I znowu powinnam tutaj coś napisać jak zawsze, ale nie mam trochę humoru i czasu. Ledwo wyrobiłam się z tą notką. Od razu chcę Was przeprosić dziewczyny, że nie komentuje waszych notek, ale możecie być pewne, że czytam każdą i postaram się szybko nadrobić zaległości. Przepraszam od razu za błędy jakie się pojawią w tej notce. Wiem, że na pewno są, ale tak się spieszyłam z napisaniem, że nie zwracałam na to większej uwagi. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza.
***************************************************************************
Otworzyłam leniwie oczy. Mike jeszcze
spał. Miał jeszcze pół godzinki spania bo zawsze wstajemy o 8.
Tak, wstajemy bo oczywiście ja też musiałam jeździć z nim na
plan. Ale podobało mi się to. Uwielbiałam na niego patrzeć, gdy
robił to co kochał i ile radości mu to sprawia. Zastanawiały mnie
słowa Brooke. Wyznała mu miłość przy wszystkich. Może On też
coś do niej czuje? Co ja wygaduje. Dlaczego zawsze musiałam mieć
jakieś obawy? Kochaliśmy się i tylko to się liczy. Opierałam
brodę na jego torsie i patrzyłam jak śpi. Tak bardzo kochałam
tego zazdrośnika. Powoli otworzył oczy.
- Dzień dobry, misiu – powiedziałam.
- Dzień dobry, skarbie. Dawno nie
śpisz?
- Nie … jakieś 5 minut temu – nie
zmieniłam pozycji – Wyspałeś się?
- O tak – pocałował mnie w dłoń.
- Mogę Cię o coś zapytać?
- Oczywiście.
- Co poczułeś, gdy …. gdy Brooke
wyznała Ci miłość? - zmarszczył brwi.
- Dlaczego o to pytasz?
- Jestem ciekawa.
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? -
kiwnęłam głową – Złość … jedyne co poczułem, to złość.
Nie rozumiem jak można kogoś najpierw oczernić, a potem mówić,
że się kogoś kocha. To jest chore.
- A gdybyś .. mnie nie poznał i nie
było by tego całego zamieszania .. co byś odpowiedział? Tylko
powiedź szczerze.
- Powiedziałbym, że nic z tego nie
będzie bo traktuje ją jedynie jak przyjaciółkę … Rose,
posłuchaj – wziął moje obie dłonie w swoje – Nigdy nie
robiłem jej żadnych nadziei … byłem szczery od początku, że
chcę wyłącznie przyjaźni. Mówiła, że Ona też, ale jak widać
.. kłamała. Nie mogę być zły z tego powodu bo nigdy nie wiadomo
kiedy strzeli nas strzała amora. Ale ja do niej nic nie czuje.
Zobacz jak było z nami. Ja się od razu w tobie zakochałem, a ty
mnie nienawidziłaś, ale po jakimś czasie to się zmieniło i
jesteśmy razem.
- Już Ci mówiłam, że Cię nie
nienawidziłam … po prostu bałam się zakochać.
- Tylko, że ja to odbierałem inaczej
– uśmiechnął się – Ale teraz jest już dobrze i nie masz
powodów do zamartwiania się bo nigdy z Ciebie nie zrezygnuje –
pocałowałam Go – Mmm … jeszcze raz – zaśmiałam się i
jeszcze raz Go pocałowałam.
- Czyli .. już się na mnie nie
gniewasz? Odkupiłam swoje winy?
- Hmmm … trudne pytanie – podrapał
się po brodzie – Można powiedzieć, że to ja się wczoraj
starałem, a nie ty.
- Osz ty! - rzuciłam się na niego z
poduszką – Odwołaj to! - zagroziłam z zamiarem ponownego bicia
poduszką. Tylko się śmiał.
- Nie! To ja odwaliłem całą robotę.
- Jesteś wredną małpą! - złapał
poduszkę i nie pozwolił mi na dalsze bicie – Puszczaj! Jeszcze z
tobą nie skończyłam! - po chwili przestałam się szarpać bo się
zmęczyłam – Dobra .. masz szczęście, ale następnym razem tak
łatwo Ci nie odpuszczę.
- Zawsze tak mówisz – dalej się
śmiał.
- Żebyś się nie zdziwił –
położyłam się zmęczona – Wczorajsza noc bardzo mi się
podobała.
- Mnie też, ale dlaczego to zawsze ja
odwalam czarną robotę, co? - podniosłam się na łokciach i na
niego spojrzałam.
- Zawsze?
- Zawsze – spojrzałam na budzik.
Dochodziła 8. Usiadłam na jego brzuchu okrakiem. Patrzył się na
mnie ze zdziwieniem.
- Spieszy Ci się?
- W zasadzie to nic się nie stanie jak
przyjadę później, prawda?
- Też tak myślę – nachyliłam się
i Go pocałowałam – Możesz się jeszcze wycofać.
- Nie mam takiego zamiaru – zbliżył
się do mnie. Dłonie położył na moich biodrach i zaczął
całować. I wtedy … drzwi się otworzyły. Odruchowo zasłoniłam
się bardziej kołdrą i zeszłam z Michaela.
- Proszę, proszę, a co się tutaj
wyrabia? - to był Jermaine. Mike jeszcze bardziej mnie okrył.
- Nie umiesz pukać?! - wydarł się na
niego.
- No wybaczcie, ale nie spodziewałem
się takiego widoku – jak gdyby nigdy nic, wszedł do pokoju.
- Wyjdź!
- Coś taki nerwowy? Rose nie musisz
się wstydzić swojego ciała … jestem ekspertem jeżeli chodzi o
kobiece ciała i już przez ubranie widzę, że niczego Ci nie
brakuje.
- Coś ty powiedział?!
- Ooo .. a co to jest? - zignorował
Michaela i podniósł mój biustonosz.
- Zostaw to!
- Wezmę sobie na pamiątkę.
- Spróbuj! - Mike był strasznie
wkurzony – Masz szczęście, że jestem nie ubrany!
- Uuu … boję się. Dobra .. idę, a
wy bawcie się dobrze – puścił oczko i wyszedł.
- No co za … - cały chodził ze
zdenerwowania.
