby Go wkurzyć, ale On myśli, że to prawda, dlatego wymyślił to spotkanie.
- Szkoda, że mu nie powiedziałaś. Nie było by tej sprawy.
- Jesteś pewien? Wtedy kazałby Ci się spotkać z inną i zapewne na rozmowie, by się nie skończyło.
- Nie zdradziłbym swojej dziewczyny.
- Skoro tak mówisz.
- To, że tutaj przyjechałem nie świadczy, że miałem zamiar się z tobą przespać. Nie każdy facet korzysta z okazji.
- Więc dziewczyna ma szczęście.
- Nie jestem taki pewien. Gdy Joseph się dowie, że do niczego nie doszło … może coś jej zrobić.
- A kto mu niby powie?
- Dziękuje …. nie chcę jej stracić … jest dla mnie wszystkim – rozmawialiśmy do 19:30. Ona opowiedziała mi o swoim życiu, a ja jej o swoim. Powiedziałem czego ode mnie chce Joseph i w ogóle. Zrozumiałem, że mu nie chodziło o kasę, tylko, żebym poszedł siedzieć za spanie z nieletnią. A jej ojciec pewnie tak na to nie patrzył. Chciał mnie całkowicie zniszczyć. Zanim wyszedłem, rozejrzałem się, czy nikogo nie ma. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do hotelu. Podszedłem do recepcji – Dobry wieczór.
- Dobry wieczór – odpowiedziała miło recepcjonistka – Chcę Pan wynająć pokój?
- Tak, a dokładniej apartament.
- Już sprawdzam, czy są wolne miejsca – wyszukała w komputerze – Ma Pan szczęście. Został ostatni.
- Rezerwuje.
- Już zapisuje. Czy życzy Pan sobie coś jeszcze?
- Tak. Mogę prosić o kartkę i długopis?
- Proszę – podała mi. Zapisałem wszystko co chciałem, żeby się znajdowało w pokoju i jej oddałem.
- Proszę, żeby wszystko było gotowe na 20:30.
- Oczywiście.
- Dokładnie tak jak to opisałem.
- Jak Pan sobie życzy – uśmiechnęła się. Podziękowałem i wróciłem do samochodu. Była za dziesięć 20. Podjechałem pod dom Rose i wysłałem jej sms-a: ''Czekam''.

Dostałam sms-a od Michaela, że już na mnie czeka. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, wzięłam głęboki wdech i zeszłam na dół. Weszłam jeszcze do kuchni i powiedziałam mamie, że nie wrócę na noc. Miałam motylki w brzuchu na myśl co się dzisiaj będzie działo. Wyszłam z domu. Mike czekał przy samochodzie. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył i otworzył mi drzwi. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę, która była rozpięta przy kołnierzyku. Wyglądał bosko. Podeszłam do niego.
- Pięknie wyglądasz – pocałował mnie.
- Dziękuje .. Ty też.
- Jedziemy?
- Tak – wsiadłam. Zamknął za mną drzwi i wsiadł na miejsce kierowcy. Jechaliśmy jakiś czas.
- Czemu milczysz? - zapytał.
- Bo myślę co przygotowałeś – uśmiechnął się.
- Coś wyjątkowego. Będziesz zachwycona – uniósł moją dłoń i pocałował ją – Najpierw jedziemy na kolację.
- Ale chyba lekko strawną.
- Oczywiście – przez resztę drogi trzymał mnie za dłoń. Zatrzymaliśmy się przed tą samą restauracją co mieliśmy nieudaną randkę. Zaśmiałam się na samo wspomnienie – Co Cię tak bawi? - otworzył mi drzwi i wysiadłam.
- Nie pamiętasz?
- Pamiętam – uśmiechnął się – Chodźmy do środka – przepuścił mnie w drzwiach. Zajęliśmy stolik jak najdalej od okien. Podszedł kelner.
- Co Państwo zamawiają?
- Może na początek wino? - zapytał się mnie Michael.
- Tak.
- Białe … prawda kochanie? - obydwoje się na mnie patrzyli w oczekiwaniu.
