******************************************************************************************************
Leżałem sobie. Rose jeszcze spała.
Ja nie mogłem. Ciągle w głowie miałem ten sen. Czyżby Molly mnie
obwiniała za swoją śmierć? Całkiem możliwe. Mogłem zrobić
cokolwiek. Napisać list, zostawić wiadomość na sekretarce. Może
wtedy by tego nie zrobiła. Nie zauważyłem że Rose już nie śpi i
się na mnie patrzy.
- Cześć misiu – cmoknęła mnie w
policzek.
- Cześć – westchnąłem.
- Ciągle myślisz o tym śnie?
- A jak mam nie myśleć? Był taki
realny.
- Wiesz co to by było, gdyby sny się
spełniały? Mi też się śnią często różne głupoty.
- To nie są głupoty – przewróciła
oczami.
- Dlaczego my nigdy nie możemy
normalnie rozpocząć dnia ja inni – wstała i poszła do łazienki.
Była na mnie zła, ale co poradzę, że śnią mi się takie rzeczy.
Wyszła już ubrana.
- Jesteś na mnie zła?
- Żebyś wiedział!
- Dlaczego?
- Bo ciągle myślisz o tym śnie.
Rozumiem, że to nie było nic przyjemnego, ale nie można tak żyć.
Będzie co ma być.
- Nie mów tak.
- Ale takie jest życie. Nikt nie wie
kiedy umrze, a zamartwianie się na pewno nic nie pomoże – nie
wierzyłem własnym uszom. Wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami.
Jak mogła tak powiedzieć? Po chwili wróciła do pokoju. Jej
telefon zaczął dzwonić – Słucham? - odebrała – Cześć Sally
…... co? Nie jestem zła ….. dobra .. skończ! Po co dzwonisz?
…... powinniśmy być tak na 15 …. ok … pa – rozłączyła
się. Spojrzała się na mnie – Podasz mi te torby, czy nie?
- Jak ładnie poprosisz.
- Nie mam nastroju na twoje gierki –
podszedłem do niej.
- Nie kłóćmy się o głupoty.
- Myślisz, że chcę się kłócić?
Nie chcę tego, ale mnie wkurzyłeś.
- Wiem i przepraszam …. masz rację …
to był tylko zły sen. Już się poprawię.
- Mam nadzieję – przytuliłem ją.
- Za nami pierwsza kłótnia –
zaśmiałem się.
- I coś podejrzewam, że nie ostatnia,
a teraz podaj mi torby – sięgnąłem po nie.
- Proszę … pomóc Ci?
- Nie trzeba. Idź się ubierz, a ja
wszystko spakuje – wziąłem ubranie i poszedłem do łazienki. Ma
charakterek i jest uparta, tak jak ja. Oj tak. Przed nami jeszcze
mnóstwo spięć. Będę się starał zmienić swój charakter. Nie
będzie to łatwe. Od rozstania z Molly nigdy nie byłem w związku.
I od teraz wszystko się zmieni. Ja muszę się zmienić. Trochę się
bałem, czy mi się to uda, ale dla Rose zrobiłbym wszystko. Gdy
wróciłem do pokoju, Rose nie było. Torby były już spakowane.
Domyśliłem się, że jest w kuchni i miałem rację.
- Co tam pichcisz? - objąłem ją w
pasie.
- Jajecznicę i przez Ciebie zaraz ją
przypalę.
- Przecież ja nic nie robię –
cmoknąłem ją w szyje.
- Wcale – zaśmiała się.
- Chcę się nacieszyć ostatnimi
chwilami prywatności.
- Jak to ostatnimi? Przecież nie
dzielę pokoju z rodzicami, tylko mam swój.
- No tak, ale zaraz zacznie się
pukanie pod pretekstem, czy chcemy herbaty itp.
- Masz rację. U Ciebie też nie ma co
liczyć … zwłaszcza, gdy będzie Joseph, ale nie martwmy się na
zapas – po śniadaniu poszliśmy pooglądać telewizję. Nic
ciekawego nie było, więc wyłączyliśmy – Wiesz … - spletliśmy
swoje palce – Zapomniałam Ci o czymś powiedzieć. Jak leżałeś
w szpitalu i o mały włos … - zawiesiła się – To było małe
zamieszanie z twoimi fanami.
- Jak zawsze – uśmiechnąłem się.
- Gdy spałeś, ja pojechałem windą
na dół. Akurat byli twoi ochroniarze i gdy z jednym z nich
rozmawiałam to jedna z fanek prześlizgnęła się i weszła do
szpitala.
- Naprawdę?
- Tak … zaczęli jej szukać.
Znaleźliśmy ją na twoim piętrze. Płakała .. była wystraszona.
Chcieli ją zabrać, ale ich powstrzymałam.
- I co było dalej?
