*****
Tak smacznie mi się spało, gdy
poczułam, że ktoś mnie budzi. Przekręciłam się na brzuch,
zakryłam głowę poduszką i dalej chciałam spać. Tym razem
usłyszałam głos Michaela. Budził mnie.
- Niee … jeszcze pół godzinki .. -
mruczałam pod tą poduszką.
- Nie mamy czasu. W samolocie odeśpisz
– zabrał mi poduszkę.
- Ej! - spojrzałam na niego zaspanymi
oczami – Oddawaj.
- Nic z tego. Wstawaj i się ubieraj –
zauważyłam, że już był ubrany – I tak dałem Ci pospać
dwadzieścia minut dłużej.
- Jakiś Ty łaskawy. W ogóle to,
która godzina?
- Po szóstej.
- Pogięło Cie?! - rzuciłam w niego
poduszką – Przecież to jest środek nocy – z powrotem położyłam
głowę i zamknęłam oczy.
- A Ty jesteś jak zawsze miła,
kochanie.
- Nie słucham Cie, bo śpię – nagle
poczułam, że się unoszę. Otworzyłam oczy – Zwariowałeś?!
- Pomagam Ci się obudzić – niósł
mnie w stronę łazienki. Wiedziałam co chciał zrobić.
- O nie nie nie. Puść mnie. Już się
obudziłam.
- Na pewno?
- Tak – chwilę na mnie popatrzył i
postawił.
- Dzień dobry, kotku – dał mi
buziaka – Idź się ładnie ubrać. Naprawdę nie mamy czasu.
- No już dobrze, ale jeszcze się
zemszczę. Zobaczysz – pogroziłam mu palcem. Zabrałam swoje
czyste ubrania i skierowałam się do łazienki.
- Już się nie mogę doczekać –
poczułam, że klepnął mnie lekko w tyłek. Zaskoczyło mnie to i
odwróciłam się do niego. On tylko się szczerzył.
- Ach tak? No to zobaczymy samcze –
poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i
wyszłam – Już jestem. I o co tyle hałasu.
- Ależ Ty jesteś marudna – wywrócił
oczami – Jak byś była w ciąży – spojrzałam na niego i po
chwili posmutniałam – Rose? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie – słabo się uśmiechnęłam –
Pomóc Ci z torbami? - zmieniłam temat.
- Dam radę, ale na pewno wszystko w
porządku? Tak nagle posmutniałaś – dotknął mojego policzka i
spojrzał w oczy.
- A tak jakoś. Przejdzie mi. Naprawdę.
- No dobrze – słyszałam troskę w
jego głosie – Kierowca pewnie już czeka. Zaniosę torby –
pocałował mnie i wyszedł z bagażami. Usiadłam na łóżku.
Zrobiło mi się tak nagle smutno. Ale nie mogłam mu przecież
powiedzieć, że odzywa się we mnie instynkt macierzyński. Wiem, że
by się ucieszył, ale to nie był odpowiedni czas. Mike miał dużo
pracy i nie miałam zamiaru mu mieszać. Nagle znalazł się przy
mnie – Gotowa?
- Tak. Możemy już jechać.
Na szczęście o tej porze nie było
korków i na lotnisku byliśmy już po piętnastu minutach.
Ochroniarz Michaela zaniósł nasze bagaże do samolotu. Mike
przywitał się z pilotem. Widać było, że dobrze się znają. Po
chwili siedzieliśmy już w samolocie. Zanim wystartowaliśmy
zasnęłam.
- Kochanieee – usłyszałam.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na Michaela.
- Hmm?
- Jesteśmy na miejscu.
- Już? - przeciągnęłam się.
- Tak. Przespałaś cały lot.
- Wybacz. Tak jakoś mi się zasnęło.
