sobota, 26 października 2013

Bad Girl 28 Part 2

Witajcie!
Na początek chce odpowiedzieć na wasze komentarze dotyczące dodawania nowych notek. Otóż nie mam możliwości dodawania częściej niż co tydzień. Gdybym miała chociaż jeden cały dzień dla siebie to notki pojawiały by się dwa razy w tygodniu, a tak to i tak się cieszę, że udaje mi się regularnie wstawiać. 
Pewnie wiecie, że w poniedziałek z więzienia wychodzi Murray. To się w głowie nie mieści. Zabił człowieka i wychodzi po dwóch latach zamiast po czterech za dobre sprawowanie. To jest śmieszne. Więc jak? Lecimy do LA koczować przed więzieniem i skończyć to co nie udało się zakończyć prokuratorowi? Szkoda, że to tylko słowa i nic nie możemy z tym zrobić.
Dowiedziałam się niedawno, że jeżeli człowiek myśli o tym bielactwie i się zamartwia to choroba się rozprzestrzenia i wiecie co? To prawda. Ostatnio stale o tym myślałam i zauważyłam, że więcej plam. I dwie na obu dłoniach. Nie ukrywam, że strasznie się martwię i nie wiem co to będzie dalej. Ale już was nie zanudzam swoimi problemami i zapraszam do czytania.

