Wiem, wiem ... minęło dużo czasu odkąd nie dodawałam nowych notek. Bardzo Was za to przepraszam. Mam nadzieję, że nadal jesteście. Teraz postaram się dodawać jak wcześniej co tydzień. Nie obiecuje, że mi się to uda. Trzymajcie kciuki hehe. Chciałam Wam także bardzo podziękować za ponad 50 tyś wejść na bloga. Jestem w szoku. Nie wiem, czy wiecie, ale 29 sierpnia z okazji urodzin Mike'a o godz. 20 w Multikinie puszczą TII. Tylko tego dnia i we wszystkich kinach. Ja już mam bileciki i nie mogę się doczekać:
http://multikino.pl/pl/wydarzenia/music/michael-jackson-this-is-it/
To chyba tyle. Zapraszam do czytania i komentowania. Mam nadzieje, że Wam się spodoba ;)
****************************************************
- Mike .. obudź się – powiedziałam
przez sen.
- Nie chce – też był zaspany.
- Odbierz ten telefon, bo zaraz
oszaleje.
- Oh .. no dobra – niechętnie
odebrał telefon – Słucham? - chciałam jeszcze sobie pospać, ale
słysząc radosny głos Michaela, nie mogłam. Zakończył rozmowę –
Rose! Śpisz?
- Niestety nie.
- Złapali Go! Mają Josepha!
- Co? - otworzyłam oczy.
- To Steven dzwonił. Będzie mnie
informował o wszystkim.
- Nareszcie. Mogę sobie jeszcze
pospać?
- No dobrze. Ja już chyba wstanę.
- Niee – złapałam jego dłoń.
Zaśmiał się i został. Miałam zamknięte oczy, ale czułam jego
wzrok na sobie i nie mogłam spać – Niech Ci będzie – odkryłam
się.
- O co chodzi?
- Nie mogę spać kiedy na mnie
patrzysz.
- Mogę wstać.
- Ale bez Ciebie też nie chce spać.
- Hehe … możemy jeszcze poleżeć.
- Ok …. Mike?
- Tak?
- Boisz się? Boisz się spotkania z
nim?
- Teraz już nie. Nie wiadomo, czy
będzie rozprawa w sądzie.
- Chyba Go nie wypuszczą?
- Nie. Steven mnie o tym zapewniał.
- To dobrze.
- Pamiętasz, że dzisiaj mija tydzień
odkąd jesteś w domu?
- Tak i co z tego?
- A to, że jedziemy do szpitala na
kontrole i bez marudzenia. Dobrze wiesz, że to konieczne.
- Nic nie mówię.
- I dobrze. Idę wziąć prysznic –
wstał i ściągnął koszulkę – Szkoda, że nie możesz iść ze
mną.
- Na moje szczęście.
- No wiesz – udał urażonego – Idę
i nie wiem kiedy wrócę – zniknął w łazience. Ja też
postanowiłam już wstać. Gdy Sisi mnie zobaczyła od razu
podbiegła.
- Cześć malutka – domagała się
pieszczot, a ja nie mogłam za bardzo brać ją na ręce – Hmm …
może pobawisz się butami wujka, co? Na pewno nie będzie miał nic
przeciwko – nie ruszyła się z miejsca – To może skarpetkami? -
wciąż nic – Też nie chcesz? - zamyśliłam się na chwilę –
Wiem, że najbardziej lubisz palce u stóp, ale zabrał je ze sobą.
Musisz poczekać – podeszłam do szafy i wyciągnęłam czyste
ubrania. Mała chodziła za mną i piszczała – I co ja mam z Tobą
zrobić? - przemyślałam decyzje i powoli ją podniosłam – Może
być? - pocałowała mnie za to – Widzę, że tak – w tym samym
momencie wyszedł Mike.
- Co Ty robisz? Nie możesz jej nosić.
- Wiem, ale strasznie piszczała –
zmierzyłam Go wzrokiem – Czy Ty zawsze musisz paradować w samym
ręczniku?
