sobota, 18 stycznia 2014

Bad Girl 39

Witajcie!
Znowu nic tutaj nie napisze ciekawego. Tym razem powodem jest: choroba. Grypa i mnie dopadła. Z tego powodu nie obiecuję, że notka pojawi się za tydzień. Postaram się napisać, ale wątpię, żeby mi się to udało. Grypa nigdy mi szybko nie odpuszcza. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Zapraszam na kolejną i oczywiście do komentowania ;) Spadam do łóżka. Trzymajcie kciuki, żebym dała radę napisać kolejną.

************************************************************

Tym razem ja obudziłem się pierwszy i patrzyłem się na Rose. Cieszyłem się, że dzisiaj jest sobota i mogę spędzić czas z Rose. Nie mogłem sobie darować, że dopuściłem do takiej sytuacji, jaka wczoraj miała miejsce. Rose, by powiedziała, że to nie moja wina. Wczoraj byłem tak wściekły, że chyba bym Go zabił. Niech mi lepiej nie wchodzi w drogę bo nie ręczę za siebie. Nie pozwolę, żeby odebrał mi Rose. Jeżeli sama podejmie decyzję, że nie chcę być już więcej ze mną … nie wiem co zrobię. Załamie się. Poruszyła się i spojrzała na mnie.
- Ciągle zły?
- Nie.
- Kłamiesz – wstałem i poszedłem do łazienki za potrzebą. Przemyłem twarz i wróciłem do pokoju – Nie ignoruj mnie – usłyszałem. Stanąłem przy oknie.
- Nie ignoruje.
- Akurat … znowu mnie obwiniasz?
- Oczywiście, że nie … po prostu .. - wypuściłem powietrze – Mógł coś Ci zrobić.
- Wymyśl coś lepszego – wstała, ale zaraz usiadła z powrotem – Ał!
- Boli? - ukucnąłem przed nią i dotknąłem jej stopy.
- Nie dotykaj mnie.
- Chce Ci pomóc.
- Nie potrzebuje litości.
- Rose .. do cholery …. to nie tak .. musisz mi uwierzyć .. kocham Cię i się boję. Nie mogę Cię stracić.
- O czym Ty do cholery mówisz?
- Tak bardzo się boję, że odejdziesz … czuję, że stanie się coś złego, a ja nie zdążę na czas – przytuliłem ją i schowałem twarz w jej włosach. Poczułem, że mnie objęła.
- Ale co się może stać?
- Nie wiem … coś złego …. nie kłóćmy się .. nie marnujmy na to czasu – trzymałem ją nadal w objęciach.
- Znowu miałeś zły sen?
- Nie, ale mam jakieś przeczucie.
- Musimy porozmawiać – powiedziała. Spojrzałem się na nią, pełen obaw co za chwilę usłyszę – Bo …. postanowiłam, że wrócę już do domu.
- Dlaczego? Co się stało?
- Ni .. nic …. za długo przebywamy razem … musimy się za sobą stęsknić.
- Proszę Cię .. nie kłam. Wolę usłyszeć najgorszą prawdę.
- Mówię prawdę. Nie chcę od Ciebie odejść, głuptasie …. przecież i tak będziesz codziennie przyjeżdżał – uśmiechnęła się, ale ja i tak wiedziałem, że coś się stało.
- Przez niego wszystko się pieprzy! - zacisnąłem żeby – Powiedź mi prawdę … zrobił Ci coś?
- Nie … naprawdę.
- Nie jestem głupcem. Wiem, że coś się stało. Wcześniej nie mówiłaś takich rzeczy. Chcę usłyszeć prawdę, słyszysz? - opuściła głowę – Wiedziałem … - dotknąłem jej policzka – Dotykał Cię?
- Nie, ale …. chciał mnie pocałować.
- Co?! - czułem jak zdenerwowanie znowu bierze nade mną górę.
- Nie pozwoliłam mu i dostał za to w pysk.
- Bardzo dobrze zrobiłaś.
- Możemy już o tym nie rozmawiać?
- Nie odpowiedziałaś jeszcze na jedno pytanie. Dlaczego chcesz wrócić do domu?
- Bo się Go boję … nie mogę znieść takiego spojrzenia innego faceta, a co mówić, gdyby mnie dotknął.
- Boże, skarbie – przytuliłem ją – Nie pozwolę, żeby ktokolwiek Cię skrzywdził.
- Wiem o tym, ale jednak wolę wrócić do domu – usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Proszę – odpowiedziałem i do pokoju weszła moja mama.
- Nie przeszkadzam?
- Nie. Co się stało?
- Miałam telefon od .. Josepha. Powiedział, że jutro wraca bo ma takie prawo.
- Rozumiem.
- To nadal jego dom. Nic nie mogę nic z tym zrobić.
- Wiem, mamo – podszedłem i ją przytuliłem – Nie martw się. Jakoś to będzie.
- O ile się nie pozabijacie.
- Jakoś się powstrzymam – zaśmiałem się.
- Mam nadzieję. Idę zrobić śniadanie. Zejdźcie za chwilę.
- Jermaine będzie?
- Tak.
