sobota, 21 grudnia 2013

Bad Girl 35 Part 2 i Przedstawienie Bohaterów

Na początku Życzyć Wam Wesołych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz dużo prezentów, zwłaszcza Michaelowych ;)
Przed nowym rokiem jeszcze się spotkamy, więc jeszcze nie składań życzeń na nowy rok. Mam nadzieję, że  za tydzień dam radę wstawić kolejną. Wiecie jak jest ze świętami. A w tym roku ja będę większość potraw robiła.



******************************************************

Pomyślałam, że jednak wstawię zdjęcia postaci. Mam nadzieję, że dobrze zrobiłam.

Rose Baker
23 lata
Główna Bohaterka

Michael Jackson
24 lata (jeszcze)
Chłopak Rose
Mary Baker
44 lat
Mama Rose

Richard Baker
47 lat
Tata Rose

Sally Stone
23 lata
Przyjaciółka Rose

Eric
25 lat
Były chłopak Rose

************************************************************

Usiadłem na łóżku. Kartka wypadła mi z dłoni. Pani Baker podniosła ją. Spojrzała się na mnie. Byłem zdruzgotany.
- Co to oznacza? - zapytała się. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, ale sama się domyśliła.
- Muszę ją znaleźć – wstałem i wziąłem tą kartkę.
- Wiesz gdzie?
- Nie, ale pojadę wszędzie. Może jeszcze nie jest za późno – na te słowa, Pani Baker się rozpłakała. Najpierw pojechałem do Sally. Czekałem aż otworzy.
- Mike? Co tutaj robisz?
- Jest Rose?
- Nie … od wczoraj się nie widziałyśmy. Co się stało? - wpuściła mnie do środka. Pokazałem jej kartkę – O Boże.
- Gdybym wiedział … mogłem nie jechać.
- To nie twoja wina. Trzeba ją znaleźć.
- Właśnie jadę.
- Jadę z tobą – pojechaliśmy najpierw do mnie. Sally zaczekała w samochodzie.
- Janet! - krzyknąłem od progu. Schodziła po schodach.
- Czego się drzesz, przecież idę – mama z ciekawości tez przyszła.
- Była tutaj Rose?
- Nie … przecież z nią jesteś.
- A dzwoniła?
- Też nie.
- Na pewno? To jest bardzo ważne.
- Mówię prawdę.
- Stało się coś, Michael? - zapytała mama.
- Rose .. uciekła.
- Nic dziwnego. Ostatnio okropnie ją traktowałeś.
- Janet! To nie ma nic wspólnego! Chcę się zabić bo nie może zapomnieć o tym co ją spotkało. Muszę ją znaleźć.
- Pomogę Ci.
- Co tak krzyczycie? - Toya zeszła do nas.
- Rose chcę sobie coś zrobić i Mike jej szuka – wyjaśniła za mnie Janet.
- Pomożemy Ci z Janet. I bez gadki.
- No dobrze. Pojedziecie na plaże i do parku. Ja z Sally pojeździmy po mieście.
- Dobrze.
- Dzwońcie jak coś będziecie wiedziały i uważajcie na siebie.
- Nie martw się. Na pewno nic jej nie jest – Toya mnie przytuliła.
- Mam nadzieję. Pospieszmy się – Janet i Toya wsiadły do samochodu, a ja wróciłem do swojego. Oparłem głowę o kierownicę. Czułem się bezradny. Poczułem dłoń na ramieniu, ale nie podniosłem głowy.
- Mike … mówiła mi o waszej kłótni.
- Tak strasznie tego żałuje … gdybym mógł cofnąć czas … jeżeli .. jeżeli jej już nigdy nie zobaczę? Nie wiem co zrobię – czułem, że za chwilę się rozpłaczę. Nie mogłem sobie na to pozwolić.
- Przestań! Rose jest dla mnie ja siostra. Dla mnie też jest to trudne.
- Wiem … przepraszam. Jedźmy – ruszyliśmy. Byliśmy chyba wszędzie. Dochodziła 24, a nadal jej nie znaleźliśmy. Zatrzymałem na chwile samochód. Wykręciłem numer do Janet – Znaleźliście ją?