- Uspokój się – chciało mi się
śmiać – Idę wziąć prysznic – chciałam wstać, ale mi nie
pozwolił.
- Ubierz coś na siebie.
- No proszę co za zmiana. Od kiedy to
nie chcesz, żebym przeszła nago?
- Od teraz! Nie pozwolę Ci paradować
nago, gdy On tutaj się kręci! - zdziwił mnie jego ostry ton – No
chyba, że Ci się to podoba!
- Sam nie wiesz co mówisz – ubrałam
szlafrok i poszłam do łazienki. Jego zazdrość, czasami mnie
wkurzała. Przeginał. Weszłam do kabiny i przemyłam swoje ciało.
Gdy wyszłam, On stał z miną szczeniaka, który zrobił coś złego.
- Przepraszam …. znowu mnie poniosło
– właśnie teraz przypomniał mi się Eryk. Odwróciłam się do
niego tyłem – Nie gniewaj się na mnie – objął mnie od tyłu.
Nie odzywałam się – Powiedź coś – wyrwałam się z jego
uścisku i spojrzałam na niego.
- Słuchaj … będąc z Erykem .. zbyt
często słyszałam ''Przepraszam'' czy ''Obiecuje'' …. nigdy nic
z tego nie wychodziło. Zawsze robił to samo. Jeżeli masz się na
mnie najpierw wydzierać, a potem przepraszać i tak w kółko .. to
… ja nie wiem, czy tak chcę. Pomimo że Cię kocham.
- Rose …. chyba nie chcesz odejść –
podszedł do mnie.
- Nie chcę …
- Nawet o tym nie myśl. Wiem, że
czasami zachowuje się jak dupek, ale to nie zmienia moich uczuć do
Ciebie – wyszłam z łazienki, a On za mną.
- Myślisz, że mogłabym Cię
zdradzić?
- Oczywiście, że nie.
- To czemu łapiesz mnie za słowa? To
ja podrywam Jerma? Nie! Myślisz, że chcę, żeby oglądali mnie
inni mężczyźni? Ja rozumiem, że jesteś zazdrosny, ale do cholery
jasnej czemu ja za to obrywam? Nie reaguje na jego słowa, czy
zaczepki. Ignoruje Go, a ty nadal myślisz, że wskoczę mu do łóżka!
- Nie myślę tak … ja … ja się po
prostu boję.
- Czego?
- Że mnie zostawisz …. że
zobaczysz, że z innym może być Ci lepiej …. Jerm jest strasznym
podrywaczem … nawet nie zliczę ile miał już dziewczyn.
- Jestem z tobą bo Cię kocham .. po
co mam szukać innego? To Ciebie pokochałam – wzięłam jego twarz
w swoje dłonie – Musisz mi ufać.
- Ufam … wiem, że mnie nie
zdradzisz, ale nie ufam jemu. Dobrze wiem jaki jest, gdy jakaś
dziewczyna mu się spodoba.
- Ale dobrze wiesz, że ja nie jestem
jak inne i nie lecę na jego gadkę. Ty musiałeś się nieźle za
mną nabiegać.
- To prawda – w końcu się
uśmiechnął – Ja bez Ciebie nie chcę żyć … jesteś moim
całym światem i przysięgam, że postaram się zmienić.
- Nie chcę, żebyś się zmieniał,
ale nie myśl o mnie w ten sposób, dobrze?
- Dobrze, ale strasznie się wkurzyłem
i mu nie daruję – zacisnął zęby. Miałam nadzieję, że się
nie pozabijają. Ubrani, zeszliśmy na dół. W salonie było jakoś
wesoło. Weszliśmy tam. Byli wszyscy bracia i mieli bardzo dobry
humor – Co wam tak wesoło? - zapytał się Mike, na co Oni
wybuchli śmiechem.
- Opowiadam właśnie jaką masz
seksowną dziewczynę – odpowiedział Jerm.
- Zamknij mordę!
- Mike się wkurza bo im
przeszkodziłem.
- Powiedziałem stul dziób!
- Widzicie … nasz mały Mickey stał
się mężczyznom … powiedz mi coś Rose … zadowala Cię?
- Żebyś wiedział!
- Jasne …
- Co się dzieje? - do salonu weszła
Pani Jackson. Nikt jej nie odpowiedział.
- Gdy wszedłem do pokoju … widziałem
kawałek ciała Rose. Wiecie, którą część?
- Zabije Cię! - no i się stało. Mike
rzucił się na Jerma, powalając przy tym na podłogę. Chłopaki Go
odciągnęli, ale i tak się wyrywał.
- Czy ja powiedziałem coś nie tak?
Przecież to sama prawda – śmiał się głupio. Mnie też już
zaczął wkurzać.
- Mówisz o mojej kobiecie! I masz o
niej mówić z szacunkiem, a nie jak o pierwszej lepszej, która Ci
się nawinie!
- A przepraszam bardzo, czy ja ją
obraziłem?
- Muszę Pani powiedzieć, że chyba
tylko Mike był pilnym uczniem na Pani lekcjach wychowania –
powiedziałam.
- Też mi się tak zdaje –
odpowiedziała – Jak Ci nie wstyd? - zwróciła się do Jerma –
Nie tak was wychowałam – spuścili głowy.
- Czy nawet we własnym pokoju nie mogę
mieć odrobinę prywatności?!
- Oczywiście, że możesz, Michael –
powiedziała – A ja zaraz będę musiała z Panami znowu pomówić,
że należy pukać przed wejściem.
- Mamo .. my jedziemy.
- A śniadanie?
- Zjemy coś po drodze … a Ty! -
wskazał na Jerma – Jeżeli znowu będziesz wygadywał o Rose takie
rzeczy albo się do niej zbliżysz … - nie dokończył, tylko
ścisnął dłoń w pięść.
- Chodźmy już – złapałam Go pod
ramię i wyszliśmy z domu. Wiedziałam, że był zły i lepiej się
nie odzywać. Dość szybko byliśmy na miejscu. Pomimo złości,
złapał mnie za rękę i poszliśmy do jego garderoby.
- Mogę? - to był Bob.
- Tak .. wejdź. Zaraz będę gotowy.
