Jest! Udało mi się napisać w ostatniej chwili. A już naprawdę myślałam, że nie dam rady, dlatego z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy i wgl, ale nie mam już siły sprawdzać, bo przyszłam z kina z TII i jestem zmęczona. Ale mówię Wam ... znowu to samo uczucie i radość co w 2009 roku jak zobaczyłam Mike'a na dużym ekranie. Mogłabym tak codziennie hehe
Od razu ... Happy Birthday Mickey ;D Nigdy o Tobie nie zapomnę :)
Chciałam dodać tutaj pewne ogłoszenie dotyczące Neverlandu. Proszę zajrzyjcie tam. To ważne:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=851913724832461&id=698766473480521
No to chyba tyle. Już nie przynudzam i zapraszam na kolejną ;)
P.S. Jak widzicie dodałam szybciej notkę ;) Mam nadzieje, że będziecie wiedzieć dlaczego ;)
******************************************************
Dzisiaj miała odbyć się konferencja
prasowa. Byli na nią zaproszeni wszyscy dziennikarze i wiadomo było,
że nie przepuszczą takiej okazji. Mike od rana chodził
zdenerwowany. Spać za bardzo też nie mógł. Miał wystąpić sam.
Powiedział, że nie chce, żebym i ja była w to zamieszana. Miałam
na niego czekać w garderobie. Mowę miał już przygotowaną. Bardzo
chciałam aby mu uwierzyli. Ta sytuacja była nie do wytrzymania.
Siedzieliśmy właśnie w jego garderobie. Oczywiście ja siedziałam
wygodnie na jego kolanach. Lada moment miało się zacząć. Widać
było, że się denerwował.
- Misiu .. - pogłaskałam Go po
policzku – Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. Muszą Ci
uwierzyć.
- Nic nie muszą .. wiesz o tym.
- Może chcesz …
- Nie .. zostań tutaj. Poradzę sobie.
- No dobrze – przytuliłam się do
niego. Drzwi się otworzyły.
- Zostało pięć minut – powiedział
Frank – Ogarnij się, bo będziesz cały wygnieciony – spojrzał
na mnie z wyrzutem.
- Frank .. to jest moja sprawa. Zostaw
nas – powiedział stanowczo. Wyszedł – Zaczyna już mnie
wkurzać.
- Po prostu za mną nie przepada i
tyle.
- Ale nie musi od razu tego okazywać.
Nie będę tego tolerował.
- Oj daj już spokój. Mam Go gdzieś.
Może idź już, bo się spóźnisz i będzie kolejny skandal –
zaśmiał się.
- A odprowadzisz mnie?
- Dobrze – wyszliśmy z garderoby.
- Ona tutaj zostaje – powiedział
Frank.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić
– powiedziałam spokojnie, ale z wyczuwalnym zdenerwowaniem w
głosie.
- Rose poczeka na mnie tutaj –
wskazał na krzesełko. Cieszyłam się z tego powodu, bo mogłam
słyszeć jego przemowę, którą nie dał mi przeczytać.
- Jak chcesz – odpuścił i odszedł
dalej.
- Mike .. minuta – ktoś powiedział.
- No to idę.
- Trzymam kciuki – pocałowałam Go –
Na szczęście – uśmiechnął się i wyszedł do tych sępów.
Miałam racje. Wszystko dokładnie słyszałam.
- Dziękuje Państwu za przybycie.
Zapewne wiecie dlaczego kazałem zorganizować tą konferencje. Chcę
odpowiedzieć na wszystkie kłamstwa jakie ostatnio padają na mój
temat. Nigdy nic nie łączyło mnie z Madonną i nie łączy.
Dziecko, które nosiła nie było moje. Nigdy z nią nie spałem.
Traktowałem ją jak przyjaciółkę i nic więcej. Jest mi bardzo
przykro, że straciła dziecko, ale ja nie miałem nic z tym
wspólnego. Nie spotkałem się z nią tego dnia ani wcześniej.
Nigdy nie podniósł bym ręki na kobietę. Mam nadzieje, że dacie
wiarę moim słowom. Nie wyrzekł bym się własnego dziecka. To
wszystko z mojej strony. Jakieś pytania?
