Przepraszam za długą nieobecność, ale nie byłam w stanie pisać. Na dodatek nie dawno zmarła mi bardzo bliska osoba. Piszę to po to abyście mnie zrozumieli i byli cierplwi, bo nie porzuciłam bloga i tego nie zrobię. Jeżeli nadal mam dla kogo pisać, to będę pisała. Nie obiecuje cotygodniowych notek, wiec zaglądajcie co jakiś czas. Będę pisała, gdy tylko będę mogła. To chyba tyle. Zapraszam do czytania.
*****
Tak bardzo nie chciałam aby wyjeżdżał,
ale wiedziałam, że i tak to nastąpi. Spędzaliśmy każdy dzień
wspólnie, a ja już za nim tęskniłam. Frank się denerwował tym,
że zamiast jeździć do pracy to spędza czas ze mną. Wiele razy
słyszałam jak się kłócili przez telefon, ale Mike był
nieugięty. Cieszyłam się z tego, ale wcale tego od niego nie
wymagałam. Jednak dziś kazałam mu definitywnie jechać i tyle.
- Ale ja wolę zostać z Tobą .. z
Wami – pogłaskał mnie po brzuszku. Bardzo często to robił.
- Hehe cieszę się, ale masz też inne
obowiązki. Wiesz o tym przecież.
- A co jeśli nie będę mógł się
skupić na pracy?
- A to niby dlaczego?
- Jak myślisz?
- Oj Ty Misiu mój – pocałowałam Go
w czoło – To weź przynajmniej pojedź i wyjaśnij wszystko z
Frankiem. Wiesz, że Ci nie odpuści.
- Eh .. no wiem właśnie i wkurza mnie
to. Dlaczego nie widzi tego, że jestem szczęśliwy jak nigdy.
- Więc mu to powiedź – spojrzał na
mnie – Serio mówię. Powiedź mu, że zostaniesz tatą. Jeżeli
jest w porządku to Ci pogratuluje, a jeżeli nie to skończony
palant z niego.
- Hehe jak zawsze bezpośrednia.
- Ale lubisz to.
- No ba – dał mi buziaka – No
dobrze pojadę, ale za godzinę wrócę i ..
- I co?
- I weźmiemy kąpiel – zagryzł
wargę.
- Mmm brzmi bardzo kusząco –
przyciągnęłam Go do siebie i namiętnie pocałowałam.
- A Ty jesteś bardzo kusząca, ale
chyba słyszałem jak mama Cie wołała.
- Tak? No dobrze. Tylko mi nie uciekaj
jeszcze – wstałam, bo sobie leżeliśmy na łóżku. Zeszłam na
dół do mamy – Mamo? Chciała coś?
- Tak. Ojciec Cie wołał.
- Uuu już się boję – poszłam do
jego gabinetu – Wołałeś mnie?
- Tak. Zamknij drzwi i siadaj – nie
lubiłam, gdy był taki poważny. Nie wróżyło to najlepiej.
Wykonałam polecenia i usiadłam – To prawda, że jesteś … w
ciąży?
- Tak – uśmiechnęłam się –
Jeżeli chciałeś nam pogratulować …
- Pogratulować? Czego? Zresztą
nieważne. Posłuchaj. Wpadliście .. ok .. zdarza się, ale zawsze
jest wyjście z takiej sytuacji – coraz mniej mi się ta rozmowa
podobała.
- Co .. co masz na myśli? - chyba
jednak nie chciałam wiedzieć i miałam rację.
- Znam pewnego lekarza …
- Nawet nie kończ! - wstałam wściekła
– Jak śmiesz?! Jak śmiesz proponować mi coś takiego?! I Ty się
masz za mojego ojca?! Nienawidzę Cie! - rozpłakałam się i
wybiegłam z pomieszczenia. Minęłam mamę.
- Co się stało? - zatrzymała mnie –
Co znowu zrobił?
- Nie uwierzysz co On chciał, żebym
zrobiła! – mówiłam przez łzy.
- Proszę uspokój się i powiedź.
- Chciał, żebym poszła do lekarza i
.. - bardziej się rozpłakałam i przytuliłam do niej.
- Nie wierzę .. jak On mógł … Boże
co się dzieje z tym człowiekiem.
- Mamo ja już dłużej tego nie
wytrzymam.
- Co masz na myśli?