- Bardzo dobrze mnie znasz – odparłam. Mike się uśmiechnął, a ten kelner ciągle się na mnie gapił. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Mike patrzył w menu, ale po chwili spojrzał się na niego i znacząco odchrząknął. Kelner się zmieszał, a Michael patrzył się na niego wściekle.
- A tak. Bardzo przepraszam. Zamyśliłem się.
- Ciekawa na co – powiedział Mike pod nosem.
- Skarbie – zwróciłam się do niego. Jeszcze by tego brakowało, żeby pobił kelnera. Spojrzał się na mnie.
- Jeszcze raz bardzo przepraszam.
- Już dobrze – przejęłam inicjatywę – Więc poprosimy białe wino i … - przejrzałam szybko menu – Piersi z kurczaka z warzywami. Może być, Mike?
- Tak.
- A na deser? - zapytał kelner.
- Deser niepotrzebny. I tak tej nocy będzie dużo słodyczy – Mike się uśmiechnął. Kelner spalił buraka, a ja się zaśmiałam. Odszedł speszony.
- Jesteś niemożliwy – powiedziałam przez śmiech.
- No co? Mi deser nie potrzebny jeżeli mam Ciebie.
- Więc gdzie na deser jedziemy?
- Do hotelu.
- Mmmm, a co planujesz?
- Zobaczysz – zanim przynieśli naszą kolację, mogliśmy porozmawiać – Od teraz wszystko wraca do normy .. tak jak było.
- Jesteś pewien?
- Tak … wszystkie sprawy mam już załatwione. Teraz mogę się skupić wyłącznie na Tobie i naszym związku.
- A płyta?
- Nagrywanie płyty mi w tym nie przeszkadza.
- Ale nie chce, żebyś zaniedbał pracę dla mnie.
- Nie zaniedbam … nie martw się. Umiem pogodzić te dwie rzeczy.
- To dobrze.
- Państwa zamówienie – kelner postawił przed nami talerze i nalał do kieliszków wina – Smacznego – podziękowaliśmy i odszedł. Mike nadal patrzył się na niego podejrzliwie.
- Misiu? - spojrzał się na mnie – Chcesz Go zabić spojrzeniem?
- Nie podobało mi się jak na Ciebie patrzył.
- Też tego nie lubię.
- Myślałem, że kobiety lubią, gdy facet na nie leci – zaśmiał się, ale ja byłam poważna.
- Od pewnego czasu tego nie lubię – zrobił poważną minę.
- Jezu .. przepraszam … zapomniałem. Głupek ze mnie.
- Nic się nie stało – wymusiłam się na uśmiech. Uniosłam kieliszek – Toast … - zrobił to samo.
- Za nas i wspólną przyszłość – powiedział. Stuknęliśmy się kieliszkami i wzięliśmy łyk wina. Zaczęliśmy jeść – Smakuje Ci?
- Tak .. jest pyszne.
- To prawda, ale znam kogoś bardziej pysznego – teraz byłam pewna, że wraca tamten Mike.
- Tylko nie drzyj mi sukienki, dobra? To moja ulubiona.
- Postaram się – zaśmiał się – I tylko raz mi się zdarzyło.
- No właśnie i raz wystarczy.
- Przy tobie budzi się we mnie bestia.
- Zauważyłam – nachylił się nade mną i pocałował. Skończyliśmy jeść. Spojrzał na zegarek.
- Na nas już czas – powiedział i wstał. Podszedł do mnie i podał mi dłoń. Jechaliśmy do bardzo dobrze znanego mi hotelu. Wyciągnął telefon z kieszeni.
- Co robisz?
- Wyłączam Go. Dzisiaj nikt nam nie będzie przeszkadzał - zrobiłam to samo ze swoim. Weszliśmy do hotelu. Mike poszedł po klucz i wsiedliśmy do windy. Wiedziałam co się za chwilę stanie i nie powinnam być zaskoczona, ale pomimo to, czułam nadal mrowienie w brzuchu i ręce mi drżały. Stanęliśmy przed drzwiami – Zamknij oczy – poprosił. Zrobiłam to. Przeszedł mnie dreszcz, gdy poczułam jego oddech na mojej szyi. Położył dłonie na moich biodrach i usłyszałam, że drzwi się otworzyły. Poprowadził mnie do środka. Pocałował mnie w szyję – Możesz otworzyć – myślałam, że śnię. W całym pokoju paliły się świecie i tylko One oświetlały pokój. Na aksamitnej białej pościeli leżały płatki czerwonych róż. Droga do łazienki była też nimi wyścielona, a w tle grała romantyczna muzyka. Było bardzo romantycznie. Odwróciłam się w jego stronę. Uśmiechał się do mnie – Dobrze się spisałem?
