sobota, 16 sierpnia 2014

Bad Girl 56

Witajcie!
Wiem, wiem ... minęło dużo czasu odkąd nie dodawałam nowych notek. Bardzo Was za to przepraszam. Mam nadzieję, że nadal jesteście. Teraz postaram się dodawać jak wcześniej co tydzień. Nie obiecuje, że mi się to uda. Trzymajcie kciuki hehe. Chciałam Wam także bardzo podziękować za ponad 50 tyś wejść na bloga. Jestem w szoku. Nie wiem, czy wiecie, ale 29 sierpnia z okazji urodzin Mike'a o godz. 20 w Multikinie puszczą TII. Tylko tego dnia i we wszystkich kinach. Ja już mam bileciki i nie mogę się doczekać:

http://multikino.pl/pl/wydarzenia/music/michael-jackson-this-is-it/

To chyba tyle. Zapraszam do czytania i komentowania. Mam nadzieje, że Wam się spodoba ;)

****************************************************

- Mike .. obudź się – powiedziałam przez sen.
- Nie chce – też był zaspany.
- Odbierz ten telefon, bo zaraz oszaleje.
- Oh .. no dobra – niechętnie odebrał telefon – Słucham? - chciałam jeszcze sobie pospać, ale słysząc radosny głos Michaela, nie mogłam. Zakończył rozmowę – Rose! Śpisz?
- Niestety nie.
- Złapali Go! Mają Josepha!
- Co? - otworzyłam oczy.
- To Steven dzwonił. Będzie mnie informował o wszystkim.
- Nareszcie. Mogę sobie jeszcze pospać?
- No dobrze. Ja już chyba wstanę.
- Niee – złapałam jego dłoń. Zaśmiał się i został. Miałam zamknięte oczy, ale czułam jego wzrok na sobie i nie mogłam spać – Niech Ci będzie – odkryłam się.
- O co chodzi?
- Nie mogę spać kiedy na mnie patrzysz.
- Mogę wstać.
- Ale bez Ciebie też nie chce spać.
- Hehe … możemy jeszcze poleżeć.
- Ok …. Mike?
- Tak?
- Boisz się? Boisz się spotkania z nim?
- Teraz już nie. Nie wiadomo, czy będzie rozprawa w sądzie.
- Chyba Go nie wypuszczą?
- Nie. Steven mnie o tym zapewniał.
- To dobrze.
- Pamiętasz, że dzisiaj mija tydzień odkąd jesteś w domu?
- Tak i co z tego?
- A to, że jedziemy do szpitala na kontrole i bez marudzenia. Dobrze wiesz, że to konieczne.
- Nic nie mówię.
- I dobrze. Idę wziąć prysznic – wstał i ściągnął koszulkę – Szkoda, że nie możesz iść ze mną.
- Na moje szczęście.
- No wiesz – udał urażonego – Idę i nie wiem kiedy wrócę – zniknął w łazience. Ja też postanowiłam już wstać. Gdy Sisi mnie zobaczyła od razu podbiegła.
- Cześć malutka – domagała się pieszczot, a ja nie mogłam za bardzo brać ją na ręce – Hmm … może pobawisz się butami wujka, co? Na pewno nie będzie miał nic przeciwko – nie ruszyła się z miejsca – To może skarpetkami? - wciąż nic – Też nie chcesz? - zamyśliłam się na chwilę – Wiem, że najbardziej lubisz palce u stóp, ale zabrał je ze sobą. Musisz poczekać – podeszłam do szafy i wyciągnęłam czyste ubrania. Mała chodziła za mną i piszczała – I co ja mam z Tobą zrobić? - przemyślałam decyzje i powoli ją podniosłam – Może być? - pocałowała mnie za to – Widzę, że tak – w tym samym momencie wyszedł Mike.
- Co Ty robisz? Nie możesz jej nosić.
- Wiem, ale strasznie piszczała – zmierzyłam Go wzrokiem – Czy Ty zawsze musisz paradować w samym ręczniku?
- Nie – uśmiechnął się – Mogę i bez, jeżeli chcesz.
- Jesteś okropny.
- Już to mówiłaś. Daj mi ją – odebrał mi ją – Ubierz się, a ja się nią zajmę – miałam już wchodzić do łazienki – Chyba, że potrzebujesz mojej pomocy.
- Myślę, że dam radę .. najwyższa pora.
- Tylko ostrożnie – zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam w odbicie lustra. Wyglądałam inaczej niż wcześniej. Pobyt w szpitalu i te wszystkie wydarzenia sprawiły, że się fizycznie zmieniłam. Cieszyłam się, że Go w końcu złapali. Może teraz już będziemy mieli spokój. Nic nikomu nie mówiłam, ale to było dla mnie za dużo. Niedawno jedna sprawa została zakończona, a teraz może być kolejna. Najchętniej bym nie wychodziła z pokoju – Kochanie? Wszystko w porządku? - nie mogłam popaść w depresje. Nie, gdy właściciel tego przepełnionego miłością głosu jest przy mnie.
- Tak … za chwile wyjdę – tak jak myślałam. Nie byłam w stanie ubrać bluzki – Misiu .. musisz mi pomóc – wyszłam z łazienki.
- Już się robi – od razu znalazł się przy mnie. Powoli pomógł mi ubrać bluzkę. Widziałam jak próbował nie patrzeć na moje ciało i nie chodziło mu o obrzydzenie.
- Dziękuje – pocałowałam Go w policzek. Słabo się uśmiechnął i chciał odejść. Złapałam Go za dłoń – Dlaczego uciekasz?
- Nie uciekam.