- Nie – uśmiechnął się – Mogę
i bez, jeżeli chcesz.
- Jesteś okropny.
- Już to mówiłaś. Daj mi ją –
odebrał mi ją – Ubierz się, a ja się nią zajmę – miałam
już wchodzić do łazienki – Chyba, że potrzebujesz mojej pomocy.
- Myślę, że dam radę .. najwyższa
pora.
- Tylko ostrożnie – zamknęłam za
sobą drzwi. Spojrzałam w odbicie lustra. Wyglądałam inaczej niż
wcześniej. Pobyt w szpitalu i te wszystkie wydarzenia sprawiły, że
się fizycznie zmieniłam. Cieszyłam się, że Go w końcu złapali.
Może teraz już będziemy mieli spokój. Nic nikomu nie mówiłam,
ale to było dla mnie za dużo. Niedawno jedna sprawa została
zakończona, a teraz może być kolejna. Najchętniej bym nie
wychodziła z pokoju – Kochanie? Wszystko w porządku? - nie mogłam
popaść w depresje. Nie, gdy właściciel tego przepełnionego
miłością głosu jest przy mnie.
- Tak … za chwile wyjdę – tak jak
myślałam. Nie byłam w stanie ubrać bluzki – Misiu .. musisz mi
pomóc – wyszłam z łazienki.
- Już się robi – od razu znalazł
się przy mnie. Powoli pomógł mi ubrać bluzkę. Widziałam jak
próbował nie patrzeć na moje ciało i nie chodziło mu o
obrzydzenie.
- Dziękuje – pocałowałam Go w
policzek. Słabo się uśmiechnął i chciał odejść. Złapałam Go
za dłoń – Dlaczego uciekasz?
- Nie uciekam.
- Myślisz, że nie wiem o co chodzi? -
opuścił głowę – Mnie też tego brakuje. To już prawie trzy
tygodnie.
- Jestem cierpliwy i do niczego Cie nie
zmuszam, bo wiem, że nie możesz.
- Zobaczymy co powie dzisiaj lekarz.
- Nie kochanie. Poczekamy tyle ile
będzie trzeba. Aż całkowicie nie wyzdrowiejesz - zaskoczył mnie
tym. Myślałam, że będzie chciał jak najszybciej zaciągnąć
mnie do łóżka – To nie jest najważniejsze w życiu.
- Wiesz, że Cie kocham?
- Dobrze, że powiedziałaś, bo miałem
wątpliwości – cmoknął mnie – Zjemy śniadanie i jedziemy do
szpitala.
- Znowu szpital.
- Ale tym razem na godzinkę.
- Pocieszające.
- Oj nie marudź już. Starzejesz się,
czy co?
- Zaraz dostaniesz za takie coś!
- A co dostane? Buziaka?
- Chyba po buzi.
- Ej! Ja się tak nie bawię. Stale
chcesz mnie bić. Poskarżę się Twojej mamie i wtedy zobaczysz.
- Związałam się z wyrośniętym
dzieckiem.
- I to jest karane.
- No wybacz, ale ja Cie na siłę nie
zaciągnęłam do łóżka.
- Nie, ale kusiłaś i to wystarczy.
- Osz Ty! I teraz może wszystko moja
wina? Nie pójdę za Ciebie siedzieć.
- Uwiodłaś mnie. Tylko Ty jesteś
winna.
- Skończmy już, bo znowu zaczyna się
bardzo ciekawa rozmowa.
- Jak zawsze – zeszliśmy na dół.
Mama przygotowała już śniadanie.
- Jak się spało? - zapytała.
- Dobrze.
- Gdzie jest Miko?
- Robi coś przy samochodzie.
- Pójdę na chwile do niego. Zaraz
wracam – krótko mnie pocałował i wyszedł z domu. Mama patrzyła
się na mnie z uśmiechem.
- Co Ci tak wesoło?
- Bo jesteś szczęśliwa.
