sobota, 26 września 2020

Bad Girl 78

I jak widzicie dodałam kolejną. Muszę Wam powiedzieć, że znowu zaczyna mi się pisać z przyjemnością jak dawniej, gdy tylko czekałam na wolne od szkoły, żeby od rana usiąść i zacząć pisać. Coś Wam pokaże.


 

Tak dobrze widzicie. Mam napisane już dwie notki na zapas na kolejne soboty. Pisałam dzień po dniu. Tak przyjemnie mi się pisało, że czułam niedosyt i nadal czuję, wiec prawdopodobnie już mam więcej napisanych ;) 
Póki co zapraszam do czytania i mam nadzieje, że przypadnie Wam do gustu. Do zobaczenia za tydzień oczywiście :) Napiszcie jak wrażenia :)  To dla mnie wiele znaczy ;)


                                                     ******

Minęło już pół roku odkąd się wyprowadziłam. Nie wiedziałam, że ten czas tak szybko zleci. Nie czułam się tutaj zupełnie jak w domu, ale wiedziałam, że raczej już tutaj zostanę na dobre. Nie widziałam już swojej przyszłości w LA. Chociaż tęskniłam za rodzicami, Sally i … wciąż za Michaelem. Po takim czasie powinno mi minąć. Jednak nadal trzymało jakby to się stało dopiero miesiąc temu. Czy za swój błąd byłam skazana na takie cierpienie? Być może. Sama sobie na to zasłużyłam. Siedziałam sobie w fotelu przy oknie z kubkiem herbaty i wróciłam wspomnieniami. Byłam dla niego paskudna. Co tu dużo mówić. Zwykła jędza. Ale potem zrozumiałam, że popełniam ogromny błąd. Wierzę, że byliśmy dla siebie stworzeni. Tylko Joseph uważaj inaczej. Pewnie teraz skacze z radości. Już nie ma powodu aby mnie zabić. Próbował dwa razy … nie udało mu się. Nie wiem czy powinnam się z tego cieszyć. Blizna po operacji pozostanie na zawsze przypominając mi te straszne chwile. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Niechętnie wstałam i odebrałam.

- Słucham?

- Cześć córeczko – to była mama.

- Cześć.

- Wiesz, że niedługo święta? Chciałam zapytać czy przylecisz chociaż na te parę dni.

- Nie mamo … raczej nie ..

- Rose .. proszę Cię .. mamy tylko Ciebie .. nie chcemy sami spędzać świąt ani abyś Ty była sama w tych dniach.

- Wiem, ale tak będzie lepiej.

- Nie nie będzie – chwilę milczała – Więc my przylecimy do Ciebie.

- To nie jest dobry pomysł.

- Wiem co przeżywasz, ale nie rób tego znowu … nie oddalaj się od nas ..

- Próbuję sobie ułożyć życie na nowo. Radzę sobie.

- Po prostu chcemy Cię zobaczyć i spędzić trochę czasu.

- Mamo … mam mały dom .. nie pomieścimy się .. - próbowałam jakoś ją odwieść od tego pomysłu.

- Możemy nawet spać na podłodze albo pojechać do hotelu. To nam w ogóle nie przeszkadza – już nie miałam żadnych argumentów. Podałam jej adres – Dziękuję córeczko. Przylecimy parę dni przed świętami, dobrze? Wszystko przygotujemy.

- No dobrze. Więc widzimy się za trzy tygodnie. Wyjadę po Was.

- Nie możemy się już doczekać – czułam, że w tym momencie się uśmiecha. Po chwili zakończyłyśmy rozmowę.

Ehh … może i to dobry pomysł. W końcu to święta. Miałam jakąś małą nadzieje, że przyleci z nimi Sally. Bardzo za nią tęskniłam. Rozmowy przez telefon to nie to samo. Postanowiłam, że zadzwonię i zapytam. Długo nie musiałam czekać aż odbierze.

- Cześć zołzo – śmiała się.

- Cześć wiedźmo. Nie przeszkadzam?

- Tak naprawdę to ściągnęłam Cię myślami.

- Mam wyczucie. Słuchaj … bo właśnie dzwoniła mama ..

- Pewnie w sprawie świąt?

