Na początek chce odpowiedzieć na wasze komentarze dotyczące dodawania nowych notek. Otóż nie mam możliwości dodawania częściej niż co tydzień. Gdybym miała chociaż jeden cały dzień dla siebie to notki pojawiały by się dwa razy w tygodniu, a tak to i tak się cieszę, że udaje mi się regularnie wstawiać.
Pewnie wiecie, że w poniedziałek z więzienia wychodzi Murray. To się w głowie nie mieści. Zabił człowieka i wychodzi po dwóch latach zamiast po czterech za dobre sprawowanie. To jest śmieszne. Więc jak? Lecimy do LA koczować przed więzieniem i skończyć to co nie udało się zakończyć prokuratorowi? Szkoda, że to tylko słowa i nic nie możemy z tym zrobić.
Dowiedziałam się niedawno, że jeżeli człowiek myśli o tym bielactwie i się zamartwia to choroba się rozprzestrzenia i wiecie co? To prawda. Ostatnio stale o tym myślałam i zauważyłam, że więcej plam. I dwie na obu dłoniach. Nie ukrywam, że strasznie się martwię i nie wiem co to będzie dalej. Ale już was nie zanudzam swoimi problemami i zapraszam do czytania.
****************************************************
Po omacku próbowałam znaleźć
włącznik światła i nagle światło się zapaliło i usłyszeliśmy
– Niespodzianka! - była cała rodzina Michaela .. no prawie bo
brakowało LaToyi i na całe szczęście Josepha.
- Sally to twoja sprawka! - wskazałam
ją palcem.
- A skąd wiesz, że nie Janet? -
odpowiedziała.
- Pewnie obie spiskowały –
powiedział Mike.
- Synku, gdzieś ty się podziewał? -
Pani Jackson zaczęła ściskać Michaela.
- Mamo … - śmiesznie to wyglądało
– Udusisz mnie zaraz.
- Nigdy więcej masz tak nie znikać,
słyszysz?
- Dobrze mamo.
- Z Ciebie też niezły numer, Rose –
powiedział mój tata.
- Oj daj spokój – broniła mnie mama
– Poszła za głosem serca … mam rację? - oczekiwała
odpowiedzi, tak samo jak cała reszta gości, którzy się na nas
patrzyli. To było dość krępujące.
- Więc … chcemy wam coś powiedzieć
– zaczął Michael bo wiedział, że ja się krępuje – Dobrze,
że jesteście tutaj wszyscy to nie będę musiał mówić tego
każdemu z osobna …. Tak .. jesteśmy razem, ale tym razem tak
naprawdę. Rose przyjechała do mnie … wyznaliśmy sobie miłość
…
- I poszliście do łóżka .. -
powiedziała Sally i teatralnie wywróciła oczami. Bracia Michaela
zaczęli chichotać.
- A byłaś materacem? - zapytał Mike.
- Nie, ale jak dzwoniłam to wyraźnie
słyszałam co się przed chwilą działo.
- Dzieci .. na Boga .. przestańcie
mówić o takich rzeczach – powiedziała mama Michaela.
- Właśnie! Mama była tylko dziewięć
razy w ciąży – odezwał się Randy.
- A ja głupia myślałam, że ich
wychowałam – powiedziała na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- No dobra … więc teraz poprosimy o
dowód – powiedziała Sally. Dało się usłyszeć ''Uuuuu''
- Daj spokój – próbowałam jakoś
się wykręcić. Pokręciła przecząco głową.
- Co nam szkodzi? - zapytał mnie po
cichu.
- W sumie – zasłonił nas ramieniem
i pocałował. Zaczęli klaskać jak po jakimś występie. Bracia
Michaela wzięli Go na bok, a mnie dziewczyny. Podeszłam do Janet –
Dziękuje – powiedziałam. Wiedziała za co.
- Wiedziałam, że słusznie postąpisz
dlatego dałam Ci ten adres.
- Obiecuję, że tym razem będzie
inaczej. Tak jak powinno być.
- Liczę na to. Mike jest moim bratem i
na dodatek jest bardzo wrażliwy. Nie chcę, żeby cierpiał.