- Mamo – zatrzymałem ją – Przepraszam za to jak Go potraktowałem, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Wszyscy jesteście moimi dziećmi i nic tego nie zmieni. Nie ukrywam, że postępowanie Jermaina mi się nie podoba, ale jest dorosły. Wczoraj z nim rozmawiałam, ale sam widzisz, że nic nie wskórałam. Najlepiej nie zwracajcie na niego uwagi – wyszła.
- Chyba nie dam rady wziąć prysznic – powiedziała.
- Kąpiel może być? - uśmiechnąłem się i podszedłem do niej.
- Tak, ale razem z tobą – jeszcze szerzej się uśmiechnąłem.
- Z wielką przyjemnością – cmoknąłem ją i poszedłem przygotować kąpiel. Wróciłem po Rose i wziąłem ją na ręce. Rozebraliśmy się i weszliśmy do wody, to znaczy ja wszedłem z Rose na rękach. Oparła się plecami o mój tors.
- Jest mi tak dobrze w twoich ramionach – powiedziała.
- Mnie też – pocałowałem ją w szyję. Wziąłem gąbkę i zacząłem myć jej plecy, potem ręce i brzuch. Zaczęła chichotać – Co?
- Mam łaskotki.
- Ach tak?
- Nawet nie próbuj – przejrzała mnie. Odpuściłem, a to było do mnie nie podobne. Oplotłem ją ramionami – Mike?
- Hym?
- Co … - zawahała się.
- O co chodzi, kochanie? - wypuściła powietrze i kontynuowała.
- Co myślisz o ….. dzieciach? - zaskoczyła mnie tym pytaniem.
- Ale w jakim znaczeniu?
- Mówię o posiadaniu dzieci – zaniemówiłem i milczałem przez jakiś czas.
- Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć? - spojrzałem się na nią.
- Nie jestem w ciąży jeżeli to masz na myśli.
- Na pewno?
- Tak … poczułeś ulgę? - jeszcze bardziej się wychyliłem przez jej ramię, żeby na nią spojrzeć.
- Dlaczego tak mówisz? Nie .. nie poczułem żadnej ulgi. Prawdę mówiąc .. poczułem rozczarowanie.
- Naprawdę?
- Czemu tak się dziwisz? Jesteś moją miłością i to chyba jasne, że chcę mieć z tobą dzieci.
- Ciesze się, że to mówisz. Ja też chcę z tobą mieć – pocałowałem ją.
- Chcesz poznać moje zamiary co do Ciebie? - kiwnęła głową – Więc …. najpierw kupię jakiś dom. Zamieszkamy razem. Poproszę Cię o rękę i się pobierzemy. Potem .. urodzisz mi mnóstwo dzieci.
- Czyli ile? - zapytała się z przerażeniem.
- Hmm .. myślę, że 11 wystarczy – wybałuszyła oczy. Rozbawiło mnie to – Żartuje … nie ważne ile będziemy mieli. Wychowamy je najlepiej jak umiemy, a jako staruszkowie będziemy siedzieli przy kominku i opowiadali wnukom o naszej pięknej miłości.
- Kocham Cię – pocałowała mnie.
- Ja Ciebie bardziej.
- Ale mówisz o tym jak by życie było takie proste. Na pewno nie będzie tak łatwo. Będzie mnóstwo przeszkód.
- Oczywiście, że będzie, bo takie jest życie. Ale razem przetrwamy przez to wszystko i będziemy szczęśliwi. Zobaczysz.
- Tylko Ty mi wystarczysz do szczęścia – posiedzieliśmy jeszcze trochę w wannie. Ubrani zeszliśmy na śniadanie. Rose nie mogła jeszcze za bardzo chodzić, więc kazałem jej wskoczyć na moje plecy i tak zeszliśmy do jadalni. Wszyscy się na nas gapili, a mama uśmiechnęła się. Posadziłem ją na krześle i usiadłem obok. Byli wszyscy prócz Jerma. Miałem nadzieję, że Go dzisiaj nie zobaczę, ale nie można mieć wszystkiego.
- Czekaliście na mnie? Jak miło – dosiadł się z głupim uśmieszkiem. Nie patrzyłem na niego, ale kątem oka zauważyłem, że gapi się na Rose. Wzbierała we mnie złość, ale nic nie mówiłem. Miał podbite oko, rozciętą wargę i łuk brwiowy. Podczas posiłku, odezwał się – Dzisiaj wrócę późno. Informuje, żebyście się nie martwili.
- Nikt nie będzie – powiedziałem ciszej, ale i tak usłyszeli. Spojrzeli się na mnie.
- No dobrze, a dokąd idziesz? - zapytała mama.
- Do klubu. Muszę wyrwać jakąś laskę – mama nie chciała tego słuchać i wyszła do kuchni – Wczoraj byłem tak rozpalony, że myślałem, że nie wytrzymam – a ja ledwo wytrzymałem, żeby mu nie przywalić. Prowokował mnie. Wiedziałem o tym – Gdybym ja miał taką gorąco dziewczynę to chyba nie wypuszczałbym jej z łóżka i nie mógł normalnie funkcjonować. Myślał bym tylko o jednym … ale to ja. Niektórzy wolą żyć w celibacie – nagle wstałem aż krzesło się przewróciło. Rose dotknęła mojej dłoni. Nie wykonałem żadnego ruchu. Stałem i patrzyłem się na niego ze wściekłością.
- Już wystarczy tego – powiedziała Toya.
- O co wam chodzi?
- Dobrze wiesz! - wydarłem się – Za mało wczoraj dostałeś?!
- Wolisz jakąś laskę od własnego brata?