- Muszę się wyprowadzić i to jeszcze
dzisiaj. Przepraszam – puściłam ją i pobiegłam do swojego
pokoju. Od razu podeszłam do szafy i zaczęłam wyciągać wszystkie
ciuchy.
- Rose? Co Ty robisz? - nie słuchałam
Go i dalej wyciągałam rzeczy – Słyszysz mnie? - podszedł –
Odpowiesz mi?
- Wyprowadzam się.
- Co? Gdzie?
- Jak to gdzie? - spojrzałam na niego
– Chciałeś, żebym z Tobą zamieszkała. A może już nie
chcesz?! Znudziłam Ci się?!
- Co Ty wygadujesz? Przecież wiesz, że
chce. Kochanie … - przytulił mnie. Wtuliłam się w niego i na
nowo rozpłakałam – Wiesz, że Cie kocham najbardziej na świecie
i obiecuje, że będziemy razem mieszkać, ale musimy najpierw
obejrzeć te domy.
- Więc jedźmy teraz.
- Teraz?
- Tak. Na co czekać.
- Skarbie powiedź mi co się stało?
- Nie mogę – puściłam Go i
podeszłam go okna, ale po chwili poczułam, że przytulił się do
moich pleców.
- Będziemy stać tu tak długo aż mi
nie powiesz. Więc jak będzie? - odwróciłam się do niego i
spojrzałam w oczy.
- Chciał abym … zabiła nasze
maleństwo .. nigdy mu tego nie wybaczę – zobaczyłam jak zacisnął
zęby.
- A ja jego zabiję! - chciał już
pójść, ale na szczęście trzymałam Go.
- Nie. Nie warto. Dlatego chce jak
najszybciej się stąd wyprowadzić .. rozumiesz? Nie chce słuchać
o kolejnym nowym jego pomyślę.
- Posłuchaj mnie teraz – wziął w
łapki moją twarz i oparł czoło o moje - Ogarniesz się i
pojedziemy obejrzeć te domy. Wybierzemy któryś, urządzimy i tam
zamieszkamy. Gdy wrócę z trasy pobierzemy się, a potem będziemy
czekać na narodziny naszego maleństwa – patrzyłam mu w oczy.
- Obiecujesz, że tak będzie?
- Przysięgam. I już nikt nie będzie
nami decydował. Zwłaszcza On.
- Kocham Cie.
- Ja Ciebie bardziej – pocałował
mnie czule – A teraz leć przemyć twarz i jedziemy – chwilę
patrzyłam mu w oczy i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną
wodą i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Było mi jeszcze
smutno przez słowa ojca, ale pocieszałam się tym, że za chwilę
jedziemy oglądać część naszej wspólnej przyszłości.
- Możemy jechać – zeszliśmy oboje
na dół spotykając moją mamę.
- Powiedź, że żartowałaś .. że
się nie wyprowadzisz.
- Przykro mi mamo. Ja mam Go szczerze
dość. Do niego nic nie dociera.
- Michael weź na nią jakoś wpłyń,
żeby tego nie robiła – zeszkliły jej się już oczy.
- Jestem tego samego zdania co Rose.
Oświadczyłem się jej i na będziemy mieli dziecko, a pani mąż
nadal mnie nienawidzi. Nie mam pojęcia co jeszcze mógłbym zrobić.
Najlepiej będzie jak wspólnie zamieszkamy. Pani zawsze będzie mile
widziana.
- Boże .. dzieci .. - rozpłakała się
– Rose mam tylko Ciebie. Wiem, że chcesz ułożyć sobie życie,
ale …
- Przecież nie wyprowadzam się
dzisiaj – podeszłam do niej i przytuliłam – Miałam nadzieje,
że ojciec się zmieni, ale widzisz co robi. Jak mamy tu mieszkać.
Póki co jedziemy obejrzeć domy i wybrać jakiś – szkoda mi było
mamy. Nie była niczemu winna. Ale nie mogłam dłużej tak mieszkać.
Zwłaszcza teraz, gdy nie mogę się denerwować. Może kiedyś
powróci dawny ojciec. Chciałabym.