- Myślisz, że nie wiem o co chodzi? - opuścił głowę – Mnie też tego brakuje. To już prawie trzy tygodnie.
- Jestem cierpliwy i do niczego Cie nie zmuszam, bo wiem, że nie możesz.
- Zobaczymy co powie dzisiaj lekarz.
- Nie kochanie. Poczekamy tyle ile będzie trzeba. Aż całkowicie nie wyzdrowiejesz - zaskoczył mnie tym. Myślałam, że będzie chciał jak najszybciej zaciągnąć mnie do łóżka – To nie jest najważniejsze w życiu.
- Wiesz, że Cie kocham?
- Dobrze, że powiedziałaś, bo miałem wątpliwości – cmoknął mnie – Zjemy śniadanie i jedziemy do szpitala.
- Znowu szpital.
- Ale tym razem na godzinkę.
- Pocieszające.
- Oj nie marudź już. Starzejesz się, czy co?
- Zaraz dostaniesz za takie coś!
- A co dostane? Buziaka?
- Chyba po buzi.
- Ej! Ja się tak nie bawię. Stale chcesz mnie bić. Poskarżę się Twojej mamie i wtedy zobaczysz.
- Związałam się z wyrośniętym dzieckiem.
- I to jest karane.
- No wybacz, ale ja Cie na siłę nie zaciągnęłam do łóżka.
- Nie, ale kusiłaś i to wystarczy.
- Osz Ty! I teraz może wszystko moja wina? Nie pójdę za Ciebie siedzieć.
- Uwiodłaś mnie. Tylko Ty jesteś winna.
- Skończmy już, bo znowu zaczyna się bardzo ciekawa rozmowa.
- Jak zawsze – zeszliśmy na dół. Mama przygotowała już śniadanie.
- Jak się spało? - zapytała.
- Dobrze.
- Gdzie jest Miko?
- Robi coś przy samochodzie.
- Pójdę na chwile do niego. Zaraz wracam – krótko mnie pocałował i wyszedł z domu. Mama patrzyła się na mnie z uśmiechem.
- Co Ci tak wesoło?
- Bo jesteś szczęśliwa.
- Mamo … jestem z Michaelem już jakiś czas i nadal nie możesz w to uwierzyć? Ile razy będziesz mi to mówiła? - uśmiechnęłam się.
- Po prostu … ładnie razem wyglądacie. Widać, że Cie bardzo kocha.
- No śmiało .. powiedź to ''A nie mówiłam?''
- Hehe nie powiem, bo zrobiłaś to za mnie. Jakie macie plany?
- Na razie żadne. Zobaczymy co przyniesie czas.
- Ale nie jesteś …
- Nie mamo, nie jestem – zaśmiałam się – Tak szybko chcesz zostać babcią?
- Gdy widzę dwoje tak kochających się ludzi, to chce nawet jutro.
- Hmm … na razie nie mogę tego obiecać ze względu na mój stan zdrowia, ale przedyskutuje to z Michaelem.
- Co przedyskutujesz? - wróciła moja połówka.
- A nic – wystawiłam mu język – Chciałbyś wszystko wiedzieć?
- Chyba nie masz przede mną tajemnic, kochanie?
- Są sprawy, o których facet nie powinien wiedzieć.
- Ah to tak. W takim razie ja też nie będę mówił Ci wszystkiego.
- Dobrze .. spokój już. Zacznijcie jeść – po śniadaniu pojechaliśmy do szpitala. Lekarz już na mnie czekał. Mike jak zawsze musiał został na korytarzu.
- Jak się Pani czuje?
- Dobrze. Nic mnie nie boli.
- Bardzo dobrze. Proszę się położyć na kozetkę. Sprawdzę jak się rana goi – ściągnęłam bluzkę i położyłam się na kozetce – Zmienia Pani codziennie opatrunek?
- Tak.
- Bardzo ładnie wszystko się goi. Możemy już ściągnąć szwy. Proszę tutaj zostać – wyszedł. Myślałam, że to lekarz tak szybko wrócił, ale nie. To był Mike.
- Co tutaj robisz? Lekarz zaraz wróci.
- Musiałem sprawdzić, czy wszystko w porządku, bo długo nie wychodziłaś.
- Będą mi ściągać szwy.
- Nie bój się, kochanie. To nic nie boli.
- Mam nadzieje. Lepiej już idź zanim wróci lekarz.
- Zaryzykuje.
- Wariat – uśmiechnął się.
- No dobra. Już sobie idę. Niech się pospieszy – zdążył przed samym lekarzem.
- Proszę się nie ruszać – piętnaście minut później byłam wolna i mogliśmy jechać do domu. Gdy wyszłam z gabinetu, Mike był jakiś zdenerwowany.
- Coś się stało?
- Jerm dzwonił.
- I co z tego? Czegoś chciał, że jesteś taki zły?
- Chce nas odwiedzić. Czuje, że coś jest nie tak w jego zachowaniu.
- Przesadzasz, skarbie.
- Już raz tak mówiłaś i sama widzisz jak się skończyło. Nie chce, żeby się do Ciebie zbliżał.
- Przecież będziesz przy mnie – przytuliłam się do niego – Więc nie będę sama. Wracajmy.
- Co powiedział lekarz?
- Wszystko jest w porządku. Nie musisz się już zamartwiać.
- Zawsze będę.
- Zawsze to Ty będziesz uparty.
- To też – wyszczerzył się. Pojechaliśmy prosto do domu – Zmęczona?
- Niby czym? Co dzisiaj porobimy?
- Najpierw to ja muszę jechać do domu po rzeczy – zrobiłam smutną minkę – Szybko wrócę, a Ty odpoczywaj.
- Nic innego nie robię od trzech tygodni. Ileż można?
- Tyle ile trzeba i bez dyskusji. Niedługo wrócę – pocałował mnie w usta i opuścił dom. Ciekawa czemu tak mu się spieszyło. Zresztą … nieważne.