- To nie jest jakaś laska, tylko moja dziewczyna, a Ty to robisz specjalnie! Myślisz, że nie wiem o co Ci tak naprawdę chodzi?!
- No to słucham – skrzyżował ręce na piersi.
- Na wszelką cenę chcesz zwrócić na siebie uwagę. Nie możesz znieść, że byłem gwiazda zespołu, że Joseph poświęcaj mi całą uwagę. Zawsze chciałeś być na moim miejscu i mieć to co ja. Ale Rose nie zdobędziesz.
- Zobaczymy.
- Możesz sobie gadać, ale my się kochamy. Pewnie nie wiesz co to za uczucie i nie umiesz tego zrozumieć. I jeszcze jedno … powinieneś być szczęśliwy, że to nie na Tobie się skupiał. Chciałbym być na twoim miejscu, a Ty, żebyś był na moim. Zobaczyłbyś jakie to uczucie. On nie była dla nas jak ojciec, tylko menager. Wszyscy o tym wiecie. Chodź, kochanie – pomogłem Rose wstać i chcieliśmy już iść na górę.
- Bez nas byłbyś nikim!
- To Wy bez niego bylibyście nikim – odpowiedziała Rose – Dobrze o tym wiesz – zdziwiłem się. Nie mogłem patrzeć jak ledwo idzie, więc wziąłem ją na ręce. Położyłem Rose na łóżku – To mój ostatni dzień tutaj, więc może spędzimy Go miło.
- Miło mówisz? - podrapałem się po brodzie.
- Nie mówię o tym, napaleńcu – rzuciła we mnie poduszką i się roześmiała.
- A skąd wiesz o czym pomyślałem? - nachyliłem się nad nią.
- Bo tobie tylko jedno w głowie.
- Jerm uważa inaczej.
- Bo nie wie co się dzieje za zamkniętymi drzwiami – pociągnęła mnie i pocałowała – A tak poważnie to co porobimy? - myślałem przez chwilę.
- Wiem – uśmiechnąłem się – Pamiętasz gdzie Cię zabrałem, żeby poprawić Ci humor po … tym wszystkim co się wydarzyło?
- Hmmm …. przypomnij mi.
- Do kina w parku – uderzyła się lekko w czoło.
- No tak … chcesz znowu tam iść?
- Czemu nie?
- W sumie … ok.
- Świetnie. Zadzwonię do znajomego, żeby zostawił nam dwa bilety – poprosiłem znajomego, żeby zostawił mi dwa bilety i podziękowałem. Podczas rozmowy stałem przy oknie i widziałem jak Jerm wsiada do samochodu i odjeżdża. Potem poszedłem do łazienki, ale nie za potrzebą, tylko, żeby napisać do Q z prośbą, żeby do mnie zadzwonił. Wróciłem do pokoju.
- No dobrze, a co teraz będziemy robić? Jest jeszcze wcześnie – nie zdążyłem odpowiedzieć bo mój telefon zaczął dzwonić.
- Tak?
- Cześć. Napisałeś, żebym zadzwonił.
- Cześć Q. Co tam?
- Yyy .. Michael? Dobrze się czujesz? - nie rozumiał.
- Ja? Świetnie … koniecznie dzisiaj?
- O czym mówisz?
- Dobra. Będę za 15 minut w studiu – rozłączyłem się. Wiedziałem, że zrozumiał.
- Musisz jechać? - zapytała się Rose.
- Niestety. Postaram się w godzinkę uwinąć. Jerm gdzieś pojechał, więc nie musisz się bać.
- To dobrze.
- Jeżeli chcesz to zaniosę Cię do Janet, żebyś sama nie siedziała.
- Ok, ale jeżeli to coś ważnego, to się nie spiesz. Wiem, że masz pracę.
- Na pewno znowu jakieś poprawki. Poza tym nie zmarnuje całego dnia w studio. Wolę spędzić Go z tobą.
- Kochany jesteś, ale ja się nie obrażę – uśmiechnęła się.
- Wiem, ale chcę być przy tobie. To co? Zanieść Cię do Janet? Bo chcę jak najszybciej to załatwić i wracać.
- Ok – wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju Janet.
- Przyniosłem Ci towarzystwo.
- Super.
- To ja uciekam. Wrócę najszybciej jak się da – pocałowałem ją i wyszedłem. W samochodzie zadzwoniłem do pewnego znajomego jubilera i poprosiłem, żeby zamknął na pół godziny sklep. Zgodził się. Pojechałem tam. Zanim wysiadłem, założyłem przebranie, żeby nikt mnie nie rozpoznał i wszedłem do środka – Dziękuje, że Pan się zgodził.
- Nie ma problemu. Dzisiaj i tak nie ma dużego ruchu. Więc czym jest Pan zainteresowany?
- Proszę mi pokazać najpiękniejsze pierścionki jakie Pan ma. Cena nie gra roli.
- Oczywiście – wrócił z kilkoma pierścionkami – Na jakąś szczególną okazję?
- Tak … zaręczynowy … sam nie wiem. Wszystkie są niesamowite.
- To prawda. Zostawię Pana na chwilę samego. Proszę na spokojnie się zastanowić.
- Dziękuje – wyszedł do pomieszczenia obok. Nie mogłem się zdecydować, ale musiałam w końcu podjąć decyzję. Wybrałem jeden z nich i zawołałem właściciela – Wybieram ten.