*****
Jeździliśmy od domu do domu razem z
agentem. W końcu udało nam się wybrać ten jedyny. Wymagał małego
remontu. A tak naprawdę to Mike chciał, żeby wszystko było
odświeżone. Z początku nawet chciał wybudować nam dom, ale oboje
stwierdziliśmy, że to by za długo trwało. Od razu pojechaliśmy
wybrać całe nowe umeblowanie. Najdłużej wybieraliśmy meble do
pokoiku naszego maleństwa. Widziałam taką radość w jego oczach,
gdy oglądał te wszystkie rzeczy jak chyba jeszcze nigdy.
- Hehe ale Mike .. - przyglądałam się
co robi.
- Coś nie tak?
- Nie sądzisz, że to zbyt wcześnie
oglądać śpioszki? Nawet nie wiemy co się urodzi.
- Wiem, ale zobacz jakie one są
słodkie i malutki. A te buciki. Jezu .. aż trudno uwierzyć, że to
będzie takie małe.
- I na całe szczęście małe, bo nie
jestem słonicą.
- Oj tam. Wiesz, że będę przy Tobie.
- Toś mnie pocieszył. Hmm może byś
urodził za mnie? Wtedy byłbyś najlepszym narzeczonym na świecie –
wyszczerzyłam się.
- Yyy wiesz, że ja dla Ciebie
wszystko, ale nie chce Cie pozbawiać tego.
- Dobrze dobrze każda wymówka dobra.
Ależ z was słaba płeć – droczyłam się z nim i też zaczęłam
oglądać ubranka.
- Słaba płeć? A chcesz się
przekonać? - złapał mnie w pasie od tyłu.
- Wariacie – zaśmiałam się –
Ludzie patrzą. Zachowuj się.
- Ja się zawsze zachowuję – cmoknął
mnie w szyję.
- Właśnie widzę. Masz szczęście,
że nikt nie wie kim jesteś.
- A co? Boisz się konkurencji?
- Pff chciałbyś.
Jednak kupiliśmy jedne śpioszki i
buciki. Mike nie dał za wygraną. Ale tak naprawdę nie miałam nic
przeciwko.
Byłam padnięta po całym dniu byciu
na nogach. Misiek musiał pojechać załatwić jeszcze kilka spraw.
Rodzice pojechali na zakupy, a ja zostałam sama. Przyda mi się
chwila spokoju. Zrobiłam sobie kolacje i włączyłam telewizję.
Akurat zaczynały się wiadomości. Nagle zobaczyłam znajomą twarz
w wiadomościach. Myślałam, że źle widzę. To był On. Poznałabym
Go wszędzie. Nie mogłam uwierzyć, że uciekł. Wiedziałam, że
będzie chciał dokończyć, to co zaczął. Wyłączyłam TV, szybko
podbiegłam do drzwi i zamknęłam je porządnie. Pogasiłam
wszystkie światła i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi
i skuliłam się w rogu pokoju. Bałam się, że za chwilę Go
zobaczę znowu, więc wolałam siedzieć po ciemku. Chciałam
zadzwonić do Michaela, ale zorientowałam się, że zostawiłam
telefon na dole – Cholera! - nawet nie było mowy, żebym tam
wróciła. Nie wiem ile tak siedziałam, ale po pewnym czasie zaczęło
mnie mulić i zasnęłam.
*****
Podjechałem pod dom Rose akurat razem
z jej rodzicami. Wysiadłem i podszedłem do nich. Zobaczyłem, że w
całym domu jest ciemno. Zdziwiło mnie to.
- Może pomóc w zakupach?
- Obejdzie się – odpowiedział
wiadomo kto. Pani Baker wywróciła tylko oczami.
- Nie zwracaj na niego uwagi –
powiedziała do mnie – Hm Rose gdzieś wyszła?
- Właśnie sam się nad tym
zastanawiam. Mówiła, że jest zmęczona i będzie w domu.
- Chodź sprawdzimy – weszliśmy do
domu.
- Rose?! - nie odpowiedziała – Jej
rzeczy są.
- Sprawdź w jej pokoju, a ja resztę –
pobiegłem na górę. Wszedłem do jej pokoju i zapaliłem światło.
Zobaczyłem jak śpi skulona w kącie – Kochanie .. - kucnąłem
przy niej – Obudź się – otworzyła oczy i od razu się
przytuliła – Co robisz na podłodze?
- Mike .. - rozpłakała się –
Widziałam Go .. On znowu mnie skrzywdzi.