- Mamo … jestem z Michaelem już
jakiś czas i nadal nie możesz w to uwierzyć? Ile razy będziesz mi
to mówiła? - uśmiechnęłam się.
- Po prostu … ładnie razem
wyglądacie. Widać, że Cie bardzo kocha.
- No śmiało .. powiedź to ''A nie
mówiłam?''
- Hehe nie powiem, bo zrobiłaś to za
mnie. Jakie macie plany?
- Na razie żadne. Zobaczymy co
przyniesie czas.
- Ale nie jesteś …
- Nie mamo, nie jestem – zaśmiałam
się – Tak szybko chcesz zostać babcią?
- Gdy widzę dwoje tak kochających się
ludzi, to chce nawet jutro.
- Hmm … na razie nie mogę tego
obiecać ze względu na mój stan zdrowia, ale przedyskutuje to z
Michaelem.
- Co przedyskutujesz? - wróciła moja
połówka.
- A nic – wystawiłam mu język –
Chciałbyś wszystko wiedzieć?
- Chyba nie masz przede mną tajemnic,
kochanie?
- Są sprawy, o których facet nie
powinien wiedzieć.
- Ah to tak. W takim razie ja też nie
będę mówił Ci wszystkiego.
- Dobrze .. spokój już. Zacznijcie
jeść – po śniadaniu pojechaliśmy do szpitala. Lekarz już na
mnie czekał. Mike jak zawsze musiał został na korytarzu.
- Jak się Pani czuje?
- Dobrze. Nic mnie nie boli.
- Bardzo dobrze. Proszę się położyć
na kozetkę. Sprawdzę jak się rana goi – ściągnęłam bluzkę i
położyłam się na kozetce – Zmienia Pani codziennie opatrunek?
- Tak.
- Bardzo ładnie wszystko się goi.
Możemy już ściągnąć szwy. Proszę tutaj zostać – wyszedł.
Myślałam, że to lekarz tak szybko wrócił, ale nie. To był Mike.
- Co tutaj robisz? Lekarz zaraz wróci.
- Musiałem sprawdzić, czy wszystko w
porządku, bo długo nie wychodziłaś.
- Będą mi ściągać szwy.
- Nie bój się, kochanie. To nic nie
boli.
- Mam nadzieje. Lepiej już idź zanim
wróci lekarz.
- Zaryzykuje.
- Wariat – uśmiechnął się.
- No dobra. Już sobie idę. Niech się
pospieszy – zdążył przed samym lekarzem.
- Proszę się nie ruszać –
piętnaście minut później byłam wolna i mogliśmy jechać do
domu. Gdy wyszłam z gabinetu, Mike był jakiś zdenerwowany.
- Coś się stało?
- Jerm dzwonił.
- I co z tego? Czegoś chciał, że
jesteś taki zły?
- Chce nas odwiedzić. Czuje, że coś
jest nie tak w jego zachowaniu.
- Przesadzasz, skarbie.
- Już raz tak mówiłaś i sama
widzisz jak się skończyło. Nie chce, żeby się do Ciebie zbliżał.
- Przecież będziesz przy mnie –
przytuliłam się do niego – Więc nie będę sama. Wracajmy.
- Co powiedział lekarz?
- Wszystko jest w porządku. Nie musisz
się już zamartwiać.
- Zawsze będę.
- Zawsze to Ty będziesz uparty.
- To też – wyszczerzył się.
Pojechaliśmy prosto do domu – Zmęczona?
- Niby czym? Co dzisiaj porobimy?
- Najpierw to ja muszę jechać do domu
po rzeczy – zrobiłam smutną minkę – Szybko wrócę, a Ty
odpoczywaj.
- Nic innego nie robię od trzech
tygodni. Ileż można?
- Tyle ile trzeba i bez dyskusji.
Niedługo wrócę – pocałował mnie w usta i opuścił dom.
Ciekawa czemu tak mu się spieszyło. Zresztą … nieważne.