- Rozumiem Cię. Ja też tego nie chcę
i będę się starała jak mogę.
- Jesteś pewna, że Go kochasz?
- Tak .. bardzo Go kocham.
- Co tam plotkujecie? - podszedł do
nas Michael.
- A takie babskie sprawy. Za chwilę do
Ciebie dołączę.
- Czekam – pocałował mnie w
policzek i zostawił nas same. Janet się uśmiechnęła.
- Chodź na bok – poszłam za nią –
Wolę, żeby nikt tego nie słyszał, zwłaszcza Michael. Chodzi o
Brooke.
- Mów.
- Ma za tydzień wrócić do LA. Co
robimy?
- Z mojej strony nic się nie zmieniło.
Chcę jej obić mordę, ale jeżeli ty masz jakieś wątpliwości to
zrobię to sama.
- Chcę – widziałam, że się waha.
- Janet .. posłuchaj. Wiem, że chcesz
się zemścić za Michaela, ale naprawdę nie musisz tego robić. Ja
dołożę jej za Ciebie.
- Zrobię to.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- No dobrze. Jeszcze
wszystko ustalimy.
- Ok, a teraz wracaj już do niego –
puściła mi oczko. W domu było trochę tłoczno. Grała głośna
muzyka i jak zwykle alkohol. Zaczęłam szukać Michaela, ale na
mojej drodze stanęli rodzice. Zaczęli mnie wypytywać i takie tam.
Wróciłam do poszukiwań mojego faceta, który jak się okazało,
dobrze się bawił w towarzystwie swoich braci. Nie chciałam im
przeszkadzać. Wiedziałam, że rzadko wszyscy razem się spotykają,
więc chciałam już zawrócić, ale Mike mnie zobaczył i machnął
ręką, żebym podeszła. Przedstawił mnie wszystkim po kolei.
Jermaine zaczął mówić mi komplementy, na co Mike nie był
zadowolony.
- Jerm daruj sobie. Ona nie jest tobą
zainteresowana – mówił spokojnie Michael.
- Nie bądź taki pewien.
- Mike ma rację. Dla mnie liczy się
tylko On i nikt więcej – na ich oczach, pocałowałam Michaela. A
niech wiedzą, że te słowa naprawdę coś znaczą – Poza tym …
bez urazy, ale nie jesteś w moim typie.
- Przecież jesteśmy braćmi, a Mike
jakoś jest w twoim typie – ta rozmowa nie była poważna – Czym
się różnie?
- Fryzurą – pozostali wybuchli
śmiechem, a Jermaine pobiegł do lustra.
- A teraz pozwolicie, że zajmiemy się
sobą – oznajmił Mike i odeszliśmy od nich – To było dobre.
- Wkurzyłeś się, prawda?
- Na Jerma? - pokiwałam głową –
Skąd.
- Przecież widziałam.
- No dobra … On myśli, że każda
leci na jego tanie sztuczki.
- Ja nie jestem każda, głuptasku.
- Wiem i wcale nie potrzebowałaś
mojej pomocy.
- Udało mi się Go spławić …. nie
pijesz?
- Po ostatnim razie mam dość.
- I dobrze.
- Pójdę do samochodu po twoje rzeczy.
- Iść z tobą?
- Dam sobie radę. Zaraz wracam –
cmoknął mnie i wyszedł. Podeszła do mnie Sally.
- Widzę, że przejrzałaś na oczy.
- Tak … byłam głupia, wiem. Prawie
zaprzepaściłam szczęście.
- Najważniejsze, że w porę się
obudziłaś, a gdzie Mike?
- Poszedł po moje rzeczy.
- Yhy … to teraz gadaj ..
- Ale o czym?
- No wiesz … - zmarszczyłam brwi,
udając, że nie rozumiem – Jaki jest?
- Sally! Jak może mnie pytać o takie
rzeczy?!
- Jakoś wcześniej mówiłaś mi o
wszystkim.
- Ale to są sprawy osobiste.
- Wiem o co Ci chodzi …. boisz się,
że polecę z tą informacją do gazety.