****************************************************

Po omacku próbowałam znaleźć włącznik światła i nagle światło się zapaliło i usłyszeliśmy – Niespodzianka! - była cała rodzina Michaela .. no prawie bo brakowało LaToyi i na całe szczęście Josepha.
- Sally to twoja sprawka! - wskazałam ją palcem.
- A skąd wiesz, że nie Janet? - odpowiedziała.
- Pewnie obie spiskowały – powiedział Mike.
- Synku, gdzieś ty się podziewał? - Pani Jackson zaczęła ściskać Michaela.
- Mamo … - śmiesznie to wyglądało – Udusisz mnie zaraz.
- Nigdy więcej masz tak nie znikać, słyszysz?
- Dobrze mamo.
- Z Ciebie też niezły numer, Rose – powiedział mój tata.
- Oj daj spokój – broniła mnie mama – Poszła za głosem serca … mam rację? - oczekiwała odpowiedzi, tak samo jak cała reszta gości, którzy się na nas patrzyli. To było dość krępujące.
- Więc … chcemy wam coś powiedzieć – zaczął Michael bo wiedział, że ja się krępuje – Dobrze, że jesteście tutaj wszyscy to nie będę musiał mówić tego każdemu z osobna …. Tak .. jesteśmy razem, ale tym razem tak naprawdę. Rose przyjechała do mnie … wyznaliśmy sobie miłość …
- I poszliście do łóżka .. - powiedziała Sally i teatralnie wywróciła oczami. Bracia Michaela zaczęli chichotać.
- A byłaś materacem? - zapytał Mike.
- Nie, ale jak dzwoniłam to wyraźnie słyszałam co się przed chwilą działo.
- Dzieci .. na Boga .. przestańcie mówić o takich rzeczach – powiedziała mama Michaela.
- Właśnie! Mama była tylko dziewięć razy w ciąży – odezwał się Randy.
- A ja głupia myślałam, że ich wychowałam – powiedziała na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- No dobra … więc teraz poprosimy o dowód – powiedziała Sally. Dało się usłyszeć ''Uuuuu''
- Daj spokój – próbowałam jakoś się wykręcić. Pokręciła przecząco głową.
- Co nam szkodzi? - zapytał mnie po cichu.
- W sumie – zasłonił nas ramieniem i pocałował. Zaczęli klaskać jak po jakimś występie. Bracia Michaela wzięli Go na bok, a mnie dziewczyny. Podeszłam do Janet – Dziękuje – powiedziałam. Wiedziała za co.
- Wiedziałam, że słusznie postąpisz dlatego dałam Ci ten adres.
- Obiecuję, że tym razem będzie inaczej. Tak jak powinno być.
- Liczę na to. Mike jest moim bratem i na dodatek jest bardzo wrażliwy. Nie chcę, żeby cierpiał.
- Rozumiem Cię. Ja też tego nie chcę i będę się starała jak mogę.
- Jesteś pewna, że Go kochasz?
- Tak .. bardzo Go kocham.
- Co tam plotkujecie? - podszedł do nas Michael.
- A takie babskie sprawy. Za chwilę do Ciebie dołączę.
- Czekam – pocałował mnie w policzek i zostawił nas same. Janet się uśmiechnęła.
- Chodź na bok – poszłam za nią – Wolę, żeby nikt tego nie słyszał, zwłaszcza Michael. Chodzi o Brooke.
- Mów.
- Ma za tydzień wrócić do LA. Co robimy?
- Z mojej strony nic się nie zmieniło. Chcę jej obić mordę, ale jeżeli ty masz jakieś wątpliwości to zrobię to sama.
- Chcę – widziałam, że się waha.
- Janet .. posłuchaj. Wiem, że chcesz się zemścić za Michaela, ale naprawdę nie musisz tego robić. Ja dołożę jej za Ciebie.
- Zrobię to.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- No dobrze. Jeszcze wszystko ustalimy.
- Ok, a teraz wracaj już do niego – puściła mi oczko. W domu było trochę tłoczno. Grała głośna muzyka i jak zwykle alkohol. Zaczęłam szukać Michaela, ale na mojej drodze stanęli rodzice. Zaczęli mnie wypytywać i takie tam. Wróciłam do poszukiwań mojego faceta, który jak się okazało, dobrze się bawił w towarzystwie swoich braci. Nie chciałam im przeszkadzać. Wiedziałam, że rzadko wszyscy razem się spotykają, więc chciałam już zawrócić, ale Mike mnie zobaczył i machnął ręką, żebym podeszła. Przedstawił mnie wszystkim po kolei. Jermaine zaczął mówić mi komplementy, na co Mike nie był zadowolony.
- Jerm daruj sobie. Ona nie jest tobą zainteresowana – mówił spokojnie Michael.
- Nie bądź taki pewien.
- Mike ma rację. Dla mnie liczy się tylko On i nikt więcej – na ich oczach, pocałowałam Michaela. A niech wiedzą, że te słowa naprawdę coś znaczą – Poza tym … bez urazy, ale nie jesteś w moim typie.
- Przecież jesteśmy braćmi, a Mike jakoś jest w twoim typie – ta rozmowa nie była poważna – Czym się różnie?
- Fryzurą – pozostali wybuchli śmiechem, a Jermaine pobiegł do lustra.
- A teraz pozwolicie, że zajmiemy się sobą – oznajmił Mike i odeszliśmy od nich – To było dobre.
- Wkurzyłeś się, prawda?
- Na Jerma? - pokiwałam głową – Skąd.
- Przecież widziałam.
- No dobra … On myśli, że każda leci na jego tanie sztuczki.
- Ja nie jestem każda, głuptasku.
- Wiem i wcale nie potrzebowałaś mojej pomocy.
- Udało mi się Go spławić …. nie pijesz?
- Po ostatnim razie mam dość.
- I dobrze.
- Pójdę do samochodu po twoje rzeczy.
- Iść z tobą?
- Dam sobie radę. Zaraz wracam – cmoknął mnie i wyszedł. Podeszła do mnie Sally.
- Widzę, że przejrzałaś na oczy.
- Tak … byłam głupia, wiem. Prawie zaprzepaściłam szczęście.
- Najważniejsze, że w porę się obudziłaś, a gdzie Mike?
- Poszedł po moje rzeczy.
- Yhy … to teraz gadaj ..
- Ale o czym?
- No wiesz … - zmarszczyłam brwi, udając, że nie rozumiem – Jaki jest?
- Sally! Jak może mnie pytać o takie rzeczy?!
- Jakoś wcześniej mówiłaś mi o wszystkim.
- Ale to są sprawy osobiste.
- Wiem o co Ci chodzi …. boisz się, że polecę z tą informacją do gazety.
- Gdybym Ci powiedziała, a ty byś faktycznie poszła do gazety to w końcu by się przestali czepiać Michaela – puściłam jej oczko.
- Czyli potwierdzasz to co Ci wcześniej mówiłam?
- Tak .. na scenie taki sam jak w łóżku, a nawet bym powiedziała, że lepszy – dopiero po chwili uświadomiłam sobie co powiedziałam i nie mogłam w to uwierzyć. Michael coś długo nie wracał i postanowiłam sprawdzić.