- Ok – miał już wychodzić, ale się
cofnął – Stało się coś?
- Nie.
- Na pewno? Wyglądasz na
zdenerwowanego.
- Wydaje Ci się, ok?!
- No w porządku – wyszedł.
- Misiu? - podeszłam do niego – Nie
denerwuj się już – powiedziałam delikatnie.
- Masz mi powiedzieć jeżeli będzie
się do Ciebie zalecał.
- Nie żartuj. Przecież nie będzie
próbował … - nie dokończyłam bo widziałam jego poważną minę.
- Molly też chciał mi odebrać –
odszedł kawałek dalej i podparł dłonie na biodrach.
- Żartujesz?
- Nie.
- Ale mu się nie udało i ze mną
będzie tak samo.
- Akurat tego jestem pewien, ale nie
znoszę jego gierek.
- To może ja wrócę do siebie –
bardziej stwierdziłam.
- Jeżeli chcesz .. - posmutniał.
- Nie chcę, ale tak będzie chyba
lepiej.
- Dla kogo? Na pewno nie dla mnie. Nie
chce się z tobą rozstawać nawet na minutę – przytulił mnie –
Zostaniesz jeszcze?
- Tak, ale pod warunkiem, że się nie
pozabijacie.
- Jeżeli nie będzie mnie prowokował,
to zgoda.
- Mam nadzieję – gdy Mike był już
przebrany, poszliśmy na plan. Nie wiem ile minęło czasu, ale chyba
parę ładnych godzin bo Bob krzyknął, że przywieźli pizze, czyli
czas na obiad. Każdy dostał po jednej wielkiej. Ja z Michaelem
wzięliśmy jedną bo i tak więcej byśmy nie zjedli. Potem Mike
poszedł do reszty i omawiał szczegóły. Zawołałam Go na chwilę.
- Tak?
- Pójdę się przejść, dobrze?
- Ok, tylko się nie zgub – pocałował
mnie krótko i wrócił do swoich obowiązków. Plan był naprawdę
duży. Wchodziłam chyba do każdego pomieszczenia jakie było
otwarte. W jednym z nich było pełno różnego sprzętu. Rozglądałam
się po wszystkim. Nagle usłyszałam, że drzwi się zamknęły.
Pobiegłam w ich stronę i złapałam za klamkę. Niestety były
zamknięte na klucz. Nie wiedziałam co zrobić. Krzyczałam, ale
ściany były bardzo grube. Byłam pewna, że i tak nikt mnie nie
usłyszy, ale się nie poddawałam. Waliłam w te drzwi. Wszystko na
nic. Usiadłam przy ścianie i czekałam na cud.
Byłem strasznie zmęczony dzisiejszym
dniem. Musiałem odpocząć. Wróciłem na miejsce gdzie zawsze
czekała na mnie Rose. Nie było jej. No tak poszła się przejść
…. ale zaraz. Spojrzałem na zegarek. Nie ma jej od trzech godzin.
Co? I ja dopiero teraz, to zauważyłem?! Byłem tak pochłonięty
pracą, że nie zwróciłem uwagi, że jej nadal nie ma. Pytałem się
ludzi, którzy akurat przechodzili, czy jej nie widzieli, ale nikt
nic nie wiedział.
- Co się stało, Mike? - zapytał się
Bob.
- Rose gdzieś zniknęła.
- Co?
- Mówiła, że idzie się przejść,
ale to było trzy godziny temu!
- Spokojnie .. na pewno gdzieś tutaj
jest. Rozdzielamy się. Zadzwonię, gdy ją znajdę – poszedł w
lewo, a w ja w prawo. Przebiegłem cały plan i nigdzie jej nie było.
A co jeśli coś się stało? Odgoniłem te myśli od siebie i
zacząłem przeszukiwać pomieszczenia. Z każdym kolejnym krokiem
czułem coraz większy strach. Jedne z drzwi były zamknięte na
klucz.
- Jest tam ktoś? - nie dostałem
odpowiedzi. Musiałem jak najszybciej znaleźć Boba. Nie był to
trudne. Akurat szedł w moją stronę – Masz klucze od tych
pomieszczeń?
- Tak.
- Chodź szybko – pobiegł za mną i
otworzył te drzwi. Rose siedziała skulona pod ścianą – Rose –
podniosła głowę. Poczułem niewyobrażalną ulgę, że nic jej nie
jest.
- Mike – wstała i się we mnie
wtuliła – Myślałam, że już nigdy stąd nie wyjdę.
- Cii – cała się trzęsła. Wziąłem
ją na ręce i zaniosłem do swojej garderoby. Usiadłem razem z nią
na kanapie – Co się stało? - zapytałem.
- Chciałam zobaczyć co tam się
znajduje i w pewnym momencie usłyszałam, że drzwi się zamknęły.
Ktoś musiał tam być i nie wiedział, że ja też jestem.
- Przepraszam, że tak późno
zobaczyłem, że Cię w ciąż nie ma.
- Nie musisz przepraszać … wiem, że
byłeś zajęty.
- Najważniejsze, że nic Ci nie jest.
Tak się bałem – mocniej ją przytuliłem. Chciałem ją zanieść
do samochodu, ale powiedziała, że da radę iść.
- Na pewno już skończyłeś na
dzisiaj? - zapytała, gdy jechaliśmy do domu.
- Tak – trochę skłamałem bo miałem
tylko odpocząć i wracać na plan. W domu byliśmy o godzinie 17.
Poszedłem wziąć prysznic bo nie pachniałem zbyt ładnie, a Rose
poszła do dziewczyn. Cieszyłem się, że ma z nimi tak dobry
kontakt. Z Janet aż za bardzo. Na całe szczęście sprawa z Brooke
zakończyła się na ugodzie, na którą dziewczyny, a zwłaszcza
Rose nie były dobrze nastawione. Miałem ogromną nadzieję, że już
nigdy więcej Brooke nie będzie sprawiała żadnych problemów.
Wyszedłem z łazienki jedynie w samym ręczniku bo telefon zaczął
dzwonić – Słucham?
- Cześć Michael.
- Witaj Frank – to był mój menager
– Dawno się nie widzieliśmy.
- To prawda. Nie chciałem Ci
przeszkadzać.