- Nie. Przeszukałyśmy dokładnie park i plaże, ale nie mam jej. Pojechałyśmy także do miasta.
- Rozumiem … wracajcie już do domu. Ja jeszcze pojeżdżę.
- Dobrze – rozłączyłem się. Pokręciłem głową w stronę Sally, że nic z tego.
- Co teraz?
- Odwiozę Cię do domu jeżeli chcesz.
- Nie … nie zasnęłabym z tą świadomością. Jedźmy jeszcze na most. Jeszcze tam nie byliśmy.
- Racja – Sally rozglądała się na wszystkie strony.
- Mike … zatrzymaj się.
- Co? - spojrzałem się na nią. Miała przerażoną minę, więc się zatrzymałem.
- Spójrz w lewo – tak też zrobiłem. Poczułem strasz, ale też w pewnym stopniu radość, że ją zobaczyłem, że żyje i nie jest jeszcze za późno. Szybko wysiadłem, Sally zrobiła to samo.
- Rose? - powiedziałem delikatnie, żeby jej nie wystraszyć. Stała za barierką mostu i się jej trzymała. Obejrzała się.
- Co Wy tutaj robicie? Skąd wiedzieliście gdzie jestem? - stałem daleko od niej, ale widziałem, że płacze.
- Szukamy Cię od paru godzin. Zejdź stamtąd. Chodź do mnie – zacząłem się do niej zbliżać.
- Nie podchodź! Bo skocze!
- Nie rób tego … błagam Cię, kochanie.
- Proszę Was .. idźcie stąd … będzie mi łatwiej.
- Nie pozwolę na to! - dałem Sally kluczyki od samochodu i swój płaszcz.
- Co robisz?
- To co muszę. Jesteś jedynym świadkiem, gdyby coś się stało – odszedłem kawałek dalej i przeszedłem przez barierkę na drugą stronę. Było bardzo wąsko, ale nie obchodziło mnie to. Musiałem zrobić wszystko, żeby ją uratować.
- Zwariowałeś? Zejdź stąd.
- Zejdę, ale z tobą – zbliżałem się do niej.
- Chcesz spaść?
- Jeżeli skoczysz, zrobię to samo.
- Zginiesz.
- Co za różnica, czy zginę teraz, czy umrę bez Ciebie.
- Nie mów tak. Proszę Cię .. pozwól mi zakończyć moją męczarnie.
- Nigdy. Pomogę Ci, słyszysz? Już raz nam się udało i uda znowu.
- Nie .. nie – kręciła głową – Zasługujesz na normalną dziewczynę – musiałem coś zrobić. Za chwilę mogło być na późno. Gdy byłem już przy niej, jedną ręką mocno się trzymałem barierki i stanąłem przed nią w rozkroku.
- Nie pozwolę Ci tego zrobić.
- Dlaczego? Lubisz patrzeć jak cierpię?
- Kocham Cię … ty mnie też?
- Wiesz, że tak.
- Więc .. czemu chcesz, żebym pomału umierał bez Ciebie?
- Nie chcę, ale …. ja już nie potrafię tak żyć.
- A ja nie potrafię żyć bez Ciebie, rozumiesz? Chcę być z tobą … widzę Cię u mego boku do samej śmierci.
- Boję się, że Ci się znudzę i mnie zostawisz.
- Nie ma takiej opcji. Zdobyłaś moje serce, gdy myślałem, że nikogo nie pokocham. Jesteś na mnie skazana, zapamiętaj.
- Mike … boję się.
- Wiem, ale zrobię wszystko, żeby Ci pomóc.
- Tak bardzo Cię kocham i tak bardzo chciałabym być normalna.
- Jesteś normalna, ale doświadczyłaś czegoś strasznego … twoje zachowanie jest zrozumiałe.
- Jeżeli teraz wrócę do domu … znowu mnie zamkną w tym szpitalu.
- Nie dopuszczę do tego. Teraz masz mnie i się tobą zaopiekuje. Wierzysz mi?
- Tak.