Zapomniałem kluczyków i musiałem się wrócić, ale Rose mnie nie zauważyła. Otworzyłem bagażnik i wyciągnąłem bagaż Rose. Postawiłem na chodniku i zamknąłem bagażnik. Odwróciłem się i za mną stał Eric. Myślałem, że źle widzę.
- Szukasz guza?!
- Co was łączy?
- Słucham? To nie twoja sprawa! Zejdź mi z drogi! - wyminąłem Go. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się nad sobą zapanować.
- Spałeś z nią?! - odwróciłem się do niego z bezczelnym uśmiechem.
- Byliśmy sami .. na odludziu … jak myślisz?
- Kłamiesz!
- To się jej zapytaj. Zapewniam Cię, że nigdy w życiu nie przeżyła czegoś takiego, zresztą ja też. Jest świetna, prawda?
- Ty sukinsynu! - niespodziewanie uderzył mnie w twarz, a potem w brzuch – Zabiję Cię! - ja też nie pozostałem mu dłużny.
- Mike! - usłyszałem przerażony głos Rose. Po chwili moi bracia zaczęli nas rozdzielać. Szarpał się, ale Tito i Randy mocno Go trzymali. Mnie trzymał Jackie i Jermaine, ale ja powoli zacząłem się uspokajać – Uderzył Cię w brzuch? - zapytała przerażona Rose i zaczęła mnie oglądać.
- Tak, ale nic mi nie jest.
- Naprawdę z nim spałaś?! - a ten znowu swoje.
- Już nie masz prawa zadawać mi takich pytań! - odpowiedziała wściekła – Ale tak i było cudownie!
- Jak mogłaś i to z nim?
- Dziwne co nie? Najpierw przespałam się z takim zerem jak ty i na całe szczęście odzyskałam rozum.
- Ty dziwko!
- Odszczekaj to! - w ostatniej chwili mnie zatrzymali.
- Nie warto, skarbie – pocałowała mnie w policzek, żebym się uspokoił. Potem podeszła do niego i uderzyła z liścia – Daj nam święty spokój! Bo drugi raz nie będę powstrzymywała Michaela – zapomniałem wspomnieć, że na dworze byli wszyscy goście, łącznie z moją mamą i rodzicami Rose, więc wszystko słyszeli. Wróciliśmy do domu – Musimy jechać do szpitala.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Wtedy też tak mówiłeś i dobrze wiesz jak się skończyło!
- Ale teraz nic mnie nie boli jak wtedy, kochanie – wziąłem jej twarz w swoje dłonie i cmoknąłem w czubek nosa – Powiem Ci jeżeli będę się źle czuł, dobrze?
- Ale na pewno mi powiesz?
- Na pewno, a teraz może opatrzyła byś swojego misia – zrobiłem maślane oczka. Miałem rozciętą brew.
- Misia? - zapytał zdziwiony Randy.
- No, a co myślałeś? - odpowiedziałem.
- Idźcie do łazienki – powiedziała Pani Baker i poszliśmy. Zakleiła mi plasterek i pogłaskała po policzku.
- Gotowe .. szkoda, że nie było takiego w misie – zaśmiała się.
- Hmmm … najpierw Mike, a teraz Misiu? Skąd te zmiany?
- A tak samo wyszło .. pasuję do Ciebie.
- Bardziej do Tita – oboje się zaśmialiśmy – Ale podoba mi się.
- To dobrze …. - nagle się zamyśliła – O Boże … zapomniałam o Sisi. Pewnie jest w pokoju.
- To chodźmy do niej – faktycznie. Mała drapała w drzwi i gdy nas zobaczyła, rzuciła się na Rose.
- Moje maleństwo. Przepraszam, że Cię zostawiłam, ale zobacz kto przyszedł ze mną. Pan Mokra Skarpetka.
- Bardzo śmieszne.
- Nie chcę przeszkadzać, ale goście na was czekają – mama Rose wsadziła głowę pomiędzy drzwi.
- Dobrze .. zaraz zejdziemy – odpowiedziała. Dała mi na chwilę Sisi i zeszliśmy na dół.
- No gdzie was wywiało? - zapytała Janet.
- Chcieli pobyć trochę sami – mrugnął Jackie.
- Dajcie spokój – powiedziałem.
- A teraz wszystkie zakochane pary idę na środek parkietu – spojrzałem na Rose, a Ona na mnie ze zdziwioną miną – No co tak stoicie? Teraz będzie piosenka dla zakochanych – popchnął nas i z głośników rozległy się pierwsze słowa piosenki.