- Niby w czym?
- Masz teraz dziewczynę i całą uwagę
skupiasz na niej zamiast na muzyce, niestety.
- Proszę Cię .. nie mów jak Joseph.
- Taka jest prawda. Gdy jej nie znałeś,
byłeś zupełnie inny.
- Tylko po to dzwonisz? Żeby mi
powiedzieć co sądzisz o Rose?
- Nie chciałbyś usłyszeć co o niej
sądzę, ale do rzeczy. Dzwonię bo ET chcę przeprowadzić z tobą
krótki wywiad.
- Czy ja wiem – podrapałem się po
głowie.
- Jeszcze się zastanawiasz? Od
dłuższego czasu nie miałeś żadnego wywiadu ani nic. Wykorzystaj
to. Po wystąpieniu Brooke, ludzie chcą usłyszeć prawdę.
- Kiedy?
- Jeszcze nie wiem, ale muszę
wiedzieć, czy się zgadzasz, żeby ustalić termin.
- Dobra .. niech będzie.
- No nareszcie mówisz do rzeczy.
Zadzwonię, gdy będę wiedział więcej – rozłączył się. Może
ma rację? Zdementuje te wszystkie plotki i tyle. Ubrałem się w
luźniejsze ciuchy. Chciałem spróbować potańczyć. Może już nie
będę czuł tego bólu. Najpierw jednak poszedłem do pokoju Janet.
- Kochanie – podszedłem do Rose,
która siedziała na łóżko Janet.
- Tak?
- Idę trochę poćwiczyć.
- Na pewno dasz radę? - dotknęła
mojego policzka.
- Spróbuje.
- O świetnie! - Toya wyszła z
łazienki – A my pojedziemy do galerii handlowej – klasnęła w
dłonie.
- Błagam Cię – Rose opadła
bezwładnie na łóżko.
- Oj nie bądź taka. Będzie fajnie –
namawiała i było jasne, że się z tego nie wykręci. Zaśmiałem
się.
- Przepraszam skarbie, że Cię w to
wkręciłem – powiedziałem cicho, ale tak, żeby Toya też
usłyszała.
- Bardzo śmieszne, braciszku.
- Nic już nie mówię – nachyliłem
się nad Rose – Może znowu kupisz coś dla mnie jak ostatnio –
pocałowałem ją.
- Yyy .. zapomnieliście, że nie
jesteście tutaj sami?
- To nie słuchajcie –
odpowiedziałem.
- I nie patrzcie – dopowiedziała
Janet.
- Wystarczy tych czułości. Jedźmy
już – denerwowała się Toya.
- Może być w końcu znalazła sobie
kogoś, co? - powiedziałem.
- Nie potrzebuje.
- Taa … dobra. Bawcie się dobrze i
pamiętaj co Ci mówiłem – mrugnąłem do Rose. Zarumieniła się.
Wyglądała słodko z rumieńcami. Poszedłem do sali z lustrami,
żeby potańczyć.
Nie miałam ochoty za żadne zakupy,
ale Toyi nie da się przekonać. Mówi, że ją zakupy odprężają.
Ja nie widzę nic odprężającego w przebieraniu się ze sto razy i
łażenie po ogromnej galerii handlowej.
- Może zadzwonię po Sally, co?
- Świetny pomysł. Im nas więcej tym
lepiej – poszłam do pokoju Michaela bo tam zostawiłam swój
telefon i wykręciłam numer do Sally.
- Tak? - odebrała.
- Cześć to ja. Wybieram się z Toya i
Janet na zakupy. Może masz ochotę się do nas przyłączyć?
- Pewnie.
- Czekamy – rozłączyłam się i
poszłam powiedzieć dziewczynom. Po około 20 minutach, przyjechała
Sally i pojechałyśmy do tej galerii. Gdy Toya i Janet oddaliły się
nieco od nas, żeby zobaczyć wystawę, Sally zaczęła ze mną
rozmowę.
- Jak się czujesz?
- Dużo lepiej. Już nie myślę o
śmierci .. naprawdę.
- Cieszy mnie to. Martwiłam się o
Ciebie.
- Już nie musisz. Mike jest wspaniały.
- Szczęściara – szturchnęła mnie
łokciem. Zobaczyliśmy, że Janet ciągnie Toye za rękę, a tamta
nie ma zamiaru wyjść ze sklepu.
- Pomożecie? - z rozbawionymi
twarzami, podeszliśmy do nich – Kompletnie zwariowała.
- Toya .. zróbmy sobie przerwę, co? -
zapytałam.
- No dobra – wywróciła oczami.
- Chodźmy na ciacho.
- Ok – poszliśmy do tej samej
ciastkarni co wcześniej byłam z Janet. Każda z nas zamówiła coś
słodkiego i herbatę. Trochę pogadaliśmy, ale chwile później
zaczęli temat Michaela. Chciałam jakoś tego uniknąć bo
wiedziałam, że wszystkie są bardzo wścibskie. Próbowałam
zmienić temat, ale na marne.
- Jaki On jest? - zapytała pierwsza
Sally.
- Normalny.
- Oj .. pytam jaki jest, gdy jesteście
sami.
- Na pewno nie taki nieśmiały –
zaśmiała się Toya.
- Tego jestem pewna, ale chciałabym
usłyszeć jakieś szczegóły.
- Sally! - udałam oburzenie i się
roześmiałam. Jedynie Janet siedziała cicho – Dobra … co
chcecie wiedzieć? - poddałam się.
- Chyba wiesz.
- Nie, nie wiem.
- Och … no wiesz … jaki jest w
łóżku? - zapytała prosto z mostu. Toya prawie wypluła herbatę,
którą właśnie piła.
- Ja o to nie zapytałam – broniła
się Toya.
- Nie będę mówiła o takich rzeczach
– zawstydziłam się.
- Aż taki dobry? - ciągnęła dalej.
- Koniec tego tematu – powiedziałam,
ale czułam jak poliki mnie palą. Spojrzały się na mnie
podejrzliwie – No co?
- Tylko jedno słowo – Sally zrobiła
oczy jak kot ze Shreka. Zawahałam się.