Jadąc do domu mamy myślałem cały czas o pierścionku, żeby Go stamtąd zabrać. Mam nadzieje, że Joseph Go nie znalazł. Był wyjątkowy. Na podjeździe nie było żadnego samochodu oprócz Janet. Nadal miałem swoje klucze i wszedłem bez problemu. Od razu skierowałem się do swojego pokoju. Otworzyłem szafę i … pusto? Co?! Przecież schowałem Go dokładnie tutaj! Zacząłem przeszukiwać każdy zakamarek szafy.
- Mike? - usłyszałem, ale byłem zbyt zajęty poszukiwaniami.
- Nie teraz Janet.
- To ważne. Będę u siebie – usiadłem z rezygnacją. Przecież nie wiedział o pierścionku. Nie chodziło o jego wartość materialną, ale o to, że był jedyny w swoim rodzaju. Bez humoru poszedłem do pokoju Janet – Nareszcie. Siadaj – usiadłem na kanapie, a Ona wyciągnęła coś z szafki – Pewnie tego szukałeś – dała mi pudełeczko od pierścionka. Otworzyłem je. Był tam .. na swoim miejscu.
- Ale …
- Mam nadzieje, że nie jesteś na mnie zły, że Go wzięłam. Bałam się, że Joseph Go znajdzie.
- Nawet nie wiesz jaki jestem Ci wdzięczny – przytuliłem ją – Myślałem, że to On Go zabrał.
- A tak swoją drogą, to przyjrzałam się mu i jest bardzo piękny. Kiedy zamierzasz to zrobić?
- Już mam cały plan obmyślony. Mam nadzieje, że powie ''tak''
- Żartujesz? Jesteście dla siebie stworzeni. Nie ma innego wyjścia – uśmiechnąłem się.
- Oby tak było. Przyjechałem jeszcze po parę rzeczy – chciałem już wyjść z pokoju.
- Zaczekaj. Jest jeszcze coś o czym powinieneś wiedzieć.
- Co takiego?
- Bo dzisiaj jak aresztowali Josepha, to On wcześniej rozmawiał z Jermem.
- I co z tego?
- Najlepiej będzie jak sam to zobaczysz – wyciągnęła kamerę i ją włączyła. Faktycznie na nagraniu był Joseph z moim braciszkiem. Wyraźnie było ich słychać.
- ''Wiesz co masz robić? Ja nie mogę się do niego zbliżyć ani do tej suki, a musi zapłacić za wszystko''
- ''Spoko. Wszystko wiem. Oboje kupili tą bajeczkę o mojej przemianie. Jedzą mi z ręki''
- ''Wierze w Ciebie synu. Zawsze byłeś posłuszny. Nikt się o tym nie dowie''
- ''Dzisiaj chyba będzie sama w domu''
- ''Bądź ostrożny. Ten Miko może jej pilnować''
- ''Spławie Go. Żaden problem'' – nie oglądałem dalej, tylko wybiegłem z domu. Wiedziałem, że coś jej z nim nie tak i miałem racje. Niech tylko coś jej zrobi! Zabije Go! Po drodze złamałem kilka przepisów, ale nie obchodziło mnie to. Na podjeździe zobaczyłem jego samochód. Nawet nie zamknąłem za sobą drzwi samochodu. Miko coś grzebał pod maską.
- Gdzie On jest?!
- Masz na myśli Jerma? Rozmawia z Rose – przekląłem pod nosem i wparowałem do domu. W salonie ich nie było. Pobiegłem do pokoju Rose.
- Nie zbliżaj się do niej! - odepchnąłem Go.
- Co Ty robisz? - Rose była zdziwiona.
- Właśnie – nadal udawał.
- Powiesz sam co knułeś ze swoim tatuśkiem?!
- Nie wiem o czym mówisz – przyłożyłem mu aż upadł na podłogę.
- Teraz sobie przypomniałeś?! Nie mam już brata! Jesteś taki sam jak On! Czym Cie przekupił?!
- Szanuje ojca w odróżnieniu od Ciebie.
- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć! Od początku udawałeś, żeby się zbliżyć do Rose! Mam ochotę Cie zabić!
- Nie odważysz się – zaczął się śmiać – Jesteś cieniasem. Joseph miał racje, że jesteś ciotą – nie wytrzymałem i znowu Go uderzyłem. W tym czasie do pokoju wszedł Miko i mnie odciągnął.
- Nigdy tak do mnie nie mów! Nie masz prawa!
- Zazdrościsz mi, że mam takie dobre relacje z ojcem.
- Nie .. nie zazdroszczę Ci … tak naprawdę to Ci współczuje. Jesteś tak nim przesiąknięty, że stajesz się taki jak On i uwierz mi, że nie masz czym się chwalić. Wręcz przeciwnie.