Looking in your eyes I see a paradise
This world that Ive found
Is too good to be true
Standing here beside you
Want so much to give you
This love in my heart that I'm feeling for you

Let em say were crazy, I don't care about that
Put your hand in my hand baby
Dont ever look back
Let the world around us just fall apart
Baby we can make it if were heart to heart

And we can build this thing together
Standing strong forever
Nothings gonna stop us now
And if this world runs out of lovers
Well still have each other
Nothings gonna stop us, nothings gonna stop us now

I'm so glad I found you
I'm not gonna lose you
Whatever it takes I will stay here with you
Take it to the good times
See it through the bad times
Whatever it takes is what I'm gonna do

Let em say were crazy, what do they know
Put your arms around me baby
Don't ever let go
Let the world around us just fall apart
Baby we can make it if were heart to heart

................................

Głośno się zaśmiałem. Doskonale znałem słowa tej piosenki i w tej chwili była idealna. Rose zarzuciła mi ręce na kark, a objąłem ją w pasie i przycisnąłem do siebie. Wszyscy stanęli w kółku i nas obserwowali.
- Zrobili to specjalnie – powiedziała.
- Wiem.
- Wszyscy się na nas gapią.
- Nie zwracaj na nich uwagi. Patrz tylko na mnie – patrzeliśmy sobie w oczy. To była magiczna chwila. Nasi rodzice byli wzruszeni.
- Zostaniesz na noc?
- Dobrze .. jeżeli chcesz – pod koniec piosenki … pocałowałem ją – Tym razem bez uciekania, co?
- Teraz wszystko się zmieniło.
- I mamy naszą piosenkę.
- Mieliśmy ograniczyć okazywanie uczuć.
- Zaczniemy od jutra.
- Gorzko, gorzko … - usłyszeliśmy i szukaliśmy osobnika, do którego należał ten głos. Pozostali też się rozglądali.
- Jerm, to nie ta okazja – powiedział Tito.
- Nie? A już chciałem wznieść toast za parę młodą – okazało się, że był nieźle wstawiony.
- Tobie to już wystarczy tego alkoholu – zabrał mu kieliszek i zaprowadził na kanapę. Zaśmiałem się i reszta poszła w moje ślady.
- Nie smuć się Jerm … coś mi się zdaję, że niedługo będziesz miał okazję wznieść toast za młodą parę – krzyknęła za nim Janet. Spojrzałem się na nią, ale nic nie odpowiedziałem. Rose się mi przyglądała.
- Może ktoś odwiezie Jerma do domu? - zmieniłem temat.
- Zaraz i tak będziemy się zbierać. Robi się już późno – odpowiedziała moja mama.
- Chodź napijesz się ze mną – podszedł do nas Pan Baker.
- Yyy .. ja nie piję.
- Mówię tylko o jednym drinku – spojrzałem się na Rose. Nie odpowiedziała tylko pocałowała mnie w policzek.
- No dobrze.
- Richard .. - zatrzymała Go Pani Baker – Miałeś nie pić.
- Daj spokój – poszliśmy do barku.