- Jest …. cudowny … wystarczy? -
pokiwała z zadowoleniem głową. Siedzieliśmy jeszcze jakąś
chwilą i zobaczyliśmy czterech mężczyzn. Usiedli parę stolików
dalej i nas obserwowali.
- Toya .. ciacha nas obserwują –
powiedziała Sally.
- Pfff – prychnęła, nie zwracając
na nich uwagi. Zobaczyłam jak dwóch z nich się do nas zbliża.
- Witamy miłe Panie. Może byście się
do nas przyłączyli, hm?
- Akurat jest nas czwórka tak jak i
was – chciało mi się śmiać, gdy wyobraziłam sobie Michaela,
który ma ochotę ich pozabijać z zazdrości.
- Ja jestem Tom, a to Scott … a ty
jak się nazywasz? - zwrócił się do mnie.
- Nazywam się Zajęta.
- Uuu .. co za szkoda, a wy dziewczyny?
- Posłuchajcie … dwie z nas są
singielkami – powiedziała Sally.
- Szkoda, że tylko dwie, ale to nic …
tamte barany nie skorzystają – wskazał na swoich kumpli –
Zostawimy swoje numery. Mam nadzieję, że zadzwonicie – jeden dał
numer Sally, a drugi Toyi. Jeden z nich jeszcze się cofnął – Na
pewno nic z tego? - zapytał się mnie.
- Lepiej uważaj. Jej facet jest
okropnie zazdrosny – powiedziała Toya.
- Serio?
- Ooo tak – potwierdziłam.
- Więc nie chcę mieć problemów –
uśmiechnął się i poszedł na swoje miejsce.
- Roseeee – powiedziały wszystkie
jednocześnie – Ale masz powodzenie. Normalnie ogłupiał na twoim
punkcie.
- Dajcie spokój – znowu spaliłam
buraka – Tylko nie mówcie nic Michaelowi.
- Spoko .. nie chcę Go odwiedzać w
więzieniu – powiedziała Toya – Idziemy już?
- Tak – połaziliśmy jeszcze trochę
i dziewczyny wepchały mnie do sklepu z bielizną.
- Przestańcie – śmiałam się.
- Nic z tego! Padnie Ci do stóp, gdy
Cię w tym zobaczy – wcisnęły mi kilka kompletów bielizny i
kazały przymierzyć. Pod ich presją wybrałam trzy z nich. Mogą
się przydać. Zapłaciłam i wyszłyśmy ze sklepu.
- Nam się bardzo dobrze układa,
jeżeli chodzi o te sprawy.
- Ale bielizna na pewno nie zaszkodzi –
szturchnęła mnie Sally – O zobacz! Sklep z męską bielizną.
- Chyba zwariowałaś!
- Przecież znasz jego rozmiar.
- Nie o to chodzi! Jak to będzie
wyglądało, gdy kupie mu bieliznę?
- Jak kobieta, która kupuje majtki dla
swojego faceta? - uniosła obie brwi.
- Dlaczego ja się z nią zadaje? -
powiedziałam do siebie, a dziewczyny zachichotały.
- My tutaj zaczekamy – powiedziała
Janet i razem z Toya usiadły na ławce przed sklepem.
- O jacie. Zobacz jaki wybór –
skrzyżowałam ręce na piersiach – No co tak stoisz?
- Ty tu chciałaś wejść, więc sama
oglądaj – przewróciła oczami.
- O zobacz … te są super.
- Nom, ale ..
- Ale?
- Za małe – zaczęła szukać
większych i mi pokazała – Też za małe.
- Co ty mówisz? Przecież jest chudy.
- Ale ja nie mówię o rozmiarze talii.
- A .. o czym? - dobrze wiedziała, ale
znowu chciała ode mnie wyciągnąć szczegóły.
- Pomóc w czymś? - podeszła do nas
sklepowa.
- Tak … ma Pani może większy
rozmiar? - zapytała Sally.
- Zaraz poszukam, a jaki dokładnie? -
spojrzały się na mnie.
- Nie znam, ale wiem na oko.
- Yhym – zaczęła przeszukiwać –
Znalazłam ostatni – pokazała mi – pokręciłam przecząco
głową.
- Widzi Pani … nie chodzi o talie,
ale o …. że tak powiem .. wyposażenie – powiedziała Sally.
Myślałam, że spalę się tam ze wstydu. Już chciałam wychodzić,
ale Sally mnie powstrzymałam.
- Och rozumiem, ale z tego modeli nie
mam większych. Proszę zaczekać – poszła chyba na zaplecze.
- Ostatni raz poszłam z tobą na
zakupy – powiedziałam do niej cicho.
- Daj spokój. Dla niej jest to
normalne. W końcu pracuje w sklepie z męską bielizną, nie? Poza
tym nie wie dla kogo to kupujesz – mrugnęła do mnie –
Wiedziałam – uśmiechała się.
- Niby co?
- Już jestem. To są największe
rozmiary jakie są dostępne. Nie zamawiamy więcej ponieważ bardzo
mało osób je kupuje.
- Dlaczego? - zapytała Sally.
- No cóż … większe zapotrzebowanie
jest na mniejsze rozmiary – i ekspedientka też przeciwko mnie?
Najchętniej bym się zapadła pod ziemię.
- Dobra. Biorę tę i tyle – wzięłam
pierwsze lepsze, zapłaciłam i wyszłam. Nawet nie czekałam na
resztę. Podeszłam do dziewczyn.
- Co jesteś taka czerwona? - zapytała
się Janet.
- I zła? - tym razem Toya.
- Już nigdy, przenigdy nie idę z nią
na zakupy. Takiego wstydu jeszcze nigdy się nie najadłam.
- Ale musisz przyznać, że jej mina
była bezcenna – zaczęła się śmiać. Chciałam być poważna,
ale nie wyszło mi i też zachichotałam.
- Jestem już zmęczona. Wracajmy –
poszłyśmy do samochodu i wróciłyśmy do domu. Sally też weszła.
Wszystkie rzeczy jakie kupiłam zaniosłam do pokoju Janet, żeby
Mike nie zaglądał. Wiedziałam, że po kryjomu to zrobi. Wszystkie
zostałyśmy w pokoju Janet. Poszła zrobić nam coś do picia. Zegar
wskazywał 20:30, a Mike nadal ćwiczył. Chciałam już tam iść i
powiedzieć, żeby tak się nie męczył. Ale zobaczyłam, że wszedł
do pokoju.