- Masz dziewczynę?
- Tak .. mam.
- Jesteście szczęśliwi?
- Oczywiście.
- Dlaczego Madonna twierdzi, że byłeś
ojcem jej dziecka? - zapytał już inny.
- Nie mam pojęcia. Byłem z nią na
rozmowie w towarzystwie mojej dziewczyny, ale Ona ciągle twierdziła,
że Ono jest moje.
- Spałeś z Madonną jak byłeś już
w związku ze swoją dziewczyną? - Mike nie odpowiedział od razu.
Pewnie nie spodziewał się takiego pytania.
- Już mówiłem, że nigdy z nią nie
spałem.
- Co na to Twoja dziewczyna, że miałeś
zostać tatą z inną kobietą? - ten sam dziennikarz nie dawał za
wygraną.
- Moja dziewczyna mi wierzy i ufa.
- Mogłaby sama to powiedzieć?
- Nie. Ona nie ma z tą sprawą nic
wspólnego.
- Ale jest tutaj, prawda?
- Już powiedziałem, że macie jej w
to nie mieszać – nie mogłam słuchać jak Go atakowali, a
zwłaszcza ten jeden. Nie wiele myśląc wyszłam z ''ukrycia''. Mike
się odwrócił, bo dziennikarze wydali z siebie dźwięk zdziwienia.
Stanęłam przy nim – Co Ty robisz? - powiedział do mnie po cichu.
- Wiem co robię – spletliśmy swoje
palce.
- Odpowiesz na kilka pytań?
- Proszę pytać.
- Długo jesteście razem?
- Jakieś dwa miesiące.
- Jesteś szczęśliwa?
- Bardzo … nie myślałam, że
spotkam tak kochającego mężczyznę – spojrzałam się na niego.
Uśmiechnął się.
- Planujecie mieć dzieci? W ogóle
sypiacie ze sobą?
- Tak .. planujemy. A Pan myśli, że
patrzymy na siebie przez cały czas? - zrobiło się głupio temu
dziennikarzowi – Nasze noce są bardzo dłuuuugie.
- Jak zareagowałaś na ciąże
Madonny?
- Normalnie. Miała zostać mamą.
- Ale miała mieć dziecko z Twoim
chłopakiem.
- Nie wiem z kim była w ciąży, ale
na pewno nie z Michaelem. Wierze mu i wiem, że jeżeli mówi, że to
nie jego, to tak jest. Wierzycie jej, bo jest kobietą .. na dodatek
straciła dziecko, ale On kłamie … perfidnie kłamie.
- Po co miała by kłamać?
- To już jej zapytajcie. Jeżeli w
ogóle powiem prawdę, ale ja bym na to nie liczyła.
- Dobrze. Już wystarczy tych pytań.
Dziękuje Państwu – powiedział Mike. Zeszliśmy ze sceny.
Zatrzymał mnie jak już nas nie widzieli i pocałował – Byłaś
świetna.
- Myślisz?
- Oczywiście, ale nie musiałaś. Nie
chciałem, żebyś była w to zamieszana.
- Chyba zapomniałeś, że od początku
jestem w to zamieszana, bo z Tobą jestem, kochanie.
- No tak, ale wiesz .. teraz jesteś
już osobą publiczną, a chciałem Cie przed tym uchronić.
- Wiesz, że to jest niemożliwe –
posmutniał.
- Niestety.
- Jedziemy już stąd – zarządził
Frank. Wsiedliśmy do auta. Frank siedział obok kierowcy, a my z
tyłu – Odwieziemy Rose do domu i pojedziemy do studia.
- Słucham? - Mike był wyraźnie nie
zadowolony – Dzisiaj nie wybieram się do studia.
- Wybierasz – całkowicie zignorował
słowa Michaela.
- Mike .. jeżeli musisz .. - zaczęłam,
ale mi przerwał.
- Nic nie muszę. To ja ustalam ile
pracuje.
- To może powinieneś mnie zwolnić.
- Coraz częściej nad tym myślę –
spojrzał na Michaela, który był śmiertelnie poważny.
- To gdzie w końcu jedziemy? - zapytał
się zdezorientowany kierowca.