Jadąc do domu mamy myślałem cały
czas o pierścionku, żeby Go stamtąd zabrać. Mam nadzieje, że
Joseph Go nie znalazł. Był wyjątkowy. Na podjeździe nie było
żadnego samochodu oprócz Janet. Nadal miałem swoje klucze i
wszedłem bez problemu. Od razu skierowałem się do swojego pokoju.
Otworzyłem szafę i … pusto? Co?! Przecież schowałem Go
dokładnie tutaj! Zacząłem przeszukiwać każdy zakamarek szafy.
- Mike? - usłyszałem, ale byłem zbyt
zajęty poszukiwaniami.
- Nie teraz Janet.
- To ważne. Będę u siebie –
usiadłem z rezygnacją. Przecież nie wiedział o pierścionku. Nie
chodziło o jego wartość materialną, ale o to, że był jedyny w
swoim rodzaju. Bez humoru poszedłem do pokoju Janet – Nareszcie.
Siadaj – usiadłem na kanapie, a Ona wyciągnęła coś z szafki –
Pewnie tego szukałeś – dała mi pudełeczko od pierścionka.
Otworzyłem je. Był tam .. na swoim miejscu.
- Ale …
- Mam nadzieje, że nie jesteś na mnie
zły, że Go wzięłam. Bałam się, że Joseph Go znajdzie.
- Nawet nie wiesz jaki jestem Ci
wdzięczny – przytuliłem ją – Myślałem, że to On Go zabrał.
- A tak swoją drogą, to przyjrzałam
się mu i jest bardzo piękny. Kiedy zamierzasz to zrobić?
- Już mam cały plan obmyślony. Mam
nadzieje, że powie ''tak''
- Żartujesz? Jesteście dla siebie
stworzeni. Nie ma innego wyjścia – uśmiechnąłem się.
- Oby tak było. Przyjechałem jeszcze
po parę rzeczy – chciałem już wyjść z pokoju.
- Zaczekaj. Jest jeszcze coś o czym
powinieneś wiedzieć.
- Co takiego?
- Bo dzisiaj jak aresztowali Josepha,
to On wcześniej rozmawiał z Jermem.
- I co z tego?
- Najlepiej będzie jak sam to
zobaczysz – wyciągnęła kamerę i ją włączyła. Faktycznie na
nagraniu był Joseph z moim braciszkiem. Wyraźnie było ich słychać.
- ''Wiesz co masz robić? Ja nie mogę
się do niego zbliżyć ani do tej suki, a musi zapłacić za
wszystko''
- ''Spoko. Wszystko wiem. Oboje kupili
tą bajeczkę o mojej przemianie. Jedzą mi z ręki''
- ''Wierze w Ciebie synu. Zawsze byłeś
posłuszny. Nikt się o tym nie dowie''
- ''Dzisiaj chyba będzie sama w domu''
- ''Bądź ostrożny. Ten Miko może
jej pilnować''
- ''Spławie Go. Żaden problem'' –
nie oglądałem dalej, tylko wybiegłem z domu. Wiedziałem, że coś
jej z nim nie tak i miałem racje. Niech tylko coś jej zrobi! Zabije
Go! Po drodze złamałem kilka przepisów, ale nie obchodziło mnie
to. Na podjeździe zobaczyłem jego samochód. Nawet nie zamknąłem
za sobą drzwi samochodu. Miko coś grzebał pod maską.
- Gdzie On jest?!
- Masz na myśli Jerma? Rozmawia z Rose
– przekląłem pod nosem i wparowałem do domu. W salonie ich nie
było. Pobiegłem do pokoju Rose.
- Nie zbliżaj się do niej! -
odepchnąłem Go.
- Co Ty robisz? - Rose była zdziwiona.
- Właśnie – nadal udawał.
- Powiesz sam co knułeś ze swoim
tatuśkiem?!
- Nie wiem o czym mówisz –
przyłożyłem mu aż upadł na podłogę.