- Tęskniłem – przytulił mnie.
- No bardzo długo się nie
widzieliśmy.
- Dla mnie długo.
- Chyba nie idziesz jeszcze ćwiczyć?
- Nie .. już skończyłem i jestem
padnięty.
- Nie przemęczaj się tak.
- Jestem przyzwyczajony do takiego
wysiłku. Nie martw się.
- Mike? - zagadała Sally.
- Tak?
- Musisz nosić taki rozmiar?
- Yyy … nie rozumiem – wyciągnęła
z mojej torby bokserki, które ''dzięki'' niej kupiłam.
- Nie mogłyśmy znaleźć twojego
rozmiaru. Nawet sklepowa zgupiała.
- Sally! - upomniałam ją. Spojrzałam
na Michaela. Jego twarz płonęła ze wstydu.
- To .. to ja pójdę wziąć prysznic
i się kładę. Przyjdziesz?
- Jeszcze trochę z nimi porozmawiam.
Zwłaszcza z jedną osobą.
- Ok.
- Nie czekaj na mnie – pocałował
mnie w policzek i wyszedł – Dlaczego to robisz? - zapytałam się
jej.
- Ale co?
- Dobrze wiesz, że jest nieśmiały.
Po co stale o tym mówisz? Tylko jedno Ci w głowie?
- To już żartować nie można?
- Innych żartów nie znasz?
- Znam i nie mów, że jest taki
nieśmiały. Chciałabym widzieć co się dzieje za zamkniętymi
drzwiami.
- Ale to są nasze prywatne sprawy! Nie
rozpowiadamy o tym na lewo i prawo!
- Dobra już dobra. Nie piekl się tak.
- To przestań o to pytać! -
posiedziałyśmy do 22:30. Sally pojechała do domu, a poszłyśmy,
oprócz Janet, do swoich pokoi. Wzięłam Sisi na ręce i zamknęłam
za sobą drzwi. Mike już spał – Widzisz mała … Pan zasnął –
powiedziałam do niej i położyłam ją do legowiska. Przebrałam
się w piżamę i po cichu się położyłam, żeby Go nie obudzić.
Zamknęłam oczy i po paru minutach, poczułam, że mnie obejmuje.
Uśmiechnęłam się do siebie i bardziej się w niego wtuliłam.
Szybko zasnęłam. Około 3 nad ranem obudziła mnie suchość w
gardle. Musiałam się czegoś napić. Delikatnie chciałam się
wydostać z jego objęć.
- Gdzie idziesz? - zapytał przez sen.
- Napić się. Śpij. Zaraz wracam –
poszłam do kuchni. Do szklanki nalałam sobie wody mineralnej i
wzięłam łyka. Wyczułam czyjąś obecność w kuchni. Odwróciłam
się i zobaczyłam Jerma – Przestraszyłeś mnie – przyznałam.
- Przepraszam – podszedł bliżej.
Nie odpowiadało mi to, ale na razie nic nie mówiłam.
- Co tutaj robisz? - zapytałam, żeby
przerwać ciszę.
- Przyszedłem się czegoś napić, a
ty?
- Ja też, ale już wracam do łóżka
– chciałam Go wyminąć, ale mi nie pozwolił – Przepuść mnie
– serce zaczęło mi szybciej bić.
- Po co się tak spieszysz? Michael
śpi. Nikt nam nie będzie przerywał.
- Co? O czym ty mówisz?
- Dobrze wiesz. Ty też to czujesz …
jestem pewien – dotknął mojego policzka. Odepchnęłam jego dłoń.
- Nie dotykaj mnie.
- Przestań grać niedostępną –
jeszcze bardziej się do mnie zbliżył. Szklanka wypadł mi z dłoni
i roztrzaskała – Michael się nie dowie. Nie bój się – chciał
mnie pocałować, ale zamiast dostać buzi, dostał po gębie.
- Za kogo ty mnie uważasz?!
- Za niezłą laskę, która udaje
niedostępną.
- Co się tutaj dzieje? - w drzwiach
stał Mike.
- Mike … to nie t .. - chciałam już
zaczął się tłumaczyć.
- Odejdź od niej!
- Sama chciała ….
- Chodź do mnie – wyciągnął dłoń
w moją stronę. Chciałam się znaleźć jak najszybciej w jego
ramionach, ale po drodze stanęłam na rozbite szkło bosą stopą.
- Ałł! - upadłam na jego klatkę
piersiową. Wziął mnie na ręce, a ja oplotłam rękami jego szyję.
Patrzył się wściekłe na Jerma.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem –
powiedział i zaniósł mnie do łazienki. Posadził mnie na rogu
wanny i obejrzał moją stopę – Pójdę po Toye – wyszedł i po
chwili wrócił z Toya.
- Co się stało? - zapytała i
ukucnęła, by zobaczyć moją nogę.
- Szklanki wypadła mi z dłoni i nie
zauważyłam szkła – Mike stał przy futrynie. Jego mina
wskazywała, że za chwilę wydarzy się coś złego.
- Boli?
- Tak – podszedł do mnie i posadził
mnie sobie na kolanach. Dobrze wiedział czego teraz chciałam.
Przytulił mnie.
- Muszę wyciągnąć szkło … może
zaboleć – kiwnęłam głową, żeby robiła co trzeba i mocniej
się w niego wtuliłam. Nie odzywał się co było kolejnym dowodem,
że za chwilę zrobi się naprawdę nieprzyjemnie. Zaciskałam oczy,
gdy mi przemywała ranę. Okropnie szczypało – Założę bandaż i
gotowe – gdy Toya robiła ostatnie okrążenie bandażem wokół
mojej stopy, Mike się odezwał.
- Muszę coś załatwić – posadził
mnie na kant wanny i wyszedł. Wiedziałam dokąd idzie.
- Nie, Mike! - nie posłuchał –
Mike!! - Toya patrzyła się na mnie i nie wiedziała co się dzieje
– Leć szybko po chłopaków!
- Co? Dlaczego?