- Gdybym Ci powiedziała, a ty byś
faktycznie poszła do gazety to w końcu by się przestali czepiać
Michaela – puściłam jej oczko.
- Czyli potwierdzasz to co Ci wcześniej
mówiłam?
- Tak .. na scenie taki sam jak w
łóżku, a nawet bym powiedziała, że lepszy – dopiero po chwili
uświadomiłam sobie co powiedziałam i nie mogłam w to uwierzyć.
Michael coś długo nie wracał i postanowiłam sprawdzić.
Zapomniałem kluczyków i musiałem się
wrócić, ale Rose mnie nie zauważyła. Otworzyłem bagażnik i
wyciągnąłem bagaż Rose. Postawiłem na chodniku i zamknąłem
bagażnik. Odwróciłem się i za mną stał Eric. Myślałem, że
źle widzę.
- Szukasz guza?!
- Co was łączy?
- Słucham? To nie twoja sprawa! Zejdź
mi z drogi! - wyminąłem Go. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się
nad sobą zapanować.
- Spałeś z nią?! - odwróciłem się
do niego z bezczelnym uśmiechem.
- Byliśmy sami .. na odludziu … jak
myślisz?
- Kłamiesz!
- To się jej zapytaj. Zapewniam Cię,
że nigdy w życiu nie przeżyła czegoś takiego, zresztą ja też.
Jest świetna, prawda?
- Ty sukinsynu! - niespodziewanie
uderzył mnie w twarz, a potem w brzuch – Zabiję Cię! - ja też
nie pozostałem mu dłużny.
- Mike! - usłyszałem przerażony głos
Rose. Po chwili moi bracia zaczęli nas rozdzielać. Szarpał się,
ale Tito i Randy mocno Go trzymali. Mnie trzymał Jackie i Jermaine,
ale ja powoli zacząłem się uspokajać – Uderzył Cię w brzuch?
- zapytała przerażona Rose i zaczęła mnie oglądać.
- Tak, ale nic mi nie jest.
- Naprawdę z nim spałaś?! - a ten
znowu swoje.
- Już nie masz prawa zadawać mi
takich pytań! - odpowiedziała wściekła – Ale tak i było
cudownie!
- Jak mogłaś i to z nim?
- Dziwne co nie? Najpierw przespałam
się z takim zerem jak ty i na całe szczęście odzyskałam rozum.
- Ty dziwko!
- Odszczekaj to! - w ostatniej chwili
mnie zatrzymali.
- Nie warto, skarbie – pocałowała
mnie w policzek, żebym się uspokoił. Potem podeszła do niego i
uderzyła z liścia – Daj nam święty spokój! Bo drugi raz nie
będę powstrzymywała Michaela – zapomniałem wspomnieć, że na
dworze byli wszyscy goście, łącznie z moją mamą i rodzicami
Rose, więc wszystko słyszeli. Wróciliśmy do domu – Musimy
jechać do szpitala.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Wtedy też tak mówiłeś i dobrze
wiesz jak się skończyło!
- Ale teraz nic mnie nie boli jak
wtedy, kochanie – wziąłem jej twarz w swoje dłonie i cmoknąłem
w czubek nosa – Powiem Ci jeżeli będę się źle czuł, dobrze?
- Ale na pewno mi powiesz?
- Na pewno, a teraz może opatrzyła
byś swojego misia – zrobiłem maślane oczka. Miałem rozciętą
brew.
- Misia? - zapytał zdziwiony Randy.
- No, a co myślałeś? -
odpowiedziałem.
- Idźcie do łazienki – powiedziała
Pani Baker i poszliśmy. Zakleiła mi plasterek i pogłaskała po
policzku.
- Gotowe .. szkoda, że nie było
takiego w misie – zaśmiała się.
- Hmmm … najpierw Mike, a teraz
Misiu? Skąd te zmiany?
- A tak samo wyszło .. pasuję do
Ciebie.
- Bardziej do Tita – oboje się
zaśmialiśmy – Ale podoba mi się.