- Nie miałam pojęcia, że jesteś takim romantykiem.
- To jeszcze nic. Chodź – wziął mnie za rękę i zaprowadził do łazienki po tych płatkach róż. Zasłoniłam dłonią usta z wrażenia. W łazience też były zapalone świece, a w wannie pełnej wody pływały płatki takich samych róż jakie były na łóżku. Chciało mi się płakać ze szczęścia. Właśnie tak chciałam, żeby wyglądał mój pierwszy raz z mężczyzną, którego kocham ponad życie i który czuje do mnie to samo – Masz ochotę na kąpiel?
- Ale z Tobą.
- Nie widzę innej opcji – zaśmiał się. Najpierw rozebrał mnie, potem siebie. Wziął mnie na ręce i wszedł razem ze mną do wanny. Oparłam się plecami o jego tors. Odgarnął moje włosy na drugi bok i zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
- Jeżeli to ma być gra wstępna, to lepiej zwolnij tempo bo przerodzi się w coś innego.
- Mam wszystko pod kontrolą.
- Nie bądź tego taki pewien – jego dłonie dotknęły mojej talii i nie przestawał całować mojej szyi – Jesteś okropny.
- Tak? - coś ciężko było mu mówić. Odwróciłam głowę, żeby na niego spojrzeć.
- Mike? - zamknął oczy – Co Ci jest – całym ciałem się do niego odwróciłam.
- Nie .. nic.
- Przecież widzę.
- Zrobiło mi się duszno … pewnie przez tą parę, ale już dobrze.
- Na pewno?
- Tak – jeszcze brakowało, żeby zemdlał w wannie.
- Wyjdźmy już stąd – wyszłam pierwsza i otuliłam się szlafrokiem. Stanął przede mną i podałam mu szlafrok.
- Przepraszam, że zepsułem atmosferę.
- Wcale, że nie.
- Ale już dobrze się czuję – objął mnie w pasie – Nic nie zepsuje naszego wieczoru – wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Położył mnie na tej aksamitnej pościeli i obserwował.
- Będziesz na mnie patrzył?
- Mógłbym godzinami, ale mam inne plany co do Ciebie.
- Hmm .. ciekawa jakie – położył się obok mnie i nachylił się nade mną.
- Muszę odkupić swoje winy – pocałował mnie i wsunął dłoń pod mój szlafrok. Jego dłoń była taka ciepła i delikatna – Widzisz … dzisiaj byłem grzeczny i oszczędziłem twoją sukienkę.
- Masz szczęście – ponownie zamknął moje usta swoimi i zaczął rozsuwać mój szlafrok, a ja jego.
- Szaleję za twoim ciałem – wymruczał.
- To na co czekasz? - byłam bardzo podniecona i już nie mogłam dłużej czekać. Był nade mną i patrzył mi w oczy. Czułam ciepło jego ciała. Jego oczy iskrzyły
- Kocham Cię do szaleństwa. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo – zrobił to. Był jak zawsze bardzo delikatny i czuły. Tak bardzo mi tego brakowało, a On sprawiał, że czułam się fantastycznie i wyjątkowo. Nie spieszył się i cieszyłam się z tego powodu. Pod koniec, wpięłam paznokcie w jego plecy. Syknął z bólu. Spojrzał się na mnie ze zdziwieniem i uśmiechem. Opadł obok mnie i ciężko oddychał. Położyłam głowę na jego torsie. Czułam przyspieszone bicie jego serca.
- Tym razem się spisałeś.
- Jak to tym razem?
- Żartuje, głuptasie. Zawsze jest idealnie, ale dzisiaj przeszedłeś samego siebie.