- Doskonały wybór. Czy rozmiar może być? - wsadziłem na swojego palca. Daleko nie wszedł.
- Tak … moja dziewczyna ma znacznie chudsze palce od moich – pamiętałem dokładnie jaka jest różnica naszych dłoni.
- Rozumiem, że wybierze Pan odpowiednie pudełeczko do niego, tak?
- Tak – zapakował mi do wskazanego przeze mnie pudełeczka. Wypisałem czek, schowałem pierścionek do kieszeni i wyszedłem. W samochodzie ściągnąłem przebranie i jeszcze raz obejrzałem pierścionek. Był tak samo piękny jak Rose. Nic nie mogło zepsuć mojego dobrego humoru. Pojechałem do wytwórni. Q już na mnie czekał w studiu.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego kazałeś mi przyjechać tak nagle?
- Za chwile. Nie denerwuj się tak bo Ci ciśnienie skoczy.
- Małyyy – spojrzał się na mnie surowo.
- To miał być żart – usiadłem naprzeciwko niego.
- Wiem wiem. To powiesz wreszcie?
- Ale musisz mi obiecać, że nikomu o tym nie powiesz. Nikt się nie może dowiedzieć.
- Znasz mnie tyle lat i wiesz, że nigdy nie zdradziłem twojej żadnej tajemnicy.
- Wiem, ale to naprawdę bardzo ważne.
- Zaczynam się bać – wyciągnąłem pudełeczko z pierścionkiem i Go pokazałem – Och … nie byłem przygotowany na oświadczyny.
- Q!
- Przecież żartuje – wziął Go ode mnie – Musiał kosztować majątek.
- To jest nieistotne.
- Chcesz się jej oświadczyć?
- Tak, ale jeszcze nie teraz. Sam nie wiem. Może za wcześnie Go kupiłem.
- Boisz się odrzucenia?
- Tak … najbardziej właśnie tego się boję. Ja wiem …. czuję, że Rose jest tą jedyną. Wiem, że Ona też chcę ze mną być, ale boję się, że wybiorę nieodpowiedni moment … że za wcześnie poproszę ją o rękę.
- Oczekujesz mojej rady, jak sądzę – kiwnąłem głowa – Jeżeli Cię naprawdę kocha, to nie będzie miało znaczenia kiedy to zrobisz. Sam powiedziałeś, że jeszcze nie teraz, więc do tej pory wasz związek jeszcze bardziej się rozwinie. Nie martw się na zapas.
- Może masz rację.
- Mam – poklepał mnie po plecach – Ale jeżeli masz zamiar jej Go dać to najpierw zerwij cenę – założył na nos okulary – Chyba źle widzę.
- Dlaczego?
- Bo tutaj pisze … - zmarszczył brwi – 16 mln?? - spojrzał się na mnie.
- No co? Wiesz, że dla mnie pieniądze nie są tak ważne. Zarabiam i wydaje.
- Ale 16 mln?
- To tylko pieniądze. W końcu mam na kogo wydawać.
- Dobrze Go schowaj – oddał mi pierścionek.
- Wiem … nie uważasz, że mi odbija?
- Niby czemu? Jesteś zakochany .. to normalne.
- Dzięki – spojrzałem na zegarek – Ja się będę już zbierał – wstałem.
- Zaczekaj.
- Tak?
- Dobra okazja, żeby o czymś porozmawiać. Usiądziesz? - zdziwiłem się, ale usiadłem z powrotem – Niedługo odbędzie się Motown 25.
- Wiem i?
- Chcę, żebyś wystąpił razem z braćmi.
- Nie.
- Wiem, że nie chcesz być więcej kojarzony z The Jacksons, ale …
- Tak! Nie chcę mieć już z nimi nic wspólnego. Zacząłem solową karierę. Chcę się skupić jedynie na tym. Jeżeli chcą to niech sobie wystąpią.
- Zastanów się nad plusami tego wydarzenia zanim odmówisz. Występ będzie nadawany w najlepszej telewizyjnej godzinie i na żywo. Przyniesie Ci same korzyści.
- Thriller odniósł sukces o jakim nie śniłem, więc nie zależy mi na tym.
- Nie podejmuj pochopnie decyzji, dobrze? Przemyśl to i wtedy dasz mi odpowiedź.
- Raczej nie zmienię decyzji.
- Masz dużo czasu – pożegnałem się i wróciłem do domu. Najpierw poszedłem do swojego pokoju i schowałem pierścionek, a potem po Rose – Jestem.
- Co tak szybko? - zdziwiła się.
- Nie cieszysz się?
- Cieszę, ale myślałam, że dłużej Ci zejdzie.
- Q chciał, tylko o czymś porozmawiać. Idziemy do pokoju?
- Tak – wziąłem ją na ręce – Nie dasz mi w ogóle chodzić?
- Uwielbiam Cię nosić, a to jest dobra okazja. Nie podoba Ci się to?
- Bardzo – mocniej objęła mnie za szyję. Posadziłem ją na łóżku – Coś się stało?
- Czemu tak myślisz?
- Bo widzę, że coś jest nie tak – westchnąłem.
- Niedługo jest Motown 25 i Q chcę, żebym wystąpił z The Jacksons.
- A nie chcesz?
- Nie … czy Oni nie mogą tego zrozumieć? Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
- Nikt Cię nie zmusi do występu.
- Chociaż Ty nie próbujesz mnie przekonać – przytuliłem się do niej.