- To dobrze …. - nagle się zamyśliła
– O Boże … zapomniałam o Sisi. Pewnie jest w pokoju.
- To chodźmy do niej – faktycznie.
Mała drapała w drzwi i gdy nas zobaczyła, rzuciła się na Rose.
- Moje maleństwo. Przepraszam, że Cię
zostawiłam, ale zobacz kto przyszedł ze mną. Pan Mokra Skarpetka.
- Bardzo śmieszne.
- Nie chcę przeszkadzać, ale goście
na was czekają – mama Rose wsadziła głowę pomiędzy drzwi.
- Dobrze .. zaraz zejdziemy –
odpowiedziała. Dała mi na chwilę Sisi i zeszliśmy na dół.
- No gdzie was wywiało? - zapytała
Janet.
- Chcieli pobyć trochę sami –
mrugnął Jackie.
- Dajcie spokój – powiedziałem.
- A teraz wszystkie zakochane pary idę
na środek parkietu – spojrzałem na Rose, a Ona na mnie ze
zdziwioną miną – No co tak stoicie? Teraz będzie piosenka dla
zakochanych – popchnął nas i z głośników rozległy się
pierwsze słowa piosenki.
Looking
in your eyes I see a paradise
This world that Ive found
Is too good to be true
Standing here beside you
Want so much to give you
This love in my heart that I'm feeling for you
Let em say were crazy, I don't care about that
Put your hand in my hand baby
Dont ever look back
Let the world around us just fall apart
Baby we can make it if were heart to heart
And we can build this thing together
Standing strong forever
Nothings gonna stop us now
And if this world runs out of lovers
Well still have each other
Nothings gonna stop us, nothings gonna stop us now
I'm so glad I found you
I'm not gonna lose you
Whatever it takes I will stay here with you
Take it to the good times
See it through the bad times
Whatever it takes is what I'm gonna do
Let em say were crazy, what do they know
Put your arms around me baby
Don't ever let go
Let the world around us just fall apart
Baby we can make it if were heart to heart
................................
This world that Ive found
Is too good to be true
Standing here beside you
Want so much to give you
This love in my heart that I'm feeling for you
Let em say were crazy, I don't care about that
Put your hand in my hand baby
Dont ever look back
Let the world around us just fall apart
Baby we can make it if were heart to heart
And we can build this thing together
Standing strong forever
Nothings gonna stop us now
And if this world runs out of lovers
Well still have each other
Nothings gonna stop us, nothings gonna stop us now
I'm so glad I found you
I'm not gonna lose you
Whatever it takes I will stay here with you
Take it to the good times
See it through the bad times
Whatever it takes is what I'm gonna do
Let em say were crazy, what do they know
Put your arms around me baby
Don't ever let go
Let the world around us just fall apart
Baby we can make it if were heart to heart
................................
Głośno
się zaśmiałem. Doskonale znałem słowa tej piosenki i w tej
chwili była idealna. Rose zarzuciła mi ręce na kark, a objąłem
ją w pasie i przycisnąłem do siebie. Wszyscy stanęli w kółku i
nas obserwowali.
-
Zrobili to specjalnie – powiedziała.
-
Wiem.
-
Wszyscy się na nas gapią.
-
Nie zwracaj na nich uwagi. Patrz tylko na mnie – patrzeliśmy sobie
w oczy. To była magiczna chwila. Nasi rodzice byli wzruszeni.
-
Zostaniesz na noc?
-
Dobrze .. jeżeli chcesz – pod koniec piosenki … pocałowałem ją
– Tym razem bez uciekania, co?
-
Teraz wszystko się zmieniło.
-
I mamy naszą piosenkę.
-
Mieliśmy ograniczyć okazywanie uczuć.
-
Zaczniemy od jutra.
-
Gorzko, gorzko … - usłyszeliśmy i szukaliśmy osobnika, do
którego należał ten głos. Pozostali też się rozglądali.
-
Jerm, to nie ta okazja – powiedział Tito.
-
Nie? A już chciałem wznieść toast za parę młodą – okazało
się, że był nieźle wstawiony.