- Mówiłem, że głodne misie są niebezpieczne – zaśmiałam się – Coś mi się przypomniało – wstał i podszedł do stolika, na którym stał szampan. Zabrał Go i dwa kieliszki. Zdziwiłam się, że tak po prostu wstał bez żadnego ubrania. Lustrowałam Go wzrokiem i uśmiechałam się łobuzersko. Szedł już w stronę łóżka – Co się tak uśmiechasz?
- Bo miło jest patrzeć na Ciebie jak Cię Bóg stworzył – stanął na chwile i spojrzał w dół. Zobaczyłam na jego twarzy rumieńce. Chyba dopiero zdał sobie sprawę, że jest goły.
- Yyy … bo … - zaśmiałam się głośno.
- Misiu, jesteś słodki, gdy się rumienisz – usiadł na łóżku i nalał nam szampana. Dał mi kieliszek i się położył.
- Przepraszam, że musiałaś mnie takiego oglądać.
- Co proszę?
- Moja skóra staje się inna … będę obrzydliwy … już mam coraz więcej białych plam.
- Nie mów tak .. nigdy nie będziesz obrzydliwy. Już Ci mówiłam, że dla mnie nie ma znaczenia jak będzie wyglądał .. to nie zmieni moich uczuć.
- Nie wierzę, że Ci to nie będzie przeszkadzało .. jeżeli nawet mi już przeszkadza.
- Nawet, gdybyś był zielony, to i tak bym Cię kochała i nie zostawiła – nie był przekonany co do mich słów. Dlatego pocałowałam Go w brzuch. Tam gdzie miał białe place – Nigdy Cię nie zostawię z tego powodu.
- A z jakiego?
- Zdrady … nie wybaczę tego.
- Tak jak ja, ale nie mówmy o tym.
- Ok – odłożyliśmy kieliszki i się do niego przytuliłam. Po paru minutach milczenia, usłyszałam:

Dzisiejsza noc nie będzie ciemna
Ukochana, nasza miłość ją rozświetli
Po prostu zaufaj mojemu sercu
A spotkamy się w raju
Dziewczyno, jesteś dla mnie każdym cudem tego świata
Skarbem, którego nie skradnie mi czas

Więc posłuchaj mojego serca
Połóż się blisko mnie
Pozwól, bym wypełnił Cię swoimi marzeniami
Sprawię, że poczujesz się wspaniale
Kochanie, przez wszystkie lata
Będę Cie kochał z każdym dniem coraz bardziej
Przysięgam Ci dzisiejszej nocy,
Że zawsze będziesz kobietą mojego życia

Zanurz się w mojej czułości
Uczyńmy tę noc niezapomnianą
Dziewczyno, potrzebuję twoich słodkich pieszczot
Wyjdźmy naprzeciw fantazji
Dwa serca bijące rytmem podniecenia
Chodź do mnie, dziewczyno

Będę Cię ogrzewał
Wśród nocy cieni
Pozwól, bym dotknął Cię moją miłością
Sprawię, że poczujesz się wspaniale
Kochanie, przez te wszystkie lata
Nawet, gdy będziemy starzy i siwi
Będę kochał Cię z każdym dniem coraz bardziej
Bo zawsze będziesz kobietą mojego życia

Zostań ze mną
Chcę, żebyś ze mną została
Potrzebuję Cię u swego boku
Nie idź nigdzie

- Już drugi raz zaśpiewałeś dla mnie tego samego dnia – spojrzałam się na niego.
- Cóż … nie potrafię się powstrzymać.
- Mi to nie przeszkadza … a pamiętasz, że mamy niedokończoną jedną sprawę?
- Tak? A jaką?
- Twój braciszek w czymś mam przeszkodził.
- A tak .. coś mi świta – podrapał się po brodzie, udając, że myśli – I co w związku z tym?
- Uczyńmy tę noc niezapomnianą – na jego twarz wkradł się łobuzerski uśmiech. Usiadłam na jego podbrzuszu okrakiem. Jego dłonie powędrowały na moje biodra, ale zsunęłam je. Zmarszczył brwi – Proszę się nie wtrącać do moich poczynań – zamruczał.