- Poszedł do Jerma! - zapięła mi
bandaż i wybiegła z pokoju. Nie mogłam siedzieć i czekać.
Skacząc na jednej nodze, złapałam się poręczy schodów.
Widziałam co się na dole działo i byłam przerażona. Michael
okładał Jerma pięściami aż w końcu powalił Go na podłogę.
Najdziwniejsze było to, że wcale się nie bronił. Jedynie
zasłaniał się rękami przed kolejnymi ciosami.
- Zabiję Cię! - krzyczał Michael.
Nie wiem czemu, ale zaczęłam płakać. Chyba z bezsilności.
Chłopaki zbiegli po schodach i zaczęli odciągać Michaela od
Jerma. Wyrywał im się, ale dali radę – Wiedziałem, że nie
odpuścisz! Zabiję Cię jeżeli ją jeszcze raz tkniesz albo chociaż
na nią spojrzysz! - puścili Go dopiero na schodach. Zobaczył mnie,
że płakałam. Był nadal wściekły, ale przytulił mnie.
- Daj już z tym spokój … proszę –
wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka – Nie idź już
nigdzie.
- Nie pójdę, ale należało mu się!
Zrobił Ci coś?
- Nie – nie powiedziałam, że
próbował mnie pocałować bo zaczęło by się od nowa. Jednak
trochę się zmienił. Nie był na mnie zły, czy coś takiego.
Wiedział, że to nie była moja wina. Muszę powiedzieć, że
zaczęłam się bać Jerma. Mike chyba widział moje obawy. Zamknął
drzwi na klucz. Położył się o objął mnie ramieniem. Długo nie
mógł się uspokoić.
- Wiedziałem – powtarzał –
Jeszcze raz to zrobi, a Go zabiję … naprawdę – mówił to
bardzo poważnie aż ciarki mnie przeszły.
- Nie myśl już o tym.
- To nie takie łatwe … jak noga?
- Trochę boli, ale da się wytrzymać
….. chodźmy spać – musiałam z nim rano porozmawiać. Teraz nie
był to odpowiedni moment na psucie i tak popsutego humoru.
- Dobrze, ale gdybyś czegoś
potrzebowała albo coś .. obudź mnie, dobrze? - pogłaskał mnie po
policzku.
- Obiecuję – pocałował mnie
delikatnie w usta i się położyliśmy. Targały nami emocję i
usnęliśmy bardzo późno.
OMG. Co za idiota z tego Jermaine'a. Czy oni nie mogą mieć spokoju nawet w domu? Ale mnie wkurzył. Niech sobie uważa, bo pewnie Mike nie będzie tego robił jak go wkurzy. Notka świetna. Cieszę się że mimo wszystko udało ci się ją wstawić. Czekam z niecierpliwością na następną.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
To się powinno nazywać Bad Boy xD
OdpowiedzUsuńJaki nerwusek z tego naszego Michaela, a co do Jermaine'a to popieram Jacksonkę - idiota. Notka świetna. Czekam z niecierpliwością na następną :)
Pozdrawiam
~Invincible
http://ireneinvincible.blogspot.com
omg...Jermaine mnie wkurzył -.- idiota...
OdpowiedzUsuńAle mnie rozbawiłaś z tymi bokserkami xD Świetna część, i czekam na następną ;)
Pozdrawiam
OMG! Super notka Jermaine to idiota. Mam nadzieję że da Rose spokój i oczywiście Michaelowi. Chcę odrazu bardzo, bardzo, bardzo przeprosić czytam twoje opowiadanie od dluższego czasu i wogule nie komentowalam bo jakoś nie mogłam komentarzy dodać, ale obiecuje że nadrobie.
OdpowiedzUsuńPs. Czekam na kolejną notkę :)
Kolejna genialna notka. Nie wiem jak to robisz...bo jesteś wspaniała. Podziwiam Twój wielki talent. Naprawdę szacunek i to wielki!
OdpowiedzUsuńOch, a Jermaine mnie cholernie wkurzył, po prostu mega debil!
Pozdram, Martuś
PS: Nie mogę się doczekać kolejnej notki.
OMG. widze, że Jerm jest takim samym podrywaczem jak mój brat Luka. Taki sam walnięty na umyśle i taki sam podrywacz, ale dzięki tobie mam pomysł na przyszłość jak będzie zarywał do mojej dziewczyny, to dam mu przeczytać tą część, żeby wiedział jak skończy. Powiem szczerze mam pytanko jak robisz, że jesteś taka wspaniała, cudowna i kochana. Masz wielki talent, pisz, pisz, bo z nudów( jak będziesz chciała skończyc pisać bloga) umrę, Notka świetna.
OdpowiedzUsuńMichael
Od dawna nie komentowałąm twoich wpisów,ale je czytałam.Więc bez obaw o co kolwiek...te rozdziały mnie powaliły na kolana i gadajac na skypie Rafał pytał co ja brałam...:DŚwietnie piszesz(mały kreatywna uwaga ale nie umiem tego opisać).
OdpowiedzUsuńTerekasa
U mnie nn :D Zapraszam
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Ten Jerm to jakieś niewyżyte zwierze, makabra. A z Michaela straszny nerwus :))
OdpowiedzUsuń"Nie chodzi o talię tylko o wyposażenie" - padłam! :D :D Notka genialna.
Pozdrawiam!!!
O Boże! Tego nie da się inaczej ująć. To co piszesz jest genialne! Jestem tu nowa, ale w niespełna 3 dni wszystko nadrobiłam od początku. Jestem na prawdę pod wrażeniem. Nawet nie wiem co już mam pisać, bo nie potrafię wyrazić jak mi się to podoba :D Niecierpliwie czekam na nową notkę.
OdpowiedzUsuń- Kinga :)
Niewyżyty Jermaine- wkurzający typ! Mam nadzieję że odczepi się od Rose. Michael jak zwykle dzielny i oddany. czekam na nn. Diana ;)
OdpowiedzUsuńU mnie nowa, zapraszam
OdpowiedzUsuńW końcu jestem :D
OdpowiedzUsuńNotka świetna jak zawsze.
Te zakupy były po prostu mistrzowskie xD
Ten cały Jerm to mnie tak wnerwił.... yhh. Zabiłabym ;)
Czekam na nową!