-
Tobie to już wystarczy tego alkoholu – zabrał mu kieliszek i
zaprowadził na kanapę. Zaśmiałem się i reszta poszła w moje
ślady.
-
Nie smuć się Jerm … coś mi się zdaję, że niedługo będziesz
miał okazję wznieść toast za młodą parę – krzyknęła za nim
Janet. Spojrzałem się na nią, ale nic nie odpowiedziałem. Rose
się mi przyglądała.
-
Może ktoś odwiezie Jerma do domu? - zmieniłem temat.
-
Zaraz i tak będziemy się zbierać. Robi się już późno –
odpowiedziała moja mama.
-
Chodź napijesz się ze mną – podszedł do nas Pan Baker.
-
Yyy .. ja nie piję.
-
Mówię tylko o jednym drinku – spojrzałem się na Rose. Nie
odpowiedziała tylko pocałowała mnie w policzek.
-
No dobrze.
-
Richard .. - zatrzymała Go Pani Baker – Miałeś nie pić.
-
Daj spokój – poszliśmy do barku.
Patrzyłam
się na mamę i nic nie rozumiałam. O co tu chodzi? Dlaczego tak się
denerwuję, gdy ojciec chcę się napić. Nigdy mu nie broniła.
Chciałam się w końcu dowiedzieć. Podeszłam do niej.
-
Mamo – położyłam dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się do
mnie.
-
Co się stało?
-
To ja bym chciała wiedzieć – zmarszczyła brwi nie rozumiejąc –
Nie udawaj. Widzę, że nie jesteś zadowolona, gdy tata piję, ale
dlaczego?
-
To nie tak …
-
Ma problemy z alkoholem?
-
Nie .. oczywiście, że nie …. po prostu chcę, żeby ograniczył
dla zdrowia.
-
Nie mów mi takich bajek.
-
To nie czas na takie rozmowy …
-
A kiedy będzie?! Mam już dość tych tajemnic. Nie mam 10 lat,
żebyście ukrywali przede mną prawdę.
-
Ojciec obiecał, że wszystko Ci wyjaśni w swoim czasie, a teraz
wybacz – odeszła, a ja zostałam z wielkim znakiem zapytania.
Zobaczyłam, że zbliża się do mnie mama Michaela.
-
Ciesze się, że jesteście razem – powiedziała.
-
Dziękuje.
-
Jesteście szczęśliwi?
-
Bardzo .. naprawdę.
-
A co z tym co powiedziała Janet?
-
Pani Jackson … - zmieszałam się – Znamy się z Michaelem
krótko, a to jest poważna decyzja .. na całe życie i nie wiem
jakie Michael ma plany.
-
Rozumiem … macie jeszcze czas.
-
Zgadza się … zobaczymy co przyniesie przyszłość.
-
Życzę wam jak najlepiej i zawsze macie moje wsparcie.
-
To dla nas wiele znaczy.
-
A teraz wybacz, ale musimy już wracać do domu. Nie chcę wracać
zbyt późno.
-
Dobrze .. zawołam Michaela – podeszłam do niego i mojego ojca –
Mike ..
-
Tak?
-
Goście już się zbierają.
-
Już idę – pożegnaliśmy się wszyscy i pomogliśmy mojej mamie
pozanosić brudne naczynia. Mama nadal nie miała humory, a ja byłam
trochę na nią zła, że mi nic nie mówi. Tata siedział w fotelu.
-
Tato?
-
Yyy?
-
Może Michael zostać? - zapytałam
-
Nie – odpowiedział bez zastanowienia.
-
Czemu?
-
Bo rano z mamą będziemy niewyspani – Michael zachichotał.
-
Pójdziemy grzecznie spać.
-
Richard … już zapomniałeś jak my byliśmy młodzi.
-
Drażnię się tylko z nimi … aha i pamiętajcie. Mama nie czuję
się jeszcze babcią.
-
Tato! Mamo jeżeli to wszystko to my pójdziemy już na górę.
-
Możecie iść – weszliśmy do mojego pokoju.
-
Muszę iść po kilka rzeczy do samochodu.