- Ale ja chcę Cię dotykać. Chyba mi wolno.
- Wolno, ale nie teraz – podgryzłam płatek jego ucha. Złożyłam kilka pocałunków na jego szyi i torsie.
- Błagam Cię .. przestań mnie tak torturować.
- Mówiłam, że kara będzie. Realizuje swój plan.
- Dlaczego taka okrutna?
- Bo sobie zasłużyłeś i już nigdy nie przyjdzie Ci do głowy, żeby tak się zachowywać.
- Ale ja Cię muszę dotknąć.
- A co mnie to obchodzi? Gdy ja chciałam, to mi odmówiłeś, więc przekonasz się na własnej skórze jak to jest.
- Jesteś okropna – wzięłam łyk szampana, ale kilka kropel poleciało na jego klatkę piersiową.
- Ups – najnormalniej w świecie je zlizałam. Przy okazji, doprowadzając Mike'a do szaleństwa – Jesteś bardzo smakowity.
- Mój kotek zamienia się w kocice i ja tego nie wytrzymam.
- W takim razie .. może lepiej przerwę?
- Nie waż się – zaśmiałam się figlarnie. Położyłam jego ręce nad głowę – I niech się Pan teraz nie waży ruszać.
- Mmmm, a co mi Pani zrobi?
- Zobaczy Pan – przejechałam dłońmi po jego idealnym ciele. Zniżyłam się. Długo nie musiałam czekać, żeby był pobudzony. Tym razem to ja przejęłam kontrole. Byłam ty faktem zadowolona. Między tym naszym miłosnym uniesieniu, całowaliśmy się, ale nie pozwoliłam mu się dotknąć.
- Kochanie … - wydyszał.
- Tak?
- Przysięgam, że .. będę .. już grzeczny … tylko …
- Przysięgasz?
- Tak .. - zastanawiałam się przez chwilę. Chociaż można powiedzieć, że w tej sytuacji w ogóle nie myślałam.
- Chodź – od razu do mnie przylgnął i objął rękami plecy. Całował na zmianę moje piersi, mostek i szyję. Po wszystkim, wtuliłam się w niego – Teraz już wiesz, że jestem do tego zdolna.
- O tak – jego oddech wracał do normy.
- I pamiętaj co mi obiecałeś.
- Pamiętam, skarbie – pocałował mnie w skroń i objął ramieniem – Ale kara bardzo mi się podobała.
- Nie wątpię.
- A ja myślałem, że jesteś taka … nieśmiała.
- Bo jestem.
- Właśnie widzę – zaśmiał się.
- Oj daj spokój. Ty też jesteś.
- Nie przy Tobie – pocałował mnie. Spojrzałam na zegarek.
- Już 1 – powiedziałam.
- Dopiero? - zdziwił się – Mamy przed sobą całą noc.
- Nie jesteś jeszcze zmęczony?
- Ani trochę – więc … ta noc trwała aż do 4 nad ranem. Usnęliśmy wtuleni w siebie. Przebudziłam się, ale nie miałam ochoty otwierać oczów. Było mi bardzo miło tak leżeć wtuloną w Michaela. Poczułam dotyk na policzku i powoli otworzyłam oczy – Nie chciałem Cię obudzić – powiedział delikatnie i się do mnie uśmiechał.
- Nie obudziłeś. Nie spałam już – dotknęłam jego dłoni, która spoczywała na moim policzku.
- Jak się czujesz?
- Wspaniale, a która tak w ogóle jest godzina?
- 11.
- Co?
- Przecież nigdzie nam się nie spieszy – pocałował mnie w czubek nosa.
- Też racja. Pójdę wziąć prysznic, a ty zamów śniadanie … to znaczy .. drugie śniadanie – wyszłam z łóżka. Spojrzałam jeszcze na Michaela. Uśmiechał się – A co to się stało, że pozwalasz mi paradować nago?
- Bo nie ma tutaj Jerma, a ja się dziwę, że się mnie nie krępujesz.