- Do Rose.
- Ok.
- Wiesz, że wypadłeś świetnie? -
powiedziałam.
- Naprawdę?
- Tak … jestem z Ciebie dumna –
wiedziałam, że chciał to usłyszeć i naprawdę tak uważałam.
- A ja nie spodziewałem się, że
odważysz się wyjść i to wszystko powiedzieć.
- Wiesz, że mówiłam tylko prawdę –
pocałowaliśmy się.
- Oj tak – przyciągnął mnie do
siebie – Co powiedział lekarz o .. no wiesz?
- Mike .. nie jesteśmy sami.
- Oj tam .. wszyscy tutaj obecni są
dorośli – pocałował mnie w szyję.
- Opanuj się tygrysie.
- Ale tygrysek jest strasznie głodny.
- Ooo na pewno .. w to nie wątpię.
Zapomniałam, że Ciebie trzeba karmić kilka razy w tygodniu.
- No właśnie .. więc proszę mnie
nakarmić, bo będę bardzo, ale to bardzo złym tygryskiem – Frank
odchrząknął. Spojrzeliśmy się na niego.
- Nakarmię tygryska, ale nie teraz.
Mike, bo zgorszysz Franka – zaśmiał się.
- Tak .. na pewno się zgorszy.
- Wszystko możliwe.
- Hmm .. faktycznie. Frank od dawna nie
miał kobiety.
- Może zajmij się swoim życiem
seksualnym, a moim się nie przejmuj – chyba się zdenerwował.
- Ja swoim też nie muszę się
przejmować – dał mi buziaka.
- Mike .. może już wystarczy –
przystopowałam Go.
- No dobrze – resztę drogi
spędziliśmy w ciszy. Wiedziałam, że jak wrócimy do domu, to Mike
będzie chciał, żebyśmy poszli do mojego pokoju. Musiałam znaleźć
jakiś sposób aby Go przekonać, że to nie jest odpowiedni czas.
Czekało mnie ciężkie zadanie.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił
kierowca.
- Dzięki – wysiadłam pierwsza, a za
mną Mike. Zatrzymał się jeszcze i powiedział coś do Franka. Nie
słyszałam co takiego powiedział. Ku mojemu zdziwieniu rodzice
siedzieli razem w salonie i o czymś dyskutowali.
- Jesteśmy – krzyknęłam od progu.
- No nareszcie – ucieszyła się mama
– Chodźcie do salonu – spojrzałam na Michaela, a On na mnie ze
zdziwieniem. Usiedliśmy na kanapie.
- O co chodzi?
- Widzieliśmy konferencje w telewizji.
- Myślałem, że wystąpi sam Mike –
ojciec nie był zadowolony z mojego występu.
- Bo miał wystąpić sam, ale nie
mogłam słuchać jak Go atakują i postanowiłam wyjść do nich.
- Na pewno wiesz co robisz? Teraz mają
kolejny kąsek.
- Tato … znam cenę naszego związku
i się z tym pogodziłam. Kochamy się i to jest najważniejsze. Oni
nie zniszczą tego uczucia. Nie pozwolimy na to – spojrzałam na
Michaela.
- Rose ma racje. Życie ze mną nie
jest łatwe, ale to nie znaczy, że mamy się rozstać. Zrobię
wszystko, żeby nam się udało.
- Richard .. daj już spokój. Przecież
widzisz jacy są zakochani.
- Wybaczcie … po prostu wiem jakimi
gnidami są dziennikarze i co potrafią zrobić z człowiekiem.
- Ja też o tym wiem – potwierdził
Mike – Będę bronił naszej prywatności za wszelką cenę.
- Dobrze .. idźcie już do siebie.
Wiem, że chcecie pobyć sami – mama puściła mi oczko.
- Oj mamo – poszliśmy na górę –
Nie wiem dlaczego, ale czuje się strasznie zmęczony po tym starciu
z tymi .. jak to powiedział mój ojciec? Z tymi ''gnidami'' – Mike
się zaśmiał i położył obok mnie na łóżku.
- I bardzo dobrze ich nazwał. Bardzo
jesteś zmęczona? - wiedziałam do czego zmierza.