Patrzyłam się na mamę i nic nie rozumiałam. O co tu chodzi? Dlaczego tak się denerwuję, gdy ojciec chcę się napić. Nigdy mu nie broniła. Chciałam się w końcu dowiedzieć. Podeszłam do niej.
- Mamo – położyłam dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się do mnie.
- Co się stało?
- To ja bym chciała wiedzieć – zmarszczyła brwi nie rozumiejąc – Nie udawaj. Widzę, że nie jesteś zadowolona, gdy tata piję, ale dlaczego?
- To nie tak …
- Ma problemy z alkoholem?
- Nie .. oczywiście, że nie …. po prostu chcę, żeby ograniczył dla zdrowia.
- Nie mów mi takich bajek.
- To nie czas na takie rozmowy …
- A kiedy będzie?! Mam już dość tych tajemnic. Nie mam 10 lat, żebyście ukrywali przede mną prawdę.
- Ojciec obiecał, że wszystko Ci wyjaśni w swoim czasie, a teraz wybacz – odeszła, a ja zostałam z wielkim znakiem zapytania. Zobaczyłam, że zbliża się do mnie mama Michaela.
- Ciesze się, że jesteście razem – powiedziała.
- Dziękuje.
- Jesteście szczęśliwi?
- Bardzo .. naprawdę.
- A co z tym co powiedziała Janet?
- Pani Jackson … - zmieszałam się – Znamy się z Michaelem krótko, a to jest poważna decyzja .. na całe życie i nie wiem jakie Michael ma plany.
- Rozumiem … macie jeszcze czas.
- Zgadza się … zobaczymy co przyniesie przyszłość.
- Życzę wam jak najlepiej i zawsze macie moje wsparcie.
- To dla nas wiele znaczy.
- A teraz wybacz, ale musimy już wracać do domu. Nie chcę wracać zbyt późno.
- Dobrze .. zawołam Michaela – podeszłam do niego i mojego ojca – Mike ..
- Tak?
- Goście już się zbierają.
- Już idę – pożegnaliśmy się wszyscy i pomogliśmy mojej mamie pozanosić brudne naczynia. Mama nadal nie miała humory, a ja byłam trochę na nią zła, że mi nic nie mówi. Tata siedział w fotelu.
- Tato?
- Yyy?
- Może Michael zostać? - zapytałam
- Nie – odpowiedział bez zastanowienia.
- Czemu?
- Bo rano z mamą będziemy niewyspani – Michael zachichotał.
- Pójdziemy grzecznie spać.
- Richard … już zapomniałeś jak my byliśmy młodzi.
- Drażnię się tylko z nimi … aha i pamiętajcie. Mama nie czuję się jeszcze babcią.
- Tato! Mamo jeżeli to wszystko to my pójdziemy już na górę.
- Możecie iść – weszliśmy do mojego pokoju.
- Muszę iść po kilka rzeczy do samochodu.
- Tylko uważaj na siebie.
- Nie martw się – cmoknął mnie jak zawsze przed wyjściem i wyszedł. Zaczekałam aż wróci i poszłam pod prysznic. Zastanawiały mnie słowa Janet. Czy Mike myśli o mnie poważnie? Czy chcę ze mną być na zawsze? Nic nie odpowiedział. Michael też poszedł wziąć prysznic. Ja wzięłam Sisi na ręce i usiadłam na parapet. Gdy wrócił, położyliśmy się.
- Na pewno nic Ci nie zrobił? - dotknęłam blizny, którą miał na brzuchu po operacji.
- Przestań się o mnie martwić. Dobrze się czuję – uśmiechnął się.
- To dobrze – pocałowałam Go.
- A twoi rodzice?
- Nie usłyszą.
- Wiesz, że to niemożliwe – zachichotał.
- Będziemy się starać – nachylił się nade mną i zaczął całować. Nagle usłyszeliśmy szczekanie. Przestaliśmy i zobaczyliśmy Sisi przy łóżku. Patrzyła się na nas – Jest zazdrosna – pocałował mnie na próbę i faktycznie znowu szczekała – Zaczekamy aż zaśnie.
- Ok – położył się obok mnie – Ale mam nadzieję, że to nie ja zasnę szybciej – gdy zobaczyła, że leżymy spokojnie, wróciła do swojego legowiska.
- Zawsze śpi ze mną.
- To teraz musi się przyzwyczaić, że czasami będzie spała sama.
- To już sam jej to powiesz – po około 10 minutach Sisi zasnęła, a my zaczęliśmy to co przerwaliśmy.