- Chyba nie mam już co przed Tobą ukryć – puściłam mu oczko i zniknęłam w łazience. Wzięłam prysznic. Zastanawiałam się, czy Mike do mnie dołączy, ale nie zrobił tego. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z kabiny. Nagle zrobiło mi się słabo, ale zdążyłam się złapać umywalki, tłukąc przy okazji jeden ze świeczników. Narobił mnóstwo hałasu upadając na kafelki i rozbijając się na kawałki.
- Rose? - od razu usłyszałam głos Michaela. Po chwili był już w łazience – Co się stało? - podszedł do mnie.
- Nic takiego … zrobiło mi się trochę słabo – wziął mnie na ręce i położył na łóżku.
- Może wezwę lekarza? - zapytał z troską w głosie i usiadł przy mnie.
- Nie trzeba. Już mi lepiej – patrzył się na mnie ze zmartwieniem. Ktoś zapukał do drzwi.
- Nasze śniadanie – poszedł otworzyć i wrócił z tacą jedzenia. Postawił na stoliku – Idziemy jeść? - zapytał.
- Za chwilę, ale Ty możesz zacząć.
- Nie .. zaczekam na Ciebie.
- Dasz mi wody?
- Oczywiście – nalał do szklanki wody i mi dał – Proszę – wzięłam dość duży łyk – Lepiej?
- Tak .. dziękuje – oddałam mu szklankę, żeby odstawił. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak źle się poczułam.
- Wezmę szybko prysznic i zaraz wracam, dobrze?
- Tak .. idź – uśmiechnęłam się. Przez ten czas, gdy Go nie było w pokoju, wolałam nie ryzykować i zostać w łóżku. Jak zawsze szybko wrócił, częściowo ubrany.
- Jak się czujesz? - usiadł na tym samym miejscu.
- Już dobrze … możemy iść jeść – powoli wstałam. Mike stał blisko w razie czego, gdyby musiał mnie łapać. Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy jeść.
- Może to z wczorajszych emocji – powiedział.
- Wszystko jest możliwe, ale myślałam, że dołączysz do mnie pod prysznicem.
- Musisz odpocząć, skarbie – pocałował mnie w policzek i dalej jadł. Skończył pierwszy i wziął do rąk dzisiejsza gazetę.
- Co piszą? - zapytałam między kęsami. Nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w pierwszą stronę – Mike? - podniósł na mnie wzrok – Stało się coś? - spojrzał na gazetę i znowu na mnie. Nie wytrzymałam tej niewiedzy i wyrwałam mu gazetę z dłoni. Doznałam szoku. Na pierwszej stronie było nasze zdjęcie z restauracji jak się pocałowaliśmy, a trochę mniejsze jak wychodzimy. Nagłówek brzmiał: ''Czy to jest nowa dziewczyna gwiazdora?'' Nie czytałam co pisali. Odłożyłam gazetę. Mike wyglądał na przybitego.
- Przepraszam – powiedział ledwo słyszalnie.
- Za co?
- Przeze mnie … wiedzą jak wyglądasz.
- To nie jest twoja wina. Zdawaliśmy sobie sprawę, że prędzej, czy później to się wyda. I tak jakimś cudem dopiero teraz się dowiedzieli.
- Gdybym nie powiedział, że kogoś mam w tym wywiadzie …
- Przestań już! - potrząsnęłam nim – Mam ich gdzieś.
- Dobrze, że pod hotelem ich nie ma, ale z czasem to się zmieni. Będą znali każdy nach ruch.
- Coś wymyślimy – przytuliłam Go. Od razu straciłam apetyt. Siedzieliśmy jakiś czas tak przytuleni. Ciszę przerwał Mike.
- Chce powiedzieć dzisiaj twoim rodzicom o co tak naprawdę chodziło, gdy Cie poznałem.
- Co? Po co chcesz to zrobić? - odsunęłam się trochę od niego i spojrzałam.
- Wolę, żeby dowiedzieli się prawdy ode mnie niż kłamstw od Josepha. On będzie kłamał, a tak to usłyszą prawdę.
- Nie podoba mi się ten pomysł.
- Muszę to zrobić. Joseph wrócił i nic Go nie powstrzyma przed wyjawieniem tego. Mam nadzieję, że zrozumieją.