- A Ty niby jesteś taki święty? Z iloma kobietami spałeś?
- Dobrze wiesz, że mi kazał!
- I pewnie powiesz, że Ci się nie podobało, co? Zaliczałeś jedną po drugiej.
- Zamknij się! Wiem, że chciałbyś być na moim miejscu! Uwielbiasz wykorzystywać kobiety!
- Bo jestem normalnym facetem.
- Jesteś podłą świnią, a nie facetem! Ja jestem wierny swojej kobiecie!
- Na jak długo? Aż jakaś nie wskoczy Ci do łóżka?
- Dosyć tego! Miko pokaż mu gdzie są drzwi!
- A co sam się boisz?
- Ciebie?
- Oczywiście, że tak … potrafisz się wyręczać tylko innymi.
- Nie daj mu się sprowokować – powiedziała Rose.
- Lepiej posłuchaj swojej dziewczyny.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! - zaśmiał się i odwrócił.
- Mięczak – usłyszałem.
- Czekaj gnoju! Załatwimy to na zewnątrz!
- Nie! Mike! - wrzasnęła Rose.
- Idziemy! - popchnąłem Go w stronę wyjścia.
- Miko zrób coś do cholery!
- Nie wtrącaj się! – zabroniłem mu. Wyszliśmy do ogrodu. Byłem wściekły i najchętniej bym Go zabił.
- I co teraz mięczaku?
- Najpierw to obije Ci mordę! - ruszyłem na niego.
- Chciałbym to zobaczyć – drwił.
- Nie tylko zobaczysz, ale i poczujesz! - nie zdążyłem Go uderzyć, bo przerzucił mnie sobie przez ramię i poleciałem na ziemie.
- Mike! Nie! - słyszałem głos Rose. Podniosłem się.
- I co? Mówiłem, że nie dasz mi rady. Po co startujesz do mnie? Chcesz się upokorzyć?
- Miałeś farta, ale teraz to się zmieni – zaczęliśmy się szarpać. Trwało, by to dłużej, ale poczułem jak ktoś mnie odciąga. To był Miko – Co Ty robisz?!
- Ja? Lepiej spójrz na siebie! Powinieneś zając się swoją kobietą, a nie bić z jakimś dupkiem, który nie jest tego wart. Pobiegła do domu. Idź do niej – patrzyłem się na niego przez chwilę, potem przeniosłem wzrok na tego drania.
- Tak jest .. uciekaj .. jak zawsze.
- Zamknij się już! - krzyknął Miko – Wynoś się stąd! - poszedłem do Rose. Siedziała w salonie na kanapie i płakała.
- Kochanie? Płaczesz?
- Co? Już skończyłeś bójkę?
- Przepraszam Cie …. dałem mu się sprowokować – usiadłem przy niej. Odsunęła się ode mnie.
- Jak zawsze. Daj mi spokój – poszła na górę do pokoju. Chciałem od razu to wyjaśnić i poszedłem za nią.
- Rose …
- Dlaczego tak się zachowujesz? Jak nastolatek, który wdaje się w bójki … powinieneś być bardziej rozsądny od innych.
- Zdenerwował mnie … nie chciałem ..
- Przestań! Dobrze wiesz, że nie powinieneś się bić. Tak bardzo nie zależy Ci na życiu? Może byś pomyślał o mnie, co? Wystarczy mi, że byłam w jednym związku, w którym facet nigdy nie dotrzymywał słowa.
- Nie porównuj mnie do niego. Znasz mnie … wiesz, że Cie kocham i zrobię na Ciebie wszystko. Postaram się nad sobą zapanować w takich chwilach.
- Nie chce Cie stracić …. nie zawsze będziesz wygrywał i może coś Ci się stać.
- Wiem … już taki nie będę … no chyba, że ktoś będzie Ciebie obrażał, to co innego.
- Jesteś okropny, wiesz? - nareszcie się zaśmiała.
- Ale i tak mnie kochasz – pocałowałem ją – Dobrze się czujesz?
- Tak … wszystko w porządku. Powiesz mi co się stało, że tak naskoczyłeś na Jerma?
- Ehh … muszę?
- A jak myślisz?
- No .. ok …. byłem dzisiaj jak wiesz po kilka rzeczy w domu i Janet pokazała mi filmik, na którym widać jak Joseph i Jerm knują plan. Jerm miał nas do siebie przekonać i potem …
- Zrobić coś mnie, prawda? - dokończyła za mnie. Pokiwałem głową – Skarbie .. nie martw się … nic mi nie zrobi, gdy mam przy sobie takiego tygrysa – zaśmiałem się razem z nią.