- Jestem po twojej stronie, skarbie – pogłaskała mnie po włosach.
- Wczoraj dzwonił Frank. Telewizja ET chcę zrobić ze mną wywiad.
- Zgodziłeś się?
- Tak … wiesz .. wyjaśnię te kłamstwa.
- Na pewno nikt jej nie uwierzył.
- Wiem, że próbujesz mnie pocieszyć, ale pisały o tym wszystkie gazety i trąbili o tym w wiadomościach. Nawet twoja mama miała wątpliwości – nie wiedziała co odpowiedzieć – Muszę w końcu coś z tym zrobić. Obejrzymy jakiś film?
- Pewnie, ale nie horror. Nie mam ochoty się bać.
- Nooo ok – oglądaliśmy filmy do wieczora. Potem pojechaliśmy do kina w parku. Założyłem brodę i wąsy. Tak jak poprzednio i usiedliśmy na końcu w samym rogu. Tym razem puścili filmy z Elizabeth Taylor. Obejrzeliśmy tylko dwa bo zobaczyłem, że Rose jest śpiąca. Oczywiście się nie przyznała, ale ja wiedziałem swoje. Pod domem Rose byliśmy po 22.
- Wejdziesz? - zapytała.
- Już późno.
- Myślałam, że mnie utulisz do snu – uśmiechnąłem się i zgodziłem. Rodzice Rose byli trochę zaskoczenie, gdy nas zobaczyli, ale widziałem, że się cieszyli. Rose poszła wziąć prysznic i przebrana w piżamę, wyszła z łazienki. Położyła się do łóżka – Poczekasz aż usnę?
- Tak – położyłem się obok niej. Położyła głowę na moim torsie.
- Zobaczymy się jutro?
- Nie może być inaczej. Śpij już – zamknęła oczy. Równo o 23 delikatnie wyślizgnąłem się z łóżka. Pocałowałem ją lekko w czoło i wyszedłem. Zanim wróciłem do domu, pojeździłem trochę po mieście. Musiałem się psychicznie przygotować na jutrzejsze spotkanie z Josephem. Zaparkowałem samochód i zobaczyłem na podjeździe samochód Josepha. Przez chwilę nawet się zawahałem, czy wejść do domu. Przecież miał wrócić dopiero jutro. Przełknąłem ślinę i nacisnąłem klamkę. W salonie paliło się światło i słyszałem ich rozmowy. Nie mogłem być tchórzem. Musiałem się w końcu zebrać w sobie. Wszedłem do salonu. Spojrzeli się w moją stronę. Jerma nie było. Pewnie był w klubie tak jak mówił rano.
- No proszę .. kto do nas dołączył.
- W zasadzie to nie chce tutaj być – chciałem wyjść.
- Musimy porozmawiać – usłyszałem jego gruby głos i się zatrzymałem.
- O czym?
- Nie tutaj – wstał i kierował się w moją stronę – Do mojego gabinetu – rozkazał. Poszedłem za nim. Zamknął drzwi – Wiesz o co mi chodzi.
- Nie – udawałem.
- Pamiętasz naszą umowę. Za tydzień masz spotkanie z tą dziewczyną … jak jej na imię – myślał prze chwilę – Nieistotne – nawet nie obchodziło Go imię tej dziewczyny – Za parę dni dam Ci jej adres, ale już wstępnie mówię, że macie się spotkać o 19.
- Nie.
- Co powiedziałeś?
- Nie zdradzę Rose. Nie jestem tobą.
- Traktuj to jako sprawy biznesowe, ale bardziej przyjemne – zaśmiał się obleśnie.
- Nie każ mi tego robić. Zapłacę Ci tyle samo ile jej ojciec – pokręcił głową.
- Zrobisz to – zbliżył się do mnie – Chyba nie chcesz, żeby coś się jej stało – pokazał mi zdjęcie Rose, które wyciągnął z kieszeni. To nie było zdjęcie pozowane. Ktoś je zrobił z ukrycia.
- Skąd je masz?!
- Nie twoja sprawa.
- Moja! Rose jest moją dziewczyną, więc to moja sprawa! - zaśmiał się.
- Jeżeli tego nie zrobisz .. - nie dokończył, tylko podarł zdjęcie Rose na pół – Pamiętaj, że każdemu może się przytrafić wypadek.
- Ty draniu! Zabiję Cię jeżeli coś jej zrobisz!
- Bądź posłuszny, to nic jej się nie stanie.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego nie mogę być szczęśliwy?
- Ależ możesz być .. masz po prostu wykonywać moje rozkazy, a wszystko będzie dobrze.
- To samo miałem zrobić z Rose.
- Z nią nie wyszło. Pomyliłem się.
- Nie wyszło bo Ci odmówiłem. Teraz też mogę to zrobić.
- Nie możesz. No chyba, że chcesz być na jej pogrzebie.
- Jaką mam pewność, że nic jej nie zrobisz?
- Masz moje słowo.
- Jest gówno warte! Gdy miałem 18 lat też to zrobiłem, a i tak Molly się o wszystkim dowiedziała. Nie wierzę Ci.
- Tym razem będzie inaczej, ale nadal masz wykonywać moje rozkazy. Czy to jasne?! Nawet dobrze, że z nią jesteś. Przynajmniej mogę Cię kontrolować i mówić co masz robić. Nie chcesz jej narażać, prawda?
- Nie mieszaj jej do tego!