-
Tylko uważaj na siebie.
-
Nie martw się – cmoknął mnie jak zawsze przed wyjściem i
wyszedł. Zaczekałam aż wróci i poszłam pod prysznic.
Zastanawiały mnie słowa Janet. Czy Mike myśli o mnie poważnie?
Czy chcę ze mną być na zawsze? Nic nie odpowiedział. Michael też
poszedł wziąć prysznic. Ja wzięłam Sisi na ręce i usiadłam na
parapet. Gdy wrócił, położyliśmy się.
-
Na pewno nic Ci nie zrobił? - dotknęłam blizny, którą miał na
brzuchu po operacji.
-
Przestań się o mnie martwić. Dobrze się czuję – uśmiechnął
się.
-
To dobrze – pocałowałam Go.
-
A twoi rodzice?
-
Nie usłyszą.
-
Wiesz, że to niemożliwe – zachichotał.
-
Będziemy się starać – nachylił się nade mną i zaczął
całować. Nagle usłyszeliśmy szczekanie. Przestaliśmy i
zobaczyliśmy Sisi przy łóżku. Patrzyła się na nas – Jest
zazdrosna – pocałował mnie na próbę i faktycznie znowu
szczekała – Zaczekamy aż zaśnie.
-
Ok – położył się obok mnie – Ale mam nadzieję, że to nie ja
zasnę szybciej – gdy zobaczyła, że leżymy spokojnie, wróciła
do swojego legowiska.
-
Zawsze śpi ze mną.
-
To teraz musi się przyzwyczaić, że czasami będzie spała sama.
-
To już sam jej to powiesz – po około 10 minutach Sisi zasnęła,
a my zaczęliśmy to co przerwaliśmy.
Rano
obudziłam się i spojrzałam na Michaela. Jeszcze spał. Sisi też
co mnie zdziwiło. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie
odpowiedziałam, żeby nie obudzić Michaela. Zamknęłam oczy, a
drzwi się otworzyły. Poczułam zapach perfum mamy, więc to była
Ona. Musiała się nam przyglądać bo nie zamknęła od razu.
Poleżałam do 8 i postanowiłam obudzić Mike'a, ale to nie było
takie proste.
-
Quincy dzwoni! - powiedziałam głośno.
-
Co? - wiedziałam, że zadziała.
-
Nareszcie wstałeś, śpiochu. Jak się spało?
-
Świetnie – pocałował mnie w policzek.
-
Mama się nam przyglądała.
-
Skąd wiesz?
-
Bo udawałam, że śpię.
-
Yhy … co?!
-
Co się stało? - obejrzał się.
-
No jak to co! Twoja mama tutaj była, a ja mam goły tyłek! -
wybuchłam śmiechem.
-
To miała niezły widok.
-
Jak ja jej teraz spojrzę w oczy.
-
Oj nie przesadzaj. Założę się, że nie miała nic przeciwko –
mrugnęłam – Idę do łazienki – chytrze się uśmiechał – No
weź – wiedziałam, że tym razem mi nie odpuści i będę zmuszona
iść naga do łazienki.
-
Raz Ci pozwoliłem i nie licz na więcej.
-
Ale jesteś … hmm … tak właściwie to ja nie muszę dzisiaj
wstawać w ogóle.
-
Ja też – no co za … - Nie uda Ci się mnie spławić, kochanie –
przewróciłam oczami. A właściwie to czego ja się wstydzę?
Odkryłam się i wstałam. Szłam powolnym krokiem do łazienki.
Zagwizdał. Odwróciłam głowę i zobaczyłam na jego twarzy
wielkiego banana. Jego oczy były centralnie wpatrzone w moje
pośladki.
-
Erotoman – krzyknęłam i zamknęłam się w łazience.
-
Ja Ci dam erotomana – usłyszałam. Gdy oboje byliśmy już ubrani,
zeszliśmy na dół. W kuchni krzątała się moja mama.
-
Dzieci dobrze, że już jesteście. Zaraz podam śniadanie.
-
Mike może po śniadaniu obejrzymy jakąś bajkę?