Rano obudziłam się i spojrzałam na Michaela. Jeszcze spał. Sisi też co mnie zdziwiło. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałam, żeby nie obudzić Michaela. Zamknęłam oczy, a drzwi się otworzyły. Poczułam zapach perfum mamy, więc to była Ona. Musiała się nam przyglądać bo nie zamknęła od razu. Poleżałam do 8 i postanowiłam obudzić Mike'a, ale to nie było takie proste.
- Quincy dzwoni! - powiedziałam głośno.
- Co? - wiedziałam, że zadziała.
- Nareszcie wstałeś, śpiochu. Jak się spało?
- Świetnie – pocałował mnie w policzek.
- Mama się nam przyglądała.
- Skąd wiesz?
- Bo udawałam, że śpię.
- Yhy … co?!
- Co się stało? - obejrzał się.
- No jak to co! Twoja mama tutaj była, a ja mam goły tyłek! - wybuchłam śmiechem.
- To miała niezły widok.
- Jak ja jej teraz spojrzę w oczy.
- Oj nie przesadzaj. Założę się, że nie miała nic przeciwko – mrugnęłam – Idę do łazienki – chytrze się uśmiechał – No weź – wiedziałam, że tym razem mi nie odpuści i będę zmuszona iść naga do łazienki.
- Raz Ci pozwoliłem i nie licz na więcej.
- Ale jesteś … hmm … tak właściwie to ja nie muszę dzisiaj wstawać w ogóle.
- Ja też – no co za … - Nie uda Ci się mnie spławić, kochanie – przewróciłam oczami. A właściwie to czego ja się wstydzę? Odkryłam się i wstałam. Szłam powolnym krokiem do łazienki. Zagwizdał. Odwróciłam głowę i zobaczyłam na jego twarzy wielkiego banana. Jego oczy były centralnie wpatrzone w moje pośladki.
- Erotoman – krzyknęłam i zamknęłam się w łazience.
- Ja Ci dam erotomana – usłyszałam. Gdy oboje byliśmy już ubrani, zeszliśmy na dół. W kuchni krzątała się moja mama.
- Dzieci dobrze, że już jesteście. Zaraz podam śniadanie.
- Mike może po śniadaniu obejrzymy jakąś bajkę?
- Pewnie, a potem pobawimy się w chowanego i berka – podłapał moje słowa. Mama dziwnie się na nas popatrzyła.
- To jesteśmy tymi dziećmi, czy nie? - zapytałam.
- W porównaniu do nas, to jesteście. Siadajcie – usiedliśmy przy blacie. Po chwili do kuchni wszedł tata. Był jakiś niewyraźny.
- Cześć tato. Co Ci jest?
- A ty jak być wyglądała, gdybyś zasnęła o 2 w nocy? - spojrzał się na nas wymownie – Nic się przez was nie wyspałem – spojrzałam na Michaela. Jeszcze nigdy nie widziałam Go tak czerwonego – Wiedziałem, że tak będzie.
- Daj im już spokój. Młodzi są …
- Ale czemu moim kosztem?
- Następnym razem pójdziemy do hotelu – wypaliłam, ale Mike nadal był czerwony jak burak, a nawet bardziej.
- Michael .. pozwól ze mną na chwilę – powiedział mój tata i wyszedł z kuchni. Mike spojrzał się na mnie ze strachem. Wstał i wyszedł z kuchni. Podeszłam do drzwi i chciałam podsłuchać, ale zaczęli iść na górę.
- Gdzie wy idziecie?
- Właściwie to możesz iść z nami – odpowiedział. Tak też zrobiłam. Weszliśmy do mojego pokoju – I tu mamy problem – wskazał na łóżko – Stoi na tej samej ścianie co nasze i sami rozumiecie – odchrząknął – Trzeba tu trochę przemeblować. Rose .. gdzie stawiamy łóżko?
- Może najpierw dasz mi zjeść śniadanie? - powiedziała moja mama.
- Racja … po takim wysiłku musisz się wzmocnić – poklepał Michaela po plechach i wyszedł.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że pokój rodziców jest za ścianą?
- Zapomniałam …. nie pesz się tak.
- Łatwo Ci mówić – zrobiło mi się Go szkoda. Ojciec na każdym kroku mu docinał, ale nie złośliwie. Po śniadaniu, zabraliśmy się za przemeblowywanie. Większość rzeczy zrobił Mike. Później mieliśmy czas tylko dla siebie. Rozmawialiśmy, oglądaliśmy jakiś film i tak nam czas zleciał. O 16 Mike musiał jechać do domu.
- Musisz już jechać?
- Niestety, ale zadzwonię wieczorem.
- Tylko na pewno – nie mogliśmy się ze sobą rozstać, a to był dopiero początek naszego bycia razem – Pójdę od razu z Sisi na spacer – ubrałam się i wyszłam razem z Michaelem z domu.
- Uważaj na siebie i wracaj zaraz do domu.
- Nie martw się. Zadzwonię jak wrócę, dobrze?
- Ok … kocham Cię – pocałował mnie.
- Ja Ciebie też … no jedź już – zaśmiałam się. Wsiadł do samochodu i odjechał. Cholera już za nim tęskniłam. Robiłam kółko wkoło dzielnicy i napotkałam na swojej drodze Erica. Zatarasował mi drogę – Czego ode mnie chcesz?!
- Już nie chcesz być ze mną?
- Jesteś nienormalny?! Przecież już dawno powiedziałam Ci wyraźnie, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a może byłeś wtedy na haju, co?!
- Wolisz jego?
- Nawet nie próbuj porównywać się do Michaela! Daj mi święty spokój! - wyminęłam Go, ale złapał mnie za ramię.
- To twoje ostatnie słowa?