- Oby – bałam się tej rozmowy. Wiedziałam jaki jest mój ojciec. Do domu pojechaliśmy o 14. Wtedy tata na pewno będzie w domu – Jesteś tego pewien? - zapytałam, gdy siedzieliśmy jeszcze w samochodzie.
- A widzisz inne wyjście? Zanim tam wejdziemy .. muszę Ci coś wyznać – odwrócił się w moją stronę – Ja … ja wiedziałem od początku po co chcę się z Tobą umówić – spuścił głowę – Joseph mi wyjaśnij co mam z Tobą zrobić, ale, gdy Cię poznałem … nie mogłem tego zrobić bo się w Tobie zakochałem … z drugiej strony ciesze się, że kazał mi się z Tobą umówić – słuchałam Go uważnie i nie byłam wcale zaskoczona – Powiesz coś?
- A co mam powiedzieć? Myślisz, że o tym nie wiedziałam? Ale to nie ma już znaczenia. Ważne, że tego nie zrobiłeś.
- Chciałbym, żeby twoi rodzice byli tacy wyrozumiali – weszliśmy do domu. Ojciec jak zawsze był w salonie i czytał gazetę. Mamy nie widziałam.
- Cześć tato – przywitałam się.
- Nareszcie jesteście. Widzieliście dzisiejsza gazetę?
- Tak.
- Co teraz zrobicie?
- Nic … będziemy żyć dalej. Na razie nikt nas nie gonił.
- Jest Pani Baker? - zapytał się Mike.
- Tak. Zaraz przyjdzie, a coś się stało?
- Muszę z Państwem porozmawiać.
- Siadajcie – usiedliśmy na kanapie. Mike się stresował. Ja zresztą też. Po chwili weszła moja mama i usiadła w fotelu – Możesz zaczynać – złapałam Go za dłoń, żeby dodać mu otuchy.
- Pamięta Pan naszą rozmowę, gdy chciałem poznać Rose, prawda?
- Tak .. dużo Ci o niej mówiłem i koniecznie chciałeś ją poznać – tata spojrzał się na mnie z uśmiechem.
- Bo … bo to nie był mój pomysł, tylko … Josepha. Zanim Państwo coś powiedzą, proszę, żebym mógł dokończyć – kiwnęli głową – Joseph przez siedem ostatnich lat kazał mi … umawiać się z dziewczynami, które On wskaże i rozkochiwać w sobie, a potem rzucać. Chodziło mu o pieniądze. Z Rose kazał mi postąpić tak samo, dlatego poprosiłem, żeby Pan nas umówił. Ale to nie wszystko. Chciał posunąć się dalej … miałem się ożenić z Rose. Wiem co teraz Pan sobie o mnie myśli, ale …
- Chciałeś wykorzystać moją córkę?! A ja głupi myślałem, że naprawdę chciałeś ją poznać.
- Nie .. to był jego pomysł, ale nie żałuje. Po naszym pierwszym spotkaniu … powiedziałem mu, że tego nie zrobię, dlatego mnie pobił. Nie mogłem tego zrobić bo … od razu się zakochałem w Rose. Pewnie mi Pan nie wierzy, ale jestem szczery. Naprawdę ją kocham i jest dla mnie najważniejsza – tata wstał i podszedł do barku z alkoholem. Nalał sobie drinka.
- Ile było tych dziewczyn? - zapytał. Zdziwił mnie jego spokój.
- Dużo .. bardzo dużo i wstydzę się tego.
- Słusznie. Pewnie nie zajęło Ci dużo czasu, żeby rozkochać w sobie każdą z tych dziewczyn, ale moja córka okazała się trudniejszym zadaniem, co?!
- Nie … mówię prawdę … zanim ją zobaczyłem, to chciałem .. miałem zamiar postąpić z nią tak samo jak z poprzednimi, ale po spotkaniu … wszystko się zmieniło. Chciałem, żeby mnie polubiła bo zależało mi na niej i nadal tak jest.
- Wiedziałaś o tym? - zwrócił się do mnie tata.