- Skąd Ty … nieważne. Tak. Chciała, żebym przyleciała, ale odmówiłam. To Oni mają do mnie przylecieć. Byś nie chciała się zabrać z nimi?

- A Ty chciałaś beze mnie balować w nowy rok? O nic z tego kochana. Ja upiję Ciebie, a Ty mnie – oj miała bardzo dobry humor, który i mnie się udzielił.

- Więc uznaję to za tak. Bałam się, że masz inne plany.

- Nigdy w życiu. Każde sylwestra spędzamy razem i to się nie zmieni. Hm .. ale chyba nie będzie tej całej .. jak jej tam .. Susan? Nie? - teraz to ja się zaśmiałam – To poważne pytanie.

- Hehe tak bardzo poważne. A co? Przeszkadzałaby Ci?

- Nie no skąd. Po prostu bym jej włożyła petardę w dupę i odleciałaby w kosmos.

- Haha jesteś okropna wiesz o tym?

- Za to mnie kochasz – wiem na 100%, że w tym momencie się szczerzyła.

- Jak cholera. Ale nie nie będzie jej. Nawet się z nią nie umawiałam.

- Masz szczęście.

Trochę mi poprawiła humor rozmową, ale jak zawsze. Zresztą nie miałam z kim innym pogadać tak normalnie. Podeszłam do lustra i chwilę patrzyłam w swoje odbicie. Uniosłam trochę sweter i odsłoniłam swój brzuch. Wspomnienia wróciły. To ja wszystko zniszczyłam i zabiłam naszego synka. Doskonale pamiętałam naszą rozmowę. Prosił mnie, żebym nie prowadziła .. obiecałam … a mimo to wsiadłam za kółko … wystarczyła chwila aby całe nasze szczęście odeszło …

Przymknęłam oczy i zobaczyłam nasze maleństwo jak leżało na tym zimnym, metalowym łóżku .. jego miejsce było w domu .. w swoim łóżeczku, które na niego czekało od dawna. Poczułam jak kilka łez wydostało się z oczu. Dotknęłam swojego brzucha … oddałabym wszystko aby cofnąć czas i postąpić rozsądnie. Gdyby tego było mało .. jeszcze bardziej dobiłam Michaela swoją zdradą … mimo że nie zrobiłam tego celowo i nawet nie pamiętałam tej nocy. Na całe szczęście. Tylko zastanawia mnie jedno. Czemu po przebudzeniu w ogóle nawet w małym stopniu nie odczuwałam, że coś było? Może tak działa alkohol? Nie wiem. Już za późno na jakiekolwiek domysły. Muszę żyć dalej. Chociaż są chwilę, gdy mam wszystkiego dość. Nawet nie potrafię i nie chce się ponownie zakochać. Gdy jakiś próbuję się ze mną umówić .. odmawiam i zaczynam porównywać do Michaela. Niestety żaden z nich nawet nie jest w 10% jak On. Ani z charakteru ani z wyglądu .. z niczego. Kolega z pracy, Steven, co chwilę chce się umówić chociaż mu ciągle powtarzam, że nikogo nie szukam. Nie docierają do niego te słowa. Co już mnie męczy, bo w ogóle mi się nie podoba. Mam być z kimś na siłę? Aby był? Nie. To by było życie w męczarni, gdybym tak postąpiła. Jeżeli mam z kimś być kiedyś, to będę. Ale na pewno nie będę sobie nikogo szukała, a już na pewno nie będę brała pierwszego lepszego. Wolę pozostać sama. Nawet na zawsze jeżeli takie jest moje przeznaczenie. Myślę aby się zwolnić, bo już tam nie wytrzymuje właśnie przez niego. Nie muszę pracować. Pracuję wśród ludzi, tylko dlatego, żeby nie myśleć o tym wszystkim.

Koniec rozmyślania. Czas powrócić do rzeczywistości. Poszłam do kuchni pozmywać naczynia, bo trochę się ich nazbierało już. Miałam już za to się zabierać, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Z nikim się nie umawiałam. Poszłam otworzyć.

- Steven? - zdziwiłam się.

- Witaj piękna. Mogę? - nawet nie czekał na odpowiedź, tylko wszedł. Zamknęłam drzwi.