- Gdybyś z nią nie był, to bym ją nie mieszał, ale tak … sam widzisz. Znam twój słaby punkt – wyszedł. Zostałem jeszcze chwilę w tym gabinecie. Miałem jeden wielki mętlik w głowie. Przecież jej nie zdradzę. Wystarczy, że raz to zrobiłem i straciłem bliską mi osobę. Już drugi raz nie popełnię tego błędu. Ale co mam zrobić? Joseph nigdy nie rzuca słów na wiatr. Jeżeli powiedział, że skrzywdzi Rose … zrobi to. Nawet nie będę wiedział kiedy i nie będę mógł jej ochronić. Z drugiej strony, jeżeli to zrobię … stracę ją, ale będzie żyła. W obu sytuacjach ją stracę. Wiedziałem, że nie pozbieram się jeżeli z nią nie będę, ale jej życie było dla mnie ważniejsze. W końcu poszedłem do mojego pokoju. Wziąłem letni prysznic. Gdy wyszedłem z kabiny, spojrzałem na wannę. Przypomniał mi się dzisiejszy ranek. Mówiłem jej o moich planach na życie, w których Ona była. Za równy tydzień, to wszystko miał strzelić szlag. Położyłem się do łóżka. Poduszka nadal nią pachniała. Wtuliłem się w nią. Wiedziałem, że nie zasnę. Przez cały czas myślałem jak się z tego wyplatać i nic mi nie przychodziło do głowy.