- Ja … ja weszłam z nią do twojej
sali … przepraszam … wiem, że nie powinnam, ale szkoda mi się
jej zrobiło ..
- Teraz to ty wyglądasz na wystraszoną
– uśmiechałem się.
- Nie jesteś zły?
- Nie, kotku … kocham swoich fanów i
dobrze zrobiłaś.
- Gdybyś ją widział … nie była
jedną z tych napalonych fanek, które chcą Ci wskoczyć do łóżka.
Wtedy zobaczyłam odbicie siebie. Tak samo jak Ona martwiłam się o
Ciebie i bałam co będzie dalej.
- Nie miałem pojęcia, że aż tak to
przeżyłaś …
- To było coś strasznego.
- Tak łatwo się nie poddaje –
przytuliłem ją.
- Wiem coś o tym – uśmiechnęła
się – Jest jeszcze coś …. wzięłam od niej adres ..
- Masz Go?
- W domu. Nie wiem po co to zrobiłam …
przecież nie pojedziesz do niej i ..
- Czemu nie?
- Chcesz to zrobić?
- Tak, ale pod warunkiem, że
pojedziesz ze mną.
- Zgoda – pocałowaliśmy się –
Włącz telewizor, może akurat coś będzie – włączyłem. Leciał
jakiś program muzyczny.
- '' A w dzisiejszym programie
wspomnimy o Michaelu Jacksonie'' – chciałem już przełączyć,
ale mi nie pozwoliła – '' Na sam początek pragnę przypomnieć,
że niedługo możemy spodziewać się premiery kolejnego klipu tym
razem do Beat It. Jesteście ciekawi tak samo jak ja co tym razem
przygotował dla nas artysta? Na pewno. A teraz pokażemy co do tej
pory udało się nagrać Michaelowi. Zaczynamy od płyty Off The
Wall. Serdecznie zapraszam.'' - byłem bardzo zdziwiony. Myślałem,
że znowu usłyszeli jakąś plotkę i chcą ją rozpowiedzieć.
- Chcesz to oglądać? - zapytałem się
Rose.
- Pewnie, a spróbuj przełączyć –
zagroziła mi palcem. Zaśmiałem się. Najpierw puścili Don't Stop
Til You Get Enough, potem Rock With You i … She's Out Of My Life.
Nie oglądałem. Spuściłem głowę. Rose to zauważyła – Co się
stało?
- Ta piosenka …. napisałem ją …
gdy Molly odeszła.
- Nie wiedziałam.
- Nagrałem ją, żeby wyrzucić z
siebie to co wtedy czułem, ale tylko rodzina wiedziała, że słowa
w niej są prawdziwe. Minęło tyle lat …
- A rany są wciąż świeże .. -
dokończyła za mnie. Byłem zdumiony – Znam to uczucie –
spojrzałem w ekran. Nie mogłem już dłużej.
- Przepraszam – wyszedłem do kuchni.
Wszystko było dobrze dopóki nie
puścili She's Out Of My Life. Nie wiedziałam, że śpiewa w niej o
Molly. Widać, że mocno ją kochał. Nie byłam zazdrosna. Nie
miałam żadnego powodu. Wyszedł nagle. Nie wiedziałam co powinnam
teraz zrobić. Iść do niego, czy zaczekać? Postanowiłam poczekać,
ale długo nie wracał. Martwiłam się o niego. Nigdy nie widziałam
Go w takim stanie. Weszłam do kuchni. Siedział na krześle i dłońmi
zakrył twarz. Podeszłam do niego.
- Mike? - położyłam mu dłoń na
ramieniu.
- Przepraszam … nie potrafiłem nad
tym zapanować – mówił płaczącym głosem. Odsłoniłam jego
twarz. Płakał. Usiadłam mu na kolanach i przytuliłam.
- Nie masz za co przepraszać.
- Nie chcę być słaby .. Joseph
zawsze powtarzał, że mężczyźni nie płaczą.
- Myślisz, że płacząc wyrażasz
swoją słabość? Każdy ma prawo sobie popłakać … nawet faceci
i nie ma w tym nic złego. Wiem jak to jest, gdy wszystkie
wspomnienia wracają, ale poradziliśmy sobie z tym. I teraz też
wytrwamy, a wiesz dlaczego? Bo mamy siebie i nikt nam tego nie
odbierze … nikt, słyszysz? Nie wiedziałam, że można kogoś tak
mocno pokochać jak kocham Ciebie – przytulił mnie mocno do
siebie. Zdziwiłam się, że aż tak się otworzyłam.
- Oh skarbie … jak też Cię bardzo
mocno kocham i mam niespodziankę dla Ciebie.
- Jaką?
- Napisałem dla Ciebie piosenkę.
- Naprawdę? - pomyślałam nawet, że
to ta sama, którą przeczytałam u niego w domu, ale nie chciałam,
żeby wiedział.