- W takim razie chodźmy stąd, dobrze? - pokiwała głową. Dałem Sally znak, żeby podeszła – Złap się mojej szyi, przeniosę Cię na drugą stronę – Mocno złapała się mojej szyi, a ja uniosłem jej nogi i przeniosłem. Drugą ręką musiałem się trzymać, żeby nie spaść. Sally już czekała. Przeskoczyłem i wziąłem Rose na ręce. Zaniosłem do samochodu i posadziłem na tylnym siedzeniu. Przykryłem ją swoim płaszczem. Sally zajęła się Rose, gdy ja prowadziłem. Pojechałem do domu Rose – Zaczekajcie na mnie. Wezmę kilka rzeczy Rose – Państwo Baker jeszcze nie spali.
- Nareszcie jesteś. Znalazłeś ją?
- Tak .. jest w samochodzie z Sally.
- Nic jej nie jest?
- Nie – za bardzo nie miałem ochoty z nimi rozmawiać. Pamiętałem co mi powiedziała Rose. Bała się wrócić do domu.
- Czemu nie wejdzie?
- Przyjechałem tylko po kilka jej rzeczy. Zabieram ją do siebie.
- Dobrze wiesz, że potrzebuje pomocy specjalisty.
- Tak jak 8 lat temu?! - podniosłem głos. Patrzyli się na mnie zaskoczeni – Tak .. wiem o wszystkim i nie pozwolę wam drugi raz zrobić to samo – poszedłem do pokoju Rose i spakowałem kilka ubrań. Zabrałem też Sisi. Wróciłem do samochodu.
- Co się stało? - zapytała mnie Sally.
- Nic.
- Przecież jesteś zdenerwowany.
- Jak byś nie znała moich rodziców – powiedziała Rose.
- Skarbie, zabieram Cię do siebie – pogłaskałem ją po policzku. Zapomniałem zadzwonić do dziewczyn, że już wszystko w porządku, ale byłem już blisko domu. Zaparkowałem i wziąłem Rose na ręce, a Sally zabrała torbę i Sisi. Gdy wszedłem do domu, zobaczyłem, że większość nie śpi i siedzi w salonie. Brakowało, tylko Tita. On był największym śpiochem z nas wszystkich. Janet od razu podeszła.
- Gdzie była?
- Później porozmawiamy. Możecie iść już spać – zaniosłem Rose do mojego pokoju i położyłem na łóżku – Sally .. zostaniesz jeszcze chwilę? Chcę przygotować kąpiel Rose.
- Jasne .. nie spiesz się – poszedłem do łazienki i napuściłem do wanny wody. W tym czasie, przeszukałem szafkę i zabrałem wszystkie żyletki i maszynki do golenia. Zabrałem też tabletki jakie były. Zrobiłem dużo piany i wróciłem do pokoju – Zamówię Ci taksówkę – powiedziałem, ale telefon został w płaszczu na dole – Zaczekaj jeszcze chwilę – zbiegłem na dół. Po drodze spotkałem Randiego.
- Idziesz gdzieś? - zapytał.
- Nie .. muszę zamówić taksówkę dla Sally.
- Odwiozę ją.
- Serio?
- Pewnie – poszedł ze mną do pokoju.
- Sally .. Randy Cię odwiezie, dobrze?
- Ok.
- Poczekam na Ciebie na dole – uśmiechnął się do niej i wyszedł. Wydawało mi się to podejrzane. Od kiedy Randy, tak chętnie kogoś odwozi i nie marudzi przy tym? Czyżby mu się spodobała? Całkiem możliwe. Sally pożegnała się z Rose i wyszła. Zamknąłem drzwi. Usiadłem przy niej.
- Przygotowałem Ci kąpiel – pokiwała, tylko głową. Zacząłem ją powoli rozbierać.
- Co robisz? Przestań! - odepchnęła moje ręce.
- Spokojnie .. muszę Cię rozebrać … nie skrzywdzę Cię .. przecież wiesz – patrzyłem jej w oczy. Nie chciałem, żeby mnie się bała – Mogę? - nie odpowiedziała. Opuściła wzrok. Wziąłem to za pozwolenie i miałem rację. Gdy ją rozebrałem, zaniosłem do wanny. Ściągnąłem swoją koszulę, żeby jej nie zamoczyć – Umyje Ci plecy – wziąłem gąbkę do rąk. Po jakimś czasie gąbka wyślizgnęła mi się z ręki i wpadła do wody. Zacząłem jej szukać pod wodą. Od razu ją wyczułem, ale chciałem rozbawić trochę Rose – No gdzie Ona może być ..hmmm …. nie to nie to – musnąłem jej udo – To też nie – tym razem pośladek.
- Robisz to specjalnie – zobaczyłem uśmiech na jej twarzy.
- Jak możesz tak mówić? O widzisz .. mam – pokazałem.
- I tak Ci nie wierzę.
- Pożałujesz tego – mruknąłem – Chcesz jeszcze posiedzieć?
- Tak .. trochę.
- Ok – usiadłem na podłodze.
- Będziesz mnie pilnował?
- Po prostu przy tobie siedzę – oczywiście, że ją pilnowałem.
- Przecież nie utopię się w wannie.
- To nie jest śmieszne.
- Chcę już wyjść.
- Pomogę Ci.
- Nie trzeba .. podaj mi, tylko ręcznik – zdziwiłem się jej zachowaniem. Zrobiłem coś nie tak?
- Jesteś na mnie zła?
- Nie .. po prostu jest mi wszystko jedno, czy się poślizgnę i złamie kark.
- Nie mów tak – wziąłem ją na ręce i wyciągnąłem z wanny – Ranisz mnie, gdy tak mówisz.
- Przepraszam, ale ja mam po prostu dosyć życia.
- Sprawię, że znowu będzie chciało Ci się żyć.
- Wątpię.
- Nie przekomarzał się ze mną bo wiesz, że przegrasz – położyłem ją do łóżka – Przyniosę Ci piżamę – wyciągnąłem z torby i ubrałem ją. Sprawiło mi to dużo radości, że mogłem się nią zająć. Potem ja się szybko przebrałem i wskoczyłem do łóżka. Przytuliłem się do Rose pleców i objąłem ją w pasie. Leżeliśmy tak jakiś czas. Nagle się odezwała.
- Przepraszam – spojrzałem się na nią – Przepraszam, że jestem dla Ciebie ciężarem i musisz się mną zajmować jak małym dzieckiem.
- Co ty wygadujesz – odwróciłem ją w swoją stronę – Jestem szczęśliwy, że mogę się tobą zająć.
- Tylko tak mówisz.
- Teraz naprawdę należy Ci się kara – zniżyłem się i odsłoniłem jej brzuch.
- Co chcesz zrobić? - widać było, że się przestraszyła. Nie odpowiedziałem, tylko zacząłem jej robić pierdzioszki na brzuchu. Śmiała się i wierciła – Mi .. Mike … hehe ..p … przestań …. błagam – spojrzałem się na nią.
- A będziesz już grzeczna?
- Tak – przestałem ją torturować. Przybliżyłem się do niej. Moja twarz znajdowała się tuż nad jej. Patrzeliśmy sobie w oczy. Nie chciałem zrobić nic czego, by nie chciała – O czym teraz myślisz? - zapytała i zmierzwiła moje włosy.
- O tym, że jesteś piękna i …
- I?
- I chcę Cię pocałować – trochę się uśmiechnęła i spuściła wzrok, ale po chwili znowu na mnie spojrzała i przybliżyła twarz do mojej.
- To na co czekasz?
- Nie wiem, czy mogę.
- Powinieneś wiedzieć – uśmiechnąłem się i delikatnie lecz namiętnie ją pocałowałem.
- Nigdy bym Cię nie skrzywdził, wiesz o tym.
- Ufam Ci, kochanie, ale …. nie chcę, żebyś marnował na mnie czas … wiem, że mnie kochasz, dlatego ciężko jest mi to mówić.
- To nie mów bo ja i tak z Ciebie nie zrezygnuje.
- Ale … jeżeli będziesz miał tego dość, to mi powiedź, dobrze? Chcę, żebyś był szczęśliwy.
- Jestem szczęśliwy z tobą i to się nigdy nie zmieni. Nie umiałbym pokochać innej i proszę Cię o jedno … nigdy więcej nie próbuj się zabić.
- Naprawdę byś skoczył?
- Tak – odpowiedziałem bez wahania – A wiesz … chyba Sally będzie miała chłopaka.
- Jak to?
- Widziałem jak Randy na nią patrzył … tak samo jak ja na Ciebie. Od razu się wyrwał, żeby ją podwieźć – zaśmiałem się.
- Mam nadzieję, że będą szczęśliwi.

- Ja też. Randy jest w porządku .. nie jak pozostali – jeszcze chwilę porozmawialiśmy i poszliśmy spać. Cieszyłem się, że stan Rose już trochę się poprawia.   


12 komentarzy:

  1. Hej. Zacznę od podziękowania Ci za dodanie zdjęć! Rose jest naprawdę śliczna. W podobny sposób ją sobie wyobrażałam. Oczywiście dziękuję też za życzenia świąteczne, ale nie będę ich składać Tobie, gdyż mam zamiar zrobić to na swoim blogu.
    Sama treść boska, jak zawsze z resztą! Cieszę się, że Mike i Sally ją powstrzymali i jednocześnie mam nadzieję, że ją z tego wyciągną.
    Pozdram, Martuś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwnym trafem, większość bohaterów wygląda dokładnie tak, jak ich sobie wyobrażałam :D
    Dobrze, że Mike odnalazł Rose i nie pozwolił, żeby zrobiła sobie coś złego. I, że jest taki opiekuńczy i kochany :)
    Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej notki, ale ostatnio komputer odmawia mi posłuszeństwa.
    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej coś podejrzewałem, że postacie będą tak wyglądac. Dziękuje , że Mike odnalazł Rose bo chyba bym się zabił gdyby ona sobie coś zrobiła. Aha i Wesołych Świąt mam nadzieje, że będziecie mieli śnieg bo ja raczej nie bo jade do rodzinki w Ameryce a wiesz nie wyobrażam sobie śniegu w Los Angeles,
    Michael

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała notka. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło że Rose nic sobie nie zrobiła. Mam nadzieję że z pomocą Mike'a wyjdzie z tego. Czekam na następną.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  5. super jak zawsze !!

    OdpowiedzUsuń
  6. hej zapraszam na http://ibelieveicanfly.blog.pl/
    Aniusia:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na prawdę uwielbiam Twoje opowiadanie! ;)
    I super pomysł z tymi zdjęciami!

    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny blog! Wczoraj przeczytałam wszystkie części :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jenn już od jakiegoś czasu czytam to opowiadanie i jestem pod mega wrażeniem..<3 piszesz genialnie ....wprowadzasz tyle emocji i adrenaliny mam nadzieje że Rose w końcu naprawde stanie na nogi ,że uda im się zostawić przeszłośc za sobą i zacząć od nowa...:D co do bohaterów to fakt Rose jest śliczna ..:D ale jak pomyśle że z Crisa zrobiłaś zwyrodnialca Eryka to mi smutno buuuu ;( bo ja Go bardzo lubie a poza tym jest mega przystojny..:D no nic .. Czekam na na kolejne wrzutki.:D

    Pozdrawiam Dzwoneczek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że Ci się podoba. Co do Crisa, to mi chodziło jedynie o twarz, nie o jego osobę. Mam nadzieję, że przez to się nie zrazisz i nadal będziesz czytała i czasami komentowała.