- Tak i jeszcze jedno … spierdalaj z mojego życia ćpunie! - nagle poczułam mocne uderzeniu w twarz. Złapałam się za to miejsce i pobiegłam do domu. Bałam się jak to wytłumaczę Michaelowi.

************************************************

I mamy kolejną piosenkę. Tym razem:
Starship - Nothing Gonna Stop Us

20 komentarzy:

  1. świetna <3 kocham tą notke <3
    czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :D
    Hahahaha xD Mało z krzesła nie spadłam jak czytałam tą notkę :D
    Biedy ojciec Rose... pewnie jeszcze spał od ściany xD
    Nie no... notka świetna :D
    Chorobą się nie przejmuj... będzie dobrze. :)
    Wku***am się na samą myśl, że ten morderca wychodzi z więzienia.... kij mu w nos, niech się na chodniku przewróci i kark skręci :D
    Czekam na nn.

    Pozdro, Emaa ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć. : D
    Na Twojego bloga wpadłam przypadkowo i od razu mnie zainteresował fabułą opowiadania. Fakt przeczytałam dopiero tą notkę ale już mi się bardzo podoba. Kiedy będę miałam więcej czasu posiedzę i postaram się przeczytać całość, czego nie obiecuje. :D
    Bardzo fajnie piszesz, z humorem i akcją czego bardzo potrzebowałam.
    Nie wiem czy masz w nawyku odwiedzanie czyiś blogów ale tak się składa, że mam bloga i napisałam dopiero pierwszą notkę, jeżeli chcesz i masz chęć to zajrzyj do mnie tutaj daję Ci link do mojego bloga będzie mi niezmiernie miło. < 3 { http://youaremylifemichael.blogspot.com/ }
    Oh, dzięki Tobie dowiedziałam się, że lekarz wychodzi z więzienia z czego jestem bardzo ale to bardzo nie zadowolona ale co my możemy. : c
    Dochodząc do sedna sprawy cieszę się, że znalazłam Twojego bloga na pewno będę wpadała tutaj częściej. Z niecierpliwością czekam na następną notkę. Pozdrawiam Cię serdecznie Ewelina. : *

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiście! Gdy to czytałem spadłem z krzesła pałacząc ze śmiechu. Nie przejmuj się chorobą i nie myśl o tym ;) . A co do tego żeby polecieć do LA to ja tam mam starsze rodzeństwoi więc :D To całkiem możliwe
    Michael