Pozdrawiam, Emaa ;D
hahahahah ale sie śmiałam jak Rose w tym sklepie kupowała gacie dla Mike'a hahahahahaha xD a ja myślałam że Michael i Jermaine mają najlepsze relacje ze wszystkich braci... :P ale to jest fikcja i wszystko może sie zdarzyć ;) Widać że Michael kocha Rose do nieprzytomności <3
OdpowiedzUsuńZuzia
dziwnie się czuje gdy czytam , bo Jermanie jest spoko gość w realu . Gdy kupicie książkę ,, Oczami Brata : Jermanie Jackson '' dowiecie się jakie to uczucie , ale nie przyjmuj to jako krytykę ;) Rodzinne sprzeczki muszą być . Zuzia
OdpowiedzUsuńWoow ! ale długaśny odcinek :) Cieszy mnie to :)
OdpowiedzUsuńNo to zacznę od początku :P xD
„- Mnie też, ale dlaczego to zawsze ja odwalam czarną robotę, co? –„
- oj Michael, kotku :D Nie przesadzaj :D No bo Ty to perfekcjonista jesteś i pod tym względem dlatego Rose na Ciebie liczyła :D xD
„Dłonie położył na moich biodrach i zaczął całować. I wtedy … drzwi się otworzyły. Odruchowo zasłoniłam się bardziej kołdrą i zeszłam z Michaela.
- Proszę, proszę, a co się tutaj wyrabia? - to był Jermaine. Mike jeszcze bardziej mnie okrył.”
- Jeeermaaaiiiiiinnnn !!!! ? :P czy on nie wie, że istnieje coś takiego jak pukanie do drzwi i prywatność? :P
„- Coś taki nerwowy? Rose nie musisz się wstydzić swojego ciała … jestem ekspertem jeżeli chodzi o kobiece ciała i już przez ubranie widzę, że niczego Ci nie brakuje.”
- Bożesz :D Prawdziwy erotoman :D Co on ma wizjer w oczach ? :D
„Gdy wyszłam, On stał z miną szczeniaka, który zrobił coś złego.”
- Aaaawwww…. Już widzę ten obrazek Michaela :D Jego Mina bezcenna :D :P
Jeśli chodzi o zazdrość…. Tiaa… Ta to jest odwieczna :P Ale zaczynam to lubić bo mnie to bawi jak jedno jest zazdrosne o drugie choć nie ma powodu :P hehe
„- Widzicie … nasz mały Mickey stał się mężczyznom … powiedz mi coś Rose … zadowala Cię?”
- kurde… ale cham z tego Jerma… Jak można obgadywać kogoś i to jeszcze jeśli chodzi o TE sprawy..
A wgl co go to obchodzi …. Ojaaa … :P No się dzieje :P
„Nagle usłyszałam, że drzwi się zamknęły. Pobiegłam w ich stronę i złapałam za klamkę. Niestety były zamknięte na klucz. Nie wiedziałam co zrobić. Krzyczałam, ale ściany były bardzo grube. Byłam pewna, że i tak nikt mnie nie usłyszy, ale się nie poddawałam. Waliłam w te drzwi. Wszystko na nic. Usiadłam przy ścianie i czekałam na cud.”
- o kurczaczki….. :O I po co tam Rose wchodziłaś…. Super.
ha! Ona to ma zawsze pecha :P Znów jej Michael będzie szukał :D Ona to ma szczęście do takich pomieszczeń :D
„Rose siedziała skulona pod ścianą – Rose – podniosła głowę. Poczułem niewyobrażalną ulgę, że nic jej nie jest.”
- Aż mi jej żal xD xD hahaha
„- O świetnie! - Toya wyszła z łazienki – A my pojedziemy do galerii handlowej – klasnęła w dłonie”
- :P tiaaaa :P Toya i jej pomysły :D
„Może znowu kupisz coś dla mnie jak ostatnio – pocałowałem ją.”
- hhahahaha :D Mike jaki chętny :D
„- Och … no wiesz … jaki jest w łóżku? - zapytała prosto z mostu. Toya prawie wypluła herbatę, którą właśnie piła.”
- hahahaha :D O Jezucieńku kochany :D Co za szczere pytanie :D
„- Witamy miłe Panie. Może byście się do nas przyłączyli, hm?”
- ufff… Dobrze, że Michaela tam nie ma bo zaraz by była scena zazdrości :P
„chciało mi się śmiać, gdy wyobraziłam sobie Michaela, który ma ochotę ich pozabijać z zazdrości.”
- no właśnie o tym mówiłam :D Bo mnie też się chce śmiać :D
„- Za małe – zaczęła szukać większych i mi pokazała – Też za małe.
- Co ty mówisz? Przecież jest chudy.
- Ale ja nie mówię o rozmiarze talii.”
- heheheh :P No dobra… ok… :P Zero pytań :P :D
„- Widzi Pani … nie chodzi o talie, ale o …. że tak powiem .. wyposażenie”
- spadłam ze stołka w tym momencie :D hahahaha Ojaaa cie :D Biedna Rose :D
„- Po co się tak spieszysz? Michael śpi. Nikt nam nie będzie przerywał”
- No nieeee…. A ten dalej swoje…. Już nie lubię Jerma :P do za kretyn i idiota z niego… :/
„chciał mnie pocałować, ale zamiast dostać buzi, dostał po gębie.”
- i słusznie. Niech ma za swoje…. :/
AAaajjć… Biedna Rose… A raczej jej stopa… :( Współczuję…
Mam nadzieję, że rana szybko się zagoi i będzie ok...
No i kolejna bójka z bratem… Wiedziałam, że to się tak skończy i że Michael mu nie odpuści… Sam się Jerm doigrał… :/
Jenn, wspaniały jest ten odcinek :) Tyle się w nim wydażyło, że aż Łaaał :)
Jestem pod wrażeniem, że potrafisz pisać tak wspaniałe opki :) A ja uwielbiam je czytać. Szczególnie ten bo ten mi szczególnie przypadł do gustu :)
Aż się nie mogę doczekać jak będę czytać kolejny odcinek jak z pracy wrócę :)
Pozdrawiam :)