- Teraz sobie przypomniałeś?! Nie mam
już brata! Jesteś taki sam jak On! Czym Cie przekupił?!
- Szanuje ojca w odróżnieniu od
Ciebie.
- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć!
Od początku udawałeś, żeby się zbliżyć do Rose! Mam ochotę
Cie zabić!
- Nie odważysz się – zaczął się
śmiać – Jesteś cieniasem. Joseph miał racje, że jesteś ciotą
– nie wytrzymałem i znowu Go uderzyłem. W tym czasie do pokoju
wszedł Miko i mnie odciągnął.
- Nigdy tak do mnie nie mów! Nie masz
prawa!
- Zazdrościsz mi, że mam takie dobre
relacje z ojcem.
- Nie .. nie zazdroszczę Ci … tak
naprawdę to Ci współczuje. Jesteś tak nim przesiąknięty, że
stajesz się taki jak On i uwierz mi, że nie masz czym się chwalić.
Wręcz przeciwnie.
- A Ty niby jesteś taki święty? Z
iloma kobietami spałeś?
- Dobrze wiesz, że mi kazał!
- I pewnie powiesz, że Ci się nie
podobało, co? Zaliczałeś jedną po drugiej.
- Zamknij się! Wiem, że chciałbyś
być na moim miejscu! Uwielbiasz wykorzystywać kobiety!
- Bo jestem normalnym facetem.
- Jesteś podłą świnią, a nie
facetem! Ja jestem wierny swojej kobiecie!
- Na jak długo? Aż jakaś nie wskoczy
Ci do łóżka?
- Dosyć tego! Miko pokaż mu gdzie są
drzwi!
- A co sam się boisz?
- Ciebie?
- Oczywiście, że tak … potrafisz
się wyręczać tylko innymi.
- Nie daj mu się sprowokować –
powiedziała Rose.
- Lepiej posłuchaj swojej dziewczyny.
- Nie będziesz mi mówił co mam
robić! - zaśmiał się i odwrócił.
- Mięczak – usłyszałem.
- Czekaj gnoju! Załatwimy to na
zewnątrz!
- Nie! Mike! - wrzasnęła Rose.
- Idziemy! - popchnąłem Go w stronę
wyjścia.
- Miko zrób coś do cholery!
- Nie wtrącaj się! – zabroniłem
mu. Wyszliśmy do ogrodu. Byłem wściekły i najchętniej bym Go
zabił.
- I co teraz mięczaku?
- Najpierw to obije Ci mordę! -
ruszyłem na niego.
- Chciałbym to zobaczyć – drwił.
- Nie tylko zobaczysz, ale i poczujesz!
- nie zdążyłem Go uderzyć, bo przerzucił mnie sobie przez ramię
i poleciałem na ziemie.
- Mike! Nie! - słyszałem głos Rose.
Podniosłem się.
- I co? Mówiłem, że nie dasz mi
rady. Po co startujesz do mnie? Chcesz się upokorzyć?
- Miałeś farta, ale teraz to się
zmieni – zaczęliśmy się szarpać. Trwało, by to dłużej, ale
poczułem jak ktoś mnie odciąga. To był Miko – Co Ty robisz?!
- Ja? Lepiej spójrz na siebie!
Powinieneś zając się swoją kobietą, a nie bić z jakimś
dupkiem, który nie jest tego wart. Pobiegła do domu. Idź do niej –
patrzyłem się na niego przez chwilę, potem przeniosłem wzrok na
tego drania.
- Tak jest .. uciekaj .. jak zawsze.
- Zamknij się już! - krzyknął Miko
– Wynoś się stąd! - poszedłem do Rose. Siedziała w salonie na
kanapie i płakała.
- Kochanie? Płaczesz?
- Co? Już skończyłeś bójkę?
- Przepraszam Cie …. dałem mu się
sprowokować – usiadłem przy niej. Odsunęła się ode mnie.
- Jak zawsze. Daj mi spokój – poszła
na górę do pokoju. Chciałem od razu to wyjaśnić i poszedłem za
nią.