- Będę Cie bronił … nie pozwolę Cie skrzywdzić.
- Wiem o tym – mój telefon zaczął dzwonić. Zrobiłem zniechęcająco minkę. Myślałem, że to ze studia – No odbierz.
- Halo?
- Zniszczę Cie!
- Słucham?
- Już po Tobie i tej Twojej laluni! - dopiero teraz rozpoznałem ten głos. Nie mylicie się. To był Joseph.
- Jeszcze Ci mało?! Siedzisz w pierdlu i jeszcze grozisz?!
- Wyjdę stąd! Możesz być pewien!
- Jeżeli się do nas zbliżysz, to Cie zabije! - rozłączyłem się. Zacząłem chodzić po pokoju.
- Mike? Wszystko w porządku? - podeszła do mnie.
- Nie …. muszę porozmawiać z Twoimi rodzicami – wyszedłem z pokoju. Rose poszła za mną. Siedzieli oboje w salonie – Mogę zająć Państwu chwilę?
- Oczywiście – odpowiedziała Pani Baker – Coś się stało?
- Czy jest możliwość, żebyśmy teraz wyjechali?
- Wyjechali? Ale dokąd i gdzie? - dopytywał ojciec Rose.
- Na te wakacje, które planowaliśmy.
- Ale dlaczego akurat teraz? Mieliśmy później …
- Tak .. wiem, ale … czy jest taka możliwość?
- Muszę zapytać się w studiu, czy dadzą mi wolne. Mamy mnóstwo roboty.
- Dobrze .. dziękuje – wyszliśmy z Rose do ogrodu.
- Mike … dlaczego chcesz wyjechać? - usiadła mi na kolanach.
- Myszko .. bo się o Ciebie boję. Coś czuje, że On wyjdzie z aresztu i co dalej? Całe życie chcesz się ukrywać?
- A wyjazd nie jest ukrywaniem? Na to samo wychodzi, więc nie rozumiem.
- Ale przynajmniej sobie odpoczniemy trochę w tropikach. Nikt o tym nie będzie wiedział. Tylko, że musimy kupić Ci nowe bikini.
- Nie trzeba. Widziałeś ile tego mam.
- To co masz nie nadaje się, żebyś w tym chodziła publicznie. Gdyby na plaży nie było facetów, to ok, ale tak nie ma mowy.
- Ktoś tu jest zazdrosny.
- Nie jestem .. już Ci to mówiłem.
- Ależ oczywiście – cmoknęła mnie.
- Chodźcie tutaj szybko! - usłyszeliśmy głos Pana Bakera. Zerwaliśmy się z miejsca i poszliśmy szybkim krokiem do domu.
- O co chodzi?
- Sami zobaczcie – zrobił głośniej telewizor. Leciały właśnie wiadomości. Wielkimi literami było '' Madonna poroniła! ''
- Co? - wymsknęło się Rose po cichu.
- '' Jak podaje menedżer gwiazdy, Madonnę zabrano dzisiaj po południu do szpitala z bólami brzucha. Niestety pomimo interwencji lekarzy nie udało się uratować dziecka. Połączymy się teraz z naszą reporterką, która jest pod szpitalem. Witaj Glorio. Czy masz nowe informacje? ''
- '' Witaj Jack. Właśnie się dowiedziałam co było przyczyną poronienia. Powiem, że nie spodziewałabym się tego. Artystka była na spotkaniu z ojcem dziecka, Michaelem Jacksonem. Podobno wciąż nie chciał się przyznać do ojcostwa i doszło do szarpaniny. Co skutkowało poronieniem. Trudno jest w to uwierzyć. Co na to ojciec dziecka? ''
- Wyłącz to! - krzyknęła Rose – Co za zakłamana żmija! Nawet wykorzystuje śmierć własnego dziecka, żeby …
- Żeby mnie zniszczyć .. - dokończyłem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Franka.
- Słucham?
- Widziałeś wiadomości?
- Tak .. nie przej ..
- Masz zorganizować konferencje prasową. Muszę to wszystko wyjaśnić i powiedzieć jaka jest prawda.
- Myślisz, że Ci uwierzą? To Ona jest poszkodowana.
- Jesteś ze mną, czy przeciwko mnie?!
- Oczywiście, że z Tobą. Jesteś tego pewien?
- Tak. Już powiedziałem. Daj znać, gdy ustalisz dzień i godzinę – rozłączyłem się. Rose patrzyła się nie mnie – No co?
- Naprawdę chcesz to zrobić?
- Tak … widzisz inne wyjście?
- No .. nie, ale jaką masz gwarancje, że Ci uwierzą?
- Nie mam, ale muszę spróbować.
- Wiesz, że zawsze będę przy Tobie, skarbie. Wszystko się ułoży – przytuliła się do mnie.