- O czym Ty mówisz?
- Oglądałam wiadomości i … - po
chwili zdałem sobie sprawę, że już wie o jego ucieczce. Tego się
bałem.
- Nic Ci nie zrobi .. słyszysz? W
życiu na to nie pozwolę.
- A co jeśli przyjdzie, gdy będę
sama?
- Ale nie będziesz sama – mocno ja
do siebie przytuliłem, żeby się uspokoiła – Jestem przy Tobie i
nic Ci nie grozi. Na pewno Go złapią niedługo.
- Albo i nie. Wiesz, że On mi nie
daruję – spojrzała na mnie.
- Chodź tu do mnie – znowu ją
przytuliłem. Znowu czułem się bezradny. Nie oszukujmy się. Wtedy
jej nie obroniłem, a miałbym teraz? Ale wiem, że łatwo się nie
poddam. Ten drań nie ma co nawet na to liczyć.
Rose budziła się kilka razy, wiec
czuwałem prawie całą noc. Zresztą i tak nie mogłem zasnąć
myśląc o nim. I pomyśleć, że nie będzie mnie przez kilka
miesięcy. Nie wyobrażałem sobie tego.
*****
Właśnie wracaliśmy z przyjęcia,
które urządziła Janet razem z Sally z okazji naszych zaręczyn.
Przy okazji powiedzieliśmy pozostałym o naszym maleństwie. Janet
aż skakała z radości, że zostanie ciocią. Już naszemu dziecku
współczułam takiej szalonej ciotki. Dzięki tej imprezie
zapomniałam na chwilę o tej ucieczce tego gnojka. Wyjątkowo mój
ojciec zgodził się wracać z nami limuzyną. Wiadomo, że trochę
popił, ale mama Go pilnowała aby nie przesadził znowu. Wszyscy
wysiedliśmy pod domem.
- Hmm? Przecież zamykałam drzwi –
powiedziała mama szukając kluczy w torebce. Przez chwilę nie
rozumiałam o co jej chodzi, ale wszystko stało się jasne, gdy
spojrzałam w stronę drzwi. Były lekko uchylone. Przełknęłam
ślinę.
- Zostańcie tutaj. Pójdę sprawdzić
– ojciec chciał już iść.
- Idę z panem – zaoferował się
Mike. Ojciec patrzył na niego przez chwilę jak by się zastanawiał.
- Nie .. - złapałam Go za łapkę –
Proszę Cie … nie idź .. mam jakieś złe przeczucia ….
zadzwońmy po policje.
- Kochanie za chwilę wrócę.
Sprawdzimy i tyle – dał mi buziaka. Nie chciałam, ale nie miałam
wyjścia i Go puściłam. Patrzyłam cały czas za nimi aż nie
zniknęli za drzwiami.
- Nie martw się – mama mnie objęła
ramieniem – Nic się nie stanie.
- …. mam nadzieje .. - nie mam
pojęcia ile już czekałyśmy, ale to trwało stanowczo za długo –
Idę tam .. - chciałam iść, ale mama mi nie pozwoliła.
- Powiedzieli, że mamy czekać Rose.
Muszą … - nie dokończyła, bo usłyszałyśmy strzał, a po
chwili kolejny. Zmroziło mi krew w żyłach i poczułam zimny
dreszcz na całym ciele.
- Nie! - wyrwałam się mamie i
pobiegłam do domu.
- Rose! Stój! - krzyczała za mną.
Wbiegłam do domu i w pierwszej chwili zobaczyłam jego. Gapił się
na mnie z tym swoim cholernym uśmieszkiem. Trzymał broń. Szukałam
wzrokiem Michaela, ale nigdzie Go nie widziałam. Spojrzałam w dół
i … leżał .. bez jakiegokolwiek ruchu …. z raną w ramieniu i
brzuchu … w kałuży krwi …
O to Ty żyjesz jeszcze?!
OdpowiedzUsuńPewna byłam, że rzuciłaś pisanie w cholerę:P
Mega się cieszę, że znów jesteś z nami. Rodzial super, chociaż końcówka mega smutna... Mam nadzieję, że Mike wyjdzie z tego (jedyny plus, że ominie go ta trasa xD).
Pisz szybko nexta! Jestem ciekawa co z tego wyjdzie.