- Nie od razu, ale potem się przyznał. To nie ma teraz znaczenia. Kochamy się.
- Owszem ma! Jak możesz mu wierzyć?! Skąd wiesz, że nadal nie chcę Cię wykorzystać?!
- Bo Go znam – milczał i nas obserwował.
- Wyjdź – powiedział w stronę Michaela – Opuść mój dom – Mike wstał.
- Nie! - zrobiłam to samo i zatrzymałam Go.
- Nie jest Ciebie wart!
- Nic o nim nie wiesz!
- Nie chcę Go w moim domu! Myliłem się co do niego! Gdybym wiedział co planuję ze swoim tatuśkiem, to nigdy bym nie dopuścił do waszego spotkania!
- To nie był mój plan. Nigdy nie chciałem łamać serca dziewczynom.
- A jednak nie protestowałeś, gdy Ci kazał!
- Pan Go nie zna i nie wie do czego jest zdolny.
- Nie obchodzi mnie to! Jesteś dorosły i sam decydujesz o swoim życiu! Wynoś się! Mówię po raz ostatni!
- Idę z Tobą – powiedziałam do Michaela i razem skierowaliśmy się do wyjścia.
- Nigdzie nie pójdziesz! - złapał mnie za ramię.
- Jeżeli Mike idzie, to ja też! - wyszarpnęłam się z jego uścisku i wyszliśmy z domu. Mike był strasznie smutny. Wsiedliśmy do samochodu.
- Spodziewałem się takiego potraktowania. Wcale mu się nie dziwię – powiedział smutno.
- Ale powinien Cię zrozumieć tak jak ja.
- Jesteś jego córką i się o Ciebie troszczy. To jest normalne. Nie chcę, żebyś przeze mnie była z nim skłócona.
- Za późno. Nie będzie mi mówił z kim mam być. Pojedźmy może do Sally.
- Ok – po paru minutach byliśmy u Sally. Zaskoczył ją nasz widok. Mike był ciągle smutny i Sally też to zauważyła.
- Miło mi, że w końcu raczyliście mnie odwiedzić – wpuściła nas do środka – Siadajcie sobie, a ja zrobię herbatę – po paru minutach wróciła z trzema kubkami herbaty – No to co tam u was słychać?
- Do tej pory było dobrze, ale dzisiaj Mike powiedział moim rodzicom o tym całym planie, który wymyślił Joseph wobec mnie.
- Nie muszę się pytać reakcji twojego ojca.
- On nic nie rozumie.
- My patrzymy na to inaczej. Po co w ogóle im to powiedziałeś?
- Lepiej, żeby dowiedział się od Josepha?
- Też prawda, ale niby, dlaczego miałby powiedzieć?
- Bo nic nie idzie po jego myśli – wstał i podszedł do okna.
- Możecie u mnie zostać jeżeli chcecie – zaproponowała mi Sally.
- Dzięki … może skorzystamy.
- Widziałam was w gazecie – uśmiechnęła się – Ładnie wyszliście.
- Nawet nie wiedzieliśmy, że tam będą. Ciekawe kiedy będą mnie śledzić.
- Może w ogóle. Wstawiłam obiad. Pójdę sprawdzić.
- Pomóc Ci?
- Nie. Wystarczy zestawić z kuchenki. Zaraz wracam – poszła do kuchni. Mike nadal stał przy oknie i się nie odzywał. Podeszłam do niego i objęłam od tyłu na tyle ile byłam w stanie.
- Sally zaproponowała, żebyśmy zostali na noc.
- Jeżeli chcesz wciąż ze mną być to możemy zostać.

- Nie wygaduj głupstw – stanęło na tym, ze zostaliśmy u Sally. Nie miałam ochoty wracać do domu. Ojciec próbował by mnie nastawić przeciwko Michaelowi. Nie uda mu się to. Jestem pewna jego uczuć i wiem, że jest szczery. Miałam nadzieję, że kiedyś mu przejdzie i będzie jak dawniej.

*************************************************************************************************

Mam nadzieję, że podoba Wam się jak załatwiłam sprawę z tą dziewczyną. Powiem Wam, że nie mogłabym napisać inaczej.