- Kocham Cie – objąłem ją. Miałem nadzieje, że po konferencji wszyscy zrozumieją, że Madonna kłamała, żeby mnie zniszczyć. Nie wiedziałem jak bardzo się myliłem. Było mi jej szkoda. W końcu straciła dziecko, ale z drugiej strony czułem do niej odrazę. Jak Ona mogła wykorzystywać śmierć swojego dziecka? To jest chore. Nie wiedziałem za co Ona tak mnie nienawidzi. Przecież nic jej nie zrobiłem. Nie robiłem żadnych nadziei, że będziemy kiedyś razem. Dobrze, że Rose nadal była przy mnie. Nie mogłem jej stracić przez takie coś.

8 komentarzy:

  1. Ah bardzo sie ciesze ze powrocilas do nas bo juz tesknilam! Nie napisze nic nowego tylko sie powtorze..GENIALNA NOTKA! Nigdy mnie nie zawodzisz. Oh najchetniej sama bym przywalila temu braciszkowi od siedmiu bolesci...a ten caly tatusiek...az brak slow....jeden wart drugiego. To fajnie ze nawet kiedy Mike i Rose maja tyle problemow potrafia zartowac i smiac sie z siebie, to urocze:)
    Ps.czekam na nn :)
    Pozdrawiam Michaelowa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta notka jest WSPANIAŁA (zresztą jak wszystkie Twoje notki). Trzymam kciuki i Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiolcia.
    Na samym początku musze napisać, że bardzo się cieszę, że znów mogę czytać kolejny, tak długo wyczekiwany, odcinek BG :)

    Cieszę się, że Rose jest już w domciu nareszcie i wszystk o ładnie jej się goi ;)
    Mike jak zawsze o nią dba i troszczy się o nią :)

    Bardzo się cieszę, że Joe wreszcie i nareszcie sedzi w kiciu!! Należało mu się to już dawno! I nawet niech nie szuka sposobuby się uwolnic z tamtąd !!
    Bo widzę, że uż kombinuje jakby wyjść z kicia.... :/ Mom zdaniem powinien dostać dożywocie...

    Hehehe, ja całkowicie zapomniłam o Sisi :) Jak to fajnie znów jąwidzeć w dzisiejszym ocinku :) Taka pocieszna psinka z niej :)

    Co do przekomarzanek Rose i Michaela. Jak zawsze są genialne. Uwielbiam je czytać i śmiać się z tego co też tym razem wymyślili :D
    To jest.. takie kochane :D

    I wkurzył mnie Jerm... Co za palant... Jest taki jak Joe... :/ W szoku byłam jak Janet pokazała Mike'owi ten filmik.. SZOK!! Dobrze, że Mike zdążył na czas do Rose .... W życiu bym się nie spodziewała, że Jerm może być do tego zdolny... :/
    Oczywiście Mike nie dałza wygraną i oczywiście musiał się bić... Nie wytrzymał... Dobrze, ze Miko go uspokoił...

    I szczęka mi opadła jak przeczytałam o Madonnie... O.O'
    No tego już za wiele... Przesadziła i to grubo... Jak mogła to zrobić... Ok, poroniła... Przykro mi z tego powodu... Ale dlaczego od razu Michaela w to miesza... :/ Co za baba głupia....
    Mam nadzieję, że to jakoś się wyjaśni na tej konferencji prasowej...

    Aha... I. Ja już jestem ciekawa jak wygląda ten pierścionek :P No i mam nadzieję, że już niedługo Mike się oświadczy w pięknym stylu Rose <3 Już się nie mogę teo momentu doczekać... ;) aaaahhhh.... :)

    P.s. Powaliła mnie rozmowa na temat bikini :D Znów ten odwieczny problem Michaela :D No ten to też ma z tą jego zazdroścą :D

    Wilcia, ja już czekam na kolejnu sobotni odcinek BG. Mam nadzieję, że Ci się uda bo - dość czekania już :P :D
    Pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze, że napisałaś nn :) Super, jak zwykle.
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze że wróciłaś, aż chce mi się skakać z radości ! A co do notki to jak zwykle świetna <3 jesteś najlepsza po prostu najlepsza :)) !

    OdpowiedzUsuń
  6. Notka Świetna! Boję się tylko o Rose. Oby wszystko było dobrze.
    Czekam na następną, Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadrobiłam całe opowiadanie.
    Ja uwielbiam Michaela od 2009. Zaczęłam go lubić jeszcze przed jego śmiercią. Jestem osobą wrażliwą, więc jak mówią coś o nim, to ja jak to ja od razu w płacz.

    Od dwóch miesięcy nurtuje mnie pytanie: Czy Michael rzeczywiście był illuminatą? W necie jest wiele sprzecznych komentarzy.

    Co do opo:
    Notka REWELACYJNIE napisana. Czekam na
    next.
    Zapraszam też do siebie:
    http://mjopowiadaniafankifawi.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny blog i genialna notka! Świetnie się ją czytało. Będę odwiedzać regularnie. Oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejną notkę i zapraszam do siebie. :)

    Pozdrawiam, Kamila.

    OdpowiedzUsuń