- Nie szkodzi. Przecież Ci obiecałem
– pocałował mnie – Chodź. Wychodzimy – wstałam i za ręce
wyszliśmy z samolotu. Nie wiem jak udało się Michaelowi zachować
w tajemnicy, że będzie na Hawajach, bo nie było nikogo prócz
ochroniarzy przy samochodzie – Na szczęście się udało. Boję
się jak to będzie na plaży – powiedział, gdy siedzieliśmy już
w aucie.
- Niepotrzebnie – spojrzał na mnie.
- Jak to?
- Ojciec wynajął część plaży,
więc będziemy ją mieli tylko dla siebie.
- Dlaczego ja na to nie wpadłem.
- Bo loczki przysłaniają Ci myśli.
- Hmm możliwe – udał, że myśli –
Ale jednego mi nie przysłaniają.
- A co takiego?
- Planów wobec Pani – pocałował
mnie czule. Zawiesiłam łapki na jego szyi.
- Brzmi ciekawie. Ale skąd pewność,
że pójdę na te plany, hm?
- Bo nie oprze mi się Pani.
- Pff jak by był Pan kimś wyjątkowym.
- Osz Ty. Odwołaj to.
- Hmm .. nie – wytknęłam mu język.
Wiedziałam, że igram z ogniem.
- Więc zostaje Pani ukarana – zaczął
mnie łaskotać.
- Hahaha nieee! Mike … haha …
proszę – próbowałam blokować jego dłonie.
- Czy żałujesz za swoje grzechy?
- Jak najbardziej – przestał – Uff
.. - złapałam oddech – Wariat jesteś – zaśmiałam się, ale
On patrzył na mnie poważnie. Nawet bardzo. Szukałam jakiejś
odpowiedzi w jego oczach i chyba się domyślałam co chodziło mu po
głowie. Zresztą po chwili moje przypuszczenia się potwierdziły,
bo dobrał się do mojej szyi. Przymknęłam oczy. Podobało mi się,
ale musiałam Go przystopować – Misiu ..
- Hmm? - wciąż całował.
- Jesteśmy w aucie – jednak
przerwał. Jego twarz była tak blisko mojej. Przybliżyłam się do
jego ucha, żeby kierowca nie usłyszał.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale nadal
masz celibat.
- Tylko nie to. Nie karz mnie tak
dotkliwie – złapał się teatralnie za serce. Zaśmiałam się.
- Kary się nie wybiera. Karę się
odbywa, kochanie – musnęłam jego usta.
- A ja Ci powiem, że i tak zmienisz
zdanie.
- Czyżby?
- Yhym .. niedługo się przekonasz –
zmrużyłam oczy i patrzyłam się na niego – O nic z tego. Nic Ci
nie powiem.
- Porszęęęę – dałam mu buziaka.
- Zapomnij. To na mnie nie działa –
po chwili znowu Go pocałowałam tym razem czule – Nawet nie
próbuj. Dobrze wiem, że robisz to celowo.
- Może – pocałowałam Go namiętnie
i nie przerwałam od razu. Wiedziałam, że to na niego działa,
mimo, że mówił co innego – A teraz mi powiesz?
- Jesteś okropna, ale nie, nie powiem
Ci. To jest niespodzianka.
- Oj no dobra. Niech Ci już będzie.
Chyba jesteśmy na miejscu – wysiedliśmy – Ale tu pięknie –
rozejrzałam się.
- Oj tak – wziął głęboki wdech i
wydech. W naszą stronę szli moi rodzice.
- Nareszcie jesteście – mama mnie
przytuliła, a ojciec przywitał się z Michaelem.
- Masz szczęście, że tym razem nie
spadł jej włos z głowy – powiedział do niego.
- Już zaczynasz? - zapytałam –
Dobrze wiesz, że to nie była wina Michaela.
- Właśnie Richard. Pamiętaj, że
Mike też wtedy ucierpiał i nie uciekł.
- Możemy już do tego nie wracać?
Chce zapomnieć – mocniej ścisnęłam dłoń Michaela. Spojrzał
na mnie – Pokażcie lepiej dom – tata pomógł Michaelowi z
bagażami i weszliśmy do domu od strony plaży. Znajdował się tuż
przy plaży, tak jak było pokazane w katalogu.
- Z sypialni macie wyjście na duży
taras – od razu na niego wyszłam i spojrzałam w morze. Oparłam
się dłońmi o barierkę. Boże, ale tu było pięknie. Słońce
grzało tak mocno, że od razu chciało się wskoczyć do wody. Mike
do mnie podszedł i objął od tyłu.
- Mnie też się podoba. Spędzimy tu
miłe chwile – oparł brodę o mój bark. Nagle coś mi się
przypomniało.
- Ale Mike .. - odwróciłam się do
niego przodem.
- Tak? O co chodzi?
- Przecież … przecież Ty nie możesz
przebywać na słońcu.
- To prawda, ale rozmawiałem z
lekarzem i choroba tak szybko się nie rozwija, więc nie powinno mi
zaszkodzić. A kto wie .. może to są moje ostatnie chwile, gdy mogę
cieszyć się słońcem.
- Nie mów tak … zabrzmiało jak byś
.. - przytuliłam się do jego torsu.
- Przepraszam, ale bez obaw. Jeszcze
będziesz musiała się ze mną trochę pomęczyć – pogłaskał
mnie po policzku.
- Mogę i całe życie – spojrzałam
mu w oczy. Mówiłam szczerze i dla jego pewności pocałowałam Go.
Uśmiechnął się.
- Mi to odpowiada.
- Chodźcie na obiad – zawołała nas
mama. Poszliśmy do salonu trzymając się za łapki.
- Mamo? A możemy potem zjeść?
- A czemu?
- Bo chce już iść popływać –
wywróciła oczami.
- No dobrze.
- Dziękuje – pocałowałam ją w
policzek i pobiegłam do naszej sypialni się przebrać – Misiek
gdzie są moje stroje? - szukałam w torbie.
- Chyba na samym dnie – zauważyłam,
że swoje kąpielówki szybko znalazł. Zaczął się rozbierać. Gdy
miał już ściągać bokserki drzwi się otworzyły i weszła mama.
- Yyy … przepraszam – natychmiast
się wycofała i zamknęła drzwi. Wybuchłam śmiechem, bo mina mamy
i Michaela była bezcenna.
- Dobrze, że weszła teraz, a nie
dziesięć sekund później – wciąż się śmiałam.
- Dobrze Ci się śmiać. Matko .. mało
brakowało.
- Ale by miała miłą niespodziankę –
nie mogłam się uspokoić. Zabrałam swój strój kąpielowy i
poszłam do łazienki. Przebrałam się i wyszłam. Mike był już
gotowy – Udało Ci się przebrać?
- Ale sobie grabisz. Poczekaj do
wieczora.
- Chcesz mnie ukarać? - nie
odpowiedział, tylko puścił mi oczko – Nie doczekanie Jackson –
wyszłam pierwsza na plażę i pobiegłam do wody. Zanurzyłam się
cała. Przepłynęłam kawałek. Zauważyłam, że Mike do mnie
płynie.
- Nie oddalaj się tak.
- Dobrze tato – przyciągnął mnie
do siebie. Założyłam ręce na jego szyję – Nasze pierwsze
wspólne wakacje.
- I nie ostatnie – dałam mu buziaka.
- Mam nadzieje – nagle wpadłam na
diabelski plan. Położyłam dłonie na jego głowie i zanurzyłam Go
pod wodę śmiejąc się przy tym. Zdążyłam wziąć wdech, bo
pociągnął mnie za nogi pod wodę. Chciał mnie pocałować, ale w
ostatniej chwili wypłynęłam i zaczęłam mu uciekać – I tak Cie
złapie! - płynęłam tak szybko jak tylko mogłam, ale i tak mnie
złapał – I co teraz? - trzymał mnie w pasie.
- A co byś chciał? - celowo
powiedziałam zmysłowo.
- Na razie tylko to – pocałował
mnie namiętnie – Hm … widziałem tutaj basen.
- I co w związku z tym?
- A gdyby tak pójść tam, gdy wszyscy
będą spać, hm?
- Oj Jackson .. Ty to jednak masz
brudne myśli jak słowo daje – pokręciłam głową.
- Dziwisz mi się? To jak będzie?
- Zobaczymy … jeżeli będziesz
grzeczny – tym razem to ja puściłam mu oczko – Wychodzimy? Czas
coś zjeść.
- Ja tam mogę przejść od razu do
deseru – przekręciłam oczami i zaczęłam płynąć do brzegu.
Widziałam, że mama obserwowała nas z
tarasu, gdy wyszliśmy z wody i kierowaliśmy się w stronę domu.
Przebraliśmy się i poszliśmy do kuchni, żeby zjeść obiad. Po
posiłku poszliśmy na taras, gdzie byli rodzice. Przysiadliśmy się
do nich.
- I jak woda? - zapytała mama.
- Świetna. Najchętniej to bym z niej
nie wychodziła.
- Byś była pomarszczona jak babcia.
- Przynajmniej Michael by się do
Ciebie nie dobierał – razem z mamą spojrzałyśmy na ojca –
Przecież widziałem co robiliście w wodzie.
- Richard znowu zaczynasz? Co Cie
ugryzło do licha? Michael nie zwracaj na niego uwagi. Egzotyczny
komar chyba Go ugryzł – zaśmiałam się po cichu.
- Będę wyrażał swoją opinię i
nikt mi nie zabroni.
- Ale nikt nie chce tego słuchać –
powiedziała mama.
- Nie obchodzi mnie to. Ja wynająłem
ten dom i będę mówił co mi się podoba – spojrzałam na
Michaela.
- Nie robi mi Pan łaski. Stać mnie na
hotel albo taki dom – wstał i poszedł do naszej sypialni.
Patrzyłam za nim.
- Jesteś z siebie dumny?! - krzyknęłam
i poszłam za nim. Zamknęłam drzwi. Stał na środku pokoju plecami
do drzwi. Podeszłam i przytuliłam się do jego pleców – Mike ….
nie bierz do siebie jego słów. Nie wiem o co mu chodzi. Miało być
miło.
- A ja wiem o co … że Cie nie
obroniłem – zacisnął zęby – Też nie potrafię sobie tego
wybaczyć i chyba będzie lepiej jak wrócę do domu.
- Nie! Jeżeli tak postąpisz to wrócę
z Tobą – odwrócił się do mnie – Tak .. przyjechałam z Tobą
i z Tobą wrócę. To jak będzie?
- Eh .. nie wiem – chwilę na niego
patrzyłam i wyszłam z pokoju.
- Wracamy – zakomunikowałam
rodzicom.
- Co? Przecież dopiero co
przyjechaliście.
- Podziękuj ojcu – spojrzał na mnie
– Tak. To Twoja wina. Nie będziesz Go obwiniał, bo to nie jego
wina. Równie dobrze bym mogła powiedzieć, że to Twoja wina, bo
pojechałeś razem z mamą
- Ale On miał Cie pilnować.
- I pilnował. Poszedł za mną do
piwnicy. Drugi raz nas nie rozdzielisz. Przecież Go lubiłeś. Co Ci
się stało?
- Zawiódł mnie – pokręciłam tylko
głową i wróciłam. Usiadłam na łóżku i złapałam się za
głowę.
- A może … nie wyjedziemy, tylko
przeniesiemy się do hotelu .. co myślisz? - spojrzałam na niego.
- Dobrze wiesz, że nie możemy. Od
razu Cie rozpoznają.
- Masz racje – zaczął chodzić po
pokoju. Drzwi się otworzyły i weszła mama.
- Nie przeszkadzam?
- A widzisz, żebyśmy coś robili?
- Rose .. wiem, że jesteś zła.
- I to jak cholera! Co On sobie
wyobraża?! Nie ma prawa tak traktować Michaela!
- Kochanie spokojnie – podszedł i
objął mnie.
- Jedno jest pewne. Nie możecie wrócić
do domu. Zostajecie i tyle. Ojcu przejdzie jak zawsze.
- Może … jakoś Go przekonam do
siebie.
- Jak chcesz to zrobić?
- Planuje to od dawna i dzisiaj mam
zamiar zrobić. Dowiecie się wieczorem.
- No dobrze. Możesz spróbować – po
chwili zostawiła nas samych. Byłam ciekawa co kombinował, ale
wiedziałam, że i tak mi nie powie.
Około 19:00 wybraliśmy się z
Michaelem na spacer po plaży przy brzegu wody. Trzymaliśmy się za
ręce i rozmawialiśmy. Zupełnie zapomnieliśmy o tym co się stało.
Liczyła się tylko ta chwila. Niestety na zachód słońca
musieliśmy jeszcze poczekać.
- Zjemy z nimi kolacje? - zapytałam.
- Jeżeli chcesz.
- Też musisz chcieć.
- Kotku .. zrobię dla Ciebie wszystko.
Nawet strawie Twojego ojca – zaśmiałam się.
- Nie wiem, czy nawet byś Go przełknął
– uśmiechnął się.
- Zawsze mogę spróbować. Najwyżej
zwrócę.
- Tylko umyj potem zęby.
- Nie ma sprawy – staliśmy przy
brzegu. Obejmował mnie od tyłu i patrzeliśmy w taflę morza.
Wydawało się, że nie ma końca. Mogłam bym tutaj zostać i już
nie wracać. Tam zostawiliśmy przeszłość. Przeszłość, która
nie była wcale taka kolorowa. Miałam nadzieje, że już nigdy nie
wróci. Jedyną dobrą rzeczą, za którą dziękuje Bogu jest
Michael. Postawił Go na mojej drodze i połączył. Wiedziałam, że
los potrafi być nieprzewidywalny, ale miałam nadzieje, że Go nie
stracę. Otworzyłam się przed nim. Wiedział o mnie wszystko. On i
Sally. Nikt więcej. Tylko im w pełni ufałam.
- Kochanie? - usłyszałam po chwili i
się ocknęłam.
- Hm?
- Zamyśliłaś się. Wracamy?
- Tak możemy – akurat natrafiliśmy
na kolacje, którą mama przygotowała. Wolała sama przygotowywać
posiłki niż korzystać z kucharki. Widocznie nie męczyło ją to.
- O już jesteście. Siadajcie i ma być
spokój – spojrzała znacząco na ojca. Nie odpowiedział.
Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Na szczęście był spokój. Po
kolacji poszliśmy wszyscy do salonu, żeby wspólnie pooglądać
telewizję. Mike był jakiś nie swój i chyba czymś się
denerwował.
- Wszystko ok? - zapytałam Go po
cichu.
- Tak – uśmiechnął się –
Przepraszam na chwilę, ale mam jedną sprawę do załatwienia. Czy
możecie na mnie poczekać i nie wychodzić z domu? - wszyscy na
niego spojrzeliśmy ze zdziwieniem – Proszę .. to dla mnie ważne
… tylko pół godzinki.
- No dobrze – odpowiedziała mama –
Ale wróć do nas.
- Dziękuje. Postaram się jak
najszybciej – dał mi buziaka, wstał i wyszedł. Nic z tego nie
rozumiałam. Ale skoro mówił, że to ważne, to pewnie tak było.
Powróciliśmy do oglądania tv. Faktycznie po pół godzinie wrócił
– Możemy przejść na górny taras? - ja wstałam od razu i do
niego podeszłam. Potem mama, która musiała upomnieć tatę.
Wszyscy poszliśmy na taras, na którego wyjście było w naszej
sypialni. Akurat był zachód słońca. Podeszliśmy do barierki –
Rose .. wiesz jak bardzo Cie kocham i nie umiem żyć bez Ciebie.
Pokochałem Cie od razu. Kochałem Cie nawet, gdy traktowałaś mnie
jak insekta – zaśmiałam się – Ale z czasem i Ty mnie
pokochałaś. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu – nie
rozumiałam, dlaczego mi to wszystko mówi i to przy rodzicach.
- Mike .. ale … ja to wszystko wiem –
uśmiechałam się do niego. Położyłam łapki na jego policzkach i
patrzyłam mu w oczy.
- Ponieważ .. - widziałam, że się
czymś stresował. Odwrócił mnie w stronę plaży. Na piasku
zobaczyłam wyrzeźbione serce, a w środku niego … ''Marry Me,
Rose''. Kompletnie mnie zatkało. Odwróciłam się do niego, ale
musiałam spojrzeć w dół. Klęczał na jednym kolanie i w
wyciągniętej w moją stronę ręce trzymał aksamitne, czerwone
małe pudełeczko. Otworzył je i moim ukazał się piękny
pierścionek – Zostaniesz moją żoną …?
Ile ja czekałam na ten rozdział! :D
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci zajebiście, po prostu brak mi słów :)
Dobrze, że Rose i Michael dolecieli bezpiecznie na tą wyspę, bo ciągle jednak miałam jakieś złe przeczucia.
Widzę Michasia męczy już ten celibacik. Biedny no...aż mi się go żal zrobiło xDDD
Zaskoczył mnie strasznie Richard swoim zachowaniem.
Jakoś wcześniej się tak nie czepiał Michaela, co mu tak nagle odwaliło? To nie MJ wina, że jakiś gnój zgwałcił Rose, Michael był bezsilny nie mógł nic zrobić i chyba tym, że nie uciekł udowodnił, że ją naprawdę kocha to jest niewystarczający dowód?
Wkurzyłam się i jeszcze te durne teksty: "Przynajmniej Michael by się do Ciebie nie dobierał" co to wgl miało być?
Całe szczęście później humor mi się poprawił i to nawet bardzo :D
Byłam tak ciekawa co Michael wymyślił i nie spodziewałam się tych oświadczyn kompletnie. Szczerze? Wzruszyłam się! Co ja taka płaczliwa się ostatnio zrobiłam? XD Ach to przez takie dobre opowiadania no xD
Ej, ale po takiej scenie to myślę, że chyba zaszczycisz nas jakimś przyzwoitym hotem co? :D no wiesz dawno nie było, a ja się czuję jak to ja bym miała ten celibat, a nie Jackson XDD
Bardzo się cieszę, że wróciłaś na tego bloga. Strasznie tęskniłam za Bad Girl :D
Mam nadzieję, że wena Cię nie opuści nigdy :*
Czekam z niecierpliwością na nexta!
Pozdrawiam serdecznie <333
I zacząć sobotni poranek od opowiadana <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Strasznie się cieszę, że Mike oswiadczyl sie Rose i to tam w takim cudownym klimacie.
Wydaje mi się, że Rose już mu po tym zajściu odpuści celibat, bo widać jak go to męczy.
Docinki ojca Rose komentować nie będę bo nie chcę sie denerwować. Ale to było chamskie z jego strony.
No no Michael się postarał z tym napisem i ogolnie z zaręczynami. Oczywiście mega się wzruszyłam, bo już czekałam na tą chwilę <33
Co sobotę wchodzę tu mając nadzieję ze notka jest. Cieszę się ze jesteś. Życzę weny oczywiście i pozdrawiam <3333 :*:*
Ania
Tak się nie robi xd Mam nadzieję, że za tydzień dodasz już kolejną notkę, bo muszę wiedzieć co powie Rose. Chociaż domyślam się, że powie "tak". <3
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci super i wkurzyłam się trochę na Jej ojca, bo nie może tak obwiniać Michaela. Przecież bronił Rose najbardziej jak tylko mógł.
Czekam z niecierpliwością na next i życzę duuuużo weny, pozdrawiam <3
DomiNika
I jest jest jest :) Jest notka :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie zaczęłam dobrze czytać, a juz mnie Ci oboje rozśmieszyli :D
Ich teksty o poranku są niesamowite :D
Haha :D Normalnie kocham Cię za te ich teksty :D
Hm.. Tygryska serio męczy ten celibat :D oj biedactwo :D tak sie stara, a Rose sie nie daje tak łatwo :P
Ale coś czuje, że jednak mu zdejmie kare.
No i potem jak mama chciała wejść do pokoju jak Mike sie przebierał to omal nie padlam ze śmiechu :D o Boże :D właśnie. Dobrze, że nie weszła te 10 sekund później bo mogłaby doznać zawału :D :D
A co sie dzieje Richardowi to całkiem nie wiem. Wkurza mnie on. Przecież Mike bronił Rose jak najlepiej potrafił. Nie zostawił jej .. Mam jednak nadzieję, ze przejdzie ojcu to zachowanie po tym co Mike przygotował dla Rose. Aaah ... No nie to, żebym czuła sie zazdrosna czy cos :D ale dobrze wiesz czemu :D :D
I ten domek przy plaży i jego wnętrze takie jakies znajome :P hehe. Ładnie to wkomponowałaś :)
No i ciekawa jestem co Rose powie. A wiem, ze sie zgodzi i powie TAK Tygryskowi :D
Innej opcji nie widzę :P
Czekam z niecierpliwością na nexta oczywiście :)
Co tu dużo mówić. Rozmarzyłam się czytając notkę. Jak zawsze super i z humorem ;)
Takich więcej i więcej ;)
Pozdrawiam, BAD25
Jestem!!! <3
OdpowiedzUsuńNo w końcu się doczekałam!
Wiesz jak ja się niecierpliwiłam? Mam nadzieję, że bd Ci się teraz udawało dodawać w miarę regularnie ;3
Cieszę sie, że dolecieli cali i zdrowi.
Michaś już zmęczony celibatem - no ja mu się nie dziwię, facet w końcu no xD Ja też licze niedługo na jakieś hoty ;3
Ojciec Rose mnie wkurwił... Oj tak i to bardzo. I dobrze mu powiedziała: obwinia Michasia a sam nie był przy niej (w przeciwieństwie do Mike'a) kiedy to się działo.
Zamiast podziękować mu, że pomógł jego córce sie podniesc po tym wszystkim to jeszcze im utrudnia...
A oświadczyny? Kompletnie się nie spodziewałam! <3
Oczywiście jestem mega pozytywnie zaskoczona ;3
Michaś to ma wyczucie ;>>>
Oczywiście mam nadzieję, że Rose się zgodzi, no bo jak inaczej? Kochają się przecież <333
Czekam z niecierpliwością na nn! <3
Pozdrawiam;*
Dodawaj co tydzień bo zapominam fabuły błagaam wspaniala notka, w końcu im się uklada. -Nameless
OdpowiedzUsuńOjciec Rose jest okropny. To co wydarzyło się wtedy nie było z winy Michaela. Każdy inny by uciekł,a on został i bronił Rose jak tylko mógł. Nie mógł nic zrobić na tamto.. Oświadczyny! Wow nono, Mike ;) Teraz Rose tylko proszę Cię powiedz tak! Mike tak się tym denerwuje, że lepiej nie trzymać go w niepewności, a Rose nie powinna mieć żadnych wątpliwości. I mogłaby Michaelowi znieść ten celibat, bo usycha chłopak jak kwiatek :-)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział :-)
Czekam na next
Pozdrawiam Michaelowa
A teraz seksy i dzieci 😂😂❤
OdpowiedzUsuńA teraz seksy i dzieci 😂😂❤
OdpowiedzUsuń