Buziaki ;******
Hej, jetem tutaj nowa. Jak tylko odkryłam Twojego bloga, to przeczytałam wszystkie notki jednym tchem.
OdpowiedzUsuńTak bardzo się cieszę, że wrzuciłaś nową część! Już myślałam, że przestałaś pisać tego bloga.
Notka, jak zawsze, super. Czekam na kolejną z ogromną niecierpliwością!
/anonimowa
No to przeczytałam i czas na komentarz.
OdpowiedzUsuńWioluś. Po pierwsze bardzo się cieszę, że znów dostalas notkę. Warto było cierpliwie czekać. Jak zwykle jest bardzo ciekawie. Niby notka wydaje się długa, ale przeczytalam ja jednym tchem i nawet nie wiedziałam, kiedy skonczylam czytać. Tak mnie wciągnęło.
Jednakże ciekawa jestem co będzie dalej.
Co do ojca Rosę. Boże... Doznałam szoku.. W życiu bym się nie spodziewała takich słów odnośnie Maleństwa.. Boże kochany. Czy on w końcu zaakceptuje Michaela? Kiedyś musi.
Rose jest w ciąży i urodzi to dziecko czy mu się podoba czy nie. Myślę, że jak już będzie miał na rękach to maleństwo to zrozumie swoj błąd.
Wcale się nie dziwie, że Rose chce się wyprowadzić.
Strasznie mi się podobało kiedy wybierali ten domek i kiedy oglądali mebelki dla Juniora :P
Mike jaki uradowany i zachwycony tym wszystkim, hehe. A już na pewno rozbroilo mnie jak oglądał spioszki dla dziecka. Haha :D cały on. Aż miło się czytało.
Już jestem ciekawa jak będzie wyglądał ten ich domek i jego wnętrze ;)
Co do tego... Kurde.. Też jestem w szoku.... Jakim cudem on uciekł z więzienia... Cholera no.. A niech to... I to akurat teraz... Zmartwiło mnie to.
Mam jednak nadzieję, że policja szybko go odnajdzie i będzie go pilnować. Kurde to chory człowiek jest...
Współczuję Rose bo przestraszyła się i aż światła pogasila. Ale na szczęście Tygrysek przyszedł i pocieszyl jak zawsze, heh :)
A Tym to mnie zaskoczylas .. O cholera... Tylko nie to. Mam jednak nadzieję, że Mike wyjdzie z tego i że to nic powaznego .. Rany postrzalowe, ale mam nadzieję, że wylize się cudem z tego ... Powiedz, że tak ...
Jak pisałam wcześniej. Notka super i na pewno nie taka sobie bo bardzo ciekawa. Zawsze piszesz ciekawie i ciekawie się czyta każda jedna.
Czekam na part 2 i wiem, że warto będzie czekać ile trzeba.
Pozdrawiam, BAD25.
Nie chciało mi się wierzyć jak wyskoczyło mi powiadomienie o nowym rozdziale, a to jednak prawda. Przez wiele miesięcy co weekend sprawdzałam czy może coś się pojawiło i nagle bum! Jest rozdział! I to taki niezwyczajny.
OdpowiedzUsuńCzytając serce waliło mi jak nie wiem co a przy ostatnim zdaniu to już wogóle zawał. Mike żyje prawda??TEN SZCZYL GO NIE ZABIŁ??Będę czekać na nexta z zapartym tchem, choćby to znowu miało być kilka miesięcy.Życzę weny i pozdrawiam.~M.
Hej. Piszę komentarz dopiero, bo.. nie wiem tak jakoś wyszło..