14 komentarzy:

  1. O moj Boze. Blagam niech Mike nie przystanie na ta propozycje. Jakos ja obroni. Moze wyjada. Nie wiem. Tylko niech tego nie robi.

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Nie wiem co powiedzieć. Ale z tego Josepha dupek! Niech Mike się nie zgadza. Uważam tak samo jak moja przedmówczyni że jakoś na pewno dadzą radę, ale niech się nie zgadza!
    Jacksonka xD
    Ps. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech jej powie prawdę czego Joseph od niego oczekuje! I razem coś wymyślą!
    Oh... jak ja tego dziada nie lubię...

    pozdrawiam
    ~Invincible

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg nie on nie może błagam. Jenn nie krzywdz mnie tak, nie chce żeby stracił Rose. Hak ja tego gnoja nie lubie i niie wiem czemu ale wydaje się mi że Joseph ma coś wspólnego z śmiercią Michaela. Czekam na nową notkę. Pozdrawian Michael

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie niech powie prawdę a potem niech wyjadą gdzieś daleeeeko w świat żeby ich nikt nie znalazł :)
    Świetny rozdział. Tylko ten Joseph grrr :/ i Jerm. Widać że ta sama krew.
    Życzę Ci szybciutkiego powrotu do zdrowia :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Eeeeej nooo... On tego nie zrobi, nie? Na pewno coś wymyśli.
    Oni bez siebie nie przeżyją, musi się to jakoś ułożyć.
    Notka świetna! :)
    Czekam na nową!

    Pozdrawiam, Emaa ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. On nie może tego zrobić.... Czekam na następną i zapraszam do mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG! Blagam niech Michael tego nie robi napewno z Rose cos wspolnie wymysla zgadzam sie ze wszystkimi ktorzy uwazaja ze Johsep to swinia i gnoj!nieznosze tego dziada szkoda Michaela. Czekam na nowa notke!
    Ps.Michaelowa zyczy duzo duzo duzo duzo zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Życzę powrotu do zdrowia. Świetna notka, jak zwykle coś się ciekawego dzieje! U nas nn. ;)
    Diana

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej zapraszam cię na mojego bloga
    nocnaaleja.blog.onet.pl
    Ally

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, u mnie nowe opowiadanie, zapraszam :)

    http://ireneinvincible.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. To niesamowite, dopiero trafiłam na Twojego bloga, a już nadrobiłam z kilkanaście rozdziałów, w życiu tyle nie spędziłam przed laptopem!
    http://sluchowisko-muzyczne.blogspot.com/ Zapraszam - duża dawka Michaela ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. O Jezu, genialne <3 Będę wpadać znacznie częściej ^^ czekam :***

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam więc zabieram się za komentowanie :P

    „- Ni .. nic …. za długo przebywamy razem … musimy się za sobą stęsknić.”