- Ta pewnie wejdź – bardziej do siebie – Co Cię sprowadza?

- Chciałem Cię zobaczyć poza pracą.

- Jestem trochę zajęta.

- Oj to zrób sobie przerwę – rozpłaszczył się. No pięknie. Pokazał wino – Napijemy się, pogadamy.

- Nie mam ochoty na wino.

- Jedna lampka .. góra dwie – szczerzył się, będąc strasznie pewnym siebie. Nienawidziłam tego u facetów. Poszedł do salonu. Niechętnie przyniosłam dwa kieliszki i usiadłam – Będzie przyjemnie. Zobaczysz – otworzył wino i nalał nam – Za nas – wzniósł toast.

- Steven .. nie ma żadnych nas

- Ale za znajomość – taa na pewno to miał na myśli. Wzięłam łyka. Nie smakowało mi – I jak?

- Takie sobie. Lubię słodkie.

- Zapamiętam – patrzył i się uśmiechał – Pójdziemy jutro na kolacje? Niedawno otworzyli nową restaurację i ..

- Nie. Już Ci mówiłam. Nie umówię się z Tobą i przestań ciągle o to pytać.

- Czas zapomnieć o przeszłości i zacząć żyć od nowa. Zrobiłaś już pierwszy krok i wyjechałaś. Teraz czas zapomnieć o palancie przez, którego wyjechałaś.

- Nie nazywaj Go tak, dobra? - wkurzyłam się. Nie miał o niczym pojęcia, a będzie się wymądrzał.

- Sory, ale nie mogę patrzyć jak cierpisz – wziął mnie za łapkę. Zabrałam dłoń.

- To wyjdź i tyle.

- Wiesz o co mi chodzi.

- Słuchaj naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz.

- Dokończę wino i pójdę ok? - cholerny natręt – O cholera! - niby przypadkowo wino mu się wylało na koszulę – Mogę skorzystać z łazienki?

- Tak. Po lewej – wstał i poszedł tam. Co On kombinuję? Nie podoba mi się to. Ma szczęście, że nie wylał mi na dywan chociaż mało brakowało. Poszłam do kuchni po ściereczkę i wytarłam podłogę z wina. Poszłam odnieść, a gdy wróciłam doznałam szoku – Nie masz nic przeciwko? - wyszedł bez koszuli na sobie – Musiałem przeprać, żeby jakoś puściło. Powiesiłem, żeby wyschła.

- I tak nie zdąży wyschnąć.

- Zobaczymy. Może jednak – usiadł. Myślał, że zrobi tym na mnie wrażenie? Chyba dawno się w lustrze nie widział – Masz jakieś plany na sylwestra?

- Owszem. Moja przyjaciółka i rodzice przylatują.

- Szkoda. Myślałem, że ze mną je spędzisz.

- I tak by się tak nie stało. Dobrze wiesz i odpuść już sobie.

- Nie mogę .. Za bardzo mi się podobasz – powiedział wprost – Może ja Ci się nie podobam, ale spróbujmy ..

- Powiedziałam nie – wstałam – Czas już na Ciebie – coraz mniej komfortowo czułam się w jego towarzystwie. Też wstał i stanął przede mną.

- A co jeśli chce zostać? Na noc?

- Muszę Cie rozczarować, ale możesz jedynie sobie pomarzyć – nagle mnie pocałował. Odepchnęłam Go i dałam w pysk – Zrób to jeszcze raz!!! Wynoś się!!! - zaśmiał się i złapał się za polik.

- Będziesz moja. I to jeszcze dziś – niebezpiecznie się do mnie zbliżył i złapał za nadgarstki. Próbowałam mu się wyrwać, ale był silniejszy.

- Puszczaj!!!

- Kto mnie powstrzyma? Ty? - znowu się zaśmiał. A mi się coś przypomniało. Zaczęłam panikować i modliłam się, żeby to był tylko zły sen. Widziałam w jego oczach pożądanie i tym bardziej się bałam, że to zrobi. Przygwoździł mnie do ściany i poczułam, że jest napalony. Zrobiło mi się niedobrze – Nie chcesz po dobroci więc nie będzie aż tak przyjemnie .. przynajmniej Tobie – zaczął mnie całować po szyi. Zaczęłam płakać i wciąż próbowałam się uwolnić jakimś cudem. Bałam się, że za chwilę znowu wydarzy się to samo co kiedyś – Przestań!! - nagle uderzył mnie w twarz i zaczął się dobierać.