- Rose …
- Dlaczego tak się zachowujesz? Jak
nastolatek, który wdaje się w bójki … powinieneś być bardziej
rozsądny od innych.
- Zdenerwował mnie … nie chciałem
..
- Przestań! Dobrze wiesz, że nie
powinieneś się bić. Tak bardzo nie zależy Ci na życiu? Może byś
pomyślał o mnie, co? Wystarczy mi, że byłam w jednym związku, w
którym facet nigdy nie dotrzymywał słowa.
- Nie porównuj mnie do niego. Znasz
mnie … wiesz, że Cie kocham i zrobię na Ciebie wszystko. Postaram
się nad sobą zapanować w takich chwilach.
- Nie chce Cie stracić …. nie zawsze
będziesz wygrywał i może coś Ci się stać.
- Wiem … już taki nie będę … no
chyba, że ktoś będzie Ciebie obrażał, to co innego.
- Jesteś okropny, wiesz? - nareszcie
się zaśmiała.
- Ale i tak mnie kochasz –
pocałowałem ją – Dobrze się czujesz?
- Tak … wszystko w porządku. Powiesz
mi co się stało, że tak naskoczyłeś na Jerma?
- Ehh … muszę?
- A jak myślisz?
- No .. ok …. byłem dzisiaj jak
wiesz po kilka rzeczy w domu i Janet pokazała mi filmik, na którym
widać jak Joseph i Jerm knują plan. Jerm miał nas do siebie
przekonać i potem …
- Zrobić coś mnie, prawda? -
dokończyła za mnie. Pokiwałem głową – Skarbie .. nie martw się
… nic mi nie zrobi, gdy mam przy sobie takiego tygrysa –
zaśmiałem się razem z nią.
- Będę Cie bronił … nie pozwolę
Cie skrzywdzić.
- Wiem o tym – mój telefon zaczął
dzwonić. Zrobiłem zniechęcająco minkę. Myślałem, że to ze
studia – No odbierz.
- Halo?
- Zniszczę Cie!
- Słucham?
- Już po Tobie i tej Twojej laluni! -
dopiero teraz rozpoznałem ten głos. Nie mylicie się. To był
Joseph.
- Jeszcze Ci mało?! Siedzisz w pierdlu
i jeszcze grozisz?!
- Wyjdę stąd! Możesz być pewien!
- Jeżeli się do nas zbliżysz, to Cie
zabije! - rozłączyłem się. Zacząłem chodzić po pokoju.
- Mike? Wszystko w porządku? -
podeszła do mnie.
- Nie …. muszę porozmawiać z Twoimi
rodzicami – wyszedłem z pokoju. Rose poszła za mną. Siedzieli
oboje w salonie – Mogę zająć Państwu chwilę?
- Oczywiście – odpowiedziała Pani
Baker – Coś się stało?
- Czy jest możliwość, żebyśmy
teraz wyjechali?
- Wyjechali? Ale dokąd i gdzie? -
dopytywał ojciec Rose.
- Na te wakacje, które planowaliśmy.
- Ale dlaczego akurat teraz? Mieliśmy
później …
- Tak .. wiem, ale … czy jest taka
możliwość?
- Muszę zapytać się w studiu, czy
dadzą mi wolne. Mamy mnóstwo roboty.
- Dobrze .. dziękuje – wyszliśmy z
Rose do ogrodu.
- Mike … dlaczego chcesz wyjechać? -
usiadła mi na kolanach.
- Myszko .. bo się o Ciebie boję. Coś
czuje, że On wyjdzie z aresztu i co dalej? Całe życie chcesz się
ukrywać?
- A wyjazd nie jest ukrywaniem? Na to
samo wychodzi, więc nie rozumiem.
- Ale przynajmniej sobie odpoczniemy
trochę w tropikach. Nikt o tym nie będzie wiedział. Tylko, że
musimy kupić Ci nowe bikini.