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecimy wszyscy!
      Skopiemy temu idiocie dupe!!!
      hyhyhy :D

      Usuń
    2. No moge zadzwonić do rodzeństwa w końcu po to tam ieszkają co nie

      Usuń
  5. Dawno tak się nie śmiałam na opowiadaniu :D
    Biedny ojciec Rose. Do 2 nie spał.Jego docinki w stronę Michaela mnie rozwalają :D
    Nie myśl o chorobie, będzie dobrze(najgłupsze co mogę napisać).
    O Murray'u słyszałam i osobiście mam ochotę coś rozpierdolić. Najlepiej twarz tego pacana. Lecimy wszystkie do LA! Skopiemy mu tyłek! Hurra!
    Co do notek - według mnie jest naprawdę dobrze tak jak jest. Regularnie co tydzień to i tak często.
    Pozdrawiam, Tuśka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG! Świetna notka! Tak się śmiałam momentami że aż mój brat z pokoju obok przyszedł zobaczyć co sie dzieje i patrzył na mnie jak na wariatkę jak nie mogłam się uspokoić. Jeśli chodzi o murray'a (nawet niech nie myśli że napiszę jego nazwisko z dużej) to moim zdaniem powinien mieć dożywocie! A przynajmniej jakiś zakaz na wychodzenie za dobre sprawowanie. Przecież on zabił człowieka! Z chęcią polecę do LA i to z wami załatwię. I sam wróci do więzienia z własnej woli ;) A tak naprawdę to strasznie żałuję że to jest niewykonalne. No a co do choroby staraj się o tym jak najmniej myśleć. Wiem że to trudne, ale dasz radę. Czekam na nexta ale nie jeśli nie masz czasu albo coś to się nie przejmuj, poczekamy.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie mogę... cudnie... chciałabym pisać tak samo jak ty

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku chciałam przeprosić, że tak długo nie zaglądałam... W końcu znalazłam trochę czasu i nadrobiłam :D
    Wzruszyłam się. I Mike i Rose tak wiele przeszli... teraz jeszcze te koszmary w nocy... i Eric...
    Z Michaela niezły zboczuch, ale nie ukrywam, podoba mi się to :))))) :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna notka, całą czytałam z zapartym tchem. A co do lekarza, słyszałam, że chce otworzyć nowy gabinet. Grrrr, powinni mu odebrać uprawnienia, a nie wypuszczać tak po prostu. On zabił człowieka no .!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej u mnie nn przedstawienie bohaterów
    http://ibelieveicanfly.blog.pl/
    Aniusia

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiesz....Dobrze co sądzę, a ja muszę lecieć na kosza, więc domyśl się co chcę tu napisać....

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja napiszę jedno wiem co będę robić na ferie lub hmm wakacje. Lece do mojego rodzeństwa więć przy okazji skopie mu te jego wielkie dupsko
    Wkurwia najbardziej mnie to, że Michaelowi nie wierzyli, że był niewinny. Boże ile tu jest niesprawiedliwości agggrrrrrrrrr najlepiej nie powiem co zrobić. Ale to niezły pomysł, żebyśmy wszyscy lecieli ;D
    Michael

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetnie piszesz. No a teraz pytanie: ile mniej więcej zajmuje ci pisanie notek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy od długości notki, ile mam czasu na pisanie i czy wena dopisuje. Czasami zdarza się, że ledwo się wyrabiam z notką, a czasami jest tak, że w cztery dni mam skończoną notkę, która ma 6 stron, więc nie mam reguły. A czemu pytasz?

      Usuń
    2. Pytam bo powinnaś,zostać jakaś pisarką. Ja jebie! Ty może napiszesz za mnie wypracowanie? :3

      Usuń
    3. No właśnie jak już o tym mowa to bardzooo proszę napisz dla mnie książkę prosze bardzo prosze.
      Michael

      Usuń
  14. Notka jak zawsze niesamowita :D lece czytać dalej
    Zuzia

    OdpowiedzUsuń