sobota, 14 grudnia 2013

Bad Girl 35 Part 1

Witajcie!
Dzisiaj nie wiem co tutaj napisać. Chyba tylko o jednym. W poniedziałek zmarł dyrektor Empika w moim mieście. Dlaczego o nim pisze? Bo był naprawdę spoko facetem. Zawsze pomógł, doradził, czasami nawet zastępował swoich pracowników na kasach. Miałam okazję zamienić z nim parę słów, ale bym się nie spodziewała, że w wieku 40 lat odejdzie. Byłam częsty gościem w Empiku. Jak byłam ostatnio, to pracownicy smutni i oczywiście muzyka wyłączona. Teraz jest tam jakaś inna atmosfera ... dziwna. No, ale dosyć już wam przynudzania. Zapraszam na kolejną. Mam nadzieję, że się spodoba ;)

P.S. Mam nadzieję, że już nie robię tylu błędów co wcześniej. Staram się jak mogę.

*********************************************************

Siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie. Nie chciałam dać po sobie poznać, że się boję. Mike miał po mnie przyjechać za pół godziny. Chciałam z nim porozmawiać. Ale był taki niedostępny. Nie pomyślałam o jednym. Ta suka może Go teraz wziąć na litość, a znając jego … ulegnie. Nie mogłam do tego dopuścić. Równo o 8:30 usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i Go wpuściłam. Nawet się ze mną nie przywitał. A ja Go teraz potrzebowałam.
- To ma być kara? - nie odpowiedział. Nie lubiłam tego. Wolałam, żeby na mnie nawrzeszczał niż milczał – Pewnie nie możesz się doczekać aż mnie wsadzą …. będziesz mógł być z Brooke i się bidulką zaopiekować.
- Nie wiesz co mówisz – nic więcej nie powiedział. Wsiadłam na tylne siedzenie. Janet już tam była.
- Jednak nie fajnie jest mieć starszego brata – powiedziałam. Pokręcił tylko głową. Nie zachowywał się jak mój chłopak, tylko właśnie jak brat. Strasznie mnie to wkurzało.
- Nie musisz mi tego mówić – odpowiedziała.
- Ale przyznasz, że było fajnie.
- O tak.
- Chyba sobie żartujecie! Znaleziono ją nieprzytomną!
- To moja wina, że ma tak słabą głowę i po kilku ciosach mdleje? - powiedziałam na luzie.
- Zachowujesz się jak nastolatka! Janet się nie dziwie, ale ty?
- Ej! Wypraszam sobie! - Janet się oburzyła.
- Obie jesteście niedojrzałe. Widzę, że w ogóle się nie boicie kary. Skoro tak … może zaczniecie radzić sobie same, co? Chętnie zobaczę co z tego wyjdzie – dojechaliśmy na miejsce i wysiedliśmy. Czekaliśmy na policjanta. Adwokat Michaela już na nas czekał. Najpierw wzięli mnie na przesłuchanie i razem ze mną poszedł adwokat. Weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia. Usiadłam na krzesełku, a naprzeciwko mnie policjant. Najpierw spisał moje dane, potem zaczął zadawać pytania.
- To był Pani pomysł?
- Tak.
- Dlaczego to zrobiliście?
- Ogląda Pan czasami telewizję albo czyta gazety?
- To ja zadaje pytania.
- Dobrze … więc … załóżmy, że Pan ogląda. Pewnie Pan widział wywiad z Brooke. Jeszcze jakieś pytania?
- Pani chyba nie zdaje sobie sprawę z tego co zrobiła.
- Mogę porozmawiać ze swoją klientką?
- Proszę – policjant opuścił na chwilę pokój.
- Nie wiem w co grasz, ale przestań. Jeżeli nie chcesz pójść siedzieć, musisz okazać skruchę.
- Ale mi nie jest wcale przykro.
- Boże! Nieważne … najważniejsze, żeby Oni tak myśleli, rozumiesz?
- Tak – wiedziałam, że miał rację, ale nie mogłam się przełamać. Wrócił policjant.
- Możemy kontynuować? - kiwnęłam głową – W takim razie … zacznijmy od początku. Dlaczego zdecydowałyście się na to?
- Brooke … zszargała Michaelowi opinię. Nie mogłam tego znieść, że chodzi bezkarnie i postanowiłam sama wymierzyć sprawiedliwość.
- Pojechała Pani do niej z zamiarem zabicia?
- Nie … chciałyśmy ją tylko pobić.
- A jak było z Janet? Kazała jej Pani to zrobić? - musiałam się zastanowić nad odpowiedzią. Chciałam powiedzieć, że tak, żeby ją chronić, ale zdałam sobie sprawę, że Ona na pewno zezna, że chciała to zrobić z własnej woli. Wolałam, żeby nasze zeznania były jednakowe.
- Nie … nie kazałam. Powiedziałam, tylko co zamierzam.
- Dobrze … zabrałyście coś ze sobą do pobicia?
- Nie.
- Chce mi Pani powiedzieć, że tak rozległe obrażenia odniosła po ciosach pięściami?
- Tak … tak już powiedziałam wcześniej. Chciałyśmy ją jedynie pobić, ale …
- Tak?
- Na samym początku zapytałam ją, czy wszystko odwoła publicznie … odpowiedziała, że nie … dałam jej szansę. Gdyby się zgodziła .. nic byśmy jej nie zrobiły .. naprawdę.
- Rozumiem – wszystko notował – Przejdźmy do kolejnej rzeczy. Która z was zadała pierwszy cios?
- Ja – kolejne kłamstwo – Janet zadała może z trzy ciosy … resztę ja.
- Wstrząs mózgu i złamane żebra, to Pani sprawka?
- Tak.
- Żałuje Pani? - spojrzałam się na adwokata, a On na mnie. Nie żałowałam, ale nie mogłam tego powiedzieć.
- Tak – ledwo mi to przeszło przez gardło. Policjant uważnie mi się przyglądał.
- Na razie to wszystko – wyszłam. Adwokat czekał na Janet, a ja usiadłam tam gdzie wcześniej Janet, obok Michaela. Nie odzywał się do mnie. Było mi z tym źle.
- Nie będziesz się do mnie odzywał .. za nią?
- To nie chodzi o nią … nieważne kogoś byście pobiły .. zachowywałbym się tak samo – spojrzał się na mnie z kamienną twarzą – Poczekam na was w samochodzie – wstał i poszedł. Źle się poczułam i kręciło mi się w głowie. Podeszłam do informacji. Chciałam się dowiedzieć ile potrwa przesłuchanie Janet, ale niczego się nie dowiedziałam. Ledwo stałam i upadłam na ścianę.
- Źle się Pani czuje? - zapytała się mnie policjantka, która właśnie przechodziła.
- Kręci mi się w głowie – przyznałam.
- Jest Pani z kimś? Wezwać pogotowie?
- Nie trzeba … mój chłopak jest w samochodzie.
- Pójdę po niego, ale najpierw pomogę Pani dojść do krzesełka – pomogła mi i poszła po Michaela. Siedziałam ze spuszczoną głową i nie widziałam jak wszedł. Poczułam jego dłoń na kolanie. Kucnął przy mnie.
- Co się dzieję?
- W głowie mi się kręci.
- Zaprowadzę Cię do samochodu.
- Nie .. chcę zaczekać na Janet.
- No dobrze – usiadł przy mnie, ale nie zrobił nic więcej. Nie przytulił .. nic. Było mi tak strasznie przykro. Jego obojętność raniła mnie. Wcześniej, by mnie przytulił, pogłaskał po włosach i powiedział, że wszystko będzie dobrze. I pomyśleć, że przez swoje głupie zachowanie mogę Go stracić. Chyba bym tego nie przeżyła. Nie wiem ile minęło czasu, ale Janet razem z adwokatem, wyszli i do nas podeszli.
- Na dzisiaj to wszystko. Nie mogą opuszczać miasta.
- Wiadomo kiedy będzie sprawa?
- Nie wiadomo, czy w ogóle będzie. Lepiej dla nich, żeby nie było. Adwokat Brooke ma się ze mną skontaktować.
- Rozumiem. Dzięki .. będziemy w kontakcie – podali sobie dłonie i adwokat wyszedł. Ja nadal siedziałam. Janet się dosiadła.
- Mówiłaś tak jak ustaliłyśmy? - zapytałam szeptem.
- Tak, ale to nie w porządku, że wszystko chcesz wziąć na siebie.
- Już o tym rozmawiałyśmy.
- Jedziemy – powiedział Mike. Nie zaczekał na nas. Na szczęście zawroty głowy ustały i poszłyśmy do samochodu. Zatrzymał się pod swoim domem – Janet .. tylko nie zrób niczego głupiego. Ja muszę porozmawiać z Rose.
- Dobra – wysiadła. Gdy już dojechaliśmy pod mój dom, wysiadłam i od raz poszłam do swojego pokoju. Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł Michael.
- Musimy porozmawiać.
- Domyślam się – byłam tak samo obojętna jak On.
- Nie podoba mi się to co zrobiłyście.
- Co ty nie powiesz.
- Możesz przestać?! Próbuję was wyciągnąć z tego, ale macie to gdzieś! Co wy sobie myślałyście! Że was nie wyda?! Zachowałyście się jak gówniary!
- A ty to niby jesteś lepszy?! Już zapomniałeś jak pobiłeś Erica?! Nie różnimy się w tej kwestii!
- Jemu się należało! Jest zwykłym śmieciem, który dał Ci to świństwo!
- Ona jest nie lepsza!
- Kobietom nie pasuje w taki sposób wymierzać sprawiedliwość!
- To był czysty seksizm! Nie będziesz mi mówił czego mogę, a czego nie! Nie podoba mi się jak mnie traktujesz! Znaczę jeszcze coś dla Ciebie?!
- Powinnaś to wiedzieć!
- Ale nie wiem! Nic już nie wiem! Tak! Przyznaje się! Popełniłam błąd! Ale to nie znaczy, że masz mnie tak traktować! - byłam strasznie zdenerwowana – Wynoś się! Wyjdź i nie wracaj! - patrzył się na mnie przez chwilę.
- Chcesz tego?!
- Tak!!
- Proszę bardzo! - wyszedł i trzasnął drzwiami. Dopiero po chwili zdałam sonie sprawę ze słów, które wypowiedziałam. Boże! Co ja zrobiłam? Nie chciałam tego powiedzieć. Usiadłam na łóżku. Weszła mama. Wiedziałam, że naszą kłótnię było słychać w całym domu.
- Chcesz porozmawiać?
- Nie! Chcę zostać sama … wyjdź – wyszła, a ja położyłam się na łóżku. Łzy zaczęły powoli spływać po moich policzkach. Mój telefon zaczął dzwonić. Nie odebrałam, nie chciałam z nikim rozmawiać. Po chwili znowu zaczął. Odebrałam dopiero za trzecim razem – Tak? - próbowałam brzmieć jak najbardziej normalnie, ale nie wyszło mi to.
- Rose? - to była Sally – Płaczesz? Co się stało?
- Nic … przepraszam Cię, ale nie mam ochoty rozmawiać – rozłączyłam się i dalej płakałam. Wydawało mi się, że minęły wieki, ale to nie możliwe bo Sally przychodziła od razu, gdy wiedziała, że coś jest nie tak. Tak, tak … właśnie Sally siedzi na łóżku i się pyta co się stało – Proszę Cię … daj mi spokój.
- Nic z tego. Masz mi natychmiast powiedzieć – usiadłam po turecku i zaczęłam jej wszystko mówić co się ostatnio wydarzyło. Nie powiedziałam jeszcze o kłótni z Michaelem – Naprawdę to zrobiłyście? - kiwnęłam głową – To nie było mądre z waszej strony.
- Teraz to wiem … to nie wszystko …. pokłóciłam się z Michaelem. Powiedziałam o jedno słowo za dużo i boję się, że to jest już koniec – znowu zaczęłam płakać, a Sally mnie do siebie przytuliła – Kazałam mu wyjść i nie wracać.
- Byliście zdenerwowani. Wszystko się ułoży.
- Mam nadzieję. Nie umiałabym już bez niego żyć, Sally.
- Nie mów tak! Kochacie się … będzie dobrze – siedziała ze mną do wieczora. Byłam jej wdzięczna. Około 20 poszłam wziąć prysznic. Nie był to dobry pomysł. Wszystkie wspomnienia wróciły. Wspomnienia wszystkich naszych pięknych chwil i nie mogłam już dłużej powstrzymywać się od płaczu. Nie wybaczę sobie, jeżeli już nie będziemy razem. Nie mogłam zasnąć. Męczyłam się. Zmieniałam pozycję chyba z 20 razy, a sen nie przychodził. Udało mi się dopiero po 2 w nocy, ale nie na długo. Śnił mi się koszmar … On mi się śnił. Ten drań, który mnie skrzywdził. Obudziłam się z krzykiem. Zabrałam kołdrę i schowałam się w rogu pokoju, trzęsłam się ze strachu. Rodzice weszli do pokoju. Nie wiedzieli co się dzieje. Ojciec chciał do mnie podejść, ale mu nie pozwoliłam. Krzyczałam, żeby mnie nie dotykał. Nie wiedzieli co robić. Wyszli z pokoju.
- Dzwoń po Michaela – powiedziała mama Rose do męża.
- O tej godzinie?
- Tylko jemu ufa. Dzwoń! - wykręcił numer i czekał aż rozmówca odbierze.
- Tak? - usłyszał zachrypnięty głos po drugiej strony słuchawki.
- Przepraszam, że Cię obudziłem o tej porze.
- Pan Baker? Co się stało.
- Chodzi o Rose … Ona .. - nie wiedział jak dobrać słowa.
- Daj mi ten telefon! - powiedziała podirytowana Pani Baker i zabrała mu telefon – Michael? Rose miała jakiś koszmar i teraz dziwnie się zachowuje. Nie wiemy co robić.
- Zaraz będę – rozłączył się.

Nie chciałem być taki dla Rose, ale nie umiałem inaczej. Nie chciałem jej w ten sposób ukarać, tak jak myślała. Wolałem to przemilczeć niż powiedzieć coś czego bym potem żałował. Rozmowa z Rose i tak mnie nie ominie, ale mam nadzieję, że uda nam się spokojnie porozmawiać. Gdy przyszła po mnie policjantka, przestraszyłem się. Strasznie się o nią martwiłem, dlatego bardzo trudno było mi udawać obojętnego. Chciałem z nią normalnie porozmawiać, ale Ona była zbyt uparta i skończyło się na kłótni. To była nasza najpoważniejsza sprzeczka. Kazała mi wyjść i nie wracać. Miałem nadzieję, że nie mówiła poważnie. Za bardzo ją kochałem, żeby pozwolić jej tak po prostu odejść. Do domu wróciłem strasznie wściekły. Mama widziała w jakim jestem stanie i nie pytała mnie co się stało. Z nerwów nie mogłem zasnąć. Usnąłem dopiero o 1 w nocy. Słyszałem dzwoniący telefon, ale pomyślałem, że to sen i nie odebrałem. Dopiero za drugim razem odebrałem. Zapaliłem nocną lampkę i przetarłem oczy. Spojrzałem na zegarek. Kto może dzwonić o 4 nad ranem? Zdziwiłem się, gdy okazało się, że to ojciec Rose. Od razu zerwałem się z łóżka, gdy usłyszałem, że coś się dzieje z Rose. Szybko się ubrałem i zbiegłem po schodach. Zostawiłem karteczkę w salonie, że jestem u Rose. O tej porze nie było w ogóle samochodów, więc na miejscu byłem dosłownie po trzech minutach. Otworzył mi Pan Baker. Wyjaśnił w skrócie co się stało i poszliśmy na schody. Pani Baker siedziała na ich końcu.
- Kazała nam wyjść – powiedziała i spojrzała na zamknięte drzwi od pokoju Rose.
- Zajmę się nią. Idźcie spać.
- Ale ..
- Naprawdę .. nic nie pomożecie.
- Dziękuje, że przyjechałeś – powiedziała i poszli do swojej sypialni. Wszedłem do pokoju.
- Zostawcie mnie! - krzyczała. Twarz miała schowaną w kolanach, które przyciągała do klatki piersiowej. Nie wiedziała, że to ja. Podszedłem bliżej i ukucnąłem przed nią.
- Skarbie … to ja. Spójrz na mnie – pogłaskałem ją po włosach. Uniosła głowę. Miała czerwone oczy od płaczu.
- Mike? Co ty tutaj robisz?
- Twoi rodzice zadzwonili do mnie – wtuliła się we mnie. Mocno ją do siebie przytuliłem – Co się stało?
- On .. On tutaj idzie i … znowu będzie mnie dotykał – była roztrzęsiona.
- Kochanie .. jesteśmy tylko my. On siedzi i nic Ci nie zrobi, słyszysz?
- Zrobi – strasznie płakała. Musiał jej się przyśnić – Dlaczego przyjechałeś?
- To chyba oczywiste … dowiedziałem się, że coś się dzieje i przyjechałem bo Cię kocham.
- I nie chcesz mnie zostawić?
- Nigdy bym tego nie zrobił.
- Ja .. ja nie chciałam wtedy tego powiedzieć … byłam zdenerwowana i sama nie wiedziałam co mówię.
- Wiem, ale już wszystko jest dobrze. Jestem przy tobie i nic Ci nie grozi – nie wypuściłem jej z objęć ani na sekundę. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Była we mnie tak wtulona, że nie mogłem się wydostać – Puścisz mnie na chwilkę?
- Nie – zaśmiałem się.
- Muszę się rozebrać. Nigdzie nie pójdę – spojrzała się na mnie i zwolniła uścisk. Rozebrałem się. Bez żadnych podtekstów. Zostałem w bokserkach i podkoszulce. Położyłem się do łóżka. Wtuliła się we mnie, a ja ją przytuliłem. Było jasne, że już nie zaśnie. Nadal płakała – Cii .. nie płacz – wyszeptałem.
- Nie mogę przestać …. ciągle Go widzę … ja nie chcę tak żyć.
- Nie mów tak … to był tylko zły sen – nie miałem pojęcia, że Ona nadal to przeżywa. Fakt .. nie minęło zbyt dużo czasu od tamtego zdarzenia, ale myślałem, że się już z tym uporała. Głaskałem ją po włosach. Powoli się uspokajała. Była 6 nad ranem, gdy się zorientowałem, że zasnęła. Po chwili i ja też udałem się do krainy snów

Obudziłem się około 8. Nie mogłem już dłużej spać. Martwiłem się o Rose. Miałem nadzieję, że nie popada znowu w depresję. Nie była wcale taka mocna psychicznie jak próbowała mi pokazać na początku znajomości. Teraz to wiedziałem i wiedziałem, że potrzebuje mojej pomocy. Rose jeszcze spała. Delikatnie wyślizgnąłem się z łóżka i zszedłem na dół. Pani Baker była w kuchni.
- Już wstałeś?
- Tak .. nie mogę spać.
- Co z Rose?
- Śpi … martwię się o nią.
- Myślisz, że depresja wraca?
- Mam nadzieję, że nie, ale … zachowuje się tak jak wcześniej.
- Może … może powinni zając się nią specjaliści? - nie mogłem uwierzyć, że to powiedziała. Nie chciałem być niegrzeczny, więc nie powiedziałem co o tym sądzę. Rose próbowała im zaufać i wybaczyć, a Oni znowu chcą to zrobić.
- Nie! - powiedziałem stanowczo – Sam się nią zaopiekuje. Tak jak wcześniej.
- I na ile to pomoże? Miesiąc? Chcesz, żeby co chwila miała depresję?
- Z całym szacunkiem, ale nie będę drążył tego tematu – usłyszałem krzyk Rose. Pobiegłem do pokoju. Siedziała skulona na łóżku i chyba płakała – Już dobrze .. jestem – przytuliłem ją.
- Gdzie byłeś?
- Na dole .. rozmawiałem z twoją mamą.
- O mnie?
- Tak.
- Chcę mnie znowu tam zamknąć, prawda?
- Posłuchaj – wziąłem jej twarz w swoje dłonie – Nigdy na to nie pozwolę .. sam się tobą zajmę – znowu nie chciała jeść. Nie wiedziałem co robić. Była już 20 i ciągle leżała we mnie wtulona. To nie było żadnym rozwiązaniem, ale wtedy nie wiedziałam do czego się posunie. Właśnie zadzwonił mój telefon. Odebrałem – Tak?
- Wiem, że jest późno, ale możemy się spotkać? - to był adwokat.
- Coś się stało?
- Musimy porozmawiać.
- No dobrze … zaraz będę – zakończyłem rozmowę i Rose się na mnie spojrzała.
- Gdzie idziesz?
- Dzwonił adwokat … chcę się spotkać.
- Nie zostawiaj mnie.
- Obiecuję, że zaraz wrócę.
- Proszę Cię – znów zaczynała płakać.
- Kochanie, muszę … tu chodzi o Ciebie. Nie pozwolę, żeby Cię zamknęli. Obiecuję, że wrócę najszybciej jak się da – pocałowałem ją w czoło i wyszedłem. Tym razem była w gorszym stanie niż przedtem. Na dodatek jeszcze ta cała sprawa z Brooke. Wszedłem do dużego budynku gdzie znajdowała się kancelaria mojego adwokata – Jestem – powiedziałem.
- Dzięki i wybacz, że o tej godzinie. Na pewno jesteś zajęty.
- Byłem u Rose … nie jest w najlepszym stanie.
- Rozumiem. Wiesz w jakiej sprawie Cię wezwałem.
- Wiem … mów co wiesz nowego.
- Rozmawiałem z adwokatem Brooke. Powiedział, że nie musimy iść na drogę sądową, ale wszystko ustalimy dopiero jak Brooke wyjdzie ze szpitala.
- Czyli kiedy?
- Nie wiadomo. Odwiedzisz ją?
- Nie … nie chce jej znać. Przez nią ludzie myślą, że jestem gejem i Rose może iść siedzieć. Nie chce mieć z nią nic wspólnego.
- Może, gdybyś z nią porozmawiał, to ..
- Przestań! Powiedziałem swoje. Nie namawiaj mnie bo to jest bezcelowe. Zrób wszystko co w twojej mocy, żeby jej nie zamknęli. Muszę już iść – wyszedłem. Nie miałem najmniejszej ochoty na spotkanie z Brooke. Nie po tym wszystkim. Spieszyłem się do Rose i od razu poszedłem do jej pokoju. Łóżko było puste. Pomyślałem, że jest w łazience. Trochę poczekałem, ale przez 10 minut nie wychodziła. Zapukałem – Rose? Jesteś tam? To ja – zero odpowiedzi – Kochanie? - otworzyłem drzwi, ale nikogo nie było. Pobiegłem szybko do rodziców Rose – Gdzie Ona jest?
- O czym ty mówisz? Przecież nie wychodziła z pokoju.
- Jak to nie wychodziła?! Nie ma jej!
- Co?? - Pani Baker zerwała się z kanapy i pobiegła do jej pokoju, a ja z Panem Bakerem za nią – Przecież ... - okno było otwarte. Dopiero teraz zauważyłem. Zajrzałem do szafy, ale wszystkie ciuchy były na swoim miejscu. Zniknęła jedynie bluza, która leżała na fotelu. Zacząłem się rozglądać. Na stoliku zobaczyłem jakąś karteczkę. Przeczytałem, ale nic z tego nie rozumiałem. To brzmiało jak … jak pożegnanie ''Kocham Cię, Mike. Żegnaj''


7 komentarzy:

  1. Jezus kochany, Maryjo Przenajświętsza! Rose chce się zabić?! O nieee... tak nie może być. Michael ją na pewno z tego wyciągnie. W każdym razie mam nadzieję. Jeszcze te powracające wspomnienia... To straszne.
    Notka cudo, jak przeczytałam to oczy wielkie jak 5 zł i stan przedzawałowy.
    Czekam na następną!

    Emaa ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Żeby tylko nic sobie nie zrobiła. To straszne że te wspomnienia wciąż wracają. Biedna wszystko na raz się na nią zwaliło. I ta sprawa z Brook i to że się boi o związek z Michaelem i jeszcze te wspomnienia. Mam nadzieję że wszystko się ułoży. Kurcze, nie wytrzymam do następnej! ;) Czekam z przeogromną niecierpliwością.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Na początku nie chciałam komentować, bo spać mi się chcę i piszę bzdury, ale po ostatnim zdaniu, muszę! Rose chce się zabić?! Nie, to nie może się tak skończyć...Hej, hej, hej! Nie skończy się, bo wiem o czymś, o czym inni czytelnicy nie wiedzą. Chyba...Dobra, dobra.
    Pozdram, Martuś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że trochę póżno ,ale OMG, Jesus oby sobie nic nie zrobiła bo się załamie psychicznie i fizycznie.... Naprawdę. Nie mogę doczekać się nn.
    Michael

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej !
    U mnie nowa notka.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurczaczki... Niee !! Tylko nie to... Rose nie może tego zrobić...
    Ale chwilka. Zacznę od początku.. Lecę z cytatami :P xD

    „- Rozumiem – wszystko notował – Przejdźmy do kolejnej rzeczy. Która z was zadała pierwszy cios?
    - Ja – kolejne kłamstwo – Janet zadała może z trzy ciosy … resztę ja.”

    - no tak, najlepszą obroną jest atak… Kłamstwo w obronie własnej… :P Nieźle Rose :P

    „Nie odzywał się do mnie. Było mi z tym źle.”

    - Wcale się nie dziwię. Chyba ma powód ku temu by się nie odzywać…

    „Nie przytulił .. nic. Było mi tak strasznie przykro. Jego obojętność raniła mnie. Wcześniej, by mnie przytulił, pogłaskał po włosach i powiedział, że wszystko będzie dobrze. I pomyśleć, że przez swoje głupie zachowanie mogę Go stracić. Chyba bym tego nie przeżyła.”

    - Smutne….  Też się boję o relacje Michaela i Rose… Mam nadzieję, że między nimi wszystko się naprawi po tej sprawie… Boję się, że Mike może nie zaufać już Rose po tym co się stało… Bo i niby czemu… 

    „- Ale nie wiem! Nic już nie wiem! Tak! Przyznaje się! Popełniłam błąd! Ale to nie znaczy, że masz mnie tak traktować! - byłam strasznie zdenerwowana”

    - W sumie ma po części rację… Powinien trochę spuścić z tonu…. Wiem, że jest wściekły, ale powinien trochę okazać jej zrozumienia… Za bardzo ją teraz chłodno traktuje….

    Co do snu Rose...
    Bidulka... Nie dość, że wszystko na raz jej się na głowę zwaliło to jeszcze teraz znó ten koszmar powracający... Tylko nie to... Boję siętak samo jak Mike, że to znó może być depresja i do silniejsza... :(
    W sumie dobrze, że po Michaela zadzwonili bo jak się okazuje tylko On jest lekarstwem na nią... Szkoda, że rodzice nie potrafili nic zrobić... :/

    „Rozebrałem się. Bez żadnych podtekstów. Zostałem w bokserkach i podkoszulce.”

    - Mike, skarbie, ależ przecież ja nic nie mówię :D xD

    „- Może … może powinni zając się nią specjaliści? - nie mogłem uwierzyć, że to powiedziała. Nie chciałem być niegrzeczny, więc nie powiedziałem co o tym sądzę. Rose próbowała im zaufać i wybaczyć, a Oni znowu chcą to zrobić.”

    - LooL ! Ja też nie mogę uwierzyć… Jak mogą tak mówić… Czy są na tyle słabi, że nie potrafią pomóc córce? Teraz gdy nadarza się okazja do wykazania się? Przykre… Wychodzi ich bezsilność… Raczej teraz powinni jak najwięcej działać… Starać się pomagać i nie poddawać się… A oni to właśnie robią… 

    Co do samopoczucia Rose...
    To tak jak wcześniej pisałam... Martwię się... Jest coraz gorzej z nią... :(
    Nie wiadomo w zasadzie jak jej pomóc, żeby poczuła się choć trochę lepiej...

    „Na stoliku zobaczyłem jakąś karteczkę. Przeczytałem, ale nic z tego nie rozumiałem. To brzmiało jak … jak pożegnanie ''Kocham Cię, Mike. Żegnaj''

    - O.O’ 0.o Powiedz, że to sen… że ona nie napisała tego poważnie…  Tylko nie to… Rose.. Boże.. Coś Ty najlepszego zrobiła… 

    Jenn, powiedz, że to nie możliwe... Że Rose zaraz się odnajdzie i da sobie pomóc i że nic głupiego nie zrobiła,,, :(

    Pozdrawiam, BAD25

    OdpowiedzUsuń