- Ooo tak .. bardzo.
- Ale na pewno aż tak bardzo? - zaczął
składać pocałunki na mojej szyi.
- Mike … nie teraz ..
- Dlaczego? - nie przestawał.
- To nie jest odpowiednia pora.
- Pora zawsze jest odpowiednia,
kochanie.
- W każdej chwili ktoś może wejść.
- Zamkniemy drzwi na klucz – mogłam
się tego spodziewać. Każdy argument podważał. Myślałam co by
tu jeszcze wymyślić. Już mi rozpinał bluzkę, gdy do pokoju
weszła .. Janet. Moje wybawienie – Janet?! Nie umiesz pukać?! -
był wyraźnie nie zadowolony.
- Umiem, ale skąd mogłam wiedzieć,
że o tej godzinie mojemu braciszkowi zbierze się na amory –
wytknęła mu język. Ani myślała wyjść.
- Po co przyszłaś?
- Na pewno nie do Ciebie. Jeszcze
czego. Przyszłam do Rose.
- Nie możesz tego przełożyć na
później?
- Nie .. za to Ty możesz przełożyć
te nieczyste myśli na wieczór. Chodź Rose – pociągnęła mnie
za rękę – Tylko najpierw zapnij do końca bluzkę – spojrzała
się na swojego brata z rozbawieniem. Wyszłyśmy z pokoju.
- Ratujesz mi życie – powiedziałam
do niej po cichu – A właściwie to gdzie idziemy?
- Do ogrodu. Pogadamy sobie –
wydawała się jakaś nieswoja. Usiedliśmy na krzesełkach przy
basenie.
- Mów co się stało.
- Pamiętasz .. opowiadałam Ci o moim
chłopaku.
- Tak .. pamiętam. Co z nim?
- Bo … ja Go bardzo kocham, ale …
no nie ufam mu do końca. Na początku tak nie było .. teraz coraz
częściej myślę, że nie jest ze mną szczery i … może mieć
inną.
- A masz powód, by mu nie ufać?
- Nie .. nie mam …. po prostu mam
takie dziwne przeczucia. Może przesadzam .. sama nie wiem.
- Może .. spróbuj porozmawiać z nim
szczerze.
- A może powinnam … wiesz o co
chodzi.
- Posłuchaj Janet – wzięłam jej
dłonie w swoje – Jeżeli chcesz to zrobić tylko po to by dać mu
dowód miłości albo, żeby Cie nie zdradził, to nie rób tego. To
będzie Twoja najgorsza decyzja jakąś byś podjęła.
- Ale .. nie chcę Go stracić.
- A chcesz już to zrobić?
- Nie – opuściła głowę.
- Więc tego nie zrobisz, jasne? Nic
wbrew sobie. Jeżeli naprawdę Cie kocha to zrozumie. Już o tym
rozmawiałyśmy. Jeżeli Cie zostawi z tego powodu, to będzie
oznaczało, że jest zwykłym palantem i nie był Ciebie wart.
Będziesz wiedziała, że jemu chodziło tylko o jedno.
- Dobrze i .. dziękuje po raz drugi –
przytuliła się do mnie.
- Heh .. nie ma sprawy. Mam jednak
nadzieje, że już nie będzie trzeciego razu w tej sprawie.
- Ja też mam taką nadzieję –
porozmawialiśmy jeszcze chwilę z Janet i powiedziała, że musi już
jechać. Potem mama zawołała nas na obiad, ale Mike był nie w
sosie. Gdy skończył jeść, poszedł do pokoju.
- Co Go ugryzło? - zapytała mama.
- A skąd mam wiedzieć … dziękuje
za obiad. Pójdę już do siebie – weszłam do pokoju. Mike
siedział w fotelu i był zły. Nie wiedziałam, czy się odezwać.
Zaryzykowałam – Jesteś zły na mnie?
- Nie .. - wyciągnął dłoń w moją
stronę, żebym podeszła. Gdy to zrobiłam, posadził mnie siebie na
kolanach.
- To o co chodzi kotek? A może chodzi
o Janet? - lekko się uśmiechnął.
- Też nie … już przywykłem, że ma
takie dobre wyczucie czasu – czekałam na dalsze wyjaśnienia –
Frank coraz bardziej mnie denerwuje. Teraz też zadzwonił jak
rozmawiałaś z Janet i kazał mi przyjechać do studia.
- Pojedziesz?
- Chyba żartujesz … nie będzie mi
mówił co mam robić.
- No tak .. - starałam się jakoś
poprawić mu humor. Wieczorem już był uśmiechnięty. Domyśliłam
się co chodziło mu po tej główce. Rodzice już spali, a ja
chciałam wziąć kąpiel – Niedługo wrócę. Wezmę kąpiel.
- A może ja się przyłącze do
Ciebie, hmm? - podszedł i objął mnie od tyłu w pasie.
- To nie jest dobry pomysł. Chce się
odprężyć.
- Więc ja Ci w tym pomogę –
pocałował mnie w szyję.
- O na pewno. Już to widzę.
- Nie wierzysz? Będę grzeczny … oo
.. zrobię Ci masaż – poruszył zabawnie brwiami.
- Ryzykowne z mojej strony – udałam,
że myślę – No .. dobra … chodź – pociągnęłam Go za rękę.
Uśmiech nie schodził z jego twarzy – Odwróć się … muszę się
rozebrać, a się wstydzę.
- Od kiedy Ty taka wstydliwa się
zrobiłaś? - odwrócił się. Weszłam do wanny.
- Odkąd chcesz mi zrobić jedynie
masaż – wytknęłam mu język. Odwrócił się w moją stronę i
pozbył się swoich ubrań.
- To się jeszcze może zmienić –
szatański uśmieszek wkradł mu się na usta i wszedł do wanny za
mną. Na razie był grzeczny, ale czułam, że niedługo to się
zmieni – A teraz zrobię Ci masaż – nie kłamał. Faktycznie
masował moje barki – Jesteś spięta.
- Co Ty nie powiesz.
- Powiem więcej … cała jesteś
spięta – całował mnie po szyi – Wyjdziemy już stąd .. do
sypialni?
- Dasz mi się w spokoju popluskać?
- Hmm … nie – znowu zaczął
''molestować'' moją szyję – Kochanie .. no chodź – mruczał
mi do ucha – Nie daj się prosić.
- Znowu mam Ci ulec?
- Znowu? Ja już nie pamiętam kiedy to
zrobiłaś – miał racje. Minęło już sporo czasu – Chyba, że
jeszcze nie możesz, to ok .. zrozumiem – pocałował mnie w
policzek na znak, że naprawdę to zrozumie. Zastanowiłam się przez
chwilkę.
- Mogę .. - spojrzałam na niego przez
ramię.
- Ale .. na pewno?
- Tak …. chodźmy stąd –
uśmiechnął się od ucha do ucha i pomógł mi wyjść. Wziął
mnie na ręce na co się zaśmiałam i położył na łóżku.
- Zamknij oczy .. zaraz wracam –
zrobiłam o co mnie poprosił. Słyszałam jak krzątał się po
pokoju i już po chwili kazał mi otworzyć oczy. Światło było
zgaszone i w całym pokoju paliły się świece. Zaniemówiłam.
- Mike …
- Ciii .. - położył mi palec na
ustach – Nic nie mów …. słowa są zbędne – wisiał nade mną
i odnalazł moje usta. Chyba ta przerwa była nam potrzebna. Było
cudownie. Zupełnie jak za pierwszym naszym razem. Co ja mówię.
Zawsze było cudownie, a teraz … brakowało mi słów. Staraliśmy
się być cicho i miałam nadzieje, że nikt nas nie słyszał –
Tak bardzo Cie kocham – powiedział, gdy już leżeliśmy w siebie
wtuleni i stykaliśmy się czołami.
- Ja Ciebie też misiu .. i to się
nigdy nie zmieni .. pamiętaj – złożyłam na jego ustach czuły
pocałunek i zamknęłam oczy. Zasnęliśmy wiedząc, że nic nas nie
rozdzieli. Żadne kłamstwa, czy plotki. Byliśmy w stanie pokonać
wszystko. Wierzyłam w to aż do pewnej chwili ...