- Nie .. proszę … - strasznie się bałam i cały czas płakałam. Podarł na mnie sweter i zaczął dobierać się do spodni. Wiedziałam, że nikt mi nie pomoże. Musiałam spróbować sama. I tak nie miałam nic do stracenia. Odpiął mi spodnie, a ja kopnęłam Go w krocze z całe siły. Upadł na kolana puszczając mnie tym samym. Od razu uciekłam do sypialni i zamknęłam drzwi na klucz. Schowałam się w rogu i skuliłam. Telefon został w salonie i nie miałam jak zadzwonić po policję. Płakałam i patrzyłam w stronę drzwi. Po chwili usłyszałam jego kroki – Otwieraj suko!!!

- Odejdź!!

- Chce Cię i dostanę!! - próbował wejść, ale nie dał rady.

- Policja już jedzie!! - postanowiłam blefować mając nadzieje, że uwierzy. Chyba się udało, bo przez chwilę ucichł i przestał się dobijać.

- Pożałujesz tego dziwko!! - usłyszałam, że chyba wyszedł, ale za bardzo się bałam, że nadal tam jest i nie wyszłam. Wciąż płakałam i dopiero teraz odczułam uderzenie. Boże … Kochanie .. potrzebuję Cię … ale nie mam prawa liczyć, że moje życzenie się spełni.

Chyba dopiero po godzinie się odważyłam wyjść ostrożnie i po cichu z sypialni. Rozglądałam się na wszystkie strony. Gdy się upewniłam, że sobie poszedł, szybko zamknęłam drzwi na wszystkie zamki. Zasłoniłam okna. Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Sweter do wyrzucenia .. po uderzeniu zostanie ślad .. przemyłam twarz, ale znowu zaczęłam płakać. Czemu to mnie ciągle spotyka. Mam napisane na czole ''Zgwałć mnie''? Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Chciałam zmyć to z siebie mimo, że nie zdążył dotknąć mojego ciała. Przynajmniej nie dłońmi. 

Następnego dnia zadzwoniłam do pracy, że rezygnuję. Nie powiedziałam dlaczego, ale nie mogłam już tam pracować, bo On tam był. Nawet nie pojechałam po papiery. Nie zależało mi na tym. Żałowałam jedynie, że w ogóle zaczęłam tam pracować. Po co mi to było skoro miałam pieniądze. Już nie popełnię tego błędu.


                                                        ******

Niektórzy pytają mnie o drugiego bloga. Zadałam tam pytanie. Jeżeli ktoś jest zainteresowany niech się tam wypowie.

Przypominam o konkursach dla osób komentujących. Aby tak się stało musi być minimum 5 komentarzy pod notkami od różnych osób.

sobota, 19 września 2020

Bad Girl 77

 Wiec jak obiecałam tak dotrzymałam słowa i macie nową notkę. Ale naprawdę napiszcie cokolwiek. Nawet jedno słowo. Nie oczekuję samych pozytywów, ale po prostu abyście zostawili jakiś ślad po sobie. Będę naprawdę wdzięczna. Jak zobaczę zainteresowanie z waszej strony to postaram się wrócić z notkami co tydzień jak kiedyś. Poza tym dla aktywnych osób, które będą komentowały planuję konkursy co miesiąc lub dwa. Zależy czy uda mi się wrzucać notki jak wcześniej.

A teraz zapraszam do czytania :)


P.S. Jeszcze jedna sprawa. Już nie dotycząca opowiadania. Jak pewnie wiecie .. wszędzie są kłótnie .. nie ma ani związku idealnego, ani przyjaźni ... mi właśnie chodzi o to drugie ... Wiem, że to czytasz dlatego to tutaj pisze ... nie chce już tak ... padło zbyt dużo raniących słów ... Ty też przegięłaś ... nie jestem idealna ani Ty, ale na dłuższą metę tak się nie da .. i dobrze o tym wiesz .... i mówię to tutaj oficjalnie, że chce to zmienić.



Byłem właśnie w studiu i pracowałem nad piosenką. Ciągle coś było nie tak z tekstem. Nie pasował mi. Siedziałem nad tym chyba już piątą godzinę i nic. W końcu wstałem i wyszedłem. Musiałem chwilę pochodzić i zebrać myśli. Może to coś da. Podszedłem do okna i oparłem się o parapet. To nie jest chyba mój dzień. Postanowiłem, że pojadę do domu i tak też zrobiłem.

- Wróciłeś? - usłyszałem mamę, gdy przekroczyłem próg drzwi.

- Tak. Idę do siebie.

- Tylko zejdź za pół godzinki na obiad.

- Dobrze – poszedłem na górę do swojego pokoju.

Wróciłem do rodzinnego domu. Po naszym rozstaniu jakoś nie mogłem tam mieszkać. Za dużo było tam wspomnień.

Położyłem się i patrzyłem w sufit. Naprawdę chciałem o niej zapomnieć i nie myśleć. Czy kiedykolwiek mi się uda? Nagle usłyszałem w głowie jakieś słowa. Zerwałem się i wziąłem kartę i długopis. Zacząłem pisać:

,,Chcę położyć się na chwilę obok Ciebie

Tak pięknie wyglądasz dziś wieczorem

Twoje oczy są takie śliczne

Twoje usta tak słodkie

Wielu ludzi źle mnie rozumie

To dlatego, że w ogóle mnie nie znają

Chcę Cię dotknąć

I objąć

Potrzebuję Cię

Boże, potrzebuję Cię

Kocham Cię tak bardzo”

Przeczytałem tekst kilka razy. Po prostu sam się przelał na papier. Wiedziałem o kim był. Nie. Nie mogę tak. Zgniotłem kartkę i wyrzuciłem. Muszę o niej w końcu zapomnieć raz na zawsze. Poszedłem do swojej łazienki, żeby wziąć prysznic. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny. Puściłem niezbyt ciepłą wodę i pozwoliłem aby spływała po moim ciele. Oparłem się dłońmi o kafelki i spuściłem głowę. Udawałem przed wszystkimi, że jest wszystko w porządku, ale wcale nie było. Nawet przez chwilę. Ciekawe czy Ona czuję to samo .. czy jednak zapomniała co było między nami i ułożyła sobie życie .. z kimś. Ta myśl najbardziej mnie wkurzała, ale dlaczego? Przecież nic już nas nie łączy. Jednak miłość to dziwny stwór. Wymyłem się już i wytarłem. Ubrałem luźne ciuchy, bo i tak miałem zamiar już zostać w domu. Wyszedłem z łazienki i zobaczyłem siedzącą Janet na moim łóżku.

- No tak jak zawsze bez pukania.

- Oj przecież i tak byś nie usłyszał biorąc prysznic.

- W sumie … przyszłaś po coś konkretnego? Czy bez powodu?

- Co taki nie w sosie? Ktoś się wkurzył w pracy?

- Czy ja zawsze muszę mieć humor?

- Ale ja Ci go poprawię – wyszczerzyła się.

- Czyli szykują się kłopoty.

- Moja koleżanka bardzo chce Cie poznać. Umówiłam Was dziś na wieczór. Pamiętaj aby ubrać się ładnie.

- To chyba sama pójdziesz na to spotkanie, bo ja nikogo nie szukam i przestań mnie już swatać ciągle. Jak będę chciał to sam kogoś poznam.

- Taa jasne poznasz. Ciągle Ci tylko w głowie ta .. małpa mówiąc delikatnie.

- Nie mów tak o niej – podniosła tą kartkę i przeczytała.

- Kiedy z tym skończysz, co? Nie jest tego warta, żebyś pisał o niej piosenki.

- Ty tego nie zrozumiesz. Myślisz, że robię to celowo? Mieliśmy brać ślub .. nosiła moje dziecko .. myślisz, że tak łatwo jest to wszystko wymazać z pamięci?

- Jakoś Ona nie miała żadnych skrupułów aby Cie zdradzić.

- Nie będę o tym gadał – wziąłem ręcznik i wyszedłem z pokoju. Zszedłem po schodach i skierowałem się na nasz kryty basen. Nie będę szedł na żadne spotkanie. Nie jestem gotowy na nowy związek. Rozebrałem się do bokserek i wskoczyłem do basenu. Na szczęście byłem sam. Pływałem i starałem się o niczym nie myśleć. Zatrzymałem się i uderzyłem pięścią w wodę – Niech to szlag!!! - musiała mnie jeszcze wkurzyć.

O dziwo Janet przestała mnie namawiać na to spotkanie. Nawet zaproponowała, żebyśmy obejrzeli razem film wieczorem. Poszedłem przygotować popcorn i inne przekąski. Prawie zapomniałem o ostrym sosie, który razem z Janet uwielbialiśmy dodawać do popcornu.

- Mike wybrałam już film. Masz wszystko?

- Tak – położyłem wszystko na stole – Dawno razem nie oglądaliśmy filmów ani nic.

- Wiem i głupio mi z tego powodu.

- Trzeba nadrobić – usiadłem na kanapie – Dobra to siadaj i oglądamy – wziąłem trochę popcornu. Usiadła przy mnie i włączyła. Film nie zdążył się zacząć, a usłyszeliśmy pukanie do drzwi – Spodziewasz się kogoś? - spojrzałem na nią, a Ona na mnie.

- Yyy … tak jak by .. - wstała i otworzyła. Usłyszałem damski głos. Zabiję ją. Po chwili weszła razem z jakąś dziewczyną – Mike? To moja koleżanka, Daisy.

- Miło mi Cie poznać, Mike. Nie mogłam się doczekać.

- Cześć – odpowiedziałem od niechcenia. Aż odechciało mi się oglądać film.

- Siadaj – powiedziała Janet. Celowo wzięły mnie w środek. Nic nie mówiłem, tylko oglądałem film udając, że tak bardzo mnie ciekawi, ale tak naprawdę myślałem o tym co zrobię Janet, gdy jej koleżaneczka sobie pójdzie. Po jakiś 40 min filmu poczułem jak Daisy wtuliła mi się w ramię.

- Mam nadzieje, że mnie obronisz. W końcu jesteś taki męski – Mike tylko wytrzymaj – mówiłem w myślach.

- Janet Cie obroni – odczepiłem ją od siebie.

- Janet co mu jest?

- A nic takiego. Nie dawno rozstał się z taką jedną .. nawet nie jest warta aby o Niej mówić – spojrzałem wściekle na moją siostrę, ale nic sobie z tego nie zrobiła.

- Postaram się aby o niej zapomniał.

- Dobrze by było, bo tak naprawdę nie zasługiwała na Niego – tego już było za wiele. Wstałem – Dokąd idziesz?

- Nie będę słuchał tych bzdur! I masz tak o Niej nie mówić! - wziąłem kurtkę i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Jak Ona w ogóle śmiała. Wsiadłem do auta i odjechałem. Nie wiem ile tak jeździłem, ale nie chciałem tam wracać. Miałem już tego wszystkiego dość. Nie mogę nikomu się zwierzyć, bo i tak by nie zrozumieli. Przejeżdżałem obok domu Sally. Dużo wspomnień wróciło. Widziałem, że pali się światło, więc musi być w domu. Długo biłem się z myślami. Jednak zaparkowałem i wysiadłem. Przed drzwiami jeszcze się wahałem, ale zapukałem. Po chwili otworzyła.

- Mike? O kurde .. aż myślałam, że źle widzę. Wejdź – wpuściła mnie i zamknęła drzwi.

- Nie przeszkadzam?

- Coś Ty. Siadaj. Napijesz się czegoś?

- Nie dzięki – poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie. Zrobiła to samo.

- Więc mów .. bo widzę, że coś Cie gryzie ..

- Eh .. nie miałem do kogo pojechać .. przejeżdżałem i postanowiłem, że zapukam ..

- Dobrze zrobiłeś.

- Janet próbuję mnie zeswatać … nic do niej nie dociera, że ja nie chce ..

- Wiesz jest zła na Rose .. i to też jest powodem, że tak postępuję.

- Wiem .. widzę i słyszę jak o niej mówi .. - wstałem i podszedłem do okna – Nie mogę tego słuchać już.

- Wciąż ją kochasz .. - nie odpowiedziałem – Wiem o tym dobrze i się nie dziwię – chociaż Ona.

- Chciałem .. próbowałem o niej zapomnieć .. ale nie potrafię … po prostu to mnie przerosło .. jednocześnie nie mogę zapomnieć o tym co mi zrobiła .. wiem .. to jest chore ..

- Nie Mike … to jest właśnie prawdziwa miłość ..

- Ale przed nami nie ma przyszłości .. wiesz o tym ..

- Jesteś tego pewien? - spojrzałem na nią.

- Co u niej? Masz z nią kontakt? - chciałem zmienić temat.

- Tak mam. Nawet byłam u niej ostatnio i jakoś się trzyma. Ale znasz ją. Tylko udaję, że wszystko jest w porządku, a tak naprawdę to pewnie czuję to samo co Ty.

- Poznała kogoś? Albo nie .. nie mów … wolę nie wiedzieć ..

- Ale zapytałeś. Nie nie ma. Chociaż kręci się koło niej taki jeden.

- Trudno się dziwić. Eh .. czemu to akurat nam się przytrafiło .. byliśmy tacy szczęśliwi .. mieliśmy tyle planów .. mam ochotę zabić tego gnojka za to .. bo to jego wina .. ale z drugiej strony uległa mu ..

- Hm? O czym Ty mówisz?

- Przecież wiesz, że mnie zdradziła ..

- Tak, ale nie celowo przecież.

- Teraz ja nie rozumiem ..

- Tamtego wieczora pojechałyśmy tylko we dwie do baru. Niestety zadzwonili do mnie z pracy, że muszę przyjechać. Zostawiłam tam ją samą. Miała niedługo wrócić do domu, ale niestety spotkała Go. Dalej nie wie co się działo, bo film jej się urwał. Obudziła się dopiero rano u niego.

- Chcesz powiedzieć ..

- Tak Mike .. wykorzystał ją. Prawdopodobnie coś jej dosypał do drinka i wykorzystał, że nie była niczego świadoma.

- A to sukinsyn! - zacisnąłem pięści – Gdybym wiedział .. ale nawet nie pozwoliłem jej dojść do słowa i wyjaśnić ..

- Byłeś zły .. to normalne ..

- Tak .. ale jednak – byłem jednocześnie zły na siebie i na niego – Wychodzi na to, że ja też zniszczyłem ten związek.

- A jeżeli nie jest jeszcze za późno? - spojrzałem na nią.

- Nie Sally … tego nie da się uratować … sama świadomość, że ją dotykał .. chyba bym tego nie zniósł.

Jeszcze chwilę u niej posiedziałem. Nie mogłem uwierzyć w to co się dowiedziałem. Jak On mógł. Pojechałem do naszego domu. Od dawna tutaj nie byłem. Zapaliłem światło i się rozejrzałem. Było tak pusto i ponuro. Kurz już się zdążył zebrać na meblach. Poszedłem do naszej sypialni. Usiadłem na łóżku i wziąłem nasze zdjęcie do ręki. Byliśmy tacy szczęśliwi. Czy to jest nasz definitywny koniec?


                                                            ********


Kochani niestety nie mam wpływu na rozmieszczenie tekstu, bo jak widzicie jest inaczej niż wcześniej. Ale to dlatego, że blogger zmienił wygląd całego panelu użytkownika. Jak widzę nie tylko. Mam nadzieje, że wam to nie przeszkadza.

piątek, 4 września 2020

Chcecie powrotu?

 Dobrze kochani.

Jak widzicie po tytule proste pytanie. Chcecie powrotu? Tak wcześniej pisałam, że opowiadanie będzie kontynuowane i nadal chce dalej pisać. Ale zauważyłam, że jedna, max dwie osoby tylko komentują. Niby czytacie, ale nie komentujecie. Nie będę robiła żadnej ankiety. Po prostu jeżeli naprawdę chcecie powrotu to mnie zmotywujcie ilością komentarzy. To was nic nie kosztuje. Każdy może skomentować, nawet osoby nie zalogowane. Wiec do dzieła. Wystarczy nawet jedno słowo.

P.S. Notka jest już napisana. Wiec zależy tylko od was czy ją wrzucę ;)