    - ja bym tak nie mogła… :P Chociaż… może to i dobry sposób.. Takie stęsknienie się za sobą…

    „- Kąpiel może być? - uśmiechnąłem się i podszedłem do niej.
    - Tak, ale razem z tobą – jeszcze szerzej się uśmiechnąłem.
    - Z wielką przyjemnością – cmoknąłem ją i poszedłem przygotować kąpiel.”

    -mrrrrr….. romantycznie <3  <3 Ach ten Majkol Mrrrrr……


    „- Mówię o posiadaniu dzieci – zaniemówiłem i milczałem przez jakiś czas.”

    - Woow :O Mnie też zaskoczyła tym pytaniem :P hehehe 

    „Rose nie mogła jeszcze za bardzo chodzić, więc kazałem jej wskoczyć na moje plecy i tak zeszliśmy do jadalni.”

    - hehehe, bardzo oryginalnie :D

    „Wczoraj byłem tak rozpalony, że myślałem, że nie wytrzymam”

    - Jerm.. cóż za niezwykle cenna informacja dnia przy śniadaniu :P ojaaa :P


    „- Miło mówisz? - podrapałem się po brodzie.
    - Nie mówię o tym, napaleńcu – rzuciła we mnie poduszką i się roześmiała.”

    - no ależ Mike właśnie o tym myślał :D xD Majkol i jego myśli zboczone :D :D hahaha !!!

    „- Bo nie wie co się dzieje za zamkniętymi drzwiami”

    - za to ja i moja chora wyobraźnia wiemy :D hahaha xD xD xD

    „- Tak?
    - Cześć. Napisałeś, żebym zadzwonił.
    - Cześć Q. Co tam?
    - Yyy .. Michael? Dobrze się czujesz? - nie rozumiał.
    - Ja? Świetnie … koniecznie dzisiaj?
    - O czym mówisz?
    - Dobra. Będę za 15 minut w studiu – rozłączyłem się. Wiedziałem, że zrozumiał.”

    - hahaha, co za rozmowa :D Padłam :D xD Co też ten Mike kombinejszyn :P :D

    „- Proszę mi pokazać najpiękniejsze pierścionki jakie Pan ma. Cena nie gra roli.”

    - ojaaaaaaaaaaa…… <3 <3 <3 <3 Michael jesteś kochany  bożesz jak ja tej Rose zazdroszczę 
    Sama bym tak chciała :P

    „- Bo tutaj pisze … - zmarszczył brwi – 16 mln??”

    - :O o Ku**a…. :O 16 mln za pierścionek… :P Ciekawe z czego on jest zrobiony z takim razie. Chyba z kamieniami Svarovskiego :P Ahhh Rose…. Już Ci zazdroszczę 

    „- Pamiętasz naszą umowę. Za tydzień masz spotkanie z tą dziewczyną …”

    - kurcze… O niee.. nadciągają kłopoty…. Ja całkowicie o niej zapomniałam…. :/

    „– pokazał mi zdjęcie Rose, które wyciągnął z kieszeni. To nie było zdjęcie pozowane. Ktoś je zrobił z ukrycia.”

    - Wg mnie Joe jest mocno walnięty skoro każe z ukrycia komuś robić zdjęcia….. :/ Co za kretyn z niego… . Czy on nie może zrozumieć, że Mike tego nie chce zrobić? I mam nadzieję, że nie zrobi….

    Kurcze.. jak ja nie znoszę Josepha... Czy jemu tylko na kasie zależy? Nic się nie zmienił....
    Wkurza mnie jego stosunek do Michaela i to, że wszystko mu rozkazuje.... :/
    W dodatku grozi mu... I to jest dobry ojciec? :/
    Mam nadzieję, że Michael jednak tego nie zrobi... Ze jakoś może powie Rose prawdę... Nie ma wyjścia... Razem coś wymyślą... :)
    Jenn, jak zwykle pięknie :) Kolejny piękny długi odcineczek :)
    Ciekawa jestem co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń