Od razu chcę Wam Życzyć Szczęśliwego Nowego Roku. Oby był lepszy.
*************************************************************
Gdy Michael spał, ja nie mogłam.
Myślałam nad tym wszystkim. Gdyby nie Mike … już, by mnie nie
było. Naprawdę chciałam skoczyć i teraz żałuje, że tak długo
się z tym ociągałam. Drugiej okazji nie będzie bo Mike będzie
mnie teraz pilnował i nie zostawi samą. Był taki troskliwy, ale
nie wiedział co siedzi w mojej głowie. Po prostu miałam dosyć
życia, a zwłaszcza takiego. Nic nie mówiłam Michaelowi, ale
często miałam takie sny. Teraz też bałam się zasnąć. Patrzyłam
się na niego jak spokojnie śpi. Nie chciałam, żeby cierpiał, ale
nie chciałam tak żyć. To mnie przerosło. Myślałam nad tym
wszystkim aż do rana. Dochodziła 8 rano. Telefon Mike'a zaczął
dzwonić. Zamknęłam oczy, udając, że śpię. Odebrał.
- Tak?
- ….
- Zapomniałem, że to dzisiaj.
- ….
- Tak .. będę za godzinę. Wiesz co
masz robić. Na razie – przestał rozmawiać. Nie widziałam, ale
czułam, że mnie obserwuje. Ciekawa gdzie miał jechać – Kotku? -
szepnął tuż do mojego ucha. Powoli otwierałam oczy – Wybacz, że
Cię budzę, ale miałem przed chwilą telefon ze studia. Czekają na
mnie na planie klipu. Zapomniałem, że to dzisiaj.
- Więc .. jedź.
- Nie zostawię Cię samej.
- Nie będę sama. Jest jeszcze Janet,
Toya i twoja mama.
- Rose … - spuścił głowę –
Wiem, że powinienem Ci ufać, ale … w tej kwestii .. nie mogę. Za
bardzo mi na tobie zależy, żeby tak po prostu pojechać – nie
miałam do niego o to pretensji. Ja sama sobie nie ufałam, więc Go
rozumiałam.
- To co zrobisz?
- Pojedziesz ze mną.
- Mike …
- Nie będę mógł się skupić jeżeli
zostaniesz. Cały czas będę myślał o tobie.
- No dobrze .. i tak nie mam wyboru,
nie?
- Nie bardzo – zaśmiałem się –
Wezmę szybko prysznic i możemy jechać – cmoknął mnie w czoło
i poszedł do łazienki. Wolałabym zostać w domu, ale wtedy Mike
też by został i zawaliłby jeden dzień pracy. Niechętnie wstałam
i wyciągnęłam czyste ubrania z torby. Mike wyszedł w samym
ręczniku i powiedział, że łazienka wolna. Naprawdę nie miałam
ochoty na robienie czegokolwiek, nawet na głupi prysznic, ale
przecież musiałam. Co 5 minut pytał się, czy wszystko w porządku.
Wkurzyłam się.
- Możesz przestać?! - wydarłam się.
- Dopiero, gdy wyjdziesz – co za
człowiek. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam.
- Proszę bardzo – powiedziałam z
niezadowoloną miną – Może być?
- Jak najbardziej, ale w tym stroju nie
pozwolę Ci wyjść.
- Szkoda bo taki miałam zamiar.
- Tylko ja mam prawo oglądać Cię w
całej okazałości – przyciągnął mnie do siebie – Będzie tam
mnóstwo facetów.
- Serio? Mogłeś mówić tak od razu,
to bym się pospieszyła – chciałam iść po ubrania, ale znowu
mnie przyciągnął.
- Ej! Co to miało znaczyć?
- Jesteś zazdrosny?
- Nieee.
- To dobrze bo nie masz powodu.
- Ciebie jestem pewny, ale ich .. nie
bardzo.
- Ale bez zgody kobiety nic nie zrobią,
prawda? - nagle mi się przypomniało – Przynajmniej niektórzy.
- Skarbie – przytulił mnie – Nawet
nie udaje, że wiem co czujesz, ale z czasem będzie coraz lepiej ..
zobaczysz.
- Mam nadzieję.
- Na pewno, a teraz ubierz się i
jedziemy – wzięłam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Gdy
wyszłam, Mike stał przy oknie.
- Już.
- No to jedziemy – złapał mnie za
rękę. W drugiej trzymał swoją kurtkę do klipu. Zeszliśmy na
dół.
- Akurat natrafiliście na śniadanie –
ucieszyła się Pani Jackson.
- Mamo muszę jechać na plan. Zabieram
Rose.
- Bez śniadania was nie wypuszczę.
Chcesz znowu zemdleć? - spojrzałam się na Michaela.
- Nie przesadzaj, mamo – zajęliśmy
miejsca przy stole. Gdy mama Mike'a była zajęta w kuchni,
postanowiłam Go zapytać.
- Kiedy to było? - wywrócił oczami.
- Dawne czasy .. poza tym, to było
tylko zasłabnięcie.
- Ale jednak było.
- Przecież jem – pokazał w dłoni
kanapkę – Ty też masz zjeść.
- Rozkazujesz mi?
- Będziesz wiedziała kiedy będę Ci
rozkazywał – uśmiechnął się. Zjadłam, tylko trochę z czego
Michael nie był zadowolony. Ale nic nie mówił, żeby nie powstała
niepotrzebna kłótnia. Pojechaliśmy na plan zdjęciowy. Było
mnóstwo ludzi. Każdy był zabiegany i wykonywał swoją pracę.
Zaparkował samochód i wysiedliśmy. Podszedł do nas jakiś facet i
przywitał się z Michaelem – Bob poznaj Rose, moją dziewczynę.
Skarbie, to jest Bob, reżyser.
- Miło mi poznać – powiedziałam i
wymusiłam się na uśmiech.
- Mnie również. Wystarczy Ci pół
godziny na przygotowanie się? - zapytał Michaela.
- Myślę, że tak. Wszyscy wiedzą co
mają robić?
- Tak. Gangi są na swoich miejscach i
znają cały układ. Nie powinno być z nimi problemów. W razie
czego ochrona cały czas czuwa, więc nie musisz się obawiać.
- Dzięki – odszedł – Chodź –
Mike złapał mnie za rękę i prowadził do jakiejś … przyczepy?
Okazało się, że to jest właśnie jego garderoba. Usiadłam sobie
na kanapie, a Mike poszedł się przebrać. Po chwili wyszedł i
nagle weszły jakieś kobiety.
- Nareszcie przyjechałeś.
- Mamy mało czasu.
- Spokojnie .. zdążymy –
przedstawił mnie, ale nie zwróciły na mnie większej uwagi.
Powiedziały, tylko ''Cześć'' i tyle. Nie spodobały mi się. Jedna
poprawiała mu włosy, a w tym samym czasie druga robiła mu makijaż.
Święcąc przy okazji swoim biustem przed jego oczami. Miałam
ochotę coś jej zrobić, ale nie miałam zamiaru być drugi raz
oskarżona.
- Według mnie w ogóle nie jest Ci
potrzebny makijaż. Świetnie wyglądasz.
- Yyy .. dzięki.
- Ma rację – przytaknęła jej druga
– Jesteś bardzo przystojnym mężczyznom – chyba jakieś
nadludzkie siły mnie powstrzymywały bo nie wiem jakim cudem jeszcze
wytrzymałam.
- Bez przesady – odpowiedział
speszony.
- Wcale, że nie. Skończone.
- Ja też już skończyłam –
spakowały swoje zabawki.
- Dobra robota, dziewczyny –
przejrzał się w lustrze.
- Prawdę mówiąc, to nie miałyśmy
dużo roboty. Można powiedzieć, że natura nas wyręczyła –
puściła mu oczko. Tego już za wiele. Wstałam i się do niego
zbliżyłam.
- Natura także Go obdarzyła, prawda?
- zrobił się strasznie czerwony.
- Yyy … zostało Ci jeszcze trochę
czasu …
- Wspaniale. Dziękuje, że tak szybko
się wyrobiłyście. Będziemy mieli więcej czasu dla siebie –
ciągnęłam dalej. Zawiesiłam mu się na szyi.
- Ale …. nie zepsuj mu fryzury.
- I makijażu.
- Przecież same zauważyłyście, że
wcale tego nie potrzebuje, więc jesteście tu zbędne – jeszcze
przez chwilę stały – Nie potrzebujemy widowni.
- To … do zobaczenia – wyszły.
Mike patrzył się na mnie z uśmiechem i kręcił głową.
- Moja zazdrośnica.
- Przeginały.
- Widzę, że nie potrzebuje ochrony.
Szybko pozbędziesz się napalonej fanki.
- Żebyś wiedział, a tylko spróbuj
się spojrzeć na inną.
- Czasami nie da się nie spojrzeć,
np. tak jak teraz.
- Masz na myśli jej cycki, które
myślałam, że Ci zaraz położy na twarz?
- Hehehe .. tak.
- To Ci wybaczam bo zrobiła to
specjalnie. A teraz mi powiedz po co Ci ochrona na planie? Przecież
będziesz tylko z tancerzami.
- Nie zupełnie – podrapał się po
głowie.
- Jak to?
- To są prawdziwi członkowie gangów.
- Co? Zwariowałeś?
- Wydaje Ci się to szalone …
- Wydaje? To jest kompletnie szalone i
niebezpieczne.
- Na początku każdy tak mówił, ale
jak poznał ich bliżej, zmienił zdanie. Ci chłopcy są naprawdę
mili. Chce dać im szanse się wybić. Nikt im wcześniej nie dał
takiej szansy, dlatego tacy są. Zbuntowani i agresywni. Zrozum mnie.
- W porządku, ale uważaj na siebie.
- Nie martw się – krótko mnie
pocałował. Usłyszeliśmy pukanie. Mike poszedł otworzyć – Co
tutaj robisz? - podeszłam bliżej. To był jeden z tych facetów –
Nie wolno wam tutaj przychodzić.
- Wiem, ale muszę z Panem porozmawiać.
- To pilne?
- Tak.
- No dobrze .. wejdź – wpuścił Go
do środka i zamknął drzwi – I mów mi Michael.
- Dobrze.
- O co chodzi? Zaraz zaczynamy kręcić
– stałam za Michaelem i oplotłam rękami jego ramię. Nie czułam
się zbyt komfortowo.
- Chodzi o pieniądze.
- Nie rozumiem. Za mało wam zapłacimy?
- Nie .. nie w tym rzecz. Bo ja
potrzebuje ich teraz.
- Czytałeś umowę?
- Tak.
- Więc wiesz, że każdy z was
dostanie swoje wynagrodzenie po zdjęciach.
- Ale ja muszę je mieć teraz! -
podniósł głos.
- Zostało 5 minut! - ktoś krzyknął
z zewnątrz i puknął w drzwi.
- Po pierwsze nie krzycz bo nie mam
problemów ze słuchem, a po drugie nie ma takiej opcji, żebyś
dostał te pieniądze teraz.
- Nie rozumiesz …. ja je muszę mieć
na już! - wyciągnął coś z kieszeni, nacisnął i zobaczyliśmy
nóż. Mocniej ścisnęłam ramię Michaela i przełknęłam ślinę
– Daj mi te pieniądze.
- Myślisz, że noszę 10 tysięcy przy
sobie?
- Mam to gdzieś! Potrzebuje ich!
- Na co?
- Nie twoja sprawa!
- Już mówiłem, że nie noszę takiej
gotówki przy sobie, a nawet, gdybym miał i tak bym Ci nie dał.
- Lepiej zmień zdanie – odrobinę
się zbliżył.
- Zabijesz mnie?
- Naprawdę nie chce Ci nic zrobić,
ale muszę mieć tę kasę.
- To poczekaj do końca … jak
wszyscy.
- Nie mogę … daj mi ją, a ja po
prostu sobie pójdę i nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
- Wyjdź Rose – zwrócił się do
mnie.
- Nikt stąd nie wyjdzie!
- A teraz ty mnie posłuchaj –
zbliżył się do niego – Osobiście Cię zabiję jeżeli moja
dziewczyna będzie w niebezpieczeństwie!
- Nic jej nie zrobię jeżeli dasz mi
kasę.
- Co ma znaczyć '' jeżeli''? Grozisz
jej?
- Mike, przestań – co On wyprawiał?
Pociągnęłam Go do siebie.
- Masz ją wypuścić!
- Nic z tego …. dajesz kasę, a ja
spadam, proste?
- Michael jesteś tam? - ktoś zapukał
do drzwi – Musimy zaczynać – wykorzystał, że tamten spojrzał
w stronę drzwi i wykręcił mu rękę. Nóż wypadł mu z dłoni.
- Idź po ochronę! - otworzyłam drzwi
i przede mną stał Bob.
- Coś się stało? - byłam
zdenerwowana.
- Muszę iść po ochronę.
- Nie musisz. Już ich zawiadamiam –
wezwał ochronę poprzez krótkofalówkę – Co się właściwie
stało? - wszedł do środka – Mike? Co ty robisz? - no tak. To był
niecodzienny widok.
- Chciał pieniądze! - odpowiedział.
- I to jest powód, żeby Go bić?
- Ja Go nie biję! Groził nożem!
Miałem czekać aż coś zrobi Rose?
- Przecież to tobie groził –
powiedziałam.
- Później się posprzeczacie.
- Gdzie ta ochrona?
- Już idą – po chwili zobaczyłam
dwóch potężnych facetów w garniturach. Zabrali Go i odeszli.
- Nic Ci nie jest? - objął mnie.
- Nie, a tobie?
- Też nie. Bałem się o Ciebie.
- Wystarczy wam 10 minut, żeby dojść
do siebie? - zapytał się reżyser.
- Tak – weszliśmy z powrotem do
środka – Kotku .. cała się trzęsiesz.
- Bałam się o Ciebie, idioto! Po co
Go prowokowałeś?
- Bo wiedziałem, że dam mu radę i
drugi raz nie pozwoliłbym, żeby coś Ci się stało.
- Wiem – przytuliłam się do niego –
Nie chcę, żebyś tak się narażał.
- Już nie będę – wiedziałam, że
i tak się nie zmieni, ale miałam nadzieję, że więcej nie będzie
takich sytuacji.
- Nadal im ufasz?
- Tak … On od początku dziwnie się
zachowywał. Wypytywał o kasę i kiedy ją dostanie. Reszta wydaje
się normalna.
- Mam nadzieję, ale i tak uważaj na
siebie.
- Zawsze uważam, ale ty jesteś na
pierwszym miejscu. Będziesz siedziała obok Boba.
- Ok. Chodźmy już – złapaliśmy
się za ręce i poszliśmy na plan. Usiadłam na tym wysokim
krzesełku. Michael poszedł do reszty. Bałam się o niego. Coś tam
mówili, a po chwili wszyscy się ustawili na swoich miejscach i
rozbrzmiała muzyka. Mike stał przed nimi i obserwował. Coś mu nie
pasowało i kazał przerwać. Pokazał jak powinno to wyglądać i
dalej patrzył. Był świetny. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
Zatańczył razem z nimi i nagle przerwał. Złapał się za brzuch i
poprosił o przerwę. Podeszłam do niego – Co się dzieje?
- Nic.
- Po co kłamiesz? Przecież widzę –
westchnął.
- Zabolało mnie – dotknął ręką
tam gdzie miał operację.
- Musimy jechać do lekarza.
- To nic takiego. Chwilę odpocznę i
przestanie.
- To może być coś poważnego.
- Na pewno nie jest. Nie martw się –
pokręciłam głową i wróciłam na swoje miejsce. Po 5 minutach
kontynuowali. Czemu był taki uparty? Wtedy też zbagatelizował
objawy i mogło skończyć się tragedią. Zamyśliłam się na
chwilę, a gdy się ocknęłam, na twarzy Michaela pojawił się
grymas i zgiął się w pół. Podbiegłam do niego.
- Mike? - nie odpowiedział. Spojrzał
się na mnie z bólem – Dasz rade iść? - kiwnął głową.
Złapałam Go pod pachę i poszliśmy do przyczepy.
- Miałaś rację …. przepraszam –
wyszeptał.
- Jedziemy do szpitala.
- Ale …
- Wynocha do samochodu! I oddawaj
kluczyki! - musiałam być stanowcza. Dał mi kluczyki i wyszliśmy
na zewnątrz. Powiedział komu trzeba, że na dzisiaj wystarczy i
pojechaliśmy. Widziałam, że źle się czuł, ale nie chciał tego
pokazać. Zaparkowałam w podziemnym parkingu szpitala i pojechaliśmy
windą na 3 piętro do lekarza Michaela. Nie było ludzi, więc
weszliśmy do jego gabinetu – Dzień dobry Panu – powiedziałam.
- Dzień dobry Państwu. Coś się
stało?
- Zgadł Pan. Michaela zaczął boleć
brzuch podczas tańca.
- Ale już przestało.
- No i sam Pan widzi.
- Dobrze, że Go Pani przyprowadziła.
Proszę zaczekać. Pójdę przygotować aparaturę USG – wyszedł.
- Mówiłam?
- Ale w szpitalu na pewno nie zostanę.
- Jeszcze zobaczymy – zrobił
niezadowoloną minę – Coś się nie podoba?
- Tak, że traktujesz mnie jak dziecko.
- To zachowuj się odpowiedzialnie …
o mnie się martwisz, a siebie masz gdzieś. Zrozum, że ja też się
o Ciebie martwię – podeszłam do niego – Już raz Cie prawie
straciłam … nie chcę znowu przez to przechodzić.
- Rose … przecież wtedy nie byliśmy
jeszcze razem – dotknął mojej twarzy.
- Wiem, ale … nie wiem jak to opisać
… - czułam jak do oczu napływają mi łzy.
- Chodź do mnie – przytulił mnie –
Po prostu nie lubię leżeć w szpitalach, ale obiecuję, że jeżeli
lekarz powie, że muszę zostać .. zostanę. Zrobię to dla Ciebie –
pocałował mnie w czoło. Poczułam jak bardziej się na mnie oparł
i czułam jego ciężar – Muszę usiąść – spojrzałam się na
niego i pomogłam mu usiąść.
- Znowu Cię boli?
- Tak – nie mogłam patrzeć jak
cierpi. Przyszedł lekarz i Go zabrał do innego pomieszczenia. Ja
musiałam zaczekać na korytarzu. Chodziłam w tą i z powrotem. Nie
wiedziałam co ze sobą zrobić. Strasznie się denerwowałam. Teraz
już w ogóle nie myślałam o sobie. Myśli samobójcze jak i
depresja gdzieś odeszły i miałam nadzieję, że już nigdy nie
wrócą. Nie chciałam być dla niego ciężarem. I pomyśleć, że
jeszcze wczoraj chciałam się zabić. Jak mogłam być taką
egoistką? Myślałam, tylko o sobie, a nie pomyślałam o innych.
Zwłaszcza o Michaelu. W końcu drzwi się otworzyły i mogłam wejść
do środka.
- Wiadomo już coś? - Mike poprawiał
koszulę.
- Tak. Mogą Państwo usiąść –
wskazał na krzesełka – Badanie nic nie wykazało. W Pana
organizmie nic się nie dzieje. Nie ma żadnego krwotoku
wewnętrznego.
- Więc skąd te bóle? - zapytałam.
- Pan Jackson długo nie miał wysiłku
fizycznego.
- Tego bym nie powiedziała –
powiedziałam, ale po chwili ugryzłam się w język. Lekarz się na
nas popatrzył i chyba zrozumiał moją aluzję.
- Yyy .. to znaczy .. przepraszam, że
pytam, ale jesteście Państwo razem?
- Tak – odpowiedział.
- Więc miałem na myśli taniec. Musi
Pan stopniowo przyzwyczajać organizm. Przypuszczam, że ból
wywołują mięśnie brzucha, które zbyt długo były w spoczynku.
Zalecam tydzień przerwy od tańczenia i wypiszę Panu słabe
tabletki przeciwbólowe, ale proszę je brać, gdy naprawdę nie
będzie mógł Pan wytrzymać.
- Dobrze – podziękowaliśmy i
pojechaliśmy do domu. Ulżyło mi, gdy się okazało, że to nic
takiego. Mike zadzwonił do Boba, że na tydzień zawiesza scenę, w
której tańczy.
********************************************************
Miło mi powitać nowych czytelników. Ciesze się, że Wam się podoba i mam nadzieję, że będziecie czasami zaglądać ;) Szkoda, że ostatnio mniej osób czyta, ale to nic. I tak będę pisała dla tych, którzy ciągle są i czekają. Nawet jeżeli miałaby być to jedna osoba.