- Tak … wyraża wszystko co czuję.
Bo nie potrafię … nie ma takich słów, które by wyrażały moje
uczucia do Ciebie.
- Wystarczy, że przy mnie będziesz …
niczego innego nie chcę – pocałowaliśmy się – Wracamy do
oglądania?
- Jeszcze nie masz dość? - uśmiechnął
się.
- Ciebie? Nigdy w życiu. No chodź.
Zaraz będzie Thriller – pociągnęłam Go za rękę i usiedliśmy
na kanapie. Nareszcie się rozchmurzył. Po dłuuugiej przerwie
puścili Billie Jean, a na końcu Thrillera – Niezły jest.
- Czy ja wiem .. taki sobie.
- Jest boski i świetnie się rusza.
Poza tym jest diabelnie przystojny.
- No wiesz co … jak możesz mówić o
innym, gdy ja siedzę obok. Może jeszcze się z nim umówisz, co?
- A wiesz .. to świetny pomysł.
- Tego już za wiele. Dopiero
zaczęliśmy być ze sobą, a ty już oglądasz się za innymi –
byłam zdziwiona, że tak długo udało nam się zachować powagę –
Może chcesz jeszcze do niego numer, co?
- A masz? - wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ja Ci dam! - przewrócił mnie na
kanapę i nachylił się nade mną – Jesteś tylko moja i lepiej to
zapamiętaj – objęłam Go za szyję. Namiętnie mnie pocałował.
- I nie chcę być nikogo innego.
- Jesteś wariatką, wiesz? - zaśmiał
się.
- Coś obiło mi się o uszy. Ale wiesz
.. ten koleś w tv jest nieśmiały w porównaniu do tego, który
patrzy się na mnie w tej chwili.
- Masz rację … jest nieśmiały, ale
tylko publicznie, a prywatnie … niezły z niego .. hmmm .. jakie
określenie pasuje?
- Zależy w jakiej sytuacji. Teraz na
przykład budzi się w nim demon seksu i wolę nie igrać z ogniem.
- Ale podoba Ci się to.
- O tak, ale trzeba pomału się
zbierać.
- Szkoda, a mogło być tak miło.
- Dobra .. złaź już ze mnie bo
naprawdę musimy zaraz jechać – wiedziałam, że z jego
temperamentem lepiej teraz przerwać.
- Tylko nie myśl, że Ci daruję.
Jeszcze do tego wrócimy.
- Nie musisz mi mówić – Michael
zniósł na dół nasze bagaże i zaniósł do samochodu. Oczywiście
nie pozwolił mi pomóc. Wszystko pozamykał. Ja już czekałam na
niego w samochodzie. Gdy upewnił się, że wszystko zamknął,
wsiadł i odpalił silnik.
- Gotowa?
- Tak – cmoknął mnie i dopiero
ruszyliśmy.
- Jak im o tym powiemy? - zapytał po
chwili milczenia.
- Wprost … że jesteśmy razem.
- No tak, ale wiesz … już to raz
powiedzieliśmy.
- Ale tym razem jest inaczej … dobrze
wiesz.
- Wiem – uśmiechnął się i
pocałował mnie w dłoń, a ja pogłaskałam Go po policzku.
Jechaliśmy już jakiś czas. Z daleka zobaczyliśmy jakiś korek.
Było dużo policji i pogotowie. Nie było jak przejechać.
- Pójdę zapytać co się stało.
- Sama?
- Możesz iść ze mną jeżeli masz
przy sobie dużo długopisów na autografy – wysiadłam i podeszłam
do samochodu, który stał przed nami. Zapukałam z szybę –
Przepraszam. Chciałam tylko się zapytać co tutaj się stało?
- Wypadek samochodowy. Tir wjechał w
samochód, w którym jechała kobieta z dziećmi. Nie wiadomo, czy
ktoś przeżył oprócz kierowcy tira. Stoimy już tutaj dwie godziny
i nie wiadomo ile to jeszcze potrwa.
- Rozumiem .. dziękuje – wróciłam
do samochodu.
- I co? - powtórzyłam mu dokładnie
to samo co usłyszałam – To straszne – było po 15, a korek
ciągle się nie zmniejszył. zadzwonił mój telefon.
- Tak?
- No gdzie wy jesteście? - to była
Sally.
- Stoimy w gigantycznym korku. Był
wypadek samochodowy i nikogo nie przepuszczają.
- To kiedy będziecie?
- Nie mam pojęcia. Będzie dobrze
jeżeli dotrzemy do jutra.
- Żartujesz?
- Pewnie, że żartuję. Ale czemu
pytasz?
- Bez powodu. To pa – rozłączyła
się.
- Sally coś knuje.
- Czemu tak myślisz?
- Już drugi raz pytała się mnie
kiedy będziemy.