- Nie trzeba. Widziałeś ile tego mam.
- To co masz nie nadaje się, żebyś w
tym chodziła publicznie. Gdyby na plaży nie było facetów, to ok,
ale tak nie ma mowy.
- Ktoś tu jest zazdrosny.
- Nie jestem .. już Ci to mówiłem.
- Ależ oczywiście – cmoknęła
mnie.
- Chodźcie tutaj szybko! -
usłyszeliśmy głos Pana Bakera. Zerwaliśmy się z miejsca i
poszliśmy szybkim krokiem do domu.
- O co chodzi?
- Sami zobaczcie – zrobił głośniej
telewizor. Leciały właśnie wiadomości. Wielkimi literami było ''
Madonna poroniła! ''
- Co? - wymsknęło się Rose po cichu.
- '' Jak podaje menedżer gwiazdy,
Madonnę zabrano dzisiaj po południu do szpitala z bólami brzucha.
Niestety pomimo interwencji lekarzy nie udało się uratować
dziecka. Połączymy się teraz z naszą reporterką, która jest pod
szpitalem. Witaj Glorio. Czy masz nowe informacje? ''
- '' Witaj Jack. Właśnie się
dowiedziałam co było przyczyną poronienia. Powiem, że nie
spodziewałabym się tego. Artystka była na spotkaniu z ojcem
dziecka, Michaelem Jacksonem. Podobno wciąż nie chciał się
przyznać do ojcostwa i doszło do szarpaniny. Co skutkowało
poronieniem. Trudno jest w to uwierzyć. Co na to ojciec dziecka? ''
- Wyłącz to! - krzyknęła Rose –
Co za zakłamana żmija! Nawet wykorzystuje śmierć własnego
dziecka, żeby …
- Żeby mnie zniszczyć .. -
dokończyłem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do
Franka.
- Słucham?
- Widziałeś wiadomości?
- Tak .. nie przej ..
- Masz zorganizować konferencje
prasową. Muszę to wszystko wyjaśnić i powiedzieć jaka jest
prawda.
- Myślisz, że Ci uwierzą? To Ona
jest poszkodowana.
- Jesteś ze mną, czy przeciwko mnie?!
- Oczywiście, że z Tobą. Jesteś
tego pewien?
- Tak. Już powiedziałem. Daj znać,
gdy ustalisz dzień i godzinę – rozłączyłem się. Rose patrzyła
się nie mnie – No co?
- Naprawdę chcesz to zrobić?
- Tak … widzisz inne wyjście?
- No .. nie, ale jaką masz gwarancje,
że Ci uwierzą?
- Nie mam, ale muszę spróbować.
- Wiesz, że zawsze będę przy Tobie,
skarbie. Wszystko się ułoży – przytuliła się do mnie.
- Kocham Cie – objąłem ją. Miałem
nadzieje, że po konferencji wszyscy zrozumieją, że Madonna
kłamała, żeby mnie zniszczyć. Nie wiedziałem jak bardzo się
myliłem. Było mi jej szkoda. W końcu straciła dziecko, ale z
drugiej strony czułem do niej odrazę. Jak Ona mogła wykorzystywać
śmierć swojego dziecka? To jest chore. Nie wiedziałem za co Ona
tak mnie nienawidzi. Przecież nic jej nie zrobiłem. Nie robiłem
żadnych nadziei, że będziemy kiedyś razem. Dobrze, że Rose nadal
była przy mnie. Nie mogłem jej stracić przez takie coś.
Ah bardzo sie ciesze ze powrocilas do nas bo juz tesknilam! Nie napisze nic nowego tylko sie powtorze..GENIALNA NOTKA! Nigdy mnie nie zawodzisz. Oh najchetniej sama bym przywalila temu braciszkowi od siedmiu bolesci...a ten caly tatusiek...az brak slow....jeden wart drugiego. To fajnie ze nawet kiedy Mike i Rose maja tyle problemow potrafia zartowac i smiac sie z siebie, to urocze:)
OdpowiedzUsuńPs.czekam na nn :)
Pozdrawiam Michaelowa :)
Ta notka jest WSPANIAŁA (zresztą jak wszystkie Twoje notki). Trzymam kciuki i Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńWiolcia.