OdpowiedzUsuńOgólnie to na twoje opowiadanie trafiłam jakieś dwa miechy temu, wyszystkie rozdziały przeczytałam w trzy dni, bardzo mnie wciagneło. Szczerze to było pierwsze opowiadanie o Mike'u, które czytałam i ostatnie, które tak bardzo mi się podobało. Serio nie podlizuje się naprawdę opowiadanie o Rose i Michael'u jest moim ulubionym <3
A teraz trochę o tym rozdziale. Po pierwsze, to myślałam, ze juz nic nie napiszesz, jeśli chodzi o to opowiadanie, jak bardzo się myliłam! Jak zobaczyłam, że napisałaś (bo jednak jakieś nadzieje miałam) to normalnie okrążyłam całe mieszkanie, krzycząc że moja ulubiona blogerka wystawiła opowiadanie, NAPRAWDĘ! Jeśli chodzi o samą treść to powiem tyle: no wiesz co?! Mam nadzieję, że Mikey żyję, bo jak nie to Cię odwiedzę (miało brzmieć groźnie)
Jeszcze powiem trochę o sobie.. wiem, że Cię to ciekawi.. A więc fanką Michaela jestem od nie dawna, pół roku, wybiło w lutym. Też piszę opowiadanie o Mike'u, ale jak na razie go nie publikuje, troszkę się boję, bo nigdy nic nie pisałam, ani nie byłam w tym dobra, więc muszę to porządnie przemyśleć. Ale jak by co to napisze (tak wiem, że Cię to ciekawi) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdzialik :3 Życzę wenki i pozdrowionka (tak lubię zdrabniać słówka xD) <3
~Siwa
Hej jednak żyjesz! Dzięki Bogu!
OdpowiedzUsuńNie mogłam się już doczekać kolejnego rozdziału a ty wciąż milczalas. Tak jak na tym blogu i tym o Betty( który jest moim ulubionym blogiem).
Wiem, że sama ostatnio nie komentowałem twoich notek ale jakoś nigdy nie potrafiłam się za to zabrać. Ale to się zmieniało. Obiecuję komentować każdą twoją notkę.
Tak więc do rzeczy:
Notka jak zawsze świetna ale co tu się dziwić. Szkoda tylko, że tak szybko to przeczytałam i teraz jest mi cały czas mało.
Nie rozumiem ojca Rose. Jak można być takim człowiek? Co mu te maleństwo, które nawet jeszcze się nie urodziło, przeszkadza? Niech w końcu zaakceptuje Michaela. Bo to na prawdę naj cudowniejszy mężczyzna na świecie.
No i nich znajdą także ojca naszego Króla Popu. No tak długo jak on jest na wolności naszej Rose grozi niebezpieczeństwo.
Czekam na kolejną część na tym jak i na twoim drugim blogu.
Mam nadzieję, że jeszcze mnie pamiętasz.
Edzia
Własnym oczom nie wierzyłam, gdy rozdział ujrzałam. Upewniałam się czy z tego roku na pewno jest.
OdpowiedzUsuńA więc, ojca Rose osobiście bym wykastrowała. Jak człowiek, a przede wszystkim ojciec, może powiedzieć własnej córce lub zasugerować coś tak starszego? On zachowuje się jak Joshep, czytając jego idiotyczne sugestie, on brzmiał jak Joshep. Może obudzi się zanim będzie za późno i straci córkę.
Mike jak zawsze cudowny.. No cóz, taki mężczyzna to skarb, aż chcę się zaśpiewać "Gdzie Ci mężczyźni.." Bo tacy jak Mike wygineli, lub ostało się gdzieś pare wyjątków..
Mike jak zawsze wspiera Rose, przy nim nic jej nie grozi.
Ostatnia scena mrozi krew w żyłach. Byłam w szoku i nadal jestem, gdy Rose znalazła Mike leżącego w kałuży krwi.. On musi być zdrowy i cały. Musi żyć. I Rose..
Czekam na częstsze rozdziały w miarę możliwości. Nie zostawiaj nas w napięciu.
Pozdrawiam Michaelowa
Hej! Nie wiem dlaczego piszę dopiero teraz, bo znalazłam Twojego bloga już kilka miesięcy temu... Mam nadzieję, że mi to wybaczysz :D
OdpowiedzUsuńW każdym razie - jestem wniebowzięta, że dodałaś nową notkę! Gdy tylko odkryłam Twojego bloga, przeczytałam wszystko z zapartym tchem w zaledwie 2 tygodnie (z tego co pamiętam). Myślałam, że już nic nie dodasz i co jakiś czas sprawdzałam, czy może jednak coś nowego się pojawiło. Moja radość z powodu nowej notki była nieopisana :D Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać tak długo na kolejną (szczególnie ze względu na zakończenie, za które mam ochotę Cię udusić! Michael przeżyje, prawda? Bo jak nie to nie ręczę za siebie ;)). Jeśli miałabyś ochotę wpaść na mojego bloga (dopiero się rozkręcam), to serdecznie zapraszam na http://thelady-in-mylife.blogspot.com/
No to tyle :D Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny!