No w końcu jestem. Nie dałam rady tydzień temu. Mam nadzieje, że rozumiecie. Dzisiaj trochę krócej, bo to jest dokończenie poprzedniej części. Zobaczymy, czy Wam się spodoba ;)
Oraz z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych ...
Zajączka pięknego, Dyngusa mokrego, Miłości wiecznej, Drogi tylko mlecznej.
Świat w szczęście owocnych, życzy kurczaczek Wielkanocny :)
********
Klęczałem na tym kolanie z uśmiechem
na twarzy i czekałem na jej odpowiedź. Jeszcze nigdy tak się nie
stresowałem, ale to był odpowiedni moment na oświadczyny. Byłem
pewny naszej miłości i już nikt nas nie rozdzieli. Widziałem
swoją przyszłość u jej boku, ale równie dobrze mogła mi
odmówić. Tego bałem się najbardziej. Patrzyła na mnie i ten
pierścionek. Zasłoniła usta dłonią i kilka łez wydostało jej
się w oczu.
- Rose? Chcesz spędzić ze mną resztę
życia? - zapytałem jeszcze raz. W końcu odsłoniła usta,
uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Tak .. TAK! - prawie krzyknęła
śmiejąc się. Poczułem ogromną ulgę i szczęście. Założyłem
pierścionek na jej palec i wstałem. Rzuciła mi się na szyję.
Mocno ją do siebie przytuliłem – Kocham Cie .. najbardziej na
świecie.
- Właśnie to udowodniłaś kochanie,
ale już nie płacz – odsunąłem ją troszkę od siebie aby móc
na nią spojrzeć.
- To ze szczęścia. Boże … nie
spodziewałam się .. jesteś wariatem hehe.
- Ale Twoim .. na zawsze – wziąłem
jej twarz w swoje dłonie i czule pocałowałem. Całkowicie
zapomniałem o obecności Państwa Baker.
- Eghm – oderwaliśmy się od siebie
i spojrzeliśmy na nich.
- Nie dacie nawet sobie pogratulować?
- podeszła do nas mama Rose z uśmiechem – Gratuluje kochani –
najpierw przytuliła swoją córkę, a potem mnie – Wiem, że
będziecie szczęśliwi. Teraz to pozostało mi tylko czekać na
wnuka lub wnuczkę.
- Mamo .. - moja narzeczona, jak to
pięknie brzmi, lekko się speszyła.
- Najpierw to niech ślub dojdzie do
skutku – wtrącił się Pan Baker. Spojrzałem na niego poważnie.
- Pan sobie żartuje? - już nie
wytrzymałem – Kocham Pańską córkę ponad życie .. rozumie Pan?
Poprosiłem ją o rękę nie dla żartów, tylko dlatego, że chce by
została moją żoną.
- Mike spokojnie.
- Nie. Mam tego dość. Nie lubi mnie
Pan w porządku, ale ani Pan ani mój ojciec nas nie rozdzielicie.
Już na to nie pozwolę. Jesteśmy szczęśliwi i tylko to się
liczy. I mam nadzieje, że zaprowadzi Pan Rose do ołtarza.
- Jest moją córką i to oczywiste. O
ile nie zmienisz zdania.
- Może być Pan spokojny, a teraz
proszę wybaczyć, ale idziemy na spacer, a potem do sypialni –
spojrzałem się na nią – Chodź koteczku – wziąłem ją za
łapkę i zeszliśmy na plaże. Objąłem ją ramieniem.
- Nadal nie mogę uwierzyć –
oglądała swój pierścionek – Musiał być drogi.
- Dla Ciebie nie ma drogich rzeczy. I
lepiej to zapamiętaj.
- Hehe chyba muszę się przyzwyczaić.
Ale tak naprawdę .. ile kosztował? - spojrzałem na nią.
- Nieważne – dałem jej buziaka –
Nie pytaj znowu bo i tak się nie dowiesz – zatrzymaliśmy się na
chwilę. Zarzuciła mi ręce na szyję, a ja objąłem ją w pasie.
- Okropny jesteś, ale i tak Cie
kocham.
- Bo nie masz wyjścia.
- Hmm .. w sumie masz rację.
- Osz Ty. Oj poczekaj jeszcze trochę,
a kara Cie nie ominie.
- I tak się nie boję – wytknęła
mi język.
- Uważaj, bo Ci Go odgryzę.
- Misiu nie przesadzaj, bo leje po
nogach.
- Moja wiedźma – pocałowałem ją
namiętnie.
- Szkoda, że miotłę zostawiłam.
- I całe szczęście, bo byś mi
uciekła.
- Jesteś paskudą, wiesz?
- Więc pasujemy do siebie.
- Jak szambo z .. - nie pozwoliłem jej
dokończyć, bo dałem jej buziaka.
- Kotku nie wyrażaj się tak. Nie
pasuje do Ciebie. Chodź usiądziemy na chwilę – usiedliśmy na
piasku. Oparła się plecami o mój tors.
- Najchętniej to bym stąd nie
wyjeżdżała.
- Mamy spędzić tutaj całe dwa
wspaniałe tygodnie.
- Mam nadzieje, że będą wspaniałe …
Mike?
- Tak?
- Bo … ale odpowiedź mi szczerze …
oświadczyłeś mi się, bo chciałeś, czy z powodu mojego ojca?
Żeby zrobić na nim dobre wrażenie? - myślałem, że się
przesłyszałem. Spojrzałem na nią z boku.
- Żartujesz teraz, prawda?
- Pytam poważnie – patrzyła mi w
oczy.
- Myślałem, że to oczywiste, ale
skoro nie, to wyjaśnię. Poprosiłem Cię o rękę ponieważ Cię
kocham i chcę z Tobą być na zawsze. I szczerze mówiąc, to
pierścionek kupiłem już jakiś czas temu, ale nie miałem odwagi …
nawet nie wiesz jak się stresowałem heh .. będziesz ze mną
szczęśliwa … postaram się o to – wciąż patrzyła mi głęboko
w oczy i pocałowała.
- Wiem .. ufam Ci jak nikomu wcześniej
.. no prócz Sally.
- A właśnie musisz jej powiedzieć,
bo znowu się obrazi.
- Jutro do niej zadzwonię.
Siedzieliśmy sobie na tym piasku
wsłuchując się w szum fal. Mimo późnej godziny było ciepło.
Jedynie chłodny wiaterek, który był ukojeniem dla panującej
temperatury. Nagle usłyszeliśmy jakieś odgłosy. Odwróciłem się
i zobaczyłem bandę pijanych osiłków.
- Powinniśmy już wracać –
powiedziała i wstaliśmy.
- Nie mają prawa tutaj być. Powiem im
to. Poczekaj tutaj.
- Mike .. nie .. - podszedłem do nich.
- Zabłądziliście?
- A Ty? - odpowiedział jeden z nich.
- To prywatna plaża. Idźcie stąd, a
objedzie się bez kłopotów.
- Haha a to dobre – popchnął mnie.
Już miałem zamiar zrobić to samo, ale podbiegła Rose i złapała
mnie za rękę.
- Proszę chodźmy stąd. Daj już
spokój. Oni są pijani.
- Cześć laleczko – zmierzył ją
wzrokiem.
- Nie mów tak do niej – zignorował
mnie i moje słowa.
- Chcesz się zabawić? Nie będziesz
żałowała.
- Ale Ty owszem! - już nie wytrzymałem
i dałem mu w ryja. Przewrócił się.
- Wystarczy! - odciągnęła mnie od
nich – Wracamy! - jeszcze obejrzałem się na nich i skierowaliśmy
się do domu – Musiałeś, prawda?
- Nikt nie będzie tak mówił do
Ciebie.
- No dobrze. Mnie też się to nie
spodobało, ale ich było więcej i mogli coś Ci zrobić.
- Ale nie zrobili. Jak ja nienawidzę
takich typków.
- Już się nie denerwuj – dała mi
buziaka.
- No nie wiem.
- Osz Ty – znowu mnie pocałowała.
Tym razem przedłużyłem pocałunek – Już wystarczy. A teraz
chodźmy już – weszliśmy do domu. Kierowaliśmy się do naszej
sypialni, gdy światło w salonie się zapaliło i zobaczyliśmy ojca
Rose.
- Możemy na słówko? - spojrzałem na
Rose.
- Idź. Zaraz przyjdę.
- No dobrze – spojrzała jeszcze na
ojca i poszła do pokoju.
- O co chodzi?
- Siadaj – usiadłem na kanapie.
Podał mi szklankę z whisky. Swoją trzymał w dłoni. Wziąłem od
niego i wziąłem łyka – Zaskoczyłeś mnie tymi oświadczynami.
Ale czy były szczere?
- Inaczej bym tego nie zrobił.
Dlaczego mi Pan nie wierzy? Zawsze chciałem dla Rose jak najlepiej.
- Wiem .. ale nie zawsze Ci wychodziło.
- Znowu Pan do tego wraca? To nie są
miłe wspomnienia. Nie było Pana przy tym jak cierpiała.
- O właśnie .. niestety mnie nie
było. Na pewno ten drań by ją tak nie skrzywdził – nie chciało
mi się tego już słuchać.
- Tak Pan uważa? A co by Pan zrobił,
gdyby miał Pan przyłożony do szyi nóż? Mogła uciec dwa razy,
ale nie wykorzystała tego. Kazałem jej uciekać, ale nie zrobiła
tego. Wiedziała, że już po mnie, gdyby to zrobiła. Ale wie Pan
co? Nie dbałem o to. Mogli mnie zabić aby tylko zostawili ją w
spokoju.
- Kochałeś ją już wtedy? - cały
czas na mnie patrzył.
- Do szaleństwa. Dlatego serce mi
pękało, gdy widziałem jak cierpi. Proszę mi wierzyć, że
zrobiłbym wszystko aby ją przed tym uchronić.
- Rose jest moją jedynym dzieckiem,
dlatego chcę ją chronić.
- Rozumiem, ale ze mną nic jej nie
grozi.
- Mam nadzieje. Nie każ jej długo na
siebie czekać – dopił do końca trunek i poszedł. Spojrzałem na
swoją szklankę. Szkoda było zostawiać, więc powoli piłem.
Włączyłem po cichu TV do czasu aż nie wypije. Akurat leciała
powtórka wiadomości. Nagle zobaczyłem nagłówek ,,Groźny
przestępca uciekł z więzienia''. Jakoś dziwnie mnie to
zaniepokoiło i jak się okazało moje przeczucia się sprawdziły:
,,Jak podaje policja. Podczas przewożenia więźniów do więzienia
o zaostrzonym rygorze, uciekł groźny przestępca. Dwa miesiące
temu sąd skazał Go na karę dożywotniego pozbawienia wolności za
wielokrotne morderstwa oraz gwałty. Policja podaje rysopis
sprawcy''. Pokazali jego zdjęcie, a mi mało co szklanka nie wypadła
z dłoni. To był On. Ten drań. Boże .. to niemożliwe. Wyłączyłem
TV i wypiłem duszkiem zawartość szklanki. Przecież nie mogę jej
o tym powiedzieć. A przynajmniej teraz, bo znowu zamknie się w
sobie. Przyjechaliśmy tutaj, żeby zapomnieć o przeszłości, ale
Ona chciała powrócić. Nie mogłem na to pozwolić. Odstawiłem
szklankę, ogarnąłem się i wszedł do pokoju.
- Co tak długo, hmm? - spojrzałem na
nią. Leżała w łóżku pod kołdrą – Nie chciałam zasnąć
sama.
- Zasnąć? Dzisiaj nie będziesz
spała.
- Nie? Mmm .. brzmi interesująco –
kierowałem się w stronę łóżka i rozpinałem koszule.
- A Tobie nie za gorąco?
- Może – przyglądała mi się. Gdy
byłem już obok łóżka i bez koszuli, odkryła się. Miała na
sobie cholernie seksowną bieliznę.
- Mrrr .. to mi się podoba –
zaśmiała się i zagryzła wargę. Nachyliłem się nad nią i
pocałowałem – Tęskniłem za Tobą jak nie wiem.
- Pokaż mi To – spojrzałem jej w
oczy. Zacząłem czule całować ją po szyi – Mmm .. - odchyliła
głowę. Zjechałem z pocałunkami na jej dekolt. Stanik zaczął mi
przeszkadzać i chciałem się Go pozbyć – Nie tak szybko –
powstrzymała mnie i popchnęła mnie tak, że poleciałem na plecy.
- Jest Pani bardzo niegrzeczna.
- Nie bardziej niż Pan – usiadła
okrakiem na moich udach i zaczęła odpinać mój pasek przy
spodniach. Wyciągnęła pasek ze spodni i gdzieś rzuciła. Odpięła
guzik, a po chwili i zamek. Niby niechcący przejechała dłońmi po
mojej męskości, gdy ściągała mi spodnie. Spojrzałem na nią. Po
chwili siedziała już na moich biodrach, nachyliła się i
pocałowała mnie kilka razy po brzuchu. Spojrzała aby zobaczyć
moją reakcję – Podoba się?
- Jak najbardziej – czułem coraz
większe podniecenie – I nie tylko mnie – uśmiechnęła się.
- Właśnie czuje – znowu czule
pocałowała mnie po brzuchu, a potem i tors. Tym razem to ja
przekręciłem ją na plecy. Nachyliłem się i złączyłem nasze
usta w namiętnym pocałunku. W tym samym czasie odpiąłem jej
stanik. Dobrałem się do jej piersi – O Boże … - westchnęła –
Nie przestawaj – włożyła dłoń w moje włosy. Nie miałem
zamiaru przestać. Lecz po chwili przeniosłem pocałunki na brzuch i
podbrzusze. Chciałem sprawić jej jak najwięcej przyjemności i
udawało mi się to. Złapałem w zęby gumkę jej majtek i
zamruczałem. Pozbyłem się ich – Och Ty tygrysie … - ściągnąłem
też swoje bokserki. Oplotła nogami moje biodra i przyciągnęła do
siebie. Nie chciała dłużej czekać ani ja. Delikatnym lecz
zdecydowanym ruchem wszedłem w nią. Nasze ciała znowu stały się
jednością. Poruszałem się powoli aby ta noc trwała jak
najdłużej. Przez mowę jej ciała zrozumiałem, że mogę trochę
przyspieszyć. Wbiła paznokcie w moje plecy. Jej odgłosy
doprowadzały mnie do coraz to większego podniecenia. Tej nocy kilka
razy sprawiłem jej i sobie przyjemność, za którą oboje
tęskniliśmy. Wtuliła się w mój tors. A ja zasnąłem trzymając
w objęciach przyszłą Panią Jackson.