OdpowiedzUsuńNa samym początku musze napisać, że bardzo się cieszę, że znów mogę czytać kolejny, tak długo wyczekiwany, odcinek BG :)
Cieszę się, że Rose jest już w domciu nareszcie i wszystk o ładnie jej się goi ;)
Mike jak zawsze o nią dba i troszczy się o nią :)
Bardzo się cieszę, że Joe wreszcie i nareszcie sedzi w kiciu!! Należało mu się to już dawno! I nawet niech nie szuka sposobuby się uwolnic z tamtąd !!
Bo widzę, że uż kombinuje jakby wyjść z kicia.... :/ Mom zdaniem powinien dostać dożywocie...
Hehehe, ja całkowicie zapomniłam o Sisi :) Jak to fajnie znów jąwidzeć w dzisiejszym ocinku :) Taka pocieszna psinka z niej :)
Co do przekomarzanek Rose i Michaela. Jak zawsze są genialne. Uwielbiam je czytać i śmiać się z tego co też tym razem wymyślili :D
To jest.. takie kochane :D
I wkurzył mnie Jerm... Co za palant... Jest taki jak Joe... :/ W szoku byłam jak Janet pokazała Mike'owi ten filmik.. SZOK!! Dobrze, że Mike zdążył na czas do Rose .... W życiu bym się nie spodziewała, że Jerm może być do tego zdolny... :/
Oczywiście Mike nie dałza wygraną i oczywiście musiał się bić... Nie wytrzymał... Dobrze, ze Miko go uspokoił...
I szczęka mi opadła jak przeczytałam o Madonnie... O.O'
No tego już za wiele... Przesadziła i to grubo... Jak mogła to zrobić... Ok, poroniła... Przykro mi z tego powodu... Ale dlaczego od razu Michaela w to miesza... :/ Co za baba głupia....
Mam nadzieję, że to jakoś się wyjaśni na tej konferencji prasowej...
Aha... I. Ja już jestem ciekawa jak wygląda ten pierścionek :P No i mam nadzieję, że już niedługo Mike się oświadczy w pięknym stylu Rose <3 Już się nie mogę teo momentu doczekać... ;) aaaahhhh.... :)
P.s. Powaliła mnie rozmowa na temat bikini :D Znów ten odwieczny problem Michaela :D No ten to też ma z tą jego zazdroścą :D
Wilcia, ja już czekam na kolejnu sobotni odcinek BG. Mam nadzieję, że Ci się uda bo - dość czekania już :P :D
Pisz dalej :)
Jak dobrze, że napisałaś nn :) Super, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńMagda
Nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze że wróciłaś, aż chce mi się skakać z radości ! A co do notki to jak zwykle świetna <3 jesteś najlepsza po prostu najlepsza :)) !
OdpowiedzUsuńNotka Świetna! Boję się tylko o Rose. Oby wszystko było dobrze.
OdpowiedzUsuńCzekam na następną, Lolkaaa
Nadrobiłam całe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam Michaela od 2009. Zaczęłam go lubić jeszcze przed jego śmiercią. Jestem osobą wrażliwą, więc jak mówią coś o nim, to ja jak to ja od razu w płacz.
Od dwóch miesięcy nurtuje mnie pytanie: Czy Michael rzeczywiście był illuminatą? W necie jest wiele sprzecznych komentarzy.
Co do opo:
Notka REWELACYJNIE napisana. Czekam na
next.
Zapraszam też do siebie:
http://mjopowiadaniafankifawi.blogspot.com/?m=1
Bardzo fajny blog i genialna notka! Świetnie się ją czytało. Będę odwiedzać regularnie. Oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejną notkę i zapraszam do siebie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kamila.