- Może nie może się doczekać, aż
usłyszy szczegóły.
- To się rozczaruję ….. Jezu …
ile to jeszcze potrwa?
- Możemy wykorzystać ten czas.
- W samochodzie? Chyba zwariowałeś.
- Właśnie widać komu tylko jedno w
głowie.
- A może nie mówiłeś o tym?
- Rozczaruje Cię, ale nie. Chodziło
mi o inną, ale też bardzo przyjemną rzecz – zbliżył się i
mnie pocałował.
- Ale mi różnica – wywróciłam
oczami. Uśmiechnął się.
- Jeżeli nie masz ochoty … -
powrócił na swoje miejsce.
- Czy ja wiem, a warto?
- Powinnaś to sama najlepiej wiedzieć.
- To chodź – powiedziałam i
ruszyłam się z miejsca.
- Dokąd?
- No do tyłu. Tutaj będzie nam
niewygodnie – przeszłam pomiędzy siedzeniami, Mike zrobił to
samo – Na co czekasz?
- Dlaczego to zawsze ja muszę
zaczynać?
- Zawsze? Nie wydaje mi się –
zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam. Najpierw krótko.
Widziałam jak na mnie patrzył.
- Jesteś piękna – pogłaskał mnie
po policzku i namiętnie pocałował, aż zabrakło mi tchu. Był
czuły .. jak zawsze. Nie przestając mnie całować, posadził mnie
sobie na kolanach. Odnalazłam w końcu szczęście i kto by
pomyślał, że właśnie przy tym mężczyźnie.
- Nie rozpędzaj się tak –
przerwałam bo poczułam, że wkłada mi ręce pod bluzkę.
- Staram się jak mogę – usłyszałam
grzmot i wtuliłam się w niego – Boisz się?
- Nie lubię burzy – nic nie mówił,
tylko pogłaskał mnie po włosach. Zaczęło mocno padać. Po dwóch
godzinach zaczęli przepuszczać samochody. Pod domem byliśmy po 19.
Wyszliśmy z samochodu. Złapał mnie za rękę i weszliśmy do
środka. W całym domu było ciemno – Jest tu ktoś? - krzyknęłam.
C.D.N.
No ktoś tu jest zboczuszkiem :)
OdpowiedzUsuńKochana dodaj jeszcze drugą część dzisiaj! Proszeeee!!!
OdpowiedzUsuńŚwietna notka, jak twoje wszystkie zresztą. Zapraszam na nn :)
OdpowiedzUsuńDołączam się do prośby anonimowego z 10.53, błagam, nie wytrzymamy do następnego tygodnia!!!!, Twoje opowiadanie jest genialne i robi się coraz fajniejsze i bardziej wciągające, tylko nowe części pojawiają się zdecydowanie za rzadko!!!:)
OdpowiedzUsuńdoMcia_J
Wow *.*
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle zajebista :D
Ze mną jest ostatnio coś chyba nie tak... No jak Boga kocham się poryczałam o.O
Już się nie mogę doczekać nexta...
Pozdro, Emaaa ;D
Tradycyjnie zajebiście, nie ma co gadać nawet :D
OdpowiedzUsuńKocham związek Rose i Michaela. Cudni są.
Nie mogę doczekać się nn :)
Pozdrawiam, Tuśka.
Super:)Wcześniej ci tego nie mówiłam,ale twoje opowiadanko uzależnia:)Ciekawe co dalej.:)
OdpowiedzUsuńTerekasa
P.S.Od dzisiaj podpisuje sie Kinderek
Wow. Super że im się układa. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Tradycja, to tradycja. Notka Zajebista kto by się spodziewał, że Michael to taki diabełak. Nie umiem się doczekać..... Błagam dodawaj notki co 3 dni lub 2 lub 1 lub co pół godzinki;)
OdpowiedzUsuńDobra nie chcę zanudzić Cie na śmierć
Michael
Hej tu Aniusia ta z I believe i can fly. Superr piszesz i z niecierpliwością czekam na nowe notki. Aha i dzięki za szcere komentarze bo właśnie początki są najtrudniejsze więc proszę jak coś wiesz nie będzie grało to napisz bo to mi bardzooo pomaga. Aha jeszcze raz super notka. Z niecierpliwością czekam na nn
OdpowiedzUsuńHej :D
OdpowiedzUsuńNa Supernatural nowy rozdział :D
Zapraszam
Hej prosze o pomoc dla małej Oliwki. Wystaryczy tylko napisać no i coś narysować w kartce. PROSZE.
OdpowiedzUsuńhttps://facebook.com/events/425153547590576/ Tu jest link i tam będzie adres Prosze.
Pozdrawiam
DARIA
Hahah Michael zawsze taki skromny, a tu prosze! Co ja widze?! Haha ale notka zajebista! ;D
OdpowiedzUsuń