-
Pewnie, a potem pobawimy się w chowanego i berka – podłapał moje
słowa. Mama dziwnie się na nas popatrzyła.
-
To jesteśmy tymi dziećmi, czy nie? - zapytałam.
-
W porównaniu do nas, to jesteście. Siadajcie – usiedliśmy przy
blacie. Po chwili do kuchni wszedł tata. Był jakiś niewyraźny.
-
Cześć tato. Co Ci jest?
-
A ty jak być wyglądała, gdybyś zasnęła o 2 w nocy? - spojrzał
się na nas wymownie – Nic się przez was nie wyspałem –
spojrzałam na Michaela. Jeszcze nigdy nie widziałam Go tak
czerwonego – Wiedziałem, że tak będzie.
-
Daj im już spokój. Młodzi są …
-
Ale czemu moim kosztem?
-
Następnym razem pójdziemy do hotelu – wypaliłam, ale Mike nadal
był czerwony jak burak, a nawet bardziej.
-
Michael .. pozwól ze mną na chwilę – powiedział mój tata i
wyszedł z kuchni. Mike spojrzał się na mnie ze strachem. Wstał i
wyszedł z kuchni. Podeszłam do drzwi i chciałam podsłuchać, ale
zaczęli iść na górę.
-
Gdzie wy idziecie?
-
Właściwie to możesz iść z nami – odpowiedział. Tak też
zrobiłam. Weszliśmy do mojego pokoju – I tu mamy problem –
wskazał na łóżko – Stoi na tej samej ścianie co nasze i sami
rozumiecie – odchrząknął – Trzeba tu trochę przemeblować.
Rose .. gdzie stawiamy łóżko?
-
Może najpierw dasz mi zjeść śniadanie? - powiedziała moja mama.
-
Racja … po takim wysiłku musisz się wzmocnić – poklepał
Michaela po plechach i wyszedł.
-
Dlaczego nie powiedziałaś, że pokój rodziców jest za ścianą?
-
Zapomniałam …. nie pesz się tak.
-
Łatwo Ci mówić – zrobiło mi się Go szkoda. Ojciec na każdym
kroku mu docinał, ale nie złośliwie. Po śniadaniu, zabraliśmy
się za przemeblowywanie. Większość rzeczy zrobił Mike. Później
mieliśmy czas tylko dla siebie. Rozmawialiśmy, oglądaliśmy jakiś
film i tak nam czas zleciał. O 16 Mike musiał jechać do domu.
-
Musisz już jechać?
-
Niestety, ale zadzwonię wieczorem.
-
Tylko na pewno – nie mogliśmy się ze sobą rozstać, a to był
dopiero początek naszego bycia razem – Pójdę od razu z Sisi na
spacer – ubrałam się i wyszłam razem z Michaelem z domu.
-
Uważaj na siebie i wracaj zaraz do domu.
-
Nie martw się. Zadzwonię jak wrócę, dobrze?
-
Ok … kocham Cię – pocałował mnie.
-
Ja Ciebie też … no jedź już – zaśmiałam się. Wsiadł do
samochodu i odjechał. Cholera już za nim tęskniłam. Robiłam
kółko wkoło dzielnicy i napotkałam na swojej drodze Erica.
Zatarasował mi drogę – Czego ode mnie chcesz?!
-
Już nie chcesz być ze mną?
-
Jesteś nienormalny?! Przecież już dawno powiedziałam Ci wyraźnie,
że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a może byłeś wtedy na
haju, co?!
-
Wolisz jego?
-
Nawet nie próbuj porównywać się do Michaela! Daj mi święty
spokój! - wyminęłam Go, ale złapał mnie za ramię.
-
To twoje ostatnie słowa?
-
Tak i jeszcze jedno … spierdalaj z mojego życia ćpunie! - nagle
poczułam mocne uderzeniu w twarz. Złapałam się za to miejsce i
pobiegłam do domu. Bałam się jak to wytłumaczę Michaelowi.
************************************************
I mamy kolejną piosenkę. Tym razem:
Starship - Nothing Gonna Stop Us