      Usuń
  10. Witaj!
    Hm... od czego zacząć. Może tak, zaczęłam czytać Twojego bloga trzy dni temu i właśnie skończyłam. Taki krótki czas do czytania opowiadań jest najlepszy ponieważ wszystko widać, wszystkie błędy, pomyłki w treści, zmiany stylu autora i takie tam. Zacznę może od tego, że początkowe rozdziały pod względem formy były prawdę mówiąc średnie, dużo błędów przede wszystkim językowych, na szczęście pomysł był na tyle ciekawy, że się nie poddałam i przebrnęłam przez to wszystko.Często przestawiasz słowa przez co zdanie brzmi wtedy trochę jak z tłumacza google, ale to przeszkadza tylko trochę.
    Tak więc widać jak zmienił się Twój styl, z każdej notki było coraz lepiej, ale największa zmiana zaszła chyba w rozdziale 33, w którym nie wyłapałam aż tylu błędów. Strasznie się cieszę bo to jest naprawdę świetne opowiadanie i szkoda byłoby jeśli czytelnik rezygnował już na początku. Ja wiem, że każdy ma prawo popełniać błędy i właśnie z tego powodu staram się przebrnąć początki, bo z reguły u większości piszących z każdym rozdziałem jest lepiej i tak też było u Ciebie. No to tyle chyba jeśli chodzi o formę. Teraz treść. Michael u Ciebie jest taki... inny. Ale to nie jest źle. Podoba mi się. Strasznie dużo przygód na początku mięli i bałam się, że nie dożyją końca jak tak dalej pójdzie, ale w pewnym momencie się uspokoiło na szczęście! Pomysł jest świetny, nic nie działo się za szybko, na początku Rose mnie wkurzała, ale domyśliłam się co mogło się stać, a potem moje przypuszczenia się potwierdziły i w końcu ruszył na całego romans! Teraz mam jedynie nadzieję, że BOSKI JOSEPH nie zepsuje wszystkiego, bo wejdę do tego opowiadania i nakopię mu do dupy. Serio. No i trochę szkoda, że Rose nie jest w ciąży... Nie podobało mi się to, że pobiły Brook. Chociaż nie. Pobicie ok, ale nieco przesadziły, jakoś mi to do nich nie pasuje, nawet z miłości do Michaela. Ale to Twoja wizja i ja nic nie mówię, mam nadzieję jednak, ze się z tego jakoś wyplączą.
    W ostatniej notce mnie skrzywdziłaś tym jak wygląda Eric. Ja go sobie wyobrażałam jako nieco bardziej obleśnego ćpuna a na tym zdjęciu wygląda całkiem, całkiem. Ale do Michaela to mu daleko, no cóż...
    Tak... to na razie tyle, czekam na następne i chciałabym Ci jeszcze napisać, że to nie jest negatywny komentarz tylko jest on jak najbardziej pozytywny, naprawdę, ale po prostu tak przeglądałam komentarze (nie czytałam wszystkich więc mogę się mylić) i wydaje mi się, że nikt nie zwracał Ci uwagi na błędy, a to się naprawdę przydaje, wiem bo sama piszę. Dzięki takiemu wytykaniu (ale nie złośliwemu oczywiście, bo złośliwości nikt nie lubi i to akurat nie pomaga) wiesz nad czym musisz jeszcze popracować, co już poprawiłaś, co się podoba i za co kochają Cię Twoi czytelnicy :D

    Pozdrawiam
    ~Invincible

    OdpowiedzUsuń
  11. Ufff.. Ale się podziało w tym odcinku... Strasznie się o Rose bałam...Po woli zaczynałam tracić nadzieję, że ją odnajdą. Ale na szczęście znaleźli ją...
    i potem jak Michael przeszedł przez te barierki to strasznie drżałam,zeby czasem nic sie nei stao im... Żeby któremuś się nie osuneła noga...
    Ta przekonująca rozmowa Rose i Michaele bardzo mi się podobała.. :) Mike jest tak przekonujący i tak kochany i tak opiekuńczy... :) Całe szczęście udało się.. Uff....

    „Po jakimś czasie gąbka wyślizgnęła mi się z ręki i wpadła do wody. Zacząłem jej szukać pod wodą. Od razu ją wyczułem, ale chciałem rozbawić trochę Rose”

    - wiedziałam, że zrobił to celowo :P Aaahhh… Ten nasz Mike <3 :P
    Aż się rozmarzyłam..... :)

    „Przepraszam, że jestem dla Ciebie ciężarem i musisz się mną zajmować jak małym dzieckiem.”

    - Ehh… Martwi mnie kiedy tak myśli i mówi… Szkoda mi jej…

    „Nie odpowiedziałem, tylko zacząłem jej robić pierdzioszki na brzuchu”

    - hahahahahahaha :D Padłam!! :D Mike jest niemożebny :D Po prostu sobie to wyobraziłam :D widzę ten obrazek i jeszcze bardziej chce mi się śmiać :D xD

    Tiaa... No i prawie na sam koniec. Ale się milusio zrobiło i tak HOT :P no no no :P Aż szkoda przerywać :D
    Ale dobrze, że to się właśnie tak skończyło :) Teraz mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej. Że znó uda się Mike'owi pomóc Rose jak wtedy :)

    Co do Randy'ego :P
    hehehe, noooo :) Chłopak ma dobry gust :) Niech się ta miłość rozwija :)
    Zobaczymy co z tego wyniknie :)

    Jenn, kapitalnie jak zawsze :) Tyle emocji w dzisiejszym odcinku było. I to uwielbiam :) Oby tak dalej :)

    Pozdrawiam.
    BAD25

    OdpowiedzUsuń